• Nie Znaleziono Wyników

Dzieci żeniq się z miłości, a rodzice omawiają materjalne warunki małżeństwa

O statn iem i la ty w id z ia łe m w d o m ach m ło d y ch m a łż e ń s tw ta k w iele k ło p o tó w , że z a c z y n a łe m w ą tp ić , c z y w o g ó le u da mi się je s z c z e z a w rz e ć ch o ć jed e n sz c z ę ś liw y z w ią z e k m ałżeński.

P o słu c h a jc ie , ja k ie b y ły sto su n k i w trz e c h w y p a d k a c h . Inne b y ły podobne, nie lżejsze.

J a n W ró b e l o żen ił się z Zofją Z a ją c z an k ą . P o b ra li się z m iło ­ ści. O n nie p y ta ł się, c z y n a rz e c z o n a co p o sia d a ; o n a nie b a d a ła , c z y n a rz e c z o n y je s t c z ło w ie k ie m w z o ro w y m i p ra c o w ity m , ani nie m y śla ła o tem , z c z e g o ż y ć b ęd ą. P r a w d z iw a m iłość o ślep iała i o g łu p ia ła, że n a w e t ję z y k a zapom nieli.

R o d zice te ż nie d o ty k a li d ra ż liw y c h i n ie p rz y je m n y c h k w e sty j m a te rja ln y c h . Slub z o s ta ł z a w a r ty w w ielk iej rad o ści. P o ślubie o s ia d ły dzieci sz c z ęśliw ie n a g ru n cie i m ia ły się d o b rze.

W drugim c z y trze cim ty g o d n iu p o ślu b n y m z a p y ta ła się teścio

-— 64 -—

— 65 —

w a s y n o w e j: „ C z y w id z ia ła ś, Żofko, jak ie ci du że p rz y g o to w a ła m m iejsce w sta jn i dla tw o ic h k r ó w ? J a k b y ś ch ciała, to ci m am ulka

n*

K o śc ió ł ł a s k i w C ie s z y n ie ,

z b u d o w a n y o d r o k u 1709—1750 n a m o c y U g o d y a l t r a n s z t a c k i e j z 1707 r o k u .

już m o g ą dojki p rz y s ła ć , ja łó w k i jesz c z e m o g ą p o z o sta ć u nich aż do ocielenia".

5

,,A d y ć ja o trz y m a m ty lk o je d n ą dojkę", o d e z w a ła się nie­

śm iało s y n o w a . „O B oże m iły, to m i będ zie g a ź d z in a ", zalam en - to w ała^ s ta ra . „T o mi b ęd zie p a ra d a — p a ra d a — p o ciech a!"

„ S ta ry , z a w o ła ła g ło śn o na m ęża, „ c z y s ły s z a łe ś ? " „N a tra g a c z u jad ą do nas, o je d n em k ó łku p rz y ja d ą !" A p o p ra w ia ją c c h u stk ę na g ło w ie, la m e n to w a ła dalej: „ T o mi b o g a c z k a ze sro c z e g o g ru n tu z k u rze m p ierze m w z a g łó w k a c h i p ie rzy n ie! G dzie te ż n asz J a n e k m iał s w e o c z y ? C ó ż go te ż o m ro c z y ło ta k o k ru tn ie, że do Z ają- có w p o s z e d ł? B oże, te ra z tu b ęd zie S o d o m a i G o m o ra !"

I p o w s ta ła S o d o m a i G o m o ra. S y n o w a b y ła d o sy ć p otulnego u sposobienia, ale ze s w e g o h o n o ru n ie w ie śc ie g o nie c h ciała z r e z y ­ g n o w ać. W s z y s tk o b y te śc io w e j p rz e b a c z y ła , — a le k u rz e g o pie­

rz a p rz e b a c z y ć nie m ogła. A że J a n e k ku p u je sz c z e nie m iał, b ra c ia i s io s try je sz c z e nie byli sp łacen i, p o w s ta ła s y tu a c ja bez w y jścia.

Ani g ru n tu dać, ani go o d b ierać. Ani s p ła c a ć zań, ani b ra ć bez pien ięd zy ; ani ż y ć, ani u m ierać, ni u ciek ać, ni p o zo stać.

Z b ie ra ły się ciotki i cio teczk i, n a ra d z a li się w u jo w ie i w u - ja sz k o w ie — n ie p o k a z y w a li się je d y n ie ro d zice m łodej g o sp o ­ dyni. N ie p rz y c h o d z iły te ż dojki, ani p rz y c h o d z iły ty siączk i.

S o d o m a i G o m o ra b y ły c o ra z g ło śn iejsze i z a r a z iły sw y m h a ła se m n a w e t m ło d y c h g o sp o d a rz y . Z m o ra n ie z g o d y i n ie p o ro ­ zum ienia w c is k a ła się n a w e t do ich sto su n k u m ałżeń sk ieg o .

B y sy tu a c ję jak o ta k o ra to w a ć , w y p ra w ił J a n e k W ró b e l żonę do te śc ió w po posag. M iała p rz e d ło ż y ć ro d zico m n a g lą c ą p o trz e b ę g o tó w k i z p o w o d u pilnego p ła ce n ia. Ż ona p o w ró c iła d o p iero na drugi dzień i p rz y n io s ła w s z y s tk ie g o pięć stó w e k . A n a re s z tę p rz y n io s ła o b ie c a n k ę i n ad zieję, że jak ciocia z pod G ra p y u m rze i coś po niej p o zo sta n ie, W ró b lo w ie n a p e w n o d z ie d z ic zy ć będ ą.

O w y n ik u p o d ró ż y i w ie lk o ści w ia n a J a n e k ro d zico m do d w ó ch m ie się c y nic p e w n e g o nie p o w ied z iał. A p o tem — potem b y ł kłopot.

S łu ch ajcie p rz y p a d k u d ru g ie g o : M ichał B y r te k m ia ł d w ó ch sy n ó w . S ta rs z e m u o fia ro w a ł g ru n t, m ło d sz e g o w y k ie ro w a ł na n a u c zy ciela. M ło d sz y ju ż b y ł w |P oznaniu na p o sad zie i szc z ę śli­

w ie ż o n a ty . S ta r s z y je s z c z e w ę s z y ł i w ę s z y , g d z ie b y d o sta ł b o g a tą, p ięk n ą, m iłą i m ą d rą . M u siał b o w iem sz u k a ć tak iej żo n y z e w z g lęd u n a sto su n k i, w k tó re p rz e z b r a ta w o d ro d zo n ej P o lsc e w s tę p o w a ł. A b y ły to sto su n k i nielada. S am P a n In s p e k to r p isał do niego list, p y ta ją c o a d re s b ra ta ! A ro z m a ity c h u c z o n y c h z K a­

to w ic i Król. H u ty , O s trz e s z o w a i S ta n is ła w o w a b y w a ło p rz e z d w a m iesiące w a k a c y j pełno.

S ied m la t ro z g lą d a ł się M ic h ała B y rtk a s ta r s z y sy n po z a g ro ­ dach i p ó łd w o rk a c h w ło śc ia ń sk ic h z a to w a rz y s z k ą ży cia. O d n aj­

- 66 —

d y w a ł b o g a te i głupie, p ięk n e i ubogie, m ą d re i b rz y d k ie , m iłe i p ra c o w ite , ale b o g a tej a z a ra z e m pięknej, m ilej i m ąd rej, nie było.

P o siedm iu la ta c h ro z g lą d a n ia się p rz y s z e d ł d o S z y m o n a C h ru - ścia pod B rz e g . T en m iał siedm iu s y n ó w i je d n ą c ó rk ę k ra sa w ic ę , H elenę C h ru śc ian k ę, łą c z ą c ą w sobie z p o ż ą d a n y c h B y rtk o w i p rz y m io tó w tr z y ; b o g a c tw o , p ięk n o ść i m ą d ro ść . B ra k o w a ło jej je d y n ie te g o d a ru B ożego, ż e b y sobie b y ła n a p o c h w a łę m iłej z a s łu ż y ć m o g ła. N a to m ia st m ia ła je sz c z e w ię c e j ta le n tó w , n a k tó re B y rte k ani nie z w ra c a ł u w ag i, c h o ć b y ły w ielkiej w ag i. B y ła en e rg ic z n ą, p ra c o w itą , o d w a ż n ą , k o ch liw ą i za lo tn ą. U m iała d o b rze s trz e la ć o c z y m a i p o s ia d a ła w y m o w n y ję z y c z e k , k tó re p ro d u k cje m ożna b y ło d o ra n p rz y k ła d a ć . N ie k ie d y p rz y c h o d z iły te ż takie dni, ż e w ła ś n i d o m o w n ic y obchodzili ją, ja k się ob ch o d zi rój ós, a z a lo tn ic y żegnali się zn a k iem k rz y ż a , g d y ju ż byli po za płotam i z a g ro d y C h ru ścia.

M ich ała B y rtk a s ta r s z y sy n n a tra fił n a sz c z ę śliw ą chw ilę C h ru ścian k i. C z e rp a ła w ła ś n ie d z b an u szk iem w o d ę ze ź ró d ła , gdy on p rz e c h o d z ił i n u c iła p io sn k ę: „ J e d z ie T u re k po g ra n ic y , szab la mu się b ły s k a 11...

B y w a le c i p ra k ty k p ie rw sz e j k la sy , n a jak ieg o B y rte k p rzez sied m la t się w y k ie ro w a ł, o cenił w o k am g n ien iu H elenkę. P r z y ­ s ta n ą ł te d y , z d ją ł n a k ry c ie z g ło w y i z a w o ła ł: „Ś lic z n a R eb ek o ! Z ap ew n e sam B óg d a je mi zn ak , że cię n a d stu d n ią sp o ty k a m . A o n a p rę d k o w p a d ła m u w s ło w a i rz e k ła : „A bym tw o je w ie l­

b łą d y napoiła. O to m asz i pij". T o m ów iąc pobiegła doń, podniosła d z b a n e k do jeg o u st i s tru g ą m u w s z y s tk ą w o d ę d o u st i tw a r z y w y la ła . A o d sk a k u ją c p rę d k o od n ieg o z a w o ła ła z uśm iechem : M oże je sz c z e m am tw o je w o ły i o s ły n a p o ić ?

S ą ludzie, k tó r z y w ie rz ą w c z a ry . W ty m w y p a d k u m o żn ab y rz e c z y w iśc ie b y ć sk ło n n y m do ta k ie g o w ie rz e n ia . O d w a g a C h ru ­ ścianki, g ra n ic z ą c a z b e zcz eln o ścią i jej u śm ieszek z e sło w ic z y m głosem o c z a ro w a ły B y rtk a , z a rz u c a ją c n ań w okam gnieniu p ę ta niew oli.

W s z e ś ć ty g o d n i p o tem o d b y ł się ślub. S ta r y B y rte k w sp o m n iał sobie, że trz y m a ł s w ą s y n o w ą do c h rz tu w z a s tę p s tw ie M ichała R o b ak a, n a jp o tę ż n ie jsz eg o w e w s i w ie śn ia k a . I to m u w ie lk ą sp ra- w ia ło p rz y je m n o ść . H e len k a p rz y c h o d z iła do jego dom u nie jako obca, ale ja k o sw o ja.

N a w e se lu b y ło w ie le p a ń s tw a . B y ł p a n In sp e k to r, p an n au ­ c z y c iel z P o z n a n ia , i d y re k to r ó w z K a to w ic i Król. H u ty m nogo.

W s z y s c y b y li H elen k ą z a c h w y c e n i i nie m ieli d o s y ć słó w podziw u.

U czuciom ty m d a ł p ię k n y w y r a z A n d rzej K opydło, k tó r y ze s tro n y C h ru śc ió w s ta ro s to w a ł. G d y n a d e s z ła c h w ila sk ład k i na

- 67 —

- 68

-„ b ia ły w ie n iec ", o d e z w a ł się w te s ło w a do gości. W iad o m o w am ludkow ie, że w ia n e k u cz c iw o śc i p anieńskiej je st d ro g ą i zacną rz e c z ą. S p lecio n y z zielonego liścia m irtow ego, k tó re rośnie w o g ro d a c h w ie rn o śc i i p rz y w ią z a n ia do ojca i m atki, a n a ugo­

ra c h w s trz e m ię ź liw o śc i i z w y c ię ż a n ia pokus, o zd o b io n y białym k w ia te m cisu ro s n ą c y m n a g ó ra c h w ia r y i m o d litw y , n a p ag ó rk ach cierp liw o śc i i p ra c y , je s t n a jw ię k sz e m b o g a c tw e m i n ie zap łaco n y m sk a rb e m n arz e c z o n e j, jeżeli je s t n ie tk n ię ty żad n em i o b cem i w a r ­ gam i, n ie sp lam io n y ż ad n em b ło te m w y k o lejen ia. T a k i to c z y s ty w s w y c h b a rw a c h i p e łe n z a p a c h u w ia n u s z e k d z ie w ic z y sk ład a n a sz a p rz e z a c n a H elen k a C h ru śc ia n k a w d a rz e n a szem u P an u S ta n is ła w o w i B y rtk o w i. O d d a n y i p rz y ję ty już w ię cej jej g ło w y zdobić nie będzie.

W iecie te ż lu d k o w ie, że podobnie jak k ró lo w a nie je st k ró lo ­ w ą, ta k d łu g o d opóki nie nosi na g ło w ie k o ro n y , ta k d łu g o m łoda pani n ie je st żoną, d o póki nie p o sia d a „b iałeg o w ie ń c a " m łodej m ałżonki. T en je s t je sz c z e z a c n ie jsz y m i k o sz to w n ie jsz y m od w ia n u sz k a p an ień sk ieg o . P lo tą go rę c e a n io łó w z n a jc z y stsz y c h p e re ł w ie rn o śc i m ałżeń sk iej, zd o b ią b ry la n ta m i cn ó t m atk i, żony, g o sp o d y n i i o b y w a te lk i i s k ła d a ją w dom u M arji i M a rty . T am w y b ie ra ć się m usi po n ie g o n a s z a m ło d a g o sp o d y n i. W d ro d ze z a ś k a ż d e m u g ro s z je s t p o trz e b n y . Jej p o trz e b a n a o p a tru n k i Ł a ­ z a rz a , na oliw ę dla z ra n io n eg o p rz e z zb ó jcó w , n a chleb dla gło d ­ n y c h n a p u szcz y , n a pieluszki P a n u Jezusow i. Z łóżm y jej n asze d a ry . Niech je p rz y jm ie jej rę k a i ro z d z ie la sz c z o d ro b liw ie, a P a n Jez u s niech n a jej s p ra w y sp o g lą d a p rz y c h y ln y m w zrokiem .

O d y s k o ń c z y ł i p o d an o gościom ta cę, n a k ry tą b ia łą ch u ste c z ­ ką, p o s y p a ły się d a r y b o g a te , ż e r ę k a trz y m a ją c e m u ta c k ę obw isła.

L ecz w ię k s z y je s z c z e z a c h w y t n a p e łn ił s e rc a w sz y stk ic h gości, g d y m ło d a pani, o trz y m a w s z y d a ry , o tw o rz y ła u sta i odez­

w a ła się tem i s ło w y : „ W id z ia łam tu ta j p rz e d c h w ilk ą d z iew czy n k ę z Z a k ład u u stro ń sk ie g o . P rz y w ie d ź c ie ją do m nie". A g d y ją p rz y ­ w iedli, rz e k ła : „ J e s te ś sie ro tk a , k tó re j śm ierć p o rw a ła ojca, a cho­

ro b y z a b r a ły m a tk ę . J e s te ś bez opieki. G d y p rz y jd z ie sz zb ierać liście m irto w e i k w ia t c is o w y n a w ia n u sz e k p anieński, b ę d ą cię n a p a d a ć i z w o d z ić p o k u sy . Najm ij sobie r y c e rz a , z b ro jn e g o w oręż i ta rc z ę , k tó ry b y cię b ro n ił b ezp ieczn ie. D la niego w ło ż ę do tw eg o fa rtu s z k a d a r y z b ia łe g o w ie ń c a ".

Nie b y ło n ie w ia s ty n a u czcie w eseln ej, k tó re jb y w tej chw ili nie b y ły o c z y z a s z ły łzam i. Z aś s ta r y B y rte k s z e p ta ł półgłosem żonie d o u c h a : „S am P a n B ó g nam s y n o w ą w y b r a ł i p o sła ł".

W trz e c ią ro czn icę ślubu p rzech o d z iłem o k o ło siedziby B y rtk ó w . P o d ziw iałem u p raw ę roli i naw odnienie łąk, z z a c h w y ­

69

-tem ł ra d o śc ią p a trz a łe m n a s ta d o ra s o w y c h k ró w . A k ie d y w s tą ­ piłem p o m ię d z y o g ro d y B y rtk ó w , o b e jrz a łe m p o rz ą d e k na p o d ­ w ó rzu , sk ła d w sta jn i i n a g ru n cie, w e s tc h n ą łe m z d z ię k c z y n ie ­ niem : „T o jed n o m a łż e ń s tw o w a r te b y ło z a w rz e ć i b ło g o sła w ić m o d litw ą. — D zięki ci B o ż e !“

L e c z ja k ież b y ło m o je zd ziw ien ie, k ie d y w s tą p iłe m d o dom u B y rtk ó w i d o w ie d z ia łe m się, ż e g o sp o d y n i m łodej n iem a od dw u ty g o d n i w dom u. P o s z ła do ro d z ic ó w z p o w o d u n ie sn a se k i nie­

porozum ień. S ta r y C h ru ść ch c ia ł b o w iem w y p ła c ić c ó rc e w ian o , jeżeli B y rte k d a m ło d y m „kup“ n a połow ę. L ecz B y rte k nie chciał d ać „k u p u “, ja k d łu g o ży je. B y s p ra w ę upiec i r o z s trz y g n ą ć , ra d z iła s ta r a C h ru śc in a c ó rc e o puścić d zieci i g o sp o d a rstw o . T a u slu c h n ę ła . P o s z ła za ra d ą m atk i, n ie z w a ż a ją c n a g ło s se rc a . O p u ściła m ę ż a i d w o je dzieci w k o ły s c e , b y w o ła n ie i n a rz e k a n ie niem ow ląt z a tw a rd z iło se rc e z b y t uległego m ęża , a kw ilenie w nu­

k ó w k o c h a n y c h zm ię k c z y ło u p ó r s ta re g o B y rtk a . C z y to nie k ło p o t?

P o słu c h a jc ie p rz y p a d k u trz e cie g o .

M ichał R epecki poszukiw ał sy n o w ej, u k tó re jb y ^spocząc m ógł „n a w ym ow ie*1. C hodziło m u o d w ie rz e c z y . — P o p ie rw s z e , b y nie m iał p ie k ła w dom u, k tó re g o b y sa m nie b y ł p o w o d em . P o d ru g ie: b y sy n nie m iał ta k ciężkich w a ru n k ó w g o sp o d a rc z y c h , jakie m iał sam , g d y z n iczeg o n a 3 0 -m o rg o w e g o z a g ro d n ik a się w y b ija ł. W y b o ru p rz y s z łe j g o sp o d y n i n ie p o z o s ta w ia ł R ep eck i w y łą c z n ie sy n o w i, w y c h o d z ą c z te g o słu sz n e g o z a ło ż e n ia, ^ że c z w o ro ó cz w ięcej d o s trz e ż e aniżeli d w o je, a d o sz c z ę śc ia m ałżen sk ieg o p o trz e b a nie ty lk o n ieb a, lecz i chleba.

P o n ie w a ż ludzie w ied zieli, że R e p e c k i z a sy n o w ą się o gląda i m ile p rz y jm u je p ro p o z y c je , w ielu go w tej s p ra w ie z a g a d y w a ło ludzi i w ielu g ło siło się z a s w a tó w . J e d n a p a rtja z a ję ła szczeg ó ln ie jego u w a g ę . D z ie w c z ę b y ło ro d e m z W isły , a m ieszk a ło w S zo ­ now ie. W y c h o w a li ją w u jo stw o . O d 15 ro k u ż y c ia sam o d zieln ie z a rz ą d z a ła g o sp o d a rstw e m . W id o k i n a w ia n o b y ły szczególne.

W y c h o w a w c a o b ie c y w a ł po n o u rz ą d z ić w e s e le i d a ć 10.000 Kcz.

O jciec z a ś dał już trz e m o d d a n y m córkom po 4 k ro w y i 3 ow ce i p ię tn a śc ie se t reń sk ich . P o n ie w a ż fortuna^ je g o z ro k u n a rok ro sła , m o ż n a b y ło w n io sk o w a ć , że c z w a r ta c ó rk a z a b ie rz e z dom u w ia n o d o b rz e z w a lo ry z o w a n e .

M ichał R e p ec k i nie n a le ż a ł do ludzi, k tó r z y b y k o ta w w o rk u k u p o w ali, i s p e n e tro w a ł w s z y s tk o , co ty lk o o d są s ia d ó w w W iśle i zn ajo m y ch z S z o n o w a m ó g ł w y c ią g n ą ć . D o p iero potem z e zw o lił sy n o w i n a z a p o zn a n ie się z d w u p o sa g o w ą K aśk ą. A g d y b y ło po z a rę c z y n a c h , sam av w ła s n e j osobie w y b r a ł się d o W is ły i d o S z o ­

n o w a i ro z m a w ia ł z ro d z ic a m i i w y c h o w a w c a m i n arz e c zo n e j, nie u k ry w a ją c s w y c h ż y c z e ń i nie z a p o m in a jąc o po sag u . A toli n a w e t jem u tru d n o b y ło w y w ie d z ie ć się o w s z y s tk ie m ; z a p e w n ić sobie p rz y rz e c z e n ia , a nie śc ią g n ą ć n a siebie p o d ejrzen ia, że mu w ięcej 0 p o sa g niż s y n o w ą chodzi.

W e sele odbyło się w dzień W sz y stk ic h Ś w ięty ch . S y n o w a z a ­ r a z po w e se lu p rz y w io z ła w y p r a w y n a tr z y w o z y . D w ie szafy b y ły n a b ite ubioram i, jed n a „ tró h ła “ m a lo w a n a w k w ia ty m ieściła bieliznę i o b ru sy . P o z a te m b y ły s to ły i k r z e s ła i „ p o c ę ć “ ró ż n a 1 d ro b iaz g u ro z m a ite g o p o d gum na. Z pieniędzm i i k ro w a m i nie gło sił się nikt.

R e p eck i c z e k a ł długo, nie c h c ą c w y w o ły w a ć p rz y p u sz c z e ń w ła sn e j ch ciw o ści. S um ienie n iep o k o iło go jed n ak , bo nie w id z ia ł u s y n a d o b ro b y tu i hojności. M łodzi g o sp o d a rz e m usieli się tak sa m o tra p ić n a g runcie, ja k trap ili się s ta rz y .

N a dzień M a tk i B o żej z w o ła n e b y ło d o g o sp o d y gm innej z e ­ b ran ie, n a k tó re m c h c ia n o z a ło ż y ć K asę sp ó łd zielcz ą. Z ap ro sz o n y te ż b y ł R e p eck i p rz e to że od n ieg o s p o d z ie w a n o się w ię k sz e j lo k a ­ ty . R e p e c k i p rz y s z e d ł i w o b ra d a c h b r a ł c z y n n y u d ział. A k ied y go publicznie n a g a b y w a n o , że nie p o w in ien u m ie sz c z a ć p ien ięd zy w o b c y c h b an k ach , ale je m a u lo k o w a ć w n o w ej K asie sp ó łd z iel­

czej, p rz y rz e k ł to u czy n ić i zg ło sił z a r a z d w ie w k ła d k i: n a imię s y n a 10.000 Kcz, a n a im ię sy n o w e j 1.500 zł. Z a to go te ż w y b ra n o do R a d y N a d z o rc z ej K asy.

D o dom u w ró c ił u ra d o w a n y i ro z p ro m ie n io n y i je sz c z e teg o sa m e g o d n ia p o dzielił się z żo n ą i dziećm i ra d o śc ią , opisu jąc s z c z e ­ g ó ło w o z e b ra n ie i u c h w a ły , a p rz e d e w s z y s tk ie m w ra ż e n ie , jakie s p ra w iło n a z e b ra n y c h z g ło sz e n ie w k ła d k i J u rk a i K asi R epeckich.

N o w y Z a rz ą d K asy sp ó łd zielc zej p ro sił o p rz y g o to w a n ie p ie­

n ię d z y do 1 k w ie tn ia , p o n ie w a ż w dniu ty m c h c ia ła K asa ro z p o ­ c z ą ć u rz ę d o w a n ie .

Na trz e c i dzień po M atce B o żej b y ła niedziela. R epeckiem u p rz y p a d a ło to b a rd z o n a rę k ę , p o n ie w a ż w dniu ty m m o g ła się s y n o w a w y b r a ć po w ia n o d o W isły , a s y n m ógł w y je c h a ć do S zo n o w a. S ta r z y R e p e c c y m ieli dzieci w ie c z o re m p rz e d e jść . M atk a m ia ła z a jść p o s y n a a ż n a d w o rz e c , ojciec m iał w y jś ć n a p rz e c iw k o sy n o w e j a ż na O sz a rp a n ą .

W Szonow ie pow odziło się sy n o w i źle. O św iadczono mu k ró tk o , ż e w y c h o w a n k a o d e b ra ła w s z y s tk o , c o jej się n ależało i u w y c h o w a w c ó w n iem a dla niej an i jednej k o ro n y czeskiej.

G ro ź b y są d u się nie bano.

W e W iśle p o w o d z iło się s y n o w e j nie d o b rze. R odzice jaw nie w y ra ż a li s w e zd ziw ien ie, że s ta r y R e p e c k i lic z y na p ien iąd ze od

nich, k ie d y sy n o w ą zabra} z S z o n o w a . G d y b y byli m ogli w s z y s tk ie dzieci w y c h o w a ć i w y p o s a ż y ć , nie b y lib y K asi o d d a w a li „n a w y ­ ch o w a n ie ".

S ta r a m a tk a u g o śc iła có rk ę , jak m o g ła, n a w ią z a ła jej p ełn ą ch u stk ę su sz o n y c h g rz y b ó w i w y p r a w iła z p o w ro te m , p rz e s y ła ją c zięciow i s e rd e c z n e p o z d ro w ie n ie, a s ta ry m R ep eck im uprzejm e p rz e p ro szen ie.

J e s z c z e z e g a r nie w s k a z y w a ł p o łudnia, a s ta r y R e p eck i już w y b ie ra ł się n a p rz e c iw k o sy n o w e j. C h c ia ł w s tą p ić p o d ro d z e do S z tu rc a n a K am ieńcu i z a jrz e ć do g o sp o d y z b o ro w ej, g d y ż d a w n o już ta m nie b y w a ł. A s y n o w ą ch ciał p rz e d e jść m ożliw ie d alek o ch o ć b y już dla b e z p ie c z e ń stw a p ien ięd zy , k tó re on a poniesie.

S p o tk a ł ją w e d le c m e n ta rz a e w a n g e lic k ieg o w e W iśle i w ie lc e się u c ie sz y ł, w id z ą c w jej rę k u d u ż y „ p y te l“ . Z a ra z te ż ujął go1 w silną sw ą ręk ę, m ie rz ą c b a d a w c z o okiem . L e c z g d y się d o w ie d z ia ł o w s z y s tk ie m i o p rz e p ro sz e n iu ro d z ic ó w , nie m iał o d w a g i w r a c a ć z s y n o w ą d ro g ą o koło k o śc io ła e w a n g elick ieg o , le c z sk rę c ił w z d łu ż W is ły ch odnikiem p rz e z w ie rz b in ę , gdzie się s p o d z ie w a ł nie n a ­ p o tk a ć nikogo. T a m w g ą sz c z u w y r z u c ił z ch u stk i w s z y s tk ie g rz y b y , c h u stk ę w c is n ą ł d o k ieszen i i sp ieszn ie p a ln ą ł chodnikam i w z d łu ż W is ły do dom u.

S y n o w a sz ła osobno, b y p o jed y n c zo m niej z w ra c a li n a siebie u w agi. D o dom u p rz y s z e d ł M ichał R e p e c k i p rz e d sy n o w ą .

M a tk a z sy n e m już p o w ró cili z d w o rc a i byli zajęci w ie c z o r- nem i p ra c a m i w g o sp o d a rstw ie .

G d y s ta r y R epecki po w ró cił z sy n o w ą do dom u, zam k n ęły się za nim i d rz w i i już nikt w ię c e j nie w ie d z ia ł, co się u nich działo.

Jed n i o p ow iadali, że u R e p eck ich „ g ło w n ic a ", d ru d z y p rz y p u ­ szczali ty fu s. J a k a ś z a r a z a p e w n ie b y ć m u siała, k ie d y nie p o k a ­ z y w a li się nigdzie, unikali w sz y stk ic h , o d w ra c a li się na roli ty łem do p rz ec h o d n ió w . C z y to nie k ło p o t?

K iedy ta k ie i ty m pod o b n e k ło p o ty z a c z ą łe m b a d a ć i p y ta ć o p rz y c z y n y , d o sz ed łe m do n a stę p u ją c y c h re z u lta tó w :

|Po p ie rw s z e : W s z y s tk ie k ło p o ty m ło d y c h m a łż e ń s tw w la tach p ow ojennych m iały sw ą p rz y c z y n ę w sto su n k ach g o sp o d a rc z y c h a nie w u czu ciach lub b ra k u m iłości.

P o d ru g ie : G o sp o d a rc z e w a ru n k i p o łą c z e n ia m ałżeń sk ieg o zdolne b y ły z a m ą cić spokój d o m o w y i s p o w o d o w a ć ro z s tró j w uczuciach, p o n ie w a ż nie b y ły p rz e d ślubem o m ó w io n e i ustalo n e.

P o trz e c ie : D a w n e c z a sy , c h a r a k te ry s ty c z n e tem , ż e ro d zice w oleli dzieciom nie w ie le p rz y rz e k a ć , ale n a to m ia s t d a w a li m ożli­

w ie dużo, zm ien iły się n a c z a sy , w k tó ry c h w ielu ro d z ic ó w ch ętnie

— 71 —

dzieciom p r z y r z e k a w ielk ie rz e c z y , a n a d o trz y m a n ie p rz y rz e c z e ­ nia nie p am ięta.

P o c z w a r te : M ło d zież je st sam o dzielniejszą, aniżeli w c z a ­ sa c h p rz e d w o je n n y c h , w ię c e j le k c e w a ż y sto su n k i g o sp o d a rc z e — a w ięcej p o trz e b u je pien ięd zy .

, P o p ią te : M ło d zież ż e ń sk a — w ięcej niż p rz e d w o jn ą — chce b y c p oślubioną ty lk o z m iłości — a w sto su n k a c h śre d n ich i w y ż ­ sz y c h sz u k a z a b e z p iec z e n ia ż y c ia i w y g ó d p rz e z z w ią z k i m a łż e ń ­ skie, w ięcej niż p rz e d w o jn ą.

jPo s z ó s te : W ie rn o ść s ło w n a i m a łż e ń sk a je st m niejszą.

S k o n s ta to w a w s z y to z a c z ą łe m się p y ta ć : „C o n a le ż y uczynić, a b y m ło d e m a łż e ń stw o u c h o w a ć od k ło p o tó w i ro z b ic ia ? "

D e fin ity w n e g o i o sta te c z n e g o nie m ogłem zn aleść, nic p rzeto , że żad n e sto p n io w a n ie ani p o tę g o w a n ie d o ty c h c z a s o w y c h z a b ie ­ g ó w i c z y n n o śc i nie r o k o w a ły ż a d n y c h p e w n y c h nadziei. W z m a ­ g a ło się u m nie u czu cie i p rz e k o n a n ie , że w n o w y c h sto su n k a c h m u sim y z a s to s o w a ć n o w e fo rm y d z ia ła n ia i s k ry s ta liz o w a ła się w m oim u m y śle m a k sy m a : D zieci niech się żenią z m iłości, a r o ­ dzice niech o m a w ia ją m a te rja ln e w a ru n k i m a łż e ń stw a .

O d tąd , k ie d y p a ra n a rz e c z o n y c h p rz y jd z ie do m nie „n a n aukę"

i z a m a w ia zap o w ied zi, m am im ty le do p o w ied zen ia, że sam i z a ­ b ra ć nie p o tra fią i z niem i sam em i z a ła tw ić w s z y s tk ie g o nie m ogę.

M u s z ą p rz y jś ć do m nie — oddzielnie od dzieci — ro d z ic e lub op iek u n o w ie, z k tó ry m i o m aw iam wra ru n k i m a te rja ln e i g o s p o d a r­

cz e i sp isu ję fo rm a ln y p ro to k ó ł; do niego w c ią g a m w s z y s tk o , co ty lk o w n a sz e j r a d z ie u zn a je m y z a w a ż n e i z czeg o b y , g d y b y p o z o sta ło n iejasn e i n ie w y tłu m a c z o n e, k ło p o ty i n iesn ask i p o w sta ć m o g ły . P ro to k ó ły te p odpisują o b y d w ie stro n y .

C z y tem d z ia łan iem p o m o g ę ? O d p o w ied ź p rz y n ie sie mi p r z y ­ sz ło ść . A ja w ie rz ę m o cn o — w w y n ik i pom yślne.

o q o

--- 72