1.
Ludwik Łętowski był niewątpliwie jednym z najbardziej ekscentrycznych książątKo ściołanie tylko krakowskiego, ale i polskiego. Potwierdzali to jemuwspółcześni, uza sadnia tę opinię zachowany jego dorobek. LudwikhrabiaDębicki, autor wieluprac o ludziach związanych zKrakowem w XIX wieku, wbiografiitego biskupa, skreślonej w oparciuo pozostałe po nimpamiętniki, przypomina anegdotę, którą godzi się tu przywołać. Oto mieszkający w latach pięćdziesiątych XIX wieku we Lwowie Alek sander Fredro po krótkim pobycie w Krakowie miał oświadczyć: „[...] widziałem [w Krakowie- przyp. F. Z.] biskupa zpostaciążołnierza a jenerała z zachowaniem biskupa”1. Słowa te odnosiły się z jednej strony do biskupa Łętowskiego, z drugiej zaś - do generała Jana Skrzyneckiego. Wiele wskazuje na to, że autor Zemsty bardzo celnie ujął charakterystykę obuprzywołanychludzi. O skromnym i cichym sposobie życiagenerała Jana Skrzyneckiego, trwalezapisanego w dziejachpowstania listopado wego, a któregotrzyostatnie lata upłynęły wKrakowie między domem a kościołem, zachowało sięwiele świadectw12. Co do Łętowskiego, Fredro również się nie mylił.
WszakLudwikDębicki w swojejrozprawie dowodził, że„Łączy on[biskup Łętowski - przyp.F. Z.] namaszczenie pasterza z żołnierskiej przeszłości zabytkami, szlachec
ką częstokroć rubaszność iweredyczność starca mającego wysoką ogładęczłowieka wielkiego świata, świetność umysłu uczonego [...], dowcip wrodzony, częstokroć dotkliwy a czasemzbytswobodny światowca, coto znal życie zwszystkich jego stron,
1 L. Dębicki, X. Biskup Łętowski. Według pamiętników pozostałych po nim w rękopisie, Lwów 1873, s.6.
2 Por. H. Żaliński, Kraj, emigracja, niepodległość. Studia i szkice, Kraków 2006.
114 I W drodze do sławy. Studia iszkice
zgłęboką wiarą kapłana, wzorową surowością dla siebie awielką miłością i miłosier
dziem dla bliźnich”. Autor dodawałjednak: „Weredyczność ks. biskupaŁętowskiego nie przechodziła nigdy w marudztwo i zbytnie moralizowanie, nieciążyła ona towa
rzystwu, zawsze okraszonadowcipem, rzucała swe pociski w chwilachwłaściwych;
czasem byłyto strzały ostrego naboju,częściej jednak przechodziły w tę lekką,choć nigdyczczą szermierkę słów, w której najczęściejzwyciężał,aleczasemnawetodnosił porażkę”'. Henryk Barycz, znany powszechnie badaczdziejów oświatyi kultury pol
skiej, pisał napoczątkulat sześćdziesiątych XXwiekuoŁętowskim:
Żołnierz i kapłan, polityk i książę Kościoła, moralista i facecjonista, dziwaczny pi
sarz i uczony historyk, miłośnik i kolekcjoner książek, mówca i gawędziarz - oto ka
lejdoskop dziedzin, które składają się na jego bogatą indywidualność. [...] Skupił on w sobie pierwotny sarmatyzm i szlachetczyznę starego pokroju z dość luźnym i swobodnym stosunkiem do życia, wyrobionym pod wpływem prądów oświece
nia. Epoka napoleońska wpoiła weń zrozumienie koncepcji państwa nowożytne
go, postępowego, ściśle centralistycznego, romantyzm - wiarę w nieśmiertelność narodu i ideę czynnej, nieustannej walki z zaborcami oraz natchnienie mesjani- styczne. Klęska powstania listopadowego skierowała go na tory legitymizmu (dość spóźnionego), wyznawania zasad ancien regimeu łączonego z wykluwającym się ultramontanizmem*4.
■' L. Dębicki, dz. cyt., s. 4-5.
4 H.Barycz, Ludwik Łętowski, ekscentryczny książę Kościoła, w: tenże, Wśród gawędziarzy, pa- miętnikarzy i uczonych galicyjskich, t. 1, Kraków 1961, s. 117.
' Oprócz wzmiankowanych wyżej prac Henryka Barycza i Ludwika Dębickiego godzi się wspo
mnieć o pracy Tadeusza Glemmy Działalność dobroczynna biskupa L. Łętowskiego, „Caritas”
1949, nr 51.
Okazuje się, że nawet ta charakterystyka nie oddaje w pełni skomplikowanej osobowości tego kapłana, historyka, pamiętnikarza, wierszopisa, a nadewszystko- człowieka, którytrwale wpisał się w krajobraz Krakowaczasów narodowej niewoli.
Odsyłając zatem zainteresowanych do istniejących opracowań’, w tym miejscu - po skreśleniu zasadniczych liniiżycia Łętowskiego -pragnę przypomniećjego dorobek literacko-historyczny,którymtozagadnieniem dotychczas niktsięniezainteresował.
LudwikŁętowski urodził się w1786 roku w Bobowej kołoNowego Sącza,w ro
dzinie ziemiańskiej. Był równolatkiem Andrzeja Brodzińskiego i Wincentego Re-klewskiego, dwóch znanych na początku XIX wieku poetów krakowskich. W przeci wieństwiejednak do tamtych,nigdynie uczęszczał do szkół.Nie studiował także na uniwersytecie. Ażdo 20 roku życia pobierałnauki w dworzerodzinnym (zajmowało się nim czterech guwernerów), który trudno byłoby uznać za ogniskopolskości. Jak twierdzą historycy, był to dom całkowicieoddzielony od spraw narodowych, godzący
Ludwik Łętowski I 115
się z panującą sytuacjąpolityczną w kraju. Zresztą potwierdza to sam Łętowski,pisząc w pamiętnikach, że wczasach młodości nigdy nie słyszał na przykład opowstaniu kościuszkowskim! W 1806 roku bohater naszej opowieści trafił do gwardii galicyj skiej w Wiedniu. Potrzech latach natomiast, w1809 roku,zgłosiłsię w Krakowie do formowanego podwodzą arcyksięcia Ferdynanda ochotniczegobatalionu strzelców (batalion ten, co ciekawe, występowałw strojach kozackich), którymiałtoczyćboje z wojskamiksięciaJózefa!Dopieropo klęsce wojsk austriackich Łętowski zdecydo
wałsię wstąpićdo wojska polskiego pozostającego pod wodząksięciaJózefa. W1812 roku,już w stopniu kapitana, wziął udział w wyprawie Napoleonana Moskwę. W cza
sie odwrotu Wielkiej Armii, pobitwie pod Berezyną, dostałsię do niewoli,w której pozostawał przez dwalata6. W1817 roku były żołnierz napoleoński-ku zaskoczeniu niemalwszystkich -wstąpił do seminariumduchownego w Kielcach. Już poroku zo
stałwyświęcony na księdza iobjął probostwow Końskich, a wkrótce potem przeszedł do parafii w Stopnicy. Jak piszą biografowie, do swychprobostw dojeżdżał rzadko, niemal wyłącznienaodpusty.Czas spędzałnajczęściejw Kielcach lub wKrakowie (tu przy bokubiskupaJanaPawłaWoronicza). HenrykBarycztwierdzi,żew tymczasie prowadziłżycie właściwie całkowicie świeckie (szaty cywilne zrzucił dopiero w 1845 roku, gdy w Petersburguotrzymał święcenia na biskupajoppejskiego!).
W1825 roku został kanonikiemkatedrywawelskiej, a równocześnie członkiem Senatu Rządzącego Rzeczypospolitej Krakowskiej. Odtąd zasłynął jako salonowiec, wielbiciel dobrego stołu,atakżepięknych pań(z arystokracji). Zarazem zdobył sławę znakomitegokaznodziei7. W czasie powstania listopadowego, jako weteran
napole-Jak wspomina Ludwik Dębicki, Łętowski miał spędzić owe dwa lata w domu jednego z oby
wateli Litwy, który wyrobił sobie u władz rosyjskich pozwolenie na przechowywanie u siebie
„pod gwarancją” kilku jeńców wojennych. Autor ten przypomina przy tej okazji znamienne wydarzenie z późniejszych lat, kiedy Łętowski był już biskupem. Oto okazuje się, że w 1850 r. przybył do Krakowa syn owego obywatela i zgłosił się do bpa Łętowskiego. Ten postanowił odpowiednio dobrze uraczyć gościa: „[...] zaprosił wszystkich starych wojskowych napo
leońskich, jacy podówczas mieszkali w Krakowie. Zasiadł przeto do stołu jenerał Skrzynec
ki, jenerał Załuski, pułkownik Michał Badeni i pułkownik Salezy Gawroński wokoło gościa z Litwy. Przypadek zrządził, że obiad ten wypadł w rocznicę wejścia do Moskwy. Przy obie- dzie przypomniano sobie tę datę, co jeszcze bardziej ożywiło rozmowę i zwróciło ją do wspo
mnień strasznej kampanii. Uczestnik tej skromnej biesiady weteranów opowiada, że biskup był wymowniejszym niż kiedykolwiek, obecność litewskiego gościa, wspomnienia niewoli, wznieciły zapał i rozrzewnienie w starcach, którzy taką wojenną i obywatelską mieli za sobą przeszłość” (L. Dębicki, dz.cyt., s. 60).
Henryk Barycz piszę: „W okresie wystąpień Łętowskiego przed katedrą stało do kilkadziesiąt karet, zbiegowisko ludzi było ogromne, zamawiano sobie miejsca naprzód. Popisami kazno
dziejskimi Łętowskiego interesowali się nawet wybitni literaci przejezdni (J. U. Niemcewicz), jak i miejscowi. F. Wężyk jeszcze przed pokłóceniem się z nim pasował go na nowego Skargę.
116 I Wdrodze dosławy. Studia i szkice
oński, włączył się w biegwydarzeń („błogosławi oddziałypowstańcze udające się na polewalki, jeździ dogłównej kwatery,przyjmujez rąkRządu Narodowego admini-stratorstwo biskupstwa sandomierskiego”8). W1833rokuwramachretorsjiza otwar
te popieranie powstania w Królestwie, nawniosek rezydentówdworów „Mocarstw Opiekuńczych” wKrakowie, został usunięty ze składu Senatu Rzeczypospolitej Kra
kowskiej. Po kilku latach bohater nasz jednakzmienił poglądyi zacząłsprzeciwiać się prowadzonejw Galicji narodowej konspiracji oraz wpływomWielkiej Emigracji na kraj, zaco zostałnagrodzony jesienią 1839roku, kiedy to na nowo powołano go w skład Senatumiasta Krakowa.W dwalata później, w 1841roku, zostaładministra torem generalnym diecezji krakowskiej. Stało się to w okolicznościach dość nie
zwykłych, aprzy tym małoznanych.
W 1835 roku rezydent rosyjski, jeden z trzech „opiekunów” Rzeczypospolitej Krakowskiej, doprowadziłostateczniedo wypędzenia (czyt.: usunięcia) z Krakowa’
Z czasem popularność kaznodziejska Łętowskiego spadła, a jego rubaszne przenośnie i zbyt realistyczne obrazy w przemówieniach wywoływały rozbawienie i ściągały ludzi dla rozrywki”
(H. Barycz, Ludwik Łętowski, ekscentryczny książę Kościoła, s. 134).
Tamże, s. 136. W zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej zachował się egzemplarz rozprawy Łę
towskiego O sprawie narodu polskiego (Kraków 1831), w której uzasadniał on prawo Polaków do odzyskania wolności na drodze wojennej, przekonując, że powstanie nie jest rewolucją, a sprawą narodową „podniesioną w obronie praw i swobód krajowych” (tamże, s. 2). Rozpra
wa to skądinąd bardzo interesująca jako dowód toczonych naówczas w kraju sporów. Warto tu przywołać choćby niektóre z twierdzeń autora. Pisał więc on na przykład: „Którzy mówią, że Polska nierządem upadła, nic nie wiedzą, gdyż dała była sobie konstytucję 3-Maja. Rozbiór Polski był dziełem obcych i nie mógł być samą winą naszą, i dlatego stal się klęską powszech
ną” (tamże, s. 6). Gdzie indziej przekonuje: „Naród upadły walczy zatem, czyli broni się od zguby swojej, a wszelkie środki jakowe ku obronie swojej używa, należą mu się z przyrodzone
go prawa obrony bytu własnego” (tamże, s. 7). W dalszych partiach Łętowski bardzo dobitnie przekonuje, że Polacy mieli i mają prawo upominać się o byt polityczny. Za wybuch powstania odpowiedzialni są ci, którzy dokonali rozbiorów: „Kto Polskę rozebrał, ten powstanie uczynił.
Od pół wieku nie kochamy go. Słuchamy go, a spoglądamy na pałasz na ścianie. Każda jemu przygoda niedobra jest nam weselem. Dla każdej nadziei opuszczamy go. Wychodzimy z do
mów własnych, od żon i matek, dziatki zostawując sierotami, szukać zagranicą ojczyzny. Obca ziemia była nam nieraz milsza nad swoją, niewolą splamioną” (tamże, s. 11). Tak wyraźnie opowiadając się za powstaniem, autor równocześnie z mocą występuje przeciw próbom połą
czenia go z próbami reform społecznych. Te bowiem uznaje za przejaw rewolucji. Powstanie narodowe - piszę - „nie nadweręża socjalnego porządku, ale przeciwnie, usiłuje nas do niego przywrócić" (tamże, s. 15). W gruncie rzeczy „nie idzie u nas rzecz o reformę narodu, ale o istnienie narodowe” (tamże, s. 24). Lektura tego obszernego (66 stron druku!) elaboratu prowadzić musi do jednego wniosku: że w 1831 r. Łętowski całym sercem był po stronie po
wstania. Tym większym zaskoczeniem jest późniejsza zmiana jego poglądów.
Sprawa bpa Karola Saryusz-Skórkowskiego zasługuje na odrębne omówienie. Wiadomo, że bp Skórkowski oficjalnie w marcu 1831 r. zgłosił akces do powstania, że odprawiał w katedrze
Ludwik Łętowski I 117
biskupa KarolaSkórkowskiego,który w 1831 rokunaraziłsię carowi otwartym wspar ciempowstania10. Pod nieobecność biskupa Skórkowskiego administratoremdiece zjibył biskup FranciszekZglenicki. Po śmierci tegoż, w dniu 27 stycznia 1841roku, kapituła katedrywawelskiej wybrała naadministratora generalnego diecezji Ludwi
ka Łętowskiego. Wybórzostał zatwierdzonyprzez„opiekunów”, Łętowski bowiem wykazywałw tym czasieznacznąspolegliwośćwobec nich. Co więcej, w nagrodę za
wawelskiej msze święte dziękczynne za polskie zwycięstwa, że przekazał pokaźną kwotę na rzecz Rządu Narodowego, że wreszcie w lipcu 1831 r. - po klęsce wojsk polskich - udzielił schronienia gen. Skrzyneckiemu w swoim pałacu w Krakowie. Lektura wydawanych przez niego w okresie powstania listów pasterskich przekonuje, że był człowiekiem krystalicznego charakteru. Nie dziw, że te jego działania i pisma sprowokowały przeciwdziałanie ze strony zaborców. Rosja jeszcze w 1831 r. podjęła skierowane przeciw niemu kroki. Gdy jesienią tego roku wojsko moskiewskie wkroczyło do Krakowa, bp Skórkowski znalazł się natychmiast w areszcie domowym. W lipcu 1833 r. car Mikołaj I wydał dekret zabraniający mu przekracza
nia granicy Królestwa Kongresowego i sprawowania władzy nad położonymi tam dekanatami należącymi do diecezji krakowskiej. Rząd rosyjski wyznaczył do sprawowania nadzoru nad tą częścią diecezji krakowskiej archidiakona Adama Paszkowicza, na co bp Skórkowski zareago
wał natychmiast, nakładając na niego ekskomunikę. W tej sytuacji ambasada rosyjska w Rzy
mie nasiliła zabiegi o usunięcie niepokornego biskupa z urzędu. Niechętny Polakom papież Grzegorz XVI uległ naciskom i w dniu 30 V 1835 r. podpisał breve (dekret), w którym nakazał ordynariuszowi krakowskiemu czasowe opuszczenie diecezji. Stało się to w dniu 1 VII 1835 r.
Biskup Skórkowski przekazał wówczas sprawy biskupstwa sufraganowi Franciszkowi Zgle- nickiemu, a sam udał się do Opawy na Śląsku Czeskim (w diecezji ołomunieckiej). Osiadł w klasztorze franciszkanów, gdzie przeżył 16 lat, aż do śmierci (25 I 1851 r.). W tym czasie, mimo nieustannej inwigilacji i cenzurowaniu korespondencji, podtrzymywał ścisły kontakt z Krakowem. Znamienne, że dzięki podjętym wówczas przez siebie zabiegom doprowadził do beatyfikacji s. Bronisławy, norbertanki ze Zwierzyńca (23 VIII 1839 r.), a także do przyznania diecezji krakowskiej nowego patrona - św. Izydora Oracza. Współpracujące ściśle z carską Rosją władze austriackie nawet po śmierci bpa Skórkowskiego nie zgodziły się na przewie
zienie jego zwłok do Krakowa. Wprawdzie po uroczystościach pogrzebowych franciszkanie opawscy w dniu 30 I wyekspediowali trumnę z doczesnymi szczątkami biskupa do Krakowa, ale obawiający się rozruchów w Galicji, a przede wszystkim w Krakowie, Austriacy zatrzymali kondukt pogrzebowy we wsi Katarzynki (Katherein) koło Opawy i nakazali trumnę złożyć w miejscowym kościele. Dopiero w 1913 r. przeniesienia prochów Skórkowskiego dokonał ks. bp Adam Stefan Sapieha (trumnę z prochami biskupa 9 X tego roku złożono w krypcie pod kaplicą św. Stanisława Szczepanowskiego, obok trumny kardynała Albina Dunajewskie
go), por. S. Karwowski, Karol Saryusz Skórkowski, biskup krakowski, Poznań 1906. Warto tu zauważyć, że autor ten zakończył swoją broszurę apelem o przeniesienie prochów biskupa patrioty z Opawy do Krakowa, ale apel ten pozostał bez echa, w krakowskiej diecezji rządził bowiem oddany całkowicie Austriakom bp Jan Puzyna. Dopiero po jego śmierci i objęciu władzy w diecezji przez bpa Stefana Adama Sapiehę można było przewieźć prochy biskupa Skórkowskiego do Krakowa.
10 L. Łętowski, Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich, t. 1: Biskupi krakowscy, Kraków 1852, s. VII.
118 I W drodze dosławy. Studia iszkice
przykładną wręczwspółpracę z dworami „Mocarstw Opiekuńczych”doczekał się on w 1845roku tytułu biskupa joppejskiego i nominacji na biskupa sufraganaw diecezji krakowskiej.Pamiętającotym,łatwiej zrozumieć, dlaczego tenniegdysiejszyżołnierz księcia Józefaw czasie tak zwanej rewolucji krakowskiej w1846roku wierniestał przy
„opiekunach”. Gdy11 listopada 1846 roku, po wydarzeniachowej rewolucji,rządcesar ski z Wiednia wydał dekret o przyłączeniu Krakowa do monarchiiaustriackiej, biskup Łętowski wraz zpozostałymi siedmioma członkamiSenatu WielkiegoMiasta Krako
wa i30posłamizłożył przysięgęna wierność cesarzowi Austrii.
Wrok później doszło jednakdo jego konfliktuz władzami rosyjskimi. Okazuje się, że w 1847roku car zażądał,aby wliczącym 18 dekanatów i 230 parafii wikariacie kieleckim, wciąż należącym do diecezji krakowskiej, odprawiano nabożeństwa religij ne zaczłonkówrodziny carskiej wyznania prawosławnego. BiskupŁętowski odmó wił, wskutek czego 22 kwietnia 1848roku został zmuszony do rezygnacji z zarządzania wikariatem kieleckim, który przeszedł bezpośredniopodzarząd Watykanu. Wkrótce znacząco pogorszyłysiętakże jego stosunki z dworem austriackim.Nieskłonny do dalszych kompromisów, w dniu 4 maja 1849rokuzrezygnowałzzarządu leżącąw ob rębie monarchii austriackiej częściądiecezji krakowskiej (następcąjego zostałks.Ma teusz Gładyszewicz).
Uwolniony od obowiązków administratorskich,zajął siębiskup Łętowski bada
niami historycznymi oraz twórczościąliteracką. Uprawiał topole przez 20 lat. W1859 roku zakupił parcelę z kościółkiem pod wezwaniem św. św. Szymona i Judy przy ul. Warszawskiej 8, aby ofiarować je przybyłym właśnie do Krakowass. szarytkom.
Siostromtym przekazał takżefundusze, dzięki którymw latach 1869-1871 zbudowały one przyul. Warszawskiej klasztoriwzniosłynowy kościół pod wezwaniem Najświęt szego Serca Pana Jezusa. Gdy biskup Łętowski zmarł 25 sierpnia 1868 roku,pochowa no go w podziemiach katedry wawelskiej,ale w 1872roku, po wzniesieniuzabudowań klasztornychi kościelnych ss.szarytek, zgodnie zżyczeniem Zmarłego przeniesiono jego szczątki doczesne do kościoła przyul. Warszawskiej.
2.
Biskup Ludwik Łętowskipodjął wyzwaniepisarskie wpóźnym wieku, zostawił jed nak dość pokaźny dorobek. Na jego czoło wysuwasię bez wątpienia czterotomowy Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich, wydany drukiem w Krakowie w latach1852-1853. Było to przedsięwzięcie niezwykleważne, pionierskie.Jak autor pisał we Wstępie, zafascynowała go trwałość tej krakowskiej instytucji kościelnej.
„Kapituła krakowska, która przetrwaładziewięć wiekówna Wawelu, jaktaskala,na
Ludwik Łętowski I 119
której stoi,nieporuszoną pozostała na wszystkiewypadkiludzkie”“. Zafascynował go przedewszystkimznakomity zastęp ludzi, którzytę instytucję tworzyliw ciągu wie ków:wielkich pasterzy Kościoła, mądrych kanclerzy i dyplomatów, ludzikochających sztukę,ale takżezasłużonych dla historiografii. „Wszystko to sąludzie przedni i mę żowie pierwsi. Budowniczy kościołów, założyciele zgromadzeń klasztornych, funda-torowie szpitaliiborkarn,szafarze wierni chleba duchownegoinamiętliwimiłośnicy krajuswego [...] chciałem pokazać, co winien im kraj i kościół”'2.W przekonaniu Łętowskiego historia kapituły krakowskiej „byłabyniemal historią kościoła i narodu polskiego. Co tylko mieliśmy ludzi znakomitych w stanie duchownym,wszyscy za siadali po stalach u nas. Nie było sprawy krajowej w ciągu dziewięciu wieków,aby się nie oparła o którego z biskupów lub prałatów krakowskich”1'. Wrzeczysamej, skre
ślone piórem Łętowskiegoportretykilkudziesięciu biskupów krakowskich i bardzo wieluprałatów oraz kanonikówwawelskiej świątyni stanowiąważne, choć niezawsze obiektywne źródłowiedzy nie tylko o Kościele krakowskim, ale i o sprawachpań
stwapolskiegow ciągu kolejnych stuleci. Temperament autorasprawił,że jego oceny bywały niewyważone i niesprawiedliwe.Ale także iwtymwolnoupatrywaćwartość tego dzieła: jest to bowiem historia barwna, nasyconawieloma wyciągniętymi z daw
no zapomnianych ksiąg szczegółami czynawet anegdotami.
“ Tamże, s. IX.
12 Tamże, s. XI.
13 Tamże.
N X. L. Łętowski, Katedra krakowska na Wawelu, Kraków 1859.
15 Tamże, s. I.
16 Tamże, s. IV.
Swoistymdopełnieniem owego wielkiego dzieląbyła kolejna księgaŁętowskie
go: Katedrakrakowska na Wawelu'*.Ta pierwsza monografia katedry wawelskiej zo
stała przygotowanana podstawie obfitejbazy materiałowej,jakąsąarchiwum kapitu
ły, a także liczne prace kronikarzy ihistoryków.Jeślinabok odłożymyskierowaną do cesarzaFranciszka Józefa I dedykację,uniżonąipełną pokory,to samo dzieło, zaopa
trzone w znakomite ilustracje, zadziwia bogactwemmateriałów,wielką erudycjąau tora.Znamiennie brzmią słowa jegozamieszczone już we Wstępie. Pisał tu: „Kościół naWawelu jestkartą tej księgi, wktórą zapisaliśmy pamięć po sobie. Ujęci za rękę i oprowadzeni po nim, spotykamy sięz dziewięciowiekowym obliczem życia naszego iprzygód krajowych”* 12 13 *15. Autor zwraca uwagę na wyjątkowemiejsce, jakiekatedra wa
welska zajmuje w dziejachnaszychnarodowych.Pisze: „[...] trzydzieści sześć poko
leń przeszło, trzy rody królewskiezużyły,a elekcyjnych panów zabrakło; gdy on trzy masię naWawelu irośnie w poszanowanie z każdym wiekiem. Przemijają państwa inarody, a instytucje religijne unoszą się po tympotopie czasu, jak ta skrzynia Noego, wktórejzłożone mamy najdroższe wspomnieniasobie”16.
120 I W drodze dosławy. Studia i szkice
Lekturatego dzieła nie jest łatwa, tekstzostałnasycony olbrzymią ilością infor macji, odwołań i wskazówekbibliograficznych.Jednak uważnego czytelnika wciąga, księga powstawała bowiem z wielkiego umiłowania przedmiotu opisuprzez autora.
On sam zresztą nie kryje osobistegostosunkudospraw, o których piszę. W pewnym momencieprzyznaję:
Chodzę po tym kościele lat trzydzieści z górą, kanonikiem, kustoszem, w końcu teraz dziekanem jego; z dniem każdym, choć życie mi ucieka, urasta miłość moja ku niemu. Każdy w nim kamyczek przemawia do serca mego, i przy każdym myśl mi przychodzi: iż praca moja wdzięczną być może kiedyś, gdyż wszystko z czasem zamiera, jeśli czytać by ludzie potem nie umieli. Brązy i marmury martwieją i stają się przedmiotem, odległej sztuki, ciekawymi pomnikami dla jej badaczów; ale ludz
kiego pisma jest to dziełem, przechować tego ducha co się w nią obwinął i wionąc w nie nieśmiertelność, iż żyłby dla przyszłych pokoleń17.
Nie miejsceiczas,aby szczegółowo omawiać tu todziełoŁętowskiego. Jedno jest pewne: pokazał on w nimswójkunszthistoryka,umiejącegoz kamieniimurów czy
ta ć przeszłość,przywracać pamięć o setkach i tysiącach ludzi, którzyzapisaliwtej świątyni Polaków tak bogatą historię.Miałniewątpliwierację,żedla wielu później
ta ć przeszłość,przywracać pamięć o setkach i tysiącach ludzi, którzyzapisaliwtej świątyni Polaków tak bogatą historię.Miałniewątpliwierację,żedla wielu później