• Nie Znaleziono Wyników

pod urokiem wiśnicza legenda lubomirskich i jana matejki

Przyjazd i pobyt w Wiśniczu całkowicie odmienił życie chłopca z Rzezawy. Przed jego oczyma rozciągała się przepiękna panorama.

„Jakiś kilometr od osady wiśnickiej – zanotował przybysz – zobaczy-łem po stronie południowo-wschodniej sylwetę budowli zamkowej. Im bardziej zbliżałem się do miasteczka Wiśnicz, tym wyraźniej występo-wała imponująca sylweta zamku usytuowana na wzgórzu na wschód od osady. miasteczko Wiśnicz o kilkutysięcznej ludności rozłożone jest na Szkic portretowy. Rys. S. Barnaś

stoku wzgórza opadającego w kierunku wschodnim, ku dolinie rzeczki leksandrówki. Dolina tej rzeczki oddziela miasto Wiśnicz od leżącego po jej wschodniej stronie wyższego wzgórza rozciągającego się w kie-runku południowo-wschodnim. Na niższej części północnej tego wzgó-rza usytuowany jest zamek wiśnicki, wyniesiony w stosunku do doliny leksandrówki około 40 m.

Do zamku przejeżdża się przez rynek, pośrodku którego stoi zabytko-wy ratusz murowany z kamienia, z nadbudowaną w XIX w. wieżą. Droga do zamku prowadzi w rynku w dół do doliny rzeczki, u wstępu do tej doli-ny droga rozwidla się, jedna prowadzi wprost na most na leksandrówce do zamku, a druga skręca na północ w kierunku Wiśnicza Starego. Na skrzyżowaniu tych dróg stoi ocieniona drzewami, murowana, malowni-cza kapliczka św. Jana Kantego45 i od strony tej kapliczki widok na zamek robi najbardziej monumentalne wrażenie.

W części południowej (wyższej) tego rozległego wzgórza zamkowego widoczne są na jego szczycie zabudowania niegdysiejszego klasztoru Karmelitów bosych”46. Staszek wcześniej zetknął się z opisami matki i lokalnego poety Józefa Niwickiego47, który w Listach Karpackich wyda-nych w 1873 r. w bochni tak pisał o minionej chwale miasta:

Kiedy na północ zwrócę swoje oko Gdzie leży sławny niegdyś Wiśnicz Stary,

Dwie smukłe wieże wzniesione wysoko Wabią, znamieniem świętej naszej wiary.

To klasztor długo wielki i zamożny, Bogu oddanych Bosych Karmelitów,

A u stóp jego jak pątnik pobożny Wiekiem omszony klęczy zamek Kmitów.

W licealnej pracowni Zajęcia w pracowni technik ceramicznych

I tu znać mściwą rękę Azraela, Niszczącą drogie pamiątki Lechitów, I wnet pod pod srogą stopą niszczyciela Ulegnie kościół – jak legł zamek Kmitów.

Boże miłości bez granic, bez końca!

Twa wszechmocność będzie chociaż świat zaginie Czy już nie ujrzym Twego słońca

I wszystko padnie na Lecha dziedzinie?

Czyż na tej ziemi co dziesięć stuleci Była Twej chwały i cnoty siedliskiem, Wszystko ma upaść co wielkością świeci?

Piekieł i wrogów zostać pośmiewiskiem?

O, jeszcze Polak w krwawy bój pobieży, Za Twoją chwałę życie, nieść gotowy – Jeszcze krzyż złoty zabłyśnie na wieży I błyśnie orzeł na baszcie zamkowej.

W klimacie tego miasteczka o bogatej historii, pięknych zabytkach i urokliwej przyrodzie przez kolejne lata kształtowała się osobowość młodego artysty. Jego nowa szkoła mieściła się przy ulicy bocheńskiej 6, w pięknym murowanym z czerwonej cegły gmachu dawnego Sądu grodzkiego, wzniesionego w latach 1911–1912, którego elewacja fron-towa zwieńczona była trójkątnym szczytem, pod którym znajdowała się plakieta z piaskowca z wizerunkiem orła w koronie. Z czasem na Rynku 7 stanął majestatyczny pomnik jej patrona mistrza Jana matejki. liceum miało wówczas krótką historię. Po wojnie rozpoczęto starania o założenie Szkoły Przemysłu Artystycznego. Pod uwagę wzięto przede wszystkim uzdolnienia mieszkańców okolicznych wsi oraz bogate złoża gliny w pobliskiej lipnicy nadające się do wyrobu ceramiki. Inicjatywę wspierał m.in. Zakład Naczyń Kamionko-wych w bochni. Placówka ta miała także przyczynić się do podniesienia z upadku wyniszczonego latami okupacji niemieckiej Wiśnicza. Szkoła ponadto miała uprawniać absolwentów do podejmowania wyższych studiów. Dekretem z 14 VIII 1947 r. powoła-no Publiczne liceum technik Plastycznych, które 1 I 1948 r. przemianowano na Państwo-Fragment dawnej zabudowy

Wiśni-cza, wg rys. J. Matejki

we liceum technik Plastycznych. Szkoła w czasach Staszka posiadała już warsztaty do toczenia i piec ceramiczny do wypalania wyrobów. Pracownie: ceramiczną i tkacką wciąż rozbudowywano, gromadząc coraz nowsze pomoce dydaktyczne. . Chłopcy za-miejscowi, jak Staszek mieszkali w odległym o 800 m od szkoły dworku w Starym Wiśni-czu. Pierwszym kierownikiem internatu była Zofia Zagrodzka, a na stanowisku wycho-wawcy zatrudniono absolwenta Jana Świę-cha. liternictwa, rysunku i malarstwa uczył Staszka artysta malarz Walerian Kasprzyk, ceramiki Józef Szewczyk i Stefan Jakubow-ski, tkactwa Aleksandra Zugaja. Uczniowie i nauczyciele przynosili surowiec na zajęcia.

mimo trudności materiałowych uczniowie poznawali różne techniki ce-ramiczne, począwszy od garncarstwa ludowego poprzez porcelanę do ceramiki użytkowej artystycznej i budowlanej. Wiedzę tą Staszek później pogłębił na studiach we Wrocławiu48.

Dział tkacki prowadziła Zofia Śliwianka, góralka z Zakopanego, któ-ra wprowadziła elementy sztuki podhalańskiej do tkactwa użytkowego i artystycznego. Reminiscencje zakopiańskie po latach widoczne będą w niektórych projektach barnasia. Ponieważ większość młodzieży po-chodziła z okolicznych wsi, pedagodzy świadomie przenosili motywy z malarstwa ludowego do ceramiki i tkactwa. Powstał wówczas cykl obrazów na szkle inspirowany wiśnickimi

le-gendami, m.in. o Piotrze Kmicie49 i królowej bonie50, która na gzymsie zamkowej wieży jeździła na osiołku, o wizycie króla Zygmun-ta AugusZygmun-ta51 i towarzyszącej mu barbarze Radziwiłłównie52, której na polecenie kró-lowej matki podano podczas uczty truciznę oraz o jeńcach tatarskich przywiezionych spod Chocimia przez wojewodę Stanisława lubomirskiego53. ta ostatnia łączyła się z dziejami rodzinnej miejscowości Staszka.

tatarzy, znani z umiłowania wolności, nie pogodzeni z jej utratą i przymusową pracą przy przebudowie zamku – podjęli próbę ucieczki, na wzór mitologicznych bohaterów Dedala i Ikara doczepiwszy sobie do ramion

Z przyjaciółmi na wiśnickim Zamku

Siedzący mężczyzna. Rys. S. Barnaś

skrzydła z gałęzi i ptasich piór. Według miejscowych przekazów, niektó-rzy uciekinieniektó-rzy roztrzaskali się o bruk nieopodal dzisiejszego liceum im.

Jana matejki, inni w Kopalinach, a jakaś ich liczba w bochni. W miejscach ich upadku stawiano kolumny, które przetrwały do dziś. Jedną z nich lokalizowano w pobliżu bocheńskiego cmentarza.

Staszek barnaś wiele zawdzięczał, jak więk-szość uczniów wiśnickiego liceum, Walerianowi Kasprzykowi54. ten znakomity artysta oddany był sztuce i jej młodym adeptom. Z malowania uczynił treść swego życia i w twórczości odnalazł sens życia. Codzienna mozolna praca przy szta-lugach, codzienny trud malowania, chęć dzie-lenia się zdobytą wiedzą to był styl i treść jego bycia w Wiśniczu. Angażując się w nauczanie równocześnie wykonywał swoją benedyktyńską pracę żmudnego opisywania pędzlem i piórkiem, olejem i akwarelą, wrażeń, emocji i nastrojów.

W jego twórczości nastąpiło trwałe zbratanie się z pejzażem okolic bochni i Wiśnicza. Jako miłośnik zabytkowej architektury, a w szczegól-ności kościołów, uzyskał rozgłos zyskując status

„dokumentalisty ich urody”. W. Kasprzyk m.in.

techniką akwarelową utrwalił to co najlepsze-go miały: małopolska, Podhale, Śląsk, beskidy i bieszczady. Staszek podziwiał umiejętności i warsztat mistrza, którego prace poświęcone były m.in. legendarnym wątkom, dotyczącym przeszłości bochni i Wiśnicza. był wręcz za-uroczony W. Kasprzykiem, jako nauczycielem i człowiekiem, a ten lubił Staszka i wyróżniał go.

barnaś wysoko cenił uwagi i korekty profesora.

Uczył się pilnie gdyż wybrany kierunek był zgodny z jego zamiłowaniem do sztuk pięknych.

Obdarzony błyskotliwą inteligencją, poczuciem humoru i urokiem osobistym zjednał sobie przy-jaźń nowych kolegów i pedagogów55.

mieszkał w bursie, na niedzielę wracał do domu po wałówkę: smalec z cebulą i kiełbasę.

Nastąpiły nie łatwe lata. żeby malować trze-ba było kupić blejtram, płótno, grunt, farby.

Środki na takie luksusy pojawiały się nie tak Siostra artysty Zofia

Brat Jan z żoną Alicją

Najmłodszy z rodzeństwa - Adam

często i niewiele płócien powstało w tych latach. Ale Staszek starał się, korzystał z każdej nadarzającej się okazji i malował lub wytrwale rysował. Dla Staszka ge-nius loci tego miejsca objawiał się m.in.

w różnorodności. gdy oglądał tak dużo i spotykał tak diametralnie różniące się zakątki, zgromadzone w małym Wiśniczu, był olśniony. Nie on pierwszy. Jan matejko, gdy zobaczył to miasteczko miał oświad-czyć, iż odniósł wrażenie, „że był tu od zawsze” i trwałym śladem jego pobytów stał się drewniany dworek Koryznówka56, dziś muzeum Pamiątek w Wiśniczu po mistrzu malarstwa historycznego57. tutaj barnaś przeżył nie jedną lekcję z historii sztuki i patriotyzmu. Dworek

Koryznów-ka był w 1943 r. miejscem schronienia jednego z sześciu największych bohaterów europejskiego ruchu oporu, rotmistrza Witolda Pileckiego58, po jego brawurowej ucieczce z Kl Auschwitz. gościny udzielił mu gospodarz dworu tomasz Serafiński59, uczestnik trzeciego powstania śląskiego, żołnierz września 1939 r. i Armii Krajowej. Pilecki w obozie koncentracyjnym posługiwał się jego personaliami.

młody artysta interesował się nie tylko okolicą i dokonaniami Stani-sława lubomirskiego60, wojewody krakowskiego i ruskiego oraz jego nadwornego architekta macieja trapoli61, których wspólnym dziełem był zamek i fortyfikacje bastionowe (1615–1621), jedna z najpotężniejszych twierdz w Rzeczypospolitej, i wiele innych budowli w Wiśniczu, jak ratusz miejski (1620), a także obiekty sakralne: kościół parafialny (1618–1621) i świątynia należąca do katolickiego zakonu kontemplacyjnego marii Pan-ny z góry Karmel (Ordo fratrum Beatae Virginis Mariae de monte Carmel) wraz z pobliskim klasztorem (1631-1635). Chętnie, za radą W. Kasprzyka, odwiedzał okoliczne, kościoły, stare chaty i cmentarze, targowiska wów-czas pełne chłopskich furmanek i wieśniaków, którzy znosili i zwozili swoje produkty na sprzedaż, w masie robili wrażenie kwietnej łąki o najcudow-niejszych barwach. Rysował z natury postaci przekupek i gosposi, starał się uchwycić piękno ich gestu i cechy charakterologiczne portretowanych.

Przy tym zwracał uwagę na różne typy, sceny, detale ubiorów. Jego modele to „sprzedawcy żelaznych kłódek, łapek na myszy, grzybów na sznurkach, wieńców czosnku i cebuli, lepu na muchy, kapeluszy chłopskich ze świeci-dełkami, sit, warząchwi i kołaczy z rodzynkami”. Zachował się z tamtych czasów ekspresyjny szkic portretowy kolegów z ławy szkolnej. były to

Szkic akwarelowy. S. Barnaś

lata szukania własnej drogi artystycznej. malował m.in. kopie, próbował tworzyć formy przestrzenne, rysował także na zamówienie i „na temat”.

Niektóre z tych prac do dziś zdobią mieszkania członków rodziny, daw-nych znajomych i przyjaciół. Oglądając je to jakbyśmy na chwilę wstąpili w przestrzeń baśniową, pełną radosnych kolorów z ilustracji do historyjek z dzieciństwa i młodości. był to czas, gdy prawie za wszystko „płacił” ob-razkami. W tym okresie dla Staszka wzorem dawnych mistrzów obraz „to stworzona za pomocą linii i kolorów na pewnej powierzchni imitacja tego wszystkiego, co się widzi pod słońcem. Jej celem było wywołanie zachwy-tu”. bochnia i Wiśnicz były znakomitymi miejscami dla takich artystów, jak barnaś, poszukujących atmosfery małych miasteczek i scen rodzajowych rozgrywających się na ich placach i uliczkach czy we wnętrzach sklepi-ków. Równocześnie tutaj zapoznał się z nazwiskami mistrzów pierwszej połowy XIX wieku jak: gericault62, Ingres63, Delacroix64, Daumier65, Co-urbet66, a następnie studiował maneta67 i dorobek pokolenia impresjoni-stów jak Renoir68, Degas69, monet70, Cezanne71 i postimpresjonistów: van gogha72 i gaugina73. tutaj uczył się o pokrewieństwie dawnego z nowym i dowiedział się kim są jego mistrzowie. Wreszcie uwierzył, że wszystkie arcydzieła starożytnych greków wynikły z ich miłości do natury, którą sam od dziecka obserwował na klęczkach. W sztuce polubił nie tylko to co nowe; lubił także to co stare. W okolicznych kościołach podziwiał dawne freski, w muzealnych zbiorach stare fajanse i tkaniny pokryte patyną lat.

Na obrazy sprzed wieków patrzył, jak na starych przyjaciół, z którymi przesiadywał by odkrywać coraz to nowe ich przymioty. Kopiował obrazy i rzeźby innych artystów. Z chęcią uczył się klasycznych reguł, dzięki któ-rym mógł opanować rzemiosło. Podpatrywał żywych modeli, wykazywał coraz większą artystyczną niezależność i dojrzałość. Równocześnie coraz więcej uwagi poświęcał ceramice i sztuce dekoracyjnej.

Szkołę średnią w Wiśniczu, ukończył po pięciu latach intensywnej nauki. będzie tu jednak wielokrotnie wracał z żoną ludwiką, by m.in.

uczestniczyć w spotkaniach absolwentów74.