• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.05.21, R. 2, nr 20

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Młodzieży : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1925.05.21, R. 2, nr 20"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

d P|EKIJN«™^

•? AflKuWWl1*,

Zz^'i/Vv- >W*"vk\

Bezpfatny dodatek do „Głosu Wąbrzeskiego

Fir. 20. Wąbrzeźno, dnia 21 maja 1925. Bok II

Przybylski

Królowej Maja

1 bywa tak w miesiącu maju,

Gdy ptaszek dzwoni piosnkę w gaju, Gdy błękitniejszy lazur nieba,

i balzamiczna woń powiewa, Gdy ziemia kwieciem uwieńczona, Majowem czarem rozmarzona, To wtenczas wielbi Matkę Pana, U stóp jej cały świat się kłania.

Wszystko głębokiej, szczerej wiary, Składa Przeczystej swoje dary.

Śnieżysta lilja tak ofiarnie,

Z uśmiechem do jej stóp się garnie.

Z kielichów biją świeże wonie, Świat cały w kwieciu dla niej tonie.

Jej szumią lasy — szumią zdroje Ażeby złożyć hołdy swoje.

Wtenczas to Marja na świat schodzi, Nasze cierpieniabóle słodzi.

Do wszego sioła — sennej wioski, Przychodzi kojić smutek, troski.

I rozpościera płaszcz swej łaski, Jakby złociste słońca blaski...

A gdzie jej słodki wzrok upadnie, Tam wszelka gorycz, smutek zblednie.

Milkną morza oceany, Takie smętne niby łzawe, Żeglarz klęka zachwycony, Cicho szepcze swoje Ave.

A ptaszyna wpół drzemiąca, Słysząc dźwięczne głosy dzwonu, W struny lutni swojej trąca, Płynie pieśń do niebios skłonu.

Wtenczas milkną puszcze sioła, Ziemia cała rozmodlona.

A lud do przeczystej woła, Ave, Ave, Uwielbiona.

Dziś, gdzie tylko wiszą dzwony, Wielbią dziennie Matkę Pana,

Anielskiemi płyną tony, Płynie słodka rozśpiewana.

Ave Marja“!

Skoro tylko dzwon się ruszy, By pozdrowić Matkę Pana.

Wtenczas z wszystkich wieź kościoła, Płynie słodka rozegrana...

(2)

C. Niewiadomski

SAMOLUB.

CBA

Nie było chyba na świecie większego samoluba od Olesia. A był to zdolny chłopczyk: uczył się dosko­

nale, nauczyciele go chwalili, rodzice się cieszyli, ro­

dzeństwo ze zdziwieniem oglądało jego dobre świadectwa, czyściuteńkie kajety, porządne książki.

Bo też na półce Olesia był wzorowy porządek, każda książka, każda zabawka na swojem miejscu, wszystko uło­

żone, świecące ,jak nowe.

Ale nikt nie pamiętał, żeby Oleś kiedy pozwolił siostrze lub bratu pobawić się jaką zabawką, lub obejrzeć książeczkę.

— To moje! — wołał zaraz. — Nie rusz tego 1 I każdy bał się dotknąć jego rzeczy, bo natychmiast rozpaczał, jakby mu włosy z głowy wyrywano.

Raz Ewcia była -chora i chciała koniecznie obejrzeć jego książkę, w której były zwierzęta i ptaki. Nie śmiała prosić go sama, więc powiedziała to mamie do uszka.

Mama zbliżyła się do Olesia, który odrabiał arytme­

tyczne zadanie, i pocałowała go w czoło.

— Mój synku, widzisz, Ewcia taka słaba, takie brzy dkie bierze lekarstwa, tak jej smutno dzień cały, dozwól jej obejrzeć książkę ze zwierzętami, którą dostałeś od

wujaszka.

Oleś spuścił oczy i zaczerwienił się mocno. Mama uważnie patrzała na niego.

1 — Proszę cię o to, Olesiu. — rzekła łagodnie.

— Ona ją z pewnością splami — szepnął chłop­

czyk, nie podnosząc oczu i zbliżając się do półeczki, I — Sama jej rączki umyję — powiedziała mama

— nic nie je przecież, czemżeby ci splamić mogła ? Oleś nic już nie powiedział i podał mamie dużą książkę, a widać było, że mu to sprawia wielką przy­

krość.

Mama obmyła gąbką rączki i buzię Ewci, położyła książeczkę na czyściutkiej kołderce i odeszła spokojnie.

Oleś uczył się w drugim pokoju, ale uważać nie mógł, tak go niepokoiła ta pożyczka.

Tymczasem mały Zygmuś, który, bawiąc się w konie»

dobrze widział co się stało, co chwila zsiadał z kozła, wysuwał języczek, jakby mu to co pomogło, i na paluszkach zbliżał się do łóżka siostry, by popatrzeć na obrazki.

Ewcia wtedy kładła paluszek na ustach i przestra­

szonym, lecz śmiejącym wzrokiem patrzała na Zygmusia.

Przecież oczami książki nie powala l

I tak cichutko było w dziecięcym pokoju, że Oleś słyszał brzęczenie przelatującej muchy. Ta cisza go zaniepokoiła: Zygmuś tam coś musi broić.

Podniósł się ostrożnie z krzesła i też cichutko, na palcach szedł do sypialni dzieci. Minął drzwi i wysu­

nąwszy głowę naprzód, ujrzał Zygmusia, stojącego przy łóżeczku Ewci, pochylonego z nią razem nad książką.

— Aha! — krzyknął ze złością i jak wilk skoczył ku dzieciom.

Ewcia i Zygmuś drgnęli, a ten ostatni z przestrachu kichnął głośno.

Oleś krzyknął po raz drugi, porwał książkę, nie zważając, że Ewcia trzyma jedną kartkę w ręku, i szarpnął ją z całej siły.

• « Kawałek kartki został w ręku Ewci, kichnięcie Zygmusia trochę spryskało obrazek, lecz z tego nie

byłoby śladów. (Ciąg d. n.)

Kukułka.

W końcu kwietnia usłyszeliśmy po raz pierwszy kukułkę. Lubię bardzo to kukanie, bo zwiastuje nam nadejście wiosny. Tego roku byliśmy szczęśliwi, widzie­

liśmy bowiem młodą kukułkę w gnieździć.

Stało się to w taki sposób:

Słyszeliśmy przez dłuższy czas głos : „ku-ku-ku-ku*

— tak jakby było dużo kukułek w tej okolicy. A pewnego dnia usłyszeliśmy zabawne głosy, jakby „kik-kik-kik“.

— Aha! — zawołał Jerzy — zapewnie kukułka jajka składa. Już wiem, dlaczego tak dużo kukułek zebrałó się w tej okolicy.

— O, żebyśmy to znaleźć mogli jej gniazdo z jajkami, tobyśmy mogli przyjrzeć się, jak wygląda młoda kukułka — zawołał Piotruś.

Młodę kukułczę wychowane jest w obcym gnieździć i przez przybranych rodziców.

— Gniazda kukułki nie znajdziemy — odpowiedział Jerzy — bo ona składa jaja do gniazda innych ptaków

— ale możemy poszukać w tych zaroślach gniazda innego jakiego ptaka, a napewno znajdziemy tam i jajko kukułki.

Zdziwiliśmy się bardzo tern, co Jerzy mówił, ale nie śmieliśmy mu zaprzeczyć, . gdyż on wiedział to zapewne od nauczyciela ze szkoły, który znał doskonale ptaki leśne.

Wzięliśmy się więc do poszukiwań, ale dopiero po tygodniu odnaleźliśmy nisko w zaroślach gniazdo gajówki. Ptaszka nie było w gnieździć, więc mogliśmy łatwo przyjrzeć się mu: leżały tam dwa małe jajka szarego koloru, nakrapiane brunatno. Następ­

nego dnia znaleźliśmy już trzy jajka w gnieździć.

Trzeciego dnia rano leżały tam cztery jajka. Tego samego dnia, wracając ze szkoły, zajrzeliśmy znowu do gniazdka, aby zobaczyć samego ptaszka. Ptaszka nie było jeszcze, ale w gnieździć znaleźliśmy nie cztery, lecz pięć jajek.

— Skąd się tam to piąte jajko wziąć mogło? — zapytał Piotruś — czyż gajówka składa więcej niż jedno jajko na dzień ?

— Ależ to jest zupełnie inne jajko 1 — zawołał Jerzy — patrzcie, ono jest zielonkawe, kropkowane oliwkowe. To z pewnością kukułki sprawka 1 Nauczyciel mówił, że ona składa jajka na ziemi, a potem przenosi je w swym szerokim dziobie do jakiego sąsiedniego gniazda, wyśledziwszy chwilę, w której ptaszek odleciał z gniazda.

Odtąd zaglądaliśmy często do naszej małej gajówki.

Na drugi dzień zastaliśmy ją siędzącą na gnieździe na wszystkich pięciu jajkach. Biedny ptaszek nie mógł objąć swemi skrzydełkami całego gniazda, to też siedział napuszony i ciągle się poprawiał. Był to mały ptaszek o skrzydełkach ciemno-pstrych i jasnym brzuszku.

Po piętnastu dniach zobaczyliśmy w gnieździe już dwa maleńkie pisklęta, a następnego dnia drugie dwa wykluły się z jajek. Tuliły się one pod skrzydełka matki i otwierały ciągle dzióbki, a ojciec ich wrzucał im muchy i liszki, które znalazł w polu. Matka zaś siedziała cierpliwie na piątem jajku. Po dwóch dniach wyszedł z jajka i piąty ptaszek. Był on większy od innych piskląt, prawie zupełnie nagi, a u nóg miał długie zagięte palce o długich ostrych paznogciach. Dwa palce miał zwrócone do przodu, a dwa w tył. Dziób miał duży i zagięty. Gajówki zaś miały małe cienkie palce — trzy zwrócone do przodu, a jeden w tył, a dziobek mały i prosty.

To piąte pisklę było więc napewno małą kukułką.

(Dokończenie nastąpi).

(3)

Edward Webfcrśfeld 2

Carscy bohaterowie.

Obrazek sceniczny w 1 akcie na tle powstania z roku 1863/4.BA

( C ią g d a ls z y )

Scena II.

C i i W a łe k

Wałek, ( w y b ie g a ją c z a d y s z a n y ) P r o s z ę w ie lm o ż ­ n e g o p a n a ...

Sulimirski. C o ta m ?

Wałek. W r a c a łe m z d r z e w e m z D ę b n ia k ó w

a t u... ja k n ie w r z a ś n ie z p o d k r z a : P a s t ó j! — to o m a lu ś k o n ie w y w r ó c iłe m k o z ła z s ie d z is k a .

Sulimirski. M o s k a le ?

Wałek. A ś c i!

Sulimirski. ( d o d z ie w c z ą t) P r ę d z e j! s p r z ą tn ą ć to i u k r y ć ( w s k a z u je s z a r p ie , d z ie w c z ę ta w y n o s z ą s z a r p ie i s z m a tk i d o p o k o ju n a p r a w o i w r a c a ją ) . N ie w ia d o m o c o s ię m o ż e z d a r z y ć ? ( d o W a lk a ) . W ie lu ic h m o g ło b y ć .

Wałek. W D ę b n ia k a c h p o tr o s ie ... p o r o z r z u c a n e to p lu g a s tw o , k ie b y z a ją c e ... a le z a la s e m , n a Ł y s e j p o la n ie s tr a ś n a k u p a .

Sulimirski. N o , ta k ? w ie le ?

Wałek. P a r ę s e c in ... z h a r m a ta m i.

Sulimirski. S ta li, c z y s z li r a z e m w m a r s z u ?

Wałek. S ta ły b e s tje b u r k i.

Sulimirski. K u p ą ?

Wałek. K a j t a ! N a p r z o d k u p o lig a ło ic h p a r ę ­ d z ie s ią t, je d e n z d a la o d d r u g ie g o .

Sulimirski. ( d o s ie b ie ) Ł a ń c u c h ty r a lje r s k i.

Wałek. Z a n im i o ja k ie tr z y s ta ja n ia s ta ły z e d w ie s e c in y ... a h e n , p o d s ta r y m la s e m z n o w u ś m o ż e s e c in a .

Sulimirski. ( m ó w i s a m z s o b ą ) R o z w in ię ta lin ja b o jo w a ... n ie d o b r z e 1 P e w n ie s p o d z ie w a ją s ię C z a ­ c h o w s k ie g o i u r z ą d z ili z a s a d z k ę ... je ż e li tu m a s z e ru je , w p a d n ie i m w ła p y ( z a m y ś la s ię k r o c z ą c n e r w o w o p o p o k o ju p o d łu ż s z e j p a u z ie e n e r g ic z n ie i k r ó tk o m ó w i) W a łe k ! s ia d a j n a g n ia d e g o , w o r e k w e ź z s o b ą i p ę d ź g o ś c iń c e m w s tr o n ę S o lc a z a Ł y s ą g ó r ą w e ź m ie s z s ię n a p r a w o , o d je d z ie s z ty łe m D ę b n ia k i i m a r s z la s e m d o L ip s k a m u r o w a n e g o . G d z ie ś w ta m ty c h s tr o n a c h n a tra fis z n a s z y c h... k a ż e s z s ię z a p r o w a d z ić d o je n e r a ła C z a c h o w s k ie g o i o p o w ie s z c o ś w id z ia ł.

Wałek. T a n ib y to p o jm u je , a le ja k M o s k a lis k a g d z ie p r z y c a p ią ?

Sulimirski. J e d z ie s z d o S o lc a , d o M o s z k a p o m ię s o n a to b ie r z e s z w o r e k .

Wałek. Z ro b ić to c h ło p u n ic n ie ż r o b ią ... a n u ż p r z y tr z y m a ją ? to k to d a z n a ć p a n u je n e r a ło w i ?

Sulimirski. S łu s z n ie I ( p o c h w ili n a m y s łu ) A n te k n ie c h s ia d a n a d r u g ie g o k o n ia ... p o je d z ie p o n a d s ta w , w y w in ie n a le w o k u P r z y m ia r k o m , a s ta m tą d p r o s to n a Ś c ie c . O p o w ie s z A n tk o w i c o ś w id z ia ł, a ja k n a tk n ie n a C z a c h o w s k ie g o , m a m u c o d o s ło w a z a r a p o r to w a ć .

Wałek. N ib y b ę d z ie le p ie j ja k b ę d z ie w a z d w ó c h s tr o n , a le c o s ik m i s ię w id z i, ż e i p o d P r z y m ia r k a m i je s t ja k iś P a tr o l z M o s k a li.

Sulimirski. T a m d o lic h a ?

Jułja. J a ja d ę tr z e c ia .

Sulimirski, Marynia. C o ?

Jułja. J a d ę I

Sulimirski. Którędy?

Jułja. Ś r o d k ie m D ę b n ia k ó w d o g o ś c iń c a .

Sulimirski. W p r o s t n a M o s k a li?

Jułja. Z a b ie ra m z s o b ą D r z y m a ls k ą .

Sulimirski. A to p o c o ?

Jułja. P o z a w ija m s ię , o tu lę ... je s te m c ię ż k o c h o r a ...

D r z y m a ls k a w ie z ie m n ie d o S o lc a ... d o le k a r z a .

Sulimirski. M y ś l n ie z ła ... le c z r y z y k o w n a ! n a r a ż a s z s ię ...

Jułja. B ą d ź o jc z e s p o k o jn y ! J e s te m r o z w a ż n a i n ie z a tr w o ż ę s ię c z e m b ą d ź ... c h o r a w r e s z c ie n ie w z b u d z i p o d e jr z e n ia... z w ła s z c z a ja d ą c ś m ia ło p r z e z ic h p o s te r u n k i.

Sulimirski. M o ż e i s łu s z n ie k o m b in u je s z ? H a 1 je d ź w im ię B o ż e ! ( r o b i k r z y ż n a d je j g ło w ą ) .

Marynia. J a s ię c z e g o ś b o je ! ( d o J u lji) tw ó j s e n .

Jułja. S ły s z a ła ś c o p o w ie d z ia ł o jc ie c ? S e n m a ra , B ó g w ia r a !

Marynia, ( o c ie r a łz y ) N ie c h c ię m a s w e j o p ie c e P r z e n a jś w ię ts z a P a n ie n k a !

Juja- A w ię c w d r o g ę 1 ( c a łu je o jc a w r ę k ę , M a r y n ię w tw a rz i w y c h o d z i n a p r a w o ).

Sulimirski. ( d o W a lk a ) A t y z A n tk ie m c o k o ń w y s k o c z y .

Wałek. W m ig ! ( w y b ie g a ś r o d k ie m , u c h w y c iw s z y p r z e d te m S u lim ir s k ie g o z a k o la n a ) . ( C . d . n .)

Z łe s ło w o i z ły p r z y k ła d w ie le z b r o d n i r o d z i, B ia d a lu d z io m , o d k tó r y c h s ło w o z łe p o c h o d z i.

Dla Polski.

( U m ie s z c z a m y p o w y ż s z ą n o w e lk ę n a d e s ła n ą n a m z g r o n a n a s z y c h m ło d y c h p r z y ja c ió ł m im o p e w n y c h je j b r a k ó w d la z a c h ę ty n a s z e j m ło d z ie ż y , " b y ją p o b u d z ić d o ła tw ie js z e j u m y s ło w e j p r a c y tw ó r c z e j. W o lim y p r o z ę , n iż n ie u d a n e w ie r s z e .)

S ło ń c e ju ż o s ta tn ie p r o m ie n ie r z u c a ło n a z ie m ię i p o w o li o lb rz y m ia , c z e r w o n a ta r c z p r z e s u w a ła s ię p o z a h o r y z o n t.

Z m ie r z c h p o c z ą ł r o z p o ś c ie r a ć s w ó j p ła s z c z n a d w io s e c z k ą p o ło ż o n ą w d o lin ie . N a d r o d z e w io d ą c e j z w io s k i k u g ó r c e , p o z a k tó r ą z n a jd o w a ła s ię r z e c z k a , s ta n o w ią c a g r a n ic ę p o m ię d z y z a b o r e m p r u s k im , a r o s y js k im s z e d ł F r a n e k , z w a n y w e w s i z p o w o d u s w e j s ą d k o w a te j n a p a łą k o w a ty c h n o g a c h o s a d z o n e j fig u r y ?g r u b a s e m " . Z e w s i d o la ty w a ły g o k r z y k liw e n a w o ły w a n ia p a s tu c h ó w , s p ę d z a ją c y c h n a n o c s w e tr z o d y . G ło s y te z m ie s z a n e z u ja d a n ie m p s ó w i p o r y k iw a n ie m b y d ła s ta n o w iły ja k g d y b y o w ą w ie js k ę o r k ie s tr ę , k tó r e j g ło s y p ły n ą p o z r o s z o n e j k r o ­ p e lk a m i r o s y łą c e , r o z p r y s k a ją s ię i to n ą g d z ie ś w d a li.

F r a n k a te w r z a s k i m a ło o b c h o d z iły . O w s z e m s ą d z ił, ż e w ty m g w a r z e w ie c z o r n y m n ie p r ę d k o d o p a tr z ą s ię w d o m u je g o z n ik n ię c ia , i to n a c h w ilę z a in te r e s o w a ło g o . Z r e s z tą g ło w ę m ia ł n a b itą c z e m ś in n e m . M y ś la ł b o w ie m ja k te ż to b ę d z ie , k ie d y s ię d o s ta n ie d o w o js k a p o ls k ie g o , d o k tó r e g o d z is ia j m a s ię p r z e k r a ś ć . J e d n a m y ś l m ą c iła m u tę r a d o ś ć ja k ą o d c z u w a ł z te g o p o w o d u . B o la ło g o n ie z m ie r n ie , ż e m a tk a o g r o m n ie s ię z m a r tw i je g o n a g łe m z n ik n ię c ie m . A le c ó ż o n m a n a to p o r a d z ić . W s z a k d la o jc z y z n y to i m a tk a u s tą p ić m u s i. F r a n e k G r u b a s b y ł to c h ło p a k łu b ia n y w e w s i. P o d z iw ia n o je g o s p r y t i r o z u m . A ju ż n a jb a r d z ie j lu b ili g o J ó z ie k

(4)

Szydlak i stary Skiba, mieszkający nieco za wsią. U nie­

go to Grubas i inni dowiedzieli się o tworzeniu się wojsk polskich i od tego też czasu całkowicie chłopców zmieniło się usposobienie. A było to tak pewnej nie­

dzieli jak zwykle, Franek i cała szajka innych urwiszów wiejskich wieczorem śpiewali jakąś pieśń niemiecką, hałasując przytem w niesłychany sposób. Zganił im to postępowanie i starał się odwieść ich od tego stary Skiba, który odbywał straż wiejską. I jakoś mu to się udało. Pierwszym z chłopców który, uległ Skibie był właśnie Franek.

Od tego czasu co niedzielę cała czereda zbierała się u Skiby, który aczkolwiek miał nieco drżący od starości głos, jednak śpiewał wraz z chłopcami, ucząc ich polskich piosnek narodowych. Odbywało się to w tajemnicy przed niemieckim „grenschutzem“, z którym Franek krótko przedtem miał ciężką przeprawę.

A było to tak: Franek niedługo po zapoznaniu ze Skibą przypiął sobie do piersi polskiego orzełka.

Szedł raz sobie do starego, gdy napotkał go niemiecki żołnierz zażarty Niemiec od razu spostrzegł orzełka i dalejże zabierać go. Naturalnie Franek opierał się o ile mu starczyło sił.

Co! Onby miał oddać dobrowolnie godło Polski.

Jemu przecież się należy jako Polakowi bronić wszyst­

kiego co polskie. Lecz niestety po długich szarpaniach i zmaganiach Franek musiał ulec brutalności żołnierza;

co gorsze zaś został na jedną noc zamknięty do

więzienia. (C. d. n.)

Rozmaitości.

Co może talent, silna wola i mrówcza pracowitość ?

Przed kilkoma dniami p. Wincenty Flak przywiózł do Warszawy prześliczny ołtarz połowy, rzeźbiony w drzewie i ofiarował go z okazji 3 go maja dla wojska polskiego na ręce p. Prezydenta Rzeczypospolitej.

Ofiarodawca i wykonawca tego prawdziwie artystycz­

nego dzieła jest samoukiem. Wincenty Flak mieszka w Zielonce, w powiecie kozienickim i posiada tam dom i 10 morgów lichej ziemi. Z zamiłowaniem uprawiał snycerstwo oddawna; znano go z jego rzeźb we wsiach okolicznych. Bardzo dużo jego prac zniszczało wskutek wojny.

Pierwszy rzucił uwagę na ten niezwykły talent generał Szeptycki, znalazłszy się w tych stronach w czasie okupacji austrjackiej. Zabrał nawet wiejskiego artystę do Wiednia i prezentował go na dworze cesarza Karola, który wiózł go do Burgu własnym powozem.

Wincenty Flak liczy dziś lat 50, ma kilkoro dzieci, z których najstarszy syn 18-letni objawia również duży latent, idąc w ślady ojca.

Obecnie Wincenty Flak pracuje nad olbrzymim pomnikiem Niepodległości Polski. Rzeźba jest tak dużych rozmiarów, że gospodarz z Zielonki musiał wybić dach w chałupie, aby móc pracować.

Ile jest rodzajów zwierząt na świecie?

Pewien słynny Włoch zrobił ciekawe obliczenia co do roślin a zwłaszcza zwierząt. Samych zwierząt obli­

czył i stwierdził około 820 000 różnego gatunku. Z tej liczby przypada samych czworonogów 400 000, owadów 280 000, skorupiaków 50 000, ptaków 12 000, ryb 12000, płazów 3 800, gadów 1 300, szkarłupni 3000 i wreszcie robaków 300. Samych róż różnego gatunku 15000, storczyków 4000, georgji 1000; reszta różnych kwiatów rozmaitego gatunku szacuje przeszło 200 do 220000.

ŻARTY;

Mamo, mysz wpadła do garnka z mlekiem 1 Wyjąłeś ją?

Nie mamo, ale wrzuciłem kota do garnka, by ją schwycił.

Słuchaj Wojtek, jaka jest różnica, między słomą a sianem ?

— Nie wiem ?

— To ci dopiero mądrala I A przecież każde bydle wie o tern.

Tatusiu, niech mi tatuś wytłómaczy, dlaczego, jak ja dmuchnę, to świeca zgaśnie?

— Dlacżego ? Dlatego widzisz, bo... hm... No, nie dmuchaj, dziecko, to nie zgaśnie.

Łamigłówka.

ułożył „Orle Oko“

Z niżej podanych sylab ułożyć 15 wyrazów w kwadratach prostokąta w którym litery czytane z góry na dół, utworzą imię i nazwisko sławnego malarza włoskiego.

Znaczenie wyrazów.

1. Miasto na Pomorzu.

2. Imię męskie.

3. Zwierzątko z rodziny skorupiaków.

4. Kwiat ogrodowy.

5. Miasto w Afryce.

6. Nazwisko malarza włoskiego.

7. Imię żeńskie.

8. Miasto nad morzem czarnem.

9. Członek rady miejskiej w czasie rewolucji Francuskiej.

10. Owoc.

11. Twierdza we Francji.

12. Zdrobniałe imię żeńskie.

13. Państwo w Europie.

14. Hasło jednego z towarzystw.

15. Przyrząd do reperacji sieci.

Sylaby: ed, lik, wa, ta, a> ne, 1, ta, al, nar, ward, ton, czu, ca, cyz, ocz, ba, gier, fa,. do, gli, niem, ro, va, grest, o, lu, ssa, el, dan, i, waj, cy, ren, le, ka, de.

Rozwiązanie zagadki z Nr. 15.

1. Kraków 2. Alpy 3. Zakopane 4. Igła 5. Morze 6. Ital ja 7. Ebro

8. Rezeda 9. Zabobon 10. War jat 11. Indyk 12. Elbląg 13. Lirogon 14. Katedra 15. Irtysz Kazimierz Wielki.

Rozwiązania nadesłali: Marjan Burdyński Stare Marzy, Łucja Chwiałkowska z Wąbrzeźna, Helena Gan- towska z Wąbrzeźna, Małgorzata i Jadwiga Gęstwickie z Nowegomiasta, Monika Kaczyńska z Wąbrzeźna, Marja Kordkówna z Broniewa, Wanda Kramarzówna z Nowegomiasta, Anna Krawcowiczówna z Brodnicy, Wanda Lewandowska z Wąbrzeźna, Alojzy Licznerski z Rożentala, Wiktorja Łuczakówna z Broniewa, Z. Mróz z Mszana, Anna Rogaczewska z Grabowa, Marjan Strzyżewski Łobdowo, Halina Szulcówna z Niemieckich Łąk, E. Szwarcówna z Wąbrzeźna, Wincenty Wiśniewski z Wąbrzeźna.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zapal nam serce o Boski ty kwiecie, Niech Cię kochamy nadewszystko w świecie!. Serce Jezusa — cierniem uwieńczone, Za nasze złości

Zasiadłem w zw ykłym aeroplanie, przeznaczonym do rzucania bom b, um ów iłem się z pilotem , że znalazłszy się na w ysokości 1.000 m etrów , rzucę się na dany

Jak ważnym jest dla ptaków odpowiedni teren do gnieżdżenia się, świadczy najlepiej fakt, że skowronek który ginie tak samo masowo w czasie przelotów jak inne ptaki, bynajmniej

Jenerał chce ich uprzedzić i zanim się zgromadzą w większej liczbie, rzucić się po kolei na mniejsze oddziały i tym sposobem wydostać się z pierś­.. cienia, którym

Przeciwność — tylko sił ci doda I bardziej z pracą zbrata, Więc niech się święci dusza młoda?. I

By wśród życia i swobody Głośno brzmiała cześć i chwała Tej, co światu Zbawcę dała.. Tam też głośniej

m ała się doskonale, lecz cierpiała w iele od ognia rosyjskiej artylerji. W tedy Kościuszko sam poprowadził kosynierów na działa. Atak chłopów rozstrzygnął

Kiedy jeszcze oprócz nieba i wody nie było nic więcej na tym świecie, unosił się tylko Bóg nad wo­.. dami w przestrzeni pustej i