• Nie Znaleziono Wyników

po co jeSt SZtUKa?

Pytanie to,

w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało...

Ale po cóż przywoływać od razu słowa Poety, niemal Wieszcza? można przecież zacząć inaczej – zacząć po prostu od początku. Chociaż może godne uwagi, oryginalne i odmienne od przyzwyczajeń i obyczajów było-by rozpoczęcie od końca... Jednak... Skoro niniejsze uwagi dotyczyć maja kwestii istnienia, przydatności i roli sztuki, to może się okazać, że koniec jest początkiem. I odwrotnie – początek będzie kresem, zakończeniem i finałem. A właściwie końce i początki będą się z sobą łączyć, splatać, przeplatać i plątać, zamieniać się miejscami, pojawiać się i znikać. Owo pojawiania się i znikanie ma swój rytm i porządek, harmonię i tajemni-cę. bo tak naprawdę – po co jest sztuka?

Każda generacja, każde pokolenie, każda epoka znajduje swoje odpo-wiedzi. każdy twórca, każdy artysta, ale też każdy (może prawie każdy) widz i odbiorca ma (bo mieć musi i powinien) w tej kwestii swoje zda-nie. Szczere, spontaniczne, odważne, niebanalne, wyważone, głęboko przemyślane lub podyktowane nastrojem i atmosferą chwili. Stanowiące wynik wieloletnich doświadczeń i refleksji – albo też gwałtownego, nagle doznanego, piorunującego wrażenia. Przeżycia – lub kaprysu. I wszystkie te zdania, wszystkie opinie są jednakowo prawdziwe. Są ważne, istotne, godne uwagi. A przy tym każde z nich jest niepełne. fragmentaryczne.

Cząstkowe. wymagające dopełnienia.

Zatem – po co jest sztuka? historycy, kronikarze, pracowici zapisywa-cze prawd poznanych, a może tylko zasłyszanych, gawędziarze i bajarze z różnych miejsc i epok, krajów, krain i stuleci opowiadają – każdy w so-wim języku i na swój sposób – dziwną, dziwaczną i ,ponurą przypowieść o władcy-marzycielu. Najosobliwszym – i najgroźniejszym – marzycielu świata. Wymarzył on sobie bowiem, aby unicestwić sztukę. Usunąć ją nie tylko ze swego państwa, ale z całego obszaru ziemi, z całego świa-ta. Wówczas to malarze, poeci i muzycy ukrywali się w niedostępnych górach, pustelniach i klasztorach. Wiedli życie banitów tropionych

za-ciekle przez sforę donosicieli. Na placach miast, placykach miasteczek, a nawet we wsiach i przysiółkach płonęły stosy przedmiotów zbytku, a właściwie po prostu tych, które zostały uznane za ładne oraz nie dość funkcjonalne i użyteczne. Wszyscy mieszkańcy nosili jednakowe stroje w kolorze popiołu. Ogrody, klomby i rabaty kwiatowe zasypano żwirem i kamieniami. Po zachodzie słońca okna należało zasłaniać czar-nymi, grubymi kotarami – bo przecież wiadomo, jakie cuda potrafią wyczyniać, jakie obrazy malować na niebie mogą wiatr, obłoki i światło.

Ze stolicy i przygranicznych garnizonów wyruszyły doborowe pułki, brygady i dywizje, aby coraz dalej i dalej zanosić dekrety szalonego marzyciela. Dekrety o zasłanianiu okien, jedynej dopuszczalnej barwie ubrań, o paleniu pokrytych farbami płócien i koronek w kolorze kości słoniowej. I co? I nic. Szaleniec umarł, udławiwszy się winnym gronem (albo ćwiartką pomarańczy – jak chcą inne przekazy) i wszystko wróciło do dawnego porządku. litościwy deszcz ugasił płomienie stosów. Podda-ni odetchnęli z ulgą, pospieszPodda-nie odsłoPodda-nili okna i zmiePodda-nili bezkształtne opończe w kolorze mysim na zgrabne okrycia we wszystkich barwach tęczy. Waleczne żołnierze wrócili do koszar. Kwiaty zakwitły. I pachniały upajająco. Przedstawiając tę historię niektórzy dziejopisowie ścisłość przekazu posuwają tak daleko, że podają imię tyrana i nazwę stolicy jego państwa. Słuchacze słuchają, czytelnicy czytają – a potem zamyślają się głęboko. Wreszcie dochodzą do wniosku, że to nieprawda. że to nie może być prawda. bo dobry bóg – i dobre bogi – doświadczali rzesze śmiertel-ników szaleństwami, okrucieństwami i głupota wielu władców, królów, cesarzy, książąt i zdobywców. Wielu z nich nakazywało palenie bibliotek, rozbijanie marmurowych kolumn, zasypywanie fontann, zaorywanie

Po co jest sztuka?

fragment ekspozycji

klombów. Wyrywanie płócien z ram i ram tych łamanie. Ale miejsce spa-lonych, zniszczonych, rozbitych zajmowały nowe księgozbiory, gabinety rycin, portyki, dziedzińce, ganki, pałace, dwory, ogrody. Obrazy, rzeźby i dekoracje. Nowe – i inne.

Ilekroć ktoś wołał głośno, że trzeba spalić luwr (a mógł to być szaleniec, nowator lub natchniony prorok nowych czasów) z drugiego końca sali, ulicy, mostu, placu albo zgoła z innego miejsca globu ktoś inny odpowiadał wielkim głosem, że z płonącego muzeum gotów jest wynieść dziesięć obrazów (rzeźb, grafik, gemm, alabastrów – wszystko jedno. A dodać należy, że chętnych do skoczenia w czarny dym i czer-wone płomienie było zawsze więcej niż podpalaczy (tych potencjalnych i tych istotnie groźnych, bo – rzeczywistych). Czy szlachetni ratownicy (niektórzy naprawdę poparzeni, ranni, poturbowani) zadawali sobie py-tanie: „Po co jest sztuka?” Nie. Oni wiedzieli, że sztuka JESt. że musi być. I że pozostanie. Zawsze. I wszędzie. Sztuka – o tym też wiedzą i piszą mądrzy kronikarze i zapisywacze prawd – nie rozwiązuje żad-nej zagadki przyrody, żadnego (może - prawie żadnego) problemu czy dylematu istniejącego w świecie dotykalnym, fizykalnym i materialnym.

Ale to właśnie fenomen zwany sztuka sprawia i powoduje, że my, lu-dzie, uświadamiamy sobie owych problemów i dylematów istnienie, że je dostrzegamy i postrzegamy. że pochylamy nad nimi głowy i próbu-jemy, przynajmniej staramy się je pojąć i zrozumieć. Przygotowujemy nasze serca, dusze, umysły i oczy na nieustający zachwyt i zdziwienie.

Stajemy się gotowi do podejmowania nowych wyzwań, poszukiwania nowych tajemnic, wynajdywania odpowiedzi na ciągle nowe, często trudne, zaskakujące i nieoczekiwane pytania. Przestajemy odczuwać samotność w tajemniczej pustce i nieogarnionej pustce wszechświata.

Zadaniem i przeznaczeniem sztuki jest godzenie człowieka z otaczającą rzeczywistością, przekazywanie radości z odnalezionej harmonii, wresz-cie rzecz najważniejsza – podsycanie i utwierdzanie w każdym z nas wiecznego, trwałego, nieustannego pragnienia miłości. Odwzajemnionej miłości. A poza tym – cóż, to sztuka pozwala nam podziwiać zestawienie pewnego rodzaju intensywnego kobaltu za świetlistym odcieniem cy-trynowo-żółtym. Pozwala nam dostrzec refleks południowego światła padającego przez grube szkło na szarą ścianę. Stwarza kolory, barwy, plamy i refleksy zawrotne jak przepaść i płaskie jak lustro. Krótko mó-wiąc – sztuka wyjaśnia, nazywa i tłumaczy to, co dzieje się w najgłębszym wnętrzu człowieka. We wnętrzu od wieków i tysiącleci zwanym duszą.

Zdaje sobie sprawę, że wypowiedziałam i zapisałam tylko część – pewnie bardzo niewielką część – wrażeń, spostrzeżeń i refleksji, jakie wywoływać mogła niezwykła, przebogata, ciekawa i fascynująca wystawa studentów, absolwentów i doktorantów Pracowni Działań multigraficznych Katedry

In-termediów i Scenografii Wydziału Artystycznego Akademii Sztuk Pięknych.

Na zakończenie dodam tylko tyle, że serdecznie gratuluje Pani Profesor Ewie Zawadzkiej i Pani Dr Judycie bernaś mądrych, utalentowanych, pracowitych i kreatywnych wychowanków. I obiecuję omówić kolejne wystawy każdego z młodych twórców – jeśli tylko zechcą pojawić się w siemianowickim muzeum. to nie deklaracja bez pokrycia – kilka stron wczesniej znajdą Pt Czytelnicy kilka słów, które skreśliłam pod wraże-niem ekspozycji Adama Wiatrowskiego.

A tytuł wystawy – tytuł, proszę Państwa, jest genialny. Zaś dobry tytuł to polowa sukcesu.

„po co jest sztuka?” – wystawa studentów, absolwentów i doktorantów Pracowni Działań multigraficznych prof. ewy Zawadzkiej i dr Judyty Bernaś Katedry Inter-mediów i Scenografii Wydziału Artystycznego Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach Patronat honorowy Jm Rektor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach prof. dr hab. Antoni Cygan

Magdalena Małkiewicz, Katarzyna Lamik, Adam Wiatrowski, Jakub czyż, Maja różycka, Joanna Bełdyk, Magdalena partyka i inni

galeria „Po Schodach”, galeria multimedialna „Piwnica”, muzeum miejskie w Siemia-nowicach Śląskich

15 IV – 7 VI 2015 r., wernisaż: 15 IV 2015 r.

Przytoczony w tekście cytat pochodzi – oczywiście – z absolutnie kultowego wiersza Konstantego Ildefonsa gałczyńskiego (1905–1953, poeta, tłumacz, znakomity liryk i cza-rujący facecjonista, autor m.in. utworów „Zaczarowana dorożka”, „Niobe”, „Wit Stwosz”,

„bal u Salomona”, „Serwus, madonna”, „Na dłonie Krystyny, księżniczki mediolanu, ma-lowanej przez malarza holbeina”, „Zaręczyny Johna Keatsa” czy „Skumbrie w tomacie”).

Uznaniu Szanownych Czytelników pozostawiamy rozstrzygnięcie kwestii traktowaniu owego cytatu: pół żartem czy pół serio.