• Nie Znaleziono Wyników

Trzy notatki o Słowackim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Trzy notatki o Słowackim"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Konrad Górski

Trzy notatki o Słowackim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 55/1, 203-213

(2)

II. M A T E R I A

L

Y

I

N O T A I

К I

KONRAD GÓRSKI

TRZY N O TA TK I O SŁOW ACKIM 1. A d resatk a „R ozłączenia”

Od chw ili gd y Rozłączenie zostało ogłoszone d ru k ie m n a podstaw ie a u to g ra fu , n ik t n ie m iał w ątpliw ości, że a d re sa tk ą w iersza b y ła M aria W odzińska. W sw ej m o n u m e n ta ln e j m onografii o Słow ackim podobnie in te rp re to w a ł te n w iersz J u liu s z K lein er. Ale w zw ięzłej jednotom ow ej książce o Słow ackim , w y d an ej po o sta tn ie j w ojnie, K le in e r niespodzie­ w anie zm ien ił zdanie. O k azu je się, że n a pew nym z e b ra n iu n aukow ym we Lw ow ie w 1940 r. z a b ra ł głos w te j sp raw ie E ugeniusz K ucharsk i i zdołał p rzek o n ać K lein era, jak o b y a d re sa tk ą R ozłączenia m ia ła być m a tk a p oety. O statn io p rzy łączył się do ludzi ta k m y ślących Czesław Zgorzelski w książce O liry k a ch M ickiew icza i Słow ackiego (L ublin 1961), a że skró co na m o n o g rafia K le in e ra je s t o w iele lepiej zn an a n a ­ uczycielom ję z y k a polskiego w szkołach średnich, niż jego w ielkie dzie­ ło, w ięc pogląd K ucharskiego, p rzek azan y przez K lein era, u trw a lił się w pam ięci m łodzieży szkolnej jako fa k t nie p odleg ający w ątpliw ości h

Co m iało p rzem aw iać za tym , że a d re sa tk ą w iersza je s t m a tk a poety? O to k o n tra s t sy tu a c y jn y , w y n ik a ją c y stąd, że podm iot liry c zn y wie, w jak im o toczen iu z e w n ętrzn y m żyje i co m u si przeżyw ać ad resatk a, o n a zaś nie w ie, ja k w y g lą d a k ra jo b ra z i otoczenie codzienne podm iotu lirycznego. A skoro M aria W odzińska dobrze zn ała k ra jo b ra z szw ajcar­ ski, m a tk a p o e ty n a to m ia st w S zw ajcarii nie była, w ięc a d re sa tk ą w ie r­ sza m ogła b yć ty lk o ta o sta tn ia .

Z anim w eźm iem y pod uw agę te szczegóły w iersza, k tó re są n ie ­ ró w n ie b a rd z iej zrozum iałe i stosow ne, jeśli je odniesiem y do M arii W odzińskiej, niż do Salom ei Bécu, trz e b a będzie nap rzó d usu nąć p rze ­ szkody, jak ie su g e ru je a rg u m e n ta c ja K ucharskiego. J e j zasadniczą sła­

1 Przekonałem się o tym z reakcji moich słuchaczy na U niw ersytecie im. M iko­ łaja K opernika, gdy podczas w ykładów o liryce rom antycznej interpretow ałem Roz­

(3)

bością je s t poczytyw anie k ra jo b ra z u szw ajcarskiego za pojęcie jedno ­ znaczne. W rzeczyw istości, jeśli m ów ię: „ k ra jo b ra z a lp e jsk i” albo „ k ra jo b ra z ta trz a ń s k i”, to m am n a m yśli zespół p ew n y ch składn ikó w krajo brazow y ch, k tó re m ogą w ystępow ać w najro zm aitszy ch połącze­ niach i stw arzać całości ta k do siebie niepodobne, ja k niepodobne jest otoczenie M orskiego O ka do w idoku, jak i się roztacza z H ali M iętusiej na K rzesanicę i W an tu le. Je że li M aria W odzińska nie w iedziała, w ja ­ k iej m iejscow ości p rzeb y w a Słow acki i nie zn ała otoczenia V eytoux, to nie b y ła w cale w lepszej sy tu acji, niż m a tk a poety. J a k w iadom o, W odzińska i Słow acki odbyli w spólną w ycieczkę po S zw ajcarii i p rz y ­ g ląd ali się jednocześnie różnym w idokom alpejskim , z czego nie w y n ik a w cale, żeby W odzińska m ogła sobie w yobrazić tę k o n fig u ra cję elem en tów krajo b razo w y ch , k tó ra decydow ała o in d y w id u aln y m w yglądzie m ie j­ scowości dotąd jej nie zn an ej. S k ąd m ogła wiedzieć, że Słow acki za­ m ieszkał n a d jeziorem , a nie w jak ie j dolinie odległej od w iększego o b szaru wodnego? I dlatego doskonale m ogą być do niej zw rócone sło­ w a (w. 15— 20) 2:

Nie w iesz, że trzeba niebo zw alić i położyć Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem .

Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,

W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem ; Nie wiesz, jak w łosem deszczu skałom w ieńczyć głow ę, Jak je w idzieć w księżycu odkreślone kirem.

A skoro nic nas nie zm usza do w yłączania W odzińskiej jako m oż­ liw ej a d re sa tk i w iersza, sp ró b u jm y się zastanow ić n a d w zględam i, k tó re każą w idzieć w niej ow ą ad resatk ę.

N aprzód czas i okoliczności pow stan ia w iersza. W liście do m atk i z 20 p aźd ziern ik a 1835, pisan ym już po pow rocie do G enew y, Słow acki donosi, m ów iąc o sw oim pobycie w V eytoux (w. 12— 15):

Patrząc na jezioro napisałem kilka lirycznych kawałków , które m alują stan m ojego um ysłu przez te kilka m iesięcy i dlatego może kiedyś podobają Ci się, moja droga.

Jak k o lw iek nie zn am y bliżej d a ty n ap isan ia P rzekląstw a , nie ulega w ątpliw ości, że ono należy do liczby w y m ienionych „k aw ałk ów ” . P o ­ zostałe n a to m ia st są datow ane przez poetę. A m ianow icie: Rozłączenie — 20 lipca 1835; S to k r o tk i — 21 lipca 1835, rano; C h m u ry — 21 lipca 1835, w ieczór; O statnie w spom nienie. Do L a u ry — 30 lipca 1835.

A w ięc d a ty utw orów , o k tó ry c h n a pew no m ożem y wnioskow ać, że p o w stały w zw iązku z W odzińską, bezpośrednio są sia d u ją z R

ozłą-2 Cytujem y za w ydaniem : J. S ł o w a c k i , Dzieła. Pod redakcją J. K r z y ż a ­

(4)

T R Z Y N O T A T K I O SŁ O W A C K IM 205 сze n ie m . K iedy Słow acki pojechał do V eytoux? O sta tn i list do m atk i, w k tó ry m p oeta w y ra ż a się o M arii z sym patią, ale i z uśm iechem po­ b łaż a n ia dla jej dziew iczych rojeń, d ato w an y je s t 30 czerw ca. Ani je d e n szczegół nie zapow iada jeszcze nagłego w y ja z d u z G enew y. N atom iast lis t z 23 sierp n ia zaczyna się od słów (w. 1— 14):

Od dwóch m iesięcy praw ie już nie w m ieście, ale na w si zam ięszkałem , nad jeziorem Lem [an] — w najpiękniejszym m iejscu. Długo byłoby pisać, co i jak przeniosło m nie w dzikie strony. Ludzie różnie o tym sądzą — jedni m ówią, żem się był zakochał szalenie w pannie W odzfińskiej] i uciekłem ... Nie ma w tym za grosz prawdy. Poniew aż z Tobą, najdroższa kuzynko, m ówię otwarcie, otóż w yznam Ci, że uciekłem , a to dlatego, że biedna córka domu, widząc m ię dosyć zajętego panienką m łodszą od niej — i widząc tę panienkę dosyć m i sprzyjają­

cą — zaczęła schnąć — i zachorowała niebezpiecznie — i m atka dom yśliła się, o co rzecz idzie, i m usiałem postąpić sum iennie, to jest odjechać...

W w ierszu P rzeklą stw o zachow anie się „córki d o m u”, tj. E g la n ty n y P a tte y , określone zostało nieró w n ie d rasty czn iej (w. 7— 8):

Toś ty m i łzy w powszednim podawała chlebie, I jęcząc — z jękiem w sercu m ówiłaś: N iech słyszy!

U cieczka do V ey to u x n a stą p iła w p ierw szej połow ie lipca, n ie w ą t­ pliw ie n a krótko p rzed d a tą nap isan ia R ozłączenia, S to k r o te k i C h m u r (20— 21 lipca), a n a stró j sw ój ów czesny n a jle p ie j odm alow ał p oeta w je d n e j z dalszych stro f P rzeklą stw a (w. 13— 16):

Tej czekam omamiony, tej samotny płaczę, Która mi była siostrą na w ygnania ziem i, Myśląc, że kiedyś duszy oczyma zobaczę Tę, co w duszę oczym a patrzy anielskiem i.

Zw ażyw szy n a te okoliczności po w stania całego cyk lu zw iązanego z M arią W odzińską, w y p ad n ie uznać za m ało praw dopodobne, żeby

R ozłączenie, ta k bliskie czasem n ap isan ia w ierszom pozostałym , m iało

n ag le św iadczyć o w y b u c h u tęsk n o ty do m atk i poety, gdy cała jego św iadom ość p ełn a b y ła żalu i sm u tk u z pow odu nagłego ro zstania z tą, co m u „b y ła sio strą n a w y g n an ia ziem i” . Bo jeśli Słow acki zapew nia m a tk ę kategorycznie, że w ludzkiej gadanin ie o jego szalonym zako­ c h a n iu się w W odzińskiej nie m a za grosz praw d y, to sądząc z in n y ch odezw ań się jego o tej p anience (zwłaszcza w liście z 30 czerw ca) w y ­ p ie ra n ie się m iłości do niej nie było żadnym w y k rę te m . G dy m in ę ła p ierw sz a fala żalu, uśw iadom ił sobie, że w W odzińskiej m oże b y się i p ra g n ą ł zakochać, ale w zbudzić w sercu tego uczucia nie zdołał, a o d ­ pow iedzialnością za to o b arczy ł „ L a u rę ” . J e j p rzy pisał w inę, że b ył „ n a se rc u z a b ity ” . Z aw arł to o skarżenie w O statnim w sp o m n ien iu , k tó re p ow stało dokładnie w 10 dni po Rozłączeniu.

(5)

Słow em — przez dłuższy czas po n agły m w yjeździe z G enew y i gw ałto w n y m ro zsta n iu się z W odzińską psy ch ik a Słow ackiego w y p e ł­ n iona je s t in te n sy w n y m przeżyw aniem tego, co ta k niespodziew anie zaszło. To, żeby z n ap o rem silnych uczuć, d od atn ich i u jem n y c h (żal i niechęć do E glan tyn y ), sk rzyżow ała się nagle św iadom ość od dalen ia od m atk i, i to w ty m stopniu, aby z ta k odm iennego p rzeżycia m iał się zrodzić p oetycki jego w y raz w w ierszu R ozłączenie, je s t n a tle ca ło k ształtu ów czesnej sy tu a c ji psychicznej Słow ackiego bardzo m ało praw dopodobne. Oczywiście zawsze m ożna o rzeczach, k tó re się zda­ rz a ją n iezm iern ie rzadko, pow iedzieć słow am i K rasickiego: „W szystko to być m oże’’, ale i o n zaraz dodał: „Jed n a k ż e ja to m iędzy b a jk i w łożę” . P rz ejd ź m y tera z do szczegółów te k stu . P o słu ch ajm y , ja k b rzm i w y ­ znanie podm iotu lirycznego o tym , co o n w ie o a d resatce w iersza (w. 3— 12):

Wiem, kiedy w ogródku, Wiem, kiedy płaczesz w cichej kom nacie zam knięta; Wiem, o jakiej godzinie wraca bolu fala,

Wiem, jaka ci rozm owa ludzi łzę w yciska.

[ 1

A choć mi teraz ciebie oczym a nie dostać, Znając twój dom — i drzew a ogrodu, i kw iaty, Wiem, gdzie m alow ać m yślą tw e oczy i postać, M iędzy jakim i drzewy szukać białej szaty.

W szystko w ty ch słow ach św iadczy zarów no o św ieżej p rzy czy n ie sm u tk u , jak i p rzeży w a a d resatk a, jak i o p o zostaw an iu podm iotu liry cz­ nego pod św ieżym w rażen iem szczegółów codziennego życia, znanych doskonale im obojgu. A jakk o lw iek Słow acki n a p ew n o dobrze p am iętał sw ój dom ro d zin n y w K rzem ieńcu i doskonale m ógł sobie w yobrażać sw ą m atk ę n a tle daw nego otoczenia, to jed n a k sześcioletnie oddalenie od ty c h stro n n a pew no nie pozw oliłoby m u n a ta k drobiazgow e i k o n ­ k re tn e w idzenie rzeczyw istości, jak ie p rz e b ija t u z każdego słowa.

P o tw ierd zen iem o sta tn ie j uw agi n iech będzie n a stę p u ją c y u ry w e k ze w zm iankow anego tu już lis tu z 30 czerw ca (w. 132— 142):

Chciałbym być w sercu Twoim, Mamo, w godzinę, kiedy siedzisz sama w ie ­ czorem — tak sam otna na ziem i jak ludzie przeszłych w iek ów — kiedy księżyc w schodzi nad Górą Zamkową i m ówi Tobie o w ielu rzeczach i o tej róży, z którą posyłałaś m nie kiedyś — m ałe dziecko — do biednego... M.... Widzisz, Matko, że ja teraz pam iętam każde słow o rzucone kiedyś w duszę Tw ojego syna. Przy­ pom niałem sobie w iele rzeczy, o których jużem był zapom niał przed laty... Zdaje mi się czasem, że przypom inam sobie coś z przeszłego życia na tej ziemi...'

Czy m ożna zestaw iać te n ty p przypo m n ienia, jak i d e m o n stru je Sło­ w acki w cy tow an y m u ry w k u , ze św ieżością i bezpośredniością w rażeń , k tó ry m i p u lsu je każde słowo trzech pierw szych s tro f R ozłączenia?

(6)

T R Z Y N O T A T K I O S Ł O W A C K IM 207 D odajm y w reszcie szczegół kostium ologiczny. Czy w chw ili, gdy Słow acki opuszczał K rzem ien iec jad ąc do W arszaw y i po ra z o sta tn i m ógł w idyw ać sw ą m atk ę , p an i B écu — w dow a po dw óch m ężach i m a t­

ka dorosłego sy n a — m ogła jeszcze ub ierać się w b iałą suknię? T ra ­ d y c ja obyczajow a X IX w. raczej sprzeciw iałaby się ta k ie m u p rzy p u sz­ czeniu. A że W odzińska — jako m ło d a p a n ie n k a — u b ie ra ła się raczej w suknie o jasn e j b arw ie, to rów nież m ożem y w yczytać z tegoż sam ego listu, gdzie Słow acki ta k c h a ra k te ry z u je jej sto sunek do niego (w. 116— —122):

Panna Maria W [odzińska], która m ięszka z nami, także zapłynęła trochę w kraj ideału — i o niczym nie marzy, jak o pustelniczym domku — nad rzecz­ ką — o czarnej sukience, o lekarstw ach dla chłopów, o topolach szum iących nad pustelnią — i nareszcie o spowiedzi, którą ma odbyć przed pew nym mnichem... kiedyś... Tym m nichem -kartuzem mam być ja en personne — nie kto inny.

J e śli tak , to b iała szata m iędzy drzew am i znajom ego og ródka b a r ­ dziej p a su je do p a n n y M arii, niż do pani Salom ei.

A le idźm y dalej w rozw ażaniu szczegółów k o n k retn y c h w R ozłącze­

niu. W iersze 23— 28 p rzynoszą tak ie w yznanie:

N ie w iesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża, Za jeziorem — dojrzałem dwa z okien św iatełka. Przyw ykłem do nich, kocham te gw iazdy jeziora, Ciem ne m głą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze, Dziś je w idzę, w idziałem zapalone wczora,

Zawsze mi św iecą — sm utno i blado — lecz zawsze...

V eytou x (w łaściw a nazw a V ey taux ) leży n a południow o-w schodnim k ra ń c u jezio ra Lem ańskiego, G enew a zaś n a północno-zachodnim , w ięc odległość m iędzy ty m i m iejscow ościam i je st zb yt w ielka, żeby Słow acki m ógł w idzieć w ieczorem św ia tła dom ów genew skich. W dzień nie m iał pod ty m w zględem żadn y ch złudzeń, ale w ieczorem nic nie stało n a przeszkodzie rojeniom , że dw a św iatełk a z o k ien n a przeciw ległym brzegu są to św ia tła dom u, w k tó ry m m ieszka M aria. Szczegół te n znów się tłum aczy, jeśli przy jm iem y , że o na b y ła a d re sa tk ą w iersza, a zgoła b y łb y n iezro zu m iały w zastosow aniu do Salom ei Bécu. Dlaczego u la tu ją c m y ślą stęsk n io n ą do m a tk i p o eta m ia łb y sobie upodobać szczególnie dw a ośw ietlone o k n a n a przeciw ległym b rze g u jezio ra i w iązać je z osobą m ieszkającą w ta k odległych stro n a c h i w m iejsco­ wości, gdzie nie m a żadnego jeziora?

P rz ejd ź m y do o sta tn ie j strofy , k tó ra d aje okazję do dw óch now ych reflek sji (w. 29— 32):

A ty — w iecznie zagasłaś nad biednym tułaczem ; Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy, Zam ilkniem y na chw ilę i znów się w ołam y Jak dwa sm utne słow iki, co się wabią płaczem.

(7)

Słow acki w yjeżd żając nagle z G enew y, gdy rod zin a W odzińskich tam jeszcze pozostaw ała, m iał p odstaw ę do przypuszczenia, że je s t to swego rod zaju zerw an ie stosunków i rozstanie n a zawsze; stą d te n o r dwóch pierw szych w ierszy przytoczonej stro fy . W zastosow aniu do m atk i p o ety one się niczym nie tłum aczą. P rzed e w szy stk im ożyw iony k o n tak t listow y m iędzy m a tk ą i synem nie pozw alałby n a słow a o „w iecznym zagaśnięciu” , a n astęp n ie ów czesna s y tu a c ja życiow a ich obojga w cale nie p rzesądzała tego, że się nig dy i nigdzie ze sobą nie połączą. N aw et g dyby Słow acki nie uw ażał za m ożliw e d la siebie w racać do k ra ju , to w y jazd za gran icę jego m a tk i m ógł być tru d n y z różnych względów, ale zgoła nie niem ożliw y. P rzesądzan ie te j sp ra w y w sposób ta k k a te ­ goryczny byłoby w u stach p o ety zupełnie niezrozum iałe.

W reszcie su g estia a rty sty c z n a dw óch o sta tn ic h w ierszy. Czy Sło­ wacki, ta k oczy tan y w lite ra tu rz e całego św iata i doskonale obeznany z m eta fo ry k ą poezji m iłosnej, m ógł zobrazow ać w zajem n ą tęskno tę m atk i i syna za pom ocą poró w nan ia ich do dw óch sm u tn y c h słowików, co się w abią płaczem ? Czy użycie czasow nika „w abić” w zastosow aniu do c h a ra k te ru uczuć w iążących m a tk ę z synem i sy n a z m a tk ą nie zostałoby odczute przez ta k św ietnego sty listę jako rażący dysonans? I znów m o­ żem y pow tórzyć za K rasickim , że w szystko to być może, ale dodać zaraz, że tak ie przypuszczenie należy włożyć m iędzy b ajk i.

W arto jeszcze zw rócić uw agę, że w późniejszej tw órczości Słow ackie­ go m ożna w ym ienić dw a m iejsca, gdzie odzyw a się echo w iersza R ozłą­

czenie; jedno z nich — sen ty m e n ta ln e , d ru g ie — parod ystyczne.

P ierw sze — to niedokończony list poetycki Z N ilu . Do ***, gdzie ad re sa tk a n azw an a została „siostrą d uszy” , a w ięc podobnie jak w Prze-

klę stw ie , i gdzie w spom nienie o niej łączy się ze scen erią jeziora zw ią­

zanego z tra d y c ją Telia. P o em at W Szw a jcarii już był w te d y napisany, choć nie ogłoszony, w ięc te n szczegół, jak i w iele in n y ch w ty m u ry w k u , m ożem y w iązać ty lk o z osobą W odzińskiej, w żadn ym razie z m a tk ą poety. Z R o złą czen iem zaś w iąże się te n u ry w e k pow racający m o b ra ­ zem gołębia. W d aw niejszym w ierszu „biały gołąb sm u tk u ” przynosił podm iotow i liry czn em u wieści o tym , co się dzieje z ukochaną, w liście poetyckim zaś fu n k cja o b razu uległa zm ianie (w. 1— 4):

K iedy sm utny nad Telia siedziałem jeziorem, Ty przyleciałaś do mnie... z dalekiej krainy, Jak przyw abiony gołąb — białością sm utnego Ptaka na pustym domie...

P a ro d y sty c z n a zaś alu z ja do Rozłączenia pojaw i się w B en io w skim . Żeby ją w pełn i zrozum ieć, trz e b a zdać sobie spraw ę, że choć Słow acki nie zdołał zakochać się n a p ra w d ę w W odzińskiej, to jed n a k m iło było m u m yśleć, iż M aria była w nim bardzo Zakochana. D latego fałszyw ą

(8)

T R Z Y N O T A T K I O S Ł O W A C K IM 209 w iadom ość o ty m , że W odzińska w yszła jakoby za m ąż za Chopina, p rz y ją ł n ib y to z żarto b liw y m uśm iechem , ale i ze źle sk ry w a n y m u czu­ ciem zaw odu. W liście do m atk i z 2 k w ie tn ia 1838 poeta pisze (w. 120— — 132):

Mówią, że się Szopen z Marią Wodzińską, a niegdyś m oją Marią, ożenił — może poszła za niego trochę z przyjaźni dla mnie, bo m ówią ludzie, że Szopen do m nie jak dw ie krople w ody podobny. Jak to sentym entalnie pójść za człowieka podobnego tem u, którego się pierwszą m iłością kochało. — Stałość i niestałość harmonizują ze sobą w takim zdarzeniu — i podług Swedenborga, już w niebie nie z dwóch, ale z trzech dusz robi się jeden anioł po śm ierci. — A le w tym przy­ padku niech M arysia na m nie nie liczy; w olę się do innej jakiejś św iatłej istoty w niebie przylepić — dla niej dosyć Orfeusza. Skrzydła tego anioła będą z sie ­ dmiu pedałów, a z klaw iszów ząbki.

W św ietle ta k przeżytego rozczarow ania daw ne przeżycia u trw alo n e w liry k a ch pow stały ch n ad L em anem m u siały się w ydać sam em u poecie kom iczne. S tą d n a stę p u ją c a d y g resja w II pieśni B eniow skiego. O pisu­ jąc rozstan ie B eniow skiego z A nielą p oeta sn u je saty ry czn e uw agi na te m a t p u ste j i fałszyw ej frazeologii, puszczanej w ru c h ja k pozytyw ka podczas se n ty m e n ta ln y c h scen ro zstan ia się kochanków , po czym zapy ­ tu je czytelników , co m oże byli ak to ram i podobnych scen (w. 449— 456).

Czy wam pozw olił potem los nie wrócić? Zachować sm utku w rażenie niestarte, I całe życie się przeszłością smucić?

Odwiedzać morza, ludy, Egipt, Spartę? A zawsze: „Ona teraz musi nucić!

Teraz na księżyc óczy ma otwarte!” — Ach, takem ja śn ił — lecz na piramidzie, Tfu! — odebrałem list, że za mąż idzie.

W iersze 5 i 6 nin iejszej stro fy są p aro dią te m a ty k i pierw szych trzech stro f Rozłączenia, co je s t chyba nie n a jm n ie j w ażnym św iadectw em , kto był tego w iersza ad re sa tk ą .

2. Łacina w „M azepie”

Chcąc podnieść a u te n ty z m h istory czn y w obrazie P olski sied em n a­ stow iecznej, Słow acki (nie bez w p ły w u św ieżej le k tu ry pam iętnik ów Faska) każe b o h atero m M azepy w trącać łacińskie w y ra ż en ia i zw ro ty do polskiego dialogu. P rzyp u szczalnie nie zam ierzał sugerow ać c z y te l­ nikow i, że ówcześni P o lacy kiepsko znali łacinę, ale poniew aż sam nie m iał od. daw n a do czynienia z ty m językiem , w ięc m im ow olnie kazał sw ym postaciom m ów ić łaciną z niepraw dziw ego zdarzenia. N iektórzy kom entatorow ie, ja k K leiner, p ew nych rzeczy nie zauw ażyli, a inne s ta ra ją się w y tłu m aczy ć błędam i zecerskim i albo udow odnić, że w szystko będzie w porządku, jeśli zm ienim y przestan kow an ie, ale cała ta obrona P a m ię t n ik L it e r a c k i 1964, z. i 14

(9)

h o no ru poety n a nic się nie zdała wobec druzgocącej w ym ow y a u te n ­ tycznego tek stu .

Z acznijm y od a k tu I sceny 2, gdy C h rząstk a opow iada h isto rię uw ięź- nięcia w w ąsk im k o ry ta rz u ob u w rogich sobie m arszałków . C zytam y więc, że (w. 35— 37):

Zeszli się, mościa pani, przed bramą zamkową Owi dwaj m arszałkowie, a każdy jak patron Caudy sw ej przyjacielskiej, amicos i matron.

S k ład n ia w y m ag ałab y am icorum , nie am icos. K le in e r chce rato w ać sy tu a c ję w te n sposób, że sta w ia po słow ie „ p rz y jac ie lsk iej” k ropkę, a po „ m a tro n ” w ielokropek. Now e zdanie zaczynałoby się od amicos, a jak by się kończyło, nie w iadom o, bo K asztelanow a p rze rw a ła C h rz ą st­ ce słow am i: „P roszę w aćpana, nie leź w łacinę ja k w b ło to ” . Ale C h rząstk a w dalszej przem ow ie nie p ró b u je w cale n aw iązyw ać do przerw anego rzekom o zdania, ty lk o sn u je spokojnie sw ą opow ieść o in ­ cydencie z m arszałkam i. W d o d atk u zestaw ienie dw óch dopełnień:

am icos w ak u zatiw ie i m a tro n w genetiw ie, z gó ry w yłącza ich w spólne

składniow e uzależnienie od jakiegoś nie dopow iedzianego czasow nika, w obec czego k o n ie k tu ra K le in e ra nie da się u trzy m ać.

P rz ejd ź m y do sceny 13 tegoż a k tu I. K ró l zam ierza się rzekom o poło­ żyć do łóżka i zaczyna w ieczorną m odlitw ę. P ad a rozkaz zw rócony do M azepy (w. 243— 244):

Podaj m i brewiarz. Niebo iskrzy się gwiazdami...

A v e Maria, gratias plena. —

Co za skandal! E k s-k ard y n ał, ja k go złośliw ie nazyw a po cichu jego paź, nie zna łacińskiego te k s tu n a jp o p u la rn ie jsz e j m odlitw y! Mówi:

gratias plena — zam iast: gratia p lena ? J a k Słow acki m ógł się dopuścić

takiego błędu?

S p ró b u jm y to w y jaśn ić w sposób n astęp u jący . Ł acińskie p len u s rządzi ablatiw em , polski p ełen — genetiw em . Słow acki nie p a m ię ta jąc łacińskiego te k s tu chciał przełożyć na łacinę polski zw rot: „łaskiś p e łn a ”, ale nie n apisał gratiae plena, lecz gratias plena. W idocznie w jego św ia­ domości gen etiw u s od gratia w in ien był brzm ieć gratias. J a k do tego doszło? Może fo rm a gratias tk w iła w jego pam ięci pod w pły w em takich tek stó w m szalnych, jak śpiew ane p rzed p re fa c ją zdanie: „Gratias aga-

m u s D om ino Deo n o stro ”, albo n a stę p u jąc e po „Ite m issa e st” — „ D e o gratias”, a m oże sk ojarzyło m u się ze skostn iałym archaiczn y m w y ra ż e ­

niem paterfa m ilias, gdzie końców ka -as je st isto tn ie d aw n ym g enetiw em rzeczow ników żeńskich zakończonych n a sam ogłoskę -a? Nie w y jdziem y tu poza stw ierdzenie, że d la Słow ackiego g en etiw u s od gratia w in ien był brzm ieć gratias.

(10)

T R Z Y N O T A T K I O SŁ O W A C K IM 211 W szystko to je st nic w obec rzekom ego łacińskiego słowa, k tó re w y- pnyślił Słow acki 1 w łożył je w u sta W ojew odzie. N a początk u a k tu II K ról u siłu je skłonić W ojew odę, aby te n nie prow adził dalej śledztw a, kto poprzedniego w ieczo ru n a p a d ł pod oknam i A nieli na rzekom ego pazia. N a to W ojew oda (w. 6— 7):

Co? M iłościw y panie, m oje tu ślachectw o Na szwank jest w ystaw ione; assasynium w domu!

Nie m a takiego łacińskiego słow a. P o e ta je u tw o rzy ł w przeko n aniu, ze w szystk ie fra n c u sk ie w y ra z y m a ją źródłosłów łaciński, skoro więc istn ieje fra n c u sk ie assassiner, to m u si się wyw odzić od jakiegoś assassi-

nare, w obec czego m oże też istn ieć rzeczow nik assasinium . W rzeczy­

w istości fra n c u sk i w y raz pochodzi z arabskiego hasziszin i zrodził się pod w p ły w e m zetk n ięcia fra n c u sk ic h ry c e rz y krzyżow y ch ze św iatem arab sk im , a w szczególności ze sły n n ą se k tą asasynów , sław nych z o k ru ­ c ień stw i m ordów . Rzekom e a ssasyn iu m w ykom binow ał n a w łasn ą rę k ę nasz poeta.

W reszcie sp raw a, k tó rą m ożna by tłum aczyć błędem zecerskim . W scenie 9 a k tu II M azepa m ów i do Z bigniew a (iw. 248— 250):

Mospanie, jak nabierzesz znajomości św iata, Poznasz, że nieraz części albo krwi utrata Potrzebną jest, ut salv at m iłe nam osoby.

Zdanie zam iarow e zaczynające się od u t w ym aga k on iu n k tiw u , czyli pow inno być u t salvet. K le in e r i późniejsi w ydaw cy p o p raw ia ją w te n sposób te k s t p ierw o d ru k u , uw ażając form ę salvat za b łąd zecerski. M ożna snuć i ta k ą hipotezę, ale w św ietle in n y ch tek stó w łacińskich w M azepie n ależałoby raczej w ątpić, czy Słow acki pam iętał o p r a ­ w idłach consecutio tem p o ru m .

3. D w a k o m entarze do „Odpow iedzi n a P salm y Przyszłości” O sta tn ia re d a k c ja O dpow iedzi na P sa lm y P rzyszłości w y raźn ie ro z­ p ad a się na część polem iczną i część ek staty czn o -w izy jn ą. P rz ejśc ie m od jedn ej do d ru g iej je s t cztero w iersz zaw ierający sły nn e w y rażen ie o duch u — w iecznym rew olucjoniście (w. 221— 224):

A nikt z ruin nie korzysta, Jeno w szczynający ruch, W ieczny R ew olucjonista, Pod m ęką ciał — leżący Duch.

Od słow a „D u ch” zaczyna się i u ry w e k n a stę p n y przynoszący w izję B ogarodzicy — ob raz ro d em z początkow ych w ersetó w 12 ro zd ziału

(11)

na to, że i n iek tó re inne szczegóły obrazow ania w izji pochodzą z tego samego źródła. Chodzi m ianow icie o w iersze 235—239:

A pod nią mgła Z ognia i szkła

W grze nieustannej B ałw any wznosząca,

By znieść ją z m iesiąca,

Otóż owa „m gła Z ognia i szk ła” to szczegół in n ej w izji ap o k a lip ty c z ­ nej, k tó rą przynosi początek 15 rozdziału tej księgi Now ego T e sta m e n tu . B rzm i on tak:

I ujrzałem drugi znak na niebie w ielki i dziwny: siedm iu A niołów , m ających siedem plag ostatecznych, bo w nich dokonany został gn iew Boży. I ujrzałem ja ­ koby morze szklane zm ieszane z ogniem , a tych, co zw yciężyli bestię i obraz jej, i liczbę im ienia jej, stojących na morzu szklanym, m ających cytry Boże.

Słow acki zam ienił m orze na m głę, przez co o b raz się w y su b te ln ił, ale zachow ał dw a podstaw ow e sk ład nik i owego m orza: ogień i szkło.

T u spraw a pochodzenia o b razu nie u lega w ątpliw ości, gorzej n a ­ tom iast z in n y m szczegółem części w izyjnej, n a te m a t którego m ożem y snuć jed y n ie hipotezy.

Po u ry w k u : „W yszła, w yszła zza o b ło k u ”, p rzynoszącym n a s tró j sie­ lankow y i rajsk i, o trz y m u je m y o d m ienn ą w o b razo w aniu i ry tm ic e w izję odchodzącego w n iep o w ro tn ą przeszłość potępionego św iata szlach et- czyzny (w. 261— 272):

A tu niżej Kilka krzyży,

Płacz nam iętnych ; Pierś uciszysz — A usłyszysz Jęki — sm ętnych. Zebrzydowscy I Zborowscy W czerwonych deliach; Sny — m artwice I dziew ice W bladych kameliach.

S k ąd w to w arzy stw ie Z ebrzydow skich i Z borow skich w zięły się „dziew ice W blad ych k am eliach ”? N aw et jeśli Słow acki nie w iedział, że kam elie sprow adzono do E u ro p y pod koniec w. X V III, w obec czego w św iecie staroszlacheckim dziew ice w blad y ch k am eliach b y ły nie do pom yślenia, to i ta k n a pew no dość w iedział o d aw n ej k u ltu rz e polskiej, żeby nie łączyć kam elii ze Z borow skim i i Z ebrzydow skim i. K o n te k st szerszy w sk azu je po nad w szelką w ątpliw ość, że dziew ice w b lad ych kam eliach należą do św iata potępionego, do św iata, k tó ry m usi odejść

(12)

T R Z Y N O T A T K I O SŁ O W A C K IM 2 1 3

w obliczu p rzem ian zapow iedzianych przez w izję Bogarodzicy. N ależa­ łoby zatem sądzić, że Słow acki d a je w jed n e j stro fie sy n tezę w szystkich potępionych, k tó rz y do nowego, odm ienionego św iata należeć nie będą, zarów no ty ch , co żyli w d aw n y ch w iekach, jak i tych, co ży ją w- czasach m u w spółczesnych. Do ty c h w spółczesnych potępionych zalicza „sny — m a rtw ic e ” , a więc ludzi, co pogrążeni są w m artw o cie w ew nętrznej, jak w e śnie (por. w w ierszu T a k m i B o że dopom óż zdanie: „nie n a d a ­ rem n ie S n u śm ierteln eg o p orzuciłem łoże” ), o raz „dziew ice W bladych k a m eliach ” . Co m u one zaw iniły, dlaczego m a ją odejść w o tch łań po­ tępienia?

T u n a su w a się hipoteza, ze do Słow ackiego, m im o jego izolacji od ów czesnego społeczeństw a polskiego, a ty m bard ziej francuskiego, doszła sław a ży jącej jeszcze w 1846 r. (zm arła w 1847) A rm and e Duplessis, życiow ego m odelu późniejszej D am y K am eliow ej D um asa-syna. Szczegół 0 u po d o b an iu do kam elii nie został p rzez a u to ra rom ansu, a później d ra m a tu , zm yślony; salon p a n n y D uplessis był sław ny w P ary żu 1 od w ied zan y przez osoby z a ry s to k ra c ji fran cu sk iej, i w te n sposób kobieta, k tó ra w oczach Słow ackiego m u sia ła być p rzy k ład em w ielko­ m iejskiego zepsucia i m o raln ej zgnilizny, urosła do rozm iaró w sym bolu ty ch w szystkich, co w raz z ludźm i o m a rtw e j duszy nie u jrz ą nowego w ieku, „Bogiem błyszczącego, J a k m iesiąc w p ełn i” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

B iologiczne po­ dłoże zachow ania agresyw nego, II.. W spółczesne psychologi­ czne te o rie zachow ania agresyw nego,

[r]

[r]

Szereg zagadnień procesowych przedstawionych w tej pub­ likacji jest tak dalece informacyjnie i problemowo bogaty, że umożliwi to adwokatom lepsze zorientowanie się

Zastanawiając się nad zakresem odpowiedzialności materialnej z tytułu naru­ szenia obowiązku dbałości o wynik pracy, dochodzimy do wniosku, że w rachubę

Możliwość prowa­ dzenia postępowania zabezpieczającego jest w takiej sytuacji wyłączona z mocy ustawy (art. 749 k.p.c.), a jedyny tutaj wyjątek dotyczy

Jeżeli naw et wznawia się postępowanie bez uprzedniego uchylenia postanowienia o umorzeniu postępowania, to uchylenie takie tkwi implicite w decyzji o wzno­ w ieniu

W najbliższym okresie mają sie ukazać projekty prawa kar­ nego procesowego i wykonawczego, a nieco później projekty kodyfikacji z zakresu prawa cywilnego.. C hcem y, aby praw o w