• Nie Znaleziono Wyników

Inter arma silent musae – kto wmówił (dopisał)

„Muzy” Plutarchowi lub Cyceronowi?

Poszukując właściwego cytatu w przywoływanej tu już Karafce La Fontaine’a Wańkowicza (pamięć miałem niegdyś znakomitą, ale to już było), natrafiam w rozdziale Kształtowanie się reportażu – ojca literatury na zdanie: „Kiedy tyl­

ko milkną działa, wyłania się świat bolączek dręczących ludzkość i wszędzie tym śladem biegnie reportaż”35, które zaowocowało zupełnie nieoczekiwanym, spontanicznym czterowierszem:

Nie wiem, skąd się wzięła Myśl, lecz wiem, jak działa:

Niech przemówią dzieła, Skoro milkną działa.

Udawana, a więc nieszczera, rzekoma jedynie antyerudycyjność wzięła się, oczywiście, z przypomnienia zasygnalizowanego w zdaniu Wańkowicza inter­

tekstu w wersji łacińskiej: Inter arma silent Musae. Sprawdzam natychmiast w wykorzystywanym już kompendium ojca Czesława Michalunia i trudno mi ukryć zdziwienie, znajduję bowiem zrazu formę nieco inną:

Inter arma silent leges

◊ Podczas wojny milczą prawa.

– Według Plutarcha „Vitae parallelae” – Marius” XXVIII, 2 słów tych miał użyć konsul i wódz rzymski Mariusz dla uzasadnienia bezprawnego na-dania obywatelstwa rzymskiego mieszkańcom Kamerynu (101 przed Chr.);

spopularyzowane przez Cycerona „Pro Milone” IV, 1136.

Te brutalne słowa, lekceważące porządek prawny, miał więc wypowiedzieć Caius Marius, pogromca Cymbrów i Teutonów, ale też założyciel na Korsyce kolonii rzymskiej, która dała początek miastu o wdzięcznej nazwie Mariana.

35 M. Wańkowicz: Karafka La Fontaine’a…, s. 28. Pogrubienie moje – M.P.

36 C. Michalunio: Dicta. Zbiór łacińskich sentencji…, s. 262. Drugie domknięcie cudzysłowu (po Mariuszu) – niejasne. W tomie brak erraty.

Słowa są brutalne, ale człowiek, który ma za sobą doświadczenia wieku XX, przywykł nie do takich totalitaryzmów: silniejszy dyktuje prawa i decyduje o tym, czy będzie się stosował do własnych obietnic, zwycięzców nikt nie sądzi, ale to jeszcze nic w porównaniu ze zdziwieniem, jakie wywołuje kolejne hasło:

Inter arma silent musae

◊ Podczas wojny milczą Muzy.

– Cycero „Pro Milone” 4, 11 podaje tę myśl w postaci „Silent leges inter arma”.

Prawa milczą w czasie wojny37.

W takim razie, skoro u Plutarcha i u Cycerona mamy „leges”, rodzi się pytanie, kto i kiedy dopisał Cyceronowi „Musae”? Oczywiści, szukam ratunku w najnow­

szym, przywoływanym tu kompendium, w Skrzydlatych słowach Markiewicza i Romanowskiego:

Mariusz (Caius Marius, 157–86 p.n.e) POLITYK RZYMSKI

243 Inter arma silent leges.

Podczas wojny milkną prawa.

Uzasadniając bezprawie nadania obywatelstwa rzymskiego miesz­

kańcom Kamerynu (101 p.n.e.). □ Przytoczone przez Plutarcha:

Żywoty równoległe. Mariusz, 28. □ Spopularyzowane (w zbliżonej wersji) przez Cycerona: Mowa w obronie Milona, IV, 11 (52 p.n.e.).

Przez analogię do tego powiedzenia utworzono: Inter arma silent Musae. Podczas wojny milczą Muzy38.

Jeśli nie zostaną odkryte nowe źródła, postawione w tytule tej części rozdziału pytanie pozostanie bez odpowiedzi i nadal będziemy skazani na bezosobową formę „utworzono”. Czy wymianę „praw” na „Muzy” wolno uznać za sukces równoznaczny z dotarciem pionka do horyzontu tablicy szachowej i metamor­

fozą tegoż w hetmana? Raczej wątpię. Może to nie jest aż taki awans, ale też nie jest to – z punktu widzenia humanisty – degradacja, choć wersję finalną łatwo uznać za usprawiedliwienie milczenia poetów podczas wojen. Z pewnością jednak nie jest to usprawiedliwienie praktyki wysyłania poetów „na szaniec”

(casus chociażby wspomnianego w dalszej części rozdziału Baczyńskiego).

37 Tamże.

38 H. Markiewicz, A. Romanowski: Skrzydlate słowa. Wielki słownik…, s. 266.

„Polacy nie gęsi”, „żołnierz, poeta, czasu kurz”…

Omówione przygody nie zdarzają się wyłącznie fragmentom tekstów łaciń­

skich. Przygotowując artykuł do księgi dedykowanej pamięci prof. Danuty Pa­

luchowskiej39, zauważyłem, że przytoczone w nim jako pierwsze motto zdanie z Norwida, z jego poetyckiego traktatu dydaktycznego Promethidion (tytułowy neologizm jednoznacznie sugeruje rzecz o dziedzictwie po Prometeuszu), pod­

lega w recepcji takiemu samemu okaleczeniu, jak omówione wcześniej zdania Horacego i Terentianusa, wolno więc skonstatować, że nie trzeba dystansu, jaki stanowi czas od Horacego do średniowiecza, nie musi minąć wiele wieków, takie procesy przebiegają i w ciągu zaledwie kilkunastu lat, fragmenty zdań odrywają się od swoich pierwotnych całości i przyjmują na siebie role, których ich twórca nie przewidywał. Norwid napisał:

Bo nie jest ś w i a t ł o, by pod korcem stało, Ani s ó l z i e m i do przypraw kuchennych, Bo piękno na to jest, by zachwycało

Do pracy – praca, by się zmartwychwstało40.

Wyrywanie frazy „Bo piękno na to jest, by zachwycało” – z pełnego macierzy­

stego czterowiersza Norwida i przedstawianie jej jako całego zdania – wyraźnie ogranicza pierwotny sens, który wolno interpretować przynajmniej w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, kategoria „piękna” jest tu rozważana w kontekście dwóch paremiograficznych przywołań dotyczących „światła”, jeśli weźmiemy pod uwagę kontekst ewangeliczny (Mt 5, 15; Łk 11, 33), oraz „soli ziemi” – tu Norwid dworuje sobie z tych wszystkich, którzy tę metaforę odbierają dosłownie.

Po drugie, unieważnieniu ulega przedstawiony w wersie czwartym cytowanego fragmentu cel bliższy „zachwycenia”, czyli „praca”, to, co związane z codzien­

nością egzystencji, i cel dalszy – osiągnięcie dzięki pracy „zmartwychwstania”.

Kontekst potoczny i ostateczny (eschatologiczny) wydaje się decydujący dla myśli Norwida wysnutej z teleologicznych rozważań dotyczących „piękna” jako kategorii estetycznej i moralnej zarazem41.

39 M. Piechota: Owoce późnych spotkań mogą być najsłodsze. Dobra Pani Profesor – Danuta Paluchowska. W: Poznać (więc kochać)! O Danucie Paluchowskiej. Red. A. Seweryn,

D. Seweryn. Lublin 2010, s. 145–160).

40 C. Norwid: Promethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem. W: Tegoż: Pisma wszystkie. Zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami krytycznymi opatrzył J.W. Gomulicki. T. 3:

Poematy. Warszawa 1971, s. 439–440. Druk spacjowany – Norwid; pogrubienie moje – M.P.

41 W Skrzydlatych słowach znajduję wprawdzie wers trzeci i czwarty, jednak bez respek­

towania kontekstu poprzedniego dystychu (H. Markiewicz, A. Romanowski: Skrzydlate

Pamiętam, jak mój Mistrz – prof. Ireneusz Opacki – zżymał się na wyrywa­

nie z kontekstu pojedynczych słów, fraz czy półwersów i wykpiwał bezlitośnie ministerialnych układaczy tematów maturalnych lat siedemdziesiątych ubieg­

łego wieku, wśród których to tematów co jakiś czas pojawiały się dziwolągi tego rodzaju: „Żołnierz, poeta, czasu kurz”, a po myślniku jakaś aktualna teza, względnie pytanie o sens patriotyzmu poezji „Kolumbów”. Ten półwers, zamiast właściwego dystychu pierwszej połowy ostatniej zwrotki wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Rodzicom: „Dzień czy noc – matko, ojcze – jeszcze ustoję / w trzaskawicach palb, ja, żołnierz, poeta, czasu kurz”42, przedostał się niewąt­

pliwie do naszej wspólnej pamięci, jakby na przekór intencji poety.

Właśnie w tej formie (z „Żołnierzem” zapisanym wielką literą, oderwany fragment jako pełnoprawny równoważnik zdania) drukują go autorzy często przywoływanych tu Słów skrzydlatych. Zaskakuje to tym bardziej, że w trzech antologiach poezji Baczyńskiego oraz innych polskich poetów jego pokolenia, które zakupiłem na początku lat siedemdziesiątych, choć wtedy nie myślałem jeszcze o studiach polonistycznych, nie znajduję wiersza Rodzicom43. Czyżby aż tak przemożny wpływ na kulturę polską wywarła część pierwsza tytułu książki zredagowanej przez Zbigniewa Wasilewskiego44? Wyszukiwarka internetowa 11 sierpnia 2009 roku podała mi aż 7890 wyników pełnego zestawienia tego frag­

mentu wiersza i zarazem frazy początkowej tytułu książki. Kłamstwo, podobnie jak niedopowiedzenie, powtarzane odpowiednio często otrzymuje, prędzej lub później, status prawdy. Pewien optymizm rodzi to, że wyszukiwarka 30 czerwca 2017 roku podała już tylko 1720 adresów tej frazy.

Jest ironią naszej elektronicznej i upraszczającej wszystko, co skomplikowane, epoki, że w Internecie można odnaleźć kuriozalną kategorię „Poeci czasu kurz”, do której zaliczani są wszyscy „poeci walczącej Warszawy”. Przytoczone pery­

petie ograniczające pełną frazę poetyckiej wypowiedzi Baczyńskiego, praktyka edukacji na wysokim szczeblu, ludzi podejrzewanych o inteligencję, postępo­

wanie, które tak zniesmaczyło niegdyś mego Mistrza, ma jednak poważniejsze konsekwencje niż redukcjonistyczne aspekty dotyczące omawianych tu sentencji słowa. Wielki słownik…, s. 304). Z kolei w Księdze cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku (oprac. P. Hertz, W. Kopaliński. Wyd. 3. Warszawa 1991, s. 358) fragment ten ginie w obszernym przytoczeniu dwudziestu sześciu wersów.

42 K.K. Baczyński: Utwory zebrane. Oprac. A. Kmita­Piorunowa, K. Wyka. Kraków 1961, s. 461.

43 Krzysztof Kamil Baczyński. W: „Poeci Polscy”. Warszawa 1972; A. Lam: Kolumbowie i współcześni. Antologia poezji polskiej po roku 1939. Warszawa 1972; Poezja polska. Antologia.

Ułożyli S. Grochowiak, J. Maciejewski. T. 2. Warszawa 1973.

44 „Żołnierz, poeta, czasu kurz”. Wspomnienia o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Red.

Z. Wasilewski. Kraków 1970.

łacińskich, prowadzi bowiem do nadania etykiety pozornie uwznioślającej martyrologicznie etos poety­żołnierza (a jako taki jest ten etos w naszym kraju intelektualnie nietykalny, nie podlega dyskusji). W istocie zaś owa etykieta sta­

nowi fragment zdania pozbawiony sensu. Pozór metafory jest tak sugestywny wskutek częstego powtarzania bez komentarza, że nie wypada przyznawać się do braku zrozumienia. Tylko dziecko mogłoby stwierdzić, że „król jest nagi”, ale skąd wziąć dziecko wśród krytyków i recenzentów, nie tylko warszawskich, zwłaszcza zaś ministerialnych?

Wyrywanie z kontekstu poszczególnych słów, fragmentów zdań zawsze pro­

wadzi do uproszczenia myśli, rodzi podejrzenie, że cytującemu nie chodzi o prawdę. Pisał o tym w odniesieniu do fragmentu zdania z Promethidiona tuż po wojnie w sporym studium Tadeusz Makowiecki:

Ogólnie – można powiedzieć, że Norwid w tym monologu często używa pojęć „sztuka” i „piękno”, nie przeprowadzając między nimi roz­

graniczeń, a dalej że określa piękno (sztukę) dwojako. Raz wyprowadza je z miłości, której piękno ma być kształtem lub ściślej wyrazem; a więc miłość jakby warunkuje piękno, jako poprzednik. Drugie określenie piękna przeprowadza poeta przy pomocy pojęcia pracy. Praca jest jakby następnikiem; piękno (sztuka) zachwyca, porywa człowieka do pracy, do realizacji miłości w świecie rzeczywistym, do zmartwychwstania. A celem najwyższym człowieka jest wstać z martwych, przestać być martwym, biernym pionkiem w grze losu, a być świadomym, jak powie Norwid gdzie indziej – „zwolonym” współtwórcą rzeczywistości45.

Tekst poety jest wówczas używany do celów interpretatora, nie autora.