• Nie Znaleziono Wyników

Paweł Śpiewak Uniwersytet Warszawski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paweł Śpiewak Uniwersytet Warszawski"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Paweł Śpiewak

Uniwersytet Warszawski

UWAGI DO RECENZENTA

Zaskakująca jest recenzja z antologii przygotowanej przez pięciu pracowni−

ków Instytutu Socjologii UW Klasyczne teorie socjologiczne. Recenzent włożył w swoje dzieło wiele pasji i tyle czasu. Choć, jak będę przekonywał, wykonał za−

danie daremne.

Książkę nazwał podręcznikiem akademickim, co jest o tyle trafne, że zyskała ona dotację MENiSW i, co za tym idzie, odpowiednie oznaczenie. Należy jednak pamiętać, że podręczniki akademickie mają różny charakter i należałoby ten ter−

min w mojej opinii rozumieć jako „książka używana w dydaktyce w szkołach wyższych”. Nie każdy podręcznik akademicki stanowi jednak kompleksowy wy−

kład wszelkiej wiedzy w danej dziedzinie, co w praktyce wyraża się tym, że na niewielu porządnie prowadzonych kursach akademickich korzysta się wyłącz−

nie z jednego podręcznika. Szczególna ostrożność wskazana jest w przypadku antologii, które w żadnym wypadku nie mogą stanowić samoistnego i wyłączne−

go źródła wiedzy. Do tak wysokiego miana ta antologia nie aspiruje ani też nie może być za taką uznana. Zwłaszcza zaś nie można tej książki utożsamiać z ca−

łokształtem kanonu lektur ani – co więcej – z całością wykładu historii myśli so−

cjologicznej w naszym Instytucie. Jeśli Recenzent tak to zrozumiał, wypada mi wyrazić ubolewanie. W zamiarze autorów wyboru jest i pozostanie to pracą po−

mocniczą w dydaktyce, bo uzupełniającą jedynie – podkreślam – fragment kursu nazwanego w naszej nomenklaturze klasycznymi teoriami socjologicznymi.

(Błędem jest, że nie umieściliśmy całego projektu zajęć na końcu książki, by po−

tencjalni recenzenci i czytelnicy mogli mieć na ten temat stosowną orientację;

choć opis zajęć dostępny jest na stronach internetowych). Zarazem pomyślany został ten zbiór tak, by mógł stanowić podstawę dydaktyki również w szkołach o mniej rozbudowanych programach kształcenia w zakresie historii socjologii, jeśli towarzyszyć mu będzie odpowiednio skonstruowany wykład.

129

Instytut Socjologii UW, 00−927 Warszawa, ul. Karowa 18, e−mail: pawel.spiewak@gmail.com

STUDIA SOCJOLOGICZNE 2007, 4 (187) ISSN 0039−3371

(2)

Spór zasadniczy z autorem recenzji dotyczy kanonu wiedzy, jakiej ma się na takim dwusemestralnym kursie historii myśli społecznej i socjologicznej na−

uczać – taki spór uważam za szalenie istotny, acz przekraczający ramy recenzji.

Spór zresztą jest w tym wypadku niestety bardzo ograniczony, bo recenzent swo−

jego stanowiska ani szerzej nie przedstawił ani też nie uzasadnił. Nie ma więc o czym poważnie dyskutować, tym bardziej że – co zrozumiałe – ja, korzystając z prawa do repliki, otrzymałem prawo do niedostatecznie obszernej odpowiedzi.

Autorzy kursu, również ja byłem i jestem przywiązany do idei, że socjologia, wbrew uwagom recenzenta nie zaczyna się od chwili wymyślenia tego pojęcia, tak jakby problematyki socjologicznej wcześniej nie było, nie zaczyna się od chwili instytucjonalizacji akademickiej tej dyscypliny wiedzy, ale objąć po−

winno również dzieje teorii społecznych, które do dziś ożywiają nasze słowniki socjologiczne, historię zasadniczych sporów filozoficznych i ideowych, które wywierają wpływ na kształt nawet bardzo aktualnych dyskusji badawczych czy metodologicznych. Dlatego nie sposób mówić o dziejach dziewiętnastowiecznej socjologii bez odniesienia do powstającej w XVIII wieku teorii postępu. Nie spo−

sób mówić o zmianie społecznej nie wprowadzając do zajęć przynajmniej myśli Hegla, Marksa, de Tocqueville’a. Są to oczywistości. Taki rodzaj szeroko pomy−

ślanej historii „myśli socjologicznej”, a nie tylko „socjologii” pozwala pokazy−

wać, jak wiele prądów intelektualnych ma wpływ na zinstytucjonalizowaną so−

cjologię, pozwala rozpoznać bogactwo społecznej refleksji, ale – co w dydakty−

ce nie jest bez znaczenia – poszerzyć samowiedzę i erudycję studentów.

Pisanie więc, że Saint−Simon to niesocjolog, a Comte to socjolog, choć ten pierwszy wpłynął w sposób zasadniczy na kształt i pomysły swego sekretarza, jest chyba nieporozumieniem. (Proszę tylko zajrzeć do interesujących w tym wy−

padku i klasycznych książek Jana Szczepańskiego czy Jerzego Szackiego). Jak nieporozumieniem jest stwierdzenie, że czytanie pism Wilhelma Diltheya na kur−

sie historii socjologii jest swoistego rodzaju ekstrawagancją tylko dlatego, że sam się za socjologa nie uważał, a o socjologii w wydaniu pozytywistycznym miał wyjątkowo krytyczne zdanie. Zaiste sporu dwóch nurtów socjologii pozytywi−

stycznej i humanistycznej nie pojmie nikt, kto nie wczytał się w sens pojęcia ro−

zumienia. Stanisław Ossowski, Jerzy Szacki, jak i Edmund Mokrzycki pokazu−

ją, że dorobek Diltheya dla zawodowej samowiedzy socjologów ma znaczenie kluczowe. Recenzent mnoży liczbę nazwisk nieuwzględnionych w antologii, jak−

by chciał dowieść: nie umieścili, nie wiedzą, ale ja wiem. Owszem czytajmy Par−

ka, Mannheima, Znanieckiego, czytajmy Cooleya, Meade’a, Ortegę y Gasseta, czytajmy socjologów ze szkoły frankfurckiej (i wielu innych niewymienionych w recenzji), ale wszystko po kolei i na swoim miejscu. Autorzy, którzy są wska−

zani przez recenzenta w naszym Instytucie, czytani są zwykle na drugim roku studiów na kursie nazwanym „Współczesne teorie socjologiczne”. Co więcej, z recenzji przebija myśl, jakby kurs klasycznych teorii powinien objąć wszyst−

PAWEŁ ŚPIEWAK

130

(3)

kich klasyków bez wyjątku. To nieporozumienie – dydaktyka w mojej macierzy−

stej jednostce na żadnym poziomie specjalizacji nie abstrahuje od teorii i historii dyscypliny, i jako całość, a nie w ramach jednego kursu, przekazuje studentom unikatowy w skali kraju zasób wiedzy teoretycznej. Taką właśnie sytuację uwa−

żam za poprawną. Zresztą w każdym przypadku warto podjąć dyskusję, co z tych autorów pokazywać, na przykład: czy Znanieckiego jako socjologa „teoretycznej rekonstrukcji” danych empirycznych czy jako dość skromnego filozofa kultury.

Czy warto pokazywać Karla Mannheima jako teoretyka socjologii wiedzy czy socjologa zmiany społecznej. Musimy sobie stawiać takie pytania, bo tu chodzi nie o pięcioletnie studia nad historią socjologii, ale o porządny dwuletni kurs dziejów myśli socjologicznej. Poprzestanie, jak chce recenzent, na wymianie na−

zwisk wartych studiowania, jest samo w sobie zajęciem mało twórczym. Skąd−

inąd polecałbym „Studiom Socjologicznym”, by na swoich łamach ogłaszały programy zajęć socjologicznych różnych ośrodków i stworzyły pole debaty nad treścią dydaktyki, zwłaszcza w kontekście zmian w systemie studiowania.

Tego rodzaju informacja zapewne pozwoliłaby więcej wiedzieć o tym, jak wy−

glądają dydaktyczne projekty różnych uczelni. Nie zapominajmy, że dydaktyka jest również dziedziną, w której powinny się realizować zawodowe (i naukowe) ambicje uczonych akademickich.

Umieściliśmy w antologii – bo takie były możliwości wydawnicze – jedynie te fragmenty z bardzo obfitego zestawu lektur, które są na wszystkich zajęciach ćwiczeniowych tego kursu dyskutowane i które są zwykle trudno w czytelniach dostępne (i niekoniecznie ma to związek z ich niedawnym wydaniem, ponieważ biblioteki miewają bardzo różny poziom i zaopatrzenie, o czym nie wolno zapo−

minać, patrząc z perspektywy wielkich ośrodków akademickich). Nie jest to – podkreślić trzeba – antologia współczesnej myśli i teorii socjologicznej, taka, jaką przygotowali przed laty i raz jeszcze rozwinęli między innymi Jerzy Szacki, Aleksandra Jasińska, która wprowadzała dotąd nieznane lub bardzo źle obecne nazwiska i rozprawy. My nie mamy ambicji nowatorskich, a jedynie skromne, bo porządkujące. Chcemy nieco ułatwić przygotowanie się do zajęć studentom. Da−

jemy fragmenty tekstów Gumplowicza czy Tönniesa, Webera, Comte’a, ale nie dajemy większych fragmentów szkicu o religii protestanckiej czy eseju Freuda o kulturze jako źródle cierpień, ponieważ akurat zwykliśmy w tym akurat wypad−

ku dawać do czytania niemal cale rozprawy, co uzasadnione jest porządkiem wy−

kładu. Nie umieściliśmy fragmentów de Tocqueville’a czy Marksa, Engelsa, Kautsky’ego, ale zdecydowanie nie odpowiada mi antologia, która mnoży wyim−

ki, by zwiększyć ilość obecnych autorów czy zagadnień, nie dając za to studen−

towi/czytelnikowi do przeczytania większych i poważnych fragmentów dzieł.

Być może Recenzent lubi takie małe kawałki tekstów, ale studentowi nie ułatwia to dostrzeżenia całości zagadnienia. Zaproponowaliśmy taki porządek rozdzia−

łów (czego autor recenzji nie dyskutuje, a co w każdym razie wymagałoby wie−

UWAGI DO RECENZENTA 131

(4)

lostronicowych uzasadnień), bo takim jawi się dorobek socjologii dziewiętnasto−

wiecznej i początku XX wieku i wokół takich zagadnień jest zbudowany.

Wypada jeszcze odpowiedzieć autorowi recenzji na kilka szczegółowych za−

rzutów. Dlaczego fragment pism Tönniesa umieszczony został w części poświę−

conej zmianie społecznej? Toż to wydaje się oczywiste nawet studentom; socjo−

logia posługiwała się kategoriami wspólnoty i społeczeństwa, żeby opisać cha−

rakter i kierunek przemian więzi społecznych. Umieściliśmy esej Diltheya obok Webera, ponieważ pokazują one, jak pojęcia rozumienia, sensu, obiektywności w szerokim kontekście socjologii humanistycznej funkcjonują. Funkcjonalizm, szanowny recenzencie, był i jest niekwestionowaną częścią antropologii kulturo−

wej, ale nie rozumiem, jak można nie dostrzec nastawienia funkcjonalistycznego choćby w myśli Spencera czy Durkheima, którego zdaje się nawet recenzent uważa za socjologa. Pozostawiliśmy tylko Simmla pośród socjologów formal−

nych, ale nie potrafię wskazać na innego, dotąd sugestywnego i pouczającego so−

cjologa tej orientacji – prezentowanie jej na przykładzie Tönniesa wymagałoby uzupełnienia fragmentów obszernym komentarzem. O ile wiem, podobny kłopot mają inni historycy socjologii. Umieściliśmy w antologii fragment rozprawy Sombarta, bo nie ulega wątpliwości (por. szkice Daniela Bella), że był on kla−

sycznym socjologiem zajmującym się właśnie problematyką kapitalizmu. Ale proszę mnie zwolnić z konieczności uzasadniania dlaczego kapitalizm.

Na temat najdłuższej części recenzji poświęconej rozszyfrowaniu akronimu JK nie będę się z pewnością wypowiadał, zastanawiam się tylko, w jakiej propor−

cji pozostaje ona do pozostałych treści recenzji, dotykających kwestii bardzo w moim przekonaniu istotnych. Wzbudza we mnie jednak smutek i niepokój ton recenzji z sugestiami, że wywoła ona spustoszenie, że upraszcza, że nie odpowia−

da jego−Recenzenta kanonowi. Co do spustoszenia, pozwolę sobie nawiasowo zauważyć, że nie jest to podręcznik do nauki samodzielnej, ale wybór tekstów źródłowych do wykorzystania w ramach kursu, pod kierunkiem pracownika na−

ukowego, którego zadaniem jest czuwać nad rozwojem intelektualnym studenta.

Zwykle tego rodzaju ton pojawia się wtedy, gdy autor ma za sobą wątłe argumen−

ty i wie, że nie wystarczą do przeprowadzenia swojej tezy. Jest to o tyle smutne, że Recenzent przyjmuje mało uzasadnione mniemania za prawdy podstawowe i nie dyskutuje, nie zastanawia się, ale oskarża. To jest dobra droga do podejmo−

wania niezrozumiałych walk środowiskowych, ale nie poważnego czytania na−

wet najskromniejszych antologii.

Proponowałbym raz jeszcze „Studiom Socjologicznym” tym razem poważną dyskusję nad kanonem w dydaktyce potrzebnej historii myśli socjologicznej. Być może wtedy okazałoby się, że poważnie uzasadnione i pogłębione różnice zdań w tej kwestii są ciekawe i warte prezentacji, i że jest jednak o czym poważnie dyskutować.

PAWEŁ ŚPIEWAK

132

Cytaty

Powiązane dokumenty

Być może w kontekście tego ostatniego oczekiwania, w artykułach, tak moim, jak i Jacka Wojtysiaka, za mało jest wyraźnych i zdecydowanych powiązań, tak by czytelnik

The author of the doctoral dissertation has developed and improved an innovative device that helps blind people to recognize graphics or text.. A blind person by touching multiple

Włas´nie w tej nowej wersji filozofii klasycznej, dopełnionej niektórymi pomysłami filozofii współczesnej, został uwydatniony rys transcendencji czło- wieka wobec innych bytów

Wyniki jądrowego rezonansu magnetycznego wskazu- ją, że piaskowce eoliczne typu A posiadają dwumodalny rozkład czasu relaksacji poprzecznej, z dominacją wody wolnej (rysunek 1),

According to Ihori, Nakazato, and Kawade this initial balanced-budget policy aimed at fiscal tightening had little impact on economic activity (Ihori, Nakazato, and Kawade,

W posthumanistyce podmiot to niekoniecznie człowiek, lecz na przy- kład zwierzę, nie tylko w takim sensie, że człowiek jest jednym z wielu gatunków zwierząt, lecz

Moja praca nie ma ambicji rozstrzygania wielu pytań i wątpliwości doty- czących Brunona: czy był dwa czy jeden raz w Polsce, czy swoje misje prowa- dził z inicjatywy i

N astępnie może być podjęta decyzja o jej u sta le n iu przez właściwy organ w postępow aniu adm inistracyjnym we w skazanym przez przepisy praw ne term inie (3