• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina - Jan Dzikowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina - Jan Dzikowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

JAN DZIKOWSKI

ur. 1926; Dzierzkowice

Miejsce i czas wydarzeń Korhynie, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Dzierzkowice, Korhynie, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, rodzina, edukacja

Rodzina

Urodziłem się 1 czerwca 1926 roku w Dzierzkowicach, ale po dwóch latach mojego zamieszkania w Dzierzkowicach, w roku [19]28, rodzice wyjeżdżają do powiatu tomaszowskiego w okolice Bełżca. Tam chodzę do szkoły, najpierw do Korhyń, 3 lata do szkoły dwuklasowej, później do Jarczowa do klasy siedmioklasowej. W roku [19]44 wróciliśmy w ojczyste strony, do Dzierzkowic, gdzie uczyłem się zawodu krawca.

Rodzice byli rolnikami. Ciężko pracowali, tak jak w tamtych czasach rolnicy wszyscy pracowali ciężko. Maszyn nie było, wszystkie prace były wykonywane ręcznie.

Data i miejsce nagrania 2007-10-10, Kraśnik

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Joanna Szczuchniak, Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Kraśniku to nic się nie działo wtedy, to przeważnie po ośrodkach takich różnych uczelnianych, humanistycznych. Przecież to pozostały te różne Michniki, nie-Michniki z

A było tak: poszedł kosić jęczmień, znalazł tę teczkę, wrócił do domu, nie wykosił jęczmienia, ale wrócił do domu z teczką.. Sołtys wiedział, czyje to

Mam taki piękny balkon, słoneczko mi świeci, mam do nagrywania kasety, znaczy puszczam operetki, przeważnie Straussa, Lehára, Kálmána, mam Mickiewicza nagrania, 12 ksiąg,

Niech się uczą Norwida, niech sobie przypomną Norwida, który mówi: „Jesteśmy wspaniałym narodem i byle jakim społeczeństwem”. To niech sobie młody naród nabija

[W] wojnę myśmy wyszli tylko z tym, co było na nas, bo Niemcy nam cały czas w [19]39 gwarantowali, że „nie spali się, nie spali się, u was się nie spali”, więc nic się

Przecież bądź co bądź tyle tysięcy ludzi w oka mgnieniu żeby zginęło… Ten zapach sośniny na wzgórzu tak mi się wbił w pamięć, [że] w wojsku koło Sulęcina, gdy byliśmy

Brało się z sobą jakąś kanapkę - chleb razowy, czasem posmarowany masłem, czasem polany śmietaną, posypany cukrem.. To w tornistrze nieraz

Bardzo ciepło, miło wspominam wychowawczynię, Marię Żwirkowską, bo jak najlepsza matka mną się opiekowała, pocieszała mnie, bo początkowo miałem