• Nie Znaleziono Wyników

"Choć Radziwiłł, alem człowiek... Gawęda romantyczna prozą", Marian Maciejewski, Kraków 1985 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Choć Radziwiłł, alem człowiek... Gawęda romantyczna prozą", Marian Maciejewski, Kraków 1985 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Tazbir, Janusz

"Choć Radziwiłł, alem człowiek...

Gawęda romantyczna prozą", Marian

Maciejewski, Kraków 1985 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 77/2, 391-394

1986

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

ІіШР

(2)

K o e n i g s b e r g e r p rz y ta c z a d cn iesien ie M ałgorzaty P a rm e ń sk ie j i k a rd y n a ła G ra n v e lli do F ilip a (г. 1563), iż w to k u k łó tn i A ersch o t m ia ł zaw ołać do E gm onta, że m a za sobą nie m n ie j szlach ty i p rzy ja ció ł niż in n i panow ie. N ie b ra k też dow odów , że sam k a r d y n a ł G ra n v eile b u d o w ał sw e stro n n ic tw o w podobny spo­ sób, czerpiąc stro n n ik ó w głów nie w ty m sam ym k ręg u szlachty. G łów nie, bow iem k lie n ta m i s ta w a li się ta k ż e u rz ę d n ic y i zbiorow e g ro n a — ra d y m ie js k ie 16.

Z z e sta w ien ia ty c h k ilk u o b se rw ac ji n a te m a t w ięzi k lie n ta rn y c h w y n ik a ją p ew n e w n io sk i-h ip o tezy . T ak w ięc n ie w y sta rc z a ją dziś a n a liz y dotyczące w y ­ łącznie s k ł a d u sta n u szlacheckiego n a d an y m te ry to riu m i jego odm ienności od innych sta n ó w czy g ru p ; n ie fo rm a ln e w ięzi w e w n ę trz n e i ta k ie ż k o n ta k ty z in n y m i g ru p am i, k tó ry m do n ie d a w n a pośw ięcono n a d e r m ało uw agi, c k a z u ją s ię czasem głów nym elem e n te m życia politycznego. W p rz y p a d k u N id erla n d ó w z ich n ieliczną, ale siln ie zróżnicow aną m a jątk o w o sz lac h tą (N ierop zw raca n a to uw agę) zależność uboższej w a rs tw y sz lacheckiej bądź to od a ry s to k ra tó w sensu

strictiori, bądź też cd m iejscow ych p a try c ja tó w w y d a je się n ie u n ik n io n a . W ypada

s ię spytać, ja k i był u d z ia ł te j g ru p y w p ia sto w n iu w ażnych, bądź lu k ra ty w n y c h , u rzędów ; inaczej rzecz u jm u ją c :, czy n ie zazn a cz ała się w łonie sam ego szlachec­ k ie g o sta n u te n d e n c ja o lig a rch ic zn a ? R ozdział dotj^czący College v a n de R id d er-

schap (z g rc ire d z e n ia stanow ego) zd a je się to sug ero w ać d la o k resu p rz e d re w o lu ­

cy jn eg o ; in fo rm ac je o d ru g ie j połow ie badanego o k resu n a s u w a ją te n w niosek w y ra ź n ie j (s. 178—187, 220—224). M ielibyśm y w ięc do cz y n ie n ia z dążeniem oli­ g arc h icz n y m w e w n ą trz o lig arch ii, ja k ą fo rm o w ała ca ła h o le n d e rsk a szlachta.

K siążka v a n N iero p a, c g ra n icz o n a te m aty cz n ie do n ie w ie lk ie j g ru p y n a m a ­ ły m te ry to riu m , m a znaczenie ja k o stu d iu m pew nego p rz y p a d k u sk ra jn e g o i te r y ­ to riu m o szczególnym dla ow ej epoki znaczeniu. T en d e n cje o ligarchiczne są dla ow ych czasów c h a ra k te ry sty c z n e i one w znacznym sto p n iu k sz ta łtu ją obraz p o lity czn y E uropy. A rty k u ł o W ilhelm ie O ra ń sk im w sk a z u je m ożliw ość innego sp o jrz e n ia n a tę sa m ą zbiorow ość. Ł ącznie sta n o w ią one cen n y w k ład w zrozu­ m ie n ie skom plikow anego z ja w isk a k o n flik tó w w e w n ętrz n y ch i m o d e rn izac ji spo­ łe cz eń stw a n id erlan d zk ieg o .

A n to n i M ączak

M a ria n M a c i e j e w s k i , „Choć Radziw iU , a le m człow iek...”. C a-

w ąda ro m a n ty czn a prozą, „B iblioteka R o m a n ty c z n a ”, pod re d a k c ją

M a rii Ja n io n , W ydaw nictw o L ite ra ck ie, K ra k ó w 1985, s. 469, 54 ilu str. R e h a b ilita c ja k u ltu ry sa rm a c k ie j dość szybkim i k ro k a m i p o stę p u je naprzód; p o p o rtre c ie , k tó ry zdom inow ał p rze d p aro m a la ty zn a k o m itą w y sta w ę k ra k o w ­ sk ą „P olaków p o rtre t w ła s n y ” , p rzy szła kolej n a gaw ędę szlachecką, ów osobliw y ro d z a j opow iad an ia n ie zn a n y , p rz y n a jm n ie j w ty m k sz tałcie piśm ienniczym , innym lite ra tu rc m . O sta tn io (w se rii „B ib lio tek a R o m an ty c zn a”, re d a g o w a n e j przez M a­ r ię J a n i o n ) u k a z a ła się ce ln ie zestaw io n a an to lo g ia M a ria n a M a c i e j e w ­ s k i e g o „Choć R adziw iłł, alem człow iek.... G aw ęd a ro m an ty czn a p ro zą”. Nie p rz y p a d k o w o tom ik, n a k tó ry złożyły się fra g m e n ty u tw o ró w J u liu sz a S łow ac­ kiego, Z ygm unta K rasiń sk ieg o , H e n ry k a R zew uskiego, K az im ie rz a W ładysław a "Wójcickiego, Ignacego C hodźki, Z y g m u n ta K aczkow skiego i Jó z efa Ignacego K ra ­ szew skiego, tr a f ił w ła śn ie do te j serii. G aw ęda szlachecka n a ro d z iła się bow iem 19 H. K o e n i g s b e r g e r , O range, G ranvelle and P hilip II, m aszynopis r e f e ­ r a t u n a k o n fe re n c ję H isto risch es K olleg -v M onachium w p aź d z ie rn ik u 1984 .{w p rzy g o to w a n iu do Jru k u ).

(3)

w dobie ro m an ty zm u , choć sw e żyw otne soki czerp ała z p a m ię tn ik a rs tw a s ta ro ­ polskiego doby b a ro k u z arc y d zie łem P a sk a n a czele. P e d a n t m ógłby oczyw iście zauw ażyć, że antologia w ychodzi sw ym za k rese m poza epokę ro m an ty zm u , ba Bogiem a p ra w d ą niew iele m ia ł z ty m n u rte m w spólnego K aczkow ski, K ra sze w sk i czy n a w e t a u to r „P am iętn ik ó w k w e s ta rz a ”. Nie czepiajm y się je d n a k szczegółów , skoro p rze cię tn y czy te ln ik o trzy m ał sm a k o w ity k ąsek a b ad a cz p a s jo n u ją c ą lek-, tu rę , k tó ra sk ła n ia do głębszych refle k sji.

Z g aw ędy sz lacheckiej „poszły d y m y ” po ca łe j p o lsk iej lite r a tu r z e : w Χ χ w ie k u u p ra w ia li ją m. in. P ru sz y ń sk i i W ańkow icz, G om brow icz i K azim ierz B ra n d y s („W ariacje poczrtowe”). N ik t je d n a k n ie prześcig n ął m istrz a n ad m istrze ja k im był H e n ry k R zew uski; jego n aślad o w cy i k o n ty n u a to rz y n a pociechę m ogli sobie pow iedzieć, że i sam m istrz w n a stę p n y c h utw o rach , coraz to gorszych, n igdy już nie o siągnął poziom u „P am ią te k S oplicy”. G aw ęda była, ja k o fo rm a p rz e k a z u literac k ieg o , in te g ra ln ie zw ią za n a z m ów ionym c h a ra k te re m nasztego p iśm ie n n ic tw a doby p rze d ro z b io ro w e j. Z w łaszcza w X V II w iek u stro n iło ono od d ru k u i to do tego stopnia, że n a jw y b itn ie jsz e pozycje lite ra c k ie g o b a ro k u pozo­ sta ły w ręk o p isie aż do w ie k u X IX W ik to r W e i n t r a u b w iążę to zjaw isko z u p a d k ie m i m a łą a tra k c y jn o ś c ią m ia st jako c e n tró w życia k u ltu ra ln e g o . Dla u ta le n to w a n y c h pisarzy-szlachciców „ lite ra tu ra nie była źródłem u trz y m a n ia . D ruk o znaczał n ie zyski, ale k o sz ta”. K uszące o k az y w ały się n a to m ia st la u ry cen io ­ nego w okolicy g aw ę d zia rz a; z d a n ie m n ie k tó ry c h badaczy w te n w ła śn ie sposób p o w sta ły p a m ię tn ik i J a n a C hryzostom a P ask a , k tó ry n a d a ł w n ic h o stateczny k sz ta łt p o w ta rz a n y m p rz e d te m w ie lo k ro tn ie gaw ędom .

Choć M a ria n M aciejew sk i za strz e g a się, iż b o h aterem k sią ż k i »nie jest a n i m otyw , a n i idea, a n i n a w e t postać, lecz g aw ę d a jako ro m an ty czn y , zasadniczo, p o lski g a tu n e k lite r a c k i”, to je d n a k z sam ego fa k tu , że zo stała o n a u k a z a n a na p rzy k ła d zie opow ieści o R ad ziw ille P a n ie K o ch an k u w y n ik a w y su n ię cie się te j p o sta ci n a p la n pierw szy. G dyby dziw n ą k o le ją rzeczy p o d o b n a an to lo g ia u k ą - zała się przed przeszło trz y d z ie s tu la ty uznano by ją za p ro w o k a cję polityczną, za tr u d n ą do u sp ra w ie d liw ie n ia p ró b ę g lo ry fik a c ji sarm ack ieg o opoja i sa tra p y . N ie bez pew nego se n ty m e n tu p a trz y li n a ń w ielcy poeci ro m an ty czn i, czy a u to rz y p ow ieści h isto ry c zn e j. S ta rt do p o p u la rn o śc i K siążę P a n za w dzięczał udziałow i w p ierw szy m p o w sta n iu n aro d o w y m (i zarazem jednej z o sta tn ic h k o n fe d e ra c ji szlacheckich), ja k im była k o n fe d e ra c ja b arsk a . Po p rze śled z en iu k rę ty c h dróg, k tó ry m i kroczyła legenda lite ra c k a „jednego z n ajg łu p sz y ch zw olenników k o n fe ­ d e r a c ji w o jew o d y w ileńskiego, K a ro la R a d ziw iłła Pandę K o c h a n k u ” (J. K r z y - ż a n o w s k i ) , A lojzy S a j k o w s k i słusznie ch y b a stw ie rd z ił: „Ja k ż e często (a piszę to z ca łk o w ity m p rze k o n an ie m ) za m ia st fizjo n o m ii F a ls ta ffa n ie św ies- kiego w y ła n ia się z ow ych szp arg ałó w z a tro sk a n a tw a rz S a rm a ty trag iczn e g o ”, In n a sp ra w a , iż są to „szp arg ały ” tw o rzo n e p ió ram i ro d ak ó w i z pew nego dy-. stansu.

M a cie jew sk i przy ta cz a opinię C h a r le sa -F ran ç o is D um o u rieza o R adziw ille: „najb o g atszy p a n w Polsce, a le g łu p ie b y d lę ”. W arto tu dodać w sp o m n ie n ia ży­ dow skiego filozofa, S alom ona M ajm o n a (1753—1800), którego dziad ek , C ha im Jo se f ben Jo sz u a b y ł a re n d a rz e m w d o b ra c h R a d ziw iłła (w S u chow yborzu koło N ie­ św ieża). M ajm on n a z y w a 'g o „jed n y m z n a jro z p u stn ie jsz y c h k sią ż ą t” ; pozbaw iony w y k ształc en ia , sta le o d d aw a ł się p ija ń stw u , k tó re „popychało go do n ajsza leń c zy c h i n ajśm ie szn iejsz y ch czynów ” (m. in. zdem olow ał synagogę i c m e n ta rz żydow ski a jak ieg o ś pobożnego Ż yda, k tó ry podniósł zw itek to ry , po p ro stu zastrzelił).

W e k s tra w a g a n c ja c h nie zn a ł m if.ry: w kościele n ię św iesk im k a z a ł R a d zi­ w iłł przygiyvvać k ąp ieli żydow skiej, p rz e b ra n e j w stro je tu rec k ie. Do sw ych facecji n ie w a h a ł się w łączyć rozm ow y z .P an em Je zu se m w B o rem lu ”, k tó ry n a sk a rg ę

(4)

k sięcia przeciw ko bisk u p o w i M assalskiem u m ia l odpow iedzieć: „W racaj, R adzi- w ille, do L itw y , a n iech m n ie d ia b li porw ą, jeżeli ty n ie będziesz R ad ziw iłłem po daw n em u , a on ja k był kpem , ta k będzie k p em ” (p rzypom nijm y, iż w y ra z ten uchodził w ów czas za m ocno n iep rzy zw o ity i b y w ał zazw yczaj kropkow any).

S taro p o lsk i h um or szlachecki b y w ał o k ru tn y i dziś m ało kogo by rozśm ieszył, a n a pew no nikogo z jego ofiar. W spom niany ju ż M ajm on pisze, że jego dziad k a, gdy m ia ł la t osiem , p ija n a szlach ta zm usiła do w y p icia c e b ra w ody, przez co d o sta ł feb ry , k tó ra „na zaw sze n a ra z iła n a szw an k jego zd ro w ie ”. W p a ru re la c ­ ja c h zn a jd u je m y opow ieść ja k to osław iony z o k ru cie ń stw a s ta ro s ta k an io w sk i (M ikołaj B azyli Potocki) za Ż yda, zabitego sąsiad o w i od esłał ich całą fu rę , każąc służącem u pow iedzieć: „»P an m ój k la n ia się Jegom ości i za jednego Ż yda przesy ła m u ich cz terdziestu«. D ługo się śm iano z ta k dow cipnego ż a r tu ” — czy­ ta m y w p a m iętn ik ac h J u lia n a U rsy n a N iem cew icza. Z osłupieniem też odczytu­ jem y po la ta c h scenę w iesza n ia Ż yda, posądzonego o szpiegostw o, a w y stę p u jąc ą w „L istopadzie”. „L udzie chorążego brzozę pochyliw szy, na je j w ierz ch o łk u ucze­ p ili Ż yda za szyję, z ty łu m u ręc e zw iązaw szy, i brzozę puścili. Żyd się jeszcze długo trze p o tał, n im się n a k o n ie c uspokoił, a ludzie aż się k ła d li od śm iechu”. In n a spraw a^ że u H e n ry k a R zew uskiego n ig d y nie w iadom o, w k tó ry m m iejscu pisze z a p ro b a tą , w y n ik a ją c ą z jego s k ra jn ie w steczn y ch poglądów , gdzie zaś tr a k tu je sw ych sa rm a c k ic h b o h ateró w z w y ra źn y m sz y d erstw em w ielkiego p an a .

Ileż zjadliw ego sz y d e rstw a je st w w iz e ru n k u R a d ziw iłła P a n ie K och an k u , n a ­ k reślo n y m pió rem jego sługi i a d m ira to ra , S e w e ry n a S oplicy. P rzy p o m n ijm y choćby p rz e d ru k o w a n ą przez M aciejew skiego gaw ędę, w k tó re j K siążę chw ali gorliw ość k ato lic k ą M ichała W ołodkow icza, co to „trzech popów w S lucczyźnie do u n ii n aw ró cił, a cz w arty , u p a rty , pod b ato g am i u m a rł”. Tam że zn a jd u je m y pyszną scenę, u k az u ją c ą podszew kę rzek o m ej rów ności szlach eck iej: p ija n y R a­ dziw iłł ro z d a je sw e sz aty w śród szlachty b eszta jąc ją „z dobrego serca. I ta k je d n em u d a ł pas złoty, m ów iąc: »D arujęć, d u rn iu !« — d ru g ie m u kontusz: »Ną, Świnio« — a te m u szpinkę b ry la n to w ą : »T rzym aj, ośle« — a in n e m u żupan: »Weź, kpie!« — ta k że został w h a jd a w e ra c h a m a ra n to w y c h i w koszuli, n a k tó re j w i­ sia ł ogrom ny sz k ap le rz”.

P odobnie ja k b arw n o ść p o staci R adziw iłła P a n ie K o ch a n k u je st do odtw o­ rz e n ia ty lk o w ferm ie g aw ęd y szlacheckiej, ta k i tru d n o sobie w y o b razić tę g a ­ w ędę bez w sp o m n ie n ia , c h o ć b y n a m a rg in esie , osoby w o jew o d y w ileńskiego. O becnie ludzie p ow tarzający7 n a trę tn ie pew ne zw ro ty są rac zej nie do pom yślenia. ..Dziś n ie m a już ta k ic h figur. C zem u? W iększa k o n tro la n a d sobą, w iększa schludność um ysłow a, ta k ja k je st w iększa schludność fizyczna? Z apew ne. T ru d n o sobie w yobrazić J a n u sz a R a d ziw iłła p o w tarz ają ce g o co dw a słow a, ja k jego p ra - sz ;u r: »panie kochanku«. N ik t by tego w y trzy m a ł, w y lalib y go z B.B.” — pisał w r. 1934 T adeusz B oy-Ż eleński.

K a ro l S ta n is ła w R adziw iłł, po dziś dzień fa sc y n u je lite ra tó w , o czym m. in. Hviadczy w y d an y je d y n ie po niem ieck u zbiór esejów T ad eu sza N o w a k o w s k i e- feo („Die R a d ziw ills”, M ünchen 1975), w k tó ry m bodajże n a jw ię c e j m iejsca pośw ię- cino K sięciu „P a n ie K o c h a n k u ”. I po dziś dzień budzi zgorszenie w śród h isto ry - kóv. Nie sw oim poziom em , p ija c k im i b re w e ria m i czy p ełn y m i o k ru cie ń stw a w yirykam i, bo podob n y ch d ałoby się w śród „zw ykłej sz lac h ty ” naliczyć n a kopy. ale faktem , iż w ręk a c h p ó ła n a lfa b e ty , pozostającego n a g ra n ic a c h patologii, czło­ wieka o ta k z a trw a ż a ją c e j m en taln o ści, pozostaw ały o lb rzy m ia w ład z a i ogrom ­ ny la ją te k . W ielbiący P a s k a M ickiew icz tłu m ac zy ł w w y k ła d a c h p a ry sk ic h F ra n u zo m , że sam i w id z ą ja k tru d n o było rządzić p a ń stw e m złożonym z d zie­ sią tk o / tysięcy P anów P asków . D odajm y: i n a k tó ry ch czele s ta li m a g n ac i w s ty ­ lu R a o iw iłła P a n ie K o ch an k u , b ęd ący bożyszczam i szlacheckich tłum ów . N areszcie

(5)

d oczekały się c n e przyw ódców , sw ą m e n taln o ścią , sty lem życia i h o ry z o n ta m i nie w iele ró żniących się od tłu m ó w „panów b ra c i”. R adziw iłła n az y w an o n ie k ied y polskim M ü n ch h au sen em ; isto tn ie w jego k o n ce p ta ch dałoby się odnaleźć n ie k tó re z pom ysłów w spółczesnego m u b a ro n a i fa n ta s ty , jeszcze w ięcej je d n a k z b a ro k o ­ w ej facecji. Ale M ü n ch h au sen nie p o sia d a ł a n i cie n ia te j olb rzy m iej w ładzy, ja k ą n a te re n ie W ielkiego K sięstw a L itew sk ieg o sp raw o w ał książę K aro l. B ądźm y je d ­ n a k sp ra w ie d liw i: już w X V III stu lec iu R ad ziw iłł ra z ił w ie lu p rze d sta w ic ie li obozu refo rm , k tó ry z kolei bez pcm ocy św ia tłe j m a g n a te rii n ie w iele by zdziałał.

J a n u sz T azbir

Ja cq u e s L e v r o n , Sta n isla s L e szc y n sk i R oi de P ologne Duc de

Lorraine. Un roi philosophie au siècle des L u m ières, L ib r a ire A cadém i­

que P e rrin , P a ris [1984], s. 417.

W h isto rio g ra fii fra n c u sk ie j po d ru g ie j w o jn ie św ia to w ej m ożna zaobserw ow ać w zro st z a in te re so w a n ia p o sta cią S ta n is ła w a L eszczyńskiego. N ajczęściej chodzi o pozycje p o p u la rn o -n au k o w e . S ta n is ła w L eszczyński je st w nich ró żn ie p rz e d ­ s ta w ia n y , co w dużej m ie rze zależy cd tego, czy ocenia się go z p u n k tu w id zen ia in te resó w F ra n c ji czy też tra d y c y jn e j n iezależności k sięstw a L o ta ry n g ii. To o s ta t­ nie n a s ta w ie n ie re p re z e n tu je G e ra rd D o s c o t w książce o S ta n is ła w ie L eszczyń­ skim i dw orze lo ta ry ń sk im *. K siążka ta, nie w nosząc poznaw czo niczego now ego, w y ró ż n ia się n a g rc m ad z en ie m pcd a d re sem Leszczyńskiego in w ek ty w w ro d z a ju „król o p eretk o w y ’, „król le ń ”, „król ż e b ra k ” itp. oraz w y ra ź n ą te n d e n c ję do p rz e ­ k re śla n ia czy m in im a liz o w a n ia w szelk ich zasług tego k ró la dla L o ta ry n g ii. Z kolei M au rice G a r ç o t d a ł p o p u la rn ą b io g rafię S ta n is ła w a Leszczyńskiego, m oże zbyt n asy co n ą an e g d o ta m i i n ie p e w n y m i in fo rm a c ja m i2. N ajw a rto ścio w sz ą p ra c ę n a ­ p isa ł G uy C a b o u r d i n o rz ą d a c h L eszczyńskiego w L o ta ry n g ii w ra m a c h se rii „Q u a n d ” 3. P ra c a w n c si now e elem e n ty , zo stała ciek a w ie i o ry g in a ln ie u ję ta , a u to r p re z e n tu je w n ie j w yw ażo n e sądy, w ty m in te re su ją c ą tezę o re a liz o w a n iu przez k ró la S ta n is ła w a w L o ta ry n g ii zaczątk ó w now oczesnej p o lity k i s o c ja ln e j4.

N ajn o w sza b io g ra fia L eszczyńskiego p ió ra Ja cq u e s L e v r o n u k a z a ła się w ra m a c h se rii red a g o w a n ej przez A n d ré C a s t e l o t : s ta ra n n e w y d a n ie , z p ię k n ą o bw olutą, ła d n ą op raw ą, d o b ry m i ilu stra c ja m i. N a p ierw szy rz u t oka n iem iłe w ra ż e n ie i zdziw ienie w y w o łu je b łędny zapis n az w isk a w ty tu le k sią ż k i — L esz­ cyn sk i. Błąd te n a u to r p o w ta rz a n ie ty lko w te k ście p rac y , a le w p ro w a d z a go w b ib lio g ra fii do ty tu łó w w y d aw n ic tw doku m en tó w oraz o p raco w ań zaró w n o f r a n ­ cu sk ich ja k i jedynego polskiego. N iestety a u to r nigdzie n ie w y ja ś n ił, n a ja k ie j p o d sta w ie doszedł do ta k głębokiego p rz e k o n a n ia o p raw id ło w o śc i p rz y ję te j przez sieb ie p iso w n i n az w isk a L eszczyńskiego, że p o p ra w ił a rac zej zn iek sz tałcił to n a z ­ w isko n a w e t w ty tu ła c h p ra c in n y c h au to ró w , chociaż oni już w X IX w. w iedzieli, ja k i zapis był p raw id ło w y s.

P ra c a m a c h a r a k te r p o p u la rn o -n a u k o w y z siln iejszy m za a k c e n to w a n ie m p ie rw szego członu, m. in. poprzez zb e le try z o w an ie całych p a r tii książki. A u to r n ie sięgnił 1 G. D o s с o t, S ta nislas L e szc zy ń s k i et la C our de Lorraine, L a u sa n n e 1*69. 2 M. G a r ç o t, Sta n isla s L e szc zy ń s k i 1677—1766, P a ris 1953.

S G. C a b p u r d i n , Q uand S ta n isla s régnait en L orraine, [P a ris 1980]. 4 Zob. E. C i e ś l a k , S ta n is ła w L e szc zy ń s k i w św ie tle n o w s ze j historio f a l ii

fra n c u sk ie j, „R ocznik G d ań sk i”, t. XLVr 1985, z. 1, s. 199 nn.

5 A u to r dosyć beztrosko tr a k tu je i in n e n azw y np. l’év eq u e de K u ja v ic (s · 37 i inne) — chodzi o K u ja w y ; T o ru ń m ia ł rzekom o d a w n ą nazw ę T h o rin ’· 80); H ag en b erg (s. 191) za m ia st H agelsberg, po polsku G rodzisko.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ydaje się, że doskonałym odzwierciedleniem postępu w doskonałości jest dziennik duchowy, pa­ m iętnik, pryw atna korespondencja, testam ent i w ogóle pisma

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 26/3-4,

J e d ­ nym słowem sobór w prow adza tu ta j zasadę odnoszącą się ogólnie do w szystkich upraw nień: tam się kończy upraw nienie jednostki, czy osoby

Gdzie­ k olw iek się znajdą, niech pamiętają, że oddali się i pośw ięcili swoje ciało Panu Jezusowi C hrystusow i I z m iłości ku Niemu powinni na­ rażać

U dokum entow anie uzdrow ienia w księgach parafialnych Małżeństwo uzdrow ione w zaw iązku w zakresie zew nętrznym powinno być odnotow ane przede w szystkim w

Przez niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków m ałżeńskich wynikającą z przyczyn n a tu ry psychicznej rozum ie sdę niezdol­ ność do zrealizow ania

skopatu dla spraw duchowieństwa, zajm ując się rehabilitacją kapła­ nów, był członkiem K onferencji W yższych Przełożonych Zakonów Mę­ skich, pracując w

Bezpośrednią przyczyną działania sen atu było postępow anie W istyl- li pochodzącej z rodziny pretorsk iej, k tó ra w celu uniknięcia k a r przew idzianych przez