• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1977, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1977, nr 10"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

NR 10 1977

„Niechaj cię nikt nie lekcew aży z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępo­

waniu, w miłości, w wierze, w czystości...

Pilnuj czytania, na­

pominania, nauki...”

(Ap. P aw eł do Ty­

moteusza, I, 4, 12—

13)

(F o t. z C h r istia n ity T o d a y )

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

EW ANGELIA

ŻYCIE i MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929

Nr 10., październik 1977 r.

m

P R O R O K W O JC Z Y Ź N IE SW O JE J N A P U S T Y N I

N A S Z A N A D Z IE J A

Z G O D N O ŚĆ N A U K I Z P ISM E M SW . O C Z Y T A N IU B IB L II Z M O D L IT W Ą B O Ż E D Z IE Ł O

W SW IECIE C YTATÓ W DUC H O W E PR Z Y W Ó D Z TW O O W IEC Z E RZ Y P A Ń S K IE J A L E K S A N D E R R A P A N O W IC Z K R O N IK A

M ie się c z n ik „ C h r z eśc ija n in .” w y s y ł a n y Jest b e z p ła t n ie ; w y d a w a n ie j e d n a k c z a ­ s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia r n o ś ć C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o f ia r y n a c z a s o ­ p is m o w k r a ju , p r o s im y k ie r o w a ć na k o n to Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e ­ lic z n e g o : PK O W a r sz a w a , I O d d zia ł M ie j­

s k i, N r 1531-10285-136, z a z n a c z a ją c c e l w p ła t y n a o d w r o c ie b la n k ie t u . O fia ry w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć p r z ez o d d z ia ły z a g r a n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p ie k i n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o w W a r sz a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. naez.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.

Adres Redakcji i Adm inistracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462

RSW „Prasa-Książka-Ruch”, War­

szawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz.

Obj. 3 airik. Kam. 1174. F-76.

Prorok w ojczyźnie swojej

„I w y sze d ł (Jezus) stam tąd, i udał się w sw oje rodzinne strony, i szli za n im uczniow ie jego. A g dy nastał sabat, zaczął nauczać to synagodze, a w ie lu słuchaczy zdum iew ało się i m ów iło: Skądże to ma? I co to za m ądrość, która je s t m u dana? 1 te cuda, któ rych dokonują jego ręce? C zy to nie je s t ów cieśla, s y n Marii, i brat Jakuba, i Jozesa, i J u d y , i S zym ona? A jego siostry, c zyż nie m a ich tu ta j u nas? I gorszyli się nim . A Jezu s rzek i im : N igdzie pro­

rok nie je st pozbaw iony czci, chyba ty lk o w ojczyźnie sw ojej i pośród k rew n y ch svjoich, i w dom u sw oim . I nie m ógł ta m doko­

nać żadnego cudu, ty lk o n ie k tó ryc h chorych uzdrow ił, wkładając na n ich ręce” (M k 6, 1—5).

I nie m ógł ta m dokonać żadnego cudu — tak streszcza natchnio­

n y ew angelista działalność Pana Jezu sa w Nazarecie, mieście, gdzie b ył w ych o w a n y. M ieszkańcy N azaretu gorszyli się n im nie z ża dn ych in n yc h w zględów , a je d y n ie z tego, że Go doskonale znali. W iedzieli k im je s t z zaw odu, znali Jego m atkę, Jego braci i siostry. B y ł je d n y m z nich. S ką d że to ma? I co to za mądrość, która, je s t m u dana? I te cuda, k tó ry c h dokonują jego ręce? — oto p yta n ia rodaków Jezusow ych. Nie w zięli tego prostego fa k tu pod uw agę, że ta kże ten, k tó r y je s t je d n y m z nich, m ógł otrzym ać szczególniejsze poselstw o od Boga lub mógł — ja k w ty m w y p a d ­ k u — być S y n e m B ożym . I z pow odu n iep rzychyln eg o nastaw ie­

nia m ieszkańców N azaretu, nie m ógł Jezus dokonać tam cudów, ja kie gdzie ind ziej b y ły p rzezeń dokonyw ane. Jaka szkoda! Po­

zbaw ili się błogosław ieństw B ożych ty lk o dlatego, że nie chcieli uznać, iż mogą one być obficie przekazane p rzez jednego z nich.

A przecież od o jczy zn y sw ojej m a się zacząć dawanie św iadectw a lasce i zm iłow aniu B ożem u. Pan Jezus przecież ta k powiedział:

„Idź do dom u swego, do swoich, i o zn ajm ij im , ja k w ielkie rzeczy Pan ci u c zyn ił i ja k się nad tobą zm iłow a ł” (M k 5,19). Z na m taką dziw ną w spólnotę w ierzących (a ta k w ogóle, to zn a m dużo spo­

łeczności w ierzących, g d y ż w iele podróżuję w służbie Ewangelii), któ ra w ostatnich latach zaczęła stosow ać bardzo' dziw n ą p r a k ty ­ kę, a m ianow icie nie m oże przeprow adzić ew angelizacji jeśli nie za p ew n i sobie, niekoniecznie najlepszego, ew angelisty zagranicz­

nego. I w dodatku czyn i to teraz, k ie d y — co należy podkreślić

— w n a szym kraju zn ajd uje się w ielu n a tch nio nych i uzdolnio­

n ych kaznodziejów i k ie d y w e w ła sn y m gronie m a braci służą­

cych S ło w e m B o ży m w prost „ ro zch w ytyw a n ych ” p rzez inne Z bo­

ry , ró w n ież z usługą ew angelizacyjną, i chętnie słuchanych także za granicą. To, co miało być zaw sze w y ją tk ie m , staje się tu ta j re­

gułą.

C enim y w szy stk ic h w iern ych Panu braci, ale n a leży pam iętać, że za ew angelizację Polaków m y sam i jeste śm y odpowiedzialni. Na­

sze problem y i nasz sposób m yślenia, nasze radości i nasze sm u tk i są znane najlepiej n a szym w ła sn ym kaznodziejom . C zy nasi są gorsi tylk o dlatego, że w ielu z nich zn a m y od ich dzieciństw a, w ie m y ja k się u czyli w szkole i z ja k im w y n ik ie m u ko ń czyli (jeśli byli na studiach) studia? A czy obcy m ają być lepsi jed yn ie dla­

tego, że poza ich słow am i, nic p ra ktyczn ie o nich nie w iem y?

A zatem , bez przesady! „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” — tak zdaje się brzm i to przysłow ie.

E. Cz.

2

(3)

N a p u s t y n i

„A Jezus, pełen będąc Ducha Świętego, w rócił się znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni, I przez czterdzieści dni ku­

szony przez diabla. W dniach tych nic nie jedł, a gdy one przeminęły, poczuł głód. I rzekł do niego dia­

beł: Jeśli jesteś Synem Bożym, po­

wiedz kam ieniowi temu, aby się stal Chlebem. A Jezus m u odpow ie­

dział: Napisano: Nie samym C h le ­ bem żyć będzie człow iek”.

(Łuk. 4,1-4)

W krótce po Sw oim chrzcie w rzece Jo rd a n

— Pan. Jezus u d a je się n a pustynię. N a p u sty ­ ni p rzebyw a przez okres czterd ziestu dni. Czy owe czterdzieści dni b y ły okresem odpoczyn­

ku? Czy b y ły m iejscem n a b ra n ia siły i p rzy ­ gotowaniem do oczekującej Go służby? Czy to przebyw anie n a p u sty n i było m iejscem k o n tak ­ tu Syna Bożego z O jcem N iebieskim ? Nie! Tak nie było. Z dajem y sobie spraw ę, że p u sty n ia nie jest i nie m oże być m iejscem odpoczynku.

Dla nas jest ona ziem ią m artw ą, p u stą i n ie­

gościnną. W Piśm ie Św iętym nie m a też żad­

nego słow a opisującego jakikolw iek dialog czy społeczność O jca z Synem n a p u sty ni. Istnieje natom iast opis kuszenia S y n a Bożego przez sa­

mego diabła. Podczas p o b y tu n a p u sty n i P an Jezus m iał do czynienia z duchem ciemności.

P usty n ię m ożna b y porów nać z nocą. Je st ona jak gdyby m arginesem istniejącego życia.

Tak odczuw am y to my, ludzie Biblii. N iektórzy nazywają p u sty nię ziem ią niczyją, poniew aż nie istnieją n a niej norm alne w a ru n k i do życia.

Nie m a tu w ody ani chleba dla norm alnej eg­

zystencji człowieka. P u sty n ia jest niegościnna między innym i dlatego, że w śród gorących, p u s­

tynnych kam ieni i karło w aty ch krzew ów , spot­

kać m ożna często jadow ite węże, k tó re są jak gdyby sym bolem istniejącego tu zła.

Człowiek przeb yw ający n a p u sty n i skaza­

ny jest najczęściej n a nied o statek i głód. Z d aje­

my sobie spraw ę, że głodnego człow ieka tr u d ­ no jest zmusić do jakiejkolw iek w y d ajn ej p ra ­ cy. Taki człowiek może być tylk o niezadow olo­

ny. Na nic zda się jego k u ltu ra i wiedza. Jego myśli i w ysiłki skierow ane będą k u tem u, jak zdobyć pożywienie, ażeby do sy ta się najeść.

Oto ch a ra k te ry sty k a człow ieka będącego w biedzie. A jeśli znajdzie się ktoś, kto zjawi się z chlebem i zaspokoi jego p rag n ienie i głód, ten znajdzie od raz u w ładzę n ad głodnym . P o ­ trzebujący pomocy odkłada w te d y w łasną am ­ bicję i dum ę n a dalszy plan. Istn ieje ludow e przysłowie: „Czyj jem chleb, tego śpiew am pieśń”. I p raw da ta potw ierdza się w p rak ty cz­

nym życiu.

A jeśli chleba nie starcza dla w szystkich, w te d y zło się potęguje, n a stę p u je tw a rd a w al­

k a o byt, o u trzy m an ie się p rzy życiu. O dpada­

ją w ted y w szelkie ideały m ów iące o b ra te r­

stw ie i pomocy. Człowiek w ów czas sam dla siebie staje się bliźnim , upodabniając się nie­

kiedy do dzikiego, drapieżnego zwierzęcia, i to nie tylko n a m iejscach p ustyn n ych, ale wszędzie tam , gdzie istn ieje niespraw iedliw ość społeczna.

Człowiek, będąc w pogoni za chlebem , obnaża się zupełnie, red u k u ją c sw oją godność i człowie­

czeństwo. Dzieje się ta k szczególnie n a te re ­ nach dotknięty ch nieurod zajem i suszą. My, k tó rzy śm y przeżyli okres w o jn y i okupacji, obozy koncentracy jne, pam iętam y, że głodny człowiek za kaw ałek chleba gotów jest oddać w szystko.

Podobne sy tu acje zdarzają się niejedno­

k ro tn ie tam , gdzie rozerw ane zostały w ięzy ro ­ dzinne. B ra k szacunku i zrozum ienia wobec lu ­ dzi starych, chorych i niedołężnych, b ra k serca i zrozum ienia wobec słabszych pow oduje, że o tw ierają się ran y , k tó re się nie goją. Ludzie izolują się, pow staje niekończąca się pustka.

K iedy człow iek zaczyna być głodny i zostaje n arażo ny n a niedostatek, wówczas zaczyna cierpieć.

P rzeczy tan y n a początku tek st pokazuje nam P a n a Jezu sa znajdującego się na pustyni.

On jed n a k nie u dał się tam po to, ażeby zbie­

rać siły do Sw ojej służby m esjańskiej, ponie­

w aż On w yk ony w ał już Sw oje zadanie, któ re rozpoczęło się z chw ilą p rzyjęcia przezeń chrztu.

C ierpiał głód i przeżyw ał sm utek, poniew aż chciał być bliżej człowieka.

P rzeb yw anie n a p u sty n i jest tylko krótkim i przejściow ym epizodem z Jego życia n a zie­

m i i jest odcinkiem podobnej drogi, k tó rą bę­

dzie szedł odtąd przez całe Sw oje życie n a zie­

mi. Jego post i głód jest zw iązany z Jego ubós­

tw em n a ziemi.

On sam w ypow iadał się później ze sm u t­

kiem w sposób n astęp u jący : „Lisy m ają no ry a ptaki niebieskie gniazda swoje, lecz S yn Czło­

w ieczy nie m a m iejsca, gdzie b y głowę skło­

n ił”. Jego ubóstw o prow adziło Go poprzez og­

ró d G etsem ane aż n a w zgórze Golgoty.

3

(4)

Lecz doświadczenie, k tó re spotkało Go na pustyni, jest dośw iadczeniem in n y m specjal­

nym . M iało n a celu spowodować, ażeby P a n Jezus się cofnął. Duch ciem ności chciał, ażeby On nie w ykonał Sw ojej m isji i oddał Swój m e­

sjański urząd, poniew aż chodziło tu ta j o r a tu ­ nek od w iecznego p otępienia m n ie i Ciebie, o uratow an ie od śm ierci w iecznej m nie i w ielu grzeszników . A więc diabeł, udzielając ra d P a ­ nu Jezusow i, w alczył w p o dstępn y sposób i je d ­ nocześnie drżał o sw oje stanow isko.

Głodnego i zmęczonego w ziął jak g dyby w obronę, m ów iąc: „T y jesteś S ynem Bożym. W y­

daj więc polecenie, ażeby te k am ienie stały się chlebem ” . Lecz to pierw sze kuszenie przyp o m i­

na nam dalsze kuszenie, skierow ane pod a d re ­ sem P a n a Jezu sa przez Jego w rogów n a wzgó­

rzu G olgoty: „Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża” .

Podstęp szatański jest zawsze podły i niski.

Lecz Syn Boży zdaje Sobie w pełni spraw ę ze w szystkiego i jest czujn y n a w szelkie fortele szatańskie.

Od p u sty n i aż do krzy ża S y n Boży podpo­

rządkow any jest w oli Ojca. Pow ie później ucz­

niom, że w y k o n u je w olę Tego, k tó ry Go pos­

N a s z a n

Wielu polityków , naukow ców , a też zw yk­

łych ludzi przygląda się z niepokojem w y darze­

niom zachodzącym w e w spółczesnym świecie.

Niepokój te n często p rzerad za się w pesym izm co do przyszłości św iata, na k tó ry m żyjem y. W Biblii zn ajd u jem y przy k ład y m ężów Bożych, którzy z niepokojem p atrzy li w przyszłość sw e­

go narodu, w idząc jego zepsucie i odstępstw o.

Jerem iasz oglądał zepsucie i odstępstw o swego narodu przez ponad 40 lat. B ył św iadkiem za­

b ran ia Izraela do niew oli i zniszczenia Jerozo ­ lim y i dzisiaj nazw any jest „prorokiem płaczą­

cym ” . Takim prorokiem w in ien być k ażdy z nas, kto w ierzy w spraw iedliw ość Bożą. N iektórzy widzą jeszcze nadzieję dla św iata w chrześci­

jaństw ie. Jednakże jest to nieporozum ieniem . Cały św iat nigdy nie naw róci się do C hrystusa.

Naszym zadaniem jest zapraszać, w szystkich lu ­ dzi do Jezusa, do stan ia się członkam i Ciała Chrystusow ego, to znaczy Kościoła. Jed n akże w każdej generacji ludzkiej Kościół Jezu sa C h ry ­ stusa był m niejszością, a dzisiaj jest n a w e t k u r­

czącą się m niejszością.

P rzebudzenia relig ijn e jakie m ają m iejsce w niek tó ry ch częściach naszego globu, są zaled­

wie jasnym i plam kam i n a ty m ciem nym obrazie.

Przyjdzie oczywiście czas, że przed N im „zegnie się w szelkie kolano i w szelki język w yzna, że Jezus C hrystus jest P a n e m ”, ale w ty m czasie, w k tó ry m żyjem y w y stęp u je zjaw isko gw ałtow ­ nego ku rczenia się chrześcijaństw a.

Przez nasze głoszenie E w angelii nie zacho­

w am y rów nież tego św iata. Ś w iat te n zbudow a­

ła!. Pozostanie do końca Sw ych dni n a ziem i w ubóstw ie i dośw iadczeniu. W pełni solidaryzo­

wać się będzie z ubogim i i p o trzebującym i po­

mocy. A każdy, k to do Niego przyjdzie w po­

trzebie z ufnością i w iarą, odczuje Jego w szech­

m ocną dobroć i m iłosierdzie. S yn Boży zw ycię­

żył w szelkie pokuszenie. D uch ciem ności m u ­ siał od Niego odstąpić. A kied y P a n Jezu s zos­

tał pojm any, ukrzyżow any i złożony do gro­

bu, zw yciężył śm ierć. Z erw ał pieczęć grobu i zm artw ychw stał. W niebow stąpił, k ró lu je i k ró ­ lować będzie n a wieki.

On je s t w szechobecny i dziś. Jego oko do­

strzega Cię wszędzie, w każdej sy tuacji Tw oje­

go życia. Ten, k tó ry z m iłości do grzeszników opuścił tro n niebiański i w yniszczył samego siebie, przyj ąw szy postać ludzką, pragn ie d aro ­ w ać Ci życie w ieczne i zbaw ienie.

P rzy jd ź więc do Niego i w pokornej m od­

litw ie poproś o przebaczenie grzechów. On Cie­

bie p rzy jm ie i uczyni Sw oim dziecięciem. A kiedy- skończy się T w oja w ęd rów k a na ziemi, On p rzyjm ie Cię do Sw ojej chw ały i odtąd p rze­

byw ać z Nim będziesz n a w ieki w chw ale Jego.

Kazimierz Muranty

a d z i e j a

ny je s t n a chw iejnych fu ndam en tach ludzkiego grzechu i niespraw iedliw ości, dlatego nie może być zachow any przez żadne działanie ludzkie, choćby w ypływ ało z najszczerszych pobudek.

K iedy ludzkość będzie gotow a do sam ounice­

stw ienia się, w ted y Jezu s przyjdzie znowu. W tej w ydaw ałoby się beznadziejnej sytuacji, jest jednakże nadzieja. C zytałem o statn ią stronę Biblii i wiem, że koniec będzie chw alebny.

W ielu ludzi sta ra się uciec od kłopotów życio­

w ych przez słuchanie podszeptów szatana, k tó­

ry przem ien ia się w anioła św iatłości i p o w iad a:

„nie przejm u j się tym , w ykorzystuj czas jak n ajle p ie j” . U ciekają się więc ludzie do różnego rodzaju przyjem ności zadow alających ciało czło­

wieka. O ddają się więc pijaństw u, rozpuście, grom adzeniu pieniędzy itp. Do ty ch jed n ak co w ierzą w pieniądze, św. J a k u b pow iada w swoim liście r. 5. w iersz 3: „Złoto wasze i srebro zaśniedziało, a śniedź ich świadczyć bę­

dzie przeciw ko w am i straw i ciała wasze, jak ogień”.

O stateczną ucieczką dla w ielu ludzi przed problem am i i trudnościam i życiow ym i jest sa­

m obójstwo. Człowiek nie może popełnić jednak sam obójstw a. Zabija tylk o ciało. Dusza, duch — to praw dziw e człowieczeństwo, żyje n a wieki.

„Jakże m y ujdziem y cało, jeżeli zlekceważym y tak w ielkie zbaw ienie?” — zap ytuje au to r listu do H ebrajczyków (2,3).

Ludzie szukają więc gorączkowo n a jle p ­

szych polityków , ekonom istów , specjalistów,

przyw ódców, ale takich tru d n o znaleźć. Los

(5)

ludzkości zależy, w y d aje m i się, od w y starcza­

jącej dlań nadziei. Czym je s t tle n dla płuc czło­

wieka, ty m je s t n adzieja dla w artości życia ludz­

kiego. G dy tracim y nadzieję, i to niezależnie od tego czy jesteśm y m łodzi czy starzy, jesteśm y skończeni. Z nany lekarz kardiolog pow iedział:

„N adzieja je s t ty m lekarstw em , któ re najczę­

ściej stosuję. G dy człow iek dostaje zaw ału ser­

ca, n aty ch m iast staram się w lać m u n ad zieję”.

W czym pokładasz nadzieję? Pozwól, że po­

w iem ci w czym jest m oja nadzieja. Moja na­

dzieja leży w Osobie, k tó ra siedzi n a p raw icy Boga Ojca — w P a n u Jezusie C hrystusie. No­

w y T estam en t mówi, że Bóg dał M u w szelką władzę na niebie i n a ziemi. On przyszedł, aby zamieszkać w śród nas i um rzeć za nas n a k rzy ­ żu i przez Jego odkupieńczą śm ierć jestem zba­

wiony. B yłem b a n k ru te m w życiu, byłem zw yk­

łym grzesznikiem . Złam ałem Boże praw o i za­

sługiw ałem n a Boży sąd i piekło. Lecz dzięki Jezusow i C hrystusow i u niknąłem tego losu.

M am nadzieję i w iem , że pójdę do nieba. T utaj na ziemi, w ty m ziem skim życiu, Bóg jest ze m ną i dopom aga m i. Czy ty m asz tę nadzieję?

W ierzący człow iek m a rów nież nadzieję zmartwychwstania. M am y p ew n ą nadzieję spot­

kania się z tym i, k tó rzy zasnęli w P anu . Ci z n a ­ szych um iłow anych, k tó rzy zasnęli, to znaczy um arli fizycznie jako dzieci Boże obecnie ocze­

k u ją połączenia się swego ducha ze zm artw ych ­ w stałym ciałem. A postoł P aw eł w 1 Kor. 15,19 pow iada: „Jeśli tylko w ty m życiu pokładam y nadzieję w C hrystusie, jesteśm y ze w szystkich ludzi najbardziej pożałow ania godni”. Tak, czło­

wiek nazyw ający siebie chrześcijaninem , a nie m ający pew nej nadziei zm artw ychw stania, jest ze w szystkich żyjących na ziem i ludzi n a jb a r­

dziej pożałow ania godny...

W ierzący ludzie m ają nie tylko nadzieję zm artw ychw stania, lecz również nadzieję usprawiedliwienia. Ap. P aw eł w Liście do G a- lacjan (5,5) pow iada: „albow iem m y w Duchu

Zgodność nauki z

A rg u m en ty podane w ty m szkicu w y rażają opinię ludzi stu diujących szczególnie w nikliw ie Biblię i naukę. O bjaw ienie Boga zn ajd u jem y w n aturze i w Biblii. P u n k te m sp o rn y m w śród szkół filozoficznych jest sp raw a zgodności obu źródeł. W ielu ludzi stu d iu jący ch obecność Boga w Jego dziełach p o dejm u je problem insp iracji niewłaściwie, nie dochodząc do u chw ycenia h a r­

monii pom iędzy zapisem a faktam i. Słyszym y tw ierdzenie, jakoby B iblia i n a u k a przeczyły sobie naw zajem . Tak zorientow ani „naukow cy”

akceptują jako bardziej a u to ry ta ty w n e źródło naukę i dlatego doszukują się błędów w Biblii.

Taka postaw a św iadczy o egotyźm ie badacza.

Ząbkująca w iedza człow ieka n au k i nie upow aż­

nia go do stw ierdzenia nieom ylności nauki, r a ­ czej przeciw nie. U czciw y badacz do p roblem u błędu i sprzeczności podchodzi ze skrom nym

oczekujem y spełnienia się nadziei uspraw iedli­

w ienia z w ia ry ” . Oznacza to, że Bóg z krzyża pow iada: „M iłuję ciebie i chcę ci przebaczyć każdy tw ój grzech, k tó ry popełniłeś”.

N iektórzy ludzie pow iadają: „ ja ci przeba­

czam, ale nigdy nie zapom nę tego coś m nie uczy­

n ił” . Bóg ta k nie postępuje. Bóg przebacza, za­

pom ina i uspraw ied liw ia nas ta k ja k byśm y nie popełnili grzechu. On n aw et nie może tego pa­

m iętać. To może w ydaw ać się tru d n e do uw ie­

rzenia, ale ta k jest i to daje nam nadzieję uspraw iedliw ienia. G dy Bóg p a trz y n a mnie, nie w idzi m ojego starego, grzesznego serca,* ale widzi Jezusa, k tó ry żyje w m oim sercu i po­

w iada: „z pow odu Jezusa, m ojego um iłow anego Syna przebaczyłem m u grzechy i odziałem go szatą spraw iedliw ości” . To je st m oja nadzieja uspraw iedliw ien ia z w ia ry w Jezusa. W końcu, mamy nadzieję życia wiecznego kiedy będziemy Z Nim na wieki. Z ty m zw iązane jest pow tór­

ne przyjście P an a, a P aw eł nazyw a to w Liście do T y tu sa (2, 13): „błogosław ioną nadzieją i ob­

jaw ieniem chw ały w ielkiego Boga i Zbawiciela naszego C h ry stu sa Jezu sa” .

Now y T estam en t jest księgą p ełn ą nadziei i oczekiwań. Czy byłeś n a dłuższy czas oddzielo­

ny od kogoś, kogo kochałeś? O, cóż to będzie za spotkanie n a pow ietrzu...?! S pełni się w ted y n a ­ sza najw iększa nadzieja przebyw ania „na zaw­

sze z P a n e m ” (1 Tesalon. 4,17).

Czy m asz tę n adzieję? Czy w ogóle m asz jakąś nadzieję? Pozwól, że przypom nę ci, że każda n a­

dzieja dotycząca zarów no życia doczesnego jak i wiecznego o p a rta nie n a Jezusie Chrystusie, Lecz n a kim ś lub n a czymś innym , jest nadzie­

ją złudną. Niech ci D uch Św ięty dopomoże zwrócić w zrok n a Tego, k tó ry jest naszym Zba­

wicielem , P anem i nadzieją naszą — na Jezusa C hrystusa.

O prać, J. T.

Billy Graham

Pismem Świętym

nastaw ieniem um ysłu. Praw dopodobnie błąd został popełniony nie przez au to ra Pism a, a ra ­ czej jest to błąd naszego rozum ow ania.

Jak że często pow ażne pism a donoszą o rew e­

lacyjnych odkryciach nau ki anonsow anym i w iel­

kim i literam i w p o ran n y ch w yd aniach prasy.

Rew elacje te m ają nakłonić ludzi do odrzucenia daw nych zasad w ia ry chrześcijańskiej. Ale nie­

co później, w św ietle b ad ań prow adzonych nad tym i odkryciam i, po spokojnym i rzeczowym ich przeanalizow aniu, przychodzą w ątpliwości co do w iarygodności ow ych doniesień. A osta­

tecznie, gdy w ieczorne inform acje przedstaw iły te już szeroko rozpow szechnione rew elacje oce­

nione „na zim no”, w sposób rzeczyw iście n a u ­ kowy, okazało się, iż by ły błędne i że jako fak ­ ty potraktow ano w y tw o ry fantazji.

5

(6)

Biblia w yksztaltow ana nie ze stopniowo akum u- low anej w iedzy i mądrości ludzkiej, lecz z Bożego umysłu, nie w ym aga stałych poprawek i zmian, jest Słowem Bożym...”

N iedaw no słyszeliśm y w ybitnego teologa broniącego Biblii pocieszeniem : „ Je st oczywis­

te, iż w Biblii są błędy naukow e, ale m ożna je ła t­

wo wybaczyć, jeżeli się zważy, że B iblia nie jest podręcznikiem naukow ym . Pod ty m w zglę­

dem nie jest doskonała.” In te n c ja owego osob­

nika jest zdrow a i szlachetna, lecz konkluzja nie do przyjęcia. Rzeczywiście, B iblia nie jest podręcznikiem naukow ym . C hętnie zgadzam y się z ty m tw ierdzeniem . G dyby nim była, m u ­ siałaby być p o p raw ian a co najm n iej przez k aż­

dą generację, jako że podręczniki sprzed dzie­

sięciu la ty są już zdezaktualizow ane. O dkrycia jednej g eneracji są przedm iotem w nikliw szych badań następn ej. I ta k w iedza n au ko w a ulega ciągłej flu k tuacji. K ied y w ięc m am y do czy­

nienia z księgą pozostającą n iezm ienną od w ie­

ków, a jed n a k zaw ierającą sedno inteligen cji całej ludzkiej rodziny, o rie n tu je m y się, że nie jest to dzieło przem ijające, jak im b yw a pod­

ręcznik naukow y. Dr. R. A. M ilikan, d y rek to r In sty tu tu Technologii w K alifornii, sform uło­

w ał n a stę p u jąc e ośw iadczenie:

„Celem nau k i jest rozw ijanie — bez są­

dów a p rio ri i k rzyw dzenia p raw d y jakiego­

kolw iek ro d zaju — w iedzy o faktach, p ra w ­ dach i procesach n a tu ry . G łów nym zaś zada­

niem religii — z d rugiej stro n y —1 jest k ształ­

tow anie sum ień, ideałów, i aspiracji rodzaju ludzkiego” .

6

M ało jest podręczników zaw ierających rze ­ czywiście tylko fakty, opisane obiektyw nie, bez u k ry ty c h tendencji. Mało p raw i procesów n a tu ry zostało przez um ysł ludzki poznanych całkowicie! B iblia natom iast, w ykształtow ana nie ze stopniow o akum ulow anej w iedzy i m ąd ­ rości ludzkiej, lecz z Bożego um ysłu, nie w y ­ m aga stałych po praw ek i zm ian. Niezależnie od celu Biblii jest ona Słowem Bożym. Jako ta k a jest. w oln a od jakiegokolw iek błędu. (Ist­

n ieją błędy lub niejasności tłum aczeń — J.W.).

W księdze zaw dzięczającej swe pochodzenie i a u to ry te t doskonałej m ądrości Bóstw a błąd jest w ykluczony. W szechmogący Bóg zna w szy­

stkie fak ty , w każdym p rzy p ad k u (każdej sy­

tuacji). G dyby w Biblii znalazły się błędy, jej in sp irac ja okazałaby się fałszyw a i a u to ry tet byłby obalony.

M usim y przypom nieć czytelnikow i, że ty l­

ko n a u k a absolutnie w olna od błędów będzie się zgadzała z p raw d ziw ą i dokładną in te rp re ­ tacją tek stu Biblii. P rzed la ty pew ne Biuro B adań N aukow ych zaoferow ało duże sum y (po 100 dolarów ) dla każdego, kto przedstaw i nie budzącą w ątpliw ości sprzeczność pom iędzy fak­

tam i nau k i a tw ierdzeniam i Pism a. Zgłoszenia nadesłało zdum iew ająco w ielu ludzi, prześw iad­

czonych, iż udało im się znaleźć w Biblii n a u ­ kowe błędy. Lecz te „błęd y ” po dokładnym ro zp atrzen iu obróciły się przeciw ich od k ryw ­ com, obnażając ich ignorancję. D la przykładu przytoczm y zarzu t pew nej pani o akadem ic­

kim w ykształceniu. W y tknęła następujący

„błąd” . „Pism o podaje, że ogród Eden b y ł po­

łożony w M ezopotamii. N auka w ykazała, że w tam ty m klim acie jab łk a nie rosną. Tym czasem B iblia inform uje, że A dam i Ew a zostali u su ­ nięci z ogrodu, poniew aż zjedli zakazane jab ł­

ko ” . K o m itet B iu ra B adań przesłał owej pani odpowiedź, prosząc ją o podanie m iejsca w B i­

blii, gdzie jest napisane, że A dam i E w a zjedli jabłko. Oczywiście B iblia nigdzie nie używ a słowa „jabłko” w zw iązku z grzechem Adam a.

T ekst w Genezis m ówi tylko o „ow ocu”. W M ezopotam ii rośnie w iele różnych owoców.

M łoda akadem iczka po p ew ny m czasie przy sła­

ła jed n ak znow u list, w k tó ry m stw ierdziła:

„Nie mogę znaleźć tego m iejsca w Biblii, ale jestem przekonana, że to było jabłko, poniew aż ta k m i pow iedział nauczyciel Szkoły B ib lijn ej”.

N aukow e Tow arzystw o nie w ypłacało nagród w oparciu o to, co m ów ił lu b m yślał o Piśm ie Ś w iętym nauczyciel religii. S tw ierdzen ia Biblii są proste i jasn e i jeśli n a u k a jest op arta na faktach, potw ierdza te tw ierd zenia bez cienia w ątpliw ości.

P rzed kilku la ty d r E. E. Slosson, jed en z w y bitniejszych ludzi nau k i naszego pokolenia, napisał m ałą książeczkę z aty tu ło w an ą „K aza­

n ia chem ika” . W przedm ow ie stw ierdził: „N au­

k a je s t w pow ijakach i w ygląd a dzisiaj ko­

micznie. C hciałbym jednak, żeby św iat uśw ia­

dom ił sobie, że te n okres przem ian w nauce jest św iadectw em w zrostu, a nie u p a d k u ”.

Pow iedzenie to jest prow okującą, św ietnie

sform ułow aną ch a ra k te ry sty k ą sytuacji. Po

(7)

pew nym czasie, gdyśm y poznali się z, d r Slis- son’em, przypom nieliśm y m u to zdanie. Po­

w iedział z uśm iechem :

— J a ta k tw ierd zę i dzisiaj.

O drzek liśm y :

— D rogi doktorze, tw ierdzenie to św iet­

nie oddaje sta n faktyczny. N auka rośnie, ale my chcem y pow iedzieć: niechaj n a u k a rośnie, lecz Biblia już urosła.

Pro feso r p op atrzy ł na nas z zainteresow a­

niem i zapytał:

—- Co to m a znaczyć?

—■ Z naczy to — odrzekliśm y — że dla rosnącej nau ki k ry ty k o w an ie w pełni d o jrza­

łego a u to ry te tu objaw ienia zaw iera w sobie śmiałość siedm ioletniego chłopca m ówiącego siedem dziesięcio- siedm ioletniem u mężczyźnie, jak się dojrzew a. To w łaśnie znaczy nasza u w a­

ga o Biblii.

Stosow anie sensow nej m etody polega zaw ­ sze n a tym , że m niejsze spraw d za się w ięk ­ szym. M odne p re te n sje b adania P ism a przez naukę od w racają te n n a tu ra ln y porządek. G dy­

by n a u k a b yła już w pełn i d ojrzała i nieom yl­

na, m oglibyśm y w ów czas spraw dzać p rzy jej pomocy Biblię. Tym czasem m usim y postępo­

wać odw rotnie. Po 25 lata ch b ad ań tej kw estii możemy stw ierdzić, że w przypadku, gdy n a u k a i Biblia się zgadzają, to ta zgodność stw ierdza jedynie słuszność nauki!

Nie m ożem y zapom inać, że w m yśleniu naukowym są błędy. O pinie naukow ców zm ie­

niają się szybko. B iblioteka w L uw rze m a dział zajm ujący 5 km półek z książkam i, k tó re w ostatnim pięćdziesięcioleciu z p u n k tu w idzenia aktualności naukow ej są już przestarzałe.

Zapew ne czytelnik p rzypo m in a sobie sły n ­ ną listę 55 fak tów naukow ych opublikow anych przez F rancu ską A kadem ię N auk w ro k u 1861, które zaprzeczały w ielu tw ierdzeniom Biblii.

Minęło kilk a dziesiątków lat, lecz ani jedno sło­

wo Biblii nie zm ieniło się. W ty m sam ym czasie wiedza naukow a ta k się rozw inęła, że nie m a żyjącego naukow ca, k tó ry by choć jedno z tych 55 naukow ych zaprzeczeń uznaw ał za aktu aln e.

Widzimy jasno, że opinie naukow e zrodzone w ostatnim trzydziestoleciu spowodow ały ta k os­

tre i szerokie spory in te rp re ta c y jn e pom iędzy szkołami naukow ym i, że przekroczyły one sw y­

mi rozm iaram i sp o ry istniejące pom iędzy reli­

gijnymi denom inacjam i.

Uw ażam y, że łatw o jest odnaleźć zgodność pomiędzy n a u k ą a Biblią. W czterech zwięzłych i prostych ujęciach sprób u jm y przedstaw ić streszczenie m nóstw a dowodów ; om ów ienie szczegółowe w ym agałoby w ielu tomów.

B i b l i a z a w i e r a p r a w d y n a u k o ­ we, c h o ć f a k t y w n i e j p o d a n e n i e s ą o p i s y w a n e j ę z y k i e m n a u k o - v/ y m. N iedaw no słyszeliśm y pew nego uczo­

nego stw ierdzającego, iż B iblia nie zaw iera prawd naukow ych. Tw ierdzenie swe opiera na tym, że Biblia nie używ a języ k a naukow ego.

Potw ierdzam y ten fa k t z satysfakcją. Język jest w ehikułem m yśli, służącym porozum ieniu

każdej przem ijającej generacji. Języ k dzisiej­

szej nau k i je s t o tyle w spółczesny, a ile nauka je s t nowa, świeża. U życie takiego języka w księdze m ającej od 2 do 4 tysięcy la t spraw iło­

by, że stałab y się ona zbiorow iskiem naiw nych anachronizm ów , pozbaw ionych wszelkiej w a r­

tości. G dybyśm y w zięli do ręk i książkę np. z XV w iek u i w spisie rzeczy znaleźli rozdziały poświęcone współczesnej m echanice (gaźnik, d y­

nam o, tra n sm isje itp.), odrzucilibyśm y ta k i tom ze śm iechem , pew ni, że nie m ógł on być n ap i­

sany w XV w ieku, poniew aż ty c h rzeczy w ów ­ czas nie znano. P rzy k ładem ty m ilu stru jem y nasz w yw ód o języku. Języ k n au k i zrodził się w iele w ieków po napisan iu Biblii. G dyby n a ­ w e t B iblia b y ła nap isan a językiem naukow ym , nie b y łaby w ów czas dostępn a rozum ieniu p rze­

ciętnego człowieka. Ję zy k naukow y byw a nie tylko w zniosły, ale często dziw aczny, zwłaszcza w w ielosylabow ych term inach, przez co staje się n ieraz obiektem żartów , mimo dużej w a r­

tości kom un ikaty w n ej.

P am iętam y scenę sprzed kilk u laty, gdyś­

m y siedzieli p rzy ognisku w miejscowości, gdzie jako pom ocnicy p rzy p racach w ykopalisko­

w ych rozgrzebyw aliśm y k u rh an , w ydobyw ając drzem iące w spokoju od setek la t szczątki. Dla ro zry w k i baw iliśm y się w grę zainicjow aną przez młodego m edyka. Z asadą g ry było w y ra ­ żenie jednego w iersza, jak i każdy z grających otrzym ał z p o p u larn ej pieśni o pielęgniarce, językiem naukow ym . Zw ycięzca gry zam ienił proste zdanie n a arcykom iczny, m onstrualny zw rot.

K to chciałby studiow ać Biblię nap isan ą ta ­ kim językiem ? T en n aiw n y p rzy k ład ukazuje całą bzdurność zarzutu, iż B iblia nie je s t źród­

łem godnym zaufania, poniew aż n ie jest n api­

sana językiem naukow ym . P odkreślam y raz jeszcze: B iblia n a szczęście nie posługuje się języ k iem naukow ym , lecz zaw iera fak ty nauko­

we. B rak w niej technicznych sform ułow ań nie rz u tu je u jem n ie n a jej inspirację. W Biblii jest z a w a rta niezw ykła m ądrość, gdyż jest ona zdol­

n a w yrazić najgłębsze i w spaniałe zjaw iska ję ­ zykiem prostym , zrozum iałym n aw et dla dziec­

ka, D latego nie m a znaczenia jak im językiem jest napisana. O tym , że B iblia opisuje fak ty czysto naukow e, przeko na się każdy uczciwy i p o jętn y czytelnik, zanim skończy le k tu rę tej księgi.

D rugą zn am ienną cechą Biblii jest to, że n i e z a w i e r a b ł ę d n y c h t w i e r d z e ń n a u k o w y c h , jakim i w czasie jej pisania przepełniona b y ła ówczesna w iedza. Znam y arg u m en ty m odernistów , k tó rz y u trzy m u ją, że B iblia jest nagrom adzeniem osiągnięć różnych k u ltu r. W spom inaliśm y już, że pisarze Biblii żyli w różnych sukcesyw nych okresach k u ltu ­ ralnych, np. Mojżesz w k u ltu rze egipskiej, póź­

niejsi prorocy — perskiej, babilońskiej lub chaldejskiej. M oderniści u trzy m u ją, że autorzy Biblii w prow adzili do niej treści k u ltu r, w k tó ­ ry c h żyli i dlatego ich opisy spraw dzały się, a B iblia p rz e trw a ła w ieki. J e s t to fascynująca teo­

ria, lecz m a dw ie w ady : po pierw sze, nie jest

(8)

praw dziw a, po drugie, nie m a w niej naWet praw dopodobieństw a praw dy.

Istotnie, m ężow ie o k tó ry c h mowa, żyli

W

różnych k u ltu rach , lecz nie zapisyw ali w iedzy z czasów, w k tó ry c h żyli. M ojżesz b y ł w yuczo­

ny w szkole m ądrości egipskiej, jako' książę Egiptu. Zdobyw ał najlepsze w ykształcenie, ja ­ kie E gipt mógł zaoferować, m iał w p e rsp e k ty ­ w ie tron. O bdarzony przez Boga w y b itn ą u m y - słowością i dynam icznym usposobieniem , stał się przyw ódcą swojej generacji. K om entatorzy zdają się nie zauw ażać fak tu , że k ied y Mojżesz usłuchał w ezw ania Bożego, stając się w yzw oli­

cielem swojego narodu, p rzek reślił swe p rzy ­ w ileje królew skie. W ybrał chw ałę w ieczną, a n a ziem i cierpienie w raz z w łasn y m ludem .

Mojżesz, w ykształcony w najlepszej szkole, znał całą „w iedzę egipską” . Dzięki odkryciom archeologicznym jesteśm y w posiadaniu źródeł nauki, z k tó ry ch uczono Mojżesza. Są pełne nonsensów i fan tasty cznych dziw actw . S taro ­ żytni E gipcjanie w ierzyli n a przykład, że zie­

m ia w y k lu ła się z latającego jaja, k tó re szybo­

wało w przestrzeni, póki nie n astąp ił m om ent w yklucia. P am iętajm y , ż» Mojżesz m iał kom ­ p letn e egipskie w ykształcenie, a jed n a k — co pisze w Genezis o ziem i? Czy w edług egipskich teorii? K ażdy rozdział zaczyna Mojżesz od ja k ­ że realn ych stw ierdzeń geologicznych i opisów wszechśw iata, różniących się w sposób zasadni­

czy od egipskich w yobrażeń. Czy m ogły to być poglądy n ab y te w egipskich szkołach?

H um orystyczne jest tw ierd zen ie ogłoszone przed kilku laty przez m odernistów , jakoby księgi M ojżeszowe b y ły napisane nie wcześniej niż 500 la t po jego śm ierci. Obecnie ci sam i lu ­ dzie z tu p etem i ta k ą sam ą pew nością tw ierdzą, że to, co Mojżesz napisał, pochodziło ze szkół,

W

któ ry ch się uczył.

Dzięki przewidującemu rozum owi w szechm ogące­

go Autora, Biblia pozostała w pełnej harm onii z współczesnymi odkryciami, kiedy nauka istotnie stała się działaniem ujawniającym sekrety wszechświata...”

Pow róćm y jed n ak do opisów o latającym jaju . J e st zdum iew ające, że w e w szystkich swoich pism ach Mojżesz n a w e t nie w spom ina o ty m dziwolągu. W m iejsce ty ch fan tazyjn ych stw ierdzeń z n ajd u jem y 10 słów ułożonych z najw iększą zwięzłością, ja k ą zna ludzka mowa, form ułujących p raw d ę: „N a początku stw orzył Bóg niebo i ziem ię” . T ą form ułą, nie do zaak­

ceptow ania przez w spółczesną sobie generację, stw ierdził to, co n a u k a przez tysiące la t nie zdołała podw ażyć w najm niejszy m n aw et sto p­

niu.

Egipcjanie m ieli też n aukę o pochodzeniu człowieka. B ył to dziecinnie n aiw n y ew olucjo- nizm. Uczyli, że człow iek w ylągł się z pew ne­

go ro baka żyjącego w m ule Nilu, pozostaw io­

nego po w ylew ie. Z apew ne do sform ułow ania

„ n a u k i” o p o w stan iu człow ieka zastosow ali ob­

serw ację nad w ylęganiem się z gąsiennicy m o­

ty la lu b ćmy.

J e st to sposób k o n stru o w an ia teo rii o po­

chodzeniu człow ieka stosow any także przez w spółczesną szkołę ew olucjonistów . Zaobserw u­

ją jed e n dro bny fakt, p o w tarzany bezk ryty cz­

nie przez inne szkoły i n a ty m ziaren k u piasku b u d u ją całą górę przypuszczeń form ułow a­

nych już jako naukow e teorie lub fak ty. G dy­

by teo ria ew olucji m iała być praw dziw a, w ole­

libyśm y poglądy Egipcjan! Lepiej m ieć jako przodków ry b ią p rzy n ę tę w y p łu k an ą w wodzie, niż zapchlone m ałpy, skaczące w dżunglach.

Niech będzie jak chce: „M ojżesz by ł kształcony w całej m ądrości E g ip tu ” i w y jaśniając pocho­

dzenie człowieka, czy opisał jego przeistocze­

nie się z ro bak a w lud zką istotę? Nie!

Językiem przepojonym niedoścignionym przez rodzaj ludzki m ajestatem napisał Mojżesz o nieskończonym Bogu, k tó ry zniżając się do skończoności, w łasnym i rękam i uform ow ał czło­

wieka. Jak o wszechm ocny S tw ó rca tch n ął w niego du cha życia, dając początek żyjącej du­

szy. P o w tarzam y : od czterech tysięcy la t żad­

n a szkoła antropologiczna nie b y ła w stanie odrzucić tego stw ierdzenia. I w szystkie te n a u ­ ki Egiptu, ja k i w spom niane w ypow iedzi m o­

dernistów , m ożem y p otrakto w ać jednakow o.

Jeśli chodzi o astronom ię, E gipt uczył, że ziem ia ośw ietla słońce. Mojżesz jed n ak odw ró­

cił to tw ierdzenie. P odał opis zgodny z n a j­

nowszym i osiągnięciam i współczesnej astrono­

mii.

P ra w d ą jest, że w chaldejskiej kultu rze żyli prorocy. N igdy jedn ak nie w prow adzili ani jednego szczegółu z tej k u ltu ry do swoich pism.

C haldejczycy uczyli, że ziem ia jest ogrom nym , śpiącym potw orem , p o k ry ty m lasam i, góram i, skałam i itp. W edług nich człowiek jest n a zie­

mi jak robactw o żyjące w skórze w ielory ba lub pchły w sierści psa. N iezbyt w praw dzie w znio­

sła idea, ale tą w łaśnie głoszono. Jeżeli czło­

w iek zaczyna kopać g ru n t za głęboko i skaleczy

tego potw ora, zaczyna on potrząsać ciałem i to

pow oduje trzęsienie ziemi. T ak samo dzieje

się, gdy człowiek kopie w poszukiw aniu jakichś

kruszców czy rud. Oto i teo ria tłum acząca

(9)

przyczyny trzęsien ia ziemi. Z adaw alała ich cał­

kowicie.

Przypom inam y, że prorocy (niektórzy) p i­

szący Biblię, żyli w ty ch staro żytn y ch k u ltu ­ rach chaldejskich. Czy będzie w stan ie czytel­

nik w skazać choć jed e n szczegół z ty ch n o n ­ sensów w łączony do Biblii przez proroków ? Tem u, co tego dokaże, a u to r tej książki jest go­

tów w ypłacić m ilion złotych, choć szczerze w yznaje, że go nie ma. J e st nato m iast pew ien, że zanim ktoś tak i szczegół znajdzie, au to r b ę ­ dzie ju ż m ilionerem .

F ak tem jest, iż pisarze Biblii żyli także w k u ltu rze babilońskiej. P raw dopodobnie n a jsły n ­ niejszym z nich b ył Daniel. On jed n a k nie ty le uczył się u Babilończyków , co oni u niego („Dał im Bóg m ądrość”). K ról i zw ycięzcy opie­

rali się n a słow ach D aniela będąc posłuszni n a ­ w et jego n ajm niejszym sugestiom . J e d n a z n a j­

w iększych ksiąg Biblii w yszła spod p ió ra D a­

niela, k tó ry w edług m o dernistycznych k ry ty ­ ków spisał jedy nie m ądrość swego w ieku.

Być może czytelnik przy p om in a sobie jed ­ ną z legend babilońskich o stw o rzen iu św iata.

W edług niej p o tw ó r chaosu T iam at stoezył w a l­

kę z w ielkim bogiem M arkudym , zakończoną zw ycięstw em M arkuda. Ten, nie chcąc niszczyć ciała pokonanego boga, przew iązał zwłoki w łas­

nym ogonem, a n astęp n ie stan ął n a n ich i spłaszczył je. P otem dow iadujem y się, że M ar- kud zaczął pluć i za każdym plunięciem w y sk a­

kiw ał ze śliny dorosły i żyw y człow iek — m ęż­

czyzna. K iedy m ężczyzna zaczynał pluć, z tej plw ociny pojaw iła się kobieta. G dy ju ż p oja­

wiło się dostatecznie dużo kobiet, zaczynały pluć i one, w w y n ik u czego pow staw ały różne zw ierzęta. W te n sposób ziem ia zaludniła się i nap ełniła fauną.

T en zlepek nonsensów nie pozw ala n aw et na chw ilę przypuszczać, iż m ogły one jako b a­

bilońska „ n au k a” dostać się do K sięgi m ów ią­

cej o istn ieniu Boga, Jego m iłosierdziu i łasce.

Jeżeli w Biblii, konstruo w an ej przez dw a ty ­ siące lat, żaden b łąd tego o kresu nie znalazł miejsca, należy przyznać, że w fakcie ty m ob­

jaw iła się nadludzka m ądrość. D uch Boży nie tylko objaw ił piszącem u, co było praw dą, ale także w yrugow ał każdy błąd. Dzięki p rzew idu ­ jącem u rozum ow i wszechm ocnego A u to ra B i­

blia pozostała w pełnej harm o n ii z w spółczes­

nym i odkryciam i, kied y nau k a istotnie stała się działaniem u jaw n iający m sek rety w szechśw iata.

T r z e c i m d o w o d e m zgodności Biblii z nauką jest sposób, w jak i Biblia w skazuje na błędy współczesności i jak w skazyw ała n a b łę­

dy w czasach daw nych. To tw ierd zen ie jest kwestionow ane. Istn ieją ludzie ta k „m ąd rzy ” i zakochani w swej uczoności, iż czują się w sytuacji ponad tym , co napisane. N igdy nie w ahają się form ułow ać przypuszczeń i teorii w form ie pew ników lub spraw dzonych ustaleń.

Ich w nioski (oczywiście op arte rzekom o n a fak ­ tach) m uszą być przy jm o w ane do bezw zględne­

go w ierzenia; inaczej cierpi ich godność nauko­

wa. K iedy człow iek takiego p o k ro ju spotyka

się bezpośrednio z Biblią, jego rea k c ja jest n a ­ stępująca: „Precz z tak ą książką, k tó ra śmie nam przeczyć!”

K ażdy stu d ent, k tó ry przeszedł w szystkie etap y akadem ickiego kształcenia, spotykał się często z takim i ludźm i. B iblia jest dla nich sta­

rom odną książką, anachroniczną, błędną, nie naukow ą. Oczywiście dlatego, że nie zgadza się z teoriam i i kon k lu zjam i w ysn u ty m i przez błądzącego człowieka. Byli także w pew nym okresie ludzie m niem ający, że Biblię należy po­

praw ić lub zmienić, b y się zgadzała z ich kon­

kluzjam i. I gdyby uznać owe popraw ki Biblia nie b y łaby zgodna z tym , co dziś jest stw ierdzo­

ne przez naukę, stając się dla współczesnych lu ­ dzi bezużyteczną. T ak samo by się stało, gdyby dziś, zgodnie z życzeniam i „naukow ców ” , po­

praw iono Biblię. Za 25 la t stałaby się przed­

m iotem kpin.

N ajw ięcej k o n tro w ersji pojaw ia się przy ro zp a try w a n iu problem u pochodzenia g a tu n ­ ków. M usim y na w stępie zastrzec, że jest tr y ­ w ialny m nonsensem uznaw anie istn ien ia nauki o pochodzeniu. K ieru n k i naukow e nie zajm u­

ją się ty m zagadnieniem ; jest to sfera zagad­

nień filozoficznych. Filozofia z kolei zależy ściśle od ludzkich konkluzji. Nie możemy stw ierdzić, że nasza g en eracja osiągnęła abso­

lu tn ą perfek cję poznania, stąd nie m ożem y nie spostrzegać, iż nasze filozofie zostaną zrew ido­

w ane i zm ienione przez n astęp n ą generację.

B y zilustrow ać tę m yśl p rak ty czn y m p rzy ­ kładem , w skażem y n a niezgodność pom iędzy dw iem a zasadniczym i teoriam i pochodzenia człowieka. P ierw szą z nich jest stw ierdzenie M ojżesza o stw o rzen iu specyficznych g atu n ­ ków. P rzeciw staw ną je s t filozoficzna teoria ograniczonej ewolucji. K ażdy m yślący stu d en t m usi dokonać w y b o ru jednej z ty ch dwóch te ­ orii. Słyszeliśm y oczywiście o ludziach, którzy tw ierdzą, iż m ożna w ierzyć jednocześnie i w to, i w tam to. Łudzić tej szkoły określają siebie jako „w ierzących w teistyczną ew olucję” .

W istocie te dw ie teorie są w kom pletnej opozycji i jest niem ożliwością w ierzyć Biblii, jako bezbłędnem u Słow u Bożem u i jednocześ­

nie w teo rię ograniczonej ewolucji. W idzieliśm y człowieka, k tó ry jechał jednocześnie n a dwóch koniach. B yw a ta k często w cyrku, w śród kow ­ bojów lub torreadorów . Lecz kiedy człowiek je- dzie n a dwóch koniach, m usi je trzym ać ściśle obok siebie, aby niosły w jedny m kierunku.

Nigdy nie w idzieliśm y ta k zręcznego jeźdźca, k tó ry by mógł jednocześnie jechać n a dwóch koniach niosących w różnych kierunkach. A ta k jest w p rzy p ad k u w ierzenia obu tw ierd ze­

niom. To w łaśnie jest słabością teistycznej ewo­

lucyjnej teorii pochodzenia człowieka. Biblia daje jasn y i p ro sty obraz stw orzenia człowieka, w zrozum iałym języku. Poprzez czyn m ożliwy tylko dla W szechmocnego Boga został cudow ­ nie stw orzony człowiek. W języ ku hebrajskim określono ak t stw orzenia słowem „ b a ra ” . Lek­

sykony S tarego T estam en tu w yjaśniają, że oz­

naczą to stw orzenie czegoś z niczego, pow oła­

(10)

nie do istn ien ia czegoś, co nie istniało u p rze d ­ nio ani w form ie, ani w substancji. M ojżeszowa relacja podaje, iż człow iek został stw orzony doskonały, „na obraz i podobieństw o Boże”.

Lecz z tego w ysokiego sta n u bliskości Bogu człowiek upadł w głębię grzechu i m oralnej de­

gradacji. Znalazł się niżej sta n u dzikich zw ie­

rząt, skąd nigdy o w łasnej sile, intelekcie, m ąd ­ rości i duchu nie podniósłby się. I gdyby nie pomoc podźw igająca człow ieka d an a w Je z u ­ sie, człowiek skazany b y b y ł n a w ieczne zgi- nienie. W Piśm ie stw orzenie człow ieka u k aza­

ne jest jako stw orzenie isto ty najdoskonalszej, jaka może być, k tó ra jed n a k u p ad ła do n a jn iż ­ szych głębokości. W opozycji do takiego ujęcia stw orzenia pozostaje teo ria organicznej ew olu­

cji. Zgodnie z nią człow iek zaczął się od nie­

skończenie m ałej protoplazm y, niew idocznej go­

łym okiem. Z tego stanu, dzięki niezliczonej ilości stopniow ych zmian, człow iek bez pom ocy jakichkolw iek sił zew nętrzn y ch w d ra p a ł sie n a szczebel rozw oju, w jak im eo w idzim y dzisiaj, jako najw yższy tw ó r biologiczny. [...]

Doskonale w iem y, dlaczego n iek tórzy ucze­

ni, pełni pychy, odrzucaj a w y jaśn ien ie podane w Genezis. D la m yślącego czytelnika jest oczy­

wiste. że ieśli ktoś uzna opis stw orzenia jakn praw dziw ie m usi także uznać opis upadku. W rezultacie tego m usim y siebie uznać w innym i i nieczystym i. M usim y także uznać, iż nie po­

zostaje nam in n a droga ratu n k u , jak podana w Piśm ie. O dkupienie ze sk u tk u u p ad k u w y m aea upokorzenia się pod krzyżem G olgoty i oczysz­

czenia w e krw i tam przelanej. D um ny i k rn ą b r­

n y i zadow olony z siebie człowiek nie chce tego uczynić. A by unikn ąć upokorzenia sie i w yz­

nania grzechów, odrzuca przebaczenie w imie Jezusa, n eeu iac poprzez przek ręcan ie opisu B i­

blii fu n d am en taln y fa k t stw orzenia. Ale kiedy zcichnie zgiełk fałszyw ych teorii, a przyw ódcy nauki i ..królow ie” w iedzy odejdą n a m iejsce spoczynku, św iat zwróci sie do rzeczyw iście naukow ych poszukiw ań św iadectw pochodze­

nia człowieka. Słowo Boże zatry u m fu je, gdyż Ono odw ażnie zaprzeczało fałszyw ym teoriom , w y sn u ty m z błędnych filozofii.

Na koniec przytoczym y c z w a r t v d o- w ó d zgodności w spółczesnej nauki z Biblią.

Można Po streścić n astępująco: Biblia w y p rz e ­ dziła w iele odkryć ostatniego stulecia.

N iedaw no pew ien k o resp o nd en t obwieścił sensacyjnie, że Izaiasz popełnił k ard y n a ln y błąd w swoim proroctw ie. Z daniem 1-rorwoondenta Izajasza napisał, że ziem ia iest rfoska. a w ie­

m y przecież, że jest kulista. N apisaliśm y do od­

k ry w cy b łędu o w skazanie m iejsca, w k tó ry m on sie znajduje. D otychczas nie napotk aliśm y bow iem w Biblii n a tak ie stw ierdzenie. Po pew nym czasie otrzym aliśm y oświadczenie, że bład jest zaw arty w księdze Izajasza (r. 11. w.

12). Z w ersetem ty m byliśm y dobrze zapoznani, gdyż w ielu niew ierzących cy tu je go w celu skom prom itow ania Pism a. Brzm i on: „I pod­

niesie chorągiew m iędzy poganam i, a zgrom a­

dzi w ygnanych z Izraela, a rozproszonych z

Ju d y zbierze z czterch rogów (stron) ziem i.”

T ry u m fu jący korespo n dent w yprow adził z tego c y ta tu następ u jący w niosek: poniew aż Izajasz w ym ienia cztery rogi (węgły) ziemi, znaczy to, iż uw aża ziem ię za płaską. N astępnie korespon­

d ent ów zapytał:

„Czy zaufacie statkow i, którego k ap itan w ierzy, że ziem ia m a cztery ro g i? ”

P y ta n ie to było dla m nie szczególnie za­

baw ne, poniew aż w róciłem a k u ra t z podróży po Oceanie, przepływ ając tysiące m il n a jed ­ nym z najw iększych liniow ców pływ ających po Pacyfiku. Z aprzyjaźniony ze m ną k ap ita n okrę­

tu b y ł przem iłym kom p anem w czasie długo­

trw ałej podróży po bezm iarach wód. Podczas sztorm u o k ręt w y daw ał się być ja k szczur, k tó ­ ry m się baw i jam nik. G dyśm y tę uw agę zrobili kapitanow i, śm iejąc się pow iedział „to nie sztorm to lek k a b ry za ” . W idząc nasze pow ątpie­

w anie z dum ą dodał:

„Żeglow ałem po czterech rogach ziemi i przeżyłem w szystkie sztorm y, jakie tylko b y ­ w ają; to, co m am y teraz jest tylko silnym w ia t­

re m ” .

P rzyjęliśm y w yjaśnienie, m im o że chodzi­

ło nam raczej o sprow okow anie k ap itan a do opowieści o jego przygodach i przeżytych sztor­

m ach. Żałow aliśm y, że p ro testu jący przeciw Izajaszow i korespo nd ent nie wiedział, że k a p i­

ta n b ył ignorantem , podobnie jak Izajasz, w ie­

rząc w jakieś cztery rogi św iata (ziemi)!

N iedaw no otrzym aliśm y broszurę od rzą­

du USA, ogłaszającą w a ru n k i zatru d n ien ia w m ary narce. Jedno zdanie utkw iło m i w pam ię­

ci: „M ary n ark a USA pod sw ą flagą pływa, dziś na czterech rogach ziem i (stronach świata).

„The U nited S tates m arines are serw ing th e flag today th e fo ur corners od th e e a rth ” . Cóż za naiw ność? Rząd Stanów Zjednoczonych w ie­

rzy, że ziem ia jest płaska!

Z w rot „cztery rogi” (węgły) ziem i jest poetycką przenośnią, w y rażającą to samo, co

„cztery p u n k ty kom pasu” . N ależy pam iętać, że Izajasz był także poetą i niekied y posługiw ał się językiem poetyckim . Mówiąc „cztery w ęgły ziem i” w y rażał to samo, co red a k to r owej rzą ­ dowej broszury. W ty m m iejscu m usim y jednak stw ierdzić coś zaskakującego: Izajasz w ogóle nie użył zw rotu „cztery w ęgły ziem i” . O kreśle­

nie to jest typow e dla języka angielskiego, k tó ­ rego oczywiście Izajasz nie znał. P isał po heb- ra jsk u i kied y czytam y om aw iany fra g m en t w tym języku, zn ajd u jem y dosłow nie tylko to:

Bóg zgrom adzi rozproszonego Izraela z czte­

rech „ k w artałó w ” ziemi. W iadomo, że okrąg m ożna podzielić na cztery ćw iartk i (fakt znany n aw et dzielącym jab łk a lub pom arańcze).

K iedy niew ierzący w ysuw a ten jedyny, niedokładnie przetłum aczony w erset z Izajasza na poparcie swego zarzutu, pow staje pytanie, dlaczego nie jest na ty le uczciwy, żeby zacyto­

wać rów nież w erset m ów iący o kształcie zie­

m i? Z n ajd u jem y go w 40 rozdziale 22 w., gdzie

10

(11)

prorok m ów i o w ielkości Boga: „On to p an u je n a okręgu ziem i” . I znow u m usim y w yjaśnić, że słowo „ok rąg ” w h eb rajsk im języ k u oznacza dokładnie „okrągłość” . N ajdoskonalszy jest p rzekład szwedzki, gdzie u ży ty je s t w ty m m iejscu w łaśnie w y raz „okrągłość” . O ddaje on dokładnie in ten cję Izajasza.

Bez w ątp ien ia byli za czasów Izajasza lu ­ dzie m niem ający, że ziem ia jest płaska. B yw ali tacy w każdym pokoleniu, są n aw et dzisiaj.

T rzeba m ieć na uw adze, że Izajasz pisząc te sło­

w a nie kiero w ał się sw oją w iedzą. N atchniony przez D ucha Św iętego pisał rzeczy, który ch dziś jeszcze w ielu ludzi nie m oże pojąć. Wiele w ieków m inęło, zanim ludzie odkryli, że ziem ia jest okrągła. B iblia stw ierd ziła to już przed ty ­ siącam i lat. W yprzedzając ludzkie odkrycia n a u ­ kow e D uch Boży objaw ił praw dy, z k tó ry m i doskonale harm on izu je w spółczesna nauka.

H.R.

O czytaniu Biblii z modlitwą

Motto: „Pilnuj czytania...” (1 Tym. 4,13)

K ilk ak ro tn ie ju ż do ró żn y ch kręg ó w odbior­

ców, zain teresow an y ch lite r a tu r ą ew angeliczną, docierało w ydaw n ictw o z aty tu ło w an e „ J a k czy­

tać Pism o Ś w ięte?” Prof. W. M arcinkow ski, k tó ry dopiero k ilk a la t tem u odszedł do Pana, swoje, uw agi n a te m a t c z y ta n ia P ism a Ś w ięte­

go zebrał w ośm iu k ró tk ic h p u n ktach . P rz y ­ pom inam y obecnie te n ajw ażn iejsze w skazów ki br. M arcinkow skiego, w sp raw ie czy ta n ia B i­

blii!:

1) Czytaj wytrwale;

2) Czytaj już rano. „W cichej p o ran n ej po­

rze, g d y jeszcze do duszy tw ej n ie w ta rg n ą ł zgiełk dnia, otw órz ją dla p rom ieni św iatła, zanurz ją w cudow nym źródle w iecznego Sło­

wa, ... Tylko w p o ran n ej porze, świadom ości naszej m ogą być udostępnione szczyty, z któ­

ry ch daleko w zro k sięgnąć może.. N iektóre freski są w pełni w idoczne ty lko w ran n y c h godzinach, g d y p ad a n a n ie św iatło ze w scho­

dnich okien św iątyni. R ano w ięc już uzbrój się w «m iecz Dueha», ja k nazy w a Słowo Boże — Apostoł P aw eł (Ef 6.17)”, — pisze b r a t M arcin­

kowski.

3) Czytaj osobiście;

4) Czytaj czynem;

5) Zapamiętaj wiersz (lub k ró tk i fragm ent) b iblijny z porannego' czytania; n iek tó rzy chrześcijanie n azy w ają to „Złotym W ierszem ” ;

6) Czytaj z modlitwą;

7) Czytaj Ewangelię;

8) Czytaj o Chrystusie.

Od pew nego czasu sp raw a czytania Biblii — przez w ierzących i niew ierzących — in te re su ­ je m n ie ogrom nie. Są bow iem chrześcijanie, którzy tw ierdzą, że —■ w śró d w ie lu czynników

— z przebudzeniem duchow ym w naszym; k ra ­ ju zw iązana je s t ta k ż e sp ra w a czy ta n ia Bi­

blii, zwłaszcza „jakość czy tan ia B iblii” w śród ludzi w ierzących.

Zapew ne ogrom na w iększość ew angelicznie wietrzących czyta. Biblią, ale— po p ew n ych ob­

jaw ach życia zboirowo-kościelnego — sądzić można, że:

W. F . M a r c in k o w sk i, J a k c z y t a ć P is m o Ś w ię te , w y d . „ C h r z e ­ śc ij a n in ” , W a r sz a w a 1960, s . 12.

1) nie w szyscy ew angelicznie w ierzący czy­

ta ją Biblię;

2) nie w szyscy w ierzący c z y ta ją właściw ie, a to znaczy, że nie w szyscy c z y ta ją Pism o Św ię­

te z m odlitw ą. K toś m oże n a to pow iedzieć tak : sp ra w a rzeczyw iście jest w ażna, ale po co się ta k rozwodzić nad k o n i e c z n o ś c i ą czy­

ta n ia P ism a Św iętego z m odlitw ą? W iadomo, każdy w ierzący przed czytaniem , po czytan iu lu b i przed i po c z y ta n iu — m odli się. Po cóż więc to jakieś „rozczulanie się ” n ad 1 koniecz­

nością czy tan ia Biblii z m odlitw ą? K ażdy w ie­

rzący z n a w artość i p o ży tek m odlitw y. Czy je­

d n a k n a pew no zna?

Rzecz ja sn a nie trz e b a by o ty m ta k w iele m ówić i pisać, (przede w szystkim zaś należy p rak tyk ow ać sam em u), gdyby ludzie w ierzący czytali Biblię z m odlitw ą. Ale z rozm ów p rze­

prow adzonych z w ierzącym i, i z obserw acji ich p ra k ty k — w tej dziedzinie — w ynika, że m a­

ło, rzadko, lu b p raw ie w cale nie dostrzegają w ażności c z y t a n i a B i b l i i z m o d l i t w ą . A tego rod zaju czytan ie Biblii jest co najm niej tak ie samo w ażn e — w g m n ie jeszcze daleko w ażniejsze, niż np. pielęgnacja niem ow lęcia czy­

stym i rękam i, czystym i przyboram i, otaczanie go czystym i pieluszkam i; ta k samo w ażne — ja k przygotow yw anie w aptece lekarstw , m iks­

tu r i proszków w praw idłow y, niesłychanie czysty sposób, lub, ja k przygotow yw anie, goto­

w an ie i podaw anie w ku ch ni czystych p o k a r­

mów, w e w łaściw y czysty sposób. Jeśli choćby w ty c h w ym ienio nych dziedzinach życia nie przestrzeg a się zasady czystości, to rez u lta ty m ogą być tragiczne.

Tą istotn ie w ażną p ostaw ą człow ieka wobec Boga — gdy c zy ta Pism o Ś w ięte — jest w łaś­

nie m o d l i t w a . M odlitw a p rz y czytan iu Bi­

blii pozw ala n a praw idłow e korzystan ie z jej treści. S praw ia, iż W szechm ogący — wid'ząc i słysząc nas m odlących się jednocześnie w t r a ­ k cie czy tan ia — o b jaw ia n a m głów ną P raw dę Biblii, jej G łów ną Treść, czyli Osobę Swego S yn a U m iłow anego — P a n a Je z u sa C hrystusa.

C y tu je się n iera z pow iedzenie p o ety niem iec­

kiego Schillera, że gd y ktoś chce zrozum ieć czyjąś poezję, m usi pojechać do, k ra ju , w k tó­

ry m poeta tw orzył.

W łaściw ie o to sam o chodzi p rzy czytaniu Biblii. B iblia pow stała z n a tc h n ie n ia D ucha

11

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warto przy tym zauważyć, że od około ćwierć- wiecza na amerykańskim rynku antykwarycznym pojawia się coraz więcej dzieł sztuki pochodzących z dziedziczonych po

Szczęście chrześcijanina nie polega na sile w oli; nie om am ia on też siebie ustaw icznie tw ierdzeniem , że w szystko jest lepiej niż jest istotnie... W pływ

Pismo Święte objawia Chrystusa, który jest Chlebem Życia dla zgłodniałej duszy, a wodą życia dla spragnionego serca.. Jeśli zaniedbamy codziennego żywienia się

Słowa, któ re usłyszał, w zbudziły jego zainteresow ania, dlatego też chętnie w łączył się do prow adzonej rozm owy.. N aw iązała się

Fakt zaś, że księga żywota znajduje się w takich rękach, napawa wierzącego chrześcijanina radością

Istn ie je ponad to szereg innych kom isji społecznych, zajm u jący ch się w zbogacaniem h eb rajsk ieg o języka... św iętom now orocznym

ny ch z Bogiem przez O fiarę K rzyża, wszystkich, k tó rz y Słow em Jego spłodzeni zostali, aby stać się „...pierw iastkam i Jego stw orzenia” (Jak... od

stanow iono ją odbudować, inaczej m ówiąc gdy lud Boży postanow ił odbudow ać zaniedbane dzieło Boże, Bóg ochotnie zaaprobow ał ich de­.. cyzję i jeszcze