• Nie Znaleziono Wyników

WSZECH ŚWIAT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "WSZECH ŚWIAT"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

WSZECH ŚW IAT

u u j R O

o

TOM 86 NR 3 MARZEC 1985

(2)

Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealnych pism em M inistra Oświaty n r IV/Oc-2734/47

W ydano z pomocą finansow ą Polskiej A kadem ii Nauk

T R E S C ZESZY TU 3 (2255)

J. R a y s k i , Je d e n a sto w y m ia ro w y w s z e c h ś w i a t ...49 Z. S. H e r m a n , F a rm ak o lo g ia — n a u k a o ty m , ja k lek i d ziała ją i dlaczego 53 J . V e t u l a n i , F arm a k o lo g ia — n a u k a o ty m , ja k o rg an iz m re a g u je n a su b ­

s ta n c je chem iczne i d l a c z e g o ... 56 S. B a r a ń s k i , P o m nikow e okazy m o d rzew ia polskiego L a r ix polonica Rac.

w la sa c h K i e l e c c z y z n y ...57 A. L e ń k o w a, P lio ceń sk ie c m en ta rz y sk o nosorożców w A m ery ce . . . . 60 P. B a j k o , N asze film y o r n ito lo g i c z n e ... 63 N agrody N obla

B. M a z u r - K o l e c k a , N obel dla im m u n o lo g ó w ...65 D robiazgi p rzyrodnicze

IRA S — pod su m o w an ie w y n ik ó w (J. L a t i n i ) ... 68 W szechśw iat p rze d 100 l a t y ...69

R ozm aitości 70

R ecenzje

S ło w n ik g eo g ra fic zn o -k ra jo z n aw cz y P o lsk i (M. Z. S z c z e p k a ) ...70 Ś w ia t roślin, sk a ł i m in e ra łó w (P. S z o t k o w s k i ) ... 71 B. i L. J e s i o n k o w s c y : D olina O rlich G niazd (J.S. D ąbrow ski) . . . 7 1 0 . W a g e n b r e c h t , W. S t e i n e r : G eologische S tre ifziig e (S. B ednarz) . 72 M. T a v a s s o 1 i, J. M. Y o f f e y: B one M arro w : S tru c tu r e a n d F u n ctio n (Z. D ąbro w sk i) ...72

S p i s p l a n s z

1. M EW A SR EB R ZY STA L a ru s a rg en ta tu s. F ot. W. P u c h a lsk i II. BĄ C ZEK SA M IEC. F ot. W. P u c h a lsk i

U la . B E R N IK L A B IA Ł O L IC A B ra n ta leucopisis. F ot. W. P u c h a lsk i I llb . K O RM O RA N CZARN Y P hala cro co ra x carbo (L.). F ot. W. P u c h a lsk i IVa. JA SZ C Z U R K A PER ŁO W A . F ot. W. S tro jn y

IVb. J A J A KRO K OD Y LA . F ot. W. S tro jn y

O k ł a d k a : REZERW A T „CZERW ONE B A G N O ” (m arzec). F ot. D. K arp

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

ORGAN POLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYRODNIKÓW IM. KOPERNIKA

i'TOM 86 ZESZYT 3

(RO K 104) M ARZEC 1985 (2255)

JER ZY RA Y SK I (K raków )

JED EN A ST O W Y M IA R O W Y W SZECHŚW IAT

W dawniejszej fizyce, a także filozofii istniał lub przynajmniej w ydaw ał się usprawiedli­

w iony wyraźny podział rzeczywistości na treść i formę lub substancję i formę. Przestrzeń, a także czas, uważane były za atrybuty formy.

Miały one określone form alne cechy, które w przypadku zw ykłej 3-wym iarowej prze­

strzeni już dawno opisał Euklides w sw ej geo­

metrii. Ta przestrzeń wydawała się czymś ab­

solutnym i w tej apriorycznej, euklidesowej przestrzeni mieszczą się i poruszają ciała ma­

terialne, stanowiące istotną treść czyli sub­

stancję świata. W ydawało się, iż nie ulega wątpliwości, że ciała materialne usadowione w tej przestrzeni nie mają żadnego w pływ u na geometrię, która jest i koniecznie musi po­

zostać euklidesowa. Wprawdzie już w X IX stuleciu Łobaczewski w ym yślił logicznie nie- sprzeczną teorię nazwaną później geometrią pseudo-euklidesową, lecz uważano ją za rodzaj m yślowej igraszki, nie mającej nic wspólnego z rzeczywistością. Tymi głęboko zakorzenio­

nym i pojęciami wstrząsnął w pierwszych la­

tach X X stulecia Einstein wykazując w swej teorii względności, iż nie tylko czas i prze­

strzeń stapiają się w jedną czterowymiarową przestrzeń pseudo-euklidesową, lecz w dodatku obecność materii wprowadza w swoim otocze­

niu deformację czasoprzestrzeni tak, iż prze­

staje być ona pseudo-euklidesową płaską, a sta­

je się czasoprzestrzenią zakrzywioną (wzglę­

dem jakichś dalszych wymiarów). To zakrzy­

w ienie oznacza, iż ciała nie mogą się poruszać po liniach prostych, lecz „spadają” wzajemnie

Eg*, ob.

na siebie lub krążą względem siebie. Tenden­

cja do spadania objawia się nam jako siła gra­

witacji.

W ten sposób okazało się po raz pierwszy, iż pojęcia czasoprzestrzeni i substancji m ate­

rialnej, a inaczej mówiąc pojęcia formy i tre­

ści, nie są całkowicie rozłączone, gdyż treść (substancja) ma w pływ na formę (czasoprze­

strzeń) i kształtuje ją w określony sposób. Po­

jęcie siły ciążenia, które należało przecież do fizyki, a nie geometrii, a więc mieściło się w kategoriach „treści”, nabrało w teorii względ­

ności geometrycznego charakteru i przeszło do kategorii „form y”.

W takim stanie rzeczy fizycy w początkach lat dw udziestych naszego stulecia zaczęli sta­

wiać sobie pytanie, czy i inne siły w ystępu­

jące w przyrodzie nie mogą mieć również ja­

kiegoś geometrycznego charakteru. W owych czasach oprócz grawitacji znane były tylko siły elektromagnetyczne, uważane za fundam ental­

ne w przyrodzie (wszystkie inne siły, jak np.

siły spójności, tarcia itp. uznano jako siły wtórnego, a w ięc nie elem entarnego charakte­

ru). Powstała więc idea połączenia teorii gra­

witacji i elektrodynamiki w jeden schemat, w jakąś jednolitą teorię, w której siły elektro­

m agnetyczne m iałyby naturę podobną do gra­

witacyjnych. Ukazało się bardzo w iele prób stworzenia teorii jednolitej (grawitacyjno-ele- ktromagnetycznej), lecz po latach okazało się, że szczególnie interesująca i rokująca nadzieję na przyszłość była próba Teodora Kaluzy, pro­

fesora w Królewcu, z pochodzenia Polaka ze

(4)

50 W sz e c h ś w ia t, to m 86, n r 311985

Śląska Opolskiego (Kałuża). Opracował on w 1921 r. teorię świata pięciow ym ia- rowego, w którym siły elektrom agnetyczne dały sdę interpretować jako zakrzywienie prze­

strzeni na pograniczu zw ykłych w ym iarów i w ym iaru piątego.

W teorii K aluzy nie ma więc osobnych kon­

cepcji sił grawitacji i elektrycznych czy mag­

netycznych, lecz jest tylko jeden rodzaj od­

działywań, m ianow icie grawitacyjnych, lecz objawiających się za pośrednictwem zakrzy­

wionej pięciowym iarow ej czasoprzestrzeni. Te­

oria K aluzy nie zadowalała jednak w spółcze­

snych mu fizyków . G łównym powodem ich niew iary był dość oczyw isty fakt, iż — w prze­

ciw ieństw ie do trzech zw ykłych wym iarów i czasu, które są nam bezpośrednio dostępne w doświadczeniu życia codziennego — piątego w ym iaru nie dostrzegam y wcale. M ożliwe w y ­ jaśnienie tej różnicy podał w 1926 r. szwedzki fizyk Oskar K lein zakładając, iż piąty wym iar jest zrolowany i ciasno zam knięty w sobie.

W ten sposób to, co objawia się nam jako je­

den punkt w 4-w ym iarow ym świecie, jest w rzeczywistości m aleńkim kółkiem w piątym wym iarze, tak imałym, że iżaden z w spółcze­

snych przyrządów pom iarowych nie ma do­

statecznej zdolności rozdzielczej, by odróżnić takie m ałe kółko od punktu. Zbiór w szystkich kółek stanow i jakby „rurkę” o niesłychanie m ałym przekroju. Gdyby zamiast czterech istniał tylko jeden zw ykły wym iar, to taka rurka objawiałaby się nam w codziennym do­

świadczeniu nie jako cienka rurka (o pow ierz­

chni dw uwym iarow ej), lecz jako nieskończenie cienka nitka jednowym iarowa.

Z czasem okazało się, iż oprócz oddziaływań graw itacyjnych i elektrom agnetycznych ważną rolę odgrywają w fizyce jeszcze inne rodzaje sił fundam entalnych zwane siłam i jądrowymi.

N iełatw o było je w yk ryć ze w zględu ma ich bardzo krótki zasięg. Poznane zostały dwa ro­

dzaje tych sił: słabe i silne. Jednym z pierw ­ szych jeśli nie pierw szym , który w ysunął hi­

potezę, że także i te siły jądrowe mogą mieć charakter geom etryczny w w ięcej niż pięcio- wym iarow ym św iecie, b ył autor niniejszego artykułu. W 1965 r. opublikowałem w Acta Physica Polonica kilka prac naukowych, w któ­

rych w ysuw ałem argum enty na rzecz poglądu, iż słabe i silne oddziaływania jądrowe mają charakter analogiczny do elektrycznych i gra­

w itacyjnych i po prostu stanowią grawitację, lecz w w ięcej niż pięciow ym iarow ym świecie, przy czym w szystkie dalsze w ym iary m usia­

łyby być zrolowane i ciasno zamknięte. Jed­

nakże w 1965 r. czas jeszcze nie dojrzał i nie można było rozwinąć tej teorii w szczegółach, zbyt mała była bowiem znajomość sił jądrowych, ich źródeł i ich nośników. W szczególności też nie można było przewidzieć, ile dodatkowych w ym iarów okaże się niezbędne i jaką topologię mają te dodatkowe w ym iary, by opisywać ści­

śle ilościowo w szelkie przejaw y sił jądrowych.

Wspomniany artykuł kończyłem słow am i, iż przyszłe, pełniejsze dane doświadczalne odno­

śnie do sym etrii, jakim i charakteryzują się siły

jądrowe, pow inny pozwolić określić liczbę w y ­ miarów jak i topologiczny charakter owej zam kniętej podprzestrzeni naszego w ielow y­

miarowego świata. W m niej w ięcej tym sa­

m ym czasie podobne idee ogłosił amerykański fizyk B. de Witt, ale ponad dziesięć lat mu­

siało jeszcze upłynąć, nim pojaw iły się następ­

ne prace naukowe na ten sam temat.

Tym czasem inni fizycy teoretyczni, a wśród nich przede w szystkim Pakistańczyk Abdus Salam i Am erykanie Steven Weinberg i Shel- don G lashow starali się skonstruować teorię unifikacyjną z nieco innego punktu wyjścia.

Zauważając pewne analogie m iędzy oddziały­

waniam i słabym i i elektromagnetycznymi, a pomijając zupełnie grawitację, stw orzyli oni nową teorię nazwaną teorią sił elektro-słabych, w której w ystępują oprócz pola elektromagne­

tycznego trzy dalsze pola o podobnych własno­

ściach (wszystkie cztery są polami wektoro­

w ym i niosącym i spin jednostkowy). Ponieważ w teoriach kw antow ych z każdym polem sko­

jarzone są pew ne cząstki (kwanty), np. z po­

lem elektrom agnetycznym skojarzone są foto­

ny, będące cząstkami o spinie 1 (w jednostkach stałej Plancka dzielonej przez 2 n), więc wspo­

m niani autorzy przew idzieli istnienie trzech dalszych rodzajów cząstek o spinie 1, które nazwali bozonami W+, W~, oraz Z°. Dwie pierw sze z nich są naładowane elektrycznie dodatnio i ujem nie, trzecia zaś jest neutralna.

Cząstki te mają pośredniczyć w oddziaływa­

niach jądrowych, tzn. być nośnikami słabych sił jądrowych. Ich teoria była tak przekony­

wająca i tak dobrze zgadzała sdę z doświad­

czeniem, że przyznano im nagrodę Nobla i to naw et jeszcze przed doświadczalnym odkry­

ciem przew idyw anych przez nich cząstek W+, W~ i Z°. Warto dodać, że naw et m asy tych cząstek zostały przewidziane poprawnie.

W krótce potem stworzono teorię analogiczną do elektrodynam iki, w której silne oddziały­

wania jądrowe są także wytłum aczone za po­

mocą dalszych ośmiu pól pośredniczących, ana­

logicznych do pola elektromagnetycznego. Teo­

rię tę nazwano chromodynamiką a hipotetycz­

ne cząstki skojarzone z tym i polami nazwano gluonam i. Dotychczas gluonów nie odkryto.

W krótce potem pojaw iły się liczne próby połączenia chromodynamiki z teorią sił ele­

ktro-słabych. W takiej teorii m usi występować co najmniej dwanaście pól wektorowych niosą­

cych spin 1, bardzo podobnych do pola ele­

ktrom agnetycznego. Połączenie oddziaływań elektro-słabych z silnym i wskazuje na istnie­

nie w yższych sym etrii, które jednak w ystępują w praktyce jako sym etrie „złamane” tzn. nie­

zupełnie ścisłe. Gdyby nie było tego złamania, to oddziaływania silne niczym nie różniłyby się od elektrom agnetycznych i słabych. Przy­

czyny takich złamań sym etrii to znów odręb­

na sprawa, której w yjaśnienie przekracza ramy

tego artykułu. Istnieją liczne w ersje takich

teorii unifikujących oddziaływania silne i ele-

ktrosłabe, w zależności od tego jaką sym etrię

założym y. W szystkie one uzyskały jednak

wspólną, dość pretensjonalną nazwę GUT, co

(5)

W sz e c h św ia t, to m 86, n r 311985

51

stanowi skrót od Grand Unijied Theory, czyli po polsku „wielka teoria zunifikowana”. Trud­

no jest jednak uważać ją za „wielką”, gdyż pomija ona całkowicie najpowszechniej w ystę­

pujące w przyrodzie oddziaływania grawita­

cyjne.

I oto wówczas nadeszła pora na przypomnie­

nie sobie teorii K aluzy i Kleina. Autorzy, któ­

rzy podjęli te badania, nie znali jednak lub pominęli m ilczeniem dawniejsze i prekursor­

skie prace, jakie pojaw iły się przeszło dziesięć lat wcześniej, i o których wspom nieliśm y po­

wyżej. Te now e teorie starają się wytłum aczyć wszystkie cztery typ y oddziaływań: grawita­

cyjne, elektrom agnetyczne, jądrowe słabe ii jądrowe silne jako przejaw jednego jedynego oddziaływania grawitacyjnego, tyle tylko, że w wielow ym iarow ym św iecie, w którym cztery wym iary są otwarte, a reszta ciasno zamknię­

ta. Tak więc wszystkie typy oddziaływań w y ­ stępujących w przyrodzie m iałyby ten sam charakter geom etryczny, gdyż wyrażają się za pomocą pojęcia krzywizny pewnej w ielow y­

miarowej przestrzeni.

Widzimy więc, że coraz to w ięcej aspektów rzeczywistości fizycznej nabiera charakteru geometrycznego, czyli wyraża się raczej w ka­

tegoriach form y niż treści substancjalnej. Wi­

dać również, iż nastąpiło znaczne pomieszanie pojęć formy i treści, gdyż z jednej strony roz­

maite pola okazują się czystą formą (jako w y ­ raz krzywizny przestrzeni), a z drugiej strony przynajmniej niektóre z tych pól niosą masę i ładunek elektryczny, a więc stanowią mate­

rialne źródła i obiekty działania tych sił geo­

metrycznych.

W tym m iejscu można jednak zauważyć, iż pola dzielą się na wyraźnie różne dwie klasy:

pola bozonowe i ferm ionowe, przy czym bozo­

nami są skojarzone z odnośnymi polami cząst­

ki o spinach całkowitych (0, 1, 2), fermionami zaś cząstki o spinach połówkow ych (V2, 3/ 2). Na­

suw a się więc m ożliwość uznania bozonów za przejaw czystej form y, a ferm ionów za twory substancjalne (nieprzenikliwe, gdyż stosują się do zakazu Pauliego). Można by więc uznać, iż ferm iony reprezentują w sw ej istocie treść substancjalną, a tylko bozony są „czystą for­

m ą”. Jak się wkrótce przekonamy, taki podział jest też co najmniej w ątpliw y.

W ciągu kilku lat opracowano w iele róż­

nych wersji teorii typu K aluzy z różną liczbą wym iarów zamkniętych i różnymi topologiami podprzestrzeni zamkniętej, lecz nie bardzo wia­

domo, którą wersję należałoby wybrać. Współ­

czesne dane doświadczalne nie są wystarcza­

jące by wskazać, która w ersja jest zgodna z danymi doświadczalnymi. Możliwość ogra­

niczenia dowolności wyboru uzyskać jednak było można na drodze teoretycznej, za pomocą pewnej nowej idei nazywanej supersymetrią (w skrócie su-sy).

Czym jest su-sy? Spróbujemy wyjaśnić to za pomocą analogii. Podobnie jak za pomocą obrotów kartezjańskiego układu odniesienia można zmieniać wartości współrzędnych w ek­

tora i doprowadzić do tego by wektor, który

w początkowym układzie współrzędnych skie­

rowany był np. w kierunku osi x, w przekrę­

conym układzie wskazywał kierunek osi y lub z, tak też wolno nam wprowadzić do rozważań abstrakcyjną przestrzeń spinową, w niej wpro­

wadzić układ odniesienia z osiami ponumero­

wanym i wartościami spinu: oś 0, oś iU, oś 1 itd. i dokonywać obrotu takiego układu odnie­

sienia. Dzięki tym obrotom oś (pewna cecha) wskazująca na spin wartości s może zostać przetransformowana i wskazywać w innym kierunku, tzn. na inną wartość spinu, np.

s+V2 lub s— V2. Supersymetrią nazywam y taką sym etrię, gdy prawa natury nie ulegają zmia­

nie w transformacjach spinu s-^s^lz. Są po­

ważne poszlaki, iż przyroda ma taką sym etrię, choć może tylko w przybliżeniu. Lecz dwa spiny różniące się o Vz odpowiadają bozonom i fermionom, a więc te obroty wobec których prawa natury są (w przybliżeniu) sym etryczne oznaczają też transformacje bozonów w fer­

miony i odwrotnie. Su-sy polega więc na tym, iż bozony i ferm iony mogą być traktowane jak różne składowe jednego i tego samego

„wektora” i (przynajmniej formalnie) możemy przeobrażać ferm iony w bozony i vice versa za pomocą stosownych transformacji, analogicz­

nych do obrotów. Supersym etrie wiążą ze sobą przede wszystkim cząstki o sąsiednich warto­

ściach spinu, różniące się o '/a, a dopiero w dalszych etapach cząstki o bardziej odle­

głych od siebie wartościach spinu s± 1 lub s ±3U.

Idea su-sy polega więc na tym , iż przyroda ma, jak się wydaje, takie cechy sym etrii, że cząstki o spinach całkowitych i połówkowych pow inny występować na równych prawach, przynajmniej pod pew nym i względami. Jeśli tak jest, to gubi się ostatecznie możliwość od­

różniania od siebie, co jest czystą formą, a co treścią, czyli substancją i które pola oraz sko­

jarzone z nimi cząstki są w samej sw ej istocie substancjalnej, fizycznej i materialnej treści, a które są natury form alnej, takiej samej jak grawitacja.

W popularnym artykule jaki ukazał się osta­

tnio w N ew Scientist Paul Davies bardzo ob­

razowo opisał taki stan rzeczy: „Odwiecznym snem badaczy było, aby świat fizyczny dał się zredukować do czystej geometrii, żeby to, co widzim y jako ciała materialne i siły przyrody, okazało się niczym innym jak przemianami for­

my. Dziś wygląda na to, iż rzeczywiście ma­

teria to nic innego jak w ęzły i kapryśne m ean­

dry pustej czasoprzestrzeni. Taka idea jest atrakcyjna i ekonomiczna: konkretna substan- cjalność świata widzialnego daje się wyłuskać z czegoś takiego jakby z «figli nicości»”.

Najlepiej opracowanym działem teorii su- per-sym etrycznej jest supergrawitacja. Jest to uproszczona teoria, w której zakłada się ist­

nienie tylko dwóch pól: oprócz pola grawita­

cyjnego jeszcze tylko jedno pole ferm ionowe o spinie s/2. Pole grawitacyjne opisuje spin równy dwa, tak, iż mamy tu do czynienia z układem (2, */*). Wprawdzie cząstki elem en­

tarne o spinie 3h nie są jeszcze znane, lecz ich

wprowadzenie do teorii wraz z grawitacyjnym i

(6)

52

W sz e c h św ia t, to m 86, n r 3/1985

oddziaływaniami bardzo ulepsza samą teorię grawitacji.

Być może Czytelnik spotkał się już w ja­

kichś innych publikacjach z tym , iż kw antow e teorie pola mają bardzo w iele zalet, lecz mają też istotną wadę, m ianowicie trapione są przez poważne trudności m atem atyczne pod w zglę­

dem zb ieżn ości1. W iele wyrażeń obliczonych w ramach tych teorii jest pozbawionych sensu, gdyż okazują się rozbieżne, nieskończone.

Wprawdzie za pomocą genialnej m etody tzw.

renormalizacji i regularyzacji udaje się w w ielu przypadkach usunąć owe rozbieżności, lecz nie w przypadku teorii grawitacji. Ta ostatnia w sw ych wersjach kw antow ych nie poddaje się procedurze renormalizacji (Schwingera, Feym a- na, Dysona i in.) i m ówim y o niej, że jest to teoria nierenorm alizowana. Okazało się jed­

nak, iż w przypadku układu supersym e- trycznego, złożonego z pola grawitacyjnego ii pola ferm ionowego o spinie ’/2) nieskończo­

ności w większości wypadków kasują się na­

wzajem w sposób w yglądający na wprost cu­

downy! U zyskujem y w ten sposób teorię, jeśli nie pozbawioną w ogóle nieskończoności, to przynajmniej pozbawioną najgroźniejszych z nich. K wantowa teoria super-graw itacji jest w ięc dużo bardziej zadowalająca niż zwykła bez dodatku „super”.

Jak pow iedzieliśm y, nie są jeszcze znane pola i cząstki o spinie lecz za to znamy liczne rodzaje cząstek o spinach niższych 1, V*, 0. Jak w ięc pogodzić ideę supergrawitacji ze znanym i faktam i eksperym entalnym i? Roz­

wiązanie tej zagadki wydaje się m ożliwe, jeśli dokonamy fuzji dwóch idei: idei su -sy z ideą w ielow ym iarow ego świata. Nietrudno pokazać, iż to, co w w ielow ym iarow ej przestrzeni obja­

wia się jako pole czystego spinu to z pun­

ktu widzenia obserwatora w zw ykłym św iecie (4-wym iarowym ) objawia się jako układ m ie­

szany, w iększej liczby pól o spinach 3A> i ‘/a.

Podobnie też pole czystego spinu 2 w św iecie w ielow ym iarow ym ulega reinterpretacji z pun­

ktu widzenia św iata czterowym iarowego na układ pól o spinach 2, 1 i 0. Tak więc w y stę­

puje tu coś tak jakby „rozmnażanie jakości”, gdy dokonujem y przejścia z punktu widzenia w ielow ym iarow ego na czterowym iarowy, czyli gdy dokonujem y tzw . redukcji wym iarowej.

N ajdziwniejsze jest przy tym jednak to, iż supergrawitacja w 11 wym iarach, a w ięc teo­

ria, w której w ystępuje tylko jedno pole fer- mionowe (o spinie objawia się lub daje się przeinterpretować z punktu widzenia zw ykłe­

go świata 4-w ym iarow ego jako najbogatszy z m ożliwych supersym etrycznych układów pól i cząstek o spinach 2, 34, 1, V*, 0. (Układ taki oznaczany jest w m atem atyce jako przypadek N — 8). Zawiera on 1 pole grawitacyjne, 8 pól spinu *U, 28 pól wektorowych, 56 pól spinu 1h, oraz 70 pól skalarnych, spinu 0. Każdy inny

1 C h o d z i t u o ro z b ie ż n o ś ć c a łe k . C a łk i s ą g r a n ic a m i p e w ­ n y c h c ią g ó w (ciąg su m p a r c ja ln y c h ) . J e ś li ta k i c ią g n ie j e s t z b ie ż n y d o o k re ś lo n e j g r a n ic y lu b n p . g d y d ą ż y d o n ie ­ s k o ń c z o n o śc i, to c a łk a n ie m a o k r e ś lo n e j w a r to ś c i lu b s ta je s ię n ie s k o ń c z o n a . M ó w im y w te d y , iż j e s t o n a ro z b ie ż n a .

m ultiplet (czyli supersym etryczny układ pól) zawierający większą liczbę rodzajów cząstek lub spiny w iększe niż 2 okazuje się niem ożli­

w y, w ew nętrznie sprzeczny. Także niemożliwe jest pogodzenie idei su -sy z liczbą wym iarów większą niż 11. Parafrazując więc słynne po­

w iedzenie Woltera o „najlepszym z m ożliwych św iatów ” m ożem y powiedzieć, iż św iat 11-wy- m iarow y jest pod każdym względem najbogat­

szy z m ożliw ych światów.

Podczas gdy wśród ekspertów zapanowała już prawie jednom yślna zgoda co do tego, iż nasz św iat jest 11-wym iarowy, nie ma nadal jednom yślności co do tego, jaki kształt i jaką topologię może m ieć owa ciasno zamknięta w sobie 7-wym iarowa podprzestrzeń naszego 11-wym iarowego świata. Większość ekspertów w ierzy, iż tylko jedna z dwóch m ożliwości wchodzi w rachubę: albo jest ona 7-kulą (tzn.

kulą uogólnioną na w iele wym iarów, tak by jej powierzchnia była tzw. hyperpowierzchnią 7-wym iarową), albo też jest to powierzchnia toroidalna również 7-wymiarowa. Toroidalny kształt w zw ykłej przestrzeni ma np. obrączka lub napompowana dętka rowerowa. Tylko ta­

kie dw ie m ożliwości są w pełni zgodne z w y ­ mogami su -sy. Jednakże wiadomo również, że supersym etria praw przyrody nie jest i być nie m oże zupełna, lecz m usi być w jakiejś m ierze złamana. Dlatego też niektórzy (np.

M ichael Duff) przyjmują, iż jest to 7-kula zdeformowana, czyli tak jakby z lekka zgnie­

ciona piłka. Autor niniejszego artykułu repre­

zentuje jednak pogląd, iż deformacja ta musi być bardziej radykalna, że nawet musi zm ie­

niać topologię do tego stopnia, iż pierwotna kula rozpada się na tzw. iloczyn prosty dwóch kul 2, w tym jednej pięciowym iarowej, a dru­

giej dw uwym iarow ej. (Łączna liczba w ym ia­

rów pozostaje ta sama). Takie założenie w bar­

dzo istotny sposób nadwyręża supersymetrię, lecz w ydaje się nieodzowne, by zdać popraw­

nie sprawę z w szystkich prawidłowości (jak też i anomalii) jakie obserwujem y badając prawa natury oraz w szelkie rodzaje cząstek i ich oddziaływań spotykanych w przyrodzie.

Spór o w łaściw y kształt owej zamkniętej w sobie siedm iowym iarowej podprzestrzeni na­

szego wszechświata może w przyszłości okazać się m ało istotny, gdyż nie jest wykluczone, a m oże naw et jest wiarygodne, iż zrealizowa­

na m ogłaby być w ięcej niż jedna z m ożliwo­

ści. W każdym razie prawa fizyki byłyby zu­

pełnie odmienne, to prawda; inne byłyby ro­

dzaje cząstek występujących w doświadczeniu i inne ich oddziaływania. Znajdowałoby to jed­

nak w ytłum aczenie za pomocą pojęcia faz. Naj­

lepiej znanym przykładem w ystępowania róż-

* P o d o b n ie j a k to r u s (n p . d ę tk a ro w e ro w a ) m o ż e b y ć u w a ż a n y z a o k r ę g z ło ż o n y z o k rę g ó w (b ę d ą c y c h p r z e k r o ­ ja m i d ę tk i p r o s to p a d ły m i d o p ła s z c z y z n y ró w n o le g łe j do s a m e j d ę tk i) t a k te ż ilo c z y n p r o s t y k u l j e s t k u lą , k tó re j p o w ie r z c h n ia n ie s k ła d a się z p u n k tó w lecz z k u l. T e k u le s ą j a k p a c io r k i n a n iz a n e n a p ie rw s z e j z n ic h , lecz tr z e b a p a m ię ta ć , iż s ą ro z c ią g łe w in n y c h w y m ia ra c h , p r o s to p a ­ d ły c h d o ty c h w y m ia ró w , w k tó r y c h le ż y p ie rw s z a k u la (ta n a k tó r e j t a m t e s ą n a n iz a n e ) . Ilo c z y n p r o s ty k u l je s t w ię c j a k b y k u lą k u l.

(7)

W sz e c h św ia t, to m 86, n r 311985

nych faz jest zwykła woda, występująca cza­

sami w postaci ciekłej, czasem w gazowej jako para wodna, a czasem w stałej jako lód. W każ­

dym z tych przypadków treść jest ta sama (H20 ) lecz forma jak odmienna! Podobnie może być i w rozważanym przez nas problemie: raz mogłaby to być 7-kula (symbol S7), raz 7-torus (symbol T7), a kiedy indziej iloczyn prosty kul (symbol S5X S 2)8.

Powyższe rozważania prowadzą prostą drogą do zagadnień kosmologicznych. Każda faza sta­

nowi pewien stan równowagi, jaki może usta­

lić się w określonych warunkach. Należy więc szukać różnych szczególnych rozwiązań rów­

nań supergrawitacji w 11-wym iarowym w szech- świecie, by przekonać się, czy światy, w któ­

rych cztery w ym iary są otwarte, a pozostałe siedem ciasno zamknięte w sobie wyróżniają się większą stabilnością niż jakiekolwiek inne.

Czy powyżej opisane fazy mogą współistnieć w różnych obszarach w szechśw iata równocze­

śnie? A może wszechświat jest w sw ej istocie niestabilny i przechodzić może z jednej fazy do innej?

O niestabilności wszechświata świadczy od dawna dostrzeżona ucieczka m gławic. Ekstra- polując losy świata wstecz w czasie dochodzi się do wniosku, iż 10— 20 miliardów lat temu nastąpiła wielka eksplozja (Big Bang) i od tej pory wszechświat gw ałtow nie się rozszerza.

Aby uniknąć nieporozumień: nie chodzi tu by­

najmniej o zwykłe rozbieganie się m gławic w już istniejącej (przygotowanej) nieskończo­

nej przestrzeni euklidesowej, lecz o wzrost samej przestrzeni, która na początku była kar­

łowata i ciasno zamknięta w sobie (podobnie jak skończona jest powierzchnia kuli).

Możliwe, że startując z pewnego stanu po­

czątkowego, w którym wszystkie 11 w ym ia­

rów występow ało na mniej lub w ięcej rów­

nych prawach cztery spośród nich zaczęły się powiększać i w tych kierunkach świat stawał się coraz to bardziej otwarty, podczas gdy po­

zostałe wym iary ulegały gwałtownem u kurcze­

niu, by w końcu ściągnąć się prawie do pun­

ktu.

Jednak równania supergrawitacji są niew y­

obrażalnie trudne do rozwiązywania, tak, że nie wiem y, która z powyżej wspomnianych możliwości ewolucji mogła faktycznie zostać zrealizowana. Nie wiadomo także, jakie nale­

żałoby założyć warunki początkowe dla tych równań. Coś na ten temat zdaje się wiedzieć tylko jeden jedyny człowiek na kuli ziemskiej:

Stephen Hawking, którego poglądy przedsta­

w im y w jednym z następnych numerów Wszechświata.

P ro f . d r h a b . J e r z y R a y sk i j e s t k ie ro w n ik ie m Z a k ła d u T e o rii P o la I n s ty tu tu F iz y k i U J.

ZBIG N IEW STA N ISŁA W H ERM A N (Zabrze)

FA R M A K O L O G IA — N A U K A O T Y M JAK LEKI D ZIA ŁA JĄ I D LAC ZEG O ?

F arm ak o lo g ia je st n a u k ą o lekach. Je j naz w a po­

chodzi z języka greckiego (fa rm a ko n = lek, logos — nauka). C elem farm akologii je s t poszukiw anie odpo­

w iedzi n a p y ta n ie, ja k le k i d z ia ła ją u zw ierząt i czło­

w iek a i dlaczego d zia ła ją , tizn. ja k ie w y w o łu ją efek­

t y n a poszczególne tk a n k i i n a rz ą d y o rg an izm u ży­

w ego, oraz ja k i je s t m ech an izm tego działania. Ze­

spół n au k za jm u ją c y c h się p o sz u k iw an ie m w szy st­

k ic h in fo rm a c ji o le k ac h n az y w a się fa rm a c ją . W je j sk ła d w chodzą m . i.n.: n a u k a o budow ie che­

m icznej i syntezie leków (chem ia farm aceu ty czn a), n a u k a o su ro w cach ro ślin n y c h i zw ierzęcych, w k tó ­ ry ch z n a jd u ją się le k i (farm akognozja), n a u k a o w y­

tw a rz a n iu leków (fa rm acja stosow ana), n a u k a o d zia­

ła n iu szkodliw ym leków (toksykologia leków) i f a r ­ m akologia. T a o sta tn ia w efe k cie sw ych poszukiw ań d o sta rc za coraz to now ych leków stosow anych w m e­

dycynie. J e s t w ięc dziedziną n ale ż ą c ą zarów no do k rę g u n a u k farm ac eu ty czn y c h ja k też n au k le k a r­

skich. B adacza zajm u jąc eg o się farm ak o lo g ią n az y ­ w am y farm akologiem . W ielu n ie odróżnia fa rm a k o ­ loga od farm ac eu ty , z a jm u ją c e g o się w y tw arzan iem i w y d aw an iem chorem u leków , nag częściej n a pod­

staw ie d o k u m e n tu le k arsk o -p ra w n e g o zw anego r e ­

* W s y m b o la c h ty c h w y z n a c z n ik o z n a c z a w y m la ro w o ść k u li (S) lu b t o r u s a (T ).

ceptą, lub bez re c e p ty w p rzy p a d k u leków o sła b y m d z ia ła n iu i zarazem m ało szkodliw ych. F a rm ak o lo ­ gam i są farm aceu ci, biolodzy, biochem icy, a obecnie co raz częściej lekarze, k tó rz y ja k o je d y n i spośród w ym ienionych >grup zaw odow ych są upow ażn ien i d o b ad a n ia leków oraz stosow ania ich w celach lecz­

niczych u człow ieka. L e k a rz e w e te ry n a rii z a jm u ją się zastosow aniem leków w chorobach zw ierząt.

L ekiem n az y w am y zw iązek chem iczny pochodze­

n ia ro ślin n e g o alb o zw ierzęcego (lek n a tu ra ln y ), lufo o trzy m an y za pom ocą syntezy ch em iczn ej (lek sy n ­ tetyczny), sto so w an y n ie tylko do leczenia, lecz ta k ­ że d o rozpoznaw ania chorób oraz do za pobiegania ahorobom (w p ro filak ty c e chorób). Z w iązek chem icz­

n y b ędący lek iem je s t w y p ro d u k o w a n y w p o staci farm ac eu ty czn e j, n a d a ją c e j się d o n atychm iastow ego p o d an ia chorem u (np. ta b le tk i, d ra ż e tk i, czapki, ro z ­ tw ory). O becnie d w ie trzecie stosow anych leków stan o w ią zw iązki syntetyczne, ale g ra n ic a m iędzy lekiem syntetycznym i n a tu ra ln y m m oże ulegać z a ­ ta rc iu , gdyż c o ra z w ięcej leków p ro d u k o w an y ch je st w sposób p ó łsyntetyczny (zm iany chem iczne p ro d u k ­ tó w n atu ra ln y c h ), lub w sposób „sztuczny” lecz z w y ­ k o rzy stan iem isto t żyw ych '(antybiotyki, p ro d u k ty bioinżynierii).

F arm akolodzy za jm u ją się poszu k iw an iem now ych leków, a także b ad an iem m echanizm u d ziała n ia le-

(8)

54 W sz e c h sw ia t, to m 86, n r 311985

ków , sto so w a n y ch często ju ż od d aw n a . O znacza to, że w leczeniu ohcurób u ży w a m y ta k że leków, k tó ry c h efe k ty d z ia ła n ia zn a m y b ard z o dobrze, ale n ie p o ­ tr a f im y w y ja ś n ić w ja k i sposób, d laczego to d ziała n ie w y stę p u je.

Jak pow staje n ow y lek?

C hem icy sy n te ty z u ją co ro k u se tk i ty sięcy now ych zw iązków . N a p o d sta w ie ich budow y chem icznej m oż­

n a przew idzieć, k tó re z n ic h m ogą być p o te n c ja ln y m i lek am i. F arm ak o lo g o trz y m u je od c h e m ik a zazw yczaj serię, s k ła d a ją c ą się z k ilk u d z ie sięc iu lu b n a w e t k il­

k u s e t zw iązków , p ochodzących z jed n eg o zw iązk u m acierzystego. W y k o n u je on b a d a n ia w stę p n e, celem w y b ra n ia z tej dużej ilości zw iązk ó w ty lk o tych, k tó ­ re w y w ie ra ją isto tn y w p ły w n a odpow iednie n a rz ą d y o raz są m ało szkodliw e. N a jp ie rw w ięc o k reśla d a w ­ k ę ś m ie rte ln ą (LD50) d la połow y z liczby u żytych z w ie rz ą t dośw iad czaln y ch (najczęściej m yszy i szczu­

rów ), a ta k ż e daw kę, k tó ra w y w o łu je w y ra źn y e fe k t farm ak o lo g icz n y n a poszczególne n a rz ą d y u połow y z b a d an y c h z w ie rząt dośw iadczalnych (ED50). N a s tę p ­ n ie oblicza tzw . w sk a ź n ik leczniczy, b ędący sto s u n ­ k ie m ED50/LD 50. Je ż e li te n w sk aź n ik je s t m n iejszy niż je d en , w b a d a n y m zw iązk u p rze w a ża d ziałan ie szko­

dliw e n a d jego e w e n tu a ln y m d ziałan iem leczniczym , w y n ik a ją c y m z w y w ie ra n y c h bodźców i w obec tego zw iązek te n ja k o tr u ją c y o d rzu c a się z dalszych b a d a ń .

N a to m ia st zw iązki o siln y ch e fe k ta c h fa rm a k o lo ­ gicznych i m a ły m d z ia ła n iu tru ją c y m p o d d ajem y b a rd z o szczegółow ym b ad a n io m . O b serw u je m y ich w p ły w n a n a rz ą d y izolow ane np. serce, n ac zy n ia k rw io n o śn e, żołądek, je lita (b ad a n ia in vitro). B a­

d a n e narządy u m ieszcza się w naczy n iach sz k la n y c h w y p ełn io n y ch o grzanym i do te m p e ra tu ry c ia ła p ły ­ n a m i o sk ład zie p o d obnym d o sk ła d u p ły n ó w tk a n ­ k ow y ch , w y syconym i p o w ietrz em lu b m ie sz an in ą 95% tle n u i 5% d w u tle n k u w ęgla. O b serw u je m y 'Czynność serca i n arz ąd ó w zbudo w an y ch z m ięśni g ła d k ich , z a p isu ją c ją n a p ap ierze za pom ocą o d p o ­ w ied n ich re je s tra to ró w .

W innych d o św iad czen iach b ad a m y d z ia ła n ie le k u n a poszczególne n a rz ą d y z n a jd u ją c e się w o rg a n iz ­

m ie zw ierzęcia (in vivo ) za pom ocą różn y ch p rz y ­ rządów . S ą to tzw . „ b a d a n ia o s tre ”. P row adzi się je zaw sze n a zw ie rzętac h w s ta n ie głębokiego zn iec zu ­ le n ia ogólnego, a dośw iadczenie kończy się śm iercią zw ierzęcia, k tó ra m u si n a s tą p ić p rze d obudzeniem . W ogóle je d n y m z n a jw a ż n ie jsz y c h p ro b lem ó w w d o św ia d cz en ia ch farm ak o lo g icz n y ch p rz e p ro w a ­ d z a n y ch n a zw ie rzętac h je s t ta k ie ich pro w ad zen ie, a b y oszczędzić im stra c h u i cierpień. N ie zaw sze je s t to całkow icie m ożliw e, ale z re g u ły m ożna p rzy ją ć, że. zw ierzę ponoszące śm ie rć w w y n ik u dośw iadcze­

n ia farm akologicznego, prow ad zo n eg o p rzez uczciw ego b ad acza, c ie rp i m n ie j n iż zw ierzę rz e ź n e w czasie tra n s p o rtu i w rzeźni, a często też m n ie j, niż zw ierzę pociągow e.

W in n y c h d o św ia d cz en ia ch o b serw u jem y , ja k b a ­ d a n y zw iązek w p ły w a na. zaw arto ść sk ła d n ik ó w c h e ­ m icznych oraz n a ak ty w n o ść enzym ów p ły n ó w u s tr o ­ jo w y ch i n arz ąd ó w , n a e le m e n ty m o rfo ty cz n e k rw i (ilość k rw in e k czerw onych, białych, pły tk o w y ch ), n a szybkość syn tezy i w y d zie la n ia horm onów . P o w y ­ k o n a n iu ty c h w ielo stro n n y ch b ad a ń o trz y m u je m y in ­ fo rm a cje, ja k le k d zia ła u poszczególnych g a tu n k ó w zw ierzęcych, ja k ie d z ia ła n ie je s t n a jisto tn ie jsz e d la

celów leczniczych (działanie głów ne), czy d a n y z w ią ­ zek m a d zia ła n ia dodatkow e, k tó re m ogą być pożą­

d an e luto 'szkodliwe. Z ty a h in fo rm a c ji w yciągam y w nioski o p o te n c ja ln y m zasto so w an iu zw iązku w le­

czeniu d a n e j choroby.

N astęp n ie m u sim y się dow iedzieć, czy b ad a n y p rzez n a s zw iązek n ie d ziała szkodliw ie p o dłuższym sto so w an iu . W y k o n u jem y w ięc b ad a n ia toksyczności p rze w lek łe j, p o le g ają ce n a p o d aw a n iu różnych u ła m ­ k ów LD 50 (■/», V», '/’■«) zw iązku przez o k res 3—12 m ie ­ sięcy i d o k ła d n ej o b se rw ac ji w p ły w u tego długo­

trw a łe g o sto so w a n ia n a k rew , n a rz ą d y b io rąc e u d ział w u su w a n iu zw iązku z organizm u — w ą tro b ę i n erk i, u k ła d k rą ż e n ia , n a rz ą d y rozrodcze. B ad an y no w y po ­ te n c ja ln y le k p o d a je m y sam icom ciężarnym d obser­

w u je m y , .czy n ie w y w o łał on z m ia n n arz ąd ó w u n o ­ w o ro d k ó w (działanie te ra to g en n e ). P o n ad to badam y, czy n ie w y w o łu je o n m u ta c ji genetycznych, n o w o ­ tw o ró w i zm ian alergicznych. W szystkie b a d a n ia f a r ­ m akologiczne i toksykologiczne w y k o n u jem y p rz y ­ n a jm n ie j n a trz e c h g a tu n k a c h z w ie rząt d o św ia d ­ czalnych, d w u niższych (myszy, 'szczury) i je d n y m w yższym (kot, pies, naczelne). Je śli w y k ry je m y silne d z ia ła n ie farm ak o lo g icz n e n ow ego zw iązku, k tó re m oże znaleźć zastosow anie lecznicze o raz w ykażem y, że je s t on n ie z b y t szkodliw y i p ozbaw iony d ziała n ia te ra to g en n e g o , m u tag en n eg o i now otw orow ego, m ożna go po r a z p ie rw sz y zastosow ać u człow ieka. Z anim d o jd z iem y do ta k ie g o w n io sk u p o trz e b a w iele czasu, pośw ięconego p rz e z w ielu badaczy n a liczn e b ad a n ia w y m ag a ją ce og ro m n ej p ra c y , w ielkich um iejętn o ści tech n iczn y ch i zdolności praw id ło w eg o w y ciąg an ia w niosków z poczyn io n y ch obserw acji.

W iele b a d a n y c h zw iązków odpada w czasie prób p rzedklinicznyoh. O blicza się, że ab y uzyskać now y le k trz e b a z b a d ać ok. 4000 now ych zw iązków ch e­

m icznych. W yniki b a d a ń n ad p o te n c ja ln y m now ym lek iem u zy sk a n e u zw ierząt n ależy tra k to w a ć w od­

n ie sie n iu do człow ieka ja k o ogólną in fo rm ację, w s k a ­ z u ją c ą n a p raw d o p o d o b ie ń stw o podobnego d ziałania.

R óżnice g a tu n k o w e w d z ia ła n iu poszczególnych /związków chem icznych są znaczne i żad en g a tu n ek z w ie rząt nie re a g u je ta k sam o ja k człow iek n a p o ­ szczególne su b sta n c je , ta k w ięc dopiero b a d a n ia k li­

niczne, p rze p ro w a d z o n e u człow ieka, przynoszą o sta­

te cz n ą odpow iedź, -czy p rz e b a d a n y w ielo stro n n ie n a z w ie rzętac h n o w y zw iązek okaże się lekiem . P o d aje się go n a jp ie r w w b ard z o m a łe j daw ce, stanow iącej

‘/mm LD 5o, 7«» ED50 obliczonych d la n a jb a rd z ie j w ra ż ­ liw ego g a tu n k u zw ierzęcia dośw iadczalnego, 10— 15 z d ro w y m m ło d y m ludziom , k tó rzy w y ra żą n a to d o ­ b ro w o ln ie zgodę po d o k ła d n y m p o in fo rm o w a n iu ich o celu i e w e n tu a ln y m n ie b ez p iec ze ń stw ie (badań. W y­

m ie n io n a d a w k a je s t z b y t m a ła b y m o g ła w yw rzeć d ziała n ie farm akologiczne, ale p o d aje się ją dlatego, b y zm n iejszy ć n ieb ezpieczeństw o w y stą p ien ia ew en ­ tu a ln e g o d z ia ła n ia szkodliw ego, któ reg o nie m ożna przew id zieć n a p o d sta w ie w y n ik ó w b a d a ń n a zw ie­

rz ę ta c h . Je śli n ie stw ie rd z i się szkodliw ości b a d a ­ nego zw iązku, p o d a je się go n a s tę p n ie 10— 15 ludziom icderpiącym n a chorobę, w k tó re j m a on być sto so ­ w an y , w d a w k a c h stopniow o zw iększanych d la o k re­

śle n ia w ielkości d a w k i leczniczej. Po je j u sta le n iu p rz e p ro w a d z a się b a d a n ia p orów naw cze d ziała n ia no­

w ego p o te n cja ln e g o le k u z d ziałan iem le k u po ­ w szech n ie stosow anego w leczn ictw ie (lek s ta n d a rd o ­ w y). B a d a n ia te m ożna w yk o n ać d w o m a sposobam i.

(9)

W sz e c h św ia t, to m 86, n r 311985

55

Je d n em u chorem u p o d a je się n ow y lek, zaś d ru g ie ­ m u lek stan d ard o w y , lu b te m u sa m em u chorem u po d aje się "te d w a lek i na p rz e m ia n w odstępach dw utygodniow ych. C elem o b iektyw izacji .badań s to ­

suje się tak i sy stem p o d a w a n ia leków , że an i chory, a n i le k arz pro w ad zący b a d a n ia n ie w ie, k tó ry z le ­ ków je s t w d a n y m imomenaie p o d a w a n y (podw ójnie ślepa próba). W czasie p o d aw a n ia leków pro w ad zi się bardzo d o k ła d n ą obserw ację chorego. B a d an ia tej fazy leków pro w ad zi się w trz e c h różnych w y sp ec ja­

lizow anych o śro d k ac h klin iczn y ch n a 10—30 chorych w każd y m ośrodku. Je że li w w y n ik u (tych .badań stw ierdzim y, że b a d a n y p rze z n a s now y lek d ziała isłabied, lub m niej .szkodliwie od leku sta n d a rd owego, lek te n zo staje w prow adzony do pow szechnego u ż y t­

k u po za o piniow aniu przez in sty tu c ję p o w ołaną do tego celu w k aż d y m pań stw ie. W Polsce czyni to K om isja L eków p o w o łan a przez M in istra Z drow ia i O pieki S połecznej, sk ła d a ją c a się .z farm akotlogów i lek arzy w szystkich specjalności.

K ażdy lek m oże zadziałać tru ją c o , je śli je st po­

d a n y w zbyt diużej daw ce lu b człow iekow i c ierp ią­

cem u n a chorobę, w k tó re j je s t on p rzeciw w skazany.

D latego też farm ak o lo d zy z a jm u ją sdę .także opisem ob jaw ó w szkodliw ych w y w o ły w an y ch przez lek i oraz poszukiw aniem leczenia ty c h objaw ów .

N ajw ażniejszym spoisobem uzy sk an ia m ożliw ości n ajbezpieczniejszego .stosow ania leków je s t poznanie m ech an izm u ich d ziałan ia, m ów iąc inaczej znalezienie odpow iedzi n a p y ta n ie dlaczego lek d ziała. N iektóre leki d z ia ła ją n a sk u te k w y w o ły w an ia p ro sty ch p ro ­ cesów fizykochem icznych, np. lek i a lk alizu ją ce łączą siię z kwaisem solnym soku żołądkow ego, w y tw a rz a ­ ją c sole o n isk iej kw asocie. L eki stosow ane z e w n ętrz­

nie d z ia ła ją tylk o w m iejscu ich zastosow ania. W ięk­

szość leków w y w iera d ziała n ie n a posizczególne n a ­ rządy, gdyż łączy się ze .swoistym i ug ru p o w an iam i chem icznym i, z n a jd u ją c y m i się n a p o w ierz ch n i ko­

m órek, zw anym i recep to ram i. W y k ry to d o tą d re c e p ­ to ry dla w ielu leków , re c e p to ry d la in n y c h są w toku poszukiw ań. W zależności od w łaściw ości leków w o­

bec ic h rec ep to ró w dzielim y je n a agonistów oraz antagonistów . L ek i agoniiisityczne m a ją zdolność w ią ­ za n ia się z re c e p to re m i d ru g ą w łaściw ość, n a z w an ą ak ty w n o ścią w e w n ę trz n ą , p o le g ają cą n a tym , że lek m a zdolność zapoczątkow ania k a s k a d y re a k c ji bio­

chem icznych, w y w o łu jący ch e fe k t biologiczny w o k re ­ ślonej tk a n c e lu b odpow iednim narządzie. N ato m iast antagoniści, d z ia ła ją c y p rze ciw n ie w p o ró w n a n iu z ag o n istam i, m a ją ty lk o w łaściw ość w iąz an ia się z rec ep to rem . Z a jm u ją c m iejsca recep to ro w e, n ie d o ­ puszczają do w y stą p ien ia e fe k tu w yw oływ anego przez leki agonistyczne lu b n a tu ra ln e su b stan cje p o b u d za­

ją c e rec ep to ry . D zięki zsyntetyzow andu agonistów i .antagonistów zn a k o w an y c h izotopam i ra d io a k ty w ­ nym i, p rze z ich w za jem n e w y p ie ra n ie się p o tra fim y zm ierzyć siłę w iązan ia się z re c ep to ram i, a ta k ż e m o­

żem y za pom ocą odpow iednich m eto d m atem aty c z­

nych obliczyć gęstość receptorów .

P o staw ien ie n a p o cz ątk u bieżącego stu lec ia h ipo­

tezy o istn ien iu receptorów , a n a s tę p n ie je j udow od­

nienie przez w y k ry c ie n a jp ie rw rec ep to ró w d la zw ią­

zków w y stę p u ją c y c h w żyw ym organizm ie, a potem recep to ró w d la leków , spow odow ało zrozum ienie m e ­ ch anizm u d ziała n ia w ielu leków . O becnie n asza w ie­

dza rozszerza się z ro k u n a rok, gdyż p o tra fim y ju ż b adać ich w p ły w n a poszczególne sk ład n ik i (orga­

nelle) kom órkow e i n a poszczególne d ro b in y chem i­

czne (m olekuły) zn a jd u ją c e siię w kom órkach. R ozw i­

ja ją się w ięc gw ałto w n ie b ad a n ia n a d m echanizm em d ziałan ia leków n a poziom ie m olek u larn y m . Do po ­ stępu w .zrozum ieniu ja k leki d z ia ła ją przyczyniło się o dkrycie w organiizmaah żyw ych zw iązków o potęż­

n y m działan iu .biologicznym, biorących u d ział w p rz e ­ k az y w an iu in fo rm ac ji k om órkom (horm ony, am in y biogenne, am inokw asy) (patrz „W szechśw iat" 1984, 85:317) lu b te in fo rm a c je zm ieniających. T e o sta tn ie nazw ano m od u lato ram i. N ależą do n ich m . in. n ie ­ d aw n o o d k ry te p ro stag lan d y n y , n eu ro p e p ty d y , c y k li­

czne niukleotydy. O dkryoia te oznaczają w fa rm a k o ­ logia ogrom ny p o stę p i p rz y b liż a ją zrozum ienie czym się ta n a u k a za jm u je. D zięki nim uzyskujem y leki

•o coraz silniejszym d ziała n iu , d ziała n iu b ard z iej w y ­ biórczym n a .poszczególne u k ła d y i n a rz ą d y o rganiz­

m u , a p rzez to m n ie j szkodliw e.

Rozwój farm akologii odcisnął silne p ię tn o n a le ­ czeniu chorób w y w o ły w an y ch przez b a k te rie , chorób u k ła d u k rąż en ia , pokarm ow ego, oddechow ego, chorób psychicznych, u k ła d u d o krew nego. W la ta c h 1950—

1960 odkryto ta k w ielką ilość leków o n ieznanej do te j p o ry sile i .m echanizm ach d ziała n ia , że to n ie ­ sp o ty k a n e d o tą d w h isto rii ludzkości zjaw isko n a ­ zw ano eksplozją leków. Z n am y dzisiaj lek i d z ia ła ­ ją ce ró w n ie n ie o d w ra caln ie leczniczo ja k nóż c h iru r­

ga. Z astosow ane n iew łaściw ie m ogą o n e je d n a k w y ­ w o łać n ie o d w ra caln e szkodliw e zm iany, b ard z o n ie ­ bezpieczne d la człow ieka. Z a te n o g rom ny postęp ludzkość za p ła c iła tra g e d ią talid o m id u , leku, k tó ry spow odow ał u ro d ze n ie siię w E u ro p ie Z achodniej s e ­ te k dzdeoi pozbaw ionych kończyn. Z tego strasznego w ydarzenia nau czy liśm y się, że nie w o ln o dopuścić do u żytku żadnego leku, d opóki n ie w ykluczym y jego d zia ła n ia terato g en n eg o . S ą też g ru p y leków o .ciągle niew ielk im p o te n c ja le leczniczym , w y m ag a ją ce n o ­ w ych odkryć. M am tu n a m yśli przed e w szystkim leki p rzeoiw naw otw orow e i przeciw w irusow e.

Rozwój n a u k i o le k ac h spow odow ał w ybitne zm niejszenie się śm iertelności w ie lu groźnych chorób.

P o w o łajm y .się w ty m m ie jsc u n a ja k że znaczący p rzy k ła d gruźlicy, któ rej w yleczenie stało się m ożli­

w e od 1944 ar., k ie d y o d kryto p ierw szy lek p rze ciw ­ gruźliczy — strep to m y cy n ę , a n a s tę p n ie uzyskano d alsze leki. Do ro k u 1952 je d y n y m i sposobam i lecze­

nia psychicznie chorych było ich za m k n ię cie za k r a ­ ta m i w p o k o jach z d rzw iam i bez k la m ek , zak ład a­

n ie k a fta n a bezpieczeństw a, stosow anie e le k tro w strz ą ­ sów lu b śpiączek insulinow ych. O becnie m a m y w iele leków , k tó re sto su jem y w ty c h chorobach. S pow odo­

w a ły one, że k ra ty w o k n a c h szpitali p sy c h iatry c z­

n ych i k a fta n y bezpieczeństw a są re lik te m przeszło­

ści. W ielu ludzi psychicznie chorych p o tra fim y dzięki ty m lekom p rzyw rócić społeczeństw u, m im o że ja k d o tą d ro zu m iem y m ech a n izm ic h d z ia ła n ia jedynie fra g m en tary cz n i e.

F arm ak o lo g ia je s t n a u k ą m łodą. Je j początki p rz y ­ p a d a ją n a połow ę ubiegłego stulecia. P ierw sza na św iecie k a te d ra farm ak o lo g ii z o stała założona w 1846 r.

w D orpacie (obecnie T a rtu w E stońskiej SRR), przez R u d o lfa B uehheim a. P o w stan ie n a u k i o lekach było m ożliw e d zięk i u p rze d n io dok o n an y m odkryciom w dziedzinie fizjologii i biochem ii. F arm ak o lo g ia w w olnej P olsce zaczęła się rozw ijać od r. 1920, a za jej ojca je st uw ażan y L eon P opielski, uczeń Iw a n a P aw łow a, p ro fe so r U n iw ersy te tu Lw ow skiego. W os.ta-

(10)

56

W sz e c h św ia t, to m 86, n r 311985

tniim ćw ierćw ieczu z farm ak o lo g ii zw an ej d o św ia d - czalną, gdyż o p ie ra jąc ej się tylk o n a e k sp ery m en tac h zw ierzęcych, w y p ąc zk o w ała no w a g ałąź — farm a k o lo ­ gia k lin iczn a, w y p ra c o w u ją c a obecnie m e to d y b a d a ­ n ia d z ia ła n ia leków u 'C złow ieka. N iesły ch an ie w ażną irolę o d g ry w a ją w niej p ro b le m y etyczne.

L eki, k tó re imamy, isą ciągle jeszcze n iedoskonałe, p o ja w ia ją się now e choroby. J e d n a k dzięki sta łe m u

p ostępow i w d ziedzinie te c h n ik b adaw czych i obie­

k ty w iz ac ji b a d a ń p o su w a m y s ię dro g ą, k tó rej celem je s t u zy sk an ie leków w p ełn i skutecznych i jeżeli nie z u p e łn ie nieszk o d liw y ch , to p rz y n a jm n ie j pozbaw io­

n ych niebezpiecznego d ziała n ia .

P r o 1. d r Z b ig n ie w S. H e r m a n j e s t p sy c h o fa rm a k o lo g ie m i f a rm a k o lo g ie m k lin ic z n y m , k ie ro w n ik ie m Z a k ła d u F a r ­ m a k o lo g ii Ś lą s k ie j A k a d e m ii M e d y c z n e j.

JER ZY V ETU LA N I (K raków )

FA R M A K O L O G IA —N A U K A O T Y M , JA K O R G A N IZ M R E A G U JE N A SU BSTA N C JE C H E M IC Z N E I D LAC ZEG O

Z b ig n ie w S. H erm a n , w y b itn y farm ak o lo g i lekarz, r e k to r Ś lą sk ie j A k ad e m ii M edycznej w la ta c h 1980—

1983, p rz e d sta w ił w p o p rze d n im a rty k u le sw o je p o ­ g lą d y n a to, czym je s t farm ak o lo g ia. T a m ało znana, chociaż żyw o ro z w ija ją c a się d ziedzina nau k o w a, po ­ s ia d a k ilk a aspektów , z k tó ry c h H e rm a n om ów ił p rz e ­ d e w sz y stk im a s p e k t le k arsk i. W ydaje m i się, że dla u z u p e łn ie n ia o b raz u w a rto podnieść jeszcze p o zn aw ­ czy, fizjologiczny a s p e k t farm ak o lo g ii.

F a rm a k o lo g ia p o w sta ła jako g ałą ź fizjologii zw ie­

r z ą t i u p ra w ia j ą obecnie w ielu fizjologów i bioche­

m ików . F arm a k o lo g ia u p ra w ia n a je s t za ró w n o w p r a ­ co w n ia c h u n iw e rsy te c k ic h , ak a d e m ia c h m edycznych i in s ty tu ta c h n au k o w y c h (nip. PA N ), ja k i w labo­

r a to ria c h f ir m farm a c e u ty c z n y c h i re so rto w y c h in ­ s ty tu tó w p rze m y sło w y ch . W ty c h o sta tn ic h celem farm ak o lo g ó w je s t od k ry cie i opraco w an ie now ego leku. Z ad a n iem farm ak o lo g ó w ak a d e m ic k ic h je s t z b a ­ d a n ie m ech a n izm ó w d z ia ła n ia leków , ale rów n ież i b a d a n ie za g ad n ień fizjologicznych p rz y u ży c iu su b ­ s ta n c ji chem icznych. D la farm ak o lo g a-b io lo g a i che­

m ik a (k tó ry m je s t a u to r a rty k u łu ) le k n ie je s t ce­

lem , ale narzęd ziem badaw czym . N aw et sam o p o ję­

cie „ lek ” p rzez w ielu farm ak o lo g ó w dośw iad czaln y ch je s t u ży w a n e w in n y m sensie niż su b sta n c ja leczni­

cza: je s t to su b s ta n c ja ch em iczn a sto so w a n a w b a ­ d a n ia c h farm ak o lo g iczn y ch , 'która d e fac to m oże być n ieb ezp ieczn ą tru cizn ą. Ż arto b liw a , a le a d e k w a tn a d e fin ic ja le k u w p ra c o w n i farm ak o lo g iczn ej to „su b ­ s ta n c ja , k tó ra po w strzy k n ię ciu zw ie rzęc iu p o w oduje p o w sta n ie p r a c y n a u k o w e j”.

P rz e w a ż a ją c a w iększość procesów reg u la cy jn y c h , k tó ry c h całość sk ła d a s ię n a zjaw isk o życia, m a pod­

łoże chem iczne. O dp o w ied n ie su b s ta n c je ch em iczne m o g ą zm ienić przebieg ty c h procesów , p o w o d u jąc o kreślone sk u tk i. P o d o b n ie z a b u rz e n ia n ie k tó ry c h p ro cesó w chem icznych m ogą .prow adzić do p o w aż­

n y c h z a b u rz e ń fu n k c ji całego u s tr o ju : d o choroby i — w k o ń cu do śm ierci. S to su ją c p e w n e su b stan cje chem iczn e m ożem y k o ry g o w ać n ie k tó re z a b u rzen ia, i te w ła śn ie su b stan cje n a z y w a m y le k am i w sensie m edycznym .

F a rm ak o lo g ia m a sw o je w ie lk ie sukcesy n ie ty lko w p o sta ci now ych, skutecznych lek ó w , ra tu ją c y c h ży­

cie i p o w o d u jąc y ch , że n ie k tó re schorzenia, n ie ­ u c h ro n n ie śm ie rte ln e k ilk a d ziesiątk ó w la t te m u , są

obecnie ch o ro b a m i w rę cz b ła h y m i, in n y m zaś, m im o tego, że w ciąż są p ow ażne, m o ż n a sk u teczn ie p rz e ­ ciw działać p rz e d łu ż a ją c życie p ac je n tó w n a w e t o dzie­

sią tk i la t. W ielkim i su k c e sa m i farm akologii, b ęd ący ­ m i z re sztą n ie je d n o k ro tn ie p o d sta w ą sukcesów „ p ra ­ k ty c z n y c h ”, je s t p rzy c zy n ie n ie się do zrozum ienia w ie lu z ja w is k fizjologicznych. F arm ak o lo g ia w y p ra ­ c o w a ła te o rię rec e p to ro w ą , k tó r a pozw ala obecnie zrozum ieć, ja k działa np. u k ła d nerw ow y, albo w ja k i sposób re g u lo w a n e je s t c iśn ie n ie k rw i, o raz n a czym polega m ech a n izm d ziała n ia horm onów . F a r ­ m akologia pozw oliła n a pozn an ie n ie k tó ry ch fizjolo­

gicznych m echanizm ów re g u la c ji te m p e ra tu ry , k rą ż e ­ n ia , k u razliw o ści m ięśni, sta n u n aczy ń krw io n o śn y ch . F a rm a k o lo g ia p rzy c zy n iła się też isto tn ie do po zn a­

n ia m e c h a n iz m u re g u la c ji p o te n c ja łu kom órkow ego i b u d o w y b ło n y k o m órkow ej.

F arm ak o lo g ia ro z p a try w a n a w ty m aspekcie je s t in te g ra ln ą częścią fizjologii. I fizjolog obecnie często za m ia st k lasy czn y ch n arz ęd zi b adaw czych (którym i są n arz ęd zia ch irurgiczne) sto su je leki, ja k b y za p o m in a­

ją c czasem , że nip. ac ety lo ch o lin a ozy n o ra d re n a lin a z a sta ły „pożyczone” z a rs e n a łu k lasycznej fa rm a k o ­ logii. Często też, zw łaszcza w b ad a n ia ch n ad m ó­

zgiem , fa rm a k o lo d z y i fizjolodzy b a d a ją te sa m e p ro ­ b lem y , i to często p rzy uży ciu ty c h sam y ch m etod.

N ie m ożna bow iem zapom nieć, że farm ak o lo g ia z ko­

le i cz erp ie p ełn y m i g a rśc ia m i z a rs e n a łu narzęd zi b ad a w cz y ch in n y c h n a u k o św iecie ożyw ionym : fizjo ­ logii, b iochem ii czy psychologii zw ierząt. M etod ty c h farm a k o lo g ia u ż y w a p o to , a b y odpow iedzieć, w ja k i sposób ró ż n e su b sta n c je ch em iczn e d z ia ła ją n a o r­

g an izm żyw y, a odpow iedź n a to p y ta n ie pociąga za sobą p y ta n ie o p rzyczynę tego d ziałania. W p ew nych w y p a d k a c h w ła ś n ie n a p o d sta w ie zależności m iędzy b u d o w ą ch e m ic z n ą leku a s iłą i ja k o ścią jego d z ia ­ ła n ia u d a ło się odpow iedzieć, ja k w y g ląd a odpow ie­

d z ia ln a za d z ia ła n ie le k u s tru k tu r a chem iczna. W ten sposób d o w ied z ie liśm y się np. o b u d o w ie i w y m ia­

ra c h n ie k tó ry c h rec ep to ró w . N iekiedy b a d a ją c d z ia ­ ła n ie leków o d k ry liśm y istn ie n ie endogennych s u b ­ s ta n c ji chem icznych, re g u lu ją c y c h fu n k c je życiowe, k tó ry c h is tn ie n ia p rz e d te m n ie podejrzew ano. T akim i s u b sta n c ja m i s ą np. e n k e fa lin y i en d o rfin y — p e p - ty d y , k tó ry c h d ziałan ie n a ś la d u je m o rfin a czy n a tu ­ r a ln y p e p ty d o w y re g u la to r lęku.

(11)

MEWASREBRZYSTALarus argentatus.Fot.W. Puchalski

(12)

II. BĄ C ZEK SA M IEC w obliczu n ieb ezp ieczeń stw a n ie ru c h o m ie je w pozycji w y ciąg n iętej. Fot. W. P uch alsk i

Cytaty

Powiązane dokumenty

zmu aktywność komórek NK podlega również regulacji przez układ nerwowy i układ w ydzie­. lania

dardu prac naukowych, gdyż, jak mówiliśmy, doświadczenia przeprowadzane na zwierzętach nieodpowiednio chowanych, w stanie stresu lub wręcz chorych, mogą często

Wkrótce okazało się, że w dawnym rezerwacie prywatnym księcia von Pless w Pszczynie jest byk czystej linii biało­.. wieskiej (Plisch, 229), którego

worodka musi upłynąć kilka tygodni, aby rozwinęła się odpowiednio zróżnicowana flora bakteryjna w je ­ licie. Stwierdzono, że w w ątrobie dz.ieci, które

Tego ty p u potknięć jest jednak więcej co zdaje się wskazywać, że książka nie była w ogóle recenzowana. Gdyby bowiem maszynopis został

Druk ukończono

Jeśli mamy być konsekwentni, to „dobór sztuczny” jest aktem woli (decyzją) hodowcy, natomiast „dobór naturalny” nie jest żadną decyzją, podejmowaną przez przyrodę

nego gatunku ptaków. Dopiero w braku gniazd tego gatunku niesie się ona do gniazd innych gatunków. Toteż nawet wówczas, gdy rejony dwu samic pokrywają się z