• Nie Znaleziono Wyników

Przyroda i Technika, R. 9, Z. 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyroda i Technika, R. 9, Z. 7"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

l i m

PRZYRODA

I

liii

RO K . SX

LIPIEC-WRZESIEŃ 1930

Z E S Z Y T 7

M IE SIĘ C Z N IK , WYDAWANY STARANIEM PO LSK IEG O TOW ARZYSTW A PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

NAKŁAD S P . A K C . K SIĄ ŻN ICA -A TLA S T. N. S . W. LW ÓW -W ARSZAW A A D M IN ISTRA CJA : LWÓW, CZARNIECKIEGO 12.

(2)

PRZYRODA I TECHNIKA

CZASOPISMO, POŚW IĘCONE NAUKOM PRZYRODNICZYM I ICH ZASTOSOWANIU Wydawane przez Polskie Towarzystwo Przyrodników im. Kopernika (B ydgoszcz, Katowice, Kraków, Lwów, Poznali, Sosnowiec, Warszawa, Wilno). D elegat Zarządu Głównego Pol. Tow. Przyr.

im. Kopernika i przewodniczący Komitetu Redakcyjnego prof.

E. Romer, wiceprzewodniczący proi. M. Siedlecki. Redaktor dr. M. Koczwara.

W ychodzi raz na m iesią c z w yjątk iem lipca 1 sierpnia.

A D R E S REDAK CJI:

Dr. M. Koczwara.

Katowice, Województwo, W ydział Oświecenia Publicznego.

ADRES ADMINISTRACJI:

Książnica-Atlas, Lwów, Czarnieckiego 12.

P. K. O. 149.598.

Prenum erata roczn a zl. 8-40.

Składy g łó w n e :

KSIĄŻNIC A -A T L A S , Oddział w Warszawie, ulica N ow y Świat I. 59.

KSIĘG AR N IA św. W OJCIECHA, Poznali, plac W olności 1, Lublin i Wilno.

GEBETH NER i WOLF, Kraków, Rynek główny 1. 23. — LUDWIK FISZER, Katowice, Poprzeczna 2, i Łódź, Piotrkowska 47. — R. JASIELSKI,

Stanisławów. — W. UZARSKI, Rzeszów.

U w a g i d la P. T. W sp ó łp ra co w n ik ó w P rz y ro d y i T ecb n ik i.

Artykuły i notatki, umieszczane w Przyrodzie i Technice, są hono­

rowane w wysokości 60 zł. za arkusz druku.

Oprócz honorarjum może autor otrzymać bezpłatnie 20 egzemplarzy odnośnego zeszytu. Odbitki wykonuje się tylko na wyraźne życzenie autora na poczet honorarjum. Autorzy, reflektujący na odbitki, winni zaznaczyć w jakiej formie życzą je sobie otrzymać (w okładce, bez okładki, z nadrukiem tytułu lub bez, łamane lub nie i t. p.J.

Rękopisy niezużytkowane odsyła się tylko na wyraźne życzenie po u p r z e d n i e m n a d e s ł a n i u n a l e ż y t o ś c i p o c z t o w e j .

T R E Ś Ć :

Prof. dr. Z. W eyberg: O znaczeniu gicznym i gospodarczym (dokoń- naukowem morfologji minerałów. czenie).

Wanda Rem ieńska: Najstarszy Sprawy bieżące.

Paryż. Postępy i zdobycze wiedzy.

Dr. K. W odzicki: Hodowla’ zwierząt Co się dzieje w Polsce, futerkowych pod względem biolo- Ruch naukowy i organizacyjny.

(3)

ROK IX. W R Z E S IE Ń 1930. Z E S Z Y T 7.

PRZYRODA I TECHNIKA

M IE S IĘ C Z N IK , P O Ś W IĘ C O N Y N A U K O M P R ZY R O D N IC ZY M I IC H Z A S T O SO W A N IU W Y D AW AN Y S T A R A N IE M P O L S K IE G O TO W A R ZY STW A P R Z Y R O D N IK Ó W IM . K O P E R N IK A

W S Z E L K IE P R A W A Z A S T R Z E Ż O N E . P R Z E D R U K D O Z W O L O N Y Z A P O D A N IE M Ź R Ó D Ł A .

Prof. dr. Z YG M U N T W EYBERG, Lwów.

O ZNACZENIU NAUKO WEM MORFOLOGJI MINERAŁÓW.

O soby nieobeznane z istotą m ineralogii, a przytem ulegające czarow i uogólnień fizykochem icznych, przyo bleczonych w w y­

tw orną form ę wzorów m atem aty czny ch , często w y rażają się lekce­

w ażąco o m orfologicznym kieru n k u badań m ineralogicznych, a naw et dw orują sobie zeń, m ając go za su c h ą, pedantyczną, se n su pozbaw ioną p asję bezm yślnego op isy w an ia „prążków “,

„kresk ow ań “ i zbierania b ezm yślnego pokrojów k ry sta lic zn y c h , kątów, w ielorakiego kształtu kry ształó w b liźnięcych i t. p. Z ust m atem atyków , fizyków, chem ików często zdarzało m i się sły szeć zapytania, naco i poco m ineralodzy, zarów no d aw niejsi jak w spół­

cześni, tyle czasu pośw ięcają sta ra n n em u stu d jow aniu pokrojów każdego m inerału, jego w łasności o p ty czn y ch i krystalograficz­

nych, poco tyle wagi p rzy p isu ją kątom pom iędzy ścian am i jego kryształów , sta ra n n em u opisow i rodzaju pow ierzchni każdej ściany, tak zw anej „rzeźbie ś c ia n “ i t. p. P rzecież, jak m ówią ci uczeni, rzeczą istotną w po zn an iu każdego m in erału jest jego skład che­

m iczny, owa zaś m orfologja w ydaje się im bez znaczenia. N ie­

p orozum ieniu tem u ulegają nietylko początk ujący uczniow ie, któ­

ry c h nader trudno nakłonić do uw ażnego poznan ia morfologji m inerałów , ale naw et w ytraw ni uczeni, sp ecjaliści w ró żnych ga­

łęziach n au k fizykochem icznych.

P rag n ę więc w arty kule n in iejszy m w yjaśnić, że owa rzekom o na lekcew ażenie zasłu g u jąca m orfologja, to ani przeżytek opiso­

wej doby rozw oju m ineralogji, ani su ch y, n iezaw ierający treści ro zum n ej, pedantyzm , tylko, że jest to jeden ze sposobów w ła­

śnie fizykochem icznego badan ia genezy m inerałów .

K ażda n a u k a dobiera takie sposoby b adania, jakie są w ła­

ściw e jej przedm iotom o raz jej celom i zadaniom . C hem ik, ba- dujący jak iś pro ces chem iczny, p an uje nad nim w całym prze-

19

(4)

2 9 0 O znaczeniu naukowem morfologji minerałów.

biegu, którym dowoli kieruje od początku do końca, w ie od czego się on rozpoczął i na czem zakończył i tak kontroluje ów prze­

bieg, ab y żadne ciało nie uszło jego uw agi i aby każde stadjum było m u jasn e pod w zględem ilości i rodzaju ciał biorących udział w przebiegu, pod w zględem ich stężenia oraz pod w zględem p a­

nującego w układzie ciśn ien ia i tem p eratu ry . M ineralog natom iast jest w położeniu daleko tru d niejszem . O bserw uje on zespół ciał m in eraln y ch i z niego sam ego m a odczytać jego losy. M ineralo­

gowi jest dostępne tylko zakończenie p ro cesu , tylko jego w ynik i z tego zakończenia m a on odczytać ciała, które brały udział w tw orzeniu się obserw ow anego zespołu i w arunki, w których on się tw orzył. M ineralogja bowiem jest rozszerzeniem chem ji na procesy o prędkości bardzo m ałej a ilościowej skali bardzo wiel­

kiej. R b y więc odtw orzyć ową „p rz e sz ło ść “ chem iczną każdego obserw ow anego zespołu, należy w yszukiw ać sk ru pu latnie najdrob­

niejsze ślad y owej przeszło ści drogam i ubocznem i. W m ineralo- gji w yniki n a tu ry fizykochem icznej należy otrzym ać na drodze spostrzeżen ia, tam gdzie ek sp ery m en taln e odtw orzenie zjaw iska p rze ra sta siły ludzkie. Otóż owa rzekom o beztreściow a m orfologja jest niejednokrotnie jed y n ą drogą do u z y sk an ia tych w yników.

Jak za ś się to dzieje, że spostrzeżen ia m orfologiczne prow adzą do wyników fizykochem icznych, kilka przykładów w yjaśni.

M O R FO LO G IC ZN E M E T O D Y W Z A S T O S O W A N IU D O PSEUD OM O RFO Z.

W eźm y k ry sz ta ł doskonały selenitu (gipsu) t. j. rodzim ego jed- noskośnego dwuw odnego siarczan u w apniow ego C u S 0 4 . 2 H 30 i w łóżm y go w rozcieńczony roztw ór w ęglanu sodowego. N ieza­

długo zauw aży m y , że bezbarw ny i p rzezro czysty kry ształ sele­

nitu w roztw orze w ęglanu sodowego poczyna m ętnieć i bieleje.

Z achodzi bowiem n a stę p u jąc a reak cja w y m iany : CaSOi

+

Na2C 0 3

=

CaCOs

+

Na2 S0 4

.

Pod działaniem roztw oru w ęglanu sodowego na krysztale se ­ lenitu pojaw iają się m ikroskopijne bryłeczki nierozpuszczalnego w ęglanu w apniowego, a siarczan sodowy uchodzi do roztworu.

M ętnienie selenitu się posuw a. K ry ształ staje się m leczno-biały.

Jeżeli u żyjem y roztw oru rozcieńczonego, i jeżeli od czasu do czasu roztw ór będziem y usuw ali i zam ieniali na roztw ór świeży, siarczan u sodowego nie zaw ierający, i jeżeli dośw iadczenie to bę­

dziem y prow adzili czas dostatecznie długi, to zjaw isko om aw iane w roztw orze rozcieńczonym odbędzie się stopniowo i powoli do

(5)

O znaczeniu naukowem moriologji minerałów. 2 9 1

końca, innem i słow y cała zaw artość jonu S 0 4 przejdzie do roz­

tw oru i w ym ieni się n a jon C O s , ale kształt k ry sz ta łu pierw ot­

nego się nie zatraci. O trzy m a m y t. zw. p s e u d o m o r f o z ę w ę­

glanu w apniow ego po selenicie, jeżeli roztw ór będzie dostatecznie rozcieńczo n y, w y m ian a rzeczon a odbędzie się tak stopniowo, że zw ięzłość pseudom orfozy będzie zn aczn a, będzie ona w ytrzym ała n a znaczn e naw et nacisk i. P seu d om orło za jest niejako m odelem k ry sz ta łu pierw otnego. Składa się ona z drobniutkich, bezładnie w zględem siebie ułożonych ziaren ek , w y p ełn iający ch szczelnie i ściśle p rze strz e ń pierw otnie jednorodnego kry ształu . R więc k ształt pseudom orfozy om aw ianej, w łaściw y kryształom selenitu, mówi nam , że pierw otnie był to selenit. O becny zaś jej skład ch em iczn y w skazuje, że dw uw odny sia rc za n w apnia przeszedł w w ęglan. Podobne dośw iadczenie m ożem y w ykonać z rom boedrem od łupan y m k alcytu C a C 0 3 i rozcieńczo n ym roztw orem chlorku m iedziow ego. Jeżeli w eźm iem y rom boedr niew ielki, kilkum ilim e­

trow y, to po kilku m iesiącach zniknie zupełnie zeń w ęglan w ap­

nia, a będzie on skupieniem m ikroskopow ych ziaren ek zasado­

w ych w ęglanów m iedziow ych. Jeżeli zm ierzym y kąty pom ię­

d zy ścian am i tej pseudom orfozy, o ile jest dostatecznie drobno­

ziarn ista i dobrze zachow ana, to m ożem y orzec, czy m inerał pierw otny był kalcyt, czy którykolw iek z jego izom orfonów, do­

lomit i t. p., lub syd eryt, poniew aż rom boedry ty ch m inerałów , z k ształtu i pozoru podobne, m ogą by ć rozpoznane niedw uznacz­

nie dokładnym pom iarem kątów pom iędzy ich ścianam i.

P rz y k ła d y pseudom orfoz sz tu czn y ch przytoczyliśm y w celu dokładnego w y jaśn ien ia istoty tych utworów. W powłoce ziem skiej, w ró żny ch utw orach m in eralo g iczn ych pseudom orfozy są zjaw i­

skiem rozpow szechnionem i w ielorakiem . Rodzajów ich istnieje n a d e r wiele. Są one najw ażn iejszem i dokum entam i przeobrażeń m in eraln y ch . Z ich p ostaci w no sim y o m inerale pierw otnym , z obecnego ich składu w idzim y, w co się przeobraził. Stąd więc rzecz jasn a , że na to, aby odczytać każdą pseudom orfozę, należy tak dokładnie znać m orfologję m inerałów , aby w każdym p rz y ­ padku po sam y m kształcie n iedw uznacznie określić m inerał pier­

w otny. Są m in erały o tak w ybitnie c h a ra k te ry sty c z n y m kształcie kryształów , że zarów no ich osobniki jak pseudom orfozy po nich po­

z n a je m y od jednego rzu tu oka, że np. w spom nim y kw arc, którego k ry sz ta ły są tak sw oiste iż pseudom orfozy po nim każdem u są z ro z u - zum iałe, jak d ajm y na to sły n n e pseudom orfozy steatytu po kw arcu

19*

(6)

2 9 2 O znaczeniu naukowem morfologji minerałów.

w G opfersgriin koło W ansiedl w B aw arji. Nie każdego w szakże m inerału k ry sz ta ły są tak w yraźnie ch araktery styczne, aby pseu- dom orfozy po nich m ożna byłoby poznać od jednego rzutu oka.

W przew ażnej liczbie przypadków są konieczne nadzw yczaj sta ­ ra n n e b ad ania m orfologiczne. T ak naprzykład, gdy na półw yspie S kandynaw skim odkryto swego c z asu pseudom orfozy serp enty nu po obwinie, pierw iastkow o sądzono, że są to kry ształy serp en ­ tynu. B yły one bowiem n ad er doskonałe, o nieskazitelnych lśn ią ­ cych ścian ach. I dopiero stw ierdzenie ich niejednorodnego ustroju, stw ierdzenie faktu, że sk ład ają się one z drobniutkich, bezładnie leżących osobników serp en tyn u , dało podstaw ę do orzeczenia, że nie są to k ryształy, lecz pseudom orfozy. R dokładne pom iary kątów doprow adziły do oznaczenia ich postaci jako kształtu kry ształu oliwinu, k ry sz ta ły bowiem tego m inerału nie są bynajm niej tak c h arak tery sty czn e, aby je m ożna było rozpoznać i zdefinjow ać z sam ego pokroju ogólnego. Jednem słow em jak n ajstaran n iejsze w ystudjow anie w szystkich szczegółów m orfologicznych każdego m inerału jest nieodzow nie koniecznie do tego, ab y śm y go mogli rozpoznać w każdej po nim pseudom orfozie. R więc um iejętność rozpoznaw ania m inerałów po kształcie nie jest uchylaniem się od oznaczania ciał na zasadzie ich składu chem icznego i cech fizycznych, ale jest konieczną i jed yn ą drogą do odczytyw ania przeobrażeń m in eraln y ch, czyli innem i słow y do układania rów nań reakcyj geochem icznych.

M ORFO LOG JA P O Z W A L A OKREŚLIĆ W A R U N K I P O W S T A W A N IA M INERAŁU.

N iektórym osobom w ydaje się niepotrzebnym pedantyzm em pilne rozpoznaw anie tak zw anej rzeźby ścian. Ś cian y m ianow icie jednego kry ształu byn ajm niej nie są w szystkie jednakow e, jedne są lśniące, inne m atowe, jedne gładkie inne kreskow ane, w jed ­ nym lub kilku k ieru n k ach . N ajpop ularn iejszy przykład w tym względzie to k ry sz ta ły kw arcu, których ścian y rom boedrów są gładkie, a śc ia n y słupa sześciobocznego poprzecznie kreskow ane.

Nie zaw sze pseudom orfozy zachow ały się całkow icie, nie w każ­

dym rów nież przyp ad ku pseudom orfizacji podlegały kryształy całkowicie w ykształcone. M ożem y je w wielu przypadkach roz­

poznać choćby po jednej ścianie, na której zachow ała się rzeźba ch arak te ry sty c z n a m in erału pierw otnego.

Również niejednokrotnie zdarza się sły sz e ć niezrozum ienie,

(7)

O znaczeniu naukowem morfologji minerałów. 2 9 3

dlaczego m ineralodzy tak sta ra n n ie w przy p adku każdego m ine­

rału zazn aczają jego rodzaj sy m e try c z n o ści krystalograficznej.

O sobom tym w ydaje się, że skład chem iczny zupełnie w ystarcza do zupełnego zdefinjow ania ciała. Jed n ak zap o m inają oni, że p rze­

cież i diam ent i grafit jest to węgiel wolny, a jakaż wielka róż­

nica zachodzi pom iędzy tem i ciałam i nietylko w ich w łasnościach fizycznych, ale w pochodzeniu i w sposobie w ystępow ania w utwo­

rac h ziem sk ich . Z jaw isko to, że jedno chem icznie ciało zależnie od w arunków ciśnienia, tem p e ra tu ry i stężen ia przybiera różny ustrój k ry sta lic zn y , czyli krótko m ów iąc zjaw isko polim orficzne, jest nad er rozpow szechnione w św iecie m inerałów , i w każdym p rzypad k u stw ierdzenie jednego z polim orfonów danej su b stan cji o dsłania nam w arunki, w jak ich m in erał pow stał. T ak więc np.

z badan dośw iadczalnych w iadom o, że z roztw orów czy stych i w tem p eratu rze n iep rzekraczającej -j- 29° C k ry stalizu je się kal- cy t t. j. h ek sag o n aln y w ęglan w apnia, jeżeli n ato m iast k ry sta li­

zacja w ęglanu w apniow ego zachodziła w tem p eratu rze w yższej lub w roztw orze o zn aczn em stężeniu soli m agnezow ych, hydro- w ęglanów żelaza, strontu, ołowiu lub baru , albo chlorków pota­

sow ych, to w ydziela się aragonit, w ęglan w apnia rom bow y. W y­

obraźm y więc sobie, że m am y gdzieś bardzo d ro b n o ziarnistą skałę, z roztw orem k w asu solnego żw aw o się bu rzącą, rozpuszczającą się nim szybko i tw orzącą roztwór, który am onjakiem zobojęt­

niony i potraktow any roztw orem szczaw ianu am onow ego, wydziela obfity biały osad k ry staliczn y . Tem i reak cjam i bez w ątpienia stw ier­

d zam y, że m am y w d anym razie skałę, skład ającą się z w ęglanu w apnia, f lle do w y jaśn ien ia jej g enezy to nie w y starcza. M usim y poddać ją badaniom m ikroskopow o-optycznym , aby rozstrzygnąć, c zy jej w ęglan w apnia jest k alcytem czy aragonitem , bo dopiero n a tej zasad zie m ożem y orzec, czy jest ona osadem źródeł gorą­

cych lub stężonego roztw oru oceanicznego (aragonit), czy też osa­

dem roztw orów zim n y ch i ro zcień czon y ch (kalcyt).

Jak dalece w ażne w yniki m ożem y o siąg n ąć skru p u latn em i badaniam i m orfologicznem i, przek o n am y się na przykładzie n a ­ stęp u jący m , n ad er c h a rak tery sty czn y m .

O ddaw na wiadomo było, że b adan ia rodzaju sym etry czn o ści k w arcu inaczej w ypadają w tem p eratu rach bardzo w ysokich, niż w tem p eratu rze zw ykłej. D ługo jed n ak było to n iejasn e i niezrozu ­ m iałe. D opiero w ostatniem dziesięcioleciu stw ierdzono niedw u­

znacznie, że do tem peratury 575° C ustrój k ry sta lic zn y kw arcu jest

(8)

2 9 4 O znaczeniu naukowem morfologji minerałów.

trygonalny, a powyżej tej tem p eratu ry heksag on alny , oraz, że w tej tem p eratu rze raptow nie zm n iejsza się łąm liw ość i dw ójłom ność św ietlna kw arcu. N a tej zasadzie orzeczono, że istnieją dwa po- lim orfony k w a rc u : try g o n aln y k w a rc -a , istniejący do tem pera­

tu ry 575° C i h ek sag o n aln y kw arc-/? ponad tą tem peraturą. Po- lim orfony te przechodzą jeden w drugi za każdem ogrzaniem okazu k w arcu pow yżej 575° C lub ostudzeniem niżej tej tem pe­

ratu ry . M ówim y więc, że 575° C jest to tem p eratu ra zw rotna k w a rc u -a i kw arcu -/?.

K ażdy okaz k w arcu w tem p eraturze zw ykłej jest k w a rc em -a.

A le zachodzić m ogą tu dwa przypadki. A lbo jest on k w a rc e m -a od sam ego początku istn ien ia, t. j. pow stał w tem p eratu rze niż­

szej od 575° C, albo też utw orzył się on jako kw arc-/?, wyżej od 575° C, i dopiero stał się kw arcem - a po ostygnięciu. Innem i słowy, g dy b yśm y m ogli odróżnić k w a r c - a będący nim od po­

czątku, od k w a r c u - a , który pierw iastkow o był kw arcem -/?, to m ielibyśm y w tym m inerale „term om etr geologiczny“. G dyby się to okazało możliwe, m oglibyśm y orzekać, w jakiej tem pe­

ratu rze pow stały te zespoły, w których kw arc bierze udział. Otóż dzięki bardzo drobiazgow ym studjom m orfologicznym okazało się, że zadanie rzeczone jest do rozw iązania.

O ddaw na wiadomo, że k w a r c - a k ry stalizu je się w dwu ro dza­

jach kryształów , m ający ch się w zajem nie do siebie, jak praw a dłoń ludzka do lewej. W iadom o rów nież, że są k ry sz ta ły kw arcu t. zw. pojedyncze, to jest takie, że cały k ry ształ jest albo praw y albo lewy. A le istnieją rów nież bliźnięce k ry sz ta ły kw arcu, któ­

ry ch jedne części są osobnikiem praw y m a drugie lew ym . Gdy odkryto om aw iane polim orfony kw arcu, stw ierdzono zarazem , że pojedynczy k w a r c -a , ogrzew any tak, ab y stał się kwarcem-/?, a po­

tem studzony zpow rotem , staje się kry ształem bliźnięcym k ry ształu praw ego z lew ym .

N iektóre naroża kw arcu stępia m aleńka ściana. Jeżeli k w a rc -a jest kry ształem bliźnięcym od początku swego istnienia, a m a on rzeczone m aleńkie stępienia naroży, to stęp ien ia te są tylko na tych częściach kry ształu , które należą do osobnika praw ego, innem i słow y stępienie to jest p rzerw ane, gdyż w trącenie osobnika lewego jest bez tego stępienia. O sobniki n atom iast k w a r c u - a , które są kry ształam i bliźnięcem i z powodu tego, że pow stały pierwot­

nie jako k w a rc -/?, t. j. w tem peraturze w yższej od 575° C, m ają rzeczone stępienia nieprzerw ane, a więc znajd ujące się zarów no

(9)

na częściach k ry sz ta łu bliźnięcego o u stro ju kw arcu lewego jak praw ego.

T ak sam o w ośw ietleniu naukow em ży ł kruszcow y ch badania m orfologiczne b y ły i są zasad n iczą podstaw ą. N iezm iernie za jm u ­ jące i urozm aico n e te utw ory w okolicach C lau sth alu oraz w okręgu F reib erg u opracow ano nad er dokładnie. Ułożono h isto rję tych żył, z której z zaciekaw ieniem dow iadujem y się, ile różnorodnych stadjów one p rze sz ły , dow iadujem y się, jak pew ne m in erały poja­

w iały się n a początku, potem krystalizo w ały się inne, potem po raz w tóry zjaw iały się niektóre z poprzednich i t. d. Z ajm u jąca ta h isto rja jest zbyt rozległa, a b y śm y m ogli ją przedstaw iać w nin iej­

szy m szczup łym arty k u le. Z azn aczy m y jed yn ie, że historję tę odczytano z dokład n ych bad ań m orfologicznych, ze sposobu, w jaki k ry sz ta ły jednego m in erału sied ziały na drugim , jak w zajem nie w yw oływ ały na sobie odciski ścian sw ych k ryształów i t. p.

P rz y k ła d y p rzytoczone są w y starczający m dowodem , że niero- zu m ian a przez w ielu m orfologja m ineralo giczn a jest środkiem roz­

w iązyw ania isto tn y ch zagad n ień geochem icznych.

Najstarszy Paryż. 2 9 5

W A N D A REW IE Ń SK A (Wilno).

N A JST A R SZY PARYŻ.

S z k i c g e o g r a f i c z n y .

P A R Y Ż CELTYCKI.

N a jsta rsz a p rzeszło ść P ary ża, jako p rzedhistorycznego osie­

dla Celtów, jest nierozerw alnie zw iązana z m aleńką w ysepką Cite, otoczoną w odam i S ekw an y . N a z a ra n iu dziejów ludzkości, człowiek, pozostaw iony sam sobie, i nie b roniony ani przez au ­ torytet państw a, ani przez n o rm y p raw n e, obow iązujące we w spółczesny ch zbiorow iskach lu d zk ich , szu k ał przedew szystkiem n ajlep szy ch w arunków bezpieczeństw a dla swego osiedla. Poło­

żenie n a w yspie daw ało m u bardzo znaczn e gw arancje łatw iej­

szej obrony, poza tern rzek a d ostarczała m u wody do picia, ryb n a pożyw ienie, a także była doskonałym szlakiem kom u n ik acy j­

n y m , ułatw iającym d alsze w ypraw y m yśliw skie.

S ek w ana w dolnym biegu płynie leniwie, tw orząc szereg k rę ­ tych m eandrów i u sy p u ją c ław ice z m aterjałów do starczonych przez bardziej w artkie lew obrzeżne i praw obrzeżne dopływ y.

(10)

2 9 6 Najstarszy Paryż.

Ł aw ice Sekw any należą do kategorji w ysp perm anentnych, jak np. w yspa Cité albo St. L ouis i przetrw ały aż do czasów obec­

nych. P ierw sze ław ice u k azują się na Sekw anie koło M elun, t. j. w m iejscu, gdzie rzeka po pokonaniu piasków F ontainebleau, traci część swojej siły nośnej. D alej w y sp y długim szeregiem ciągnęły się w pobliżu P aryża.

W ybranie przez człow ieka w y sp y Cité, jako przestrzeni ży ­ ciowej n ajstarszeg o P ary ża, w śród grom ady ław ic Sekw any, m a­

jący ch m niej więcej rów norzędne w alory obronne, nie było dzie­

łem przy p ad ku. W yspie Cité tow arzyszyły pew ne okoliczności topologiczne, które zadecydow ały o lokalizacji na niej przyszłej stolicy F rancuzów .

W pobliżu P a ry ża spotykają się kraw ędzie trzech płyt, a m ia­

now icie: płyty V alois od północy, płyty Brie od półn.-w sch., oraz rozległej płyty B eauce, która obejm uje regjony pom iędzy Sekw aną, Loarą i w zgórzam i N orm andji (ryc. 124). E rozja rzek i strum ieni pow ażnie n ad szarp n ęła w ym ienione płyty, odryw ając od ich kraw ędzi całe wzgórza, jak np. w zgórze M ontm artre,

(11)

Najstarszy Paryż. 2 9 7

Mont V alérien, Mont Ste G eneviève i t. d. P oza tem w ody w y­

rzeźbiły w płycie Brie, na linji w y sp y Cité, pom iędzy M ontm artre i Butte C haum ont, szeroki w yłom , do dziś dnia utrw alony w te­

renie i w y z y sk a n y przez k a n a ł św. D ionizego oraz przez szlaki kolejowe.

W ym ieniony wyłom był punktem w ylotow ym do przepraw y na S ekw anie wielkiej drogi n aturaln ej, która już w czasach p rze d h isto ry cz n y c h biegła w kie­

r u n k u b ram y F lam an dzkiej, to z n aczy w k ieru n k u obniżenia na pograniczu F ra n cji i Belgji, po­

m iędzy m asyw em A rdenów a cie­

śn in ą P a s-d e -C a lais.

T eryto rju m francu sk ie od w sch o ­ du jest oddzielone zw artą grom adą w yżyn i p asm górskich, które tw o­

rzą pow ażną przeszkodę w ko m u­

nikacji (ryc. 125). T ylko w dwóch

punk tach teren w yraźnie się obniża, Z S

a m ianow icie we w spom nianej po- do kantyku, wyżej bram ie F lam an d zkiej oraz

w bram ie B urgu n dzkiej, pom iędzy W ogezam i i Ju rą, tw orząc d o ­ godne p rzejścia n a tu ra ln e . Z w ym ienion y ch dwóch obniżeń, jako teren k o m u n ik acy jn y , szeroka b ram a F lam an dzka posiada w iększe znaczenie ze w zględu na to, że w jej przed łu żeniu leżą rozległe niziny, jak nizina F la n d ry jsk a i N iem iecka z jednej strony, oraz nizina F ra n c u sk a z drugiej stron y . B ram a F lam an d zk a, to wielka droga inw azji narodów , które przez szereg wieków w ędrow ały z północy i północo-w schodu do ciep lejszy ch w ybrzeży A tlantyku.

W P ikardji, w Ile-d e-F ran ce, w zachodniej S zam panji, a więc w o b szarach p rzy leg ający ch do w ym ienionej drogi, znajdujem y n ajliczniejsze zbiorow iska narzędzi n eolitycznych, co w yraźnie św iadczy o w czesnem zag ęszczen iu ludności w ty ch regjonach i o ich zn aczen iu ju ż w c z asach p rzed histo ry czny ch.

Jeżeli p ołączym y linją n ajk ró tsz ą wylot b ram y Flam andzkiej w m iejscu jej najw iększego obniżenia, t. zn. m iędzy S am brą i S kaldą (Seuil du V erm and o is) z b ram ą Poitou, która prowadzi do w yb rzeży A tlan ty k u , pom iędzy M asyw em C en traln y m i w y­

ży n ą de G âtine, to linja ta przetnie Sekw anę w pobliżu P ary ża.

W ym ieniona linja była praw dopodobnie o s ią , dookoła której

(12)

2 9 8 Najstarszy Paryż.

oscylow ała droga człow ieka przedhistorycznego w poszukiw aniu terenów dostępn ych dla kom unikacji oraz m niej gęsto zalesio­

nych. Ścisłe sprecyzow anie na całej długości szlaku, którym posługiw ał się człow iek pierw otny w swojej wędrówce pom iędzy bram ą F lam andzką i w ybrzeżem A tlan ty ku , jest niem ożliw ością ze względu na to, że drogi n a jsta rsz e należy rozum ieć tylko jako pew ien kieru n ek ru ch u , u legający w ahaniom , a nie jako w yraźnie u tarty szlak ko m u n ik acy jn y . Jedynie w niektórych punktach drogi pierw otne od czasów najdaw n iejszy ch przebiegały niezm iennie w tem sam em m iejscu. D o tego rodzaju punktów, w yraźnie p redy sty n ow any ch przez topografję terenu, będą nale­

żały, w ob szarach n izinny ch , w pierw szym rzędzie trw ałe prze­

praw y. B rody, to p u nk ty w ytyczne w k om unikacji pierw otnej, po­

dług których orjentow ały się szlaki przedhistorycznego człow ieka.

S ekw ana, jak już zazn aczy liśm y pow yżej, w dolnym biegu płynie leniwie, b u dując ław ice z m aterjału niesionego przez po­

w olny n u rt w odny. Obok ław ic, w pobliżu w ysp y Cite, m niej więcej u wylotu w spółczesnej ulicy ru e des A rch ives, rzek a w y­

tw orzyła bród, z a sy p u ją c piaskiem i m ułem swe koryto nieom al n a całej szerokości. W ym ieniony bród, położony na linji wielkiej drogi natu ralnej, m u siał m ieć bardzo pow ażne znaczenie kom u­

n ikacyjne. Człowiek p rzed h isto ry czn y przez szereg wieków prze­

praw iał się w tem m iejscu z jednego brzegu na drugi, aż dokąd, pewnego dnia, znalazłszy sobie su c h y skraw ek na w yspie Cite, nie założył pierw szego osiedla stałego. T ak więc, obok m om entu obronności, dogodna przepraw a przez rzekę, leżąca w przedłuże­

niu w ażnego szlaku kom unikacyjnego, zadecydow ała o lokalizacji na w yspie Cite najstarszeg o P ary ża.

M iasta, które w yrosły w m iejscu skrzyżow ania drogi lądowej i arterji wodnej, są n ieskończenie liczne. Ich pow stanie zostało w yw ołane pew ną przerw ą w kom unikacji oraz potrzebą chwilo­

wej zam ian y środków lokom ocji. P rzykład P a ry ża nie jest więc w ypadkiem odosobnionym , lecz jednym z ogniw w łań cu ch u po­

dobnych zjaw isk antropogeograficznych, spotykanych na po­

w ierzchni globu.

A czkolw iek z biegiem czasu szereg in n y ch czynników w pły­

wać będzie na utrw alenie i rozbudow ę P a ry ża , p rzy szła stolica Francuzów przez długie wieki zachow a swój c h arak ter osady przydrożnej na przepraw ie. W ielka droga n atu raln a, biegnąca w k ieru nk u b ram y F lam andzkiej, jak nić przew odnia snuje się

(13)

Najstarszy Paryż. 2 9 9

przez całą historję P a ry ża . To też słuszn ie h isto ry k francuski, M arcel P o ë te 1), nieom al k ażd y z rozdziałów swego wielotomo­

wego dzieła o P a ry ż u k o ń czy sło w am i: „M ais P a ris c’est tou ­ jo u rs la ville s u r le chem in qui se m ontre à n o u s “.

H istorja n a jstarszeg o P a ry ża celtyckiego na w yspie Cité gi­

nie w pom roce dziejów. B yć m oże, był on tylko czasow em sk u ­ pieniem , które utrw alało się i rosło w m om entach niebezpieczeń­

stw a, ab y po p rzejściu n aw ałnicy bojowej przekształcić się zno- w uż w zapom niane i praw ie bezludne osiedle, by ć m oże, po­

trzeb a częstej obro ny u staliła jego p erm an en cję. W każdym bądź razie o niew ątpliw em istnieniu P a ry ża już w czasach przedhi­

sto ry czn y ch św iadczą całe w arstw y neolitów, znalezione na błot­

nistej w yspie Cité, w śród szeroko rozlanej S ekw any.

P A R Y Ż RZYM SKI.

N a zaran iu ery ch rześcijań sk iej fizjonom ja P a ry ż a uległa z a ­ sadniczej zm ianie. M aleńka osada celtycka, opanow ana przez zbrojne legje cezarów , p rzekształcała się w m iasto w ścisłem zrozum ieniu u rb an isty czn em , t. zn. w osiedle stałe, posiadające ry n ek , ulice, liczne dom y m ieszkalne i szeregi sklepów.

M om ent zbrojnego opanow ania terenów F ra n cji w spółczesnej przez im p erju m rzy m sk ie b y ł poprzedzony w ieloletnim w yw ia­

dem , dokonanym w p u szczy gallijskiej, przez kupców śródziem ­ nom orskich. B ardziej przedsiębiorcze jednostki, w poszukiw aniu zysko w ny ch tra n sa k cy j handlow ych, docierały do dalekich w y­

brzeży m orza Północnego, to rując pierw sze szlaki kom un ika­

cyjne. Po drogach u tarty ch przez kupców posuw ał się dopiero żołnierz rzy m sk i i zag arn iał zbrojną ręką nowe prow incje dla potężnego im perjum cezarów .

N a jsta rsz a i najbardziej ruchliw a droga rzy m sk a na teryto- rju m G alji przebiegała n a zachód od fllp i od R enu, t. zn. szła wodą wgórę R odanu i S ao n y i dalej przez T ro y e s i R eim s do A beville lub C alais na brzegach m ora Północnego. T ędy jeździli jeszcze w okresie bronzu k u p cy e tru sc y po cynę do K ornw alji (fln g lja), tędy posuw ała się e k sp an sja polityczna R zym u, Oraz najintensyw niej prom ieniow ała na północ rzy m sk a kultura.

Jak w idzim y z pow yższych rozw ażań, P a ry ż w okresie rzym -

') Marcel Poëte: U ne vie de Cité. Paris de sa naissance à nos jours Paris. 1924 r.

(14)

3 0 0 Najstarszy Paryż.

skim leżał poza naw iasem głównej linji kom unikacyjnej. Co- praw da, S ekw ana, której lew obrzeżny dopływ Y onne sięgał d a ­ leko na południe, zbliżając się do środkow ego biegu Saony, m iała pew ne znaczenie handlow e. C zęść towarów, przychodzą­

cy ch z A nglji, tą drogą wędrow ała na południe, do odległej me- tropolji. P rzecież rozwój P a ry ża rzym skiego, znanego w historji pod nazw ą Lutecji, nie da się w ytłum aczyć tylko pom yślnem i kon ju n k tu ram i gospodarczem i. P a ry ż rzy m sk i, to przedew szyst- kiem p o sterun ek m ilitarny, sk ierow any przeciw ko hordom bar- barów, które od stron y b ram y F lam andzkiej zagrażały posiadło­

ściom rzym skiego im perjum . N a odw iecznym szlaku n atu ral­

nym , w m iejscu przep raw y przez Sekw anę, pow staje obronna tw ierdza cezarów , której w alory strateg iczne predystynow ała sa m a natu ra.

O panow anie tery to rju m G alji przez Rzym zm ieniło sytu ację n ajstarszeg o P aryża. Szczupłe rozm iary w y spy Cite, której cał­

kowita długość nie p rzek raczała 500 m, nie m ogły w ystarczyć na potrzeby rosnącej rzym sk iej Lutecji. M iasto w ylew a się poza obręb w y sp y i przerzu ca się na brzegi. B rzeg praw y, zabagniony przez w y sy chające starorzecza S ekw any oraz nie posiadający dostatecznych walorów obronnych, nie nadaw ał się na potrzeby osiedleńcze. N atom iast brzeg lew y, oparty od południa o potęgę m ilitarną R zym u, dającą zupełną gw arancję bezpieczeństw a, oraz od północy doskonale osłonięty przez całe koryto Sekw any, szybko pokryw a się zabudow aniam i m iejskiem i. N a lew y brzeg Sekw any, do stóp wzgóra M ont Ste G enevieve, przesuw a się stopniow o ośrodek rzym skiej Lutecji, n atom iast w yspa Cite, oto­

czona w ałem , staje się tylko czem ś w rodzaju średniow iecznego barbak anu na progu właściw ego m iasta.

Pod w zględem w yglądu zew nętrznego L utecja m usiała się zbliżać do całego szeregu in n ych m iast rzym skich, które, podob­

nie jak ona, w yro sły z obozowisk legjonów, czyli z t. zw. castra stativa. C astra te m iały kształt prostokąta, w środku którego przecinały się dwie główne ulice, tw orząc forum , zajęte przez pretorję, widom y znak w ładzy i państw ow ości rzym skiej. Pozo­

stałe ulice biegły rów nolegle do dwóch zasad n iczy ch kierunków m iasta. T en geom etryczny układ ulic n asu w a pew ne podobień­

stwo pom iędzy rzym sk iem i castra stativa a m iastam i am erykań- skiem i z ubiegłego wieku.

T u i tam późno b y śm y szukali pewnej logiki w ew nętrznej, tak

(15)

Najstarszy Paryż. 3 0 1

c h arak tery sty czn ej np. dla w czesnego średniow iecza, logiki, która istniała pom iędzy planem m iasta i topografją terenu. Potężny czyn nik woli R zy m ianin a łam ał w szelkie p rzeszkody i uniezależniał osiedla i drogi od w skazań środow iska fizycznego. Jedynie tylko w ym ag an ia zdrow otności oraz dobre w arunki obronne były uw zględ­

niane w m iastach rzy m sk ic h zaw sze i przedew szystkiem .

H istorja rzy m sk iej L utecji jest dość krótkotrw ała. Ju ż na przeło­

m ie III i IV w ieku chw ieje się pax ro m an a i zary sow u ją się pierw sze sz czerb y w fundam entach im p erju m rzym skiego. F ale barbarów za­

lew ają północną F ran cję. P a ry ż n iszczo n y przez pożogę w ojenną ku rczy się w sw oich ro zm iarach . N iebezpieczeństw o zaczyn a m u zag rażać ze w szy stk ich stron, podobnie jak w czasach przedhisto­

ry czn y ch , a co za tem idzie, m iasto pow raca znow uż do swojego n ajstarszeg o siedliska i zam y k a całkow icie w g ran icach w ysp y Cite.

Do czasów w sp ó łczesny ch niew iele zachow ało się szczątków rzym sk iej św ietności P a ry ż a : nikłe resztki akw eduktów , teren y Ju ljań sk ie, oraz am fiteatr t. zw. a ren a Lutecji, przypadkow o od­

k ry ta na w schodnich zboczach w zgórza św. Genowefy.

W historji każdego zbiorow iska m iejskiego jako indyw idual­

ności geograficznej, m ożem y w yróżnić dwie g rupy czynników d ziałających, a m ianow icie: czy nn ik i d ecydujące o pow staniu m iasta oraz czy n niki decydujące o jego rozw oju. C zynniki po­

w odujące pow stanie, to najczęściej lokalne w arunki terenow e, czasam i o ch ara k te rz e epizodycznym , jak p rzepraw a, źródło, w a­

lory obronne, nato m iast czynniki rozw oju to szerokie persp ek ­ tyw y gospodarcze, polityczne i k om u n ik acy jn e, które grom adzą się w pew nym punkcie jako rezu ltat g e n e ra ln y c h w sk azań topo­

logicznych oraz jako rezultat woli człowieka.

W n a szy c h rozw ażaniach p ow yższych w skazaliśm y na p rzy ­ czyny pow stania najstarszeg o P a ry ż a , zw iązane z położeniem przydrożnem i p rzepraw ą n a Sekw anie. Do tych czynników pierw otnych dochodzą z biegiem czasu inne m om enty pierw szo­

rzędnego znaczenia, które zad ecydują o w ydźw ignięciu P ary ża z pośród szeregu podobnych osiedli, rozrzuco ny ch n a terytorjum F ra n cji, do rozm iarów olbrzym iego zbiorow iska ludzkiego. Takim m om entem w okresie rzy m sk im było przekształcenie P a ry ża w p o steru nek m ilitarny o w ielkiem zn aczen iu strategicznem , w okresie frankońskim położenie przy wielkiej drodze pielgrzy­

m ek religijnych, p o dniesienie P a ry ża do godności rezydencji królów, a n astęp n ie do godności stolicy zjednoczonej F rancji.

(16)

3 0 2 Hodowla zwierząt futerkowych.

Dr. KAZIM IE RZ W ODZICKI, Krakom.

HODOWLA ZWIERZĄT FUTERKOWYCH POD WZGLĘDEM BIOLOGICZNYM I GOSPODARCZYM.

(Dokończenie).

H O D O W L A N O R E K (M USTELA VISEN SCHREB.).

N o r k i , jak w iększość zw ierząt futerkow ych, są zw ierzętam i d rapieżnem i. Z aliczam y je do rodziny k u n (Musłelidae), z których cały szereg przedstaw icieli daje nam cenne futra. Norki są b a r­

dzo zbliżone sy stem aty czn ie do żyjący ch w Polsce tchórzy (Mu- stela putorius L.), od których odróżniają się bardziej płaską budową czaszki, krótszem i odnóżam i, rozw ojem błon pływ nych pom iędzy palcam i ty lny ch nóg, oraz nieco dłu ższym ogonem . Z n ajb ar­

dziej z n a n y ch gatunków należy w ym ienić norkę europejską (Mu- stela lutreola L.), rzadko w E uropie w ystępująca oraz norkę am e ­ ry k a ń sk ą czyli m inka (Musłela visen Schreb.). D la hodowli zwie­

rzą t futerkow ych wchodzi w rach u b ę jedynie n o r k a a m e r y ­ k a ń s k a , a raczej k a n a d y jsk a ze względu na względną łatw ość udom ow ienia i szlach etn iejsze futerko.

N orka pochodzi z okolic Ä m ery k i Północnej o klim acie u m iar­

kow anym . Jest to zw ierzątko przypom inające, jak w spom nia­

łem przed chw ilą, in n y ch swoich bliskich krew nych łasicow atych.

D ługość jego w ynosi 45 do 60 cm, w zależności od płci i od­

m iany, z czego na dość długi, p u sz y sty ogon w ypada 15 do 20 cm.

U czeni a m e ry k ań scy , którzy szeregiem m onografij dokładnie o p ra­

cow ali rodzinę kun Ä m eryki, w yróżnili około 11 odm ian norki m ink. Różnice pom iędzy poszczególnem i odm ianam i zasadzają się n a ró żnicach w m aści i jakości futerka, a także w długości i szerokości czaszki. Stw ierdzenie tych rozm aitych odm ian miało także w ażne znaczenie dla hodowli. O kazało się, iż w zależności od odm iany rożnem byw a futerko, co jest n ajw ażniejszym względem .

T ru d n o oddać słow nie w łaściw y o d c i e ń f u t e r k a n o r k i . M ożna powiedzieć, iż m ają barw ę b ru n atn ą w n ajrozm aitszych odcieniach jednolitą z w yjątkiem m ałej biaław ej plam ki na pod­

bródku i czasem na brzu chu . G rzbiet i ogon odznaczają się za­

zw yczaj ciem niejszą barw ą. U tarło się przekonanie, że norki, po­

chodzące od odm ian południa i zachodu u m iarkow anych połaci Ä m ery k i Północnej m ają odcień jaśn ie jsz y i m niejszą osiągają

(17)

Hodowla zwierząt futerkowych. 3 0 3

ceng. Jest pew netn na podstaw ie dotychczasow ych dośw iadczeń, że n ajw y b itn iejszy w pływ n a odcień i jakość futerek m a pocho­

dzenie od danej odm iany i sposób żyw ienia, a w znacznie m niej­

szy m sto p n iu klim at.

Pod w z g l ę d e m b i o l o g i c z n y m zbliżają się norki do in­

nych przed staw icieli łasicow atych. N orka żyje naogól zupełnie sam otnie przez w iększą część roku, łącząc się w p a ry jedynie na krótki czas, podczas po ry godowej. W szybkości ruchów i zw in­

ności n iem al przew yższa n asze o dm iany łasic krajow ych w po-

R y c. 126. N o rk a (M u stc la v is e n S c h re b .) w ed łu g D e m o ld a.

szukiw aniu niem al w yłącznie m ięsożernego pożyw ienia. Pokarm norki w dzikim stanie sk ład a się z ryb, drobnych płazów , jaj ptaków, w reszcie z m n iejszy ch ptaków i ssaków . Zw ykle szeroki zasięg teren u łow ieckiego norki zaw iera w pobliżu ja k ą ś rzekę lub jeziorko. N orki lubią wodę i chętnie w niej p rzebyw ają w po­

szukiw aniu pożyw ienia. W ręcz w yjątkow o zapędza się norka do zabudow ań ludzkich dla porw ania jakiego k u rak a. P oza tern jak w iększość łasicow atych odznacza się ogrom ną odwagą, czyto rz u c a ją c się n a zdobycz, czy też w swojej obronie.

Ja k to już w spom niałem , norki ży ją param i jedynie przez krótki czas pory godowej, w ypada ona zw ykle na swobodzie w m a rc u ; m łode zaś rzu c a zależnie od klim atu przy końcu kw iet­

nia lub w początkach m aja. N a krótki czas przedtem w spokoj- nem i zaciszn em m iejscu wije gniazdo w y słan e traw ą i liśćm i.

M łode po urodzeniu są bardzo niedołężne i zupełnie bezradne, drobne, ślepe i bezw łose. W kilka dni po urodzeniu zaczyn a się szybki rozw ój: najpierw pojaw iają się w łosy pu szk u w postaci

(18)

3 0 4 Hodowla zwierząt luterkowych.

gęstego krótkiego m yszatego futerka. Później dopiero pojaw iają się w łosy ostne czyli przew odnie, tak że barw a m ały ch norek zm ienia się na czarn ą. P rzy końcu czw artego tygodnia zaczy nają korzy stać z pokarm u donoszonego im przez m atkę w postaci r y ­ bek i m ięsa drobnych ssaków i ptaków. O czy otw ierają się m a­

łym norkom bardzo późno, bo dopiero po m iesiącu, a czasem jeszcze później i w tedy n astęp uje p ierw sza w ycieczka poza gniazdo: m atka cierpliw ie w ynosi jedno po drugiem z gniazda, a po odbytym pierw szym sp acerze w nosi w ten sam sposób zpowrotem . W trzecim m iesiącu zaczy n ają już m łode tow arzy­

szy ć m atce w w ypraw ach zbójeckich w dalsze okolice. Z wro­

gów norki poza człow iekiem , który w ostatnich latach znacznie um n iejszy ł ilość norek, należy w ym ienić w iększe gatunki sów, oraz liczne p aso rzy ty p rzedew szystkiem skórne. Te ostatnie mogą tak dalece się rozm nożyć, że zw ierzę ginie z osłabienia, albo nie m ogąc staw ić żadnego oporu, ulega swoim wrogom.

N orki ze względu na swoje cenne futerko były oddawien- daw na przedm iotem połowów traperów am erykańskich, tak że z roku na rok osiągały w yższe ceny. F akt ten stał się bodźcem do częściow ego przy najm n iej udom ow ienia i zczasem w szczęcia rozległej hodowli norek najpierw w A m eryce, a od kilku lat i w E uropie. Jak w każdym dziale hodowli szlach etn y ch zw ie­

rząt futerkow ych, jed n ą z n ajw ażn iejszy ch założeń hodowli jest s p r a w a n a b y c i a m a t e r j a ł u h o d o w l a n e g o . Je st rzeczą natu raln ą, że jedyną drogą n abycia m aterjału zarodow ego będzie zakupienie zw ierząt w prost od hodow cy i to godnego w pełni za­

ufania. W praw dzie cena norek, w y k azu jący ch w swoim rodowo­

dzie kilka generacyj osw ojonych, jest znacznie w yższą, niż takich, co do których pochodzenia nie m am y pew nych danych, ale też w pierw szym w ypadku m am y przy odpow iedniem fachow em w y­

kształcen iu niem al g w arancję dojścia do pom yślnych wyników, podczas gdy w drugim , chów jest wielkiem ryzykiem . N ie m ożna też dość przestrzec początkujących hodowców od zam aw iania m aterjału niepierw szorzędnego: lepiej m niej, a dobrze, oto zasada, jaka nam od początku przyśw iecać pow inna.

D alszy m czynnikiem kap italn ym przy zakład aniu hodowli norek s ą w a r u n k i k l i m a t y c z n e . Sam o pochodzenie norek z okolic um iarkow anych, ale o k o n tyn entalny ch ostrych i długich zim ach na to w skazuje. D latego też P olska we w iększości swoich okolic m a d o s k o n a ł e w a r u n k i do założenia hodowli tych

(19)

Hodowla zwierząt futerkowych. 3 0 5

zw ierzątek. N orki są naogół o dporniejsze, a przedew szystkiem m niej nerw owe, jak np. lisy, dla których m usi się budow ać ogro­

dzenia zdała od sady b ludzkich. N orki m ogą być z pow odzeniem chow ane w okolicach o bardziej gęstem zaludnieniu. W ażnym dalszym w aru nkiem p rzy zak ład an iu ferm y n orek są m ożliw ości taniego zao p atry w an ia się w żyw ność, co odgryw a zasad n iczą rolę. Norki żyw im y przew ażnie ry b am i, m ięsem i jego odpad­

kam i. P rz y w iększej hodowli b liskość i łatw ość połączenia ze rzeźnią odgryw a decydującą rolę. N a wsi zm ieniają się te w a­

runk i o tyle, że zw ykle istnieje jak a ś hodow la kur, czy też staw ry b n y wpobliżu, co zastąp i bliskość rzeźni. Z in n y ch w arunków w ym ienićby jeszcze należało ze względów ogólniejszej n a tu ry i położenie i sam teren p rzezn aczo n y na ferm ę. Podłoże pow inno być s u c h e ; dobrze jest, jeśli m a lekki sp ad ek ku północy i jest w m iarę zacienione.

P rzy stąp ię teraz do o p i s u s a m e j f e r m y . P rzestrzeń , p rze ­ znaczona n a ferm ę, pow inna być ogrodzona, tak dla niedopuszcze­

nia n iep ro szo ny ch gości, jak i ze względów higjeny. Norki są zw ierzętam i o tyle jeszcze łatw em i do chow u, że w ym agają sto­

sunkow o niew ielkich klatek, łatw ych do ręcznego naw et p rzeno ­ szenia. P rak ty k a ustaliła cały szereg system ów klatek różnych co do kosztów sp o rządzenia i zalet. P rzedstaw ię pokrótce jeden z n aj­

pro stszy ch i w zględnie n ajtań szy ch . S kładają się one ze zw y­

kłego drzew a budulcow ego 2 X 3 cm grubości, obitego siatką z drutu 1V2 mm grubego o oczkach szerokich na 21/a cm. W y­

m iary klatek są 2'5 X 1 *25 m p rzy w ysokości 0 ’60 m. Model ten jest co do rozm iarów zupełnie w y starczający m dla zw ierzęcia, stosunkow o niedrogim i łatwo z m iejsca na m iejsce przenośny m . Klatki nie pow inny stać blisko jed n a obok drugiej ze w zględu na łatw o w y buchające zatargi pom iędzy sąsiad am i i w ynikające stąd często pow ażne u szk o dzen ia cielesne. D obrze jest klatki ustaw ić dw om a rzędam i z p rzejściem w śro d ku , okrytem daszkiem . D o ­ zorca jest wtedy zabezpieczony od niepogody, jak i zw ierzęta, które m ając część klatki niezasłoniętą m ogą w dnie słoneczne k o rzy stać ze słońca, które jest niezbędnie konieczne dla ich zdro­

wia. W części przykrytej dachem zn ajd u je się w ażna część sk ła ­ dowa klatek, o której zkolei mówić będziem y, t. j. g n i a z d o . Stanow i one sch ro n isko dla zw ierzęcia podczas snu lub niepo­

gody oraz m iejsce, w którem rodzą się i przez d łuższy czas prze­

byw ają bardzo niedołężne młode. T rudno wdawać się na tem

(20)

3 0 6 Hodowla zwierząt futerkowych.

m iejscu w szczegóły budow y tej nadzw yczaj w ażnej części skła­

dowej ogrodzeń. W ym iary jego w ynoszą 42 X 37 X 30 cm. D la s a ­ m ic składają się z m ałego przedpokoiku, z którego dopiero wejście prowadzi do w łaściw ego gniazda, w ysłanego drobnem sianem . D a­

szek pow inien m ieć odpowiednie nachylenie i otwór w entyla­

cy jn y dla zapobieżenia wilgoci w okresie zim ow ym , gdy skutkiem oddechania zw ierzęcia nagrom adza się sporo pary.

N orki w niewoli ro zm nażają się naogół łatwo, szczególniej osobniki, pochodzące z urodzonych już w niewoli. Nie m usim y

ich trzym ać p a­

ram i, jak np. lisy, w ystarcza jeden sam iec na 3—4 sam ice. Niem niej wobec wielkiej nerw ow ości, jaką te zw ierzęta obja­

w iają w czasie po­

ry godowej, n a­

leży zabezpieczyć im wtedy zupełny spokój, absolutnie nie dopuszczać lu­

dzi obcych, w resz­

cie liczyć się z tem , że często nie uda nam się połączyć p rzeznaczonych do tego sam ic z da­

nym sam cem . Zw ierzęta niektóre nie znoszą się ze sobą, tak, że należy łączy ć je z inny m i sam cam i, wzgl. sam icam i.

N orka jest zw ierzęciem bardzo odpornem w niewoli, tak, że m am y do czyn ien ia tylko z niew ielu chorobam i.

F u terko norek osiąga sw oją n ajlep szą j a k o ś ć k u ś n i e r s k ą p rzy końcu listopada i zachow uje ją do połowy m arca. P rzy zdej­

m ow aniu skórek postępujem y podobnie jak u innych zw ierząt futerkow ych, w szczególności szczurów piżm ow ych. F uterka norek są ogrom nie w h andlu p o szu k iw an e: m im o pow stania wielkiej ilości ferm w A m ery ce i zachodniej E uropie ceny nie obniżyły się. I tak m aterjał zarodow y m a cenę od 1500 do 2000 zł. za parę i wyżej w zależności od jakości zwierząt. Skórki pierw szej ja ­ kości osiągają n a giełdach św iatow ych 20 dolarów i więcej.

R yc. 127. F e rm a n o re k w D irle w a n g (B a w a rja ), je d n a z n a jw ię k sz y c h im ­ p re z teg o r o d z a ju . N a p ie rw szy m p la n ie w id ać u ło ż o n e r z ę d a m i k latki,

z ty łu d o m ek z a rz ą d u . F o t. F rey .

(21)

Hodowla zwierząt futerkowych. 3 0 7 H O D O W L A K U N (M A R TE S M ART E S L. I M A R TE S FOINA ERXL.).

Od czasu w spaniałego rozw oju lisów sreb n y ch , pierw szych zw ierząt o szlachetn em futerku, jakie udało się pom yślnie cho­

w ać i doprow adzić do rozm nożenia, niem al z roku na rok po­

w iększała się liczba zw ierząt futerkow ych, które z pow odzeniem i najczęściej zn acznym zyskiem chow ać m ożem y. Do chow anych zw ierząt futerkow ych zaliczam y od kilku lat kunę w dwóch ży­

jący ch u n a s gatunkach , k u n ę l e ś n ą i k a m i o n k ę . C enne futerko i łatw a stosunkow o hodowla ty ch zg rab n y ch i ład ny ch

R y c. 128. K u n a le śn a (M artes m a rte s L ) w ed łu g D em o ld a .

zw ierzątek stały się prędko zach ętą do ich chow u, tem bardziej, iż m am y tu do czy n ienia ze zw ierzęciem stosunkow o łatw em do nab y cia, ze w zględu n a rozpow szechnienie jej po całym obszarze P olski, jak zresztą i reszty E u ro p y środkow ej. Nie od rzeczy bę­

dzie w spom nieć, dlaczego nigdzie dotąd na w iększą skalę nie chow ano kun. Odpowiedź n a to pytanie nie jest tru d n a : próby chow u ku n b yły niejednokrotnie podejm ow ane, ale najczęściej z u jem n y m skutkiem o tyle, że nie zdołano doprow adzić do roz­

m noży ty ch zw ierząt. P rz y c z y n y należy, zdaniem m ojem , u p atry ­ wać p rzedew szystkiem w nieum iejętnem żyw ieniu i obchodzeniu się ze zw ierzętam i, spow odow anem niedostatecznem zapoznaniem

20*

(22)

3 0 8 Hodowla zwierząt futerkowych.

się z ich biologją. D latego też, pozwolę sobie pośw ięcić kilka słów opisow i sam ego zw ierzęcia i jego życia, tak jak liczne spostrze­

żenia zoologów i leśników je ustaliły.

K uny zam ieszk ują E uropę środkow ą w dwóch g a tu n k a c h : k u n y l e ś n e j (M. martes L.) i k u n y k a m i o n k i a l b o „ d o m o ­ w e j “ (M. foina Erxl.). O bie te form y odbiegają znacznie pod w zględem zew nętrzego swojego w yglądu, różnic w uzębieniu od łasic, jak też m niej silnym rozw ojem piżm ow atych gruczołów w okolicy odbytowej. K uny są zw ierzętam i nocnem i o dalekim zasięgu swoich rew irów, gdyż odbyw ają wędrówki do 5 km od swojego stałego legow iska. Z nakom icie w spinają się po drzew ach, niem niej poru szają się żwawo po rów ni, dając skoki długości kilku, a naw et więcej m etrów . Pożyw ienie składa się głównie z m ałych ssaw ców i ptaków, przyczem , jak wiadomo, drapieżna n a tu ra tych zw ierząt każe im zabijać o wiele więcej, niż w ynosi ich faktyczna potrzeba. Z in n y ch pokarm ów należy w ym ienić jaja ptasie, stanow iące ulubiony p rzy sm a k kun, które potrafią pod podbródkiem p rzenosić n a dalsze naw et odległości, a poza tern rozm aite jagody, jak borówki, m alin y i śliwki.

Je st rzeczą ciekaw ą, że pora rui nie jest dotąd należycie w y ­ św ietloną. D otąd przyjm ow ane n a podstaw ie walk pom iędzy sa m ­ cam i i zaobserw ow anej niejednokrotnie kopulacji, m iesiąc styczeń i luty. O statnio w ystąpił P r e l l (1927) z p rzepuszczeniem , p o p ar­

tem dowodami, iż cieczka u k u n n a szy c h m a m iejsce w lipću- sierpniu. Faktem jest, że zarów no w niewoli, jak na swobodzie kocą się k u n y pod koniec m arca lub z początkiem kw ietnia, r z u ­ cając 2 —5 m y sz a ty c h , ślep y ch przez pierw sze 4—5 tygodni m łodych. C iekaw em jest, że zwykle przew aża płeć m ęska (1 :4).

K uny dorastają w drugim roku życia, cieczka objaw ia się już w pierw szym .

Przechodząc d o o p i s u h o d o w l i k u n , po ruszę najpierw spraw ę zdobycia m aterjału hodowlanego. Jak zw ykle w hodowli szlach etn ych zw ierząt futerkow ych pozostają nam dwie drogi do w yboru: m aterjał dziki i pochodzący z chow anych już kun, a więc urodzony w niewoli. D ru ga droga jest znacznie w ygod­

niejsza, ale niezaw sze m am y do czy n ien ia z uczciw ym hodowcą, który odstąpi nam sztuki zdrowe, należycie odchow ane i co n aj­

w ażniejsze, zdolne do rozpłodu. P ierw szy sposób w ym aga sporej pracy, by sztuki nabyte od jakiegoś leśnika nietylko tak oswoić, by zachow yw ały się w odpowiedniej kondycji, ale co jest niem al

(23)

Hodowla zwierząt futerkowych. 3 0 9

zaw sze p rzy do ry w czy ch próbach hodowli zw ierząt futerkow ych n ajw ażniejszy m szkopułem , doprow adzić je m ożliwie prędko do rozm noży. W każd y m razie chow anym kunom trzeba zapew nić m ożliw ie id en tyczn e w arunk i pod w zględem żyw ienia z temi, jakie m ają w przyrodzie i zachow ać pew ne środki ostrożności podczas cieczki i kocenia się, kiedy naw et u bardzo osw ojonych sztuk dzika pierw otna n a tu ra najaw w ybitnie wychodzi. Mowy b yć nie m oże o zbliżaniu się do zagrodzeń osób postronnych lub in n y ch zw ierząt, osoba doglądająca m u si zachow ać daleko sięga­

jące środki ostrożności i ogran iczy ć czynn o ści swoje przy zw ie­

rzętach do m inim um .

Z obu gatunków chow anych k u n łatwiej jest chow ać k u n ę k a m i o n k ę , n i ż k u n ę l e ś n ą . W yższa cena futerka tej ostatniej jest jed nak podnietą do zajęcia się raczej hodowlą tego zw ierzę­

cia. N ajw ażn iejszą sp raw ą w chow ie k u n jest żyw ienie. Od odpowiednio złożonej racji pokarm ow ej zależy nietylko jakość futerka i zdrow otność zw ierząt, ale od tego czy nnika jak najbardziej jest uw arunkow aną zdolność do rozm n ażan ia się. W ytyczną w uło­

żeniu racji pokarm ow ej będzie n a tu ra ln y pokarm k u n y, jaki ona znajduje n a w olności w przyrodzie. D la przykładu podaję n astęp u ­ jąc y układ „potraw “ na dzień i sztu k ę: 1U gołębia, m ysz i 3 śliwki su szo n e albo 2 wróble i 5 śliw ek lub 3 m y sz y i 3 śliw ki albo Vis kg m ięsa wołowego i V* jajk a kurzego. Jak w idzim y, żyw ienie nie jest trudnem , szczególniej na wsi, gdzie m ożna postarać się 0 w szystkie te składniki pokarm ow e stosunkow o m ałym kosztem . H odow la k u n jako zw ierząt futerkow ych przedstaw ia sto su n ­ kowo w dzięczne pole, na którem szczególniej u n a s byłoby dużo 1 m oże niew ielkim kosztem , p rzy odpow iedniem zam iłow aniu do tej hodowli do zrobienia. H odow la k u n jako zw ierząt futerkow ych jest, m ożna powiedzieć, niem al jeszcze w pow ijakach, tak, że przez długi c z as będzie się jeszcze opłacało chow ać jedynie na m aterjał zarodow y. Skórki k u n nie w ykazały w ostatnich latach zniżki, naw et p odniosły się cokolwiek. I tak skórki kun kam io­

nek ostatnio osiągały ceny od 100 do 150 zł., skórki kun leśn ych od 120 do 230 zł.

H O D O W L A S Z O P Ó W -P R A C Z Y (P R O C Y O N LOTER L.).

S z o p y (ang. racoon, franc, m arm otte, niem . W aschbar) zali­

c z am y do ty ch zw ierząt futerkow ych, których hodowla jest bodaj najłatw iejszą i przedstaw ia m niej trudności dla początkującego

(24)

3 1 0 Hodowla zwierząt futerkowych.

hodow cy. Szopy należą do rodziny niedźw iedziow atych, zam ie­

szk u jących A m ery kę Północną i Południow ą. Szopy, zam ieszku­

jące różne okolice A m ery k i, w ystęp u ją w kilku gatunkach, z któ­

ry ch najw iększe zam ieszk u ją Kolum bję B ry ty jsk ą : dochodzą one do długości 125 cm, nie posiadają tak delikatnego i przyjem nego futerka, jak cenione w handlu szopy ze stanów Illinois, M innesota i W isconsin. Szopy, z tych okolic pochodzące, m ają futerko barw y niebieskaw o-popielatej. W ogóle barw a szara z rozm aitem i odcie­

niam i jest ch arak te ry sty c z n ą dla w iększości szopów ; zw ykle przed­

nie nogi, boki p y sk a i podbródek są żółtawo-biaław e. Im ciem ­ niejsze są futerka, tem w iększą o siągają cenę. Pokrój szopa jest dosyć dziw ny, gdyż przedstaw ia coś pom iędzy niedźw iedziem , kotem a m ałpą ze w zględu na w yjątkow ą jego zręczność w w spi­

n an iu się na drzew a.

S p o s ó b ż y c i a we wielu szczegółach zbliża się do innych niedźw iedziow atych: nie gardzi pokarm em ro ślin n y m , co nie p rzeszkadza m u, ku zm artw ieniu rolników i hodowców, często w nadzw yczaj o strożny i przebiegły sposób odwiedzać kurniki, gdzie w yrządza spore szkody. O prócz drzew , n a których spędza część swojego życia, um iłow anym żyw iołem szopów jest woda, w której nietylko przebyw a nadzw yczaj chętnie, lecz z zapałem płócze każdy niem al kęs swojego pożyw ienia, skąd też poszła p opu larn a -nazwa tego zw ierzęcia.

C iekaw ym jest s p o s ó b ł o w i e n i a tego zw ierzęcia, które, jak już w spom niałem , odznacza się wielką ostrożnością. T ra p erz y a m e ry k ań sc y , używ ają do tego specjaln ie ułożonych sfor psów (coon-dogs), które w ytropiw szy szopa, w pędzają go na drzewo.

W tedy jeden z m yśliw ych w yłazi na drzew o i stara się z najw yż­

szej gałęzi strącić na zientię zw ierzę, które wpada pom iędzy cze­

kające tylko na to psy. W tedy inni m yśliw i odpędzają sforę i przy pom ocy odpowiedniej pałki je zabijają.

Jak to ju ż w spom niałem , szop-pracz należy do najbardziej n ad ający ch się do hodowli zw ierząt futerkow ych. N iem al każdy m oże tej hodowli się pośw ięcić, tem bardziej, że zw ierzę to przy wielkiej łatw ości obłaskaw ienia i w rodzonym sprycie łatwo staje się niem al zw ierzęciem pokojowem, a chów jego, jak zgodnie tw ierdzą hodowcy, daje wiele przy jem n o ści każdem u m iłośnikow i zw ierząt.

Co się dotyczy hodowli szopów na w iększą skalę we ferm ach, to m ożna ją niem al w szędzie założyć. W arunkiem niezbędnym

(25)

Hodowla zwierząt futerkowych. 3 1 1

jest su ch e podłoże, n a którem m a stan ąć ferm a oraz drzew a, ze w zględu n a biologiczne skłonności tego zw ierzęcia. Zagrodzenia pow inny, jak w yk azały to dośw iadczenia hodowców am erykań skich , m ieć n a stę p u jąc e ro zm iary 3‘60 X 7 0 0 m p rzy w ysokości 2 m.

P rz y d u ży ch opadach śn ieżn y ch należy budow ać w yższe za­

grodzenia, które p rzy k ry w am y zgóry siatką. D obrze jest, jeśli w każdem zagrodzeniu istnieje drzew o, które służy zw ierzęciu do w spinania się i na niem też u m ieszczam y gniazdo, które m a w z a ry sie podobną budow ę, jak to p rzy hodowli in n y ch zw ierząt futerkow ych op isałem , tylko oczyw iście odpow iednie w iększe ro zm iary . W obec wielkiego sp ry tu i ciekaw ości, jak ą szopy się odznaczają, nie należy im daw ać żadnej spo sobności czynienia jakichkolw iek po szukiw ań w sam ej budowie gniazda lub zagro- dzeń. M uszą one być tak zbudow ane, by o stre p a z u ry m ieszk ań ­ ców nie m ogły ich uszkodzić.

Ż y w i e n i e szopów nie jest trud n em . S kłada się ono z m ięsa oraz drobnych ssaków i ptaków, dalej z jarz y n surow ych lub go­

tow anych. N iektóre jedzą n a surow o jak np. k u k u ry d zę w jesieni, inne podajem y w stanie gotow anym , w reszcie m leko. Jednem sło ­ wem m ożna żyw ić szopy w łaściw ie w szystkiem , pod w arunkiem , że dodajem y zaw sze m n iejszą lub w iększą ilość białka zw ierzę­

cego do k a rm y podstaw ow ej.

W zim ie zapada szop i w n i e w o l i w s e n z i m o w y , o sa ­ dziw szy w jesieni odpow iedni z a p a s tłu szczu. B ezpośrednio po zakończeniu sn u zim ow ego n a stę p u je w początkach lutego ruja.

C iąża trw a 63 dni i w kw ietniu rzu c a sam ica jedno do sześciu m łodych, które z troskliw ością w ychow uje. H odow ca pow inien w tedy p rzy jść jej z pom ocą przez podanie intensyw niejszego żyw ienia.

S zopy odznaczają się poza w sp om n ianem i ju ż zaletam i d u ż ą o d p o r n o ś c i ą n a c h o r o b y i d ł u g o w i e c z n o ś c i ą , gdyż łatwo osiągają 20 i więcej lat. P o ligam iczn ość jest też z punktu wi­

dzenia hodow lanego też dużą zaletą, która daje m ożność stoso­

w ania trójkow ego s y s te m u : 1 sam iec na dwie sam ice. Chów szopów rozw inął się o g rom n ie: w r. 1926 w artość szopów cho­

w an y ch w A m e ry c e w ynosiła 16.500 $ (689 sztuk), cy try te od tego cz asu zn aczn ie się podniosły, m im o że w N iem czech i in n y ch k ra ja c h -Europy istnieją ju ż tu i ówdzie ferm y. Je st rzeczą cie­

kaw ą, że szo py po w ojnie zn aczn ie poszły w górę: sk ó rk a w arta brzed w ojną 7 RM, jest ceniona 40 RM, p rzy doborow ym m a-

Cytaty

Powiązane dokumenty

pel wody spadającej na podłoże nacieki w znoszące się do góry, znane pod nazwą stalagmitów. Kształt stalaktytów zależy od kształtu szczelin, z których ścieka

rzonych, nie udaw ały się — stał się początkiem na coraz to w iększą skalę z obu stron organizowanej wojny chem icznej przy pomocy środków trujących,

runku na dwie części, lecz prawdopodobnie proces ten trzeba r a ­ czej objaśnić inaczej (ryc. Początki ścianek poprzecznych błony komórkowej przy podziale

micznych... Którym metodom przypisać należy w yższą wartość, jeśli chodzi o obliczenie ogólnego wieku ziem i, nad tern zastanow im y się później. W każdym

Również wszelkie spichlerze lub komórki, które służą do przechowyw ania owoców, zboża, nawiedzane nieraz przez szkodliwe owady, kryjące się w takich kry

u stentora, jeszcze przed podziałem uw idaczniają się zaw iązki now ych p rzy ­ szłych organelli, przedew szytkiem peristom u, w ystępującego przed podziałem tem

U tych ludzi często zjawiał się po kilku latach pracy zespół objawów, ujmowany jako odrębna jednostka chorobowa, nosząca na­. zwę wczesnego inwalidztwa

skuje się jeszcze jako cenny produkt dwutlenek siarki, materjał wyjściowy dla produkcji kwasu siarkowego, którego fabrykacja jest zawsze złączona z prażelnią