• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.10.29, R. 2, nr 42

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.10.29, R. 2, nr 42"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

k

i Nr. 42.

Bezpłatny dodatek do „Głosu Wąbrzeskiego'*

Wąbrzeźno, dnia 29 października 1925. Rok II.

Przybylski.

Idzie jesień, złota, śpiewna, Uwięczona w złote szaty.

Lecz w niej jakaś skarga rzewna, Przed nią nikną wszystkie kwiaty.

Idzie jesień — kwitną wrzosy, Złote liście lecą z drzewa, A na łąkach srebrne rosy, Ptaszek jakoś smutniej śpiewa.

Przez świat cichy, zmierzchły, szary, Idzie jesień zadumana,

W polach widać mgieł opary, Od wieczora aż do rana.

Idzie jesień — idzie złota, Nasza jesień — blada, cicha, I srebrzyste nici mota,

W lesie wiatrem smutnie wzdycha*

" Pola stoją szare, smutne, Ani jednej na nich duszy;

Zadumane, by pokutne

Wśród tej przejmującej głuszy.

Słonko jakieś bledsze wstaje, Jakieś łzawe, rozpłakane, Zcichły nasze lasy — gaje, Ptactwo ciągnie w kraj’ nieznane.

Józef Wiśniowski.

Przejrzystych mgieł opona W powietrzu wciąż się błąka, Przypada do pól łona

I w senną ziemię wsiąka.

Promienny krąg miesiąca Spogląda rzewnie na dół, Marzenie czystość drżącą Na ziemski spływa padół.

Świat w cudnych pień chorale Wzruszeniem tchnie i dyszy, W bezkresie drżą ospale Ponure widma ciszy.

Idzie jesień, idzie złota, Jakoś słodka, uśmiechnięta.

Lecz z nią idzie ból — tęsknota Idzie rozpacz niepojęta.

I idą na skał zręby,

W omglone mkną bezmiary, W stuletnie, rosłe dęby, I w bór wpadają szary.

I ciche, martwe, senne, W dal płyną nad cmentarze, Posępne, jak kamienne Kościelnych nisz witraże.

A wokół trąca trawy

Swem tchnieniem tajemniczem Złowrogi spokój łzawy, Niezakłócony niczem.

Oprzędła świat martwota, W niej każdy odgłos kona,

Żal spłynął i tęsknota, Z zadumą ożeniona.

I smutkiem wzbiera łono, Drga bólem nieprzerwanie, —

A serca naraz toną W zamyśleń oceanie.

W oddali, w przestrzeń siną Na bory, pola, wody, Zaklęte mary płyną 1 duchów korowody.

W

(2)

Xvyroby ceramiczne. I

W zamierzchłych czasach, kiedy wśród ludzi było dużo jeszcze z życia pierwotnego człowieka, a bardzo mało kultury, znano już wyroby gliniane. Wyroby te, to niekształtne • zrazu naczynia, sporządzane rękami, a służące do przechowywania bardzo prymitywnych środków żywnościowych. Z czasem jednak starano się nadać takiem naczyniom piękniejsze, coraz to wy- szukańsze formy, zdobiono je rysunkami i malowid­

łami, przedstaw, różne karykatury i sceny z życia codziennego (porów, ceramikę grecką). Z gliny wy­

palano również rozmaite statuetki, znane nam dzisiaj z wykopalisk.

Dlaczego właśnie glina znalazła zastosowanie do wyrobu naczyń pierwotnego człowieka i ludzi wieków późniejszych, dlaczego w naszych również czasach przemysł ceramiczny jest bardzo rozwinięty, wynika z własności samej gliny. Glina bowiem, jak każdemu wiadomo, zmieszana z wodą, staje się masą plastyczną i ciągłą, wskutek tego daje się łatwo formować. Po wysuszeniu zaś zatrzymuje swój kształt, a przy wypa­

laniu w części się stapia, zamieniając się na masę twardą, odporną na działanie wody.

Wszystkie zwykłe naczynia gliniane, wyrabia się obecnie na t. zw. kole garncarskiem. Koło to, umieszczone na osi pionowej, obraca się poziomo. Kształt w ten sposób wyrabianem naczyniom nadaje się przy pomocy patyka, lub (przy wyrobach ozdobniejszych) przy po­

mocy t. zw. szablonu, kładąc, po puszczeniu koła w ruch obrotowy, patyk czy szablon w danem miejscu umieszczonej na kole bryły gliny. Otrzymane przedmio­

ty wysusza się, a następnie wstawia się je do pieca ogrzewanego stopniowo, by się w nim wypaliły. Po wypaleniu glina staje się porowata i przybiera często barwę czerwoną. (Barwa ta pochodzi od połączeń żelaza, znajdujących się w glinie, które w wyższej temperaturze zamieniają się w czerwony tlenek żelaza).

Takie naczynia wypalane powleka się po największej części t. zw. polewą, by nie przepuszczały płynów. Po­

lewa tworzy się, jeżeli naczynie przed wstawieniem do pieca garncarskiego pociąga się stężonym roztworem soli kuchennej. Z tego roztworu soli, pod działaniem pary wodnej w wysokiej temperaturze pieca, wytworzy się wodorotlenek sodowy, który z krzemianem glino­

wym tworzy łatwotopliwy krzemian glinowo sodowy.

Ten właśnie krzemian glinowo-sodowy, pokrywając powierzchnię danego naczynia, stanowi t. zw. polewę.

Ozdobniejsze wyroby gliniane powleka się emalją. Jest to polewa nieprzezroczysta. W sposób wyżej podany otrzymujemy wyroby fajansowe, majolikowe, kamienne.

W sposób podobny wyrabia się naczynia porcela­

nowe z kaolinu (glinki porcelanowej). Kaolin, po oczyszczeniu, miesza się z odpowiednią ilością t. zw.

topników (drobno sproszkowanego ortoklazu, gipsu i kwarcu). Z tej masy zrobione naczynie wstawia się również do pieca, celem wypalenia. W temperaturze 1700° cała ta masa poczyna mięknąć i topić się. Top­

niki, które utworzą rodzaj szkła, zalewają pory w porcelance. W ten sposób otrzymujemy masę twardą i szklistą. Do malowania naczyń porcelanowych używa się związków pewnych metali, nakładając je na dane naczynie i zatapiając po raz wtóry w piecu.

Ojczyzną porcelany są Chiny. Znano ją także w Japonji w odległej starożytności. W Europie nauczono się sztuki wyrobu porcelany dopiero w początkach XVIII wieku, najpierw w Saksonji (Bóttger), później we Francji (w Sevres). Przedmioty z porcelany saskiej

| sewerskiej są znane wszędzie i uważane za naj­

piękniejsze. Także u nas w Polsce wyrabiano piękną porcelanę w Korcu na Wołyniu z kaolinu znajdującego się w wielu miejscowościach na Wołyniu i Ukrainie.

Dwa jeszcze bardzo ważne środki budowlane otrzy­

mujemy z gliny: cegłę i cement.

Cegłę wyrabia się z najpospolitszych gatunków gliny, umieszczając oczyszczoną ze żwiru masę, rozro­

bioną z wodą, w odpowiednich formach, (zależnie od tego, co się chce wyrobić, czy kostki cegły, czy rury, czy dachówki). Tę masę wysusza się na słońcu i wy­

pala następnie w piecach cegielnianych.

Cement, (który pod wpływem wody twardnieje, zamieniając się na ciało odporne na działanie wilgoci i powietrza), wyrabia się z gliny i wapienia. Zmieloną mieszaninę tych materjałów formuje się w bryłki, a po wypaleniu miele się na nowo. Otrzymany proszek, jest cementem. Łucja Czarkowska.

Uczonego człowieka — najpiękniej zdobi wiara.

Rozmaitości.

Kinematograf w pociągach pospiesznych.

Do liczby państw, których pociągi mają dla roz­

rywki podróżnych kino — ostatnio przybywa rów­

nież Czechosłowacja. Mianowicie zarząd kolei prag­

nąc umilić podróż swoim klientom, wprowadził do składu pośpiesznych pociągów wozy-kinoteatry. Wa­

gony takie są specjalnie budowane na ten cel w ko­

lejowych warsztatach w Pradze; mają one 21.5 m dłu­

gości, posiadają kompletną instalację kinematograficz­

ną i mogą pomieścić 72 widzów. Inowacja ta bez­

względnie spotka się z należnym uznaniem, zwłaszcza posiadających skłonności do nudzenia się podróżnych.

6 rekord światowy w 4 dniach.

Szwedzki rekordzista Arne Borg uzyskał niedawno w Ameryce w 4 dniach 6. rekord światowy w pływaniu.

Należy sądzić, że będzie on pierwszym Europejczykiem, który przepłynie w jednej minucie przestrzeń 100 met­

rową. Cała Szwecja pokłada w nim nadzieję na przyszłe zawody olimpijskie, które się odbędą w Amsterdamie.

(3)

-w H-t CU rę 9t cn

W NIEWOLI TATARSKIEJ

Powieść z XVI wieku

4

osnuta na tle historycznem.

(Ciąg dalszy.)

Już się słońce chyliło ku zachodowi, kiedyśmy z daleka spostrzegli, jak gdyby wielką jakąś gromadę i natychmiast kilku Tatarów pędem strzały pomknęło naprzód, a po chwili słyszeć się dał odgłos bębna.

Teraz już widać było dobrze wielki obóz tatarski, czyli Kosz, do którego tak pospiesznie dążyliśmy. Tu się sam han znajdował, jak się później dowiedziałem.

Wtedy jeszcze nie zrozumiałem tego wszystkiego, ale podczas długich lat niewoli u pohańców, poznałem wszystkie ich zwyczaje i obyczaje. Tak tedy w koszu tatarskim, gdzie na przyjęcie naszego hufca bito w bęben jedną pałką, stał w pośrodku namiot hański, wokoło którego zatknięte były cztery chorągwie: jedna czerwona z żółtą kitajką, druga biała z czerwoną, trzecia z białej kitajki, a trzy zielone końce u niej, z wierzchu zaś czarny ogonkoński, czwartanajpiękniejsza,zjabłkiem złotem na wierzchu, czerwona cała i wyhaftowana zło*

tern pismem arabskiem. Wozystały także, ale o dwóch kołach wszystkie, przy nich duże, garbate zwierzęta, co je dromedarami zowią, a koni mocwielka, więcej nawet niż ludzi, bo Tatarzy zabierają konie, aby z nich mieć pożywienie, dojąc kobyle mleko, a przytem ładując na nie łupy i jeńców słabszych.

Teraz nasza hufiec radośnie był przy witany, a inne podobne nadejść musiały, bozastaliśmy gromady po*

dobnie jakmy powiązanych jeńców, w koszu tatarskim.

Tu było miejsce na odpoczynek nam wyznaczone;

wokoło bujnych traw podostatkiem było, aby koniom pożywienia nie brakło. Na tej świeżej jeszcze, wiosen*

nej trawce ległem, brata do siebie przytuliwszy, a jakiś Tatarzyn narzucił na nas opończę; spałem twardo jak kamień i "nic nie słyszałem, co się wokoło nas działo.

Tak to z wielkiego znużenia i głodu, człowiek często­ kroć zapomina o tern, co go w sercu boli, i nawet żal najsroższy jakoś w nim zamiera. >

— Możeby i teraz spocząć nie zawadziło — ode­

zwał się pan Gozdawa — jutro mu sicie nam dalej opowiadać dzieje wasze ciekawe. Przecie wam nie pilno nas porzucić; posiedźcie, wypocznijcie, a raźniej wam będzie puścić się w dalszą wędrówkę.

. — Ciężkato byławędrówka —odparł młodzieniec

— bom w tych długich latach niewoli zatracił pamięć miejsca i ludzi, nazwiska własnego zapomniałem od gorączki, co mnie gnębiła, i teraz obcy wśród swoich, tułać się muszę sierota.

— Nie mówcie tak — rzekła wdowa rzewnie na młodziana patrząc — u naskażda matkaprzygarnie jak swoje, takie biedne a zacne dziecię ziemi naszej.

Żeście poczciwi, to wam z oczupatrzy, a i to dowód, żeście dzieckiem porwani od rodziny i kraju, nie zapo­ mnieli ojczystej mowy i nie dali się poturczyć, jak tylu innych nieszczęsnych jeńców, w jasyr zapędzonych.

Och! stokroć lepiej zginąć — zawołała, łzami się zalewając — niż się wyrzec Boga i kraju własnego!

Schylam też pokornie głowę pod wyrok Boży, co mi dzieciny moje w kwiecie wieku zabrał, żeby je może od większego jeszcze złego uchronić.

Młodzieniec, kornie się schyliwszy, ucałował rękę wdowy, która nad głową jego po macierzyńsku krzyżyk nakreśliła, i wszyscy rozeszli się na spoczynek; tylko gwiazdki migotały nad cichym dworkiem, jak gdyby zajrzeć chciały, co się tam dzieje, mrugając złotemi oczkami,

IV.

Jak wyrusza wojsko tatarskie. — Trwoga i nadzieja. Krwawa mogiła.

Nazajutrz, gdy się znów całe grono w dworku Gozdawów zgromadziło, ciągnął dalej swe opowiadanie młodzieniec:

— Chmurno jakoś zaświtał drugi poranek niewoli naszej, ale przededniem jeszcze, obudził nas wielki rozruch w koszu tatarskim; musiały nadejść jakieś wieści nowe, dzicz bowiem uwijała się, jak mrowie, a stary szlachcic, co sięmną i bratem zaopiekował, wytłómaczył nam, co się święci. Widocznie.nas brańców, wraz z wielką gromadą wołów, koni i innego bydła, naspę- dzanego ze wszech stron, miano prowadzić dalej, ale han z częścią wojska wyruszał znów na północ, ku Polsce. Robiono przygotowania dopochodu, a rankiem han z wojskiem swojem wyruszył.

Dziwne to jest wojskol Najprzód niosą owe chorągwie, o których już wspomniałem; dalej przed hanem wiodą kilkanaście pięknych koni. Za hanem, wielki hufiec ludu, a każdy Tatarzyn wiedzie po pięć lub sześć kom za ogony powiązanych. Potem szły działa połowę, z dziesięć może, potem strzelcy z rusz­ nicami i wozyprzez owe dromedary ciągnione, a wszy­ stkie o dwóch kołach. Czterech było synów hańskich, a każdy miał swój buńczuk czyli chorągiew z końskim ogonem — u każdego odmiennej sierści. Za nimi dopierotłumTatarstwa, a strasznie towyglądało: odarte, bose, w lichych siermięgach, bez pancerzy, a niejeden, zamiast żelaznej broni, z kością kobylą uwiązanąu kija.

Zatrąbiono jak na psów, uderzywszy wprzód w bęben, zawsze jedną pałką; wtedy cała ta hałastra wrzasnęła straszliwie i rzuciła się, jak chmara dzikiego ptactwa, po zielonym stepie. Brat wylękły tulił się do mnie, a ja, ogłuszony tym wrzaskiem, stałem z oczyma wlepionemi w tę czarną nawałę i patrzyłem, jak gdyby mi dusza za nimi rwała się, tam daleko, do ojczyzny mojej. I teraz zda mi się, że widzę przed sobą tę dziką hurmę i słyszę wrzask ich i te trąby, co uszy rozdzierały... aż powoli, powoli wszystko ginęło gdzieś w oddali i tylko z daleka zalatywały czasem krzyki niesforne, a wkońcu i ucichły zupełnie...

My zostaliśmy z hufcem tatarskim, co nas otaczał wielkiem kołem, ale w drogę się jeszcze nie wybierał.

Tatarzy rozrzucili między nas kawały mięsa końskiego, które z pod siodeł wyjmowali, ale mimo głodu, co nas dręczył, niepodobna było doust wziąć, tego cuchnącego i wstrętnego, końskim i ludzkim potem przesiąkłego jadła; bojąc się więc, żebyśmy im nie poginęli, doić nam mleko krów i owiec, spędzonych z wiosek naszych.

Biedne stworzenia także czuły niewolę, bo dziwnie jakoś ryczały i usiłowały rozbiedz się w różne strony, ale je pohańcy spędzali do kupy, bijąc powrozami i lukami swoimi. Jedna krówka padła była w nocy jeszcze; na tę rzucili siępohańcy i rozrywając na sztuki, pożerali to mięso nawpół surowe, przypiekłszy je trochę tylko nad ogniem, rozpalonym z resztek jakichś połamanychsprzętów i skrzyń, które zrabowali; na stepie bowiem trudno o drzewo, i nawet lud tam podobno na paliwo używa nawozu suszonego, co go kirpiczem zowie. Na ten widok takie nas obrzydzenie zdjęło, że niejedennie mógł przełknąć i tegomleka upragnionego, które mu za jedyny posiłek starczyć miało. (C. d. n.)

Dalej, naprzód, tam do słońca,

Ciemność to nasz wieczny wróg. Z Tam gdzie światłość jaśniejąca, \ Tam jest prawda, tam jest Bóg. (

St. Grudziński

(4)

Szybkością zdobywa się triumf.

XWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ - ;J •--- — ---R - —

A m e ryk a n in M u rra y C rib b s k o n s tru o w a ł a u to , k tó re o s ię g a n ie z w y k łą s z y b ­ k o ś ć , b o 2 0 0 m il (3 6 0 k im ) n a g o d z in ę .

Cięta odpowiedź.

W p o c ią g u ja d ą w je d n y m p rz e d z ia le z a k o n n ik i d w a p o d ­ lo tk i, k tó re ro z m a ­ w ia ją ze so b ą o ró ż n y c h rz e c za c h w b a rd z o n ie - k rę p u ją c y się s p o s ó b . W re s z c ie z a c z y n a ją się s p rz e c z a ć n a d s p o s o ­ b e m p o c h o w a n ia c ia ł.

J e d n a je s t z a te m , b y ją p o c h o w a n o w z ie m i, d ru g a c h c e b y ć p o ś m ie rc i s p a lo n ą i o d d a ­ n ą „c z y s ty m p ło m ie ­ n io m ". Z w ra c a się p rz y te m ś m ia ło d o z a k o n n ika z z a p y ta ­ n ie m : N ie p ra w d a o jc z e , że ja m a m ra c ję . — N a jz u p e łn ie j — o d p o ­ w ie d z ia ł: d ja b łu m u s i b y ć m ils z a g ę ś p ie cz o ­ n a n iż z g n iła !

Podróż przez Ocean do Ameryki łodzią motorową.

D u ń s k i p o ru c z n ik m a ry n a rk i, n ie ja k i H e ss S c h m id t, p o s ta n o w ił o d b yć p o d ró ż p rz e z O c e a n A tla n ty c k i w z w y k łe j ło d z i m o to ro w e j i d o k o n u je o b e c n ie p ró b y ś m ia łe g o s w e g o p rz e d s ię w z ię c ia . „S ta te k " k tó ry m w y b ie ra się S c h m id t w n ie b e z p ie cz n ą w ę d ró w k ę , m a 5 V g m e tra d łu g o ś c i i z a b ie ra n a s w ó j p o k ła d 8 0 0 fu n ­ tó w p ro w ia n tó w , z k tó re m to o b c ią ż e n ie m m ia łb y d o p rz e b y c ia o k o ło 2 3 0 0 m il m o rs k ic h . A m e ryk a n ie c z y ­ n ią m ię d z y s o b ą z n a c z n e z a k ła d y o lo s y te j w y p ra w y i n ie b ra k ta k ic h , k tó rz y p a m ię ta ją c o p o d ró ż y ś m ia ­ łe g o fra n c u s k ie g o ż e g la rz a A lla n a G e rb a u lfa , tw ie rd z ą , że S c h m id to w i „w y c ie c z k a " u d a się i b ę d ą m o g li p o ­ w ita ć w p o rc ie n o w o jo rs k im ś m ia łe g o g o ś c ia w ra z z je g o p ro w iz o ry c z n y m s ta tkie m w d o b ry m z d ro w iu , ja k o d ru g ie g o z w y c ię z c ę o c e a n u .

Zagadka.

U ło ż y ł C . N a rz y ń s k i z Z ie lk o w a . Z s z e re g u p o d a n y c h s y la b , u ło ż y ć 14 w y ra z ó w , k tó ry c h p o c z ą tk o w e lite ry , c z y ta n e z g ó ry n a d ó ł, u tw o ­ rz ą im ię i n a z w is k o g ło ś n e g o filo z o fa a n g ie ls k ie g o z 1 9 r. s tu le c ia .

1. R a k m o rs k i.

2 . W ie ż a w P a ry ż u .

3 . N a z w is k o o jc a lite ra tu ry p o ls k ie j.

4 . K ra j w G re c ji w s ta ro ż y tn o ś c i.

5 . M o rz e n a p o łu d . o d p ó łw y s p u B a łk a ń s k ie g o . 6 . P a ń s tw o w w s c h o d n ie j E u ro p ie .

7 . N a jw ię k s z y s c h o la s ty k w 1 3 w ie k u .

8 . N a jw ię k s z y k a z n o d z ie ja p o ls k i z t. z w . „w ie k u z ło te g o ".

9 . J e d n o z d z ie ł Z y g m u n ta K ra s iń s k ie g o . 1 0 . W u lk a n w E u ro p ie .

1 1 . W o d o s p a d w A m e ry c e .

1 2 . M e ta l b a rw ą i p o ły s k ie m p o d o b n y d o s re b ra . 1 3 . Im ię g ło ś n e g o filo z o fa n ie m ie c k ie g o .

1 4 . R z e k a w e F ra n c ji.

S y la b y: A , a , b e , c, c y , d , d a , e , e , e , e i, e l, e l, f» ga> g a > h°, /> J, P , ia , k a r» k ie , m a » m a > m a » h , n a , :ia , n i, n u , n u , o , o t, p i, p rz e , r, r, ra , re , ro ,

ros, s, s,

ś, t, to , w i, w it, z, z.

Śmiech to zdrowie.

S ły n n y p o w ie ś c io p is a rz A le k s a n d e r D u m a s b y ł s ta le z a d łu ż o n y i to c z y ł w ie c z n ą w o jn ę z k o m o rn ik a m i.

P e w n e g o d n ia w je g o o b e c n o ś c i z b ie ra n o s k ła d k ę n a k o s z ta p o g rz e b u k o m o rn ik a , k tó ry u m a rł, n ie z o s ta ­ w iw s z y a n i g ro s z a .

Ile w y n o s z ą k o s z ta p o g rz e b u te g o k o m o rn ik a ?

s p y ta ł D u m a s .

P ię ć d z ie sią t fra n k ó w — b rz m ia ła o d p o w ie d ź .

M a c ie tu ta j s to i p o c h o w a jc ie o d ra zu d w ó c h

o ś w ia d c z y ł D u m a s , w rę c z a ją c b ile t s tu F a n k o w y .

Rozwiązanie łamigłówki krzyżowej z Nr. 36.

n a d e s ła li: L a m p a rt, P o d b ip ię ta , R u s a łk a , Z ło ta ry b k a w s z y s c y z N o w e g o m ia s ta .

Rozwiązanie łamigłówki z Nr. 36.

1 . K a ra b e la 2 . S tu łb ia 3 . In flu e n c a 4 . ą

5 . Ż e la z o 6 . E s to n ja 7 . J a s trz ą b

1 6 . A u a liz a 1 7 . T u rn ie j 1 8 . O c e a n 1 9 . W e s tfa lja 2 0 . S e k w a n a 2 1 . K o rs y k a 2 2 . Ita lja 8 . ó

9 . Z e g a r 1q . E d m u n d 1 1 . F ila r 1 2 . P e rlic a 1 3 . O k o ń 1 4 . N ie d ź w ia d e k 1 5 . Id e a ln o ś ć

K s ią ż e J ó z e f P o n ia to w s k i,

n a d e s ła li:]' C z a rn a P e re łk a , L a m p a rt, M u rz y n e k , P o d ­ b ip ię ta , Z ło ta ry b k a z N o w e g o m ia s ta , Z a g ło b a z L u b a w y .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zapal nam serce o Boski ty kwiecie, Niech Cię kochamy nadewszystko w świecie!. Serce Jezusa — cierniem uwieńczone, Za nasze złości

Zasiadłem w zw ykłym aeroplanie, przeznaczonym do rzucania bom b, um ów iłem się z pilotem , że znalazłszy się na w ysokości 1.000 m etrów , rzucę się na dany

Jak ważnym jest dla ptaków odpowiedni teren do gnieżdżenia się, świadczy najlepiej fakt, że skowronek który ginie tak samo masowo w czasie przelotów jak inne ptaki, bynajmniej

go to Grubas i inni dowiedzieli się o tworzeniu się wojsk polskich i od tego też czasu całkowicie chłopców zmieniło się usposobienie. A było to tak pewnej nie­. dzieli jak

Jenerał chce ich uprzedzić i zanim się zgromadzą w większej liczbie, rzucić się po kolei na mniejsze oddziały i tym sposobem wydostać się z pierś­.. cienia, którym

Przeciwność — tylko sił ci doda I bardziej z pracą zbrata, Więc niech się święci dusza młoda?. I

By wśród życia i swobody Głośno brzmiała cześć i chwała Tej, co światu Zbawcę dała.. Tam też głośniej

m ała się doskonale, lecz cierpiała w iele od ognia rosyjskiej artylerji. W tedy Kościuszko sam poprowadził kosynierów na działa. Atak chłopów rozstrzygnął