• Nie Znaleziono Wyników

Wiadomości Brukowe. Nr 216 (1821)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wiadomości Brukowe. Nr 216 (1821)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

< S e . * ' •

WIADOMOŚCI BRUKOWE

Wilno w Sobotą

: y * — ---

P O D R O Ż Y liR O Ź N IA G K C l-F If.O Z G F IC Z N E Y C I Ą G D A L S Z Y .

Posiedzenie p r zy kominku.

C hw alili niektórzy pisarze kom inek z -tego w zględu , że ludzi około siewie zgrom adza ; '#

tyra sposobem daie poohop do zabaw ney, po-- iyte ć zn e y , a czasem i uczoney rozm ow y— Ja rozumiem , że iako, podług zdauia uczonyoh, każda rze cz ma swoię dobrą i złą stronę; tak i kominek w a rt iest z niektórych w zględów póchw ały, w a rt nagany z in n y c h — fsie lubię i a" iego z dw óch p rzyczyn : że daie słabym piersiom czasem niebezpieczne k a ta r y , a sła»

bym głowom pochop do bredzenia i obm owy—

Nie w iele ich też iest u r a s , bo ie zastąpiły piece opalane z pokoiu — YV pozostałych atoli

• 'starośw ieckich domach mało w idać pieców , a i wiele kominków, p rzy k tórych w szubach za- i iiszy przodkowie nasi, popijali niekiedy cie­

ple piwo, ale częściey w ino w ęgiel skie ; i ra- l 4 zili, iak w ypędzić z kraiu T a taró w lub Tur*

i, Łów; iak dokazyw ać na T ry b u n a ła c h ; iak są- if- siadom w ioski zaieżdiać, a seym y i seym iki

>. zr y w a ć .— Nie w iem tylk o co rad ziły uieosza- i," cowane nasze prababki i pra-pra-babki, i c z y iii do tych posiedzeń kom inkow ych należały wspól-

nje z m ężam i, czyli też osobne składały ses- ak sye w Jeymościnym pokoiu. — Jest to w ina na- t. “j/.ych H istoryków', k tó rzy przez niedbałość nic it o tem nie piszą — Ci Jchrność szastaią się tyi- ilt- ko po stolicach i w ielkich gabinetach, albo po da. placach p o tyczek , bardzo nieuw ażnie; bo p r z y r, kominku , p rzy stoliku z butelką lub kuflem;

bp przy filiżance herbaty, koiarzą się niekie­

dy w ażnieysze zw iązk i i rozstrzygaią w iększe

liii •

Dnia 33 Stycznia..

5praw y, iak w gabinetach lub ną placu nay- w alnieyszych b itew .

Jabym rozum iał, bo w szakże Ilisto ry a iest w łaśnie polem dom ysłów; iabrai m ów ię rozu­

m iał , iako H istoryk, że zgromadzone w Jey- mościnym pokoiu około kominka poważne m e­

tro n y, rozp raw iały o strachach, upiorach, o- pętanych i e x o rc y s ta c h ; i i e każda uczona antecessorka nasza p rzytacza ła własne postrze­

żenia, doświadczenia, i te,orye ,fw dobrey pol- s z c z y ź n ie : widzim isię) w le y piękney umie- iętności, która z w ielką szkodą dla nauk, po­

loru i_ oświecenia powszechnego,l zaginęła, alb»

raczey w yszła na czas z mody — Na takich to posiedzeniach uczon ych , można się b yło na­

słuchać, iak ta łub ow a czarownica- nasłała są*

siada lub sąsiadkę nieułeczoną chorobą, iaft 'spro­

w adziła zarazę nji cielęta lub ptastw o domo­

w e; iak samem spoyrzeniem cz y li urokiem o- deym owała krowom mleko; m orzyła' zarodki w iaiach, nie dala zbić się śmietanie ; iak sic przem ieniała w w ilc zy c ę ; iak i kiedy latała na ły s ą górę; iakie tam by.wały wspaniałe u czty, iakie bale i reduty? — Nak.oniec, iak postała schw ytana szczęśliw ie i przekonana d czary p rzez świadków o czyw istych , k tó rzy w szystk ie te figle czartow skie w idzieli na własne o czy i przysięgali na nie; a to przed m ądrym i nader sprawiedliw ym sądem, k tó ry uw ażaiąc, że ob- żałow aney źle z oczu patrzy, k a z a ł , ią pław ić publicznie; a w idząc iż iest od w ody gatunko­

w o lżeysza i tonąć nie może, postanowił że ma w sobie nieczystego ducha — A przeto czasem w obecności JX . Plebana i licznego a bardzo św iatłego zgrom adzenia, w przytom ności wóy- ta i całego m agistratu niby Pacanow skiego,

7

. powszechnem ukontentowaniem p rew incyi o«

(2)

k o ło ś. Jana,szczęśliwie spalony została; po czem zaraz deszcz, padał — Powiedz, kochany C z y te l­

niku, iak. to nie żałow ać ow ych, szczęśliw ych, czasó w ; iak nie żałow ać tak. piękney umicie- tności m istyc zn e y , która poszła w niepamięć.

A le ma. każdy, w iek swoie zalety; ma i nasz swoie- nauczki w arte opętanych i pław ionych czarow nicy będą i nas następcy uwielbiać; bę­

dą się dziw ić praw dziw ey mądrości nąszey — A le nie pięknie samym się chwalić, a pismu te­

mu nie w łaściw a i nie przystoi wdawać się w u - mieiętpości dokładne; w ięc póydźmy do tera—

żnieyszego- kominka.

Ciężko, iest a nas,. Czytelniku,. zasiać tow a- rzy slw o wieczorne około kom inka; obsiadamy pospolicie stolik z herbatą,, bo iuź i kaw a w y ­ szła z m o d y ; ale móy poczciw y Strukczaszy trzy m a się ieszcze wielu Staroświeckich zw y- czaiów — Z aszedłszy do niego wieczorem pod­

czas ostatnich m ro z ó w . zastałem siedzącego p rzy kominku w tow arzystw ie trzech osób i żw aw ą zaiętego rozm ow ą— W yśm ienicie, ode­

zw ał się starzec, w sam czas W Pan p rzych o­

dzisz; m y tu mamy bai'dzo w ażną rozprawę; po­

w iesz też nam i WP<m swoie zdanie — Oto- P. M arszałek ma kilku synów ; chciałby im dadź iak naylepsze w ychow anie i właśnie o tem rozm aw iał z nami — Naturalnie, z nas każdy po swoiemu radzi; bo kaźdyb y rad w y ch o w y - wał drugich na swoie kopyto, to iest na to czem sam iest; nieprawdaż M ospanie?— W sza k żoł­

nierz radby widział samych żołnierzy, a mnich sw ego zakonu m nichów.

N ie zaw sze to prawda, odpowiedziałem — T akie dobre życzenie bliźniemu, rozciąga się tylk o do professyy niebardzo zyskownych"; ale gdyby powołanie ciągnęło za sobą znaczne ko­

rzy ści, widziałbyś W Pan cale inny obrót F i­

lan trop ii— Ja uważani, źe człow iek przez w ro­

dzoną dobroć serca, na to nayw ięcey drugich namawia, na .czem się sam zawiódł, i od czego- b y pewno uciekał, gdyby mu się w stecz co . fnąć można— W ie lu ż to ia znam mężów, któ­

r z y niezmiernie zachwalaią stan małżeński, a

iak. mogą uciekaią z domu i radziby pośw ięci­

li w szystko dla wykupienia się od tow arzystw a ulubioriey m ałżonki.

P orzuć W P an tę złośliwą; satyrę, odezw ał się Strukczaszy; żony, tak iak m ężow ie, są zła i 4obre, a m ałżeństw a są potrzebne i powin-.

ny bydź ś w ię te — A le oto P. M arszałek przy- iechał szukać dla swoich dzieci guwernera; c zy nie m ógłbyś W P a n nastręczyć, mu k o g o ?

Nie, odpowiedziałem,, ia się na takim to ­ w arze nie znam; ale za có ż ich P. M arszałek nie oddaie do szkół ?.’

Takem i ia radził, odezwał się P. Sędzia — . O to moie chłopcy_chodzą, ieden do trze cie y a drugi do czw a rtey klasśy;. a ż miło p atrzać iak się na examinach ^opisuią — A czego le chłop­

c y nie umieią?— W s z a k to ia, proszę W P an a, w Połocku ani, w retoryce,, ani na filozofii o tem nie słyszałem , co oni te raz p raw ią — A przecież to i m y, M ospanie, m ieliśm y Profes- sorów tęgich — T y lk o że u nas daleko była w iększa karność — Chłopiec idąc do kościoła albo do szkoły, d rżał iak listek; a Professor w ziąw szy w szkole errat" \y ręce, palił w skó­

rę, aż się echo po korytarzach rozlegało— T e ­ raz, proszę W P an a, nie wiem po iakiemu się to dzieie , ale coś nie bardzo biią , a chłopcy

*ię uczą — - K ilk a razy sam um yślnie przez G y - m nazyum to tam to. sam przechodziłem , azali nie posłyszę ow ego dobrze m i znajomego plask . .plask ; ..plask . . . albo głosu którego z moich synów , ay Reverendissime\ — iakiegośm y się da­

w niey o pół w io rsty od szkoły nasłuchać mogli.' X . W ikary. I to bardzo było dobrze, móy Jegomość ! — Ż ato dawniey dzieci b y ły skro- ranieysze i u c z y ły się piękney łaciny; — aż m i­

ło wspomnieć iak pomiędzy sobą rozm aw iały;

iak im potem w palestrze i do prom ocyi słu­

ży ła.— Form ow ali się też ludzie,iróyJegom ość—

T a cyto m łodzieńcy napełniali dw ory i subsel- lia; zasilali now icyaty; tęd zy byli łaciń nicy i juryści — A teraz co?— D aw n iey chłopiec w y*

ehodząc ze szkół, umiał A lw ar na pamięć; mo­

żna mu było zadać 'iaką chcesz lo k u cy ą ; a te-

(3)

45

. raz, m óy Jegom ość, czyta ią ' to oni niby ' C y ­ cerona', ale w y r w iy ich z czegokolw iek • i sp y- ta y p e r quam-regulam ? żaden nie powie — N a co mi, m óy Jegomość, taka edukacya V—

P . M arszalek. M n ieysza o to, M ości;D o- brodzieiu A le c z y z m ożna, , żeby dzieci, na­

szego urodzenia, pospolitow ały się z chłopstw em i cholotą — A przecież w szkołach publicznych tak iest i tak bydź musi..— K tó żb y to np. zoier- piał z Panów, żeby m óy sy n siedział na iedney ław ce z szewcem albo k raw cem ? . albo , co ieszcze g o r z e y , żeby ich sadzano w y że y; > lub na końcu roku chwalono w gazetach,nic nie w spo- minaiąc o moich dzieciach?----Ja, przyznam się Panom, (tu M arszałek w stał i p otrącił -stołek), o h ! . . . przyznam się Panom, -żebym ia tego nie zcierpiał -— Ja nie poym uię iaka może bydź zapam iętałość rodziców , naszego stanu , :'k t ó r z y dzieci sw oich nie umieią szanow ać ?-— C h w ała Bogu, że przecie niektóre dzieci znaią się le- piey na sobie-r-.-Oto brat m óy, P. Podkom orzy, oddał b y ł swego Antosia do p ierw szey klassyj ale to chłopiec z .honorem — O li!przyznam . się Panom, że ciężko w id zieć w ięcey punktu ho­

noru w m łodym człowieku!— Na trzeci* tydzień uciekł do domu i w prost ośw iadczył o y c u ,-że się on z szew cam i razem u c zy ć nie będzie — M óy brat, Podkomorzy,“niezm iernie się gniew ał, a iam się śmiał do rozpuku — '-O ttób ęd zie czło­

w iek ! — T e ra z w dwódziestym : roku . iuż iest Sędzią; a lak dobrze ze s ź la c h tą z a p iia ,,ż e ,n a p rzy szły ch , da Bóg, seym ikach, bieżeli-.nie zo­

stanie M arszałkiem , to pewno Podkom orzym . P . Strukczaszy. W s ty d ź się Panie M arszałku, z takiem i w yieżdżać zdaniam i— A iąkiż to b i­

dzie z niego urzędnik?.— G dzież się on nauczył praw a, albo sądow nictwa ?— P rzez co' mógł- u- form ow ać z d a n ie , i tak potrzebny sędziemu rozsądek ? — C z y nie lepiey byłoby 3 la powiatu, c z y nie chwalebniey dla niego, odbydź iak na­

leży szkoły i pochodzić na praw o?— Przyznam się W P a n u , że takie zdania są zabytkiem da­

wnego nieoświecenia i dzikości—^ C óżby to szko­

dziło synom W P a n a siedzieć w szkole obok szew ca lub krawca: ? w szakb y się dla tego uie-

, zarazili rzemiosłami, Iktóre W P a n tak niespra-- . w iedliw ie masz w?pogardzie— Bo nie wiem , m ó­

w iąc :między. nam i,>za-coby się kto m iał w sty -

; dzić, że. umie iakiś pożyteczny kunszt lub iakieś k pożyteczije rzem iosło— N ie iestże to w s ty ­

dzić się bydź na coś przydatnym i pożyteczn ym -w tow arzystw ie?— W lerzm i W P a n , Panie M ar­

s z a łk u , głupstw o ty lk o i złe uczyn ki w styd zić nas powinny; a i a, proszę mi -darować , w ię-

• cey . poważam pożytecznego rzem ieślnika , aui-

< żeli trzpióta'- lub głupca, k tó r y .'się nadym a i

^drugich poniżać .usiłuie - dlatego , żc w la zł na iakieś rozłeżyste.genealogiczne d rz e w o ,4 choć ie- i go' postępki' czego -innego - są -warte — L ep iey W P a n podobno, usłużysz k raio w i-i-sw o im sy- tnom , kiedy-ich. oddasz- do szkół.

P . .M arszalek (z gniewem), .O t t o ! . . . Pro­

szę u niżenie...' W s ty d ź się W P a n j Panie Struk- - czaszy Nie spodziewałem się > takich żdań

od ; W P a n a — . P rzecież W P a n -sam dobrze ie- -steś urodzony, ■ $. tak chcesz n asz stan poniżać—

Jabym m iał.synów moich do szkół oddawać?—

Jaby.m pozwdiił, żeby n a nich włożono studencki -mundurek, - k tóry . i m ieyskie - noszą chłopcy!—

A , to rzgroza wspom nieć!^— N a toż. to i w y ­ myślono ten -mundurek, i żeby nasze obyw atel- - skie dzieci .^poniżać— - O y . nie 1 ia tego ni­

gdy n ie-u czyn ię.

. X . W ikary .Ydo Strukczaszego). N ie , m óy Jegomość-.— B o , w idzisz Jegomość, że w tera- źnieyszych publicznych szkołach iest zbiór i m ieszanina-rozm aitey = c h o ło ty — W s z a k to ,—

fu y do 4 icha! — i uż i żydzięta^tam zaczyn aią

■wprowadzać.----T a^ zgraia iest pospolicie nieo- b yczayn a,-ro zp u stn a i zepsuta; a zatem , w i­

dzisz . Jsgo m o ść, że się p rzez to delikatni i ..grzeczni® w ych o w an i P an icze gorszyć i psuć m ogą.— ■ Bp to, w id zisz Jegomość , póki b yła g r o z a ,; póki b y ł ryg o r, póki ża każde szepnie- .ńie, rozśmianie się, albo inny psi fig ie l, palo­

no na pieńku po dwadzieścia albo i w ię c e y, to cale -było co innego.— -W tenczas Panicze, w i­

dzisz Jegomość, w osobnych siedzieli ław kach i nigdy się z niższego stanu dziećm i nie w da­

w ali ; nigdy z niemi w szkole do czynienia n e

)»(

(4)

i.6

m ie li; w y ią w sz y kiedy czasem Beveren- dissimus pozw olił Paniczowi, dra uciechy i w pra­

w y , w y rżn ą ć rozciągnionem u na. pieńku plebeu- szow i pięć albo dziesięć — O tó ż widzisz- Je­

g o m o ść, gdyby tafcie były szkoły publiczne, to có innego; tobym is- sam radził- J W . M ar­

szalkowi,. oddać Paniczów do klass — A le te ­ raz, w idzisz Jegom ość, nie ma dla Paniąt o- sobnycb ła w e k , nie irua żad'ney dystynkcyi;

w olno lada komu Panicza poprawiać j- a to, w styd dia k rw i Pańskiey.

P . Strukczaszy. O toż właśnie tego i po­

trzeba — W łaśn ie prostakowi prędżey uydzie kiedy nic nic umie, bo- ma mniey sposobów na­

bycia' n a u k i; ale człow iek, iak W Państwo po­

wiadacie dobrze urodzony, ale Panicz, a zatem leżeli ia ten w y ra z należycie rozumiem, maię- tn y, w ystęp n ym iest i bardzo w ystępnym , ie- aeli mogiic bydź człow iekiem , woli pozostać bydlęciem ; ieżeli- ufaiąc w m aiątek, ma naukę aa niepotrzebną i iak nietoperz ucieka od św ia­

tła — T akich zaw stydzać, wyśm iewać, poniżać, należy' — I dobrze , właśnie to W publicznych szkołach iest dobrze; to stanowi ieRt ńay vvaf- nieyszą zaletę ; żre ów w puchu w ychow any pieszczoch, który s% Panieńciem n izyw a; ieżeli ma w styd w ocrach, ieżełi ma iakiekolwiek a-zucic honoru ; nie- ucieka ze szkół, Żeby iak W Pana Antoś (obracając się do P Marszałka):

* ie siedział obok szew ca ; ale się stara Jepiey cd' niego u czyć, bo ma do tego daleko w ięeey pomocy— A i e ż e łi , pomimo iego spost>bni>ści r pracy, szew c iak na zło'śc lepiey się uczy;' to się - go Panicz rad nie rad nauczy szanować;

£o się w cześnie przekona, że są na: św iecić tałenta, k tórych to, co W P an ow ie urodzeniem nazyw acie, nie daie; że te talenta są rzetel­

nym ludzi zaszozy tem, tem bardziej , ż c nie Są darem śleprgo losu, podstępu, ani ludzkich w zględów , ale d'arem O patrzoności; że talen­

ta stanow ią sław ę i szczęście nie' ty lii o osób*, ale pokoleń i ludów; a zatem, że ie narodowa*

społeczność, tak iak zw ierzchność szkolna, na jie rw szym powinna mieć względzie — W ie rz Ma„ KŁospiwie Marszałku^, choćby się W Pana

d/. eci nic w szkołach nie nauczyły, tedy ,JaV nvo przekonanie się o te y prawdzie, ioż będzie dla n ich w ielką i bardzo pożyteczn ą nauką*.

P . M arszalek. AK— dziekuię ia W Panu za taką naukę — Jak to! — moie dzieci maią się W szkołach n czyć szanować ludzi podłych, mo'*

tłoch , ehołotę, albo chamów sw oich’ poddanych. ", O y nie, Dobrodzie)n' ! ia na to nigdy nie po- .5 zwro lę —» W o lę , niech o żadnych szkołach nie słyszą, niech nigdy nio a nic, naw et czyta ćy nie umieia!

P. StrukcztłsZy. W ię c W P a n iesteś w y ­ raźnym nieprzyjacielem św ia tła -i nau ki—-. Je-* ’ ; żeli tak, pocóż szirkasz dla synów nauczy cieś­

la, c z y tam guwernera ?

P . M arszałek. . Jakże nie sznkać ? Szu-*' Kam naprzód dla tego, że ludzie moiego sta * ' nu powinni mieć guwernera w d om u — O - Wszem , ieżełi nie będzie drogi, w ezm ę F ra ń - cuza, bo1 to iest p rzyzw oicie i dostoym e mieć- Pana Uabbe\ k tó ry p rzy stole cały czas gada*

po francuzku, a w domu w szystko urządza— - Pow tóre. cheę żeby moi' synow ie mieli św ia - tło* i naukę, ale naukę p rzyzw oitą sWoiemu u- rodzeniu: a razem chcę, żeby iey nabywali bez/

poniżenia swego stanu.—-Jeżeli-nie dostanę F ra u - cuza,w ezm ę nakoniec iakiego młodzika a* WPań«r stwa Akademii; ale tym będę ia sam rządził-—<•

U m nie w domu, guwerner iest moim sługą i- nmsi tak u czyć iak ia Każe — Musi- moie d zie­

c i szanować, przez co się przecie' pFzekonai^

nieznacznie, że ta cholota,- która- się naukami- baw i, musi nam- Panom służyć, a zatem że:

kto się ch ce w ynieść i u zacnie, to nie przea nauki' r Książki’ do* tego ' dążyć powinien — O-^ ' toż podłag mnie; gdyby się n ie w ię c e y nie*

nauczyli , to i' tego d o s y ć ; i dlatego samego*

wychowanie- tylko domowe iest dobre, a* pu­

bliczce szKodtfwe — Nakoniec, maiąc n au czy­

cieli w domu, sam przepisuję czego się chło­

p cy maią uczyć", a zatem nie dopuszczę żeby Sobie łamali głow y nad niepotrzebnemu rzeczamii-

P . Sędzia1- Ha!' lia1' ha!;.-. . ia rozumiałem)- Panie M arszalku, że nie zawadzi iak naywię-^

ccy umieć — A le przeprasziyn.-— Nie iest-cm i#

(5)

t y

w p f a w d ź i e c z ł o w l c k i e n ł i l c z d n y i r r , ale p i e r ­ w s z y r a z s ł y s z ę , ż e b y s ię nauki- dla m ł o d z i , p o d łu g u r o d z e n i a t ó f i i J y W P r o s z ę W P a n a , c z e g o ż b y ś ’ p r z e c i e k a z a ł , u c z y ć swoich - s y ­ n ó w

*

i ia k ie t o s ą n a u k i dla PP.- M a r s z a ł k o - w i c z ó w . a i a k i e 1 dla b i e d n y c h m o i c h sędzi-ców?

P . M arszalek (z gniewem). Jużci nie tego ieh- będę u czy), czego uezą w klassach- W P an a dzieci — C iekaw y ie&tem na co im się to w szystko przyda, kiedy w y y d a ze sz-kół, t ezy w kompanii, lub na sey m ikach, lepiey sie Wydadzą od moich-,

P . Sędzia. Ja bym rozum iał, że 1 -epiey, P . M arszałek. Zapew ne -— Popisyw ać się.

fcędą z M afem atyką albo F izy k ą , z G re c z y z n ą albo Łaciną i tym podobnerwi /-bredniami,

X . W ikary. A h l móy Jogomość , łacin a bardzo iest p o trze b n a ; ale upewniam, że się iey nikt bez A lw a ru nie nauczy -— D late go ia zawsze iestem za pryw róceniem go do szkółj póki tego nie będzie^ nj-c nie będzie<

P . M arszałek. T o uprzedzenie y to prze-*

są d ; to n a z yw a, się próżnym mozołem M oi syn ow ie nauczą- się tańcować, łech tow ać, kon-»

no ieździć, grać i śpiewa®, bo to młodego ka- Walera nayłepiey układa i zdobi ; to go robi w tow arzystw ach przyiem nym D o tego na- ticzą się cokolw iek po 1-rancuzku żeby roznia-*

w iali z Dam am i, i żeby przecie pokazali w kom­

panii, źe są-dobrze w ych ow am -^ - W reszcie,, jeżeli się W Państw u podoba, nauczą się tro ­ chę rysoWać i cośkolwiek G e o g ra fii, i łJisto- 't y i , chociaż i to niekoniecznie, bo ani i a , a»

ni brat móy P. Podkomorzy,- caleśw.y się te­

go nie uczyli-, a dlatego mamy SWoie zna-- czenie w e w szystkich to w arzy stw ach i odby­

liśmy w pow iecie w szystkie urzędy.

Ja. W yśm ien icie — A naeóż Panie Mafszał-- ku potrzebujesz Guwernera? na co nauczycieli?--- W e ź pierwszego,co na ulicy spotkasz,Francuza, &

on ich tego- w szystkiego nauczy.-

P. M arszałek. Dobrze,- ale nie dosyć P ran -

«flza, ia chce' człow ieka z nauka.

i %r • w

/ o . Nasi F ran cu zi w szy scy w szystk o »-

ińieią — Nie będżie to V- s i ć edukneya rto*

w a, a ia-pow in szu ię i takiego pauczy c ie lą , i takich synów .1

Slrukezaszy. O y Mospsnie, tenże to^ ro-»

dzay edukacyi nas po części zgubił; ten nas- - w y sta w ił na pośmiew i-sko cudzodziemców, któ­

r z y nas maią- za ludzi bez m ózgu i do nicze­

go nie zdatnyeh —*- I w rze c z y samey, poradź się W P an własnego rozsądku i sumienia,- na co tak w ychow any m łodzik przydać się może?

Ja. A le bo w idzisz Panie Stru-kczaszy, P.

M arszałkow i idzie o to, żeby się synow ie ie­

go dobrze w k-ompaniiach wydawali-, a miano­

w icie, żeby się podobali Damom. 1 Jest to u- mieiętność bardzo- w ielka i trudna; i przyznam się W Państw u , że bez Fran cu zów i um y- ślney nauki, nigdyb-y tego nasza- m łodzież a is umiała. Nasze D am y maią smak delikatny, lubią francuzkich k u c h a rz y , pokoiowców,- gu­

w ernerów i m łodzież ira n c tiz k ą ; i dla nich to-- trze b a było sprow adzić ztam tąd ubiór, m ody, książki f, obyczaie , w ychow anie i ca ły układ n-aszey m ło d zieży—^. W szkołach, gdzie ledwo iest m etr francuzkiego ięzyka, nigdyby tego1 nie d o k azali— - T am się w y chow me m łodzież dla kraiu, a nie dla Dam w yższego tonu__ P. r M arszałek ma zam iar praw dziw ie w yn io sły, chce sposobić dzieci do spraw y m iłości.

P.- Strukczaszy. D ay W P an pokóy żartom , gdzie idzie o rzecz tak w ażną-*.- G dybyś P . ( M arszałku1 synom swoim i- po kilka milii-onów z-ostawił, toby się i-m w szelako zd ały rozum i- nauka,- a nadewszystko zdałby się im r o z ­ sadek i. tak dziś rzadkie, zdrow e o rzeczach ur 7 ' zdanie — Pozwalam ia, żte tego sama nauka nie da^ komu nic nie dala natura ;■ ależ sama tylko nauka w ydobędzie ie* i uprawi-, a doświadczenie utw ierdzi Spodziewamlsię zaś, że mi W P a n przynaym n iey to p rzy zn asz, że rozum i rozsądek są na eóś p o trze b n e , że się W każd ym stanie przydadzą — A l e 1 P. M ar­

szałku powiedzm y sobie p r a w d ę , -W Pana sy­

nowie Panami fiie b ę d ą ; będą zapew ne m u­

sieli zaiąć się iakąś służba publiczną; nie po-

(6)

iadąfdo F ran cyi, ale, ż y ć będą z nami; w ięc nietylko nauka , ale i nasze obyczaie i nasza przyiaźń i pomoc,: będą. im p otrzebne— Zacóź ich W T a n w ięc.ich cesz . hodować na.-cudzo- ziem có W ?— P rzecież w szkołach, publicznych w ezm ą wychowanie.. takie,: które ich ' do, jakie­

gokolw iek bądź stanu .usposobi; a w ychow aią się po naszemu , i dla. nas — -W ychowaią' się ze swoiem i współziomkami, z któremi inaią re­

sztę ży cia przep ędzić; zabiorą v.-niemi nie- rozerw aną przyiaźń ,vktóra , im będzie ^daleko potrzebnieysza, aniżeli p rzyiaźń zagranicznego zbiega, kt-órego będą musieli karm ić.— Jeżeli w ięc W P an nie .-dbasz oto , żebyś . w ychow ał synów dla k r a iu .i dla nas,;.to ic h lepiey w y- w ieź za granicę i (tam -choway na Francuzów;

to im zakaź m ówić językiem o jc z y sty m ; -o - wszem p rzy k a ż,;-żeby-się i w , każdey > podaney okazyi w yp arli swego narodu,..żeby<,-się z n ie -

•go naśmiewali i samym cudzodziemcom >wpa- iali dla nas po gardę— . W ten czas będziesz ca­

łą gębą magnatem, w łenczas-synow ie -W Pa- na mogą -spoglądać na .n a s , > iako ^ na istoty niższe, stworzone tylko na ich intratę.

P . M arszałek. A le . fe ! Panie' -StrOkczaszy;

c z y ż ia to m ów ię, albo c zy ia tego chcę'”?

P . Słrukczaszy. Jeżeli n ie , tedy pozwól sobie W P an pow iedzieć,. że sam. nie w iesz cze­

go chcesz, i że dla te g o . tylk o synów • swoich trybem Panów • naszych hod-ować. myślisz, .że ­ byś sam rad uchodził za Pana — Obchodzą W P an a, iak . nw aiam , • se ym ik i, a pocóź iam W P an a synow ie poiadą, kiedy nikogo znać nie będą, i kiedy m oże ,i naszego ięzyka nie . bę­

dą umieli,

P. M arszałek. Przepraszam 4 ię z y k a nau­

czą się od m atki i ode mnie, a z obywatelami ia im znaiomości p o ro b ię — Z nimi ż y ć będą tyle, ile ich potrzebować mogą;, to iest: obja­

dą ich raz we tr z y lata, i na seymikach w s zy ­ stkich uprzeym ie całow ać i ściskać będą od

serca — Pe seym ikach, to co innego — W szko­

łach się zaś nie będą pospolilować i szarzać, ani się “od niecbj^ zaynego prostactw a nie ze- psuią i zły c h nie nabiorą nałogów.

Ja. Jeżeli P. M arszałek pozw oli , zrobię tm u iednę uwagę, to iest: że tym sposobem się u cząc narodowego ię z y k a , nigdy go umieć nie będą----' Z e albowiem ta um ieiętność w y ­ maga daleko w ięcey ..nad pospolitą naukę, ła-

■ tw o się przekonać w . naszych tow arzystw ach , gdzie ledwOfdziesiąty umie sw óy ięzyk; a ie- szcze łatw iey w pismach i d ru kach ; bo dziś

■ ledwo którą książkę, a m ianow icie ledwo któ­

re peryodyczne pismo bez zgrozy . i gniew u w rękę w ziąść m o żn a ;1 tak w szęd zie iest po­

kaleczony ięzy k , tak znieważona G ram m atyka, i tak sty l wym uszony a nie sm aczny — Śmiem, w ięc ■ P. M arszałkow i przepow iedzieć, źe iego synow ie, pcdług .dawno przyiętego u nas z w y - , czaiu , m ow y na seym iki kupować będą.

P . Słrukczaszy. -Tak, ■ będą kupowali, aby

?hyło za. co__ Ale P. M arszałek mocno się boi, ab y iego synow ie nic zepsuli się w szkołach i z ły c h .n ie n a b ra li;n ało gó w — N a to krótko

• odpowiem-— ‘ O prócz P> M arszalka, podobnoś- - m y • w szyscy chodzili do szkół i .w iem y-co się tam dzieie — Z łe nałogi, lub .ob yczaie zepsute, 1 nie w szkołach się n a b y w a ią , ale p rzy w o żą z domu ;. bo w szkołach nie ma nianiek ni ko- bićt w garderobie i sypialnym Jeym ościnym pokoiu ; nie - ma służalców w stayni i przedpo­

li koiu, gdzie Panięta' biorą pierwsze lek cye z łe ­ go. ' Nie ma babki lub m atki którab y pieściła, ani przykładu Papy . i iego p rzy iació ł — P ro­

szę mi, P. M arszałku, odpowiedzieć: pić i grać w k a rty ; pieniać się z spokoynym i sąsiadami;

• dokumcnta fałszow ać ; naym ow ać: niegodziw ych świadków na zgubę - cudzą ; obdzierać sieroty z m aiątku ; ciem iężyć, osierociałe w dow y; dać .się przekupow ać na u rzę d zie ; czy się nasza

młodzież u c z y w szkołach, c z y w domu ?

(7)

Z kąd bierze p rzyk ład y,-g d zie zńayduie te pię- - kne w z o r y ? .— W sty d mię Mospanie M arszał­

ku, że w ta k o czyw istey rze czy przekon yw ać ’- W Pan a m uszę.

X . W ikary. T a k m óy. -Jegomość.. A le, • w idzisz Jegomość, teraźnieysza.nasza, m łodzież, - która w ych odzi ze szkół, ie s t c o in a k s z t a łt nie-- dow arzoney — ^Bo widzisz Jegomość^* tak iest . gadatliwa i nadstawna, że nam starszym i gę- - by o tw orzyć nie da, ale> praw i a praw i.o w s z y - - stkiem , a prawdę m ówiąc , . tro ch ę 1 niedorże- c z y — Potem , w idzisz 1 Jegom ość,’,, oni w s zy sc y ■ od razu uczeni, i albo. ieszcze-w szkołach au- - toram i zostaią, albo strach iak o autorach ro z­

p raw iają— Sam- widziałem , iak wielkie i piękne’, drukowane książki, w yśm iew ali— Z a naszych- czasów cale było co in n e go — N iechby tyko k tó ry stuclent pod wąsem, odw ażył się b ył sta r-- sźfemu albo Professorow i powiedzieć nie, albo nieum ieiętność ząrzucić-, ah! móy.- Jegomość,, w szakb y on b ył^ z p o d 'p lag nie- w s ta ł.— Nie . „, m óy Jegomość j iuź,rto. próżno ! ; . . m ów Jego­

mość co ch cesz, a ia m ówię, że groza potrzebna. ■ Ja. Dobrze- m ów isz, X ię że W ik a r y , takim - Paniczom potrzebna, iest groza i bardzo po­

trzebna. |A le naprzód w yb acz, że się czasem z w ielkich i pięknie drukow anych książek śm ie- ią , może t o by dź poniekąd i słu szn ie ;. ą ieże*

li n iektó rzy w rze c z y sam ey z b y t rozum ieią o • sobie i śmiało sądzą o rzeczach, k tórych nie • znaią, może to bydź. wada wieku,, lub wina, nie • szkół, ale sam ych rodziców.. • Oddaią dziś doi»

szkół d zieci ledwo nie w pieluchach,; a p rży - naym niey takie, które ie sz c ź e potrzebuią dłu- gie y staranności r o d z ic ó w ; radziby ie przez klaśsy w c w a ł p rzep ędzili, a w ięc dziećm i od- bieraią ze szkół i albo zaraz puszczają na św iat, albo zaym uią pracą taką, iakiey siły m łodzika • w ydołać nie m ogą — Cóż za tem idzie? Oto.

w tak m łodym w ieku nauki się cale£nie p r z y y -

muią, dzieci Ćracą w szkołach c z a s , a p r z y usilności często nadw erężaią i zdrow ie; nic się zaś rzetelnie nie ucząc p rzyw yk aią tylko o na­

ukach* i literaturze paplać iak sroki — Puszczo­

ne potem- w ■ zle tow arzystw o i narażone na tysiączne-do złego ponęty w przód’ nim się zn ay- dzie i ustalij rozsądek, wprzód nim poznaią co ie st'p raw d ziw ie złe a co dobre; co praw dziw ą nauką,- a co • iey- pozerem, wpadaią w sidła szarlatanów i oszustów. P ierw si ich w abią blaskiem fałszywrey n a u k i, drudzy ponętą za­

b a w y ; lub powabem roskoszy. Z tąd w yn ika, i e nie-ma ąc zdrowego,, wyobrażenia, co iest rze ­ telny;- talent - i c c praw dziw a nauka; lgną do ty c h ,-k tó r z y ;• im iąo łiaru ią bez pracy, a zatem puszcżaią. się w zaw ód literacki, iak sternik na morze bez rudla i żaglów — W ie r z a y ftii X ię ż e -W ik a r y , ta iest p rzyczyn a teraźnieysze- go psucia się i, że tak powiem , butwienienia nauk — W s z y s c y ; się zaym uią; niem i ^ bo taka iest tnoda; w ielu-rozum ie,’ iż > d o syći mieć po­

stać człow ieka żeby m yślić , a pióro, papier i kałam arz,; żeby pisać — W id z im y te ż o c z y w i­

ste tego, skutki, piękną postać nauk i dosko*

nałych u nas - P isarzy.

P . Strukczaszy, ■ P raw dę W P a n m ówisz — . Jak • owroc niedostały iest kw aśny ; tak nie­

sm aczny iest. i < c ie r p k i, każd y . płód niedoy- rza łe y g ło w y — N ied osyć. oddać dzieci na na­

uki, ale ie trzeb a oddać- w ’ p rzy zw o ite y po­

rze, i dadź im- czas, nie tylko się z naukami o- b e z n a ć j ale - ie dobrzej że tak powiem, zżuć i straw ić i— A le to r ze c z m nieyszey w agi — T o ­ w arzystw o* m e potrzebuie w ielu uczonych, a na­

u k i same-' się-- ocL szarlatanów obronią, choćby te ż ci na czas i górę w żięli — L e c z to w arzy stw o gw ałtem potrzebuifr ludzi rozsądn ych , św ia­

tły c h - i po czciw ych — D latego należy m ło­

d zież układać bardzo starannie; nie należy ie y

p u szczać wolno na ś w ia t , dopóki się umysł.

(8)

potrzebneini wiadomościami nie wzbogaci, roz­

sądek nie upraw i i nie utw ierdzi, i serce na­

leżycie nie u k sz ta łc i— T o zaś ostatnie kształ­

ci' czysta m óraln ość, iaką Kiamy w Religii i zd ro w e y F ilo zo fii, a dobry p rzykład prostuie i pokrzepia — D latego niedokończoney mło­

d z ie ż y , albo nie należy w tow arzystw o w y ­ puszczać, albo tylko w dobrane, gdzie się zbu­

dow ać lub czegoś n au czyć może 5 dlatego iak łiaysurow sze praw a strzedz powinny obycza- ió w publicznych, i naym nieysze zgorszenie ka­

rać surowo.

X . W ikary. T ak , móy Jegomość, p otrze­

ba grozy !

P . M arszałek. Dobrze — w szystko to praw da — A le to pospolitowanie się mło­

dzieży w szkołach; to mi nie wychodzi z gło­

w y — W re sz c ie powiedźcie mi W P ań stw o, cóż ia z moimi synam i pocznę?

P . Sędzia. Zrób W P a n po moiemu— Odday ich do sz k ó ł, ieżeli nie są nadto m ło d zi; w y ­

bierz im dohrego domowego dozóreę i poleć przyiaeiołom , iakich masz w m ieście, żeby na nich i na dozorcę pilne mieli oko.

P . M arszałek. A ę z y mi to W P a ń stw o przyrzekacie ?

P . Strukczaszy. Dla ezego nie ? — Ja sam będę czasem ' zachodził do nich; będę uw ażał, iak się u czą i sprawuią; a nadew szystko będę m iał oko na ich dozorcę — Casem Jich i do s.ie- bie na gaw ędę z a p ro szę ; nie zg o rszą się tu u m n ie , a czasem usłyszą iaką pożyteczną p rze stro g ę — X . W ik a r y będzie im pomocą i przewodnikiem w naacę i pełnieniu obow iąz­

ków religiij w szak prawda ?

X . W ikary. D obrze — A le proszę, żeby mi wolno było tiźyć cokolw iek grozy.

P. Strukczaszy. D a y p o k ó y ; to rzecz szk o ln a — ^ A W P an że, Panie w łóczęgo; w szak i t y w mieście siedzisz?

Ja. Ja ich nauczę chodzić na spacer , ie- ie li tego będzie potrzeba (d. c. p .)

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury ośmiu eiempląrzy dl&

mieyse pruWTTI wyznaczonych.

F . N. G dański Kom. Cer.t\ij y Ć rt.

w Wilnie w drukarni Reddkeyi pism peryoiycinych .

Cytaty

Powiązane dokumenty

pędzenie— Sposob ten za leży na pcjdniesieniu im aginacyi do tego stopnia, aby leżąc jna w ygo- dnem łożu, w yobrazić sobie iak nayżyw iey f a ­ le

wne przypominaią dzieie, żałuiąc niezwróco- ney młodości.——Inny któś iescze, poymie w swey głowie dolinę Tempe, a na niey pasterki ar- kadyyskim podobne, w

ku Pani Lęmingowey przeniosła się do n aro ­ żnego domu n a ulicy ratuszowey,- który, podług brzmienia starożytnych bardzo dokumentów, R aiem się1

szczęśliw i dwóch wiosek mieszkańcy opiece mo- iey oddani, gdy za szkody, których się ustrzedz nie mogą, w łóczyć się będą codzień na pań­. szczyznę do

Rzymianie nie prędzey zaczęli golić brody, iak w roku 454 od założenia Rzymu , kiedy Ticinius Menas sprowadził im z Sycylii dosyć piękną kompaniią

czliw e prośby, forsowałem i wy forso wałem, ze on na przeszłych sejm ikach, piędzi ziemi własney nie m aiąc, policyyno-ziemiańskim, w naszym powiecie, został

Dozwala się drukować z, warunkiem dostawienia do Komitetu Cenzury siedmiu exemr plarzy dla mieytc prawem

Dozwala się drukować z warunkiem dostawienia dó Komitetu Cenzury siedmiu exem plarzy dla mieysc prawem