• Nie Znaleziono Wyników

Choroba matki - Bogusława Rafalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Choroba matki - Bogusława Rafalska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

BOGUSŁAWA RAFALSKA

ur. 1951; Wąwolnica

Miejsce i czas wydarzeń Wąwolnica, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Wąwolnica, dwudziestolecie międzywojenne, rodzice, matka, ojciec, choroba matki, wotum

Choroba matki

Mojej mamie zmarło dziecko. Rodzice się w [19]27 roku pobrali, więc chyba w [19]28 urodziła, w [19]29 zmarło na zapalenie płuc – pół roku miało dziecko. Jeszcze wtedy nie było antybiotyku. Później mama bardzo się rozchorowała na serce. Lekarze nie dawali rokowań pomyślnych. Przyjeżdżał lekarz – no, teraz jest ulica i szpital [jego imienia] – doktor Biernacki. Ktoś ojca pokierował [do niego]. I on powiedział, że może dojechać do Nałęczowa – no bo nie było PKS-ów przecież, samochodów ludzie nie mieli – dojeżdżał pociągiem do Nałęczowa i sobie życzył najlepsze konie i bryczkę, żeby go przywieźć [do Wąwolnicy]. No i nie dawał rokowań dobrych. Mama opowiadała, że doznała cudu. Jej rodzice przyjechali, bo byli pewni, że umrze, a ona w takiej malignie leżała i usłyszała śpiew litanii loretańskiej. I głos – tak opowiadała – i głos: „Niech idzie matka i ojciec i niech proszą”. I ona tak mówi do nich: „Niech mama idzie z tatą i proście”. A ta matka mówi: „Dziecko, ty słyszysz jakie grzmoty, jaka burza?”. A ona tam powtarzała ileś razy. I poszli. Kościelny otworzył kaplicę i podobnież mojej mamy mama leżała krzyżem i się modliła. Nie wiem, ile to trwało.

Ten lekarz, jak przyjechał za którymś razem, mówił, że cud. Wcześniej klepał ojca po ramieniu: „Już jesteś wdowcem” – taki był stan. To mama opowiadała, jak ją chwycił pod pachy i z nią tańczył po pokoju – był tak zdziwiony, że ona z tego wyszła. Dożyła do osiemdziesiątego trzeciego roku, a okazało się, że miała wtedy zapalenie mięśnia sercowego. Wtedy nie było leków, to był początek chyba trzydziestych lat, jakoś tak.

Jak już wyzdrowiała, jako wotum – pomagała jej koleżanka, pani Lenartowiczowa – [wyhaftowała] na ołtarz obrus [z napisem] „Uzdrowienie chorych – módl się za nami”.

Do dziś jeszcze ten obrus co jakiś czas widzę – tylko już nie w kaplicy tej, tylko widuję w kościele. Taka historia, mówiła, że to cud. Ten lekarz nie wierzył, dosłownie nie wierzył. Mama moja bardzo wierząca była, bardzo.

(2)

Data i miejsce nagrania 2019-01-18, Wąwolnica

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może [ze względu na to, że] ojciec pracował w tym wydziale nauczycielskim w Puławach, i to, że tutaj mieszkamy, to dostałam nakaz pracy do „jedenastolatki”, bo w

Pamiętam siebie w drzwiach wyjściowych, gdzie mnie mama obejmowała i wtedy powiedziała – bo już wtedy stan nasz finansowy był pod psem: – Dziecko moje, nie mam cię

Jest taka zasada, że jak jest nowa rójka, to stara matka wylatuje z rojem, a młoda zostaje.. Okazuje się, że nie zabrałem matki, więc pszczoły z ula odleciały do

W marcu [1945 roku], już kiedy widać było, że ta III Rzesza się wali, z obozu w Ravensbrück skierowano na tak zwane prace wolnościowe cały ten transport, który

To była pasieka prowadzona bardzo fachowo – trudno, żeby inaczej była prowadzona przez instruktora pszczelarskiego, który innych uczył. Wszystkie działania były realizowane

Mieszkała w domu przy jakiejś parafii, gdzie miała całkowitą samodzielność, to znaczy mieszkanie z kuchnią, a jednocześnie były tam takie warunki, że były

Przewodniczącym powiatowej rady był taki pan Hołosyniuk i z władzami miejscowymi ustalił, że zrobią tutaj park, ale starzy gospodarze nie chcieli się na to zgodzić, więc ten

My byśmy bardzo chcieli zobaczyć się z wami i z panią Polkowską, więc może pani i Bogusia będziecie mogły przyjechać do Łodzi – ja nie byłam wtedy, to przed studiami