• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1936.11.14, R. 17, nr 133 + Świat Kobiecy nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1936.11.14, R. 17, nr 133 + Świat Kobiecy nr 7"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

O płatę pocztową uiszczono gotów ką! D zisiejszy num er zawiera 10 stron Cena pojedynczego num eru 10 gr.MLKJIHGFEDCBA

BEZPARTYJNE POLSKO - KATOLICKIE PISMO LUDOWE,

W•ksped. miełięcŁnie ?• p. i cdnow-

rrzoupiaia. niem pr,er pOMt« « gr. w wy.

padka*h *iepr»ewfdxianycb, pr*y w»trxj maniu priedaiębloratwa, stotenia pracy, przerwania komunikac'i, abonent niema prawa i^dać poaatermlnowreh doatarczeń gazety,lub zwrotuceny abona­

mentu. Za dztal ogtoaieniowy Redakcja nie odpowiada. Redaktor przyjmuje od 10—11. Nadesłanycha nie zamówionychrękopisów Re­

dakcja ale zwracaI nie honoruje.Redakcja 1 admlniztracjaul. Młckie- Wtosa Ł Telefon 80. Konto czekowa P. K. O. Poznań 204, H®.

S u m len n em wykonywaniem obowiązków,QPONMLKJIHGFEDCBA

budujemy oilną Ojczyzną!

--- -

O nłrz • "w O rt i a ■ ogłoaz. pobiera się od w,uraza mau (7 y I U • X C 111 O » tam.J 10 gr., za reklamy na str. 4-Łam. w uladomoSeiaah potocznych SO gr. na pierwszej atr. &0 gr. Rabata udziela się przy częitem ogłaszaniu. ,Głoe Wębraeski* wyehodai trzy rasy tygedn. i te: w poniedziałek, <rodę i piątek Pmy sado- wem teiągćnln aaletBotei rabat upada. Dla opraw apomyeh jest f wtaSciwy Sąd w Wąknednie. — Za terminowy druk, przepisaae mMeea ogłńmewia admtatetraejs nie odpowiada. Wydawnictwo saaumega eeWe prawo ntwprryjęela ogłoszeń bez podania powodów

N r. 133 W€fbrxdnfb9 houaleiiOf ^io9ub9 so b o ta d n ia 14 listo p ad a 1936 r. R ok 17

Jak obchodzono Święto Niepodległości

W STOLICY

W arszawa. Już od sam ego rana i niezliczone tłum y publiczności podą­

żały w stronę M okotowa, aby być świadkam i w ielkiej rew ii w ojskow ej.

Punktualnie o godzinie 10 rano M ar­

szałek Śm igły-Rydz dokonał przeglą­

du w ojsk na polu M okotowskim , K rótko po godzinie 10.50 Pan Prezy­

dent RP. i M arszałek Śm igły — Rydz odjechali do K atedry św. Jana na uro­

czyste nabożeństwo, w którym w zię­

li udział przedstaw iciele Rządu Sej­

m u i Senatu i delegaci państw zagra­

nicznych. Po nabożeństwie o godz.

11,45 odbył się hołd dostojników Pań stwa w Belw ederze.

Na ulicach W arszawy było gw ar­

no i rojno. O rganizacje cyw ilne — społeczne i zaw odow e w raz z sztan­

darami ustawiły się w dwu szeregu na trasie przem arszu w ojsk, biorących udział w defiladzie.

D ziś do stolicy przybyło około 15 pociągów popularnych przyw ożąc przeszło 250 tysięcy osób ze w szyst- stkich stron Polski. Na ulicach tłok nie do opisania.

O godzinie 12 w południe rozpo­

częła się wspaniała rewia w ojskowa na Rozdrożu, którą odbierał M arsza­

łek Śm igły-Rydz, w obecności Pana' Prezydenta R zplitej. W spaniała de­

filada, która w yw arła niebywały en- tuzjam tłum ów, trwała przeszło dw ie godziny.

Po defiladzie o godz. 14,50 złożo­

no w ieńce przed Belwederem . W ak­

cie tej uroczystości asystow ali przed­

staw iciele w ojska, organizacyj i spo­

łeczeństwa. W ieczorem w teatrach m iejskich odbyły się galowe przed-' staw ienia oraz uroczyste akadem ie.

W TO RUNIU

T oruń. Rocznicę w skrzeszenia Państw a Polskiego, połączoną z uro­

czystością w yniesienia generalnego inspektora sił zbrojnych gen. Śm igłe­

go-R ydza do najw yższej godności żołnierskiej — M arszałka Polski, ob­

chodził Toruń w niezwykle podnio­

słym nastroju.

U roczysty dzień rozpoczął hejnał z w ieży ratuszowej.

O godz. 9-tej rano pan W ojew oda pom orski W ładysław R aczkiew icz w otoczeniu naczelników w ydziałów Urzędu W ojew ódzkiego oraz przed­

staw icieli organizacyj społecznych ze sztandaram i, złożył w ieniec u stóp pom nika M arszałka Piłsudskiego. W m om encie składania w ieńca kom pa­

nia honorowa Związku Strzeleckiego sprezentow ała broń a sztandary po­

chyliły się.

Po tej uroczystości na placu przed Starostwem Pow iatow ym została od­

praw iona m sza św. połowa, celebro­

wana przez J. E. ks. biskupa dr. O ko­

niewskiego w asyście licznego ducho­

w ieństwa. W nabożeństw ie w ziął udział pan W ojew oda pom orski W ła­

dysław R aczkiewicz, przedstaw iciele w ładz i urzędów, korpus oficerski i

podoficerski, delegacje w szystkich organizacyj społecznych ze sztanda­

ram i oraz tłum y m ieszkańców Toru­

nia.

O łtarz połowy zdobiły dw ie awio- netki, ustawione po obu stronach, a nad ołtarzem w znosił się krzyż ze śm igieł sam olotów.

Bezpośrednio przed rozpoczęciem nabożeństwa dokonano podniesienia bandery na m aszt. W ojsko sprezen­

tow ało broń a orkiestra odegrała hym n narodowy. Po chw ili dały się

sk ie j g en . Ś m ig łem m -R y d zO w i W rę c z e n ie b u ław y m a rsza łk ó w

słyszeć trzy strzały arm atnie. N a­

stępnie pułk. D zw onkow ski w zastęp­

stw ie nieobecnego dow ódcy garnizo­

nu dokonał przeglądu oddziałów u- stawdonych na placu.

Podczas nabożeństwa pieśM i reli­

gijne w ykonał chór św. K atarzyny pod dyrekcją p. G aryantesa.

Po m szy św. ha placu przed D y­

rekcją K olejow ą odbyła się defilada w ojska, organizacyj P. W . i W . F., Strzelca, Legionistów oraz organiza­

cyj społecznych. D efiladę odbierał z honorow ej trybuny pułk. D zw on­

kow ski w obecności pana W ojew ody pom orskiego W ładysław a Raczkie- w icza i J. E. ks. biskupa dr O koniew ­ skiego.

DEPESZE

T O R U Ń . P a n W o je w o d a p o m o rsk i W ła d y sła w R a c z k ie w ic z w y sła ł n a stę­

p u ją c e d e p e sze d o P a n a P re z y d en ta R P . i M a rsza łk a P o lsk i E d w a rd a Ś m i­

g łeg o R y d z a :

„Pan Prezydent R zeczypospolitej W arszawa — Zam ek.

Im ie n ie m lu d n o ści m ia st i p o w ia ­ tó w P o m o rz a , k tó ra w d n iu św ięta n ie p o d leg ło śc i tłu m n ie i e n tu zja sty c z n ie

d a ła w y raz g łę b o k iem u p rz y w ią z a ­ n iu d o M a je sta tu R z e c z y p o sp o lite j i sz c z e re j ra d o śc i z p o w o d u n a d a n ia p rz e z C ieb ie P a n ie P re z y d e n cie , N a­

c z e ln em u W o d zo w i g o d n o ści M a rsz a ł­

k a P o L ?k , > k !ad a •> ( ;, P a n ie P re zy ­ d e n c ie , w y ra zy h o łd u i czci w ra z z z a p ew n ien ie m , że lu d n o ść P o m o rz a w iern ie d z ie rży straż n a d p o lsk im B a łty k ie m .

W ładysław R aczkiew icz, w ojewoda pom orski44.

„M arszałek Polski Edward Rydz Śm igły — W arszawa.

Im ien ie m całeg o sp o łe cz e ń stw a Z iem i P o m o rsk ie j, k tó ra ży w io ło w o z a d o k u m e n to w a ła sw o ją se rd e cz n ą ra d o ść i szczere p rz y w ią z an ie d o P a ­ n a M a rsz a łk a, z o k a z ji w rę cz e n ia M u p rz e z P a n a P re z y d en ta R z e c zy p o s­

p o lite j h e tm an ó w b u ła w y , sk ła d am C i, P a n ie M a rsz a łk u , w y raz y g łę b o ­ k ie j czci i o d d a n ia o ra z z a p e w n ie n ia , że lu d n o ść P o m o rz a c a ły m se rce m z e­

sp o lo n a z a rm ią , sto i iw te rn ie n a stra ­ ży p o lsk ie g o B a łty k u , g o to w a p o d 1 w o im i ro z k a z a m i d o k a ż d e j o fia ry i p o św ię c en ia k u c h w ale i w ielk o ści R z e cz y p o sp el i te j.

W ładysław R aczkiewicz W ojew oda pom orski44.

W W ĄBRZEŹNIE.

N a z a k o ń c z a c ie u ro c z y sto śc i w d n iu Ś w ię ta N iejro dleg ło ści o d b y ła się w h o te lu „ D w ó r W ą b rz e sk i'6 u ro c z y ­ sta a k a d e m ia .

S a la b y ła p rz e p e łn io n a p u b lic z n o ś­

cią. P rz y b y ł ró w n ież p . sta ro sta K alk­

stein, n acz. S ąd u p . C ieszyński, p. b u r­

m istrz Schwarz, c z ło n k o w ie m a g istra -

tu i R a d y M ie jsk ie j i n a c z e ln ic y w szy ­ stk ic h m iejsc o w y ch u rzęd ó w '.

S cen a b y ła n a d z w y c z a j e fe k to w n ie u d e k o ro w a n a . W śró d b a rw p a ń stw o ­ w y c h , n a tle w ie lk ie g o O rła u m iesz­

czo n o o b ra z y P a n a P re z y d e n ta R P . M a rsza łk a P iłsu d sk ie g o i M a rsz a łk a Ś m ig łeg o R y d za.

A k a d em ię ro zp o częto w y stę p e m o rk ie stry Z w iązk u S trz ele c k ie g o p o ­ czy m p. p ro f. G olik, w y g ło sił d łu ższe p rz e m ó w ie n ie , z a k o ń cz a ją c je o k rz y ­ k ie m n a cześć R z ec z y p o sp o lite j, Je j P re z y d en ta i M a rsz ałk a Ś m ig łeg o R y ­ d za. O k rz \k ten trz y k ro tn ie p o w tó ­ rzo n o a o rk ie stra o d e g ra ła H y m n N a­

ró d o w y .

N a stę p n ie p. staro sta K a lk ste in w ręc z y ł w im ie n iu p . d o w ó d c y O K . d y p lo m y za p ra c ę w Z w iązk u S trze le ­ ck im p p . Janow i N ałęczow i, Lewando- w sk’em u Julianowi i Piórowi.

W d a lszy m ciąg u a k a d e m ii z o sta ły w y g ło sz o n e dw a w ie rsz e o ra z w y stę p c h ó ru „ L u tn i'6 p o d b a tu tą p ro f. B u ch ­ w a ld a .

A k a d e m ię zak o ń czo n o w sp ó ln y m śp iew em „B o że co ś P o lsk ę6'.

P o d k o n ie c a k a d e m ii z b ie ran o d a t­

k i n a rz e c z p o m o cy z im o w e j d la b ez­

ro b o tn y c h .

W SZKOLE PO W SZECHNEJ NR 1 (M ĘSKIEJ.)

Z e w z g lęd u n a zb ieg w ielk ie j ro ­ czn icy o d z y sk an ia n ie p o d le g ło śc i z d o ­ n io słą c h w ilą w rę c z en ia b u ła w y m a r- sz a łk o w sk ie j g e n e raln e m u in sp ek to ­ ro w i sił z b ro jn y c h E d w ard o w u Ś m i­

g łem u R y d z o w i — o b ch o d zo n o d zień 11 listo p a d a sz c z e g ó ln ie u ro c z y ście .

ju ż w ' p rz e d d z ie ń p rz e p ro w ad zo n o i w k la sa c h a k tu a ln e p o g a d an k i a p o p o łu d n iu d z ia tw a sz k o ln a m iała m o ż- n o ść w y słu c h a n ia tra n sm isji ra d io w e j p ię k n y ch c h w il w rę cz a n ia b u ła w y , n a ­ d a w a n e j z d z ied z iń c a z a m k u k ró le w ­ sk ieg o w W a rsz a w ie .

M d z ień św ięta n a ro d o w e g o z e b ra ­ ła się d z ia tw a n a d z ie d ziń c u sz k o ln y m o g o d z. 8 ,5 0 ran o , b y w sp ó ln ie u d ać się n a n a b o ż e ń stw o . P o m szy św . m ło­

d sze k la sy u tw o rz y ły sz p a le r n a u l. M . P iłsu d sk ieg o , a sta rsz e w z ię ły u d z ia ł w d e fila d z ie . P o p o w ro c ie d o sz k o ły o d b y ły się p rz y lic z n y m u d z ia le ro ­ d z icó w d w ie a k a d e m ie : d la k la s n iż­

sz y c h i w y ż szy c h . N a p ie rw sze j ro z p o ­ częto p ro g ra m d e k la m a c ja m i n aszy ch m ilu siń sk ic h . A k tu a ln e i d o u m y słó w d z ie c ię cy c h d o sto so w a n e p rz e m ó w ie­

n ie w y g ło siła p . n au cz, j u rb ia rz ó - w n a M a ria , p o czym o d śp ie w a n o Je sz­

cze P o lsk a n ie zg in ęła.

R esztę p ro g ra m u w y p e łn iły stara n ­ n ie p rz y g o to w a n e d e k la m a c je i in sc e­

n iz ac je. P o d n io sły p rz e b ie g m iała ró ­ w n ie ż a k a d e m ia d z iec i sta rsz y c h . — T rz y p ie śn i o d śp ie w a ł c h ó r sz k o ln y p o d k ie ru n k iem p. n a u c z y c ie la P ió ra, p rz e m ó w ien ie w y p o w ie d zia ł u czeń k l.

7 -m ej D łu źew ^sk i. C a ło ść u z u p e łn ił z b io ro w y śp ie w H y m n u N a ro d o w e g o , in sc en iz ac je i ze sw a d ą w y p o w ied z ia­

n e d e k la m a cje .

(D a lsz y c ią g n a stro n ie 2 -g ie j).

(2)

Str. 2. „G ŁOS W Ą B R Z E S K I" Nr 133edcbaZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

(D o k o ń c z e n ie ze s tro n y 1 -sze j) O b v d w ie s a le b y ły n a d z w y c z aj p ię k n ie i s ta ra n n ie p rz y b ra n e w ' p o r­

tre ty P . P re z y d e n ta , P ie rw sz eg o i D ru g ie g o M a rs z a łk a , b a rw y n a ro d o w e i z ie le ń .

S p ra w d z ia n e m im p o n u ją c e g o p rz e ­ b ie g u c a łe j u ro c zy s to śc i b y ły ra d o s n e tw a rz e d z ia tw y , k tó ra ra d o w a ła się tv m w ię ce j, ż e w d n iu 1 1 listo p a d a z o stał je j d o b ro c z y ń c a p . k ie ro w n ik J a n N a łę c z o d z n a c z o n y ' p rz e z w ła d ze p a ń s tw o w e s re b rn y m k rz y ż e m z a s łu ­ g i n a p o lu p ra c y s p o łe c z n ej, a p rz e- d e w s zy s tk im z a o p ie k ę n a d n a jb ie d ­ n ie jsz y m i d z ie ćm i.

Z wojny domowej w Hiszpanii

L O N D Y N . R e u te r d o n o si z L iz b o - c z y c h z n a jd u je się p ra w y b rz eg n \ : G e n . F ra n c o iw w y w ia d z ie p ra s o - rz e k i M a n z a n a re s. — W d n iu w o z o ­ w y m o ś w ia d c z y ł, ż e b o m b a rd o w a n ie ra jsz y m p rz e p ro w a d z iły w o js k a rz ą - M a d ry tu b ę d z ie trw a ło , d o p ó k i m ia - [d o w e c a ły s z e re g k o n tra ta k ó w . Z o sta- sto n ie p o d d a się . M a d ry t b ę d z ie z b u - ly o n e w s z y stk ie k ra w o o d p a rte p rz y rz o n y , d z ie ln ic a , p o d z ie ln ic y — p o - ,

w ie d z ia ł g e n . F ra n c o — b e z w z g lę d u n a to . ja k b a rd z o te g o ż a łu ję .

T O L E D O . W e d łu g o s ta tn ic h w ia ­ d o m o śc i, p o c h o d z ą cy c h z k w a te ry g łó w n e j p o w s ta ń c z e j, o d d z ia ły k a w a ­ le rii, d o w o d z o n e p rz e z p łk . M a n o ste - rio , z a ję ły m ie jsc o w o ść A a lle g a s , b io - rą c d o n ie w o li k ilk u s e t m ilicja n tó w .

W g a izo w n i m a d ry c k ie j e k s p lo d o ­ w a ł p o c isk a rty le ry js k i, p o w o d u ją c p o ż a r i z n isz c z en ie c a łe g o b u d y n k u . W c zo ra j w ie cz ó r s trą c iła a rty le ria n c w s ta ń c z a d w a trz y m o to ro w e s a m o ­ lo ty ' rz ą d o w e. W o k o lic y m o stu V ic to ­ ria p rz e sz ło n a s tro n ę w o js k p o w s ta ń ­ c z y c h k ilk u se t ż o łn ie rz y rz ą d o w y c h . D w o rz e c p ó łn o c n y sto i w r p ło m ie n ia c h W SZKOLE DOKSZTAŁCAJĄCEJ

ZAWODOWEJ.

C e le m u c z cz e n ia d n ia N ie p o d le g ło ­ śc i n a s z e j O jc z y z n y , ja k ró w n ie ż z ło ­ ż e n ia h o łd u n a s z e m u W o d z o w i G e n e ­ ra ło w i Ś m ig łe m u R y d z o w i w d n iu w rę c z e n ia M u b u ła w y m a rsz a łk o w sk ie j S z k o ła D o k s z ta łc a ją c a Z aw 'o d o w a u - rz ą d z iła w d n iu 10 lis to p a d a 1 9 3 6 r. o g o d z . 1 8 -te j u ro c z y s tą a k a d e m ię w s z k o le n r 1 (m ę sk ie j). A k a d e m ię z a ­ g a ił k ie ro w n ik s z k o lv d o k s z ta łc a ją c e j

z a w o d o w e j p . Jan Nałęcz. W s tęp n ą - . , -

d e k la m a c ję w y g ło s ił u c z eń k la s y ł. ™ o ty p rz e p ro w a d z a ją c a o p e ra c je p o d K le m e n s M a lin o w s k i p t. „ P o lsk a " , - , M a d ry te m , d o k o n a ła o s ta tec z n eg o o - n a s tę p n ą d e k la m a c ję ..M o g iła N ie z n a -,c z y sz c z e n i i, u m o c n ie n ia z d o b y ty c h n e g o Ż o łn ie rz a" u c z eń k la sy II F r. O - P ^ e z p o w s ta ń c ó w p o z y c ji. D o k o n a n o n a s tąp iło w y g ło s z e n ie To w n ie z w y ró w n a n ia fro n tu p rz e d m a

' III L e o -'•Iźłc Y m n a s tą p ić w k ró tc e g r’--- 1---

c z y m n a jw ię k sz e s tra ty p o n io s ły z a ­ d a n e p rz ez k o lu m n ę A a g u e m ię d z y - n a ro d o w y m u o d d z ia ło w i.

R ó w n ie k rw a w o o d p a rł k o n tra ta k w o js k rz ąd o w y c h o d d z ia ł, d o w o d zo n y p rz ez p łk . S te lla . A rty le ria p o w s ta ń ­ c z a , b o m b a rd u ją c b u d y n k i i u rz ą d ~ ~ n ia w o js k o w e w M a d ry cie , z n is zc z y ła s ta c ję k o le i p o d z ie m n e j, s łu żą c ą ja k o s c h ro n ie n ie d la w o js k rz ąd o w y c h .

! STRASZNA KATASTROFA

! SAMOLOTU.

R Z 1 M . A g e n cja S te fan i d o n o si o k a ta stro fie lo tn icz e j ja k a w y d a rz y ła się o n e g d a j. S a m o lo t b o m b a rd u ją c y z a s k o c z o n y p rz e z b u rz ę , s p a d ł n a te ­ re n ie w si R o c c a G o rg a . B e z p o śre d n ią p rz y c z y n ą k a ta stro fy b y ło w y tw o rz e­

n ie się so p li lo d o w y c h p rz y s te rz e , c o u n ie m o ż liw iło c a łk o w ic ie lo tn ik o m k o n tro lę n a d sa m o lo te m . M k a ta s tro ­ fie z g in ęło 2 p o d p o ru c z n ik ó w a w ia c ji o ra z 2 ż o łn ie rzy . J e d e n ż o łn ie rz n a le -

‘ iż ą c y d o z a ło g i o d n ió s ł c ię żk ie ra n y .

tdze (U ra to w a ł się je d y n ie k a p ita n lo tn ik .

s ik a. P o c z y m i

re fe ra tu p rz e z u c z n ia k la sy

p o i d a Z a w ad z k ie g o n a te m a t: O s ie m ­ n a s ta ro c zn ic a o d z y sk a n ia N ie p o d le­

g ło śc i P o ls k i i w rę c z e n ie b u ła w y m a rsz a łk o w s k ie j. P rz e m ó w ie n ie z a ­ k o ń c z o n e z o s tało o k rz y k ie m n a c z eść N a jja ś n ie js z e j R z e cz y p o sp o lite j P o l­

s k ie j, J e j P re z y d e n ta P ro f. I. M o ści­

c k ie g o i M a rs z a łk a P o lsk i E d w a rd a Ś m ig łe g o R y d z a o ra z o d ś p ie w a n ie m H y m n u P a ń s tw o w e g o . P o ty m w y s ła li u c z n io w ie te le g ram h o łd o w n ic z y d o M a rs z a łk a P o ls k i Ś m ig łe g o R y d z a . N a z a k o ń c z e n ie ttc z en ic a k la s y II H e le n a M a lin o w s k a z a d e k la m o w a ła w ie rs z p t.

„ N a d M o g iłą Ż o łn ie rz a ” . W p o w a d z e i s k u p ien iu z a k o ń c z o n o u ro c z y s tą a - k a d e m ię w s p ó ln y m ś p ie w em ..B o ż e c o ś P o lsk ę ”.

BURZE.

L O N D Y N . B u rz a s z a le ją c a o d w c z o ra j w ie c z ó r n a d w y b rz eż e m A n ­ g lii, p rz y b ie ra n a sile . W C a ls h o t, L y p n e . P e rm b ro k e , G u e rn e s e y i n a w y s p a ch S o rlin g u e s z y b k o ść w ia tru p rz e k ra c z a ła w n o cy * 1 0 0 k m . n a g o ­ d z in ę . N o c n a k o m u n ik a c ja s ta tk a m i z F ra n c ją z o s tała p rz e rw a n a , n a n a j­

b a rd z ie j g w a łto w n e a ta k i b u rz y w y ­ s ta w io n e b y ło P o rtla n d , g d z ie w d n iu d z isie jsz y m m a o d b y 'ć s ię p rz e g lą d flo ty . P o c ią g w io z ą c y k ró la, w je c h a ł n a p o rto w y d w o rz e c w P o rtla n d z ie o g o d z . 4 ra n o , a w d w ie g o d z in y p ó ź ­ n ie j d w o rze c z a la n y z o s tał fa lam i _ : g e n e ra ln y m w z b u rz o n e g o m o rza . K ró l p rz e b y w a ł a ta k ie m . W rę k ac h w o jsk p o w s tań - w w a g o n ie d o g o d z . 8 .3 0 .

R A B A T . K o m u n ik a t s ta c ji ra d io ­ w e j w S e w illi d o in o si: 17 d y w iz ja p ie -

Rozmowy Min. Becka w Londynie

k tó ry z d ą ż y ł w y s k o c zy ć z e s p a d o ­ c h ro n e m .

P o d c z as a k c ji ra tu n k o w e j n a s tą­

p ił w y b u c h b e n z y n y , a n a s tęp n ie p o ­ ż a r. 5 o só b z p o śró d k ilk u m ie sz k a ń ­ c ó w R o c c a G o rg a u tra c iło ż y c ie z p o ­ w o d u e k s p lo z ji. K ilk a o só b o d n io sło ra n y .

MAKABRYCZNA KRADZIEŻ

N a c m e n ta rz u w K o ło d rą b iu p o ­ w ia tu ż n iń sk ie g o w ta je m n ic z y sp o ­ só b z o s ta ły s k ra d z io n e z w ło k i n ie ­ m o w lę cia śp . G a b rie li O c h o ck ie j. — N a c m e n ta rz p rz y b y ł p . O c h o c k i W in c e n ty , o jc iec z m a rłe j, i k u w ie lk ie m u z d z iw ie n iu z a u w ia ż y ł, iż g ró b c ó rk i je g o z n a jd u je się (w w ie lk im n ie ła ­ d z ie . P o u s u n ię c iu d a rn i s p o s trz e g ł tru m ie n k a z n a jd u je się z u p ełn ie n a w ie rz c h u .

P o w ia d o m ił o ty m n a ty c h m ias t m ie sco w e g o g ra b a rz a , g d y ż w ie d z ia ł, ż e tru m ie n k a b y ła p o g rze b a n a n a p rz e p is o w e j g łę b o k o ści. P o w y d o ­ b y c iu tru m ie n k i, k tó ra b y ła n ie s ta ­ ra n n ie z a m k n ię ta , z n a le z io n o w n ie j je d y n ie c z ep e k . Z w ło k d z ie c k a n ie b y ło . W ła d ze w s zc z ę ły e n e rg ic z n e d o c h o d z en ia .

Nie zaznają w zimie głodu bezrobotni, * jeśli każdy złoży oSiarę

na Pornos Zimową.

&

L O N D Y N . (P A T ). P o z a k o ń c z ę -{ U w a ż a ją o n i z a w y s o c e p o ż ą d an e j, i z a ła tw ien ia z a g a d n ie ń e u ro p e js k ic h b y ły ' w d a lsz y m c ią g u u trz y m a n e . S k o rz y s ta n o ró w n ie ż z o k a z ji, a b y ro z w a ż y ć s z ere g p u n ­ k tó w ', z w ią z a n y c h z p ro p o n o w a n y m p a k te m z a ch o d n im , c o d o k tó ry c h x ---j— ! P o ls k a je st z a in te re s o w an a . U z n a n e B e c k o d b y t z m in is tre m s p ra w z a g ra - ! z o stało , ż e n a le ż y z n a le źć d ro g ę d la n ic z n y c h , ja k ró w n ież z in n y m i c z ło n ; u w z g lę d n ie n ia s łu s z n y c h in te re s ó w k a m i rz ą d u je g o k ró le w sk ie j m o śc i, P o ls k i w te j s p ra w ie .

s z e re g ro zm ó lw , n a te m at o g ó ln e j s y tu -j P . B e c k i p . E d e n są z d a n ia, ż e a c ji e u ro p e js k ie j i w s p ra w a c h b e z - w s p ó łp ra c a m ię d z y n a ro d o w a n a jk o - p o ś re d n ic h , d o ty c z ą c y c h P o ls k i i Z je - rz y stn ie j u trz y m a m n a b y ć m o ż e w d n o c z o n e g o K ró le stw a . | ra m ac h L ig i N a ro d ó w i ż e n ic n ie b y r-

P . B e ck i p . E d e n ra d z i b y li s tw ie r । lo b y b a e d z ie j z g u b n y m d la n a d z ie i d z ić z g o d n o ś ć p o lą d ó w i z a m ie rz e ń ! p a c y fik a c ji E u rc p y , ja k p o d z ia ł E u - jo b u rz ą d ó w w k w e s tiac h , k tó re ro p y w id o c z n y i w y ra ź n y n a p rz e - Iw lsp ó ln ie in te re s u ją o b a p a ń s tw a . — 1 c iw s ta w n e s o b ie b lo k i.

n iu ro z m ó w , ja k ie m in is te r B e c k p ro [a b y w y siłk i [w a d ził w L o n d y n ie z c z ło n k a m i rz ą ­

d u b ry ty js k ie g o , F o re ig o n O ffic e o - g lo sił n a s tę p u ją c y k o m u n ik a t, u s ta lo ­ n y w p o ro z u m ie n iu z e s tro n ą p o ls k ą : W c ią g u u b ie g ły c h trz e c h d n i p o l­

s k i m in is te r sp raw i z a g ra n ic z n y c h p .

B e c k o d b y ł z m in is tre m s p ra w z a g ra - ! A u .v a.u . z.c /,n aicz.<

n ic z n y c h , ja k ró w n ie ż z in n y m i c z ło n ; u w z g lę d n ie n ia s łu s z n y c h k a m i rz ą d u je g o k ró le w s k ie j m o śc i.!

s z e re g ro zu n ó lw , n a te m a t o a ó ln e i s v tu -l

Pokoje

tanie, czyste, wygodne, ciche z wodą bieżącą ciepłą i zimną --- blisko Dw. Głównego u j UWarsx.uujie

w

S3

Hotelu Royal

Chmielna 31

Kawiarnia. Bezpłatny garaż.

Napisał Raskatow,

C iąg d alszy , (18 P o ch w ili, p rzy slab em św ietle B u ­ sze zo b aczy ł szerok ą tw arz, zaro śn ię­

tą, jak u m ałp y . Z g ęstw i w ło só w b ły szczała p a ra czarny ch i b ły szczą­

cy ch o czu , ja k u m o n go ła.

B u sze sp o irzał rd ziw ien ip n ?

B igo — w y szep tał.

— Dobrodziej... pan Busze.

Rigo klasnął w ręce.

N iech się p o d ziem ię zap ad °.

Jak im k am ien iem n iech m i p an eh ro z p ła ta.. O d g o d zin y sły szałem n a m jęk i i n ie p o zn ałem , że to p an ?...

B igo u k lą k ł.

— A jak się tu p an d o stał w ten szatań sk i d ó ł? Jak p an tu d łu g o leży ?

O , d aw n o ... P o ślizg n ąłem się...

P o ślizg n ął się p a n ..

C zarn e oczy R ig a sp o jrzały z n ie­

d o w ierzan iem . — Jeg o szero k ie łap y , tro skliw ie i d elik atn ie, jak ręce n a j- w p raw n iejszej p ielęg n iark i, p rzesu w a ­ jąc się po ciele B u szeg o , d o tk n ęły szy ji i zatrzy m ały się k o ło sk rzep u k rw i.

Z ab ły sło św iatło la ta rk i, sk iero w ane

w to m iejsce, o św ietlając ran ę, z k tó ­ rej w y p ły n ęła k rew , zan ieczy szczon a o b ecn ie p iask iem .

-- A to d o b ro d zieju ? T ak się p an zran ił p rzy sp ad an iu ?

B u sze n ie niuał sił o d p o w ied zieć.

C zek ając n a p rzy b y cie p o m o cy z n ap rężen iem cały ch sił, teraz stra cił te siły zu p ełn ie. L eżał w y ciąg n ięty , b lad y i n ieru ch o m y ... jak tru p ... z za- m k n iętem i o c z y m a ..

— P an ie B u sze, p an ie B u sze, — z p rzerażen iem szep tał R igo. C o p an u ?

-araz... — m ó w iąc to w y ciąg n ął kii izeni n iew ielk ą b u telk ę, o tw arł o1 su n ął do u st B u szeg o — n iech p an rk raie.. k ln ę się, że cała, n ien a- p o częta jeszcze flaszk a...

R ij-ow i u d a ło się w lać B u szem u w u sta, p o p rzez zaciśn ięte zęby k ilk a k ro p li w ó d k i.

B u sze n ib y jęk n ął, n ib y w estchn ął i o tw arł oczy...

N iech p an jeszcze ły k nie... jesz­

cze... O ! tak ... T o, d ^ iro d zieju , n a jle p ­ sze lekarstw o ... A W raz zastan o w im y się, jak stą d w y jdziem y ... S tarczy p an u sił n a ty le, ab y się p o d n ieść?

— N ie w iem .

A w ięc o d p o czn iiem y ch w ile i sp ró b u jem y . T y m czasem zm y ję ran ę w ó d k ą . B ęd zie p rzez ch w ilę szczy p ało . a.’e p rzy n ajm n iej zak ażen d e n ie p rzy j­

d zie. A p an się m u siał d o b rze n acier- pucc... C h u steczk ę m a p an ? N o tak ..

S p o k o jn ie, d elik ato ie i ze zn aw st­

w em R ig o zało ży ł n a ran ę o p atru n ek .

1 g o to w e!I.. T eraz p rzek ąsim y , co B ó g zesłał. D o b rze, że m am p ro w ian t p rzy so b ie! P rzecie p an cały dz ień w u stach id e n ie m iał.

B igo w y ciąg n ął ze sw ej szero k iej p rzep astn ej k ieszecii d w a z a w in iątk a i ro zło ży ł iw zed so b ą B u sze nite tk n ął n iczeg o sp n w o d u b ó lu . N ie zrażając się tern R igo z ap ety tem p ałaszow ał k aw ał ch leb a, zag ry zając k iełb asą i o p o w ia­

d ał o tern, ja k się to stało , że o n zn a­

lazł się w k am ien io ło m ie.

-- N ie u słu ch ałem , pandę B u sze, w ó w czas p ań sk iej rad y . N ie u ciek łem . C h ciałem tu z re sz tą załatw ić jeszcze m o je sta re p o rach un k i. I d o b rze, że tak zro b iłem .. bo i co b y się teraz z p a ­ n em stało , g d y b y m p a n a n ie zn alazł, g d y b y m oył w tej ch w ali g d zieś d a le­

k o , p o za g ra n ic am i F ran cji. A ten dół, g d zie p an leży — to m o je sta re leg o w i­

sk o ... G d y śm y się sp o tk ali! w kam item io- ło m ach w ó w czas w ieczo rem ... to z tej w łaśn ie n o ry w ó w czas w y p ełzłem . W y ­ m arzo n a tu k ry jó w k a d la tak ich lu d zi, ja k ja K o m u ta m p rzy jd zie d o g ło w y , że w tej czarciej n o rze k ry je się czło­

w iek ? A ja ty m czasem ży łem tu , jak u P a n a B o g a za p rzy p ieck iem , tu zb ie­

g łem też po tej n aszej o statn iej ro zm o­

w ie. 1 d ziś tu p rzy lazłem n a n o cleg...

n ag le słyszę — k to ś ta m w g łęb i g ad a tak . jak b y sam do sieb ie S p o - czątk u g łu p io m i b y ło . Z acząłem w o ­ łać... C h y b a z g o d zin ę w o łałem , a ten ta m w d o le g ad a i g a d a sam d o sieb ie.

Ż eb y m to w ied ział, że to p an ?!

R ig o w sta ł..

T eraz sp ró b u jem y p o d n ieść się...

A m o że się u d a. N iech się p a n m o cn o

o p rze n a m n ie.. M o cn iej! 0 ! tak . Jęcząc i słan iając się B u sze sta n ą ł n a n o g i

'I eraz ja p a n a o b ejm ę, a p an ch w y ci m n ie za szy ję, jak o ś d o b rniem y d o g ó ry . Z n am k ażd y k am y k, k ażd e ziarn k o p lask u . P o p ro w ad zę lak , że się p an a n i razu n ie p o tk n ie.

S p ad by i g w ałto w n y i n ieb ezpiecz­

n y . S łab e św iatło la ta rk i p ad ało p o d sto p y w sp inający ch się... N ajgo rzej, że z p o d n ó g co ch w ilę u ry w ały się n ie­

w ielk ie k am ien ic, leciały w czarn ą p rzep aść i sły ch ać było, ja k z g łu ch y m stu k iem p ad ały n a dno. K ilk a razy B u sze o b su w ał się, ale zaw sze p o d trzy ­ m y w ały go m u sk n larn c ręce R ig a, ra­

tu jąc od u p ad ku ,

R ig o w sp in ał się, ja k u ro d zo ny g ó ­ ral. S taw iając p ew n lo n o g i, o n ró w n o­

cześn ie p o m ag ał B u szem u .

— C o d o b ro d zieju ? Z n ó w n ied o b rze!

B u sze isto tn ie zb lad ł p o n o w nie, ja k p łó tn o .. W y d ał ze sieb ie m a ty ch k ilk u m etrach o statek - sił.

Ju ż, już... P a rę k ro k ó w zo stało . T am ju ż lżej b ęd zie iść. N iech p an n ie p atrzy w d o ł, lecz w p ro st p rzed sieb ie.

• N ad lu d zk im w p ro st w y siłk iem R ig o n ie d o p ro w ad ził, a d o w ló kł w p ro st B u ­ szeg o do g ó ry . S łan iając się sam ze zm ęczen ia, p o ło ży ł B u szeg o o trzy k ro ­ k i od o tw o ru n a traw iie i sam ru n ą ł po_

p ro stu o b o k , d y sząc ciężk o .

L ek k i w ietrzy k m u sn ął B u szeg o p o tw arzy . N oc b y ła ch ło d n a, g w iaźd zista.

B u sze w estch n ął g łęn o k o , p ełną p iersią S ły sząc to R igo, zerw ał się i u k lą k ł obok.

N o, d zięk i B o g u , w y d o staliśm y się. T eraz odpoezraiem y ch w ilę i d alej w d ro g ę P o n io sę p an a n a p lecach .

— S ił w am n ie starczy (C iąg d alszy n a stą p i^

(3)

N r 7 Wąbrzeźno, Kowalewo, Golub, sobota, dnia 14 listopada 1936 r. R ok 1

ttttt nuli siśsif sisnsticb

Przeszło dw a m iesiące jednej z sióstr sjam skich, artystki

V iolet H ilton, która jak w iadom a poślubiła tarcerza kabaretow ego M aurycego M orre - L am bert.

Z całej A m eryki zjechali się tłum nie fotorepor­

terzy, aby fotografow ać i film ow ać niezw ykłe zaślubiny. S ytuacja była rzeczyw iście tragicz­

nie groteskow a. Z dw óch zrośniętych sióstr zna­

lazła - V i°tet szczęście w m iłości D aisy zaś m usiała być niem ym , nieszczęśliw ym św iad­

kiem w yróżnionej siostry.

N ie był to jedyny w ypadek m ałżeństw a zrośniętych bliźniaczek. Sław ni autentyczni bliźniacy sjam scy Eng i C hang ożenili się z dw iem a A ngielkam i i żyli stosunkow o szczęśli­

w ie w zw iązkach m ałżeńskich. E ng m iał pięcio­

ro dzieci zdrow ych, C hang sześcioro.

Inne zrośnięte siostry bliźniacze, urodzone w r. 1853 E uropejki R adica i D oddica m iały po­

dobny los, jak siostry H ilton, Z tern jednak że R adica w yszła zam ąź szczęśliw ie i żyła w zgo-1 dzie zie sw oją siostrą D oddicą. Z czeskich ■ ,.sióstr sjam skich“ w ym ienić należy siostry B ła­

żek, zrośniętych plecam i w talk fatalny sposób że R óża szła naprzód a Józefa w tył. R óża w y­

szła zam ąź, lecz po kilku latach m usiała się rozw ieść z przyczyn niezależnych od jej kale­

ctw a. —

W szyskie te m ałżeństw a sióstr i braci sjam skich stanow ią precedens w głośnym pro­

cesie rozw odow ym V iolet H ilton z M aury cam M oore - L am bert. M ałżeństw o' okazało się bow iem bardzo nieszczęśliw e już po kilku tygodniach i niezdolne do kontynuow ania po­

życia w skutek fatalnego kalectw a, jak tw ierdzi adw okat m ęża. T ancerz kabaretow y M oore - L am bert skarży się, że kilka tygodni pożycia z jego żoną V iolet w ktrej zakochał się szcze-

pie- był

M A Ł Y G A Z E C IA R Z

Od młodości nałeiy walczyć ze zmarszczkami

In sty tu t piękności robią m ajątk i jest tw ard a, zm arszczki robią się łat- na obietnicach usunięcia zm arszczek, w iej. Ś rodków niw eczących zm arsz- czego jed n ak w p rak ty ce dokonać nie czki niem a.

m ogą. P rzed pojaw ieniem się zm ar-1 T , . . J . szczek n ależv w alczy ć od w czesnej! J60? "6 P “ epi«y w ypnalotykow a-

m todości. p e są n astęp u jące: m asaż l elek try za-

cja. M ożna ty le o ile zapobiec zm ar- S k ó ry nadto suche łatw iej podle- szczkom . ale trudno je usunąć. G ry- g ają zm arszczkom , niż inne. Z im no, m asy z p rzy zw y czajenia żłobią tw arz zm ęczenie, ostre p o w ietrze, palące i u trw alają się w postaci zm arszczek, słońce źle w p ły w ają na zm arszczki. D latego to na zm arszczki d ziałają Z w róćci uw agę, że w ieśniaczki są w p ły w y norm alne. L udzie łagodni są przedw cześnie pom arszczone. T rzeba m niej pom arszczeni, niż gw ałtow ni a skórę uczynić tłuściejszą, m asow ać ją tłuści m niej niż chudzi. O czyw iście b y się stała m iękka, bo g d y skóra też zdrow i m niej niż chorzy.

m inęło od ślubu' rze i poślubił przynajm niej nie pow odow any varietow ej i w zględam i m aterialnnem i, jah tw ierdzi adw okat jego żony, stanow ią najnieszczęśliw szy okres jego życia. Spodziew ał się że siostry kochają się szczerze i źyją w duchow ej harm onii.

T ym czasem rzeczyw istość okazała się kłem na ziem i. Pom ijając fakt na który przygotow any, że nigdy nie będzie m ógł być z żoną ,,sam na sam ", znosił od zazdrosnej i roz­

goryczonej D aisy istne tortury. P łakała nieus­

tannie i utrudniała m u przebyw anie z żoną, a gdy był nieobecny buntow ała V i°tet przeciw niem u i narażała na straszne sceny m ałżeńskie, na w ieczne w yrzuty i objaw y zazdrości.

V iolet H ilton ośw iaczyła sędziem u z pła­

czem że w yszła za M aurycego z m iłości. Sios­

tra jej m iała poślubić pew nego m urzyna orkies­

try ijazzbandow ej, lecz do skutku.

V iolet nie chciała poślubienia M aurycego

j ciągu kilku (tygodni m iała jednak sposobność przekonać się że m ąż jej jest ohydnym egois­

tą, a do m ałżeństw a nakłoniły go tylko rachu­

by m aterjalne. G dy przekonał się że stan rze­

czy nie odpow iada jego nadziejom i m ałżeństw o nie przyniesie m u tych finansow ych korzyści, na które liczył stara się uniew ażnić je tylko z tych w zględów , aby nie płacić alim entów .

R zeczoznaw cy orzekli, że M aurycy M oore - L am bert pow iinien był z góry przew idcieć i

w szystkie niedogodności „m ałżeństw a w trój- i _______ ____ _ ______ ___ _______

kę‘‘ i że siostry skazane są na nierozłączanie z an ein ji. A nem iczni lu d zie m ają też rut plam y' m ałżeństw o nie doszło

jednak zrezygnow ać z M oore - L am bert. W

Można mieć cerę dziecka ale trzeba umieć

»

B ardzo często d ało b y się zacho,- m ięsem , potraw am i m ącznem i i j<a- w iać cerę dziecka, żeby um iano się z

n ią obchodzić. N ależy w ięc unikać zbyt sil nogo słońca, k tó re sp rzy ja ro­

zw ojow i b arw n ik a. S k ó ra blondynki lub b ru n etk i czerw ienieje w ów czas lub ciem nieje. P rzedew szystkiem na- i należy dbać o dobrą cy rk u lację k rw i,

>bo w p rzeciw n y m razei cera staje się b lad a łu b czerw ona.

B ladość cery pochdzi przew ażnie

rzym am i.

C erę b lad ą nadaną m ają ludzie chorzy na żołądek, w ątrobę, u erk i i oibstrukcję. A by przyw rócić n o rm al­

n y kolor cery, trzeb a przedew szys- tk iem w y leczy ć chory organ.

D R O B IA Z G I K O S M E T Y C Z N E.

B ronzow e ,czyli t. zw . „w ątrobia-

„ . x ' n a tw arzy usuw a się przez

się przez całe życie. W obec tego tedy sąd b lad e dziąsła i w ew n ętrzn ą stro nę p rzy kład an ie roztw oru sodow ego. W pierw szej instancji nie przychylił się do proś- pow ieki. L ek arstw em na an em je jest tym celu m iesza się 3 części ..H ypa-

o m ałdPTW w A i i„ p rzez długi su lp h ite of soda“ z 8 częściam i iw ody.

by m ałżonka o uniew ażnienie m ałżeństw a.

Proces będzie w znow iony przed drugą instan- w lyplO C Zynek, Iliem ęczące cją.

iw lzm ocniem e organizm u

fizycznena pow ietrzu ćw iczenia Po w ym ieszaniu robić okłady na

i się w e znaki. C h ciałab y m zostaw ić dom u, w nadziei, że u d a się jej zna­

li w as sy n k a na czas m o jej nieobec- leźć jak ą pracę, a tym sam ym zarobek ności, czy zgodzicie się m oja droga na u trzy m anie dziecka i siebie.

M arczakow a?

N iem e p y tan ie w y b lak ły ch cezu

l(C iąg dalszy)

I ZnO W w lo k ły się d n ie szare, m o- i j m c iu c p y iau iu w yuiaA iytn «j iv z.u >v v iuuz.iaia vivivqu uuav, vuui ja- notonne, jak d aw n iej, jak za życia • spoczęło na tw arzy stróżki, a serce kich drzw i zapukać. S tan ęła bezrad-

B rzeskiego. Z daw ało się, że nic nie za- •’ • • T ’ 1

szło, że św iat istn ieje ja k istn iał, bo tru d n o przypuścić, b y m ógł przestać istnieć przez śm ierć jednostki, a jed ­

nak... ta śm ierć g ru źlik a m iąla w so- "m ły n ie 'b ę d z ie .^ M ów iąc to nie n ad ch o d ził/ P rzeszła raz bie: pew ną dozę tragizm u, cichego bo- < o d eszk w , |łą,b ,k u ch n i j po ch w iJi j jeszcze długi k o ry tarz i w reszcie za-

h aterstw a. i p rzy n io sła n ied u ży kosz. j pukała do pierw szych z brzegu drzw i.

B rzeska w p arę dni p a pogrzebie . . . . ’ ’

m ęża o strząsn eła się z p rzy g nęb ien ia ; białem u będzie n ajlep iej, bo choć żal i sm utek targ ał niem iło sier-'n ie'yN P a^11161 b aw ić się m oże pudeł-

<iie jej skołatanem sercem . N ie posia- k ani1 Of' zapałek. M leka m u tez dam , d ała grosza choćby na szk lan k ę m le-j 0 p ew n o głodny.

ką dla H en ryczk a, nie m iała kęsa i — A ch! jak a z w as dobra i litoś- chleba, aby się pożyw ić, a m aleństw o *-ciw a kobieta. N iech w am B óg w yna- płakało. G łód, n ajb ard zie j zaw zięty । grodzi za dobre serce,

w ró g czło w iek a upom inał się o sw oje p raw a w sposób bezlitosny.

N ie p łacz synku, nie płacz...

szeptała ze łzam i w oczach tu ląc d o .k iem . siebie sw o ją pociechę, a serce m at- j -

czyne p ęk ało z b ó lu w idząc, jak m a- jem m ogę odejść, leństw o chudem i rączynam i czepiało

się jej p iersi. . ... .. .. ...

W stała nagle z b arło g u i zdecydo- godnie i niebaw em Idenryczek sie­

w an y k ro k iem w yszła ;z nory. W pod- dział ju ż w sw ym now ym lokum , ob- w órzu m ieszkał stróż, pow izięla p ręd -, w aro w an y steriem poduszek, nasyco­

n y i uśm iechnięty.

M ały jest sp o k o jny , rzadko płacze, chyba jak głodny, jak każde dziecko tłu m aczy ła B rzeska o b ejm u­

jąc w zrokiem sw oją pociechę.

— T o i lep iej n ie będzie m iała kłopotu z baw ieniem , o d p arła stró żk a gładząc chłopca p o ciem nej głów ce.

B rzeska jeszcze raz uścisnęła dłoń stróżki za jej dobroć, poczym udała się do w skazanego je j przez sto larza

Z nalazła się w olbrzym im dom u, nie 'w iedziała dokąd się udać, din ja- na w (korytarzu ro zg ląd ając się n ie­

śm iało w około, jak b y czek ała na ko­

goś, k to b y ją o b jaśn ił i w skazał oso- siln iej poczęło łom otać n a m yśl o od­

m ow ie.

Ż al m i w as B rzeska, toć i od- t .

m ów ić nie m ogę, choć czasu na pilno- hę p o trzeb u jącą poslugaczki. A le nikt w anie m ałego nie będzie. M ów iąc to i jak o ś nie nadchodził.

N o B rzeska nie ro ztk liw iajcie się zbytnio, nie m am dzieci, w ięc chętnie zao p iek u ję się w aszym syn-

P rzy n ajm n iej teraz ze spoko- Z ajęły się u sad aw ian iem m aleń­

stw a w koszyku, żeby m u było w y-

\ sie-

ko zam iar pozostaw ienia d zieck a u jeg o żony, a sam a pójdzie szukać ja­

kiego zajęcia, a ostatecznie żebrać, p rzed czym czuła n iew y p o w ied zian y lęk i odrazę.

D zień d o b ry M arczakow a — rzekła p rzestęp p jąc w olno p ró g k u ­ chni stróża, jak b y w obaw ie, że od­

m ów ią jej p ro śb ie:

— P rzychodzę do w as z w ielk ą prośbą. P o śm ierci m ęża frza m i ro zej­

rzeć się za jak ą p racą, bo głód d aje

Z b ijący m sercem czek ała aż jó j o- tw orzą i naprędce uczyła się zdania, jak ie pow ie na w stępie. P ozatym m yśl, że H en ry czek na ju tro nie m a m leczka, ani żadnej in n ej straw y do­

p ro w ad zała ją do rozpaczy, a jed n o ­ cześnie dodaw ała odw agi do szukania p racy za w szelką cenę.

Z aniepokojona długim czekaniem zap u k ała pow tórnie nieco siln iej a po chw ili usłyszała czyjeś k ro k i i loitw ie- ran ie drzw i, w k tó ry ch ukazała się jak aś starsza pani.

— C óż to sobie życzycie? — za­

p y tała w yniośle w idząc przed sobą biednie u b ran ą kobietę.

C hciałabym się dow iedzieć, czy u pani potrzebna jest posługaczka, bo w tym dom u ktoś jej poszukuje.

N ie! to nie tu taj — odpow ie­

działa zgorszona dam a, że trudzono ją darem nie, a jednocześnie drzw i przed B rzeską zatrzaśnięto. S tała przed drzw iam i niezdecydow ana i za­

w stydzona, jak b y coś złego zrobiła.

N iew esołe m yśli tłoczyły się pod cza­

szką nieszczęśliw ej kpbiety, ju ż za pierw szym doznanym niepow odze­

niem i rozczarow aniem . W olno poczę­

ła w stępow ać po schodach na piętro.

T u taj pow tórzyło się to sam o. B yłaby ju ż daw no zaw róciła do dom u, gdyby nie m yśl o H enryczku. U dała się na drugie piętro, tym razem pospiesznie i zadzw oniła. D rzw i otw orzyła m łoda, rum iana i roześm iana dziew czyna w białym fartuszku.

— C zy tu nie trzeb a posługaczki?

zap y tała B rzeska pierw sza, cała za­

m ieniona w słuch.

— N ie! — posługaczki nie trzeba, ale gospodyni, bo ja w ychodzę za m ąż.

C zy pani potrafi gotow ać i zająć się gospodarstw em d o m o w y m jakie św iadectw a? — 'P otok szczerych słów p ły n ął w ciągu dalszym . B rzeska za­

skoczona p y tan iam i nie p o trafiła w pierw szej chw ili znaleść odpow iedzi, a gdy ochłonęła nieco, przypom niała sobie daw ne lepsze czasy, kiedy jako dziew czyna pom agała kucharce w e dw orze i nagle zdała sobie doskonale spraw ę, że uzyskanie takiej pracy, to w ybaw ienie z nędzy i kłopotów .

lak . G otow ać um iem — odrze- kła w końcu. S kutek tych słów był ta­

ki, że dziew czyna zaprosiła B rzeską do kuchni. T u taj rów nież nie p rzesta­

ła na chw ilę gadać.

O tóż w idzi m oja pani ja w y­

chodzę zam ąż, służę tu od pięciu lat.

D októr jest nieżonaty, dobry czło­

w iek, potrzeba m u starszej gospodyni, a ja m ogę tu pozostać jeszcze dw a dni.

G dyby pani m iała dobre św iadectw a, to m ogłabym pani odstąpić m ego m iej­

sca. bo pan doktór polecił m i w y szu ­ kać jak ąś dobrą i uczciw ą gospody­

nię. a przez d w a dni obznajm iłabym p an ią z całą pracą, przyjm ow aniem pacjentów , gotow aniem i w szyst- kiem .

(C iąg dalszy nastąpi).

Cytaty

Powiązane dokumenty

D ziś postanow iła postarać się o jakieś schludne i nie drogie m ieszkanko, składające się copraw da z jednej izby, byle słonecznej, byle nie tu, choćby z sam ego

prxy wstrzymaniu przedsiębiorstwa, sloAenla pracy, przerwania komunikacji, abonent niema p ra w a.. posaterminowyeh dostarczeń gazety, lab zwrotu ceny abona-

w iele się podniosły, zboże na spichrzu straciło na w adze, za przechow anie trzeba było też sporo zapłacić. Po ostatecznym rachunku okazało

nię barwnie przedstawiały się delega- * chowanków szkoły podchorążych w czystości odbył się obiad promocyjny cje Kaszubów i Mazurów w oryginał- Grudziądzu, przybyłych

Uprasza się wszystkich członków o bezwzględna

— W czasie rewizji przeprowadzonej przez wojsko w mieście Iksal, dwóch Arabów starało się umknąć przy czym jeden został zabity a drugi ranny.. Pod

ani«i ■ Za ogłosz. pobiera się od wiersza mm. w wiadomościach potocznych 30 gr. na pierwszej str. Rabatu udziela się przy częatem ogłaszaniu. „Głos Wąbrzeski* wychodzi trzy

rych ludność prawie że w całej pełni jest dzisiaj bezrobotna i gotowa się jąć choćby najcięższej produktywnej pra- CY' Obywatelska praca grona obywateli dobrzyńskich z