• Nie Znaleziono Wyników

Polski Kraków : pismo ilustrowane poświęcone potrzebom artystycznym i kulturalnym Krakowa i okolicy : organ Towarzystwa Upiększenia Miasta Krakowa i Jego Okolicy. 1906-1907

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polski Kraków : pismo ilustrowane poświęcone potrzebom artystycznym i kulturalnym Krakowa i okolicy : organ Towarzystwa Upiększenia Miasta Krakowa i Jego Okolicy. 1906-1907"

Copied!
58
0
0

Pełen tekst

(1)

POLSKI KRAKÓW

P I S M O I L U S T R O W A N E P O Ś W I Ę C O N E P O T R Z E B O M AR TYSTY CZN YM I K U L T U R A L N Y M K R A K O W A I OKOLICY

ORGAN TO W A R ZYSTW A UPIĘKSZENIA M IASTA K R A K O W A I JE G O O K O LIC Y W YCH ODZI W LU ŹN YCH Z E SZ Y T A C H

PRZEWODNICZĄCY REDAKCYI: LEONARD LEPSZY, KRAKÓW, ULICA BRACKA LICZBA 13. = CZŁONKOWIE: JAN BUKOWSKI, KAROL FRYCZ, FELIKS KOPERA, WITOLD NOSKOW SKI, JULIAN PAGACZEWSKI, JE R Z Y WARCHAŁOWSKI

ZESZYT I__________________ K R A K Ó W _________________________ 1906

ODBITO W DRUKARNI UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO POD ZARZĄDEM J. FILIPOWSKIEGO

(2)

DO MIŁOŚNIKÓW KRAKOWA!

POPIERAJCIE NASZE PISMO W GRONIE PRZYJACIÓŁ.

NADSYŁAJCIE NAM UWAGI O WYKROCZĘ.

NIACH PRZECIW PORZĄDKOWI I DOBREMU SMAKOWI.

NADSYŁAJCIE FOTOGRAFIE KRAKOWA I OKOLICY.

NIE OSZPECAJCIE SWYCH DOMÓW I MIESZKAŃ.

STAWAJCIE ODWAŻNIE NA STRAŻY PIĘKNA I PRAWDZIWEJ KULTURY KRAKOWA.

ZAPISUJCIE SIĘ NA CZŁONKÓW UPIĘ.

KSZENIA MIASTA KRAKOWA I OKOLICY,

NIE KUPUJCIE W SKLEPACH O SZPETNYCH SZYLDACH Z BRUDNYMI I NIECHLUJNYMI

WYSTAWAMI.

(3)

POLSKI KRAKÓW

O RGAN T O W A R Z Y S T W A U PIĘK SZEN IA MIASTA K R A K O W A I OKOLICY.

Ą /s

ołożenie jest groźne. Stara stolica Po lsk i stoi wobec nowego zadania, wobec zagadnienia W ielkiego K ra*

kowa. Tym czasem , najnowsze objaw y wzrostu mia*

sta budzą trwogą.

Przeszłość przekazała nam gród królewski, przepiękny logiką ogólnego planu, wspaniałością poszczególnych zabytków, przekazała tradycyą wie*

kowego rozwoju, stworzyła atmosferą stale budzącą ducha, w y d a ją cą na świat całe pokolenia artystów, przyciągającą zastępy rodaków z całej Polski.

W ybitnem piętnem p o l s k o ś c i naznaczyła historya m ury mia*

sta K ra k o w a . W szystkie epoki i style, jakiegokolwiek b yły pocho*

dzenia, załam ały się, ja k promienie w pryzmacie, w duszach budowni*

czych krakowskich w sposób znamienny, przynosząc budowle przesią*

knięte na wskroś odrębnym duchem, wzbogacone lokalnemi odmia*

nami stylowem i, a ogólna fizyognomja m iasta przybrała w łasny wyraz stylowy, wyraz życia kierowanego rozumem logicznego wzro*

stu, praw am i rozwoju organizmu.

W ostatnich czasach życie tego organizmu ja k gdyby zamarło.

N atom iast porasta ja k ą ś skorupą bezduszną, obcą, szpetną, która się wciska zewsząd i wszędzie i budzi tęsknotę za przeszłością w ser*

cach tych, co po przez najnowsze naleciałości zajrzeć potrafią w głąb duszy K ra k o w a . Budzi tęsknotę, a zarazem niepokój o jutro. K aże wytężyć czujność, stanąć na straży.

Trzeba ażeby przyszły K r a k ó w na nowo po d jął przerwaną nić organicznego rozwoju, a karm iony duchem najtęższych sił artysty*

czno*kulturalnych P o lsk i d z is ie js z e j, najwyższych wzlotów polskiej myśli, nie zaś spekulacyi i naśladownictwa, odpowiedział godnie no*

w ym zagadnieniom. Trzeba ażeby polski K r a k ó w przeszłości pozostał te j s a m e j m i a r y p o l s k i m K ra k o w em w przyszłości.

Upiększać miasto sztucznym gorączkowym w y s iłk ie m ? ... Przed*

sięwzięcie zaiste zuchwałe. Dążność prawdziwych jego przyjaciół po*

winna być skierowana raczej przeciwko systematycznemu oszpecaniu,

które się szerzy w sposób zastraszający, a m a już nawet tradycyą

(4)

uświęcone typy, a w ię c : bezlitosne burzenie zabytków, których zacho- wanie byłoby chlubą i obowiązkiem kulturalnego społeczeństwa, re- stauracya zabytków nie zawsze fortunna, wreszcie wznoszenie raz po raz nieestetycznych, niesmacznych nowych budowli.

W czasach ogólnego rozestetyzowania inteligencyi miejscowej, gdy tak często na K r a k ó w spada zarzut, że się zanadto oddaje sztuce, zdaw ałoby się, że wszelkie naw oływ an ia o dobry smak, o uszano- wanie piękna są zbyteczne. A jednak jest wręcz przeciwnie. Zajęcie się sztuką b yw a albo pozorne, albo zgoła powierzchowne. Dążenia estetyczne jednostek, talenty artystów, nie znajdują dostatecznego zro- zumienia i oceny w społeczeństwie, nie m a ją poważania u czynników m iarodajnych.

Potrzeba zdrowej rady, skutecznej pomocy. Stworzyć jednolitą opi.nję artystyczną, przynajmniej w sferach na piękno wrażliwych, dać opinii tej praw o i możność zabrania głosu, zbudować dla niej mównicę, a d alej: skupić b łąkające się nieprodukcyjnie światłe myśli, wyzyskać wybuchające z temperamentem szczerze artystyczne uczucia, w yrw ać z głębi dusz artystycznych zazdrośnie tajone wrażenia i po- m ysły, słowem, zmobilizować wszystkie najtęższe siły artystyczno- kulturalne polskie w celach opieki nad miastem i pracy dla miasta oto środek zaradzenia złemu, oto cel naszego pisma.

N iech o estetyce decydują fachowcy, a są nimi nie przypadkowo lub dzięki innym zgoła kwalifikacyom stanowiący o losach miasta ludzie, lecz w pierwszym rzędzie utalentowani artyści, obdarzeni do­

brym smakiem i esteci o szerokiem wykształceniu i głębokiem od­

czuciu rodzimej kultury i sztuki.

Z ich pomocą rozpoczynamy pracę, podejm ując walkę z lekce­

ważeniem estetyki m iasta, z załatwianiem spraw z nią związanych bez udziału artystów, z obojętnością, nieuctwem i fałszyw ą opinją ogółu. Gdzie nie odniesie skutku uświadam ianie, tam działać bę­

dziemy agitacyą, gorącym protestem, energicznem wystąpieniem.

J . W .

(5)

L I S T O T W A R T Y D O P . P R E Z Y D E N T A M I A S T A D R A L E O .

owtarzające się od czasu do czasu w prasie codziennej i w radzie miejskiej głosy i naw oływ ania do porządku i czystości w mieście, przebrzm iewają zazwyczaj bez skutku.

Jak k o lw iek w interesie praw dy stwierdzić m oina, p ow olny postęp ku lepszemu, to jednak z drugiej strony, stwierdzić takie należy, ze p ow ołan ym czynnikom n a ' szego M agistratu, brakuje zupełnie zrozumienia estetycznych potrzeb K rak o w a.

Powtarzać, ze K ra k ó w jest m iastem pięknem , znaczyłoby tyle, co nosić so w y do A ten. Piękn ym jest K ra k ó w , bo go takim zrobił czas, największy z artystów . T a k im pozostać w inien i nadal, byleby go tylko ludzie nie szpecili.

W ię c zwracam y się do Pana, Panie Prezydencie z w ykazaniem wykroczeń prze'

F ig . i . B u d k a tra m w a jo w a

w sąsied ztw ie słu p a, d rab in y i p om n ik a.

ciw estetyce i dobremu sm akow i i rubrykę tę powtarzać będziem y a i do skutku.

Zaczynam y od R yn k u . Je s t on sercem K ra k o w a i bezsprzecznie jednym z n a j' piękniejszych placów w Europie. Zawdzięcza to sw oim rozległym przestrzeniom, pełnym słońca i św iatła, oraz architektonicznej oprawie. Je s t ładniejszym w zimie, aniżeli w lecie, gdy rozbujała roślinność drzew przeryw a jego architektoniczne linie.

Podnosili już niejednokrotnie estetycy, że drzewa rosnące na środku R y n k u , nie d o ' dają mu piękna i psują jego przedziwną harm onię.

N ato m iast należałoby obsadzić drzewami odwach przy wieży ratuszowej, gdyż jest to tak obrzydliw y budynek, iż czem prędzej trzeba go zasłonić gęstą roślinnością, aby nie psuł artystycznej harm onii naszego rynku.

Jed n ą z piekących potrzeb rynku jest now y bruk. Ju ż raz przecież trzebaby zade' cydować spraw ę uporządkowania tego najwspanialszego z placów.

(6)

K o szt dosyć znaczny uporządkowanie R y n k u m oin a rozłożyć na kilka lat, a w ó w ' czas stanie on się olbrzym ią salą, nader przyjem ną dla tych, którzy nie znoszą ścisku i gniecenia na głów nych chodnikach. S p raw ą tą zajmuje się żywo nasze T o w arzystw o i będzie ona przedmiotem wszechstronnego om ówienia w przyszłym numerze pism a.

O pom niku M ickiew icza przekonano się niestety za późno, że całkiem niewłaści- wie umieszczono go na rynku, gdzie ani pom nik na tem nie zyskał, ani też plac ten pom nikiem tym się nie przyozdobił. Usunięcie pom nika jest więc koniecznym postulatem , a doświadczenie raz zrobione, pow inno być odstraszającym przykładem dla tych, którzy chcą pom nik K ościu szki ta k ie na rynku ustawić.

O b ok „A d a m a ", ustawiono przed kilku laty budkę z blachy dla czekających na tram w ay. Je s t ona w ym ow nem świadectwem bezm yślności i pogardy władz m a ' gistrackich dla najprym ityw niejszych pojęć estetyki. J a k podobną brzydotę, m oin a

F ig . 2. Zdjęcie am ato r, p ro f.

B r . P iątk iew icza.

B u d k a tram w ajo w a z nieodzow nym wóz­

k iem .

było ustawić w bezpośredniem sąsiedztwie takich dzieł sztuki, jak kościół M aryacki i Su kiennice!

C z y wobec tej budki i szałasu góralskiego na M a ły m R yn ku , projekt W y s p ia ń ­ skiego, utworzenia przy M agistracie rady sztuki, nie jest rzeczywiście na czasie i czy w tych dwóch przykładach nie znajduje najw ym ow niejszego poparcia?

D aw n y K ra k ó w m iał oczywiście, jak każde m iasto średniowieczne, ozdobne stu-- dnie. D o niedaw na naprzeciw kościoła M aryackiego i naprzeciw K rzysztoforów stały dwie studnie od siekiery wyciosane. Jeżeli już w naszych wodociągach tak mało jest w ody, aby urządzić na rynku w odotryski, to przecież nie byłby to tak znaczny koszt, aby postawić chociażby skrom ną studnię z żelaza i kam ienia. D zięki B o gu m am y dosyć artystów , którzyby się podjęli zaprojektow ania takich studzien.

Szubienice tram w ajow e także kiedyś p ow in n y zniknąć z rynku. M oże postęp elektrotechniki pozwoli w niedługim czasie na poprowadzenie przew odów podziem i nych, lub na w ozy z akum ulatoram i. Paryż i N o rym b erga nie puściły tram waju z górnym przewodem po swych historycznych ulicach.

(7)

Je s t jeszcze jedna ważna spraw a dotycząca krakow skiego R y n k u : obdrapane tynki fasad kam ienic, szyldy i reklam y na domach i w ystaw y sklepow e. T y m ostatnim pośw ięcim y osobny artykuł.

A le reklam y i szyldy, sięgające a i pod same dachy pow inn y przecież podlegać jakiejś kontroli. T u ta j laisser faire laisser aller, nie może iść tak daleko, aby obwie- szać m ury obrzydliw ym i bohom azam i, w yb lakłym i od słońca i deszczu. S ą na to przepisy, ale ustaw y u nas są na to, aby nie obow iązyw ały. Je s t w ustawie budo-' wlanej krakow skiej § 2.1,, k t ó r y p o w i a d a : F r o n t o w a f a c y a t a b u d y n k u w i n n a o d p o w i a d a ć z a s a d o m e s t e t y c z n y m i a r c h i t e k t o n i c z n y m . D o m a l o w a n i a n i e n a l e ż y u ż y w a ć b a r w y s z p e c ą c e j , l u b d l a w z r o k u s z k o d l i w e j . A kto pozw olił w łaścicielow i realności pod L . 2 przy M ałym R yn k u w ym alow ać fasadę tak zjadliw ym zielonym kolorem , kto się kiedy w naszym Ma-' gistracie zastanawiał nad tem, czy fasada odpowiada zasadom estetycznym i archite- ktonicznym ? C z y odkąd ustawa budowlana istnieje skazał kogo M agistrat za prze-- kroczenie tego paragrafu na grzyw nę od 5 do 100 kor. w § 59 przew idzianą?

W k ra d ł się także obrzydliwy zwyczaj w K rako w ie, że m ury naokoło fasad skle- pow ych dla reklam y m aluje się bijącą i oczy gryzącą farbą, bez względu na kolor fasady całego domu. Pow stają w ten sposób orgie kolorów nie do zniesienia.

T y le na dzisiaj.

M E M O R Y A Ł W S P R A W I E P O M N I K A K O Ś C I U S Z K I .

D o Prześwietnej R a d y m. K ra k o w a !

owarzystwo upiększenia m. K rak o w a stoi na straży piękna starej stolicy P olski. W m yśl obowiązującego je statutu w ierną m usi otaczać opieką nie-' tylko w szystko co nam pięknego przeszłość przekazała, ale starać się za' razem o przysporzenie w arunków estetycznego w yglądu miasta.

B lisk ą jest chwila gdy przyjdzie Prześwietnej Radzie rozstrzygnąć ostatecznie o po­

stawieniu pom nika bohatera narodowego T adeusza K ościuszki.

Projekt m ów i o postawieniu pom nika na rynku krakow skim . T o w arzystw o po ścisłem i wszechstronnem zbadaniu spraw y oświadcza się zasadniczo, a to ze w z g lę ­ d ó w e s t e t y c z n y c h kategorycznie przeciw jakiem ukolw iek staw ianiu pom ników na rynku krakow skim , tym najpiękniejszym placu na północy E u rop y.

T o w . upiększenia m. K ra k o w a pragnąc przyspieszyć spraw ę postaw ienia pom nika Kościuszki, ofiarow ało 10.000 koron na jego dokończenie. Stw ierdzam y ten fakt naszej ofiarności dla tem silniejszego zaakcentowania naszej opinii i swobodnego jej wypowiedzenia.

O dstraszającym przykładem , że pom nik w otoczeniu przygłuszających go olbrzy­

mich budow li traci w ielką część ze swoich dodatnich zalet, że jego linie architekto-

(8)

mczne mącą się zlewając z liniam i architektury okalających go budynków jest po' m nik A . M ickiew icza na rynku krakow skim . W ie lk i plac defiguruje on i obniża jego w ygląd codziennością i powszedniością sw oją. S ta ło się źle, ze zamiast na m a ' łym placu Szczepańskim , gdzie w ydałby się przepysznie, postaw iono pom nik tutaj, w takiej opraw ie pod względem tła, proporcyi zupełnie nie stosow nej.

Strona ta rynku zatraciła niestety m oie na zawsze sw oją śliczną, sytuacyę średnio­

wieczną, zm odernizow ała się! Przew ażył w tym razie jednostronny rom antyzm , pragnąey z rynku stworzyć arenę dla pom ników , nie bacząc na szkodę jaką p rzynie' sie rynkow i, ani też dbając na w arunki estetyczne. R y n e k sam dla siebie jest również pom nikiem przeszłości, który w swej form ie uszanować i zachować należy. Rzeczą będzie przyszłości napraw ić to, co lat temu dziesięć zaw iniliśm y w obec m ajestaty' cznej piękności rynku.

A teraz m a się znów pow tórzyć to samo z drugą połacią rynku na szkodę jego samego i pom nika! Zatem zanosim y przeciw temu gorące przedstawienie, prosząc by Prześw ietna R ada m. K rakow a, jeszcze raz rozważyła tę sprawę, a zarazem raczyła przychylić się do w niosku podpisanego T o w arzystw a, które po zbadaniu przez fa ' chow ą ankietę, złożoną z artystów i znaw ców , w szystkich miejsc stosow nych pod pom nik, przyszło do tego przeświadczenia, iż najstosowniejszem m iejscem pod wielki pom nik T adeusza K ościuszki, jest miejsce skrzyżow ania się ulic Szew skiej, K a rm ę ' lickiej i Podw ala. W h w czas to konny pom nik bronzowy K ościuszki, otrzyma n aj' korzystniejsze tło, bo sylw eta jego zarysuje się okazale ze w szystkich stron na tle nieba.

O M I E J S C E P O D P O M N I K T A D E U S Z A K O Ś C I U S Z K I .

\ byt dobre m niem anie o sobie a w łaściw ie otwarcie m ówiąc zarozumiałość w arstw społecznych, estetycznie niew ykształconych, a przecież decydujących z bajeczną pewnością siebie w sprawach sztuki — jest jedną z n iew ątpli' w ych wad znacznej części naszego w ykształconego społeczeństwa.

Z asadę opartą na pew niku, że każdy kto ma oczy ku patrzeniu, jest tem sa ' mem upraw niony do r o z t r z y g a n i a w doniosłych sprawach estetyki i sztuki, z w a l ' c z a ć n a l e ż y z całą usilnością, bo jest ona objawem szkodliw ym w skutkach i ze wszech m iar potępienia godnym . N ie uznajem y plebiscytu w rzeczach sztuki. G d y idzie o spraw ę doniosłej wagi, należy pow ołać do jej sądzenia ludzi, którzy pracą twórczą lub naukow ą działalnością złożyli dow ody w ytraw nego znaw stw a i niezaw i' slego sądu. T ę drogę obieram y i uznajem y za jedynie w łaściw ą w sprawach sztuki i estetyki naszego miasta. W o ła m y w ięc: precz z dyletantyzm em !

W yd z iał T o w arzystw a upiększenia m. K ra k o w a w większości sw ojej składa się z ludzi, którzy sw ą działalnością złożyli dowody pracy twórczej i naukow ej

(9)

w zakresie sztuki i estetyki. O św iadczył on się w szystkim i głosam i przeciw jednemu, ii proponow ane przez kom itet budow y pom nika T adeusza K ościu szki miejsce na rynku krakow skim nie nadaje się z wielu w zględów estetycznych na postawienie tam ie m onum entu. W y d z ia ł pragnąc rzecz wszechstronnie w yśw ietlić delegował nadto

F ig . 3.

ankietę znawców, aby ci spraw ę przed jej ostatecznem rozstrzygnięciem jeszcze raz gruntownie rozważyli.

O pinia jednogłośna ankiety, złożonej z architektów, m alarzy i rzeźbiarzy, w y ' padła dla miejsca proponow anego przez kom itet kościuszkow ski nieprzychylnie, a to z pow odów poniżej w yłuszczonych. Zn aw cy, obszedłszy place krakow skie, zapropo' no w ali dla tego właśnie pom nika miejsce u zbiegu ulic: Podw ala, Szew skiej, K a rm ę ' lickiej i Krupniczej, gdzie jak to widać na dodanym tutaj planie (fig. 3), utworzy

(10)

się gwiazdę pięcioprom ienną i gdzie otwierają się na sylw etę pom nika dalekie p er' spektyw y.

A teraz dlaczego pom nik nie pow inien stać na rynku?

L in ia, na której m iałb y stanąć pom nik wedle projektu kom itetu budow y, prze' cięłaby środek wielkiej bram y (fig. 4) Sukiennic, z drugiej strony oś jego trafiałaby w wieżę ratuszową (fig. 5) a obydwie budowle ocieniałyby go przez znaczną część dnia.

Przedewszystkiem olbrzym i w ylot pustych bram Sukiennic nie może być w e ' dług kardynalnych zasad estetycznych tłem dla pom nika. N ik t na całym świecie nie stawia pom ników na tle dziury. Je st to nieszczęśliwy p o m ysł lokalny, zastóso' w an y po raz pierw szy, (z jakim skutkiem w idzim y) przy pom niku M ickiewicza.

N ik o m u też na świecie nie przyjdzie na m yśl stawiania pom ników pod wysoką|

wieżą. N ajprostsza logika linii sprzeciwia się temu. K ażd y też, choćby dyletant,

nie opętany zarozum iałością, przyznać m usi, że olbrzym ia wieża przygniecie pom nik, jakikolw iek by to był, że sąsiedztwo w ieży będzie dla niego estetycznie zabójczem.

N ig d y za tło pom nika nie obiera się bogatej architektury, jaką w łaśnie m ają zwłaszcza w tem miejscu Sukiennice, ale wszędzie i zawsze szuka się albo wielkich szerokich, jednolitych płaszczyzn architektonicznych, odległych budowli lub tła nieba.

Z aw sze też unika się przy wyborze miejsca kolorystycznych kolizyi otoczenia z brązem pom nika, — a mom ent taki zachodzi w łaśnie tutaj zwłaszcza, gdy p o m y ' ślim y sobie pom nik na tle czerwonego muru wieży i otaczających ją czerwonych boków odwachu.

Ja k k o lw ie k nasz rynek jest w ielki, to przecież w tym w ypadku, gdy rozw aży się proporcye pom nika i porów na z odległością Sukiennic, okaże się, że odległość ta jest zbyt nieznaczna, by kontury szczegółów architektonicznych nie w eszły w k o ' lizyę z sylw etą pom nika i z nią się nie zlewały.

Zw rócić należy uwagę na ten artystyczny m om ent, że architektura Sukiennic

(11)

przedstawia bez porów nania daleko w iększą wartość estetyczną — niżeli wartość estetyczna przyszłego pom nika. Pom nik ujemnie podziała na architekturę S u k ie n ' nic, która w ielkim pom nikiem przecięta na p o ło w ę straci niezmiernie wiele ze

swego niezw ykłego uroku. W y d ział T o w a ' rzystwa uważa zgodnie ze zapatrywaniem całego kulturalnego świata, który spieszy do K rak o w a, aby podziwiać jego zabytki i niezw ykłą piękność, — że rynek k ra' kow ski sam dla siebie jest im ponującym pom nikiem , przepięknym w swoich prze' strzeniach, z sw oim i gm acham i i otoczę' niem, — pom nikiem przeszłości, który nie ma sobie równego na P ó łn o cy Europ y.

W y d ział T o w arzystw a uważa za św ięty i patryotyczny swój obowiązek, uznać za sw oją, m yśl pewnie jednego z najlepszych patryotów , genialnego mistrza, by bronić rynku przed pom nikam i, chociażby n ajge' nialniej pom yślanym i. W imię idei M a ' tejki, który jeden nie poddawał się bez' względnem u plebiscytow i w rzeczach sztuki, plebiscytowi, żądającemu aby pom nik M i' ckiewicza w im ię fałszywie pojętego hasła, bez oglądania się na w arunki estetyczne, stanął na rynku krakow skim — w alczym y i walczyć będziemy przeciw teoryi staw ia' nia pom ników na rynku z li tylko p atry' otycznych pobudek. M y uważam y, że n a' szym p a t r y o t y c z n y m obowiązkiem jest bronić tego, co nam nasze najgłębsze d y ' ktuje przekonanie: co nam nasza przeszłość zostaw iła, żeśmy w inni oświecać ogół i g ło ' sić, że niedobrze czynią ci, którzy w imię żle zrozumianego patryotyzm u dom agają się zastawienia pom nikam i jednego z n a j' piękniejszych placów na świecie. Straci na tem rynek, a bohater będzie m iał pom nik w niekorzystnych warunkach. W ierzy m y w to głęboko, że potom ni m usieliby znowu kiedyś zastanawiać się nad tem, czyby nie przenieść pom nika, kosztem wielu niepo' w rotnie straconych tysięcy, na inne korzystniejsze dla niego miejsce. N iechże więc P olak nie będzie m ądry dopiero po szkodzie,

F ig . 5. — W ieża ratu szow a flan kow n a odw ach em i deko- row ana k a b lem . — W ed łu g fo t. P aw lik o w sk ieg o .

(12)

W śró d tych argum entów estetycznej natury nasuwa się jednak m yśl, że spraw a ma także inny punkt widzenia. Podnosi się m ianowicie z pewnej strony g ło s :

„Ja k to? C zyż można odm ówić pom nikow i K ościuszki miejsca na R y n k u ? " A rg u ' ment ten może w yp łyn ąć z cichości serc na szersze flukta dyskusyi i dla tego uw ażam y za stosowne już dziś się nim zająć.

O tóż stwierdzam y z całym naciskiem , że m om ent uczuć narodowych, jaki w y ' tw orzył chęć uczczenia K ościuszki, jest dla każdego Polaka równie w zniosłym , jak dla zw olenników pom nika na R yn k u . Rozum iem y i uznajem y, że pom nik K o ' ściuszki będzie pod względem ideowym pam iątką takiej uczuciowej treści, że należy jej miejsce jak najwyższe, miejsce odpowiednie jej znaczeniu. A le w łaśnie dla tego uważam y za patryotyczny obowiązek zastanowić się dobrze i apelować do ogółu o zastanowienie się nad kw estyą, czy dopraw dy odpowiedniem będzie uczczeniem K ościuszki to, co zeszpeci krakow ski R yn ek , to, co przyczyni się do ujęcia p ięk n o ' ści miejscu, na którem Kościuszko przysięgał? A łączy się z tem i drugie pytanie:

czy dobrze uczcimy K ościuszkę, stawiając jego pom nik nie tam, gdzie najlepiej b ę' dzie się przedstaw iał, lecz tam , gdzie wrażenie m onum entu m usi z konieczności złamać się i osłabić? H a s ło : „R y n e k dla p o m n ik a !" — jest tak proste, że nic łatw iejszego, jak rzucić je w niekrytyczne w arstw y i poprzeć efektow nym zwrotem o „sercu K ra k o w a ", który jest znów „sercem P o lsk i". Sm utnem by jednak b yło, gdyby pow ierzchow ny ten i jednostronny im puls pozostał bez głębszego zbadania, smutnem by b yło , gdyby dwie tak niesłychanie ważne obiekcye, podniesione wyżej, m iały pozostać na uboczu.

N ie ulega kw estyi że R yn ek, gdyby odpowiadały temu jego w arunki architekto' niczne, był by na pom nik K ościu szki miejscem najodpowiedniejszem . T a k jednak nie jest. Przeciwnie, szereg argum entów, jakie przytaczam y w niniejszym artykule, w ykazuje, jak niepowetowaną stratą zarówno dla R y n k u jak dla pom nika b yło b y pójście za hasłem , dyktow anem niezawodnie jak najlepszym i chęciami i uczuciem szlachetnem, za hasłem jednak, które nie w ytrzym uje w tym razie krytyki. Z p o ' dwójnego więc stanow iska: jako czciciele K ościuszki i jako m iłośnicy K ra k o w a podnosim y głos w tej spraw ie, domagając się, aby w ybranie miejsca pod pom nik oparło się na podstawie jak najgłębszej, aby decyzya ufundow ała się na krytyce wszechstronnej, aby przedsięwzięcie, którego celem jest uczcić bohatera i upiększyć miasto, nie poniosło uszczerbku w pierwszem i nie przyniosło szkody w drugim kierunku.

Jeżeli kogo, to K ra k o w ian zapewniać nie trzeba, iż estetyka starego K rak o w a nie jest czemś oderwanem od uczuć narodowych, lecz przeciwnie z uczuć tych w y ' p ły w a , niem i się krzepi i dla nich działa. W szystk o , co dzieje się w im ię ochrony piękności K rako w a, ma źródło w świadom ości, iż m iasto nasze jest sercem P olski, że czar jego i charakter do P o lski całej należy. Strzegąc tego cudnego grodu, sp eł' nia się obowiązek, złączony z uczuciami narodow ym i tak silnie, jak silnie łączą się z niem i krakow skie pam iątki, pom niki ch w ały, świadectwa wielkości. A szkody, jakie wyrządzić może na tym gruncie m yśl choćby najzacniejsza, lecz niekrytyczna, są zbyt głębokie, aby w szelkim i siłam i im nie przeciwdziałać. D la tego podnosim y

(13)

głos zawczasu, aby opinia kulturalnych warstw m ogła się wypowiedzieć. T y le razy przychodziło żałować decyzyj nieprzem yślanych, planów powziętych z dnia na dzień, kroków fałszywych, że smutnem by było, gdyby i teraz a r g u m e n t a rzeczowe m iały w yp ływ ać dopiero post factum, lub gdyby m iały ustępować przed h a s ł e m , choćby jak najpopularniejszem .

W szelk ie też sprowadzanie dyskusyi z w łaściw ego terenu m usiałoby tu w p ro w a' dzić rozbieżność i zamęt szkodliwy dla spraw y. K to chce pom nikow i Kościuszki, czy innemu otworzyć drogę na R yn ek, pow inien obalić zaporę, wzniesioną przez rzeczowe dowody c o n tra . P ły n ą one nie z oderwanych kanonów estetycznych, ale ze czci jaką jesteśm y w inni skarbom, odziedziczonym po przeszłości. P ły n ą z m iło ' ści ku najpiękniejszem u polskiem u m iastu, z głębi narodowego uczucia. A zadanie ich streszcza się w tem, aby postawić opinię przed pytaniem , czy godnem narodom wego bohatera uczczeniem b yłb y pomnik, uszczuplający piękności innego pom nika?

bo czernie innem jest K rakó w , jak nie pom nikiem narodu, przez naród w y s ta w ia ­ nym w biegu pokoleń? I powtóre, czy nie t a k należy uczcić narodowego bohatera, aby pam iątka jego czynów b yła zarazem przyczynkiem do piękności K ra k o w a ? I czy wreszcie,- nie trzeba w yzyskać wszystkich w arunków , aby pam iątka ta w yd ała się jak najwspanialej, aby uczucia narodowe potęgow ała estetycznym zachwytem ?

Odpowiedzieć na to w szystko jest obowiązkiem dobrze zrozumianego patryotyzm u.

M a m y nadzieję, że gruntowna rozwaga i zbadanie wszystkich argum entów ustrzeże przed zboczeniem i złem , w skaże, co dobre, jasno, jak na d łoni, umocni w ogóle przeświadczenie, że uczcić polskiego bohatera i oszpecić polski K ra k ó w — to dwa przedsięwzięcia, których żaden węzeł konieczności ze sobą nie łączy ; że przeciwnie, jedno z nich tylko jest czynem kulturalnym , nicby zaś nie uspraw iedliwiło drugiego.

Redakcya.

F ig . 6. U lica P od w ale.

(14)

Jeszcze przed załatwieniem przez W y d z ia ł spraw y miejsca pod pom nik otrzyma-' liśm y list, którego treść podajem y na tem miejscu, a przyczynia się on bow iem do w yjaśnienia sp raw y:

Panie Redaktorze!

D ow iaduję się, że kw estya miejsca pod pom nik Kościuszki w K rak o w ie nieza' długo będzie rozstrzygnięta więc pragnę na ręce P an a wypowiedzieć to, co uważam w takich razach za zasadniczo słuszne.

i otoczenie dla pom nika w inno się stosować do treści pom nika, jego w ielkości i barw y; słusznem w ydaje m i się, że filozof, król a bohater innego w ym agać będą sąsiedztwa. D latego za udatną uważam sytuacyę pom nika Beethovena w W ied n iu : w zaciszu; pom nik m ały z bliska oglądany m ało czuły jest na otoczenie. B a rw a p o ' m nika gra w ielką rolę: brąz więc niekorzystnie odbija na tle np. drzew od których biały marmur dobrze odstaje.

2. W szelako najważniejszą okolicznością zwłaszcza dla wielkich i więcej dekora- tyw nie niż treściwie skom ponow anych pom ników będzie to, by powietrze, niebo stanow iło tło, z którego sylw eta pom nika najefektowniej odstawać będzie. Ja k o p rzy' kład podaję dwa pom niki na zewnętrznym placu Bu rgu w iedeńskiego: ks. E u g en iu ' sza Sabaudzkiego i F ran z 'K a rla ; dla wychodzącego z B u rg u pierw szy stracił tło nieba, zaś drugi go dotąd zatrzymał: on też tedy dominuje, podczas gdy pierw szy prawie — że pożarty został przez architekturę nowego skrzydła Burgu. P o m n ik M aryi T e re sy także brązowy dość dobrze rysuje się na tle bardzo odległych żółtaw ych je d n o ' s t a j n e g o koloru cesarskich budynków stajennych, a z pewnego punktu wychodzi na tło nieba. I kon n y brązowy pom nik M arca A urela na K ap ito lu przynajm niej z lekka od ty łu wychodzi na tło nieba, brak też takiego tła stanowi jedną z ujem nych stron sytuacyi pom nika M ickiewicza w K rako w ie.

W szystkich korzystnych w arunków dla pom nika K ościuszki znaleść trudno, m yślę jednak, że ten na zbiegu ulic Szew skiej Podw ala i Karm elickiej — przy stosownem r o z s z e r z e n i u zwłaszcza ujścia plantacyj od strony ul. Szew skiej najwięcej byłby odpowiedni dla pom nika, zdaje się bardzo w ysokiego: tu K ościuszki konna postać w ybiegłaby na tło nieba praw ie że ze wszystkich stron. Jeślib y , co w ątpię, udało się to samo uzyskać na zbiegu ulic W iśln ej, Franciszkańskiej i Zw ierzynieckiej tedy i ten plac m ógłb y dobrze służyć, wątpliwość m iałbym tylko tę, czy dałoby się orni' nąć tło zielonych drzew — w zimie suchych badyli.

3. Jeślib y pom nik K ościuszki stanąć m iał na miejscu proponow anem , tedy p ożą' danem by b yło , aby pierwsze trzy stopnie, stanowiące podstawę pom nika nie b y ły tak rozlegle traktowane, którą to zm ianę uważam nawet w ogóle dla całości za k o ' rzystną.

Cieszyć się będę, jeśli tych parę uwag posłuży do rozjaśnienia tej nadzwyczaj trudnej kw estyi.

E kielski.

(15)

NOBLESSE OBLIGE!

a posiedzeniu R ad y m iejskiej 10 lipca z. r. dyskutowano nad p rojektow a' J ? N ^ nem przez M agistrat rozszerzeniem Ratusza: sprawę z pow odów form alnych

odroczono. Potrzeba rozszerzenia m otyw uje się brakiem biur dla zarządu miasta; pomieszczenie biur w obecnym gmachu jest zbyt szczupłem, nadto nie odpo' wiada nowoczesnym w ym aganiom , które dążą do urządzenia raczej większej ilości mniejszych, niż mniejszej ilości wielkich pokoi.

Rezultatem tych zapatrywań jest projekt, przedstawiony Radzie do zatwierdzenia:

przedstawia on tedy zw ykłą t r z e c h p i ę t r o w ą oficynę o niskich piętrach i wielkiej

F ig . 7.

F o t. a m a t. L. Lepszego.

S k rz y k ło p ałacu W ie lo ­ p o lsk ich (M ag istratu ).

ilości okien. Istniejący gmach ma tylko dwa piętra stąd w y ło n iła się potrzeba bez' pośredniej kom unikacyi między nim a projektowaną oficyną. N a zbiegu więc tych dwóch budów zaprojektowano schody w yrów nujące tę różnicę i miejsce to (najnie' potrzebniej) znaczono w ykuszem i arkadami o nierównej w ysokości.

Z praktycznego stanow iska rzecz byłaby rozw iązaną; jakże jej jednak daleko do architektonicznego! Uznaję trudności, jakie stoją przed architektem, którem u taki p ra ' wie, że nie do rozwiązania postawiono problem , co niezawodnie jest znamieniem czasu, mającego najczęściej w yłącznie praktyczny cel na oku: niemniej rezultat w y ' padł jednostronnie i niezadawalniająco. Rozbierzm y rzecz nie tylko z praktycznego stanow iska i zapytajm y czy i w jaki sposób sprawa lepiej, architektonicznie m ogłaby być załatwioną?

N a sz Ratusz jest, jak w iadom o, daw nym p a ł a c e m W ielopolskich, który z nasta' niem ery konstytucyjnej w r. 1866 przerobiono na budynek do celów reprezentacyi

(16)

i zarządu m iasta. Jestto r z e c z y w i s t y p a ł a c o poważnych w ysokościach pięter, sze­

roko rozstawionych oknach i poważnej architekturze zewnętrznej; nie cieszy się on jednak dostatecznem uznaniem jako dzieło sztuki. K rako w ian in mając oczywiście zbyt często do czynienia z t. z. M agistratem , widzi tam krępow anie w oli swej, asenterunek, kom ornika i przenosi tę sw oją niesym patyę m im ow oli na gmach. L u ­ dzie jednak czujący artystycznie w ysoko cenią architekturę naszego R atusza; wszakże jest on piękniejszym , pow ażniejszym i lepiej sytuow anym niż wiele nawet okrzy­

czanych, jak np. ratusz augsburski dzieło Eliasza H olla i m usim y tu uznać i po­

dnieść nietylko pietyzm architekta-restauratora'1') dla m otyw ów , które zastał, lecz także zupełnie dobre ich zastosowanie tam, gdzie zmienione przeznaczenie budynku tego w ym agało. Użycie stosunkowo wielkiej ilości kam ienia ciosowego w ramach okiennych i portalach dowodzi m onum entalnego zm ysłu zarówno architekta, jako też i ówczesnego Zarządu miasta. Architektura podwórza odpowiada zupełnie ze­

wnętrznej, m a więc ten sam m onum entalny charakter (fig. 7).

D o zabudowania podwórza danem więc b yło w szystko i gdyby było tylko po­

wtórzyć tę sam ą architekturę, rozumie się przy zachowaniu tejże samej ilości pięter i ich w ysokości już można było uzyskać piękne, monum entalne i charakterowi bu­

dynku odpowiadające podwórze. T a k ie najprostsze rozwiązanie nie wyklucza i innych, może więcej interesujących jak użycie arkad, lecz m ających zawsze za podstawę za­

chowanie tej samej ilości pięter; to co przedstawiono nie zdradza należytych dążności do architektonicznego rozwiązania spraw y.

A jednak przez sam ą G m in ę w roku ubiegłym rozpisany konkurs na budowę no­

w ego ratusza na placu św. Ducha, aczkolwiek pozostał w sferze projektów niew y­

konanych, daje pewne w skazów ki, jak należałoby postąpić.

Pierw sze nagrody w y k a z y w a ły stanowczy rozdział ratusza na dwie części, część reprezentacyjną i ściśle utylitarną, jakoby korpus Ratusza i korpus M agistratu. W na­

szym w ypadku korpusem Ratusza jest daw ny pałac z podwórzem monumentalnem 0 dwu poważnych piętrach, korpusem M agistratu może być kom pleks oficyn zaj­

mujących resztę parceli należącej do G m in y a sąsiadujący z ulicą Poselską; tam jest pole do budow y zupełnie praktycznych trzechpiętrowych budynków , oficyn o w iel­

kiej ilości okien i skrom nej w ysokości pięter. W ten sposób stałoby się zadość 1 praktycznym i artystycznym wym aganiom .

O b o w i ą z k i e m gm iny jest przodować w w ykw intnem budowaniu, o b o w i ą z ­ k i e m jej jest otaczać swe stare pom niki opieką; wszakże s z l a c h e c t w e m K rakow a są w łaśn ie jego starodawne budowle, a wszakże s z l a c h e c t w o z o b o w i ą z u j e : skoro Zarząd gm iny urzęduje w p a ł a c u niechże pow iększa p a ł a c a nie stawia obok niego w ązkopiersiow ych oficyn. N iejeden turysta zachęcony zewnętrzną archi­

tekturą naszego Ratusza zapragnie zobaczyć jego wnętrze — cóżby więc powiedział zobaczywszy w ykonaną zaprojektowaną oficynę, p om yślałb y zapewne z goryczą, że przed 40 laty p an ow ał jeszcze w K rako w ie zm ysł m onum entalny, który dziś zupeł­

nie zam arł! T e j m yśli nie pow inien dopuścić nasz Zarząd m iasta bez narażenia swej opinii dbającego zarówno o m ateryalne jak i o duchowe dobro sw ych mieszkańców.

* B y ł n im K o w alski, ów czesny budow niczy m iejski.

(17)

M ojem zdaniem nawet bez poważnych w ysiłk ó w finansow ych m ożnaby w pro­

ponow any sposób spraw ę tę dobrze załatwić, a i te zrobioneby b y ły w m yśl zna­

nej dewizy: S z l a c h e c t w o z o b o w i ą z u j e ! ! R. S.

M E M O R Y A Ł W Y D Z I A Ł U T O W . U P I Ę K S Z E N I A M . K R A K O W A D O R A D Y M . K R A K O W A W S P R A W I E B U D Y N K Ó W P R Z Y K O Ś C I E L E

Ś W . I D Z I E G O .

obowiązku naszego zabieramy głos w spraw ie zapadłej uch w ały Św ietnej R ad y, postanawiającej, że budynki okalające kościółek św. Idziego m ają być zburzone. T ow arzystw o stojące na straży piękności i m alowniczości K ra k o w a m usi w tym w ypadku zwrócić uwagę Św ietnej R ad y na następujące m o ' m enty z prośbą o ich uwzględnienie:

a) C harakterystyczną stroną budowli średniowiecznych jest, iż w ielkie gm achy otaczają się m ałym i i tworzą z sobą harm onijną całość. Doświadczenie, poczynione w tym względzie zagranicą, gdzie próbow ano oczyścić gotyckie tum y, jak w K o lo ' nii i Paryżu, z sąsiedztwa drobniejszych budowli, w ykazało dowodnie, że takie o go ' łocenie fatalnie w płyn ęło na malowniczość i estetyczne wrażenie, a zarazem na ich w ygląd starożytny. M aksym a okazała się błędną; nazwano ją słusznie „p lagą n a ' szej epoki", zatem i m y, opierając się na próbach, dokonanych zwłaszcza w N ie m ' czech, przestrzedz w inniśm y Św ietn ą R ad ę przed szkodą, jakaby z w ykonania uchwały dla K ra k o w a w yp łyn ęła.

b) W ed łu g załączonych fotografij, a m ianowicie w idoku z okna zam kowego na W a w elu , widać naocznie, że zabudowania otaczające kościółek stoją na parceli śre' dniowiecznej, i mimo, że zabudowania pochodzą z X V I I I wieku, zatrzym ały sytu ' acyę średniowieczną. Je s t to w ażny m om ent historyczny, stwierdzony zresztą przez D ługosza, a przem aw iający za utrzym aniem konfiguracyi budowli i pozostawieniem ich w niezmiennej formie.

c) W rażenie rudery, które niezawodnie w p łyn ęło na postanowienie Św ietnej R ad y, da się łatw o usunąć przez odrestaurowanie budynków niewielkim stosunkow o k o ' sztem, a utrzymanie pięknych linij architektonicznych będzie nietylko uszanowaniem przeszłości, ale owszem , przyczyni się do m alowniczości budowli zam kow ych, z w ła ' szcza od ulicy Grodzkiej. Z e w idok na zamek przez zburzenie niskich zresztą budo' wli ucierpiałby na malowniczości, pod tym względem niem a m iędzy fachow ym i zna' wcam i dwóch zdań. O tem przekonują też dołączone fotografie. M im o, że budynki są w stanie ruiny, przyzna każdy, kom u tylko nie brak dobrej woli, że ta grupa budynków właśnie od ul. Grodzkiej przyczynia piękności linij i słusznie pow iedział jeden z w ybitnych estetyków , że „nie w yobraża sobie piękniejszego i bardziej im ' ponującego w idoku od tej w łaśn ie strony, jak ten, który m am y obecnie przez w ąską

(18)

uliczkę św. Idziego, gdzie w perspektyw ie, w tak pięknych ramach i tak w spaniale K u rza stopa się p iętrzy".

d) M onotonia ulicy Grodzkiej w tem w łaśn ie m iejscu tak wyraźna, a urozmaicona kom pleksem budow li i kościółkiem św. Idziego, w ystąp iłab y jeszcze wyraźniej w ra' zie zburzenia, a kościółek sterczałby smutnie, ogołocony z m alowniczej opraw y.

Kochając nasz piękny K ra k ó w , z w ielkim żalem pow zięliśm y wiadom ość o uchwale Św ietnej R ad y, która gdyby była w ykonana, um niejszyłaby znów o jedną cząstkę starożytną spuściznę świetnej przeszłości. K ra k ó w wobec świata zagranicznego repre' zentuje skarbnicę zabytków , w nich zagranica rozczytuje się o słynnej przeszłości, o naszych zasługach kulturalnych w dziejach powszechnych, więc apelujem y do serc patryotycznych i św iatłych um ysłów Św ietnej R ad y m iejskiej, by nam nie uszczu' piała naszej najdroższej spuścizny i uchwałę sw ą reasum ować raczyła.

D r. J . M uczkow ski Leonard Lepszy

sekretarz. prezes.

F ig . 8. F o t. am at. L. Lepszego.

K u rza stopa i bud ynki przy kościele św . Idziego.

(19)

KRO NIKA.

O B D A R O W A N E M IASTO .

mina m. Krakowa otrzymała, jak wia- domo, w darze od jednego z obywa- teli okolicznych zegar na wieżą ratu-"

szową, z tem zastrzeżeniem, aby tarcze były świecące w nocy. Sprawa ta, w której idzie o zmianą charakteru wieży ratuszowej, obudzi- ła zdania pro i contra, a do redakcyi naszej nadesłano dwa pisma, które zamieszczamy poniżej, jako materyał do dalszej dyskusyi.

Korespondenci nasi są zegarowi przeciwni, je- den z nich wypowiada sią w formie satyrycznej.

Być może, iż dalsza dyskusya dostarczy również pewnych wskazówek do ostrzeżeń, jeżeli nie dla przypadku, o który idzie, bo ten już prze- sądzony, to przynajmniej dla analogicznych.

Dodać trzeba, iż projektem tarcz świecących zajął sią p. architekt Odrzywolski.

Oto pisma, które otrzymaliśmy:

raków otrzymał prezent: nowy zegar

^ K j ^ n a wieżą ratuszową. Niema posłańca na Rynku, któryby nie radował sią, że szkaradna, stara tarcza pójdzie do lamusa i ustąpi miejsca nowej, jak z igły zdjątej, a co najważniejsza oświetlonej w nocy! Cóż to za wygoda! Spojrzeć w górą i godzina jak na dło- ni, zupełnie tak, jak gdyby Kraków nie był starą ruderą, lecz porządnem, nowem mia- stem i zamiast szkaradnej odrapanej wieży ratuszowej miał nowiutką, a śmigłą i czer- woną jak komin fabryczny.

Rada miasta jest właśnie tej samej myśli, co posłańcy z pod Hawełki — czemu dziwić sią nie można, gdyż pod Hawełką nie tylko posłańcy krążą wieczorami. Zresztą, oprócz stronnictwa Hawełki, tego samego zdania o no- wym zegarze jest stronnictwo Wentzla, gdyż tarczą świecącą będzie widać i z drzwi tego drugiego politycznego sanktuaryum. Jednem słowem, Rada miasta uchwaliła już huczne podziękowanie ofiarodawcy, a że konserwator również zapalił sią do płonącego zegara, wiąc jest nadzieja, iż wkrótce Kraków zakonser­

wuje swój starożytny charakter pięknym ze­

garem wiedeńskim (wspierajmy przemysł krajowy!) w stylu z epoki po pięćdziesięciole­

ciu rządów Franciszka Józefa I.

Nie dziwimy sią prasie krakowskiej, iż projekt ten przyjęła do wiadomości z cichem ziewnięciem, które zawsze towarzyszy kroni­

karskim wiadomościom o sprawach miejskich i że wsadziła piękny, świecący zegar z całą obojętnością miedzy nowe bruki na Pędzi- chowie, a konsensa na wyszynk.

Prasa postępowa, nie sprzeciwiając sią po­

stępowemu zegarowi była w swej roli poli­

tycznej. I kulturalnej także.

Prasa konserwatywna postąpiła taksamo — dla braku miejsca, zapełnionego pochwałami innych miejskich inwestycyj.

Towarzystwo m i ł o ś n i k ó w Krakowa zbyt m i ł u j e Kraków, aby robić przykrość jego reprezentacyi.

Towarzystwo o p i e k i nad zabytkami pol­

skiej sztuki i kultury musiało zapewne uznać, że najlepszą o p i e k ą dla starego zegara bę­

dzie umieszczenie w muzeum.

Tak to każdy miał racyą ze swego punktu widzenia, i Kraków posiądzie nową atrakcyą, nie potrzebując ani nic stawiać (jak np. przy Drobneryonie) ani też nic burzyć (jak to miało sią odbyć z najnowszą atrakcyą: rumowiskiem po domach przy św. Idzim).

Wobec tego należy sią spodziewać, iż wkrótce otrzyma Kraków cały szereg innych prezentów, ku ponownemu entuzyazmowi gminy.

Przedewszystkiem dawno czuć sią daje po­

trzeba nowego hełmu na wieżą Maryacką, w stylu późnego baroku.

Nieznany ofiarodawca ma dalej zamiar zło­

żyć wieczysty fundusz na założenie i utrzyma­

nie w rondlu Bramy Floryańskiej tak nie­

zbędnej tam trafiki i sprzedaży kartek z wi­

dokami ruin; własnym kosztem przymuruje też do rondla gustowny pawilonik w stylu budownictwa miejskiego, aby oczekujący na tramwaj mieli ochroną przed deszczem.

Pod Sukiennicami, od ul. św. Jana, wznie­

sie sią olbrzymi źóraw stalowy, aby ułatwić

(20)

wnoszenie do muzeum cięższych przedmiot tów, jak tarcze zegarowe, hełmy z wieżyc itd. itd.

Osobny komitet zbiera składki na trzynasto- metrowy pomnik Bartosza Głowackiego, prze­

znaczony na Rynek, a pochodzący z pod dłuta słynnego artysty-rzeżbiarza, p. Kogucińskiego z Rypina.

Wreszcie jeden z naj czynniej szych budo­

wniczych krakowskich ofiarował bezpłatnie projekt na nowy ratusz, z tym jednym wa­

runkiem, aby go postawiono na miejscu koś­

cioła św. Krzyża.

Jak słychać, Rada miasta odbędzie wkrótce uroczyste posiedzenie, aby podziękować hoj­

nym ofiarodawcom; odpowiedni wniosek po­

stawią in gremio wszyscy radcy miłośnicy, a przyłączy się do niego budownictwo miej­

skie.

Zachodzi jedna tylko obawa. Oto niewiado­

mo, jakie koszta pociągną za sobą te wszyst­

kie dary. Sam świecący zegar będzie koszto­

wał miasto około kilkunastu tysięcy koron za osadzenie, przeróbki etc. etc. Ale prawda;

Kraków jest jednem z najbogatszych miast w Europie. Słusznie więc przechodzi nad tem gmina do porządku dziennego. Czem jest marny grosz, gdzie idzie o upiększenie miasta! A za to jaki b l a s k padnie ze świecącego zegara na miasto Kraków, lub choćby tylko na Krzysztofory i dom pod obrazem!

Tak powinna brzmieć odpowiedź Rady miasta na ewentualne zarzuty. Ja zaś, gdyby ktoś gorszył się po cichu, iż miasto szpeci się za swoje własne grube pieniądze, również stanę bronić gospodarki miejskiej. Za grube pieniądze? Szanowny Pan żartuje! A ileż kosztowała — Akademia handlowa?

Cracoviensis.

zienniki przyniosły wiadomość, że Ra­

da miasta przyjęła dar p. Stanisława Żeleńskiego: sprawienie transparento­

wych cyferblatów na starej Wieży Ratuszowej.

Pytanie j a k i e m i one będą, wymaga jak naj­

głębszego zastanowienia się, tu bowiem pra- ktyczność zmagać się będzie z estetyką!! Sły­

szymy, że mają to być jednostajne białe tafle szklanne z czarnymi cyframi — czy można

sobie coś dla Wieży Ratuszowej groźniejszego pomyśleć!!

Znaczenie zegaru transparentowego jest dla mnie zasadniczo bardzo wątpliwem, któż bo­

wiem dziś za paię marnych koron nie jest w posiadaniu doskonałego Roskopfa lub Ome­

gi. Nasze miejskie zegary, nawet te o jednej wskazówce uważam za wystarczające do przy­

bliżonego oryentowania się o porze dnia, a Je ­ gomość p. Dokładnicki, co krok prawie naj­

dokładniej może się od wystawionego u ze­

garmistrzów zegara dowiedzieć „która właści­

wie jest godzina". Natomiast zegary nasze swoimi harmonijnymi dzwonami dodają wiele uroku Rynkowi i Wawelowi.

Nie mniej jednak chętnie uznałbym da­

wniej podnoszony projekt sprawienia szeregu małych zegarów transparentowych rozrzuco­

nych po całem mieście, wolałbym zaś by nie ruszano Wieży Ratuszowej. Już raz zeszpe­

cono ją grubemi linami telefonu (jakby ich nie można było ukryć) i podrutowano ją dru­

tami telefonicznymi rozchodzącymi się z niej na miasto.

Jeżeliby fundacyę p. Żeleńskiego przyjęto, chodziłoby więc oto, aby te szklanne cyfer­

blaty zrobić dziełami sztuki, by je charakte­

rem dostosować do Wieży: wiecznie białe, wiecznie świeże i nowe byłyby poprostu jej zniewagą. Niechże więc Rada miasta zawezwie naszych artystów do wydania sądu o rzeczy, względnie o zrobienie projektu na propono­

wane cyferblaty, by w ten sposób przybyła Krakowowi osobliwa ozdoba, aby zaś nie przy­

była rzecz co najmniej niesmaczna!!

Ekielski.

Życzeniu autora stało się już zadość, gdyż komisya zegarowa Rady miasta przyjęła pro­

jekt tarcz zegarowych wykonany przez prof.

Odrzywolskiego. Redakcya.

N A S Z E BIURA I GM ACH Y RZĄD O W E.

aniedbanie form zewnętrznych i po­

rządku, tak w umieszczeniu urzędów, i wyposażeniu tychże, są specyal- nością wyłącznie galicyjską, a pochodzi to stąd,

(21)

ze nasi naczelnicy władz nie lubią się naprzy­

krzać rządowi z obawy wywołania, choćby naj­

lżejszego niezadowolenia u wiedeńskich hof- ratów.

Przejdźmy się po biurach różnych dyka- steryi rządowych a przekonamy się, w jakim środowisku zdziczenia, spędzać muszą większą część swego żywota nasi urzędnicy.

Te pleśnią i kurzem wiekowym przykry­

te ubikacye, to prawdziwe groby dla myśli ludzkiej. Tam każdy stołek z innej parafii, i dobrze jeszcze jeżeli ma wszystkie cztery nogi.

A jednak o miedzę od nas już jest inaczej, Zaglądnijmy chociażby do sąsiedniego Śląska.

Tam w najmniejszej mieścinie bióra urzędowe, odznaczają się porządkiem i czystością, bo to się przyczynia do podniesienia powagi władzy.

I u nas mogłoby być inaczej, ale nikt nie odczuwa potrzeby, chociażby najskromniej­

szego komfortu.

Ale o takie rzeczy trzeba się ustawicznie upominać w Wiedniu, bo czego niema dla Galicyi, to z pewnością z łatwością znajdzie się dla innych prowincyi. Grosz oszczędzony w Galicyi wiedeńscy biurokraci z radością użyją na swoje własne wygody.

Rubrykę tę zaczynamy na razie od Biblio­

teki Jagiellońskiej. Przypominamy więc na­

szym władzom krajowym, że ten gmach, je­

den z nieoszacowanych klejnotów Krakowa, znajduje się w stanie gorszącego zaniedbania.

Odrapane tynki, zwietrzałe kamienne ozdoby szczytów sprawiają wprost odrażające wraże­

nie. Czyżby austryacki skarb nie mógł się zdobyć na tych marnych kilka tysięcy koron, aby ten budynek do porządku doprowadzić.

Pieniądze na ten cel, z pewnością się znajdą, tylko niech się p. Namiestnik o to upomni.

Przy tej sposobności warto znowu przypo­

mnieć, że w gmachu tym, urągającym pod względem bezpieczeństwa od ognia najprymi­

tywniejszym wymaganiom, niema dotychczas hydrantów. Jest wprawdzie studzienka wodo­

ciągowa w podworcu, ale w razie pożaru, za­

ledwie tylko dwie szklanki wody z niej upu­

ścić by można. Czyż i tego wydatku nie zniósł­

by austryacki budżet.

Zwracamy również uwagę kompetentnych władz, że gmach sądowy przy kościele św.

Piotra, także koniecznie wymaga restauracyi.

Odarty tynk, sprawia przykre wrażenie. I to także nie tak wielki wydatek, aby się o niego w Wiedniu nie można upomnieć.

T R E S C :

S ło w o w stępne. — L ist otw arty do p. Prezydenta m ia sta D ra Leo. — M em oryał do R ad y m . K ra k o w a w spraw ie m iejsca pod p om n ik Tadeusza Kościuszki. — U w agi R edakcyi oraz list w tej spraw ie p. E k ielsk iego . — N oblesse ob lige! — M em oryał W yd ziału T o w a rz y stw a upiększenia m . K ra ­ k o w a i okolicy w spraw ie b u d yn k ów przy kościele św . Idziego. — K ro n ik a. — C złon kow ie T o w arzystw a upiększenia m . K ra k o w a i okolicy.

(22)

C Z Ł O N K O W I E T O W . U P I Ę K S Z E N I A M. K R A K O W A I O K O L I C Y .

A rm ato w icz F elik s.

A rm óło w icz Jan . A xentow icz Teodor.

B ąk o w sk i D r. Klem ens.

B o b k o w sk i D r. K saw ery.

Bochenek Dr. W itold.

B u k o w sk i Ja n . C allier O skar,

C h ro n ow sk i E ustach y.

C h yliń sk i Michał.

C iech anow ski Stefan.

D ro h ojow sk i J. X. K anonik.

D rzew ick i Józef.

E k ie lsk i W ład ysław . E streich er K arol.

Fed erow icz Jan . Fisch er Jan . F ried lein Stefan.

F ritsc h H erm an.

F ry c z K arol.

G ału szk a W ilh elm . G o liń ski Dr. S tan isław . Gonet Fran ciszek.

G ó rski K onstanty.

G rosse Ju liu sz . Hendel Zygm unt, H ord yński S ta n isła w . H ósik Ferd yn an d . Ja k u b o w sk i Dr. Maciej.

Ja w o rn ic k i Józef.

K aczm arsk i W ła d y sła w . Kluczycka Helena.

K o n o piń sk i Michał.

Kopera Dr. F e lik s.

K otowicz Teodor.

K w ia tk o w sk i Jan . L aszczka K onstanty.

Leo Ju liu sz . Lepszy Leonard.

L iso w sk i D r. W ła d ysła w . M ączyński Fran ciszek.

M arkiew icz D r. W ła d y sła w . M atu siński H enryk.

M atuszew ski H enryk.

M aurizio Ja n . Mehoffer Józef.

M endelsburg A lbert.

M ieszkow ski W itold.

M ikucki Ja n . M uczkow ski D r. J.

M uldner H enryk.

M ycielski hr. Jerzy.

N iesioło w ski K azim ierz.

N o sk o w sk i W itold.

N o w ak Dr. Ju liu sz.

O d rzyw olski S ła w o m ir.

Pagaczew ski Ju lia n . P areń sk i D r. S tan isław . P a sz k o w sk i Tadeusz.

P iątkiew icz B ro n isław . P ien iążek Dr. P rzem ysław . P o lle r W anda.

P rz y b y ło w sk i Jan . R osenblatt Dr. E m an u el.

R o sen b latt Dr. Józef.

S ch w arz H enryk.

S ęd zim ir M ieczysław.

Sęd zim ir M ieczysław iun . S ęd zim ir ' dzisław . S k irliń sk i Ja n . S k irliń sk a M arya.

S kó rczew sk i S tan isław . Stachiew icz Piotr.

S ta n isła w sk i Jan.

Sternschuss Dr. A dolf.

S trzyżo w sk i Józef.

Ś w ie rz y ń sk i Ja n .

Ś w ie y k o w sk i Dr. E m an u el.

Szancer Zygm unt.

S zy b alsk i M ieczysław.

T ro jan o w sk i E d w ard . W alter B olesław . W alczak M ieczysław.

W a rch a ło w sk i Jerzy.

W ie w io ro w sk i Teodozjfusz.

W ilk o sz Ferd ynand . W iszn iew sk i Konstanty.

W ojciechow ski Dr. B runo.

W ójcikiew icz S tan isław . Z ajączk ow ski W ła d ysła w . Z ap alsk i Czesław .

Zarew icz S tan isław . Zoll D r. F ry d e ry k iun.

Ż eglik o w sk i Teofil.

Żeleński S ta n isła w .

(23)
(24)
(25)

POLSKI KRAKÓ W

P I S M O I L U S T R O W A N E PO ŚW IĘ C O N E PO TRZEBO M ARTYSTYCZNYM I KULTURALNYM KRAKO W A I OKOLICY

ORGAN TO W ARZYSTW A UPIĘKSZENIA MIASTA KRAKO W A I JE G O O K O LICY WYCHODZI W LUŹNYCH ZE SZY T A C H

PRZEW ODNICZĄCY REDAKCYI: LEONARD LEPSZY, KR AKÓ W , ULICA BRACKA LICZBA 13. == CZŁONKOWIE: JAN BUKOW SKI, KAROL FRYCZ, FELIKS KOPERA, WITOLD N O S K O W S K I, JULIAN PAG ACZE W SKI, JE RZY W A R C H A ŁO W SK I

ZESZYT II , KRAKÓW 1907

y^^^rrr-iyYyYyruyinrjyyy^ nyiyijw uw yyyy^yiftA iw iA i w i A r u y u y y y u y r ^ ^ a.

ODBITO W DRUKARNI UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO POD ZARZĄDEM J. FILIPOWSKIEGO

(26)

DO MIŁOŚNIKÓW KRAKOWA!

P O PIE R A JC IE N A SZ E PISM O W GRO N IE P R Z Y JA C IÓ Ł .

NADSYŁAJCIE NAM UWAGI O W YKRO CZĘ ' NIACH PRZECIW PORZĄDKOW I I DOBREMU

SM AKO W I.

N A D S Y Ł A JC IE F O T O G R A F IE K R A K O W A I O K O L IC Y .

N IE O S Z P E C A JC IE S W Y C H D O M Ó W I M IE S Z K A Ń .

STAW AJCIE ODWAŻNIE NA STRAŻY PIĘKNA I PRAW DZIW EJ KULTURY K R AK O W A .

ZAPISUJCIE SIĘ NA CZŁO N KÓ W UPIĘKSZĘ' NIA M IASTA K R A K O W A I OKOLICY.

NIE KUPUJCIE W SKLEPACH O SZPETNYCH SZYLDACH Z BRUDNEMI I NIECHLUJNEMI

W Y ST A W A M I.

(27)

Z T O W A R Z Y ST W A UPIĘKSZENIA M. K R A K O W A I OKOLICY.

ODEZWA.

W iekow e miasta, jak stare zamczyska i gro­

dy muszą tonąć w zieleni i kwieciu, inaczej są smutne, puste i zimne. T ego prostego wdzięku starych m urów brak w ielki w K ra ­ kowie, a że go ozdobić może roślinność, nie­

chaj przypomną zielone świątki, gdy ręką lu­

dzi umajone bram y i furtki w szatę godową przyoblekają nasz gród. Stare m ury nabie­

rają wtedy życia. Drogę wskazał nam piękny zwyczaj, pokazał także, że nie w ym yślnym i środkam i, ale właśnie prostą, choćby swojską roślinnością da się ozdobić każde domostwo.

Potrzeba tylko rozwinąć staranność w pielę­

gnowaniu roślin, troskliwość w ich doborze, unikanie przeładowania i dyskretne poczucie zdobniczej siły świata roślinnego. M ateryalu nam nie zabraknie. W szystkie roczne rośliny kwiatowe znakomicie udają się w naszym klimacie, a jest ich setki gatunków nie m ó­

wiąc o odmianach (subtelnych odcieniach w bar­

wach i kształtach kwiatów). Pnących roślin m am y także bardzo dużo np. wino pachnące (vitis adoratissima), wino am erykańskie, liczne odm iany dzikiego wina, chmiel, klem atysy, powoje, ostrężyna, róże, fasole, glyciny i wiele innych. Drzewa, krzewy, rośliny zimotrwałe nie w ym agają wielkiego zachodu. T y lk o gdzie­

niegdzie rośliną cieplarnianą dopełnimy listę obejmującą dziesiątki tysięcy pięknych, a co­

raz innych okazów mogących ozdobić dzisiejsze puste m ury naszego miasta.

T ak m iłe zajęcie rozbudzić m usi ruch wśród producentów kwiatów i roślin ozdobowych.

Dekoracya domu wydatkiem zaledwie kilku koron obciążająca jego mieszkańców, stanie się specyalnością i źródłem zarobku licznych sił ogrodniczych, które obecnie muszą wędro­

wać z kraju, bo u nas niem a dla nich zaję­

cia. W ten sposób z czysto estetycznego celu ozdobienia miasta, a przez to uczynienia go ponętniejszym dla swoich i dla turystów ścią­

gniem y grosz do kraju, a przy tem zatrzy­

m am y ludzi naszych, dając im na miejscu zarobek. Obowiązkiem Towarzystwa jest obu­

dzić tę śpiącą potrzebę. R ąk, i głów ze sm a­

kiem estetycznym m am y poddostatkiem. A b y dać początek temu ruchowi Towarzystwo na­

sze gotowe jest służyć wszelką radą i pomocą.

M ożem y podać listę osób, zdolnych wykonać nawet bardzo śmiałe pom ysły. M ożem y w ska­

zać, gdzie zaopatrywać się należy w nasiona i rośliny, wreszcie, skąd wziąść wzór lub po­

m ysł na taką lub ową dekoracyę. Pragniem y, aby te nasze początkowe usiłowania nie po­

zostały bez nagrody i dlatego Towarzystwo Upiększenia m. Krakow a i okolicy wyzna­

czyło z własnych funduszów 700 koron na konkurs. A kcyę swoją zamierza T ow arzy­

stwo rozwijać przez szereg lat, aż przekonany o wartości zdobnictwa ogół mieszkańców na­

szego m iasta przyzna mu trwałe prawo oby­

watelstwa.

PROGRAM

KONKURSU ZDOBIENIA DOMÓW

Zdobienie stałe w ykonane z roślin trwa­

łych, które wiązać się muszą organicznie z gm a­

chem, jako w architektoniczną całość, oddzie­

lić należy od chwilowej tak zw. sezonowej ozdoby części domu. Opierając konkurs na powyższej zasadzie rozdzielono go na dwa działy:

ROŚLINNOŚCIĄ NA ROK 1907.

I. O Z D O B Y S T A L E .

1. Z a u d e k o r o w a n i e : f a s a d y , jako ca­

łości, lub jej części; b r a m y lub o d d r z w i a ; g a n k u , b a l u s t r a d y , f i l a r ó w lub s t u d n i .

2. Z a o s ł o n i ę c i e l u b u d e k o r o w a ­ n i e : nagich powierzchni m u r ó w d o m o s t w

B ib lio te k a Ja g ie llo ń s k a

10019 86254

Bibl. Jsjpc-h.

1001986254

(28)

lub s z c z y t ó w ; o g r o d z e ń , m u r ó w , pa r / k a n ó w, s z t a c h e t .

3. Z a z a s ł o n i ę c i e : p o d w ó r e k lub m n i e j ł a d n y c h c z ę ś c i b u d o w l i .

4. Z a s t a ł e u r z ą d z e n i e o g r ó d k a o- zdobnego: przed domem lub na podworcu (o ile przyczyniają się do o z d o b i e n i a gmachu).

Dwie pory nagradzania: letnia w czerwcu i jesienna we wrześniu.

II. O Z D O B Y C Z A S O W E .

1. U d e k o r o w a n i e r o ś l i n a m i n a s e- z o n l e t n i l u b j e s i e n n y : b a l k o n u jako całości lub jego części; gzym su okiennego, niszy lub wnęku, słupów, filarów lub balu­

strady, albo części dachu.

C z a s o w e o z d o b i e n i e l u b o s ł o n i ę ­ c i e : pustych placów, parcel budowlanych, wystawionych na sprzedaż, zaułków chwilowo nieuregulowanych i t. p. przedmiotów szpe­

cących miasto swem zaniedbaniem.

Nagradzanie w lipcu i we wrześniu.

N A G R O D Y .

a) Pierwszą nagrodę stanowi rzeźba kam ien­

na lub m ajolika zastosowana do charakteru budowy, w którą jako godło ma być w m u­

rowana. N a ten cel przeznacza się kwotę 500 koron. Kom itet wybrany z łona W ydziału Tow arzystw a upiększenia m. K rakow a i oko­

licy w porozumieniu się z nagrodzonym w ła­

ścicielem domu, zamówi rzeźbę u jednego z artystów.

b) Drugą nagrodę stanowią dyplom y ho­

norowe.

c) Trzecią nagrodę stanowić będą medale ofiarowane na ten cel przez krakow skie T o ­ warzystwo ogrodnicze.

W A R U N K I K O N K U R S O W E .

1. O nagrodę ubiegać się może każda osoba prywatna lub instytucya publiczna.

2. W tym celu zgłoszenia każdego roku nadsyłać należy do Tow arzystw a ul. Bracka, 1. 13, 2 piętro.

3. Data nadsyłania zgłoszeń, podawana bę­

dzie w dziennikach.

4. Sędziom przysługuje prawo przedstawie­

nia do nagrody osób, nie stających do kon ­ kursu.

5. Członkowie Sądu konkursowego oraz instytucye lub zakłady kierowane przez któ­

rego z sędziów nie m ogą się ubiegać o na­

grody.

6. Ogrodnicy, zakłady ogrodnicze, pom o­

cnicy i t. p., którzy współdziałali w dekoracyi roślinnej m ają prawo wymagać, za pośredni­

ctwem nagrodzonego, świadectwa od T ow a­

rzystwa upiększenia m. K rakow a i okolicy potwierdzającego, że przyczynili się swoją pracą do otrzym ania nagrody.

7. Jedn a i ta sam a osoba może otrzymać tylko jedną nagrodę.

8. Z a każdą stalą ozdobę otrzymać można tylko jedną nagrodę.

9. Rozdanie nagród odbywać się będzie w miesiącu październiku.

10. Skład sądu konkursowego ogłosi W y ­ dział Tow arzystw a z rozpoczęciem sezonu.

W K rakow ie dnia 2 1. grudnia 1906 r.

Z a W ydział T ow arzystw a upiększenia m. K rak o w a i okolicy

Sek retarz: Przew odniczący:

M I E C Z Y S Ł A W W A L C Z A K . L E O N A R D L E P S Z Y .

Cytaty

Powiązane dokumenty

bez znaczenia dla ówczesnej działalności TUMWiO był fakt, iż właśnie w tych latach urząd burmistrza miasta pełnili: jeden z założycieli Towarzystwa w roku 1907 – Jan

w anych, co nazwano „zaskoczeniem“, chociaż proponujący powinni byli wiedzieć, co się dawniej w tej sprawie robiło i chociaż rozbiór chemiczny wody z pod S

szego kościoła św. Po jego wyjściu pracuje w Dobrej komendarz ks. Andrzej Klaczyński, który zajm ow ał to stanowisko do r. Za niego nawiedził Dobrę pożar i

chrowata strzecha zdaje mu się być raczej tworem lubującej się w krzywiznach natury, aniżeli wytworem jakiejś ściśle obmyślanej za­.. sady

Wejście do hali kasowej od strony Rynku w miejscu, gdzie obecnie znajduje się okno Cukierni Brzeziny3. W ejście drugie od ulicy Szewskiej do klatki

Istnieje pqgląą, że przemieszczanie się ku północy koryta Wisły na przedpolu Karpat :jest wynikiem zasypywania doliny materiałem niesio- nym przez rzeki karpackie

złoża Ołobole lIlie jest węglem solnym, gdyż łącznazarwartość alkaliów, tj.. Węgiel ten zawiera również niezna'czną domieszkę

Na podstawie wierceń już opisanych oraoZ interpretacji pomiarów geo-' fizycznych wiadomo, że obszar ten zbudowany jest ze skał sta,rszych od triasu, a tektonika