• Nie Znaleziono Wyników

"Wybór mów staropolskich", wybrał i opracował Bronisław Nadolski, Wrocław-Kraków 1961, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 175, s. CXII, 362, 2 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wybór mów staropolskich", wybrał i opracował Bronisław Nadolski, Wrocław-Kraków 1961, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa, Seria I, nr 175, s. CXII, 362, 2 nlb. : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Nowak

"Wybór mów staropolskich", wybrał i

opracował Bronisław Nadolski,

Wrocław-Kraków 1961, Zakład

Narodowy im. Ossolińskich

-Wydawnictwo, Biblioteka Narodowa,

Seria I, nr 175, s. CXII, 362, 2 nlb. :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 53/4, 601-610

(2)

Ш. R E C E N Z J E

1

P R Z E G L Ą D Y

WYBÓR MÓW STAROPOLSKICH. Wybrał i opracował B r o n i s ł a w N a d o l - s k i . Wrocław—Kraków (1961). Zakład Narodowy im. Ossolińskich — Wydaw­ nictwo, s. CXII, 362, 2 nlb. „Biblioteka Narodowa”. Seria I, nr 175.

1

Antoni Małecki wydając przed 100 laty z górą, bo w r. 1860, W y bór m ó w staropolskich świeckich, s e jm o w y ch i innych, napisał w przedmowie m. in.:

„Mamy wprawdzie w tej materii i piękne rczprawy (np. Brodzińskiego), i uczo­ ne dzieła całe (Mecherzyr.skiego), wyznajmy jednakie otwarcie, że daleko jeszcze do tego, ażebyśmy o rozwoju, pcstępie i przeobrażeniach wymowy naszej tak jasne m ieli pojęcie, jakie np. przyswoił sobie kaidy wykształcony pomiędzy nami co do dawnej pcezji albo też historiografii naszej. Że tak jest, nie w.na to pisarzy, którzy tknęli tego przedmiotu, ale jest to jedynie skutkiem okoliczności, że o w y ­ mowie przodków naszych ciągle tylko słyszymy, a czynów jej, pomn.ków i przy­ kładów na żywe oczy prawie nigdy nie oglądamy” l.

Wydaje się, że te z cbawy o jaskrawą przesadę można by to sprzed wieku kry­ tyczne stwierdzenie pcmieścić również we wstępie do nowej edycji mów staropol­ skich, opracowanej przez Bronisława Nadolskiego. Jakież bowiem publikacje z tego zakresu ukazały się w stuleciu 1860—1960?

Podstawowe do dziś dzie'o o dziejach naszej wymowy, pióra Karola Mecherzyń- skiego, pojawiło się w latach 1856—18592, a więc jeszcze przed antolog ą Małec­ kiego. Na debrą sprawę, jeżeli uwzględnimy tylko opracowania szersze, traktujące problem całościowo i monograficznie, to można wymienić tylko trzy pozycje: Wilhelma Bruchnalskiego, Michała Janka i Kazimierza Kolbu szewskiego3 —' wszystkie metodologicznie mocno przestarzałe i nie dające ani oddzielnie, ani też łącznie pełnego, syntetycznie ujętego, dynamicznego obrazu rozwoju naszej w y­ mowy w przeszłości.

Ciekawie zapowiadała się praca Cezarego Pęcherskiego o Polskiej w y m o w i e s e jm o w e j czasów zygm un to w skich , której czcŁść pierwszą przedstawił na posadze­ niu Wydziału Filologicznego PAU w dniu 8 czerwca 1925 Ignacy Chrzanowski4.

1 W y b ó r m ó w staropolskich świeckich, se jm o w y c h i innych. Zebrał A. M a ł e c ­ ki . Kraków 1860, s. XI.

2 K. M e c h e r z y ń s k i , Historia w y m o w y w Polsce. T. 1—3. Kra­ ków 1856—1659.

3 W. B r u c h n a l s k i , R oz w ó j w y m o w y w Polsce. W: Encyklopedia polska. T. 22: Dzieje literatu ry pięknej w Folsce. Cz. 2. Kraków 1918. — M. J a n i k , Z d z e j ó w w y m o w y w w ie k u X V II i XVIII. „P^mirtmk L'teracki”, 19C8, 1910. — К. K o l b u s 7 P w s k i , Fostyllografia polska X V I i X V I I wieku. Kraków 1921.

(3)

602

R E C E N Z JE

Pęcherski sięgnął szeroko do najważniejszego źródła zabytków wymowy staropol­ skiej, które byio dot4d mało w tym celu wykorzystywane, ao dianuszy sejmowych. W części pierwszej swej pracy, którą znamy tyiko ze streszczenia, dał usystematy­ zowany przegląd treści mow sejmowych do 1573 roku. Niezbyt fortunnie dobrana metoda — mowy nie są przedmiotem badań, a jedynie ilustrują wyctarzema po­ lityczne, społeczne i religijne — nie pozwoliła autorowi na uchwycenie istotnych ckreślmkow charakteryzujących rozwoj wymowy sejmowej w epoce zygmuntow- skiej. Być może, że uczyniłby to w części drugiej, w której chciał zająć się formą mów i sylwetkami mówców — niestety, z powodu śmierci autora zamiar ten nie został zrealizowany. Wiemy tylko, że Pęcherski sporządził dokumentację mów sej­ mowych do r. 1573, zarejestrował 422 mowy i dał ich charakterystyki5. Przykład ten dowodzi, jak bcgata jest baza źródłowa dla tego rodzaju badań.

Nie ukończona praca Pęcherskiego była ostatnią, chronologicznie biorąc, próbą zajęcia się historią wymowy staropolskiej. Dzieli nas od niej okres 37 lat.

Tyle o publ-kacjach z zakresu historii wymowy. Jak wygląda sytuacja, jeżeli idzie o wydania tekstów mów staropolskich? Otóż licząca sobie ponad 100 lat antologia Małeckiego była do czasu ukazania się edycji Nadolskiego, jedynym źródłem do poznania zebranych razem zabytków wymowy staropolskiej. Tu już trudno mówić o zdezaktualizowaniu się tego szacownego zbiorku, który ponadto stał się „białym krukiem”. Konieczność nowej edycji wyboru mów staropolskich była oczywista.

W tej sytuacji dziwny nieco może się wydać fakt, że w okresie powojennym niewiele mówiło się o potrzebie nowych prac w zakresie dziejów naszej wymowy staropolskiej, chociaż okazji było sporo. Wydana w 1951 r. publikacja O sytu acji w historii literatury polskiej, ukazująca stan badań i rejestrująca potrzeby badaw­ cze i wydawnicze w obrębie całej naszej literatury, zupełnym milczeniem pominęła sprawy wymowy. W tym czasie można odnotować tylko jeden głos Konrada Gór­ skiego, który postulował na łamach „Pamiętnika Literackiego” wydanie nowego wyboru mów łacińskich i polskich z XVI i XVII w iek u e.

Nieco później, w r. 1953, sprawy literatury staropolskiej, renesansowej, wypły­ nęły szeroko na powierzchnię badań naukowych z okazji sesji naukowej PAN po­ święconej Odrodzeniu w Polsce. I w tym wypadku można było odnotować tylko pojedynczy głos, tym razem Bronisława Nadolskiego, który wskazywał na koniecz­ ność uwzględnienia wymowy i epistolografii w badaniach nad literaturą i kulturą Odrodzenia 7.

Trzeba tu podkreślić raz jeszcze tę oczywistą prawdę, że wymowa zajmowała w życiu i kulturże staropolskiej tak istotne miejsce, że bez jej znajomości nie sposób wytworzyć sobie prawidłowego obrazu tamtych czasów. Odnosi się to zwłaszcza do wieków XVI i XVII. Cytowany już na wstępie Małecki pisze nawet wprost, że była to „w pewnym sensie n a r o d o w a s z t u k a kraju polskiego” a. Nie inaczej sprawę stawia Szymon Starowolski, który już w początkach XVII w. uważał za stosowne sporządzić rejestrację głośnych polskich mówców, by sławę ich przekazać potomności:

5 Ibidem, s. 25.

8 K. G ó r s k i , P roje kt planu w y d a w n icz eg o te k s tó w staropolskich X V I i X V II stulecia. „Pamiętnik Literacki”, 1251, z. 2, s. 444.

7 B. N a d o l s k i , O historyczne i g en etyczne ujęcie ro zw o ju p ro zy renesanso­ wej. W książce zbiorowej: Odrodzenie w Polsce. T. 4: Historia literatury. War­ szawa 1956, s. 313—314.

(4)

R E C E N Z J E

603

„In su m m a , haud recte sane equitem, sed Polonum ille appellabit, qui de re

quauis diserte et orn ate disserere nequit. Non qu idem Latine, quia es sermo, sicut

aliis, ita et nobis magna cum difficultate et studio venit, sed Polonice, et lingua nostra materna, quae omnia ta m poetarum , guam oratorum praecepta et orn amentu a d m it tit, quaecunque aut Graeci, aut Romani, sapientes adinuenere” 9.

2

Jest już dobrym zw yczajem „Biblioteki Narodowej” zaopatrywać w ydaw ane teksty w stępam i pióra specjalistów . Te w stępy, początkowo niew ielkie, kom entujące oraz w yjaśniające tek st i okoliczności z nim związane, z czasem znacznie się rozrosły i dziś n iekiedy stanow ią zupełnie odrębną, autonomiczną całość, zdolną do sam o­ dzielnego życia i oddziaływania po oddzieleniu od zasadniczej części w ydaw nictw a, jaką jest n iew ątpliw ie tekst literacki. Dowodzi tego chociażby praktyka sporządza­ nia odbitek ze w stępów do niektórych w ydaw n ictw „Biblioteki N arodow ej” 10.

W ydaje się, że ten proces stałego rozrastania się w stępów jest jakim ś o b ie k ty w ­ nym w yrazem aktualnej sytuacji w naszym literaturoznaw stw ie. Brak now ych m etodologicznie, szczegółow ych i uogólniających prac m onograficznych, zwłaszcza w zakresie literatury staropolskiej, do których można by czytelnika odesłać, zm u­ sza w ydaw ców i autorów w stęp ów do podejm owania poważnych, sam odzielnych badań, których w yn ik i często przekraczają potrzeby tomiku w serii „B.blioteki N a­ rod ow ej”, stanow iąc jednakże trw ały dorobek naukowy w ypełniający niejedną lukę w h istorii naszej literatury.

Jeżeli tak spojrzym y na to zagadnienie, oceniając przydatność wstępu nie tylko jego doraźną potrzebę i funkcję w obrębie danego tomiku, lecz w szerszym k on ­ tekście bieżącej sytuacji w danej dziedzinie nauki, to m usim y stwierdzić, że obszer­ ny, o m onograficznym i syntetyzującym charakterze w stęp N adolskiego do wyboru m ów staropolskich jest w pełni uzasadniony, potrzebny i bardzo pożyteczny.

Licząca ponad 100 stron zw ięzła rozprawa Nadolskiego ukazuje głów ne linie rozw ojow e naszej w ym ow y w okresie od końca w. X III (Kazania św iętokrzyskie) do poł. X V III w. (w ystąpienie Stanisław a Konarskiego). N iezbędnym w prow adze­ niem do tego tem atu jest krótki rozdział I, om awiający system retoryki starożytnej, przenikanie retoryki w późnym okresie antycznym i w średniowieczu do lite ra ­ tury oraz ew olu cję system ów retorycznych w średniowieczu. Dla historyka litera ­ tury cenne będzie przypom nienie ciekaw ego zjaw iska przenikania retoryki do l it e ­ ratury, które m iało m iejsce po upadku politycznej i sądowej w ym ow y w Grecji i R zym ie, a bez którego, jak słusznie podkreśla autor wstępu, „nie sposób zro­ zum ieć pisarskich w łaściw ości w ielu pisarzy średniow iecznych” (s. V).

D zieje w ym ow y staropolskiej dzieli Nadolski na trzy okresy: początki w y ­ m owy do poł. w. XV, w ym ow a odrodzeniowa, w ym ow a poodrodzeniowa (barokowa). Okres pierw szy, który N adolski określa jako Początki w y m o w y w Polsce do

p o ło w y X V wieku , a który można by nazwać „wymową średniow ieczną”, pozosta­

w ił n iew iele zabytków. Autor zupełnie słusznie pomija nieautentyczne m owy prze­ kazane nam przez kronikarzy i Długosza. Na ich podstawie usiłow ał kiedyś M eche- rzyński snuć dom ysły co do charakteru i stylu tych mów, co oczyw iście pozbawione

■ S. S t a r o v o l s c i , De Claris oratoribus Sarmatiae. Florentiae, ex typographia Zenobii P 'gnonii, 1628. Cyt. z wyd. późniejszego: Varsaviae, ex typographia M izle- riana, 1758, s. 9.

10 Zob. np. odbitkę z „Biblioteki N arodow ej”, I. 68: Średniowieczna proza p o l­

ska. Zebrał i opracował S. V r t e l - W i e r c z y ń s k i . Wyd. 2. zmienione. W rocław

(5)

604

R E C E N Z JE

jest w szelkich podstaw naukowych. Natom iast można było w yciągnąć z m ów za­ w artych w kronikach Galla A nonim a i M istrza W incentego inny w niosek, pośredni, co do rodzaju m ów w średniowiecznej Polsce. Wniosek taki, ostrożnie zresztą sform ułowany, znajdujem y u N adolskiego. Obserwując przewagę m ów św ieckich nad duchownym i u obu kronikarzy, pisze:

„Można by się w tym dopatrywać w pływ u historyków starożytnych, u których w łaśnie w ystępują przem ówienia o charakterze św ieckim , ale można by też w i­ dzieć tu ślad rzeczywistej przew agi w ym ow y św ieckiej nad duchowną w pierw ­ szych w iekach naszej państw ow ości, kiedy to potężniały konfl kty m iędzy władzą centralną a m ożnowładztwem , kiedy o sprawach politycznych m ówiło się w iele na zjazdach i w iecach, a o zdanie m ożnych cc ia z to zabiegali k siążęta’' (s. IX).

N ajw cześniejsze zachowane zabytki naszej w ym ow y mają jednak charakter religijny. Są to zbiory kazań: św iętokrzyskie z końca w. XIII, gnieźnieńskie z w. XIV, praskie z X V w. i inne. Ze względu na unikalny charakter zabytki te są już szczegółowo przebadane i opracowane, dlatego też słusznie przy ich om a­ w ianiu ograniczono się do wskazania tylko najistotniejszych cech stylistycznych i kompozycyjnych.

Szerzej została potraktowana w ym ow a św iecka, polityczna i okolicznościowa, z pierwszej poł. XV wieku. W ytw orzyły się w ów czas pewne typowe ogniska w ym o­ wy: uniw ersytet, dwory monarsze « papieski, sejm y, sejm ki. W tym okres'e spoty­ kam y już m ówców, o których za 'h o w cly się przekazy źródłowe, dzięki czemu w y ­ stępują wyraźniej sylw etk i lu dz’ zajm ujących się zawodowo w ygłaszaniem mów. S tan isław ze Skarb mierza, Pav eł Włodkowic, Andrzej Laskarz z Gosławic, Mi­ kołaj Kozłowski, Jan Elgot, W incenty Kot z Dębna, W awrzyniec Strzelecki, M i­ kołaj Lasocki, Tomasz Strzem pm ski — oto poczet m ówców ze środow iska A ka­ dem ii K rakowskiej. N adolski krótko przedstawia tych m ówców oraz okoliczności i charakter ich w ystąpień, dopatrując się w niektórych z nich już w latach czter­ dziestych X V w. pewnych śladów w ym ow y renesansowej.

3

W y m o w ie odrodzeniowei w Polsce pośw iecił autor blisko połowę w stępu, szeroko

rozbudowując problem atykę w różnych k'erunkach. Granice chronolog’czne tej w y ­ m owy przyjął zgodnie z ustaleniam i dokonanymi na sesji Odrodzenia dla litera­ tury renesansowej: druga poł. w . XV — lata dwudzieste w ieku XVII.

W ydaje się, że najcenniejszą zdobyczą, jaką prz

3

Tn csi ten fragm ent w stępu, jest próba ukazania, mało dotrd znanych i przebadanych, szkolnych źródeł naszej w y ­ m ow y odrodzeniowej. Na ogół ani w dawm ejszych, ani w nowszych pracach o dzie­ jach w ym ow y w Polsce nie negowano faktu, że w okresie Odrodzenia w zniosła się ona najw yżej. A le dotychczasow e prace tylko w bardzo ograniczonym zakresie sięgały do źródeł tegc zjaw iska. W skazywano najczęściej na sprzyjającą rozwojowi w ym ow y intensyfikację życia pcl'tyrznego, społecznrgo i religijnego oraz dość ogólnikowo m ówiło się o w pływ ach obcych, zwłaszcza włoskich. W bardzo nikłym stopniu albo praw :e zupełnie n ie sięgano do retoryk, nie badano treści i form nauczania retoryk) i stylistyk i w Polsce w. XV —XVI, a w ięc pomijano te dzie- dz;ny, które w bezpośredni sposób kształtow ały sytuację w zakresie wym owy. Debrze w ięc się stało, że te w łaśn ie skrawy zostały we w step ’e Nadolskiego po­ traktow ane centralnie i ukazane szerrko, na ood staw ’e p^zeb^dan’a bogatego m a­ teriału źródłowego, zarówno drukowanego, jak i rękopiśm iennego. W rezultacie otrzym aliśm y nowe, oryginalne spojrzenie na rozwój nauki w ym ow y w Polsce, na historię retoryki w okresie Odrodzenia, czyli na sprawy, które dotąd były poza zasięgiem zainteresowań historyków literatury.

(6)

R E C E N Z JE 605

W pierw szym okresie Odrodzenia N adolski dopatruje się w naszej w ym ow ie w yłącznie w pływ ów w łoskiej retoryki renesansow ej, w yzbytej służalczości w zglę­ dem Kościoła, zupełnie ześw iecczonej. Dowodzą tego zarówno przechowywane w niektórych bibliotekach polskich rękopisy z drugiej poł. XV w. i inkunabuły zaw ierające tek sty w łoskich traktatów retorycznych, jak i m ateriały do dziejów nauczania retoryki w A kadem ii Krakowskiej czy w reszcie analiza naszych w czes­ nych mów.

Krąg w p ływ ów znacznie się rozszerza w w. XVI, gdy wraz z reformacją i hu­ m anizacją szkolnictw a średniego zaczynają przedostawać się do Polski nowe po­ glądy na w ym ow ę, M elanchtona i Sturma. W ówczas retoryka szeroko przenika do program ów szkolnych (i to zarówno różnowierczych, jak jezuickich) i wkrótce zajm uje w nich głów n e m iejsce. O rozmiarach tej ekspansji retoryki na teren P olski świadczą m. in. liczne w ydania podręczników retoryki, jakie od lat trzy­ dziestych X V I w. zaczynają się coraz częściej ukazywać. N adolski przytacza dzie­ siątki nazw isk autorów retoryk i tytu ły ich prac, ukazuje form owanie się pewnych szkół retorycznych, charakteryzuje ów czesne poglądy na retorykę, prezentuje jej cele i środki działania.

Osobno zostały om ówione polskie traktaty retoryczne z tego okresu. Nadolski w ydobył poglądy na w ym ow ę zaw arte w pracach i w ystąpieniach Szym ona M aryc- kiego, B enedykta z Koźmina, Mikołaja Sm ieszkow ica, Andrzeja G ostyńsk!ego, Andrzeja Tropera, Stanisław a Marenniusa. Szerzej zajął się traktatam i retorycz­ n ym i Jakuba Górskiego, zwłaszcza głośnym z r. 1560 De figuris cum grammaticis

tu m rh etoricis libri V, oraz pracami z tego zakresu jego oponenta Benedykta

Herbesta. Krótkie w zm ianki poświęcono pracom z dziedziny retoryki Stanisław a Sokołow skiego i Adama Romera. W szystkie te osoby były zw iązane ze środowi­ skiem A kadem ii K rakowskiej.

W ydaje się, że za m ało uw agi i m iejsca p ośw ięcił autor innym , poza Krako­ wem , ośrodkom nauczania w ym ow y w Polsce. W ym ienione zostały tylko, b^z żad­ nego om ówienia, Kolegium Lubrańskiego w Poznaniu i szkoły średnie w Pińczo­ w ie, Gdańsku, Chełmie, Toruniu, Elblągu i Zamościu. Te peryferyjne ośrodki szkolne pod koniec w. X V I i w początkach w. X V II stanęły na bardzo w ysokim poziom ie naukowym , zbliżonym nieraz do akadem ickiego (akcentują to nawet nazw y szkół — gim nazjum gdańskie nosiło dum ną nazw ę Gvmnasium Academicum seu Illustre), a nauka retoryki zajm owała tam czołow e m iejsce.

N ie jest dziełem przypadku, że w łaśn ie w Gdańsku ukazyw ały się liczne w ydania podręczników retoryki, a program nauczania w gim nazjum przew idyw ał znaczną ilość rozm aitych ćwiczeń i popisów oratorskich. Jest rzeczą znanuenną, że u schyłku XVI stulecia, w r. 1589, gdy Gdańsk osiągnął pełnię rozkwitu gospo­ darczego, Rada M iejska postanow iła w prowadzić do programu sw ego gim nazjum lekcje języka polskiego, pierwszego języka now ożytnego. Nieco w cześniej z po­ dobną sytuacją spotykam y się w Toruniu. Analiza program ów szkolnych i progra­ m owych w yst?p'eń lektorów pozwala stw ierdzić, że celem było w ykształcenie m ówcy, w ładającego biegle językiem polskim. W ynika to w yraźnie z dz;ałalności pedagogicznej jednego z najlepszych lektorów języka polskiego w Gdańsku w w . X V II, Jana Stephani Łaganowskiego. Catalogus lectionum gim nazjum gdań­ skiego z lat 1678—1690 11 notuje regularnie programy lekcji Łaganowskiego, z k tó­ rych w ynika, że dążył on do tego, aby jego uczniow ie opanow ali język polski w stopniu um ożliw iającym im w ystępow anie publiczne. Retoryczny charakter

na-11 Program y te znajdują się w zbiorach Bibl. Gdańskiej PAN, sygn. Ma 3920®.

(7)

R E C E N Z J E

uczania, w yrastający zresztą na tym terenie z potrzeb aktualnego życia, podkre­ ślony został jeszcze wprowadzeniem przez Ł aganow skiego popisów oratorskich w języku polskim , do których staw ali synow ie najznakom itszych rod ów gdań­ s k ic h 12. Tematyka m ów konkursow ych była u Łaganow skiego ściśle polska: po­ chwała języka polskiego, pochwała królów polskich, pochwała Gdańska. Trzeba podkreślić, że również popisy oratorskie w języku łacińskim , jakie się odbywały na terenie gim nazjum gdańskiego, czerpały tem atykę praw ie w yłączn ie z historii Polski.

Na terenie Gdańska zaczyna się w owym okresie k ształtow ać pew na tradycja w nauczapiu języka polskiego. Wyraża się ona n aw iązyw aniem do osiągnięć po­ przedników. Jan Rybiński w swej m owie inauguracyjnej De linguarum in genere,

tu m Polonicae seorsim praestantia et utilitate oratio, w ygłoszonej w r. 1589, chwali

K ochanowskiego i Reja, działający w kilkadziesiąt lat po nim Ł aganow ski otwarcie nawiązuje do osiągnięć i zam ierzeń sw ego poprzednika, R ybińskiego, realizując nakreślony przez niego program.

Inna interesująca sprawa, jeszcze do zbadania, to ustalen ie granic chronolo­ gicznych dla w ym ow y odrodzeniowej w tych w łaśn ie ośrodkach peryferyjnych. W ydaje się, na przykładzie tylko Gdańska, że nowe prądy przenikały tu z p ew ­ nym opóźnieniem i z oporami, i w związku z tym trw ały tu dłużej. Jest to zresztą cecha każdej prowincji kulturalnej. Może się w ięc okazać, że rok 1620 jako za­ m ykający Odrodzenie w Polsce, słuszny w odniesieniu do ośrodków centralnych, dla ośrodków peryferyjnych nie w yznacza tej granicy, którą trzeba będzie tam nieco przesunąć w głąb w ieku XVII. Zauważa to zresztą Nadolski, odnotowując jeszcze w poł. XVII w. renesansow e podręczniki retoryki ukazujące się w Gdańsku.

4

Renesansową praktykę oratorską w Polsce datuje N adolski od r. 1440, od w y ­ stąpienia Jana z Ludziska na uniw ersytecie z mową De oratoriae facultatis laudi- bus oratio, opartą na źródłach włoskich.

Tradycyjnym zw yczajem wymowa odrodzeniowa została ujęta w dwóch zasad­ niczych działach: w ym ow a polityczna i w ym ow a religijna, z tym , że w ym ow ie po­ litycznej przyznano pierwsze m iejsce i znacznie szerzej ją potraktowano.

W zakresie w ym ow y politycznej ukazał autor typow e ośrodki jej uprawiania oraz najw ażniejsze okoliczności, w okół których się ogniskow ała. Poznajem y w ięc środowisko posłów odwiedzających dwory zagraniczne i specjalizujących się w w y ­ głaszaniu pięknych pow italnych i pożegnalnych m ów. Są to: Erazm Ciołek, Andrzej Krzycki, Marcin Kromer, K rzysztof W arszewicki i Andrzej Wolan.

Znacznie ciekaw szy, bogatszy, bardziej zróżnicowany jest ośrodek sejmowy. Widz;my w nim całą galerię m ówców szlacheckich, m agnackich i duchownych. Poznajem y też najbardziej typow e „okazje” do w ielk ich batalii sejm owych, ich przebieg i rezultaty. W sejm ie w ym ow a otrzym yw ała najw yższą rangę — stąd dążność posłów do najlepszego opanowania zasad retoryki, stąd szacunek i podziw dla dobrych m ówców, operujących jednocześnie i głosem , i m im iką, i gestem , n ie­ raz teatralnym .

Ogłasza się drukiem m owy i kazania, które m gdy nie b yły w ygłaszane (Orze­ chowski, Skarga). O popularności w ym ow y w tym czasie św iadczy fakt, że prze­ nika ona jako najspraw niejszy gatunek polem iczny do literatury i do publicystyki. 12 Programy tych pop:'sów oratorskich znajdują się w zbiorach Bibl. Gdańskiej PAN, sygn. Ma 39812. i Ma 39 832.

(8)

R E C E N Z J E 6 0 7

Trochę po m acoszemu potraktowana została w ym ow a religijna. Autor ograni­ czył się w zasadzie do w skazania najw ażniejszych zbiorów kazań obu obozów, róż- nowierczego i katolickiego, i ogóln.kow ej ich charakterystyki. Kazania te zostały ujęte jednolicie, bez uw zględnienia ich specyfiki stylistyczno-językow ej. Jednakże n aw et pobieżne zapoznanie się z nim i pozwala na uchw ycenie pew nych istotnych różnic, które z kolei pozwalają nam przydzielać te zabytki bądź to do obozu re­ form acji, bądź też kontrreformacji. Mam na m yśli słow nictw o tych kazań, a ściślej biorąc — tę w arstw ę lek sjk aln ą, która określa pojęcia będące przedm iotem sporu m iędzy obozami religijnym i. W ysokie uczulenie filologiczne polem istów religijnych doprowadziło do w ytw orzenia charakterystycznych dubletów leksykalnych na określanie spornych pojęć: tak np. w yraz kościół używ any jest przeważnie przez obóz katolicki — różnowiercy posługują się raczej term inem zbór. W ten sposób powstają jak gdyby dwa odrębne style retoryczne: reform acyjny i kontrreform a- cyjny. Takie rozgraniczanie w obrębie w ym ow y religijnej jest konieczne, gdyż pozwala na ściślejsze w yodrębnienie pew nych wyraźnie sprecyzowanych system ów stylistycznych i określenie ich nośności ideologicznej, co ma istotne znaczenie dla badań historycznoliterackich 13.

5

W ymowa barokowa to osobny, w ielk i dział retoryki staropolskiej. W w ieku X V II rozwija się ona jeszcze bujniej niż w XVI i staje się integralną częścią życia społecznego w Polsce. Jednocześnie z tym rozwojem pojaw iają się pierwsze ślady i znam iona zepsucia i upadku: rodzą się schem aty, związane z określonym i cere­ m oniam i, szerzy się panegiryzm, zachwaszcza język i styl, pojawia się dążność do jaskrawej przesady. Stan ten uwidacznia się w w ydaw anych ów cześnie zbiorach m ów na różne okazje i przede w szystk im w retoryce.

Szczegółow y przegląd w szystkich ów czesnych edycji mów, prześledzenie sto­ sow anych w nich zasad doboru m ateriału, pozwoliły Nadolskiem u ustalić n ajw aż­ niejsze cechy i kierunek zepsucia w ym ow y. Jeszcze wyraźniej proces ten dał się prześledzić i zidentyfikow ać w retorykach szkolnych, których autorami byli prze­ w ażnie jezuici. Podręczniki Kazimierza Kojałowicza i Jana K w iatkiew icza, poddane gruntow nej analizie, okazały się głów nym i nosicielam i zepsucia w ym ow y. Poprzez szkcły jezuickie m iały one szeroki zakres oddziaływ ania i stąd ich szczególna szkodliwość.

Trzeba podkreślić, że Nadolski nie ograniczył się do przebadania tylko retoryk drukowanych, dla uzyskania pełniejszego obrazu sięgnął rów nież do w ybranych retoryk rękopiśm iennych. Poszerzona w ten sposób baza źródłowa pozwoliła auto­ row i sform ułow ać ciekawe stw ierdzenie, że w drugiej poł. XVII w. nie w ytw orzył się jakiś jednolity typ retoryki szkolnej, lecz że można w yróżnić następujące jej rodzaje: 1) traktaty teoretyczne; 2) dzieła łączące retorykę z epistolografią; 3) ma­ gazyny senten cyj, em blem atów, aluzyj herbowych, „erudycyj”, sym bolów; 4) reto­ ryki m niej lub wiecej związane z nauką o szlachcie i Polsce (s. LXXXVIII).

R etoryki te, zwłaszcza popularny typ 3, owe „magazyny senten cyj”, zabijały w m ów cy w szelką oryginalność i sam odzielność, podając mu gotow e a dziwaczne i w ielce w ym yśln e w zory m ów na różne typow e okoliczności. M owy te b yły w y ­ prane z jakiejk olw iek treści i składały się niem al w yłącznie z ozdobnej ornam entyki. 13 Zob. M. R. M a y e n o w a , Propozycje s ty listyc zn e na marginesie ra dzieckiej

dyskusji ję z y k o z n a w c z e j po artykułach Józefa Stalina. „Pamiętnik L iteracki”, 1954,

(9)

608

R E C E N Z J E

Przy okazji retoryk ukazane zostały rów nież urozm aicone m etody nauczania w ym ow y: organizowanie sejm ik ów szkolnych, procesów sądowych, konkursów ora- torskich itp.

W św ietle dotychczasow ych badań sytuacja w zakresie rozwoju w ym ow y baro­ kowej w ygląda w ten sposób, że im bardziej odsuwam y się od krańcow ej granicy Odrodzenia w głąb w. XVII, tym dalej posunięte zepsucie w ym ow y stwierdzam y; i co dziw niejsze — żadnych śladów opozycji w obec tego procesu. Jednakże N a- dolski rzuca ciekawą sugestię, że jakaś w alka z tym stale postępującym zepsuciem w ym ow y istniała, i to jeszcze w obrębie w ieku XVII. Naprowadzają go na to pew­ ne uwagi Stanisław a Herakliusza Lubom irskiego, zawarte w Rozmowach Artaksesa

z Ewandrem, przeciw staw iające się w yraźnie retoryce zw yrodniałego baroku. Spra­

w y te w in ny stać się przedm iotem specjalnych badań.

Na zakończenie w stępu daje Nadolski krótki w gląd w przebieg b atalii o na­ prawę w ym ow y, jaka rozegrała się za sprawą K onarskiego w poł. X V III w e k u . Wydaje się. że i tu przydałyby się jakieś nowe badania, które by pozw oliły ustalić, czy było rzeczą m ożliwą dokonanie tego przełomu siłam i tylko jednego człow.eka i w tak krótkim czasie. Proces ten m ógł zacząć się znacznie w cześn'ej. Aby go uchwycić, trzeba by przekopać się przez diariusze sejm ow e z końca X V II i po­ czątku X V III w. i tam szukać zalążków odnowy.

Debrze zostały ukazane sylw etk i głośniejszych m ów ców w. XVII i czasów saskich. Autor przedstaw ił je dynam icznie, w rozwoju, ukazując w chłanianie e le ­ m entów barokowych i w yzbyw anie się renesansowych. Na podstawie pewnych ogólnie przyjętych kryteriów , jak styl, kom pozycja, język, sztafaż m itologiczny, zostały ustalone kierunki rozw ojow e w ym ow y w tym okres'e. Zepsucie w ym owy zarysowuje sie wyraźnie i w skali powszechnej od poł. X VII w ieku. N ie jest to jednak zjaw isko odosobnione, w ystępujące tylko w Polsce — podobny proces obserwujem y rów nolegle w Europie zachodniej.

6

W łaściwy w ybór m ów liczy 360 stron. Zm ieścił w nim N adolski 26 m ów (dla porównania: M ałecki na 227 stronach dał 43 mowy). Jakie zostały zastosowane kryteria doboru m ateriału, zw ażyw szy że jest on ilościow o ogromny? Oto jak w y ­ dawca określa „zasady wyboru m ów ”:

„Niniejszy W y b ó r m ó w staropolskich usiłuje dać w szechstronniejsze spojrzenie na staropolską w ym ow ę, um ożliw ić zetknięcie się z nią na przestrzeni trzech stu ­ leci, uwzględnić różne kierunki i style retoryczne, uprzystępn;ć m ówców na pewno czołow ych i najznakom itszych, ale także drugorzędnych i przeciętnych, a czasem w ręcz nieznanych, by w łaśn ie w szyscy razem pozw olili dzisiejszem u czytelnikow i w yrobić sobie w łasne zdanie o przeszłości naszej w ym ow y. Celem było i to, by sprawy i dążności m inionych w iek ów w ystąpiły także w całym ich urozmaiceniu i bogactw ie” (s. CIII).

Słuszność tych propozycji nie może budzić żadnych w ątp liw ości — nie znaczy to jednak, że dobór ilustrującego je m ateriału m usiał być identyczny z tym , z ja ­ kim spotykam y się w edycji Nadolskiego. Trzeba tu od razu stw ierdzić, że nie istnieje antologia „idealna”, tj. taka, która prezentując w ybrany z jakiejś dziedziny m ateriał, zaspokoiłaby potrzeby i gusty w szystk ;ch zainteresowanych. W każdej antologii można się doszukać braków i rzeczy zbędnych. W tej sytuacji nie ma sensu podawać jednej czy dwu dziesiątek nowych nazw :sk. których autor nie u w z g lę d n i (bo nie mógł — brak m iejsca i kon;eczność selekcj'), w zg l'd n ie w ska­ zyw ać jedna czy dwie pozycje, które można było opuścić. Przyjrzyjm y się jednak antologii pod w zględem reprezentatyw ności dobranego do niej m ateriału.

(10)

R E C E N Z JE 609

W ydaje się, że zgodnie z całym w ykładem o rozwoju naszej w ym ow y staro­ polskiej w ypadało dać początek nie stosunkowo późną m ow ę Jana z Ludziska, b o z r. 1440, i w yraźnie już renesansową, lecz próbkę jakiegoś najw cześniejszego kazania średniow iecznego. B yłaby to w łaściw a ilustracja do tej czyści w stępu, która traktuje o początkach w ym ow y w Polsce do poł. w . X V , i rów nocześnie jakieś konieczne w antologii podkreślenie dawności naszej retoryki. W antologiach prze­ krojow ych czyteln ik zw ykł otrzym ywać na początku tek sty najdaw niejsze chrono­ logicznie i tę zasadę należało respektować.

Jeżeli chodzi o pełnię w. XVI, to rzuca się w oczy jaskraw y brak: pom inięto zupełnie m ow y królew skie. Podając m ateriał z trzech stuleci, nie zanotowano ani jednego w ystąpienia monarchy. Trudno sobie wyobrazić bogactwo ów czesne­ go życia politycznego bez głosu króla. Zwłaszcza że jeden z nich, Zygm unt August, b ył św ietnym m ówcą sejm ow ym , a m owy jego zachow ały się. D wa przem ówienia Zygm unta Augusta przedrukował M ałecki, ale w edług opinii P4chersk.ego za­ chow ało się ich jed en a ście14. B yło w ięc z czego wybierać.

Zachowane m ow y Zygm unta Augusta mają przeważnie charakter polem iczny i związane są bądź to ze sprawą jego m ałżeństw a z Barbarą, bądź też z bataliam i politycznym i w sejm ie. Król daje się w nich poznać jako m ówca spokojny, opano­ w any, w ykładający rzecz zw ięźle, logicznie, argum entujący rzeczowo, bez w ielkich słów i afektacji, zachow ujący naw et w ogniu ostrej i dramatycznej polem ki god­ ność m ajestatyczną i w łasne zdanie. C enili króla jako m ówcę posłow ie, szczegól­ nie za to, że w prow adził praktykę przem awiania po polsku. Podniósł ten moment Siennicki, chw aląc króla^ że m ów i na sejm ach „nie cudzoziem skim językiem , ale rodow itym naszym , n ie przez tłum acze, ale usty sw em i w łasnem i pańskiem i” ts. U m ieszczenie chociażby jednej m owy królew skiej w zbogaciłoby antologię o przy­ kład stylu monarszego, n iew ątpliw ie różniącego się od innych stylów używanych w sejm ie.

M iejsce na m owy Zygm unta Augusta można było łatw o wygospodarować, usu­ w ając np. rozw lekłą m ow ę Rybińskiego, która niedaw no była częściow o w ydana przez T aszy ck ieg o ie, a pcnadto w ygłoszona została w języku łacińskim i nie sta­ now i w ielkiego ani oryginalnego osiągnięcia sztuki oratorskiej.

Stanowczo za m ało reprezentow ane są m owy obozu różnow ierczego — mam na m yśli nie tylko kazania, szczególnie te polem iczne, ale rów nież m owy sejm owe, np. ogniskujące się w okół konfederacji w arszaw skiej 1573 roku. Jedno kazanie S zy­ mona Teofila Turnowskiego, i to m ało reprezentatyw ne dla polem iczno-dogm atycz- nego stylu reform acji, absolutnie tej sprawy nie załatwia.

Trudno w tej ch w ili w pełni ocenić stronę edytorską m ów staropolskich. Osiem m ów to przekłady z języka łacińskiego, w w iększości dokonane przez w ydaw cę starannie i z w yraźną troską o czytelność tekstu. Pozostałe m ow y polskie były częściow o przedrukow yw ane w różnego typu w ydaw nictw ach źródłowych X IX - i X X -w iecznych i stam tąd zostały przeszczepione do obecnej antologii (9 m ów, prze­ ważnie sejm ow ych), kilka z nich pochodzi z X V II-w iecznyeh edycji: z M ó w cy

polskiego [...] Jana Pisarskiego (1668) i S w a d y p o lsk iej i ła cińskiej [...] Jana Ostrow -

sk iego-D aneykow icza (1745, łącznie 4 mowy), a tylko pięć m ów zostało w znow io­ nych na podstaw ie pierwodruków.

14 C. P ę с h e г s к i, Z yg m u n t August jako m ów ca sejm ow y . „Przegląd W spół­ czesny”, 1923, nr 16, s. 161—175.

16 Cyt. za P ę c h e r s k i m , op. cit., s. 162.

16 O brońcy j ę z y k a polskiego. Opracował W. T a s z y c k i . W rocław (1955), s. 178—186.

(11)

610

R E C E N Z JE

Wydawca, zgodnie z przeznaczeniem i charakterem publikacji, dokonał daleko idącej m odernizacji pisow ni i interpunkcji, zachowując jednakże w łaściw o ści staro­ polskiej w ym ow y i składni (np. w pięknej m owie Andrzeja Górki, gdzie w ystępują archaiczne form y czasu przeszłego złożonego). W szystkie m owy zostały przedruko­ w ane w całości w zględnie w bardzo niew ielkim skrócie, „w takim jednakże ujęciu, by — co przecież w mowach rzecz ważna — w ystąpiła należycie budowa ich ca­ ło śc i” (s. CIV). Już to drobne podkreślenie dowodzi, z jakim p ietyzm em w ydaw ca odnosił się do zam ieszczonych w antologii tekstów . Tym też tłum aczy się fakt, że m ając ICO stron w ięcej do dyspozycji od M ałeckiego, dał N adolski o 17 m ów m niej — ale są to m owy autentyczne i w pełnym brzmieniu.

W szystkie m owy zostały zaopatrzone w szczegółow e objaśnienia językow e i rzeczowe, a mniej znani m ówcy otrzymali notki biograficzne. W zw iązku z tym jeszcze mała uwaga: antologie, gromadzące utwory w ielu autorów, często mało znanych, w inny być zaopatrywane w krótkie słow niczki biograficzne autorów w nich reprezentowanych. Om awiany tu w ybór m ów można by dodatkow o jeszcze zaopatrzyć w indeks nazw isk występujących we w stępie, u łatw iłoby to korzystanie i um ożliw iło szybkie znalezienie w łaściw ej informacji. Taki słow n iczek i indeks to już nie luksus, ale podstawowe wym agania dla tego typu w ydaw n ictw .

Wydaje się, że na zakończenie tych uwag, w arto przypom nieć p ew ien bardzo istotn y postulat w zakresie publikowania mów, jaki w ysunął Konrad Górski. Pro­ ponow ał on m ianowicie, aby obck wyboru mów podawać również fragm enty z za­ kresu teorii retoryki n . M yśl ta wydaje się bardzo słuszna. Taka konfrontacja prak­ ty k i m ówniczej z teorią, dokonana za pomocą oryginalnych tekstów , byłaby bardzo interesująca i pożyteczna.

Z bign iew N o w a k

J a d w i g a R y t e l , „PAM IĘTNIKI” PA SK A NA TLE PAMIĘTNIKARSTW A STAROPOLSKIEGO. SZKIC Z DZIEJÓW PROZY NARRACYJNEJ. W rocław—War­ szaw a—Kraków 1962. Zakład Narodowy im ienia Ossolińskich. W ydawnictw o P ol­ skiej Akadem ii Nauk, s. 1£8, 2 nlb. Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk. „Studia Staropolskie”. Pod redakcją K a z i m i e r z a B u d z y k a . T. 11.

P am iętn ik i Paska, będące od w ielu lat przedm iotem żyw ego zainteresowania

zarówno h:'storyków, je к historyków literatury, nie doczekały się dotąd gruntow ­ nego i wyczerpującego opracowania ze strony polonistów . K olejni badacze i w y ­ daw cy P a m ię tn ików ograniczali się bowiem do m niej lub w ięcej obszernych w stę ­ pów, w których siłą rzeczy nie m ogli w yczerpująco zająć się tym utworem. Nie przebadano w ięc należycie techniki pisarskiej Paska, nie zaj:to s !ę dokładniejszym zestaw ieniem jego dzieła z innym i w spółczesnym i pam iętm kam i. N ic w ięc dziwnego że historycy, którym dane było zetknąć się bliżej z tym dziełem , ograniczyli s'ę do om ówienia jego strony historycznej, tym bardziej że historycy literatury w ygłaszali na ten tem at niejednokrotnie poglądy niesłuszne.

W tej sytuacji każdy m łośnik Paska, a tych przecież nie brakuje, sięgnie z za­ dowoleniem i zaciekaw ieniem po nową pracę Jad w :gi R ytel, m ajacą w pew nym stopniu w ypełnić w zm iankow ane wyżej luki w naszej w ?edzy. T ytuły rozdziałów przekonują nas też zaraz, że autorka zajęła się P am iętn ikam i dość dokładnie. We w stęp ie m ianow icie om ów iła stan dotychczasowych badań nad Pamiętn ik ami, zaś

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wydawnictwo Prawnicze uprzejmie zawiadamia, że w miesiącu styczniu

W toku pra­ cy zawodowej adwokatów występuje przecież wiele sytuacji niezwyk­ łych, w salach sądowych dzieją się sprawy, o „których się filozofom nie

[r]

[r]

[r]

— na dotychczasow ych zasadach

Glosa do uchwały Sądu Najwyższego z dnia 10 września

P rotokół pow inien być ta k sporządzony, aby uw idaczniał m.in.. tam orzeczn