• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 4, nr 7 (14 lutego 1932)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 4, nr 7 (14 lutego 1932)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, 14 lutego 1932 r. Cena numeru 2 0 gr.

No 7 Rok IV

MUCHA A

? 0 3

V 0

N um er poświęcony „Śledziowi w ielkopostnem u"

WIELKO - POSTNE ŚLEDZIE

w s z ó s t y m , s a n a c y j n y m r o k u „ r a d o s n e j t w ó r c z o ś c i “

(2)

'Oo

>> W

c Z

</)

£5. hCO . “SN

^ "V s z 2 o >g - § ® -2 .-8

- " 2 -

•* o) A O -m tJ

^ . Ł

^ vO • Cu _ j '<

-M ^ 4w . C

s -S s

ix .° - £ N -

• • N

W « l i.S p^O - 0 CtfH £

<ę < ś S

^ W3

CO

£ O N O

> -

N

OH

* Lii

O

os cd g

> d «

N o <~

2 .S*

WO-iJ

a is

C 0 ki P01 h

««U U3 'a co

•h -5

«a A

•H ^-D Uh »*

« P h

Ż Ó Ł T A M U C H A

Hejże, z drogi! post już jedzie, Wielkopostny śledź na prze­

dzie!...

Powitajmy nowych gości, Kończy okres się tłustości...

Miast zajadać boczek, szynkę, Dziś na śledzia łykaj ślinkę, Bo się kiepsko wszystkim wie­

dzie, Nawet floty brak na śledzie!

Lecz na stole pułkowników, Tych pechowych polityków, Z których każdy ,,mocno" sie­

dzi, Jest coś więcej od tych śledzi!

Więc, panowie pułkownicy, Lejcie sznapsa do szklanicy, Powitajcie postnych gości, Lecz bez krzyku i bez złości.

Sanatory! Hej chłopczyki!

Jedzcie różne smakołyki, Ale baczcie w onej chwili, Byście się nie udławili...

Bo i rybki mają ości,

$ L E U Z

W I E L K O -

P O S T N y

A te kolą bez litości...

Wielkopostny śledź już jedzie, Niespodzianki z sobą wiedzie, Będą zmiany i programy, Których i tak dość już mamy!

Może ktoś tam nie usiedzi, Gdy się naje słonych śledzi, Bowiem w poście różnie bywa, Śledzik ludzi też podrywa,

Gdyż, to mówię nie na raty, Post jest u nas „głodziowaty".

Hej! ludziska, śledź już jedzie, Nic nie zmieni w naszej biedzie, O tym poście mniej myślimy, Bo już sześć lat, jak pościmy.

A obecny, wiemy lepiej, Śledzik nas już nie pokrzepi, Nie polepszy naszej biedy!

Chyba zmiana będzie wtedy, Gdy sanacja, jak te śledzie, Z postem od nas też wyje-

dzie!!..

Franciszek Gawroński.

„Nikt nie pożyczy nam”

Wielko-POSTNE tango, w wykonaniu Chóru Urzędników

Państwowych.

L Nikt nie pożyczy nam, W ięc szkoda naszych tez, N ikt nie pożyczy nam, Marzeniom kładźmy kres!

Cierpienia czas ukój, Lichwiarzy uspokoi, Niech nikt się już nie boi I tak nie starczy nam.

II.

N'kt nie pożyczy nam, Choć forsy ciągle brak, Nikt nie pożyczy nam, Nas już „obcięli" tak,

Że z głodu kiszka piszczy, Wytarty kubrak błyszczy, Nędza nas mocno niszczy, Jest bardzo źle już nam.

REFRA1N.

Nasze pieszczoty, — nędzy oploty, Gdzie się podziały szczęścia dni

i lloty?

Wszystko stracone, wszystko skończone Jak teraz uciec od weksli i gdzie??

Naglące raty, sądowe kraty, Kto dziś pokryje wszystkie nasze

straty?

Kto nas przytuli, szepnie

najczulej Trzy słowa tylko; „POŻYCZĘ

FO RSY W A M ".

U K Ł U C I A

Mimo szalejącego kryzysu, we wszystkich ele­

ganckich lokalach stolicy wszystkie stoliki są zaję­

te... przez komorników.

Komunikują nam, że osławiony z napadu na No- waczyńskiego Ryskalczyk Tadeusz pracuje obecnie w województwie Nowoćrodzkiem u płk. Kostka- Biernackiego.

-—o-

Zdaniem opinji publicznej, ludność dzieli się w obecnej chwili w Polsce na dwie grupy: Pierwsi —

to ludzie porządni, drudzy — prorządni...

--- o ---

Ministrowi P. i H., generałowi Zarzyckiemu, przedłożono statystykę krajów, eksportujących ty­

toń. Minister, skonstatowawszy, że Polska nie fi­

guruje w tym spisie, zaopatrzył go napisem, żądają­

cym w formie kategorycznej, aby mu podano ilość tytoniu, eksportowanego z Polski. (Polska, ze wzglę­

dów klimatycznych produkuje tylko machorkę. — przyp. Red.). Widocznie p. Minister zapomniał, że Bośnia i Hercegowina, chociaż były częścią skła­

dową monarchji c. k. Austro-Węgierskiej, jednak nie należą do R. P.

Mówią, że redaktor Krzywoszewski w teatrach miejskich ma bardzo dużo zajęcia i przez to jest ,,od­

cięty od „Świata".

Dowiadujemy się, że na biurku dyrektora gim­

nazjum 'W Stryju (słynne dziś już na świat cały gim­

nazjum z racji wyrzucania z „wilczym biletem11 ucz­

nia, który napisał w wypracowaniu na temat „Kto jest najpopularniejszą 'postacią w Polsce", że posta­

cią tą jest poseł Liberman — przyp. Red.) znalezio­

no telegram następ, treści: „Jestem z was zadowo­

lony. Dobry przykład nie ginie — Apuchtin".

Wiecznym malkontentom, którzy twierdzą, że poseł płk. Miedzińśki nie posiada kwalifikacyj na generalnego referenta budżetu, możemy odpowie­

dzieć, że przedłożone w swoim czasie p. Marszał­

kowi Połsudskiemu przez ówczesnego premjera Bartla, codzienne rachunki p. Miedzińskiego na 3000 i więcej złotych, wydawanych przez niego w Oazie, najwymowniej stwierdzają wyjątkowe kwalifikacje tego męża stanu do wydawania, co jest najważniej­

szą zaletą, dzięki której „luzy budżetowe" mogą być należycie zrozumiane i uwzględnione.

(3)

ostó

BOGUŚ.

Fox-Trott „luzOwy“, wykonany przez płk. Miedzińskiego w „Nowe;

Kadrowej“ na uroczystem oblewaniu nominacji kolegi Adasia do B. P.

Słowa napisał: Franciszek Gawroń­

ski, muzyka urzędników państwo­

wych, zredukowana o 35%.

Gdym przyszedł na majowy świat, Mnie brano z rąk do rąk I szły zachwyty wkrąg, Cóż to za dziwny bąk,

Co wyrósł, jak majowy kwiat...

P.P.S. śmieje się,

Lecz każdy z B.B. lgnie I broni mnie.

Refrain:

Cóż temu winien Boguś, Że jest bebecki goguś, Co temu winien Boguś, Że ma już taki wdzięk,—

Na jego widok nawet Sam Kostek teżby zmiękł.

Cóż temu winien Boguś, Że jest tak „polityczny", I jak zwyczajny goguś, We wszystkiem bezgraniczny.

II.

I czasem, gdy nadejdzie dzień, U Adrji staję bram,

Mnie nie pytaią tam, Czy „luzy" jeszcze mam, Bo wtedy głosem z czkawką

drżeń Waletów zabrzmi chór

I stwierdzi, tak — na mur, Że z „luzów" budżet pełen

dziur...

Refrain:

Cóż temu winien Boguś, Że jest bebecki goguś I do budżetów rwie się, Choć prawdę życie niesie itd.

Ż Ó Ł T A M U C H A

Z CYKLU: „NASZE PISMA".

„Gazeta Warszawska11.

Pismo to codziennie rano Dziwną tragedję przeżywa: — Zanim się mu zjawić dano, Skonfis^cowanem już bywa!

Najstarszy dziennik stolicy Powinien znaleźć uznanie, — Cóż, kiedy podpułkownicy Wyśmiewają jego zdanie.

Nie lubią N.D. pisarzy

„Nieznani sprawcy* — bandyci, Choć napadli kilka razy, Pozostali... niewykryci.

Marłem.

L W IA D O LA (bajka)

Król lasów, gór, w potędze nie­

zrównany, Na jego ryk, zwierz w lęku drżał,

Nawet na drzewach pawiany Przed wzrokiem mcści króla wiały.

Nie tylko osły i barany, Lecz 1 pantery rozhukane Pełzały, liżąc łapy króla!

I cóż?,., choć wielkim królem był;

I na wolności żył, A jednak wpadł do „ula“.

I to jakiego?... wilczo dołu!

Nawet lwia mość spróbował ostrza kołu.

A dalej na powrozie, Tuż przy myśliwych wozie, Ciupasem kroczył do niewoli, Zlizując ranę, co tak boli, Gdy baty brał podczas tresury.

I chcć nie zmienił swojej skóry, Ju ż króla nie odgrywał roli,

N O W O B O G A C K A

Doktór: Córka pani ma błędni­

cę. Przepiszę jej ż e la iZ O .

Nowobogacka: Panie doktorze, pooo żelazo, zapisz jej pan złoio albo platynę, nas stać na (to...

GRUSZKA NA WIERZBIE.

W polityce i w urzędzie, Jednem słowem u nas wszędzie, W naszem życiu wierna drużka Jest na wierzbie słodka grusz­

ka.

Miast za weksel płacić ratę, Dają gruszkę na zapłatę, Miast posady na wyżycie, Gruszką karmią należycie.

Gdy dziewczyny prosisz rękę, Często gruszkę da w podziękę, A gdy gonisz zgrabną nóżkę, — To dostaniesz z wierzby grusz­

kę.

Jednem słowem, rzecz to zna­

na, Przez wszystkich otrzymywa­

na, Jest ta z wierzby słodka grusz­

ka, Cnej sanacji wierna drużka.

Tulipan.

Z REFLEKSYJ BALOWYCH.

Czemu to Jureczku, Mówiąc między nami, Tańczysz wciąż z samymi Staremi pannami?

Ach, wiedzże mój Stachu, Że powód nie inny, Jak ten, że dziś właśnie Jest bal dobroczynny!

N OW OCZESN Y ŚRODEK

—: Jakim środkiem najlepiej bę­

dzie odurzyć tego kupca, którego ma­

my operować.

— Hm... najpewniej pokaż pan je­

mu wszystkie jego nakazy p łatn i­

cze, napewno biedak natychmiast ze­

mdleje.

W A L E T BEBECH I JE G O PAN.

Historja może i prawdziwa, lecz apolityczna przez Fran­

ciszka Gawrońskiego wierszem napisana.

W alet Bebech z Fajdanstanu, służył wiernie swemu pa­

nu, o zaszczytach śnił. A że był to walet cwany, ze swoimi dobrze „zgrany", — z opozycji! drwił, I wypełniał rozkaz wszelki, więc odrazu stał się wielki, walet sławnym był. Że miał często muchy w nosie; poznać było to po głosie, zawsze mówił: nie! choć poczynał wszystko śmiało, nic mu się nie udawało, zawsze było źle. Kitedy dostał napad złości, pragnął wszystkim łamać kości, jak to się dziś zwie.

Pan go nawet umiłował, i na urząd go wpakował, — pan miał wielką moc.

Aby mu było wygodnie, dał zbutkiewiczałe spodnie, wa­

let był, jak kloc. I by wrażeń miał bez liku, dodał mu „Głos komorników, — oraz ciepły koc. W alet Bebech się radował, w ciepłym kocu paradował, dumny był, jak lew. A ż tu nagle przyszła chwilka, co zmieniła go na wilka, — zawrzała w nim krew. Zaczął robić różne rugi,, tranzlokacje ponad Bugi, wszystkim robił wbrew.

Gdy kolega się dowiedział, na swem miejscu nie usie­

dział, i przyleciał doń, „Dobrze robisz mój Bebrachu, trzeba ludziom dodać strachu, dzwoń po zębach, dzwoń! Słuchaj

również swego pana,, władza jest od Boga dana, uwieńcz jego skroń!"

Bebrach m!nę zrobił zucha, „czołem, byczo, rozkaz, słu­

cham!" W iw at Rex! eyiy‘e!I!

Ta impreza, troszkę śmiała, w naszym kraju się nie działa, — w obcych stronach, w innym klanie, hen! w dale­

kim Fajdanstanie.,,

ODPOWIEDŹ.

„Hej ty! w lśniącym „Packardzie", gdzie pędzisz bebeku?

Czy na bolączki Polski śpieszysz szukać leku?

Czy, kiedy rzeczywistość nasza dziś tak blada, Nad zaradzeniem złemu wzywa cię narada?

Czy, gdy teraz wzrastają bezrobotnych krocie, Znalazłeś środek, aby zmniejszyć bezrobocie?

A może, kiedy dużo jest na świecie nędzy,

Na pomoc najbiedniejszym wieziesz wór pieniędzy?

Czy może chęć cię wzięła, by się z pracą porać, I, chociaż czas to późny, jedziesz w biurze orać?"

Pytam go się bez skutku kilkanaście razy,

Wreszcie bąknął niechętnie: — ..Jadę do „Oazy”,

0

0)

b CD

2

m r r

0) V—

*

Tn

N m O Z

z

m

m

Dfi)

O

3 g.

OT* *»

* fr §

^ ®

i » 2,

_ - er-

° TJ 0*0

<T"£

* < i

S i

OJ N «M

® ® t>

® 4t o o.

5 N g-s

» oer

3 o o

03

W ^71

1

o

aa- ab

5S W

(4)

4 Ż Ó Ł T A M U C H A

*N TJ'00

(D N Cd - T 3 C

x £ -a

o cd g C Q-

co o o £ 2 5 6 .“

> ‘5 a

>« P

c x *

ar

£

V O

> 1 ° c '° .2!

a) o "S 0 ^ -

cd -ł-»

N N U

ó 0)i G c • oa

£

>*

3 +-•

cd

£

£ Nt/l Cfi

>S

£ ' f i

o 0)

c d

Cd '%

j S NU o

<0 -T3

•oo a

rt U

3

. t. -T3

o , •»

£ ed

o 0cd T 3

o B a>

l/l O JD

*. o O

* 2 oTS

3 a(O ó

*EŁ Nu N y

kO 'G

co

o V) T 3

0 >>

J si X3 ar 3 CU JA

P A X {WIELCE - POSTNY)

irC H

,

3BpP\

/\ 0 A

W Wilnie znów odbyły się gry wojenne

E N C YK LG P E D JA NIEILUSTRO- W A N A

(Ciąg dalszy)

Fabryka — kapituła orderów zasługi.

Fakt — ogólna nędza.

Fałszerz — cichy wspólnik Banku Polskiego.

Familja — menażer ja prywatna.

Fanatyk — Poseł z Bebe, Fantazja — Liga Narodów.

Fartuch — brama do 'kabaretu.

Faryzeusz — członek czwartej i na­

stępnych brygad.

Fatalista — wyznawca itrzynastki.' Fatamorgana — preliminarz budżeto­

wy.

Felczer — czeladnik eskulapa.

Feminista — handlarz żywym towa­

rem.

Ferment — posiedzenie rady mini­

strów.

Fikcja — reforma podatkowa, Fjasko — ,.radosna twórczość".

Flirt — śledztwo w sprawie posagu.

Fosgen — perfumy firmy „Hitler $ Hugenberg.

Foxtrott — epilepsja w pozycji ®to- ijąoej.

Frant wystawiający weksel.

Front gospodarczy — płot cmentarny.

Funt szterling — pokonany atleta.

Futro — ciężkie okrycie z lekkiej pracy.

Fuzja — ślub cótfki złodzieja z rodzo­

nym bratem szantażysty.

Gad — wyrobiony polityk.

Gaj —^ „Dziennik podawpzy".

Galerja — prezydjum B. B.

Galimatjas —- rozporządzenie.

G ałązka o liw n a __ chiński watfkocz w japońskich rękach.

Gamoń — świadek oskarżenia.

Ganef — pułkownik w ijęzyiku żydow­

skim.

Garbus — brait wielbłąda.

Gardło — ositatni etap funkcji służ­

bowych sekwestratora podatkowe­

go. .

(c. d. n.).

PRZYSŁOWIA Z KOMENTARZAMI

I.

„Kiedy bieda, to do żvda“, Taką szkodliwą zasadę

W dawnej Polsce stosowali...

Więc dużo żałosnych skutków W wyniku się doczekali.

Korzystając' z doświadczenia, Ta przestroga się dziś przyda, Kiedy Polak cierpi biedę, Niech mie bierze nic od żyda".

II.

„Po furmanie bicz zostanie, A po szewcu szydło”, Po sanacji zaś, mój panie,

„Zabłockiego mydło".

„Kto smaruje to i jedzie",UL Więc wypada mi żałować, Że gdy marnie nam się wiedzie, My nie mamy czem smarować!

Teo-Re.

SPISEK Młody autor do przyjaciela:

— Przysiągłbym, że związek wy­

dawców uknuł spisek przeciwko mo­

jej osobie...

— Z czego wnioskujesz?

' — Dwunastu wydawców zwróciło mi mój ostatni romans, który roze­

słałem im w nadzieji, że z tej liczby chociaż jeden skusi się na wydanie tego romansu.

KATECHIZM OPOZYCJONI­

STY.

Jaka u nas żyje nacja?

Pomajowa, cna Sanacja.

Jak się zowią jej aktorzy?

Pospolicie: — Sanatorzy.

Jaki program ich twórczości?

Opozycji łamać kości.

Rozum w jakiej mają części?

Oczywiście tylko w pięści.

Jak pracują te gagatki?

Podwyższają wciąż podatki.

Co Sanacja słuchać rada?

Piosnkę: „My czwarta

brygada".

Jaki cel mają praktyczny?

Kapitalik zebrać śliczny.

Jakie hasło wśród nich rządzi?

Kto chce więcej — ten nie błądzi.

Czy wśród nich są patrjoci?

Są, lecz także są idjoci.

Ą czy chciałbyś z nimi zgody?

Topiłbym ich w łyżce wody.

M A ŁE W Y M A G A N IA Do Ogonowa zawitała trupa akto­

rów prowincjonalnych. Dyrektor itru- py zwraca się do burmistrza z proś­

bą o poparcie i użyczenie lokalu.

Szkoda fatygi — była odpo­

wiedź burmistrza — wątpię, czy kto Iz naszego miasteczka [p-rzyjdzie oa przedstawienie. Sensa ,ji i widowis­

ka imamy ma razie dosyć: — tydzień temu spaliły się u nas 4 domył

O S T A T N 1 A R U M B A

W ubiegłym karnawale na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sei- Ł ?■ mu pan Minister Skarbu wygłosił „ s e n t y m e n t a l n e “ expo:6

Ł ' 1' w nowym,':jdotąd nieoraktykowanym t o n i e . . .

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A 5

O S T R Z E Ż E N I E

GHAN D l zawiezienia do lwa brytyjskiego: —

— Nie rycz tak na moją kozą, bo obudzisz drzemią­

cego tygrysa indyjskiego ! ,,

TESTAMENT SANACJI.

Nie mówcie o nas, gdy nas już nie będzie, Żeśmy wielbili tylko proste ,,gazy",

Bośmy wspierali Adrję i Oazy

I szampan do nas nie mógł mieć urazy, — Pito go wszędzie.

Nie mówcie O' nas, gdy nas już nie będzie, Żeśmy los życia waszego zatruli,

Żeśmy odarli was nawet z koszuli, Na skargi wasze byliśmy nieczuli, —

Byliśmy w błędzie.

Nie mówcie o nas, gdy nas już nie będzie, Że ,,strzelec” przy nas urósł do potęgi, Bo każdy strzelec to bohater tęgi, (0 ich wyczynach można pisać księgi)

Na naszej grzędzie.

Lecz mówcie o nas, gdy nas już nie będzie, Żeśmy „orali", jako te wielbłądy,

Żeśmy wsławili w świecie nasze sądy, Że Łokietkowe czciliśmy poglądy

Zawsze i wszędzie.

I mówcie o nas, gdy nas już nie będzie, Żeśmy wsławili Brześcia kazamaty, Że i zasługa poszła też za kraty, I nie pomogły „mądre" adwokaty, —

Amnestja będzie!...

*

O

T J T

<

tsj.

O ,

ts

•s

o

W B IU RZE Szef do chłopca biurowego;

— Gdzie to chodziłeś?

— Ostrzyc włosy.

— W godzinach biurowych?

— One wyrosły mi także w biurze.

ZRO ZU M IA Ł.

W „Europie" przy stoliku siedzi towarzystwo złożone z kilku cywilów’

i 2 wojskowych. Po kilku kolejkach nastrój jest świetny.

Jeden z cywilów wznosi uroczysty toast: Niech żyje ,,Bacchus‘‘.

Wówczas podnosi się jakiś jego­

mość od sąsiedniego stolika i zwraca się do „wesołych gości". Bardzo pa­

nom dziękuję, ale nie nazywam się

„Bacchus", lecz Bakhaus.

'PACYFISTA.

— Więc pan stanowczo po raz dru­

gi się nie ożeni.

— Wykluczone. Jestem obecnie zdecydowanym pacyfistą.

PROFESOR.

— J a używam trzech par binokli — pierwsze do czytania, drugie na dale*

ki dystans, a trzecie — do szukania w razie zguSienia której z tych dwuch.

A M A N T F ILM O W Y

— Był pański krawiec z rachun­

kiem...

— A powiedziała pani, żem 'wczo­

raj wyjechał do Hollywood?

— Tak i nawet to, że przed wie­

czorem pan n ie powróci do domu.

N IEZRAŻONA

— Najdroższa, musimy przesunąć datę ślubu. Szyller-Szkolniik przepo*

wiedział mi, że w ciągu trzech) mie­

sięcy poznam i poślubię blondynkę.

Narzeczona (brunetka): To da się zrobić. Ju ż idę się utlenić.

POCIESZYŁ

— Jak panu idzie interes?

—. Daj pan spokój, jaki tam inte­

res? Po pierwsze jesit on za mały, żeby go nazwać ,,iiinrtereseim"...

— No, a po drugie?

— Wogóle nie idzie...

—• No to >cies<z się pan, że ten in­

teres jest talki mały. Coby to było zmartwienia, gdyby interes był więk­

szy!..

PAN i POSEŁ.

Poseł gromił złodzieja i w sejmie się trudził;

Wsadzili go do Brześcia, bo za dużo... nudził, Nikt więc od tej złodzieja nie pilnował chwili, Ten skarb okradł; za karę znów posła wsadzili.

J A K W B A JC E .

Spotykam pewnego razu mego starego znajomego na uli­

cy. Znałem go, jako biedaka, źle ubranego, wiecznie bez gro­

sza, to też zdziwiłem się niemało i wi dząc go w angielskim garniturze, w pięknem futrze, wymanikurowanego, z wielkimi butonami na palcach.

„Okradłeś kogo, czy co?", pytam go, pełnem zdziwienia.

„O nie, mój drogi, jestem wydawcą".

„Jakiego pism a?" pytam go dalej.

„Pisma dla kultu wielkich ludzi"...

„A to co takiego?**

Jest to pismo o tendencjach sanacyjnych. Dostałem 10 000 złotych subwencji, postarałem się o polecenie do urzędów i rzecz załatwiana. Dziś każdy drży o posadę, więc prenume*

rują moje pismo, a ponieważ go nikt nie czyta, więc nawet nie zauważyli, że pismo przestało wychodzić* Abonament płacą dalej! Tym sposobem mam kilka lat zabezpieczonych i żyję sobie ...nawet lepiej od ministra.

BURZA NAD AZJĄ czyli CZTERECH JtŻ D Ź C Ó W APOKALIPSY

i. 50

* o

I* c n a f ]

co

* °

? n 3 W vOZ 5" ~

c XI

> °

" N

o * r

^ * <0

NJ j) M

^ ® CL

t O

O) 9 o

5

•K M ^

c * ? |

S ‘

(6)

Ż Ó Ł T A M U C H A

o

S J

^ in

ca c

i— £

l z-n f t o

<

w V*

W

00

*4I 0V«<

w t—i

£

W fc-4

g cd

g t f ,

U<g

OS

01

° s c ©« ^

•p Ss r

§ u N

•2 c*

a 'a0 w*

o. 2 1^ ... 8 I <0 U: i? I U ^ Ł I <0

ó | *

u M

L * *

^ CS

>> 2 -S

^ «= .5

^ .2 i 1 -*

«rr S ^** CJ 'c

^ ^ e

^ .i- I

> 2X ■>

^ g Cd N -i

* <»

^ *• e o *: ~ O

<o t* ^

vir o

« o

;~ ■*”

oj c o « I . -*Ć o - |

aT §>

o 5 M

„ &

- 1P X °o D

o 5

D Z I A D E K Ś P I E W A

Wielkopostny, idzie śledź, Bo post' duży będziem mieć, Ty scnacjo wcinaj schaby,

Bg już kuniec „tłus.ej laby“, Ciężki post już za pasem.

Kiedy som sanatory, To i som głodomory,

Ludzie poszczom, bo jest bida, A poprawy nic nie widać, — Co to będzie, — nikt nie wie!

% Pościć długo jest trudno,

Chyba pójdziem na Brudno, A sanacja nie pomoże, Bo już pustki ma w komorze, Sami żarcia dużo chcą!

W kraju bida aż piszczy,.

I tek pcszczom już wszyscy, Tylko głupie dygnitarze Majom uśmiechninte twarze, Bo im jesce dobze je, WieJgi post juz nadchodzi, Śl‘dź nam życie osłodzi,

A że grosz je dziś w mniejszości, Bendziem jeść ze śl’dzia ości, O mój Boże kochany!!..,

PRZYSZŁY S Z W A G IE R

— Powiedz mi, Gieniu, czy ty pod­

glądasz przez dziurkę od klucza, kiedy ja jestem sam w pokoju z two­

ją siostrą?

— Bardzo rzadko, — tylko wtedy, jak mama nie p<odgląda!

M ŁO D O C IA N Y W U JE K

—I Wiesz, 'bocian przyniósł twej siostrze synka. Zatem jesteś już wujkiem.

(Mały Jasio, płacząc): — Ja nie chcę być wujkiem, ja chcę być szo­

ferem.

W P Ł Y W Y

— Pan stanowczo twierdza, że rodzaj pożywienia od­

grywa decydującą rolę na całe życie i czynności luidzkie?

— Tak. Naprzy.kład ja jem tyliko wołowinę i czuję się zdrów >i silny, ijak wół.

A to ciekawe? J a jadam przeważnie ryby i mimo (to nie umiem pływać.

N A S Z E P R E M J E

Zgodnie z zapowiedzią, ogłaszamy na pienyszy kwartał 1932 ro<ku dla wszystkich naszych Czytelników następujące premje książkowe: I. W cenie 50 groszys 1, „Odpływ**, Ste- vensona (str. 164, cena 1.90). 2. „Ksiądz Piotr**, K. Tetmajera (sir. 160, cena 1.45). II. W cenie 1 złotych: 3. *„Martwy krzyk*’, S. S. van Din ego (str. 286, cena 2.90). 4. „Złote W ę ­ że'*, S. Wiliamsa (str. 280, cena 2.93). III. W cenie zł. 1 gr, 50:

5. „Kwarcowe oko", M. K. Webstera (str, 245 cena zł. 5).

6. „Dziedzictwo Krwi“, Luciano Zuccoli (str. 292).

Każdy z Czytelników naszych może wybrać z podane­

go wykazu 1 — 6 książek, przesłać do Redakcji, Warszawa.

Wspólna 6 lub do P.K.O. na Nr. 15873, najpóźniej do dnia 20 lutego 1932 roku przypadającą za wybrane 'książki sumę, wraz z gr. 35 na koszty przesyłki jednej, gr. 50 — dwuch, gr. 65 — trzech książek i po gr. 10 dodatkowo za każdą następną książkę, przyczem wystarczy na odcinku przekazu pocztowego lub przekazu na P. K. 0.» przeznaczonego dla od­

biorcy, podać, wraz z nazwiskiem i adresem, numer wybranych książek, według wyżej podanej numeracji.

RE D A K C JA .

6 TE ZADANIE TURNIEJOW E SZARADA.

Oto jest zagadka nowa, Rozwiązanie jej: — trzy słowa.

Jeśli umysł masz nie słaby, Pojmiesz; liczby — to sylaby.

Raz i dwa cię sroga czeka, Gdy ukrzywdzisz ty człowieka,

Jeśli nie miał on dwa, siódmy, Możesz zacząć proces żmudny.

Kiedy raz, pięć, twa nie pusta, Do pieniactwa też masz gusta.

A gdy przegrasz proces trudny, Możesz czekać raz, pięć, siód­

my.

Cztery, sześć i pół piątego, — Lepiej jest unikać tego.

Gdy pies dobrze zwierza szuka, My mówimyi „to nie sztuka".

Dużo dwa, pięć jest u niego, Nie tak, jak u psa prostego.

Trzy, sześć musi być, to zdro­

wie, 0 tem każdy doktór powie.

Czy dość mamy pięć, sześć, siódmej, Odpowiedzieć na to trudniej.

Ja mam dosyć, powiem szcze­

rze, 1 w przemianę prędką wierzę.

Kiedy c a ł o ś ć będą zbierać, Tego 'trzeba moc uzbierać, Bo ten czas był wręcz paskud-

, . n y ,

Gdyś podlegał pięć, sześć, siód­

mej.

Elka.

Za dobre rozwiązanie 4 punkty.

R O Z W IĄ Z A N IE Z A G A D K I R Y S U N K O W E J Z NR. 2-GO

„ŻÓŁTEJ M U C H Y " Z D N IA 10 STYCZN IA 1932 R.

„Premjer Prystor i marszałek Świtalski w drodze do Belwederu z raportem".

Nadesłano 72 rozwiązań, z których zaledwie dwa były trafne. Pierwszą nagrodą (złotych sto) wylosowano dla p. Po- kleńskiegó w" W ilnie, drugą (6 książek) dla p. Polaka w W ar­

szawie. Prosimy pp. Wygrywających o wiadomość, dokąd i w jaki sposób przesłać im nagrody...

O D P O W IE D Z I R E D A K C JI.

P. M. Szymko — Podbrodzie: — „W ysuwanka" z Nr. 4 wysuwa się w kierunku pionowym, a czyta w kierunku pozio­

mym. Po uskutecznieniu wysunięcia, będzie do odczytania1 parę wierszy.

P. Gadziński — W ołom in: — Żałujemy, że dowcipnego wierszyka Pańskiego, ze względu ma parę niecenzuralnych wy­

rażeń, nie możemy drukować; uczynilibyśmy to chętnie, szcze­

gólniej ze względu na propozycję Pańską, żeby należne Jemu honorarja wypłacić dopiero, jak się uzbiera miljon dolarów.

Za pozdrowienia dla całej Redakcji dziękujemy i -odwzajem­

niamy. ‘

W Pan Leon Kwaśkiewicz— Poznań. Prosimy o uregulowa­

nie należytości w redakcji w sobotę od 17 do 18.

W Pani H. Bł. — Poznań. Za liścik dziękujemy, prosimy pismo abonować, wyniesie to taniej, jak również będzie Pa­

ni mogła korzystać w szeregu premji i konkursów,

W Pan Edmund Heisser — Poznań. P rosimy o pofatygo­

wanie się, względ. o zadzwonienie do redakcji (1445 — Po­

znań).

(7)

2 Ó Ł T A M U C H A

" a

P O L S K I C H p r z e m y s ł o w y c h

<0 TER EN ACH T Y L K O «

O L O N 1 A

JEST NACZELNYM ORGANEM PR ASY POLSKIEJ

Największe pismo polskie wydawane w K a to w ica ch , stolicy woj. śląskiego w y c h o d z i 7 ra s y t y g o d n io w o

Założone w r. 1924.

Bezkonkurencyjny organ ogłoszeniowy P i s m o o stal e w z r a s t a j ą c y m

n a k ł a d z i e p ł a t n y m

O g ło s z e n ia d o , , P o l o n i i " p n y l * mują wszystkie b iu r a o g to s z e A

Adres Administracji; Katowice, Sobieskiego 11. — Wydawca s SI. Zakł.

'traf. i Wydawn. ,,POLON IA"S.

(#

„ M O W A “ Sanojca mowę wygłosił w Sejmie, Że aż śmiech pus>ty człowieka zdejmie, Kiedy przypomni kwiatkii tej „mowy", Która z Sanojcy wylazła głowy.

Polska, gdy mowy treść tej poznała, Serdecznym śmiechem ryknęła cała.

Ów sanacyjny mąż polityki Na „metry“ mierzy woły i byki.

"Kołomyjskiego więc pytam posła,

„Pierwszorzędnego czem mierzy osła??

Byśmy bez zwłoki najmniejszej chwili BeWueR posła dobrze zmierzyli.

U T R A CO N Y KLIJENT.

(Przebój z ubiegłego karnawału).

Pan jenerał, pan jenerał, —

Płacze „Adria", — któż ją będzie dzis'popierał?

Związek restauratorów roni łzy:

Któż zastąpi, któż potrafi pić — jak ty!?

W noc z dancigów płyną żale:

^ch, dlaczego nie wypada — jenerale?

Wszak do śmierci mogłeś pułkownikiem być, No i przyznaj się, czybyś zaprzestał ,pić?“

PIOSENKA O GIEŁDZIE MIĘSNEJ

i jej dyrektorze, p. J. Bułhaku.

Na starą nutę: „Precz, precz, smutek wszelki".

Precz, precz od nas głód, drożyzna!

Koniec biedzie — każdy przyzna, Bo stworzona z Be-Be łona

„Giełda Mięsna" już!

Odtąd biedak, chłop, kobita Mogą rrlięsa jeść do syta, Wszak nos wtyka do cennika

Giełda — anioł stróż!

Dawniej w rzeźni nieład rządził, Każdy łaził, — gdzie chciał,

błądził!

Nikt nie witał, nikt nie pytał Kto ty: Szmul czy Kon!

Dzisiaj koniec tej swawoli, Bo nie wejdziesz bez kontroli!

Choć przeklinasz, czasu nie masz, Bez przepustki: — wo n ! Mówią wprawdzie źli ludziska,

Że dyrektor cwana liszka, Że „swat" jego jest... ten...

t e g o -

Wiecie chyba kto!

że, — a może to są bzdury, Znów stworzono synekury Dla sanacji! <=— Z jakiej racji?—

Nie wnikamy w to!

Że „półhakiem" jakiś Jerzy Na tysiące pensję mierzy!

Że..., lecz cicho! bierz to licho, Bo „protokuł" tuż!

P r a w d ą jest, że „Giełda"

działa.

(Chociaż nie tak, jakby miała), Klient czeka, klnie, narzeka

Na „ogonki" już!

FA B RYK Ę KAPELUSZY

F I L C O W Y C H

SŁOMKOWYCH I GALANTERYJNYCH

(flflCŁAWA S Z ULCA

współpracownika firm

A. BERNARD1N SUCR i FANFANI et ST A G I W PARYŻU

W A R S Z A W A

C h m i e l n a 15 T e l e i o n 307-76

Jeżeli nie Szyller-Szkolnik, to któż inny potrafi szczegółowo określić Twój charakter zdolności i przeznaczenie.

Szyller-Szkolnik jest Redaktorem pisma

„Świt" (Wiedza Tajemna) autorem wie­

lu prac naukowych, posiada szereg pro- tokulów Towarzystw Naukow. Stolicy.

Jeżeli Ci brak energj. równowagi, je­

żeli cierpisz moralnie, potrzebujesz do­

brej rady przyjdź, a poznasz kim jesteś, kim być możesz. Dowiesz sie. jak żyć, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, nie masz czasu, napisz natychmiast imię rok. miesiąc urodzenia, a otrzymasz określenie ważniejszych faktów życia darmo (75 gr. znaczki poczto\ve i niniejsze

ogłoszenie załaczyć)

PSYCHO - GRAFOLOG SZYLLER - SZKOLNIK Warszawa, ul. Żórawia Nr, 47 m. 2.

Przyjęcia osobiste płatne — cały dzień- Analiza szczegóło­

w a — horoskop — odpowiedzi słynnego medjum Evigny-Rara zł. 3

Jeżeli wątpisz,

OD R E D A K C JI

W dniu 15 b. m. rozpoczynamy roz­

syłanie premij dla premiumeraitorów, którzy do dnia 1-go lutego r. b. <uś> ilii przedpłatę. Od podanego (terminu w godzinach biurowych (10 — 16 pp.) można odbierać te premje bezpośred­

nio- w redaikoji.

N OW OCZESN Y D 0N 2U AN

Niedobrze! Tracę pamięć! Nie mogę sobie przypomnieć, czy mam randkę z dwoma paniami o 'trzeciej, czy też z trzema o drugiej.

Krocie złotych „Giełda*

zyska, — Te zapłacą znów ludziska: — Rolnik, kupiec, inny głupiec. —

Obywatel też!

Precz, precz zatem głód, drożyzna!

Niech ratuje się ojczyzna, Toć morowej „Giełdzie" owej

Może przyjdzie kres!

Jot.

o Z

m

N -

< <

o

J5 ^

M O

i CL S T5.

N

0 o

£ C*°

0^ S— 03 N g - o 1 c ^

5 3 g

9 3* 3 6 ? -o

o o

ca O

«■** N I

6) | ^

3 i a

M* P (/)

na o

5*

o

NP

3

» 8. 2-1 9 *

>CU

o

*1

Ir 3

1 CD

; oi rt

0

CD (Q

0

* z c

£ /s >

>

/0 O O N Z >

0

K

(8)

8 Ż Ó Ł T A M U C H A

f c

uQn • ' t - “ a ci

C O NO

° o ^ * S 3

-“ l s d 3 «

aj ^ <a

• ^ ją c CL_- pj 2

» r •* 1

* 5 0 £ 1

•o H o

■ s 5

:e

W -Qo -a

o

<N

'2 J » B u z

« >* o

l-i ■+? H

>OC O

js * s O i f l

X IO

>■*

CScd O£

So

rSlO d*y<

Uo

£

ca ■>

■Ot ^

S 5

><

z <

S E (3 u

£ S

O g

n J

H

O

£

C/5

£s

LO KO M O T YW A .

— Panie radco, widać, że z daw ­ nych czasów .pozostał panu pociąg do ładnych panienek?

— A tak, pociąg został, tylko loko­

motywę djabli wzięli.

W SĄDZIE.

— Jak mógł się pan posunąć -tak daleko, by aż dwa razy rzucić kuflem w oskarżyciela?

— Przecież pierwszym razem go nie trafiłem!

PRZYCZYNA.

— Dlacze-go chciałeś popełnić sa­

mobójstwo?

— Bo teściowa wpadła pod samo­

chód!

— No to raczej powinieneś się cie*

szyć!

— Ale właśnie nic się jej nie stało.

W SZKOLE (na lekcji chemjii).

—- W ięc proiszę zapamiętać dob­

rze że metale szlachetne nie rdze­

wieją. Panno Wando, proszę mi w y­

mienić parę metali, które nie rdze­

wieją.

— Złoto, srebro...

— Dobrze, no a więcej.

— Stara miłość.

POETA I LEKARZ.

Jeden ze znanych poetów z rewjo- wych teatrów zaczął narzekać na bóle i zawroty głowy, bezsenność brak apetytu i t. p. Koledzy poradzi­

li jemu udać się do doktora N.

Doktór po sumiennem zbadania pacjenta zawyrokował:

— Musi pan dobrze wypocząć, , wAcśn-ie kłaść się spać, a przede*

wszystkiem wystrzegać się pracy um y­

słów eij.

— To jest niewykonalne, przecież jestem poetą...

— Wiersze swoje może pan nadal pisywać — była odpowiedź lekarza.

ł Ta k zwana „Płeć słabsza" za-JJ mierzą wystawić na jednym zp placów reprezentacyjnych stoli- cy pomnik dr. Boy-Zeleńskiemu • ,,Zótta Mucha" pierwsza] sta e

do konkursu

N A PRA W A .

W jednej z melin warszawskich szumnie witano rok nowy. Pod wpły­

wem wypitego alkoholu, jednego z uczestników ruszyło sumienie, więc odzywa się:

— Bracia kochani, jakby to dobrze było, żebyśmy się z tym nowym ro­

kiem stali inmymi ludźmi.

Na to obecny fałszerz paszportów 'i oświadczył:

— Zrobione! Jutro przygotuję wam wszystkim paszporty na nowe nazwi­

ska.

D A REM N Y TRUD.

Na dworcach kolejowych, jak wia­

domo, znajdują się misje opieki nad samotnie podróżującą kobietą. Otóż do jednej z taikich samotnie podró­

żującej młodej niewiasty, która wy­

siada na dwocu w Krakowie podcho­

dzi delegatka ze słowami:

— Uważam za wskazane przestrzec panią przez pokusami wielkiego mia­

sta, a w szczególności przed męż­

czyznami, którzy bezczelnie zaczepia­

ją kobiety nawet na ulicy.

— Wiem, proszę pani, była odpo wiedź — dlatego też przyjechałam z Bochni do Krakowa.

P O R A D Z IŁ SOBIE.

Podczas egzaminu zapytuje dele­

gat Ministerstwa Sprawiedliwości stu­

denta prawa:

— Czy może mi pan wymienić dwuch największych prawników do­

by obecnej.

— Owszem: — pan minister Micha­

łowski oraz... przepraszam, zapom­

niałem nazwiska pana delegata.

N A S I M y S U M

•VŚ Podobno w obecnym sezon e po- lowań największa ilość zajęcy

•'flisy strzelono" za Żelazną Bramą ( zięki świetnej nagonce staroza- l . konnych Izraelitów.

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką) miesięcznie zł. 1.00 rocznie zł. 8.00. Zagraniczne i w tekście o 100% drożej.

— kwartalnie 2.50— półrocznie zł. 4.50 Konto w P. K. O. Nr. 15873

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) — 300 zł. ‘/a kl. — 150 zł. 75 zł. V8 — 40 zł. Marg. 50 zł.

Adres Redakcji i Administracji, (czynnej od 10— 16 pp.) Warszawa, Wspólna 6. Teł. 9.25-16.

Oddział na Wojew. Poznańskie Poznań, ul. Woźna 14^tel 14-45, Godz. adm. 9-12 i 15-18, godz. red. soboty 17-18' Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. ,,51^/157'" Sp. z o. o.

Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem. 2094 Druk. W. Piekarniaka, Warszawa, Ordynacka 3.

V

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdawałoby się, że słynne „wykresy igraficzne o uczuć&#34;, jatkie kazali wykonywać dziatwie szkolnej niepoczytalni nauczyciele polskiego, należą: już wy­..

A na zakończenie mej płomiennej pochwały, zwracam się do naszego Państwowego Monopolu Spirytusowego o należne mi honorarjum za wspaniałą reklamę jego wyrobów

Świnarski — Dąbrowica: — Życzenia Pańskiego, ze względów zasadniczych (brak odpowiedniego aparatu i sił) nie możemy uwzględnić. Natomiast list Pański

I tak, gdy obrona atakowała Brześciem, oskrżyciele bronili się Krako­X. wem, zaś na Kraków oskarżycieli obrona

Oddałbym chętnie za młodzieńcze lata Złoto Rotszyldów i sławę Woltera, Lecz dzisiaj inne jest pojęcie świata, — Nawet poeta go się nie wypiera: — Każdego pali

Na dzisiej- szem posiedzeniu Ligi Narodów, delegat Cj^in przedstawił członkom zgromadzania ubolewania godną sytuację, w jakiej od stu lat znajdują się Chiny.. W

mi, gdyż do legendy należą te dawne dobre czasy, kiedy wystarczało zapisać się do Sanacji, by mieć preferans przy talerzu i butelce. W dodatku o lukratywny

sposób wyrzą- oddza się irekwencji lotnictwa krajowego, bo przy rozciągnięciu zniżek w lotnictwie pasażerskiem i na emerytów państwowych', ci ostatni