• Nie Znaleziono Wyników

Poniedziałek rano.

Już to, co m ajów ka, to m ajów ka. B a w iło się grandioso.. A na d o m ia r-— co za w sp a n ia łe o d k ry cie ow o n ie w ycze rp an e źró d ło in f o r m a c y i!

..No, łeb boli w ściekle, z g a g a piecze, nogi drżą, ale to w sz y stk o się opłaci. . N ie o ce n io n y to nabytek ten w c zo ra jsz y n o w y z n a jo m y ! Cztery w ia d o m o śc i takie," że... palce liza ć! Ju b ile u sz zn akom ite go czło w ieka ., k ra d zie ż tajemnicza...

g ro ź n y pożar... i sch w ytan ie niebezpiecznego przestępcy...

Szkod a, że m ia łe m już tro ch ę w głowie i nie m ogłem w iad o m o śc i należycie rozm aglo- wać... A le za to zre d a go w ałe m je zwięźle, la p i­

darnie.

•leżeli re d a k c y a za te w iad om o ści nie z a ­ płaci po 10 h. od w ie rsza — to niem a sp ra w ie ­ d liw o ści na św iecie!

...Przybiegł do m nie ch ło p a k z redakcyi...

Sekre tarz, zaledw ie w szedłem do gabinetu, z a ­ pytał mnie, czy w ro d z in ie mojej ch o ro w a ł kto na p om ięszanie zm ysłów .

O dp ow ied ziałem , że nie. N a stę p n ie zapytał, czy w o sta tn ich czasach nie cierp iałem na bóle gło w y ? O dp ow ie d ziałem rów n ie ż przecząco.

W t e d y w su n ą ł m i w rękę kartkę p a p ie ru i ka za ł p rze czytać głośno.

P atrzę — w ła sn y mój rękopis... C z y am.

„ W c z o ra j p rzy p a d a ł 50-letni ju b ile u sz Słu­

ż b y społecznej p. Zet. C zc ig o d n y ju b ila t u c h y ­ lając się przez w ła ściw ą so b ie sk ro m n o ść od uroczystości, o p u śc ił cich acze m instytucyę. W celu o d n ale zie n ia sprytnego łotra, w ładze policyjne rozp oczęły energiczne p o szu k iw a n ia , gd yż ja k się okazało, został s k ra d z io n y z p rze d p okoju M a rty Y., zam ieszkałej p rzy u lic y X . N r. 0. Ń a szczę ście uw a gę stójkow ego z p o b lisk ie g o p o ste ­ ru n k u z w ró c ił nieznajom y m ężczyzna, k tó ry o trz y ­ m ał m nóstw o telegram ów i listó w z p o w in sz o w a ­ niem. W k ró tc e też p rzy b y łe cztery od d ziały stra ży zd o ła ły p o ż a r u m ie jscow ić i p a stw ą pło m ieni stał się tylko żakiet k a ra k u ło w y , k tó ry po u k o ń c z e n iu g im n a z y u m k la sy c z n e g o w N . w stą ­ p ił n a służb ę do tej samej instytucyi, w której po dzień d zisie jszy pracuj. W w yd zia le śledczym stw ierdzono, że sch w ytan y, jest zn a n y m i nie- i

bezpiecznym recydyw istą, że nie je d n okrotn ie prze­

w o d n ic z ył w rozm aitych k o m isy a c h in stytu cyi społecznych. F ro n to w y b u d y n e k m u ro w a n y sp ło ­ n ął do szczętu, pom im o, że do ostatniej c h w ili p ia sto w a ł zaszc zy tn ą g o d n o ść prezesa.

Poniedziałek wieczór. N a szczęście w yp ad e k nie p ociągn ął za so b ą ofiar w lu d z ia c h ".

C o dalej n a stą p iło — w olę zam ilczeć!

J e że li się jeszcze raz coś p od ob ne go zd a­

rzy, stanow czo p orzu cam dziennikarstw o...

X , 139 —

S E N M A J O W Y .

P o n ad kw iató w m ło d ą krasę, P o n ad gajów ciche głow y, Z p erełkam i r o s y skrzącej, S p a d a w o n n y sen m ajow y P o d gw ia zd stro je m gd zieś poczęty, O tu lon y w m gieł p ow icie

N ie p rze czu w a w alk, do k tó ry ch Ze sn u w sta n ie w krótce życie.

W y p ie sz c z o n y p rze z aniołów , C o go teraz tulą czyści.

N ie p rze czu w a burz, co spieszą, Z ciem n ych k ra in nienaw iści.

R o z m o d lo n y p o śró d m a rze ń C isz ą sło d k ą i bezładną,

N ie p rze czu w a gro m ów strasznych,

K tó re tropem jego spadną. Bobo.

140

K T Ó R E G O T O M I E S I Ą C A , N O S Z Ą C E G O M I A N O

O Z IB IR ~ W ~ IZB O

Patronem jest osobliwym:

A_cłiilles IX .

A ch ille s, on G re czyn o p ie w a n y p rze z H o ­ m era, w ytrw ale, a zajadle oblęgał T roję — aż do skutku. A dla tego j ą zdobył, bo b y ł w łasce u bogów , ch o ć u lu d zi nie ze w szystkiem . P ię ­ takiem go zaś nazyw ali, bo in o w piętę m ożn a go b y ło zranić.

M n ie jszy ci jest od niego n a sz A chilles, bo to tylko im ita cy a tam tego w ielkiego. A le znalazł przecie o w ą T roję i ob lę gał ją, n aśla d u ją c p ra w ­ dziw ego A c h ille sa m iną, a pozy tu rą i w o jo w n i­

czym b a rd zo rozm achem . A tą T ro ją b y ł ratusz i o m ały w łos go nie zdobył. A le w la z ło lich o p a tro n o w i w drogę i przecie nie dostał się do ratusza, ch o ć m ieszkan ie tam b ard zo p rzy p a d ło m u do sm aku. Źle na tem n ie w y s z e d ł: nie z r o ­ b ili go le w kiem w ratuszu, to został całym lw em nad Dunajem .

G o rą co u k ą p a n y p o zb y ł się onej gorącości.

w tej rzece. N ie ra z ro zb ija się n a ró d : »Gdzie n a sz A c h i l l e s ? * , a on n ic! A ja k ju ż b ardzo p rz y p rą do m uru, to p rz y w d z ie w a p ap en d e klow ą żelazną zbroję i sz y sz a k i- ch w y ta aż dwie ta r­

cze. T a k uzbrojony, śp ie w a zn a n y kuplet: „Jam jest A c h il srogi,! A c h il srogi, A c h il s r o g i11, tak

jednak, a b y p rzy p a d k ie m nie słysze li tego p rzy w ie lk im ołtarzu.

M a też A c h ille so w ą piętę niejedną, in o że tru d n o do niej się dobrać, na razie bow iem to, co dla niego gotow ano, p oszło in n y m w pięty.

A b y zresztą o d w ró c ić od tego p u n k ta uwagę, b a w i się c z a sa m i w ciu ciu b ab kę — z miastem, to z krajem , to z każdym , kto do niego zapuka.

H O R O S K O P Y .

D zie ci pod tym znakiem u rod zon e, w y c h o ­ w ają się nie na k aszce lub m am ałydze, jeno na pandektach. W y p rę ż o n e dumnie, ja k b y każde z n ic h kij połknęło* gra ć będ ą tak d łu go rolę ry c e rz y n ie p okon an ych , aż p o k o n a ć się d ad zą karyerze. A w tedy p ow ie dzą s o b ie : pa s, a b y sn ać dalszem łakom stw em nie w y z y w a ć O patrzności.

I siedzieć będ ą odtąd cicho, a skrom n ie , ludziom przed oczy nie leząc, k ra jo w i n ic nie z d o b y w a ­ ją c - bo im sam ym i i bez tego będzie dobrze.

- 141

-P O M A R A Ń C Z A .

C ze rw ie c, a ju ż sk w a r p r a w d z iw ie afry­

k a ń sk i... Od ty g o d n ia n ie sp a d ła an i k ro p la d esr c z u .

K ie d y w p o łu d n ie w y s z e d łe m z b iu r a n a u lic ę , b y ło ja k w p ie k le . P r z y sp ie sz y łe m kroku, by co p rę d z ej d o s ta ć się d o d om u i w y o b r a ź n ia m a lo w a ła m i w n a jle p s z y c h b a r w a c h c ie ń i ch łó d , p a n u ją c y w n a s z y m sy p ia ln y m p okoju, w k tórym od w c z e s n e g o ra n k a , za ra z po p rze­

w ie tr z e n iu z o s ta ły ok n a h e r m e ty c z n ie za m k n ię te , a ru lety s p u s z c z o n e .

J e d n o c z e ś n ie p r z y s z ło m i n a m y śl, ż e m o ­ jej żo n k i w y ją tk o w o w c a le n ie z a s ta n ę w m iłem sc h r o n isk u . Z c io te c z n ą sio s tr ą m ia ła w ła śn ie w p o łu d n ie w y b r a ć s ię do m ia sta ; b y ła to n a j­

d o g o d n ie js z a d la k u zy n ek pora.

B ie d a c z k a , p o c z c iw a m o ja k o b ie c in a ! Go­

lo w a m i s ię u stn a rz y ć w tej o g n iste j a tm o sfe r z e . T r z e b a b y jej c o ś k u p ić, ż e b y się po o b ie d z ie o d św ie ż y ła . A le c o ? z a m ó w ić lo d y ? D o sta łb y m b u rę z a ro z r z u tn o ść . W o d y s o d o w e j? n ie lu b i.

C u k ie rk ó w ? Te n ie c h ło d z ą . C z e r e śn i? B ę d z ie z n ic h w ła ś n ie p o le w k a n a o b ia d .

T ak r o z m y śla ją c d o s z e d łe m w ła ś n ie do o w o c a r n i j a k ie g o ś L eib y, c z y A ro n a . Z w y k le m ijam ją o b o ję tn ie . D ziś je d n a k o b d a r z y ła b y str e m s p o jr z e n ia s to s a n a n a só w , p iram id y tru s­

k a w e k , o b e lis k i b r z o s k w iń i c a łe sto s y in ­ n y c h p ło d ó w P o m o n y .

S p o jr z e n ie m o je z a tr z y m a ło s ię n a »zło- ty ch ja b łk a c h h e sp e r y jsk ic h * . T o p ew n e , ż e on e i ty lk o o n e łą c z ą w s o b ie w sz y s tk ie w aru n k i, k tórym c h c ia łe m u c z y n ić z a d o ść . P o m a r a ń c z e p o d a je s ię ja k o ch ło d n ik , m a sm a k w y b o r n y , g a si p r a g n ie n ie i o r z e ź w ia M oja ż o n a lu b i p o ­ m a r a ń c z e . D alej — p o m a r a ń c z a n ie b ę d z ie s p r z e c z n a z e sk ro m n em m en u n a s z e g o ob iad u . W r e s z c ie i c e n a te g o s p e c y a łk j e s t m i p rzy ­ stę p n a , że^ n a b y c ie j e d n e g o e g z e m p la r z a n ie m o ż e b y ć ż a d n ą m ia rą p o lic z o n e za p rzek ro c z e n ie z a s a d o s z c z ę d n o ś c i.

S p r a w ię te d y p r z y je m n o ść ż o n ie , a tem s a m e m i so b ie .

D ic tu m , fu c tu m !

K u p iw s z y je d n ą sz tu k ę , p o r z u c iłe m z a ­ k ład o w o c a r s k i z tem z a d o w o le n ie m , ja k ie g o d o z n a w a ł J a zo n , gd y u w o z ił z ło te ru n o.

P o d ro d ze k ilk a k r o tn ie r o z w ija łe m p o m a ­ ra ń c z ę , aby się jej p r z y p a tr z y ć . P rześliczn a!!

1 do te g o j e s z c z e tak t a n io k u p io n a ! Co z a k o ­ lo r , j a k i z a p a c h ! M im o, ż e sp o c z y w a ła w k ie ­ s z e n i m eg o su rd u ta , c z u łe m jej z a p a c h , p rzy­

jem n ie d r a ż n ią c y n a r z ą d y p o w o n ie n ia . S ą d z ić b y m o żn a , ż e n ie m a d z ie ln ie j s z e g o c h ło d n ik a nad p o m a r a ń c z ę . Już to sa m o , ż e m y ś la łe m o n ie j, u cz y n iło m n ie n ie c z u ły m na s z a le n ie w y so k ą

tem p e ra tu r ę. D o p ie r o m rok p a n u ją c y w p o ­ koju — p rzy p o m n ia ł m i k a n ik u łę p r z e z f s w ó j k o n tra st.

R z u c iw sz y s ię w y g o d n ie n a o to m a n k ę , p u śc iłe m w o d z e fa n ta zy i. Z o n a p rzy jd zie z a ­ p ew n e n ie d łu g o , p r z y jd z ie z n ó g o p a d a ją c a , str u d z o n a p ie lg r z y m k ą po m ie ś c ie i sp r a g n io n a . Z a sią d z ie m y z a r a z do o b iad u . P o le w k a c z e r e ś ­ n io w a i p ie c z e ń z g r o s z k ie m n ie z a tr zy m a n a s d łu g o . N im z a ś M u sia w s ta n ie od sto łn , w y d o - b ę d ę p o m a r a ń c z ę z u k r y c ia P p o d a m j ą z m ę c z o ­ nej k o b ie tc e , n a d m ie n ia ją c , że c a ła j e s t w y łą c z n ie

d la n iej. bo j a — n ie lu b ię p o m a r a ń c z y ! D o sta n ę w p r a w d z ie w o d p o w ie d z i n a p o ­ m n ie n ie , a b y m n ie w y rz u c a ł n ie p o tr z e b n ie p i e ­ n ięd zy, b o »n ie ro z p o r z ą d z a m y k z o c ia m i« , a le s w o ją d r o g ą M usia r o z sm a k u je się w p o m a r a ń ­ czy . W ie m , ż e z a p r o si m ię do p o d z ia łu . Ona tak a d o b r a ! z e w sz y s tk ie m d z ie li s ię z e m n ą : A le ja sta n o w c z o o d m ó w ię . N a c o m i p o m a ­ z a ń c z y ? Czy n ie p otrafię s ię o b e j ś ć b e z tej d ro b n o stk i? K o b ie ta — to c o in n e g o ?

N ie z a w a d z i je d n a k , j e ś li p o m a r a ń c z ę o b io rę z łu p in y . P o c o m a się ż o n a tru d z ić ? P r z y sp o ­ s a b ia n ie m o ż e n ie r a z p o z b a w ić a p ety tu . K u rczę sm a k u je m i, g d y p r z y c h o d z i n a s tó ł u sm a r z o n e , a le n ie s ta n ą łb y m go, je ślib y m m u sia ł je sarn z a b ić , o c z y ś c ić i d o g lą d a ć , j e s t g d y b y w k ip ią - c e m m a ś le . W p r a w d z ie z p o m a r a ń c z ą m niej a m b a ra su , o s z c z ę d z a ć je d n a k ż e p ię k n y c h r ą c z e k M usi, to mój ś w ię ty o b o w ią z e k .

D o b y w a m te d y sc y z o r y k a i u cin a m p o z ło ­ c is tą łu p in ę . W y d zie la o n a z s ie b ie , ja k w ia ­ d om o lo tn y o le je k ; p rzy n a c ię c iu u n o s i s ię ów w o n n ik n a d p o m a r a ń c z ą , ja k m g ła n a d g lo b em z iem sk im . Z a u w a ż y łe m je d n a k in n ą je s z c z e w ła s n o ś ć tej d elik a tn e j s u b s ta n c y i: r o z p r ęż li- w o ś ć . K ilk a d r o b n y c h , n ie d o str z e g a ln y c h b a n ie k p ad ło m i na u sta , a k ilk a in n y c h o s ia d ło na b ło n ie n o zd rzy , m ile łe c h ta ją c zm y sły .

C zuję, ja k m im o w o li, ślin a do u st m i n a ­ p ły w a . A ch n ic d z iw n e g o , je s te m tak sp r a ­ g n io n y !

N a la łe m s o b ie w o d y z k a ra fk i, a le tak c ie p ła , ż e p o p ie r w s z y m z a r a z ły k u , m u sia łe m sz k la n k ę o d s ta w ić .

P o m a r a ń c z a zn o w u z w r a c a n a s ie b ie m o ją u w a g ę . O brana z łu p in y p r z e d s ta w ia s ię raniej e fe k to w n ie , a le n iem n iej p o n ę tn ie . P r z e d te m b y ła p o d o b n a d o d um nej k ró lo w ej, ja ś n ie ją c e j od z ł o t a ; te r a z w y g lą d a ja k b ia ła d z ie w ic a w sk ro m n ej su k ie n c e . Z pod lek k iej o sło n y p rze­

z ie r a ją k sz ta łty p e łn e s o c z y s to ś c i, c ia ło p r a w d z i­

w ie d z ie w ic z e , ję d r n e , c z a r u ją c o z d r o w e . M n ós­

tw o p a sk ó w k ręp u je jej figurę, ja k g d y b y sz n u ­ r ó w k ą za p in a ją c i d z ie lą c p ię k n ą c a ło ś ć n a c z ę ś c i,

— 142 — B io r ę p o m a r a ń c z ę do ręki, ab y le p ie j p o d ­ p a tr z y ć jej p o w a b y . P r a g n ie n ie g n ęb i m n ie c o ­ r a z p o tę ż n ie j, a o n a z d a je s ię z a p r a s z a ć do z a k o s z to w a n ia sło d y c z y , w k tó rą n a tu ra z a o ­ p a tr z y ła ją tak h o jn ie . '

Z a b a w n a ! M yśli m o że , iż trafiła n a ła - k o m c ę ? H o, h o ! n ic z te g o ! M u sis z b y ć w p r a w ­ d z ie b a rd zo sm a c z n a , le c z p r z e z n a c z y łe m c ię d la mej żo n k i i tylk o o n a m a p ra w o do c ie b ie . N ie je d n a ju ż z tw y c h s io s tr z y c z e k p r z e s z ła p rzez m o je g a r d ło i z b y t e c z n a p r z e k o n y w a ć się , c z y i ty b y ła b y ś r ó w n ie m iłą p o d n ie b ie n iu .

W is to c ie , r o z m y śla łe m d alej, p o m a r a ń c z a to r z e c z w y śm ie n ita . W ła ś c iw ie n ic w n iej tak d a le c e s z c z e g ó ln e g o , a p r z e c ie ż m a o n a c o ś , co c z ło w ie k a p o c ią g a . Ot, np. i w tej ch w ili. O czy­

w iś c ie an i m y ś lę u le d z p o k u sie , a le czu ję, ja k m n ie c ią g n ie c o ś d o tej p o m a r a ń c z y .

B a ! W y s ta r c z y o d s ta w ić n a b ok k u s ic ie lk ę , a z n o w u ta je m n y p o c ią g u c ic h n ie ...

N ie , n ie ! J e s t to tru d n o w y b ić s o b ie z g ło w y tej m ałej p o m a r a ń c z y . A leż to id y o ty z m .. P rze­

c ie ż n ie m o g ę jej n a d p o c z ą ć , sk o r o o n a d la M usi p r z e z n a c z o n a . M ę ż c z y z n a p o w in ie n m ieć siln a w o lę z a w s z e i w sz ę d z ie .

C h o c ia ż — g d y b y ... N ie z b a w i i m n ie k a ­ w a łe k p o m a r a ń c z y , z d ru giej je d n a k s tr o n y c ó ż b y ło b y w te m z łe g o ? P rz y p u śćm y , ż e p o d z ie liłe m o w o c n a trz y ró w n e c z ę ś c i i ż e z je m .je d n ą z n ich .. P o z o s t a w ia j ą c ż o n ie d w ie tr z e c ie , z ło ż ę d o w ó d , ż e jej p r z y je m n o ść m ilsz a m i n iż u s p o ­ k o je n ie w ła s n y c h p r a g n ie ń i n ie n a r a ż ę M usi n a tę p r z y k r o ść , a b y cz u ła , że b a w ić c h c ę się w e w sp a n ia ło m y ś ln e g o .

B io r ę p o m a r a ń c z ę z n ó w do ręki. Z jeść, n ie z je ś ć — r o z d z ie lić m o ż n a . C h w ila j e s z c z e i o to le ż ą p r z e d e m n ą tr z y c z ą s tk i o w o c u , r ó w n e ja k g d y b y m w y m ie r z y ł j e cy rk lem .

H o, h o, i j a k ż e b ę d z ie ? C zy k o n ie c z n ie tak m a m p o s tą p ić , a b y M u sia o b s y p a ła m n ie k o m p lim e n ta m i n a te m a t m eg o p o ś w ię c e n ia ? Czy n ie le p ie j z e j ś ć z tej id ea ln ej w y ż y n y do c z ę s to -lu d z k ie g o p o z io m u ? M iałżeb ym ty lk o w te o r y i b y ć d elik a tn y m , a w r z e c z y w is t o ś c i u d a w a ć p y s z a łk a ?

N ie p rze b r zm ia ło m i j e s z c z e w g ło w ie o s ta tn ie s ło w o , a c z ą s t k a p o m a r a ń c z y s p o c z ę ła ju ż w u sta c h . Z ęb y je d n y m n ie m a l z g r zy tem s p e łn iły s w e z a d a n ie , m ia ż d ż ą c s o c z y s tą tkan kę.

P rz ez w y s c h łe , sp r a g n io n e g a r d ło p rzem k n ął się p ły n k w a sk o w a ty . S z k o d a , ż e tak p r ę d k o .!

■ R e z u lta t b y ł w r ę c z p r z e c iw n y tem u , do k tó r e g o d ą ży łe m . P r a g n ie n ie w z m a g a ło s ię n ie ­ p o m ie r n ie , a c h ę ć u n ik n ię c ia w s p a n ia ło m y ś ln o ś c i r z u c iła j m n ie n a ' p a s tw ę p o k u sy . W is to c ie , w is t o c ie n ie m o g łe m z a p r z e c z y ć w o b e c s ie b ie s a m e g o ż e ? b y łe m ła k o m y . D w ie p o z o s t a łe c z ę ś c i p o m a r a ń c z y p rz y c ią g a ją mój w zro k do s ie b ie , ja k lśn ią c y ^ k o n ie c M a sk i, w k tó r ą w p a tru je s ię fak ir, b y w y w o ła ć a u to h y p n o z ę . P a tr z ą c n a n ią u p o r c z y w ie , p o ż e r a ją c j ą w zr o k ie m , ja k k o lw ie k

n ie u sta m i w strzy m a łe m w d u c h u z d r a d liw ą c h ę tk ę .

D ro g a ro z u m o w a ń , n a k tó r ą w sz e d łe m , b y ła b a rd zo ślizk ą . M usia, k ied y jej p od am d w ie cz ą stk i p o m a r a ń c z y p o p r o si n ie z a w o d n ie , a b y m je d n ą z n ic h sp o ż y ł. Co w ię c e j, o n a p r z y ­ m u si m nie do te g o . O tóż w g ru n cie r z e c z y n ie m a żad n ej r ó ż n icy p o m ię d z y tem , c z y c z ę ś ć p r z y p a d a ją c ą n a m n ie, zjem z a r a z , c z y też d o p ie ro p ó źn iej ..

R o z str z y g n ą ł s ię lo s d ru giej cz ą stk i Z o k rągłej k uli p o z o s ta ł z a le d w ie je d e n w y k r a w e k ! W m y śli n ie r a z iło m n ie to u sz c z u p le n ie , le c z k ied y o b a c z y łe m j e u r z e c z y w istn io n e , p o d ­ n io s ły s ię b e z w yrzu tu su m ie n ia . T a m ize rn a r e sz tk a b y ła k o lo sa ln y m d o w o d e m m ej s ła b o ś c i.

W ię c to j e s t p o s tę p o w a n ie m ę ż c z y z n y , w ię c to j e s t h art, to n ie u g ię to ś ć ? W sty d i h a ń b a !

Z ja k ie m c z o łe m podam ż o n ie śm ie s z n ie m ały k a w a łe c z e k p o m a r a ń c z y ? S p a liłb y m się z e w sty d u ! Ona n ig d y n ie tk n ie n ic z e g o , zan im m n ie w p r z ó d n ie u r a c z y , a j a — r a z je d y n y , z d o b y w sz y się n a p o m a r a ń c z ę , n ie p otrafiłem ty le nad s o b ą z a p a n o w a ć , a b y daru n ie z n is z c z y ć !

N ie n ie p o d o b n a ta k s ię k o m p r o m ito w a ć ! K to a p o w ie d z ia ł, m u si ta k ż e b p o w ie d z ie ć . C h od ź tu, o sta tn i k ąsk u .

Z p o m a r a ń c z y z o s ta ła z a le d w ie łu p in a . U p r zą tn ą łem j ą c z em p ręd ze j, a b y ż o n a n ie z a ­ sta ła n a w e t śla d ó w te g o sz k a r a d n e g o o w o c u !

E ster.