• Nie Znaleziono Wyników

dom rodzinny i wojenne „jądro ciemności”

Początki dziejów rodziny Staszka barnasia wiążą się z Rzezawą, wsią gminną położoną w powiecie bocheńskim, założoną w wyniku ak-cji kolonizacyjnej na prawie niemieckim przez Kazimierza Wielkiego. W okresie zaborów miejscowość znalazła się w granicach Austrii, a dobra ziemskie należały do rodu bondich.

W 1873 r. mieszkańców zdziesiątkowała epi-demia cholery. W 1895 r. otwarto tutaj sklepik

„Kółka Rolnego”, a w 1910 r. Sąd handlowy zarejestrował Spółkę oszczędnościowo-pożycz-kową, w ogólnopolskim systemie Raiffeisena.

W 1927 r. mieszkańcy założyli Spółdzielnie mle-czarską. Dla Kazimierza barnasia, starszego bra-ta Sbra-taszka, Rzezawa ich dzieciństwa, to: sbra-tacja kolejowa, świetlica (gdzie organizowano przed-stawienia), dekanat, przedszkole, straż pożarna Ojciec artysty Józef Barnaś

Matka artysty Apolonia Pają-kówna

i trzy sklepy żydowskie. W pamięci utkwił także kościół parafialny (z wyposażeniem barokowym) pod wezwaniem Świętej trójcy i Świętego leopolda, gdzie prowa-dzała ich matka oraz szkoła powszechna im. Świętej Jadwigi Królowej3. Niestety w czasie wojny Staszek i jego rodzeństwo zdani byli wyłącznie na tajne nauczanie, jakie na poziomie szkoły powszechnej zorganizowała maria górnikowa przy współudziale Klementyny gocławskiej i Władysławy Zięby. Chlubą mieszkańców była figura matki bożej z Rzezawy, da-towana na 1420 r., wystawiona obecnie w muzeum Diecezjalnym w tarnowie4. bracia biegając po okolicy zapamięta-li także Pacynkowe wzgórze w Rzezawie,

z którym związana była niezwykła historia. Później chętnie opowiadał ją Staszek swoim znajomym. Pierwsi właściciele wsi lelewici melsztyńscy założyli karczmę i osadzili w niej Izraelitę. Jej gospodarz chętnie sprze-dawał chłopom na kredyt wódkę. gdy dłużnicy okazywali się niewypła-calni, arendarz wystawiał ich gospodarstwa na licytację. Doszło do tego, iż żony wydziedziczonych zebrały się pod oberżą i zaczęły naprzemian modlić się i złorzeczyć żydowi. Wybuchła burza, a jeden z piorunów trafił w dach zajazdu, który stanął w płomieniach. W pożarze zginął arendarz.

Chcąc odpokutować grzechy, mieszkańcy postanowili w tamtym miejscu wznieść kościół, jednak zgromadzony materiał budowlany w tajemniczy sposób zniknął. ludzie po śladach doszli do miejsca, gdzie dziś stoi świą-tynia. Zastali tam budulec i konia, który prawdopodobnie je tu przywiózł.

Po naradach uznano, że to wola boska i kościół wzniesiono w tamtym miejscu. Na Pacynkowym wzgórzu postawiono krzyż, który stoi do dziś.

legendą rodziny był dziadek Józef barnaś senior, któremu żona Anna z domu Kutyba urodziła dziewięcioro dzieci, spośród których zmarło dwoje. Józef senior pracował na

krakowskiej kolei PKP, jako maszynista

„luxtorpedy” kursującej na linii Przemy-śl–Kraków–Warszawa i Kraków–Zakopa-ne. Zarabiał ponad 900 zł miesięcznie, nosił eleganckie garnitury i skupywał okoliczne gospodarstwa rolne, których właściciele bankrutowali oraz parcele w bochni. Politycznie do końca życia

po-Józef Barnaś z siostrami Anną i Stefanią we Francji

Luxtorpeda

został sympatykiem Wincentego Witosa5 i PSl–„Piast”. Powodem dumy był jednak jego status maszynisty „luxtorpedy”6, wagonu spalinowego o aerodynamicznych kształtach stosowanego w szybkich połączeniach ko-lejowych między miastami. Na bazie oryginału wyprodukowano tylko 5 eg-zemplarzy „luxtorped” o oznaczeniach PKP od SAx 90081 do SAx 90085, wyposażonych w silnik mAN. W 1936 r. jedna z „luxtorped” ustanowiła nie pobity dotąd rekord przejazdu na trasie Kraków–Zakopane 2 godziny 18 minut.

Wysoka cena biletów była rekompen-sowana komfortem – wyłącznie miejsca I klasy – i krótkim czasem podróży oraz nowoczesnym kształtem wagonów. Przed wybuchem wojny podobne rozwiązanie zastosowali Niemcy uruchamiając tzw.

„latającego Ślązaka”, który kursował na linii: berlin–Wrocław–Opole–bytom. tak więc Józef barnaś senior należał do elity europejskiego kolejnictwa. Niestety pod-czas kampanii wrześniowej Niemcy zbom-bardowali cztery z sześciu „luxtorped”.

Dwa ocalałe składy zarekwirowali na wła-sny użytek, jako tzw. Sonderzuge tylko dla Niemców i jeździły one na trasach z Krako-wa do Zakopanego lub do Krynicy. Obsłu-giwały także wycieczki specjalnych gości generalnego gubernatora hansa franka.

Stanisław barnaś urodził się 22 XI 1935 r. w Rzezawie pow. bochnia, jako syn Józefa (11 IX 1907 – 9 II 1981) i Apo-lonii Pająkówny (2 IV 1909 – 27 XI 1992).

matka Staszka była o trzy lata młodsza od męża i miała wszystkie cechy pochwa-lane przez Kościół rzymskokatolicki: po-bożność, powagę, poświęcanie się swoim obowiązkom i wychowaniu dzieci, rezy-gnację i godzenie się z wyrokami losu, czerpanie pocieszenia z modlitwy. W do-datku była miła, skromna, powściągliwa, sumiennie zarządzała gospodarstwem i fi-nansami domowymi7. Potrafiła stworzyć dom pełen tkliwości, przytulny. miejsce przesiąknięte uczuciami macierzyńskimi.

Dziadek po kądzieli Pająk z żoną we Francji

Dziadek Pająk z synami

Jej królestwem była kuchnia, w której było mnóstwo garnków, pokrywek, talerzy, misek, koszyków pozawieszanych na hakach, niezliczona ilość szklanych słoi, ustawionych na półkach oraz pojemniki na mąkę, cukier, sól, herbatę i kawę. latem w jednym z koszyków były wyeksponowane świeże owoce zerwane we własnym ogrodzie. Panowała tam zawsze taka atmosfera, jakby gospodyni tego lokum za chwilę miała wejść i rozpocząć gotowanie obiadu. Ojciec ciężko pracował,

jako robotnik na kolei, m.in. woził węgiel kolejarzom. Wstawał o 4 rano i godzinami stał furmanką na mrozie pod dworcem PKP. Po wojnie odmówił wstąpienia naj-pierw do PPR, a później PZPR. Nie był jednak ani tak bogaty, ani tak zaradny jak Józef barnaś senior, a może po prostu miał mniej szczęścia. Jego miesięczny dochód w okresie międzywojennym nie przekra-czał 150 zł. W 1937 r., mimo iż żona Apo-lonia była w ciąży z czwartym dzieckiem, wyjechał za pracą do francji, gdzie po-czątkowo uzyskał wsparcie dwóch sióstr, które znacznie wcześniej wyemigrowały

z kraju. Wynajmował się do robót rolnych u miejscowych farmerów. głów-nym celem pobytu w ojczyźnie balzaka była chęć zgromadzenia kapitału na budowę domu. żonie starał się w miarę możliwości pomagać wysyłając paczki, z poszukiwanymi artykułami, jak kawa, kakao, które w okresie niemieckiej okupacji sprzedawała okolicznym lekarzom i adwokatom. We francji z dwoma synami przebywał także jego teść8.

Na obczyźnie zastała go wojna. Na przełomie 1939 i 1940 r. zaciągnął się pod sztandary armii tworzonej przez gen. Władysława Sikorskiego, ukończył kursy sanitarne9

i walczył w szeregach for-mowanej od 11 XI 1939 r.

w Parthenay, w departamen-cie Deux-Sèvres 2 Dywizji Strzelców Pieszych10, której dowództwo powierzono gen.

brygady bronisławowi Pru-gar-Ketlingowi11. Od maja 1940 r. jednostka stacjono-wała w rejonie Colombey-les-belles i stanowiła odwód 3 Armii. w czerwcu dywizja

Pamiątka rodzinna z wojska II RP

Mężczyźni z Bochni prowadzeni przez Niemców na eg-zekucję

liczyła 15883 żołnierzy jednak brakowa-ło uzbrojenia i mundurów. w kampanii francuskiej 1940 r. jej żołnierze, mimo niepełnego wyposażenia, toczyli ciężkie walki z przeważającymi siłami Wehr-machtu w Alzacji. J. barnaś wówczas asy-stował lekarzom przy operacjach ciężko rannych kolegów. 19 VI 1940 r. większość sił dywizji przez przejścia graniczne:

goumois, burnevillers, brémoncourt, montancy. przekroczyła granicę szwaj-carską i została internowana12.

Początkowo Szwajcarzy, podobnie jak i francuzi, traktowali 2 DSP jako część francuskiego XlV Korpusu. W związku z tym, że francja zawarła z Niemcami rozejm, a Polska w dalszym ciągu po-zostawała w stanie wojny z III Rzeszą, wyłączono Polaków z armii francuskiej.

żołnierze kierowani byli do robót na rzecz gospodarki szwajcarskiej. Zostali zatrudnieni przy budowie umocnień po-lowych dla armii szwajcarskiej, a później dróg o znaczeniu wojskowym.

brali też udział w pracach rolnych. tak więc w zawierusze wojennej Józef barnaś znalazł się w Szwajcarii, gdzie pracował w obozie wojskowym jako sanitariusz. miał nadzieję, iż gdyby wcześniej nastąpiła klęska Nie-miec, zgodnie z planami zostanie skierowany razem z innymi żołnierzami polskimi na górny Śląsk przez Austrię i Czechosłowację. Niestety wojna się przeciągała i w grudniu 1942 r. dowiedział się, iż został opracowany plan działania 2 Dywizji

Strzelców Pieszych na wy-padek niemieckiej napaści na Szwajcarię. Zakładał on walkę z Niemcami u boku armii szwajcarskiej. Rów-nocześnie decyzją dowódcy 2 DSP i miejscowych władz żołnierze mieli możliwość studiowania na uniwer-sytecie i na politechnice w Zurychu, na Uniwersyte-cie fryburskim i w Wyższej Szkole handlowej w St.

J. Barnaś w uniformie 2 DSP

J. Barnaś jako pielęgniarz w Szwajcarii

gallen. Ponadto w obozach uruchomiono także tajne nauczanie w zakonspirowa-nych podchorążówkach. Dla J. barnasia była to szkoła patriotyzmu i służby oby-watelskiej, której zasady wpajano mu wcześniej w Związku Strzeleckim. gene-rał b. Prugar-Ketling potrafił natchnąć duchem walki i przekonać podkomend-nych, że Polska ich potrzebuje. Wpływ na J. barnasia wywarł także wieloletni pobyt w ojczyźnie Wilhelma tella. Polubił szwaj-carski sposób bycia i kulturę osobistą mieszkańców, podziwiał ich umiejętność współdziałania i dyscyplinę pracy13.

1 VIII 1943 r. dywizja, w której służył J. barnaś, liczyła 10.508 żołnierzy, w tym 534 oficerów, 87 aspirantów, 2473 podofi-cerów i 7414 szeregowców. Po kapitulacji Niemiec władze szwajcarskie zgodnie z prawem międzynarodowym, wyraziły

zgodę i umożliwiły natychmiastowy przewóz polskich żołnierzy transpor-tami kolejowymi na terytorium francji, gdzie byli demobilizowani.

W 1945 r. J. barnaś wrócił do kraju, gdzie oczekiwała go żona i gro-madka wyrośniętych dzieci. Do tego czasu mieszkali w bardzo uciążliwych warunkach w budce dróżnika, a cały dom i rodzinę utrzymywała Apolonia barnasiowa, obrabiając kawałek rzezawskiego pola, wspierana przez dora-stających synów. Najstarszy Kazimierz ponad siły pracował u Niemców na tzw. szarwarkach. „był wyrośnięty, a Niemcy nie patrzyli na wiek” wspomi-nała siostra Zofia. także i Staszek, choć jeszcze dziecko musiał brać udział w pracach domowych i w polu. Sytuacja ta nie budziła jego entuzjazmu i ciągle wymyślał różne gry i zabawy. Z przyjazdem ojca wiązała się prze-prowadzka do miasta bochni. Odtąd ich życie toczyło się w cieniu pobli-skiej bazyliki św. mikołaja biskupa14 i placu św. Kingi15, a przyszły artysta mógł podziwiać wspaniałą polichromię kaplicy błogosławionej królewny węgierskiej, którą wykonał Jan matejko, dzięki staraniom bocheńskiego adwokata Antoniego Serafińskiego16. barnasiowie bowiem zamieszkali nieopodal tej wspaniałej świątyni w domu przy ulicy Karosek 10.

Powrót ojca oznaczał poprawę warunków bytowych rodziny. Wpływ na to miał m.in. zakup do prac na roli ciężkiego zimnokrwistego konia pociągowego, na którym na oklep jeździł najmłodszy z braci Adam, uro-dzony w 1952 r. w bochni. Naturalnie, w tych czasach życie nie było łatwe i trzeba było często zaciągać pasa.

Jan i Staszek Barnasiowie

Staszek urodził się, jako trzecie dziecko w rodzinie wielodzietnej, drugim był Jan (ur. 1934 r.), historyk, spokojny, nazywany „gosposią”;

ulubieniec rodziców, miał być w początkowych zamierzeniach księdzem, dla niego zatrudniono nauczyciela gry na skrzypcach, a nawet by pre-zentował się dostojnie zakupiono mu parasol; pobierał nauki najpierw w liceum pedagogicznym, a później w Uniwersytecie Jagiellońskim17.

Pierworodny Kazimierz (ur. 1933 r.), ukończył liceum ekonomiczne („handlówkę”), odbył służbę wojskową w tarnowskich górach w charak-terze topografa i artylerzysty (do 1955 r.), później pracował w Spółdziel-ni OgrodSpółdziel-niczej – w kadrach. Jako znawca branży owocowej (na punkcie skupu), uruchomił w bochni Zakład Przetwórstwa i 12 sklepów, co ozna-czało około 300 nowych miejsc pracy. Chronił on ojca, który, jako sympa-tyk PSl-u i Stanisława mikołajczyka18, były członek piłsudczykowskiego Związku Strzeleckiego oraz żołnierz gen. bronisława Prugara-Ketlinga nie przejawiał entuzjazmu dla nowego ustroju, co w tamtych czasach mogło skutkować kilkoma latami więzienia. los taki spotkał wielu po-wracających do kraju weteranów 2 Dywizji Strzelców Pieszych. mnożyły się także procesy małoletnich „wrogów ustroju”. Józef barnaś zaś był nader często wzywany do Urzędu bezpieczeństwa, gdzie wypytywano go m.in. o oficerów 2 Dywizji19.

Jako czwarte dziecko Józefa i Apolonii barnasiów urodziła się w 1938 r.

Zofia, ukończyła studium nauczycielskie. Piątym był Adam, urodzony w 1952 r. już w bochni.

gdy wyznaczono role życiowe starszym braciom, Staszek – nazywany

„bacą” – miał zgodnie z rodzicielskimi planami przejąć gospodarstwo.

tymczasem on grał na fujarce, rzeźbił, rysował, z tego też tylko po-wodu lubił pasać krowy (mieli 3 krowy i 2 wieprze). Na swój sposób Zdjęcie rodzinne: Apolonia Barnasiowa i jej dzieci: Stanisław,

Kazimierz, Jan i Zofia oraz ciocia Stefania (siostra ojca), stryj Julian z żoną Michaliną i ich syn Władek. Rzezawa

Apolonia i Józef Barnasiowie oraz dzieci Jan, Kazimierz, Stanisław i Zofia. Bochnia

potrafił być szczęśli-wym. Uwielbiał biegać po pełnym przeciągów domu i wokół niego, po okolicznych łąkach i polach, bez butów.

Od dziecka cenił nieza-leżność i miał własne zdanie. tak więc gdy podczas wojny koło ich zagrody maszerowała kolumna niemieckich żołnierzy, a jeden z nich rzucił mu paczkę cia-stek, nie zawahał się

zrobić z nich właściwy użytek, mimo, iż matka zabroniła brać cokolwiek od wroga, strasząc, iż żywność może być zatruta. Jego rodzeństwo od-ważyło się skorzystać z okazji dopiero, gdy po upływie dłuższego czasu okazało się, że Staszek żyje i ma się dobrze. ten żywotny łobuz, marzył o budowie lotni, dużo czytał, co nie przeszkadzało mu „organizować dla kolegów wycieczek, tj. wagarów”20, już jako mężczyzna gotował, robił na drutach, repasował pończochy i rajstopy, później nauczył się także grać na pianinie, ale przenigdy nie zamierzał zostać rolnikiem. Jako dziecko lubił opowieści o koniach, smokach, uwielbiał historie o zakutych w zbro-je rycerzach i o damach, o bitwach i zamorskich podróżach. Rozbudzaniu takich zainteresowań i wyobraźni sprzyjały opowiadania o dziejach ry-cerskiego rodu Kmitów, a później o książętach lubomirskich, osiadłych w niedalekim Wiśniczu oraz legendy, jak ta o Pacynkowym wzgórzu w Rzezawie. Z zapartym tchem wysłuchiwał historii o wojewodzie Stani-sławie lubomirskim, herbu Szreniawa bez krzyża, właścicielu 18 miast, 313 wsi i 163 folwarków, bohaterskim obrońcy Chocimia przed nawałą turecką w 1621 roku, o jego dworze złożonym z 30 muzyków nadwornej kapeli, 20 pokojowych i 30 myśliwych oraz 60 tzw. „srebrnych Kozakach”

stanowiących osobistą gwardię magnata. Kolorytu dodawały opisy załogi złożonej z 200 dragonów i 400 żołnierzy piechoty węgierskiej, 80 armat oraz kuchni lubomirskich, której świetności świadectwem była pierwsza w dziejach Polski książka kucharska autorstwa dworzanina Stanisława Czernieckiego21, zatytułowana Compedium Ferculorum. Wojewoda Sta-nisław lubomirski, jawił się chłopcu nie tylko jako wspaniały żołnierz i mecenas ale także jako możny protektor, który chętnie otaczał się młodymi, zdolnymi ludźmi z biednej szlachty, mieszczan i okolicznych włościan. Wśród najwierniejszych sług był niepiśmienny chłop Piotr

Zwierzęta domowe. Rys. S. Barnaś

grabania, spod strzechy wywodził się także nauczyciel dzieci wojewody Jan gębczyński. Wszystkie te historie mówiły o szansie na awans. Staszkowi wcześnie przestało wystarczać oglądanie obrazków w książkach. Chciał sam rysować. Cen-nym podarunkiem był dla niego ołówek i papier. Rysował na wszystkim co było pod ręką, nie wyłączając ścian i płotów.

Jego pasją było też łowienie ryb, miał wtedy potrójną przyjemność: z użycia wędki, ołówka i widelca22. Już wówczas dużo czasu poświęcał lekturze literatury historycznej, a swoim towarzyszom po-wtarzał, że nie zamierza „żyć szczęśliwie, jak świnie w koniczynie”.

W czasie wojny na przełomie 1942 i 1943 r. zginął stryj franciszek barnaś. Na robotach rolnych w Niem-czech, przebił widłami byka, który go zaatakował, za czyn ten został wywieziony do niemieckiego obozu Kl Auschwitz. Więcej szczęścia miał drugi z braci ojca, żołnierz WP i uczestnik wojny obronnej 1939 r., który zachował swój karabin i w schowku furmanki zabierał go ze sobą gdy podróżował po okolicznych lasach, w których grasowały bandy napada-jące na chłopów, dwory i plebanie, element kryminalny, koniokrady i ban-dycka arystokracja, ścigana przez Niemców i Armię Krajową, chroniącą ludność przed okupantem i przestępcami. Julian doczekał końca wojny i powrotu brata ze Szwajcarii23.

W 1944 r. po stłumieniu powstania warszawskiego, Niemcy zakwate-rowali u barnasiów dwie rodziny, które przywieźli z obozu w Pruszkowie.

Wypędzeniu byli na całkowitym utrzymaniu gospodarzy do końca wojny.

W zasadzie nie mieli dokąd wracać, stolica leżała w gruzach. Józef bar-naś narzekał, iż poza jedzeniem, jako miastowi, nie znają się na żadnych pracach w gospodarstwie rolnym. Później długo utrzymywali ze sobą kontakt, a nawet nawzajem się zapraszali i odwiedzali. Koniec okupa-cji niemieckiej wiązał się z pojawieniem się i dłuższą obecnością Armii Czerwonej. Jej żołnierze dopuszczali się licznych rabunków i gwałtów na kobietach. W tym czasie gdy barnasiowa wychodziła z domu w pole, pilnowali jej starsi bracia Staszka: Jan i Kazimierz24.

Do szkoły nr 2 im. Kazimierza brodzińskiego25 w bochni „chodził pod górkę”, co często podkreślał mówiąc „o ciężkim dzieciństwie”. Często za to, że nie mógł za długo usiedzieć na miejscu otrzymywał złą notę.

był silnym chłopcem i wyróżniał się pośród kolegów sprytem oraz po-Portret. Mal. S. Sorek

czuciem dumy. Podporządkował sobie nawet Jasia, który, aby uniknąć braterskiej bójki, musiał nosić mu do szkoły tornister. Staszek z bratem Kazimierzem, chętnie łowił ryby, a później wykradał się na dancingi or-ganizowane w „Domu Robotniczym”, ojciec czynił zabiegi, by synowie nie brali udziału w takich rozrywkach, raz przywiózł dwie furmanki ziem-niaków, które polecił im znieść do piwnicy. Z czasem młodzi wchodząc w świat rozrywki spotkali jeszcze inne przeszkody aniżeli gniew ojca.

Artystycznie usposobiony Staszek zainteresował się m.in. młodzieżową subkulturą, której przedstawiciele tzw. „bikiniarze” ubierali się kolorowo i tańczyli w takt rytmów modnych na Zachodzie. Ruch ten był zwalczany przez aktyw stalinowskiego Związku młodzieży Polskiej. O stosowanych metodach wspominał w autobiograficznej książce znany lewicowy poli-tyk i publicysta Jacek Kuroń26: „Puszczano jakiś szybki kawałek, na par-kiecie zaczęli drygać młodzi ludzie. W tym momencie skoczyła bojówka, porwała któregoś z nich i powlekła do pobliskiego biura Warszawskiej Spółdzielni Spożywców [...] Kiedy wszedłem za nimi do biura tłukli chłopa-ka pięściami, butami, kopali wszyscy razem. [...] Ktoś z nich zgasił światło, spadło jeszcze parę ciosów. [...] Płynęła mu z nosa i z rozciętej wargi krew.

Zaczęli pedagogiczną rozmowę. Potem bito na parkingach regularnie”27. Podobne incydenty zraziły Staszka do nowej władzy, a w szczególności do przedstawicieli służb mundurowych. gospodarstwo barnasiów liczyło 20 ha, z części ziemi ich wywłaszczono, przeznaczając m.in. na cmentarz.

Chłopców to nie martwiło, nie chcieli ani kosić pól, ani znosić zbiorów do zagrody, nie lubili pracy na roli. Pewnego razu we trójkę ogłosili nawet strajk. gdy jednak ojciec nie chciał zrezygnować ze swoich praw, synowie uciekli przed nim na pobliski cmentarz, a tam rzucali drzewem w roz-gniewanego oporem rodzica. Staszek wyróżniał się pośród rodzeństwa zmysłem „racjonalizatorskim”, ciągle przemyśliwał, jak usprawnić roboty rolne, by nie pochłaniały wszystkich sił. I tak z sieczkarni wykręcił dwa noże, dzięki czemu szybciej i lżej przygotowywał

karmę dla krów, które niestety odtąd musiały przeżuwać większe kęsy28.

„będąc chłopcem lubił majsterkować. Po-trafił zrobić narty i łyżwy z drzewa, na których doskonale jeździł. Na potrzeby rówieśników wyrzeźbił kręgle, w które grał z rodzeństwem i kolegami”29. Innym razem ze starych butów skórzanych wyczarował piłkę do gry, jak wtedy mówiono, „w nogę”. Rodzinna bochnia była mia-stem prowincjonalnym i trudno było tu szukać wymyślnych rozrywek ale i ona poddawała się

przemianom intelektualnym. Z miejscowością Walerian Kasprzyk

związana była dość liczna grupa artystów, która miała wpływ na kreowanie atmosfery sprzyjającej zainteresowaniom sztuką. Do grona tego zaliczano m.in.: ludwika Ne-metza30, Waleriana Kasprzyka31, tadeusza Okonia32 (ucznia Axentowicza), Stanisława Klimowskiego33 (ucznia malczewskiego, Axentowicza i laszczki), feliksa Pilarza34, to-masza Łosika35 (syna bocheńskiego górnika), marcina Samlickiego36, bogusława Serwina37, franciszka mollo38, mieczysława Serwina-Orackiego39, ludwika Stasiaka40, Stanisława fischera41 i Klementynę mień42. Na ślady ich twórczości w bochni, a później w Wiśniczu trafił i zainteresował się nią Staszek. Dużo rysował, jako modele służyli mu bracia i sio-stra, m.in. podczas robót gospodarskich. Wtedy nikt nie przykładał wagi do jego dziecięcych „bazgrołów”. „miał skłonność do robienia różnych psikusów, za które często dostawał lanie”43. Rodzice jednak nie wiedzieli co począć z dorastającym synem o rogatej duszy, niezależnej naturze i nie skorym do dłuższego przesiadywania w szkolnej ławie, za to coraz więcej czasu poświęcającym rzeźbieniu w drewnie lub cegle. Uwagę wszystkich zwróciła wyrzeźbiona przez Staszka w cegle głowa Stalina. gdy dzieło zobaczyła maria Kasprzyk, znajoma mamy małego artysty, zabrała rzeźbę by pokazać bratu malarzowi Walerianowi Kasprzykowi, nauczycielowi rysunku i malarstwa, a później dyrektorowi Państwowego liceum technik Plastycznych w Wiśniczu. ten natychmiast kazał przyprowadzić do siebie chłopca i złożyć jego dokumenty w kancelarii szkoły44. Od tego dnia treścią

związana była dość liczna grupa artystów, która miała wpływ na kreowanie atmosfery sprzyjającej zainteresowaniom sztuką. Do grona tego zaliczano m.in.: ludwika Ne-metza30, Waleriana Kasprzyka31, tadeusza Okonia32 (ucznia Axentowicza), Stanisława Klimowskiego33 (ucznia malczewskiego, Axentowicza i laszczki), feliksa Pilarza34, to-masza Łosika35 (syna bocheńskiego górnika), marcina Samlickiego36, bogusława Serwina37, franciszka mollo38, mieczysława Serwina-Orackiego39, ludwika Stasiaka40, Stanisława fischera41 i Klementynę mień42. Na ślady ich twórczości w bochni, a później w Wiśniczu trafił i zainteresował się nią Staszek. Dużo rysował, jako modele służyli mu bracia i sio-stra, m.in. podczas robót gospodarskich. Wtedy nikt nie przykładał wagi do jego dziecięcych „bazgrołów”. „miał skłonność do robienia różnych psikusów, za które często dostawał lanie”43. Rodzice jednak nie wiedzieli co począć z dorastającym synem o rogatej duszy, niezależnej naturze i nie skorym do dłuższego przesiadywania w szkolnej ławie, za to coraz więcej czasu poświęcającym rzeźbieniu w drewnie lub cegle. Uwagę wszystkich zwróciła wyrzeźbiona przez Staszka w cegle głowa Stalina. gdy dzieło zobaczyła maria Kasprzyk, znajoma mamy małego artysty, zabrała rzeźbę by pokazać bratu malarzowi Walerianowi Kasprzykowi, nauczycielowi rysunku i malarstwa, a później dyrektorowi Państwowego liceum technik Plastycznych w Wiśniczu. ten natychmiast kazał przyprowadzić do siebie chłopca i złożyć jego dokumenty w kancelarii szkoły44. Od tego dnia treścią