• Nie Znaleziono Wyników

To były rzeczywiście cudowne dni, drugi raz w życiu chyba nie przeżyjętego. Działalność w „Solidarności” - Danuta Radzik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "To były rzeczywiście cudowne dni, drugi raz w życiu chyba nie przeżyjętego. Działalność w „Solidarności” - Danuta Radzik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

DANUTA RADZIK

Miejsce i czas wydarzeń Zielona Góra, PRL

Słowa kluczowe Projekt Wagon 2010, NSZZ "Solidarność", praca na kolei, Zielona Góra. działalność w "Solidarności"

To były rzeczywiście cudowne dni, drugi raz w życiu chyba nie przeżyję tego. Działalność w „Solidarności”

Kiedy nastał sierpień, pracowałam na kolei i byłam powiatowym inspektorem sanitarnym, i ponieważ miałam rodzinę w Gdańsku, więc często dzwoniłam do nich, jak to się działo i tak dalej, żeby mnie instruowali. Ponieważ przeszłam z pracy z sanepidu wojewódzkiego na kolej, miałam tam przyjaciół, którzy byli zaangażowani mocno, między innymi pan Smyk, i jeździli do Gdańska po instrukcje. Ja się też z nimi spotykałam, żeby wiedzieć co robić i tak dalej. W ogóle to się zaczęło w teatrze;

najbardziej właśnie aktywni byli aktorzy u nas i pamiętam, że zorganizowałam w swojej komórce, inspektoracie, właśnie „Solidarność”, o tym dowiedziała się dyrekcja PKP, służba zdrowia właściwie i zorganizowano zebranie. Pamiętam, że miałam zostać wybrana na przewodniczącą, ale ponieważ byłam szefem firmy, więc nie mogłam zostać. Ale tak się potoczyły te losy, że rzeczywiście to całe grono nas zostało członkami od razu „Solidarności”. Na kolei w Zielonej Górze „Solidarność”

była dosyć mocna, z tym że ja swoją dyrekcję miałam w Poznaniu, wobec tego też należałam najpierw pionowo do Poznania. A potem z kolei znowu przeszłam do pracy w wojewódzkiej stacji. To były rzeczywiście cudowne dni, drugi raz w życiu chyba nie przeżyję tego. Pamiętam, że na ulicach ludzie to byli zupełnie inni, robili to spontanicznie. Ja tutaj miałam dostęp do takiego pana z administracji, kierownika administracji, który sam przynosił całe ryzy papieru, potrzebne koperty i tak dalej, więc my dalej nosiliśmy [to] do tworzącego się tutaj w Zielonej Górze zalążka

„Solidarności”. Przychodziło się do tej „Solidarności” jak do jakiegoś zaprzyjaźnionego domu, [jak] do jakiejś cioci i z przykrością muszę powiedzieć, że teraz już tak nie jest. Teraz się wszystko sformalizowało, zbiurokratyzowało, ale wtedy te dni były cudowne.

(2)

Data i miejsce nagrania 2010-07-28, Zielona Góra Rozmawiał/a Kryczka Karolinam, Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Maciejewska

Redakcja Piotr Krotofil, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

[W domu] miałam takie starsze towarzystwo zawsze - babcia i ciocia, no to już starsze osoby, wiec przyjaźniłam się z tymi dziećmi z Wilczego Przewozu.. Miałam bardzo

Odbywało się to w zakładzie pracy, gdzie byli oczywiście prowokatorzy, były wtyczki najrozmaitsze, ale robotnicy nawzajem bardzo się pilnowali.. Nasz przewodniczący ze

A patrzeć na to, co kiedyś było nasze, a co zostało zabrane, i że ojciec szukał pracy, że mama jeździła, prosiła, żeby oddano chociaż to mieszkanie, które nie miało

W parku to ja byłam ciągle, bo przecież naprzeciwko naszego domu na Żulinkach była brama, to albo odsuwałyśmy tą bramę i tam można było przejść, albo pod

[Być] wolnym człowiekiem, to znaczy, że mam prawo żyć według własnej filozofii, jeżeli wyznaje jakąś wiarę, nie muszę kryć tego, że na przykład mam prawo nosić krzyżyk

Drugi wyjmuje nóż, niedługi i wchodzi like this w pierzynę, a ja leżę w środku i ja widzę, jak te pióra latają, ale ja szczerze mogę powiedzieć, że z tego co pamiętam, ja

Wówczas wiele spraw rodzinnych przetaczało się przez zakład pracy, ponieważ ludzie nie posiadali tylu telefonów, więc taką łącznością przeważnie był zakład pracy..

Zawsze były jakieś tam zgromadzenia, organizacje i po prostu tak nawzajem sobie przekazywano te wszystkie informacje. To był taki zryw, to była