1
SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI —
...
S K
I. Materiały dokumentacyjne —
1/1 - relacja właściwa —
I/2 - dokumenty (sensu stricto) dot. osoby relatora —1 1/3 - inne materiały dokumentacyjne dot. osoby relatora —
III. Inne materiały (zebrane przez „relatora”):
111/1-dot. rodziny relatora .— -
III/2 - dot. ogólnie okresu sprzed 1939 r. —^
III/3 - dot. ogólnie okresu okupacji (1939 -1 9 4 5 ) —
III 14 - dot. ogólnie okresu po 1945 r. — III/5 - inne... ■— •
IV. Korespondencja —-
V. W ypisy ze źródeł [tzw.: „nazw iskow e karty inform acyjne”]
4 II. Materiały uzupełnieniające relację
VI. Fotografie \ [ 9 - 0 % , (|
2
3
O kna sutereny, ostatniego „mie- tzk a n ia ” A n ie li Salaw y w K ra
kow ie
Reprodukcje — H. TerpHowska jej decyzję. Ale gdy z biegiem la t odsłaniały się te treści — r r - gdy, do końca, n ie odw ołała raz powziętej decyzji.
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze sam ego siebie, niech weźm ie krzyż swój i niech M nie naśladuje...” (Mt 16, 24). Dla Anieli ów „krzyż” m iał znacze
nie konkretne. „K to by chciał być pierw szym m iędzy w am i, niech będzie niew olnikiem waszym , na w zór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby M u służono, lecz aby służyć i dać życie na okup za w ielu” (Mt 20,27—28).
...Ja jestem pośród w as ja k ten, kto służy"’ (Łk 22. 27). Po śladach M istrza idąc, A niela w ybrała owo służenie ł ta k zrozum iała sw oje pow ołańie życiowe. P rz e
kraczała w nim w ym iary 1 w a runki swoich służebnych prac w konkretnych krakow skich do
m ach, staw ała się w idoczna — l je st w idoczna — jako u k o n k re t
nienie postaw y służby. autoryzo
w anej w postaw ie 1 ofierze Zba
w iciela.
M ijały lata, życie A nieli było coraz trudniejsze, a gdy w orga
nizm ie pojaw iły się pierw sze sy- snały nieuleczalnej i przew lek
łej ti bardzo bolesnej) choroby zw anej stw ardnieniem rozsianym
— życie tej sam otnej kobiety sta w ało się z w olna jednym ogrom
nym cierpieniem . N ikt jej już do pracy nie przyjął, pozostała sa
ma, opuszczona przez wszystkich, w dodatku pogrążona w tru d n o ściach w ew nętrznych. Ale nie załam ana — zawsze ufająca.
W tedy to w łaśnie, kiedy w yda
w ało się, że to już dno, w tedy podjęła decyzję, by ofiarow ać sw oje cierpienia za Ojczyznę, świeżo 7,gruzów w ojny pow stałą.
I ta k powoli dopalało się to tr u dne, a ' w trudzie ogrom nym — ogrom nie piękne życie, do sanie- Ro końca piękne. O statnie Inta sam otnie spędziła w ponurej su
terenie, a n a sam koniec tego zy- ria przeniesiono ja do szpitalika S tow arzyszenia św. Zyty. Tu
Z
E starej, niezbyt ostrej fotografii, spod wielkiego białego kornetu, dziś już nie będącego w użyciu — spog lądają na m nie jasne, duże, w yraziste oczy. Ale w tw arzy, jakby obrzm iałej, je st coś co zapow iada rychłe odejście. To zdjęcie z ostatnich miesięcy jej życia. A tu znowu zdjęcie tej sa m ej osoby, sprzed w ielu la t — jako roześm ianej pełnej życia dziewczyny w pielęgniarskim fartuchu. A tu już jako poważna osoba zakonna, w ogrodzie, obok m łodej uczennicy. I ta sama tw arz później. ..w cyw ilu”, gład
kie włosy, spojrzenie surowe, poważne.
Ale cóż. te zdjęcia z tak różnych okresów, zdjęcia b an a l
ne — powiedzieć 'm ogą o życiu te j kobiety, o tej szarytce w sta rośw ieckim kornecie?
Jestem szczęśliwa, że w łaści
w ie dzięki zbiegowi różnych przypadków , mogę dziś to życie wydobyć z ukrycia, z przeszło
ści, do której już należy. Bo nie jest praw dą, że życie zakonne m a być życiem w głębokim cie
niu, a już całkiem n ie jest to p raw d ą w odniesieniu do osoby
— będącej sam ym życiem, sa mym nieustannym działaniem — ja k ą była siostra Izabela.
Myślę, re Zofia M aria Łuszcz - kiewicz (ur. 1898), córka k ra kow skiego adw okata, już jako m łoda dziewczyna uśw iadom iła sobie, że jej pow ołaniem jest służyć drugim — i to w fartu ch u pielęgniarskim , który rychło, przyjm ując imię siostry Izabeli
— zam ieniła na h a b it siostry M iłosierdzia. G runtow ne, bardzo fachow e w ykształcenie pielęg
n iarskie zdobyła w słynnym Do
m u Zgrom adzenia Sióstr M iło
sierdzia w P aryżu. Po okresie intensyw nej pracy za granicą przyjeżdża do Lw owa i tu p ra cuje w Szpitalu Powszechnym , w iedzę sw ą 1 dośw iadczenie przekazując now ym adeptkom . W to czynne i w ypełnione życie w dziera się w o jn a; w 1940 sio
s tra Izabela tra fia do K rakow a, a potem do klasztoru sióstr v- Zebrzydow icach koło K alw arii.
P rzybyw ając n a to oozorne ubo
cze w ie jedno: ni* wolno jej być bierną, musi służyć drugim , ale m usi podjąć także ryzyko służenia Ojczj’źnie w jakże w ielkiej potrzebie. A więc, od
tąd jed n a strona jej życia, to fa
chow a pomoc chorym — dzie
ciom i dorosłym z Zebrzydowic i okolic — próby „w y b ran ian ia”
ludzi przed w ysyłką do Niemiec, dostarczanie lekarstw , udzielanie schronienia poszukiw anym . Ale jest i d ruga strona, jakże b a r d zie j niebezpieczna. B ardzo szyb
k o n aw iązała kon takt z A rm ią K rajo w ą i jej zw ierzchnictw em na tam tejszym terenie, je st m in . w stałym kontakcie Inform acyj
nym z dow ódcam i batalionów L e p e m ” (A lo jz y m P ie k a r z e m ) ,
„ S z c z - . o r b * ” ( T a e l . S t r v » r o w i s k t m > .
„S. Izabela dała n am sch ro nienie u chłopów n a wsi, do
starczając tzw. papiery ary jsk ie, zaopatrując później w żywność, opal, lekarstw a, obuwie. Wobec grożącego nam niebezpieczeń
stw a — siostra Izabela cztero
k ro tn ie przenosiła nas z miejsca zagrożonego do m iejsca bez
piecznego. Czyniła to wszystko dobrowolnie i całkow icie bez
interesow nie. J e j dobroć dla nas była szczera i w ielka. Między sobą, w poczuciu wdzięczności, nazywaliśm y ją naszym Anio
łem Opiekuńczym. (...) Były to uczynki w ym agające w ielkiej ofiarności i m ęskiej odw agi. Sio
stra Izabela dosłownie u ra to w a ła nam życic.”
To szczęście, któ re jej to w a
rzyszyło, pomogło jej zapew ne uniknąć aresztow ania w czasie słynnej wsypy, w e w rześniu 1944, później w ielokrotnie opisy
w anej jako ,o p raw a odbicia ge
n erała «01zy»”. Dowódca A rm ił K rajow ej z tam tego te re n u gen.
B runon O lbrycht pseud. „Olza”
u k ry w ał się w łaśnie i leczy! w zebrzydow ickim klasztorze pod opieką siostry Izabeli... Donos, że w klasztorze jest radio, powo
duje najście Niemców, are szto w an ie — na szczęście nierozpo
znanego — generała O lbrychta i dwóch znajdujących się w klasztorze kobiet, siostry i sio-
Pamięci Zofii M ar ze Zgromadzenia
Aż do \
strzenicy siostry Izabeli. T:.
ostatnia próbow ała uciekać . ow ym nieszczęsnym radiem ...
T
O, co piszę, brzm i jak spraw ozdanie, a przecież teraz w łaśnie obok mn:»siedzi p. A nna Hubisztow,' z W arszawy, siostrzenica siostry
Izabeli. To nic, że m inęło la t k il
kadziesiąt od tej chw ili, ale om.
znów w idzi siebie, u ciekającą tym radiem , czuje znów oddech niem ieckiego ow czarka, który dopadł ją w kącie klasztornego ogrodu... Razem z m atkn. z £cr« ■ doprow adzono Ich p ie chotą do w ięzienia w K alw ar::, posadzono w osobnych celach - ii następnego dnia m iano wież.r do K rakow a, na gestapo. A k tego następnego dnia n astąp ili o w a słynna, perfekcyjna
4
akcjaobstrzał przy torach... Gdzieś n a dole chłop orał pole, «Lep» za
brał mu konia, wsad*4ł nań j e nerała i pojechali na Izdebnik.
>Iy biegłyśmy w stronę Lencz, gdzie nas „zakotwiczono”. P a m iętam , robiono naci zdjęcia, przy kopie siana, do fałszywych k ennkart. Potem przerzucono n a s do K rakowa, do jakiegoś m ieszkania, które trzeba było szybko opw cić. I, kto przynosi nam nowy adres? Oczywiście, Zula, to jest siostra Izabela! Co się z n ią działo? O całej w p ad ce zdążył uprzedzić ją łącznik A K «Góral» (Wlad. Kaszut) l sio stra nie w róciła już do klasz
toru... Pomogła nam jeszcze przem ieścić się końmi do rodzi
ny, do Goszyc pnd K rakow em — a sam a w yjechała do Rzeszowa.”
P. A nna pokazuje mi, datow a
ny 30. X. 1944 wyciąg z Rozkazu Dziennego Dowództwa G rupy Oper. „Śląsk Cieszyński” i pod
pisany przez generała „Olzę” :
„W związku z odejściem n a inne miejsce przydziału Siostry Izabeli udzielam J e j pochw ały i dziękuję w imieniu Służby za dotychczasową długoletnią pracę ta k w 12. pp, ja k I w G rupie Oper. Sl. Ciesz. Siostra Izabela w ykazała w sw ej praey w ielką odw agę oraz w ybitne poświęce
n ie i ofiarność”.
Wyzwolenia doczekała Siostra w Rzeszowie. Słowo „wyzwole
n ie ” brzmi tu niezam ierzoną iro
n ią — ono bowiem przerw ać m iało w ątek szczęśliwych trafów w jej życiu — i nadać mu wy
m iar, tym razem, tragiczny.
P
O zakończeniu wojny znów w raca do K rakowa, .do macierzystego Domu Sióstr, przy W arszawskiej. T rudne w a ru n k i powojenne pozw alają ujaw n ić się jej niezwykłym ta lentom . organizuje różne akcje pom ocy potrzebującym, /ta k ie w ram ach organizacji am erykańskiej IjNRA. To już zwraca na nią uw agę organów bezpieczeń
stw a. Siostra, nie wiedząc, że j e i t śledzona organizuje pomoc d la rannych w szpitalach, w tym z organizacji WIN. Jeździ do
**---— w «Wr>rm«
okropne śledztw o i przebyw ałam w okropnych w aru n k ach higie
nicznych, na betonie i sienniku, można powiedzieć o głodzie, a śledztwo odbyw ało się po parę godzin k ilk a razy w ciągu 24 godzin.
Zaraz w drugim tygodniu ofi
cer śledczy, m a n y z brutalności.
d al mi do podpisania gotowy protokół, że ja zeznaję, iż Dobo- szyński A dam pow iedział mi w 1947, jakoby Jego Świątobliwość Ojciec św . przysłał go do Polski do Ks. K ard. Sapiehy oraz do OO. Redem ptorystów z nak a
zaniem utw orzenia siatk i szpie
gow skiej na korzyść Niemców.
Dla w yjaśnienia dodam , że Do- boszyńskj AdAm (...) po przyjeź- dzie nielegalnie do Polski, leczył sie i odpoczywał w Domu na- s Z g r o m a d z e n i a przez prze
ciąg 4 tygodni.
Podsuniętego protokołu nie tylko nie podpisałam , ale zazna
czyłam, że gdyby sfałszow ano mój podpis, to i ta k na rozpra
wie głośno krzyczałabym , że ta kiego k łam stw a nigdy nie zezna
łam i nie zeznam. G dy śledczy zapew niał mnie, że pow innam
rowych żołnierz?' jako ław ników oraz adw okat. F ikcja rozpraw y zakończyła, się; za pierw szym r a zem w yrokiem 15 lat w ięzienia, a po pół roku, po «sprzeciwie»
pro k u rato ra, n astąpiła ponow na ta k a sa m a rozpraw a, na której otrzym ałam w yrok śmierci.
Na drugi dzień zaw ezwał mnie śledczy i z a p y ta ł,. czy moż* te raz podpiszę protokół o szpiego
stw o na rzecz W atykanu i Ojca św. G dy od m ó w iłam .. zapew nił ranie, że , «zgniję w więzieniu®.
Czekając trzy miesiące n a w y
k onanie w yroku, byłam u sta w icznie w ołana w ieczoram i, iż id ę niby- n a w ykonanie wyroku.
Z początku ciężko to przecho
dziłam , ale w reszcie przyzwy
czaiłam się do tego i starałam się być przygotowaną ńa śm ierć.
Przez cały czas, tj. przez 8 lat byłam pozbawiona Sakramen
tów św.. Mszy św. i n ie miałam ani medalika ani różańca. Do
piero w ostatnim roku siedzenia, po tzw. odwilży, wolno mi było mieć różaniec i książkę do na
bożeństwa.
T rak to w an ie najgorsze było w W arszaw ie (gdzie przesiedziałam 2- lata), oraz w Inow rocław iu (przesiedziałam trzy la ta łącznie
■i 13 m iesiącam i izolatki) zw a
nym polskim Oświęcim iem . O statni rok spędziłam w w a ru n kach możliwych, przy pracy, a m ianow icie przy hafcie. W w ię
zieniu w Fordonie, skąd w y
puszczona zostałam na urlop chorobowy. 15 czerw ca 1956 ro ku. Po założeniu nadzw yczajnej rew izji spraw y, zostałam defi
nityw nie zw olniona w grudniu
1056. ; .. ■
Je stem pow ażnie chora, prze
byłam pow ażną operację i cze
ka m nie druga. Bogu się jednak oddałam , ta k jak czyniłam to zawsze podczas ośm iu la t w ię
zienia 1 jestem spokojna,”
Cóż dodać do tego tekstu, w la-
l ŁUSZCZKIEWICZ — siostry Izabeli ióstr Szarytek (1898 — 1957)
ońca - niezłomna
5
dne, a w trudzie ogromnym — ogromnie piękne życie, do same
go końca piękne. Ostatnie la ta sam otnie spędziła w ponurej su
terenie, a n a sam koniec tego ży
cia przeniesiono Ją do szpitalika Stow arzyszenia św. Zyty. Tu zm arła w niedzielę 12 marca 1922 roku.
A 13 sierpnia br. Papież Jan Paw eł II, na Rynku w K ra k o wie. wyniesie Ją n a ołtarze. Jako wezwanie nas wszystkich do po
stawy służby jednych dla dru
gich, Jako wezwanie do wciela
nia Ewangelii w nasze codzienne życie, któro wtedy tylko jest chrześcijańskie, wtedy ludzkie — kiedy jest służeniem drugiemu człowiekowi, kiedy Jest służbą.
MARIAN BRZEZIŃSKI
„w yjątkow e sytuacje”, u sp raw ie
dliwia naw ołując „do czujności'’, stw arza nieufność, odw racS u w a gę. budzi „słuszny gniew”, tępi m iłosierdzie w „walce o św iętą spraw ę” — usypia sam okryty
cyzm zapew nieniem , że „teraz nie pora na odkryw anie w łas
nych słabości”. Choć nie zn a n a szych myśli, potrafi je odgad
nąć, nasłuchując pilnie naszych słów i p atrząc n a nasze czyny.
W gruncie rzeczy wcale nie je-
życie za
.steśmy wobec niego tacy bezsil
ni. Ale sam i w ydajem y się w jego ręce.
Lecz cóż m u pozostaje do zro
bienia wobec człowieka, który ja k Aniela, doszedł do krańca, wyzucia się z samego siebie?
Chłodny rezoner traci nagle rów nowagę. W pada w szał wściekło-
P rzestaje się ukryw ać. U de
rza — już nie pokusą, ale ja w n ą ohydą zła. S taw ia przed oczy n a j
obrzydliwsze obrazy Dręczy fi*
zycznie. Bije — ja k bił probo
szcza z Ars...
To jest znak, że już nic innego zdziałać nie potrafi. Dlatego tak rzadko dzieje się coś takiego, n a w et w życiu świętych.
Po trzech miesiącach, w sty
czniu 1922 r., szatańskie natarcie załam ało sit;. W duszy Anieli z a panowały cisza i s-jokój. Na cia-
spacU : e?:orana .-iaoość. któ
ra przytępiła naw et cierpienia fizvczne.
o lutego ’ fi22 r. gasnąca, cicna A niela zdooywa się na w ielki a k t: ofiarow ać swe cierpienia za Polskę.
C zy’ w ori :huo <•> TW- •
t a n ie u e io r u : •
,łuvvw^il^vuaaui MŁ.W UtoJ .
ko naw iązała k o n ta k t z A rm ią K ra jo w ą i jej zw ierzchnictw em na tam tejszym terenie, je st m.in.
w stałym k o ntakcie Inform acyj
nym 7. dow ódcam i batalionów
„Lepem ” (Alojzym Piekarzem ),
„Szczerbą” (Tad. Stryszowskim),
„Sękiem ”. P rzez nią przecho
dzą w ażne inform acje radiowe, a także zrzuty z Londynu, m.ln.
le k arstw a i narzędzia chirurgicz
ne. W ydaje się, że siostra Iza
bela, podejm ując się w ielu ry zykow nych zadań — ciągle ufa sw em u szczęściu. P odejm uje ry- zyko niesienia opieki najbardziej zagrożonym : ra tu js zagrożonych Żydów. W iększość z nich, dzięki jej pomocy, przeżyje w ojnę. Po latach, ocalęnl przez nią m ał
żonkow ie Franciszka ! Wiktor Haas, napiszą:
p ra w ia ? Z anim przyszła do K ra kow a, praw dopodobnie bardzo mało. R odzina Salaw ów jakoby pochodzi z W ęgier, o czym mógł
by ostatecznie świadczyć nieco m ongolski typ tw arzy Anieli. To je d n a k n a pew no n ie odgryw ało żadnej roli. Była ona po prostu ubogą chłopką, k tórej dzieciń
stw o upłynęło w ciężkiej pracy i nie m ia ła czasu, by zastanaw iać się n a d sw ą narodow ą przyna
leżnością.
Polskę
Znalazłszy się je d n ak w K ra kow ie m usiała — n aw e t- żyjąc
„w tym stan ie ta k upo k arzają
cym ” — odkryć otaczającą ją polskość. Dziś polskość je st wszę
dzie w około nas, m niej doce
niam y w artość p am iątek krakow skich. Ale w tedy, gdy w końco
w ych la tac h dziew iętnastego stu lecia zdaw ało się, że tu ta j sku
p ia się wszystko, co było trady
cją rozdartego n a strzę p k i n a rodu, K raków był św iątynią i m uzeum . Czasami celebrow ało się tu ta j zbyt pom patycznie n a ro dow e nabożeństw a — a le naw et ta pom patyczność nie odbierała trad y c ji cech au tentyzm u. Wszy
stko — od tragedii n a Skałce do przysięgi K ościuszki, zostaw iało swe ślady n a krakow skich mu-«
rach. K lękając tak często n a sta- rvch flizach kościoła francisz
kanów - Ar.iela klękała na grobie b! Salomei. T u.?j w K rakow ie m ogła odw iedzać relikw ie św.
S tanisław a, św. Ja c * a : s v . J a n a K antego, bł. Szym ona z Lip
nicy i bł. Bronisław y. T utaj doj
rzew ała sp ra w a kanonizacji k ró
low ej Jadw igi. T u taj żył n ajp ięk -
•\ ifiszy człowiek tam tego poko- l-j.iia — A ibert Chmielów.-
raiem zaprowadzono ich' p ie chotą do w ięzienia w K alw arii;
posadzono w osobnych celach — a następnego dnia m iano wieźć do K rakow a, na gestapo. Ale tego następnego dn ia nastąpiła ow a słynna, perfekcyjna akcja odbicia Ich w szystkich z w ięzie
nia, poprowadzona przez w spom nianego już porucznika „Lepa”.
Przypom ina dziś o tym tablica na w ięziennym budynku. A kcja trw ała siedem m inut (!)„ bez żadnych s tra t po obu stronach (por. ppłk Wład. Moykowski
„Odbicie generała” — K ierunki, 1957).
„Tej szalonej ucieczki, już po odbiciu z cel, nigdy n ie zapom
nę — mówi p. H ubiszta. — Jak szaleni pędziliśmy do góry, w dół, przez tory kolejowe, przez
W arszawa, Poznań i inne m ia- i s ta polskie krw aw iły i w w alce j traciły swe narodow e pam iątki.
K raków zdołał je w szystkie za
chować. Nie zawsze w pływ ało to dobrze n a ludzi w K rakow ie, ale narodow y skarb ocalał.
Aniela zetknęła się z tym w szystkim i myśli o Polsce prze
m ykają si£ często w śród jej no- j tatek. Gdy spow iednik zapropo
now ał jej złożenie sw ych cier
pień w ofierze za odbudow ane nareszcie po la tac h niew oli p a ń stwo, jedynym jej skrupułem było to, czy może to uczynić,, gdy je st „taka grzeszna i ta k b a r dzo niedoskonała”. Ale kiedy jej w ątpliw ości zostały rozproszone, napisała i podpisała ośw iadcze
nie następującej treści: „O Jezu w Najświętszym Sakramencie n- tajony, łącząc s ofiarą życia 1 śmierci Twojej mnie całą, duszę z duszą Twoją, serce s sercem Twoim, ciało z Ciałem Twoim, ofiaruję Ci przez ręce Niepoka
lanej Matki Tw ej, Królowej Pol
ski, św. Józefa 1 świętych T w o
ich wszystkie chwile życia m o je
go, wszystkie boleści i cierpie
nia, szczególnie straszne p alenia w gardle 1 języku. Ofiaruję Ci resztę życia i śmierć w sprawie w ielkiej, jaka się ma z w oli Two
jej wykonać ku czci i chwale Twej w Polsce najpierw, a przez Polskę wśród wielkiego świata...”
W miesiąc potem przyszła śmierć. W pierw szych dniach i m arca stan zdrow ia Salaw y tak bardzo się pogorszył, że w ezw a
ny lekarz kazał ;,ą natychm iast przewieźć do szpitala. U m ieiz- cz-ono ją w szpitalu Św. Zyty.
A niela leżała n a salce cicho, bez słowa, bez żalu. Mówić nie mogła, uśm iechała się tylko.
U m arła przytom na, 12 m arca lf>2‘.> roku.
6
raniacfi'' br^anfzac] i~ a rrierykań- .skiej tfŃRA.TTo. już zw raca na nią uw agę organów bezpieczeń
stw a. Siostra, nie wiedząc, że je st śledzona org an izu je pomoc dla rannych w szpitalach, w tym z organizacji WIN. Jeździ do Rzeszowa, K alw arii. W sierpniu 1948 zostaje aresztow ana na u li
cy, w W adow icach — i słuch po niej ginie. W ładzom zakonnym
— i rodzinie — u d aje się dow ie
dzieć, że oskarżono ją o szpie
gostwo oraz, że kolejno przeby
w ała w w ięzieniach n a w a r
szawskim M okotowie, w Fordo
nie oraz Inow rocław iu. Zostaje zwolniona okresow o („przerw a w odbyw aniu k a ry ”) w czerw cu 1956, zniszczona fizycznie i nie
uleczalnie ju ż chora. Z tego też okresu pochodzi zdjęcie w ko r
necie, o którym piszę n a w stę
pie.
Dzięki uprzejm ości p. A nny H ubiszta, skorzystać mogę e n ie zwykłego dokum entu, ja k im jest ośw iadczenie siostry Izabeli, sp i
sane po w yjściu z w ięzienia, dla celów dokum entacyjnych (św ia
dectwo cierpień p atrio tó w pol
skich, w tym przedstaw icieli z a konów) — oraz rodzinnych.
Tekst przytaczam * niew ielkim i skrótam i:
„W W adow icach rano, 27 sie rp nia 1948, na pustej uliczce, dwóch oficerów^ UB zabrało mnie do au ta, powieziono mnie do K rakow a a sta m tą d do w ię
zienia Mokotowskiego. D opiero po kilku m iesiącach dow iedzia
no się w Zgrom adzeniu oraz w rodzinie m ojej, po dłueich i uciążliwych poszukiw aniach, że przebywam w w ięzieniu Moko
towskim. P ierw sze odw iedziny w więzieniu o trzym ałam po b l i - ' t^cjfcw óch latach siedzenia.
W ciągu długich miesięcy, praw ie dwóch lat, przeszłam
l |
podsuniętego ' protokółu - 'nie tylko nie podpisałam , ale zazna
czyłam, że gdyby sfałszow ano mój podpis, to i ta k na rozpra
w ie głośno krzyczałabym , że ta kiego kłam stw a nigdy nie zezna
łam i nie zeznam. G dy śledczy zapew niał mnie, że pow innam podpisać,* bo Doboszyński to już zeznał, zażądałam konfrontacji, za które to żądanie zapłaciłam w ybiciem trzech zębów. Naza
ju trz znów zawezwał mnie ten sam oficer 1 już bardzo grzecz
nie nam aw iał do złożenia podpi
su w zam ian za natychm iastow e wypuszczenie m nie na wolność i zapew niał, że ta k Zgrom adze
nie jak t rodzina będą we wszystko opływać. K ategorycz
nie odm ów iłam , gdyż czyste su
m ienie droższe mi było 1 jest nad życie. W tedy to zaczęło się potw orne śledztwo kierow ane osobiście przez Różańskiego, wówczas szefa D epartam entu Śledczego na całą Polskę.
Oprócz bicia, przysiadów ; w liczbie do dwóch tysięcy naraz, m iałam jeszcze tzw. stójki. Po
legały one n a tym, że w czasie zimnych i mroźnych d n i stałam boso, tylko w koszuli, na beto
nie, tyłem do okna, z którego w yjm ow ano szyby. N a dom iar wszystkiego w nocy zlewano m nie konew kam i zim nej wody.
Po 14 dniach i nocach takiego stania (naw et do podawanego jedzenia nie pozw alano mi usiąść) będąc już cała spuchnię
ta, straciłam przytom ność i ocknęłam się w szpitalu w ię
ziennym. W szpitalu, u rąg a ją
cym narw ie szpitala, przyszłam . Bogu dzięki, do siebie, by za
cząć znów śledztwo.
Po blisko dwóch latach zaw o
łano m nie na «sprawę», do d ru giej celi; w składzie sądu był sędzia wojskow y, dw óch pobo-
iwau. . . .
Jestem pow ażnie chora, prze
byłam pow ażną operację i cze
ka m nie druga. Bogu się jed n ak oddałam , ta k ja k czyniłam to zawsze podczas ośmiu la t w ię
zienia J jestem spokojna.”
Cóż dodać do. tego tekstu, w ła
ściw ie opisu .m artyrologii, b a r dziej d la m nie w strząsającego niż film ow e „Przesłuchanie”?
Cóż powiedzieć o głębokim bó
lu w Zgrom adzeniu, o cierp ie
niach rodziny, bezskutecznie z a biegającej o rew izję spraw y?
Cóż powiedzieć o adw okatach pobierających pieniądze za rze
kom e sta ra n ia (rodzina nie w ie
działa, że kobietom — w yroki śm ierci — zam ieniano praw ie autom atycznie na dożywocie)?
Cóż powiedzieć o udręce i szy
k an ach tzw. w idzeń, o b w arow a
nych bezsensow nym i zarządze
niam i, o w szystkich upokorze
niach, ja k ie spotykały rodziny uwięzionych... Trzeba by d ru giego arty k u łu , by to opisać, Choćby ten w ysiłek pisania o d w ołań, zbierania dokum entów na korzyść Siostry, ja k np. ośw iad czenia rodzin żydowskich, k tó re dzięki niej przeżyły. Był to przy
słow iow y groch o ścianę. O k ru t- nę czasy i o k ru tn i ludzie.
S iostra Izabela szczęśliwie nie w iedziała, że •wynikiem b ic ia w śledztw ie była u niej choroba now otw orow a. Zmarła, po kolej
n ej operacji, 8 sierpnia 1957, w rok po wyjściu z więzienia. Po
chowana została w grobie Sióstr, na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Żyła 59 lat.
Z
MIERZAM do końca a rty k u łu poświęconego pam ięci kobiety niezłom nej. K to o niej w ie, kto p am ięta? Oczy
w iście — rodzina, oczywiście—
trw a pam ięć w Zgrom adzeniu.
Dług wobec je j zasług spłaciły także Zebrzydow ice k.- K alw arii, w czasie niedaw nej, bardzo w zruszającej, uroczystości odsło
nięcia tablicy na ścianie kaplicy cm entarza w Zebrzydowicach, u p am iętn iające j życie i dzieło S iostry Izabeli, w obecności sió str Szarytek, duchow ieństw a, m iejscow ej ludności i — oczy
w iście — kom batantów . AK, z ogrom nie przejętym „Lepem ”, A lojzym Piekarzem ...
I to w szystko. I myślę, ileż to jeszcze białych plam , ileż k a rt co zapisania o życiu, boh ater
stw ie ’— i m artyrologii — nie
znanych synów i córek naszego naro d u , tych w sutannach i w hab itach . Póki są jeszcze św iad kowie...
IZABELA BOBBE
w m S t r . 3
w g*-!* o * * * , .... TorAoai.*.-- <n’* ,9&~ *•
Nr i syg, s i t sprawy ,5E*....1& 8/5Q ...
.ŚWIADECTWO ZWOLNIENIA.
o„; Łue zę*ki#.w io.s.Zofla_____c» i i i a h m i * .__
ur. ..«t3Ld0dJńi*B LlBB aL-__ p*rKr«Juai._________
sk ata n
t l i f t _ r. n i
w -.tla po > m < 1 2 jfrt;ip r z e a t , a > r t . > 6 KKWP raittl zwolntery w dniu J(i.. —
r * przerw ę w odbyw aniu k ary ). Podeta* p obytu w jednortc*
30 1 5 . 1 2 . 5 6 ... . ... w Mtrudmo.-,?
v t u t . ... .'».*• .Ji£l??£.ęXSL...
przy zw olnieniu*)...•
o:-.v.v . isr.y f c t • ś Ś j f r a S Mi w •& £& »***---- ~
: » s ó in i.i ...— I M . . . r
. s... .... ■>•*■» JedaaMtt
© W - 6 S p - > H - 1 ~ '2t :0 - 5 4~* j y *
Sir adf cnr o z\n>ln