Prawo do słusznego procesu w nauczaniu Pawła Włodkowica
3. Domniemanie niewinności
Bardzo istotną rolę w obrębie „prawniczego postępowania” przyznaje Paweł Włodkowic domniemaniu niewinności. Nie wyklucza on, co prawda, przypadków oczywistych, notorycznie znanych i jasnych, wątpliwości nie budzących, co do których stwierdzi; „Oczywistość bowiem popełnionej zbrodni nie wymaga głosu oskarżyciela” (Ad Aperiendam, II, s. 10). Jednak, nawet w takich „oczywistych” przypadkach nie zawsze tak się dzieje, albowiem - jak utrzymuje Mistrz Paweł - „gdy idzie o skazanie kogoś, to, co jest jasne, musi być udowodnione, zanim kto będzie skazany” (Ibid., s. 33). Niewątpliwy to przejaw interpretacji pro humanitate.
Oczywiście - dla nas i dla Włodkowica, nie zaś dla jemu współczesnych - domniemanie niewinności obowiązuje w stosunku do chrześcijan, jak i do nie wiernych „bez różnicy”. Zarzuty stawiane niewiernym także muszą być opatrzone odpowiednią argumentacją i muszą zostać udowodnione.
Tymczasem, pisma procesowe przedkładane w imieniu Zakonu Krzyżackiego absolutnie lekceważyły tego rodzaju wymagania. Stąd, w ocenie Pawła Włodko wica, „rzeczone pisma zdają się zbaczać od należytego porządku sprawiedliwości, a także i od prawa Boskiego, które wymaga takiego porządku i obejmuje go”
(Quoniam Error, II, s. 247). A więc, to już nie tylko samo prawo naturalne, ale
także prawo Boskie, staje — w koncepcji Włodkowica - u podstaw wymagalności „postępowania prawniczego”. I chyba trudno się temu dziwić, skoro bezwzględne przykazanie Dekalogu stwierdza „Nie będziesz mówił tałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu twemu”.
Gołosłowność zarzutów krzyżackich, hasłowe operowanie rzekomymi argu mentami rozstrzygającymi, jak np. tym związanym z „przyjściem Chrystusa”, powoduje, iż tak oto osądzi argumenty Zakonu Krzyżackiego Paweł Włodkowic; „Wynika więc stąd, że w żaden sposób nie można ich sprowadzić do normy sprawiedliwości” (Ibid.).
Takie zaś gołosłowne - w imię wielkich haseł i doktryn czynione - oskarżanie drugiego, zdaniem Włodkowica, „sprzeciwia się prawu naturalnemu, zarówno Boskiemu i ludzkiemu, ponieważ nie domniemywa się z prawa winy ani przyczy ny, o ile ta nie będzie udowodniona” (Ibid.).
Można by zapytać, skąd wyrasta, gdzie ma swe źródło, tak silnie przez Pawła akcentowane i obstawane, domniemanie niewinności? Otóż, bardzo głęboko, jak by stanowiło wręcz fakt poprzedzający prawo samo, bo w samej naturze ludzkiej. Przypomnijmy — naturze godnej, racjonalnej, celowej i wolnej, a zarazem z istoty swej dobrej oraz skłonnej i zdolnej do pokoju i do miłości.
Dlatego właśnie, zdaniem Pawła Włodkowica, „wedle prawa nie domniemywa się co do kogoś takiego zgorszenia i zbrodni, jeśliby nie były prawowicie udowo dnione, albowiem co do każdego domniemywa się, że jest dobry, jeżeli nie będzie wykazane przeciwieństwo(...)” (Iste Tractatus, II, s. 200).
„Co do każdego , a więc każdemu człowiekowi, chrześcijaninowi i niewierne mu, czcigodnemu i niegodziwemu, poddanemu i monarsze, wszystkim służy do mniemanie niewinności, bo też co do każdego przecież „domniemywa się, że jest dobry . Toteż dodaje Paweł, że „z mocy prawa nie domniemywa się przeciw papieżowi czy monarsze, że im (czyli Krzyżakom - przyp. moje T. J.) nadał takie pismo, owszem, z mocy prawa domniemywa się i przyjmuje się za udowodnione przeciwieństwo, mianowicie, rozumie się, iż wyszły mimo jego woli czy wiedzy. Nie można więc prawdziwie i zgodnie z prawem powiedzieć, że są to pisma jakiegoś papieża czy cesarza, lecz tak, jak są, ocenia się je jako podrobione”
(Quoniam Error, II, s. 248).
Powoływali się Krzyżacy w procesie soborowym także na rzekome rebelie i prześladowania ze strony podporządkowanych przez nich niewiernych, odmawia jących uznania Kościoła i cesarza. Odpowie na to Paweł Włodkowic, iż „to (oskarżenie) jest fałszywe i stanowi grzech przeciw logice, która powiada, że ze zdania przeczącego nie wynika zdanie twierdzące: a więc z tego, że tacy nie uznają panowania Kościoła czy cesarza, nie wynika, że zatem wierze przeszkadzają, że prześladują itd. Prześladowanie bowiem, rebelia, przeszkoda tego rodzaju jest czymś pozytywnym, o czym jeżeli nam nie jest wiadome przez prawowite udo wodnienie, rozumie się, że nie jest prawdą, aby przeszkadzali albo prześladowali, albowiem tym samym jest, że czegoś nie ma i że coś nie jest wiadome. (...) tu nie wykazano żadnego prześladowania ze strony tych niewiernych, żadnej rebelii, żadnego przeszkadzania wierze itd. ” (Ibid., s. 371, 372).
Wszelkie tego rodzaju zarzuty przeciwko niewiernym, jak słusznie akcentuje Paweł, „sprowadzają się do faktu, i muszą być sprawdzone na podstawie faktu, nie mogą być uznane za prawdziwe, jeżeli prawdziwość faktu nie jest stwierdzona”; to zaś winno by być „wykazane drogą sprawiedliwości i przez prawowite stwierdze nie w prawie(...)” (Ibid., s. 377).
4. Prawo do obrony
Prawo do obrony czy bronienia się zaprząta wiele uwagi Mistrza Pawła. Chodzi mu przy tym o zjawisko szersze, nie sprowadzające się li tylko do ram owego
„postępowania prawniczego”, ale też w jego obrębie aktualizujące się w sposób jak najbardziej zasadniczy.
Jak się wydaje, owego rozszerzania problematyki „prawa do obrony” jest świadom Ludwik Ehrlich, gdy w uwagach swych do nauczania Pawła Włodkowi ca stwierdza, że „prawo odparcia gwałtu fizycznego siłą fizyczną jest tylko zasto sowaniem zasady organizacyjnej, dającej każdemu prawo bronienia się właściwy mi środkami - każdy ma prawo bronienia się na drodze prawa, tj. w procesie stanowiącym konieczny warunek pozbawienia kogoś prawa”; dodaje przy tym, że „prawo do obrony obejmuje też prawo do bronienia swych praw przed sądem, a zabrania pozbawiania praw bez przewodu sądowego, w którym można bronić swego prawa” (Ehrlich, Przedmowa, I, s. LVT).
„Postępowanie prawnicze”, jak już wyżej wskazano, z istoty swej kłóci się z samowolnym dochodzeniem sprawiedliwości. Tak, nemo index in re sua. Czy takie postępowanie jednak zawsze jest możliwe? Czy zawsze stoi do dyspozycji pokrzywdzonego? - Z pewnością, nie. Może się więc zdarzyć, że ktoś - właśnie krzywdzony albo już wcześniej pokrzywdzony - samodzielnie, albo i z pomocą innych, będzie bronił swoich praw.
Kiedy to ma miejsce? - Otóż, we wspomnianej przez Ehrlicha sytuacji „odpar cia gwałtu fizycznego siłą fizyczną”, co w perspektywie prawa karnego otwiera nas na problem „obrony koniecznej”, a poniekąd i „stanu wyższej konieczności”, zaś w perspektywie prawnomiędzynarodowej na problem „samoobrony indywidu alnej lub zbiorowej”.
Impossibilitas nulla est obligatio, jak niejednokrotnie i Paweł Włodkowic
stwierdza. Gdyby nawet rozumieć obowiązek poddania sporu rozpatrzeniu „na drodze sprawiedliwości” jako bezwzględny, okazałoby się, że w sytuacji nagłej napaści, zamachu bezpośredniego, a więc w sytuacji krytycznej i nie cierpiącej żadnej zwłoki, „postępowanie prawnicze” byłoby - w danej chwili i w danych okolicznościach - bezprzedmiotowe, stanowiłoby bowiem przykład niewątpliwej
impossibilitatis.
Przypomnijmy zatem, że napaść drugiego i związana z tym „obrona ojczyzny” stanowiły - także w ujęciu Pawła Włodkowica - bodaj najbardziej niewątpliwy wariant owej iusta causa uzasadniającej wojnę sprawiedliwą. Jednakże ten przy padek „prawa do obrony”, jako z istoty swej poprzedzający szanse uruchomienia „postępowania prawniczego” albo postępowanie takie przemocą przerywający (czego też wykluczyć nie sposób), nie stanowi elementu koniecznych tu rozważań o prawie do obrony w kontekście prawa do „środków prawnych”.
Podobnie, nie da się wykluczyć, że także w sytuacji nie będącej aktualną i bezpośrednią napaścią czy zamachem możemy mieć do czynienia z „wzięciem sprawy w swoje ręce” i dochodzenia swoich praw poza ramami „postępowania prawniczego”. Zauważmy przeto, że w doktrynie wojny sprawiedliwej w ogóle, nie tylko więc w koncepcji Pawia Włodkowica, „odzyskanie własności”, obok i niezależnie od „obrony ojczyzny”, stanowi również iusta causa wymaganą dla sprawiedliwości wojny.
Bardziej konkretnie, w związku z problemem odpowiedzialności Krzyżaków stwierdzi Włodkowic: „Ponieważ faktycznie nie mogą być sądzeni, bo faktycznie nie słuchają ani papieża, ani cesarza, sądzę, że dozwolone jest z własnej mocy i bronić się przed gwałtowną opresją, i także odebrać swoje; (...) ponieważ nie można uzyskać sprawiedliwości na drodze prawa cywilnego czy politycznego, a obrona jest (instytucją) prawa naturalnego, należy uciec się do prawa naturalnego”
(Ad Aperiendam, I, s. 219).
Co więcej, w tego rodzaju realizacji prawa do obrony dopuszcza Paweł już nie tylko działanie „z własnej mocy”, ale też skorzystanie z pomocy innych, w tym z pomocy niewiernych, i to „zgodnie z prawem naturalnym”. Wyjaśnia nasz Mistrz: „jest bowiem obrona pozwolona ludziom przez prawo naturalne, kanoniczne i cywilne”, przeto „wszystko, bez czego taka obrona nie mogłaby nastąpić, jest pozwolone” (Quoniam Error, II, s. 392-393).
Pozornie, niebezpieczna to teza. Zważmy jednak, że należy ją odczytywać w skojarzeniu z zasadą ogólną, stosownie do której „nie ma ktoś w swej sprawie wymierzać sobie prawa (...) bez upoważnienia sędziego”, jak również z uzasadnie niem wyjątku w postaci właśnie impossibilitaspostępowania prawniczego. Takim jest rozważany przez Pawła przypadek Krzyżaków: rzeczy osądzonej uszanować nie chcą, a i wymaganiom aktualnie prowadzonego postępowania prawniczego nie podporządkowują się.
Zatem, choć nie jest to sfera prawa traktatów czy zobowiązań umownych, można zapewne i tu odnieść ową zasadę dotyczącą „tego, który wiarę łamie”. Wszak „postępowanie prawnicze” również wymaga jak najbardziej zachowania dobrej woli i dobrej wiary właśnie przez obie strony sporu, zaś jego zablokowanie z winy jednej ze stron może ekskulpować drugą stronę i uzasadniać dochodzenie jej pogwałconych praw „z własnej mocy”.
Wielokrotnie akcentując fundamentalne dla skutecznej ochrony upawnień lu dzkich znaczenie prawa do obrony, Paweł Włodkowic powtarza, że „obrona jest z prawa naturalnego” czy też - raczej wyjątkowo - „pozwolona ludziom przez prawo naturalne, kanoniczne i cywilne” (Por. Ad Aperiendam, I, s. 219, 233-234;
Quoniam Error, II, s. 292-293).
W każdym bądź razie, jej źródło i jej podstawa ostatecznie właśnie w prawie naturalnym są przezeń umiejscawiane. Właśnie w kontekście prawnonaturalnych podstaw prawa do obrony powie Paweł: „a prawa naturalne są niezmienne także przez monarchę” (Ad Aperiendam, I, s. 233-234) oraz „a prawa naturalne są niezmienialne nawet przez cesarza” (Quoniam Error, II, s. 367). Toteż, jako będąca właśnie „z prawa naturalnego”, w pełni obowiązuje ona również w stosun ku do niewiernych, którzy - przypomnijmy - nie mają, zdaniem Pawła Włodkowi ca, innego prawa, jak tylko prawo naturalne.
A zatem, audiatur et altera pars jako zasada niewątpliwie zakotwiczona w całym nauczaniu Pawła Włodkowica o „postępowaniu prawniczym”. A więc też, pełne i niedwuznaczne uznanie prawa do udziału w procesie, w rozpoznaniu sądo wym dotyczącej człowieka sprawy i do bronienia się w przewodzie sądowym.
Nic tedy dziwnego, iż tak silnie Paweł Włodkowic zaakcentuje potrzebę i rolę „wezwania”. Podkreśla przy tym: „Wezwanie nie jest niczym, jak daniem jakiejś możliwości obrony. Zamknąć więc drogę wezwaniu, jest zamknąć drogę obronie, lecz obrona jest z prawa naturalnego, a prawa naturalne są niezmienne także przez monarchę” (Ad Apeńendam, I, s. 233-234).
Okazuje się, że wedle Włodkowica „wezwanie” stanowi wręcz warunek sine
qua non, a zatem i przesłankę prawomocności całego „postępowania prawnicze
go”. Stwierdza on przecież wyraźnie: „(...) wyrok nawet cesarza uznaje się za nieważny, jeżeli strony nie wezwano (...), gdy postępowanie (odbywa się) bez prawowitego wezwania strony. Albowiem to jest działanie wbrew prawu natural nemu, gdyż taki porządek jest oparty na prawie naturalnym” (Quoniam Error, II,