• Nie Znaleziono Wyników

Morze i Marynarz Polski, 1949.09 nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Morze i Marynarz Polski, 1949.09 nr 9"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 » N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 * N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 * N r a

MORZE

MARYNARZ P O L S K I

. -ar? •«

%

anek jest taki sam jak przed dziesięciu laty. Z okna Oddzia­

łu Historycznego Marynarki Wojennej, dokąd trafiłem aby odnaleźć ślady tamtej prze­

szłości — roztacza się widok na całą zatokę. Z lewej strony — masyw­

ny, górujący ponad szczytami dźwigów portowych, cypel Oksywia, następnie dale­

ki pas lądu Półwyspu Helskiego, z prawej Wisłoujście i ginący w porannej mgle kontur Mierzei Wiślanej, aż hen — może po sam Baltyjsk...

— Wtedy również •było tak samo — stwierdza stojący za mną oficer marynarki.

— Rano wstała nad morzem lekka mgła, którą rozwiały potem szkwały. Z cypla mo­

lo gdyńskiego rozróżnić można było nawet szczyty masztów „Schleswiga"...

„Wtedy" — to znaczy oczywiście — 1 września 1939 roku.

*

Na zatoce tonęły teatralnie uzbrojone stateczki żeglugi przybrzeżnej wraz z trans­

portami ledwie co zmobilizowanych rezer­

wistów, port wojenny Oksywia ginął w chmurze pyłu, dymu i ognia eksplozji bomb lotniczych, a na ulicach Gdyni i Grabówka tłumy robotników portowych na próżno do­

magały się, prosiły i żądały jakiejkolwiek broni. W tym czasie również — najlepsze okręty ówczesnej Marynarki Wojennej

znajdowały się Już na Morzu Północnym, aby potem zatonąć we fiordach Norwegii, czy zniszczeć od rdzy w neo-wismarsklej przystani Albionu.

Od pierwszych dni wojna przybrała zdu­

miewający, niewiarygodny i niezrozumia­

ły dla „szarego obywatela" — jak to się wówczas mówiło - tok wypadków. Nie dziwili się tylko takiemu obrotowi spraw realizatorzy przedwrześniowej polityki, w dziwnej, zdawałoby się, przypadkowości — wyreżyserowanej przez niemiecki faszyzm i anglo-francuski kapitał, polityki — opar­

tej całkowicie na kłamstwie, rabunku i zdradzie narodowej.

Kiedy na Westerplatte umierali pierwsi żołnierze, ministerialni szoferzy wypełnili benzyną baki luksusowych limuzyn 1 stu­

diowali trasę na zaleszczycką szosę...

*

W każdą rocznicę wraca się pamięcią wstecz, ku przeszłości. W wędrówce takiej dopomóc mogą stare, przysłowiowo pożół­

kłe fotografie 1 czasopisma. Mam je przed sobą. Są to albumy zdjęć Oddziału Histo­

rycznego Dowództwa Marynarki, są zszyw- ki rozkazów, dokumentów i czasopism.

Na podstawie tych źródeł, uzupełnio­

nych wspomnieniami świadków — nie tru ­ dno odtworzyć historyczną prawdę tragedii wrześniowej, tak jak ią faktycznie przy­

gotowano...

W R Z E S I E Ń 1949 * Nr 9 * - C E N A 30 ZŁ. - *

Ze szpalt pism ilustrowanych i z albu­

mów zdjęć patrzą na nas beztrosko roze­

śmiani i rozbawieni ludzie. To Polska przedwrześniowa... Niestale ułańskie śluby nad Bałtykiem na obowiązkowo białych ko­

niach, łopot proporców u krechowieckich lanc, brzęk ostróg i blask akselbantów, o- czywiście poświęcenia, bale, rauty, jesz­

cze raz bale, wydekoltowane kobiety, szampan i patriotyczne przemówieifia, a jednocześnie wzrastająca nędza robotnika i ubożenie zacofanej wsi... Tak to się za­

czynało...

Nad Bałtykiem rósł gwałtownie — chao­

tycznie rozbudowywany port i miasto kwa­

dratowych budynków — stawianych wbrew elementarnym zasadom urbanistyki. Typo­

wy gród kosmopolitycznego kapitału, w którym nie mogło być miejsca na miesz­

kania robotnicze. Ażeby nie psuć wrażenia wczasów nad morzem dla warszawskiego

„high life'u" — dzielnice robotnicze zapla­

nowano jak najdalej od tzw. śródmieścia.

Powstała Gdynia.

Był dostęp do morza, był port. potrze­

ba było marynarki wojennej.

*

Przedwrześniowa marynarka wojenna rozwijała się na wojennych tradycjach ope­

retkowej flotylli pińskiej, która brała u- dział w najeździ,. Piłsudskiego na Związek

(dokończenie na str. 4)

W R Z E S I E Ń 1949 * Nr 9

W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 * N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 94 9 * N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 * N r 9 * W R Z E S IE Ń 1 9 4 9 * N r 9 ^

(2)

T R E S C

BOHATEROWIE I ZDRAJCY . Sławomir Sierecki

LIST Z WYBRZEŻA . . .

WRZESIEŃ . . . . .

POD Ż A G L A M I „ISKRY,"

DO LENINGRADU . . . . Kpt. mar. F. J. Walicki MARYNARZE PRZESTWORZY

Maksymilian Sierpiński

„SAMOTNA ESKADRA" . Andrzej Wilczyński GD-TRÔJMLASTO

WYBRZEŻA ( III) . . . Karol J. Weber

GANGSTERZY NAD A M AZO NKĄ . . . .

Roman Wierny

KONGRES BRATERSTWA I POKOJU ...

„L'ARMEE DE FANTOMES ' 1000 LA T W POGONI ZA W IELO R YB A M I . .

Jacek Grań

E G Z A M I N ...

A. Punezenok A D M IR A Ł KRZYSZTOF ARCISZEW SKI . . .

Józef Sierawa D IEŻN IE W — KOLUMB PÓŁNOCY ...

Włodzimierz Magram

„ORIONEM” DO FIŃ SK IC H S Z E R Ó W ...

Barbara Thoma

.PORT ARTUR" . . . Nauta

KOM PROMITACJA ZAGONU INDYJSKIEG O .

W. Styryjczyk

K R O N IK A L IG I MORSKIEJ Z BOCIANIEGO GNIAZDA

10

12

14 11 15 17

18

19

20 21

22

23 24

WYDAJE

Lisa Morska i Marynarka Wojenna Redaguje Komitet Redakcyjny

Redaktor Naczelny

Franciszek Jan W a lic k i, k p i. mar.

Redakcja techniczna

S ta n isła w Biskupski, hpt. m a '.

A d re s R e d a k c ji:

W arsza w a , W id o k 10, te l. 86 310 O d d z ia ł na W y b rz e ż u :

G d y n ia , Sw. P io tra 12, te l 43-00 W y d a w n ic tw o „P ra s a W o js k o w a "

i

o b y ło w ła ś c iw ie t a k : n a ­ s ta w ia m ja w c z o r a j so ­ b ie r a d io i n a ­ g le n i m n ie j, n i w ię c e j, s ły s z ę

o t ta k ą n ie z w y k łą r o z m ó w k ę :

O N A: je r z y c z k u , J e rz y c z - k u , ja k się c z u je s z k o c h a n ie ?

O N : D o s k o n a le , t y l k o k ą ­ p i e l ó w k i z a p o m n ia łe m .

O N A : A g d z ie te ra z je ­ steś n a jd r o ż s z y ?

O N : W m o rz u ...

S z a n o w n y R e d a k to r m o ż e to z ła tw o ś c ią z r o z u m ie ć , że ta k a r o z m ó w k a m o ż e k a ż d e ­ g o , j a k to s ię m ó w i, „ z a t k a ć " , c o te ż i m n ie s p o t k a ło a to z d w ó c h p r z y c z y n : b o p o p ie r w s z e ja k m o ż e s ię d o s k o ­ n a łe c z u ć c z ło w ie k b ę d ą c w m o r z u be z k ą p ie ló w e k , a p o d r u g ie z a s ta n a w ia łe m s ię d la ­ c z e g o r a d io n a d a ło t a k i o r y ­ g in a ln y d ia lo g i c z y to b y ło s łu c h o w is k o d la d z ie c i, r e ­ p o r t a ż z p la ż y , c z y te ż p o u ­ c z a ją c a a u d y c ja o f r y w o l n y m D y z i u .

D ł u g i cza s m y ś la łe m i n a ­ w e t s p a ć n ie m o g łe m , b o ś n i­

ł o m i się , ż e c h o d z ę s o b ie p o p la ż y w S o p o c ie b e z k ą p ie ­ ló w e ka w s z y s c y m n ie p y ­ ta ją : „ j a k s ię c z u je s z k o c h a ­ n ie ? "C z u łe m s ię n a p r a w ­ d ę o k r o p n ie . D o p ie r o n a d r u ­ g i d z ie ń p r z e k o n a łe m się , ż e : s e d n o r z e c z y t k w i w c a le n ie w k ą p ie ló w k a c h a w r a d io t e ­

le fo n ie . T a k , ta k ', w c a le s ię n ie m y lęw ła ś n ie w r a d io t e le ­ f o n ie . C ó ż s ię b o w ie m o k a ­ z a ło . D y r e k c ja P o c z t i T e le ­ g r a f ó w w G d a ń s k u w p r o w a ­ d z iła r o z m o w y r a d io te le g r a ­ f ic z n e p o m ię d z y w s z y s tk im i m ie js c o w o ś c ia m i w k r a ju , a z a ło g a m i p o ls k ic h i z a g ra ­ n ic z n y c h s ta tk ó w . I w t e d y się d o m y ś liłe m , ż e ta r o z m o w a , k t ó r ą u s ły s z a łe m ( p . w y ż e j )

— b y ła je d n ą z t a k ic h w ła ś ­ n ie r o z m ó w . P o m y s ł D y ­ r e k c ji, je s t p ie r w s z o r z ę d n y i z p e w n o ś c ią b ę d z ie się c ie ­ s z y ć w ie lk ą p o p u la r n o ś c ią , s z c z e g ó ln ie w ś r ó d r o d z in p ł y ­ w a ją c y c h z a łó g . T rz e b a o- b ie k t y w n ie p r z y z n a ć , że w o- g ó łe n a W y b r z e ż u s k r z y n k i p o m y s łó w m a ją w ie lk ie p o w o ­ d z e n ie . ] a te ż na w s z e lk i w y ­ p a d e k s p r a w iłe m s o b ie s k r z y n k ę , t y l k o na r a z ie p o ­ m y s łó w b ra k . W p o r ta c h n a ­ to m ia s t m a ją i s k r z y n k i i co w a ż n ie js z ep ie rw s z o r z ę d n e p o m y s ły . T e o s ta tn ie w z n a c z n e j m ie rz e p r z y c z y n i ł y s ię d o te g o , ż e p ra c a w p o r ­ ta c h je s t w c ią ż n a d a l u s p r a w ­ n ia n a , d z ię k i c z e m u n o r m y p r z e ła d u n k o w e są n o t o r y c z ­ n ie t u d z ie ż s y s te m a ty c z n ie p r z e k r a c z a n e , p r z e z c o n a ­ s tą p iła o b n iż k a s ta w e k f r a c h ­ t o w y c h , k tó r a p o z w o liła na z w ię k s z e n ie o s z c z ę d n o ś c i.

T a k n p . p r z y o d p r a w ie t y l k o 164 je d n o s te k z a o s z c z ę d z o ­ n o 4 691 g o d z . S y s te m , , 0

o b ją ł r ó w n ie ż w s z e lk ie in n e in s t y t u c je m o r s k ie i n a d m o r ­ s k ie . M . in . o s z c z ę d n o ś c i G A L - u z n a c z n ie p r z e w y ż ­ s z y ły p o p r z e d n io z a k r e ś lo n y p la n i w y r a ż a j a się o b e c n ie s u m ą b lis k o 500 0 0 0 0 0 0 z ł.

W e w s z e lk ic h te g o r o d z a ju p o c z y n a n ia c h b a rd z o p o ­

w a ż n ą r o lę o d g r y w a w s p ó ł­

z a w o d n ic tw o , k t ó r e w m ię ­ d z y c z a s ie r o z w ija się ja k g d y b y n ig d y n ic . D o te g o ż w y ż e j w s p o m n ia n e g o w s p ó ł­

z a w o d n ic tw a w a k c ji o s z ­ c z ę d n o ś c io w e j p r z y s t ą p iły je ­ szcze z w io s n ą b ie ż . r o k u z a ­ ło g i s t a t k ó w Ż e g lu g i G d a ń ­ s k i e j k tó r e d z iś m o g ą się w y k a z a ć p o w a ż n y m i o s ią ­ g n ię c ia m i. W a r to ś ć p a liw a i s m a r ó w z a o s z c z ę d z o n y c h n a k a ż d y m z t y c h s ta tk ó w się g a s u m y 100 0 0 0 z ł.

W s ie r p n iu s t a t k i Ż e g lu g i P r z y b r z e ż n e j w y k o n a ł y p la n p r a c y w 2 0 0 % p rz e w o ż ą c p o ­ n a d 60 0 0 0 p a s a ż e ró w . W e ­ d łu g p r z e w id y w a ń p la n w r z e ­ ś n io w y b ę d z ie z r e a liz o w a n y z je s z c z e w ię k s z ą n a d w y ż k ą . C o w ię c e j Ż e g lu g a P r z y ­ b rz e ż n a n ie z a m ie rz a , j a k n a m d o n o s z ą , o s ią ś ć n a m ie liź n ie t j. c h c ia łe m p o w ie d z ie ć — na ła u ra c h . D o w o d e m te g o je s t n a ra d a w y t w ó r c z a p o d ­ cza s k t ó r e j r o z p a t r y w a n o p la n p r a c y n a r o k 1950 o ra z o m a w ia n o z a g a d n ie n ie : „ P la n s z e ś c io le tn i Ż e g lu g i P r z y ­ b rz e ż n e j“ .

A d ź w ig o w i p ro s z ę ja S z a ­ n o w n e g o R e d a k to r a te ż t y m ­ cza se m r o b ią s w o je . W ła ś n ie p r z e d c h w ilą je d e n k o le g a p o w ie d z ia ł m i, że g d y ń s c y d ź w ig o w i o s ią g n ę li nowe r e ­ k o r d y . I t a k d la p r z y k ł a d u t y l k o m o g ę p o d a ć , ż e K u s z J a n p r a c u ją c n a p o r t a lo w y m d ź w ig u o n o ś n o ś c i 7 t. w y ł a ­ d o w a ł w c ią g u p ię c iu g o d z in 65 0 to n r u d y , o s ią g a ją c 309

p r o c e n t normy. J e g o z n a jo ­ m y , B ie le c k i F r a n c is z e k , p a ń ­ s tw u w y r o b i ł 2 5 8,8 p ro c e r ó , a s o b ieo p in ię d o b re g o fa c h o w c a .

J e ż e li d ź w ig o w i ju ż o b e c ­ n ie o s ią g a ją t a k ie s u k c e s y , m o ż n a s o b ie ła t w o w y o b r a ­ z ić , co to b ę d z ie d a le j, k ie ­ d y k a ż d y z n ic h p rz e jd z ie s p e c ja ln e b a d a n ie p s y c h o te c h ­ n ic z n e . B a d a n ie ta k ie p o z w o ­ l i n a w y s e le k c jo n o w a n ie z d o l­

n ie js z y c h p r a c o w n ik ó w , k t ó ­ r z y n a s tę p n ie z o s ta n ą s k ie r o ­ w a n i n a k u r s y s z k o le n ia z~ - w o d o w e g o . A ta k a t o w ła ś n ie p o r a d n ia p s y c h o te c h n ic z n a u- r z ę d u je w G d y n i p r z y U r z ę ­ d z ie Z a t r u d n ie n ia i o d d a je p o w a ż n e u s łu g i p r z y k w a l i ­ f i k o w a n i u z d o ln o ś c i p r a c o w ­ n ik ó w .

R o s n ą je d n y m s ło w e m k a d r y w y k w a lif ik o w a n y c h p r a c o w n ik ó w p o r t o w y c h i to ro s n ą n ie t y l k o n a lą d z ie , a le c o c ie k a w s z e , ro s n ą r ó w n ie ż i na m o r z u . W ła ś n ie n ie d a w ­ n o w r ó c i ł d o G d y n i z re js u d o p o r t ó w M o r z a Ś r ó d z ie m ­ n e g o p a ń s tw o w y s ta te k „ D a r P o m o r z a " . N a p o k ła d z ie s ta t­

k u p r z y b y l i u c z n io w ie W y r- d z ia lu N a w ig a c y jn e g o P a ń ­ s tw o w e j S z k o ły M o r s k ie j.

R e js te n t r w a ją c y d w a i p ó l m ie s ią c a , k u r s a n c i w y z y s k a li n a p o g łę b ie n ie s w e j w ie d z y t e o r e ty c z n e j i u z u p e łn ie n ie je j d o ś w ia d c z e n ia m i p r a k t y c z n y ­

m i. D z i ę k i p r a c y P a ń - s tw o w e j S z k o l y M o r s k ie j, P o ls k ą F lo t ę H a n d lo w ą za s ilą n o w e k a ­ d r y z d o ln y c h i d o ś w ia d c z o n y c h o fic e r ó w .

T a k w ię c n a k a ż d y m o d ­ c in k u r o b im y w c ią ż d a ls z e p o s tę p y i o s ią g a m y w c ią ż n o ­ w e s u k c e s y . A h a , b y łb y m z a p o m n ia ł o je s z c z e je d n y m o d c in k u . C h o d z i m ia n o w i­

c ie o to , że z d n ie m 1 w r z e ś ­ n ia u r u c h o m io n y z o s ta ł w E lb lą g u p o r t p o m o c n ic z y , k t ó r y w s p ó łp r a c u ją c z p o r ­

t a m i „ G D “ b ę d z ie o d g r y w a ł c o ra z z n a c z n ie js z ą r o lę w g o s p o d a rc e W y b r z e ż a , a c o za t y m id z ie i c a łe g o k r a j u .

J a k m i te ra z w o s ta tn ie i c h w i l i r a d io te le fo n e m d o n o ­ szą, z a ło g i p o ls k ic h s t a t k ó w i k u t r ó w r y b a c k ic h , p o w r a c a ­ ją c z d a le k ic h r e js ó w c z ę s to g ę s to p r z y w o ż ą d o k r a j u o- r y g i n a ln c o k a z y z a m o r s k ie j f a u n y i o f ia r o w u ją je o g r o ­ d o m z o o lo g ic z n y m . O s t a t n io d o s ie c i je d n e g o z t r a w le r ó w ,,D a l m o r u “ w p a d ła r y b a z w a ­ na h a lib u te m , p r z e b y w a ją c a p rz e w a ż n ie w m o r z a c h a r k - t y c z n y c h . Z ł o w i o n y o k a z w a ­ ż y 100 k g . i p o s ia d a d łu g o ś ć 2,20 m . M ię s o te j r y b y je s t n a d z w y c z a j s m a c z n e . T r a w le r

„ O r i o n " p r z y w i ó z ł n ie d a w n o d w a r e k i n y , k t ó r y c h s k ó ra z o s ta ła o d d a n a d o p r z e r ó b k i d o le d n e j z n a d m o r s k ic h s p ó łd z ie ln i g a la n te r y jn y c h . Z d a je s ię , że w ty m w y p a d k u s k ó r k a b ę d z ie warfa w y p r a w - w k i. Z a ło g a s t a t k u „ O p o le "

p r z y w io z ła d o k r a j u p ię k n e ­ g o a fr y k a ń s k ie g o lis a z a k u ­ p io n e g o w p ó ln o c n o - a f r y k a ń - s k im p o r c ie S fa k s .

J e ż e li ju ż je s te ś m y p r z y te j r o z m a ite j, ż e ta k p o w ie m , f a u n ie , to w a r t o te ż w s p o m ­ n ie ć o t y m , ż e n ie c o d z ie n n ą p r z y g o d ę p r z e ż y ł p e w ie n w c z a s o w ic z p r z e b y w a ią c y na u r l o p ie w U s tc e . O d b y w a ją c s w ą c o d z ie n n ą m o r s k ą k ą p ie l w n u r t a c h m o r z a w d e p n ą ł o n k tó r e g o ś d n ia n o g ą w c o ś , co się p ó ź n ie j o k a z a ło d e lfin e m . P o n ie w a ż d e lf in , m im o , ż e b y ł r a n io n y s ta w ia ł o p ó r , w m y ś l o g ó ln ie p r z y j ę t y c h p r z e ­ p is ó w p d r z ą d k o w y c hz o ­ s ta ł j a k n a je n e r g ic z n ie j p o ­ c ią g n ię ty d o b rz e g u i o d d a ­ n y w rę c e w ła ś c iw y c h w ła d z . Z e w z g lę d u n a d o b r o ś le d z ­ tw a d o c h o d z e n ie w t o k u , o c z y m d o n o s i ś c is k a ją c d ło ń czy,

z d u m io n y t y m w s z y s tk im .

-a y ù y î 4A r '

P .S .: C o to je s t? M a 12 K M r o b i 4 0 0 0 o b r o t ó w na m in u t ę i p ły w a ? — W c a le to n ie je s t k a r u z e lą , b o k a r u z e ­ la w p r a w d z ie r o b i o b r o t y , a le n ie p ły w aje s t to n a to m ia s t n o w y , c a łk o w ic ie p o ls k ie j p r o d u k c j i i k o n s t r u k c j i m o t o r d o ło d z i r y b a c k ic h , k t ó r y m o ż n a n a b y ć w s k le p ie „ M o ­ t o z b y t u " w G d a ń s k u , o c z y m z a p o m n ia łe m d o n ie ś ć p o ­ p r z e d n io , a c o n in ie js z y m u z u p e łn ia m .

2

(3)

_ _ _ . ro k u b ie ż ą c y m m ija dziesię ć

f /J I la t od tra g ic z n e j k lę s k i w rze ś- v — ■■'

I

/ # / n io w e j.

I / I / O d le g ły m w y d a je n a m się I / I / dziś te n s m u tn e j p a m ię c i o k re s 1 / I / rz ą d ó w p u łk o w n lk o w s k ie j sa­

l t 1 / n a c ji. B y ć m oże, że k to ś u c z y ­ n i n a m n a w e t z a rz u t, iż n ie ­ p o trz e b n ie w ra c a m y d o t e j p r z y k r e j i b o le s n e j k a r ty n a szych d z ie jó w . P o d o b n y z a rz u t b y łb y ie d n a k n ie s łu s z n y . J e ś li b o w ie m w ra c a m y do -e j d a ty , to n ie t y l k o po to , b y o n ie j p r z y p o m ­ nieć w z w ią z k u z p r z y p a d a ją c y m d z ie s ię c io le ­ c ie m , ale po to , b y o m ó w ić p rz y c z y n y i s k u tk i z d ra d y n a ro d o w e j, b y w y c ią g n ą ć słuszne w n io ­ s k i z h is t o r ii o w y c h d n i, k tó r y c h k r w a w y e p ilo g dość ż y w o t k w i Jeszcze w na szej p a m ię c i.

K lę s k a w rz e ś n io w a — b y ła re z u lta te m rz ą ­ d ó w k l i k i re p re z e n tu ją c e j in te re s y o b s z a rn ik ó w i k a p ita lis tó w , re z u lta te m u c is k u i w y z y s k u mas p r a c u ją c y c h , re z u lta te m p rz e k s z ta łc e n ia P o ls k i w k o lo n ię obcego i ro d z im e g o k a p it a łu , r e z u lta ­ te m k u m a n ia się z h itle r y z m e m p r z e c iw k o ZS R R , re z u lta te m g lo r y fik o w a n ia fa szyzm u w e w n ą trz k r a ju .

S p ró b u jm y k o le jn o u m o ty w o w a ć po d a n e w y ­ żej p r z y c z y n y n a jo k r u tn ie js z e j tr a g e d ii w h i­

s to r ii naszego n a ro d u .

Z c h w ilą p o w s ta n ia Z S R R m ię d z y n a ro d o w a b u rż u a z ja c z y n iła w s z y s tk o , b y p ie rw s z e pa n- s tw o r o b o tn ik ó w i c h ło p ó w z d ła w ić w sa m ym z a ro d k u . N ic też d z iw n e g o , że w r o k u 192« za ­ g ra n ic z n e m is je w o js k o w e d o s ta rc z a ły b r o n i P iłs u d s k ie m u , g d y te n z a czą ł w o jn ę ze Z w ią z ­ k ie m R a d z ie c k im . S am a zaś ,,w y p ra w a P i ł ­ s u d s k ie g o “ z a jm o w a ła o k re ś lo n e m ie js c e w i n ­ te r w e n c y jn y c h p la n a c h m o c a rs tw im p e r ia li­

s ty c z n y c h .

T a w ro g o ś ć w obe c Z S R R ce c h o w a ła ró w n ie ż w s z y s tk ie rz ą d y b u rż u a z y jn e w o k re s ie m ię d z y ­ w o je n n y m . N a s ta w io n a w ro g o w o b e c Z w ią z k u R a d z ie c k ie g o b u rż u a z ja p o ls k a w id z ia ła grożące ie j n ie b e z p ie c z e ń s tw o ze s tro n y u r o jo n e g o w r o ­

ta, n ie z w ra c a ła n a to m ia s t u w a g i na p o c z y n a ­ li» s z y b k o o d ra d z a ją c e g o się im p e r ia liz m u nie%

tn ie c k ie g o .

O to co pisze na te n te m a t w n u m e rz e z d n ia 22 s ty c z n ia 1939 r. p ro rz ą d o w y k le r y k a ln y t y ­ g o d n ik „ D z ie n n ik K a t o lic k i“ : „ I s t n ie je m ię d z y P o ls k ą a N ie m c a m i s o lid a rn o ś ć in te re s ó w , w d o ­ m a g a n iu się u d z ia łu w e w ła d a n iu k o lo n ia ln y m i s u ro w c a m i. Ł ą c z y ró w n ie ż P o ls k ę z m o c a rs tw a ­ m i Osi w a lk a z m a s o n e rią m ię d z y n a ro d o w ą ...

K ie d y w z m a g a ła się r u in a g o spoda rcza n a ­ szego k r a ju w s k u te k z a p rz e d a n ia go o b c y m k o n c e rn o m , g d y w s k u te k sp a d k u z a ro b k ó w ro s ła nędza m as p ra c u ją c y c h , g d y s t r a jk i w e ­ g e tu ją c y c h ro b o tn ik ó w s ta ły się z ja w is k ie m p o w s z e c h n y m , ów czesna k l i k a w p ro w a d z iła tz w . rz ą d y s iln e j r ę k i, b y u d a re m n ić w s z e lk ie p r ó b y z n a le z ie n ia w y jś c ia z t e j s y tu a c ji przez o b a le n ie rz ą d ó w s a n a c y jn y c h . R e z u lta ty te j p o ­ l i t y k i n ie k a z a ły d łu g o na s ie b ie cze ka ć. W ię ­ z ie n ia s z y b k o z a p e łn ia ły się p o s tę p o w y m i d z ia ła ­ c z a m i, w o js k o s trz e la ło do r o b o tn ik ó w , z re d u k o ­ w a n o w y d a t k i na o ś w ia tę , fa s z y z a c ja k r a ju ro s ła z k a ż d y m d n ie m .

K la s a ro b o tn ic z a P o ls k i n ie c h c ia ła p o g o d z ić się z ty m sta n e m rze czy. R e w o lu c y jn a część p r o ­ le ta r ia tu s k u p io n a w o k ó ł n ie le g a ln e j K o m u ­ n is ty c z n e j P a r t ii P o ls k i (K P P ) w s k a z y w a ła na grożące Polsce n ie b e z p ie c z e ń s tw o i n a k re ś liła p ro g ra m w a lk i z rz ą d a m i b u rż u a z ji. W od ezw ach K P P z ow eg o o k re s u c z y ta m y *

.P o ls k a tr a c i sw ą n ie p o d le g ło ś ć g o spoda rczą i sta je się k o lo n ią obcego k a p ita łu . A b y te m u n ie b e z p ie c z e ń s tw u z a ra d z ić trz e b a o b a lić szlach- tę i b u rż u a z ję , da ć c h ło p o m z ie m ię bez w y k u p u i w o ln o ś ć n a ro d o m u c is k a n y m . T r w a łą n ie p o d ­ legło ść p a ń s tw o w ą m oże d a ć n a ro d o w i p o ls k ie ­ m u t y l k o z w y c ię s tw o r e w o lu c ji“ .

S a n a c ja o d p o w ie d z ia ła na te żą d a n ia z u p e ł­

ną fa s z y z a c ją k r a ju , c z y li z d ła w ie n ie m e le m e n ­ ta r n y c h p r a w lu d u p ra c y .

J a k ie b y ły k u lis y p o li t y k i k l i k i s a n a c y jn e j w s p ó łp ra c u ją c e j ze z b ro d n ic z y m i e le m e n ta m i e n d e c k im i i w ja k ie j m ie rz e ic h z d ra d a n a ro d o ­ w a p r z y c z y n iła się do tr a g e d ii w rz e ś n io w e j n a ­ ro d u p o ls k ie g o , p r z e k o n a liś m y się z z a k o ń c z o ­ nego n ie d a w n o p ro ce su z d r a jc y D o b o szyń skie g o . Z d a w a ć się m o g ło , że w p r z e d e d n iu w o jn y , k ie d y n ie b e z p ie c z e ń s tw o a g re s ji h itle r o w s k ie j s ta w a ło się o c z y w is te p o lity c y s a n a c y jn i z ro z u - m ie lą po w a gę s y tu a c ji i u c z y n ią , cho ć k r o k n a p rz ó d b y za p o b ie c z a g ła d zie . A le z d r o g i z d ra ­ d y n ic m a p o w r o tu . K o n k r e tn e rze czow e p ro p o ­ z y c je ra d z ie c k ie z a w a rc ia p a k tu z b io ro w e g o i p rz e d s ię w z ię c ia szeregu m ilit a r n y c h ś ro d k ó w p rz e c iw k o z b liż a ją c e j się a g r e s ji h itle r o w s k ie j z o s ta ły o d rz u c o n e . > P o ls k i - c z y ta m y w o ś w ia d c z e n iu m a rs z a łk a Z S R R W o ro s z y lo w a z 27 K iArnnia 1939 r. — o tw a rc ie o ś w ia d c z y ł, że nie p o trz e b u je i n ie p r z y jm u je p o m o c y Z S R R “ .

W y b u c h ła w o jn a , a w ra z z n ią ro z w ia ły się n a d z ie je na o trz y m a n ie ja k ie jk o lw ie k p o m o c y . A n g lia i F r a n c ja z d r a d z iły P o ls k ę .

N ie b y ło to b y n a jm n ie j n ie s p o d z ia n k ą . K a ż d y k to ś le d z ił b ie g w y p a d k ó w w la ta c h 1938—39 w id z ia ł, że is tn ia ło s iln e p o w ią z a n ie im p e r ia ­ liz m u n ie m ie c k ie g o z k o la m i im p e r ia lis ty c z n y m i A n g lii, F r a n c ji i U S A . R e z u lta te m te j w s p ó łp ra ­ c y b y ło s ły n n e M o n a c h iu m , k tó r e u s a n k c jo n o ­ w a ło z b ro d n ic z ą p o lity k ę H itle r a i o tw a r ło m u d ro g ę do d a ls z e j a g re s ji.

J a k w y n ik a z o p u b lik o w a n y c h o b ecnie d o ­ k u m e n tó w n ie m ie c k ie g o M S Z P o ls k a b y ła o fia ­ rą , k tó r ą rz ą d y „s o ju s z n ik ó w “ m ia ły o k u p ić u s tę p s tw a d la sie b ie .

D a ls z y b ie g w y p a d k ó w je s t n a m z n a n y . W ty m m ie js c u n a le ż y p o d k re ś lić jeszcze je d e n w a ż n y i za s a d n ic z y m o m e n t, k t ó r y d o re s z ty z d e m a s k o w a ł b e z w s ty d n e o b lic z e o b łu d n e j sa­

n a c ji. G d y k o c h a ją c y sw ą O jc z y z n ę p e łe n p o ­ ś w ię c e n ia ż o łn ie rz p o ls k i b o h a te rs k o w a lc z y ł w o b ro n ie W e s te rp la tte i W a rs z a w y z b a n k ru to ­ w a n a e ljta s a n a c y jn a , t a k h o jn ie s z a fu ją c a h a ­ s ła m i ,,o d u m ie n a ro d o w e j“ , „ o b e z g ra n ic z n y m o d d a n iu n a r o d o w i“ , p a n ic z n ie u c ie k a ła szosą za- le szc z y c k ą . W t y m czasie na b a ry k a d a c h o b ro ń ­ c ó w w a lc z y li i g in ę li n ie z a p rz e d a ń c y n a ro d u w ro d z a ju S ła w o jó w , B e c k ó w i in n y c h , ale r o ­ b o tn ic y i c h ło p i. W a lc z y li w szeregach o c h o tn i­

c z y c h b a ta lio n ó w w a rs z a w s c y r o b o tn ic y : M a r ia n B u c z e k , M ie c z y s ła w K a lin o w s k i, w a lc z y ł o b e cn y I W ic e m in is te r O b ro n y N a ro d o w e j gen. O ch a b , i w ie lu , w ie lu in n y c h k o m u n is tó w i a k ty w is tó w ro b o tn ic z y c h .

M in ę ło 10 la t. M im o s m u tn e g o d o ś w ia d c z e n ia , k tó r e k o s z to w a ło m ilio n y lu d z k ic h is tn ie ń , t y ­ siące d o szczętnie z b u rz o n y c h i s p a lo n y c h m ia s t, m ia s te c z e k , w s i i o s ie d li, m im o te od z a k o ń c z e ­ n ia n a jo k r u tn ie js z e j z w o je n m in ę ło za le d w ie c z te ry la ta , obóz im p e r ia lis ty c z n y s z y k u je się dziś d o n o w e j a g re s ji. Z m ie n iło się je d n a k , i to zasa dniczo, u k s z ta łto w a n ie s il na św ie c ie . D ziś m a c h in a c je ob ozu im p e r ia liz m u ś w ia to w e g o są z g ó ry skazane na zag ła dę. -S iły p o k o jo w e ś w ia ­ ta , ze Z w ią z k ie m R a d z ie c k im na czele są w s ta ­ nie s p a ra liż o w a ć każd e a w a n tu rn ic z e p o c ią g n ie ­ cie obozu im p e r ia lis tó w i z a p e w n ić b e zp ie cze ń ­ s tw o m iłu ją c y m p o k ó j n a ro d o m ś w ia ta .

T a k a je s t p ra w d a o o w y c h tra g ic z n y c h d n ia c h w rz e ś n ia sprzed 10 la t. W ś w ie tle ty c h d a n y c h jeszcze b a rd z ie j ja s n y m s ta je się f a k t , że d ro g a , po k t ó r e j k ro c z y m y o b e cn ie , je s t je d y n ie słuszną d ro g ą , że do dalszego r o z k w itu s iln e j, s z c z ę ś liw e j P o ls k i, n a le ż y iść p rze z s o c ja liz m , przez b r a te r s k ą w s p ó łp ra c ę z k r a ja m i d e m o ­ k r a c ji lu d o w e j ze Z w ią z k ie m R a d z ie c k im na

(4)

S Ł A W O M I R S I E R E C K I

(dokończenie ze stro ny 1)

Radziecki, a następnie utrzymywana w po­

gotowiu i rozbudowana stanowiła aż do 1939 r. potencjał sił, który miał jakoby za­

prowadzić polskich obszarników i kapitali­

stów aż nad... Morze Czarne. Od zachodnio­

europejskich opiekunów uzyskała Polska kilka Jednostek, które tam przedstawiały jedynie wartość muzealną.

Postępowe elementy patriotyczne, które starały się nadać zdrowy kierunek rozwo­

jowi Marynarki, zostały nie dopuszczone do głosu, lub wręcz odsunięte od jakiego­

kolwiek wpływu na tok polityki.

„Polska mocarstwem morskim" — gło­

siły pompatyczne hasła, ale już wkrótce niektórzy „zainteresowani" zaczęli coś mó­

wić o byłych koloniach niemieckich, o ta­

niej sile roboczej w Afryce, o plantacjach mangrowii i nagle zjawiło się drugie hasło

— „Polska mocarstwem kolonialnym".

Kolonie?... Afrykańskie plantacje?...

Czyżby nie dostrzegano o miedzę zacofanej wsi polskiej, czyżby nie widziano bezrobot­

nych rzesz robotniczych w kraju i awan­

turniczej gospodarki przemysłowej?...

Lewicowy organ pracowników morza —

„Czerwony marynarz i robotnik portowy"

— bije na alarm wobec metod kapitału ob­

cinającego zarobki i dławiącego systema­

tycznie proletariat polski.

W tym samym czasie pisma Ligi M or­

skiej i Kolonialnej pełne sa peanów chwa­

ły dla „idei. ltolonizacyjnej". Sanacyjni in­

spiratorzy tej propagandy zdawali sobie sprawę z jej absurdalności. Na arenie mię­

dzynarodowej nikt nigdy nie traktował po­

ważnie polskich aspiracji kolonialnych.

Rządowi sanacyjnemu chodziło o zdezorien­

towanie społeczeństwa polskiego, o zdemo­

ralizowanie go megalomańskimi hasłami wielkomocarstwowymi.

Rozbudowująca się marynarka wojenna miała być jednocześnie... siłą zbrojną na morzu państwa kolonialnego. „Bierzmy przykład z Niemiec i Włoch”... czytamy w wydanym w r. 1938 przez L M K „Kate­

chizmie Morskim" — „skoro zbrataliśmy się już z narodami morskimi — musimy im dotrzymać kroku”.

A więc o to chodziło!...

Sprawa sie wyjaśnia...

Rozwiązanie problemu marynarki wo­

jennej ujęły W swoje ręce grupy skrajnej

4

reakcji, całą koncepcję rozbudowy siły zbrojnej na morzu opierając na wrogim stosunku do Związku Radzieckiego. Sekre­

tarz „Przeglądu Morskiego" — oficjalnego czasopisma Kierownictwa „Marynarki Wo­

jennej — pan Julian Ginsbert przodował zwłaszcza w montowaniu komentarzy poli­

tycznych i umacnianiu „przyjaźni" polsko- niemieckiej.

Na łamach pisma, którego zadaniem było kształtowanie myśli morskiej w Pols­

ce spotykamy peany zachwytu dla polityki pana Forstera (Przegląd Morski 1936, str.

889), wciąż cytowane wypowiedzi prasy niemieckiej jakoby „nawołujące o silną flotę polską na Bałtyku w obliczu wspól­

nego wroga", a wreszcie w czerwcu 1939 zapoznajemy się jeszcze z mową marszałka Blomberga, Wygłoszoną z okazji spuszcze­

nia na wodę liniowego okrętu „Scharn- horst”. „Okręt ten" — czytamy w artykule

— „stał się owocem nlemiecko-brytyjskle- go układu morskiego z czerwca 1935, ukła­

du, który z woli fuehrera zwrócił mary­

narce niemieckiej wolność zbrojeń i posta­

w ił ją na straży pokoju świata”(!!!)... I po­

dobne brednie cytował pan Ginsbert na dwa miesiące przed agresją niemiecką na Polskę!...

Faszyzacja wojska polskiego nie omi­

nęła również i marynarki, przejawiając sie pod najróżniejszymi postaciami i wdzierając sie we wszystkie dziedziny życia marynarza. Na czele marynarki stał zresz­

tą, aż po londyńskie (w)czasy — biało- gwardyjski oficer z hordy atamana Skoro- padskieeo — pan kontradmirał Swirski, spełniający aż nadgorliwie politykę sana­

cyjnej kliki rządzącej.

*

Po raz pierwszy problem niemieckiej agresji wszedł na porządek dzienny Szta­

bu Głównego w kwietniu 1939 r. Opraco­

wując wtedy pośpiesznie plan obrony, w skuteczność którego nikt nie wierzył, za­

częto dyskutować nad zagadnieniami ma­

rynarki. Zapytywano wręcz — „co robić z flotą w razie ewentualnej agresji nie­

mieckiej?" Nie wiedziano, jak wykorzy­

stać okręty wojenne, które tak pięknie defilowały podczas Dni Morza.

Przeciw agresji niemieckiej Wybrzeże było zupełnie nieprzygotowane. Na przewi­

O to z d ję c ie , k tó r e u k a z a ło się n ie m a l w e w s z y s tk ic h p o ls k ic h czaso pism ach w s ie rp n iu 1939 r . P rz e d s ta w ia ono s a n a c y jn e g o m in i­

s tra B e c k a n a p o k ła d z ie lo tn is k o w c a „ A r o R o y a l“ podczas p rz e g lą d u b r y t y j s k ie j f lo t y . F lo ta ta , k t ó r e j w ie lu P o la k ó w n a iw n ie w y ­ c z e k iw a ło u w y b rz e ż y p o ls k ic h w tra g ic z ­ n y c h d n ia c h w rz e ś n ia w b re w z a p o w ie d z io m

rz ą d u J K M — n ie z ja w iła s ię n ig d y .

dziany stan ludzi posiadano jedynie 50%

karabinów i 20% hełmów (w tym 2 800 ka­

rabinów francuskich j, r. 1915 oraz broń różnego kalibru i typu, nawet prawie mu­

zealną). Cztery działa połowę kał. 105 od­

naleziono w Modlinie w jednym z garaży.

Był to szmelc z pierwszej wojny świato­

wej, ale z braku innych musiały one zo­

stać oczyszczone z rdzy i mimo, że nie po­

siadały przodków — oddane do użytku.

Z ciężkim sercem Sztab Główny zezwo­

li'! na wymontowanie z monitorów kilku dział kał. 75. W ten sposób zbierano Dyon Artylerii Lekkiej, który dotąd na wybrze­

żu w ogóle nie istniał. Obrona plotn była również niekompletna i niewystarczająca.

Do dział kał. 105 otrzymano na cały stan tylko 600 sztuk pocisków na całą wojnę z dyspozycyjnych zapasów Naczelnego Wodza i to na skutek wielkich starań i za- biegań. Butów starczało tylko na 50% sta­

nu osobowego przewidzianego na odcinek Wybrzeża. Zorganizowane samorzutnie oddziały robotników portowych nie otrzy­

mały ani uzbrojenia, ani wyekwipowania.

Zostały jednak mimo to wciągnięte do akcji wyposażone jedynie w kosy!... Zaiste

— tragiczne bohaterstwo wobec pancerni­

ków, bomb lotniczych i czołgów, którymi dysponował nieprzyjaciel.

Jak już wspomnieliśmy — trzy najlep­

sze okręty polskie: „Grom", „Błyskawica"

i „Burza" odesłane zostały do Anglii. Spot­

kało się to po wojnie z różnorodnymi w y­

powiedziami co do celowości i skutków te­

go posunięcia. Zarzucano Kierownictwu Marynarki osłabienie w ten sposób sił bro­

niących Wybrzeża, Jednocześnie wskazując, że faktycznie była to jedyna możliwość

„ocalenia" części floty. Tak jednak rozwa­

żać tego nie należy.

Kampania wrześniowa z góry musiała być uznana za przegraną. Wiedziały o tym dobrze kliki politykierów sanacyjnych rzu­

cając bataliony, pułki i dywizje na pewną śmierć. Wysłanie okrętów do Anglii nie było więc niczym innym, jak tylko posu­

nięciem politycznym asekurującym fotele i posady bankrutom wrześniowym. Nie

Czyż po trzebu je szerszych k o m e n ta rzy to zdjęcie, w ykon ane przez goebbelsowską p ro ­ pagandę, a przed staw iające A d p lfa H itle ra ,

przed popiersiem Piłsudskiego?...

(5)

N ie b y ło c h y b a a n i je d n e g o u c z c iw e g o P o ­ la k a , d la k tó r e g o c e l „ w i z y t y “ „S c h le s w ig

— H o ls te ln ’a “ w G d a ń s k u n ie b y łb y z u p e łn ie ja s n y . C elu te g o n ie c h c ia ła je d n a k d o jrz e ć rzą dząca w P olsce k l i k a s a n a c y jn a , w y s y ła ­ ją c sw ego p rz e d s ta w ic ie la z k u r tu a z y jn ą w i ­ z y tą n a p o k ła d h itle r o w s k ie g o p a n c e rn ik a , k tó re g o d z ia ła w k i l k a d n i p ó ź n ie j o tw o r z y ły

o g ie ń n a W e s te rp la tte .

było więc słusznym wysłanie okrętów do Anglii, jak niesłusznym byłoby pozosta­

wienie ich na ofiarę niemieckim lotnikom.

Słusznym natomiast mogło być tylko — oparcie się na przyjaźni i współpracy ze Związkiem Radzieckim, niedopuszczenie do wojny, a w wypadku agresji — wspól­

ny front przeciw hitleryzmowi. To nadało­

by zupełnie inny tok operacji, a rdza nie przeżarłaby burt zapomnianej przez An­

glików opuszczonej na rozkaz admiralicji brytyjskiej — ORP „Burzy".

Ale politykierzy z MSZ, z agentem h it­

lerowskim — Beckiem na czele — mieli inne plany.

W realizacji tych planów odrzucona została propozycja Związku Radzieckiego, zmierzająca do podpisania wspólnego pak­

tu obronnego, skierowanego przeciw ros­

nącym siłom faszystowskiego imperializ­

mu, gotującego sie już do nowego zbrojne­

go „Drang nach Osten".

Jeszcze na długo przed wrześniową w oj­

ną i klęską Komunistyczna Partia Polski wzywała „Wszystko co żyje z pracy rąk własnych i umysłu, co w narodzie naszym uczciwe i patriotyczne" do zjednoczenia swych sił w „demokratycznym froncie lu­

dowym, froncie ocalenia Polski, do walki z rządem agentów Hitlera".

Klice rządzącej udało się jednak utrzy­

mać swe fotele ministerialne aż do wrześ­

nia, kiedy w niesławny sposób zakończyła karierę „sterowania nawą państwową", ste­

rowania nacechowanego zresztą wahaniem i niezdecydowaniem — „w kim szukać o- parcia”, a konkretniej — „komu się za­

przedać" — niemieckiemu faszyzmowi, czy anglo-francuskiemu kapitałowi.

W wyniku awanturniczej polityki pro­

blem obrony Wybrzeża rozstrzygnięty zo­

stał w fatalny sposób — obronę zdano po prostu na własne siły i koncepcje, z mgli­

stymi zadaniami operacyjnymi. Próśb do1 wódców okrętów podwodnych, przed któ­

rych nosem przepływały konwoje niemiec­

kie, o pozwolenie ataku torpedowego, ani próśb artylerii nadbrzeżnej o zezwolenie zbombardowania kasyna gry w Sopocie, gdzie mieścił sie sztab niemiecki — nie uwzględniono. Niektórzy wyżsi oficerowie, którym nieprzyjaciel odciął zaleszczycką szosę, spróbowali szczęścia na kutrach ry ­ backich, w przekonaniu, że uda im się o- siagnąć brzegi Szwecji. Zostali oni jednak

»atrzymani przez patrolowce niemieckie.

*

Słowa układu polsko-brytyjskiego — że jeżeli Niemcy zaatakują Polskę, rząd JKM niezwłocznie przyjdzie z pomocą Pol­

sce — pozostały na papierze.

Na skutek codziennych prawie inter­

wencji generała Norwid-Neugebauera u gen. Ironside'a — ten ostatni stwierdził wreszcie 10 września, że w drodze do Kon­

stancy jest już statek brytyjski wiozący

d l a Polski aż... kilkanaście samolotów i kilka tysięcy przestarzałych karabinów maszynowych. Ta potworna obojętność wo­

bec straszliwej wojny jaką prowadziła wtedy Polska, przybrała oblicze jawnej zdrady, gdy okazało się, że nawet ta gro­

teskowa pomoc nigdy w ogóle do Konstan­

cy nie doszła.

Anglia z wyrachowaną, zimną świado­

mością kupca wydała Polskę na łup hitle­

rowcom, aby możliwie szybko sprowoko­

wać konflikt Niemiec ze Związkiem Ra­

dzieckim. W polityce Anglii zabór Polski przez Niemcy był rzeczą z dawna obmyśla­

ną. Jedynie dzięki dalekowzrocznej polity­

ce Związku Radzieckiego nie doszło już wówczas do niemiecko - radzieckiego kon­

fliktu, co umożliwiło Związkowi Ra­

dzieckiemu lepsze przygotowanie się do Wojny. Jednocześnie, spełniając pragnie­

nia ludności ukraińskiej i białoruskiej

— połączenia ich ziem z macierzą, żoł­

nierz radziecki osłonił przed samym no­

sem Niemców podkarpackie złoża ropy naftowej i podolskie czarnoziemy, które na skutek zdrady sanacji — już w r. 1939 mogły wzbogacić potencjał gospodarczy Niemiec hitlerowskich. Jak doniosłe zna­

czenie militarne posiadało przesunięcie granic ZSRR na zachód — wykazał rok 1941.

Na wybrzeżu wojna zbliżała się ku koń­

cowi. Bronił się jeszcze Hel i otoczone ze wszech stron Oksywie, którego dowódca po wyczerpaniu wszystkich możliwości i sił załogi — pozbawił się życia. Dobry, ale nieuświadomiony politycznie żołnierz nie znajdował wyjścia i nie pojmował przy­

czyn sytuacji w jakiej znalazło się zdra­

dzone przez Naczelne Dowództwo i sztab polityków sanacyjnych — wojsko polskie.

Marynarz polski nim powrócił do O j­

czyzny dal na morzach całego świata ol­

brzymi wkład w zwycięstwo sprzymierzo­

nych, jednak z punktu widzenia kliki lon­

dyńskiej — krew tych marynarzy ugrun­

tować miała ostatnie pozycje polityczne bankrutów sanacyjnych. Odruchy demo­

kratyczne w wojsku na Zachodzie były tłumione bądź przez niemal faszystowską propagandę andersiady, ^ bądź za pomocą obozów i aresztów, bądź też przez jawne szczucie i szykanowanie poszczególnych ludzi, a nawet doprowadzanie ich do sa­

mobójstwa.

Wiedza morska nie jest dziś jak przed wrześniem — „wiedzą tajemną i niedo­

stępną", możliwą opanowania tylko przez „wybranych". Gospodarka morska nie jest dziś jak wmawiano wciąż przed wojną czymś zasadniczo odrębnym od o­

gólnych założeń ekonomicznych, opartym na tradycjach wypróbowanych w krajach kolonialnych. Kłamstwem również było twierdzenie o niemożliwości budowania w Polsce nowych jednostek pełnomorskich, z uzasadnieniem, że wysoko rozwinięte floty zachodu lepiej i taniej obsłużą nasz eksport... Jedna za drugą zwaliły się fa ł­

szywe teorie przedwrześniowe...

Tym błędnym teoriom, sprzecznym z nauką f doświadczeniem wynikającym z rozwoju dziejowego przeciwstawiamy dziś naszą socjalistyczną teorię naukową opar­

tą o doświadczenia Związku Radzieckiego i naszego przemysłu i handlu, przeciwsta­

wiamy nasze niezaprzeczalne już osiągnię­

cia.

Wróciła na Bałtyk Odrodzona M ary­

narka Wojenna, która stanęła na straży Wybrzeża, kiedy na Zatoce Gdańskiej grzmiały jeszcze działa „Leipziga". Czoł­

giści polscy z brygady pancernej im. „Bo­

haterów Westerplatte” ramię w ramię z radzieckimi towarzyszami broni oswobo­

dzili Gdynię i Gdańsk mszcząc krew pole­

głych w tragicznym wrześniu zdradzonych i osamotnionych bohaterów.

Wybrzeże huczy rytmem pracy W iel­

kich Przemian. Robotnicza Gdynia i Gdańsk zadziwiają swymi nienotowanymi dotąd rekordami, świadczącymi o wysokim patriotyzmie proletariackim klasy robotni­

czej Wybrzeża. Niech te osiągnięcia będą uczczeniem walki takich patriotów wrześ­

nia jak Marian Buczek czy Mieczysław Kalinowski, czerwonych brygad robotni­

czych i niosących na ostrzach bagnetów wyzwolenie — żołnierzy polskich i ra­

dzieckich.

S Ł A W O M I R S I E R E C K I .

(6)

tedrudzy * C z y te ln ic y --- nie było ani dużej fa li, ani silnego w ia­

tru, ani sztormowej pogody, ani przed je siennej pluchy. B ył za to piękny i słoneczny, sierpniowy dzień.

Kiedy w samo południe wycho­

dziliśmy z Oksywiastałem na rufie. Ale nie patrzyłem poza siebie, w kierunku tych, co stojąc zwar­

tą gromadą marynarskich mundurów na szerokim nabrzeżu, żegnali nas ser­

decznie, życząc pomyślnych wiatrów.

Patrzyłem na nią. Nie zwracała na mnie co prawda uwagi, idąc swym lek­

ko rozkołysanym krokiem, ale to jesz­

cze bardziej dodawało jej uroku i wzmagało moją ciekawość. Była rze­

czywiście piękna. Takiej lin ii mogły je j pozazdrościć najpiękniejsze kobiety. A zresztą, co tu dużo gadaćjestem w niej zakochany. Kocha się w niej zre­

sztą cała załoga. No, bo któż się nie kocha w „ Iskrze” ... Jest to przecież w yjątkow y okręt.

*

Zbudowana w roku 1917 na stoczni holenderskiej Foxholl, pływała „Is k ra ” rzez 10 lat jako statek handlowy. Za- upiona przez polską Marynarkę W o­

jenną w roku 1927 i przystosowana do ro li okrętu szkolnegowyrusza w ro­

ku następnym w swą pierwszą podróż po Bałtyku, mając na swym pokładzie

kfit.m ar. (M alicki

(Od specjalnego wysłannika „M. M. P.") h

kilkudziesięciu podchorążych M arynar­

k i Wojennej. Szkolne podróże, które odbywała „Is k ra ” corocznie (z w y ją t­

kiem r. 1933) przeważnie na Morze Śródziemne i A tlantyk,w ykazały doskonałe właściwości okrętu, jako jed­

nostki szkolnej. Zbliżał się tragiczny wrzesień 1939. Sanacyjna klika szermu­

jąca mocarstwowymi i bakolonial­

nymi hasłami gotowała straszliwą zdra­

dę. Kiedy radio doniosło o napadzie hi­

tlerowskich Niemiec na Polskę, „Is k ra ” znajdowała się właśnie daleko na A tlan­

tyku, odbywając jedną ze swych po­

dróży. Po przybyciu do Port Liautey i wyokrętowaniu podchorążych, załogi oraz oficerów, skierowana zostaje „Is ­ kra” do Casablanki, a następnie do G i­

braltaru, gdzie przebywa do końca w ojny pełniąc rolę bazy mieszkalnej dla załóg brytyjskich ścigaczy. Gdy we wrześniu 1946 roku baw ił w G ibralta­

rze państwowy statek szkolny „D a r Po­

morza” , załoga statku z trudnością roz­

poznała w brudnym i zaniedbanym ka­

dłubie, stojącego opodal żaglowca

dawną, smukłą i zgrabną sylwetkę „ Is k ry ” ...

Lałem 1947 r. specjalna ekipa O d­

rodzonej M arynarki Wojennejotrzy­

mała rozkaz sprowadzenia „Is k ry ” z

Portsmouth do kraju. Zadanie zostało wykonane. Późnym wieczorem 1 lipca 1948 roku po wieloletniej tułaczce na dalekich morzach, „Is k ra ” znowu rzu­

ciła kotwicę na gdyńskiej redzie. Była wreszcie u siebie, w domu...

*

Dzieje „Is k ry ” są ciekawe, ja k cie­

kawe są dzieje starego, doświadczonego obieżyświata. Słucha się ich z napięciem, mając przed oczyma mapę świata, na której cienkimi, czerwonymi smużkami, zaznaczono na błękicie mórztrasy jej przelicznych rejsów. Ale ze szcze­

gólnym napięciem i zaciekawieniem słu­

cha się tych dziejów, gdy opowiada jc w mesie oficerskiej, . głęboko wtulony w rozkołysany fotelkpt. mar. An­

toni Sobczyk. Twardą szkołę życia przeszedł on w czasie swei, prawie 30- letniej służby na morzu. Widać to właś­

nie po jego twarzy. Prostej, zaciętej i śmiałej.

Na „Iskrze” pływa kpt. Sobczyk od roku 1928, to jest od czasu, gdy okręt wszedł do kampanii. K pt. Sobczyk byP jeszcze wówczas w stopniu bosmana pełnił funkcję instruktora podchorą żych.

Mimo wrodzonych zdolności do służby na morzu i w ielkiej pracy nad sobą, nie mógł bosman, a od roku 1938 chorąży Sobczyk przekroczyć owej p il­

nie strzeżonej przez sanacyjnych do­

wódców przedwrześniowej M arynarki Wojennej lin ii podziału na ludzi „d o ­ brego pochodzenia” , którzy mogli my­

śleć o gwiazdkach oficerskich i na tych, co z racji swego chłopskiego lub robot­

niczego pochodzenia o tych gwiazdkach mogli tylko marzyć.

Polska Ludowa w pełni doceniła za­

sługi chorążego Sobczyka, otwierając przed nim szeroko zamkniętą drogę roz­

woju i awansu.

Kiedy siedzi teraz przede mną w tu ­ lony w głębię fotelu i opowiada dzieje

„Is k ry ” , czyni to w taki sposób, iż od­

noszę wrażenie, że opowiada mi historię życia najbliższej mu istoty.

— ... Nie miała „Is k ra ” spokojnej przeszłości. Przypominam sobie szereg zdarzeń, które omalże nie zakończyły się dla niej tragicznie. Razpamiętam było to w roku 1928, zdaje się w paź­

dzierniku, tak w październiku, bo z*ąb był wówczas przejmujący i chłodna, wilgotna mgła przenikała nas do szpiku kości. Szliśmy' Kanałem La Manche. By­

ła ciemna, bezgwiezdna noc. W pewnej

6

Cytaty

Powiązane dokumenty

Im perialiści amerykańscy, którzy dotychczas jeszcze nie mogą się pogodzić z utratą połowy Chin, czynią wszystko, by zostawić sobie przynajm niej Chiny

Co do mnie, to przydałaby mi się tez jakaś taka kieszonkowa motopompa, bo ostatnio palę się ze wstydu, że tak mało stosun­.. kowo piszę o pracach

Jednakże uszkodzony w ten sposób okręt posiadał według obliczeń Krylowa jeszcze taką zdolność pływania, ażeby nie tylko utrzymać się na wodzie, lecz i

nia, które postawił przed sobą jeszcze wówczas, gdy stawiał pierwsze kroki na budujących się nabrzeżach gdyńskiego portu.. Kiedy wracałem wśród zgiełku

D O W N IC ZYM Radzieckich Sił Zbrojnych, a w ~ićh składzie Radzieckiej Marynarki Wojennej, tej marynarki, na której tra ­ dycjach i doświadczeniach szkolą się

ciśniętymi powiekami wciąż jeszcze posuwał się dalej. Na morzu wyła

Bardzo opłacającym się sposobem przedłużenia życia okrętu jest odpowiednio zaplanowany w czasie i zakresie robót jego kapitalny remont, połączony zwy­. kle z

wynosi około 2.500 m, z czego w chwili obecnej w eksploatacji znajduje się znacznie mniej, lecz stopniowo w niedługim czasie stanie do użytku cała