i n o
CENA
30GR.
'TY G O D N IA ILUSTROW ANY
yROK VI. WARSZAWA, 21 LUTY, 1937. Nr. 8(199)
S. M. K u c z y ń s k i
C z a s i m ie js c e ocigraniczenia się U k ra iń c ó w ocł ^M oskwiczów
(Dokończenie) Po h'2ecm; nie tylko kniaziowie-dynaści (bardzo tu
zresztą silnie rozrodzeni, jak w innych ziemiach bo- jarstwo) byli związani z resztą ziem Czernihowsko-
Siewierskich. Badania uczonych rosyjskich i ukraiń
skich (Bahalij, Holubowskij, L jubaw skij) stwierdzi
ły, iż przed najazdam i stepowców ludność z lewego brzegu Desny i z nad Sejmu uciekała na północo- wschód — właśnie na ziemie w iatyckie. Plemiona te zatem w w. X III zmieszały się rasowo. Nie stw ier
dzono natomiast, by na ziemie wierchowskie (do w. XVI-go) napływ ały ludy od strony białoruskiej czy m oskiewskiej.
Po C2iea?de; i bez ruchów ludności — Siewierzanie nusieli ongiś być bliscy Radymiczom i Wiatyczom , niewątpliwie, w raz z nimi przesunęli się z zacho- u. Nie tylko bowiem nazwy C2er%żńÓMJ (bezpośrednio ub w odmianie) i Sżoadcra (ja k i Polanie) znajdu-
emy na zachodzie, w Polsce i poza Polską, ale ude- zyć nas musi, że nazw y te w ystępują ?rp/ąc2me %o ncńód od Czernihowa i Siew ierza nad Desną. Rzecz )rosta, że o ile chodziłoby tu o jedną nazwę, to po- iobny argument — nie byłby argumentem. Jednakże o do nazw np. w iatyckich i radymickich, to nadmie- óaliśmy, że pow tarzają się one z mazowieckimi, gru- )owo, po kilkadziesiąt, czego już nie możemy uznać a podobieństwo przypadkowe. Również nie jest chy- ia przypadkiem występowanie nazw Czernihowa Siewierza w yłącznie na zachód od Zadnieprza.
więc, oprócz Czernihowa nad Desną znam y: C2er- fac/nhc pod żytomierzem, C2crmcAmro wieś r pow. Kościerskim (wsp. w X III w .),
/ieś w pow. zbaraskim, wieś w pow.
krakowskim, m-ko pod Krakowem i wieś w pow. żywieckim, wieś w pow. mie
chowskim, warszawski etc., oraz obok Siewierszczyzny nad Desną znajdujem y wieś Siń-
w pow. włocławskim, Smaaer2 (dawne księ
stwo) na płn. zach. od Krakowa i górę S/eimersA;
w pow. będzińskim, Si<?%'ferMS2A^ w pow. tureckim, SiewmrMgu w pow. kowelskim etc., nie licząc po
dobnych nazw poza Polską. Poza tym prace arche
ologiczne SamoŹr/rosoma stwierdziły pod samą W ar
szawą 2 starożytne cmentarze, w których mogiłach znaleziono ?*2ec2p 2Mpe/m<? podobne do h/cA<, .yinAdo 2inz;/doroa?2o w /mrńmmc/; nad Scyhncw i Desną
W ykopaliska te pozwalają snuć wnioski, że przod
kowie Siewierzan i Mazurów nie byli sobie obcy, a że W iatyczanie również bliscy byli Mazowszu, w ynika
łoby z tego, że Siewierzanie i W iatyczanie mogli być sobie bliżsi, niż to dotychczas przyjmowaliśmy.
Obecna linia etnograficzna rosyjsko-ukraińska biegnie znacznie bardziej na południo-zachód, niż w w. X IV i X V , ale sprawy sprzed 500 lat przebie
gu jej nie mogą przesądzać. Analogie chociażby z dziejów Polski są aż nazbyt pouczające w tej mie
rze. Przecież sądząc tylko ze składu etnograficznego dzisiejszego śląska (środkowego i dolnego) trudno byłoby udowodnić, iż ongiś była to ziemia polska, ojcowizna syna Bolesławowego, W ładysława, że W rocław był miastem polskim, a pod Lignicą polski książę swym ciałem legł na drodze nawały tatarskiej.
Również, gdybyśm y odmawiali łączności mieszkań-
-) „Siew ierjanskije K urgany". P race 3-go Zjazdu archeologów. Kijów 1878. t. I. str. 219 — 20.
BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI Nr. 8 (199)
com ziem w iatyckich z ludnością U krainy - Rusi ze względu na ich dłuższy opór wobec W. K siążąt Ki
jowskich, późniejsze przyjęcie chrześcijaństw a i re
cydywy buntownicze i pogańskie, to jakże zupełnie podobne są losy początkowe Mazowsza, które rów nież b u n tu je się przeciw władzy centralnej królów polskich, najdłużej trw a w pogaństw ie, a przecież, mimo ostatecznego wcielenia do Polski dopiero w w.
XVI-m, nigdy polskości nie odmawiało i dziś jest ośrodkiem P ań stw a Polskiego. Należy wszak pam ię
tać, że w łaśnie ziemie w iatyckie oderwane od pań
stw a Jagiellonów w końcu wieku XV-go, nigdy już ani pod władztwo Litwy, ani Polski, ani U krainy ko
zackiej nie wróciły, Moskwicze zaś, a później R osja
nie napewno nie sta ra li się o utrzym anie w nich du
cha kijow skich trad y cy j zachodnich. Rzecz charak
terystyczna, że gdy w r. 1869 zm arł w Rosji ostatni potomek w prostej linii panującego ongiś rodu Ru
rykowiczów wierchowskich, książę Włodzimierz F ie dorowicz Odojewski, .spadkuó?lerca prnto dz/ao.sfz/C2- zzz/c/t JnrosdMca M ądrego, przeszło to niem al bez echa.
Polityka rosyjska sprzym ierzona z nauką sta ra ła się kierow ać uwagę ,,M ałorosów" na zachód, aby za
o strzając i w yolbrzym iając spory z Polakam i z cza
sem zapomnieli, iż U kraina leżała i n a /ezcz/za brze
gu Dnieprowym . A już bardzo nie po m yśli ro sy j
skiej mogły być wspom nienia, że ziemie Czernihow- sko-Siew ierskie sięgały ongiś rzeki Moskwy, a dłu
gie wieki U gra i Oka były granicą U krainy, że w re
szcie dzisiejsza północno-wschodnia linia graniczna U krainy je st podeptaniem wielowiekowej rzeczywi
stości historycznej.
To w szystko upow ażnia nas do zaliczenia W iaty- czan do szeregu tych plemion, które zbyt blisko zw ią
zane były z plemionami oficjalnie uznanym i za pro
toplastów ukraińskiego narodu, aby przy końcu XV w. wyeliminować potomków w iatyckich z grupy
ukraińskiej. Zwłaszcza, że k rw ią w łasną zadokum en
towali chęć pozostania z innym i R usinam i przy L it
wie —- i że właśnie, moim zdaniem, na z. w iatyckiej ze /rsz^sfzcnc/t ?aterc/ma,'sAdc%, do/rcmcd szg zzzozzzeaf ś?rdudome<yo od^rnazńaeażn szg UTrrużzźcóze od AfosA:aa-
C2ÓZP.
I ze względu na to, że cały szereg prac w spom ina o w ałkach kniaziów wierchowskich (K arpow a, Lubawskiego, Małeckiego, Kruszewskiego, Ko- lankowskiego i m oja wyżej cytow ana) w p a ru słowach tylko zarysuję je tu ta j. A tak moskiew
ski na pogranicza Litw y i
,na sprzym ierzo
nych z nią kniaziów w ierchow skich rozpoczął się około r. 1470, gdyż już na przełom ie 1470 71 r.
skarżył się w Ordzie poseł litew ski, K irij Krzywy, iż wielki kniaź moskiewski spraw ia „mnogi ucisk mej ziemi", a w krótce potem atakow ali Moskwicze Lubuck i brali jeńców. Od tych lat do r. 1500 Mo
skwa, z małymi przerw am i, atakow ała pogranicza li
tew skie, a przede w szystkim obchodzące nas księ
stw a W ierchowskie. P ogranicza bronili nam iestnicy w. książęcy, t. zn. nam iestnik b rjań sk i i mceńsko- lubucki, który czasem przychodził z pomocą nam.
smoleński
—a głównie sprzym ierzeńcy litewscy, kniaziow ie wierchowscy. Ich bohaterskie zm agania się z przew agą m oskiew ską i zdradą wśród własnych naw et rodzin mogłyby sam e wypełnić książkę. Bili się za Litwę, a właściwie za sw ą niepodległość pod li
tew skim protektoratem , ja k mogli. N ajeżdżano ich, palono, poryw ano im rodziny i poddanych, więc orga-
nizowali k o n tr-atak i, uderzali z tow arzyszeniem
„trą b i chorągwi?.' na M oskiewskie pułki, dopóki sił im nie zbrakło. D arem nie wołali o pomoc ze strony Litwy. L itw a przedkładała papierow e protesty w Mo
skwie, a tym czasem w ierni jej sprzym ierzeńcy ginę
li. Toteż dziwić się należy, że w ytrw ali, jedni do roku 1494, drudzy do 1500, inni aż do śm ierci. Przecież mieli oni umowy, w których w yraźnie było stw ier
dzone, iż gdyby L itw a nie opiekowała się nim i i nie broniła ich od napaści, to m ają praw o wypowiedzieć je j wierność i służbę. Dlaczego zatem nie w ypow ia
dali, dopóki tylko mogli ? Dlaczego niektórzy z nich naw et siedząc w więzieniu m oskwiewskim , dowodnie o słabości Litw y przekonani, jed n ak m ając do wy
boru służbę m oskiewską czy litew ską — pow rót na Litwę w ybierali (ja k kn. P io tr Fedorowicz Mezecki)
luk naw et po zagrabieniu ich ojcowizny przez Mo
skwę — na skrom nym zaopatrzeniu woleli zostać na Litwie, niż jechać do Moskwy (ja k niektórzy Masal-
i Mezeccy) ? Możnaby co p raw d a sadzić, iż pod scy
rządam i litew skim i działo się im lepiej, niż pod ty ra n ią moskiewską, ale m usim y zrezygnow ać z tego argum entu, ponieważ w tych samych rodzinach jedni szli za Moskwą, inni za L itw ą i że zanferzn/an korzyść widoczna była pod panow aniem M oskw y: opieka
przed nieprzyjacielem i liczne włości zagrabione od kuzynów i sąsiadów litewskich.
O ile zresztą o w spom niane korzyści mogli być po
sądzani książęta, to już bojarzy i mieszczanie, k tó rzy kniaziom swym czy pod p ro tek to ratem Litw y, czy też Moskwy musieli jednako podlegać, interesu w obronie słabszej Litw y przed silniejszą Moskwą mieć nie mogli. A jed n ak źródła, obok licznych imion książęcych, przekazują nam nazw iska bojarów , ja k Szepel, B achta, Pawłów, Iw anow i inni — zajadle broniących się zaborowi m oskiewskiem u, a także te same źródła w skazują na czynne, w obronie, stano
wisko mieszczan i m niejszych bojarów lubuckich i mceńskich, którzy sami m ordow ali nieprzychylnych Litw ie kniaziów, ta k iż w. książę m oskiew ski w ysy
łał k arn e ekspedycje dla ich u k aran ia i spalenia gro
dów „2u żc/2. mepra%>crM"s).
Dlaczego więc, zapytujem y, nie tylko kniaziowie, ale bojarzy i m ieszczanie w ierchow scy m ając powo
dy, rację i praw o — tak długo bronili się przed Mo
skwą, nie odchodząc od Litw y, a gdy odeszli — to tylko ulegając przemocy m oskiew skiej? P rzesłany przez jednego z najdzielniejszych obrońców C zem i- howsko - Siew ierskich list z tłum aczeniam i do w. księcia A leksandra być może w yjaśni nam nieco
tę spraw ę. L ist ten '') zaw iera ustępy tchnące w p ro st sentym entem oraz wielką powagą, św iadczącą ile do
brej woli było w kniaziach i ja k głęboko czuli się związani sw ą przysięgą skoro naw et w w arunkach, w których mogliby czuć się zupełnie spokojnie — pragnęli postępow anie swe w yjaśnić. Czyż bowiem pisałby w spesób poniższy zuchwały buntow nik, lekce
ważący p rz y się g i: ..Tfospodżaa ospoduzpa, zeze/. /rzzża- 2za A/eA-.sazafra, /zfmc.sJawza z z'a.s'Aawz?/, ż zaz/c/z /raze.ź Seazea Fzedozaicżc.r, /zo.sązodżazc, C2c/oza ó.zef. ,/u2 fo/r ćc, /tospodzztże, .sJaźy/ ;/c.?azz o fez/. fzeojcaza /mspodutr/a staojezna, zażc/ż^oaza A* o aa/a K%2Żarz?'a, z ózp ./e.szaz
a ofeu fzao/a/za. ńospodnz-ńr zao/e/m, a /raesfaw a cże-
p Pohioje Sobranje Pusskich Letopisiej, t. VIII, 178 oraz t. IV, 161, t. VI, 198, pod rokiem 1474 i 1492.
P Akta Zapadnoj Rossii t. I. Nr 106; Sbornik Imp. Obszcz.
t. 35 Nr 19.
Nr. 8 (199) BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI 87
/oG'G?x/2, 77 G / om , c2:/o ó y /o 27/CG /26O/677222, ospodarjM 72G8^67727X, ^G o/c^2G7X 72GS222 8/O/G/2 2 Ó 020722/2 o/ 7682G-
/fo/2.0"... P ra w d z iw y szacunek b ije z sam ego w stępu iistu, szacunek połączony ja k b y ze sm utkiem . O kre
śla rów nież, co było n a jis to tn ie js z ą p o d staw ą stosun
ków m iędzy K azim ierzem a jego len n ik iem : „2G 0/022- 727.2 HGS2M 8^o/G/2 2 óoroG /// ot 7C82G/ro/2o". W aru n k u te go L itw a nie d o trz y m a ła : „2720, /mspocttwe, 82626c/o772o /o&26, C2t0 o/c^2'GG 7720/G 0/8/G/G, 2 0/1266 /260/. /2O8/7O- 2/22226, kospodor .72GS2, 2o o/c.222222 7720.722 7226 .sJo/G/ 2 7226
ÓO7'OG2/, 22 2727220, /2O8pO(//7226, p7'O/226 0tC27/722/ ?72O/6/e, /2O7^odo2o 2 200/08/26/ 7220 227227/8/2Z". Tern sam em kniaź
Sem en był jeszcze za K azim ierza Jagiellończyka od w szelkich zobow iązań wobec L itw y wolny. T ra d y c ja
jed n ak czy niechęć do M oskwy sp raw iły , że Semen 1 jego b r a t D y m itr (W o ro ty ń scy ) długie la ta toczyli rozpaczliw ą, z a ja d łą w alkę z M oskwą, n im w reszcie pierw szy D y m itr, po n im Sem en, n a stro n ę m oskiew
ską przeszli. P rz y te m k n iaź Sem en, pozbaw iony n a w et dzielnicy przez b ra ta , usiłow ał w y trw a ć przy Litw ie, sam prosił oto w. k sięcia A lek san d ra, ale dla nieznanych powodów dobre chęci jego odrzucono:
„ / /c /o/?26 .7687722, /2O8pOC/27226, /7O87//G/ Ó2/2 626/0772 Z)0- /G2'277O 8260/6/20, /?7.'G72G KG2'pO76262;G, 6^/007/ /760/G 7722- /os/', 08/702/7^'" 72G82, /2OŻG/O27?G/ 772267226 /7 O / 0272222, 20 (/o-
?2O72C2:22727e 2 20 A'668/?2o/e 026Z070072/0... (opuszczone
„p2'7/G2G/"), troA: 0/266 /76O/ 772267726 ŹG/026G/, /2O7'O(/G Ó.7/
j'682, /2O8pOrt27226, 7727226 00 7727/872/, /77O/712' 7720./6./ 0/6^2- 727/, 626772 Ó7/6/2 77226/ /o/)26, O8pO(/G7'22 87220/677222 8/22Ź7//)2.' 7 /760/G 7722/o.S't, ń 08/7O(/27226, 77226772G 7226 ŹG/020G/, /2O7'O-
c/G 2726 (/Gt, 2 20 c/o/rO726.2G72/6 7226 /77'7/?22G\ G 2:G 0/62:27722, 2;G 7720/ 72 722 6 s/o/G/". P o stęp o w an ie w. księcia nie da
się niczym u sp raw ied liw ić. N a w e t gdyby b o h a te r
skiemu obrońcy Poocza ju ż n ie ufał, ze w zględu na zmianę o rie n ta c ji u jeg o b ra ta , D y m itra , to dla pod
kreślenia chociażby daw nych zasług k n iazia Seme
na, należało dać m u ja k i gródek w głębi w. księstw a.
Postępow anie w. ks. litew skiego wobec kniaziów w ierchow skich m usiało być zn an e nie tylko im sa mym, toteż gorycz, ja k a k ry je się w słow ach W oro- tyńskiego, odczuw ać m u siał nie on jeden. „A óo/G7' 772O2C/2, /2O8/JOC/27226, 72 2 6 ŹoZoTOO/, 7226 62///, /roA: 0/266 /760/ 722X827/6/2 /2O/G7' 2U/070G/, 62///. /72.O, /2O8pO2/27226,
77.26 /0. 207/8/72/jG/, /260/kx 772//O8P, O8/2O2/.G7'/" Poselstw o kniazia Sem ena p rz y ję to byle ja k ,,bez czci" — gdy więc to zawiodło, w ypędzony siłą fak tó w kniaź Se
men przeszedł n a stro n ę m oskiew ską. Ale w liście je go nie w yczuw am y try u m fu . P rzeciw nie — brzm i w i
nim żal. S tw ierdzenie, że przeciw um ow ie ,,w y stą pił" w łaśnie w. książę lite w s k i! „/220 /zospodwm, o/ca /76O/6/2O, /2O8/2OćZaX'/G 7222826/20, /f7'68/22O/6 62C/O2OG72/6
2 Z200/6 8 772267226 x/o/O72',' 2G72 26, /2O8/7O2/27226, 20 /28/7X g/o?/ 70 2/O/2O72C2G/72O772 o/CG /76O/6/2O, O8/9OX/G7'/U 7222826- /20; G po 72G826772 22/20oZxe /c/o ÓG2/26Z ć/r' 2GZ/ 2626/2/TO/6 /2722G2SZ2OO L2/O268A*O/6 7208^7/6/2 72O772268t 722/C070, 2720 2772 p;"7/722GZ2 /2722G22G Sb7726720 F262/O7'O2O262G 70 ZG/2O2OO2 22 O A*072622272/6 2 20 8200/6 2a/O2OG72/e; 22 7226 '277222/ 222/o- 20GZ' G 7226 p7'7/77222/ 20 2/o/2O7262G77/6, 2720 80 /2722G22G S6- 772672G F262/O7'O7O262G 626/070072/6 /r7'68/72O/6 2/0/020 G /6- 7?22X 700/0". K niaź Sem en w ysuw a zatem d ru g i a rg u m ent prócz pierw szego o n ieb ro n ien iu ziemi je g o : nieprzyjęcie go w um owę, w p rzy m ierze zgodnie z um ową p o p rzed n ią i zgodnie ze sw ym i sta ra n ia m i.
Toteż słusznie, acz z goryczą, w y su w a W orotyński wniosek, ja k i przed nim w ysnuli ju ż inni w ierchow - scy k n iazio w ie: ,,f72O, /xo8poc/2722c, oZcG Z200/6/20, /20- 8pO2/.G.-/G 7 O Ze/2/2 0/2 O /207-0/22 2 /Y2OO/6, 7026/2/20/20 /2722G}22G
L2Z0208/20/20 /r7'26S/72O/e 62e/O2OG72/6 8 772267226, 80 /2722G22G S6772672G ^266/0007026^0 2/0/020".
K ażdy nieuprzedzony czytelnik tego listu m usi wy
snuć łatw o d ające się zauw ażyć sp o strzeżen ia: że list je s t pisany z żalem, n a co w sk azu ją w ielokrotne tłu m aczenia o d stęp stw a i powodów je g o ; że pisany list je s t z szacunkiem — w y starczy zauw ażyć ty tu la tu rę i sposób, w ja k i piszący w y raża się o królu — nie
boszczyku i w. ks. A leksandrze; że wciąż czuje się uczuciowo z L itw ą zw iązany — w szak stale m ó w i:
,,o/CG /2OO/O/2O, /2O8PO2/227/G 72GS26/?o" „/2OSpOc/a7'/G 7720- /0/20" „/208p02/u7*/2x 8200/677222"; w księcia A leksandra
ty tu łu je też ńospoc/oT^Tr, chociaż przecie je s t już dawno po stro n ie m o sk ie w sk ie j; że w reszcie — niech
by się okoliczności złożyło, a w. książę litew ski ,,otczynę obm yślił" i od w rogów b ro n ił — to nie w ia
domo czy kniaź Sem en (a pewno i więcej m yślało podobnie) um ow y ponow nie z L itw ą nie zaw rze!
M usiał tre ść tego listu podobnie rozum ieć i poseł m oskiew ski, D y m itr Z agriażski, skoro go nie dozwo
lił doręczyć w. księciu litew skiem u. Z byt wiele wy- czytyw ał, w idać w nim sentym entu dla przeszłości — i możliwości odm iany, by mógł zaryzykow ać dać pi
smo k n iazia Sem enowe rad zie w ielkoksiążęcej. W y
pow iedział więc służby Sem ena sam — w im ieniu w.
ks. Moskwy.
Otóż list ten, zdaniem naszym , obok innych źródeł i rzeczy — je s t św iadectw em w yczucia swej odręb
ności k u ltu ra ln e j i narodow ościow ej m ieszkańców Poocza od M oskwinów. N ie należy zbytnio tylko zw racać uw agi n a sam ą tre ść — niew ątpliw ie p isa n a była z m yślą, iż czytać ją będą i osoby M oskwie przychylne. Duch zaś listu w y raźn ie św iadczy, iż a u to r czuje się obco w środow isku m oskiew skim i — że w łaśnie 72226/866222 n a jb a rd z ie j n a półn. wschód
w ysuniętym , w /r/Ó7'2/772 oóco 7oo/)60 772 O8A;262O8A;oh62 6222/2 826 /22/77//C2/, Z77/Z7/ /f82ę8/20G. 2O267G'/2O7O8/226, a 620- 86772 — koniec XV w ieku.
O ile bowiem linia podziału na F228222Ó20 i L00/2Ó20, biegnąca n a 200/202/226, ju ż w czasach R usi K ijow skiej m ogła być w poczuciu narodow ym w ym ienio
nych narodów rzeczą dokonaną i nie podlegającą w ątpliw ości, o ty le rozróżnienie J/728272Ó20 - /7/c2'G272- 0Ó20 i 7G28/226/2 - M 08^7626^076 siłą fak tó w m usiało się dokonać później. Za czasów W łodzim ierza W ielkiego czy Ja ro sła w a M ądrego, gdy nie było jeszcze p a ń stw a m oskiew skiego, było to rozróżnienie przedw cze
sne. Gdy je d n a k kolonizacja ru sk a, łącznie z fiń sk i
m i elem entam i stw orzyła szereg now ych księstw n a te ry to ria c h , na k tó ry ch z czasem w yrosło państw o m oskiew skie, którego skład etniczny i dzieje m iały niew iele wspólnego z R usią — U k ra in ą i w sp an ia
łym i tra d y c ja m i Kijowszczyzny, a gdy, mimo to, kniaziow ie i jednych, i drugich ziem nazyw ani byli w tych czasach „ ru sk im i", gdy w szyscy oni niem al byli jed n ej w iary , a w. kn. m oskiew ski tytułow ał się
„hosudarem w szystkiej R usi" — wówczas m usiał p rzy jść m om ent stw ie rd z e n ia : czy rzeczyw iście Mo
skw a m a praw o m o raln e do sk u p ian ia i re p re z e n to w an ia „w szystkiej R usi", czy też je s t to jedynie
u z u rp a c ją i pozorem dla podbojów n a zachodzie?
Czy m ieszkańcy t.zw . R usi zaleskiej i Rusi w łaści
w ej, litew skiej, czuja się jak o jeden naród, czy też R usini litew scy, spadkobiercy p ań stw a Jarosław ow e- go, p rzep ro w ad zą m iędzy sobą a M oskwiczami linię podziału /72)/72OC72O-7e8e/?O2/222G? '
88 BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI Nr. 8 (199)
Moment ów przyszedł — i ustami Mezeckich, z więzień moskiewskich opowiadających się za Lit
wą, czynami Worotyńskich, broniących się rozpaczli
wie przed zaborczością moskiewską, a później pod przymusem biegu wydarzeń, z żalem, przecho
dzących pod władzę Moskwy, krwią mieszkańców wierchowskich: Szepelów, Bachtów, Wołkońskich, I- wanowów, Pawłowów i tych innych o nieznanym na
zwisku, pogorzełiskami grodów — dał odpowiedź: po
tomkowie Rusinów kijowskich poczuli się wyraźnie czymś odrębnym od „ruskich" Moskwiczów — /tmrt
? Des?:y, Lh/?'?/ ż O/r? sńł/u / ż-
% ż ą 2/ro7acę DA;7'oń7 7/ ? AfosAżM'?//
Ta chwiła wyczucia swej odrębności w stosunku do plemion i na irsc/mcDfe, ten proces duchowy tak niezbicie łączący się z nazwą ruskich pań
stwa jagiellońskiego, był wynikiem głębokich, od
wiecznych związków narodu ukraińskiego z rodziną ludów zachodnich Europy. Wpłynęły nań nie tylko lata świetności kijowskiej i związki małżeńskie Ja
rosława
ijego dynastii z dynastiami szwedzka, bi- 1, t/ - Z zantyjską, polską, norweską i francuską, lecz i po
krewieństwa ogólniejsze. Bo chociaż słusznie np. pod
kreślił prof. Korduba, że dzięki częstym małżeń
stwom między Piasto wieżami i Rurykowiczami ^')
„nawet nowoczesna analiza chemiczna nie potrafi
łaby odróżnić krwi Piastowiczów od krwi Rurykowi
czów", wszakże proces spokrewnienia panujących nie wyczerpywał powszechności tych związków z za
chodem. Zdaje się bowiem nie ulegać wątpliwości, że istniał taki okres, w którym plemiona np. przyszłych Polaków i Rusinów nie czuły się obcymi i że kilka z pośród tych pobratymczych plemion udało się w kierunku wschodnim (lub zachodnim, bo jest to sporne) od swych dotychczasowych siedzib, rozpoczy
nając nowe życie, a z czasem warunki dziejowe po
głębiły nieznaczne ongiś różnice, występujące w pierwszym okresie i zatarły podobieństwa. Świadczą o tym nie tylko jednakie kurhany odnalezione na Ma
zowszu i Zadnieprzu, nie tylko jednakie nazwy miej
scowości nad Wisłą, jak nad Desną i Oką, nie tylko język w w. X — XIV wykazujący szczególnie bliskie pobratymstwo polsko - ruskie, ale i inne nazwy i tra
dycje. Nie może być wszak przypadkiem, że plemię osiadłe pod Gnieznem — w sercu przyszłej Polski — PcW??że, mieli odpowiednik imienny w Pońt7toc/t, ple
mieniu osiadłym pod Kijowem — sercu przyszłej Rusi i że podobne imiona od „pola" spotykamy
/ęc27?że 2K<r/;o<Dfe — (w Bułgarii, na Morawach etc.). Nie jest przypadkiem, że najstarsze kroniki
ruskie zwą Wiatyczan i Radymiczan przybyłymi od Lachów, gdyż o ich przyjściu z nad Wisły zgodnie mówią uczeni nowsi polscy i ukraińscy (Bujak, Cze- kanowski, Doroszenko), a być może dotyczy to i Sie- wierzan i innych. Nie jest wreszcie przypadkiem, źe nfaćme no .tfcwńtc/? szczególnie blisko związanych z zachodem, dokonał się proces uświado
mienia sobie podziału na wschód i zachód ówczesne
go świata ruskiego.
Aczkolwiek nie możemy przesądzać czy podział Słowian na wschodzie nie dokonałby się i w innych warunkach, należy zwrócić uwagę, iż wielką pomocą w utrzymaniu poczucia odrębności plemiennej i kul
turalnej Rusinów - Ukraińców od Moskwiczów były związki kulturalne z zachodem (np. (spo- krewnianie sie Piastów z rodzinami czernihowsko- t- siewierskimi — w r. 1124 Wszewołod Dawidowicz
Murowski syn ks. Czernihowskiego ożenił się z cór
ką Bolesława Krzywoustego, a w r. 1207 Konrad I mazowiecki ożenił się Agatą córką światosława Igo- rewicza ks. nowogródzko-siewierskiego— i Gedymino- wiczów) i częsta obecność rodzin, zakonników i ry
cerzy polskich na Zadnieprzu; po przynależ
ność Rusi do monarchii jagiellońskiej, przez co ży
cie tej Rusi — o ile chodzi o Zadnieprze — upływa
ło przeszło półtora wieku pod wpływami państwa o kulturze łacińskiej. Również trzeba zauważyć, że podbój litewski, acz sięgał dalej na wschód, zatrzy
mał się na Rusi-Ukrainie nad Ugra i Oką t. j. tak daleko właśnie, jak daleko mieszkała ludność bliższa duchem kulturze Europy zachodniej.
W dyskusji z prof. Korduba wyrażono opinię, że uwagi tego uczonego godzą w niezbyt i tak silną na
rodowo - państwową tradycję ukraińską n)- Oba
wiam się, aby i mój pogląd o narodowym poczuciu odrębności u Ukraińców dopiero w 2-ej połowie XV wieku nie spotkał podobnych zarzutów. Jednakże, poza obowiązkiem przemawiania w myśl prawdy, którą sam uznaję, mam na swoje usprawiedliwienie jedno jeszcze: poczucie ukraińskości rośnie wśród Ukraińców i przyszła wolna niepodległa Ukraina ze stolicą w starym Kijowie jest dla każdego postron
nego widza pewnikiem. Stąd nie wierzę, aby przesu
nięcie daty procesów narodowotwórczych mogło po
hamować rozwój i wiarę w siebie narodu, który tak wielką, wielowiekową okazał siłę odporu i wytrwa
łość i którego dalszego rozwoju, jak mi się wydaje, nic nie zdoła już powstrzymać, a który zapewne w niedługim czasie zajmie należne mu miejsce w ro
dzinie wolnych państw o europejskiej kulturze.
*') M. ńłordMÓft „Stosunki poi. - ukraińskie w wiekach X XIII". Sprawy Narodowościowe. 1933 r. Nr G, str. 758.
") „Otkoudu jest..." str. 24 i przemówienia dr !T. SónoHO-
N astępny, 2 0 0 -n y , numer „Biu!. P ołsko-U kr." u k a ie się w zw ięk szon ej ob jętości.
N o w e z a ło t le w ic y
W Polsce współczesnej był okres, gdy monopol ideologiczny na rozwiązywanie kwestii mniejszości narodowych posiadała iewica. Zbawienne recepty na tę polską chorobę mniejszoś
ciową posiadała przede wszystkim P. P. S., później „Wyzwo- ienie", wreszcie garstka wolnomularskich i wszędobylskich po
litycznie liberałów warszawskich i wileńskich. P. P. S. wysu
nęło nawet projekt nadania Ukraińcom halickim autonomii te
rytorialnej, dyskretnie pomijając inne tereny rozsiedlenia ukraińskiego. „Wyzwolenie" również energicznie brało w ob
ronę „bratni lud ukraiński". To były deklaracje, których re
alizacja była już mniej idealistyczna. Zarówno P. P. S., jak i
„Wyzwolenie" w praktyce nic uznawały samodzielności poli-
Nr. 8 (199) BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI 89
ty tycznej uki*. ruchu narodowego i pragnęły „porozumienia się
z ludem ukraińskim" „ponad głowami przywódców". Obydwa bowiem stronnictwa stały na stanowisku „klasowym", uważa
jąc, że „lud ukraiński" może najskuteczniej bronić wszystkich swoich interesów w ramach tych właśnie stronnictw polskich.
Zatem działacze ukraińscy, organizujący we wszystkich war
stwach społeczeństwa ukraińskiego partie narodowe, uważani byli przez demokratyczną lewicę polską za „szowinistów nieprawowiernych względem prawdziwej lewicowości. Stosu
nek ten ujawniał się nie tylko w stosunku do ukraińskich par- tyj narodowych, ale i socjalistycznych, jak USDP czy USRP i stwierdzić należy, że pomiędzy polską lewicą demokratycz
ną a ukraińską nigdy do prawdziwej współpracy aż do cza
sów obecnych nie doszło. Na p?*2cs2A;odz!e zawsze sta??/ od- zapaDąwawra aóa stro% wa cńora/rter samepo zapad- mema M/rraińsAaepo ż jepo ?'oH w cfdo/csztrdcie żł/cia pu?rstwo-
wepo.
Co więcej, w zał^awra ridepod/egdości Polski, po wp- (ewże ?mz?łć /ewicowpc/i. ^a ze?/?)rątrz, istotna watA:a po?ni^dzp a/rrań?s7,ością a potsA;ością zaczęta się wiośnie ?ra odcinAat te- M-icowpw.. Na terenie halickim znana jest polityka P.
P. S. w kolejnictwie (masowe zwalniania kolejowców ukraiń
skich), w salinach państwowych, magistracie lwowskim, za
głębiu boryslawskim, polityka w związkach robotniczych. U- kraińska USDP, pozbawiona własnych związków zawodo-
dowych, doczepiana do PPS, po wielu perypetiach o charak
terze wewnętrznym zamarła obecnie zupełnie. Na terenie zaś b. zaboru rosyjskiego, po niedojściu do porozumienia wybor
czego w 1922 r., pomiędzy zrzeszonymi grupami ukraińskimi a demokracją polską zawrzała ostra walka: na Chclmszczyź- nie i Wołyniu — z ludowcami, a na Polesiu — z P. P. S. Wal
ka ta, szczególnie na terenie Polesia, była prowadzona z du
żą namiętnością. P. P. S., operując argumentami arcyrewo- lucyjnymi, nie zaniedbywała i argumentu „tutejszych" wy
dając przez dłuższy czas w Pińsku pismo własne w języku...
rosyjskim dla „Poleszuków". Z wptpwami P. P. S. na Pote- sin stoczpt najbardziej zaciętą wat/cę rotaśnie socja/istączup idcroiwsAd ,Neianś/rąj Sojnz", a potem Netrob.
Taktyka demokratycznej lewicy polskiej, nie uznającej sa
modzielności politycznej Ukraińców, spowodowała, że lewico
wa prasa ukraińska usiłowała odwrócić uwagę ukr. mas ludo
wych przede wszystkim właśnie od lewicowych haseł tych stronnictw. Tak było aż do maja 1926 roku.
Wypadki dalsze potoczyły się w państwie niekorzystnie dla polskiej lewicy demokratycznej, skierowując jej uwagę na od
cinek wewnętrzno-polskiego życia politycznego. Utraciła ona swe znaczenie w życiu państwowym i przerzedzona różnymi rozłamami i secesjami, na dłuższy czas popadła w bezwład.
Na odcinku lewicy społecznej urosła w silę K. P. P. i ona właśnie objęła „patronat" nad mniejszościami narodowymi, nęcąc demagogicznymi hasłami. Na terenie ukraińskim „patro
nat" KPZU poczynił olbrzymie spustoszenia, hamując rozwój u- kraińskiego życia narodowego w Polsce (o innych czynnikach tego spustoszenia obecnie nie wspominamy, aby nic rozsze
rzać tematu).
Przyszła jednak kolej i na klęskę wpływów komunistycz
nych wśród Ukraińców w Polsce. Wpływy komunistyczne
wprawdzie całkowicie nie wygasły, nawet w wielu okręgach są one i dziś bardzo silne, lecz partia komunistyczna utraci
ła protektorat nad sprawą ukraińską w Polsce w przeważają
cej opinii mas ukraińskich, wypleniło się też niemal zupeł
nie sowietofilstwo w kołach inteligencji. Sprawa ukraińska znowu nic ma opiekuna na lewicy.
Ostatnio właśnie spostrzegamy pod tym względem nowe zaloty „lewicy demokratycznej". Prasa socjalistyczna coraz częściej zawadza o tematy ukraińskie, a ludowofrontowy
„Dziennik Popularny" prowadzi nawet periodyczny przegląd prasy ukraińskiej. Ale... nic się w istocie nie zmieniło. I na
dal lewica polska, nie wgłębiając się w istotę całego zagadnienia ukraińskiego, traktuje rzeczy aktualne po łebkach i zniekształca je w krzywym zwierciadle swoich komentarzy. A w „Dzienniku Popularnym" najwyraźniej przejawia się znana
ze swej specjalności ukraińskiej ludowo-frontowa mentalność znanych osobistości.
Na skutek różnych okoliczności dotychczas nie mogła się jakoś wykrzesać istotna współpraca jakiejkolwiek niezależnej społeczno - politycznej grupy ukraińskiej i polskiej na pod
stawie jakiegoś określonego bliższego lub dalszego progra
mu. W czasach ostatnich nie jest już tak źle z problematem ukraińskim w Polsce. Problemat ten coraz bardziej rzeczowo jest rozważany w tych grupach społeczno - politycznych, któ
re pized laty nie przejawiały większego zainteresowania kwe
stią ukraińską. Mamy na myśli grupy centrowe dzisiejszego obozu prorządowego oraz konserwatystów polskich. Nic wcho
dzimy w ocenę stanowisk tych poszczególnych grup, jednak stwierdzić należy, że grupy te bardziej się zbliżają do istoty problematu ukraińskiego, niż to w przeszłości czyniła demo
kratyczna lewica polska, gdyż lepiej rozumieją i doceniają narodowy charakter ruchu ukraińskiego. Przeto sądzimy, że rozwój wypadków pójść może w kierunku pogłębienia wza
jemnego zrozumienia właśnie tych grup środka i prawicy spo
łecznej, a nie polskiej lewicy demokratycznej, która najgłów
niejszego czynnika problematu, jaki nas interesuje — czyn
nika narodowego — nic uwzględnia. Daremne więc są obecne zalecanki lewicy do Ukraińców. Spalą one na panewce tak samo, jak spaliły swego czasu zaloty KPP.
Nowe zaloty lewicy do Ukraińców są niczym innym, jak tylko kolejnym i doraźnym jej posunięciem taktycznym w
rozgrywkach na wewnętrzno - politycznym froncie polskim.
Opinia ukraińska zdaje sobie sprawę z tego zjawiska.
Jeżeli jednak w powyższy sposób określiliśmy zagadnienie stosunków polsko - ukraińskich na terenie lewicowym, to tym samym w najmniejszym nawet stopniu nie chccmy pomniej
szyć dodatniej i wybitnej roli paru wyjątkowych postaci le
wicy polskiej, doskonale zorientowanych w problemie ukraiń
skim i zasłużonych w normalizacji stosunków polsko - ukra
ińskich.
Należą do nich zmarli już Tadeusz Holówko, E. śmiarow- ski i przede wszystkim Leon Wasilewski, którzy właściwie nie pozostawili swych zastępców na lewicy polskiej. Ich zrozumie
nie sprawy ukraińskiej uznać należy właściwie za dorobek osobisty, personalny, nie związany ani z doktrynami lewicy,— — * * * * **- — ** ' * w— * * * f ' * <
ani z lewicowymi organizacjami.
V A R A
Z
Z p r a s y p o lsk ie j
Samoistna Ukraina p. Gluzińskiego". W „Buncie Młodych"
dn 10 II. b. i', znajdujemy pod powyższym tytułem artykuł
Adolfa Bocheńskiego. Autor poddaje krytyce wywody p. Glu zińskiego na tematy ukraińskie.
Przy sposobności A. Bocheński wypowiada się na temat sto sunków wewnętrznych pomiędzy Ukraińcami halickimi a nad
90 BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI Nr. 8 (199)
dnieprzańskimi, któremu to zagadnieniu Gluzmski poświęcił wiele uwagi.
,,Gdyby Ruś Czerwona i Ukraina naddnieprzańska znalazły się kiedyś w granicach jednego państwa ukraińskiego, ich wzajemne stosunki przypominałyby relacje Serbów i Chorwa
tów, t. zn. byłyby jak najgorsze. Ten antagonizm — jak zwy- Kle kłótnie w łonie jednego narodu — miałby prawdopodobnie słabe znaczenie wobec sąsiadów danego państwa. Z drugiej strony na zwiększenie łub zmniejszenie różnic między nad- dnieprzańcami a Ukiaińcami czerwonoruskimi Rzeczypospoli
ta Polska może wpłynąć jedynie w minimalnej mierze, nie warto więc tematem tym zbytnio się zajmować.
Natomiast o wiele bardziej konkretnie wygląda to samo zagadnienie w odniesieniu do przeciwieństwa Galicja wschod
nia — Wołyń — Ukraina sowiecka. Ogólnie — a zwłaszcza w sferach naczelnoreżimowych — przyjęte jest mniemanie, iż polska racja stanu wymaga, aby utrzymać przeciwieństwo między Galicją wschodnią a Wołyniem. Głębsze wejrzenie do tego zagadnienia prowadzi jednak do uznania, że to przeci
wieństwo oznacza w pewnej mierze zachowanie cech rosyj- skości, nadanych Wołyniowi przez rząd carski i trzymanie go w oddali od niewątpliwie zachodnio - europejskich znamion Rusi czerwonej. Utrzymywanie rozdziału między Rusią Czer
woną a Wołyniem, to w dużej mierze utrzymywanie podo
bieństwa między Wołyniem a Ukrainą Sowiecką. Iłe razy pod
kreślamy konieczność zachowania przedziału między dwiema tymi naszymi prowincjami, musimy zdawać sobie sprawę i z tej konsekwencji".
Na innym miejscu A. Bocheński zarzucając Gluziń- skiemu daleko posuniętą ignorację sprawy ukraińskiej pisze:
,,O iłebyśmy natomiast przewidywali utrzymanie dłuższe
go status quo naszej granicy wschodniej, na czoło wybijało by się pytanie czy dla państwa naszego pożyteczniejsi są oby
watele typu dawniejszych Rosjan, a ten typ właśnie usiłuje
my zakonserwować na Wołyniu, czy też dawniejszych Austria
ków. Aczkolwiek posiadamy w tym względzie bardzo zdecy
dowane poglądy, nie należą one do tej recenzji."
Głuzińskiego straszy ,,ugoda" z Ukraińcami. A. Bocheński słusznie odpowiada na to:
,,Twierdzenie wreszcie, że w niepodległej Polsce przecho
dzimy od ugody z Ukraińcami do pacyfikacji, jest już nie tyle błędem, ile zwykłą nieścisłością. Żadnej bowiem porządnej ugody z Ukraińcami odrodzona Polska nie zawarła. To, co się robi na Rusi Czerwonej od 16 lat, to nic innego, jak konsek
wentne wprowadzenie w życie programu narodowo - demo
kratycznego".
Ignorancja hula. ,,Dziennik Popularny" z dn. 15.11. b. r. za
mieszcza artykulik p. t. „Jeszcze o Ukraińskim Instytucie Naukowym", w formie listu od „Stałego czytelnika". Jest to reakcja na list prof. Handelsmana do red. „Dz. Pop ", pro
stujący haniebne kalumnie na placówkę naukową.
Wyrazem ignoracji „Stałego czytelnika" i „Dziennika Po
pularnego" jest m. inn. twierdzenie:
„Szkoda tylko, że wśród nazwisk wymienionych przez prof.
Handelsmana nie znajdujemy najwybitniejszych pracowników Instytutu: prof. Kowalewskiego i Smal - Stockiego, oficjal
nych petlurowców".
W owym liście wymieniony jest też jakiś prof. Łepski.
TŁ/łMczasen;, wśród nuu/cowT/cń wspo/pracowm/rów U Ar. /-i?/
A?UMA;owe<yo w IPurszawre mu żudwepo puna o wazwisAm Ao- wu7ewsAd; widoezme ze z%a%epo poetp nAmarwsAdepo i pro
fesora Uniwerspfefa JnpdedoTńsAuepo, RoAdana ŁepAdepo wczp- aMtor ŁepsAdepo.
W swych niemądrych wywodach „Stały czytelnik" wymienił oczywiście i „osławiony" „Biuletyn P.-U." który nie daje azmoncesowi z „Dziennika Popularnego" spokoju, oczywiście ze
względu na swój stosunek do Sowietów.
Zarówno ten „list", jak i wszystkie inne wiadomości „Dzien
nika Popularnego" o sprawach ukraińskich świadczą dobitnie, Ado macza r^ce w tej robocie. Podupadła na terenie ży
cia ukraińskiego agentura lewicowo - frontowa próbuje za pośrednictwem „Dziennika Popularnego" atakować wszelką
konstruktywną ukraińską pracę narodową. Po atakach i sy
stematycznym fałszywym przedstawianiu życia politycznego, ręka lewo - frontowa sięga obecnie do życia kulturalnego, naukowego, aby i tutaj oplwać wszystko, co jest drogie ser
cu ukraińskiemu, bez różnicy przekonań.
Szydło w tej robocie wyłazi tym widoczniej, że w żadnpm p)asowp;a orpanie nAmamsAdm, ócz różndc?/ Adcru.łJcu po/dpez- nepo, nic znajdzie snmicnnp ezptciniA* ipnorancAdcy AmptpAd aAmaińsAdcd in.sdptacji nanAomcj.
Ignorantów z „Dziennika Popularnego", napastujących za
służone ukr. instytucje i ludzi nauki możemy zapewnić: da
remny wasz trud, panowie.
O dwóch politykach. „Głos Polski" z dn. 14.11. b. r. w art.
„Kierunek ukraińskiej polityki realnej we Wschodniej Mało- polsce i na Wołyniu", charakteryzując politykę halickiego UNDO i wołyńskiego W. U. O. stwierdza nie bez pewnej słu
szności :
„Zbliżenie między grupą wołyńską a wschodnio - małopol
ską postępuje może nawet wbrew świadomości ich przewód- ców. Dowodem żądanie przez wołyńskich Ukraińców (WUO) wołyńskiego Związku Rewizyjnego zamiast istniejącego Zw.
Spółdzielni Roi. i Zarobkowo - Gospod. R. P. z uzasadnieniem, że dotychczasowy Zw. Rew. nie umie ideowo kierować koo
peracją ukraińską.
Jak więc widzimy, polityka realna U. N. D. O. ostatniej do
by, a daty starszej realistyczny prąd grupy wołyńskiej stwa
rza sytuację, z którą się iza mało liczymy i do której się w sposób zgoła niedostateczny przygotowujemy".
R. S. U. K. na pomoc zimową. Ag. Wschód donosi: Rewi
zyjny Sojuz Ukraińskich Kooperatyw we Lwowie przekazał na ręce p. wojewody Beliny Prażmowskiego kwotę 2.000 zł na akcję Pomocy Zimowej. P. Wojewoda polecił złożyć otrzy
maną kwotę na konto Wojewódzkiego Komitetu Pomocy Zi
mowej dla Bezrobotnych w Banku Gospodarstwa Krajowego.
P r z e g lą d p r a s y u k r a iń s k ie j
O zatrudnienie inteligencji ukraińskiej. Łuckie „Wołynśke Słowo" w dn. 11.11 b. r. w art. „Prawo inteligencji ukraiń
skiej do pracy" komentuje memoriał bezrobotnych wołyńskich inteligentów ukraińskich złożony władzom. Bezrobotna mło
dzież ukraińska apeluje do władz państwowych o zatrudnienie jej w urzędach i instytucjach samorządowych. Pod względem zatrudnienia, pisze „Woł. Słowo" —
„Cala inteligencja ukraińska — i starsza, i młodsza jej ge
neracja — jest pokrzywdzona".
„W ciągu ostatnich dziesięciu lat odbył się ciekawy proces.
W tym samym czasie, gdy szowinistyczna prasa („Warsz.
Dz. Narodowy", „Goniec Warsz.", „11. Kurier Codz." i inne) systematycznie zastraszały polską opinię społeczną obrazem nadzwyczajnego ukraińskiego Eldorado na Wołyniu przy cał
kowitym rzekomo upośledzeniu elementy polskiego — jej du
chowi wyznawcy i zwolennicy metodycznie i z jakąś wyjąt
kową konsekwencją „oczyszczali" urzędy samorządowe gmin
ne i miejskie (szczególnie po ostatnich wyborach), komórki administracyjne, instytucje skarbowe, sądowe, kolejowe i szkolne wyrzucając z nich ukraińskich ludzi pracy".
„Ciosy zostały wymierzone przede wszystkim ukraińskiej inteligencji, która reprezentowała miejscową ludność, tę lud- dość, która w y., składa się z Ukraińców, która zresztą utrzy
muje na Wołyniu aparat administracyjny, samorządowy, szkolny, sądowy i inne".
„Na 103 wiejskich urzędów gminnych czy znajdzie się obec-
Nr. 8 (199) BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI
nic dziesięciu dwudziestu ukr. wójtów. Żadnego prezydenta czy burmistrza miasta, żadnego sędziego, żadnego starosty czy wicestarosty, żadnego inspektora szkolnego i t. d.".
„Często się mówi o uczciwej polityce kresowej. Pozbawienie inteligencji ukraińskiej warsztatów pracy jest sprzeczne z ta ką polityką. I to powinni zrozumieć ci, którzy mówią o swo
jej odpowiedzialności za losy państwa."
„Na Wołyniu rozwój ukraińskich organizacyj gospodarczych w imię wspólnego dobra ustąpił miejsca zasadzie mieszanych
(narodowościowo - Red.) instytucyj gospodarczych**.
Pomimo to i w tych społecznych instytucjach Ukraińcy rów
nież zostali pokrzywdzeni.
„Z wyjątkiem Związku spółdzielczego" „Hurt", żadna mie
szana instytucja nie poszła za jego przykładem, podkreślając** * ' ^ * . W . ł* **^ . w — w ten sposób, że nie rozumie albo nie podziela metod pra
cy tej organizacji".
„Wołyńskie Słowo" apeluje o zmianę takiego stanu rzeczy.
„Kto prędzej opanuje teren?" „Ukraiński Wisty" z dn. 3.11.
b. r. (art. „Na pierwszym kilometrze") wraca do znanej na
szym czytelnikom dyskusji pomiędzy ukr. kupcami prywatny
mi a spółdzielcami na temat wpływów na rozwój ukraińskiej gospodarki narodowej. „Ukr. Wisty" zwracają uwagę na nie
bezpieczeństwo „handlowej kolonizacji poznańskiej" terenów ukraińskich wówczas, gdy Ukraińcy dyskutują na temat /ormy, a nie ńreśeź pracy gospodarczej.
„Nasuwa się pytanie, kto pierwszy opanuje teren: spółdziel
czość ukraińska i ukraińscy kupcy prywatni, czy też poznań
scy i pomorscy kupcy i przemysłowcy. Gdy na pierwszym ki
lometrze drogi zaczniemy walczyć o formę, to nie wiadomo, co z tego wyniknie".
„Zmah". Tak się nazywa poświęcony sportowi tygodnik u- kraiński, który zaczęto wydawać w Przemyślu.
460 ukraińskich adwokatów. Dn. 13.11. b. r. odbyło się we Lwowie Walne Zebranie Związku Ukraińskich Adwokatów we Lwowie. Ze sprawozdania, zamieszczonego w „Dile" z dn.
16. 11. b. r. dowiadujemy się, że w Polsce jest 460 ukraińskich adwokatów, do Związku zaś we Lwowie należy tylko 336.
Sekcja aplikantów adwokackich przy tym Zwizku liczy 136 członków. Wielu aplikantów adwokackich — Ukraińców do Związku nie należy. Związek ukr. adwokatów we Lwowie przejawia słabą działalność. Większość członków Związku, bo aż 219 osób, nie płaci składek członkowskich. Na Walne do
roczne zebranie Związku przybyło tylko 50 członków.
Prezesem Związku został obrany ponownie dr K. Lewicki, a prezesem sekcji aplikantów adwokackich mgr J. Starosołski junior.
Organem Związku jest „Żyttia i Prawo", które ma tylko 120 prenumeratorów na 700 egz. całego nakładu.
Zebranie lwowskie stwierdziło upadek znaczenia adwokatów ukraińskich w życiu społeczno - narodowym.
„Nie ma prasy ukraińskiej". „Diło" z dn. 9.11. b. r. zamie
szcza sensacyjny artykuł p. t. „Prof. Jarkowski nie uznaje prasy ukraińskiej". Okazuje się, że w Wyższej Szkołę Dzien
nikarskiej w Warszawie prof. Jarkowski, historyk prasy, po
wiedział na wykładzie dn. 27. 1. b. r., że nie uznaje prasy ukraińskiej. Oburzyło to do głębi słuchaczów — Ukraińców, którzy zamierzają wnieść zbiorowy protest.
Jeżeli podany przez „Diło" fakt istotnie odpowiada praw
dzie, w takim razie nie należy się dziwić, że wśród dzienni
karzy warszawskich panuje zastraszająca ignoracja w spra
wach ukraińskich.
Z ż y c ia g o s p o d a r c z e g o
Zbyt lnu i konopi. Ostatni zeszyt czasopisma spółdzielczego
„Hospodarśko-Kooperatywnyj Czasopys" (Nr. 6) przynosi in
teresujące sprawozdanie o zakupie i zbyciu lnu i konopi — przę
dziwa dokonywanym przez ukraińską spółdzielczość w 1936
r. Jest to nowa dziedzina pracy, jaką zainicjował „Centroso- juz" we Lwowie. Rok 1936 stanowi pierwszy rok operacyjny zorganizowanego obrotu handlu przędziwem lniarskim i ko- nopianym. Otóż dowiadujemy się, że trudności, jakich każdy początek pracy nastręcza, zostały pokonane. Centrosojuz zor^
ganizował własny fachowy aparat handlowy, przeszkolił spe
cjalnie personel, zabierając się następnie do akcji skupu, ma
gazynowania i sortowania towaru. W rezultacie z/u/fo ic cią-
?/ńie<yiepo sezonu Rt? /on różnepo przge/ziwa.
Duże trudności wynikły przy zbycie towaru naskutek nie
ufności fabryk, jak również akcji dawnych dostawców — kon
kurentów. Pomimo to „Centrosojuz" dostarcza już wagona- mi przędziwo do Bielska i Łodzi, a drobniejszymi partiami — do Katowic, Poznania i Wilna. Dużą zdobyczą „Ccntrosojuzu"
jest nawiązanie stosunków handlowych z Anglią. Do Anglii dostarcza „Centrosojuz" trzepane konopie, które z trudem lo
kowano dotąd na rynku krajowym. Odbiorcy są zadowoleni z pierwszych transakcyj z „Centrosojuzem", przeto stosun
ki z Anglią należy uważać za nawiązane, gdyż odbiorcy an
gielscy nadesłali nowe zamówienia, większe nawet, niż „Cen
trosojuz" w obecnym stadium swej pracy może wykonać. Spra
wozdawca „H. K. Cz" nadmienia, że pierwszy rok operacyjny* * ł* 4 ' * *.?** * w omawianej dziedzinie handlu „Centrosojuzu" nie dał nale
żytych rezultatów finansowych, natomiast dał duży sukces mo
ralny i wykazał, że krocząc systematycznie po obranej drodze
„Centrosojuz" wraz z jego podbudówkami będzie mógł pod
nieść spółdzielczy handel lnem i konopiami na należyty po
ziom. Sprawa o tyle też jest trudna, że wymaga znaczne
go wysiłku w kierunku wychowania producenta lnu i konopi
— drobnego rolnika, aby ten uprawiał odpowiednie gatunki roślin oraz aby bardziej starannie i umiejętnie wytwarzał przędziwo. Obecny stan pozostawia wiele do życzenia.
* f * *
W ten sposób oprócz już dobrze zorganizowanego skupu i zbytu jaj, zboża, fasoli i nasion oleistych oraz żywca „Cen
trosojuz" obecnie szykuje się poważnie do hurtowego handlu przędziwem.
469 Rajfajzenek. W obecnej chwili w 3 województwach połudn. - wschodnich Ukraińcy posiadają 469 spółdzielni kre
dytowych typu Rajfajzena na 2116 spółdzielni dla ogólnego zakupu i zbytu. Koła kierownicze spółdzielczości ukraińskiej planują w najbliższym czasie wyrównanie tej różnicy organi
zacyjnej. W 1937 r. planowane jest zorganizowanie nowych 250 wiejskich spółdzielni kredytowych.
„Rok 1937 powinien minąć pod hasłem masowej organizacji rajfajzenek ukraińskich", pisze „Hosp. Korp. Czasopys" (Nr.
7, art. „469 rajfajzenek ukraińskich").
. * * , t
Konferencja „Masłosojuzu". Dnia 30.1. b. r. odbyła się kon
ferencja delegatów mleczarni rejonowych „Masłosojuzu" we Lwowie. Przedmiotem narad były nowe zarządzenia w sprawie handlu nabiałem, produkcji i eksportu masła. Władze naczelne
„Masłosojuzu" pragną zachęcić opieszale mleczarnie do sto-' sowania najbardziej współczesnych sposobów produkcji masła, celem szerszego uczestniczenia spółdzelczości ukraińskiej w eks
porcie.
I ukraińska hala targowa. Oddział Związku Kupców i Prze
mysłowców ukraińskich w Sokalu postanowił wybudować w centrum miasta własną halę targową, w której znajdzie po
mieszczenie 30 kupców ukraińskich. Jest to pierwsza tego ro
dzaju inicjatywa ukraińska. Wynikła; z tego, że kupcy żydow
scy, osiedli po miastach, zajmują wszystkie miejsca przy lynku i właściciele domów Żydzi, pod groźbę „chejrent" ghetta żydowskiego, nie chcą wynajmować lokalów sklepowych kup
com chrześcijańskim. Zagadnienie budowy własnych lokali sklepowych przy rynkach staję się dla Ukraińców aktualne również i w inych miastach i miasteczkach i jest obecnie o- mawiane w zainteresowanych kolach. .* -
92 BIULETYN POLSKO-UKRAIŃSKI Nr. 8 (199)
E r r a t a
W Nr 7 (198) „B. P.-U.", w notatce redakcyjnej do art.
S. M. Kuczyńskiego na str. 73 wiersz 8 od dołu szpalta I za
miast ,,Tatarzy pod Zborowem" ma być „Tufnrai/ pod Zbu-
oraz zamiast „Antymoskiewska inicjatywa Litwy w drugiej połowie XIX wieku'' ma być A/U Muek?ł.
Na str. 78 wiersz 2 od góry szpalta I zamiast o Pe pr^p;^- ma być o ?7e pł^pję/ibpśiłip; na tejże str. szpałta II wierz 1 od góry zamiast u?e c2gsc!O!co pod/cp/e ma być a/e C3pśc;o?ro ł^jcpod/cp^c.
GOSPODARKA
^łEZALEŻNY DWUTYGODNIK GOSPODARCZY
STAL, W SPÓLPRACOW NłCr: CZESŁAW BOBROWSK,. HtNRYK GREN,EWSKł. STAN,- SŁAW CRYZtEWtCZ. ALEKSANDER ,VANKA, WACŁAW JASTRZEPOW SK,, MtCHAŁ KACZOROW SK,. PtOTR KALTENBERC. ZDZ,SŁAW ŁOPłEŃSK,. TADEUSZ ŁYCWOWSKL STEFAN MEYER, JÓZEF PONtATOW SK,. W,TOLD PTASZYŃSK,. JACEK RUDZ,ŃSK,. KAt ZłMłERZ SOKOŁOW SK,. BOLESŁAW WŚCłEKUCA, ZYOMUNT SZEMPLłŃSK, r . d . H . r
WYCHODZI od roku 1931.
GRUPUJE młodsze pokolenie niezależnych ekonomistów.
ZAWIERA obok artykułów teoretycznych, obszerny dział uwag i notatek na aktualne tematy polityczno - go
spodarcze.
DĄŻY do połączenia wysokiego poziomu teoretycznego z prostotą i zrozumiałością ujęcia.
UWZGLĘDNIA przede wszystkim zagadnienia struktu
ralne i traktuje politykę gospodarczą pod kątem
„długiej fali".
WSPÓŁDZIAŁA w wytwarzaniu niezależnego, samodziel
nego poglądu na sprawy gospodarcze.
WYCHODZI 1 i 15 każdego miesiąca.
Prenumerata kwartalna zł. 4.50.
Egzemplarze bezpłatne - okazowa na żądanie.
Adres Redakcji i Administracji:
Warszawa, ul. Nowy Świat 37 m. 15.
Konto w P. K. O. 25656, teł. 6-76-73.
WSCHÓD-ORIENT
KWARTRLNłK P O ŚW IĘ C O N Y SPRAWOM W SC H O D U NR. 4 Z A W IE R A : TADEUSZ RADWAŃSKI—Potencjał wojenny Z.S.S.R. a problem prometeuszowski. AZERI Z powo-
du pewnego zestawienia. W. PELC Komintern Rosja. M
J. C. VAN SANDEN System wodzów na Cejlonie. ARCH. G. PERADZE
- O pracy w ZSSR.
Uroczystości niepod
Cena egz. zł. 1.
ległościowe w Aleppo. S. p. Leon Wasilewski. DZłAŁY: Literacki, Orientu polskiego.
Do nabycia w w iększych księgarniach
!HIM: 8. M. Kuczyński: Czas i miejsce odgraniczenia się Ukraińców od Moskwiczów, loty lewicy. — Yaria.
Nowe za-
W kraju: rocznie zł. 8, półrocznie zł. 4.50, kwartalnie zł. 2.50, miesięcznie zł. 1.
Zagranicą: rocznie zł. 16, półrocznie zł. 9, kwartalnie zł. 5, miesięcznie zł. 2. Cena numeru pojedynczego 30 gr.
WARUNKI PRENUMERATY:
ADRES REDAKCJI I ADMINISTRACJI: Warszawa, uł. Nowy świat 66 m. 13. Telefon 234-60. Konto P.K.O. 26.842.
Redaktor: WŁODZIMIERZ BĄCZKOWSKI.
Wydawca: Z ramienia Stów. Polsko-Ukraińskiego — KONSTANTY SYMONOLEWICZ, jnr.
NALEŻNOŚĆ POCZTOWA UISZCZONA GOTÓWKĄ. Zuk/ Gru/. D7?//KP7?ASA, N.-Świut 54. Tc/ 515-55 i %43-45.