• Nie Znaleziono Wyników

D ła w id u d z ie c.

.luk ju ż n a z w isk o jego dow odzi, ów szaco- j w n y P a tro n d ła w i dudy, sam w ię c d udą nie je s t , ; ani też nie da się w y stry c h n ą ć na dudka.

Itóżne p rze ch o d z ił k o l e j e , aż w k o ń cu zdało m u się, że sk a rb zn alazł w g m a ch u s k a rb - kow skim . O strz y ł sob ie z ą b k i i n a n o w y teatr, w czem p om ag ał m u ó w cz e sn y w sp ó ln ik , d e n ­ tysta B a n d ro se m zw any, ale też w y ro b ił sobie w zębach ta ką siłę, że g ry ść potrafi nie na żarty, a z g ry z ą n a jtw a rd szy orzech. Ja k o ż g r y ­ zie je napraw dę, b y o zakład.

R o g a ta z ra z u jego dusza o gła d zała się co ­ raz bardziej w śró d sta rć nieustannych, aż d o ­ szła do sta n u zupełnej g ła d k o śc i i b łyszczy, ja k lusterko, w którem k a ż d y o b aczy — sam siebie.

N ie ste ty je d n a k lo s nie okazał się ró w n ie gład ­ k im i p rz y sz ły czasy, gd y D ła w id u d z ie c m u sia ł zstąpić z w y ż y n sk a rb k o w sk ie g o w gm a ch u w n iz in y niebytu. A le p on ie w aż jest patronem marca, w m a rcu zaś p ry m w io d ą koty, — tedy póty d arł koty z opatrznością, ażci .postaw ił na swojem. J a k kot, co to rzu ć go choć z c z w a r­

tego piętra, a on przecie stanie na ró w n e n ogi

— tak też i n asz D ław id u d zie c, strą co n y przez Melpom enę, leciał, leciał, aż pad ł w objęcia F ilh a rm o n ii — cały, zdrów , z tak sam o nasztor- co w a n y m i w ą sa m i i tak sam o pew nem siebie spojrzeniem , ja k teraz, gd y szu k a ra tu n ku w Łod zi.

Ju ż to prezencyę m a w sp aniałą. P o w in ie n b ył dla niej zostać lajtnantem. D z ię k i p y sz n y m sw y m b a rk o m zn a la złb y b y ł plecy — i k a ry e ra g o to ­ wa. P rz e sz k a d z a ła b y m u ch y b a w a d a oczu. M a

bow iem D ław id u d zie c je d n o b rz y d k ie p rz y z w y ­ c z a je n ie : m u si zaw sze gd zie ś zezow ać. Zezuje

np. od p a ru lat u p o rcz y w ie w stronę teatru m iej­

skiego. A szkoda, bo choć k o tk o w i p a ch n ie m y ­ szka, lecz i on a zw inna, nie m y śli p c h a ć m u się w pazurki.

D ła w id u d z ie c jest b ard zo m u zyka ln y. In s tru ­ ment n a k tó ry m najlepiej w y g ry w a — są u p o ­ d o b an ia p u bliczn ości. U m ie b asow ać, kom u p o ­ trzeba, — a w o li słuchać, ja k in n i cienko śpiew ają, aniżeli sam śp ie w a ć cienko.

H O R O S K O P Y .

Dzieci, które p rzy jd ą n a św iat pod zn akie m D ław id u d źca , w e zm ą od kotów u p od ob a n ie do m u z y k i i b u jn o ść popędów .

N a b ę d ą też k o c ią z w in n o ść i zręczność, a także k o c ią drapieżność, jeśli im będzie p o ­ trzebna. Z aczyna jąc rozm aicie, zaw sze je d n ak sk o ń c z ą na czem ś innem, niż zaczęli. N ie d a d zą sobie n ap lu ć w kaszę, a n i zjeść się w k a s z y ; m asze ru jąc śm ia ło naprzód, p otralią także p od - le ść — tam, gdzie się p rze jść nie da. P e w n i siebie, nie om ieszkają w y z y sk a ć żadnej sp o so ­ b n o ś c i; a nie zechce s p o so b n o ść p rzyjść do nich, to oni p ofatygu ją się do niej.

D e w iz ą ic h będzie: » S z t u k ą b a ra n y tłu ­ k ą *. T e d y g ło sić się będ ą m iło śn ik a m i sztu k i i niejednej istotnie sztu ki dokażą, b y p o d b ić św ia t b aran ó w .

T e d y ich króle stw o będzie z tego świata.

gga-$ § = = £ _ «

— 132 —

P E C H .

»Pech« je st w yra ze m ezysto-niem iecldm . P rz y z n a jm y to o tw arcie ; tru d n o naw et pojąć, ja k i b yłb y cel w p rz y w ła sz c z a n iu sobie pechu i p rze o b ra że n ia go n a p o lsk ą »smołę«. Z aszcze ­ p ili go sztu czn ie w n a sz ro m a n ty zm dopiero N ie m cy ostatniej doby, tw ó rcy b ism a rk o w sk ie g o

»R e ich u «. J a k po d otknięciu brudnej ręki, n a ­ b ra liś m y się pechu. N i to k ro s ta ob syp u je on n a s odtąd nie u stann ie p ra w d z iw a w d z ię c z n o ść ; n ale żałab y się »Tlenow i«, g d y b y o b o k m yd ła

» N a-H a-K a -T e « sk o m p o n o w a ł je szcze coś ró w n ie skute czn e go » N a -P e -C h y « .

Z a n im to nastąpi, pozostaje tylko je d n a ra d a : p o sk ro b a ć się ilekroć, P e c h k o g o ś ukąsi.

N ie m a łą ulgę w cierp ien iu sp ra w ia ró w n ie ż filozoficzne, ro ztrzą sa n ie je go istoty. N in ie jsz y sz k ic m a to w ła śn ie u ła tw ić każdem u, k ogo pech w z ią ł w obroty.

E ty m o lo g icz n ie je st pech n ie zw ykle o ry g i- n a ln e m zjaw iskiem . O d m ian a je go w in n a się k ształto w ać w edle w zo ru »mech«. Jakoż b y ło b y to istn ym »pechem « d la czcigod n e g o d ra M a łe ­

ckiego, g d y b y się p rzekonał, że dotąd istnieją ig n o ra n c i nie o »pchu« m ów iący, lecz o «pechu«.

N ie ste ty je d n a k sam pech, ja k n a rod ow itego N ie m ca p rzystało, d op u szcza się s ro ź sz y c h jeszcze herezyj gram atyczn ych . Ileż to ra z y m im o naj­

szc ze rsz y c h chęci z g o ła nie daje się o d m i e ­ n i a ć . T a n ie re g u la rn o ść p rze rzu cająca go raptem z d e k lin a c y i pierw szej do drugiej, ze w z o ru

»mech« d o *w z o ru »gim nazyum « (nie b ezp od sta­

w nie zresztą, bo p roszę sp ytać p edagogów , lub u czniów , czy nie łą cz ą się z so b ą owe dw a pojęcia), ta n ie re gu la rn a form a z d a rza się tak regularnie, że n ie o d m ie n n o ść p echu p rze ch od zi niem al w regułę.

W y n a g r a d z a on ją sob ie pod in n y m w z g lę ­ dem. D a w n o p rze sta ło b y ć tajem nicą urzędow ą, iż rz e c zo w n ik o w i b ra k z d o ln o ści stop niow ania.

P e c h je d n a k d rw i sobie z w sze lk ie go ham ulca, p rzy b ie ra ją c bez ceregieli stopień w yższy, a n a ­ w et najw yższy. W swej iście germ ańskiej z a ­ c h ła n n o ści z a g a rn ia naw et form y c z a s o w n i­

kowe, p o ry w a rozm aite czasy, o so b y i liczb y — ty lk o tryb om daje spokój, bo ja k k o lw ie k est modus in rebus, do pechu nie da się zastosow ać żaden modus.

Ja k w sz y stk ie p asorzyty, p o sia d a pech o g ro m n ą płodność. Jest on ojcem licznej g r o ­ m ad y w yrazów . S ły s z y m y w ię c n ie ra z o »pecho- w cach« : n a Z a m a rstyn o w ie b oją się dni »pecho- w ych« ; na Ł y c z a k o w ie g ra su ją »z a p e sz e n i«; za k u lis a m i m ają p o d o b n o w ie lk i re spe kt przed

»pechliw ością« i t. d. — i t. d.

P r z y s z ły zb ie racz p rz y słó w będzie m u sia ł także w c ią g n ą ć do swej k się g i now e nabytki pow stałe na tle pechu. C o ra z częściej ten i ów

ujmuje sw e n a rz e k a n ia w sak ram e n ta ln ą for­

mułkę, że »ma pech za trzech«, lub też p o d zi­

w ia kogo ś, że »hum or ma, ch o ć p ch a p(e)cha«.

Niew ątp liw ie takich perełek m ą d ro ści życiow ej na tle p echliw em (p ow ie d zm y zresztą, ab y w sz y stk ie sfery z a d o w o lić : pechow em , lub za- peszonem ), m o ź n a b y u zb ie ra ć co n ie m ia ra !

C o do m nie w olę raczej p op rze sta ć na krótkiej h isto ry i naturalnej tego potw oru.

N a le ży pech do zw ierząt ssą c y c h (mamma- lia), ja k p otw ie rd zić m ogą ci, z k tó ry c h do ostatniej k ro p li w y ssa ł an im u sz i cierp liw ość.

P o n ie w a ż zaż p e c h o w i — p o raź nie wiem, który, w yb acz, doktorze M ałecki, — co n a placu to nieprzyjaciel, w yp a d a m u zająć poczesne m iej­

sce p o śro d k u w szy stk o że rn y ch (omnivora). Z ło ­ śliw y, ja k szym pans, — szpetny, jak nietoperz, p o sia d a z w in n o ść kota, p rze b ie gło ść węża, ja- d ow ito ść szkorp ion a, — w g ru n cie zaś głu p i byw a, ja k stołow e nogi.

W re sz c ie o rd y n a rn o ś ć p e c h u zo sta w ia w tyle naw et b ru k o w ą n a sz ą p se u d o h u m o ry - stykę.

Z liczn y ch odm ian p echu w ym ie n ię tylko najgłów niejsze Oto ów re ge str — zazn aczam w yra źn ie — w cale n ie z u p e łn y :

1. P e c h p o l i t y c z n y . G n ie ź d z i się, ja k m yszy, lub szczury, w p rze b ytkach izb p r a w o ­ daw czych, w sejmie i parlam encie. O d czasu do czasu w yp a d a z nory, u g ry z ie w łyd kę to lub ow o stro n n ictw o i odczepić się nie chce. U k ą ­ s z o n y w ije się w ów czas, ja k epileptyk.

N ie ld e d y p rze g ry z a sie pech p o lity czn y także do izb re d ak cyjn ych , sze rz ą c w n ic h z a ­ razę, m niej lub więcej groźną. P ism o dotknięte je go ukąszeniem , p op ad a w stan, p rzy p o m in a ją cy pod w ie lu w zględ am i w ście klizn ę : gryzie w p ra ­ w o i w lewo, aż z a p c h a w sz y sob ie żołąd ek drzazgam i, ginie z n iestraw ności, lu b ' p op ad a w n ie uleczalne charłactw o.

2. P e c h d o m o w y . Je stto o d m ia n a ze w sz y stk ic h najbardziej ro z p o w sz e ch n io n a . W na- szem przynajm niej m ieście n ale ży do ty p o w y c h n iem al zjaw isk. D z ie li się na p od rzę d y, a m ia­

n ow icie na:

a) P e c h k a m i e n i c z n i k o w s k i , k tóry sz u k a ofiar w yłączn ie w sferze czło n kó w to w a ­ rzy stw a w ła śc ic ie li re a ln o ści i ludzi, którzy m ają w sze lkie po tem u dane, b y z a sia d a ć w w ym ienionem tow arzystw ie. Z b ro i on się w bolety egzekucyjne, podatkow e, w listy lo k a ­ to rów n ie p ła cą cy ch czyn szu . B ó g wie, od kiedy, a p ro sz ą c y c h o datek n a p rze p row ad za n ie i w dw ojące d och ód o k u la ry kom isyj dla d o ch o ­ dzenia p o d atk u czyn szo w e go ; w sadzę p o k ry ty strój k o m in ia rz y w ym iatają cych k o m in y tak, b y w n ic h w y b u c h a ł p o ż a r; w rozm aite zresztą

— 133 -inne sk ó ry , m ające jeden c e l : zalać kam ien icz- n ik o w i sa d ła za skórą.

b) P e c h l o k a t o r s k i p rz y z y w a n a pom oc w sz y stk ie d otkliw e u tra p ie n ia od »szw abów « do p sujących się w o d o cią gó w , d y m ią c y c h się pieców , śc ia n o k w ita ją cy c h saletrą i czynszu, ryw alizuj ącego sw ą sto su n k ó w ą w y s o k o ś c ią z G au- risan karem . Je śli pech taki z d a rz y się w d ob rym gatunku, w ó w c z a s z a tru w a on swej ofierze ż y ­ cie pow oli, ale skute czn ie , w są cza jąc w jej usta truciznę — k ro p la po k ro p li -- p rz y p o ­ m o c y p an a g o sp o d a rz a , p ań stw a są sie d ztw a z praw ej i lewej strony, z dołu, z góry, a na- wel stróża.

Je dyn ie b rakie m tego pechu w sta ro żytn o ­ ści da się w ytłum aczyć, że b ib lia w sp o m in a 0 d zie się ciu — p la ga ch egipskich.

3. P e c h l i t e r a c k o - a t y s t y c z n y t o ­ czący n a kształt g rz y b a k o ło tegoż n a zw iska , dzieli się n a m n óstw o podrzędów . D la p rz y k ła d u k ilk a , ja k o to :

a) P e c h p o e t y c z n y zjad ający u tw o ro w i p oezyę tak, że ja k łu p a p o zo stają się m u tylko słow a, rytm y i ry m y ;

b) P e c h l i t e r a c k i , p ło d zący tw o ry ku w atow an iu k o szó w re d a k c y jn y c h ;

c) P e c l i n a u k o w y , k tó ry w y w ió d ł w pole K o c h a i S c h e n k a :

d) P e c h a r t y s t y c z n y , k tó ry stw o rzy * T o w a rz y stw o m iło śn ik ó w sceny, u rz ą d ził kątem

»Salon«, F ilh a rm o n ii daje helery zam iast sp o ­ d zie w a n y ch d u k a tó w : u k ła d a budżet dyr. P a w l i­

k o w sk ie m u ; p ło dzi cud ow ne dzieci z taką forsą, że w krótce n ajcu do w n ie jsze m to będzie, które ostanie się dzieckiem itd. itd.

O czy w iśc ie p o d a n a k la sy fik a c y a nie w y ­ czerpuje an i części w sz y s tk ic h ga tu n k ów pechu P ra w d ę m ów iąc, k a ż d y w iek, k ażd y stan, ba, k a ­ ż d y śm iertelnik p o sia d a swój pech sp e cy a ln y — 1 niem al pechem b y ło b y nie m ieć żad nego pechu N ie d a w n o temu czytało się o tragicznej doli p o sz u k iw a c z y złota w K lon d yke . Jeden z n ic h przez lat k ilk a k o p ią c w granicie, nie w y ­ d ob ył ani jednej u n c y i szla ch e tn e g o k ru szcu , co do takiej d o p ro w a d ziło go rozpaczy, że p e ­ w nego p ięknego p o ran k u o b w ie sił się w sw o im szachcie.

N a za ju trz in n y g ó rn ik zajął m iejsce n ie b o ­ szczyka. I co pow iecie n a t o ? Z aledw ie o s k a r ­ dem d otknął głazu, p otoczyła m u się pod Dogi b ry łk a złota je d n a i d ru ga; sz c zę śliw y b ie d a k o sz a la ł z radości.

W ó w c z a s p rz y sz e d ł trzeci. Ten niew iele m yśląc, z a b ra ł złoto, w sia d ł na okręt, w ró c ił do ojczyzn y i ja k o m ilion e r żyje szczę śliw ie dotąd, je śli nie um arł.

O tóż prostactw o, głu p o ta i z ło śliw o ść pe­

chu, zarazem je d n a k p ocieszający dowód, że m ożna p rze cie u jść jego zaku so m .

Życzę ci, czytelniku, b y ś w śró d pechu, nie zw ątp ił o m o ż liw o ści lepszej doli, ja k ów p ie rw szy g ó rn ik ; a w y rw a w s z y się z odm ętów pechu, nie o szalał z radości, ja k ów d rugi!

E rski.

W ngaFCu.

» W m arcu, ja k w g a rn c u * — ro w ia d a p rzysłow ie , R a z śnieg się sypie, deszcz bębni po głowie, W ię c człek pod w iechę m knął, n ie p rzym ie rza jąc,

J u ż c i ja k zając.

Tam , z ra c y i aury, z m in ą frasobliw ą, Ł y k a ł m arcow e ze sz k la n ic y p iw o I w o ła ł: »Jespan, k ie d y ta ki m arzec

D a w a j-że garzec!...«

D z iś , c z y li m arzec, czy styczeń, cz y luty B liź n i bliźniem u z a w d y szyje buty, I k w a śn e p iw o w zore m z ły c h k ram a rzy,

Jeno ci w arzy.

N - i .

2 postnego rautu.

M a tk i,: C z y m ó w ił do ciebie p an E d w a rd ceś takiego, z czego m ożn ab y sądzić, że m a z a ­ m ia r p ro sić o twoją rę k ę ?

Córka\ O, tak m am o! Pytał się, ile d łu gów jest na n a sz y m domu.

* *

— C ze m u pan nie p rzy p ro w a d z iłe ś żony ?

— Z sie d m iu p rzyczyn.

— A to j a k ic h ?

— M a m sie d m io ro dzieci.

* *

*

— Ja k i k o lo r najlepiej pan lu b i?

— N atu raln y.

* *

*

N a temat t e ś c i o w y c h d o w c ip k u ją z a z w y ­ czaj ci, k tó rz y ich nie m ają; tym k tó rz y m ają te ściow ą — nie w głow ie dowcipy...

- 134

K T Ó R E G O T O M I E S I Ą C A , N O S Z Ą C E G O M I A N O

= K " W “I E O I E ] S r

Patronem jest osobliwym :

p le c ie ń b ło tn y .

A t a k g o n a z w a n o d l a t e g o , a l b o w i e m K w i e c i e ń - P l e c i e ń w s z y s t k i e g o w y p l a t a p o t r o s z ę , a j u ż n a j w i ę c e j b ł o t k i e m s z a l u j e .

O p o w i a d a j ą o K w i e t n i u , ż e w i o s n ę w r ó ż y , w i e l e j e d n a k w o d y n a l e j e s i ę z a k o ł n i e r z , z a ­ n i m o n a p r z y j d z i e . I m a t e n p a t r o n z m i e s i ą ­ c e m s w o i m w s p ó l n o ś ć w ł a ś n i e t a k ą , ż e l u b i l u d z i o m r ó w n i e ż l a ć z a k o ł n i e r z , c o s i ę u d a , t o z i m n e s t r u g i , t o z n ó w s a d e ł k o r o z t o p i o n e , a c o n a j g o r ę t s z e . B o t a k i j u ż m a n i e r m a P l e c i e ń

W y s t a w i a j ą w t y m m i e s i ą c u z p o d s t o p i o ­ n e g o j u ż ś n i e g u p i e r w s z e z i o ł a n a ś w i a t s w e ł e b k i . N i e c h c e b y ć i P l e c i e ń g o r s z y , n a w e t p o ­ w i a d a j ą l u d z i e , ż e n i e t y l k o z i ó ł k a w y d o b y w a z u k r y c i a , l e c z i s a m z i ó ł k o s o b i e , j a k i c h m a ł o ! K i e d y g o s i ę s ł u c h a m ó w i ą c e g o , m o ż n a b y m n i e ­ m a ć , ż e ś w i a t c a ł y s k ł a d a s i ę z j e d n e j k u p y b ł o t a , z s a m y c h t y l k o o s z u s t ó w , z ł o d z i e i , u w o ­ d z i c i e l i , s z u l e r ó w , r o z d r a p y w a c z y m i e n i a p u - m i e n i a p u b l i c z n e g o , i d y o t ó w i w a r y a t ó w , i n i e p o z o s t a w a ł o b y n i c i n n e g o , j a k ł a m a ć s o b i e g ł o w ę n a d t e m , d o j a k i e j k a t e g o r y i m a b y ć z a l i c z o n y s a m P l e c i e ń . L e c z n a s z c z ę ś c i e w i e ­ d z ą s ą s i e d z i , j a k o k t o n i e s i e d z i i l u d e k n a z b y t s o b i e d o s e r c a n i e b i e r z e , g d y h o m o n i to r k w i e t n i o w e g o p a t r o n a , o d w y z w i s k , c o p o n i m h a r c u j ą b y p u ł k i k a w a l e r y i .

P r z e c i w n i e : b a r d z o c z ę s t o s ł y s z e ć m o ż n a z d a n i e : » T o m u s i b y ć b a r d z o p o r z ą d n y c z ł o w i e k , b o P l e c i e ń n i e ż a ł o w a ł n a n i e g o p l e t n i « .

K w i e t n i o w e b ł o t o n i e t r w a d ł u g o . T a k w i ę c i b ł o t o z f a b r y k i k w i e t n i o w e g o p a t r o n a , c h o ć t e m u i o w e m u o b r y z g a b u t y , ( w y ż e j s i ę g ­ n ą ć p r z e c i e n i e m o ż e ) , z a r a z s a m o z s i e b i e o d p a d a k a w a ł a m i .

I d l a t e g o p a t r o n ó w z a n i e f o r t u n n e g o u c h o d z i , a j e g o o z n a k ą m i e c z d a m o k l e s o w y z a w i e s z o n y n a w ł o s i e n i u ( t a k w y s o k o , ż e s a m r y s o w n i k n i e m ó g ł g o j u ż p o m i e ś c i ć ) z n a p i s e m :

» O d m i e c z a g i n i e , k t o w o j u j e m i e c z e m ! «

H O R O S K O P Y .

D z i e c i u r o d z o n e p o d z n a k i e m P l e t n i a B ł o t ­ n e g o b ę d ą m i a ł y g ł o w ę p a ł a j ą c ą , a j ę z y k ź ą d - l a s t y , k t ó r y n i e p o w ś c i ą g l i w i e w y s u w a ć b ę d ą c i ą g l e , c z y t r z e b a , c z y n i e t r z e b a . A p u s z c z ą s i ę w p o d r ó ż p o t r z ę s a w i s k a c h i b a g n a c h ż y c i a i w n i c h b r o d z i ć b ę d ą n a k s z t a ł t b ł o t n e g o p t a c t w a .

U r o d z o n e p o d z n a k i e m P l e t n i a p o t o m s t w o b ę d z i e , j a k o p y s z n e , p c h a ł o s i ę w s z ę d z i e , g d z i e g o n i e p o s i e j ą : i n a r a t u s z i d o S e j m u i d o W i e d n i a b o , c o z P l e t n i a w y s z ł o , p l e ś ć g d z i e ś m u s i k o s z a ł k i - o p a ł k i . N a r o b i j e g o d z i a t w a w i e l ­ k i e g o s z u r u m - b u r u m , a l e n i c n i e z r o b i , c h y b a , ż e g d z i e ś p r z y p r z e i c h d o m u r u , j a k i k r e w k i h u ­ z a r . W t e d y z r o b i ą — ź l e m a s k o w a n ą r e t y r a d ę i — p ó j d ą s p a ć .