• Nie Znaleziono Wyników

Psychologia świętych / Henryk Jola ; przekład z francuskiego J.P.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Psychologia świętych / Henryk Jola ; przekład z francuskiego J.P."

Copied!
243
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

PSYCHOLOGIA ŚWIĘTYCH

(5)

ŚWIĘCI PAŃSCY

CZYLI

DZIEJE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO W ŻYWOTACH ŚWIĘTYCH

WYDAŁ

Ks. MARYAN FULMAN

MAGI8TKR Ś. TEOLOGII

I.

PSYCHOLOGIA ŚWIĘTYCH

PRZEZ

Prof. Henryka Joly

(6)
(7)
(8)
(9)
(10)

HENRYK JOLY

PSYCHOLOGIA ŚWIĘTYCH

WARSZAWA

N A K Ł A D G E B E T H N E R A I W O L F F A

K R A K Ó W — G . G E B E T H N E R I S P Ó Ł K A

1899

(11)

APPROBATUR.

Wladislamae, die 1 Oetobris 1808 anno.

Ofłicialis Generalia Eplsc. Suffrag.

f H* P. K ossow ski.

Regens Cancellariae:

C. Pnacs.

KRAKÓW. — D RUK W. L. A N C ZYC A I SPÓŁKI.

(12)

NAJCZCIGODNIEJSIYM DOSTOJNIKOM

J. E. A. K. BEREŚNIEWICZOWI

PASTERZOW I

D Y ECEZY I K U JA W SK O -K A IJS K IE J OKAZ

J. E. H. P. KOSSOWSKIEMU

BISKUPOAVI-SUFKAU ANOWI T E JŻ E D Y ECEZY I

W DOWÓD

C Z C I , U L E G Ł O Ś C I I IIO L D U

POŚW IĘCA

W y d a w c a

(13)
(14)

PRZEDMOWA WYDAWCY.

Księgarnia wydawnicza Wiktora Lecoffre w P a­

ryżu podjęła bardzo piękną myśl, godną najszer­

szego zastosowania i rozpowszechnienia. Przedsię­

wzięła ona wydawnictwo niewielkich, lecz poważnie obrobionych żywotów najwybitniejszych Świętych w historyi Kościoła katolickiego. Do napisania po­

jedynczych dzieł zaproszono przeszło czterdziestu najpoważniejszych pisarzy katolickich duchow­

nych i świeckich, na czele których stanął Henryk Joly, były profesor Sorbony i Collage de France.

Według założenia wszystkie prace mają nosić cha­

rakter naukowy, stąd autorowie obowiązani są pil­

nie śledzić i starannie rozróżniać prawdę historyczną od pobożnych legendowych opowiadań, które ja k ­ kolwiek stanowią zabytki nieraz wysokiej wartości i wpływu, a przeto i godne poszanowania, je ­ dnakże, pozbawione należytej autentyczności, budzą w umysłach niektórych lekceważenie, lub ironiczne podejrzenie. Niekiedy tych żywotów „trzeba się

P8YCH0L06IA ŚWIĘTYCH j. 1

(15)

się dotykamy naszych pięknych świątyń, chcąc je oczyścić z naleciałości, które je szpecą i przywrócić im czystość pierwotnego stylu

Ta metoda właśnie pozwoliła na odtworzenie pełne siły i prawdy niektórych momentów z dzie­

jów owczarni Chrystusowej, w których Święci Pań­

scy brali czynny udział, i zarazem na danie po­

tężnego świadectwa dziełom Bożym, które się pod tchnieniem i opieką Ducha św. w Kościele kato­

lickim dokonały. Wskutek tego czytelnik, widząc palec Boży w tem wszystkiem, nabiera przeświad­

czenia o Boskiem pochodzeniu Kościoła św. i po­

tędze łaski Bożej w duszach ludzkich, pokornie z nią współdziałających. Zachwycony zaś piękno­

ścią i korzyścią, płynącą z życia świątobliwego, łatwo już przejdzie ze s ta d y H m podziwu do naj­

ściślejszego naśladownictwa wielkich wzorów, jakie nam przedstawiają Święci Boży. Demonstratio fidei divinae et catholicae — to właśnie pierwszorzędny cel szeregu dzieł francuskich, noszących ogólny ty­

tuł Les Saints.

Myśl o pożytku i potrzebie takiego wydawni­

ctwa pierwszy wypowiedział dzielny biskup Orleanu, ks. Feliks Antoni Filibert Dupanloup. Dopiero te­

raz, w lat tyle, zabrano się do wykonania tego ro­

zumnego projektu, ale za to bardzo poważnie, su­

miennie i z pięknym skutkiem, bo prawie każda książka tak pod względem naukowym jak i opiso­

(16)

- 3

wym doskonale się przedstawia i nadaje do swego cela. Prasa katolicka wszystkich główniejszych kra­

jów przyjęła wydawane prace pod ogólnym tytu­

łem Les Saints z wielkiem uznaniem i nawoływała do przyswojenia ich innym językom.

Teologiczna literatura polska nie ma tyle sił, aby prędko mogła się doczekać oryginalnego opra­

cowania podobnego wydawnictwa, a potrzeba jego w naszym kraju aż nadto widoczna. Z tego po­

wodu postanowiliśmy pracę pisarzów francuskich przyswoić rodzimej gwarze, a to w tej nadziei, że ta i praca może przy pomocy łaski Bożej da bliżej poznać naszym rodakom w żywotach Świętych Pań­

skich dzieje Kościoła katolickiego, jego nadprzyro­

dzoną potęgę, dziwnie obfitą płodność i bogactwo nadprzyrodzone ludzi Bożych, wreszcie, obudziwszy żywszą wiarę i gorętsze, a usilniejsze pragnienie uświątobliwienia siebie, przyłoży się do pomnożenia dostojnego zastępu Świętych Patronów tej ziemi, jej Orędowników do Króla Niebios.

Wydawnictwu polskiemu nadajemy ogólny ty­

tuł Święci Pańscy, a dla lepszego rozumienia żywo-:

tów, które niebawem kolejno wychodzić będą, da­

jemy naprzód łaskawym czytelnikom piękne dzieło prof. Henryka Joly Psychologię Świętych').

') Bardzo pochlebną, ocenę tego dzieła umieściła redak- cya Przeglądu katolickiego w Nr. 40, 41 i 42 z r. 1898.

1*

(17)

Boskie Serce Jezusa, Pana naszego, a takie i Święci Pańscy niech miłościwie błogosławią, czy­

telnikom i zbożnej pracy naszej.

Piotrków, dzień Narodzenia N. M. P. 1898.

cK',1. L a : i j a a u t a t t ,

(18)

W S T Ę P .

Opracowawszy psychologię istot niższych'), po­

tem psychologię ludzi wielkich2), następnie prze­

stępców3), postanowiłem przystąpić do psychologii Świętych. Miałyżby to być psychologie zupełnie od­

rębne? Czyż instynkt jest własnością ukrytą? Czy zbrodnia jest zjawiskiem wyjątkowem? owocem zbo­

czenia, lub też nagłego postępu danej rasy? Czy człowiek wielki jest wynikiem tajemniczym nieświa­

domego, czy też niespodzianem wcieleniem natchnie­

nia, nieprzystępnego wszelkiej analizie? Czy Święty

’) L ’ Instinct, ses rapports avec la vie animale e t avec l’intelligence, 2-e edit. L’homme et 1’animal, 3-e śdit. '

J) Psychologie des grands hommes, 2-e ćdit.

3) Le crime, 4-e edit. La France criminetle, 3-e edit.. Le corabat contrę le crime, 2-e ćdit.

(19)

jest istotą, w której przyroda znikła, aby dać pole swobodne do działania całkiem cudownego? Oto były kwestye, które starałem się rozwiązać.

Jest jednak teorya, którą bezwzględnie odrzu­

cam, teorya, która wszystkie objawy zdolności ludz­

kiej, nawet najwznioślejszej natury, chce stawiać w zależności od sił niższego rzędu, rzucających się bez celu i bez wolności; teorya ta, robiąc z czło­

wieka zwierzę, trochę tylko więcej skompliko­

wane, zbrodnię uważa za chorobę, a geniusz i świę­

tość za jaskrawe i najczęściej dziwaczne formy zawartej w nas ambicyi, pychy, złudzenia i nie­

pokoju.

Nie! Wielcy, czy mali, wszyscy ludzie ulepieni są z jednakowej gliny i ożywieni jednym duchem.

Wszyscy jesteśmy rozmieszczeni na rozmaitych szcze­

blach jednej i tej samej drabiny, która bierze po­

czątek u jednego źródła i wznosi się ku wspólnemu Bogu. Czy nasza ludzka natura powiększa swoją wrodzoną słabość, ulegając jej, czy też, współdzia­

łając z otrzymywaną pomocą, rozwija w sobie siłę i dobroć, nigdy przecież nie zaciera w sobie zna­

miennych rysów swojej złożonej natury. Jej przed­

stawiciele tak zwyrodniali jak i możliwie wydosko­

naleni, nie przestają nam udzielać przestróg i za­

chęty, a podobieństwo, które nas z nimi łączy, daje nam sposób i nakłada obowiązek do ich wy­

zyskania.

(20)

7

W tej właśnie myśli nakreślone jest niniejsze nowe studyum').

’) Kwestye, które traktowałem w niniejszej książce, były często drażliwej natury. Szczęśliwy jestem, że mogę złożyć podziękowanie ks. Monier, przełożonemu de 1'JŚcole des Bautes etudes ecclesiastigues, który łaskawie przejrzał moje próby literackie i pozwolił mi korzystać ze swojej wielkiej wiedzy teologicznej, jako też i pisarskiego do­

świadczenia.

(21)
(22)

ROZDZIAŁ I.

Pojęcie świętości w rozmaitych reiigiach.

Wiadomości wstępne: Pojęcie świętości i jej historya. — Święty u Chińczyków, u Buddystów, u Mahometan, w Sta­

rym Testamencie, w Nowym Testamencie i w główniej­

szych odłamach Kościoła chrześcijańskiego. — Święty w Ko­

ściele katolickim. — Wielki człowiek i święty. — Podo­

bieństwa i różnice. — U świętego je st więcej jedności, wię­

cej wolności, postęp bardziej nieograniczony. — Święci i ich otoczenie. — Święty i mistyk. — Nie wszyscy mistycy s%

świętymi. — Czy wszyscy Święci są mistykami? — Fałszywe określenia mistycyzmu. — Prawdziwe określenie: Misty­

cyzm to miłość Boga. — Święty je s t to człowiek, który służy Bogu przeż bohaterstwo i miłość.

Nieświadoma pobożność często zmieniała fizyo- gnomie świętych, a dyletantyzm niejednego dzisiaj nowo chrześcijanina niemniej odważa się ją prze­

kształcać.

Wyniesiono ich tak bardzo ponad ludzkość, że zdawali się istnieć poza jej obrębem i, jak się wy­

raża jędrnie ks. bisknp Dupanlonp, wątpiono na­

(23)

prawdę, czy to byli ludzie, synowie Adama, zło­

żeni jak my z ciała i kości.

Teraz chcianoby w nich wszystko wytłómaczyć wpływami naturalnymi i socyalnymi, którym każdy z nas podlega.

Robią wielu z nich chorymi, histerykami, sug- gestyonowanymi, lub suggestyującymi, telepatami, ludźmi, których wrażliwość przyrodzona, lub nabyta systemu nerwowego, obdarzyła drugim wzrokiem, jak owych sławnych somnoambulistów, osławionych przez dziwne działania, dziś już wiarogodnie do hypnotycznych objawów zaliczone.

Czasem też zwracamy się wedle najnowszej mody do jakiego Świętego, lub jakiej Świętej, któ­

rych chcemy bliżej zbadać, aby lepiej zrozumieć niektóre ezęśei historyi sztuki, lub literatury ludowej.

Następują wtedy niespodziewane odkrycia, których sobie winszujemy. Zdawało nam się, że mamy do czynienia tylko ze Świętym, a tymczasem spotykamy mężczyznę, lub kobietę; jesteśmy tem zachwyceni zapewne, ale zarazem i zdziwieni. Wynalazca znaj­

duje to dość interesującem, aby się podzielić ze swoimi zwykłymi czytelnikami. Czyni to takim to­

nem, jakby nie był pewny, czy nie będzie uchodził za zwolennika paradoksów; ale, ponieważ jest czło­

wiekiem rozumnym, nie bardzo się tem przestrasza.

Jeżeli się jednak spostrzega, że w danej istocie, jest więcej ducha, niż litery, wiele wolności, dużo ducha inicyatywy, czułość, poszanowanie dla głosu

(24)

- 11 -

sumienia, zamiłowanie piękna, a nawet troska o czy­

stość, zdaje mu się, że jego odkrycie jest rzadkim wypadkiem. Zowie wtedy ten nagły odwet zniewa­

żonej natury, przykładem odstępu, Jub atawizmu;

albo też robi go zwiastunem herezyi, lub jednym więcej nczniem nieświadomym.

Nie powinniśmy jednak narzekać na te rozmaite fantazye. Naprzód niektóre z nich są bardzo ładne;

następnie mają tę zasługę, że wykazują, iż nietylko literatura, ale nawet psychologia i nauka mogą zna­

leźć w świętych interesujący przedmiot do studyów.

Te studya, zaiste, nie są łatwe. Jest to jeden powód więcej do prób na tem polu.

Pewien kapłan uczony, członek instytutu, dyrek­

tor szkoły francuskiej w Rzymie, zakłócił spokój niejednej duszy naiwnej, lub trzymającej się rutyny, dotykając, ma się rozumieć z wszelkiem poszano­

waniem, legend o świętych.

Trzeba się było przecież ich dotknąć, jak się dotykamy naszych pięknych świątyń, chcąc je oczyścić z naleciałości, które je szpecą, i przywrócić im czystość pierwotnego stylu.

Czy to, co zrobiono dla architektury i historyi, jest również możliwe i pożądane w psychologii?

T ak, sądzę

Powinniśmy się strzedz zapewne tych „odna­

wiali", czy przebudowywań, w których samowolna fantazya nowożytnego artysty, współpracuje nieroz­

ważnie ze starożytnymi i narzuca im pojęcia, któ­

(25)

rych nigdy nie mieli. Dla niejednej jednakie z tych postaci jest potrzebnem przywrócenie do dawnego stanu, co jest zarówno czynem poboinym, jak i dzie­

łem dobrego smaku. Jeieli jednak istnieją ludzie, którym moiemy zaufać, a właściwie mówiąc, wie­

rzyć, opierając się na czystej prawdzie, to nimi są z pewnością Święci.

* *

*

Zanim przystąpimy bliiej do zbadania Świętych, wypada nam zadać sobie pytanie, co w języku ludzkim rozumie się przez Świętego. Idea świętości nie jest nowa, choć niezawsze była pojmowana, jak naleiało, w jednakowy sposób. Streszczać historyę tego pojęcia, badać, jak je rozumiano w tej, lub innej cywilizacyi, jestto jakby zdawać sobie sprawę z dąień najszczytniejszych, lub najbardziej zdroi- nych rodzaju ludzkiego.

Niech nam czytelnik wybaczy, ie sięgniemy tro­

chę dalej. Chrześcijanizm „zreformował“ naturę, my zaś wierzymy, ie, reformując, wzmocnił ją i oswo­

bodził, ale ten sam Bóg, który ją odkupił, naprzód ją stworzył i to w sposób „godny podziwienia*

wedle słów liturgii. Od czasu do czasu natura ta robiła olbrzymie wysiłki, ze skutkami niezawsze je­

dnakowymi, aby się wznieść do osiągnięcia cnót wyiszycb. Czy wzniosła się ona a i do świętości?

(26)

13

Miała przynajmniej jej pragnienie, pretensyę do niej, jeżeli wolno się tak wyrazić, bo posiadała w sobie coś, co było jakby jej przeczuciem. Na to trzeba było, aby wyszła z dzikości ludów, tak zwa­

nych pierwotnych. Kiedy biedna ludzkość mniemała się być w szczególny sposób pokrewną z istotami niższemi, ze zwierzętami, roślinami, deszczem, wia­

trem i słońcem; kiedy odwaga, lub cnota człowieka zależały od sposobu, w jaki sobie przywłaszczał naturę bawołu, niedźwiedzia, lub rekina, już to j e ­ dząc ich mięso, już to przybierając ich nazwy;

kiedy czarodzieje, sprowadzający deszcz, czarno­

księżnicy i naczelnicy pokoleń uciekali się dla zdo­

bycia mocy do tych szczególnych przymierzy z bez­

dusznymi żywiołami, lub też zwierzętami, zaiste, człowiek większy czuł pociąg do materyalizowania się, niż ochoty, aby się stać więcej uduchowionym i czystym. Religia, którą znajdował w tradycyjnych opowiadaniach swojego pokolenia, nie mogła tutaj nic odmienić, ponieważ w jej mytologii, pomimo wszelkich rozmaitości, które nam przedstawia, „du­

chy" są uważane zazwyczaj za szkodliwe i złe. Aby pojęcie o świętości zabłysło, umysł człowieka mu­

siał dojść do tego stopnia, aby jej pragnąć, spo­

dziewać się i szukać sposobu do wydobycia się ze swojej nędzy; trzeba było, aby pojęcie o życiu lepszem pociągnęło go i wzruszyło. Co najmniej trzeba było, żeby człowiek z politowaniem spojrzał na grube uciechy i poniżające go obawy, w któ­

(27)

rych większość jemu podobnych miotała się, lub gnnśniała.

Naród chiński uchodzi, nie bez słuszności, za naród mało idealny, nie rozumiejący królestwa, któ- reby nie było z tego świata; ale jego filozofowie wcześnie już rozróżniali w przyrodzie wiele stopni.

Ponad człowieka pospolitego stawiają mędrca, który ma poszanowanie dla własnego rozumu, uprawia go, robi nieustanne usiłowania, aby zastosowywać znane prawidła cnoty, a jeżeli można, odkrywać nowe. Wyżej od mędrca stawiają świętego, czyli człowieka doskonałego, żyjącego „na wzór duchówa, uprawiającego rzetelnie, bez wysiłków tym razem, spokojnie i cicho, prawa boskie, t. j. doskonałość i prawdę, wolne od wszelkiej przymieszki ■). Cóż jest dla nich kolebką tego prawa, albo, ja k się wyraża jedna z ich świętych ksiąg, tego rozkazu nieba?2).

Z jakiego źródła czerpią cnotę ci, którzy ją spełniają? Tam, gdzie się przedstawia zagadnienie metafizyczne, uczony chiński milknie. Ci, którzy pochlebiają sobie, że przeniknęli aż na dno jego myśli, powiadają nam, że dla niego świętość czło-

') Pewien dawny misyonarz, ksiądz Coldre, który prze­

pędził 15 lat w Chinach, mówił mi, że co mu się wyda­

wało przeważać w tym pomyśle, to pojęcie o bezwzględnej prawości.

2) Patrz: L a Morale des philosophes chinois, par La- nessan. Paris, 1896.

(28)

- 15

wieka jest owocem dziedziczności; co jest tylko od­

daleniem trudności, a nie rozstrzygnięciem. Ale nie wymagajmy od tego narodu, aby nam wyjawił to, czego sam zaniedbywał dochodzić. Dostatecznem jest skonstatować, że w jego pojęciu świętość jest najdoskonalszym stanem natury, ie osiągnąć go jest dla człowieka prawem i że nakoniec to prawo uświęca zasadnicze sprzęci wieństwo między ziemią i tem, co bez tłómaczeń i określeń, chińscy pisarze nazywają niebem.

Wyobrażenie o działalności Boskiej, jak widzimy, jest bardzo niewyraźne w pojęciu, jakie sobie Chiń­

czycy wytworzyli o świętości; inaczej się rzecz ma w Grecyi.

Uderzającem jest, że Grecy widzieli najczęściej w cnocie wynik działania czysto ludzkiego, ale, gdy mówili o świętości, łączyli z nią pojęcie o poufniej- szem zbliżeniu się człowieka z bóstwem. Mamy dyalog^

Platona, zatytułowany: Euthyphron, albo Świętość.

Obraca się cały koło kwestyi: „Czy świętość jest świętością, ponieważ jest przyjemną bogom? lub, czy jest przyjemną bogom, ponieważ jest święto­

ścią?11 To drugie zagadnienie, naturalnie, wychodzi od Platona; on chce dowieść, że wszelka cnota jest nią przez swoją treść niewzruszoną i wieczną i że, jeżeli ta treść zlewa się ostatecznie z najwyższem dobrem, którem jest Bóg, wtedy wyzwala się z pod samowolnej władzy bóstw kapryśnych. Jednakże Platon nie określa świętości. Uczyni to, jak po-

(29)

wiada, „innym razem“. Jest to jednak formułka, której chętnie używa w każdej drażliwej kwestyi.

Ale ostatecznie pojęcie świętości i pojęcie tego, co jest szczególniej przyjemnem bóstwu, wydały mu się jako nieodłączne jedno od drugiego.

Wyraz „świętość* był tak zwykłym dla umy­

słów wybranych, że go się napotyka nawet u Epi­

kura. Dowiadujemy się o tem od Cycerona'), że

„Epikur pisał księgi traktujące o świętości i po­

bożności względem bogów". Słusznie tenże sam Cy- cero dodaje: że „on tutaj szydzi sobie z Iudzi“

(lu d im u r ab hotnine). Cyceronowi zdaje się, że nie­

podobna mówić poważnie o świętości i pobożności względem bogów, kiedy się jest przekonanym, że wszystko powstało z przypadkowego spotkania się atomów i że w człowieku prawda, szczęście i cnota są dziełem zmysłów. Jednakże i to pojęcie święto­

ści i pojęcie pobożności względem bogów zasługuje na zaznaczenie.

Ze wszystkich religii prócz naszej żadna nie kładła takiego nacisku na świętość, ja k buddaizm.

Ale i tam wyobrażenie, że Święty jest istotą, która podoba się Bogu, albo która służy Bogu lep -j, niż reszta ludzi, całkowicie znikło. Święty buddysta, dlatego mniema się być świętym, że przytłumił lub zniweczył w sobie naturę; i ogranicza się na tem, a nawet i nie sądzi, aby było stosownem sięgać aż

■) Cicero, De natura deorum, II, 41,

(30)

17

do Boga, któryby go dopuszczał do udziału swoich cnót. On i samych bogów uważa za istoty, będące wytworem nieokreślonych przemian natury wiekuistej i wiekuiście złej. Ci bogowie, jakoteż i niebiosa, w których przebywają, stanowią cząstkę tego świata znienawidzonego; do tego stopnia są jego częścią, że istota, która była bogiem, może się napowrót stać człowiekiem, lub zwierzęciem. Bez wątpienia istnieje między nimi pewna hierarchia i jedni są wyżsi od drugich; najwyżsi jednak w tym szeregu cierpią jeszcze z powodu nieczystości ziemskich, które ich odgradzają od kresu, również pożądanego przez nieb, ja k i przez ludzi. Cóż jest owym kre­

sem? Nirwana! Do osiągnięcia jej bogowie nie dają człowiekowi żadnej pomocy. On sam musi wyna­

leźć ^środek uniknięcia bezcelowej alternatywy ro­

dzenia się i śmierci, od której sami bogowie od chwili od istnienia nie są wolni. To jego rzecz, aby się samemu zbawić, wyzwolić i uświęcić: te trzy wyrażenia są jednoznaczne dla buddysty. W jego oczach świętość, to wyzwolenie; wyzwolenie, to wy­

tępienie zła; a więc koniec wszystkiego, bo wszystko jest zHn: otóż to jest Nirwana.

Niejeden filozof, zdumiony tą religią bez Boga i tem dążeniem ku nicości, cznł się w prawie twier­

dzić, że ta nicość niczem innem nie jest, ja k tylko spoczynkiem w całej pełni życia niepodległego odtąd żadnej odmianie. Tego jednak żaden tekst indyjski

PSYCHOLOGIA ŚWIĘTYCH. !, 2

(31)

nie wypowiada, ale też i żaden nie utrzymuje prze­

ciwnie. Najpewniej, jestto kwestya, na którą i Budda nie chciał odpowiadać'), a nie chciał z zasady.

Uniknąć wiekuistego rozpoczynania istnień wyda­

wało mu się rzeczą takiej wagi, że ta troska mu­

siała mieć pierwszeństwo przed innemi. Nic niema wyraźniejszego w tym kierunku, jak ten ciekawy tekst: „Czy człowiek doskonały żyje, czy też nie żyje po śmierci? Wzniosły Budda nic nie nauczał w tym przedmiocie: nie odkrył nam tego. Ponie­

waż to nie słuby świętemu, nie służy do prowadze­

nia życia pobożnego, do oderwania się od rzeczy ziemskich, do przerwania ustanowionego porządku, do osiągnięcia spokoju, wiadomości, natchnienia, ani do Nirwany; z tego to powodu Wzniosły nie nam nie wyjawił".

Tego jedynie nauczał swoich przy każdej spo­

sobności, że trzeba zniszczyć w sobie wszelkie pra­

gnienia i wyrzec się wszelkiego rodzaju czynu; bo czyn i pragnienie są w gruncie rzeczy tem samem.

„Od pragnienia zależy natura człowieka. Jakiem jest jego pragnienie, taką jest jego wola, jego czyny

*) Zobacz najnowsze dzieło, wielkiej powagi. Oldender- ga: Bouddha, sa vie, sa doctrine, sa commnnautć. Z tego dzieła biorę cytaty. Którzyby powątpiewali o istnieniu in- dywidualnem osobistości, zwanej Budda, mogą go zastąpić całą grupą umysłów, które wytworzyły tę doktrynę i pro­

pagowały ją ; mimo to porównanie, jakie naszkicowałem, utrzyma się w całej pełni.

(32)

19 -

i takiem też istnienie, które mu przypada w udziale".

Zatem, ponieważ każde istnienie jest cierpieniem, niema innej drogi do zbawienia, jak wyrzeczenie się wszelkich pragnień. To wyrzeczenie się nie zabije bezzwłocznie życia teraźniejszego, ale uczytti daleko lepiej: zabije zarody egzystencyi przyszłych, a to jest upragnionym celem. Wierni starali się zatem zapamiętać i rozważać te słowa Buddy: „kiedy pogrążony byłem w rozmyślaniu, dusza moja oswo­

bodzona była od grzechu pożądania, od grzechu przywiązania do rzeczy ziemskich, obłędu i cie­

mnoty. W wyzwolonym budzi się poczucie wyswo­

bodzenia; konieczność odrodzenia jest zniesiona, świętość osiągnięta, obowiązek spełniony; «ie po­

wrócę już na ten świat*. Jestto ten sam świat, na którym znajdują się bogowie i ten sam, na którym istnieją ladzie, ponieważ Budda był bogiem.

Z tego można wnosić, jakim sposobem umysły płytkie, albo pragnące obniżyć znaczenie chrze- ścijanizmu miały tutaj sposobność do wielu złu­

dzeń. Często porównywano mnicha i świętego re- ligii buddajskiej z mnichem i Świętym chrześci­

jańskim. Dlaczego? Ponieważ buddysta, powiadają, jeżeli chce zostać świętym, musi naprzód być mni­

chem, a mnich w Indy ach musi się wyrzec życia domowego, rodziny, własności, wykonać ślub czy­

stości i wstrzemięźliwości bezwzględnej, wyżebrać sobie pożywienie, oddawać Się biernemu rozmyślaniu i zatracić się, jeżeli tylko może, w ekstazie, czyli

2*

(33)

zachwyceniu. Ale skąd to pochodzi, ie on tak po­

gardza ciałem i wszystkiem, co ma z niem j a ­ kąkolwiek styczność? Czy może dlatego, ie jest ono podległem zepsuciu i śmierci? Bynajmniej! Dla­

tego właśnie, ie jest ono podległe istnieniu nieokre­

ślonemu. Oto, z jakiego powodu nie chodzi o zre formowanie świata, lub propagowanie nowego iy- cia, gdy się rozwija taką, lub inną formę działal­

ności. Chodzi bowiem tylko o zupełne oderwanie się od świata w teraźniejszości i przyszłości. Święty buddysta wyrzeka się tym sposobem wszelkiego czynu, jakotei i pragnienia, aby się wyzwolić z ko­

nieczności odrodzenia się; to wyzwolenie, raz jeszcze powtarzamy, w oczach jego stanowi istotę świętości.

Trudno jest znaleźć przeciwieństwo więcej ude­

rzające, niż to, które istnieje zasadniczo w da­

nym przedmiocie pomiędzy wierzeniem buddajskiem, a mahometańskiem. Zasadniczo tylko, bo pozornie mnich buddajski i marabut muzułmański bardzo są do siebie podobni. Ten drugi, równie ja k pierwszy, wyrzeka się świata; szuka zacisza i samotności;

ćwiczy się w długich czuwaniach, postach i wstrze­

mięźliwości; równie jak pierwszy, dąiy do wizyi i stanu zachwytu i każe nam wierzyć, ie mu się to udaje. Ale kiedy pierwszy ubiega się o zni­

weczenie egzystencyi, drugi pragnie nieustannego odradzania swoich władz cielesnych, a jeżeli wyrzeka się w tem iyciu pewnej sumy przyjemności, to dla tego, aby ich mieć więcej w iyciu przyszłem. Kiedy

(34)

21

pierwszy obywa się bez bogów, drugi dąży do cią­

głego przestawania z Bogiem, którego wzywa. To też kiedy w Indyach święty oznacza „wyzwolonego11, w Islamie nazwa „marabut", która oznacza czło­

wieka już powołanego, albo przygotowanego do świętości, brzmi przeciwnie: „związany", albo zakuty w kajdany. Związany, albo skuty z kim? Z Bo­

giem. Święty, właściwie mówiąc, jest to m li, przy­

jaciel Boga. „Marabut, który osiągnął ten stopień doskonałości (ekstazę), jest nazywany m li, przy­

jacielem Boga, świętym i jest czczonym przez wier­

nych, którzy po jego śmierci powiadają się być jego duchownymi sługami. W tych warunkach jest wysoce prawowiernem wzywać przez modlitwę jego wstawiennictwa do Boga i jego proroka“ ').

Przez jakież znaki to wstawiennictwo, które samo jest owocem i nagrodą świętości, może się objawić? Przez liczne cnda, powiada muzułmanin;

i przychodzi mu tem łatwiej opowiadać o tych cu­

dach niezliczonych, że z jednej strony, uważa on za cud każde zjawisko naturalne, jeżeli tylko nie jest zwykłe, codzienne, przewidziane i oczekiwane, z drugiej zaś strony, ponieważ duchowieństwo jego nie sprawdziło dla niego podań o „świętych*, przyj­

muje za prawdę wszystkie baśnie, jak np. o górach

') Pułkownik Trumelet, Les Saints de 1’lslam, intro- duction, XIX.

(35)

niknących pod ziemią, albo o księżycu rozszczepio nym na dwoje.

Pomimo tych wstrzemięźliwości i pomimo tego cudownego pierwiastku, święty muzułmański tak samo, jak i jego prorok, nie zapomina o sobie przy szafowaniu uciech w swoim raju. „Musimy przy­

znać, powiada jeden z komentatorów') tej szcze­

gólnej historyi żywotów świętych, że u muzułma nina cel i przyczyna tworzenia cudów przesiąknięte są bardzo widocznie materyalizmem mahometańskim, i że interes prywatny świętego bierze pierwszeństwo przed interesem bóstwa, które mu przekazuje część swojej potęgi. Jednem słowem, święty Islamizmu działa bardzo często na swój własny rachunek i na korzyść swoich namiętności “.

Jakiż jest wniosek z tych najpierwszych po­

równań? Że ponad prawość i uczciwość, ponad mądrość i talent, ponad wielkość umysłową, człowiek nadzwyczaj wcześnie wyrobił sobie jeszcze poję­

cie o sposobie jakiejś doskonalszej egzystencyi Nie wszystkie ludy zrozumiały, że taką doskonałość można tylko było otrzymać przez pewien rodzaj przestawania z Bogiem; niektóre z nich wprawdzie z rozwagą zaprzeczyły jego istnienia, ale większość z nieh odczuła, że niepodobna jest wznieść tak wy­

soko natury ludzkiej, nie ulegając jakiemuś pocią­

gowi, nie będąc zasilonym pomocą prawdziwie bo- ') Ibid. LVI1I.

(36)

23 -

ską. To też ci z Chińczyków, którzy chcą sobie wytłómaczyć ideę świętości, dążą do zrozumienia tego „mandatu niebios".

* * *

Dopiero przede wszy stkiem w narodzie hebraj­

skim i w Biblii pojęcie świętości wypełnione ideą Boga. W księdze Wyjścia, Kapłańskiej i Po­

wtórzonego Prawa Bóg jeden jest tylko świętym, a jeżeli część tej świętości udziela się jego stwo­

rzeniu, to udzielanie się to jest wynikiem szczegól­

nego postanowienia, oznaką szczególniejszej łaski, stwierdzonej widomem poświęceniem; jest to ró­

wnież dar dobrowolny, do którego nie potrzeba ża­

dnej zasługi człowieka: może on być przekazany nawet bezdusznym przedmiotom. Takim to sposo­

bem są miejsca święte, dni święte, namaszczenia święte, szaty święte, hostya święta,- ciała święte.

Uczynisz, powiedziane jest w księdze Wyjścia, blachę ze złota najczystszego, na której wyryjesz robotą snycerską: Święte Panu. I przywiąiesz ją...

i będzie na tyarze nad czołem najwyższego kapła­

na... A blacha będzie zawidy na czole jego, aby im był miłościw Pan (XXVIII 36). Kapłani są święci: to znaczy, że również poświęceni, ja k ofiary, które składają. Ofiarują kadzidło Panu i rozdają chleby swojego Boga: dlatego są świętymi. (Zob.

rozd. XXIX i XXX). Cokolwiek raz będzie po­

(37)

święcone, święte świętych będzie Panu (Lev. XXVII 28). Uważany w całości, sam lud izraelski jest święty, z pewnością nie dla wzniosłości swoich cnót, ani wielkości zasług, ale ponieważ Bóg wy­

brał go i poświęcił dla swojej służby. Napisano jest w księdze Kapłańskiej: Będziecie mi świę­

tymi , bo święty jestem ja Pan i odłączyłem was od innych ludów, abyście byli moi (Lev. XX 26).

A w Deutoronomium: Boś jest lud święty Panu Bogu twemu (V II6). Jednakże w Starym Testamencie niektó­

re pojęcia nie są jeszcze ściśle określone i wyraźnie wy­

powiedziane. Tradycya rozpoczęła się od ceremoniału, od konieczności posłuszeństwa literze, od rytuału cie­

lesnego i zmysłowego. Było jednak niepodobieństwem, aby działanie boskie nie dążyło do przeniknięcia przez obrzędy zewnętrzne do wnętrza duszy. Już w księ­

gach, które przytoczyłem, istoty oczyszczone i po­

święcone są wzywane, aby stały się podobnemi, o ile mogą, do Boga, który je wybrał. Powiada Levit.icus: Niechże świętymi będą, bom i ja święty jest, Pan, który je poświęcam (XXI 8). A w in­

nej księdze: Nogi świętych swoich zachowa, a nie- zboinicy umilkną w ciemności (I Reg. II 9). Ale w księgach Królewskich wydziela się coraz to bar­

dziej idea moralna, zachowując jednak najściślej­

szy związek z pojęciem o Bogu i ze służbą Bożą.

Szczególniej udokładnia się ona przez przeciwień­

stwo pojęć, których formułki są zupełnie nowe:

Z świętym święty będziesz, a z mężem niewinnym,

(38)

25

niewinny będziesz i z wybranym, wybranym bę­

dziesz, a z przewrotnym, przewrotny się staniesz (Ps. XVII 26) — tak się wyraża Dawid w jednym ze swoich hymnów. On z kolei będzie nznany za sługę Bożego (Ezecb. XXXIV 24), nazwa uświę­

cona przez samego Boga, który powiedział: Sługa mój Hijob (Job. XLII 8) nim tenże w księdze Tobiasza zostaje nazwany: Święty człowiek Hijob.

Wkrótce potem Eliasz jest ogłoszony człowiekiem Bożym (IV Reg. I), a o Elizeuszu powiedziane jest:

Widzę, ie to jest mąż Boiy święty (IV Reg. IV 9).

Zatem, w czem odtąd święty, albo człowiek Boży będzie się różnił od bezbożnego, albo nawet od nieświętego? Czy jedynie wiernością w spełnianiu ofiar i zachowywaniu form obrzędowych? Nie tego uczą nas przykłady Hijoba, ani przykłady ludzi, którzy przez cały szereg ksiąg świętych przypomi­

nają nam cnoty „świętych patryarchów“. Nie tego nauczają słowa proroków; owszem, Izajasz i Jere­

miasz z siłą wielką wykazują wyższość czystości serca, nad oczyszczanie z win za pośrednictwem tylko krwi kozła, lub jałowicy.

Tak więc (choć może to będzie paradoksem dla niektórych umysłów uprzedzonych) z powyższych porównań, któreśmy przed chwilą streścili, wi­

dać, iż jedynie religia bez Boga tworzy sobie po­

jęcie najsurowsze, można nawet powiedzieć, najwię­

cej przerażające. Bo też rzeczywiście wraz z od­

rzuceniem Boga, natura wcale się nie wyzwala;

(39)

popada przeciwnie w bezlitosną niewolę fatalności, w której nie można dopatrzeć zdrowego sensu, ani też przewidzieć jej końca. W każdym razie jest to widok wzruszający i przynoszący zaszczyt zwyro­

dniałej naturze, gdy patrzym na te rozpaczliwe usi­

łowania tylu milionów ludzi, aby się wyzwolić z wię­

zów ciała, którego poczuli zarazem całą pustkę i wszystkie męczarnie.

Muzułmanin wierzy w Boga i pokłada w nim nadzieję, ale w istocie spodziewa się od Boga rze­

czy takich, które czynią świętość bardzo powabną dla tych zaledwie, którzy tylko pozornie wyrzekli się uciech, jakie daje pycha i chuć. Nakoniec wierny ze Starego Testamentu zaczął od tego, że uczuł się być całkowicie w rękach Boga, który, zostawiając dla siebie świętość, wymaga jedynie dokładnego posłuszeństwa i obiecuje dać wzamian szczęście ziemskie. To dopiero z czasem człowiek

„chodzący ścieżkami Bożemi“ uczuł się być więcej sługą Boga, wytworzył ze swojego własnego serca wzlot swobodniejszy i wznioślejszy i pomyślał, że miłością powinno się odpowiedzieć na miłość w tem i przyszłem życiu. Prawdziwa wiara silnie już była zarysowana, kiedy autor księgi Tobiasza mówi o swoich dwojgu małżonkach, że wytrwali z ta­

ką wiernością na drodze cnoty i świętego obco­

wania, iż byli kochani od Boga i ludzi (Tob.

XIV 17).

Tak tedy doszliśmy do Nowego Testamentu.

(40)

‘27

Wprawdzie spadkobiercy jego rozdwoili się; głó­

wnie jednak o orędownictwo świętych i cześć im oddawaną zaszły między nimi dość żywe sprzeczki, bo przecież tak jedni, ja k drudzy wierzą w świę­

tość. Pomiędzy świętymi, pomieszczonymi w kalen­

darzu, zacząwszy od św. Pawła, a skończywszy na św. Franciszku z Assyżu i czasach blizkich re- formacyi, jest dużo takich, których protestanci dzi­

siejsi na równi z katolikami uważają za świętych, polecając także bardzo gorąco przestawanie z nimi duchowe w celu naśladowania ich.

Jest pewien punkt, na którym zgodność zapa­

trywań jest jeszcze cenniejszą między katolikami i protestantami. Bóg jest świętością w całem zna­

czenia tego wyrazu, jak to głosi Biblia; ale ta świętość nkazała się nam pod formą mniej niedo­

stępną, kiedy się nam przedstawiła jako wzór i jako pomoc w osobie Jezusa. Jeżeli weźmiemy przynaj­

mniej ważniejsze dzieła protestanckie z przed dwu­

dziestu laty, to zobaczymy, że protestantyzm wie­

rzy, iż świętość była ziszczona poraź pierwszy na ziemi przez Jezusa Chrystusa. Od czasu jego przyj­

ścia, nietylko wiemy, ale przyjrzeliśmy się, czem jest prawdziwa świętość w warunkach życia ludz­

kiego.

Ci sami teologowie protestantcy *) wypowiadają

') Patrz V Encyclopćdie religieuse. Paris. Fischbacher, 1887. Artykuły Święty i Świętość. Trzeba przyznać, że te

(41)

wyraźnie swoje zdanie przez różnicę, którą ustana­

wiają między człowiekiem sprawiedliwym i czło­

wiekiem świętym. Sprawiedliwy, lub usprawiedli­

wiony, powiadają oni, posłuchał przykazania Je­

zusa Chrystusa, który powiedział: Pójdźcie do mnie; ale święty, czy uświęcony nie zadowolnił się tem, że zwrócił się do Chrystusa, więc zrobił jeszcze jeden krok więcej: posłuchał on wezwania, które mówiło mu: Mieszkajcie ue mnie, a ja w was (Ioan. XV. 4). Nakoniec, nie zapominając ani na chwilę o niezliczonej różnorodności formu­

łek właściwych sektom protestanckim, niech nam będzie wolno zatrzymać się przy następnej: „Uświę­

cenie wymaga dobrych uczynków, któreby wypły­

wały z odrodzenia serca przez wiarę". Otóż, wiara, bez wyszukiwania tutaj umyślnych subtelności, jest to wiara w bóstwo Chrystusa i wiara w możliwość brania udziału w bóstwie tego, który ze swojej strony chciał wziąć udział w naszej ludzkiej na­

turze.

Niech nam wystarczy ten zwrot do wspólnego

pojęcia różnią się znacznie od pojęć Lutra, albo raczej ła­

godzą przynajmniej, przemilczeniami, ducha sekciarstwa i wy­

łączności. Dla Lutra świętość była u chrześcijan tylko świę­

tością przypisaną (tanctitas imputatwa), nie zmieniającą gruntu naszego ja , a narzucającą po prostu na naszą wro­

dzoną przewrotność płaszcz zasług Chrystusa; zyskaliśmy je przez samą wiarę, nie potrzebując dołączać do nich na­

szych dobrych uczynków.

(42)

29

źródła. Z jakiejkolwiek strony zapatrywalibyśmy się na nie, każdy to zrozumie, że chcielibyśmy przedewszystkiem rozważać Świętych w kościele ka­

tolickim. Ci, którzy poza obrębem wszelkiego sporu o dogmat chcieliby studyować świętość ze stanowi­

ska psychologii i zbadać głębię duszy ludzkiej, na­

tychmiast przyjdą do wniosku, że kiedy się mówi o świętych, to tylko o Świętych sprawdzonych, uzna­

nych, czczonych, opisywanych i opiewanych przez Ko­

ściół katolicki. Dla historyka, dla literata, dla psy­

chologa, również jak i dla ludu samego, oto są prawdziwi Święci, oto jest rodzina istot nadzwy­

czajnych, nad którymi dobFze jest zastanowić się, jak, jakim sposobem, za jak ą cenę i z jakim skutkiem przewyższają poziom przeciętnego człowieka.

To pokrewieństwo Świętych z Jezusem było nam wytłómaczone przez tego, który duchowo może był najwięcej do Niego zbliżony, ponieważ był Apo­

stołem w całem znaczeniu tego wyrazu. Jeżeli, jak to uznają protestanci, było potrzebne, aby świętość Boga zbliżyła się do nas w Jezusie, czyż to nie było zbawienne, aby z kolei świętość Jezusa oka­

zała się jeszcze więcej ludzką w Jego bezpośre­

dnich uczniach, a szczególniej w tym, o którym było powiedziane '), że serce jego było sercem Chry-

l) Przez św. Jan a Chryzostoma. Te słowa służę za nadpis do jednego z rozdziałów interesującej książki ks.

Fouard o św. Pawle. (Paris, Lecoffre).

(43)

stusa: Cor Pauli, cor Christi erat? Nasza ludzka natura była już w naszym mistrzu; ale nikt nie zaprzeczy, że człowieczeństwo jego, tak ściśle spo­

jone z pierwiastkiem boskim, było jeszcze dla nas nadto niedostępnem. Wraz ze świętością Apostoła odnajdujemy to serce Chrystusa, ale tym razem nietylko ze słabościami cielesnemi ludzkości, ale też i moralnemi, z naturą ujawniającą się w całej cier- pkości grzechu i nawet po jego świetnem nawrócę niu, przechowującą, w często powtarzających się pokusach, ślady zaledwo zatarte nędzy natury ludzkiej.

Musimy poniewoli zatrzymać się dłużej przy tej postaci. Wielu chrześcijan zna tego Apostoła jedy­

nie ze wzniosłych tekstów, odczytywanych podczas nabożeństwa w kościele. Oderwane tak i wplecione w podniosłe nasze obrzędy religijne, posiadają one wielkość nadprzyrodzoną; jest to jakby żywy głos Kościoła powszechnego, łączący Nowy Testament ze Starym i ustalający wykład tajemnic. Ale cho­

ciaż te teksty doznają pobożnego poszanowania ze strony wiernych, jednakże zatracają one choć w czę­

ści wartość historyczną w oczach zajętego innym przedmiotem czytelnika.

Ta wartość występuje dopiero wówczas dokła­

dnie, kiedy się czyta jednym ciągiem jego Listy.

Czuje się wtenczas drgający ton człowieka, który przechował żywą tradycyę o Jezusie i który Go widział w obłokach. Zdarzenia wiarogodne, w któ­

(44)

31

rych brał udział, ustanawiają widoczny węzeł mię­

dzy jego nauczaniem, a nauczaniem Chrystusa; to ostatnie, połączone z pierwszem, w tekstach roz­

strzygających, staje się ludzkiem i osobistem, nie tracąc jednak nic na wzniosłości, jak ą powinno posiadać objawienie, które nam jest dane. Jeżeli jeszcze uprzytomnimy sobie dokładnie warunki so- cyalne, geograficzne i historyczne, w których owe Listy były pisane, przybiorą one znaczenie jeszcze bardziej indywidualne. Czuje się, ile one kosztowały trudów, usiłowań, niepokojów i walk, naprzemian zjawiających się ze światłem łaski; jesteśmy zdzi­

wieni, widząc najwznioślejsze dogmaty, wypowia­

dane o naznaczonej chwili, wobec znanego niebez­

pieczeństwa, ze wszystkimi odcieniami mowy wzru­

szającej, a często z całą ostrożnością, jak ą niekiedy nakazuje przezorność ludzka. Sławne foris pugnae, intus timores') dają się wszędzie odgadywać i ła­

two można uwierzyć, że mogły te słowa być odtąd godłem świętych, którzy wobec nieprzyjaciół, oka­

zując tylko odwagę, graniczącą z męczeństwem, przed przyjaciółmi nie kryli się wcale, a przełożo­

nym i równym sobie wyznawali otwarcie wewnę­

trzne troski, pokusy i chwile zwątpienia, a nako nieć reszcie uczniom wydawali się w barwie pośre­

dniej; z mniejszym mianowicie zapałem do walki, ') Nazewnątrz walki, wewnątrz lękliwość.

(45)

ale także i z mniejszym smutkiem, aby nie znie­

chęcić dusz słabych, lub niepewnych.

Otóż, wielki Apostoł nietylko tłómaczy nam do­

gmat, ale i zarazem naucza, czem jest świętość no­

wego życia.

Przenikniony tą myślą, że Pan Jezus, umierając za wszystkich ludzi, wezwał ich wszystkich, aby żyli w Nim i aby żyli życiem świętych, nazywa często świętymi wiernych, którzy znali Jezusa Chry­

stusa, następnie tych, którzy wpośród społeczeń­

stwa pogańskiego, odgrodzeni od jego zabobonów, trzymali się ściśle swojego kółka, aby lepiej prze­

chować skarb wiary. Znaczenie tej nazwy istniało jeszcze za czasów św. Hieronima. Życie chrześci­

jańskie i życie święte zdawały się stanowić jedną i tę samą rzecz; a zresztą nauka katolicka zawsze nas wzywa do tego, abyśmy się stali świętymi.

Czy to ma znaczyć, ie w przekonaniu św. Pawła wystarcza wyrzec się pogaństwa i oddać się Chry­

stusowi, aby jednocześnie osiągnąć doskonałą świę­

tość? Nie, zaiste, poniewai uznaje w Kościele Bo- iym nietylko róine stany i urzędy, rozmaite dary duchowne, łaski niejednakowe, ale tei i róine sto­

pnie w samej miłości, której wartość stawia wyiej, aniieli proroctwa, apostolstwo i cuda. Nie ulega więc wątpliwości, ie wyodrębnił on wybranych, którzy posunęli swój rozbrat ze światem a i do ostatecznych granic; do tego czoła wybranych wię­

cej, nii do tłumów, ad hanc turlam magnam wy­

(46)

boru, musiał zastosować te słowa: Albowiem które przejrzał i przeznaczył, aby byli podobni obrazom Syna jego, żeby on był pierworodnym między wielą braci (Rom. VIII 29). Czy ci bracia poprzestają teraz na mieszkaniu i spoczynku na łonie rodziny świętych? Czy dosyć z ich strony przestrzegać czystości i nie stać się niegodnymi wyboru, który z nich uczyniono? Czy, służąc Bogu, są jedynie tylko Jego sługami? Nie; wielki apostoł, ten „brat11, który tak prędko przyszedł po „pierworodnym*, nakreślił o wiele wznioślejszą charakterystykę świę­

tości w tych zadziwiających słowach: Wypełniam to, czego niedostawa utrapieniom Chrystusowym w ciele moim za ciało jego, które jest Kościół').

Bossuet, znalazłszy się wobec tego niespodziewanego powiedzenia, w ten sposób je tłómaczy, że Jezus cierpiał tylko w Jeruzalem, a trzeba było, żeby krzyż był zaniesiony do Grecyi i do Rzymu, a stam­

tąd rozesłany po całym świecie2). Znalazłem wy­

kład tych słów daleko głębszy u jednego z jego współczesnych, który, choć był mniej zdolnym pi­

sarzem, niemniej przeto bliższym świętości, ponie­

waż obecnie przeprowadzają jego kanonizacyę. Chcę mówić o ks. J. Olier, założycielu zgromadzenia św. Sul- picyusza. „Święto Wszystkich Świętych, powiada on®),

38 -

') Coloss. I, U .

2) Patrz: Panćgyriąue de saint Paul.

3) Lettres, II p. +75. (Edition Lecoffre).

PSYCHOIOGIA ŚWIĘTYCH. I . 3

(47)

wydaje mi się pod niektórymi względami większe od Wielkanocy, lub Wniebowstąpienia; bo właśnie ta tajemnica czyni Jezusa Chrystusa doskonałym;

bo Jezus, jako naczelny wódz Świętych, jest do­

piero wtedy doskonale uzupełnionym, jeżeli jest połączony ze wszystkimi swoimi członkami, któ­

rymi są święci*. „To święto, mówi dalej, jest oto­

czone chwałą, gdyż objawia na zewnątrz skrytości wewnętrznego życia Jezusa Chrystusa; bo cała wyż­

szość i doskonałość Świętych jest tylko cząstkowem promieniowaniem Jego ducha, znajdującego się w nich wszystkich*.

Powtarzamy raz jeszcze, że w życiu chrześci- jańskiem to uczestnictwo powinnoby było stać się udziałem wszystkich wiernych. W rzeczywistości widzimy spełnienie tego w bardzo nielicznej gro­

madce; i to dla tych niewielu Kościół w poto­

cznym języku zachował nazwę świętych.

Zatem, jeżeli rozumiemy dobrze piękny tekst ks.

J. Oliera, święci są przeznaczeni do ujawniania na zewnątrz „ukrytego* życia Zbawiciela. Oni mogli i musieli naprzód zacząć od ukrywania Go w swo- jem sercu. W ten właśnie sposób odzywali się

o św. Franciszku z Asyżu sławni „trzej towarzy­

sze*, którzy, opisując jego życie i stosując do nie­

go wyrażenie') świętego Pawła, mówili: On usi­

łował ukryć Jezusa w głębi swojego człowieczeń- ') Ep. ad Kom. VII. 22; Ephes. III. 16.

(48)

35 -

stwa. Słudebat in interiorem kominem recondere Je- sum Christum. Te dwa wyrażenia, ja k to szerzej rozpatrzymy, wcale nie są sobie przeciwne. Z tej głębi, raz wypełnionej, wytryskuje, jak z prawdzi­

wego źródła, czyn zewnętrzny, który czy tą drogą, czy inną zapładnia grunt, na którym odbywają się prace, przynoszące pożytek ludzkości. Te słowa są jakby wyzwaniem dla sceptycznych umysłów, dla których Święty koniecznie musi być istotą, pogar­

dzającą naturą i społeczeństwem. Nie zadziwią one jednak ty ch , którzy przywykli widzieć odbicie i piękno Świętych we wszystkich przewrotach i wstrzą- śnieniach naszego rodzaju. Święty, który jest czło wiekiem Bożym, jest przedewszystkiem człowiekiem:

i nie jest to człowiek, który jedynie wzniósł się i urósł pod działaniem łaski do działania w zna­

czeniu nadprzyrodzonem i dla wieczności. Bossuet') nazywa Świętych „tymi wielkimi ludźmi, którzy ugruntowali Kościół Bożyu. Dobrzeby było rozwa­

żyć w czem oni są podobni do tych, których na­

zywają wielkimi ludźmi w znaczeniu czysto Iudz kiem i świeckiem, i w czem się od nich różnią.

* *

*

Usuwam, ma się rozumieć, porównanie nadto łatwe cnót, które najskromniejszych robią wielkimi,

') Patrz: Le Sermon pour la Toussaint.

3#

(49)

i słabości, które nie przeszkadzają drugim stać się wielkimi przez sztukę i naukę.

Z tych dwóch wielkości, któraż z nich jest bar­

dziej od nas oddalona i mniej przystępna większo­

ści z nas? Wielu powie, że nic niema trudniejszego nad świętość; i zapewne, zważywszy przeszkody, które sami sobie tworzymy, ma się ochotę temu i uwierzyć. Właściwie mówiąc, wierzymy w to, bo chcemy wierzyć, a nasze przywiązanie do życia zmysłowego każe nam w tej przyczynie szukać wy­

mówki , usprawiedliwienia dla naszych słabostek.

Jest to jednakże, jakeśmy się dopiero co o tern przekonali, jedna z zasadniczych prawd chrześcija- nizmu, że wszyscy bez różnicy jesteśmy powołani do świętości. Geniusz potrzebuje przygotowania, sposobności, materyałów wyjątkowych: trzeba mu poprzedników, otoczenia sprzyjającego, obszernej znajomości, wymagań czasu, widowni, któraby nań oczekiwała, i tłumu, któryby go oklaskiwał i wiódł do potęgi zewnętrznej, do rozgłosu i chwały świa­

towej. Nie powiadam, żeby czegoś podobnego nie można znaleźć i u wielkich Świętych, u tych, któ­

rzy wskutek rozkazu, lub zakazu Kościoła zostali wmieszani do walki i zwycięstwa cywilizacyi. Ale obok tamtych iluż to innych zadowolniło się tem, że byli solą ziemi, oddając się z zamiłowaniem obo­

wiązkom najniższym i misyom najbardziej wyma­

gającym poświęcenia. Byłoby to niemożliwe i sprze­

czne, gdybyśmy utrzymywali, że można stać się

Cytaty

Powiązane dokumenty

 jogurt, twarożek, mięso, wędliny – źródło białka – równomierny rozkład białka w ciągu dnia sprzyja rozwojowi masy mięśniowej Słodyczom i fast-foodom mówimy

Prawdopodobieństwo wygrania dowolnej partii jest równe 0,3 dla każdego z graczy.. Jakie jest prawdopodobieństwo,

W kolejnych zadaniach f i g są funkcjami różniczkowalnymi na wspólnej dziedzinie (będącej przedziałem) tyle razy, ile potrzeba.. Gwiazdka oznacza, że trzeba wykreślić jeden

[r]

Wykazać, że kula jednostkowa w dowolnej normie jest

Wykazać, że kula jednostkowa w dowolnej normie jest zbiorem wypukłym..

Granicę tę oznacza się

Na tych pozycjach zapisu dwójkowego, na których liczby a i b mają różne cyfry, liczba x może mieć