• Nie Znaleziono Wyników

Życie podczas okupacji - Jerzy Skarżyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie podczas okupacji - Jerzy Skarżyński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY SKARŻYŃSKI

ur. 1921; Uchanie

Miejsce i czas wydarzeń Uchanie, II wojna światowa

Słowa kluczowe Uchanie, II wojna światowa, matka, Stanisława Skarżyńska, Niemcy, okupacja niemiecka, zapasy żywności

Życie podczas okupacji

Mama czuła, co będzie, z łazienki zrobiła spiżarnię i miała duże zapasy. Mieliśmy znajomości po wsiach, to był taki, co o świcie przyleciał, pół świniaka przyniósł. I ja rozbierałem z mamą tego świniaka, nauczyłem się w gimnazjum anatomii człowieka, ale już nie była mi obca anatomia świniaka. Rozkładanie żeber, wszystkiego, wycinanie szynek, tłuszczu i głowy. No, znam anatomię zwierzaka, ssaka, że tak powiem. A ponieważ kuchnia zawsze była moim miejscem ulubionym, to robiliśmy też po cichu, marynowała mama tam. Niemcy nie zaczepiali nas specjalnie. Mama niemiecki jeszcze pamiętała z czasów lwowskich, austro-węgierskich, tylko nie mówiła, trudno jej było, ja pomagałem. Jak Niemcy byli u nas na kwaterze, gęsi kupowali na przykład, wysyłali do domu, do Niemiec, to przynosili i prosi, żeby upiec im gęś. No to mama upiekła w piecu, tak jak trzeba. „Wir bewunderten polnische Küche”, „Będziemy podziwiali polską kuchnię”. Zanosiłem wtedy tę gęś, to szczęśliwi byli i jedli sobie tam. Byli grzeczni bardzo. Pozwolili mi do swojej kantyny wejść, a tam nic nie było, tylko lusterka i grzebyki, to taki grzebyk sobie kupiłem. Wchodzę, pamiętam, „Guten Tag” i coś dalej, on na mnie patrzy: „A skąd pan mówi tak po niemiecku?”. Powiedziałem, że mnie niemieckiego w szkole nauczyli. Podziwiali, że nas tak dobrze w szkole uczyli.

Data i miejsce nagrania 2016-04-12, Warszawa

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Otworzyły się sklepiki w ryneczku, który charakteryzował się architekturą taką dawną, był w kształcie czworokąta, a poszczególne mieszkania połączone były nie

Na dworzec dowódca pułku pan Niementowski z żoną przywoził synka, który był młodszy ode mnie, był w korpusie kadetów, dla niego miejsce było, bo on syn pułkownika, i była

[Na początku] pomagałam mamie w gospodarstwie, ja byłam najstarsza w rodzinie – z czasem te mniejsze dzieci już podrosły, mogły pomagać w gospodarstwie i po prostu nie byłam

A potem najstarsza siostra, która miała pieniądze, była w dobrej [sytuacji materialnej], wynajęła sobie mieszkanie, a myśmy tak całą zimę żyli u tej ciotki.. Oni mieli

Później wynosiliśmy z tego wagonu do baraku, zamykało się z powrotem, a niełatwe to było, Niemcy już się tak nauczyli tej naszej chytrości, że kłódka to nic, drut to nic,

Przecież za to, że jakby ktoś, jakiś chłop, przywiózł wieprzka ubitego, to za to kara śmierci oczywiście, ale i to przywozili, no ale to było tak ukryte, że trudno było

No i tam pracowałam, nie tak długo, chyba 8 miesięcy, bo mnie wtenczas chcieli koniecznie wywieść do fabryki amunicji w Dęblinie, no ale jakoś też się udało, dzięki tej

I pamiętam, jak na rynku stałem, staje przede mną osobowy samochód, światełko się zapala, drzwiczki się otwierają i widzę, siedzi generał jakiś i mówi:.. „Proszę pana,