• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 7 (12 lutego 1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 7 (12 lutego 1930)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok II

MUCHA

‘TP <9 Gi =» ‘t? ć? @

NUMER PODATKOWO-'BUDŻETOWY

i(i ^ ft y C i ? t ^ ' e'/c »

D W S E E P O K I

(2)

H

* -s

u(S oa -w a<n ty 'a‘S £g <9

"3

< f cd

^ N S6 m*

*N (U”0

!2 £>

’c ^

» *

‘2 -2

~oo 1N (A ‘■cauO

> -M

^ J*

.2o >,

^ -oU cd 3

c so ._

O S _co

-4~oł NO Oa _cuCd

cd S

u* cd Ocs

N .5'a 3 S

ccs

0 3 N C / D D ____

•J

<

h

>

N O

cd

‘Ss

N

a > >

</) Z2- -

> ees "

N "“ !

o S ] ecs* i

C 3 GO0 3

Dzień S e s ji B u d żetow ej w Sejm ie

O dzionku ów! kto ciebie słyszał w naszym kraju, Ciebie lud sejmowego zwie dniem urodzaju,

— B e b e k dniem goryczy, — zaś z lubdścią gwarzy O tobie e n d e k , p e p e e s o tobie-marzy...

Zdawna byłeś gadania oznajmiony trudem, Poprzedzany n a d z i e j ą głuchą między ludem..

Ogarnęło s a n a c j i serca, zlane słońcem, Jakieś dziwne przeczucie, jak przed władzy

końcem, Jakieś oczekiwanie smutne, hijobowe...

Gdy zaczęto prystorzyć rządy pomajowe, Wyciągać i nicować wszystkie znane brudy, I cytować znów Nika*) sensacyjne trudy, Bjutne dawniej b e b e k i, opuściwszy głowy, Milczały, wspominając swój wyczyn majowy...

O dzionku, kto cię widział wówczas w naszym kraju, Pamiętna dobo krytyk wszelkiego rodzaju, Kto cię widział, jak byłeś mowami kwitnący,

„Kredytami", „podsłuchem”, „funduszem"

błyszczący, Obfity we zdarzenia, czynami brzemienny, Coś zawisł nam nad krajem niby koszmar

senny, Wykazując złe skutki rządów z „b e b e k a m i", ...Obyś był już o s t a t n i m , co ciąży nad nami...

“ F)- Najwyższa Izba Kontroli.

Podatek

Piosenka aktualna, śpiewana na nutę-

"„Złota P a n tera

Tyś Podatek, co w Budżetu klatce tkwi, Gniesz mój utrudzony kark,

Zdrowie z mych wyciągasz warg,

By znów nowym ciężarem zawisnąć u mych bark.

Jak pantera, wychodzisz żądny krwi, I w kieszeni, gdzie stale floty brak, Zostawiasz pustki znak,

Cicho szepcząc tak:

„Pójdź w me ramiona ioddaj wszystko mnie, Ja łaknę cię i nienawidzę, —

Gdy męka i pokora twe ciało gnie, Z nieszczęścia twego szydzę!

Lecz kiedy znówj twa kieszeń napełnia się,’

Z rozkoszy nic nie widzę, Wyciągam ręce i pełen trwóg, Czyham na ciebie, jak wróg..."

Dziś już tylko leniwie stąpasz wkrąg, Smutny twój zgaszony wzrok,

A kierując ku mnie krok,

Aby niespodzianie przyczajony zrobić'skok, Do moich pustych już przypadasz rąk, Z których wszystko wziął kryzysu los...

Więc gdy zadajesz cios, Dziwnie brzmi twój głos...

„Dla czego tak słabo zasilasz ty mnie, Czy widzisz strapioną mą minę,

A męka, cierpienie mój tupet wciąż gnie, I myślę już, że zginę!

Ach kiedyż twa kieszeń znów napełni się, By złożyć mi daninę?

Tęsknie patrzy na pusty twój bróg Podatek, dziś pełen trwóg..."

"Krótki, popularny w ykład o BUDŻETACH.

Już w czasach przedhistorycznych niejaki Adam zftak zwanego -Raju .pierwszy położył podwaliny pod istnienie budżetów. Wiemy bowiem z pewnych źródeł, że Adam ograniczał się bardzo w swych potrzebach, co oczywiście opływało z uprzedniego zastanowienia się nad dochodami i odchodami. Wiemy także do­

skonale, jak katastrofalne znaczenie dla ówczesnych sto­

sunków miało przekroczenie przez Ewę budżetu i obciążenie tegoż sumą, równą wartości jabłka.

Dzisiaj budżety dzielą się na „smutnei „w esołe" , które są smutniejsze od tych „smutnych". Do budże­

tów „smutnych" zaliczamy budżety domowe, rodzinne, magistrackie, a pozatem wszystkie inne. Do budżetów

„wesołych" zaliczamy wszystkie te, „o których się nie mówi", lub mówi się bez skutków.

Jeżeli budżet zostanie przekroczony, wtedy albo zwołują Trybunał Stanu, albo nie, co zresztą na jed­

no wychodzi.

Budżet danej instytucji można przekroczyć, dzię­

ki wydatkom na gratyfikacje, nagrody, wybory parla- mentarno-regjonalne, na popieranie „Gazet Polskich", szerzenie wiedzy specjalnej, lub t. zw. gabinety czarne, białe, restauracyjne i t. p. Takie przekroczo­

ne pozycje nazywają się najczęściej fu n du ssem dys­

pozycyjnym.

Budżety opracowywuje się 1 zwykle przy końcu starego roku, albo,w 30 .dni potem. Taki budżet na­

zywa się budżsetem „nieufności".

Często dla urozmaicenia rozpraw budżetowych

„Ktoś" posyła bilet wizytowy drugiemu „Ktosiowi"

i wszystko w porządku, bo adresat nigdy nie „wizytu­

je" nadawcy.

Po tej, tak zwanej „dyskusji budżetowej", nastę­

puje uchwalanie budżetu według głosu opinji społecz­

nej.

O jakości opinji dowiedzieć się można z urzą­

dzanych wieców i z prasy. Opinja zresztą zawsze jest przychylna. W przeciwnym razie stosuje się „po­

glądową" metodę, co daje optyczne złudzenie białych plam w prasie.

Budżety w to dsin ie nie są ściśle przestrzegane.

Zdarza się też, że czasami ktoś się „wyczechowiczy".

Rodzina jest wtedy oburzoną i bardzo się „trybuni", ale głowa rodziny — lub dobry dziadek, wszystko wybacza.

Tyle mniej więcej przeciętny obywatel wiedzieć powinien o tak zwanych budżetach.

Lancet.

(3)

Rozm ow y w bufecie sejm ow ym .

— Co powiesz o tajemniczem zaginięciu gene­

rała Kutiepowa w Paryżu?

— Przypomina mi bardzo „rodzimy" fakt zagi­

nięcia generała Zagórskiego; pozatem przypuszczam, że i w paryskim wypadku wyniki śledztwa będą te sa- me, co i u nas.

* *

— Jaką cyfrę uważasz za fe r a ln ą ?

— W żadnym wypadku 13, — bo to raczej

„opatrznościowa". Chyba prędzej drugą część 13, t.j.

3; — prześladuje bowiem hasz budżet (3 miljardy), a przez to samo nas wszystkich.

* »

*

— Nie rozumiem, jak mógł Cichocki— Szpicbród- ka po niedawnej aferze z podkopem w Warszawie, zamiast odsiadywać więzienie, brać udział w nowych przygotowaniach podkopowych?

— To już tajemnica Urzędu bledczego. Niedarmo

„Szpicbródkę" zwą pupilem Suchenka.

* *

*

— Wiesz, jakie najdonioślejszej sprawy w Polsce?

— Sądząc z ilości i rozmiarów codziennych arty­

kułów w „najpoczytniejszych" prorządowych pismach, czyli w t. zw. „Czerwoniakach", to przedewszystkiem:

sprawa „M iss P o lo n ji", a potem nie mniej doniosła sprawa przesilenia w cygańskiej rodzinie Kwieków.

* *

*

— Chyba wypadek z b. ministrem Carem w spra­

wie zaprotestowania przeciwko przyjęciu go do adwo­

katury jest i będzie odosobnionym faktem?

— Wątpię! Prawdopodobnie spotka to samo i innych filarów „pomajowej spraw iedliw ości", a prze­

dewszystkiem powolnego rozkazom Cara prokuratora M ichałow skiego, którego palestra uważa za jego prawą rękę.

Co należy wiedzieć o podatkach?

1) Podatki są to ciężary, wymyślone przez go­

rączkę złota dla gorączki głodowej.

2) Podatki płaci ten, kto ma i ten, kto niema, bowiem w obliczu prawa wszyscy są równi.

3) Podatki są: obrotowe, dochodowe, majątko­

we, mieszkaniowe, luksusowe, wielorakie, ladajakie, wymyślne, bezmyślne. Będzie jeszcze kawalerski. Po­

tem koniec świata.

4) Podatek obrotowy płaci się od obrotu; jeże­

li niema obrotu — również!

5) Podatki wymierza Urząd Skarbowy w myśl zasady: „mierz siły na zamiary* czyli „oddaj portki".

6) Podatki płaci się dwa i trzy razy pod wa­

runkiem zgubienia kwitu.

7) Od podatku w drodze wyjątku zwolnieni są zmarli pod warunkiem, że nie wstaną.

K onku rs sty lu i kultury,

Na ogłoszony przez nas w Nr. 6 „Żółtej Muchy" Konkurs wytw ornego i kultu­

ralnego wysławiania się na łamach prasy, otrzymujemy następujący ,,kw iatekHs

Wyjątki z „Dobrego Wieczoru** z dnia 30 stycznia Nr. 24

...Plugawy świstek brukowy, t. zw. „Wieczór Warszawski", po­

pełnił wczoraj na swych niewybrednych łamach wybryk, bijący wszelkie rekordy nikczemności, na jaki może zdobyć się bandy­

tyzm pióra, wyuzdanego ze wszystkich skrupułów, dyktowanych przez instynkty ludzkie i żyjącego już tylko ochłapami* pozostają- cemi z uczty hjen i szakali.

...szmatławe pisemko z krwiożerczym, dopra­

wdy, szałem zbójnfczej uciechy, wywlekło na swoje plugawe szpal­

ty łzami ociekający fragment życia p. ...

... w kole ludzi, szanujących swe imię obywatela Polaka, nie może znaleść się miejsce dla plugawca, hańbiącego ulicę Warszawy samym odorem swego procederu... “

Bodajto „Uczył Piotr Marcina**...

Czekamy na dalsze „kwiatki" i „kwiatuszki**...

Hallo! Hallo! Tu Radjo Lancet, Warszawa.

Rozpoczynamy program Budżetowo-podatkowy.

Godz. 12. Sygnału czasu ze względów oszczędno­

ściowych nie będziemy nadawać.

Godz. 13. Chór ministrów odśpiewa do p. Matuszew­

skiego piosenkę „Miscadana".

(Muzyka Warsa, Golda, Petersburskiego i innych) M atuszello! słodki m inistrze nasz! Matu- szello! Skąd takie^rogi masz, sam nam mó­

w iłeś, że w kasie tw ojej Jorsa gości, a cze­

m uż teraz w budżetach robisz nam przy­

krości.

Więc d aj, chłopczyku, więcej' jlo ty i po krzyku, Cltoi nas wszystkich jest bez lik u , każdy coś chce, boprzecieżcała W arszawa zoba czyć m usi to, że teraz nowy p rąd , cała W ar­

szawa zaw oła nam H a llo ! Nareszcie dobry rząd i t. d. i t. d.

' Godz. 14. Transmisja z Wielkiego Teatru Życia ope­

ry Puciniego „Cyganerja", z udziałem chóru poda­

tników.

Godz. 15. Kącik dla dzieci. P. Janina wypowie baje­

czkę: „O kraju, w którym nie było funduszu dyspo­

zycyjnego".

Godz. IS. Kącik naukowy. P. prof. Wykryński opo­

wie: „Jak należy komentować mowy programowo-sa- nacyjne".

Godz. 17. Feljeton „Djety i Budżety" wygłosi poseł Kosiba.

Godz. 18. Reklamy. Z rozporządzenia pana owitaln skiego dział ten został zlikwidowany, bowiem mono­

pol na reklamy otrzymała „Gazeta Polska". Zachodzi obawa, że wobec tego nawet „Kurjer Warszawski"

ogłosi plajtę.

Godz. 20. Prof. Politechniki, p. Jerzy Podatkiewicz>

wygłosi odczyt p. t.: „Konstrukcja śrubki podatkowej".

Godz. 22. Transmisja z posiedzenia Kombudżetu (Ko­

misji budżetowej). Chór ministrów do p. oruby Poda­

tkowej, śpiewa:

Kręć się kręć śrubeczko, w ij się wpływów nić, budżet trza napełnić, każdy m usi żyć.

(4)

% 3

«O

Eo-

& l

.5 ‘K &

O e

,Q ■*

~z ■ « (0 * “

C N I

0

*0

0N

0

N

(0

©

nr(0

h -LU

o e Q Q

aaasw I «

CL >

2 I

O 0

LU Z N O

o

0 KIN N = CO LU N

” 3

LU

h

-J

O

jta

12 .1 30 r.... W rządzie powinno być, jakwche- mji: pierwiastek „a" łączy się z pierwiastkiem „b“

w związek chemiczny. A u nas inaczej: pierwiastek

„b" łączy się z pierwiastkiem „b“. — I co to za związek... „bebe?..

13. I. 80 r. Dlaczego ja właściwie poszedłem za Nim? Chyba zapatrzyłem się w jego błyszczącą szablę i wziąłem go za ciało promieniotwórcze...

14. I. Jeżeli w przyrodzie nic się nie marnuje, to pytam się, gdzie tu jest jaki ślad po b. p. Kaziu Świtalskim..? __________

PREMJER BARTEL.

^10. 1. 30 r. Widzisz, Kaziu, w polityce jest ina­

czej, jak w geometrji: — trójkąty przystają, kąty się speł­

niają i t. d. i t. d. A w sejmie? co [tu przystaje? — co tu się spełnia? To samo w Sanacji? Tylko... licz­

niki, ze stacją podsłuchową, — te się spełniają, no i... przystają do swych autorów.

12. I. 30 r. Pomyśl Kaziu, czy opłaci się gar dać do opozycji?!.. Ty wybudowałeś w pocie czoła piramidę z argumentów, a oni na to dmuchają, jak na domek z kart. — W sejmie najlepszy profesor na nic się nie przyda.

Kaziu, jeżeli cię nie chcą słuchać w sejmie, to cała rzecz w tem, że, kiedyś pisał o perspektywach

w malarstwie, nie pomyślałeś o swoich perspektywach w polityce. Stąd wniosek, że w niektórych perspe­

ktywach jesteś jeszcze krótkowzroczny.

B. MINISTER SKŁADKOWSKI:

10. 1. 30 r. Jeżeli to prawda, że hygjena prze- dewszystkiem — to dlaczego mnie wyleli?/..

14. I. Byłem doktorem, generałem, ministrem.

Doktór był ze mnie „byczy". Generał „byczy". Mi­

nister „byczy". Byłem, jestem i będę zawsze „byczy."

Tylko nie rozumiem — dlaczego nie mam być rów­

nież „byczym" mówcą?

15. I. 30 r. Właściwie to moja zasługa, żem otworzył wszystkim oczy na upodobanie posłów opo­

zycji do knajp, wódki i kokot, a nie do łamania ko­

ści, jak moi zwolennicy. Teraz pytam, która z zabaw zdrowsza?.. __________

B. PREMJER ŚWITALSKI:

10. 1. 30 r. Co mi z tego, że przez cały kwar­

tał siedziałem w Biarritz, kiedy i tak zdrowie straci­

łem... w Filbarmonji!

r;r---

12. 1.30. Mój gabinet narodził się o świcie i skoń­

czył (się) o świcie. Inaczej mówiąc, umarł noworod­

kiem. Teraz rozumiem już, co warte są wschodzące słońca? Gasnące światy jednak dłuiej źyjąlL

Podobno pos. Trąmpczyński zamierza wydać zbiór swych mów w obronie t.zw. Praworządności, wygło­

szonych w Sejmie w latach 1928-30.*Zbiór ten wyjdzie p.t. „ W o ł a n i a na p u s z c z y " .

* *

«

Red. Mostowicz został przesłuchany przez prok.

Michałowskiego w związku z oskarżeniem, jakie padło z ust posła Trąmpczyńskiego przy rozpatrywaniu bu­

dżetu ministerstwa Sprawiedliwości. Istnieją liczne po­

szlaki, wskazujące na fakt, iż red. Mostowicz sam się wywiózł za miasto, symulując porwanie, a przez opła­

conych przez, siebie pachołków został pobity.

*

*

Niezadługo ma być utworzony order „BEBE ME RENTI"; pierwszego mają udekorować b. min. spra­

wiedliwości, p. St. Cara.

* *

Mówią, że na wypadek zwołania trzeciej konfe­* rencji do Hagi, do delegacji polskiej wejdą pp. MOCZKO, PYKA, GÓRNY, WOCHNIK, SEI- DEL i WOCKA, znani pięściarze śląscy..

Ze sfer miarodajnych wyjaśniają, iż pogłoski o mającem rychło nastąpić objęciu przez p. pułk. Jagrym- Maleszewskiego teki Ministra Kultury i Sztuki są przedwczesne i nie odpowiadają istotnemu stanowi rzeczy. P. pułk. Jagrym-Maleszewski pozostanie na swem stanowisku i otworzy zapewne niejedną jeszcze szkołę policyjną... * *

*

Podobno młodzież akademicka zamierza złożyć podziękowanie komisji budżetowej za ograniczenie kre­

dytów na konie w policji, co w dużej mierze wpłynie na stosunek młodzieży do tej ostatniej...

* e *

Mówią, że pos. Dąbski zamierza zorganizować Towarzystwo Opieki nad Moralnością Młodych Minis­

trów...

* «

W związku ze zmianą rządu utrzymują wtajemni­

czeni, że „Centrolew" ma zamiar zmienić swą naz­

wę na „Centrobararaek"...

* *

*

Wobec zmian, zaszłych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, podobno w roku bieżącym fronty do­

mów w całej Polsce będą pomalowane na... zielono...

(5)

PO

CO, etnH

(JON

<<

CO«■

«£.»’

OCL H*00

VO00

<0 W

**$O £F

«sB en

>

to4*.

c0 s«rO' SW tr o.

o.© *“o g» g 6- *<N

2 “ 2 R

g-o-3 a.

V CTN /O 0 C w

^ s*

** —• e3 (1> &q

w 3 C

1 ®* !S*

2- gT«3 cr 3- ® CD N DN O CU N 0-5T W O 3

z i i

*■§■£

p**< ^ o *5M- s er o. 3o N*9 P Co lub k to c z e k a

na k a żd e g o z P P . SWinisti*ćw?

P. Bartla: — urzędnicy.

P. Zalewskiego:— Locarno Wscho­

dnie i optanci niemieccy.

P. Józewskiego: — fundusz dyspozy­

cyjny-

P. Prystora:— tytuł opiekuna głodnych i 2-tygodniowe kursy dla kandydatów na komisarzy Kas Chorych,

p, Dudkiewicza:—stajnia Augjasza.

P. Matakiewicza: projekt kanału Sejm- Belweder i wogóle woda.

p, Jantę-Połczyńskiego: — azotniaki mościckie i kredyty dla rolników;

p, Staniewicza:'—to co zawsze, czyli nic.

p. Matuszewskiego: — przebaczenie z Belwederu.

P. Kiihna: salonka ze stali i pragma­

tyka służbowa dla kolejarzy.

P. Boernera: — nowa Centrala dla premjerów.

P. Kwiatkowskiego: — posada w Moś- cicach na wypadek... przesilenia.

P. Marszałka: tytuł według własnego uznania.

W ciężkiej dobie obecnego kryzysu, specjalnem u m iłosierdziu naszych C z y teln ikó w polecam y naj­

nieszczęśliw szych, p o zb aw io n y ch fu n d u s z u dyspozycyjnego.W sparcia i zasiłki d la n ic h (nawet w naturze) przy jm u je nasz w y d z i a ł o f i a r N ę d z y

w yjątkow ej.

Dostawca, czyli zwolennik wszelkich bez wyjątku budżetów

„wesołych" czy „smutnych", a przedewszystkiem „luźnych".

C z a s y „ra d o s n e j tw ó r c z o ś c i"

NSonarchista i paw

Powiedz mi człowiecze,

g o myślisz o monarchji?

Rozum mój bowiem ptasi nie dociecze różnicy w hierarchji

rządzących: prezydent, m onarcha...

Powiedz, co to jest parlament, senat, ludowładztwo?

Wszak pożarłeś Cicera, Liwjusza, Plutarcba, Deskartesa, — znasz królów tułactwa.

Proszę cię — powiedz szczerze, co myślisz o królu w koronie, któremu jam pióra swe w ofierze oddać gotów. — Niech -skronie pomazańca mienią się... tryskają tęczą moich piór z ogona...

Niech go podziwiają,

jak podziwiano ongiś faraona.

— Słuchaj więc pawiu uważnie, gdyż temat jest bardzo zawiły;

wierzaj mi, mówię poważnie, coć powiem, jest nad twe siły, i

lecz słuchaj. Prezydent, to jeno szaraczek

bez blasku.—Kapelusz na głowie lub cylinder od gali, spodnie w paski, jesionka... Czasem wdziewa fraczek, gdy przyjmuje posłów w posłuchalnej. sali.

— A co robi?...—To, tamto — to i owo...

czasem trochę więcej...

— W każdym razie jest „głową państwa".?— No i ...nic więcej.

A król, mój pawiu, całkiem inna sprawa: — blask, trzask, kamerjunkry, marszałki...

hełmy, wstęgi, galony... Oto oprawa tronu. Aż miło patrzeć na teT dyrdymałki...

— Rozumiem. „Wszystko jużbyło“— mawiał Ben Akiba...

a więc i taki i owaki ład.

Ty nie zaprzeczysz monarchisto chyba,

że dziś jest podobnie, — „jak za dawnych lat“...

(6)

W i © i ica mowa® p* B i n i s t r a S k a r b u

p o d c z a s g en era ln ej debaty budżetow ej w Sejm ie (W edług projektu „ Ż ó łtej Muchy“)

...Panowie niesłusznie uważają przedłożony budżet za wygórowany. Jest on zaledwie drobną cząstką budżetu, jaki posiadają Francja, Angljalub Stany Zjednoczone (gło­

sy: '„słusznie"), a nawet nie przewyższa budżetu miasta New-Yorku.. A przecież Polska jest Mocarstwem Wielkiem (ironiczny głos na ławach opozycji: „wiel­

kich możliwości",), a zatem pomniejszanie bud­

żetu zaszkodziłoby naszemu prestiżowi na zewnątrz.

(Głos opozycji: „wewnątrz już obecny budżet zaszkodził".) Dlatego też w dobrze zrozumiałym interesie Państwa, Rządu i całej ludności proponowałbym raczej wydat­

ne podniesienia preliminowanych sum. (Głos:— „racja, odebrać ludności wszystko, nie będzie miała kłopotu z wydatkami, będzie szczęśliwszą!"). '

Panowie z opozycji, jak słyszę, źle mnie rozu­

mieją. Zwiększenie wydatków, które ja zaproponuję, tylko ożywi nasze życie, skieruje cyrkulację pieniądza na właściwsze tory, a przedewszystkiem przeniesie wydatkowanie tych sum, któremi często nieopatrznie rozporządza przeciętny obywatel, w bardziej i, śmiem twierdzić, jedynie do tego celu powołane ręce Rządu, czyli poszczególnych pp. Ministrów.

W ten sposób raz na zawsze da się uniknąć prze­

kroczeń budżetowych, ► a wszelkie pożądane „luzy"

stałyby się również—zbędne. Każdy z Ministrów w swoim zakresie pracy wydatkowałby sumy według obowiązku i sumienia (głos: — „radosno — twórczego") i w ten sposób pieniądz popłynąłby wartkim prądem, zasilając pożądane przez dane Ministerstwo dziedziny. Wtedy dopiero każdy z Ministrów mógłby w zupełności od­

powiadać za powierzony sobie resort, bo w takich warunkach w całej rozciągłości realizowałby swoje pla­

ny (głosy: „budował telefony, kupował piasek w Wiś­

le, tworzył regjonalną wiedzę i sztukę." Dzwonek Mar­

szałka ucisza entuzjaztyczne rady posłów.)

Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na, zdaniem mo- jem, kapitalny skutek takiej gospodarki. Ministrowie, nie- krępowani znikomymi dotychczas sumami dyspozycyj­

nymi oraz pozbawieni „zmory" kontroli Nika*), mogli­

by częściej i na dłużej, wyjeżdżać zagranicę, biorąc z sobą dużo liczniejszą, od dotychczasowych, świtę.

Będzie to najlepszą popularyzacją Polski zagranicą, bo przecież wtedy tylko conajlepsi z nami wyjeż­

dżać będą, a jednocześnie, wobec znanego faktu, bezkonkurencyjnej piękności i rycerskości Polaków oraz tak chwalebnie przez naszą prorządową pra­

sę wykazanej w drodze konkursów bezkonkuren­

cyjnej urody Polek, możemy się z całą pewnością spodziewać, że Polki, jeżeli nie wszystkich, to conaj- mniej połowę miljonerów całego świata będą mieć u swych stóp, zaś Polacy, drogą małżeństw, tysiące bo­

gatych dziewcząt zaimportują do kraju. W obecnie kry­

tycznych czasach i przy znanej niechęci zagranicy do pożyczania nam pieniędzy, będzie to najskutecz­

niejszy sposób na poprawienie naszego bilansu płatni­

czego, co z czasem doprowadzi do przesunięcia się całego bogactwa Ameryki, Francji i Anglji do Polski, pomijając już przemożny, dzięki takim małżeństwom zdobyty wpływ na politykę międzynarodową. (Entuzja­

styczne brawa! i owacje).

Widząc, że trafiłem Panom do przekonania, pro­

ponuję podnieść budżet o dalsze 3 Miljardy, przezna­

czając tę sumę na fundusz dyspozycyjny dla każdego z Ministrów, przyczem wysokość dysponowanej sumy dla każdego z Ministrów na rozkaz-z góry ustali Rada Ministrów (Głos: „to się Bebeki obłowią").

Widzę, że niektórzy p r a g n ą uroczysty ten nastrój, pełen zrozumienia, zmącić partyjnictwem. Przeciez każdy z Panów, który przypuszcza, zresztą słusznie, (bo zawsze bliższa koszula ciału, niż sukmana,) że po­

zostające bliżej wielkiego ołtarza ugrupowanie B/ B.

będzie w korzystniejszej od innych sytuacji,; może w każdej chwili i dla siebie zdobyć tę konjunkturę.

Wiecie przecież, że im żłób większy, tem więcej osób pomieści. Zatem każdy, kto jeszcze nie z nami, może się zapisać do B.B., a, jak wiecie panowie, przyjmu­

jemy wszystkich w otwarte ramiona.

Wreszcie jeszcze jedno na zakończenie:—W tej uroczystej chwili nowych perspektyw dla państwa i dla nas, proponuję nie zapominać o naszych najbiedniejszych, t. j. o byłych Ministrach. Przyzwyczaili się oni do pewnych wygód życiowych, nauczyli się wyjeżdżać <?o Biarritz, odzwyczaili się od innej pracy, a często zma- njerowali się, jak naprz. Kazio, który wciąż tylko wy­

głasza odczyty, lub z winy protestującej konkurencji nie mogą wrócić do swego zawodu, jak Car, albo wre­

szcie, jak Miedziński, pozbawieni są możności codzien­

nego bywania w Oazie, co nawet grozi ruiną temu re­

prezentacyjnemu lokalowi naszej stolicy.

Zresztą w podobnej sytuacji może się przecież znaleść każdy z Panów, nie mówiąc już o nas, którzy siłą rzeczy pierwsi jesteśmy w kolejce kontredanso- wej na wypadek zmiany gabinetu. Więc też ogól­

noludzkie uczucie miłosierdzia i nasz własny do­

brze zrozumiały interes wymagają, byśmy uchwalili dla każdego z ustępujących wbrew swej woli Minis­

trów odszkodowanie na otarcie łez w sumie zł. 1.000.000 na głowę. Odpowiednio do tego należy wnieść do budżetu sumę 10 miljonów (Głos: „dlaczego 10, a nie 5?) Bo przecież nie możrja -pominąć całego szeregu daw­

niejszych zasłużonych ex- ministrów, jak naprz. zasłu­

żonego licznikowca Miedzińskiego, którefnuśmy zresztą dużo winni za „oficjalne" zniesienie podsłuchu i któ­

remu przecież należy jeszcze na tym świecie umożliwić spłacenie tych głupich przez Nika*) zakwestjonowanych sum (Głos: słusznie).

(P o takiej m ow ie m in is te r zejd zie z trybuny przy nieopisanym entuzjazm ie posłów , no i całego wdzięcz­

nego kraju).

Odpowiedzi, któreby na podobne exposi M inistra Skarbu p a d ły s trybuny Sejmowej, podamy w następnym numeree.

*) Najwyższa Izba Kontroli.

S s tu k a s ił a c z a

(zdarzenie prawdziwe) Raz prosiła kobieta, żeby znany atleta, Jaką sztuką siłaczą zabłysnął.

Wziął do ręki cytrynę, gniotąc miłą miał minę, I powiada, gdy ją już wycisnął: —

„Niech sto złotych tu ętracę, które zaraz zapłacę, Jeśli z niej choć kropelka wytryśnie".

Na te słowa atlety podszedł prędko do mety Jakiś wątły człeczyna, co ściśnie

Tak potężnie cytrynę, że nie kropel drobinę, Lecz szklaneczkę od wina utoczył.

W szystkich zdum iał czyn owy, w ięc w o łają.— „M orow y S iłacz jesteś, żeś nas tak zaskoczył".

— O nie, m oi panow ie, że też w waszej w c iąż głow ie P o d ziw tkw i d la atletów niezdrow y,

A tymczasem słuchajcie i mnie dobrze poznajcie:__

Jam inspektor jest wasz podatkow y.

(7)

M I S S S T U L T I T I A

Poco się organizuje konkurs na „miss W orld"—

„miss Univers", słowem, na m iędzynarodową prem jow aną piękność, która zwykle po takim eksperymencie wychodzi bardzo, ale to bardzo bogato za mąż? Oto pytanie, które interesowało mnie zawsze przy oglądaniu przeraźliwie banalnych, lalkowatych buziaków rozmaitych Aldon Prysztor, 'flean Bąbebek, Moja Sław, Ren, Rit, Halszek, Mir, Len, Nun i t. p. „frapujących" imion nie cał­

kiem frapujących nazwisk.

Bo przecież jeżeli chodzi o to, -by jakowąś biedną, a miłą buzię wyswatać jakowemuś zblazowa­

nemu fabrykantowi stalowych zatrzasków czy innych—

nożyków,' — to poco ten cały przereklamowany bums?

Poco te miss Poloniae, Austriae, Russiae, Prus*

siae i inne „u sie “, — kiedy można krótko i bez ta­

kiego harmideru podać do wiadomości publicznej, że:

M iędzynarodowe biuro d la stręczenia m ał­

żeństw i handlu żywym towarem ogłasza, iż d ru ­ g i (czwarty czy tam iks-ty), europejski przetarg na dziewczęta odbędzie się dn. . . . m . . . . r. .. w P a ryż u przy u l... N r . . . .

Zgłoszenia kandydatek w raz z fo to g ra fja m i przyjm uje redakcja organów Towarzystwa-. —

Czerwony F u r ja t lub Ekspress Poroniony.

Zgodnie ze statutam i Towarzystwa, gw aran-

| tuje się miss W orld, m iss Ettropie i m iss Am e­

rica — pierw szorzędne p a rtje m iędzynarodowe, m iss poszczególnym państwom — wyborne m ał- i źeństwa w granicach własnego ich kraju , pozo­

stałym „vice m iss’om“ świetne p ła tn e posady w św iatow ej sła w y domach Bukaresztu i Buenos , A ire s “ .

1 to byłoby wszystko.

Pomyślcie!.. — Zamiast biur, swatów i specjalnej prasy matrymonjalnej, — zamiast policji obyczajowej, biur, kartotek, detektywów i handlarzy żywym to­

warem...—

O d p ow ied n i fleelalkciji

P. S z e lig a — R z e s z ó w . — Reklamowany Nr. 1

„Żółtej Muchy“ dosyłamy w numerze szóstym.

I P. D e m io n I p a k — S t a n i s ł a w ó w . — Miesiąc temu : dosłaliśmy żądany komplet i „Bajki" oraz regularnie wysyłamy

„Muchę", jednak nieotrzymaliśmy przyobiecanego przekazu należności. Narazie przypominamy tę sprawę, nie chcąc wstrzy­

mać wysyłki.

P. L is o w s k i — 'Łom ża — Z ostatnio nadesłanych ut­

worów, mogliśmy skorzystać tylko z ,,Białegostoku", reszta albo za długie utwory, a na nie brak miejsca, albo niecenzuralne.

Prosimy o inne.

P. Z b ig n ie w S ty p u łk o w s k ij — W arszaw a.

Współczujemy panu bardzo, lecz z oferty skorzystać nie mo,żemy.

P. Z y g s ta n — P o zn a ń . — Wiersz i rysunek nadesła­

ne zamieścimy w N r’ 8.

P. W iśn ie w sk i — W arszaw a . — Piętnujemy wszel­

kie krzywdy ' i nieprawości, choćby dotyczyły nawet „małych (jak się pan wyraża)ludzi.

P. H e n ry k J a s t r z ę b s k i — W arszaw a . —- Prze­

praszamy za opóźnienie odpowiedzi, spowodowane^ nieobecnością naszego głównego redaktora. W najbliższych dniach1 odpowiedz

przeszlemy pisemnie. . .

P. Iftllarja W. — W arszaw a — My „Konkursu pięk­

ności" nie urządzimy. Jest to niezgodne z naszemi zasadami.

P. W in cen ty W... — W a rsza w a — Żadnemu ugru­

powaniu politycznemu nie służymy i służyć nie będziemy. Jestes- my organem N IEZALEŻNYM w dosiownem siowa tego

znaczeniu. . - ,

P an i A lin ie J. w Zak o p a n e m . — Zechce pani zwró­

cić się w sprawie swego nieporozumienia z mężem dajmy na to do adwokata. Mimo zaszczytnej misji,— my jej nie podejmiemy;

nie leży to w zakresie naszej pracy i kompetencji.

Je d n a międzynarodowa, p ra w n ie uznana instytucja o rocznych, publicznych, międzynarodo­

wych wystawach... mód i... modeli.

Bo do tej pory, to było bardzo głupio: — taka kandydatka na miss, — taka głupia miska czy mise­

czka, naprzód długo przewracała sobie w głowie, źe ona i właśnie ona jest „ta jedyna", tą hors concours gwiazdą naszego świata. Nie jadło toto całymi dnia­

mi, wyciągało od rodziców ostatni grosz na różne punktrollery, pedicury, manicuri i inne ondulacje,...

robiło mentlik o pożywienie (djeta, higjena wymagały codzień kąpieli, tuszu, pryszniców, parówki, „penq‘u“, wody kolońskiej i innych nasiadówek). „Nie wolno się jej było denerwować, irytować i wogóle — podniecać.

Nie mogła miseczka pracować z powodu: — praca źle wpływa na samopoczucie, — więc ciskało się po­

sadę w biurze.

Nie do pomyślenia było chodzenie piechotą, (bo powietrze źle wpływa n^ cerę!), więc wy­

najmowało się na cały dzień do dyspozycji miski taksówkę.

1 co? Nagle — nici, inna zostaje wybrana, a bie­

dna miseczka z przewróconą główą wraca do domu.

do awantur, do przykrości i do szukania nowej posady.

Taki system stanowczo był do luftu.

Ale przy proponowanej przezemnie zmianie, — wszyr lko pójdzie al right! I ku ogólnemu zadowoleniu ws2yt k’ M — A przedewszystkiem kandydatek.

(W najg. r ’m bowiem razie stanowisko primadonny w jakim „lv» ' *\ Venerique“ w Buenos Aires — też nie jest do pogardzenia!)

A te konkursy Czerwóniaka, to poza zyskiem dla redakcji, nie są wogóle żadnym konkursem na miss Univers, a jeszcze jednym dowodem, źe na świecie panuje wszechwładnie miss S tu ltitia , czyli, po polsku, krótko, — G ł u p o t a .

H arvey

— — — .. mil—

B E Z P Ł A T N I E !

Czytelnikom „Żółtej Muchy"

Redaktor Szyller—Szkolnik, (autor prac naukowych), określa charakter, zdolności i przeznaczenie bezintere­

sownie. Napisz imię, nazwisko, mie­

siąc urodzenia, otrzymasz analizę dar­

mo. Poznasz kim jesteś, kim być możesz. Warszawa, Psycho— Grafolog Szyller-Szkolnik, Nowowiejska 32, m. 6. Znaczkami pocztowemi 75 gr. na przesyłkę załączyć. P r z y ję ­ c ia o s o b is te j p ia tn e , §oi$z«fl—1 w ie c z ó r 1.

P O . 5 Z Ł . T Y G O D N I O W O

M A R A T Y $ J § W y żym aczki

am erykańskie, platery N orblin a i

Frageta, serwisy stołowe, porcelana, szkło i n a­

czynia alum injow e.

„WYGODA", Marszał­

kowska 38 m. 20.

2-ga brama.

(8)

Z CYKLU: „PODATKI"

W o bron ie za gro żo n e] rćw n tiw sgi bu d żetu dom ow ego S5I„eb22j/ b u d ż e to w e 14

— Czy Sejm zatwierdzi budżet na w przedłożeniu rządowem?

— Prawdopodobnie, o ile poniecha nych luzów budżetowych.

— A jeżeli teg-o nie uczyni?

-r* To będzie miał własne „luzy“!

rok tak

1930

— Nie rozumiem?

— Mówię wyraźnie, *— będzie luźno przy ulicy Wiejskiej.

m— iii iwn

ftSastcjpKy n u m er „ Ż ó łte j SiSuchysl pośw ięcon y b ęd zie ,,OYECTATSJi?ZE<(

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie zł.

Zagranicą 100% drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17440 Ceny ogtoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)— 300zł;

2.50, — półrocznie zł. 4.50, rocznie zł. 8,00 Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem.________

Administ.acji: Waiszawa, Złota 40, fel. 102-16 Ad es

Redaktor odpowiedzialny: Ludwik Pcklewski — Koziełł.

kl. — 150 zł. 1li — 75, V, — 40 zł. Margines — 50 zł.

Aóies p zadstawicieistwa Ra Łódź: Al. Łukasik, Al, I-go maja 73.

Wydawca: Tow. Wyd. „SWAST“

Zakł. Graf. „Arbor“ Warszawa, Solec 50, tel. 221-92

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dowiadujemy się, że drukarnie wszystkich pism opozycyjnych, ze względu na zwiększający się hałas, zostaną stopniowo zamykane, chyba że pójdą one w ślady „

Miesiąc wrzesień znajduje się pod zna­.. kiem „zjazdu „Zj azd&#34; jest naogół

Majowe słonko uśmiechnięte smutnie, Jakby się kwiatom takim radziwiłło, Że wszystkie rosną za hardo i butnie, W wiślickie fale do snu się chyliło... W kącie

ków Sanacji mało komu wiadomem, jaki jest ich rodowód. Be-be nie jest czemś, co datuje się od czasów pomajowych. Już Adamowi Mickiewicz'wi znane było to

Jeżeli ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie i nie znasz wyjścia—napisz imię, nazwisko, rok i miesiąc urodzenia, kawaler, żona­. ty, wdowiec, ilość

głębiający&#34; się dobrobyt* Ludzie się bogacą. Czyż nie jest wystarczającym przykładem legendarny wprost Kon. Prawie każde przedsiębiorstwo w Polsce — kona,

Dlatego wprost nieoceniona jest kategorja prawa niepisanego; bo można się zawsze powołać, że istnieje jakiś zwyczaj, a jeżeli naród lub jego

Studenci — to najgorszy materjał obywatelski, któremu ,u% zdaje, że ich 10 czy 13 lat nauki oraz zapał młodzieńczy upoważnia do interesowania się