• Nie Znaleziono Wyników

Morze i Marynarz Polski, 1948.10.nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Morze i Marynarz Polski, 1948.10.nr 10"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

C E N A 3 0 Z Ł

P A Ź D Z I E R N I K 1948

(2)

S za now ny R e d a k t o r z e !

G

dyby szczęście jakie ma W y ­Pan miał takie brzeże, to bym z góry musiał prosie o grubszą pożyczkę.

Proszę sobie tylko wyobrazić, że regularnie co miesiąc, w któ­

rymś z naszych portów pada milion. I to w dodatku nawet bez żadnego tam ciągnienia, a po prostu w przeładunku. Pada jak gdyby nigdy nic. A w ubie­

głym miesiącu padło właściwie trzy miliony z kawałkiem.

Bo proszę tylko liczyć:

Gdańsk i Gdynia, razem wziąw­

szy, przeładowały w ciągu mie­

siąca milion ton towarów, a sam Szczecin machnął już od począt­

ku roku drugi milion. Drugi mi­

lion —■ uważa Pan!? Jednym słowem każdy los wygrywa,

„szukasz szczęścia ■— wstąp na chwilę“ ...

I to dosłownie — na chwilę, bo np. statki, które zawijają do naszych portów, mają coraz mniejsze nrzestoje tak, że Gdy­

nia i Gdańsk zaoszczędziły w ciągu miesiąca 2 548 godzin!

Oczywiście ktoś sobie mógł­

by pomyśleć, że my się tylko tak chwalimy. Nic podobnego!

Duńscy dziennikarze, którzy przybyli ostatnio na „Batorym“

twierdzą to samo, goście szwedz­

cy to samo i w ogóle kto tylko nie przyjedzie na Wybrzeże mó­

wi to samo.

Z drugiej strony, mówiąc prawdę, to o te wszystkie osią­

gnięcia nie jest tak łatwo jeśli się zważy, że wciąż jesteśmy je­

szcze w trakcie intensywnej od­

budowy. W takiej Gdyni cho­

ciażby poza wielu innymi pra­

cami wykonano ponad 110 mb.

części podwodnej falochronu wschodniego, a ponadto prze­

prowadzono nadbudowę na od­

cinku ok. 370 mb. na tymże fa­

lochronie. Jeśli Pan kiedykol- vziek coś robił pod wodą to Pan sam wie, że to nie takie łatwe i proste. Ja tylko tak od siebie dla przykładu mogę dodać, że gdybyśmy ziemię usuniętą pod­

czas odbudowy falochronów za­

ładowali na wywrotki — proszę uważać •— to te wywrotki ufor­

mowałyby pociąg długości 150 km, nie licząc długości parowo­

zu, maszynisty i czasu potrzeb­

nego na zrobienie tego rachun­

ku. No i co? — Nieładnie?

Gorąco się robi na samo wspomnienie o takiej robocie.

1 to tak gorąco, że wątpię nawet czy taka chłodnia, którą otwar­

ło ostatnio w Szczecinie mogła­

by na te poty coś pomóc. A trzeba wiedzieć, że chłodnia ta jest taka i owszem. Składa się (i to pierwszorzędnie się składa) z zamrażalni, komór chłodni­

czych oraz fabryki lodu. Dzien­

na zdolność mrożenia ryby wy­

nosi 20 ton, a magazyny mogą pomieścić od razu 1 700 ton ryb bez względu na gatunek i płeć.

Najniższa temperatura w takiej chłodni dochodzi do — 37 stop­

ni Celsjusza. Przypuszczam, że gdyby ryby miały nawet jaki ta­

ki głos to też w takiej tempera­

turze nic nie mogłyby powie­

dzieć ,bo zmarzłyby na ość.

Sam zresztą wiem to po so­

bie, bo w zimie na ulicy też ni­

gdy nie rozmawiam, żeby się nie przeziębić. W takim wypadku jak wiadomo tylko nacieranie spirytusem mogłoby coś pomóc.

1 to nacieranie od wewnątrz. A ze spirytusem też jest kłopot.

Mamy np. eksportować poważ­

ne ilości tego szlachetnego trun­

ku, a porty nasze na razie nie posiadają zbiorników o odpo­

wiedniej pojemności. W tym sta­

nie rzeczy przeładunek będzie się odbywał przy pomocy pomp, bezpośrednio z wagonu-cysterny na statek.

U nas to w ogóle bez pompy ani rusz. Wziąć chociażby ta­

kie Żuławy. Od chwili rozpo­

częcia prac na tym terenie wy­

konano tam 203 km obwałowa­

nia, przeprowadzono 8 km prze­

wodów wysokiego napięcia, zbu­

dowano 48 śluz, 11 mostów, wy­

kopano 4 132 km rowów i kana­

łów (tj. mniej więcej jak 3 razy tyle co z Warszawy do Moskwy i jeszcze 232 km), zbudowano 126 stacji pomp, które właśnie pracują nad odwodnieniem i o- suszeniem Żuław.

Ale na tym się jeszcze nie kończy rola pompy w życiu Wybrzeża. Pompa, mając zdol­

ność przybierania w pewnych okolicznościach postaci sikawki, również i w tej formie może od­

dać nieocenione usługi. Pan pe­

wnie wie, Redaktorze, co to jest pożar — nie? A proszę sobie wyobrazić, że ot taki sobie wła­

śnie pożar wybucha w porcie i

wszystko się pali jak ta lala, a tu fachowców od gaszenia nie ma ani na lekarstwo. 1 co vAe- dy? Pan pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, bo kiedyś pan narzekał na niestrawność — a taki pożar to wszystko może strawić: magazyny, statki, urzą­

dzenia, budynki, towar no i w ogóle wszystko. I dlatego właś­

nie fachowców trzeba, ot co.

W Gdańsku więc uruchomio­

no Ośrodek Pożarnictwa M or­

skiego, w którym wprowadzono dla uczestników kursu wykłady z zakresu budownictwa okręto­

wego, pożarów na statkach i za­

pobiegania pożarom w portach.

Teraz ma się rozumieć możemy już spać spokojnie co najmniej jak te rybki, które wszystkie śpią w jeziorze (wie Pan — te — plum-plum-plum... itd.). Bo w morzu to tym rybkom nie dają nawet oka zmrużyć. W Szcze­

cinie przy nabrzeżu „O ko" uru­

chomiona została właśnie fabry­

ka konserw rybnych, która pro­

dukuje 1.500 puszek węgorza codziennie za wyjątkiem niedziel i świąt. W tej sytuacji daje się zauważvć wzmożony ruch ryb na kolejach. Jeszcze nie tak da­

wno, bo zaledwie 3 lata temu w głąb kraju wyjechało tylko i jedynie 2 wagony z rybami, w

roku 1947 takich wagonów by­

ło już 1713, a teraz (już widzę jak Pan, drogi Redaktorze zaraz złapie się za głowę), a teraz, to znaczy w pierwszym półroczu bieżącego roku, wysłano w głąb

kraju aż 2 105 wagonów dosko­

nałe chłodzonych i pierwszo­

rzędnie wyresorowanych.

A propos ryby. Niech Pan strasznie żałuje, że nie jest ko­

bietą. Niewiasty mają większe szczęście bo już niedługo będą mogły nosić eleganckie pantofle ze skóry dorsza. Tu u nas na Wybrzeżu niektóre spółdzielnie pracy przystąpiły do garbowa­

nia skóry dorsza, który właści­

wie absolutnie nic nie jest wi­

nien temu, że po takiej operacji jego skóra przypomina jaszczur­

kę. Rozpoczęto też podobne pró­

by ze skórą kota morskiego, która nadaje się do wyrobów

• galanteryjnych. Teraz oczywiś­

cie szkoda gadać, żeby ktoś ze­

chciał kupować takiego kota w worku. Chyba żeby nie obawiał się ryzyka i w ogóle miał takie słodkie życie, jak załoga „Bato­

rego“ nad którą roztoczyli opie­

kę pracownicy fabryki cukrów i czekolady Wedla.

A le są też i tacy ludzie, któ­

rzy nie mają zbyt wiele słody­

czy w swym życiu. Na tym sa­

mym „Batorym“ powróciła z długoletniej tułaczki matka do­

wódcy ORP „O rzeł“ , zatopione­

go w czasie działań wojennych

p. Grudzińska. Oficerowie Marynarki Wojennej i koledzy poległego zaopiekowali się sta­

ruszką, dla której przyjazd do kraju był długi czas marzeniem..

Tak się jakoś dziwnie złożyło, że zacząłem ten list od pożyczki, a skończyłem na marzeniu, ale ta nielogiczność jest tylko po­

zorna, bo w gruncie rzeczy, czy jest ktoś, kto nie marzy o po­

życzce? W wypadku odnale­

zienia takiego proszę telegrafo­

wać.

Ściskam dłoń

Z

(3)

, ,D a r P o m o rz a “ w s z to rm ie . ( f o t . S ta sze w ski)

(9 d Redakcji

Od chw ili ukazania się pier­

wszego numeru naszego pisma p. n. „Morze i M arynarz Pol­

ski“ otrzymaliśmy od naszych Czytelników szereg listów , w których spotykaliśmy się z pro­

pozycją zmiany dotychczaso­

wej ■ nazwy.

Nazwa ta w istocie była po­

myślana jako ty tu ł przejścio­

wy, k tó ry po pewnym okresie czasu winien być zastąpiony przez inny. M iał on jedynie na celu uwidocznienie zmian, w y­

nikających z połączenia się pism M a ryn a rki Wojennej i L i­

g i M orskiej, oraz ugruntowanie tego fa k tu w najszerszych ko­

łach naszych Czytelników.

Mamy wrażenie, że wydanie dziesięciu numerów naszego miesięcznika pod wspólną naz­

wą „Morze i Marynarz Pol­

ski“ , spełniło już swoją rolę i znalezienie jednego, nowego ty tu łu staje się obecnie ko­

niecznością.

W związku z tym zapraszamy naszych Czytelników do wzię­

cia udziału w rozwiązaniu tego zagadnienia i do nadsyłania na adres naszej Redakcji projek­

tów nowej nazwy naszego p i­

sma, wraz z ich uzasadnieniem w term inie do dnia 15 listopa­

da rb. Na lepsze proje kty zo­

staną nagrodzone.

Redakcja

WYDAJE

L i g a M o r s k a i M a r y n a r k a W o j e n n a R e d a g u j e K o m it e t R e d a k c y jn y

Redaktor Naczelny F ra n c is z e k J a n W a lic k i, k p i. m a r.

Opracowanie graficzne S ta n is ła w B is k u p s k i, k p t. m a r.

A d re s R e d a k c ji:

W a rs z a w a , W id o k 10, te l. 86-210 O d d z ia ł n a W y b r z e ż u :

G d y n ia , S w . P io tr a 12, te l. 43-00 W y d a w n ic tw o „ P r a s a W o js k o w a “ C o p y rig h t, 1948, by ,,M o rz e i M a ry n a rz P o ls k i'1

20.500. 000.000

w a la ta te m u , 21 w rz e ś n ia 1946 r o k u , K r a jo w a R a d a N a r o d o w a u c h w a liła je d n o m y ś ln ie T r z y le t n i P la n O d ­ b u d o w y G o s p o d a rc ze j. P la n te n , z w a ­ n y „ t r z y l a t k ą s yto śc i“ , p o s ta w ił p rz e d n a s zy m W y b r z e ż e m do nio słe z a d a n ie w r a m a c h o d b u d o ­ w y n ie t y lk o n a s ze j g o s p o d a rk i m o r s k ie j, lecz i o g ó ln o -p a ń s tw o w e j.

P r a c a naszego W y b r z e ż a i je g o p o r tó w je s t ta k s iln ie i o rg a n ic z n ie z w ią z a n a z c a ło k s z ta ł­

te m g o s p o d a rk i n a r o d o w e j, j a k s iln ie i n ie r o z e r ­ w a ln ie z w ią z a n e je s t m o rz e z W y b r z e ż e m i z a - p lec ze m .

O d z w ie r c ie d le n ie m z n a c z e n ia n a s zy c h p o r- tó w w Ż y c iu g o s p o d a rc zy m k r a j u je s t s to p ie ń n ie z w y k łe g o z a in te r e s o w a n ia się W y b r z e ż e m c z y n n ik ó w r z ą d o w y c h i w y s o k o ś ć k r e d y tó w , p rz e z n a c z o n y c h n a o d b u d o w ę i r o z b u d o w ę W y ­ b rz e ż a .

20.500.000.000 z ło ty c h — oto c y f r a , o b ra z u ­ ją c a w y s o k o ś ć p la n o w a n y c h i in w e s to w a n y c h w r o k u 1948 k r e d y tó w p a ń s tw o w y c h , p r z e z n a ­ c zo n y c h n a cele o d b u d o w y i ro z b u d o w y n a ­ s zyc h p o r tó w , f lo t y i r y b o łó w s tw a ; o to c y fr a , b ę d ą c a dziś p r a w ie s y m b o le m n a s ze j w s p a n ia ­ łe j d r o g i k u Polsce M o r s k ie j.

N a w s p ó ln y m p o s ie d ze n iu K o m is ji M o r s k ie j i K o m is ji P la n u G o sp o d a rcze g o , k tó r e o d b y ło się p o d k o n ie c s ie rp n ia b r . w W a rs z a w ie z u d z ia ­ łe m M in is t r a Ż e g lu g i A . R a p a c k ie g o — po d s u ­ m o w a n o w y n i k i d o ty c h c z a s o w y c h os ią g n ię ć n a o d c in k u r e a k t y w iz a c ji i ro z b u d o w y W y b r z e ż a , s tw ie r d z a ją c p o w a żn e o s ią g n ię c ia w t e j d z ie ­ d z in ie .

G d y się dziś p a tr z y z p e r s p e k ty w y o s ta t­

n ic h tr z e c h l a t n a r o z w ó j W y b r z e ż a , w id z i się w y r a ź n ie poszczególne e ta p y r o z w o jo w e , w id z i się, że w e w s z y s tk ic h d z ie d z in a c h ż y c ia p r z e ­ c h o d z im y z o d b u d o w y w ro z b u d o w ę .

O d p ie r w s z e j n ie m a l c h w ili n a jw ię k s z y n a c is k i n a jp o w a ż n ie js z e w y s iłk i fin a n s o w e s k ie ro w a n o n a o d b u d o w ę i r o z b u d o w ę k o m u n i­

k a c j i m o r s k ie j, a p rze d e w s z y s tk im n a o d b u d o ­ w ę , r o z b u d o w ę i u n o w o c ze ś n ie n ie p o r tó w . M ie ­ s z k a ń c y W y b r z e ż a p a m ię ta ją z w a ły g r u z u i b e ­ to n u , zn iszc zo n e d ź w ig i i u r z ą d z e n ia p o rto w e , ja k i m i w i t a ł p rz e c h o d n ia p o r t g d y ń s k i, n a jb a r ­ d z ie j ze w s z y s tk ic h z n is zc zo n y . D z ię k i u r u c h o ­ m ie n iu o d p o w ie d n ic h k a p ita łó w , d z is ie js za G d y ­ n ia , p o d o b n ie j a k i G d a ń s k , p r a c u je p e łn ą p a rą . N a p ie rw s z e m ie js c e w y s u n ą ł się je d n a k p o r t s zcze c iń sk i. G d y w la ta c h 1946 — 47 o d b u d o w y ­ w a n o go je s zc ze, w r o k u b ie ż ą c y m gros in w e ­ s ty c ji s ta n o w ią ju ż n o w e o b ie k ty m a g a z y n o w e i n o w e u r z ą d z e n ia p r z e ła d u n k o w e . P o r t te n , ja k o p ie r w s z y w ś ró d p o ls k ic h p o rtó w i ja k o je d e n z n ie lic z n y c h w E u r o p ie , o tr z y m u je no w oczesn e u rz ą d z e n ia r a d a ro w e do w p ro w a d z a n ia i w y ­ p r o w a d z a n ia s ta tk ó w .

W r o k u 1945 s y tu a c ja n a s zy ch p o rtó w b y ła b a rd z o p o w a ż n a . N a c a ły m W y b r z e ż u c z y n n y c h b y ło z a le d w ie 11 d ź w ig ó w , je d y n ie 9,4 k m n a ­ b r z e ż y , n a d a ją c y c h się do n a ty c h m ia s to w e j

e k s p lo a ta c ji, t y lk o 102,1 ty s . ms p o w ie r z c h n i m a ­ g a z y n o w e j. N ic w ię c d z iw n e g o , że w r o k u 1945 p o r ty nasze p r z e ła d o w a ły z a le d w ie 917,4 ty s . to n .

I o to m ija ją d w a la ta . Z a m ia s t 11, m a m y ju ż 91 n o w o c ze s n y c h d ź w ig ó w , z a m ia s t 9,4 k m n a b r z e ż y — 33,6 k m , z a m ia s t 102,1 ty s . m i p o ­

w ie r z c h n i m a g a z y n o w e j — 276 000 m :. Ł ą c z n y p r z e ła d u n e k w z ró s ł ju ż dc 10 573,7 ty s . to n .

P o za o d b u d o w ą o b ie k tó w p o rto w y c h , d u ży n a c is k p o ło żo n o n a o d b u d o w ę i r o z b u d o w ę że ­ g lu g i m o r s k ie j. D z ię k i u r u c h o m ie n iu w ła s n y c h s to c zn i i s ta łe m u u z u p e łn ia n iu , u s zc zu p lo n e g o w czasie w o jn y , s ta n u n a s ze j f lo t y h a n d lo w e j

— o s ią g n ę liś m y to n a ż , w y ż s z y n iż p rz e d w o jn ą . D y s p o n u je m y dziś to n a ż e m , o w y s o k o ś c i p r a w ie 168 000 B R T , a w ię c o 65 000 B R T w ię c e j n iż p o ­ s ia d a liś m y p r z e d w o jn ą .

P o d o b n ie p r z e d s ta w ia się w o m a w ia n y m o k re s ie z a g a d n ie n ie o d b u d o w y i ro z b u d o w y s to c zn i. N a jw ię k s z y w y s iłe k s k ie ro w a n o o c zy ­ w iś c ie n a r e m o n t i r o z b u d o w ę u rz ą d z e ń te c h n i­

c z n y c h i p a r k ó w m a s z y n o w y c h , G d y w 1946 r o k u w y d a tk o w a liś m y n a te ń c e l 100 m il. z ło ty c h , to w r o k u b ie ż ą c y m d y s p o n o w a liś m y ju ż c y f r ą 382 m ii. z ł., a w ię c c y f r ą p r a w ię sześć r a z y w i ę ­ kszą .

B ie ż ą c y r o k 1948 s ta ł się m o m e n te m z w r o t ­ n y m w ż y c iu n a s zy c h s to c zn i. R o z p o c z ę ły one, w t r z y la ta po w o jn ie , a po r a z p ie r w s z y w s w e j h is to r ii, b u d o w ę 6 s ta tk ó w p e łn o m o r s k ic h —- r u , d o w ę g lo w c ó w — o łą c z n y m to n a ż u 15 000 T W D . W te n sposób m o g ły się one w łą c z y ć do r e a l i­

z a c ji p r o g ra m u ro z b u d o w y n a s ze j f lo t y h a n d lo ­ w e j.

W o g ó ln y c h p la n a c h ro z b u d o w y W y b r z e ż a n ie z a p o m n ia n o r ó w n ie ż o r y b o łó w s tw ie i o rg a ­ n ic z n ie z n im z w ią z a n y m p rz e m y ś le p r z e tw ó r ­ c z y m . O k re s p o w ię k s z a n ia f lo t y r y b a c k ie j p rz e z w y d o b y w a n ie i r e m o n to w a n ie z a to p io n y c h w r a ­ k ó w ju ż d a w n o m in ą ł, j a k r ó w n ie ż m in ą ł o k re s k o m p le to w a n ia u r z ą d z e ń te c h n ic z n y c h p r z e tw ó r ­ n i ze s ta r y c h p o n is z c z o n y c h m a s zy n . U r u c h o m i­

liś m y t r z y w ie lk ie sto c zn ie r y b a c k ie w G d y n i, G d a ń s k u i U s tc e , z a o p a tr u ją c e c o ra z le p ie j r y ­ b a k ó w w o d p o w ie d n i s p rz ę t, u m o ż liw ia ją c ty m s a m y m c o ra z lepsze w y k o r z y s ty w a n ie n ie p r z e ­ b r a n y c h b o g a c tw m o r z a . T a k w ię c i n a t y m o d ­ c in k u p rz e s z liś m y w s ta d iu m r o z b u d o w y .

W d r u g im p ó łro c z u 1945 r o k u , r o k u z a k o ń ­ c ze n ia w o jn y , z d o ła liś m y u r u c h o m ić p rz e z w y ­ d o b y c ie z w o d y i w y r e m o n to w a n ie o ra z p rze z d o s ta w y U N R R A 40 k u t r ó w i 329 ło d z i. P r z y p o m o c y te g o s p rz ę tu r y b a c y z ło w ili 2 624,8 to n r y b y . N ie b y ło to w ie le , ja k r ó w n ie ż n ie m ó ­ w iło się w te d y o r y c h ły m u r u c h o m ie n iu f lo t y l li p o ło w ó w d a le k o m o r s k ic h . J u ż w d w a la ta po w o jn ie nasza f lo ta r y b a c k a lic z y ła 25 t r a w le r ó w , 179 k u t r ó w i 1 353 ło d z ie , a p o ło w y o s ią g n ę ły c y f r ę 39 207,4 to n r y b y . S ta n te n s tale się p o p r a ­ w ia , p r z y b y w a ją n o w e t r a w le r y , k u t r y 1 ło d z ie , a p o ło w y w y n io s ły w I k w a r ta le b ie ż. r o k u 13 012,1 to n .

T a k w ię c p o r t y i f lo t a p r z e s ta ją b y ć „ w ą ­ s k im g a r d łe m “ p o ls k ie g o h a n d lu za g ra n ic z n e g o , b io rą c w n im c o ra z w ię k s z y i ż y w s z y u d z ia ł.

R ó w n o c ze ś n ie je d n a k w a lc z y m y o p o d n ie s ie n ie a tr a k c y jn o ś c i i re n to w n o ś c i p o rtó w . P o ls k a p ra g n ie ta k ż e z a p e w n ić s u w e re n n o ś ć g o s p o d a r­

czą n ie t y lk o s o b ie, a le i z a p r z y ja ź n io n y m z n a ­ m i p a ń s tw o m d e m o k r a c ji lu d o w e j, k tó r e n ie p o ­ s ia d a ją d o s tę p u do m o rz a . I choć je s te ś m y je s z ­ cze d a le c y od p r z e k s z ta łc e n ia się z p a ń s tw a lą d o w e g o w ty p o w o m o r s k ie , choć b u d u je m y d o p ie ro fu n d a m e n ty do te g o , n ie s zc zę d zim y w y s iłk ó w , a b y d o trz e ć do z a m ie rz o n e g o c e lu . N a p o d s ta w ie d o ty c h c z a s o w y c h w y n ik ó w m o ­ ż e m y b y ć p r z e k o n a n i, że c el te n o s ią g n ie m y .

3

(4)

ORACZE M O R Z A

| KOMANDOR STANISŁAW MIESZKOWSKI

ua po raz trzeci w Odrodzonej M a ­ rynarce W ojennej z rozpoczęciem się jesiennych sztormów, slot I niepogod, ściągają do głównego portu na zimo­

we leże szare, niepokaźne okręciki F lo ty lli Trałowców, napełniając opustoszałe w okresie letnim baseny, zgiełkiem, rozgwarem i krzątaniną. Po­

wracają po znojnej, całoletniej pracy niezmordowanego oczyszczania rozległych przestrzeni, w tym roku — otwartomor- skich, z tak szczodrze rozsianych min wszelkiego rodzaju — tej najuciążliwszej plagi wojennych pozostałości na morzach.

Groźba ich jest o tyle rozleglejsza od min lądowych, iż w ykryw anie i niszczenie min morskich jest nieporównanie trudniejsze i wymagające niewspółmiernie skompliko­

wanych środków, niebezpieczeństwo zaś zagraża nie tylko pojedynczym ludziom, lub pojazdom, lecz całym okrętom z ich licznymi załogami, pasażerami i cennym zazwyczaj ładunkiem. Wystarczy przypom­

nieć, że jeszcze tak niedawno poderwał się na minie na wodach duńskich piękny sta­

tek pasażerski ,,Kopenhaga". Katastrofa była powodem śmierci stukilkudziesięciu pasażerów, oraz wielu kalectw i nieszczęść, nie licząc straty cennej jednostki.

Dnia 1 października br. zatonął wsku­

tek najechania na minę u poludniowo-

h

wschodniego cypla wyspy duńskiej Falster

— polski statek s/s „Lech".

Nic więc dziwnego, że i nasza skromna Flotylla Trałowców ma „pełne ręce" ro­

boty na — dalekich jeszcze od zupełnego bezpieczeństwa — naszych rozległych w o­

dach Bałtyku. Pierwsza wojna światowa rozporządzała zaledwie jedną kategorią min, zwanych uderzeniowymi lub k o n ta k ­ towym i — stosunkowo najłatwiejszym i do wykrycia i poderwania, lub wydobycia po ich rozbrojeniu. M in y te rozrzucane przez okręty nawodne lub podwodne, a w nie­

licznych tylko wypadkach przez wodnosa­

moloty — były łatwe do w ykrycia po za­

kończeniu działań wojennych, gdyż okręty lub nawet siadające na wodę wodnopła- towce, były w stanie dość dokładnie okre­

ślić miejsce ich postawienia podczas swej pracy. Niestety, postęp techniczny, towa­

rzyszący drugiej wojnie światowej, po­

mnożył tak znacznie kategorie i właści­

wości przeróżnych min morskich, że cał­

kowite usunięcie tego niebezpieczeństwa nastręcza nie lada trudności w postaci ry ­ zyka dla dokonujących trałowania ludzi z jednostek, kosztów oraz straty czasu.

Akweny przestrzeni „niepewnych" po­

większyły się znacznie w stosunku do ob­

szarów z poprzedniej wojny przez tę oko­

liczność, iż obecnie wielu minowań doko­

nywało również i lotnictwo, nie będące w stanie dokładnie określić miejsca, gdzie pozbywało się swych min. Toteż w p ierw ­ szym stadium robót przy naszym wybrze­

żu i strefie odpowiedzialności, przerąbano w rozległych polach minowych zaledwie wąskie korytarze, zwane torami wodnymi.

W dalszym etapie przeprowadzanych prac rozszerza się i prostuje owe drogi wodne,

«rzemienia niejako w gościńce, a nawet

„autostrady" i usuwa się te pola, które zmuszają najbardziej nasilony ruch stat­

ków do podróży okrężnych, wydłużają­

c y c h niepotrzebnie ich trasę morską. C ał­

kowite oczyszczenie z min naszych wód i szlaków morskich, to jeszcze kwestia przyszłości.

Trałowce należą do skromnej, lecz roz­

ległej i bardzo pożytecznej grupy okrętów pomocniczych. Nie dane im jest noszenie dumnej i groźnej broni zaczepnej, nie dy­

sponują również potężną mocą napędu, bo wielka szybkość nie tylko nie jest im po­

trzebna, ale mogłaby nawet stać się zgu­

bną przy przechodzeniu ponad minam i ciś­

nieniowymi. Poza działkami przeciwlotni­

czymi i n.k.m -am i wyposażone są za to trałowce w w ielką ilość dziwacznego na pierwszy rzut oka sprzętu, w postaci prze­

różnych boi, pływaków, pryzmatów, prze-

(5)

cinaków, zwoi kabli, wielkich specjalnych wind i niezliczonych bębnów lin stalo­

wych wszelkich kategorii, składających się na łączną nazwę sprzętu trałowego. W najogólniejszych zarysach sprzęt ten da się podzielić na cztery kategorie: l j 1 trały mechaniczne, służące do podcinania lub zagarnięcia m inlin kotwicznych min kon­

taktowych, przy czym trały tego typu mo­

gą być dostosowane do ciągnięcia ich przez jeden lub dwa trałowce, 2) trały elektryczne w postaci urządzeń kablowych, czerpiących moc elektryczną z agregato­

rów okrętowych, a służące do podrywania min magnetycznych przez wytwarzanie pola magnetycznego, 3) trały akustyczne, zwane „grzechotkami”, przeważnie pracu­

jące w połączeniu z trałem magnetycznym, wreszcie 4) trały ciśnieniowe, działające na zasadzie spiętrzania powierzchni wody za trałowcem.

Praca trałowców, pomijając już pewien znaczny procent je j niebezpieczeństwa — to żmudna, trw ająca całe miesiące, dokła­

dna i pełna poświęcenia, bezimienna i n i­

gdzie nie rozgłaszana orka przestrzeni wodnych, tym trudniejsza od zw ykłej or­

ki, gdyż wymagająca skrupulatnego zna­

kowania oczyszczanych terenów. Niech się nie chełpią nawigatorzy oceaniczni, żaglu­

jący po ortodromach, że dokonują czegoś trudniejszego w dziedzinie nawigacji, niż czyni to bez przerwy szary, skromny tra ­ łowiec, jeżeli poczciwie oczyszcza szlaki transoceanicznym olbrzymom...

Okres działań wojennych skończył się trzy i pół roku temu, ale dla załóg naszych trałowców, okres ten trw a nadal.

Nie słychać już co prawda huku dział i warkotu bombowców, ale na morskich szlakach, prowadzących do naszych por­

tów, usłyszeć można w dalszym ciągu szum silników trałowca, a niejednokrotnie silne detonacje, wywołane wybuchami min .w ykrytych i unieszkodliwionych przez załogi naszych okrętów.

Niepokaźny i m aleńki trałowiec jest już od paru tygodni W kampanii minowej.

Tylko na krótkotrw ały nocleg powraca do najbliższego portu wraz ze swoją grupą.

Jeżeli przeszukiwane pole jest odległe od tego portu, a fala tego dnia nie mąci po­

godnych wód Bałtyku, noc zapowiada się piękna i pomyślną prognozę meteorologicz­

ną odebrano o zmroku bezdrutem dywizjo- nera — grupa pozostaje na noc w odkry­

tych przestrzeniach morskich, rada, że za­

oszczędziła sobie paru wolnych chwil do­

datkowych, a państwu kilku ton ropy W

zbiornikach. Gromadka spracowanych o- kręcików łączy się cumami burta w burtę w jedną rojną i tętniącą życiem całość.

stojącą na jednej kotwicy i oświetloną prądem z jednego tylko agregatu, kolejno dyżurującego „ptaszka".

Półtorej setki załóg, połączonej w ten sposób grupy, czuje się dobrze i swojsko podczas kilku godzin wypoczynku. Odby­

w ają się zebrania, pogadanki, piszący listy szukają osamotnienia, nierzadko też na głębi stumetrowej odrabia się lekcje prze­

rabianego gimnazjum i strudzone ręce W y­

ciąganiem dziesiątków wieszek z tej głę­

bokości, pomagają teraz z kolei niew praw ­ nym drżącym pismem pracującej z w ytę­

żeniem głowie w wyciąganiu pierwiast­

ków. Gdzieś za trzecią stalową przegrodą rozbrzmiewają dźwięki harmonii i wesołe śpiewy.

Lecz przed północą okręciki pogrążają się w głęboki, zdrowy i zasłużony sen. Nie przeszkadzają śpiącej braci dudniące po stalowym pokładzie kroki wachtowego.

N aw ykli do nich od czasu, gdy służą pod biało-szkarłatną banderą z orłem i W y­

krojem. Te, echa po stalowym kadłubie odbijające się kroki, świadczą dobitnie, że mimo głębokiego snu, grupa Wie, słyszy i widzi wszystko, co może ją obchodzić 1 do­

tyczyć w tę piękną i pogodną noc. Goto­

wość na niespodzianki ebeego naturze

ludzkiej żywiołu, jakim jest zawsze prze­

stwór wody, musi być nieprzerwalnie do­

skonała i trw ała.

Ale oto i świt! Złośliwie ustawioną minę tuż pod powierzchnią wody, a bezpo­

średnio niebezpieczną dla samego trało w ­ ca mimo jego małego zanurzenia — można już zauważyć.

Chwile gwizdków, tupot śpieszących nóg, strumienie wody tak idealnie trzeź­

wiącej, wonny zapach „półczarnej" i oto ruchliwe „ptaszki" drgnęły wspólnym r y t­

mem jazgotu motorów, rozbiegły się jak stadko wypuszczonych kurcząt, odszukały swoje, wczoraj o zachodzie słońca posta­

wione wieszaki graniczne i teraz oto, wraz ze wschodem słońca, podjęły przerwaną wczoraj pracę.

Niebezpieczna i nie pozostawiająca bruzd na toni wodnej orka „ozpoczęła się i dzisiaj, nadal rozszerzając bezpieczeń­

stwo i zasięg oczyszczonych dróg morskich.

W ciągu dzisiejszego dnia przybędzie zno­

wu dalsza, na pewno wolna od min płach­

ta przestrzeni morskiej, tej przestrzeni, która tak ściśle i nierozerwalnie łączy ze sobą wszystkie narody, miłujące wolność i pokój.

W ciągu dnia dzisiejszego pogłębi się jeszcze bardziej i wyraźniej braterska przyjaźń naszych m arynarzy z załogami radzieckich trałowców, które daleko od swych ojczystych wód, z prawdziwym po­

święceniem i odwagą, pomagają nam w ciężkiej pracy nad oczyszczaniem polskich szlaków od wszędobylskich i niebezpiecz­

nych min.

Uwiedziony swoistym czarem słońca i morza wczasowicz, stojący na pokładzie bezpiecznie prującego fale parowca, nie zauważa często i nie domyśla się celu i za­

dań, widzianych na dalekim horyzoncie okręcików. Wolno poruszające się sylwetki zwracają dopiero wtedy jego uwagę, gdy za rufą którejś z nich targnie przestwo­

rzem głucha, potężna detonacja i wypryś­

nie biała kopuła, połyskujących w słońcu gejzerów wodnych. Zaczyna wtedy pojmo­

wać, że choć tutaj, skoro go wiozą tak pewnie i bezpiecznie, nic mu zapewne nie może zagrażać, ale tuż obok, o k ilk a za­

ledwie m il od drogi, którą bezpiecznie przebywa, pracują jego bracia, nie szczę­

dząc ryzyka własnych młodych istnień w niebezpiecznej grze...

Czy pomyślał wtedy i o własnym w k ła ­ dzie pracy, włożonym w odbudowę znęka­

nego i wycieńczonego wojną państwa?...

O ile nie — niech to uczyni.

S T A N I S Ł A W M I E S Z K O W S K I i

s

(6)

O I A IN I o L A W W U L I n J M

GDYNIA JltHHHIrMiv/i

Gdynia, PAP. Dnia 11 sierpnia br. opuścił Gdynię jacht Ligi Morskiej „Generał Zaruski", udając się na trzy­

tygodniowy rejs do Leningradu. W charakterze zaiogi p ły ­ nie na nim na zaproszenie młodzieży radzieckiej 30 żeglarzy Powszechnej Organizacji „Służba Polsce”.

G

e n e ra ł Z a r u s k i" je s t p ię k n y m ja c h te m t y ­ p u kecz. Z o s ta ł on z b u d o w a n y w ro k u 1939 w S z w e c ji. J a c h t te n o w y p o rn o ś c i p o n a d 46 ton , d łu ­ gości 28 m , szerokości 5,80 m , z a n u rz e n iu 3,60 m , p o w ie rz c h ­ n i ż a g li 250 m 2, p o sia da ta k ż e d w a po m o cn icze m o to r y spa­

lin o w e o m o c y 100 K M .

„G e n e ra ł Z a r u s k i" m ia ł byc o d e b ra n y je s ie n ią 1939 r o k u ze s to c z n i s z w e d z k ie j, w czym je d n a k p rz e s z k o d z iła w o jn a . W la ta c h 1939— 45 ja c h t z n a j­

d o w a ł się pod o p ie k ą szw edz­

k ie j m a r y n a r k i w o je n n e j, k tó r a u ż y w a ła go do k r ó t k ic h p ły w a ń s z k o ln y c h . Po w o jn ie w r ó c ił do k r a ju , zosta ł p rz e ­

ję t y prze z L ig ę M o rs k ą i s k ie ­ ro w a n y do swego now ego p o r tu m a c ie rz y s te g o — U s tk i.

S tąd z a b ie ra ł na p o k ła d n o - w o w y s z k o lo n e te o re ty c z n ie w C e n tra ln y m O ś ro d k u M o rs ­ k im I ,M z a ło g i i w y c h o d z ił z

n im i na re js y szkolne, p r z y ­ sp a rz a ją c n a m w ie lu n o w y c h , d o ś w ia d c z o n y c h żeg la rzy. W czasie ic h tr w a n ia o d w ie d z a ł p o r ty k r a jo w e i zag ran iczne . J u ż w ro k u 1946 o d b y ł s w ó j p ie rw s z y z a g ra n ic z n y re js

p o d p o ls k ą b a n d e rą na t r a ­ sie G d y n ia — S z to k h o lm

— L ib a w a — G d y n ia . W r o k u n a s tę p n y m ja c h t o d ­ b y ł k ilk a p o d ró ż y s z k o ln y c h na tra s ie U s tk a —■ S a n d h a m n

— S z to k h o lm — F ó re su n d , czy też L s tK a — G d y n ia — K o ­ pe nh ag a — G d y n ia . O d c h w i­

l i p o w r o tu do k r a ju „G e n e ra ł Z a r u s k i" p rz e b y ł po n a d 4 000 m il. N a jp ię k n ie j je d n a k z a p i­

sał się w je go h is to r ii o s ta tn i n a jd łu ż s z y i n a jw s p a n ia ls z y re js : Gdynia — Leningrad — Gdynia.

*

23 s ie rp n ia , po s ie d m iu d n ia c h p o d ró ż y , w p ie rw s z y c h b la s k a c h w schodzącego słońca,

— u jrz a n o L e n in g ra d . R ó s ł w oczach. Spoza m g ie ł i d y m ó w co ra z w y r a ź n ie j zaczęły się w y ła n ia ć poszczególne f r a g ­ m e n ty p o r tu i m ia s ta , g m a ­ c h y , u rz ą d z e n ia p rz e ła d u n k o ­ w e, s ta tk i. H o lo w n ik z w o ln ił.

Po p r z y b ic iu do b o i, n a s tą p iło p ie rw s z e p o w ita n ie i o d p ra w a .

Ż y c ie z a ło g i p o to c z y ło się w a r tk im n u rte m . Z a p o m n ia n o o n ie d a w n y m s z to rm ie , z e r­

w a n iu fa łu fo k a i o p e ry p e tia c h w czasie prze ch o d ze n ia Z a to k i F iń s k ie j. W szyscy ż y li w ie l­

k im , p ię k n y m i w s p a n ia ły m m ia s te m , k tó r e w a b iło spoza p o ra n n y c h m g ie ł s w y m n ie ­ z n a n y m o b licze m .

C z ło n k o w ie z a ło g i z n a li L e ­ n in g ra d z o p o w ia d a ń i k s ią ­ żek. T o te ż g d y w e s z li n a N e ­ w ę i p rz y c u m o w a li w p o b liż u P a ła c u Z im o w e g o , g d y m o g li w re szcie zejść na lą d — p o ­ k ła d z r o b ił się za ciasny. S e r­

decznie i o w a c y jn ie w ita n i przez m ie s z k a ń c ó w L e n in g r a ­ d u , c z y m p rę d z e j c h c ie li poz­

nać le n in g ra d c z y k ó w i ic h m ia sto .

Po u ro c z y s ty m p rz y ję c iu ru s z y li w re s z c ie a u to k a re m na z w ie d z a n ie m ia sta . Z a p o z n a li się z je g o z a b y tk o w ą d z ie ln ic ą s ta ry c h d o m ó w i p a ła c ó w , m ie ­ szczącą s z k o ły , m uzea i u n i­

w e rs y te ty . W id z ie li p ię k n ą , now oczesną d z ie ln ic ę w ie lo ­ p ię tro w y c h g m a chó w , in f o r ­ m o w a n i , prze z u p rz e jm y c h p rz e w o d n ik ó w o d z ie ja c h m ia ­ sta.

W ie le ju ż p is a n o i m ó w io ­ no o d łu g ie j i b o h a te rs k ie j w a lc e L e n in g ra d u z N ie m c a ­ m i, o w ie lk ic h zniszczeniach, ja k ie t u w te d y p o w s ta ły . W id z ze z d z iw ie n ie m p a trz y na p ię ­ k n e m ia sto , na niezniszczone d o m y i d o p ie ro po w y ja ś n ie ­ n iu p rz e w o d n ik a d o w ia d u je się, że w s z y s tk o zostało o d b u ­ d o w a ne, że lu d n o ś ć u s u w a ła s a m o rz u tn ie zniszczenia n a -

Fragment jednej z bram gma­

chu A dm iral, w Leningradzie.

(7)

Już widać poszczególne fragmenty portu i miasta. Twarze junaków z S. P. uśmie­

l i chają się na widok wspaniałego i potężnego Leningradu.

ty c h m ia s t po ic h p o w s ta n iu , n ie o g lą d a ją c się n a trw a ją c e jeszcze d z ia ła n ia w o je n n e . D la te g o te ż L e n in g ra d w y g lą ­ da dziś ta k , ja k d a w n ie j, a ś la d y w o jn y m ożna oglądać je d y n ie w z b io ra c h fo to g r a fii M u z e u m O b ro n y L e n in g ra d u .

D w a spośród le n in g ra d z - k ic h m u z e ó w z a s łu g u ją na szczególną u w a g ę : M u z e u m S z tu k i i K u l t u r y ■— „ E r m ita ż " , ora z w s p o m n ia n e ju ż M u z e u m O b ro n y . „ E r m ita ż " , trz e c i co do w ie lk o ś c i i b o g a c tw z b io ró w w E u ro p ie , ro z lo k o w a ł się' w 300 p ię k n y c h i ob sze rn ych sa­

la c h , ty c h sam ych, w k tó r y c h z n a jd o w a ł się p rz e d w o jn ą . Z b io r y ocalono, w y w o ż ą c je w g łą b k r a ju . D ziś są z n o w u dostępne d z ie s ią tk o m ty s ię c y w id z ó w , ja c y tu c od zie nnie przych od zą.

D ru g ie m u ze u m , k o m p le to ­ w a n e jeszcze w czasie d z ia ła ń w o je n n y c h , o b ra z u je w s w y c h salach d z ie je o w y c h 900 d n i m ęcze ństw a i b o h a te rs tw a , w czasie k tó r y c h lu d n o ś ć L e n in ­ g ra d u w ie lk im , z b io ro w y m w y s iłk ie m p o w s trz y m a ła w r o ­ ga. L e n in g ra d b y ł o d c ię ty od re s z ty k r a ju od 8 w rz e ś n ia 1941 r o k u do 27 s ty c z n ia 1944 ro k u , b y ł bez ż y w n o ś c i, bez o p a łu i ś w ia tła . W ś ró d m u z e ­ a ln y c h e k s p o n a tó w z n a jd u ją się d zie n n e ra c je c h le b a — 120 g ra m —• w y d a w a n e lu d n o ś c i, je s t ta b lic a , m ó w ią c a , że c i sa­

m i lu d z ie o tr z y m y w a li m ie ­ się cznie t y lk o 1 000 k a lo r ii, a m im o tó w y t r w a li !

O b o k z n a jd u ją się s to is k a z b ro n ią . Jest tu b ro ń , k tó r ą N ie m c y c h c ie li zdo być L e n in ­ g ra d i k tó r ą n is z c z y li m ia sto . Są w ię c c zołgi, sam ochody pa nce rne, d z ia ła i m oździerze, a u to m a ty , m in y i bom bow ce.

Jest t u ta k ż e b ro ń — z w y c ię z ­ ca: b ro ń , k tó r a p o m o g ła w o- b ro n ie .

W czasie w ę d ró w e k po m ieście, p o d z iw ia li p o ls c y j u ­ n a c y ge n ia ln o ść p r o je k tu cara P io tra W ie lk ie g o , k t ó r y z a p la ­

n o w a ł s w o je m ia s to n a w ie lu w y s e p k a c h i p o w ią z a ł w p ię k ­ ną całość. W id z ie li N e w s k i P ro s p e k t, p e łe n au t, t r o lle y b u - sów i a u to b u s ó w , z ró ż n o ­ b a rw n y m tłu m e m p rz e c h o d ­ n ió w .

W boga to z a o p a trz o n y c h do m ach to w a ro w y c h , pe łn o je s t n a jró ż n ie js z y c h to w a ró w , sp rz e d a w a n y c h po u s ta lo n y c h cenach, w d o w o ln y c h ilo ś ­ cia ch. W s z y s tk o t u m ożn a do­

stać, a u p r z e jm i i c ie r p liw i s p rz e d a w c y p o tra fią za d o w o lić n a jb a rd z ie j w y b re d n y c h j w y ­ m a g a ją c y c h k lie n tó w .

Jed en z le n in g ra d z k ic h te ­ a tr ó w w y s ta w ił sz tu k ę „ W ie l­

k ie d n i" , po św ię con ą b o h a te r­

s k ie j o b ro n ie S ta lin g ra d u . O - g lą d a li ją ta k ż e n a s i żeglarze.

N a jle p sze m ie js c a n a z a p e ł­

n io n e j po b rz e g i w id o w n i z a j­

m o w a li b o h a te ro w ie i p rz o d o ­ w n ic y p ra c y . S ala z e n tu z ja z ­ m em i z ro z u m ie n ie m p r z y j­

m o w a ła sztukę, bez w z g lę d u n a w ie k czy w y k s z ta łc e n ie . W id z r a d z ie c k i je s t z ż y ty z te ­ a tre m , k t ó r y je s t m u b liż s z y i b a rd z ie j be zpo średn i, n iż m a to m ie js c e u nas. P rz y k ła d g o d n y n a ś la d o w a n ia .

M ło d z ie ż ra d z ie c k a p r z y j­

m o w a ła naszych c h ło p c ó w n a d z w y c z a j serdecznie. Szcze­

rze, o tw a rc ie i z radością. Bez sztuczności, p r a w d z iw ie po p rz y ja c ie ls k u . W czasie w iz y ­ t y w k o m s o m o ls k im k lu b ie ż e g la rs k im o b e jr z e li o n i c a ły je go d o ro b e k , p ię k n y sprzęt, lecz ja k ż e in a c z e j u ż y tk o w a n y n iż u nas. N ic też d ziw n e g o , że k a ż d y c z ło n e k le n in g ra d z k ie g o K o m s o m o łu je s t d o s k o n a ły m .

z ż y ty m z ż y w io łe m żeglarzem . J e d n o s tk i k lu b u są s ta le w r u ­ chu. N ie s to ją b e zczyn n ie w basenie, lecz p ły w a ją , w ę d r u ­ ją c B a łty k ie m od p o r tu do p o rtu .

M ło d z i le n in g ra d c z y c y , to ś w ia d o m i, o f ia r n i i o d d a n i s w e j O jc z y ź n ie o b y w a te le . D z ię k i w y s iłk o m w ła d z y r a ­ d z ie c k ie j, m ło d z ie ż o tr z y m a ­ ła ja k n a jsze rsze m o ż liw o ś c i k s z ta łc e n ia się, r o z w ija n ia u - m y s łu , podn osze nia p o r o m u k u ltu ra ln e g o . T o te ż uczy się ona z za p a łe m i z a m iło w a ­ n i p ra c u je — ta k samo.

Jest s ta ły m b y w a lc e m m u ­ zeów i b ib lio te k , u m ie b a rdzo w ie le , im p o n u ją c t y m s w o im z a g ra n ic z n y m k o le g o m . N ic w ię c d ziw ne go , że ta k d z ie l­

nie, po b o h a te rs k u s p is y w a ła się ta m ło d z ie ż w czasie w o j­

ny.

L e n in g ra d c z y c y w y tr z y m a li 900 d n i oblę żenia, o c h ło d z ie i głod zie, w ś ró d b o m b j p o c i­

sków , n ie t y lk o n ie p r z e r y w a ­ ją c p ra c y , ale ją p o tę g u ją c . Do o d b u d o w y i u s u w a n ia z n isz­

czeń z a h ie ra li się n a ty c h m ia s t, to te ż dziś n.ogą b y ć d u m n i ze

" ’ "e go m ia s ta -b o h a te ra , k tó re j i K d a w n ii j tę t n i życiem . P o ­ d o b n ie po stępo w a ć m ogą t y lk o lu d z ie , p rz e k o n a n i o słuszności s w y c h id e a łó w i dążeń.

W a lc z y ć z w ro g ie m z ta k w ie lk im p o ś w ię c e n ie m i o d ­ w agą, ta k u p a rc ie i w y tr w a le , p o m im o stałe go n ieb ezpiecze ń­

s tw a m o g ły t y lk o s e tk i, ty s ią c e i m ilio n y p ro s ty c h lu d z i w k r a ju w ie lk ie j p rz y s z ło ś c i i w ie lk ic h przeznaczeń.

T o te ż p ie rw s z y p o ls k i re js do b o h a te rs k ie g o m ia s ta z a p i­

s a ł się s p e c ja ln ie w h is to r ii . .ego ż e g la rs tw a i w ż y c iu je go m ło d y c h u c z e s tn ik ó w , m i­

m o tego, że w d z ie n n ik u „G e ­ n e ra ła Z a ru s k ie g o " zapisano po p ro s tu : re js G d y n ia — L e ­ n in g r a d — G d y n ia .

S T A N IS Ł A W W O L I Ń S K I

7

(8)

S

ą jeszcze dotychczas w ludzkiej mowie słowa — symbole gwałtu i ucisku, sło­

wa. mogące wzbudzić grozę i nienawiść. Jędrny i kró tki nieraz ich dźwięk stresz­

cza w sobie to wszystko, czego nie zdoła wypowiedzieć przerażony w przedśmiert­

nym strachu człowiek, uginający się pod przemocą innego człowieka.

Takim właśnie słowem, które w U SA zdobyło sobie powszechne prawo istnienia jest — lyncz, wyraz aż nadto dobrze znany w całym świecie, aczkolwiek dotknięta jest nim najbardziej głównie ta część ludzkości, którą natura obdarzyła czarnym kolorem skóry.

Nasuwa się na myśl pytanie — skąd w zięli się M urzyni w U SA i innych k ra ­ jach A m eryki. Kiedy bowiem przybyli tam pierwsi pionierzy, zastali przecież tylko Indian i Karaibów. Czy może ludy afrykańskie przeprowadziły jakąś planową inwazję na kontynent, wrót którego strzeże mityczna (niestety...) figura wolności?

In w azja rzeczywiście nastąpiła. A le inwaderzy drogę przez A tlantyk przebyli w kajdanach, przy 30° upału, po trzystu na dnie 80-tonowych brygów i chyżych kliprów, spod chwalebnego znaku „stars and stripes"....

Z dusznych, ciemnych i zatłoczonych międzypokładów tak często rozlegała się wówczas tęskna melodia niewolniczej piosenki o Swanee R iver — o porzuconej na zawsze ojczystej, afrykańskiej rzece...

PIERW SZE K R O K I...

ie d y w z a p o m n ie n ie p o s z ły ju ż n o r­

d y c k ie sagi o V in la n d z ie , z ja w ił się w I s la n d ii m ło d y , n ie z n a n y n ik o m u s te rn ik , ro d e m z G en ui. Z asłyszane na d a le k ie j p ó łn o c y o p o w ie ś c i o le g e n d a rn y m lą d z ie n a zachodzie — . n ie p o z w o liły m u ju ż n ig d y zaznać s p o k o ju , d o p ó k i w re s z ­ cie, ja k o a d m ir a ł lic h e j a rm a d y , n ie s p e ł­

n i ł s w y c h m arze ń. Ó w żeg la rz n a z y w a ł się K rz y s z to f K o lu m b .

Lo s d la m ło d e g o a d m ira ła b y ł rze czy­

w iś c ie ła s k a w y i w y n a g ro d z ił s o w ic ie jego tr u d y . K o lu m b zosta ł v ic e ~ k ró le m o d k r y ­ ty c h prze z sie bie ziem , k tó re n a z w a ł m y l­

n ie I n d ia m i Z a c h o d n im i. J a k ą je d n a k d a ­

8

n in ę m ia ł zło żyć m ło d y v ic e - k r ó l sw e m u m onarsze na e s k o ria ls k im dw orze? W szak z ło to n ie zosta ło jeszcze o d n a le z io n e w n o w o o d k ry ty m k r a ju . K o lu m b p o ra d z ił sobie je d n a k w in n y sposób... w y s ła ł po p ro s tu w da rze p ię c iu s e t In d ia n . W o w y c h b o w ie m czasach na ś w ia to w y c h ry n k a c h G e n u i i W e n e c ji, p o d ła s k a w y m o k ie m m a g n a te rii i R z y m u — tego ro d z a ju ś ro d ­ k i p ła tn ic z e stosow ano na k a ż d y m k ro k u .

W A T Y K A N D ECYDUJE

ie d y w M e k s y k u i P e ru o d k ry te z o s ta ły w ie lk ie k o p a ln ie z ło ta , n a ­ ty c h m ia s t n o w i ic h w ła ś c ic ie le ro z ­ po częli g w a łto w n ą e k s p lo a ta c ję zdobyczy.

N a e fe k ty ty c h p ie rw s z y c h p rz y k ła d ó w

ra b u n k o w e j g o s p o d a rk i k o lo n ia ln e j, nie trz e b a b y ło d łu g o czekać.

Z o fic ja ln y c h d a n y c h m in is te rs tw a m a r y n a r k i p o rtu g a ls k ie j, o p u b lik o w a n y c h w r o k u 1889 w L iz b o n ie d o w ia d u je m y się, że w p rz e c ią g u s ie d m iu la t (1508— 1515) lu d n o ś ć w y s p y San D o m in g o z m n ie js z y ła się z 60 000 n a 14 000. A od c h w ili o d k r y ­ c ia w y s p y H a iti, do r o k u 1507 lic z b a je j m ie s z k a ń c ó w s p a d ła o 90% !... K r a jo w c y n a jw id o c z n ie j n ie w y tr z y m a li na rzuco neg o im prze z k o lo n iz a to r ó w te m p a p ra c y . T rz e b a b y ło poszukać in n e j s iły roboczej.

Z naleźć ją n ie b y ło tru d n o . D o d y s p o z y c ji

„ k o n k w is ta d o r ó w " le ż a ła c a ła A fr y k a . A le p rz e d p rz e p ro w a d z e n ie m ta k n ie ­ lu d z k ie g o p la n u z a w a h a li się n a w e t p ir a c i p o rtu g a ls c y ... Chcąc n ie chcąc d w ó r liz ­ b o ń s k i w y s to s o w a ć m u s ia ł do W a ty k a n u p o s e ls tw o z p ro ś b ą o ze zw o le n ie i b ło g o s ła ­ w ie ń s tw o p a p ie ża n a tego ro d z a ju „gospo­

da rcze p o s u n ię c ie ". Do p r o je k tu pa pież o d n ió s ł się p rz y c h y ln ie , zaznaczając je d y ­ nie, a b y k a ż d y n ie w o ln ik a fr y k a ń s k i b y ł p rz e d podróżą... c h rz c z o n y ! R e z u lta ty te j d e c y z ji n ie d a ły n a sie bie d łu g o c z e k a ć .—

J u ż w d w a d z ie ś c ia la t p ó ź n ie j p o r tu g a l­

s k ie g a le o n y p rz e w o z iły ro c z n ie o k o ło 12 000 M u r z y n ó w na n o w o o d k r y ty k o n t y ­ ne n t.

Z J A W IA SIĘ „ U N IO N JACK"

le w t y m pro ced erze P o rtu g a lia n ie b y ła o s a m o tn io n a . N a d z w y c z a j s z y b k o p r z y łą c z y ły się do n ie j in n e p a ń s tw a , z k tó r y c h o c z y w iś c ie w y b iła się na czoło, rosn ąca w potęgę k u p c ó w i k o r ­ s a rz y (F ra n c is D ra k ę ) — A n g lia . A n g ie l­

scy k a p ita n o w ie p o z a z d ro ś c ili h a n d la rz o m

(9)

Rysunek przedstawia schemat rozmieszczenia niew olników na pokładzie dolnym oraz na specjalnie budowa­

nych półkach, które um ożliw iały zabranie w iększej ilości murzynów.

n ie w o ln ik ó w z L iz b o n y i S e w illi, k tó r z y s y p a li na p ra w o i le w o z ło te m , z a k ła d a li k a m p a n ie o k rę to w e i b u d o w a li pałace.

W r. 1553 z ja w ił się n a m o rz u p ie rw s z y b r y t y js k i h a n d la rz ż y w y m to w a re m — T hom a s W in d h a m . Z a n im zaś poszedł w ś la d y o s ła w io n y J o h n H a w k in s , k tó re g o w y p ra w ę fin a n s o w a ły n a jw y ż s z e s fe ry a n ­ g ie ls k ie , ra z e m z d o m e m p a n u ją c y m . W ś ro d o w is k a c h ty c h za ha ń b ę p o c z y ty w a n o b o w ie m je d y n ie w s z e lk ą pracę, u w ła c z a ­ ło czci n ie o d p o w ie d n ie u b ra n ie i źle o d ­ d a n y u k ło n , ale h a n d e l n ie w o ln ik a m i b y ł rzeczą s a lo n ó w p a ła c o w y c h .

W r o k u 1588 p r z y ję ła k r ó lo w a E lż b ie ta g ru p ę k u p c ó w —- d a ją c im m o n o p o l na h a n d e l ż y w y m to w a re m m ię d z y p o s ia d ło ś ­ c ia m i A n g lii, a A f r y k ą i In d ia m i Z a c h o d ­ n im i. T a k p o w s ta ło o s ła w io n e to w a r z y ­ s tw o żeg lu gow e — „ A f r ic a n C o m p a n y o f M e rc h a n t A d v e n tu r e r s ” . B y ł to szczęśliw y r o k d la A lb io n u , te n sam, w k t ó r y m W ie lk a A rm a d a zosta ła p o b ita p o d D o v e r.

W p rz e c ią g u n a s tę p n y c h p ię ć d z ie s ię c iu la t k u p c y z B r is to lu i L o n d y n u o p a n o w a li c a ł­

k o w ic ie h a n d e l n ie w o ln ik a m i.

K A R U Z E L A UDRĘCZEŃ

u rz y n ó w w o z iło się n ie t y lk o do p ra c y w k o p a ln ia c h , ale ró w n ie ż do w s z e lk ie j in n e j p ra c y , zw łaszcza zaś do u p r a w y p la n ta c ji tr z c in y c u k ro w e j w B r a z y lii czy In d ia c h Z a c h o d n ic h . Z t r z c in y c u k ro w e j w y ra b ia n o m elasę, k tó r ą z a w o z iły często kro ć te sam e s ta tk i do E u ­ ro p y . T a m p rz e ra b ia n o ją n a r u m ,' a r u m w ę d ro w a ł z n ó w n a p o k ła d a c h n ie w o ln i­

czych ż a g lo w c ó w do A f r y k i, a b y z a m ie n ić go na n o w y c h M u rz y n ó w . T a k p o w s ta ło b łę d n e k o ło o n ie k o ń c z ą c y m się szlaku.

Z a r a b ia li k a p ita n o w ie s ta tk ó w i ic h p rz e d s ię b io rc y , z a r a b ia li p la n ta to rz y i e u ­ ro p e js c y k u p c y , a w n ę trz e A f r y k i d o s ta r­

czało w c ią ż no w ą , b e z p ła tn ą s iłę roboczą.

W je d n y m t y lk o 1768 ro k u , ja k p o d a je w s w o je j h is to r ii h a n d lu M a cp h e rso ń , z A f r y k i do A m e r y k i p rz e tra n s p o rto w a n o

W USA czasy handlu niew olnikam i w zasadzie nie przem inęły. Zm ieniły się jedynie formy. Pię­

kne hasła wolności i równoSci wypisane tuż za posągiem Lincolna, a w yryte po to tylko żeby Je przeczytać, brzm ią dziś ja k szyderstwo i pozosta­

ją pustym frazesem, dalekim od rzeczywistego życia. Ludzie, którzy ośm ielili się mieć czarny kolor skóry są traktow ani nadal Jako istoty n iż ­ szego rzędu, dla których posag Lincolna istnieje

jedynie po to, aby... czyścić mu buty.

87 000 lu d z i!... Z tego 60 000 na s ta tk a c h b r y ty js k ic h , 23 000 na fra n c u s k ic h , a 1 700 na p o rtu g a ls k ic h .

W gazecie „ P u b lic L e d g e r” czy „ L o n ­ d o n A d v e r tis e r ” — s p o ty k a m y w t y m o - k re s ie n ie je d n o k ro tn ie ta k ie „d ro b n e o g ło ­ szen ia” :

Z D R O W A d z ie w c z y n a m u rz y ń s k a , m n ie j w ię c e j 15 la t, m ó w i d o brze p o a n ­ g ie ls k u . lim ie szyć i p ra ć. D o sprze­

da nia.

D O S P R Z E D A N IA c h ło p ie c , im ie ­ n ie m Jonas, la t 14. M ó w i po a n g ie ls k u .

M IS S IS IP I R IV E R I JO H N S M IT H

P

ie rw s z y s ta te k n ie w o ln ic z y z a w ita ł do b rz e g ó w P ó łn o c n e j A m e r y k i w r o k u 1620. B y ł to je d n a k jeszcze s ta te k h o le n d e rs k i. A le n ie d łu g o p o te m A m e r y k a n in J o h n S m ith c h w y c ił ślę r ó w ­ n ie ż tego p ro c e d e ru . K ie d y je d n a k w cza­

sie sw o je g o pie rw sze g o re js u p r z y w ió z ł tr a n s p o r t M u r z y n ó w do M assachusetts, t y lk o d z ię k i p rz y p a d k o w i u n ik n ą ł z lin c z o ­ w a n ia przez t łu m m ie s z k a ń c ó w , d o m ag a­

ją c y c h się n a ty c h m ia s to w e g o o d w ie z ie n ia n ie w o ln ik ó w z p o w ro te m . S m ith z o s ta ł u - k a ra n y , a le n ie p rz e s z k o d z iło m u to W o b ję c iu s ta n o w is k a g u b e rn a to ra V irg in d i.

T ym cza se m — ro z w ija ją c e się nad M is s is ip i, o lb rz y m ie p la n ta c je b a w e łn y p o trz e b o w a ły ta n ie j s iły rob ocze j. O tw o ­ r z y ł się n o w y , w s p a n ia ły r y n e k z b y tu d ła h a n d la rz y ż y w y m to w a re m . R y n e k te n o - p a n o w a li c a łk o w ic ie a m e ry k a ń s c y k u p c y . A c z k o w ie k , p o czą te k X I X w ie k u p rz y n ió s ł ze sobą o fic ja ln e z n ie s ie n ie h a n d lu n ie ­ w o ln ik a m i, S ta n y Z je d n o czo n e n ie od razu p o d p o rz ą d k o w a ły się p o s ta n o w ie n io m eu­

ro p e js k im i d o p ie ro p o lity c z n y n a c is k z m u s ił rz ą d U S A do p rz y s tą p ie n ia do k o ­ a lic ji, z a b ra n ia ją c e j w y w o z u M u r z y n ó w z A f r y k i. N ie oznacza to je d n a k z n ie s ie n ia n ie w o ln ic tw a . Cena lu d z k ie g o to w a r u p o ­ szła b o w ie m w górę. J u ż t y lk o a m e ry k a ń ­ s k ie k li p r y p rz e ła m u ją lic h ą b lo k a d ę w y ­ b rz e ż y a fry k a ń s k ic h .

K ie d y S tep hen A . D o ug las, r y w a l A b ra h a m a L in c o ln a w w y b o ra c h do p a r ­ la m e n tu , — o ś w ia d c z y ł w r o k u 1859, że w p o p rz e d n im r o k u do S ta n ó w Z je d n o c z o ­ n y c h p r z y b y ło 15 000 c z a rn y c h n ie w o ln i­

k ó w , w y w o ła ło to o b u rz e n ie całego po stę­

pow ego ś w ia ta . A m e ry k a ń s c y k u p c y i p la n ta to r z y z d a w a li się m e spostrzegać n a w e t, że p rz e d 10 la ty n a ro d y E u ro p y za­

m a n ife s to w a ły n a b a ry k a d a c h ró w n o ś ć i w o ln o ść c z ło w ie k a . D la A m e r y k a n ó w is t­

n ia ły w c ią ż jeszcze in te re s y , w c ią ż jeszcze t k w i l i w epoce n ie w o lń ic z o -fe u d a ln e .i, w c ią ż jeszcze b e z k o m p ro m is o w y w y z y s k

( Dokończenie na str. 10)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co do mnie, to przydałaby mi się tez jakaś taka kieszonkowa motopompa, bo ostatnio palę się ze wstydu, że tak mało stosun­.. kowo piszę o pracach

Jednakże uszkodzony w ten sposób okręt posiadał według obliczeń Krylowa jeszcze taką zdolność pływania, ażeby nie tylko utrzymać się na wodzie, lecz i

nia, które postawił przed sobą jeszcze wówczas, gdy stawiał pierwsze kroki na budujących się nabrzeżach gdyńskiego portu.. Kiedy wracałem wśród zgiełku

D O W N IC ZYM Radzieckich Sił Zbrojnych, a w ~ićh składzie Radzieckiej Marynarki Wojennej, tej marynarki, na której tra ­ dycjach i doświadczeniach szkolą się

ciśniętymi powiekami wciąż jeszcze posuwał się dalej. Na morzu wyła

Bardzo opłacającym się sposobem przedłużenia życia okrętu jest odpowiednio zaplanowany w czasie i zakresie robót jego kapitalny remont, połączony zwy­. kle z

wynosi około 2.500 m, z czego w chwili obecnej w eksploatacji znajduje się znacznie mniej, lecz stopniowo w niedługim czasie stanie do użytku cała

Stalowe cygaro przechyla się gw ałtow nie z b u rty na bu rtę na coraz bardziej piętrzących się falach... T oteż najczęściej stosuje się nieza w od ny