• Nie Znaleziono Wyników

metody śledcze Urzędu bezpieczeństwa

Urząd bezpieczeństwa miał swoich ludzi w fabrykach, w lokalnych społecznościach, w organizacjach kościelnych, w centralach telekomu-nikacyjnych oraz urzędach pocztowych i telegraficznych, w szkołach Edmund Pasiciel, oficer śledczy

MUBP w Chorzowie

i uniwersytetach, w placówkach kulturalno-oświatowych, nierzadko w rodzinach, w których udało się groźbą lub szantażem rozbić przyro-dzoną solidarność wynikającą z więzów krwi. Sytuacja taka pozwalała komunistom na stosowanie metod rozpracowywania operacyjnego grup opozycyjnych podobnych do Samotworzących Sił Zbrojnych, takich jak:

podrzucanie materiałów kompromitujących, budowa sieci agentów i in-formatorów, perlustracja korespondencji, wykorzystanie zdrady członka organizacji, złamanego podczas przesłuchań, zbieranie zeznań wymu-szonych biciem, gromadzenie zeznań adresatów anonimów z pogróżkami i anonimów informujących o istnieniu grupy konspiracyjnej. Zachęcano obywateli do donosicielstwa, które niosło zniewolenie, za którym kryła się wszechobecna zdrada.

Wydaje się, że henryk lis i jego koledzy, choć wiedzieli, że WUbP mieścił się w gmachu katowickiego gestapo, przy ulicy Powstańców 31, a jego funkcjonariusze korzystali z doświadczeń NKWD, to jednak nie zdawali sobie do końca sprawy ze swego położenia, zagrożeń i trudno-ści na jakie musieli się natknąć w konfrontacji z aparatem bezpieczeń-stwa, w którym pracowali tzw. „świadomi klasowo”, z wykształceniem podstawowym lub niepełnym podstawowym, ludzie o niskich walorach moralnych, sadystycznych zapędach, rekrutujący się często spośród marginesu społecznego tj. lumpenproletariatu i fornali, często byli to pospolici przestępcy i złodzieje, uprawiający w okresie niemieckiej oku-pacji pod przykrywką gl i Al tzw. „bandytkę”, tj napady i zabójstwa na tle rabunkowym oraz gwałty. W nowej rzeczywistości wdrażali oni z zapałem wskazówki śledcze ministra bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza, który wyznawał zasadę: „Obojętne jest dla nas i dla sądu, czy on się przyznaje czy nie. twoim obowiązkiem jest zdobyć dokumentami jego przestępczą działalność”120. tak więc, jak nie było do-wodów „winy” sprawnie je fabrykowano, a potem podlewano propagan-dowym sosem. Często starano się oskarżonym

przypisać powiązania z emigracją londyńską lub wywiadami państw zachodnich. Szantażowano śmiercią, grożono aresztowaniem rodziców, ro-dzeństwa, żony, dzieci, którym także mógł być pisany tragiczny koniec.

Zgodnie z powyższymi dyrektywami h.

lisa i innych poddano tzw. konwojerce, to jest niekończącemu się śledztwu, ciągnącemu się dniami i nocami nieraz przez cały tydzień, z małymi przerwami, gdy tracili z wyczerpania przytomność. Odbywało się ono w

pomieszcze-niu zwanym śledziówką, wyposażonym jedynie Jan Kieres, oficer śledczy, słynący ze znęcania się nad więźniami

w biurko, krzesło i taboret. Zmieniali się tylko śledczy. Wśród metod

„zmiękczania” było bicie pałką i pięściami, kopanie nogami, stójki, zastraszanie, polewanie zimną wodą, oświetlanie twarzy reflektorem, upokarzanie, obrzucanie wyzwiskami i niewybrednymi epitetami oraz tzw. „pal Andersa”, nazywany czasami „kobyłką Andersa” t.j. sadzanie więźniów odbytem na jednej z nóg odwróconego taboretu121. Kazimierz moczarski, autor Rozmów z katem122, przesłał z więzienia pismo do Na-czelnej Prokuratury Wojskowej, w którym wymienił 49 rodzajów tortur, jakim go poddawano w więzieniu, m.in. było stosowane bicie nasady nosa gumową pałką, wyrywanie włosów z krocza, przypalanie oraz miażdżenie palców u rąk i nóg. tygodnie spędzone w wilgotnej, zimnej piwnicznej celi bez stołka i siennika, na gołym betonie stanowiły dla więźnia polewa-nego zimną wodą dodatkową udrękę. Śledczy ppor. Jan Kieres123 lubił bić kolbą pistoletu i opluwać twarze przesłuchiwanych swoją flegmą, a był podobno chory na gruźlicę124. Wszyscy aresztowani byli przetrzymywa-ni w okropnych warunkach higieprzetrzymywa-nicznych, a wyżywieprzetrzymywa-nie było głodowe.

Wnet po zatrzymaniu podsuwano chłopcom do podpisu gotowe protokoły śledcze. W wyniku konfrontacji z funkcjonariuszami Ub ich ciała pokry-ły czarne i fioletowe krwiaki. Stosowane metody wydobywania zeznań tak opisała siostra Izabela (Zofia maria Łuszczkiewicz): „Oprócz bicia, przysiadów w liczbie do dwóch tysięcy naraz miałam jeszcze tzw. stójki.

Polegały one na tym, że w czasie zimnych i mroźnych dni stałam boso na betonie w koszuli tyłem do okna i tuż pod oknem, z którego wyjmowano szyby. Na domiar wszystkiego jeszcze w nocy zlewano mnie konewkami zimnej wody. Po 14 dniach i nocach takiego stania (bo nawet do poda-nego mi jedzenia nie pozwalano mi usiąść) będąc już cała spuchnięta, straciłam przytomność i ocknęłam się w szpitalu więziennym”125.

Jerzy mańka, jeden z członków Samotworzących Sił Zbrojnych, tak wspominał swoje śledztwo: „siedziałem na Ub w Chorzowie w celi

poje-dynczej, a właściwie w piw-nicy. W tym pomieszczeniu nic nie było oprócz dwóch desek na ziemi. Przesłuchi-wany byłem prawie co noc i byłem bity. Doznałem zła-mania nosa i odbicia nerek.

bito mnie różnie: rękami, pałką. byłem przesłuchiwa-ny przez kilka osób. Nazwisk tych funkcjonariuszy nie znam. [...] Śledztwo trwało około 3 miesięcy. Potem Zawiadomienie o przeniesieniu więźnia Jerzego Mańki

sprawa trafiła do Sądu Wojskowego w Katowi-cach, a ja zostałem przetransportowany naj-pierw do bytomia do aresztu, gdzie zostałem podleczony z doznanych obrażeń, a później na ulicę mikołowską 10A do Katowic”126. W jed-nej celi z chłopcami przesiadywał agent Jerzy Schlesinger, który składał oficerom śledczym pisemne raporty na temat rozmów odbytych z więźniami127. Szczególnie nieostrożnym roz-mówcą okazał się Roman Kroczek, który nie-znajomemu w celi mówił o broni, tj posiadanym przez N. golasza rewolwerze. tego ostatniego wskazał, jako ważnego członka organizacji

„par-tyzantki”. Wymienił nazwisko h. lisa, jako przywódcy Samotworzących Sił Zbrojnych. Ponadto zdradził plan dotyczący pozyskania broni, za spra-wą kolegów gotowych zaciągnąć się do RmO. Wyjawił też, iż zamiarem konspiratorów było stworzenie ruchu o charakterze masowym poprzez werbunek roczników 1934-1935. Prowokator doprowadził również do nawiązania dialogu na tematy polityczne. O swoim interlokutorze, tj. R.

Kroczku, w meldunku napisał: „dobrze umysłowo rozwinięty, jak wynika z rozmowy na ogół orientuje się, ponieważ pytałem go kto rządzi Ame-ryką? Powiedział truman. A kto rządzi Polską? Stalin. Na pytanie, jaki mamy rząd w Polsce? Odpowiedział – chujowy. Dalej pytałem dlaczego na razie jest brak mięsa w Polsce? Odpowiedział, że wysyłają het, het.

mówię gdzie? A on do Korei. Pytanie dlaczego Amerykanie posuwają się naprzód w Korei? Odpowiedział, iż mają lepszą technikę w broni pancer-nej oraz lotnictwo i atom. Dalej mówił, iż jego wciąż przesłuchują, a on wariata udaje i głupków z nich robi.

Dnia 14 IX 1951 r. w godzinach popołudniowych wołał go z następnej celi kolega golasz, który to powiedział, »iż niczego nie ma zeznawać tylko to co jest ujęte w protokołach, bo ja cię nie sypię. Uważaj dziś przy-prowadzą jeszcze jakieś kobiety oraz mężczyzn to będzie nas 60 osób«.

Zatrzymany Kroczek mówił, że on i tak nic więcej nie powie, choćby go mieli zabić, nie przyzna się.”128. Jako cel Samotworzących Sił Zbrojnych wyjawił, „iż w razie wybuchu wojny mieli oni tych Rusoków gonić i nie dać im grabić i wywozić oraz gwałcić kobiety”129.

Załamaniu uległa początkowa linia obrony chłopców, którzy próbowa-li zataić istnienie organizacji, a ucieczkę za granicę tłumaczypróbowa-li brakiem świadomości i trudnościami życiowymi, niskimi zarobkami. h. lis wska-zywał, iż jako jedyny żywiciel rodziny musiał ciężko pracować i jedno-cześnie się uczyć, a ponadto był niezadowolony „z ustroju demokracji ludowej”. W tej sytuacji nabrał przekonania, że gdzie indziej będzie

Norbert Golasz

lepiej (miał brata Pawła w angielskiej strefie okupacyjnej Niemiec) i namówił kontestujących komunizm przyjaciół do ucieczki130 do Austrii, by podjąć tam w jakimś przedsiębiorstwie pracę zarobkową. Z kolei jego koledzy zwalali winę na panującą w domu biedę i awanturnicze usposobienie ojców alkoholików131. Równocze-śnie h. lis próbował ich osłaniać biorąc winę na siebie, zeznając: „Ja osobiście postarałem się o pieniądze na drogę, mapy i kompas, sprze-dałem swój węgiel i zegarek za co wziąłem 120 złotych”132. Jednak po kolejnym przesłuchaniu, jako powód „ucieczki” z PRl-u wyjawił chęć sprzedaży Amerykanom planu miasta Chorzo-wa, który był w posiadaniu Eryka Kaisera133. ten ostatni zaś przyznał się, iż wspomniany plan „zabrał” z kopalni „barbara”134. Należałoby dodać, iż podobne plany miasta można było w czasie niemieckiej okupacji nabyć w każdej chorzowskiej księgarni. Plany h. lis zaszył w bucie, gdy po stronie czeskiej, zdjął obuwie okazało się, iż „już nic z nich nie będzie”, jeden wyrzucił, a drugi wziął ze sobą.

trudno sobie dziś wyobrazić co h. lis i jego 16–17 letni koledzy przeszli i jakich udręk doznali, ilu konfidentów i informatorów próbo-wało z nich wydobyć różne informacje, zanim oficer Ub sporządził akt oskarżenia, w którym zawarty był opis działalności Samotworzących Sił Zbrojnych oraz ich krótkie życiorysy. Akt ten był kierowany do proku-ratora wojskowego, a po jego akceptacji, chorzowskich konspiratorów stawiano przed oblicze sądu wojskowego. Do tego czasu h. lis i pozo-stali podejrzani byli przetrzymywani w celach pojedynkach, w aresztach karno-śledczych w Katowicach i w bytomiu135. Choć wyznaczano im adwokatów z urzędu, to i tak wśród więźniów panowało przekonanie, że jest to fikcja i będzie co ma być. h. lis, już był zorientowany, że grozi mu ze wszystkich najwyższy wyrok, gdyż regułą było „honorowanie” w ten sposób przywódców grup niepodległościowych. lis mógł być zakwali-fikowany (według instrukcji z czerwca 1950 r. do więźniów kategorii

„A”, najbardziej niebezpiecznych dla ładu społecznego, zatwardziałych wrogów Polski ludowej, którzy po wyjściu na wolność będą nadal mniej lub bardziej aktywnymi przeciwnikami ustroju. Instrukcja zakładała, że w grupie „A” wydawane były wyroki powyżej 10 lat. Przypisywano więc henrykowi lisowi: szpiegostwo, przynależność do związku zbrod-niczego, a nawet podejrzewano o działalność sabotażową i posiadanie broni. W tych okolicznościach dla chłopców najgorszym uczuciem była niepewność i oczekiwanie. Wiedzieli już, że za samą przynależność do Eryk Kaiser

organizacji można otrzymać 6 lat więzienia, a za zerwanie czerwonej fla-gi 2 lata. W sądach wojskowych ferowano też wyroki skazujące młodych niepodległościowców na karę śmierci. Najwyższe wyroki zapadły m.in.

w procesach ligi do Walki z Komuną czy Związku Narodowo-Katolic-kim i zostały wykonane! Akt oskarżenia h. lisa 6 XII 1951 r. podpisał ppor. J. Pawlak, P.O. Podprokurator Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Katowicach136.

Po upływie ponad półwiecza trudno dotrzeć do pełnej prawdy o tych czasach, gdyż skrupulatnie zacierano ślady, a w wielu przypadkach ofia-ry i świadkowie nie żyją. Jeden z funkcjonariuszy odnotował: „w naszej służbie niezwykle trudno o jakiekolwiek dowody, dotyczące góry. tak już u nas bowiem bywa, że większość poleceń z góry w dół wydawano ustnie.

W drugą stronę szły notatki, można by na ich podstawie coś ustalić. Rzecz w tym, że tych notatek również nie ma. Zostały zniszczone”137. Często żyjące ofiary nadal się boją. „Obowiązujący system był tak pomyślany, aby na zawsze kata związać z ofiarą. Kat często zmuszał ofiarę aby była katem dla innej osoby. Często się to udawało. Dlatego gdy pociągnąć za jedno ogniwo łatwo można spowodować lawinę nieszczęść”138. to wów-czas zaczynali swą karierę w walce z podziemiem niepodległościowym przyszli generałowie PRl-u, m.in.: Edward Porodko (1924-1997), Edmund buła (1926-2012), grzegorz Korczyński (1915-1971), Czesław Kiszczak (w latach 1946-1947 w londynie zajmował się rozpracowywaniem śro-dowiska żołnierzy gen. W. Andersa, sporządził listę 54 oficerów, jak ich określił „szpiegów-dywersantów”, którzy zdecydowali się na powrót do kraju). Do grupy zatrudnionej w aparacie bezpieczeństwa należał także teodor Kufel i wielu innych dygnitarzy PRl-u. W jednej z relacji czytamy:

„Słyszałem, że generał [Edward – Z.J.] Porodko osobiście rozwalił lub kazał rozstrzelać grupę akowców. W tamtych czasach nazywano ich po prostu bandytami. Za taki czyn dostawało się medale. generał [Edmund – Z.J] buła razem ze swoim kumplem [Władysławem – Z.J] Pożogą (od-powiedzialnym za zabójstwo dowódcy Antoniego żubryda i jego żony Ja-niny) tropili WiN i z rewolucyjną zaciętością niszczyli polskie podziemie niepodległościowe”139. Wszystkich wymienionych jednak zdystansował gen. grzegorz Korczyński (1915-1971), który zaproponował uruchomie-nie komór gazowych i krematoriów, aby usprawnić walkę z reakcyjnym podziemiem. Nieoczekiwanie został on aresztowany i skazany w dniu 22 V 1954 na dożywocie,. za gwałty, rabunki i mordy na ludności polskiej i żydowskiej. W 1956 r. wyszedł na wolność i pełnił m.in. funkcję wicemi-nistra obrony narodowej.

Doświadczenie zdobywane w kolejnych dekadach funkcjonowania PRl-u zaowocowało w dobie wielkiego buntu społecznego lat 1980-1981.

„Nie było ogniwa „Solidarności”, w którym nie działałoby co najmniej

dwóch agentów. Dbały o to dwa piony resortu: bezpieka i kontrwywiad.

Wywiad natomiast opracowywał i przygotowywał kandydatów na działa-czy Solidarności, mających perspektywy wyjazdu za granicę”140.

„Dopóki władzę sprawowali komuniści, tego typu materiały były po-wodem do chwały, a czasami pozwalały na trzymanie innych w garści.

Po upadku systemu tego typu dowody przestały być potrzebne. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień stawały się coraz niebezpieczniejsze dla elity.

I to zarówno odchodzącej, jak i przychodzącej”141.

h. lis doświadczony okrutnym śledztwem, latami więzienia, a później inwigilacją, wreszcie upośledzeniem, przez resztę życia uciekał od polity-ki. W latach 1980-1981 w przeciwieństwie do brata Józefa nie wstąpił do

„Solidarności”, a później zrezygnował ze składania zeznań w IPN. Jego miejscem zatrudnienia do 1993 r. była KWK „Prezydent” (przed wojną

„Prezydent mościcki”) w Chorzowie, a po wygaszeniu w niej wydobycia KWK „barbara-Chorzów”142. Pracował jako maszynista. Resztę życia spę-dził w rodzinnym Chorzowie, zamieszkując przy ulicy Karpińskiego 7/11.