• Nie Znaleziono Wyników

My dziewiętnastowieczni albo krytyka spóźnionych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "My dziewiętnastowieczni albo krytyka spóźnionych"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Koziołek

My dziewiętnastowieczni albo

krytyka spóźnionych

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (131), 275-283

2011

(2)

My dziewiętnastowieczni albo krytyka spóźnionych*

B liski B rzozow skiem u N o rw id w „II L ek c ji” o Słow ackim (1860) zapisał to zastanaw iające zdanie, k tóre jednak, bez ryzyka nadużycia, m ożem y przypisać obu autorom . A m ów i ono, że „jesteśm y D O P IE R O lu d ź m i X IX w ieku” 1. D la N orw ida jest w tym coś więcej niż przejaw typow ego n arz ek an ia na polskie zapóźnienie cywilizacyjne i k u ltu ra ln e (zresztą, gdzie niby m am y być w 1860 roku, jak nie w X IX stuleciu?!). To raczej em blem at jego m yśli krytycznej, w której zarzucał polskiej k u ltu rz e odw rót od przyszłości, w ytykając Polakom , że h o ryzontem ich refleksji jest ciągle pierw sze półw iecze X IX w ieku. Z d an ie N orw ida, przen iesio n e w obręb refleksji Brzozowskiego, utrzy m u je swoją prow okacyjną nieoczywistość, w skazu­ jąc na fascynującą, ponow oczesną niew czesność jego pojm ow ania X IX w ieku. N ie- w czesność, poniew aż dopiero dojrzały w iek X X (w Polsce po ro k u 1989) rozpo­ w szechnił tak ą w łaśnie le k tu rę X IX w ieku, w której k o n stru u je m y i rozpoznajem y naszą w łasną, ponow oczesną genealogię.

Bez w ielkiej przesady m ożna pow iedzieć, że cały pro jek t krytyczny Brzozow­ skiego jest o p arty na tym zd a n iu , a radykalność, im p e t, niecierpliw ość i gniew

Praca naukow a finansow ana ze środków na n aukę w latach 2009-2012 jako p ro jek t badaw czy w łasny N r N N103 087637 pt. Stanisław Brzozowski - (Ko)repetycje.

Z genealogii nowoczesnej literatury i kultury w Polsce.

W pełnym kształcie brzm i ono następująco: „Jeszcze się pcham y, jeszcze się wałęsamy, m iędzy tą cyw ilizacją a t r a d y c y j n ą , której w ielka praktyczność jest często w ielce niepoczciw a, a pom iędzy naszą u k o ch an ą cyw ilizacją tradycyjną, której w ielka poczciw ość jest w ielce n iep rak ty czn ą, jeszcze, jednym słowem, jesteśm y D O PIE R O lu d źm i X IX w ie k u ” (C.K. N orw id O Juliuszu Słowackim

w sześciu publicznych posiedzeniach (z dodatkiem rozbioru „Balladyny”), w: tegoż Pisma wszystkie, red. J.W. G om ulicki, t. 6, cz. 1, PIW, W arszaw a 1971, s. 418).

*

(3)

27

6

R e in te rp re ta c je

autora Płomieni w yrastają z m a ju sk u łą pisanego słowa: D O PIE R O . Jego in te rp re ­ tacja X IX -w iecznej k u ltu ry rom antycznej jako za p isu niep rzep raco w an y ch d o ­ św iadczeń wczesnej now oczesności prow adzi go do odw rócenia się od nowoczes­ ności m łodopolskiej, jakby uznaw ał ją za niew czesną, w n ieu p ra w n io n y sposób p ostro m an ty czn ą i postpozytyw ną, skoro n ie podjęła i nie przem yślała n ajw ażniej­ szych w ydarzeń w k u ltu rz e poprzedniego stulecia. Pisał o tym w prost: „uw ażam , że w iek X IX , par excellence rom antyczny, jest do dziś dnia źle znany i n ied o ce n ia­ ny, że znaczenie jego w gatunkow ym życiu ludzkości jest nieskończenie i trag icz­ n ie w ielkie”2.

W Głosach wśród nocy właściwy gest krytyczny jest zatem n ajp ierw regresywny, poniew aż nowoczesność w ym aga w ym iany własnej genealogii. Brzozowski nie chce być n atu ra ln y m spadkobiercą paraliżującej wolność m yślącego p o d m io tu polskiej trad y c ji porozbiorow ej.

Sens i radykalność tego gestu chyba najlepiej obrazuje atak na Sienkiew icza. Brzozowski dąży w n im do zniszczenia znaczenia tego, co dla niego najbardziej w łasne - szlacheckiej nostalgii i re se n ty m e n tu intelig en cji w spółczesnej. A tak u ­ jąc dzieło Sienkiew icza, dokonuje na sobie sam ym am p u tac ji istotnego składnika kulturow ej pam ięci. Pozbaw ia się (nas?) praw a od przeszłości jako skutkującej, fu n d am e n taln ej siły stw arzającej now oczesną tożsam ość. Została m u /n a m już tyl­ ko przyszłość. Przeszłość jest m ożliwa do w ym iany jak w ariantyw na tradycja p o ­ woływana arb itra ln ie przez nowe życie myśli.

W tym szalonym geście kryje się jed n ak zadziw iająca m im esis, naśladow anie odrzuconego Sienkiew icza, k tó ry przecież w ym ienił P olakom przeszłość. Trylogia zaproponow ała w ym ianę p am ięci zbiorowej Polaków żyjących w drugiej połowie X IX w ieku, oferując jej inny, odleglejszy, a p rzede w szystkim szczęśliwszy frag­ m ent. D la Sienkiew icza to nie p oznanie, ale życie jest najw ażniejszym sędzią h i­ storii, dlatego jeśli opowieść o przeszłości nie stym uluje woli istn ien ia, być może lepiej na jakiś czas zapom nieć o t e j h isto rii w im ię i n n e j - też w łasnej. N a d a ­ jąc tej innej przeszłości fa b u la rn y k ształt, ład i piękno, uw alniał na chw ilę um ysł czytelnika z b rzem ien ia h isto rii bliskiej; oczywiście jego św iadom ość i w yobraź­ nię, ale nie jego pozalekturow e istnienie. I o to w łaśnie, o n ie u p ra w n io n e odciąże­ nie polskiej w yobraźni historycznej, oskarżał go Brzozow ski, choć sam pow tórzył po części jego ruch.

Skoro bow iem ro m an ty zm (jako k u ltu ra dośw iadczenia historycznego) jest lo­ sem polskiego pisarza i intelek tu alisty , a nie w yborem m ożliw ego n u rtu refleksji, Brzozowski sam w ybiera ro m an ty zm angielski, „in n y ”, k tóry posłuży m u do rein- te rp re ta c ji ro m an ty zm u rodzim ego. W arb itra ln o śc i tej w ym iany trad y c ji tkw i za ra z e m sed n o n o w o czesn o ści jako n ie u s ta n n e g o u s ta n a w ia n ia się od now a

W szystkie w ypow iedzi Brzozowskiego przyw ołuję z tom u drugiego w yboru pism w edycji H e nryka M arkiew icza: S. Brzozowski Eseje i studia o literaturze, t. 1-2, oprac. H. M arkiew icz, Z ak ład N arodow y im . O ssolińskich, W roclaw 1990, s. 1167. K olejne cytaty o p atru ję n u m erem stro n y w naw iasie.

(4)

(„Wszystko w łaściwie jest do z ro b ie n ia”). Zwłaszcza, że jego le k tu ra k u ltu ry X IX w ieku jest rew izyjna i wywrotowa już w sam ym akcie ustanaw iającym m iejsce ro ­ m a n ty zm u w genealogii polskiej now oczesności. S pierał się z ro m an ty zm em na ta k w ielu poziom ach, że pojęcie to straciło w yraźny zakres historyczny i spójność problem ow ą. H enryk M arkiew icz, m im o starannej rek o n stru k c ji tych m eandrów , stw ierdza ostatecznie, że „rom antyzm Brzozowskiego rozpływ ał się po p ro stu w ca­ łokształcie dotychczasowej kultury, jako w ytw oru w arstw o d dartych od wytwór­ czości”3.

D zięki zd a n iu M arkiew icza lepiej rozum iem y p arad o k s N orw ida i jego ade­ kw atność do p ro je k tu Brzozowskiego. C ały X IX w iek m a dla niego groźną urodę rom antyzm u, która nie tyle tkw i w określonej estetyce tw órczości, ile w sile nega­ cji, dzięki której b o h ater tej lite ra tu ry odm awia d ostępu do siebie życiu in n e m u niż jego w łasne życie psychiczne. W zw iązku z tym , życie realne - biologiczne i społeczne - to coś, z czym trzeba zerwać i „przekląć je” (s. 1116), aby jednostka m ogła zachow ać suw erenność w dziejach, niepodległość wobec h isto rii i rzeczyw i­ stości.

N a pozór nic w tym oryginalnego, ta k i ro m an ty zm n ie jed n o k ro tn ie opisyw a­ no, jednak, zd an iem Brzozowskiego, nie jest to w yłącznie cecha rom an ty zm u , ale w szystkich nurtó w w sztuce i filozofii X IX w ieku, które proklam ow ały odłączenie „k u ltu ry i uniezależnienie jej od [...] tw órczości życiowej. Życie m iało tu być, czym je chciała m ieć św iadom ość [...], w olna od w szelkich życiowych określeń” (s. 1175). W spólną cechą XIX -w iecznej m yśli było w ytw orzenie świata w ew nętrznych p rze­ żyć jednostki, do których n ie m iała d ostępu rzeczyw istość realnego życia człow ie­ ka. „R om antyzm reakcyjny i rew olucyjny, naukow y św iatopogląd, pozytyw izm , natu ralizm , dzisiaj indyw idualizm , socjalizm , pragm atyzm , sym bolizm , anarchizm , w szystko to są różne postacie jednego i tego sam ego d ąż en ia” (s. 1174).

N iem ożność uw olnienia się z X IX w ieku nie w ynika, o dziwo, z traum y, w jaką w trąciła k u ltu rę polską klęska narodow a, ale z tego, że narrac ja ro m antyczna n o ­ b ilitow ała p rag n ie n ie „istn ie n ia p o zahistorycznego” (s. 1138) „naszą u k ochaną cyw ilizacją trad y c y jn ą” (Norw id). Skuteczny te ra p eu ty c zn ie dla n a ro d u w czasie klęski, groźny w pływ tej form acji objawił się w jej koncepcji życia jednostkow ego. A to dlatego, że tragedia historyczna została opow iedziana przez ro m an ty zm jako w ydarzenie kończące h istorię, które w d o d atk u sam o przestało być jej częścią, sta­ jąc się o dtąd P rzeznaczeniem każdego Polaka. P rzeznaczenie zaś zw alnia jednost­ kę z odpow iedzialności za historię.

Teraz już w idać niew czesność Brzozowskiego, k tó ry m ów i do nas, późnych wnuków, odnajdujących się bez tru d u w ta k szeroko zakreślonym k ręgu XIX-wiecz- ności. D rogą do polskiej dojrzałości jest w ciąż (D O PIE R O ) ro zpoznanie się pod m aską pozornej now oczesności. Sposobem osiągnięcia tego sam opoznania m a być inaczej opow iedziany rom antyzm , o którym n ad al m am y podw ójnie m ylny sąd, wiążąc go ze szkolną edukacją lub paradygm atem , który uległ sam olikw idacji lub

(5)

27

8

R e in te rp re ta c je

un iew ażn ien iu przez jeden artykuł, niczym k o m u n izm w telew izyjnej wypow ie­ dzi. M yślowe i egzystencjalne przezw yciężenie ro m an ty zm u nie dokona się au to ­ m atycznie, dzięki b ie rn e m u , reaktyw nem u p rzekroczeniu, ot, przez sam fakt p rze­ k roczenia 1989 roku, a jedynie poprzez zbudow anie w łasnej „biopsychologicznej rzeczyw istości”, będącej odpow iedzią na rom an ty czn ą negację życia.

A by to uczynić, trzeba dokonać rekonfiguracji rom antyzm u, przestać widzieć w n im k u lm in ację polskiej sztuki narodow ej, a zacząć dostrzegać znam iona n o ­ w oczesnego kryzysu. P rzenikliw ość Brzozowskiego jest porażająca. Z daje on so­ bie spraw ę z bezskuteczności prób k o n testacji ro m an ty zm u bąd ź odm ów ienia m u kluczowego dla k u ltu ry polskiej znaczenia, dlatego nie k o n ty n u u je krytyki pozy­ tyw istycznej. W alkę z u p io ram i ro m an ty zm u („paradygm atem ro m an ty czn y m ”) prow adzi poprzez k o n trn arrację, in n ą opowieść, któ ra włącza na pow rót ro m an ­ tyzm w toczące się polskie dzieje.

O pow iada n am więc X IX w iek jako nieznośnie pow ikłaną, p ełn ą sprzeczności całość, której m etad y sk u rsem jest lite ra tu ra , bo tylko ona rep rez en tu je grozę m y­ ślenia, które za przyczyną szalonej ekspansji n au k i poszczególnych dyscyplin może pom yśleć w szystko. D latego n ie należy, m oim zd an iem , tuszow ać sprzeczności i k o n trow ersji w dyskursie krytycznym Brzozowskiego - owej u p iornej dla czytel­ n ika „sztuki p rzełączania kodów ”4 - ale je w yostrzać i dopow iadać; odpow iadają bow iem proklam ow anej przez ro m an ty zm w olności m yślenia i tw órczości, które dla nas w iążą się jed n ak z grozą urzeczyw istnienia.

K rytyk nazywa ową grozę rom antyzm em , ale te rm in te n w Głosach wśród nocy staje się synonim em now oczesności. S ynonim w prow adza różnicę, któ ra na nowo otw iera h isto rię, także dla Polaków, dla których ro m an ty zm n ie m a być już tylko k u ltu rą ekshum acji, ale epoką nową, pierw szym now oczesnym kryzysem , który łączy się z k atastro fą państw a i końcem szlacheckiej now ożytności; jednakże ko­ niec zm ieniony w początek spraw ia, że do lęku dołącza się dreszcz oczekiw ania na przygodę, na dośw iadczenie tego, co nadchodzi.

R om antyzm odzyskuje swój tw órczy kształt, k iedy zostaje zdetronizow any jego m etah isto ry czn y (np. m esjanistyczny) w ym iar „K iedyś [...] ukaże się m oże cała epoka ro m antyczna jako kryzys” (s. 1181). In n a opowieść o X IX w ieku zm ierza do n ap isan ia takiej genealogii polskiej now oczesności, w której ro m an ty zm nie b ę­ dzie przed staw io n y jako konsekw encja i sk u tek schyłku polskiej suw erenności narodow ej i państw ow ej. Brzozowski stara się zniszczyć urodę opowieści o k ształ­ tow aniu się psychiki rom antycznej jako spełn ien ia i em ancypacji jed n o stk i z jej dziejowej podległości. D o tego n ie w ystarcza m u krytyka - dom aga się i p o trze b u ­ je literatu ry , poniew aż ta nowa opowieść m u si m ieć negatyw ny w alor estetyczny, a nie tylko poznaw czy; m u si w zbudzać „dreszcz o b rzydzenia” i „w stręt” (s. 1117) do słabości in te le k tu aln ej i fizycznej, po tym bow iem „poznaje się now oczesnych” (s. 1117).

R. Nycz Język modernizmu. Prologomena hisotrycznoliterackie, W ydaw nictw o UWr, W rocław 2002, s. 122.

(6)

K iedy zatem m ia n u je ojcem polskiej now oczesności M ochnackiego, opiera się na radykalności jego gestu krytycznego, byciu „przeciw w szystkim w zniosłym i po ­ spolitym kalectw om , stygm atom m yśli polskiej - w im ię jej m ęskiego całkow itego org an iz m u ” (s. 1084). Jego M ochnacki, „człowiek praw dziw ie now oczesnej fo rm a­ c ji” (s. 1092), „żywy wzór tego czym jest człowiek now oczesny” (s. 1094), to m yśli­ ciel, k tó ry swój in d y w idualny ta le n t i chęć w pływ ania na społeczeństw o sprzym ie­ rza z obiektyw ną i obojętną wobec psychiki jed n o stk i rzeczyw istością dziejową.

W tym tkw i jego odrębność, poniew aż dla Polaka „nowoczesność napływ a jako coś obcego, niezależnego od n aro d u ; chociaż istnieje ona w nas i u nas n ap ra w d ę” (s. 1123). U trzym ując tę obcość, pow odujem y, że pow staje „parad o k saln y typ ży­ cia”, w którym zachodzi dysonans „pom iędzy w łasną rzeczywistością życiową a wyż­ szym i p ostaciam i k onstruow anej m yśli i uczu cia” (s 1154). Jest to stan, który Ziżek za L acanem nazywa „fetyszystycznym zaprzeczeniem : «wiem, ale nie chcę w iedzieć, że w iem , więc nie wiem». W iem , ale odm aw iam pon iesien ia konsekw encji własnej wiedzy, bo chciałbym móc dalej postępow ać tak, jakbym nie w ied ział”5.

D la Brzozowskiego przejaw ia się to w bezm yślnym p rze k o n an iu , że m ożna być w obrębie procesów now oczesności (politycznych, ekonom icznych, kulturow ych), ale nie trzeba im podlegać, choć owa niepodległość to najczęściej „zwykłe zacofa­ nie i tragiczna b ez rad n o ść” (s. 1123), udrapow ane w „rom antyzm lojaln o ści”, tj. „rom antyzm swojskości, spiżark i, obórki i kościółka” (s. 1151). W efekcie tej po d ­ szytej strach em lojalności, nowoczesność i polskość rozchodzą się n iep rzem y śla­ ne i n ie p o d ję te w p ra k ty c z n y m d z ia ła n iu , p o d cz as gdy zjed n o c zo n e m ogłyby ukształtow ać „czynne, praktyczne, całkow icie now oczesne życie” (s. 1124).

Rola krytyka k u ltu ry polega na diagnozie tego rozejścia oraz na uśw iadom ie­ n iu konieczności podjęcia w yzw ania nowoczesności. K onstruktyw ny efekt krytyki Brzozow skiego to um ysł odczarow any i zaktywizowany, zdolny „dźwigać ciężar tw órczego a sw obodnego żywota w now oczesnym , w spółzaw odniczącym z innym i, n aro d z ie” (s. 1177). Jego sednem jest bolesna świadom ość podległości wobec sił obiektyw nych (natury, ekonom ii, w ładzy), a n ie wobec „losu” zw alniającego jed­ nostkę z odpow iedzialności za dzieje.

O bsesyjna personalizacja h isto rii jest nie tylko w yrazem antro p o lo g ii Brzo­ zowskiego, ale u p rze d zen iem alienujących jednostkę in te rp re ta c ji procesów za­ chodzących w społeczeństw ach now oczesnych. A utor Legendy M łodej Polski nie ma w ątpliw ości, że okrucieństw o i bezw zględność p rze m ian ru jn u ją cy ch tradycyjne form y życia szlacheckiego są do zniesienia i zrozum ienia, jeśli stoi za n im i czło­ wiek, a nie am oralna, b ez n am iętn a, bezideow a siła.

Strzec się należy ulegania tym w rażeniom . Pam iętać trzeba, że to naw et, co uderza na nasze w aru n k i pracy, jak ru jn u ją c y je nowy, obcy czynnik, było czyjąś lu d zk ą odwagą, zaparciem się, pośw ięceniem , nim stało się dla nas uosobieniem zaprzeczającej nas o b ­ cości. (s. 1178)

S. Z izek Przemoc. Sześć spojrzeń z ukosa, przeł. A. Górny, M uza, W arszaw a 2010,

s. 57.

27

(7)

2

8

0

R e in te rp re ta c je

P róbując pogodzić koncepcję silnego, odrębnego p o d m io tu z jego społeczną i narodow ą funkcjonalnością, w pada Brzozowski w im pas typow y dla nowoczes­ ności pozytyw nej, afirm ującej p ęd i dynam ikę sam orozw oju, k tó ry byłby zarazem podporządkow any id ei h arm o n ijn ej em ancypacji całego społeczeństw a. P odobna w spólnota dialektyczna to ciągle, D O P IE R O , X IX -w ieczne m yślenie, z in te rp re to ­ w ane przez M arsh alla B erm ana w jego le k tu rze epizodu Fausta6. N owoczesność niszczy b ru ta ln ie idylliczny świat F ilem ona i Baucis, ale m a ciągle anach ro n iczn ą tw arz m ędrca-czarow nika, opętanego przez diabła. A więc G oethe przeciw Kafce, O rwellowi, Sołżenicynow i, B orow skiem u itd. Egzorcyzm ow any ro m an ty zm oka­ zuje się B rzozow skiem u (nam?) znów n iezbędny dla podw ażenia au to n o m ii now o­ czesnych systemów: wiedzy, władzy, k ap itału .

W te n sposób ro m an ty zm w rękach Brzozowskiego staje się nowoczesnością, bo jeśli w szystko - zarów no n a tu ra , jak system y i abstrakcje - m a lu d zk ą genealo­ gię, to m yślenie krytyczne w inno nie dopuścić, aby człowiek zaczął pojm ow ać świat bez swego w n im udziału , a co za tym idzie - bez wzięcia zań odpow iedzialności. „P rzestrzeń gw ieździsta m usiała być czyjąś m iłością, czyim ś snem , n im otoczyła nas swą ciszą” (s. 11179). Jeśli rzeczyw istość m ówi tylko językiem ludzi, to k ryty­ ka literacka staje się forpocztą krytyki n a u k i i k u ltu ry jako całości, poniew aż to lite ra tu ra n ajp ierw odkryw a społeczny język dla sk rajn ie osobnych m yśli i uczuć. N aw et dla pom yślenia św iata bez człow ieka „m usi się narodzić poeta, k tó ry zdołał m owę tę uczynić organem podobnego jasnow idzenia” (s. 1064).

Skoro więc żywioły now oczesności pozbaw iają nas oparcia w znanych form ach kultury, a na „zw aliskach dnia codziennego zasiadł p a n p o stra c h u ” (s. 1192), to na krytyce spoczywa pow inność przyw rócenia refleksji o sztuce w jej zw iązku z rea l­ nym św iatem (biologią, ekonom ią, w ładzą) - jest „to rys n ajisto tn iejszy now oczes­ ności, poczynającej się dojrzałości człow ieka” (KLS 1116).

Sztuka, dzięki najrozleglejszem u dostępow i do u m ysłu uspołecznionej jednost­ ki, m a zm usić X IX -w iecznego Polaka do uśw iadom ienia sobie w łasnego dośw iad­ czenia now oczesności.

N ap rzem ienna afirm acja i rozczarow anie Brzozowskiego polską lite ra tu rą ma XIX-wieczne, pozytywne źródło. Chciałby, aby sztuka była „wywoływaniem realno- ści”7, aby przedstaw iała to, o czym już wiem y lub co w łaśnie nadchodzi - a co dzięki sztuce rozpoznam y jako ludzkie, choć jako nie-ludzkie się n am zjawiło. W idać w tym ciągle obecne u Brzozowskiego „darwinowskie ukąszenie”, kom pleks h u m anistyki wobec nauki, która spraw iła, że n a tu ra wyjawiła swą tajem nicę, niem ożliw ą do wy­ pow iedzenia w ludzkim (antropom orficznym ) dyskursie. W tym w idzi Brzozowski przewagę sztuki i krytyki n ad nauką. Ta ostatnia, zm uszając świat realny do nie- skrytości, nie p otrafi go opowiedzieć, traw iona m im etycznym niedow ładem . I tu, w tym m iejscu, pow inna osadzić się sztuka praw dziwie nowoczesna.

6 M. B erm an „Wszystko, co stałe, rozpływa się w pow ietrzu”. R zecz o doświadczeniu

nowoczesności, przeł. M. Szuster, U niversitas, K raków 2006, s. 47-111.

(8)

H isteryczna, rozgorączkow ana krytyka polskiej lite ra tu ry w spółczesnej w yni­ ka z profetycznego przeczucia, że przyw rócenie lite ra tu rz e jej zw iązku z życiem to jedyna szansa na przeciw działanie m a rg in alizacji k u ltu ry przyszłości, o której „rozstrzygać będzie w znacznej m ierze biologiczna, techniczna, ekonom iczna moc naszego n a ro d u , to po zio m e, n isk ie życie, k tó ry m św iadom ość n asza g a rd z i” (s. 1143). Brzozowski jest pew ien, że w przyszłej ryw alizacji dyskursów o n a rra ­ cyjne praw o panow ania n a d rzeczyw istością sztuka stanie n aprzeciw n a u k i i k u l­ tu ry masowej.

Siłę tej drugiej dostrzegł w zjaw isku „S ienkiew icz” . O no uśw iadom iło m u, że nowoczesność i racjonalność nie w aru n k u ją się w zajem . Powstaw szy z czworaków, człow iek oświecony stał się m e n ta ln ą hybrydą, tj. dzięki in sty tu cjo m now oczesne­ go państw a i k ap ita listy c z n e m u podziałow i p racy i w iedzy m ógł się na pow rót odłączyć od pow inności pow szechnego sam odoskonalenia i odpow iedzialności za histo rię i k u ltu rę . C o nie znaczy, że pop ad ł ponow nie w zależność wobec n a tu ry czy a u to ry tetu , ale staw ał się wobec n ic h obojętny, naw et zdając sobie jakoś sp ra­ wę z ich istn ien ia i znaczenia. Sienkiew icz uśw iadom ił B rzozow skiem u, że lite ra ­ tu ra jest zw odniczym sprzym ierzeńcem nowoczesnego rozum u, gdyż afirm uje czło­ w ieka, który dow olnie i k apryśnie w ybiera i obsadza pojedyncze sk ła d n ik i swej złożoności lub po p ro stu nie chce brać św iadom ego u d ziału w jego niepojm ow al- nej i strasznej „całości”.

L ite ra tu ra n igdy nie straciła z oczu tego, o czym każe nam zapom nieć nasz skłócony świat. R aduje się ona sprzecznością, a w pow ieściach i w ierszach śpiew am y naszą ludzką złożoność, naszą zdolność bycia n araz za i przeciw , tym i tam tym , bez najm niejszego dyskom fortu. [...] Ta piękna złożoność nigdy nie była w ażniejsza niż w naszej epoce ra ­ dykalnych u proszczeń.8

N ie sposób pom ieścić tak iej ró żn o ro d n o ści i zm ien n o ści w ideow ym p rojekcie Brzozowskiego, dlatego też jest on w yraźnie ekskluzyw ny. To p ro jek t krytyki n ie­ m ożliwej do podjęcia, bo jej w cieleniem jest geniusz, k tó ry za spraw ą rew elator- skiego w ypow iedzenia czyni w idzialnym to, co istnieje, choć nie m a w idzialnej an i dośw iadczalnej postaci. Jego krytyka odsłania lub dem askuje zasłonięte obli­ cze bogów now oczesnych (natury, ekonom ii, w ładzy), wydobywając u k ry tą tam tw arz człowieka, k tóry „jednocześnie nie zna [ . ] własnej swej twarzy, gdyż wszyst­ ko, co jest w n im , jest tw órczością” (s. 1180).

W ym uszona w te n sposób elitarność pozw ala krytykow i

nie liczyć się przy p isan iu z lu d źm i, których p rzed m io t rozw ażania nie obchodzi. [...] Kto nie m a żadnych artystycznych dośw iadczeń, pow inien przy czy tan iu a rty k u łu k ry ­ tycznego odczuć, że zbywa m u na znajom ości. To jest pierw sza lekcja, jakiej może m u krytyk, gdy jest uczciwy, udzielić. (s. 1065-1066)

A jeśli nie czyta? „ [...] k u ltu ra ln i także nie. N ik t. N ik t. W ogóle n ik t”? 8 S. R ushdie Dobrze więc, zaprzeczę sobie, przel. S. Kowalski, „G azeta W yborcza” z dn.

31 V II - 1 V III 2010, s. 21.

28

(9)

28

2

R e in te rp re ta c je

A przecież m oże być jeszcze b an a ln ie j, k iedy u spodu obojętności wobec sz tu ­ ki i życia tkw i m elancholia n a d m ia ru , now oczesna n u d a ujęta przezeń w olśnie­ wającej peryfrazie jako „zjadacz form i barw , tkacz ślepoty” .

N ie rom antyczność polskiej k u ltu ry jest ostatecznie najw iększym w yzw aniem dla p ro jek tu Brzozowskiego. N ie eksces, skandal, zboczenie czy przeciw nie: id e­ alistyczny eskapizm lub w u lgarny p o p u liz m są w yzw aniem dla krytycznego ro zu ­ m u, ale zwykłość życia, straszna siła autom atycznego istn ien ia, które przem iele każdy problem , odsunie od siebie naw et w łasne dośw iadczenie - nie w obronnym w yparciu, ale w zadow olonej z siebie bezm yślności, któ ra przekształca psycholo­ gię „Polaka k u ltu ra ln eg o w jakąś u śm iec h n iętą błazeńską anom alię, któ ra pracę w łasnego n a ro d u i pracę całej k u ltu ra ln ej E u ropy używa na n ieo ry g in aln ą m aska­ radę p rze d sam ą sobą” (s. 1124-1125).

Jednym z ulu b io n y ch zdań Brzozowskiego było Przybyszewskiego: „My, póź­ no u rodzeni, p rze staliśm y w ierzyć w p raw d ę” . M y też, bośm y przecież wszyscy X IX -w ieczni, tyle że pozbaw ieni szlachetnej w yjątkowości straconego pokolenia, które m ogło nobilitow ać swój kryzys złączony z katastrofą historyczną i przek ształ­ cić go w sw oistą m etafizykę spóźnionych.

N asze spóźnienie jest dziś nareszcie stereotypow o now oczesne i chw ilam i le­ piej opisuje to Sienkiew icz niż Brzozowski. W późnej, niedokończonej pow ieści

Legiony, stary szam belan-frankofil diagnozuje cynicznie jedną z przyczyn n ie d o ­

kończonego p ro jek tu oświecenia:

M y przestaliśm y wierzyć i nam było w olno, ale gdy m otłoch p rzestał w ierzyć, wówczas nic nie mogło się ostać. N ie nasza to w ina, żeśm y panów filozofów czytali, ale to, żeśm y pozw olili ich czytać.9

K rytyka późnonow oczesna, naw et polityczna, nie m oże zatem podjąć p ro jek tu Brzozowskiego razem z jego żarliw ością, p atosem i totalnością, n ie w padając w an a­ ch ro n izm w yjątku, jakim był m om ent historyczny, w którym pow stały jego pism a. W suw erennym i dem okratycznym p aństw ie egalitarność k ształcenia, sfunkcjo- nalizow anego zawodowo, stworzyła pow szechny podm iot sceptyczny, szyderczy cień głębokiego kryzysu p o d m io tu nowoczesnego. Tak pow stał antym etafizyczny scep­ tycyzm w w ersji „pop”, k tó ry nie jest owocem destruującej m etafizykę refleksji, ale sk u tk iem „zapłaty gotów ką”, która „odarła z aureoli św iętości w szystkie ro ­ dzaje zajęć”10.

W czasach, kiedy technologia in form acji otworzyła każdem u podm iotow i kry ­ tycznem u bezkresną p rze strzeń i czas w ypow iedzi, te n m ógłby zacytować p ró b u ­ jącem u go em ancypow ać Krytykow i w ers z w iersza L eśm iana: „Wracaj tam , skąd przychodzisz - ty śm iesznie spóźniony!” (Betlejem) .

9 H. S ienkiew icz Legiony, w: tegoż, Dzieła, red. J. K rzyżanow ski, PIW, W arszaw a 1950, t. 28, s. 26.

10 K. M arks, F. E ngels M anifest partii komunistycznej, „K rytyka P o lity czn a” 2010 n r 20-21, s. 24.

(10)

Abstract

Ryszard KOZIOŁEK

University of Silesia (Katowice)

“ W e, of the nineteenth century” : criticism on late-comers

The article offers an analysis of Stanisław Brzozowski's critical project, viewed from the standpoint of his conviction that Polish intelligentsia in the early years of 20th century was culturally backward. He sees the way to Polish maturity in our recognition of disguise of apparent modernity whereto we were not then-as-yet entitled. Owing to their most extensive access to a socialised individual's mind, arts and criticism were to force the nineteenth- century Pole to become aware of his own specific experience of modernity. Today, it seems that it was not the incurable romanticism of Polish culture that posed the major challenge to Brzozowski's project, but the ordinariness of life in a free world, which makes individuals indifferent to cultural dilemmas.

Cytaty

Powiązane dokumenty

o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz ocenach oddziaływania na środowisko (Dz.U.Nr 199, 2008r,

Osoby stawiające się do kwalifikacji wojskowej, które z ważnych przyczyn nie mogą stawić się w wyznaczonym terminie i miejscu są obowiązane zawiadomić o tym fakcie Wydział Spraw

Etap ten jest dosyć skomplikowany, ponieważ wymaga bardzo szczegółowej analizy konkretnego procesu spedycyjnego pod względem ryzyka związanego z innymi zdarzeniami;.. - pom

szą; W związku z pobytem Hiudeaburga cdbyłs się wczoraj mssa połowa na ryn­.. ku, przyczem doszło do krwawych starć między Relchswehrą a

Do tych horm onów należą kortykostero- idy, testosteron, insulina, estrogeny, horm on w zrostu (somatostatyna), dalej związki, które funkcjonują zarów no jako horm ony,

A kt porodu przyspieszają rów nież bioklim atyczne czynniki... nych męskich

rząt znajduje się wszędzie, nic będziemy się przeto dłużćj nad niemi zatrzymywali, zwrócimy tylko uwagę na dwie osobliwości Ichtbyosaurów amerykańskich. U

Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza