• Nie Znaleziono Wyników

Życie w Wąwolnicy pod okupacją niemiecką - Bogusława Rafalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie w Wąwolnicy pod okupacją niemiecką - Bogusława Rafalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

BOGUSŁAWA RAFALSKA

ur. 1951; Wąwolnica

Miejsce i czas wydarzeń Wąwolnica, II wojna światowa

Słowa kluczowe Wąwolnica, II wojna światowa, okupacja niemiecka, Niemcy, matka, ksiądz Kuźma

Życie w Wąwolnicy pod okupacją niemiecką

Po jednej stronie była poczta, a po drugiej stronie rodzice mieszkali. W czasie wojny mieszkali tam Niemcy, bo poczta była w rękach niemieckich. Był drugi taki punkt, gdzie było ich biuro, ale tam wiem, że Niemcy [byli]. I ich szefem był Niemiec, który był lekarzem. Ten niemiecki lekarz przepisywał mamie leki, mama się bała przyjmować. Nawet na pamiątkę długo trzymała jakieś opakowania. Nakazał żołnierzom – bo musiał mieć ciszę – żeby zdejmowali buty. To aż trudno dzisiaj jest sobie wyobrazić. Tam był taki korytarzyk, na lewo była poczta, na prawo mieszkali rodzice. Mama opowiadała, że jak jeździli po wsiach ci Niemcy, no to zwozili to jajka, to masło – kiedyś przynieśli do mamy, ona nie chciała, ale prosili ją, żeby pączki zrobiła. No i ona te pączki im zrobiła – mama bardzo dobrze gotowała. Przeszła szkolenie takie – w Wąwolnicy jeszcze hrabiowie organizowali dla wiejskich dziewcząt – mówiła, że czego się nauczyła na tym kursie, to do śmierci umiała. Ona im te pączki usmażyła, potem oni zwozili [produkty] i ciągle chcieli, [żeby im coś robić], a ona się i źle czuła, i nie chciała. Wychodziła z domu i szła często na Polkowszczyznę, raz oni po nią przyjechali na Polkowszczyznę, ci Niemcy. Nie chciała za nic wsiąść do tego samochodu niemieckiego, no bo jak? No i przyszła, i im usmażyła.

Tak się teraz zastanawiam, że Niemcy tam byli i nikt nie doniósł [o Basi], ludzie na pewno wiedzieli, przecież tam oprócz nich była służba. To był duży majątek i nikt nie zdradził. Mnie opowiadała taka pani Skoczkowa, nie żyje już, że ona się Basią zajmowała – nie tyle pani Polkowska, tylko właśnie ta służąca – póki to było malutkie dziecko. Pani Polkowska no to była pani – tam zarządzała, a już tak bezpośrednio coś tam [zrobić], takie gorsze roboty to robiła służba.

Mama była taka udzielająca się. Mam list księdza, który był w obozie i napisał, tylko po niemiecku. Ja nie tłumaczyłam tego listu, tylko między słowami niemieckimi są i polskie. Był taki ksiądz Kuźma, to nawet rodzina jest w Wąwolnicy, mama wysłała paczkę mu do obozu i on, jak wrócił do Polski – tylko on do Polski wrócił, już jak był

(2)

taki staruszek, a był w Argentynie chyba – to dziękował z ambony za paczkę, ja byłam wtedy w kościele. W tej paczce była pietruszka, cebula, bo nic innego by nie doszło pewnie. I mówił, że ta pietruszka uratowała mu życie, bo nerki mu wysiadały. I dziękował mamie. Oni się tak kolegowali, bo rodzice mieszkali blisko kościoła, a wikariat był po przeciwnej stronie. W karty grywali, ksiądz też tam jakiejś rozrywki potrzebował. Śmieli się kiedyś [sąsiedzi], że coś się musiało stać u Popiołków, bo ksiądz szedł, lekarz i organista, a oni szli na karty – a mówili, że coś się musiało stać, bo mama często chorowała.

Data i miejsce nagrania 2019-01-18, Wąwolnica

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I ja wróciłem do Białej Podlaskiej, inspektorat rozpoczął pracę od zbierania składek, bo już nie było wypłat, nie było środków na wypłaty należności miesięcznych. W [19]40

Słowa kluczowe Lublin, ulica Niecała, ulica Kazimierza Wyszyńskiego, Remigiusz Moszyński, ulica Jana Sławińskiego, wygląd ulicy Niecałej.. Ulica Niecała, bo się

Zaopatrzenie było może nawet jeszcze gorsze, można by powiedzieć, pod pewnymi względami, ale było w jakiś sposób zorganizowane, bo pod okupacją sowiecką to wszystko było na

Bardzo bogaty, nie milionerzy, ale bogaty dom, ale także bardzo szeroki –moja mama wierzyła w dawanie, co po żydowsku jest cdaka, tzedakah, to jest hebrajskie

Taka pani przyjeżdżała, też już nie żyje, która pieniądze dała i tam jest taki obelisk zrobiony i ogrodzenie, ona to załatwiała z panią Marią Bukowską, już też nie żyje

My byśmy bardzo chcieli zobaczyć się z wami i z panią Polkowską, więc może pani i Bogusia będziecie mogły przyjechać do Łodzi – ja nie byłam wtedy, to przed studiami

[Mieszkania pożydowskie] nie były zniszczone, były użytkowane później przez ludność, że tak powiem, aryjską, przesiedloną z tych sektorów, które

Moi rodzice wysłali mnie z warszawskiego getta na placówkę, na robotę, razem z grupą jeszcze siedemdziesięciu ludzi.. To było już przez protekcję, ojciec urządził to, że może