• Nie Znaleziono Wyników

Afraniusz i Pedan – mistrzowie niesubordynacji Bułhakow versus Feuchtwanger *

Do książek niezwykłych w naszej bibliotece należy Mistrz i Małgorzata Mi­

chaiła Bułhakowa (Mastier i Margarita) i to nie tylko dlatego, że moja małżonka też nosi to imię, a ja niekiedy i dla niektórych bywam mistrzem. Nie pamiętam pierwszego egzemplarza tej fenomenalnej powieści XX wieku, nie był to tom z serii „Biblioteka Narodowa”3, aczkolwiek ten właśnie, ze względu na świetny wstęp i przypisy, najbardziej pasuje do warsztatu historyka literatury. Edy­

cja w miękkich okładkach, mocno już sfatygowana kontrastuje z przepięknie wydanym albumem4 do tego stopnia, że nie mogą stać obok siebie, zresztą ekonomia wysokich i niskich grzbietów w bibliotece o niewielkim metrażu też ma swoje prawa.

Obok albumu stoi Dziennik Mistrza i Małgorzaty5, zawierający trzy duże rozdziały: Nieśmiertelności cichy, jasny brzeg… Wiktora Łosiewa, Pod butem – (Dziennik i listy Michaiła Bułhakowa), Powieść trzeba skończyć (Dzienniki Jeleny

Bułhakowej i listy Michaiła Bułhakowa) oraz bezcenne dla zainteresowanych Komentarze. Obok stoi trudny do opisania nawet dla fachowca tom Czarny Mag. Na okładce widzimy nadtytuł „BUŁHAKOW NIEZNANY”, pod szoku­

jącą „diabelską” ilustracją (autora tejże nie udało mi się w książce odnaleźć):

„MICHAŁ BUŁHAKOW / CZARNY MAG / UNIKAT”. Na karcie przedtytuło­

wej: „CZARNY MAG / rękopisy z lat 1928–1931 / WIELKI KANCLERZ / rękopi­

sy z lat 1932–1936 / KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI / rękopisy z lat 1937–1938”. Wedle zasad opisu bibliograficznego elementy te wolno pominąć i ograniczyć się do tego, co widzę na karcie tytułowej6, ozdobionej zresztą także wizerunkiem diabła, przypominającym jedną z kamiennych figur z katedry Notre Dame w Paryżu (w zeznaniach pod przysięgą roztropniej byłoby podobieństwo określić jako pierwodruku, liczne wydania popularnonaukowe i krytyczne w ramach dzieł zebranych (Wydanie Narodowe, Wydanie Jubileuszowe, Dzieła wszystkie, Wydanie Rocznicowe, kilka wydań w serii Biblioteki Narodowej), aż po wersję elektroniczną rękopisu na płytach CD;

szerzej o tym w: M. Piechota: O pożytkach płynących ze spotkań z rękopisem i elektronicz-ną wersją autografu „Pana Tadeusza”. W: „Pan Tadeusz”. Poemat – postacie – recepcja. Red.

E. Hoffmann­Piotrowska, A. Fabianowski. Warszawa 2016, s. 415–426. Pan Tadeusz to

„książka życia”.

3 Egzemplarze pierwszego, opartego na skróconej wersji, wydania z 1969 roku (wersja pełna 1983) pochłonął kataklizm burzowy, gdy przed zakupem pierwszych mebli książki przechowywaliśmy w kartonach w piwnicy. Z domów rodzinnych przenieśliśmy zdumie­

wającą liczbę tych samych książek.

4 M. Bułhakow: Mistrz i Małgorzata. Przeł. I. Lewandowska, W. Dąbrowski. Il. I. Kulik.

Warszawa 2004. Tu na okładce i karcie tytułowej – Michaił, w wydaniu BN – Michał.

5 M. J. Bułhakowowie: Dziennik Mistrza i Małgorzaty. Zebrał, wstępem i komentarzami opatrzył W. Łosiew. Przeł. M. Bartosik. Warszawa 2013. Pani Bartosik nosi imię Margarita.

6 M. Bułhakow: Czarny Mag. Rękopisy z lat 1928–1931 – Wielki Kanclerz. Rękopisy z lat 1932–1936 – Książę Ciemności. Rękopisy z lat 1937–1938. Przeł. K. Tur. Białystok 2003.

przypadkowe). Mieliśmy jeszcze pięknie oprawiony tom w serii „Arcydzieła Literatury Współczesnej” wydawnictwa De Agostini z początku tego wieku, jednak trafił do Szwajcarii, do Ewy Gloor – przyjaciółki mojej żony; wyemi­

growała w dzieciństwie z rodzinnego Radzionkowa, odnalazły się po latach dzięki Internetowi, miały więc więcej szczęścia niż bohaterowie anegdoty z Lalki Bolesława Prusa.

Mamy nadto dziesięć płyt CD z serialem pierwszej rosyjskiej ekranizacji Mistrza i Małgorzaty, przynajmniej rozpowszechnionej jako pierwsza w roku 2005, nie wchodzę tu w szczegóły; reżyser Władymir Bortko w wywiadzie dla

„Gazety Wyborczej” zarzuty o zbyt dosłowne przeniesienie powieści na ekran odpierał argumentem, że w Rosji, w grudniu 2005 roku obejrzało film czter­

dzieści milionów widzów – więcej niż przemówienie noworoczne prezydenta Władimira Putina. Mamy także audiobook z serii „Mistrzowie Słowa”: Wiktor Zborowski czyta „Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa (Agora SA, 2012 – dwadzieścia i pół godziny do odsłuchania); oglądaliśmy kilkakroć cztero­

odcinkowy miniserial Telewizji Polskiej w reżyserii Macieja Wojtyszki z 1988 roku (Anna Dymna, Władysław Kowalski, Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapa­

siewicz, Janusz Michałowski, Jan Jankowski, Tadeusz Bradecki, Mariusz Benoit i inni) i adaptację Andrzeja Wajdy wybranych motywów powieści w wersji Piłat i inni z 1972 roku (Jan Kreczmar, Wojciech Pszoniak, Daniel Olbrychski, Andrzej Łapicki, Marek Perepeczko, Władysław Sheybal, Głos niezapomniany Franciszka Pieczki).

Najbardziej w pamięć zapadł nam występ Teatru Współczesnego z Warszawy w Teatrze Rozrywki w Chorzowie jesienią 1987 roku: koleżanka doktor nomen omen Małgorzata Rudy z Zakładu Teatrologii Uniwersytetu Śląskiego odstąpiła mojej Małgosi bilet, sama widziała już to przedstawienie w Warszawie, mnie zaś udało się zdobyć wejściówkę. Spektakl uzyskał znakomite recenzje i sławę, wystawiany był nawet na scenie moskiewskiej „Taganki”; młodzież – sam, choć po doktoracie, do niej się jeszcze zaliczałem – zajmowała wszystkie miejsca na schodach. Przedstawienie w adaptacji i reżyserii Macieja Englerta, z porywającą muzyką Zygmunta Koniecznego zrobiło na nas takie wrażenie, że potrafimy na­

dal wymienić bodaj połowę obsady. Owacje na stojąco trwały ponad kwadrans.

Było to wydarzenie artystyczne porównywalne ze spektaklami Starego Teatru w Krakowie w reżyserii Konrada Swinarskiego, Jerzego Jarockiego i Andrzeja Wajdy za dyrekcji Jana Pawła Gawlika.

Żałujemy, że nie udało nam się zobaczyć żadnej z już blisko dziesięciu tea­

tralnych adaptacji Mistrza i Małgorzaty w reżyserii Andrzeja Marczewskiego, realizowanych od czterdziestu lat niemal, niektóre z „magiczną” muzyką Ta­

deusza Woźniaka; grano je zbyt daleko od domu (w Wałbrzychu, Płocku, Byd­

goszczy, Bielsku­Białej, Łodzi, Słupsku), gdy nasze dzieci były małe, a teraz sami

stajemy się coraz mniej mobilni. Bodaj w wywiadzie z Marczewskim czytaliśmy, że wśród graffiti na ścianach klatki schodowej w słynnej kamienicy przy ulicy Sadowej – nie da się tu uniknąć rymów wewnętrznych – czytał inskrypcję:

„Woland, wróć!”7.

Miałem tak wiele źródeł inspiracji, przeżyć i lektur, a jednak nie odważyłem się dotąd publikować obszerniejszych rozważań o Mistrzu i Małgorzacie, nie licząc tu szkicu poświęconego wyimkowi z dialogu Wolanda z Mateuszem Le­

witą z rozdziału 29 Rozsądzone zostają losy Mistrza i Małgorzaty: „– Mówimy, jak zawsze, różnymi językami – powiedział Woland. – Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegają od tego zmianie, prawda?” [MiM 474], który wzbogacił jako motto rozważania „o zmierzchu obfitości języków i poliglotów” w książce poświęconej przeoczonemu przez badaczy problemowi poliglotyzmu wielkich romantyków8.

Podczas poszukiwania kontekstów do studium o śpiewce Kamień na kamie-niu (zob. Nota bibliograficzna i rozdz. 9 w tej książce) sięgnąłem ponownie po Wojnę żydowską Liona Feuchtwangera9, którą czytałem jeszcze przed maturą,

przed arcydziełem Bułhakowa, i spostrzegłem wyraźną koincydencję pomiędzy sposobem, w jaki komendant tajnej służby Afraniusz i centurion Pedan gorliwie wykonują rozkazy à rebours swych przełożonych procuratora Poncjusza Piłata i prefekta pretorianów Tytusa, syna Wespazjana, późniejszego cesarza rzym­

skiego (79–81 n.e.), ale nie potrafiłem tego spostrzeżenia wcześniej wyzyskać.

7 À propos tego wątku, Woland ze swoją świtą pojawia się w Warszawie w najnowszej powieści Marii Nurowskiej Dziesięć godzin (Warszawa 2017).

8 M. Piechota: Poliglotyzm wielkich romantyków polskich (Mickiewicz, Słowacki, Kra-siński). Katowice 2016, s. 137. Sąd, że „rękopisy nie płoną” [MiM, 380] przywołałem w roz­

dziale 1 niniejszej książki, w kontekście rozważań dotyczących spopielenia w kominku powieści pisanej przez Josepha Granda.

9 L. Feuchtwanger: Wojna żydowska. T. 1–3. Przeł. J. Frühling. Warszawa 1960.

Wydanie to dalej sygnuję Wż, podaję numer tomu i strony. To część pierwsza Der jüdische Krieg (1931–1932) trylogii Josephus; pozostałe części: Die Söhne (1934–1935) i Der Tag wird kommen (1939–1941). Zdaję sobie sprawę z tego, że porównuję dzieła nieporównywalne.

Marian Szyrocki w Literaturze niemieckiego obszaru językowego, rozdziale monumentalnego kompendium pod redakcją Władysława Floryana, niejako usprawiedliwia zajęcie się tym pisarzem jego ponadprzeciętną popularnością: „Powieści historyczne Liona Feuchtwangera (1884–1958), tłumaczone na wiele języków, uzyskały milionowe nakłady” (Dzieje literatur europejskich. Red. W. Floryan. T. 2. Cz. 1. Warszawa 1982, s. 162). Wojna żydowska została jedynie wymieniona w bibliografii (s. 228).

Pozorne nieposłuszeństwo komendanta