• Nie Znaleziono Wyników

Włodkowica wizja prawa do wolności

4. Wolność ekspresji

Nie można by, ściśle rzecz biorąc, utrzymywać, jakoby wypracował Paweł Włod­ kowic jakieś nowoczesne widzenie wolności ekspresji. Ma on raczej na myśli proble­ matykę wolności słowa, a można by ponadto z tym skojarzyć również problematykę wolności badań naukowych, włączając w to również wolność eksperta.

Sam przecież Paweł jako rzecznik, a czasem jako swoisty ekspert występuje w Konstancji, nie zawsze bowiem wypowiada się jako oficjalny „ambasador króla Polski”. I - choć to po trosze będzie zakrawać na przesadę - można chyba stwierdzić, iż jest Włodkowic rzecznikiem wolności słowa, wolności wszakże nie bezgranicznej, różnymi limitacjami obwarowanej, a jednak nie podlegającej wąt­ pliwości, zarazem wiążącej się „ze specjalnymi obowiązkami i szczególną odpo­ wiedzialnością” (’W ten sposób art. 19 pkt 3 Międzynarodowego Paktu Praw

Obywatelskich i Politycznych).

Pewną pomocą dla zrekonstruowania stanowiska Pawła Włodkowica w tym zakresie mogą służyć jego oceny formułowane pod adresem pism procesowych, przedkładanych z ramienia i na rzecz Zakonu Krzyżackiego, co dotyczy w szcze­ gólności „doktryny Falkenberga”.

Aczkolwiek akurat w tym wymiarze tego przykazania Dekalogu Paweł nie akcentuje, można jednak - idąc po linii jego typowego rozumowania - przyjąć, iż punktem wyjścia w tej mierze byłoby ósme przykazanie Dekalogu „Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu twemu”,

Co do poddawanej przezeń ostrej krytyce „doktryny Falkenberga”, napisze Włodkowic, iż „ta zgubna doktryna zdaje się być sprzeczną z prawem ludzkim i Boskim: z racji tego pierwszego względu zdaje się być błędna moralnie, z racji drugiego zdaje się być heretycka”; skoro zaś nie dopuszcza „dowodu przeciwne­ go” i wyklucza przez to należną z mocy prawa naturalnego „prawowitą obronę”,

poprzez taką doktrynę „w konsekwencji usuwa się prawo naturalne” {Iste Tracta-

tus, II, s. 196, 203).

Akcentując, iż „słowo (winno służyć) zamiarowi”, zarzuca Paweł tej doktrynie, że zawarte w niej „słowa zostały użyte dla upozorowania”, a zatem służą fałszowi i obłudzie {Ibid., s. 206). W rezultacie, „ta doktryna jest nie tylko fałszywa i błędna, ale o tyle że jest sprzeczna z prawem Boskim jest heretycka, bezbożna i szalona; o tyle że nakłania do niesprawiedliwych zabójstw i aby były niesprawied­ liwie dokonywane, jest niebezpieczna, gorsząca, nierozważna i okrutna; o tyle że pozbawia Polaków prawowitej obrony, wbrew prawu naturalnemu, jest buntowni­ cza, krzywdząca i narusza porządek publiczny, a w konsekwencji obraża pobożne uszy i jako taka winna być potępiona” {Ibid., s. 209).

Gdyby więc pozbierać stojące u podstaw potępienia doktryny Falkenberga motywy, okazałoby się, że obejmują one: sprzeczność z prawem (Boskim i ludz­ kim), napastniczy i okrutny charakter, niebezpieczeństwo i zgorszenie z niej wynikające i przez nią specjalnie prowokowane. W takim zatem zakresie wolność słowa może być zanegowana jako godząca w uznane wartości i w dobro wspólne, a także godząca w bliźnich, czyli nie dająca się pogodzić z chronionymi prawami innych ludzi.

Konieczne ograniczenia wolności ekspresji dotyczą nie tylko poddanych i nie tylko „ekspertów” czy doradców; w równej mierze dotyczyć mogą samych wład­ ców i zwierzchników uniwersalnych. Nie powstrzyma się Włodkowic przecież przed potępieniem pism papieskich i cesarskich, i to wcale nie tylko dlatego, iż przypuszczalnie sałszowane albo wyłudzone zostały przez Krzyżaków, lecz także dlatego, że „są błędne, i nie tylko w prawie, ale i wierze”; „Albowiem ile że wykluczają miłość biźniego i w konsekwencji Boga, gdyż bliźni miłowany jest dla Boga, tym samym niszczą też wiarę. O ile zaś są dla zabrania bez sprawiedliwej przyczyny tego, co wedla prawa jest cudze, są niesłuszne i niesprawiedliwe. A jako że są dla napadania na innych, są lekkomyślne i otwierają drogę dla gwałtu i rabunku, dla zabójstw i innych zbrodni, są krzywdzące i okrutne, buntownicze i gorszące, i dlatego, ile że sprzeciwiają się przykazaniom Dekalogu, są bezbożne i szalone, obrażają uszy wiernych i jako takie winny być potępione” {Ad Aperien-

dam, I, s. 208).

Zaakcentujmy to: porywa się Paweł Włodkowic na ocenę i na potępienie słów i dokumentów samych papieży, i to porywa się nie prywatnie, nie w poufnej rozmowie przyjacielskiej, lecz w obliczu Soboru i w obecności papieża. To wyma­ gało nie tylko odwagi cywilnej, to wymagało też głębi jego przeświadczenia o służącej mu wolności słowa, wolności jego własnej ekspresji, z której pełnymi garściami też czerpał. A czynił to - to również warto przypomnieć - w warunkach oskarżenia go ze strony krzyżackiej o świętokradztwo i bluźnierstwo oraz o sprzymierzenie się z niewiernymi przeciwko wierze świętej!

Wchodzącego w grę ryzyka jest zresztą Paweł świadom i ono go nie powstrzy­ muje. A że jest tego świadom, dowodzą jego własne słowa. Wie, na co się porywa, gdy przystępując do oceny dopuszczalności darowizn i nadań papieskich, stawia

kwestię „czy mogli to czynić?”. Zaraz też dodaje: „A jakkolwiek wedle niektórych załatwić ten temat byłoby skierować twarz ku niebu, jednak, skoro dla dojścia do prawdy dyskutuje się o zagadnieniach nieba, przystępuję do rozplątania tej spra­ wy” (Ibid., s. 227).

Jak Paweł Włodkowic „rozplątał ten temat” wiemy - z potępieniem i prawną dyskwalifikacją darowizn i innych pism papieskich odnoszących się do ziem niewiernych względnie do napadania na nich. Na tym tle, w swym komentarzu - pozornie na wyrost, ale zapewne nie bez racji - powie Ludwik Ehrlich, iż mamy tu do czynienia z „ciekawym stwierdzeniem wolności badania naukowego” (Ibid.,

Komentarz, s. 267, przyp. 145-146). Czy to przesada? - Nie sądzę. Uważam

bowiem, że Paweł Włodkowic całą swą postawą uczonego i eksperta ucieleśniał właśnie postulowaną wolność badań naukowych i ich uzewnętrzniania, przykła­ dem własnym najlepiej to dokumentując, a przecież exempla trahunt.

Nie zgadzam się przy tym z „werdyktem” Nahlika, który - porównując Włod­ kowica i itorię - temu drugiemu przypisuje „niemałą odwagę cywilną”, podczas gdy Włodkowic, jego zdaniem, „choć nie bez pewnego osobistego ryzyka - występował w kierunku odpowiadającym polskiej racji stanu” (Nahlik, Przyczy­

nek, s. 27).

Otóż, twierdzę, po pierwsze, że Vitoria również bronił „hiszpańskiej racji stanu”, choćby i nie zgadzał się w detalach ze sposobami jej realizacji. A przecież Włodkowic wcale nie ze wszystkimi poczynaniami króla Polski się zgadzał, niektóre z nich poddał niezwykle surowej krytyce i niejednokrotnie swojego władcę co do właściwego kierunku działania ostro napominał. Zwróćmy uwagę na to, iż większość jego uwag co do tego, co król może, a czego czynić nie powinien, wypowiadanych jest w kontekście „prowadzenia spraw Polski”. A nie był Jagiełło władcą słabym ani miękkim.

Większe „osobiste ryzyko” ponosił, moim zdaniem, Włodkowic, a to zarówno

ratione materiae, jak i ratione loci, poniekąd też ratione personae. To on przecież

poddał krytyce i zażądał potępienia konkretnych działań i aktów samych papieży, a uczynił to nie w toku wykładów z katedry uniwersyteckiej, jak to w Salamance czynił Vitoria, lecz właśnie w toku postępowania procesowego przed Soborem Powszechnym, w obecności też samego papieża!

W każdym razie, można w moim przekonaniu stwierdzić, iż z całości nauczania Pawła Włodkowica wynika uznanie wolności ekspresji, a właściwie wolności słowa, tyle że „słowa odpowiedzialnego”. Jak wszystko, co u Włodkowica z wolności wynika i z jej realizacją się wiąże, musi być wysoce odpowiedzialne, rozważne. Nie chodzi zatem o „anarchię” ani o „swawolę słowa”, lecz o ekspresję aksjologicznie uwarunkowaną i limitowaną.

Gdyby natomiast spojrzeć z dystansu, już nie tyle na nadania papieskie i cesarskie, ile raczej na doktryny na rzecz Zakonu Krzyżackiego formułowane i jego praktyki takimi doktrynami się wspierające, ujmowane przez Włodkowica pod mianem „herezji pruskiej” i to „najstraszliwszej herezji”, zakładającej już nie tylko napadanie, ale wręcz wytępienie, całkowitą eksterminację, i już nie tylko

sąsiednich ludów pogańskich, ale też „Polaków wraz z ich królem”, można by dostrzegać w nauczaniu Włodkowica - żądającym potępienia i wykorzenienia tego rodzaju herezji - z jednej strony, pierwszego chyba w dziejach sprzeciwu wobec ludobójstwa, a z drugiej strony, jakiegoś zarodka treści, jakie dziś mieści w sobie art. 20 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych.

5. Wolność poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania