NR 10 1977
„Niechaj cię nikt nie lekcew aży z powodu młodego wieku; ale bądź dla wierzących wzorem w postępo
waniu, w miłości, w wierze, w czystości...
Pilnuj czytania, na
pominania, nauki...”
(Ap. P aw eł do Ty
moteusza, I, 4, 12—
13)
(F o t. z C h r istia n ity T o d a y )
C H R Z E Ś C I J A N I N
EW ANGELIA
ŻYCIE i MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929
Nr 10., październik 1977 r.
m
P R O R O K W O JC Z Y Ź N IE SW O JE J N A P U S T Y N I
N A S Z A N A D Z IE J A
Z G O D N O ŚĆ N A U K I Z P ISM E M SW . O C Z Y T A N IU B IB L II Z M O D L IT W Ą B O Ż E D Z IE Ł O
W SW IECIE C YTATÓ W DUC H O W E PR Z Y W Ó D Z TW O O W IEC Z E RZ Y P A Ń S K IE J A L E K S A N D E R R A P A N O W IC Z K R O N IK A
M ie się c z n ik „ C h r z eśc ija n in .” w y s y ł a n y Jest b e z p ła t n ie ; w y d a w a n ie j e d n a k c z a s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia r n o ś ć C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o f ia r y n a c z a s o p is m o w k r a ju , p r o s im y k ie r o w a ć na k o n to Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o : PK O W a r sz a w a , I O d d zia ł M ie j
s k i, N r 1531-10285-136, z a z n a c z a ją c c e l w p ła t y n a o d w r o c ie b la n k ie t u . O fia ry w p ła c a n e z a g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć p r z ez o d d z ia ły z a g r a n ic z n e B a n k u P o ls k a K a s a O p ie k i n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o w W a r sz a w ie , u l. Z a g ó r n a 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. naez.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław Kwiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.
Adres Redakcji i Adm inistracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 5). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.
Indeks: 35462
RSW „Prasa-Książka-Ruch”, War
szawa, Smolna 10/12. Nakł. 5000 egz.
Obj. 3 airik. Kam. 1174. F-76.
Prorok w ojczyźnie swojej
„I w y sze d ł (Jezus) stam tąd, i udał się w sw oje rodzinne strony, i szli za n im uczniow ie jego. A g dy nastał sabat, zaczął nauczać to synagodze, a w ie lu słuchaczy zdum iew ało się i m ów iło: Skądże to ma? I co to za m ądrość, która je s t m u dana? 1 te cuda, któ rych dokonują jego ręce? C zy to nie je s t ów cieśla, s y n Marii, i brat Jakuba, i Jozesa, i J u d y , i S zym ona? A jego siostry, c zyż nie m a ich tu ta j u nas? I gorszyli się nim . A Jezu s rzek i im : N igdzie pro
rok nie je st pozbaw iony czci, chyba ty lk o w ojczyźnie sw ojej i pośród k rew n y ch svjoich, i w dom u sw oim . I nie m ógł ta m doko
nać żadnego cudu, ty lk o n ie k tó ryc h chorych uzdrow ił, wkładając na n ich ręce” (M k 6, 1—5).
I nie m ógł ta m dokonać żadnego cudu — tak streszcza natchnio
n y ew angelista działalność Pana Jezu sa w Nazarecie, mieście, gdzie b ył w ych o w a n y. M ieszkańcy N azaretu gorszyli się n im nie z ża dn ych in n yc h w zględów , a je d y n ie z tego, że Go doskonale znali. W iedzieli k im je s t z zaw odu, znali Jego m atkę, Jego braci i siostry. B y ł je d n y m z nich. S ką d że to ma? I co to za mądrość, która, je s t m u dana? I te cuda, k tó ry c h dokonują jego ręce? — oto p yta n ia rodaków Jezusow ych. Nie w zięli tego prostego fa k tu pod uw agę, że ta kże ten, k tó r y je s t je d n y m z nich, m ógł otrzym ać szczególniejsze poselstw o od Boga lub mógł — ja k w ty m w y p a d k u — być S y n e m B ożym . I z pow odu n iep rzychyln eg o nastaw ie
nia m ieszkańców N azaretu, nie m ógł Jezus dokonać tam cudów, ja kie gdzie ind ziej b y ły p rzezeń dokonyw ane. Jaka szkoda! Po
zbaw ili się błogosław ieństw B ożych ty lk o dlatego, że nie chcieli uznać, iż mogą one być obficie przekazane p rzez jednego z nich.
A przecież od o jczy zn y sw ojej m a się zacząć dawanie św iadectw a lasce i zm iłow aniu B ożem u. Pan Jezus przecież ta k powiedział:
„Idź do dom u swego, do swoich, i o zn ajm ij im , ja k w ielkie rzeczy Pan ci u c zyn ił i ja k się nad tobą zm iłow a ł” (M k 5,19). Z na m taką dziw ną w spólnotę w ierzących (a ta k w ogóle, to zn a m dużo spo
łeczności w ierzących, g d y ż w iele podróżuję w służbie Ewangelii), któ ra w ostatnich latach zaczęła stosow ać bardzo' dziw n ą p r a k ty kę, a m ianow icie nie m oże przeprow adzić ew angelizacji jeśli nie za p ew n i sobie, niekoniecznie najlepszego, ew angelisty zagranicz
nego. I w dodatku czyn i to teraz, k ie d y — co należy podkreślić
— w n a szym kraju zn ajd uje się w ielu n a tch nio nych i uzdolnio
n ych kaznodziejów i k ie d y w e w ła sn y m gronie m a braci służą
cych S ło w e m B o ży m w prost „ ro zch w ytyw a n ych ” p rzez inne Z bo
ry , ró w n ież z usługą ew angelizacyjną, i chętnie słuchanych także za granicą. To, co miało być zaw sze w y ją tk ie m , staje się tu ta j re
gułą.
C enim y w szy stk ic h w iern ych Panu braci, ale n a leży pam iętać, że za ew angelizację Polaków m y sam i jeste śm y odpowiedzialni. Na
sze problem y i nasz sposób m yślenia, nasze radości i nasze sm u tk i są znane najlepiej n a szym w ła sn ym kaznodziejom . C zy nasi są gorsi tylk o dlatego, że w ielu z nich zn a m y od ich dzieciństw a, w ie m y ja k się u czyli w szkole i z ja k im w y n ik ie m u ko ń czyli (jeśli byli na studiach) studia? A czy obcy m ają być lepsi jed yn ie dla
tego, że poza ich słow am i, nic p ra ktyczn ie o nich nie w iem y?
A zatem , bez przesady! „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” — tak zdaje się brzm i to przysłow ie.
E. Cz.
2
N a p u s t y n i
„A Jezus, pełen będąc Ducha Świętego, w rócił się znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni, I przez czterdzieści dni ku
szony przez diabla. W dniach tych nic nie jedł, a gdy one przeminęły, poczuł głód. I rzekł do niego dia
beł: Jeśli jesteś Synem Bożym, po
wiedz kam ieniowi temu, aby się stal Chlebem. A Jezus m u odpow ie
dział: Napisano: Nie samym C h le bem żyć będzie człow iek”.
(Łuk. 4,1-4)
W krótce po Sw oim chrzcie w rzece Jo rd a n
— Pan. Jezus u d a je się n a pustynię. N a p u sty ni p rzebyw a przez okres czterd ziestu dni. Czy owe czterdzieści dni b y ły okresem odpoczyn
ku? Czy b y ły m iejscem n a b ra n ia siły i p rzy gotowaniem do oczekującej Go służby? Czy to przebyw anie n a p u sty n i było m iejscem k o n tak tu Syna Bożego z O jcem N iebieskim ? Nie! Tak nie było. Z dajem y sobie spraw ę, że p u sty n ia nie jest i nie m oże być m iejscem odpoczynku.
Dla nas jest ona ziem ią m artw ą, p u stą i n ie
gościnną. W Piśm ie Św iętym nie m a też żad
nego słow a opisującego jakikolw iek dialog czy społeczność O jca z Synem n a p u sty ni. Istnieje natom iast opis kuszenia S y n a Bożego przez sa
mego diabła. Podczas p o b y tu n a p u sty n i P an Jezus m iał do czynienia z duchem ciemności.
P usty n ię m ożna b y porów nać z nocą. Je st ona jak gdyby m arginesem istniejącego życia.
Tak odczuw am y to my, ludzie Biblii. N iektórzy nazywają p u sty nię ziem ią niczyją, poniew aż nie istnieją n a niej norm alne w a ru n k i do życia.
Nie m a tu w ody ani chleba dla norm alnej eg
zystencji człowieka. P u sty n ia jest niegościnna między innym i dlatego, że w śród gorących, p u s
tynnych kam ieni i karło w aty ch krzew ów , spot
kać m ożna często jadow ite węże, k tó re są jak gdyby sym bolem istniejącego tu zła.
Człowiek przeb yw ający n a p u sty n i skaza
ny jest najczęściej n a nied o statek i głód. Z d aje
my sobie spraw ę, że głodnego człow ieka tr u d no jest zmusić do jakiejkolw iek w y d ajn ej p ra cy. Taki człowiek może być tylk o niezadow olo
ny. Na nic zda się jego k u ltu ra i wiedza. Jego myśli i w ysiłki skierow ane będą k u tem u, jak zdobyć pożywienie, ażeby do sy ta się najeść.
Oto ch a ra k te ry sty k a człow ieka będącego w biedzie. A jeśli znajdzie się ktoś, kto zjawi się z chlebem i zaspokoi jego p rag n ienie i głód, ten znajdzie od raz u w ładzę n ad głodnym . P o trzebujący pomocy odkłada w te d y w łasną am bicję i dum ę n a dalszy plan. Istn ieje ludow e przysłowie: „Czyj jem chleb, tego śpiew am pieśń”. I p raw da ta potw ierdza się w p rak ty cz
nym życiu.
A jeśli chleba nie starcza dla w szystkich, w te d y zło się potęguje, n a stę p u je tw a rd a w al
k a o byt, o u trzy m an ie się p rzy życiu. O dpada
ją w ted y w szelkie ideały m ów iące o b ra te r
stw ie i pomocy. Człowiek w ów czas sam dla siebie staje się bliźnim , upodabniając się nie
kiedy do dzikiego, drapieżnego zwierzęcia, i to nie tylko n a m iejscach p ustyn n ych, ale wszędzie tam , gdzie istn ieje niespraw iedliw ość społeczna.
Człowiek, będąc w pogoni za chlebem , obnaża się zupełnie, red u k u ją c sw oją godność i człowie
czeństwo. Dzieje się ta k szczególnie n a te re nach dotknięty ch nieurod zajem i suszą. My, k tó rzy śm y przeżyli okres w o jn y i okupacji, obozy koncentracy jne, pam iętam y, że głodny człowiek za kaw ałek chleba gotów jest oddać w szystko.
Podobne sy tu acje zdarzają się niejedno
k ro tn ie tam , gdzie rozerw ane zostały w ięzy ro dzinne. B ra k szacunku i zrozum ienia wobec lu dzi starych, chorych i niedołężnych, b ra k serca i zrozum ienia wobec słabszych pow oduje, że o tw ierają się ran y , k tó re się nie goją. Ludzie izolują się, pow staje niekończąca się pustka.
K iedy człow iek zaczyna być głodny i zostaje n arażo ny n a niedostatek, wówczas zaczyna cierpieć.
P rzeczy tan y n a początku tek st pokazuje nam P a n a Jezu sa znajdującego się na pustyni.
On jed n a k nie u dał się tam po to, ażeby zbie
rać siły do Sw ojej służby m esjańskiej, ponie
w aż On w yk ony w ał już Sw oje zadanie, któ re rozpoczęło się z chw ilą p rzyjęcia przezeń chrztu.
C ierpiał głód i przeżyw ał sm utek, poniew aż chciał być bliżej człowieka.
P rzeb yw anie n a p u sty n i jest tylko krótkim i przejściow ym epizodem z Jego życia n a zie
m i i jest odcinkiem podobnej drogi, k tó rą bę
dzie szedł odtąd przez całe Sw oje życie n a zie
mi. Jego post i głód jest zw iązany z Jego ubós
tw em n a ziemi.
On sam w ypow iadał się później ze sm u t
kiem w sposób n astęp u jący : „Lisy m ają no ry a ptaki niebieskie gniazda swoje, lecz S yn Czło
w ieczy nie m a m iejsca, gdzie b y głowę skło
n ił”. Jego ubóstw o prow adziło Go poprzez og
ró d G etsem ane aż n a w zgórze Golgoty.
3
Lecz doświadczenie, k tó re spotkało Go na pustyni, jest dośw iadczeniem in n y m specjal
nym . M iało n a celu spowodować, ażeby P a n Jezus się cofnął. Duch ciem ności chciał, ażeby On nie w ykonał Sw ojej m isji i oddał Swój m e
sjański urząd, poniew aż chodziło tu ta j o r a tu nek od w iecznego p otępienia m n ie i Ciebie, o uratow an ie od śm ierci w iecznej m nie i w ielu grzeszników . A więc diabeł, udzielając ra d P a nu Jezusow i, w alczył w p o dstępn y sposób i je d nocześnie drżał o sw oje stanow isko.
Głodnego i zmęczonego w ziął jak g dyby w obronę, m ów iąc: „T y jesteś S ynem Bożym. W y
daj więc polecenie, ażeby te k am ienie stały się chlebem ” . Lecz to pierw sze kuszenie przyp o m i
na nam dalsze kuszenie, skierow ane pod a d re sem P a n a Jezu sa przez Jego w rogów n a wzgó
rzu G olgoty: „Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża” .
Podstęp szatański jest zawsze podły i niski.
Lecz Syn Boży zdaje Sobie w pełni spraw ę ze w szystkiego i jest czujn y n a w szelkie fortele szatańskie.
Od p u sty n i aż do krzy ża S y n Boży podpo
rządkow any jest w oli Ojca. Pow ie później ucz
niom, że w y k o n u je w olę Tego, k tó ry Go pos
N a s z a n
Wielu polityków , naukow ców , a też zw yk
łych ludzi przygląda się z niepokojem w y darze
niom zachodzącym w e w spółczesnym świecie.
Niepokój te n często p rzerad za się w pesym izm co do przyszłości św iata, na k tó ry m żyjem y. W Biblii zn ajd u jem y przy k ład y m ężów Bożych, którzy z niepokojem p atrzy li w przyszłość sw e
go narodu, w idząc jego zepsucie i odstępstw o.
Jerem iasz oglądał zepsucie i odstępstw o swego narodu przez ponad 40 lat. B ył św iadkiem za
b ran ia Izraela do niew oli i zniszczenia Jerozo lim y i dzisiaj nazw any jest „prorokiem płaczą
cym ” . Takim prorokiem w in ien być k ażdy z nas, kto w ierzy w spraw iedliw ość Bożą. N iektórzy widzą jeszcze nadzieję dla św iata w chrześci
jaństw ie. Jednakże jest to nieporozum ieniem . Cały św iat nigdy nie naw róci się do C hrystusa.
Naszym zadaniem jest zapraszać, w szystkich lu dzi do Jezusa, do stan ia się członkam i Ciała Chrystusow ego, to znaczy Kościoła. Jed n akże w każdej generacji ludzkiej Kościół Jezu sa C h ry stusa był m niejszością, a dzisiaj jest n a w e t k u r
czącą się m niejszością.
P rzebudzenia relig ijn e jakie m ają m iejsce w niek tó ry ch częściach naszego globu, są zaled
wie jasnym i plam kam i n a ty m ciem nym obrazie.
Przyjdzie oczywiście czas, że przed N im „zegnie się w szelkie kolano i w szelki język w yzna, że Jezus C hrystus jest P a n e m ”, ale w ty m czasie, w k tó ry m żyjem y w y stęp u je zjaw isko gw ałtow nego ku rczenia się chrześcijaństw a.
Przez nasze głoszenie E w angelii nie zacho
w am y rów nież tego św iata. Ś w iat te n zbudow a
ła!. Pozostanie do końca Sw ych dni n a ziem i w ubóstw ie i dośw iadczeniu. W pełni solidaryzo
wać się będzie z ubogim i i p o trzebującym i po
mocy. A każdy, k to do Niego przyjdzie w po
trzebie z ufnością i w iarą, odczuje Jego w szech
m ocną dobroć i m iłosierdzie. S yn Boży zw ycię
żył w szelkie pokuszenie. D uch ciem ności m u siał od Niego odstąpić. A kied y P a n Jezu s zos
tał pojm any, ukrzyżow any i złożony do gro
bu, zw yciężył śm ierć. Z erw ał pieczęć grobu i zm artw ychw stał. W niebow stąpił, k ró lu je i k ró lować będzie n a wieki.
On je s t w szechobecny i dziś. Jego oko do
strzega Cię wszędzie, w każdej sy tuacji Tw oje
go życia. Ten, k tó ry z m iłości do grzeszników opuścił tro n niebiański i w yniszczył samego siebie, przyj ąw szy postać ludzką, pragn ie d aro w ać Ci życie w ieczne i zbaw ienie.
P rzy jd ź więc do Niego i w pokornej m od
litw ie poproś o przebaczenie grzechów. On Cie
bie p rzy jm ie i uczyni Sw oim dziecięciem. A kiedy- skończy się T w oja w ęd rów k a na ziemi, On p rzyjm ie Cię do Sw ojej chw ały i odtąd p rze
byw ać z Nim będziesz n a w ieki w chw ale Jego.
Kazimierz Muranty
a d z i e j a
ny je s t n a chw iejnych fu ndam en tach ludzkiego grzechu i niespraw iedliw ości, dlatego nie może być zachow any przez żadne działanie ludzkie, choćby w ypływ ało z najszczerszych pobudek.
K iedy ludzkość będzie gotow a do sam ounice
stw ienia się, w ted y Jezu s przyjdzie znowu. W tej w ydaw ałoby się beznadziejnej sytuacji, jest jednakże nadzieja. C zytałem o statn ią stronę Biblii i wiem, że koniec będzie chw alebny.
W ielu ludzi sta ra się uciec od kłopotów życio
w ych przez słuchanie podszeptów szatana, k tó
ry przem ien ia się w anioła św iatłości i p o w iad a:
„nie przejm u j się tym , w ykorzystuj czas jak n ajle p ie j” . U ciekają się więc ludzie do różnego rodzaju przyjem ności zadow alających ciało czło
wieka. O ddają się więc pijaństw u, rozpuście, grom adzeniu pieniędzy itp. Do ty ch jed n ak co w ierzą w pieniądze, św. J a k u b pow iada w swoim liście r. 5. w iersz 3: „Złoto wasze i srebro zaśniedziało, a śniedź ich świadczyć bę
dzie przeciw ko w am i straw i ciała wasze, jak ogień”.
O stateczną ucieczką dla w ielu ludzi przed problem am i i trudnościam i życiow ym i jest sa
m obójstwo. Człowiek nie może popełnić jednak sam obójstw a. Zabija tylk o ciało. Dusza, duch — to praw dziw e człowieczeństwo, żyje n a wieki.
„Jakże m y ujdziem y cało, jeżeli zlekceważym y tak w ielkie zbaw ienie?” — zap ytuje au to r listu do H ebrajczyków (2,3).
Ludzie szukają więc gorączkowo n a jle p
szych polityków , ekonom istów , specjalistów,
przyw ódców, ale takich tru d n o znaleźć. Los
ludzkości zależy, w y d aje m i się, od w y starcza
jącej dlań nadziei. Czym je s t tle n dla płuc czło
wieka, ty m je s t n adzieja dla w artości życia ludz
kiego. G dy tracim y nadzieję, i to niezależnie od tego czy jesteśm y m łodzi czy starzy, jesteśm y skończeni. Z nany lekarz kardiolog pow iedział:
„N adzieja je s t ty m lekarstw em , któ re najczę
ściej stosuję. G dy człow iek dostaje zaw ału ser
ca, n aty ch m iast staram się w lać m u n ad zieję”.
W czym pokładasz nadzieję? Pozwól, że po
w iem ci w czym jest m oja nadzieja. Moja na
dzieja leży w Osobie, k tó ra siedzi n a p raw icy Boga Ojca — w P a n u Jezusie C hrystusie. No
w y T estam en t mówi, że Bóg dał M u w szelką władzę na niebie i n a ziemi. On przyszedł, aby zamieszkać w śród nas i um rzeć za nas n a k rzy żu i przez Jego odkupieńczą śm ierć jestem zba
wiony. B yłem b a n k ru te m w życiu, byłem zw yk
łym grzesznikiem . Złam ałem Boże praw o i za
sługiw ałem n a Boży sąd i piekło. Lecz dzięki Jezusow i C hrystusow i u niknąłem tego losu.
M am nadzieję i w iem , że pójdę do nieba. T utaj na ziemi, w ty m ziem skim życiu, Bóg jest ze m ną i dopom aga m i. Czy ty m asz tę nadzieję?
W ierzący człow iek m a rów nież nadzieję zmartwychwstania. M am y p ew n ą nadzieję spot
kania się z tym i, k tó rzy zasnęli w P anu . Ci z n a szych um iłow anych, k tó rzy zasnęli, to znaczy um arli fizycznie jako dzieci Boże obecnie ocze
k u ją połączenia się swego ducha ze zm artw ych w stałym ciałem. A postoł P aw eł w 1 Kor. 15,19 pow iada: „Jeśli tylko w ty m życiu pokładam y nadzieję w C hrystusie, jesteśm y ze w szystkich ludzi najbardziej pożałow ania godni”. Tak, czło
wiek nazyw ający siebie chrześcijaninem , a nie m ający pew nej nadziei zm artw ychw stania, jest ze w szystkich żyjących na ziem i ludzi n a jb a r
dziej pożałow ania godny...
W ierzący ludzie m ają nie tylko nadzieję zm artw ychw stania, lecz również nadzieję usprawiedliwienia. Ap. P aw eł w Liście do G a- lacjan (5,5) pow iada: „albow iem m y w Duchu
Zgodność nauki z
A rg u m en ty podane w ty m szkicu w y rażają opinię ludzi stu diujących szczególnie w nikliw ie Biblię i naukę. O bjaw ienie Boga zn ajd u jem y w n aturze i w Biblii. P u n k te m sp o rn y m w śród szkół filozoficznych jest sp raw a zgodności obu źródeł. W ielu ludzi stu d iu jący ch obecność Boga w Jego dziełach p o dejm u je problem insp iracji niewłaściwie, nie dochodząc do u chw ycenia h a r
monii pom iędzy zapisem a faktam i. Słyszym y tw ierdzenie, jakoby B iblia i n a u k a przeczyły sobie naw zajem . Tak zorientow ani „naukow cy”
akceptują jako bardziej a u to ry ta ty w n e źródło naukę i dlatego doszukują się błędów w Biblii.
Taka postaw a św iadczy o egotyźm ie badacza.
Ząbkująca w iedza człow ieka n au k i nie upow aż
nia go do stw ierdzenia nieom ylności nauki, r a czej przeciw nie. U czciw y badacz do p roblem u błędu i sprzeczności podchodzi ze skrom nym
oczekujem y spełnienia się nadziei uspraw iedli
w ienia z w ia ry ” . Oznacza to, że Bóg z krzyża pow iada: „M iłuję ciebie i chcę ci przebaczyć każdy tw ój grzech, k tó ry popełniłeś”.
N iektórzy ludzie pow iadają: „ ja ci przeba
czam, ale nigdy nie zapom nę tego coś m nie uczy
n ił” . Bóg ta k nie postępuje. Bóg przebacza, za
pom ina i uspraw ied liw ia nas ta k ja k byśm y nie popełnili grzechu. On n aw et nie może tego pa
m iętać. To może w ydaw ać się tru d n e do uw ie
rzenia, ale ta k jest i to daje nam nadzieję uspraw iedliw ienia. G dy Bóg p a trz y n a mnie, nie w idzi m ojego starego, grzesznego serca,* ale widzi Jezusa, k tó ry żyje w m oim sercu i po
w iada: „z pow odu Jezusa, m ojego um iłow anego Syna przebaczyłem m u grzechy i odziałem go szatą spraw iedliw ości” . To je st m oja nadzieja uspraw iedliw ien ia z w ia ry w Jezusa. W końcu, mamy nadzieję życia wiecznego kiedy będziemy Z Nim na wieki. Z ty m zw iązane jest pow tór
ne przyjście P an a, a P aw eł nazyw a to w Liście do T y tu sa (2, 13): „błogosław ioną nadzieją i ob
jaw ieniem chw ały w ielkiego Boga i Zbawiciela naszego C h ry stu sa Jezu sa” .
Now y T estam en t jest księgą p ełn ą nadziei i oczekiwań. Czy byłeś n a dłuższy czas oddzielo
ny od kogoś, kogo kochałeś? O, cóż to będzie za spotkanie n a pow ietrzu...?! S pełni się w ted y n a sza najw iększa nadzieja przebyw ania „na zaw
sze z P a n e m ” (1 Tesalon. 4,17).
Czy m asz tę n adzieję? Czy w ogóle m asz jakąś nadzieję? Pozwól, że przypom nę ci, że każda n a
dzieja dotycząca zarów no życia doczesnego jak i wiecznego o p a rta nie n a Jezusie Chrystusie, Lecz n a kim ś lub n a czymś innym , jest nadzie
ją złudną. Niech ci D uch Św ięty dopomoże zwrócić w zrok n a Tego, k tó ry jest naszym Zba
wicielem , P anem i nadzieją naszą — na Jezusa C hrystusa.
O prać, J. T.
Billy Graham
Pismem Świętym
nastaw ieniem um ysłu. Praw dopodobnie błąd został popełniony nie przez au to ra Pism a, a ra czej jest to błąd naszego rozum ow ania.
Jak że często pow ażne pism a donoszą o rew e
lacyjnych odkryciach nau ki anonsow anym i w iel
kim i literam i w p o ran n y ch w yd aniach prasy.
Rew elacje te m ają nakłonić ludzi do odrzucenia daw nych zasad w ia ry chrześcijańskiej. Ale nie
co później, w św ietle b ad ań prow adzonych nad tym i odkryciam i, po spokojnym i rzeczowym ich przeanalizow aniu, przychodzą w ątpliwości co do w iarygodności ow ych doniesień. A osta
tecznie, gdy w ieczorne inform acje przedstaw iły te już szeroko rozpow szechnione rew elacje oce
nione „na zim no”, w sposób rzeczyw iście n a u kowy, okazało się, iż by ły błędne i że jako fak ty potraktow ano w y tw o ry fantazji.
5
Biblia w yksztaltow ana nie ze stopniowo akum u- low anej w iedzy i mądrości ludzkiej, lecz z Bożego umysłu, nie w ym aga stałych poprawek i zmian, jest Słowem Bożym...”
N iedaw no słyszeliśm y w ybitnego teologa broniącego Biblii pocieszeniem : „ Je st oczywis
te, iż w Biblii są błędy naukow e, ale m ożna je ła t
wo wybaczyć, jeżeli się zważy, że B iblia nie jest podręcznikiem naukow ym . Pod ty m w zglę
dem nie jest doskonała.” In te n c ja owego osob
nika jest zdrow a i szlachetna, lecz konkluzja nie do przyjęcia. Rzeczywiście, B iblia nie jest podręcznikiem naukow ym . C hętnie zgadzam y się z ty m tw ierdzeniem . G dyby nim była, m u siałaby być p o p raw ian a co najm n iej przez k aż
dą generację, jako że podręczniki sprzed dzie
sięciu la ty są już zdezaktualizow ane. O dkrycia jednej g eneracji są przedm iotem w nikliw szych badań następn ej. I ta k w iedza n au ko w a ulega ciągłej flu k tuacji. K ied y w ięc m am y do czy
nienia z księgą pozostającą n iezm ienną od w ie
ków, a jed n a k zaw ierającą sedno inteligen cji całej ludzkiej rodziny, o rie n tu je m y się, że nie jest to dzieło przem ijające, jak im b yw a pod
ręcznik naukow y. Dr. R. A. M ilikan, d y rek to r In sty tu tu Technologii w K alifornii, sform uło
w ał n a stę p u jąc e ośw iadczenie:
„Celem nau k i jest rozw ijanie — bez są
dów a p rio ri i k rzyw dzenia p raw d y jakiego
kolw iek ro d zaju — w iedzy o faktach, p ra w dach i procesach n a tu ry . G łów nym zaś zada
niem religii — z d rugiej stro n y —1 jest k ształ
tow anie sum ień, ideałów, i aspiracji rodzaju ludzkiego” .
6
M ało jest podręczników zaw ierających rze czywiście tylko fakty, opisane obiektyw nie, bez u k ry ty c h tendencji. Mało p raw i procesów n a tu ry zostało przez um ysł ludzki poznanych całkowicie! B iblia natom iast, w ykształtow ana nie ze stopniow o akum ulow anej w iedzy i m ąd rości ludzkiej, lecz z Bożego um ysłu, nie w y m aga stałych po praw ek i zm ian. Niezależnie od celu Biblii jest ona Słowem Bożym. Jako ta k a jest. w oln a od jakiegokolw iek błędu. (Ist
n ieją błędy lub niejasności tłum aczeń — J.W.).
W księdze zaw dzięczającej swe pochodzenie i a u to ry te t doskonałej m ądrości Bóstw a błąd jest w ykluczony. W szechmogący Bóg zna w szy
stkie fak ty , w każdym p rzy p ad k u (każdej sy
tuacji). G dyby w Biblii znalazły się błędy, jej in sp irac ja okazałaby się fałszyw a i a u to ry tet byłby obalony.
M usim y przypom nieć czytelnikow i, że ty l
ko n a u k a absolutnie w olna od błędów będzie się zgadzała z p raw d ziw ą i dokładną in te rp re tacją tek stu Biblii. P rzed la ty pew ne Biuro B adań N aukow ych zaoferow ało duże sum y (po 100 dolarów ) dla każdego, kto przedstaw i nie budzącą w ątpliw ości sprzeczność pom iędzy fak
tam i nau k i a tw ierdzeniam i Pism a. Zgłoszenia nadesłało zdum iew ająco w ielu ludzi, prześw iad
czonych, iż udało im się znaleźć w Biblii n a u kowe błędy. Lecz te „błęd y ” po dokładnym ro zp atrzen iu obróciły się przeciw ich od k ryw com, obnażając ich ignorancję. D la przykładu przytoczm y zarzu t pew nej pani o akadem ic
kim w ykształceniu. W y tknęła następujący
„błąd” . „Pism o podaje, że ogród Eden b y ł po
łożony w M ezopotamii. N auka w ykazała, że w tam ty m klim acie jab łk a nie rosną. Tym czasem B iblia inform uje, że A dam i Ew a zostali u su nięci z ogrodu, poniew aż zjedli zakazane jab ł
ko ” . K o m itet B iu ra B adań przesłał owej pani odpowiedź, prosząc ją o podanie m iejsca w B i
blii, gdzie jest napisane, że A dam i E w a zjedli jabłko. Oczywiście B iblia nigdzie nie używ a słowa „jabłko” w zw iązku z grzechem Adam a.
T ekst w Genezis m ówi tylko o „ow ocu”. W M ezopotam ii rośnie w iele różnych owoców.
M łoda akadem iczka po p ew ny m czasie przy sła
ła jed n ak znow u list, w k tó ry m stw ierdziła:
„Nie mogę znaleźć tego m iejsca w Biblii, ale jestem przekonana, że to było jabłko, poniew aż ta k m i pow iedział nauczyciel Szkoły B ib lijn ej”.
N aukow e Tow arzystw o nie w ypłacało nagród w oparciu o to, co m ów ił lu b m yślał o Piśm ie Ś w iętym nauczyciel religii. S tw ierdzen ia Biblii są proste i jasn e i jeśli n a u k a jest op arta na faktach, potw ierdza te tw ierd zenia bez cienia w ątpliw ości.
P rzed kilku la ty d r E. E. Slosson, jed en z w y bitniejszych ludzi nau k i naszego pokolenia, napisał m ałą książeczkę z aty tu ło w an ą „K aza
n ia chem ika” . W przedm ow ie stw ierdził: „N au
k a je s t w pow ijakach i w ygląd a dzisiaj ko
micznie. C hciałbym jednak, żeby św iat uśw ia
dom ił sobie, że te n okres przem ian w nauce jest św iadectw em w zrostu, a nie u p a d k u ”.
Pow iedzenie to jest prow okującą, św ietnie
sform ułow aną ch a ra k te ry sty k ą sytuacji. Po
pew nym czasie, gdyśm y poznali się z, d r Slis- son’em, przypom nieliśm y m u to zdanie. Po
w iedział z uśm iechem :
— J a ta k tw ierd zę i dzisiaj.
O drzek liśm y :
— D rogi doktorze, tw ierdzenie to św iet
nie oddaje sta n faktyczny. N auka rośnie, ale my chcem y pow iedzieć: niechaj n a u k a rośnie, lecz Biblia już urosła.
Pro feso r p op atrzy ł na nas z zainteresow a
niem i zapytał:
—- Co to m a znaczyć?
—■ Z naczy to — odrzekliśm y — że dla rosnącej nau ki k ry ty k o w an ie w pełni d o jrza
łego a u to ry te tu objaw ienia zaw iera w sobie śmiałość siedm ioletniego chłopca m ówiącego siedem dziesięcio- siedm ioletniem u mężczyźnie, jak się dojrzew a. To w łaśnie znaczy nasza u w a
ga o Biblii.
Stosow anie sensow nej m etody polega zaw sze n a tym , że m niejsze spraw d za się w ięk szym. M odne p re te n sje b adania P ism a przez naukę od w racają te n n a tu ra ln y porządek. G dy
by n a u k a b yła już w pełn i d ojrzała i nieom yl
na, m oglibyśm y w ów czas spraw dzać p rzy jej pomocy Biblię. Tym czasem m usim y postępo
wać odw rotnie. Po 25 lata ch b ad ań tej kw estii możemy stw ierdzić, że w przypadku, gdy n a u k a i Biblia się zgadzają, to ta zgodność stw ierdza jedynie słuszność nauki!
Nie m ożem y zapom inać, że w m yśleniu naukowym są błędy. O pinie naukow ców zm ie
niają się szybko. B iblioteka w L uw rze m a dział zajm ujący 5 km półek z książkam i, k tó re w ostatnim pięćdziesięcioleciu z p u n k tu w idzenia aktualności naukow ej są już przestarzałe.
Zapew ne czytelnik p rzypo m in a sobie sły n ną listę 55 fak tów naukow ych opublikow anych przez F rancu ską A kadem ię N auk w ro k u 1861, które zaprzeczały w ielu tw ierdzeniom Biblii.
Minęło kilk a dziesiątków lat, lecz ani jedno sło
wo Biblii nie zm ieniło się. W ty m sam ym czasie wiedza naukow a ta k się rozw inęła, że nie m a żyjącego naukow ca, k tó ry by choć jedno z tych 55 naukow ych zaprzeczeń uznaw ał za aktu aln e.
Widzimy jasno, że opinie naukow e zrodzone w ostatnim trzydziestoleciu spowodow ały ta k os
tre i szerokie spory in te rp re ta c y jn e pom iędzy szkołami naukow ym i, że przekroczyły one sw y
mi rozm iaram i sp o ry istniejące pom iędzy reli
gijnymi denom inacjam i.
Uw ażam y, że łatw o jest odnaleźć zgodność pomiędzy n a u k ą a Biblią. W czterech zwięzłych i prostych ujęciach sprób u jm y przedstaw ić streszczenie m nóstw a dowodów ; om ów ienie szczegółowe w ym agałoby w ielu tomów.
B i b l i a z a w i e r a p r a w d y n a u k o we, c h o ć f a k t y w n i e j p o d a n e n i e s ą o p i s y w a n e j ę z y k i e m n a u k o - v/ y m. N iedaw no słyszeliśm y pew nego uczo
nego stw ierdzającego, iż B iblia nie zaw iera prawd naukow ych. Tw ierdzenie swe opiera na tym, że Biblia nie używ a języ k a naukow ego.
Potw ierdzam y ten fa k t z satysfakcją. Język jest w ehikułem m yśli, służącym porozum ieniu
każdej przem ijającej generacji. Języ k dzisiej
szej nau k i je s t o tyle w spółczesny, a ile nauka je s t nowa, świeża. U życie takiego języka w księdze m ającej od 2 do 4 tysięcy la t spraw iło
by, że stałab y się ona zbiorow iskiem naiw nych anachronizm ów , pozbaw ionych wszelkiej w a r
tości. G dybyśm y w zięli do ręk i książkę np. z XV w iek u i w spisie rzeczy znaleźli rozdziały poświęcone współczesnej m echanice (gaźnik, d y
nam o, tra n sm isje itp.), odrzucilibyśm y ta k i tom ze śm iechem , pew ni, że nie m ógł on być n ap i
sany w XV w ieku, poniew aż ty c h rzeczy w ów czas nie znano. P rzy k ładem ty m ilu stru jem y nasz w yw ód o języku. Języ k n au k i zrodził się w iele w ieków po napisan iu Biblii. G dyby n a w e t B iblia b y ła nap isan a językiem naukow ym , nie b y łaby w ów czas dostępn a rozum ieniu p rze
ciętnego człowieka. Ję zy k naukow y byw a nie tylko w zniosły, ale często dziw aczny, zwłaszcza w w ielosylabow ych term inach, przez co staje się n ieraz obiektem żartów , mimo dużej w a r
tości kom un ikaty w n ej.
P am iętam y scenę sprzed kilk u laty, gdyś
m y siedzieli p rzy ognisku w miejscowości, gdzie jako pom ocnicy p rzy p racach w ykopalisko
w ych rozgrzebyw aliśm y k u rh an , w ydobyw ając drzem iące w spokoju od setek la t szczątki. Dla ro zry w k i baw iliśm y się w grę zainicjow aną przez młodego m edyka. Z asadą g ry było w y ra żenie jednego w iersza, jak i każdy z grających otrzym ał z p o p u larn ej pieśni o pielęgniarce, językiem naukow ym . Zw ycięzca gry zam ienił proste zdanie n a arcykom iczny, m onstrualny zw rot.
K to chciałby studiow ać Biblię nap isan ą ta kim językiem ? T en n aiw n y p rzy k ład ukazuje całą bzdurność zarzutu, iż B iblia nie je s t źród
łem godnym zaufania, poniew aż n ie jest n api
sana językiem naukow ym . P odkreślam y raz jeszcze: B iblia n a szczęście nie posługuje się języ k iem naukow ym , lecz zaw iera fak ty nauko
we. B rak w niej technicznych sform ułow ań nie rz u tu je u jem n ie n a jej inspirację. W Biblii jest z a w a rta niezw ykła m ądrość, gdyż jest ona zdol
n a w yrazić najgłębsze i w spaniałe zjaw iska ję zykiem prostym , zrozum iałym n aw et dla dziec
ka, D latego nie m a znaczenia jak im językiem jest napisana. O tym , że B iblia opisuje fak ty czysto naukow e, przeko na się każdy uczciwy i p o jętn y czytelnik, zanim skończy le k tu rę tej księgi.
D rugą zn am ienną cechą Biblii jest to, że n i e z a w i e r a b ł ę d n y c h t w i e r d z e ń n a u k o w y c h , jakim i w czasie jej pisania przepełniona b y ła ówczesna w iedza. Znam y arg u m en ty m odernistów , k tó rz y u trzy m u ją, że B iblia jest nagrom adzeniem osiągnięć różnych k u ltu r. W spom inaliśm y już, że pisarze Biblii żyli w różnych sukcesyw nych okresach k u ltu ralnych, np. Mojżesz w k u ltu rze egipskiej, póź
niejsi prorocy — perskiej, babilońskiej lub chaldejskiej. M oderniści u trzy m u ją, że autorzy Biblii w prow adzili do niej treści k u ltu r, w k tó ry c h żyli i dlatego ich opisy spraw dzały się, a B iblia p rz e trw a ła w ieki. J e s t to fascynująca teo
ria, lecz m a dw ie w ady : po pierw sze, nie jest
praw dziw a, po drugie, nie m a w niej naWet praw dopodobieństw a praw dy.
Istotnie, m ężow ie o k tó ry c h mowa, żyli
Wróżnych k u ltu rach , lecz nie zapisyw ali w iedzy z czasów, w k tó ry c h żyli. M ojżesz b y ł w yuczo
ny w szkole m ądrości egipskiej, jako' książę Egiptu. Zdobyw ał najlepsze w ykształcenie, ja kie E gipt mógł zaoferować, m iał w p e rsp e k ty w ie tron. O bdarzony przez Boga w y b itn ą u m y - słowością i dynam icznym usposobieniem , stał się przyw ódcą swojej generacji. K om entatorzy zdają się nie zauw ażać fak tu , że k ied y Mojżesz usłuchał w ezw ania Bożego, stając się w yzw oli
cielem swojego narodu, p rzek reślił swe p rzy w ileje królew skie. W ybrał chw ałę w ieczną, a n a ziem i cierpienie w raz z w łasn y m ludem .
Mojżesz, w ykształcony w najlepszej szkole, znał całą „w iedzę egipską” . Dzięki odkryciom archeologicznym jesteśm y w posiadaniu źródeł nauki, z k tó ry ch uczono Mojżesza. Są pełne nonsensów i fan tasty cznych dziw actw . S taro żytni E gipcjanie w ierzyli n a przykład, że zie
m ia w y k lu ła się z latającego jaja, k tó re szybo
wało w przestrzeni, póki nie n astąp ił m om ent w yklucia. P am iętajm y , ż» Mojżesz m iał kom p letn e egipskie w ykształcenie, a jed n a k — co pisze w Genezis o ziem i? Czy w edług egipskich teorii? K ażdy rozdział zaczyna Mojżesz od ja k że realn ych stw ierdzeń geologicznych i opisów wszechśw iata, różniących się w sposób zasadni
czy od egipskich w yobrażeń. Czy m ogły to być poglądy n ab y te w egipskich szkołach?
H um orystyczne jest tw ierd zen ie ogłoszone przed kilku laty przez m odernistów , jakoby księgi M ojżeszowe b y ły napisane nie wcześniej niż 500 la t po jego śm ierci. Obecnie ci sam i lu dzie z tu p etem i ta k ą sam ą pew nością tw ierdzą, że to, co Mojżesz napisał, pochodziło ze szkół,
W
któ ry ch się uczył.
Dzięki przewidującemu rozum owi w szechm ogące
go Autora, Biblia pozostała w pełnej harm onii z współczesnymi odkryciami, kiedy nauka istotnie stała się działaniem ujawniającym sekrety wszechświata...”
Pow róćm y jed n ak do opisów o latającym jaju . J e st zdum iew ające, że w e w szystkich swoich pism ach Mojżesz n a w e t nie w spom ina o ty m dziwolągu. W m iejsce ty ch fan tazyjn ych stw ierdzeń z n ajd u jem y 10 słów ułożonych z najw iększą zwięzłością, ja k ą zna ludzka mowa, form ułujących p raw d ę: „N a początku stw orzył Bóg niebo i ziem ię” . T ą form ułą, nie do zaak
ceptow ania przez w spółczesną sobie generację, stw ierdził to, co n a u k a przez tysiące la t nie zdołała podw ażyć w najm niejszy m n aw et sto p
niu.
Egipcjanie m ieli też n aukę o pochodzeniu człowieka. B ył to dziecinnie n aiw n y ew olucjo- nizm. Uczyli, że człow iek w ylągł się z pew ne
go ro baka żyjącego w m ule Nilu, pozostaw io
nego po w ylew ie. Z apew ne do sform ułow ania
„ n a u k i” o p o w stan iu człow ieka zastosow ali ob
serw ację nad w ylęganiem się z gąsiennicy m o
ty la lu b ćmy.
J e st to sposób k o n stru o w an ia teo rii o po
chodzeniu człow ieka stosow any także przez w spółczesną szkołę ew olucjonistów . Zaobserw u
ją jed e n dro bny fakt, p o w tarzany bezk ryty cz
nie przez inne szkoły i n a ty m ziaren k u piasku b u d u ją całą górę przypuszczeń form ułow a
nych już jako naukow e teorie lub fak ty. G dy
by teo ria ew olucji m iała być praw dziw a, w ole
libyśm y poglądy Egipcjan! Lepiej m ieć jako przodków ry b ią p rzy n ę tę w y p łu k an ą w wodzie, niż zapchlone m ałpy, skaczące w dżunglach.
Niech będzie jak chce: „M ojżesz by ł kształcony w całej m ądrości E g ip tu ” i w y jaśniając pocho
dzenie człowieka, czy opisał jego przeistocze
nie się z ro bak a w lud zką istotę? Nie!
Językiem przepojonym niedoścignionym przez rodzaj ludzki m ajestatem napisał Mojżesz o nieskończonym Bogu, k tó ry zniżając się do skończoności, w łasnym i rękam i uform ow ał czło
wieka. Jak o wszechm ocny S tw ó rca tch n ął w niego du cha życia, dając początek żyjącej du
szy. P o w tarzam y : od czterech tysięcy la t żad
n a szkoła antropologiczna nie b y ła w stanie odrzucić tego stw ierdzenia. I w szystkie te n a u ki Egiptu, ja k i w spom niane w ypow iedzi m o
dernistów , m ożem y p otrakto w ać jednakow o.
Jeśli chodzi o astronom ię, E gipt uczył, że ziem ia ośw ietla słońce. Mojżesz jed n ak odw ró
cił to tw ierdzenie. P odał opis zgodny z n a j
nowszym i osiągnięciam i współczesnej astrono
mii.
P ra w d ą jest, że w chaldejskiej kultu rze żyli prorocy. N igdy jedn ak nie w prow adzili ani jednego szczegółu z tej k u ltu ry do swoich pism.
C haldejczycy uczyli, że ziem ia jest ogrom nym , śpiącym potw orem , p o k ry ty m lasam i, góram i, skałam i itp. W edług nich człowiek jest n a zie
mi jak robactw o żyjące w skórze w ielory ba lub pchły w sierści psa. N iezbyt w praw dzie w znio
sła idea, ale tą w łaśnie głoszono. Jeżeli czło
w iek zaczyna kopać g ru n t za głęboko i skaleczy
tego potw ora, zaczyna on potrząsać ciałem i to
pow oduje trzęsienie ziemi. T ak samo dzieje
się, gdy człowiek kopie w poszukiw aniu jakichś
kruszców czy rud. Oto i teo ria tłum acząca
przyczyny trzęsien ia ziemi. Z adaw alała ich cał
kowicie.
Przypom inam y, że prorocy (niektórzy) p i
szący Biblię, żyli w ty ch staro żytn y ch k u ltu rach chaldejskich. Czy będzie w stan ie czytel
nik w skazać choć jed e n szczegół z ty ch n o n sensów w łączony do Biblii przez proroków ? Tem u, co tego dokaże, a u to r tej książki jest go
tów w ypłacić m ilion złotych, choć szczerze w yznaje, że go nie ma. J e st nato m iast pew ien, że zanim ktoś tak i szczegół znajdzie, au to r b ę dzie ju ż m ilionerem .
F ak tem jest, iż pisarze Biblii żyli także w k u ltu rze babilońskiej. P raw dopodobnie n a jsły n niejszym z nich b ył Daniel. On jed n a k nie ty le uczył się u Babilończyków , co oni u niego („Dał im Bóg m ądrość”). K ról i zw ycięzcy opie
rali się n a słow ach D aniela będąc posłuszni n a w et jego n ajm niejszym sugestiom . J e d n a z n a j
w iększych ksiąg Biblii w yszła spod p ió ra D a
niela, k tó ry w edług m o dernistycznych k ry ty ków spisał jedy nie m ądrość swego w ieku.
Być może czytelnik przy p om in a sobie jed ną z legend babilońskich o stw o rzen iu św iata.
W edług niej p o tw ó r chaosu T iam at stoezył w a l
kę z w ielkim bogiem M arkudym , zakończoną zw ycięstw em M arkuda. Ten, nie chcąc niszczyć ciała pokonanego boga, przew iązał zwłoki w łas
nym ogonem, a n astęp n ie stan ął n a n ich i spłaszczył je. P otem dow iadujem y się, że M ar- kud zaczął pluć i za każdym plunięciem w y sk a
kiw ał ze śliny dorosły i żyw y człow iek — m ęż
czyzna. K iedy m ężczyzna zaczynał pluć, z tej plw ociny pojaw iła się kobieta. G dy ju ż p oja
wiło się dostatecznie dużo kobiet, zaczynały pluć i one, w w y n ik u czego pow staw ały różne zw ierzęta. W te n sposób ziem ia zaludniła się i nap ełniła fauną.
T en zlepek nonsensów nie pozw ala n aw et na chw ilę przypuszczać, iż m ogły one jako b a
bilońska „ n au k a” dostać się do K sięgi m ów ią
cej o istn ieniu Boga, Jego m iłosierdziu i łasce.
Jeżeli w Biblii, konstruo w an ej przez dw a ty siące lat, żaden b łąd tego o kresu nie znalazł miejsca, należy przyznać, że w fakcie ty m ob
jaw iła się nadludzka m ądrość. D uch Boży nie tylko objaw ił piszącem u, co było praw dą, ale także w yrugow ał każdy błąd. Dzięki p rzew idu jącem u rozum ow i wszechm ocnego A u to ra B i
blia pozostała w pełnej harm o n ii z w spółczes
nym i odkryciam i, kied y nau k a istotnie stała się działaniem u jaw n iający m sek rety w szechśw iata.
T r z e c i m d o w o d e m zgodności Biblii z nauką jest sposób, w jak i Biblia w skazuje na błędy współczesności i jak w skazyw ała n a b łę
dy w czasach daw nych. To tw ierd zen ie jest kwestionow ane. Istn ieją ludzie ta k „m ąd rzy ” i zakochani w swej uczoności, iż czują się w sytuacji ponad tym , co napisane. N igdy nie w ahają się form ułow ać przypuszczeń i teorii w form ie pew ników lub spraw dzonych ustaleń.
Ich w nioski (oczywiście op arte rzekom o n a fak tach) m uszą być przy jm o w ane do bezw zględne
go w ierzenia; inaczej cierpi ich godność nauko
wa. K iedy człow iek takiego p o k ro ju spotyka
się bezpośrednio z Biblią, jego rea k c ja jest n a stępująca: „Precz z tak ą książką, k tó ra śmie nam przeczyć!”
K ażdy stu d ent, k tó ry przeszedł w szystkie etap y akadem ickiego kształcenia, spotykał się często z takim i ludźm i. B iblia jest dla nich sta
rom odną książką, anachroniczną, błędną, nie naukow ą. Oczywiście dlatego, że nie zgadza się z teoriam i i kon k lu zjam i w ysn u ty m i przez błądzącego człowieka. Byli także w pew nym okresie ludzie m niem ający, że Biblię należy po
praw ić lub zmienić, b y się zgadzała z ich kon
kluzjam i. I gdyby uznać owe popraw ki Biblia nie b y łaby zgodna z tym , co dziś jest stw ierdzo
ne przez naukę, stając się dla współczesnych lu dzi bezużyteczną. T ak samo by się stało, gdyby dziś, zgodnie z życzeniam i „naukow ców ” , po
praw iono Biblię. Za 25 la t stałaby się przed
m iotem kpin.
N ajw ięcej k o n tro w ersji pojaw ia się przy ro zp a try w a n iu problem u pochodzenia g a tu n ków. M usim y na w stępie zastrzec, że jest tr y w ialny m nonsensem uznaw anie istn ien ia nauki o pochodzeniu. K ieru n k i naukow e nie zajm u
ją się ty m zagadnieniem ; jest to sfera zagad
nień filozoficznych. Filozofia z kolei zależy ściśle od ludzkich konkluzji. Nie możemy stw ierdzić, że nasza g en eracja osiągnęła abso
lu tn ą perfek cję poznania, stąd nie m ożem y nie spostrzegać, iż nasze filozofie zostaną zrew ido
w ane i zm ienione przez n astęp n ą generację.
B y zilustrow ać tę m yśl p rak ty czn y m p rzy kładem , w skażem y n a niezgodność pom iędzy dw iem a zasadniczym i teoriam i pochodzenia człowieka. P ierw szą z nich jest stw ierdzenie M ojżesza o stw o rzen iu specyficznych g atu n ków. P rzeciw staw ną je s t filozoficzna teoria ograniczonej ewolucji. K ażdy m yślący stu d en t m usi dokonać w y b o ru jednej z ty ch dwóch te orii. Słyszeliśm y oczywiście o ludziach, którzy tw ierdzą, iż m ożna w ierzyć jednocześnie i w to, i w tam to. Łudzić tej szkoły określają siebie jako „w ierzących w teistyczną ew olucję” .
W istocie te dw ie teorie są w kom pletnej opozycji i jest niem ożliwością w ierzyć Biblii, jako bezbłędnem u Słow u Bożem u i jednocześ
nie w teo rię ograniczonej ewolucji. W idzieliśm y człowieka, k tó ry jechał jednocześnie n a dwóch koniach. B yw a ta k często w cyrku, w śród kow bojów lub torreadorów . Lecz kiedy człowiek je- dzie n a dwóch koniach, m usi je trzym ać ściśle obok siebie, aby niosły w jedny m kierunku.
Nigdy nie w idzieliśm y ta k zręcznego jeźdźca, k tó ry by mógł jednocześnie jechać n a dwóch koniach niosących w różnych kierunkach. A ta k jest w p rzy p ad k u w ierzenia obu tw ierd ze
niom. To w łaśnie jest słabością teistycznej ewo
lucyjnej teorii pochodzenia człowieka. Biblia daje jasn y i p ro sty obraz stw orzenia człowieka, w zrozum iałym języku. Poprzez czyn m ożliwy tylko dla W szechmocnego Boga został cudow nie stw orzony człowiek. W języ ku hebrajskim określono ak t stw orzenia słowem „ b a ra ” . Lek
sykony S tarego T estam en tu w yjaśniają, że oz
naczą to stw orzenie czegoś z niczego, pow oła
nie do istn ien ia czegoś, co nie istniało u p rze d nio ani w form ie, ani w substancji. M ojżeszowa relacja podaje, iż człow iek został stw orzony doskonały, „na obraz i podobieństw o Boże”.
Lecz z tego w ysokiego sta n u bliskości Bogu człowiek upadł w głębię grzechu i m oralnej de
gradacji. Znalazł się niżej sta n u dzikich zw ie
rząt, skąd nigdy o w łasnej sile, intelekcie, m ąd rości i duchu nie podniósłby się. I gdyby nie pomoc podźw igająca człow ieka d an a w Je z u sie, człowiek skazany b y b y ł n a w ieczne zgi- nienie. W Piśm ie stw orzenie człow ieka u k aza
ne jest jako stw orzenie isto ty najdoskonalszej, jaka może być, k tó ra jed n a k u p ad ła do n a jn iż szych głębokości. W opozycji do takiego ujęcia stw orzenia pozostaje teo ria organicznej ew olu
cji. Zgodnie z nią człow iek zaczął się od nie
skończenie m ałej protoplazm y, niew idocznej go
łym okiem. Z tego stanu, dzięki niezliczonej ilości stopniow ych zmian, człow iek bez pom ocy jakichkolw iek sił zew nętrzn y ch w d ra p a ł sie n a szczebel rozw oju, w jak im eo w idzim y dzisiaj, jako najw yższy tw ó r biologiczny. [...]
Doskonale w iem y, dlaczego n iek tórzy ucze
ni, pełni pychy, odrzucaj a w y jaśn ien ie podane w Genezis. D la m yślącego czytelnika jest oczy
wiste. że ieśli ktoś uzna opis stw orzenia jakn praw dziw ie m usi także uznać opis upadku. W rezultacie tego m usim y siebie uznać w innym i i nieczystym i. M usim y także uznać, iż nie po
zostaje nam in n a droga ratu n k u , jak podana w Piśm ie. O dkupienie ze sk u tk u u p ad k u w y m aea upokorzenia się pod krzyżem G olgoty i oczysz
czenia w e krw i tam przelanej. D um ny i k rn ą b r
n y i zadow olony z siebie człowiek nie chce tego uczynić. A by unikn ąć upokorzenia sie i w yz
nania grzechów, odrzuca przebaczenie w imie Jezusa, n eeu iac poprzez przek ręcan ie opisu B i
blii fu n d am en taln y fa k t stw orzenia. Ale kiedy zcichnie zgiełk fałszyw ych teorii, a przyw ódcy nauki i ..królow ie” w iedzy odejdą n a m iejsce spoczynku, św iat zwróci sie do rzeczyw iście naukow ych poszukiw ań św iadectw pochodze
nia człowieka. Słowo Boże zatry u m fu je, gdyż Ono odw ażnie zaprzeczało fałszyw ym teoriom , w y sn u ty m z błędnych filozofii.
Na koniec przytoczym y c z w a r t v d o- w ó d zgodności w spółczesnej nauki z Biblią.
Można Po streścić n astępująco: Biblia w y p rz e dziła w iele odkryć ostatniego stulecia.
N iedaw no pew ien k o resp o nd en t obwieścił sensacyjnie, że Izaiasz popełnił k ard y n a ln y błąd w swoim proroctw ie. Z daniem 1-rorwoondenta Izajasza napisał, że ziem ia iest rfoska. a w ie
m y przecież, że jest kulista. N apisaliśm y do od
k ry w cy b łędu o w skazanie m iejsca, w k tó ry m on sie znajduje. D otychczas nie napotk aliśm y bow iem w Biblii n a tak ie stw ierdzenie. Po pew nym czasie otrzym aliśm y oświadczenie, że bład jest zaw arty w księdze Izajasza (r. 11. w.
12). Z w ersetem ty m byliśm y dobrze zapoznani, gdyż w ielu niew ierzących cy tu je go w celu skom prom itow ania Pism a. Brzm i on: „I pod
niesie chorągiew m iędzy poganam i, a zgrom a
dzi w ygnanych z Izraela, a rozproszonych z
Ju d y zbierze z czterch rogów (stron) ziem i.”
T ry u m fu jący korespo n dent w yprow adził z tego c y ta tu następ u jący w niosek: poniew aż Izajasz w ym ienia cztery rogi (węgły) ziemi, znaczy to, iż uw aża ziem ię za płaską. N astępnie korespon
d ent ów zapytał:
„Czy zaufacie statkow i, którego k ap itan w ierzy, że ziem ia m a cztery ro g i? ”
P y ta n ie to było dla m nie szczególnie za
baw ne, poniew aż w róciłem a k u ra t z podróży po Oceanie, przepływ ając tysiące m il n a jed nym z najw iększych liniow ców pływ ających po Pacyfiku. Z aprzyjaźniony ze m ną k ap ita n okrę
tu b y ł przem iłym kom p anem w czasie długo
trw ałej podróży po bezm iarach wód. Podczas sztorm u o k ręt w y daw ał się być ja k szczur, k tó ry m się baw i jam nik. G dyśm y tę uw agę zrobili kapitanow i, śm iejąc się pow iedział „to nie sztorm to lek k a b ry za ” . W idząc nasze pow ątpie
w anie z dum ą dodał:
„Żeglow ałem po czterech rogach ziemi i przeżyłem w szystkie sztorm y, jakie tylko b y w ają; to, co m am y teraz jest tylko silnym w ia t
re m ” .
P rzyjęliśm y w yjaśnienie, m im o że chodzi
ło nam raczej o sprow okow anie k ap itan a do opowieści o jego przygodach i przeżytych sztor
m ach. Żałow aliśm y, że p ro testu jący przeciw Izajaszow i korespo nd ent nie wiedział, że k a p i
ta n b ył ignorantem , podobnie jak Izajasz, w ie
rząc w jakieś cztery rogi św iata (ziemi)!
N iedaw no otrzym aliśm y broszurę od rzą
du USA, ogłaszającą w a ru n k i zatru d n ien ia w m ary narce. Jedno zdanie utkw iło m i w pam ię
ci: „M ary n ark a USA pod sw ą flagą pływa, dziś na czterech rogach ziem i (stronach świata).
„The U nited S tates m arines are serw ing th e flag today th e fo ur corners od th e e a rth ” . Cóż za naiw ność? Rząd Stanów Zjednoczonych w ie
rzy, że ziem ia jest płaska!
Z w rot „cztery rogi” (węgły) ziem i jest poetycką przenośnią, w y rażającą to samo, co
„cztery p u n k ty kom pasu” . N ależy pam iętać, że Izajasz był także poetą i niekied y posługiw ał się językiem poetyckim . Mówiąc „cztery w ęgły ziem i” w y rażał to samo, co red a k to r owej rzą dowej broszury. W ty m m iejscu m usim y jednak stw ierdzić coś zaskakującego: Izajasz w ogóle nie użył zw rotu „cztery w ęgły ziem i” . O kreśle
nie to jest typow e dla języka angielskiego, k tó rego oczywiście Izajasz nie znał. P isał po heb- ra jsk u i kied y czytam y om aw iany fra g m en t w tym języku, zn ajd u jem y dosłow nie tylko to:
Bóg zgrom adzi rozproszonego Izraela z czte
rech „ k w artałó w ” ziemi. W iadomo, że okrąg m ożna podzielić na cztery ćw iartk i (fakt znany n aw et dzielącym jab łk a lub pom arańcze).
K iedy niew ierzący w ysuw a ten jedyny, niedokładnie przetłum aczony w erset z Izajasza na poparcie swego zarzutu, pow staje pytanie, dlaczego nie jest na ty le uczciwy, żeby zacyto
wać rów nież w erset m ów iący o kształcie zie
m i? Z n ajd u jem y go w 40 rozdziale 22 w., gdzie
10
prorok m ów i o w ielkości Boga: „On to p an u je n a okręgu ziem i” . I znow u m usim y w yjaśnić, że słowo „ok rąg ” w h eb rajsk im języ k u oznacza dokładnie „okrągłość” . N ajdoskonalszy jest p rzekład szwedzki, gdzie u ży ty je s t w ty m m iejscu w łaśnie w y raz „okrągłość” . O ddaje on dokładnie in ten cję Izajasza.
Bez w ątp ien ia byli za czasów Izajasza lu dzie m niem ający, że ziem ia jest płaska. B yw ali tacy w każdym pokoleniu, są n aw et dzisiaj.
T rzeba m ieć na uw adze, że Izajasz pisząc te sło
w a nie kiero w ał się sw oją w iedzą. N atchniony przez D ucha Św iętego pisał rzeczy, który ch dziś jeszcze w ielu ludzi nie m oże pojąć. Wiele w ieków m inęło, zanim ludzie odkryli, że ziem ia jest okrągła. B iblia stw ierd ziła to już przed ty siącam i lat. W yprzedzając ludzkie odkrycia n a u kow e D uch Boży objaw ił praw dy, z k tó ry m i doskonale harm on izu je w spółczesna nauka.
H.R.
O czytaniu Biblii z modlitwą
Motto: „Pilnuj czytania...” (1 Tym. 4,13)
K ilk ak ro tn ie ju ż do ró żn y ch kręg ó w odbior
ców, zain teresow an y ch lite r a tu r ą ew angeliczną, docierało w ydaw n ictw o z aty tu ło w an e „ J a k czy
tać Pism o Ś w ięte?” Prof. W. M arcinkow ski, k tó ry dopiero k ilk a la t tem u odszedł do Pana, swoje, uw agi n a te m a t c z y ta n ia P ism a Ś w ięte
go zebrał w ośm iu k ró tk ic h p u n ktach . P rz y pom inam y obecnie te n ajw ażn iejsze w skazów ki br. M arcinkow skiego, w sp raw ie czy ta n ia B i
blii!:
1) Czytaj wytrwale;
2) Czytaj już rano. „W cichej p o ran n ej po
rze, g d y jeszcze do duszy tw ej n ie w ta rg n ą ł zgiełk dnia, otw órz ją dla p rom ieni św iatła, zanurz ją w cudow nym źródle w iecznego Sło
wa, ... Tylko w p o ran n ej porze, świadom ości naszej m ogą być udostępnione szczyty, z któ
ry ch daleko w zro k sięgnąć może.. N iektóre freski są w pełni w idoczne ty lko w ran n y c h godzinach, g d y p ad a n a n ie św iatło ze w scho
dnich okien św iątyni. R ano w ięc już uzbrój się w «m iecz Dueha», ja k nazy w a Słowo Boże — Apostoł P aw eł (Ef 6.17)”, — pisze b r a t M arcin
kowski.
3) Czytaj osobiście;
4) Czytaj czynem;
5) Zapamiętaj wiersz (lub k ró tk i fragm ent) b iblijny z porannego' czytania; n iek tó rzy chrześcijanie n azy w ają to „Złotym W ierszem ” ;
6) Czytaj z modlitwą;
7) Czytaj Ewangelię;
8) Czytaj o Chrystusie.
Od pew nego czasu sp raw a czytania Biblii — przez w ierzących i niew ierzących — in te re su je m n ie ogrom nie. Są bow iem chrześcijanie, którzy tw ierdzą, że —■ w śró d w ie lu czynników
— z przebudzeniem duchow ym w naszym; k ra ju zw iązana je s t ta k ż e sp ra w a czy ta n ia Bi
blii, zwłaszcza „jakość czy tan ia B iblii” w śród ludzi w ierzących.
Zapew ne ogrom na w iększość ew angelicznie wietrzących czyta. Biblią, ale— po p ew n ych ob
jaw ach życia zboirowo-kościelnego — sądzić można, że:
W. F . M a r c in k o w sk i, J a k c z y t a ć P is m o Ś w ię te , w y d . „ C h r z e śc ij a n in ” , W a r sz a w a 1960, s . 12.