• Nie Znaleziono Wyników

W ażniejsze rocznice z kościelnych i świeckich dziejów ojczystych, przypadające

w roku 1928.

W r. 1528 z m a rł k sią ż ę c ie sz y ń sk i K azim ierz. N a stę p c ą jego n a tro n ie k s ię s tw a C ie sz y ń sk ie g o b y ł jeg o w n u k W a c ła w A dam , z a k tó re g o się re fo rm a c ja r o z k r z e w iła w n a s z y m k ra ju ro d zin n y m .

W r. 1528 u ro d ził się G rz e g o rz z Ż a rn o w c a , a u to r jednej z n a j­

d a w n ie jsz y c h p o sty ll ew a n g e lic k ich w P o lsce. P o s ty lla je g o b y ła

postyllaGrzegorzaz Żarnowca. Mimoto wydal jeszczei postyllęGrzegorzaw drugiej połowie19 wieku ks. sup. Dr.Haase.W r. 1628przekształciłwojewodabełski, Rafał Leszczyński,szkołęewangelickąw Lesznie(Poznańskie) naszkołęwyższą. Od­tądbyłaszkołata najwyższąuczelniąewangelikóww dawnej

K o śc ió ł ł a s k i w H ir s c łib e r g u n a P r . Ś lą s k u , z b u d o w a n y w r o k u 1718 n a m o c y U g o d y a l t r a n s z t a c k i e j z 1707 r o k u .

niegdyś bardzocenionaw Polsce, nawet w katolickimobozie. Naj­większypolsko-katolicki kaznodzieja16 wieku, ks. PiotrSkarga, kształciłsięczęściowonatej postylli. Później postyllaKs. SamuelaDombrowskiegocieszyłasięjeszczewiększąpoczytnością, niźli

P o lsc e . P rz e d te m u w a ż a li e w a n g e lic y p o lscy za s w ą n a jw y ż sz ą sz k o łę u n iw e rs y te t w K ró lew cu w P ru sie c h , w o b e c teg o , że d a w n e ru s y (dzisiejsze P r u s y W ch o d n .) p o z o s ta w a ły w te d y p o d z w ie rz ­ c h n ic tw em P o lsk i i b y ły je sz c z e k ra je m n a w p ó ł polskim,.

W r. 1728 o d b y ł się w G d ań sk u o sta tn i o g ó ln o -ew an g e lick i sy n o d g e n e ra ln y w d a w n e j P o lsc e . O b ra d o w a li ta m po r a z o sta tn i w sp ó ln ie p rz e d sta w ic ie le w s z y s tk ic h w y z n a ń e w an g elick ich w d aw n ej R z ec z y p o sp o lite j. O d tą d o d b y w a ły się już ty lk o s y n o d y p o sz c z e g ó ln y c h w y z n a ń ew an g e lic k ich , aż z ja z d w W ilnie w listo ­ padzie r. 1926 b y ł z n o w u n ib y p ie rw s z y m sy n o d e m o g ó ln o -ew an - gelickim w n o w ej P o lsc e .

W r. 1828 k a z a ł c a r ro sy jsk i M ikołaj I., b ę d ą c y ró w n o c z e śn ie k ró lem P o lsk i K o n g reso w ej, w y to c z y ć p ro c es kilku w y b itn y m P o ­ lakom w a rs z a w s k im za p o ro z u m ie w a n ie się z re w o lu c jo n ista m i ro sy jsk im i (d e k a b ry sta m i). P ro c e s ten b y ł p ierw szem zarzew iem p o w s ta n ia n a ro d u p o lsk ieg o p rz e c iw R osji w r. 1830.

---0( )0-

---— 112 ---—

U wróżki.

(Z d arzen ie rz e c z y w is te .)

B y ło to po w o jn ie św ia to w e j w o w y c h m iesiącach , k ie d y ż y w ­ ności nie w y d a w a n o w ięcej n a k a rtk i, ale je sz c z e b y ła rz a d k ą i p o ­ s z u k iw a n ą . Do' kon su m u ro b o tn ic z e g o n a B e rn a tó w c e d o sta rc z o n o w a g o n w ę g ie rsk ie j m ąk i psze n n ej. Z b ie g ły się ż o n y ro b o tn ik ó w i b ra ły , w ie le k tó ra p o tra fiła z a p łac ić. W y d a w a n o m ąk ę w o ln o i je sz c z e do- odb io ru za c h ę ca n o .

O tem d o w ie d z ia ł się p a n A se so r, za m o ż n y i d b a ły o d o b ro dom u, k a w a le r, i polecił słu żb ie z a k u p n o i sp ro w a d z e n ie c a łe g o w o rk a m ąki n a z a p a s zim o w y . S p ro w a d z o n o ją pod w ie c z ó r i zło­

ż o n o w sieni. P a n A se so r nie iu b ił się w d a w a ć w d ro b n o stk i g o ­ sp o d a rc z e i’ z te g o w z g lęd u rz a d k o d o kuchni z a g ląd a ł, są d z ą c , że p e w n a re z e rw a i trz y m a n ie so b ie s łu ż b y z d a ła najlepiej z a b e z ­ p iecza je g o a u to r y te t i słu ż b ę w p o d d a ń stw ie i w ie rn o ś c i u tr z y ­ m uje. D late g o te ż z d a w a ł się nie z w ra c a ć u w a g i n a to, ż e m ą k ę z d e p o n o w a n o w sieni, choć ta k ie w y s ta w ie n ie rz a d k ie g o i p o ż ą ­ d an eg o sk a rb u na w id o w isk o p ra w ie że publiczne nie b y ło po jeg o m yśli. G d y n a trz e c i d zień m ą k a jesz c z e w sieni s ta ła , w s tą p ił do kuchni i o d e z w a ł się d o k u c h a rk i: „ C z y m y ślisz, J e w k o , że n a j­

w ię k sz ą p rz y s łu g ę w y rz ą d z is z sobie i m nie, ż e p o k a ż e sz n asze z a p a s y zim o w e w sz y stk im ludziom , k tó rz y do n as w s tę p u ją ? Albo

— 113 —

cz y sp rz ą tn ię c ie w o r k a do sp iż a rn i nie b y ło b y w sk a z a n e m , a b y nikom u nie w y w o ły w a ł ślinki w u sta c h i nie o b c ią ż a ł s e r c a ? "

J e w k a jeszc ze nie w y s łu c h a ła w s z y s tk ic h słó w , a już u k ry c ie m ąk i solennie p rz y rz e k ła . A le n a c z w a r ty dzień m ą k a je s z c z e b y ła w sieni n ie ru szo n a .

P a n A seso r p o sz e d ł d n ia c z w a rte g o pod w ie c z ó r n a z g ro m a ­ dzenie Ligi o b ro n y p o w ie trz n e j p a ń s tw a i w ró c ił d o p ie ro k o ło go­

d z in y d zie siąte j do1 dom u. S łu ż b a już sipała, ś w ia tła b y ły w ca ły m dom u p o g aszo n e.

W o re k je sz cze s ta l w sieni n ieru szo n y . N ajch ętn iej b y łb y pan A se so r w z ią ł b a t i słu żb ę obił. Ale n a tO’ nie p o zw alało ' m u ani jego sta n o w isk o , ani w y c h o w a n ie , ani p o ra n o cn a. P o s z e d ł w ię c do' sw ej sypialni, ro z e b ra ł się, w z ią ł lam p k ę e le k try c z n ą , w y s u n ą ł się c ich u teń k o d o sieni, p o rw a ł w o re k z m ą k ą n a p le c y i w y n ió s ł n a s try c h , gdzie go u k ry ł w k ącie ta k d o b rz e , że n ik t d o s trz e c nie p o trafił. P o te m p o ło ż y ł się spokojnie do snu.

0 św ita n iu w z b u d z ił g o g ło ś n y niepokój d o m o w y . S ły s z a ł, że k to ś n erw o w o o tw iera ł jed n e d rzw i po d ru g ich i p rz e g lą d a ł cały dom , że w y b ie g ł n a p o d w ó rz e i z n ó w w ró c ił, ż e rzuca; k ró tk ie n e rw o w e p y ta n ia g ło se m bliskim płacz u . P a n A se so r u śm iech n ął się w d u szy , r a d b ę d ą c z figla, k tó ry słu ż b ie s p ła ta ł. N ajw ięcej ato li c ie sz y ło 1 go*, że s łu ż b a ta k p rę d k o i ta k m ocno' re a g o w a ła .

„M u sia ła - m y śla ł — d o strz e c , że w o r k a niem a, i sz u k a go*.“

„N iech szu k a, niech p o k u tu je* , sz e p n ą ł p ó łg ło se m i n a d c ią g n ą ł p ie­

r z y n ę a ż po ucho.

1 d o b rz e z ro b ił, b o w ty m m om en cie w b ie g ła J e w k a d o s y ­ pialni i śp ie sz ą c o s try m k ro k ie m p o u b ió r p an a, p o rw a ła go, p o d ­ n io sła buciki i w m om en cie z n ó w b y ła z a d rzw iam i.

„ T o ła d n a h isto ria " — p o m y śla ł p a n A seso r. Nie d z iw iło go, że słu ż b a n a p ie rw s z e m m iejscu rz u c i n a n ieg o p o d ejrzen ie. T o p rz y p u s z c z a ł z c a łą p e w n o śc ią i d la te g o się z a b e z p ie c z y ł z g ó ry . Ale m y śla ł, że taje m n ic a b ęd z ie z d ra d z o n a w chw ili c z y sz c z en ia u b io ru g d y słu ż b a n a nim s p o s trz e ż e ś la d y m ąki, a nie p rz y p u ­ szczał,’ że s p r y t k o b iecy p ó jd zie sz u k a ć ty c h ślad ó w i Je w k a dw ie g o d z in y p rę d z e j p rz y jd z ie po u b io ry . O d d a ł w d u sz y tem u s p ry ­ to w i s łu ż b y n a le ż n ą c ześć. A le te m w ię c e j c ie sz y ł się, że nie p r z y ­ p adkow o, ale n au m y śln ie w y sz e d ł po w o re k w tak iem ubraniu, ze śla d ó w m ąk i n a nim n ie d o s trz e ż e n ikt. C ie k a w b y ł je d n a k c o ra z w ięcej, jak i p rz e b ie g p rz y b ie rz e c a ła s p r a w a i ja k się sk o ń czy .

L e d w ie u p ły n ę ły p o odejściu s łu ż ą c e j jak ie d w ie m inutki, g d y z ku ch n i o d e z w a ł się g ło śn y p ła c z i lam e n t, ja k i ty lk o p r z y po­

ż a ra c h lub n a p o g rz e b a c h s ły s z e ć m o żn a. J e w k a p ła k a ła . P ła k a ła ż a ło śn ie g ło sem p e łn y m z w ą tp ie n ia i ro z p a c z y . P ła k a ła długo —

8

114

a . p^ a c z jej ro z le g a ł się p o c a ły m dom u. K ied y p o w ró c iła do s y ­ pialni p a n a A seso ra z u b io rem o c z y sz c z o n y m , je s z c z e nie b y ła

uspokojoną. *

t P a n A se so r w s ta ł tro ch ę później, ja k m ie w a ł w zw y czaju , j e w k a p rz y n io s ła m u śn ia d an ie, a sp o so b n o ść tę w y k o rz y s ta ła z a ra z , b y u lż y ć stra p io n e m u se rc u i zg ło sić n ie sz c z ę ście : „Z łodzieje yli w n o c y i m ą k ę zabrali**, m ó w iła z o b u rzen iem i żalem . P a n se so r a n i nie p o d n ió sł n a nią ócz. u d a ją c m o cn o zag n iew an eg o , d o p ie ro po chw ili rz e k ł: „Nic d ziw n eg o , że p rz y s z li i m ą k ę z a ­ brali, k ie d y nie m ają co jeść, a tu im ją p re z e n to w a n o c a ły tydzień.**

A nie c z e k a ją c n a u n iew in n ien ia lub w y k r ę ty Je w k i, d o d a ł: *,Ja je sz c z e z n ajd ę coś zjeść, ch o ć b y w g o sp o d z ie ; ale c ie k a w jestem , c o w y jeść chcecie p rz e z zim ę.“ Na tem p rz e rw a ł, p o w s ta ł od stołu i o d szed ł.

O koło g o d z in y d ziesią tej w s tą p ił do je g o p ra c o w n i jed en z p o d ­ w ła d n y c h i u n iew in n iają c się, ż e p ra c ę p r z e r y w a i d ro g i c z a s z a­

b iera, za k o m u n ik o w a ł, że w ie coś o zaginionej m ące. „A c o ? “, z a ­ w o ła ł pan A sesor. „ C z y byliście. Ja n ie, n a p o ste ru n k u p o licji?"

z a p y ta ł.

J a n S zy k . tak n a z y w a ł się p o d w ła d n y , n a p o ste ru n k u policji m e b y ł, ani ź ró d ła s w y c h w ia d o m o śc i w y ja w ić nie ch ciał. W ie ­ d ział je d n a k n a p e w n o o z ło d zie jach ty le, „że b y ło ich d w óch, p rz y - szJi w n o cy , m ą k ę z a b ra li i na tra g a c z u odw ieźli, nie m ieszkają d alek o i z n ó w p rz y jd ą " .

P a n A se so r p o w tó r z y ł J a n o w i w s z y s tk ie te sło w a , chcąc sobie je d o b rz e um ocnić w pam ięci: „ B y ło ich d w ó ch , p rz y sz li w nocy, m ąk ę z a b ra li i na tra g a c z u odw ieźli, nie m ie sz k a ją d a le k o i znów przyjdą.*'

J a n o w i S z y k o w i se rc e ro s ło pod w ra ż e n ie m p o w ta rz a n ia w ia ­ dom ości n ie sły c h a n ie w a ż n y c h . T o b y ł klucz d o s k ry tk i złodziej­

skiej. P o tr z e b a b y ło ty lk o u m ieć ty m k lu czem o d m y k ać i zam y k ać, a m ąk a m u siała p rz y jś ć z p o w ro te m 1 niech y b n ie.

Ale ź ró d ła ta jem n ic J a n S z y k nie w y ja w ił. Ani ciek aw o ści P a n a A seso ra , k tó re j nie taił, ani w ie lk ie z a in te re so w a n ie , k tó reg o nie u k ry w a ł, nie w s k ó r a ły nic. J a n S z y k um iał zam ilczeć co chciał.

O koło trzeciej po południu w p a d ła do p raco w n i p a n a A sesora J e w k a . S ta n ę ła w d rz w ia c h ro zp ro m ien io n a, u śm iech n ięta, i nie c z e k a ją c na ż a d e n zn ak , g ło siła : „B yli d w aj, p rz y sz li w nocy.

m ą k ę z a b ra li i n a tra g a c z u odw ieźli, nie są d a le k o i z n ó w przyjdą.*’

D o te g o d o d a ła p e łn a n a d zie i: „ T e ra z się już d o w iem y , c o to b y ły z a k a rlu s y ! Ale im te ż nie b ę d zie s ta ło z a to ! “

P a n A se so r u d a w a ł w ielce u ra d o w a n e g o i nie ta ją c b ynajm niej

G m a c h s z k o ły p o w s z e c j u ^ w W iś le , z b u d o w a n y * * « « * * *

115

— 116

-s w e g o z a c h w y tu n a d tak im o b ro te m -s p ra w y , z a p y ta ł: ,,A -sk ą d to J e w k a w ie ? K tóż ich w id z ia ł? "

J e w k a teg o 1 je d n e g o w y ja w ić nie m o g ła. W ie d z ia ła sw e w ia ­ d o m o ści n a p ew n o , ale k to 1 jej je p o w ied ział, nie m o g ła zdrad zić.

P a n A se so r z a c h ę c a ł ją d o d a lsze g o b a d an ia. K iedy już w ie ­ d ziała, ż e byli d w a j i m ieszk ali nie d aleko, dali się zło d z ieje m oże o d g a d n ąć. M oże m o ż n a b y ło u nich k o ła c z e w id zieć, m oże m niej o d tą d k u p o w ali w k onsum ie a w ię c e j sobie p o zw alali, m o ż e ich dzieci p rz y n o s iły do1 s z k o ły p lack i b iałe, m oże jej s z c z ę ś liw y infor­

m a to r ła s k a w b y ł je sz c z e coś w ię c e j o nich p o w ied zieć. J e w k a o d e sz ła p e łn a n adziei, że zło d ziei o d najdzie, nim je sz c z e m ąk ę z a c z n ą. P a n a A s e s o ra z a c z ę ła ta s p r a w a b aw ić. W ied zia ł, że b y ł jeden, a nie d w a j; że p r z y s z e d ł w n o cy , to się z g a d z a ło ; ż e z a ­ b ra ł m ą k ę z sieni, te ż p ra w d ą b y ło ; że ją w ió z ł n a tra g a c z u , b y ło n ie p ra w d ą ; a że z n ó w p rzy jd zie , s p o d z ie w a ł się, b o je sz c z e ta k p rę d k o 1 nie ch ciał u m ierać.

P o d sam w ie c z ó r p rz y s z ła s łu ż ą c a s ą s ia d a n a u c z y c ie la i z a ­ p y ta ła ^ g rz e c z n ie : ,,-Czy już P a n A se so r w ie c o o z ło d z ie ja c h ? "

„W iem , o d p o w ie d zia ł. „W iem , ż e b yli d w aj, p rz y sz li w nocy, z a b ra li m ąk ę z sieni, o d w ieźli ją n a tra g a c z u i z n ó w p rz y jd ą ."

„A sk ą d tO' P a n A se so r w i e ? “, z a p y ta ła . „A s k ą d t y w ie s z ? “, z a ­ p y ta ł A seso r. O n a nie m o g ła p o w ie d z ie ć — om te ż nie p o w ie ­ d ział. Na tern się za k o ń c z y ło .

N a z a ju trz ra n o d o n iesio n o panu A se so ro w i, że z p o w o d u jego m ąk i b y ło trz e c h w y w ia d o w c ó w u w r ó ż k i: J a n S z y k , J e w k a i s łu ż ą c a z są sie d z tw a .

W y d a li tro c h ę p ie n ię d z y i b y ło im lżej.

— — ° o ° — ■—