• Nie Znaleziono Wyników

"Fantastyka i futurologia", t. 1-2, Stanisław Lem, Kraków 1970, Wydawnictwo Literackie, ss. 294, 2 nlb.; 460 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Fantastyka i futurologia", t. 1-2, Stanisław Lem, Kraków 1970, Wydawnictwo Literackie, ss. 294, 2 nlb.; 460 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Handke

"Fantastyka i futurologia", t. 1-2,

Stanisław Lem, Kraków 1970,

Wydawnictwo Literackie, ss. 294, 2

nlb.; 460 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/1, 403-412

1973

(2)

dzone p rzez p otrzeby doraźne, lecz w y n ik a ły z m y śle n ia o p ersp ek tyw ach k u ltu ­ ry — bez p rzed łu żan ia sporów poza zam k n ięty, jak sądzi Sp ru siń sk i, k o n tek st h is to ­ ryczny. N iech K aden p o tylu latach b ęd zie ju ż ty lk o pisarzem !

S p ru siń sk i ch ciałb y ze zja w isk a „K aden” w y p rep a ro w a ć w a rto ści czysto li t e ­ rackie, ca łą zaś resztę potraktow ać dziś ju ż jed y n ie jako m a teria ł tłu m a czą cy te w artości. Czy jest to m o żliw e w w yp ad k u K adena, c zy je s t to w ogóle m o żliw e w b adaniu b lisk iej tradycji literack iej będącej fra g m en tem w sp ó łczesn o ści, n a w et n iezb y t szero k o rozum ianej ? A n i m o żliw e, an i p ożyteczn e. W zam iarze S p ru siń sk ie- go w id zę źródło w szy stk ich n ied om ogów jeg o m on ografii.

T w órczość K adena jest dla S p ru siń sk iego przede w szy stk im ob iek tem opisu, w zb yt m a ły m stopniu jest p rob lem em — w a żn y m p rob lem em naszej n ied aw n ej p rzeszłości literack iej. Z nam ienne, że S p rusiński n ie p o d ejm u je k ilk u zagad n ień ogólnych p o sta w io n y ch przez krytykę, w rodzaju: „K aden a p olsk a p o w ieść p o li­

ty czn a ”, „konstrukcja p o w ieści K ad en a a p ersp ek ty w y p rozy”, „K aden a form acja leg io n o w a w k u ltu rze d w u d ziesto lecia ”. P rob lem y te, je ś li p o ja w ia ją się, to na m a rg in esie poszczególn ych an aliz i są im b ezw zg lęd n ie podporządkow ane.

P o d o b n ie m a się spraw a z k on tek stem literack im . S p ru siń sk i w p ro w a d za go w ted y , gdy je s t to p otrzebne dla p od b u d ow an ia w n io sk ó w z kon k retn ych analiz.

M oże w ty m zaw ierać się su g estia p ew n ej w sp ó ln o ty p o k o len io w ej (m łodzieńczy, b u n to w n iczy P roch) lu b św iatop ogląd ow ej (Ł uk, tw órczość leg io n o w a ), ale autor m on ografii raczej unika jed n ozn aczn ych stw ierd zeń . W k on tek ście litera ck im w sk a ­ zu je to, co ak u rat w sp ółb rzm i z tw ó rczo ścią K adena. W y ją tk iem jest rozp atryw an ie w czesn ej tw ó rczo ści w d yn am iczn ych zw iązk ach z sy tu a cją literack ą. To b yło k ry ­ ty k o w i p o trzeb n e, bo w ted y K ad en w y p r a c o w y w a ł ,swój m o d el prozy, to p rzestało być p otrzebne, gdy u sa m o d zieln ił się jako artysta i za ją ł w p rozie d w u d ziesto lecia a b so lu tn ie o rygin aln ą pozycję. S p ru siń sk iego n ie in teresu je b o w iem tw órczość K a ­ dena jak o je d e n z elem en tó w w sp ó łtw o rzą cy ch obraz, p rzem ian y i trad ycje p olsk iej prozy.

Z y g m u n t Z ią te k

S t a n i s ł a w L e m , F A N T A S T Y K A I FU T U R O LO G IA . T. 1— 2. K ra k ó w 1970.

W y d a w n ictw o L itera ck ie, ss. 294, 2 nlb.; 460.

L em , k tó ry w sw ej litera ck iej d z ia ła ln o ści p r z y w y k ł p o słu g iw a ć się sk a lą k osm iczn ą, stw o r z y ł coś, co b u d zi r esp ek t ju ż sa m y m ogrom em łą c z n ie ponad p ię ć ­ d z iesięciu p ię c iu ark u szy w y d a w n iczy ch . J e st to raczej rekord i w ą tp ię, aby zo sta ł k ie d y k o lw ie k p ob ity, gdyż m im o w ie lk ie j liczb y p o w sta ją c y c h w ś w ie c ie te k s tó w fa n ta sty c z n o -n a u k o w y c h p o św ię c a n e im z rzadka p race k ry ty czn e są n a o gół sk ro m n e rozm iaram i.

Już ch oćb y przez to tylko, że w ła śc iw ie sam stw o rzy ł n ow oczesn ą literaturę fa n ta sty c z n o -n a u k o w ą n a jw y ższej jak ości, w k raju o n ie n a jle p ie j ro zb u d o w a n ej sfe r z e r e a ln y ch dla n iej o d n iesień , d o w ió d ł z a m iło w a n ia do zadań tru d n ych . P o tom ach: S u m m a tech n o lo g ia e i F ilozofia p r z y p a d k u , ju ż trzecia z k olei su m m a w ie d z y , ja k ą je s t jego F a n ta s ty k a i fu tu ro lo g ia , p o tw ierd za to raz jeszcze, m ie jm y n a d z ie ję — n ie ostatn i.

T y tu ł p ra cy n ie ty le in fo rm u je o jej za w a rto ści, co raczej sta n o w i śla d p ie r ­ w o tn eg o za m ia ru autora, b y trop ić e le m e n ty fu tu ro lo g iczn e w litera ck iej fa n ta sty c e i o d w ro tn ie — fa n ta sty czn e w n a u k o w y m p rogn ozow an iu . W isto c ie m a m y do cz y n ie n ia z m o n o g ra fią fa n ta sty k i n a u k o w ej opartą n ie m a l w y łą c z n ie na ilo śc io -

(3)

w o n a jb o g a tszy m m a te r ia le a n g lo sa sk im , z p róbą jej m y ślo w eg o o p a n o w a n ia i u p o­

rzą d k o w a n ia teo rety czn eg o . A utor w p ra w d zie m ó w i w e w stę p ie , że „ ja k o ścią p o­

stę p o w a n ia se k c y jn e g o ” ch cia ł „nadrobić u b ó stw o p en etra cji ilo ś c io w e j” (t. 1, s. 6), a le p rzyzn aje się zarazem do p ozn an ia trzy stu k ilk u d z ie s ię c iu ty tu łó w , co jest n iem a łą liczbą, n a w e t jeśli zw ażyć, iż w S ta n a ch Z jednoczonych fa n ta sty k ą n au k ow ą w ciągu u b ieg ły ch trzy d ziestu la t w y p e łn io n o , w e d łu g jeg o o b liczeń , 3 do 3,5 m ilio ­ n ó w stronic. R o zleg ły i zajm u jąco p od an y m a te r ia ł eg z e m p lifik a c y jn y p rezen tu ją cy u tw o ry scien ce f ic tio n , n a jczęściej m ało zn an e i trudno d ostęp n e, jest z p e w n o śc ią jed n ą z a tra k cji tej ze w szech m iar in te r e su ją c e j k sią żk i, u w a g ę n a szą jed n ak p rzed e w sz y stk im za jm ie jej strona teo rety czn a .

J eszcze za n im p rzy stą p i do b a d a n ia sa m ej fa n ta sty k i n a u k o w e j, w p o czą tk o ­ w y ch rozd ziałach k sią żk i, L em ze sta w ia in stru m en ta riu m a n a lity czn e, z k tórego zam ierza k o rzy sta ć. T oczy przy tym , ja k to ok reśla, h arce ze stru k tu ra lizm em w teo rii d zieła lite r a c k ie g o i stara się w y k a z a ć jego n iep rzy d a tn o ść w d zied zin ie tego, co n ie je s t ju ż jed y n ie ogóln ą organ izacją, sz k ie le te m d zieła , lecz jego in d y ­ w id u a ln o ścią . P r z e jśc ie „od stru k tu raln ej o ste o lo g ii” do „ teorii d zieła lite r a c k ie g o ja k o organizm u, zb u d ow an ego w p e w ie n n i e p o w t a r z a l n y sp o só b ” (t. 1, s. 9), isto tn ie sta n o w i p rob lem w cią ż jeszcze n ie r o z str z y g n ię ty o sta te c z n ie i z a d o w a la ­ jąco, trudno w ię c d ziw ić się, że autor przech od ząc na sy n te ty c z n o p r o b le m o w y p o­

ziom oglądu odrzuca „ stru k tu ra listy czn y s k a lp e l”, n ie w ierzą c, ab y m ożn a b yło n a d a l p o słu g iw a ć się nim z p o ży tk iem . S tru k tu ra m i scien ce fic tio n za jm u je się w to m ie 1, g d zie ro zw aża m. in. stru k tu rę n a rra cji i św ia ta p r z e d sta w io n e g o u tw o ­ ru, a ta k że stru k tu ry w o b ec n ieg o sp ra w cze i w r e sz c ie te, w k tó ry ch osad za d zieło odbiór czy teln iczy .

N a stęp n ie za jm u je się „ so cjo lo g icz n ą ” sy tu a c ją scien ce fic tio n w litera tu r ze, w p ro w a d za ją c n a s w so cjo lo g ię tw ó rcó w , w y d a w c ó w i o d b io rcó w n a u k o w ej fa n ­ ta sty k i. T om 2 p rzy n o si p rzegląd „pól p ro b lem o w y ch fa n ta sty k i”. S ą to: k a ta stro fa 0 za sięg u to ta ln y m , sto su n k i m ięd zy ro b o ta m i a lu d źm i, fa n ta sty c z n a ek sp loracja kosm osu , m e ta fiz y k a scien ce fic tio n i fu tu ro lo g ia w iary, erotyka i seks, człow ie 1 n a d czło w iek , u top ia i fu tu ro lo g ia , w r e sz c ie zaś sto su n ek „ N o w ej F a li” fa n ta sty k i an glosask iej do w sp ó łczesn y ch ten d en cji e k sp ery m en ta to rsk ich w prozie. T u z n a j­

d u jem y w r e sz c ie b ilan s k o ń co w y rozw ażań oraz in d ek s n a z w isk , k tó ry w raz z osob n ym i d la k ażd ego tom u p rzy p isa m i sta n o w i p om ocn iczy ap a ra t k siążk i.

C harakter p o d jęteg o tem a tu w y m a g a ł zaraz na w stę p ie d e fin ic ji fa n ta sty c z n o śc i i rozróżn ien ia m ięd zy o b iek ta m i fa n ta sty c z n y m i, których n a z w y są w p ra w d zie p u ste, lecz d en o tu ją p ojęcia is tn ie ją c e w św ia d o m o ści zb iorow ej, jak np. k ra sn o ­ lu d ek , a p rzed m io ta m i, k tóre m o g ą r e a ln ie b y to w a ć, ale p rzez w ie lu lu d z i b ędą u z n a w a n e za fa n ta sty czn e (t. 1, s. 13). K o n sek w en cje w p r o w a d z e n ia czy n n ik a su b ie k ty w n e g o m u s ia ły b y ć już z góry o c z y w iste dla autora tak ś w ie t n ie z o r ie n to ­ w a n eg o w p rzed m io cie, boryk a się jed n a k z n im i, za p ew n e b y u k a za ć n iem o żn o ść sk u teczn ych rozstrzygn ięć i oszczęd zić a n alogiczn ych u siło w a ń czy teln ik o w i. O sta­

te c z n ie stw ierd za , że w k ra in ie sc ie n c e fic tio n jak o fa n ta sty c z n e b ę d z ie m y o d ­ n o to w y w a ć „zarów n o rzeczy, jak ich a k tu a ln ie n ie m a, ch ociaż m o g ły b y k ie d y ś p ow stać, jak i ta k ie, których n ie m a i n ie b ęd zie za p ew n e n ig d y , lecz k tó re »m o­

g ły były« istn ie ć , przy czym to ich istn ie n ie z p ra w a m i N a tu ry n ie sp rzecza ło b y s ię an i tro ch ę” (t. 1, s. 15). O sta tn ie za strzeżen ie b y ło n iezb ęd n e, b y poza m a rg in es rozw ażań w y m a n e w r o w a ć całą d zied zin ę tego, co n ad p rzyrod zon e, a w se n s ie śc iśle litera ck im — do fa n ta sty k i zaliczan ą b a śń i h o rro r. W iadom o jed n a k , że w p ra k ­ ty c e o d sep a ro w a n ie tych d w óch o sta tn ich od sc ie n c e fic tio n b y w a tru d n e z u w a g i n a rozliczn e „ b y ty m iesza n e”, a p o stu la t n iesp rzeczn o ści p r o d u k tó w fa n ta sty c z n o -

(4)

-n a u k o w e j k rea cji z p ra w a m i n a tu ry b ran y zb yt d o sło w n ie b y ć n ie m oże. Jak b ow iem sam au tor d alej w y k a zu je, za w ie le już p o sp o lity ch b red n i sp łod zon o na rach u n ek h ip otez je d y n ie sło w em d ających się w y w ie ś ć z ak tu a ln eg o sta n u r z e c z y ­ w iste j w ie d z y , a i to ty lk o pod w a ru n k iem ign oran cji odbiorców . Isto tn iejsze, ja k sądzę, je s t sam o k o n str u o w a n ie ow ych p seu d o n a u k o w y ch w y w o d ó w , m g listy ch i o g ó ln ik o w y ch te ch n o lo g ii, p ozorn ie ra cjo n a ln y ch m o ty w a c ji — on e i ty lk o one są m ia n o w ic ie k o r e la te m „ n a u k o w o ści”, która w y ró żn ia scien ce fic tio n spośród in ­ n ych odm ian fa n ta sty k i.

O gólne stw ie r d z e n ia L em a o języ k u d zieła litera ck ieg o , o stru k tu rze p rezen ta cji i p rezen to w a n eg o , o sem a n ty czn y ch procesach rek o n stru k cji zach od zących w tr a k ­ cie p ercep cji zask ak u ją rozm iaram i. P rzyjęło się b ow iem m ilcząco, że p rofesjon aln i badacze literatury, być m oże ze szkodą dla czy teln ik ó w spoza ich kręgu, n ie c z y ­ nią przed m iotem osobnej ek sp lik a cji całego in stru m en taln ego u n iw ersu m , k tó ­ rym się p osłu gu ją.

O czy w iście au tor sk u p ia u w a g ę przede w szy stk im na elem en ta ch isto tn y ch ze w zg lęd u na p rzed m io t sw y c h za in tereso w a ń . D o tak ich n a leży np. m ech a n izm w i­

zu aln ego u p rzed m io to w ien ia te k sto w y c h in fo rm a cji o św ie c ie ob cym n a szej ż y c io ­ w ej em p irii, a p rzecież z jej pom ocą w y o b ra ża n y m i p ojm ow an ym . M ożność e la ­ sty czn eg o o p ero w a n ia ro zm a ity m i sto p n ia m i n aoczn ości k reo w a n y ch o b ie k tó w je s t d la n a u k o w ej fa n ta s ty k i n iezb ęd n a, a fia sk o film o w y c h prób p rezen ta cji „ r e a lió w ” św ia ta scien ce f ic tio n zd aje się p otw ierd zać, że sto p ień ten na o gół p o w in ien p o ­ zostać n ie w ie lk i. D la c z y te ln ik ó w p o w ie śc i L em a szczeg ó ln ie za jm u ją ce b ęd ą tu jego w y n u rzen ia „ w a r sz ta to w e ” : „N ie jest w ię c tak , żeb ym n a jp ie r w »ok iem ducha«

p o strzeg a ł p rzed m iot fa n ta sty c z n y , a dopiero p otem o p isy w a ł w y o b ra żo n e — ję z y ­ kiem . [...] m y ślo w o k sz ta łtu ję sy tu a c ję p odług zad an ych o d p o w ied n im i p o sta n o w ie ­ n ia m i — w a ru n k ó w gran iczn ych . Z w ierzch n ia jest w te d y k a teg o ria m o d a ln o ści w y p o w ied zi, bo trzeb a zad ecyd ow ać, czy u tw ór b ęd zie w to n a cji p o w a żn ej (r e a li­

styczn ej), g ro tesk o w ej czy h u m o ry sty czn ej” (t. 1, s. 28).

To praw da, że z b y tn ie p o d o b ień stw o do p rzed m io tó w rea ln y ch na serio n ie jest dopuszczalne, a tw o r y fa n ta sty czn e p o w in n y odznaczać s ię tym , że z pun k tu w id zen ia rzec z y w isto śc i n ie d aje s ię ich p ra w id ło w o postrzegać, że za w o d zą sk o ­ jarzen ia d otyczące w y g lą d u i op arte na n ich w y k ła d n ie fu n k cji. W ze tk n ię c iu z o b iek ta m i p o za ziem sk im i czy cu d am i te c h n ik i p rzy szło ści „n arratorow i p o w in n o b rak ow ać u k ład u referen cy jn eg o , p ojęć, n a zw — w ię c rozp ozn an ie o b iek tu fa n ta ­ sty czn eg o m u si b y ć rozłożon ym w cza sie p ro cesem ” (t. 1, s. 29— 30). T rudno tu o p rzeć się p ew n y m re fle k sjo m . J e ś li się w e ź m ie pod u w a g ę, że n arrator n a m o cy k o n w e n c ji fa n ta sty k i p rzy szło ścio w ej m ia ł b yć p rzecież w ty m fa n ta sty c z n y m ś w ie ­ cie „u sie b ie ”, k ło p o ty z u k ła d em re fe r e n c y jn y m pod ają w w ą tp liw o ś ć sta tu s je g o e g zy sten cji i — co za ty m id z ie — n a zb y t ła tw o obn ażają fik c y jn o ść k rea cji. N ie, ty le w ię c „ p o w in n o ”, co raczej „ m u si” m u z o czy w isty ch przyczyn b ra k o w a ć u k ła ­ du referen cy jn eg o , lecz to w ła śn ie n a le ż y sta ra n n ie u k ryć w g ąszczu w e w n ę tr z n y c h m o ty w a c ji utw oru . T ru d n o ści n arratora lu b w y stęp u ją cej w jego r o li p o sta ci u tw o ­ ru zn a jd u ją w ię c za zw y cza j u za sa d n ien ie bądź w o gran iczen iach in terlo k u to ra czy po prostu o ficja ln eg o a d resa ta in fo rm a cji, bądź w tym , że w o b liczu a b so lu tn ej in n o ści k osm iczn ego b y tu narrator je s t w ig n o ra n cji sw ej b lisk i o d b iorcy r z e c z y ­ w iste m u , do k tó reg o ja w n ie n ie w o ln o m u się przyznać. T łu m a czy to zarazem d osk on ale, czem u ta k w ie lk ą ro lę w k on stru k cja ch fa b u la rn y ch sc ie n c e f ic tio n o d g ry w a k osm os, a cz y n n ik ziem sk i b y w a n a jczęściej „ sy tu a c y jn ie ” ogra n iczo n y do rozm iarów ra k iety .

F ak tem jest, że — p o m in ą w szy już n iem o żn o ść k reo w a n ia czegoś c a łk o w ic ie

(5)

n ie z a w is łe g o od zn an ego z rzec z y w isto śc i rea ln ej — ta k że odbiorca w y o b ra ża ć so b ie i ro zu m ieć p o tra fi ty lk o to, w czym ro zp o zn a je e le m e n ty sw y ch d o św ia d czeń , a w ię c sp ro w a d za ją c n iezn a n e do ch oćb y cz ę śc io w o zn an ego. L im itu je to stop ień k o m p lik a c ji p rezen to w a n ej fa n ta sty czn o ści i jej o d le g ło śc i od tego, co d ostęp n e em p irii. W k o n se k w e n c ji często też p o w o d u je re d u k c ję c zy n n ik a fa n ta sty c z n e g o do u m o w n ej dek oracji, re k w iz y tó w , b ez k tórych fa b u ła m o g ła b y się d o sk o n a le obejść.

P r z y ję ta k la s y fik a c ja u tw o ry ta k ie za licza jed n a k — nad czym u b o le w a autor — do n a u k o w ej fa n ta sty k i, k ieru ją c się w y stę p o w a n ie m n a z w p u stych ty p u s c je n ty - ficzn eg o . N ie w y d a je się to zresztą w ię k sz y m h o rr e n d u m n iż z r ó w n ie z e w n ę tr z ­ nych. ra cji z a licza n ie do p o w ie śc i h isto ry czn ej n ie k o m p e te n tn ie i p o w ierzch o w n ie u h isto ry czn io n eg o k iczu , w k tórym k o stiu m n iczeg o n ie o d tw arza a n i n ie w yraża, le c z je st po p rostu ty lk o d o w o ln y m p rzeb ran iem . K la sy fik a c je g a tu n k o w e z w y k le d o ść o b o jętn ie od n oszą się do p ro b lem ó w w a rto ści. P o stu la t, aby do fa n ta sty k i n a u k o w ej za licza ć je d y n ie u tw o ry le g ity m u ją c e się r z eteln o ścią progn oz fu tu r o ­ lo g iczn y ch op artych n a dobrej zn ajom ości a k tu a ln ej w ied zy , p o zo sta w ia łb y na ziem i n ic z y je j u tw o r y o zew n ętrzn y ch zn am ion ach m im o w sz y stk o scien ce fic tio n . Z d ru ­ g iej stron y zaś u b ó stw o m y ś lo w e i b rak k o m p e te n c ji w za k resie r e a lió w ż y c io ­ w y c h n ie sta n o w ią jeszcze cech o d ręb n ości g a tu n k o w ej.

W ś w ia t d zieł litera ck ich n ależących do scien ce fic tio n L em w y b ie r a się jed n ak z p rogram em p o szu k iw a n ia p ozn aw czych w a lo r ó w teg o g a tu n k u u k ry ty ch im p lic ite lu b ja w n ie ob ecn y ch w p rezen to w a n y ch p rzezeń u r z e c z y w istn ie n ia c h prognoz f u t u ­ ro lo g iczn y ch . N a w stę p ie stara się rozgran iczyć „ św ia ty ” b a śn i, b a jk i, o p o w ieści grozy i fa n ta z ji n a u k o w ej p orów n u jąc je ze ś w ia te m rea ln y m , k tórego tr a n sfo r ­ m a c je on e sta n o w ią . O d w o łu je się przy ty m do zn an ego eseju R ogera C a illo is i stw ierd za , że dla b a śn i ch a ra k tery sty czn e je s t za ta rcie gran ic m ięd zy n a tu r a l­

n y m a n ad p rzyrod zon ym p orząd k iem rzeczy — p rzy n a jm n iej z p e r sp e k ty w y jej b o h a teró w , k tórą odbiorca, d od ajm y, ró w n ież m u si p rzyjąć, je ś li jeg o recep cja m a b y ć w zg o d zie z k o n w en cją g atu n k ow ą. F a n ta sty k a grozy o p eru je efe k te m w d a rcia się c zy n n ik a cu d o w n o ści w ś w ia t u k sz ta łto w a n y zasad n iczo na p o d o b ień stw o o ta ­ czającej n as r z eczy w isto ści, s iłę sw ej e k sp resji czerp ie z b u rzen ia p rześw ia d czeń o ty m , co m o ż liw e a co n ie m o ż liw e , a p elu je do w y o b ra żeń o przyrod zon ym ła d zie św ia ta , jed n o cześn ie go zaś lo k a ln ie u n iew a żn ia . Jed n ak tra n scen d en cja raz o b ja ­ w io n a w fa n ta sty c e grozy n ie b y w a „ ra cjo n a ln ie” o b ezw ła d n io n a , n a to m ia st n a j­

b ard ziej szo k u ją ce i p rzerażające tw o ry sc ie n c e fic tio n o sta teczn ie zostają w tło ­ czo n e w e w e n tu a ln ie n ieco rozszerzon e w y o b ra żen ia p ra w te g o św ia ta , w k tó ry m z d ro w y ro zsą d ek czy teln ik a je s t zad om ow ion y. L em w p ro w a d za n a stę p n ie p e w n e u śc iśle n ia . O tóż jego zd an iem św ia t b a jk i k la sy czn ej je s t w z g lę d e m r ea ln eg o p o ­ d w ó jn ie cu d o w n y : lo k a ln ie — w w y stę p u ją c y c h tu fa n ta sty c z n y c h p rzed m iotach , 4 n ie lo k a ln ie — w p od p orząd k ow an iu k a u za lizm u sferze w a rto ści. A k c y d e n ta ln o ść w b a śn i b y w a w isto c ie ty lk o pozorna, w sz y stk o b o w iem je s t o sta teczn ie z d e te r m i­

n o w a n e k o n ieczn o ścią za try u m fo w a n ia słu szn o ści i dobra. M im o ro zliczn y ch p e r ­ tu rb a cji ś w ia t b a jk i je st d osk on ałym h o m eo sta tem i w y m ia r sp r a w ie d liw o śc i m oże w n im u le g a ć jed y n ie zw łoce. J e ż e li jed n a k p o w r ó t do sta n u ró w n o w a g i, tr y u m f p raw a, n ie oznacza z rea lizo w a n ia sp r a w ie d liw y c h dążeń p o sta ci, le c z u r z e c z y w ist­

n ie n ie fatu m , je śli sw oboda działan ia ok azu je się pozorna, gd yż jego o sta teczn y e fe k t je s t zd eterm in o w a n y p rzez lo s — oznacza to, że z n a le ź liśm y s ię na o b szarze m itu . Z k o le i za k łó cen ie id ea ln ej h om eostazy b a śn io w e j, zły los, k tórego n ie z ró w ­ n o w a ży w b ila n sie p o m y śln o ść jak o akt sp r a w ie d liw o śc i — p rzen osi w sferę n o w o ­ czesn ej fa n ta sty k i n ie b ęd ącej an i b aśn ią, a n i fa n ta sty k ą n a u k o w ą . R ozu m ian a jak o gra, baśń m ia ła b y su m ę zerow ą: stra ty zły ch r ó w n o w a ż ą zy sk i dobrych, n a to m ia st

(6)

ja n ta s y jak o gra, k tó rej su m a m oże b y ć n iezero w a , ju ż przez to sam o n ieco b a r ­ d ziej p r zy p o m in a ła b y rzec z y w isto ść . F a n ta sty k a e k sp lo a tu ją ca d zied zin y n a d p rzy ­ rodzone n ie ogran icza się, ja k słu sz n ie zau w aża Lem , do bu d zącego grozę m ie jsc o ­ w eg o u n ic e s tw ie n ia ład u św ia ta , le c z n a ty ch m ia st o d b u d ow u je go n ieja k o w o d ­ m ien n ej p o sta ci — ła d u z a św ia to w eg o . Ład ten, d a lek i od d ow oln ości, o p eru je czy n n ik a m i sta ły m i u m o ż liw ia ją c y m i o rien ta cję, k ie r u je się w ła śc iw y m i so b ie p ra ­ w a m i, k tó re b y w a ją n ie k ie d y tra k to w a n e zu p ełn ie serio.

N ie je s t w ię c ob ojętn e, w jak i sposób w u tw o rze m ającym n ap aw ać lęk iem p oczn ie się n aruszać ład co d zien n o ści p otw ierd zan y d otych czasow ą praktyką od b ior­

ców . Sp osob y tra d y cy jn e w y d a ją się au torow i m niej n ie sa m o w ite n iż flu k tu a cje zdarzeń od b ieg a ją ce od o b serw o w a n ej n orm y statystyczn ej, k tóre w in n y m „zgęsz- czen iu ” u ch od zą za ca łk iem zw yczajn e. N iezd oln ość zn a lezien ia d la takiej sy tu a cji żadnej u sen so w ia ją cej w y k ła d n i, k o m p letn a u trata orientacji, w p ra w ia w panikę, z której n iep od ob n a się w y d źw ig n ą ć. T akże scien ce fic tio n , k ied y prezen tu jąc k o s­

m iczn e o so b liw o ści rezy g n u je z ich po ziem sk u racjon alizu jącego o b jaśn ien ia lu b dopóki s ię od tak ich ob ja śn ień p o w strzym u je, zy sk u je — jak sądzę — szan sę b u ­ dzenia lęk u , jak iej w e w sp ó łczesn y m św ie c ie poczyna b rakow ać duchom i u p io ­ rom. Z a ry so w u je się tu str e fa zetk n ięcia fa n ta sty k i grozy i scien ce fictio n , bardziej in teresu jąca, ja k to p o tw ierd za litera ck a praktyka autora, niż np. p osp olite m iesza n ie du ch ów i tech n ik i lub, r e la ty w n a p rzecież, ohydność m ieszk a ń có w kosm osu. N a k o ­ n ie c — cech ą fa n ta sty k i n au k ow ej b y ło b y w e d le o w ych w stęp n y ch rozróżnień p re­

z e n to w a n ie zja w isk , k tó re zrazu k ażą zw ą tp ić w em p iryczn ie sp raw d zaln ą ciągłość e w o lu c ji m ięd zy r zeczy w isto ścią realn ą a zap rezen tow an ą ja k o realn a k reacją fa n ­ ta sty czn ą , b y ty m w ię k sz ą re w e la c ją sta ło się w y k ry cie, że n ie z w y k łe przed m ioty

daje się sp row ad zić do w sp ó ln eg o m ia n o w n ik a z tym , co zn ajom e i naturalne.

O n tologia fa n ta sty k i u jęta p rzez L em a p orów n aw czo d aje n ie ty lk o w g lą d w e w z a ­ jem n e rela c je m ięd zy jej p o szczeg ó ln y m i od m ian am i — baśnią, horror sto ry , scien ce fic tio n czy w reszcie fa n ta s y , a w ię c fan tastyk ą, w której m o ty w a cje n ie m ając n a ­ w e t u m o w n ie n a u k o w eg o ch arak teru zarazem n ie noszą cech sp ecy ficzn ie b aśn iow ej cu d ow n ości. U k azu je także, jak im tran sform acjom za w d zięcza m y m ożność p rzejścia w sposobach k on stru o w a n ia św ia ta u tw oru od baśni do fa n ta s y czy scien ce fictio n . W szelk ie przeob rażen ia m u szą m ieć, jak p odkreśla autor, charakter k om p lek sow y, a p rzerab ian ie goto w y ch n ieja k o struktur w c ześn iejszy ch odm ian fa n ta sty k i na n a u k o w ą m a za p unkt w y jś c ia u em p iry czn ia n ie cudów . Jako czyn n ik ogran icza­

jący g a tu n k o w e flu k tu a c je L em w sk a z u je przestrzeganą zazw yczaj w utw orach n iep a ro d y sty czn y ch zasad ę sta b iln o ści k on w en cji, a w ię c u trzym yw an ia w m ocy r e g u ł gry p rzyjętych na p oczątku. J e ż e li jed n ak np. od ejścia od w ery zm u je st sto ­ su n k o w o ła tw o u sta lić sp ra w d zia n em em pirycznym , to poczyna on zaw od zić, k ied y n arracja b u d u je św ia t z za ło żen ia n ied o stęp n y em pirii, ja k w nau k ow ej fa n ta sty ce.

W ó w cza s z k o lei o d ejście od zasad y b ezpośrednich p rek ształceń św ia ta realn ego drogą fa n ta sty czn y ch u r zeczy w istn ień isto tn ie tk w ią cy ch w n im m o żliw o ści daje się odkryć przez u ja w n ie n ie sch em a tó w fo rm a ln y ch rodem z in n ych odm ian ga tu n k o ­ w y c h fa n ta sty k i. W tak ich razach d om in u jącym i stają się relacje sem an tyczn e łą ­ c z ą c e u tw ór n ie ze św ia tem , lecz z in n y m i dziełam i literack im i, a i to n a jczęściej na zasad zie parodii. K ied y jed n a k u tw ór n ie na zasad zie „ w ah n ięcia o n ty czn eg o ” (t. 1, s. 88), lecz k o n se k w e n tn ie łą c z y np. litera ck ie paradygm aty baśni i scien ce fictio n , jego w artość ep istem o lo g iczn a rea lizu je się w p ra w d zie inaczej, a le jak d o­

w o d zi prak tyk a literack a autora B a je k ro b o tó w , n ie m u si być m n iejsza n iż w k re­

acjach serio trak tu jących p o stu la t n a u k o w eg o p raw d op od obień stw a. D zieje się tak, j a k sądzę, p o n iew a ż p rzez ten zło żo n y u k ład so czew k o w y oglą d a m y n ie literack ą

(7)

gen ologię, lecz św iat, a w n io sk i p ozn aw cze d aje się od n ieść do rzeczy w isto ści rea l­

nej.

D zieła, także z zakresu scien ce fictio n , zn aczą poprzez relacje m ięd zy ich ś w ia ­ tem a rzeczyw istym . W sw y c h rozw ażan iach nad ep istem ologią fa n ta sty k i autor p od ­ k reśla jednak, że nazb yt czy teln e a leg o ry czn e o d n iesien ia m ięd zy fa n ta sty czn y m św ia tem u tw oru a rzeczy w isto ścią m ogą osłab iać b y to w ą su g esty w n o ść tego p ie r w ­ szego, obnażając jego p retek sto w y charakter. D om inacja treści d ysk u rsyw n ej o g r a ­ n icza su w eren n ość fab u ły, co osłab ia ek sp resję w iz ji artystyczn ej, a w ię c i ow ą treść d ysk u rsyw n ą w w iz ji zaw artą.

W yw od y dotyczące ep istem o lo g ii zn ajd u ją k u lm in a cję w sch em a ty czn y m p rzed ­ sta w ien iu , czym m ia n o w icie m oże być — i fa k ty czn ie b yw a — fa n ta sty k a naukow a.

M oże w ię c być fab u larn ym m o d elo w a n iem hipotez an trop ologiczn ych lu b so c ja l­

nych, przy czym k orzyść in form acyjn a sta je się w y so c e p rob lem atyczn a, k ied y za p raw d ę zostan ie podane coś w isto cie sp rzeczn ego z p raw om ocn ym i tw ierd zen ia m i nauki. F an tastyczn a k on stru k cja św ia ta m o że m ieć ta k że n a celu o sią g n ięcie ek stre­

m alnej od m ien n ości od tego, co znane. I tak im ek sp erym en tom zo sta je p rzyznana p ew n a w a rto ść pozn aw cza, odnosi się o n a jed n a k w ó w cza s w y łą c z n ie do m ech a n iz­

m u w yob raźn i tw órcy. Z naczną część scien ce fic tio n sta n o w i b eletry sty k a fu tu ro lo ­ giczna, przy czy m m am y tu do czy n ien ia z n iesk oń czon ą różnorodnością sp osob ów zarów n o m o d elo w a n ia całości u strójow osp ołeczn ych jak i k on stru ow an ia em p irycz­

n ie n ie sp raw d zon ych sytu acji p rezen tu jących m o żliw o ści jed n ostk i lu d zk iej. U siło ­ w a n ia autora, by ty p o lo g iczn ie ogarnąć ow ą m nogość m o żliw o ści k reacyjn ych , z góry są skazane na ogran iczon ą jed y n ie sk u teczn ość, ich w y n ik jest w sz a k ż e cen ­ ny, . p o n iew a ż przykłady, którym i s ię p osłu gu je, są tra fn e i d la c a ło ści rep rezen ta­

tyw n e.

M otyw em , który w tok u rozw ażań p ow raca przy każdej n adarzającej się ok azji, je st w artość p ozn aw cza scien ce fictio n . Z jej p ersp ek ty w y za sta n a w ia się L em np.

nad d opuszczalnością rozw iązań p rzechodzących do porządku nad d otych czasow ym i rezu ltatam i pozn an ia naukow ego. Czy m ożna w yk orzystać w szystk o, co s ię w y m y ślić zdoła, a w ię c także k om u n ik ację „n a d św ietln ą ”, p od różow an ie w czasie i podróżo­

w a n ie w postaci „przesyłki teleg ra ficzn ej” — by przy tej jednej d zied zin ie pozo­

stać? Są to p o m y sły o tw iera ją ce szerok ie p ersp ek ty w y i stąd szczeg ó ln ie p ło d n e pod w z g lę d e m beletrystyczn ym . W praw dzie „kosm osy” na tej zasad zie b u d ow an e w ie ­ dzy o rzeczy w isty m n ie rozszerzają, a raczej ją fałszu ją, jed n ak L em słu szn ie za ­ uw aża, że n a w et przy ab solu tn ie fik cyjn ej p rzesła n ce w n io sk i m ogą m ieć rzeczy­

w isty w a lo r poznaw czy. I tak jest isto tn ie, je ś li u tw ór sta n o w i rzeteln ą próbę rozstrzygn ięcia rzeczyw istej k w estii przy p om ocy środków , jak ich dostarcza n au k ow a fan tastyk a.

S w ob od ę kreacyjną, poza — rzecz ja sn a — m o żliw o ścia m i w yob raźn i autora, ogranicza k on ieczn ość za ch o w y w a n ia p ew n ego m in im u m w iarygod n ości. Stąd z e szczególn ą od p ow ied zialn ością zw ią za n e są w y cieczk i n a w et w dość od ległą ziem ­ ską przyszłość. K ształt ow ej przyszłości m u si b o w iem d aw ać się w y w ie ść z a k tu a l­

nej rzeczy w isto ści, a nad n ią z k olei, jak i nad sam ym procederem fu tu rologiczn ej dedukcji, w jak im ś stop n iu sp raw u ją kon trolę w ie d z a i logik a czy teln ik a . Dopóki zm y śla n ie n ie zastąp i w yp rzed zającego b ieg rzeczy u r zeczy w istn ia n ia h ip otez bądź co bądź n aukow ych, scien ce fic tio n p ozostaje w b lisk im zw ią zk u z fu tu rologią, a różni je w zasadzie ty lk o tryb gram atyczny i fu n k cja w y p o w ied zi. Jak d alece jed n ak za stą p ien ie tak ie jest dopu szczaln e? P rob lem to n ien o w y , a zarazem dość zasad n iczy. W radzieckich pracach o fa n ta sty ce zdarzyło m i się np. n apotykać ślady w ręcz a d m in istracyjn ych restrykcji — na szczęście p rzezw yciężon ych . T eren em d zia­

(8)

ła ń naukow ej fa n ta sty k i m ogła być tylko n ajb liższa przyszłość, a obraz jej m u siał być staran n ie w y w ie d z io n y z p rzesłan ek ak tu a ln ie istn ieją cy ch już w sferze realnej.

Z daniem L em a, kon tak t z rzeczy w isto ścią zach ow u ją w iz je p o w sta ją ce w w y n ik u oparcia „dedukującej in tu ic ji” na m a teria le ob serw acji oraz n a istn ieją cy ch t e ­ oriach n aukow ych. W m iarę od d alan ia się od aktualnej i dostępnej em p iryczn ie rze­

czyw istości, która p rzestaje tym sa m y m dostarczać m ateriału do d ed u k cyjn ych p rze­

k ształceń, rośnie rola gotow ych całościow ych w zorców , zapożyczanych skąd się da. N ie od b yw a się to, a raczej n ie powinino się odbyw ać, m etod ą zap ożyczan ia c a ­ ły ch struktur, lecz na zasad zie łań cu ch a k olejn ych transform acji. Sposób tak i p o w i­

n ien ustrzec przed n ieo d p o w ied zia ln y m i fan tazjow an iam i, które d la sk lejen ia b a n a l­

nej często i p la g ia to w ej fa b u ły ign oru ją elem en ta rn e za sa d y logiki.

Pod ty m w z g lę d e m autor jest zresztą n ieu b łagan y. W n iezliczo n y ch rozbiorach, w y p ełn ia ją cy ch zw ła szcza tom 2, p a stw i się nad non sen sam i, k tórych w fa n ta sty c e szczególn ie w ie le . K ied y się do ciętych i b ły sk o tliw y ch w y w o d ó w L em a p rzy ­ w y k n ie, przychodzi n a w et na m yśl, że n u żą ce i dość jed n o sta jn e s ą o w e porządki w fan tastyczn o-n au k ow ej stajni, że n a w et p iram id aln e g łu p stw o je st w k ońcu ty lk o głu p stw em , a try u m fy nad m erytoryczną ignorancją skojarzoną z n ieu d oln ością rzem iosła literack iego — n iegod n e H erkulesa.

Z drugiej strony, kogóż z czy teln ik ó w n au k ow ej fan tastyk i, a do nich ch yb a w końcu ad resow an a jest k siążk a L em a, jeszcze d ziw ią u proszczenia u sp ra w ied li­

w ia n e in teresam i fab u ły, k ied y np. sięg a ją c po parad ygm at ziem sk iej archeologii — tajn ik i przeszłości od leg łej kosm iczn ej c y w iliza cji rozp lątu je się na ograniczonej do m in im u m p rzestrzen i i w p rzeciągu czasu p otrzebnego b ad aczow i na zjed zen ie śniadania. J eślib y sy tu a cję o d w rócić: jak ą w ie d z ę o n as w y n ió słb y h ip otetyczn y A ld eb arań czyk z krótkiej w iz y ty w grobow cu T utencham ona, n a w et gdyby z p o ­ m ocą u n iw ersa ln eg o translatora poradził sob ie z w szy stk im i staroegip sk im i in sk ry p ­ cjam i, a na d odatek zn alazł k om p let to m ó w tzw . w ie lk ie g o L arou sse’a p ozostaw ion y przez roztargnionego tu ry stę? !'

Jak że w isto cie ła tw o d zieje się w szy stk o w fa n ta sty ce n au k ow ej, jak że p o ­ zorne, w ręcz in fa n ty ln e są p roblem y, trudności, sposoby ich usu w an ia, jak p osp o­

lita szm ira b eletrystyczn a w y ziera spod k o m ercja ln ie k orzystn ego opak ow an ia, bo w w ie lu w ypadkach na opakow aniu, zw ięk sza ją cy m „ ch od liw ość” tow aru, w szystk o się też i kończy. Strych u lec zw y k łej lo g ik i u żytej w e sp ó ł z potoczną w ie d z ą na śred n im poziom ie n ie w ie le b y u tw o ró w p o zo sta w ił n ietk n iętych , lecz byłab y to lek tu ra nikom u n ie przyn osząca ujm y. O kazuje się jednak, że w y m a g a n ia odbior­

có w są proporcjonalne do m o żliw o ści tw órców , a te z k o lei tłu m aczy sy tu a cja so cja ln a tego typ u literatury w św iecie.

O sobiście, źródła trudności i w ie lu n iep ow od zeń , o sta teczn ie zaś n iskiej rangi artystyczn ej nau k ow ej fan tastyk i, u p a try w a łb y m w ła śn ie w ciążących na niej se r ­ w itu ta c h futurologicznych, k tórym m ało k to jest w sta n ie p o d o ła ć ..

W iadom o, ja k żm udnych i drob iazgow ych stu d ió w w y m a g a n a p isa n ie solid n ej p o w ie śc i historyczn ej, ja k n iesk o ń czen ie w ielo stro n n ą w ie d z ę pisarza an gażu je p od ­ ję c ie najprostszego tem atu „z ży cia ”. C zym że to w szy stk o jed n ak w o b ec ogrom u eru d y cji potrzebnej do sk on stru ow an ia sch lu d n ej m y ślo w o i zasobnej in fo rm a cy jn ie w iz ji fa n ta sty czn o -n a u k o w ej? F uturolog sp ecja lizu je się zazw yczaj w ja k iejś o k re­

ślon ej d zied zin ie — pisarz, n a w et w stę p n y m i za ło żen ia m i p rzyk raw ając św iat, m u si g o jed n ak zb u d ow ać z dość różnorodnego tw orzyw a. S p ecja listą w ię c n ie b ędzie, lecz co najw yżej dobrze p oin form ow an ym d yletan tem . P rzy ob ecn ym zaś tem p ie p ostępu, choćby ty lk o ściśle tech n iczn ego, o g a rn ięcie bodaj w celach pop u laryza­

cy jn y ch tego, co istn ieje, nastręcza trudności, a cóż dopiero w y p rzed za n ie przew idy--

(9)

w a ń rzeczy w isteg o ro zw o ju n ie jednej w ą sk iej dziedziny, lecz m o ż liw ie w ielu . P rzyp om in a to b ieg tu ż przed w y śc ig o w y m sam och od em i jest rów n ie b ezn ad ziejn e, ch yb a że d ysta n s zw ięk szy się do b ezp iecz n ie w ie lk ic h rozm iarów . P rak tyczn ie tak w ie lk ic h , ż e w sp o m n ia n a przez L em a drabina d ed u k cji słu żących k reow an iu e le ­ m en tó w fa m ta sty czn y ch p oczn ie przypom inać Jakubow ą. P ok on an ie jej przy u ży ­ ciu „ a n ty g ra w itä ty jn y ch le w ito r ó w ” czy n ap ęd u fo to n o w eg o n ie p o w in n o sta n o ­ w ić problem u, a dalej w sz y stk o b ęd zie ju ż nieb iań sk o, tj. k osm icznie, proste, choć p o zb a w io n e już d ającego się ok reślić stop n ia p raw d op od obień stw a, utraci zarazem w a rto ść p ozn aw czą, przyn ajm n iej w sen sie fu tu rologiczn ym .

W e w stę p ie do rozw ażań nad strukturam i kreacji literack iej w n au k ow ej fa n ta ­ sty ce autor porusza p roblem w p ły w u p ow szed n iej prak tyk i życiow ej n a kulturę.

P rzeob rażen ia sty m u lo w a n e postęp em tech n iczn y m , jak w iad om o, p och łan iają w ie ­ k am i w y tw a rza n e norm y k u ltu ro w e w te m p ie szyb szym , n iż daje się kon stru ow ać n o w e r e la ty w n ie sta łe u k ład y o d n iesien ia naszej egzysten cji. Z n ajbardziej n a w et u c ią ż liw y m i ta b u c z ło w ie k n au czył się w sp ó łży ć — w y z w o le n ie zb yt n a g łe i k o m ­ p le tn e n ie s ie z sobą n ie ty lk o m g liste p oczu cie zagrożenia, le c z groźbę całk iem realną. D zięk i te ch n ice szybciej sta jem y się w szech m o cn i, n iż do tego dorastam y.

M o żliw e sta ją się d ziałan ia rela ty w izu ją ce ju ż n ie ty lk o sferę kultury, le c z b io lo ­ giczn ych in w a ria n tó w . Z m ierzający do przeobrażeń w sam ym organizm ie człow iek a trend za ry so w u je się już d ostateczn ie w y ra źn ie, aby skłaniać do reflek sji, i tych L em n ie skąpi. K ażd e d ziałan ie, zw ła szcza w d zied zin ie tak zasad n iczej, m u si budzić ob aw y, je ś li jeg o sk u tk i są w ła śc iw ie n ie do p rzew id zen ia. N ie w o ln o dopuścić, aby pod n a cisk iem ew o lu cji tech n iczn ej czło w ie k p oczął u m y sło w o i fiz y c z n ie p rzykra­

w a ć sieb ie sam ego „do ca łeg o syn tetyczn ego otoczenia, ja k ie m u »się zbudow ało«

[...]. Jed yn ą jego ostoją, jego p o zatech n ologiczn ym p u n k tem oparcia m oże być k u l­

tu ra w e w ła śc iw y c h jej au ton om iczn ych w a rto ścia ch ” (t. 1, s. 119). I tu za ry so w u je się ogrom nie w a żn a rola dla fa n ta sty k i n au k ow ej, która bez p łytk iej tech n ofob ii, le c z i bez p rzesadnego en tu zjazm u dla w sz e lk ic h zm ian — m ogłab y m. in. p o d ej­

m o w a ć k o n stru o w a n ie zarów no aprobujących jak ostrzegaw czych w iz ji fu tu ro lo ­ giczn ych . Z rozum iała staje się p asja, z jaką autor obnaża u b ó stw o m y ślo w e rozpa­

n o szo n e w tej d zied zin ie literatu ry — u b ó stw o , k tó re w ła śn ie czyn i ją do p o w y ż­

szych zadań nieprzydatną.

Do elem en ta rn y ch o p eracji tk w ią cy ch u p o d sta w k reacji fa n ta sty czn y ch zostają za liczo n e: 1) p o d sta w ien ia lo k a ln e i n ielo k a ln e w stru k tu rze p rzejętej w postaci g oto w ej, 2) in w ersja p rosta lub złożona, w raz ze stan ow iącą jej od m ian ę k o n w er­

sją, 3) zd erzen ie d w óch p rzeciw sta w n y ch te le o lo g ii (struktura gry), w r e sz c ie — 4) op eracje będ ące k om b in acjam i poprzednio w y m ien io n y ch prostych p rzekształceń.

D o k o n y w a n e przy ty m p rzem ieszczen ia sen só w n ie pow in n y, ja k zastrzega Lem , b ezp o w ro tn ie rozryw ać w ię z i m ięd zy nim i, lecz ją w n ow ej, fan tastyczn ej organ i­

z a cji przyw racać. P rzytoczon e przyk ład y dow odzą, że isto tn ie p od staw iając n o w o ­ jorsk iego restauratora do b aśn iow ej struktury h istorii o królu M idasie, a czarod ziej­

sk i m ech a n izm p rzem ian y w złoto zastępując, jak Frederic B row n, „m olekularną tech n ik ą tra n sm u ta cji” — w efek cie otrzym am y op ow iastk ę ty p u scien ce fictio n . R zecz w tym , że id en ty czn y m ech an izm n ie m usi być „strukturą gen eru jącą fa n ta ­ sty k i”, a śc iśle j: n ie w y łą c z n ie fan tastyk i. O rzeszkow a „ p od staw iając” zaścian ek szla ch eck i tam , gd zie w p la n ie id eo w y m N ad N ie m n e m b y ło m iejsce na w ie ś, n ie ty lk o n ie stw o rzy ła u tw oru fan tastyczn ego, lecz n a w e t n ie sp rzen iew ierzy ła się r ealizm ow i. W końcu zaścian k i tak że b y w a ły i w ła ś n ie p oczucie realizm u przy z a ­ c h o w a n iu w y jśc io w y c h założeń n a k a zy w a ło sp raw ę rozegrać w tak im u k ładzie.

JNfikt ró w n ież n ie posądza Conrada o u p raw ian ie fa n ta sty k i lub au torstw o p o w ieści

(10)

k ry m in a ln ej, odkryw ając sch em a t dociekań tej ostatniej w n iek tórych p artiach L o rd a Jim a. P o d o b n ie d zieje się z zab iegiem in w ersji. T u autor p o w o łu je się na n o w elk ę D in a B u zzatiego i sam zastrzega, że „zastosow an ie ty ch operatorów n ie jest w y łą c z n y m p rzy w ilejem n au k ow ej fa n ta sty k i” (t. 1, s. 128).

W yd aje się, że ilekroć z m a teria łu ja k k o lw iek dan ego b y w a in ten cją autora k o n ­ stru ow an y sen s, p oja w ia ją się o w e struktury gen eru jące lu b ich kom b in acje. N a w e t n ie dok on u jąc żadnych p od staw ień ani in w ersji, lecz w p row ad zając w obręb p rzed staw ion ych zdarzeń p orządek kauzalny, w p ro w a d za się b o w iem w p ow sta ją cy św ia t p e w n e regu ły gry. K ied y n iepodobna zn aleźć w z o rcó w zn aczących, do k tórych u tw ór się o d w ołu je, sta n o w i on, ja k s ię to zdarza w fa n ta sty c e n au k ow ej, grę pustą, asem an tyczn ą. P ozb aw ion a u w ik ła ń sem an tyczn ych — sam a gra m u si b yć w takich razach w artością, za lec a ć się orygin aln ością regu ł i w y so k im poziom em rozgryw ki. Isto tn ie n ie w ie le takich p rzypadków dałoby się zn alaźć w scien ce fictio n .

Tak w ię c osob n ych struktur g en eru jących trudno się w fa n ta sty ce dopatrzyć, o za k w a lifik o w a n iu b o w iem do tej czy innej o d m ia n y fik cji literack iej d ecyd u je osta teczn ie n ie j a k, lecz с o się konstruuje. P rzesu n ięc ie ak cen tu w ła śn ie n a o w o j a k b y ło w sza k że au torow i potrzebne, aby b ezsen sow n ą, jeg o zdaniem , w e - w n ę t r z n ą k la sy fik a cję tem a ty czn ą scien ce fic tio n zastąpić k la sy fik a cją opartą n a ty p ie zastosow an ej m etod y generow ania.

K łop oty z k la sy fik a cją jed n ak n ie ustają, a n a w e t p o w tó rn ie p rzyw od zą w sferę rozw ażań p roblem w y jśc io w y : ja k ie m ia n o w icie utw ory zaliczać do scien ce fictio n . Z goda, że p ry m ity w n e jest kryteriu m tem atu lu b choćby p o śled n iejszy ch m o ty w ó w , k tóre w ś w ie c ie p rzed staw ion ym u tw oru w z ię ły s ię z p eu d on au k ow ego zm yślen ia.

O kazuje się jednak, że rozp ozn an ie in n o g a tu n k o w y ch struktur rozgryw ek, a w ię c w ła śc iw y c h baśni, p o w ieści k rym in aln ej, tak że m oże być p od staw ą w y d a le n ia poza obręb gatu n k u fa n tastyczn o-n au k ow ego. P ra w o o b y w a telstw a m ia ła b y w ię c w scien ce fic tio n jed yn ie w a rto ścio w a poznaw czo, choć fik cjon aln a, fu tu rologia, w y n ik a to zarów n o z w y w o d ó w teo retyczn ych , jak k w a lifik u ją cy ch an aliz k o n k ret­

n ych u tw o ró w . W każdym razie L em ow i u d aje się przekonać czy teln ik a o w a rto ści tak ich w ła ś n ie u tw orów i o p rzydatności ich do .realizow ania zadań, jak ie stw arza rzeczyw istość.

P rzek o n y w a ją ce są tak że o p in ie autora o in w o lu cy jn y ch tren d ach w e w s p ó ł­

czesn ej scien ce fiction . Otóż p rzyn ależn e do niej u tw o ry w a rto ść za w d zięcza ją bądź orygin aln ości p rezen tow an ej gry m n iej lu b bardziej pustej, bądź sensom , z którym i gra zo sta je połączona. S zan sę istotn ej in telek tu a ln ej atrak cyjn ości o tw iera w p r o w a ­ d zen ie gry o k reślo n eg o ty p u w p o le jak ich ś w a żk ich prob lem ów , do k tórego jej d o­

tąd n ie stosow ano. Z am iast te g o w ięk szo ść au torów w y b iera p ły tk ie efek ty lite r a ­ tu ry a w an tu rn iczej i n ie będąc w stan ie sk on stru ow ać zajm ującej i orygin aln ej gry n ie troszczy się ta k że o to, b y p rzyn ajm n iej sen sy z n ią zesp olon e b y ły p e łn o ­ w a rto ścio w e. Stąd d om inacja intrygi, często w dodatku p la g ia to w ej, i p retek sto w e m oralizatorstw o.

Jak o strukturalne k lu cze k la sy fik a cji L em proponuje: 1) o p o zy cję m ięd zy grą p u stą a grą znaczącą, tj. op ozycję, która od różn iałab y u tw ory o feru jące grę fo r­

m aln ą lu b prob lem ow o u w ik ła n ą ; 2) op ozycję m ięd zy strukturą tem a ty czn ie za ­ m k n iętą a otw artą, tj. op ozycję odróżniającą u tw ory siln ie lu b sła b o zd eterm in o w a n e tem a ty czn ie; 3) k lasyfik ator oparty n a lic z b ie tran sform ow an ych w u tw o rze para­

m etrów (od 1 do n). N atu raln ie n igd y gra literack a n ie b y w a pusta w se n sie m a te ­ m atyczn ym , zaś transform acja jednop aram etryczn a, je ś li d otyczy fu n d am en taln ej jak ości bytu, p ociąga za sobą przeob rażen ia zasad n icze i w ielo a sp ek to w e. Jedną z przyczyn „ a n tyw eryzm u ” scien ce fic tio n jest w ła śn ie p ow strzy m y w a n ie się od

(11)

w y cią g n ięcia niezb ęd n ych logiczn ych k o n sek w en cji w p row ad zon ej zm iany. R ażące jest tak że niep rzestrzegan ie zasady, że n aru szen ie ład u przez tran sform ację w ła sn o ści lo k a ln y ch w y m a g a d łu giego n iek ied y ła ń cu ch a p rzeobrażeń sprzężonych. N a jw y ­ m y śln iejsza in n o w a cja tech n iczn a tk w ią ca w św ie c ie n ie zm ien io n y m lu b u d a w a n ie, że m o żliw a jest zarazem doniosłość w y n a la z k u i brak isto tn iejszy ch je g o k o n ­ se k w e n c ji — za leż n ie od n a sta w ien ia — m ogą ty lk o śm ieszy ć albo zasm ucać. R oz­

brat z logiką, u b ó stw o w a rszta tu artystyczn ego p iszą cy ch m a ją z ty m w ie le w s p ó l­

nego, m ó w ią c jed n ak o k on sek w en cja ch lo g iczn y ch u ży łem ce lo w o zw ro tu „ n ie ­ zb ęd n e”, gdyż isto tn ie w szy stk ich u w zg lęd n ić — w w ie lu w yp a d k a ch niepodobna.

K la sy fik a cja oparta na liczb ie p aram etrów p o d leg a ją cy ch p rzek ształcen iom m a m. in. tę zaletę, że m ięd zy ow ą liczb ą a w a rto ścią p o zn a w czą i za zw yczaj ta k że a rtystyczn ą zachodzi u d ow od n ion y zw iązek.

S zczeg ó ło w e an alizy w sp o m n ia n y ch ju ż w y żej p ó l p ro b lem o w y ch p oruszają n ie ­ k ied y k w e stie po części już zn an e z tom u 1. M im o drob iazgow ej m arszruty tru d n o b y ło w tej długiej i trudnej ek sk u rsji u n ik n ą ć pow racan ia od in n ej stron y n a ścieżk i raz już przem ierzane.

L em w sposób ogrom nie in stru k ty w n y u k a zu je tu m o żliw o ści, k tórych p iszą cy p rzew a żn ie n ie w y zy sk u ją p raw id łow o. L ista g rzech ów je s t bardzo długa, a p ro ­ p o n o w a n e środki zaradcze w y d a ją się z e w sz e c h m iar g o d n e uw agi. P o w in n y b y ć tak im i zw ła szcza d la ad ep tów tej o d m ia n y prozy ep ick iej, którzy w stę p u ją c w szranki k on k u ren cji m ielib y asp iracje natury w y ższej n iż ty lk o k om ercjaln a.

D la p ozostałych m oże b yć ta k siążk a k o p a ln ią m o ty w ó w i k o m p o zy cy jn o -fa b u la r- nych m atryc. W n iczym to zresztą n ie u m n iejsza w a lo r ó w dzieła, k tórego h o ry ­ zonty m y ślo w e zn aczn ie p rzew y ższa ją sp otyk an e zazw yczaj w k ry ty ce zajm ującej:

się n au k ow ą fantastyką.

R y s z a r d H a n d k e

T E. D. H i r s c h , Jr., iV A L ID IT Y IN IN TER PR ETA TIO N . N e w H aven — L o n ­ don 1967. Y ale U n iv ersity P ress, ss. X IV , 288.

P o ja w ie n ie się rozp raw y H irscha pt. V a lid ity in I n te r p r e ta tio n stało s ię d u ży m w y d a rzen iem w am eryk ań sk im życiu n au k ow ym . Ś w ia d czy o ty m m . in. o p u b li­

k o w a n ie przez czasop ism o „G enre” (1968, nr 3) bardzo ob szern ych m a teria łó w z sym p ozju m p ośw ięcon ego d ysk u sji nad tą książką. L ektura V a lid ity in I n te r p r e ta ­ tio n p rzek on u je czyteln ik a, iż uznanie, z jak im sp o tk a ła się ta praca za ocean em , n ie b yło przesadzone.

K siążk a H irscha jest rozpraw ą z zakresu h erm en eu tyk i, a w ię c o m a w ia ogólne zasady in terp retacji tek stu . Jak w sk a zu je sam tytu ł, stu d iu m porusza problem atykę- trafności interpretacji („ v a lid ity ”). A utor stara się w n im o d p o w ied zieć na n a stęp u ­ jące p ytan ia: czy m o żliw a jest trafn a in terp retacja tek stu ? jak w y b ra ć in terp reta cję najbardziej p rzek on yw ającą? jaką in terp retację m ożna ok reślić m ian em tra fn ej?

P rob lem atyk a ta w y d a je s ię szczeg ó ln ie frap u jąca d la ty ch badaczy literatu ry, którzy dążą d o m ak sym aln ego z o b iek ty w izo w a n ia i u n a u k o w ien ia sw ych badań.

* Sam a zresztą rozpraw a H irscha sk łan ia się w y r a ź n ie k u p ro b lem a ty ce tek stu lit e ­ rackiego (m ateriałem przyk ład ow ym teo rety czn y ch w y w o d ó w autora są przede w szy stk im in terp retacje u tw orów literack ich ). D la teg o te ż w y d a je się, że o c e n a przydatności n iektórych p ostu latów H irscha dla teorii i m eto d o lo g ii badań lite r a c ­ kich b yłab y jed n ym z ciek a w szy ch sposob ów p rezen ta cji te jż e rozpraw y. P o n iższa

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 55/4,

As a result of the model test in 1988 a method for calculation of current forces on and flow through a conventional fish farming structure was developed.. The method is described

Zaświadczenie ZBoWiD powinno mieć jednakową moc dowodową niezależnie od tego, jakie przepisy stanowią podstawę (źródło) przyznania renty inwalidy wojen­

[r]

Pojawił się wówczas problem uregulowania stosunków między państwami, których wojska znajdowały się w interesującej nas części Europy.. zawarto poro­ zumienie

Szczegółowość przepisów

i po wysłuchaniu Prezesa NRA oraz w wyniku przeprowadzonej dyskusji, przyjmuje informację do wiadomości i ze względu na potrzebę omówienia żywot­ nych spraw

III. Uwagi krytyczne wywołuje natomiast ujęcie w pracy ciekawego teoretycz­ nie i ważkiego z punktu widzenia praktyki zagadnienia „podzielności czy