• Nie Znaleziono Wyników

Morze i Marynarz Polski, 1948.04 nr 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Morze i Marynarz Polski, 1948.04 nr 4"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W iosenny „sezon w y ścig o w y“

w naszych portach zna jd uje sit;

obecnie w całej pe łn i. N a jb liż ­ szą metą ma być m ilion ow a tona węgla, p rz y czym w spółzaw o­

dniczące ze sobą p o rty d o k ła ­ dają w szelkich starań, aby osią­

gnąć ja k najlepsze w y n ik i.

P rze ła d u n ki węgla w naszych portach za pierwszą i drugą de­

kadę marca w y n io s ły 597.462 t.

Łącznie z p rze ła dun kam i Szcze­

cina ilość ta urasta do 620 tys. t.

Istn ie je praw dopodobieństw o, że m ilion ow a tona zostanie o- siągnięta w reko rd o w ym czasie jednego miesiąca.

D otychczasowe w y n ik i posz­

czególnych za w o d n ik ó w przed­

stawiają się następująco: Gdańsk od 1— 20 marca przeładow ał 285-906 t. w tym samym czasie G dyn ia — 240.887 t., Ustka — 30.515 t., D a rło w o — 8.163 t.

i nasz na jm ło dszy z aw od nik ro ­ k u ją c y ja k najlepsze nadzieje — K o ło b rz e g w d n iu startu osiąg­

ną ł w y n ik 318 t.

D z ię k i temu, że w rejon ie u j­

ścia W is ły po dn iósł się znacznie poziom w o dy, nasza żegluga rzeczna znalazła się ty m samym na odpow iednim poziom ie- Z o ­ stały uruchom ione dw ie regu­

larne lin ie żeglugow e G dańsk — E lb lą g oraz G dańsk — N o w y D w ó r. N a pierw szej lin ii k u rs u ­ ją s ta tk i „E lb lą g “ i „O ls z ty n ", na d ru g ie j zaś „M a lb o r k " i „M e ­ w a“ . Czas przejazdu na p ie rw ­ szej trasie trw a 6 i p ó ł godzin , na d ru g ie j — ok. 5 godzin.

O dpow iednie w a ru n k i n a w i­

gacyjne p o z w o liły też na o d ­ ciążenie transp ortu kolejow ego i przerzucenie pew nej ilości to ­ w a ru na b a rk i holow ane przez h o lo w n ik i „P ło c k “ i „G d a ń s k “ . Z G d y n i w y ru s z y ły ju ż p ie rw ­ sze tego rodzaju wodne pociągi, k ie ru ją c się d o B rzegu nad O drą oraz d o Bydgoszczy.

* * *

E kipa W y d z ia łu holow niczo- ratow niczego G A L -u p rz y p o ­ m ocy statku ratow niczego

„S m o k “ , rozpoczęła w Ś w ino­

ujściu prace nad podnoszeniem w ra ków . W pierw szym rzędzie ma być w y d o b y ty statek „A n - d ro s ", za to p io n y w ko ń cu w o j­

n y w raz z uciekającym i ze Szczecina N iem cam i, k tó rz y je d ­ nak w od różn ien iu od statku nie zostaną po dd an i rem ontow i.

Po w y d o b y c iu „A n d ro s a "

podjęte zostaną prace p rz y po d­

noszeniu statków „ E m il“ , „Le- da“ i tankow ca żelbetonowego

„ U lr ic h F in s te rw a ld e r".

Z prądem, czy p o d p rą d ? — oto jest pytanie, na k tó re w spo sób w łaściw y mogą dać odpo­

w iedź nie ty lk o p ra cow nicy e le k tro w n i ale i ci, k tó rz y zajęci są e le k try fik o w a n ie m lin ii k o le ­ jo w e j G dyn ia — Gdańsk. Prace przygotow aw cze zostały ju ż dość daleko zaawansowane, a zasadnicze p o s tu la ty techniczne i k o n s tru k c y jn e uzgodnione.

Jeszcze w bieżącym ro k u należy się spodziewać przeprowadzenia prac e le k try fik a c y jn y c h .

# * *

K to p o d k im d o łk i kopie, m o­

że się czasem natknąć na cieka­

we w yko p a liska archeologiczne.

E kipa naukow a Państwowego

MIESIĄC NA

j m T T 1

[ W Y B R Z E Ż U

M uzeum Archeologicznego- do- no ślady da w n ych gro dzisk w konała no w y c h o d k ry ć na tere- okolicach W ejherow a, w Będar- nie pow . m orskiego. Stwierdzo-- gowie, Redzie, Ciechocinie, Sła-

Podczas Ś w ią t W ielkanocnych w gmachu D ow ództw a M a r. W o j. w obecności ko ntradm . W l. S teyera przedstaw iciele T .P .2 . w rę c zy li jednostkom M a r. W oj. dar T o w arzys tw a w po­

staci p rzyborów sportowych.

fo t. F. S taszew ski

' ' - 1

' f iw ,

P raca w porcie jest n iezm iernie w yczerpująca, czego dowo­

dem jest powyższe zdjęcie, przedstaw iające prace czerpakow e p rzy pogłębianiu portu rybackiego w G dyni. fo t. W .a.f.

Jak jest m o dniej: w krop ki, czy też kratkę? O d b u d o w y w a­

ne na W ybrzeżu w ia d u k ty p rzyo b le kły się w k ra tk ę rusztowań, aby po operacji te j w yjść cało i młodo.

fo t. W .A .F . U k le je w s k i

w u tó w k u , W oclu, T y lo w ie oraz M a ły m Starzynie.

W e w szystkich tych miejsco­

wościach znaleziono liczne oka­

z y ceram iki wczesnohistorycz- nej, ślady stud ni, resztki ognisk, b u rs z ty n y i narzędzia, które pra w dopodobnie nasi pradzia­

dow ie g u b ili w roztargnieniu.

W b re w panującym zw ycza­

jo m znalezionych przedm iotów nie przekazano do B iu ra Rzeczy Z a g in io n ych , lecz prze w ie zio no d o M uzeum Archeologicznego.

Czasem jedna i ta sama p rz y ­ czyna może w y w o ła ć różne na­

stępstwa. P o rt Łeba został na jakiś czas zam kn ię ty ze w zglę­

du na podjęcie prac p rz y oczy­

szczaniu i pogłębian iu wejścia do p o rtu , natom iast w G d y n i otw a rto kurs, na k tó ry m p rz y ­ sz li m otorzyści będą m o g li p o ­ głębić swą wiedzę fachową- K u rs ten został zorganizow any d z ię k i staraniom k o m ite tu k u r ­ sów rybackich, utw orzonego przez M U R , M IR i Z w . Ryba ków . Spośród 65 kandydatów w y b ra n o 44, k tó rz y posiadają ju ż pewne doświadczenie p ra k ­ tyczne w tym zakresie. Czas trw an ia kursó w ob liczo n y jest na 6-—8 tygodni.

« * *

Łączność i kom unikacja mają w iele wspólnego z nerwam i. O ile bowiem dobra łączność jest zd ro w ym nerwem arm ii, o tyle zła kom u nikacja może nadstrzę- pić n e rw y publiczności. A b y n e rw y te zachować w m ożliw ie najlepszym stanie in stytu cje po­

wołane do tego starają się jak na jp om yśln iej rozw iązać p ro ­ blem kom u nikacji.

Państwowa Żegluga p rz y sta pila do zorganizow ania lin ii k o ­ m unika cyjne j, łączącej E lb lą g — T o lk m ic k o z K ry n ic ą M orską.

Trasa m iędzy E lblągiem a K r y ­ nicą M o rs k ą w y n o s i 27 km-

Podczas ostatniego rejsu „B a ­ toreg o“ , statek ten wobec gęstej m gły w okolicach K openhagi zm uszony b y ł przeczekać ok. 20 go dzin na redzie. W czasie przym usow ego postoju, jeden z m niejszych s tatków szwedzkich spow odow ał uszkodzenie k a d łu ­ ba p o d lin ią wodną. Uszkodze­

nie to zostało napraw ione w cią­

gu 24 godzin w jednym z d o ­ ków p o rtu kopenhaskiego. Po- zabraniu 250 pasażerów z K o ­ penhagi, „ B a to ry “ ud ał się do Southam pton, skąd w y ru s z y ł:

mając kom plet pasażerów, zała­

taną dziurę oraz przestrogę na przyszłość.

* * *

D o A n g lii został sprzedany nasz statek „K a lis z " o po je m ­ ności ok, 3.300 B R T . B y ła to jednostka przestarzała, zb u d o ­ wana w r- 1911 o bardzo m ałej szybkości, w sku te k czego eks­

ploatacja je j nie była opłacalna.

N a je j miejsce wejdą do służby nowoczesne je dn ostki, z n a jd u ­ jące się w tra kcie budow y.

D ecyzja sprzedaży zapadła m im o, że n ie k tó rz y m arynarze, p rz y w ią z a n i do starej „ ła jb y “ sm ętnym głosem w o ła li:

,,G A L ’u, czy ci nie żal...“

N a le ż y przypuszczać, że dla k on serw atyw ne j A n g lii sprzeda­

n y statek stanow i nielada g ra t­

(b is )

2

(3)

MARYNARZ RO L S R I

L I G A M O R S K A M A R Y N A R K A W O J E N N A

Nr. 4.

W a r s z a i r a - G d y r n a , k w i e c i e ń 1 9 4 8 r .

kok X!X.

A D A M R A P A C K I Minister Ziglugi

o d b u d o w u j e m y E u r o p y

Szczecin prze d w o je n n y ż y ł dla siebie i dla B erlina . B y l ośrod­

kiem przem ysłu, b y l podręcznym portem bliskie j s to lic y Niem iec.

B y l wszystkim , ty lk o nie ty m , czym być po w in ie n.

N a tu ra ln y p o rt Śląska, C zechosłow acji i P olski zachodniej — albo m ało, albo wcale nie s łu ż y ł swemu naturalnem u zapleczu. N ie skracał dróg ha nd lu światowego, nie przyśpieszał i me p o taniał o b ro tu m iędzy północą i południem .

W okresie w ie lk ie j ro z b u d o w y sieci dró g śródlądow ych w E u ­ rop ie nie stw orzo no kanału O dra — D u n a j. D o p ie ro pierw szy tra k ta t o w spółpracy gospodarczej P o lski L u d o w e j z lu do w ą Cze­

chosłowacją stawia to zadanie obu krajom do w ypełnienia. N a to ­ miast ju ż daw no w ybud ow a no w Niem czech kan ały, k tó ry m i przed Szczecinem skręcała na zachód znaczna część licznej flo t y k u rs u ­ jącej na Odrze.

3 ) że te ry to ria po lskie i te ry to ria na p o lu dnio-w sch ód od P olski z n a la ziy się w szystkie w tw órczym systemie dem okratycznego planow ania gospodarczego, a w do da tku — je ś li chodzi o P o l­

skę i Czechosłowację — w w arunkach planow ania k o o rd y n o ­ wanego w s k a li m iędzynarodow ej (polsko-czechosłowacka um o­

wa o w spółpracy gospodarczej),

4 ) że jeżeli tem u w ie lkie m u obszarowi, odbudow ującem u się i ż y ­ w io ło w o rozw ijającem u, zapew nim y w d o da tku najkrótsze w y j­

ście na świat — to w ejdziem y w okres lik w id o w a n ia n iż u go­

spodarczego w du żej części E u ro p y ,

5 ) że podnoszenie w ten w łaśnie n a tu ra ln y sposób ciśnienia go­

spodarczego w je d n e j części E u ro p y — działa nie w brew in te re­

som reszty — lecz zgodnie z je j interesami. W yjątek stanowią n a jw y ż e j te obszary, k tó re sztucznie ż y ły kosztem innych.

T ak c hciały interesy Niem iec. H a m b u rg m iał być pierw szym portem N iem iec i E uropy. W estfalia m iała się ro zw ija ć kosztem Śląska. Zachód niem iecki m iał rosnąć i kw itn ąć, pozostawia/ąc za­

plecze Szczecina nad O drą i nad W artą — / un krom pracującym p o ls k im i bandosami. Pas biern y gospodarczo m iał przecinać Europę w zd łuż i po obu stronach lin ii dawnej granicy prusko-kongreso- w ia ckie j i na po lu dnio-w sch ód od N iem iec — w zd łuż niem ieckiej d ro g i na B a łka n y, la k p ra ktyczn ie wyglądała p o lity k a niemiecka p o ro k u 1870 w tej, pocięte/ niesp raw iedliw ym i granicam i, części E u ro p y .

K o s z ty te j p o lity k i p o k ry w a ła Europa. P ła c iły po lskie ziem ie po obu stronach granic i Czechosłowacja, i basen nadduuajski, i nawet Szwecja i Dania.

W szelkim i środ kam i starano się przesyłać ła d u n k i drogą na H a m b u rg , m im o, że odległości kolejo w e w y n o s iły :

Praga — H a m b u rg 655

M o r. Ostrawa — H a m b u rg 800 Budapeszt — H a m b u rg 1 277 podczas g d y :

Praga — Szczecin 477

M o r. Ostrawa — Szczecin 559

Budapeszt — Szczecin 974

W ysta rczy przem nożyć odpow iednie różnice przez ła d u n k i, któ re w ciągu ty lu la t szły n ie n a tu ra ln y m i drogam i, aby obliczyć ile w ten czy in n y , ja w n y czy u k ry ty sposób, Europa zapłaciła za to, że Szczecin s łu ż y ł ty lk o samemu sobie i B e rlin o w i. K oszty u trzym yw a n ia n iż u gospodarczego na wschód i po lu dnio-w sch ód od N iem ie c — b y ły znacznie większe i w y ra ż a ły się nie ty lk o w pieniądzu...

Jak na ty m w yszedł Szczecin, powszechnie w iado m o: stał się dru gorzędnym portem . Lecz nie w a rto się ju ż dziś nad tym zasta­

nawiać. Sprawa jest przebrzm iała i da w n y stan rzeczy należy do bezpow rotnej h is to rii. D z iś m yślim y o Szczecinie kategoriam i ogólno-europejskim i.

W ie lk ie zaplecze Szczecina znalazło się w rękach pra w ych w ła­

ścicieli. To, ostatecznie, mało może obchodzić tych, k tó rz y ty lk o na ję z y k u mają do bro „E u ro p y ja k o całości".

A le właśnie dla „E u ro p y ja k o całości" jest ważne:

1) że te ry to ria d ru g ie j kla sy dla N iem iec stały się te ry to ria m i n a j­

pierw szej klasy dla obecnych ich właścicieli.

2 ) że sca liły się w je d n o lity obszar gospodarczy te ry to ria , któ re takim obszarem b y ły z n a tu ry , ale w brew naturze zostały nie­

gdyś rozszarpane granicami.

P otężny przem ysł i g ó rn ic tw o Śląska i Czech, n a d w y ż k i zbo­

żowe W ęgier i R u m u n ii, to w ielkie korzyści gospodarcze dla S kan­

d y n a w ii i D a n ii. 1 nie ty lk o dla S ka n d yn a w ii i D a n ii, ale rów nież dla E u ro p y — właśnie „ ja k o całości". K luczem o b rotu i w ażnym pu nktem oparcia dź w ig n i tych obszarów rosnącego ciśnienia gospo­

darczego — jest Szczecin.

Szczecin jest w ażny, podstaw ow o w a żny dla polskiego Śląska.

Po pierw szych olb rz y m ic h i doraźnych w ysiłkach , zw iązanych z uruchom ieniem p o rtó w — gdzie ła tw iej, gdzie prędzej byle otw o rzyć Polsce drogę na św iat i ze świata, przysze dł okres p la n o ­ w y c h d e cyzji na d łu g i okres czasu. Pierwszą decyzją i pierw szym w hie ra rch ii punktem polskiego p la n u m orskiego stał się Szczecin.

P odejm ując decyzję ro z b u d o w y tego p o rtu po w iedzieliśm y so­

bie, że będzie to : „ w ie lk i p o rt P o ls k i i śro d k o w e j E u ro p y ".

Kosztem sześciu m ilia rd ó w z ło ty c h , w ie lk im na nasze skrom ne s iły , bu du jem y w Szczecinie p o rt dla prze ła d u n kó w masowych. P ort śląskiego węgla, idącego w św iat, oraz ru d y dla Śląska i Czecho­

słow acji. i

Jednocześnie opracow ujem y plan b u d o w y bardzo ro zle g łe j te­

ry to ria ln ie i obszernej p o d względem p ra w n y m s tre fy w o ln o c ło w e j dla wszystkich, k tó ry m Szczecin może służyć.

N ie chcielibyśm y ograniczać się do samych m agazynów i na­

brzeży — chcielibyśm y rów nie ż s tw o rzyć w Szczecinie w a ru n k i dla b u d o w y przem ysiu w strefie w o lno cło w ej.

W tej obszernej strefie Szczecina pow stanie w idom a reprezen­

tacja m iędzynarodow ych interesów k ra jó w , k tó ry m p o ls k i Szczecin po w in ie n, może i będzie dobrze s łu ż y ł. T ej po m ocy nie od m ów im y nikom u .

Reasum ując: Szczecin w dzisiejszych granicach p o lity c z n y c h jest po łączony i będzie s łu ż y ł swemu naturalnem u zapleczu, które leży na wschód, p o łu d n ie i p o łu d n io w y wschód od niego, tzn. Z a ­ głę b iu Ś ląsko-M oraw skiem u oraz k ra jo m E u ro p y Ś rodkow ej. N ie w yklucza to jednak, że g d y dobiegnie końca proces p ra w d z iw e j de­

m o k ra ty z a c ji N iem iec, a wraz z nim i w zw iązku z nim postępować będzie spraw iedliw a i po kojow a odbudow a tego k ra ju , mogą ze Szczecina korzystać b liskie obszary zachodnie.

N ie m y sami ty lk o ta k w id z im y rolę Szczecina. W idzą ją in ni, k tó ry c h żaden sentym ent nie pcha do tego zrujnow anego miasta — a jednak przychodzą. N o rw eg ow ie, D u ń c z y c y , Szwedzi, nie m ówiąc o Czechach i W ęgrach. P ow oduje to prosta europejska kalkula cja handlow a. P rosty europejski interes, p ra w d z iw y interes gospodarczy E u ro p y — w id z ia n y trzeźw ym i oczami z E u ro p y , nie zza oceanu przez o k u la ry k ró tk o w z ro c z n y c h p o lity k ó w w ielkiego businessu.

(„P rzegląd M ię d zyn aro d o w y")

3

(4)

Zagadnienie rybołówstwa

morskiego

fo t. W .A .F . U k te ie w s K i

Polskie ry b o łó w s tw o m orskie je s t v> c h w ili obecnej bodajże je ­ dyną gałęzią naszej gospodarki m orskiej, stanowiącą nierozwiązane jeszcze całkow icie zagadnienie ekonom iczne. Pom yślne re z u lta ty trz y le tn ie j pracy, oraz pow ażny w k ła d w dzieło ap row izacji k ra ju , nie mogą je dn ak przesłonić pew nych ujem nych zjaw isk, ja kie po dziś dzień ham ują pracę i ro z w ó j naszego ryb o łó w stw a . C o prawda na w szystkich odcinkach gospodarki m orskiej zastaliśm y po w o jnie w ie lk ie zniszczenia i trudności, ale najbardziej ciężkie do p o kon a­

nia oka zały się one właśnie w ryb o łó w stw ie . W analogicznym p o ło ­ żeniu zna jd ow a ło się do niedaw na nasze b u d o w n ic tw o okrętow e, je dn ak ostatnio ra d y k a ln a reorganizacja i zracjonalizow anie prac naszych stoczni o tw o rz y ło n o w y okres planow ej i dług o fa lo w e j go­

spodarki. R yb ołó w stw o m orskie natom iast, ma przed sobą jeszcze k ilk a „w ą skich ga rde ł“ i czeka na ic h ry c h łe sforsow anie i usunię­

cie. Z anim je dn ak ro z p a trz y m y cienie naszego ryb o łó w s tw a m or-, skiego, p rz y jrz y jm y się bliżej jego blaskom , gdyż posiadają one znacznie większą wagę i w ym ow ę.

W p o ró w n a n iu z okresem prze dw oje nn ym now e w a ru n k i, w ja k ic h polskie ry b o łó w s tw o m orskie p rzystą p iło do pracy, b y ły w ie lo k ro tn ie korzystniejsze. Już w k ilk a m iesięcy po w y p a rc iu N iem ców z W ybrzeża, polscy ry b a c y m im o niebezpieczeństwa m in w y p ły n ę li na m orze. A k c ja rozm inow an ia w ó d B a łty k u pro w a dzo­

na przez M a ry n a rk ę — polską i radziecką, p o z w o liła ju ż w r. 1946 na pełne w yko rzysta n ie p o rtó w i k u tró w ryba ckich . D o pracy sta­

n ę ły w szystkie p o rty polskiego W yb rze ża od Passargi pod B ra n ie ­ wem — do oddalonego o 500 km Świnoujścia. W y n ik i pracy tych 17 p o rtó w ryb a ckich za okres ro k u 1946 w yra żają się cy frą o k o ło 25 tys. to n zło w io n e j ry b y . P o ło w y te znacznie przewyższają nawet osiągnięcia naszego ry b o łó w s tw a przedw ojennego, a przecież ilość k u tró w , ło d z i i w y k w a lifik o w a n y c h ry b a k ó w zm alała dość znacznie w stosunku do stanu przedw ojennego. W ko ń cu ro k u 1946 czyn­

nych b y ło zaledwie 2600 ry b a k ó w . Szeroko zakro jo na akcja nadzie­

lania ry b a k ó w sprzętem poniem ieckim , i zagrodam i, ora z'a kcja szko­

lenia no w y c h kad r, d a ły pom yślne rezu ltaty. W ciągu jednego ro k u stan ry b a k ó w zw iększył się nieom al o 50% i w y n o s i ponad 4000 lu d z i. W y ra ź n y postęp uzyskano także w dziedzinie rem ontu w y ­ d o b y ty c h z m orza k u tró w i b u d o w y , n o w ych jednostek. W ramach reparacji i re w in d y k a c ji uzyskano szereg dalekom orskich tra w le ró w rybackich, które p rz y s tą p iły do p o ło w ó w na m orzu Północnym .

D z ię k i ty m osiągnięciom ro k 1947 stał się okresem prze ło m o­

w y m dla polskiego rybo łó w stw a. W ko ń cu tego ro k u flo ta rybacka lic z y ła ju ż o k o ło 15 tra w le ró w , 250 k u tró w m o to ro w y c h i 2000 ło d z i m o to ro w y c h i w io s ło w y c h łącznie. F lo ta ta stanow i ju ż poważną bazę rozw ojo w ą polskiego ryb o łó w stw a , któ re zaczyna odgryw ać coraz większą rolę na B a łty k u . P o ło w y m orskie w ro k u 1947 osiąg­

n ę ły poważną cyfrę — b lisko 40 tys. to n ry b y , podczas gdy w ro k u 1938 w y n o s iły zaledwie 12,5 tys. ton , t. zn. ponad trz y k ro tn ie m niej. Pod względem w artości p o ło w u — ro k 1947 w po ró w n a n iu

4

z 1938 dał re z u lta t pię c io k ro tn ie w iększy, bo g d y w 38 r. w a r­

tość łączna z ło w io n y c h ry b w yn o siła 1399 tys. dolarów , to w r. 47 o k o ło 7 m ilio n ó w dolarów .

S tanow i to po w a żn y w k ła d w polską gospodarkę m orską i o g ólnokra jo w ą. Spożycie ry b y w Polsce ciągle wzrasta, a także wzrasta i eksport. Pow staje, z jednej s tro n y — osobny dział prze­

m ysłu, zaopatrujący ryba ka w p rz y rz ą d y , a z dru giej s tro n y — przem ysł przetw órstw a rybnego.

W m iarę rozro stu k a d r ry b a k ó w i rybackiego ta b o ru p ły w a ją ­ cego w zrasta cy fra p rz e tw o ró w ry b n y c h . W ko ń cu ro k u 1947 pra ­ cow ały w Polsce ju ż 94 zakłady, k tó re łącznie p rz e ra b ia ły miesięcz­

nie ponad 2 m ilio n y k g ry b y . P rzetw órstw em i handlem ry b n y m zajm uje się spółka p o d nazwą „C e n tra la R yb n a “ , k tó ra od kup uje od ry b a k ó w cały p o łó w , rozprow adzając częściowo żywe r y b y po k ra ju , częściowo zaś przerabiając je. Sprowadzenie z zagranicy specjalnych sam ochodow ych chłod ni, t. zw. sem itlerów , i budow a n o w ych stałych c h ło d n i w znacznej mierze rozw iązało problem ro z ­ prow adzania ry b . W dalszym ciągu je dn ak są na ty m p o lu poważne trudności, k tó re zamierza się usunąć ju ż w ro k u bieżącym przez b u ­ dowę no w y c h c h ło d n i ry b n y c h w głębi k ra ju , tak, aby ry b y w świe­

żym stanie m o g ły docierać do każdego miasta.

N aczelną in s ty tu c ją kierującą pracą polskiego rybo łó w stw a m orskiego jest G en eralny In sp e kto ra t R yb ołó w stw a M orskiego, k tó r y przez M o rs k ie U rz ę d y Rybackie, rozmieszczone p o całym W y b rz e ż u sprawuje opiekę i do zór nad ryba kam i, flo tą i portam i.

D la celów badawczych pow stał M o rs k i In s ty tu t R yb acki i M o rs k ie La bo ratoriu m Rybackie, któ re w y p ró b o w u je m etod y ło w ie nia, b u ­ d o w y k u tró w , ło d z i, sieci itd . D a ls z y ro z w ó j polskiego rybo łó w stw a m orskiego zagw arantow any jest z jednej s tro n y przez szkolenie no w ych k a d r ryba ckich , któ re ro z w ija się coraz po m yśln iej, oraz rzez budowę no w y c h tra w le ró w , k u tró w i ło d z i przez stocznie ry - ackie, rozrzucone w z d łu ż W ybrzeża.

Poważne osiągnięcia ryb o łó w s tw a m orskiego ilu s tru je n a jd o b it­

niej fa k t eksportow ania znacznych ilości ry b za granicę. Jak d o ­ tychczas, u m o w y eksportow e na w y w ó z r y b y zaw arto z A n g lią , Czechosłowacją, W ęgram i i A u s trią , a w n a jb liższych miesiącach prze w id uje się zawarcie dalszych um ów . D otychczasowe re zu lta ty każą przypuszczać, że dalszy ro z w ó j polskiego ry b o łó w s tw a m o r­

skiego osiągnie c y fry nakreślone w planie, k tó r y przew iduje, że w r. 1950 p o ło w y m orskie w yn iosą ponad 100 tys. ton , a ilość w y k w a ­ lifik o w a n y c h ry b a k ó w w yrażać s ię , będzie cy frą ponad 7 tysięcy, p rz y odpo w ie dn io w yso kim wzroście ta b o ru pływającego, a zwłasz­

cza jednostek dalekom orskich.

D la rozpatrzenia tru d n o ści ham ujących pracę rybo łó w stw a m o r­

skiego i sposobów, m ogących rozw iązać to nader skom plikow ane zagadnienie, niezbędnym jest w yo drę bnien ie i om ów ienie poszcze­

g ó ln ych elem entów, składających się na całość tej gałęzi gospodarki

(5)

ihOfskiej. M em entam i ty m i są w e dłu g ważności: ryba k, flo ta i p o rty rybackie. T a k ie uszeregowanie daje rzeczyw isty obraz, gdyż czyn­

n ik ie m tw ó rczym i kie rują cym , a więc o na jw iększym znaczeniu jest i na ty m o d c in k u — człow iek. R yb acy polscy to może n a j­

bardziej pra cow ity, tw a rd y i p ro d u k ty w n y ż y w io ł lu d z k i, ich zapał do. pra cy i . — co ważniejsze — w ytrw a ło ść, stały się dźw ignią na­

szego pow ojennego ryb o łó w s tw a m orskiego. Dziełem rą k ryb a kó w jest bowiem odbudow a ta b o ru pływ ającego i naprawa oraz p ro ­ du kcja sprzętu rybackiego, nie m ówiąc ju ż o o lb rz y m ic h ilościach z ło w io n y c h ry b , często na obszarach zagrażających życiu . K a d ry w y k w a lifik o w a n y c h i dośw iadczonych ry b a k ó w , ja k ie w r. 1945 sta­

n ę ły do pracy, b y ły je dn ak bardzo szczupłe ja k na nowe m o ż li­

wości rozw ojo w e . K ilka se t k ilo m e tró w W ybrzeża i kilkanaście p o r­

tó w ryba ckich , to og rom n y wArsztat pracy dla ry b a k ó w . N a m ałym s kra w ku W yb rze ża przed w o jn ą posiadaliśm y zaledwie garstkę w y ­ k w a lifik o w a n y c h ry b a k ó w , a i to nie wszyscy on i p rz e trw a li szczę­

śliw ie okres w o jn y .

K ilk u s e t ry b a k ó w rozpoczynających pracę po w o jn ie na brze­

gu m orskim od Passargi do Świnoujścia, nie m ogło podołać o g ro ­ m ow i zadania. R ybakiem nie m ożna zastać p rzyp ad kow o . Trzeba dług ich la t stykania się z m orskim żyw iołe m , trzeba dłuższego prze­

szkolenia i p ra k ty k i. D o tk liw y b ra k ry b a k ó w m orskich b y ł p ie rw ­ szym i - bodajże jest po dziś - najw ażniejszym czynn ikie m ha m ują­

cym ro zw ó j tej gałęzi gospodarki. Jedyną radą na to niedomaganie jest realnie zaplanow ana i szeroka akcja szkolenia rybackiego. W koń cu 1947 r. p rzystąp io no do zakładania w iększych ośro dkó w szko­

lenia ry b a k ó w . S z k o ły R yb a kó w w in n y je dn ak powstać w z d łu ż ca­

łego W yb rze ża i w znacznie większej ilości, n iż to ma miejsce d o ­ tychczas. N ie po zba w io nym także znaczenia jest m om ent, pocho­

dzenia uczn ió w ty c h szkół. W in n i n im i być głów n ie mieszkańcy W ybrzeża, żyją cy od la t nad m orzem , doświadczenie w yka zało b o ­ wiem , że element n a p ły w o w y w po go ni za dużym zyskiem w y d a t­

nie zasilał k a d ry ry b a k ó w m orskich, ale nie w y trz y m y w a ł długo ciężkich tru d ó w pracy m orskiej, w y c o fu ją c się p rz y pierw szym niep ow o dze niu i zetknięciu z niebezpieczeństwem. T y lk o rybak, znający od m łodości m orze, p o tra fi w y trz y m a ć tr u d y pracy i częste zastoje, spowodowane sztorm am i i niebezpieczeństwa w a lk i z ż y ­ w iołem . N a w yb rze żu panuje przekonanie, że ry b a k jest bogaczem, w głębi k ra ju zaś uważają, że ryba cy są nędzarzam i. O bie opinie są fałszywe, bo generalizujące. Z b y t w ysoka na stosunki ryn ko w e cena ry b s łu ży za podstawę do w ysnuw ania przypuszczeń o o lb rz y m im dochodzie ryba ków . W rzeczywistości, część ryba ków , k tó ra posiada własne k u tr y i pracuje na W y b rz e ż u centralnym , ciągnie z b y t duże zyski, natom iast ryba cy za tru d n ie n i na obcych k u tra c h i m ieszkający w d o da tku na wschodnim lu b zachodnim o d c in k u W ybrzeża, posiadają z b y t małe dochody ze swego fachu.

T o zjaw isko jest jedną z kw e stii, wym agającej radykalnego ro zw ią ­ zania.

C z y n n ik i m artwe składające się na ry b o łó w s tw o m orskie, a więc - flo ta i p o rty nie nastręczają ta k w ie lk ic h tru d n o ści p rz y plan ow a niu i podejm ow aniu decyzji. W zrastające zdolności p ro d u k c y jn e na­

szych stoczni w ie lk ic h i rybackich, są gw arancją szybkiego z w ię k ­ szenia stanu flo ty . N a le ż y je d y n ie wciągnąć do tej pracy wszystkie, nawet najm niejsze stocznie rybackie ta k gęsto rozrzucone, zwłasz­

cza na W y b rz e ż u odzyskanym , a niestety dotychczas zaniedbywane.

T o samo odnosi się w rów nej m ierze do p o rtó w ryba ckich , z k tó ­ ry c h ty lk o część, i to na W y b rz e ż u centralnym , pracuje w yd ajn ie , a reszta czeka na ożyw ienie. P o rty te, a specjalnie leżące nad o tw a r­

ty m m orzem , mogą ju ż w bliskie j przyszłości odegrać dużą rolę w ryb o łó w stw ie , trzeba je dn ak je odbudować pogłębić, wyposażyć i wciągnąć w orb itę gospodarczego życia W ybrzeża.

Poza lu dźm i, flo tą i portam i, zasadniczą rolę w zagadnieniu ryb o łó w s tw a m orskiego odgryw a je dn ak sprawa z b y tu z ło w io n y c h ry b , ich m agazynowania i przetw arzania. N a ty m o d c in k u nasze ry b o łó w s tw o m orskie n a tra fiło na najw iększą i na jtrud nie jszą do pokonania przeszkodę. B ra k odpo w ie dn io dużych chłod ni nie ty lk o w głęb i k ra ju , ale i na W yb rze żu , ham uje zwiększanie się po ło w ów , co z k o le i w p ły w a ujem nie na kształtow anie się cen na rybę. Z je ­ dnej s tro n y w czasie sezonu, chłodnie nie są w stanie pomieścić w szystkich ry b , a podczas sztorm ów , gdy p o ło w y ustają, chłodnie nie posiadają zapasu ry b , co po w oduje c a łk o w ity często zastój na ry n k u i w zakładach ry b n y c h , przetw órczych. G d y p o ło w y są ob fite ceny spadają a fa b ry k i pracują bez w ytchn ie nia , po sezonie natom iast zam iera przem ysł ry b n y , a ceny idą w górę. D a ło b y się tego uniknąć, g d y b y istniała od po w ie dn io duża liczba c h ło d n i — za­

ró w n o na W y b rz e ż u ja k i w k ra ju , któ re b y posiadały w ie lk i zapas ry b y , regulując w ten sposób ceny i d o p ły w do przem ysłu p rz e ­ tw órstw a rybnego. Ponadto należy wzm óc propagandę spożywania ry b m orskich, k tó re m im o w szystko są konsum ow ane — zwłaszcza w głębi k ra ju — w nieznacznych ilościach w po rów nan iu do spożycia na głowę w państwach p ó łn ocnych i zachodnich. Duże w artości odżywcze r y b y predestynują ją, ja k o jeden z podstaw o­

w ych p ro d u k tó w żyw nościow ych.

O b o k kw e stii chłod ni, palącą jest rów nież sprawa u n orm o w a­

nia ceny r y b y i zaro bkó w ryba ka, co łą czy się z zagadnieniem opłacalności p o ło w ów . G d y b y ryba cy o trz y m a li do swych k u tro ­ w ych m o to ró w p a liw o po cenach znacznie niższych od w o ln o ry n ­ k o w ych , które ostatnio w zro sły, to bez w ątpienia m o g li b y o d ­ sprzedawać ry b y C e n tra li R ybnej po w yd atnie niższych cenach, co z k o le i w p ły n ę ło b y na zwiększenie p o p y tu na ten tow ar.

Zagadnienia, związane z naszym rybo łó w stw em m orskim i k a l­

kulacją ceny ry b y m orskiej, muszą znaleźć ja k n a jry c h le j właściwe i radykalne rozw iązanie. Polskie ry b o łó w s tw o m orskie ma za sobą w iele pow ażnych osiągnięć, a przed sobą jeszcze szersze i lepsze pe rspe ktyw y rozw ojo w e , k tó ry c h nie w o ln o nam zaprzepaścić.

] . W ó jc ic k i.

Wielka żywotność małego portu

(Korespondencja z Ustki)

C 1 i wszyscy, którzy widzieli Ustkę niedługo po wyzwole-

*

niu, a nawę'-, w roku ubie­

głym, na krótko przed uruchomieniem portu, przypuszczali zapewne, że poza niewątpliwie atrakcyjną i pię­

kną plażą, mała ta mieścina niczym innym nie potrafi zaimponować. Sta­

ło się jednak inaczej. Ustka zaimpo­

nowała nie tylko nam, Polakom, ale co najważniejsze, naszym wybred­

nym, skandynawskim klientom — Szwedom, Duńczykom, Norwegom.

Zaimponowała rozmachem swej pra­

cy.

Objęliśmy port, który za czasów niemieckich był bazą około pięćdzie­

sięciu kutrów rybackich, łowiących przeważnie pod Bornholmem, skut­

kiem zubożenia własnych terenów rybnych. Niemcy nie eksploatowali U stki jako portu przeładunkowego.

Głębokość jego basenów nie przekra­

czała bowiem 5 m i była raczej niższa skutkiem stałego zamulania go przez rzeczkę Słupię. W ojna pozostawiła tu, ja k w każdym z naszych portów, różnego rodzaju w raki, które zablo­

kowały port na dobre. Niektóre z nich, jak np. barki desantowe i spa­

cerowe oraz małe okręty podwodne, używane przez marynarkę niemiecką do celów szkoleniowych, do dziś leżą w porcie, utrudniając żeglugę. Jeden z tych wraków, barka spacerowa, zo­

stał przed kilkoma dniami podniesio­

ny przez statek ratowniczy GAL-u

„Smok“, który w drodze do Szczeci­

na, zawinął do Ustki.

Ogólna długość nabrzeży portu

Basen węglow y.

wynosi około 2.500 m, z czego w chwili obecnej w eksploatacji znajduje się znacznie mniej, lecz stopniowo w niedługim czasie stanie do użytku cała powierzchnia.

Czym więc potrafiła Ustka zaim­

ponować zagranicy?

Przede wszystkim swą staranną i szybką pracą, dużą ruchliwością oraz stałym rozwojem. Do niedawna port zdolny był do przeładowania 1.000 ton węgla dziennie. Obecnie pracuje 14 transporterów przełado­

wujących około 1.800 ton węgla dziennie. Lecz to nie wszystko. Przy­

był już pierwszy dźwig elektryczny o nośności 1,2 ton, którego montaż rozpoczęto, w kwietniu ruszy 11 dal­

szych transporterów, co pozwoli na dzienne przeładowanie około 3.000 ton węgla.

O ruchliwości portu najlepiej mó­

wią cyfry. W ciągu pierwszych sześ­

ciu miesięcy pracy portu zanotowano na wejściu 577 statków, czyli prawie

(Ciąg dalszy n a nast. stronie)

5

(6)

100 statków w ciągu miesiąca. W ro­

ku bieżącym, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, weszło do U stki 190 statków. Mimo to luty okazał się najruchliwszym miesią­

cem pod względem przeładunku, osią­

gając cyfrę 35.811 ton węgla. Poza tym atrakcyjność portu podnosi jesz­

cze wydajnie i sumiennie pracujące przedsiębiorstwo spedycyjne „Blok-

¡¿ped“.

Co się dziś dzieje w porcie?

Jest marcowe przedpołudnie, ostry, porywisty w iatr niesie śnieżne chmury, fala z hukiem przelewa się przez falochrony u wejścia. N a re­

dzie krąży niecierpliwie szwedzki szkuner, oczekujący poprawy warun­

ków atmosferycznych i chwili w ej­

ścia do portu. N a wprost Kapitanatu Portu łódź pilota prycha motorkiem, gotowa do wyjścia na redę. Tym ra ­ zem ruszamy wzdłuż basenów.

Jedynym basenem, czynnym w chwili obecnej, jest basen Węglowy, stoją w nim cztery statki. Przy na­

brzeżu Sopockim przysiadł parowiec

„W estfart“, a obok niego świeżo przybyły szkuner „A rild “. Przy E l­

bląskim ładują ,,Kateva“ i „Anund“.

Węgiel bez przerwy sypie się do otwartych luków. Zza stert tych

„czarnych dewiz“ widać stojące obok w kanale dwa dalsze statki. To „Del­

ta “ i „Mars“. Są niemal gotowe do wyjścia, a kapitanowie z niepokojem obserwują horyzont i ciemne chmu­

ry. Jeden drugiego pociesza, że do wyjścia na pewno nie... dojdzie, za to będą mogli wieczorem odwiedzić sta­

rych znajomych „Pod Strzechą“.

Najruchliwszymi klientami portu są oczywiście Szwedzi. Błękitna ban­

dera z żółtym krzyżem również prze­

waża i dziś. Statki towarzystwa A/B Sodero „Svenska“, „Syd“ i „Nord“

— to stali goście i winny się one zali­

czać raczej do domowników, — jak wyraził się jeden ze szwedzkich kapi­

tanów. Zaw ijają one przeciętnie po pięć razy w miesiącu.

Największy dotychczas ładunek węgla zabrał z U stki fiński parowiec

„Grippo“ — 1.000 ton. Normalnie to­

naż przychodzących statków waha się w granicach 600 — 700 D W T. Po­

za banderą szwedzką widać także Duńczyków, Norwegów, niekiedy i Holendrów.

Przepływamy obok basenu Zimo­

wego, gdzie czynione są ostatnie przy­

gotowania przed oddaniem go do użytku. Sprawdzono już jego głębo­

kość oraz stan nabrzeży. Sprawdza się w chwili obecnej tory i zwrotnice, przygotowując je do normalnej pra­

cy. Płyniemy dalej w kierunku base­

nu Osadowego, który w te j chwili spełnia rolę zbiornika rzecznego mu­

łu, niesionego przez Słupię. Ponieważ zamulenie przekracza dopuszczalny stan, z wiosną rozpoczną się tu, jak

zresztą na terenie całego portu, prace pogłębiarskie. Oczyszczony zostanie kanał portowy, baseny, awanport oraz zostanie oczyszczona reda na od­

ległość około jednego kilometra.

r ... ... ... • ' 3

Od strony Stoczni Rybackiej, jed­

nej z najczynniejszych na Wybrzeżu, dobiega stuk młotków, ostry zgrzyt pil mechanicznych i heblarek, głosy pracujących robotników. W kilku ha­

lach widać kilkanaście kutrów niemal gotowych do spuszczenia na wodę, lub czerwieniejących ochronną farbą kadłubów. Stocznia jest naprawdę pięknym obiektem. Posiada ona trzy działy: kadłubownię, wydział mecha­

niczny oraz dobrze zorganizowany i dobrze pracujący zakład żaglomi- strzowski. Buduje się tu kutry i ło­

dzie różnych typów i wielkości, od 6-cio metrowych do dużych kutrów typu M IR — 20 A. W stoczni pracu­

je około 240 ludzi, którzy swój w ar­

sztat pracy sami uruchomili i przy­

stosowali do normalnej pracy. Ci lu­

dzie przyszli tu nie znając najczęś- ściej czekających ich zadań, dziś są wyszkolonymi fachowcami. Sama zresztą stocznia powstała właściwie z niczego, gdyż Niemcy pozostawili puste ogołocone budynki i hale, a dziś jest w stanie budować nawet średniej wielkości szkunery żaglowo - moto­

rowe, jakich setki posiadają na Bał­

tyku państwa skandynawskie.

Rybołówstwo rozwija się tu po­

woli, gdyż okolice U stki nie są zbyt bogate w rybę, toteż kilka zareje­

strowanych kuti iw łowi w innych częściach Wybrze ;a, bazując w Gdy­

ni, Władysławowie i Świnoujściu.

Obecnie czynnych jest 9 kutrów oraz około 25 łodzi motorowych, ża­

glowych i wiosłowych. Złowioną ry ­ bę odbierała dotychczas spółdzielnia

„Jesiotr“ oraz „Spólnota Morska“, która posiada jeden własny kuter, lecz obecnie organizuje się tu przed­

stawicielstwo „Centrali Rybnej“, któ­

ra przejmie całkowicie skup ryby z terenu Ustki. W niedalekiej przy­

szłości tabor rybacki zwiększy się

o cztery nowe kutry, które znajdują się w chwili obecnej w ostatnim sta­

dium prób. Dwa z nich, to specjalne kutry łososiowe, zbudowane w opar­

ciu o doskonałe szwedzkie wzory, które już niedługo rozpoczną połowy

tej cennej ryby.

Zawracamy w kierunku Kapitanatu Portu. N a nabrzeżach po obu stro­

nach kanału widać krzątających się przy wielkich portowych latarniach elektryków. Przygotowują oni całko­

wite oświetlenie portu. Poza tym Ustka stara się o jak najszybsze doj­

ście do dobrej form y w dziedzinie bezpieczeństwa nawigacji, nie tylko na terenie portu , ale i na wodach przybrzeżnych. W pierwszym rzędzie nastąpi zmiana optyki latarni mor­

skiej, która przyczyni się do zwięk­

szenia zasięgu je j światła. Następnie przewiduje się założenie u wejścia specjalnego buczka mgłowego, bez którego nie można mówić o całkowi­

tym bezpieczeństwie żeglugi. Dalszym krokiem ku unowocześnieniu Ustki, jest projektowane na rok bieżący uruchomienie specjalnej radiostacji morskiej, której zadaniem będzie prowadzenie na morzu wszystkich statków, zdążających do portu.

Jeszcze jednym krokiem naprzód, tym razem w dziedzinie powiązania naszych portów między sobą, będzie uruchomienie z wiosną regularnej komunikacji przez Państwową Żeglu­

gę Przybrzeżną „G ryf“. Wpłynie to jeszcze poważniej na zwiększenie atrakcyjności Ustki jako ośrodka wy­

poczynkowego. Według prowizorycz­

nych obliczeń ruchu wczasowiczów w roku ubiegłym, na terenie U stki przebywało około 30 tysięcy łudzi.

Piękna plaża, doskonałe warunki k li­

matyczne sprawiły, że na sezon te­

goroczny spodziewany jest przypływ jeszcze większej rzeszy żądnych od­

poczynku nad morzem wczasowiczów, o czym najlepiej świadczy zarezerwo­

wanie niemal wszystkich miejsc w domach wypoczynkowych.

O zmierzchu Ustka staje się typo­

wym małym miasteczkiem jakich setki mamy w Polsce. Jedyną jej atrakcją jest kino oraz kawiarnia.

Ulice miasta zatętnią gwarem dopie­

ro w lecie, kiedy tysiące przybyszów spędzać tu będzie swe urlopy. Tym ­ czasem miasto przechodzi swój m art­

wy sezon, jak wszystkie zresztą ką­

pieliska morskie naszego Wybrzeża.

W ostatnich blaskach dnia w iatr niesie od portu odgłosy jego pracy, a górą, na tle granatowiejącego f ir ­ mamentu, płyną klucze dzikich gęsi, wracających do nas z dalekich k ra ­ jów...

ws.

Y D Ł A S U lka o

z n a

N A J L E P S Z E !

Ki

(7)

I f r o c z n i c ę s f o r s o w a n i a ' r45f

Z „B iu le ty n u B ojow ego“ N r . 2 z dn. 18. 4. 1945 pew nej fo rm a c ji w o jsko w ej, w chodzącej w skład I A r m ii W . P.:

„ W a lk i na n a s z y m o d c in k u p r z y b ie ra ją na sile. O d ra p rz e ­ s ta ła b y ć przeszkodą. S a p e rz y m im o h u ra g a n o w e g o o g n ia n ie ­ p rz y ja c ie la z b u d o w a li m ost... n ie u s tra s z e n ie i n ie z m o rd o w a n ie łą c z y li b e lk ę za b e lk ą , b y to ro w a ć dro g ę z w y c ię s tw u . W y w a l­

czo n y w c z o ra j p rz y c z ó łe k p o w ię k s z a się z g o d z in y n a godzinę.

W ś c ie k łe k o n t r a t a k i n ie p rz y ja c ie la , k t ó r y m i chce z a trz y m a ć

— i

\

nasze n a ta rc ie , z a ła m u ją się w n iszczą cym o g n iu naszej a r t y ­ le r ii i p ie c h o ty ... Ż o łn ie rz s to ją c y na p rz y c z ó łk u d o b rz e w ie o ty m , że w a lc z y o be zpieczeń stw o i p rz y s z ło ś ć d e m o k ra ty c z ­ n e j P o ls k i. I m u s i z w y c ię ż y ć ."

N a z d j ę c i a c h : 1) Piechota p rzep ra w ia się przez Odrę, korzystając z wysadzonego przez N iem ców mostu. 2) Radzieckie oddziały desantowe fo rsu ją Odrę.

fo t. J. M ic h a lik

Ziemie Zachodnie — to siła i dobrobyt Polski!

Pod ty m naczelnym hasłem odbędzie się w dniach od 11 do 18 k w ie tn ia w całej Polsce

„ T Y D Z IE Ń Z IE M Z A C H O D N IC H "

zorganizow any przez Polski Z w ią ze k Z a ­ chodni.

L ig a M orska — ja k o instytu cja blisko zw iązana z P olskim Z w ią zk ie m Zachod­

n im w spólnym i celam i i naczelnym i h a ­ słam i — W eźmie w obrębie swych O k rę ­ gów i placów ek terenow ych ż y w y udział w uroczystościach „Tygodnia Z ie m O dzy­

skanych".

W szystkie jednostki organizacyjne P o l­

skiego Z w ią z k u Zachodniego w miastach w ojew ódzkich, p ow iatow ych i w a ż n ie j­

szych gm inach dysponują m a te ria ła m i

p ropagandow ym i i przyg o tow u ją program uroczystości „Tygodni»“ zależnie od lo ­ kalnych możliw ości i potrzeb terenu. N a p rogram m. inn. złożą się: —• w ycieczki do miejscowości Z ie m Zachodnich, im prezy artystyczne» odczyty, pochody, składanie w ieńców na grobach bohaterów w a lk o w yzw olenie, odznaczanie przodow ników pracy itp.

Z am e k biskupów w arm ijs kich .

L ID Z B A R K .

W armia i M azury są nie tylko krainą malowniczych jezior, ale również i ojczyzną dawnych miast i mia­

steczek. Zabytkowe budowle, które na przestrzeni wieków przetrwały wszelkie burze, stwarzają w tych mia­

stach atmosferę tchnącą romantyzmem średniowiecza, prze­

nosząc nas żywcem w epokę zwodzonych mostów, baszt zamkowych i tajemniczych zakątków.

Jednym z piękniejszych miast W arm ii jest Lidzbark, dawna stolica biskupów warmijskich. Zamek w Lidzbarku, który powstał na przełomie X IV i XV wieku, jest niezmier­

nie rzadkim okazem tego rodzaju budowli. Poszczególne elementy tego zabytku, jak np. dwupiętrowe ostrolukowe krużganki w wewnętrznym podwórcu podkreślają jego ory­

ginalność, tym bardziej, że tego rodzaju rozwiązanie archi­

tektoniczne jest swego rodzaju unikatem.

Z wieży zamku rozciąga się malowniczy widok na całe miasteczko skupione wśród ciasnych uliczek i cha­

rakterystycznych domów, z których wiele zachowało

W idok na L id z b a rk z w ieży zam ku. *W Ó j d a w n y w y g lą d . ,ot K K o m o ro w s k i

(8)

Z

aczęło się właściw ie latem 1945, k ie ­ d y n u re k po raz pierw szy zeszedł pod wodę ob ok „tajem niczego“

w ra k u dużego statku zatopionego p rz y N a ­ brzeżu Francuskim w porcie G d yn ia . N u re k s tw ie rd z ił ogrom ną w yrw ę w kadłubie, mniej wjęcej na śródokręciu, podobną do w y rw y w kam iennym obcow aniu nabrzeża, powstałą skutkiem w yb u ch u bom b lo tn iczych . Poza ty m n u re k stw ie rd ził, że k ad łu b posiada po prawej stronie, niedaleko dziobu dużą d z iu ­ rę, załataną pro w iz o ry c z n ie cementem. Jak się okazało jest to w ra k nowoczesnego statku m otorow ego „W a rth e “ , zatopionego w 1944 ro k u podczas jednego z alianckich na lotów na G dynię.

Po tym w stępnym badaniu w ra k leżał spo kojnie w basenie aż do jesieni 1946 roku , k ie d y to p rz y b y ła specjalna ekipa ratow nicza z D a n ii, złożona z dw u dużych h o lo w n ik ó w . Równocześnie, z niew iad om ych bliżej p o w o ­ dów w ra kiem zainteresow ali się N o rw eg ow ie, tw ie rdzą c, że statek b y ł dla nich budow any.

Pretensje te je dnak okazały się nieuzasad­

nione i statek przyznano Polsce.

Tymczasem ekipa duńska rozpoczęła in ­ tensywne prace nad w yd ob yciem statku. N u r ­ kow ie starannie zbadali k ad łu b, załatali w szy­

stkie d z iu ry , spra w d zili, czy w p o b liż u nie ma przyp ad kiem jakichś m ateriałów w y b u ­ chow ych, które m o g ły b y prace przerwać, lu b w ogóle zniweczyć. R u s z y ły specjalne pom py, w yrzucając z kadłuba setki to n w o d y dziennie. W ra k , k tó ry o trz y m a ł ju ż polską nazwę — „W a rta “ — począł p o w o li podnosić się do gó ry. Równocześnie stw ie r­

dzono, że skutkie m uszkodzeń k ad łu b stracił stateczność i p rz y c h y la się silnie na prawą burtę, grożąc przewróceniem . Jedynym spo­

sobem u n ikn ięcia tego b y ło doładow anie lu ­ kó w , co też przeprow adzono. P rz y b y ł p ły w a ­ jący dźw ig i b a rk i z gruzem ze zniszczonych p o rto w y c h b u d y n k ó w . C zerpak przenosił co k ilk a m in u t porządną porcję tego d o da tko­

wego „ła d u n k u ",z a ta p ia ją c go w lukach. Roz­

poczęto z n ó w p ró b y w yp om p ow a nia w ody.

W ra k po dn osił się, lecz niebezpiecznego prz e c h y łu jeszęzę nie udało się całkow icie

8

zlikw id ow a ć. W obec tego p o no w io no ła d o ­ wanie gru zu do lu k ó w , k tó re p o chłonę ły łącznie o k o ło ośmiuset to n tego m ateriału.

Po raz trzeci uru cho m ion o pom py, tym ra­

zem na dobre. K a d łu b — centym etr po centym etrze 1— począł się systematycznie podnosić, prze chył z lik w id o w a n o niem al z u ­ pełnie. ‘

Z w o d y u k a z y w a ły się szaro-żółtc blachy, gdzieniegdzie p o k ry te ju ż rdzą, oblepione mułem i na jró żn ie jszym i ż y ją tk a m i m orski­

m i. T y lk o b ru d n y pas w o k ó ł kadłuba wska­

z yw a ł poprzednie jego zanurzenie. O ba h o ­ lo w n ik i m ia ły teraz dokonać jeszcze jednej ciężkiej i niebezpiecznej pra cy: p rze ho low a­

nia w ra k u do stoczni. P oczątkow o p lan ow a­

no przeprowadzenie rem o ntu w Stoczni N r . 13 w G d y n i, potem w Stoczni N r 1, jednak b u rz liw y stan za to ki i niesprzyjające w a ru n k i atm osferyczne nie p o zw a la ły na holow anie.

N adszedł wreszcie o d po w ie dn i dzień, w o d y za to ki u s p o k o iły się. „W a rta " ciągniona przez dwa h o lo w n ik i ruszyła w k ie ru n k u redy p o rtu gdańskiego. A b y jednak un iknąć w szelkich ew entualnych niespodzianek, obok

„ W a r ty “ p ły n ą ł trzeci h o lo w n ik , p o d trz y ­ m ujący k a d łu b lin a m i od prawej b u rty . O p o ­ wadze sytua cji w czasie ho lo w an ia świadczy na jle piej fa k t, że wprow adzenie „W a r ty " z re d y gdańskiej do Stoczni N r . 1 trw a ło 41/s godziny.

K ło p o ty na ty m się nie skoń czyły. Teraz trzeba b y ło w ra k zadokować celem p rz e p ro ­ wadzenia pro w izo ryczn e j n a pra w y kadłuba.

D o ko w a n ie trw a ło niem al 12 godzin i nale­

żało do n a jtru d n ie jszych , ja kie k ie d y k o lw ie k na naszych stoczniach przeprow adzono. Z d o k u „W a rta " przeszła do jednego z nabrze­

ży stoczni, gdzie rozpoczęto prace re m o n to ­ we od w y m o n to w a n ia m o to ru głów nego i pom ocniczych, oraz w szystkich urządzeń we­

w n ę trz n y c h statku, które po rem oncie nada­

w a ły się do dalszego użytko w an ia. T u też usunięto w szystkie uszkodzone części nadb u­

dówek. D o większości prac, b iu ro k o n s tru k ­ cyjne m usiało sporządzić specjalne ry s u n k i i Żmudne, drobiazgow e w yliczenia.

Zdjęcie obok przedstaw ia w ra k zato­

pionego w 1944 r. tn/s „W a rta ", któ ry po g ru nto w nym rem oncie p rzep ro w a­

dzonym na naszych stoczniach stanie niebaw em do służby.

ego w ra ku

Tymczasem przeprow adzano rem ont m o ­ to ru głów nego i m o to ró w pom ocniczych.

W a ł k o rb o w y odesłano celem zbadania i przeszlifow ania, na skutek w żerów , do jednej z h u t śląskich. N ajw ażniejszą pracą p rz y m o­

torach b y ło staranne i dokładne odlanie z białego m etalu w szystkich ło żysk. Pracę tę przeprow adzał m ajster Józef F ryś, ślusarz m o to ro w y i o d le w nik. S tary ten fachowiec, m ający poza sobą 35 la t pracy zaw odowej, w y k o n a ł zadanie po m istrzow sku. N ic d z iw ­ nego, od 1924 ro k u do w y b u c h u w o jn y p ra ­ cow ał w Stoczni M a r. W o j. w G d y n i, jako spec od m otoró w , a obecnie w y ró ż n ia się o fia rn ą i solidną pracą. P od jego k ie ro w n ic ­ twem odlano m. in. 6 ło ż y s k k o rb o w y c h , 6 ram ow ych, 14 k rz y ż u lc o w y c h i 1 oporow e do m o to ru głów nego, 11 ło ż y s k w a łu śrubow e­

go, 8 ło ż y s k ko rb o w y c h , 8 czopow ych, oraz 8 ram ow ych do m o to ró w pom ocniczych o łącznej wadze o k o ło 1.860 kg.

Jesienią 1947 ro k u „W a rta " weszła p o n o ­ w nie na dok, ty m razem na stale. U su n ię to w szystkie n a pra w y p ro w izo ryczn e — cement i ła ty — w y m o n to w a n o uszkodzone w y b u ­ chami wręgi i blachy, w szystkie uszkodzone

(Ciąg dalszy na nast. stronie)

W yd ob yty w ra k na doku w stoczni g d a ń s k ie j. Fot. w . a, f.

(9)

n ity . S yk p a ln ik ó w i h u k pneum atycznych m ło tó w mieszał się z brzękiem padających blach. W y k o n a n o 20 no w y c h w ręgów i w sta­

w io n o 50 blach. P rzygo tow a no na db ud ów ki, k tó re będą m ia ły cztery p o k ła d y . D ź w ig i d o ­ kow e codziennie podw ożą świeże części do m ontażu. Równocześnie przeprow adza się skrobanie kadłuba, m alow anie go m inią, sta­

w ia się nowe o d w ie trz n ik i, zakłada urządze­

nia wew nętrzne, prze w o dy elektryczne i inne.

Ponieważ skutkie m w y b u c h u to rp e d y blachy pokładow e na dziobie sfa lo w a ły się, prze­

prow adzono ic h w ym ianę. O d d z ia ł m aszyno­

w y ko ń c z y rem ont m o to ró w głów nego i p o ­ m ocniczych, prz y g o to w u ją c je do ponownego w m ontow ania. Pozostała jeszcze do zbada­

nia duża brązpw a śruba.'

C a łk o w ity rem ont „ W a r ty “ , k tó ry n ie ­ om al nazwać b y m ożna budow ą od nowa, ma być u ko ń czo n y jesienią b. r. Stocz­

nia stara się usilnie, b y tego te rm in u d o trz y ­ mać, b y w tej najpow ażniejszej obok b u d o ­

w y w ę glo rud ow có w pracy, zdać należycie sw ój egzamin.

M o to ro w ie c „W a rta " będzie pięknym statkiem . Jego długość w y n o s i 131 m, szero­

kość 17 m, zanurzenie 8 m. D u ż y , pięcio- c y lin d ro w y s iln ik M A N o m ocy 3400 K M p o z w o li na ro zw ija n ie szybkości 13 węzłów . Będzie k u rs o w a ł na transoceanicznych l i ­ niach re g u la rn ych do A m e ry k i P ołud nio w e j lu b na D a le k i W schód, przewożąc drobnicę i do 12 pasażerów.

Patrząc z nabrzeża na dok i czerw ienie­

ją cy świeżą farbą kad łu b „ W a rty ", widząc krzątaninę k ilk u s e t lu d z i, słysząc stuk p ra ­ cujących m ło tó w , nie zdajem y sobie jeszcze spraw y z ogrom u do k o n y w a n y c n tu ta j prac.

D o pie ro bliższy k o n ta k t z warsztatam i, daje nam obraz w ie lk ic h w y s iłk ó w i pow ażnych osiągnięć. 1 dlatego też, tym usm arowanym farbą i rdzą szarym lu d zio m stoczni należą się słowa pełnego uznania. N a zw iska ich nierozerw alnie łączą się ze statkiem,: którem u

p rz y w ró c o n o życie...

m.s.

M a js te r Fryś, jeden z przodujących o dlew n ików stoczni.

Hallo! — Tu Biuro Angażowania Załóg

W p o c z e k a ln i b iu r a s ie d z i k ilk u n a s tu lu d z i, ró ż n ie u b ra n y c h i w ró ż n y m w ie k u , ć m ią c w m ilc z e n iu p a p ie ro s y . O d czasu do czasu k tó r y ś z n ic h spogląda n a zega­

re k . W ciszę tę w p a d a n a ra z p rze z o tw a r ­ te d r z w i o s try , n ie c ie r p liw y t e r k o t te le ­ fo n u .

— B iu r o A n g a ż o w a n ia Z a łó g ! T a k , chw ileczkę ju ż notuję... Jeden trzeci me­

c h a n ik n a m /s „ S ta lo w a W o la ". D obrze, zara z w y s y ła m y .

Jed en z p ra c o w n ik ó w b iu r a b ie rz e k s ią ż k ę z n a p is e m : „ M e c h a n ic y ". L is tę o - tw ie r a A n d rz e j W y s o c k i. O b o k n a z w is k a z ja w ia się n o ta tk a : z a m u s tro w a n y na m /s

„ S ta lo w a W o la “ dnia...

— A n d rz e j W y s o c k i.

— Jestem .

— S k ie ro w u je m y p a n a n a „S ta lo w ą W o lę '1. P o trz e b u ją p iln ie trz e c ie g o m e c h a ­ n ik a . P roszę zgłosić się zara z do G A L ’u, g d zie o trz y m a p a n s k ie ro w a n ie do le k a rz a , a później na statek. P apiery żeglarskie ma pan w porządku. O dpow iada panu to sta­

n o w is k o ?

— D z ię k u ję , je s te m z a d o w o lo n y .

— P o m y ś ln y c h w ia tr ó w !

Z a ła tw io n y szczęśliw iec w y c h o d z i szyb­

k im , tw a r d y m k r o k ie m s tareg o „z e jm a n a "

P o z o s ta li z o d ro b in ą zazd rości sp o g lą d a ją za n im . K ie d y p rz y jd z ie ic h k o le j?

N ie k ie d y m a ry n a rz e w re z e rw ie cze­

k a ją m iesiące, n ie m ogąc znaleźć p ra c y . L e cz b y w a ją c h w ile , k ie d y b r a k n ie lu d z i.

P r z y jm u je się w te d y w s z y s tk ic h , k tó r z y p r z y jd ą i zostaną prze z k o m is ję k w a l i f i ­ k a c y jn ą u z n a n i za z d o ln y c h do p ra c y na m o rz u . P ra c a to ciężka, w y m a g a ją c a n ie t y lk o w ie d z y fa c h o w e j, ale i p r a k ty k i. L u ­ dzie, k tó r z y się do n ie j zgłaszają, są w w ię k s z o ś c i w y p a d k ó w n ie m ą l k o m p le tn y ?

m i la ik a m i, je ś li id z ie o za w ó d m a ry n a ­ rza. W ie lu z n ic h po cią ga p rz y g o d a , s ta ła w łó czę g a i rz e k o m o d u ż y zaro be k. T a k ic h n a jczę ście j s p o ty k a zaw ód. B iu r o A n g a ż o ­ w a n ia Z a łó g m a za z ad an ie d o b ó r m a te ­ r ia łu lu d z k ie g o i e lim in o w a n ie lu d z i n ie n a d a ją c y c h się do p ra c y n a s ta tk u .

D o zasa dn iczych zad ań B iu r a należą prze de w s z y s tk im : p ro w a d z e n ie r e je s tru m a ry n a rz y , p o z o s ta ją c y c h w re z e rw ie i skie row yw an ie ich, w miarę zapotrzebow a­

n ia , n a s ta tk i. O b o w ią z u je tu o c z y w iś c ie

„ k o le jk a “ . N ie m ożn a w t a k i czy in n y spo­

sób ob ejść je j, g d yż bez s k ie ro w a n ia b iu r a

żaden a rm a to r n ie p r z y jm ie a n i je dn ego c z ło n k a załog i.

B rz ę k n ą ł z n ó w d z w o n e k te le fo n u .

—- B iu r o A n g a ż o w a n ia Z a łó g ! T rz e c h tr y m e r ó w , w ty m je d n e g o starszego? D o ­ brze, po szu ka m y.

W p o c z e k a ln i „ p o w ia ł ś w ie ż y w i a t r “ , ja k b y k to ś p o w ie d z ia ł. W szyscy n ie o m a l, siedzący d o tą d n ie ru c h o m o , p o w s ta li. To p rz e w a ż n ie try m e rz y .

— Szostek A n to n i. ,

(Ciąg dalszy na nast. stronie)

--/W,,

B u d yn ek U rzęd u M orskiego w G dyni, gdzie mieści się

B iu ro A ngażow ania Załóg. Fot. w . a. f.

9

Cytaty

Powiązane dokumenty

Im perialiści amerykańscy, którzy dotychczas jeszcze nie mogą się pogodzić z utratą połowy Chin, czynią wszystko, by zostawić sobie przynajm niej Chiny

Co do mnie, to przydałaby mi się tez jakaś taka kieszonkowa motopompa, bo ostatnio palę się ze wstydu, że tak mało stosun­.. kowo piszę o pracach

Jednakże uszkodzony w ten sposób okręt posiadał według obliczeń Krylowa jeszcze taką zdolność pływania, ażeby nie tylko utrzymać się na wodzie, lecz i

nia, które postawił przed sobą jeszcze wówczas, gdy stawiał pierwsze kroki na budujących się nabrzeżach gdyńskiego portu.. Kiedy wracałem wśród zgiełku

D O W N IC ZYM Radzieckich Sił Zbrojnych, a w ~ićh składzie Radzieckiej Marynarki Wojennej, tej marynarki, na której tra ­ dycjach i doświadczeniach szkolą się

ciśniętymi powiekami wciąż jeszcze posuwał się dalej. Na morzu wyła

Bardzo opłacającym się sposobem przedłużenia życia okrętu jest odpowiednio zaplanowany w czasie i zakresie robót jego kapitalny remont, połączony zwy­. kle z

Stalowe cygaro przechyla się gw ałtow nie z b u rty na bu rtę na coraz bardziej piętrzących się falach... T oteż najczęściej stosuje się nieza w od ny