• Nie Znaleziono Wyników

Udział moich rodziców - Weroniki i Wiktora Czarneckich w tajnym nauczaniu - Władysław Czarnecki - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Udział moich rodziców - Weroniki i Wiktora Czarneckich w tajnym nauczaniu - Władysław Czarnecki - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZARNECKI WŁADYSŁAW

ur. 1942; Fajsławice

Miejsce i czas wydarzeń Fajsławice, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt Tajne nauczanie. Cisi bohaterowie, Czarnecki, Wiktor, Czarnecka, Weronika, Fajsławice

Udział moich rodziców - Weroniki i Wiktora Czarneckich w tajnym nauczaniu

Jak się zaczęło, to nie wiem. Wiem tylko tyle, co opowiadała mi mama - że mieli tą dobrą sytuację, mieli zezwolenie z urzędu niemieckiego na nauczanie w szkole. Z tym, że oczywiście mogli nauczać matematyki w zakresie bardzo podstawowym, języka niemieckiego, no i oczywiście śpiew, rysunki. Broń Boże nie wolno było historii, geografii i polskiego. Mama wspominała, że urządzali się w ten sposób, że uczniowie, którzy mieli jakieś podręczniki stare, zeszyty, to rozkładali na ławkach podręczniki do matematyki na przykład, a w tym czasie rodzice wykładali historię czy uczyli języka polskiego. Po prostu chodziło o to, że w razie kontroli urzędu niemieckiego, żeby być, mówiąc kolokwialnie, krytym. I mama uczyła, miała zezwolenie na nauczanie, ale w domu mogła uczyć. Zaczęła w 1939 roku w szkole, ale rok później Niemcy ją zwolnili –nie wiem z jakich powodów, redukcja etatów czy coś w tym rodzaju. Wtedy w domu uczyła, przygotowywała uczniów do egzaminów z siódmej klasy. Przyjmowała w domu dwie, trzy osoby, żeby nie robić większego zbiegowiska, no bo by się rzucało w oczy. Co prawda wszyscy mieszkańcy wiedzieli o tym i jakoś się zdarzyło, że nie trafił się żaden konfident. I ojciec był kierownikiem szkoły, załatwił właśnie w tym urzędzie zezwolenie na nauczanie dla mamy, więc mogła nauczać, ale tylko u siebie w mieszkaniu. Podejrzewam, że to było związane nie tylko z tym zezwoleniem, ale chodziło o to, że miała już w 1942 roku dwójkę dzieci, w 1943 troje chłopaków. Ktoś musiał się nimi zajmować, tak że najwygodniej było uczyć w domu.

Tata uczył w szkole, z tym że to były te same obiekty - na pierwszym piętrze remizy straży pożarnej, bo parter zajmowały wozy bojowe, chyba dwa czy trzy [wozy]

strażaków, no i w salce domu parafialnego. I też podobnie, jak wspominałem, dla zmylenia przeciwnika wykładane były podręczniki, nauczali czego innego. Jako dowód, niewielki co prawda, mam zaświadczenie ze ZBoWiD-u, że ojciec prowadził tajne nauczanie od 1 września 1942 roku do 22 lipca 1944 roku. Postarał się o to, bo

(2)

chodziło oczywiście o sprawy finansowe. Był dodatek za tajne nauczanie dla nauczycieli, a pensje nauczycielskie wiemy jakie były i jakie są. Mama też się starała o coś takiego, ale trzeba było dwóch świadków. Ojciec znalazł tych świadków, choć trudno było, bo porozjeżdżali się po Polsce, po świecie. Mama znalazła jednego, ale on powiedział: ,,A owszem, pamiętam, coś tam pani uczyła, ale czego pani uczyła, to ja nie wiem’. No i mama zrezygnowała z dalszego szukania świadków, ujęła się honorem i dla tych paru groszy nie będzie poniżać się i prosić. W zasadzie dowiedziałem się o tym nauczaniu chyba w okresie, jak ojciec starał się o ten dodatek kombatancki. Jeszcze [rodzice] ukrywali w domu sztandar szkolny, radio mieli, tak jak tutaj mam opisane przez mamę: ,,Co się dzieje na świecie, wiemy z radia, którego mąż nie dał Niemcom. Przechowujemy go również w różnych punktach: w piecu chlebowym, węglu, nawet w psiej budzie. Komunikaty idą między ludzi. Na skutek wielkiego rozgłosu jesteśmy w 1943 roku zmuszeni zlikwidować radio. Wiadomości teraz dowiadujemy się z tajnych gazetek, które mąż przynosi do domu. W szkole nauczyciele uczą potajemnie historii i geografii Polski. Mąż jest przewodniczącym komisji tajnego nauczania’.

Ze sztandarem, to pamiętam tylko taką historię, że chyba już po wojnie, w 1945 roku ojciec musiał odpruć koronę z orła, już był orzeł bez korony.

Data i miejsce nagrania 2018-08-31, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jedna szkoła mieściła się przy ulicy Alei Róż, drugi budynek był przy ulicy - Bagatela wtedy się nazywała, to było gdzieś w okolicach pierwszej górki sławinkowskiej

Dopiero jak wróciłem do domu, wyszliśmy z żoną –papież przejeżdżał przez Krakowskie Przedmieście, przez Plac Litewski i tu, gdzie w tej chwili jest McDonald’, tam

Dla żony, to było coś okropnego, ona to przeżywała bardzo, bo jak usłyszała, że jadą czołgi, to nie wiedziała, co się dzieje. Mieliśmy to

Pawilony były tu, gdzie jest w tej chwili dworzec, targ, aż do skrzyżowania, do tego ronda, które jest tam za zamkiem i do ulicy Siennej. I tam właśnie przy Siennej był

Drzewem się paliło, w drugim mieszkaniu był piec kaflowy, więc pomyślałem sobie, że dobrze by węglem napalić.. Nie dano mi nawet trzy

Ja przychodzę, widzę, że jest mama, ucieszyłem się, mówię - mamo jestem, a mama tak spokojnie do tych gospodarzy mówi: „A mówiłam wam, że duch Józka mi się ukaże”,

Wszystko poburzyli i później ten plac ludzie pokupowali, bo jak wojna się skończyła, to państwo sprzedawało tę ziemię i teraz wszystko jest pobudowane od nowa.Tam na

Jak pojechaliśmy furmanką na egzamin do Puław, no to już myśmy tam czekali, siedzieli cicho, taka była poczekalnia u niego w domu, prawda, i tam oni nie