• Nie Znaleziono Wyników

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida

Wystąpienie moje nie będzie referatem sensu stricto, tzn. sprawozdaniem z przeprowadzonej pracy badawczej na określony temat z jasno ułożonym oraz udokumentowanym wywodem. W tym wypadku chodzi o światło, jakie reflek‑

sje Edwarda Saida rzucają na twórczość i doświadczenia grupy Kontynenty.

Tekst ten ma być raczej zachętą do badań. Zwracam się więc głównie do młod‑

szego pokolenia badaczy z sugestią, iż może to się okazać ciekawym i owocnym, a przede wszystkim nowym sposobem rozpatrywania problematyki polskiej li‑

teratury emigracyjnej po drugiej wojnie światowej u zarania ery postkolonialnej oraz wzrastającej globalizacji. Tym samym kontynuuję podejście do tematu za‑

prezentowane w referacie wygłoszonym na poprzedniej konferencji cieszyńskiej, kiedy omawiałem poezję Czaykowskiego i Czerniawskiego w kontekście myśli Schillera, a nie nawiązując, powiedzmy, do Norwida czy Miłosza1.

Dlaczego Said? Najpierw o tym, kim był Edward Said. Jeśli nazwisko to jest czytelnikowi obce albo ma on o Saidzie raczej mgliste pojęcie, całkiem mnie to nie zdziwi. W odróżnieniu od takich teoretyków i krytyków kultury, jak Derri‑

da, Foucault, Lacan, Kristeva, Baudrillard, a ostatnio Žižek, Said jest w Polsce o wiele mniej znany, choć na całym świecie pewnie więcej ludzi (niespecjali‑

stów) słyszało właśnie to nazwisko niż którekolwiek ze wskazanych wcześniej, a na pewno żadna z wymienionych postaci nie wywołała tyle kontrowersji, nie spotkała się z jednej strony z takim uwielbieniem, a z drugiej — z taką niena‑

wiścią, jak właśnie Edward Said.

Wyszukuję w Internecie i zaglądam do polskiej wersji Wikipedii. Hasło Edward Said liczy niecałe trzy strony (anglojęzyczna wersja ma dziesięć)2. W ar‑

1 A. Busza: O poezji naiwnej i sentymentalnej: Schiller, Czaykowski i Czerniawski. W: Literatura polska w Kanadzie. Studia i szkice. Red. B. Szałasta ‑Rogowska. Katowice 2010, s. 167—176.

2 Wikipedia, hasło: Edward Said. Pozyskano z: http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Edward_Said (23.01.2014).

68 Andrzej Busza

tykule ograniczono się właściwie do dwóch (trzeba przyznać kluczowych) aspektów dzieła i życia Saida: jego książki Orientalizm3 oraz działalności po‑

litycznej na rzecz Palestyńczyków. Jak gdyby ilustrując jedną z czołowych tez Saida, tekst uzupełniono zdjęciem pisarza jako chłopca pięcioletniego z młodszą siostrą, oboje w tradycyjnych strojach arabskich. Jest to jedyna fotografia w ar‑

tykule. Zamiast wizerunku profesora na prestiżowym Columbia University oraz

„jednego z najbardziej wpływowych naukowców końca XX wieku” (jak nazwał Saida wybitny historyk Tony Judt)4 mamy egzotyczne dziecko. Fotografia wy‑

raźnie podważa autorytet i powagę naukową Saida. W terminologii Gombro‑

wicza został tu Said „upupiony”. Wyraźnie autor artykułu, a ściślej mówiąc:

artykuliku, nie jest entuzjastą Saida. Może niewiele o nim wie i po prostu oparł się na materiale zawartym w angielskiej wersji. Nie jest także wykluczone, że czuje antypatię do Saida ze względów politycznych.

U podłoża argumentu przedstawionego w Orientalizmie leży postmoderni‑

styczne przeświadczenie, iż percepcja definiuje dyskurs. Orientalizm (a więc zrodzony w okresie Oświecenia europejski multidyscyplinarny dyskurs opisu‑

jący Wschód) nie ma zakotwiczenia w obiektywnej rzeczywistości i jest za‑

sadniczo jedynie jej interpretacją. Cytuję autora artykuliku w Wikipedii, który wyjaśnia istotę rzeczy chyba poprawnie: „Orient od zawsze stanowił dla Za‑

chodu przedmiot kontroli, a równocześnie, jako Inny, niepokoił i fascynował.

Orientalizm objaśniał tę fascynację i legitymizował nadrzędną pozycję Zachodu poprzez różny status cywilizacyjny”5. To, do jakiego stopnia tego rodzaju myś‑

lenie przenika i dominuje ideologię zachodnią, zilustrował w prostacki sposób kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Mitt Romney, kiedy podczas wizyty w Jerozolimie wygłosił opinię, że różnica między poziomami życia w miastach izraelskich i w obozach uchodźców palestyńskich jest wynikiem różnicy w kulturze. Amerykański biznesmen ‑polityk, wykazując zadziwiający brak znajomości i zrozumienia współczesnej historii, upraszcza rzeczywistość, wyraźnie opierając się na przesłankach „orientalizmu” w Saidowskim sensie tego terminu.

W Orientalizmie Said nie tylko naświetla źródła najżywotniejszego konfliktu światopoglądowego naszych czasów, lecz także w dziedzinie nauk humani‑

stycznych kładzie podstawy pod teorię studiów postkolonialnych. Tezy Saida, podchwycone i rozwinięte przez naukowców z krajów dawnych imperiów, ro‑

zeszły się po całym świecie. Równocześnie książka Orientalizm napotkała na ostry atak ze strony zawodowych orientalistów, zwłaszcza angloamerykańskie‑

3 Jedna z niewielu książek Saida przełożonych na język polski to: E.W. Said: Orientalizm. Przeł.

W. Kalinowski. Wstęp Z. Żygulski. Warszawa 1991.

4 T. Judt: Edward Said: The Rootless Cosmopolitan. In: Reflections on the Forgotten Twentieth Century.

New York 2008, s. 163.

5 Wikipedia, hasło: Edward Said…

69

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida

go historyka Bernarda Lewisa, z którym Said przeprowadził głośną debatę na zebraniu Północnoamerykańskiego Stowarzyszenia Bliskowschodnich Studiów 22 listopada 1986 roku. W dyskusji wzięli również udział znani dzienikarze:

Leon Wieseltier — literacki redaktor proizraelskiej „New Republic”, oraz po‑

plecznik Saida, niedawno zmarły Anglik Christopher Hitchens. Na spotkanie przybyło trzy tysiące osób. Sprawy naukowe bardzo szybko ustąpiły polemice o charakterze stronniczym, w której część osób broniła racji Palestyńczyków i świata arabskiego, druga zaś — Izraela, judaizmu i proizraelskiej polityki Sta‑

nów Zjednoczonych. Said nie potrafił i nie chciał rozdzielać spraw naukowych i aktualnych. Uważał, że jako „publiczny intelektualista”, jak siebie nazywał, ma obowiązek działać w świecie. Wynikało to z jego podstawowych tez. W krytyce przeciwstawiał się zarówno formalizmowi „New Criticism”, jak i hermetycz‑

nym tendencjom strukturalizmu i poststrukturalizmu, podkreślając powiązanie tekstów z rzeczywistością, co nazywał „światowością [wordliness] tekstów”.

Oprócz literatury i polityki, Said miał jeszcze jedną pasję: muzykę. Nie tylko grał świetnie na fortepianie (jednym z jego nauczycieli był polski Żyd z Dro‑

hobycza, wybitny pianista Ignacy Tiegerman), ale z czasem został doskonałym znawcą muzyki. Przez kilka lat był krytykiem muzycznym w tygodniku „The Nation”, napisał też trzy książki o muzyce. Wreszcie pod koniec życia wspólnie z argentyńsko ‑izraelskim dyrygentem Danielem Barenboimem założył orkiestrę młodzieżową (Dywan Zachodu i Wschodu), składającą się z muzyków z Izraela, Palestyny oraz sąsiednich krajów arabskich; orkiestra ta występowała na całym świecie, łącznie z Izraelem i Palestyną. Przykład orkiestry pokazuje, jak Said starał się ciągle łączyć różne wymiary swego życia. Twórcze jednostki, których życie jest rozczłonkowane, pełne pogmatwań i sprzeczności, mają nieraz tego rodzaju holistyczne dążenia.

Edward Wadie Said urodził się w Jerozolimie w 1935 roku. Należał więc do tego samego pokolenia co większość członków grupy Kontynenty, pokolenia urodzonego w przededniu drugiej wojny światowej. I tak jak oni, dzieciństwo i młodość miał „niespokojne” (używam tu przymiotnika, który występuje w ty‑

tule wspomnień Adama Czerniawskiego). Ojciec Saida, Palestyńczyk, wyemi‑

grował do Stanów Zjednoczonych, rozpoczął tam karierę biznesmena, a następ‑

nie, jako obywatel amerykański, wziął udział w pierwszej wojnie światowej na froncie zachodnim. Po wojnie osiedlił się w Kairze, gdzie założył i prowadził bardzo intratny sklep papierniczy. Co roku jednak rodzina Saidów spędzała lato w Jerozolimie. Od najmłodszych lat Edward żył więc „między światami”

(to tytuł jednego ze szkiców w jego książce Myśli o wygnaniu, a także tytuł mo‑

nografii Beaty Tarnowskiej o twórczości grupy Kontynenty). Przypuszczam, że większość członków naszej grupy literackiej przypisałaby sobie zwrot, którego Said użył jako tytułu swoich wspomnień z dzieciństwa i młodości — „Out of Place”. W przekładzie fragmentu książki Saida opublikowanym w „Litera‑

70 Andrzej Busza

turze na Świecie” idiom ten przetłumaczono jako „nieprzynależny”6. Motyw ten powtarza się w Saida tekstach pisanych, wywiadach, referatach, audycjach radiowych itd.

Lata szkolne miał pogmatwane. Najpierw uczęszczał do prywatnej szkoły podstawowej prowadzonej przez Anglików w Kairze. Ani jeden z nauczycieli nie był Egipcjaninem. Wśród uczniów nie było Arabów. Większość dzieci sta‑

nowili Ormianie, Grecy, Żydzi egipscy i Koptowie; w szkole była także spora grupa dzieci angielskich. Lekcje, które odbywały się oczywiście po angielsku, miały charakter, jak pisze we wspomnieniach, „przedziwnie” angielski:

czytaliśmy o łąkach, zamkach, o królach Janie, Alfredzie, Kanucie z należnym im szacunkiem, co bez przerwy podkreślali nauczyciele. Świat ten był dla mnie zupełnie niezrozumiały, ale język, którego używano, fascynował mnie, małego arabskiego chłopca7.

Moje doświadczenia z tych lat były nie mniej zagmatwane. Przez krótki okres uczęszczałem do angielskiego przedszkola, gdzie śpiewaliśmy o „Old Father Thames” (Starym Ojcu Tamizie); większość czasu chodziłem jednak do polskiego przedszkola, tu zaś „Wisła płynęła i płynęła po polskiej krainie”.

Przez pewien czas Said chodził do anglikańskiej szkoły w Jerozolimie; po‑

tem zaś posłano go do prestiżowej Victoria College w Aleksandrii. Misją tej instytucji było wykształcenie arabskiej i lewantyńskiej elity w duchu i tradycji brytyjskiej; elita ta miała przejąć władzę w Aleksandrii po odejściu Anglików.

W tym samym czasie uczniami Victoria College byli między innymi przyszły król Jordanii Hussein oraz romantyczny bohater filmu Dawida Leana Doktor Żiwago — Michel Shalhoub, czyli Omar Sharif.

Said nie był szczęśliwy w tych szkołach. Czuł się wyobcowany i coraz bardziej się buntował. W 1951 roku został wyrzucony z Victoria College za krnąbrność i złe zachowanie. Zdecydowano więc wysłać trudnego szesnastolat‑

ka do elitarnej szkoły w Massachusetts w Stanach, gdzie był on jeszcze bardziej nieszczęśliwy, jeszcze bardziej wyobcowany i samotny, ale w nauce zaczął robić znakomite postępy, zdobywając pierwsze lub drugie miejsce wśród stu sześdzie‑

sięciu studentów na swoim roku.

Następne etapy studiów Saida to już seria coraz większych osiągnięć:

licencjat na Uniwersytecie w Princeton, magisterium i doktorat na Harvar‑

dzie. W 1963 autor Orientalizmu otrzymał posadę na Columbia University w Nowym Jorku, gdzie już do końca życia wykładał na wydziałach anglistyki i komparatystyki. Objął najpierw jedną, a potem drugą prestiżową katedrę

6 E.W. Said: Nieprzynależny. Przeł. M. Szuster.. „Literatura na Świecie” 2008, nr 9—10, s. 5—39.

7 E.W. Said: Out of Place: A Memoir. New York 1999, s. 39. Przekład z angielskiego — A.B.

71

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida

na tej uczelni. Zmarł 25 września 2003 roku na limfatyczną leukemię, z którą walczył od 1991.

Saida poznałem dokładnie czterdzieści lat temu, w październiku 1972 roku w Krakowie. Obaj zostaliśmy zaproszeni na międzynarodową sesję poświęconą życiu i twórczości Conrada ‑Korzeniowskiego. Said wygłosił referat o narracji i jej znaczeniu w powieściach Conrada. Ja zanalizowałem w quasi ‑dekonstrukcyjny sposób dwa teksty Conrada dotyczące Rosji: list do prasy reagujący na polsko‑

‑sowiecką wojnę oraz esej pod tytułem Zbrodnia rozbiorów (była to bowiem dwusetna rocznica pierwszego rozbioru i media polskie starały się za wszelką cenę przemilczeć ten fakt). Tytuł mego referatu był bardzo naukowy: Retoryka nie ‑powieściowego dyskursu Conrada, a prowokacyjny charakter materiału ujaw‑

nił się dopiero w trakcie wygłaszania tekstu. Nastąpiła konsternacja, niemalże skandal w stylu Dostojewskiego. W dyskusji zostałem zaatakowany (uczynił to zwłaszcza pewien sędziwy profesor z Warszawy), mój referat określono jako ty‑

powy przykład cynizmu młodego pokolenia. Nic dziwnego, że tekst mój (chyba jako jedyny) nie trafił do materiałów z konferencji8. Kiedy podczas przerwy na kawę wyjaśniłem Saidowi dokładniej polityczno ‑historyczny kontekst sprawy, był ubawiony i wręcz zachwycony. Od tego incydentu datuje się nasza przy‑

jaźń. Saidowi odpowiadała moja metodologia. Nie był to już modny wówczas strukturalizm. Co jednak jeszcze bardziej ujęło amerykańskiego profesora, to to, że tekst mój w jego terminologii był „światowy”, to znaczy, że nie był czysto akademickim popisem, lecz odnosił się do realiów historii, przemocy politycznej i władzy. W dalszych rozmowach odkryliśmy dużo wspólnego. Okazało się, że byliśmy w tym samym czasie w Jerozolimie. Mieszkaliśmy o kilka kilometrów od siebie. Doświadczyliśmy Palestyny okresu mandatu brytyjskiego: Said jako chłopiec, ja dopiero na progu wieku chłopięcego. Obaj pamiętaliśmy napięcia poprzedzające rok 1948. Ciekawym zbiegiem okoliczności był tam wtedy rów‑

nież inny członek grupy Kontynenty, Adam Czerniawski. W swoich Fragmentach niespokojnego dzieciństwa9 opisuje on barwnie atmosferę Tel Awiwu z tamtych lat.

Choć wspomina o konfliktach między różnymi grupami narodowościowymi, stara się unikać zaangażowania. Sugeruje, że stał zupełnie z boku, że w istocie rzeczy był tylko świadkiem wydarzeń, nieraz całkiem dramatycznych. Różnica pomiędzy drażliwą reakcją na otaczający świat Saida a wyniosłym, nierzadko sarkastycznym nastawieniem Czerniawskiego do spraw i ludzi jest uderzająca.

Do osobliwego casusu Adama Czerniawskiego jeszcze powrócę.

Przeszło trzydzieści lat utrzymywałem kontakt z Saidem. Rozmawialiśmy telefonicznie dość często. Spotykaliśmy się podczas moich pobytów w Nowym

8 A. Busza: The Rhetoric of Conrad’s Non ‑Fictional Discourse. „Annales de la Faculté des Lettres et Sciences Humaines de Nice” 1978, no 34, s. 159—170.

9 A. Czerniawski: Fragmenty niespokojnego dzieciństwa. Londyn 1995.

72 Andrzej Busza

Jorku. Czasem Edward zapraszał mnie do siebie na „palestyński” lunch; innym razem szliśmy na kawę niedaleko Columbii. Siedział wówczas przy oknie i za‑

znajamiał mnie z co ciekawszymi postaciami Upper West Side. „Ten niepozorny mężczyna w czapce, który akurat mija kawiarnię, to poeta Ashbery” — mó‑

wił. „A to był Homi Bhabha. Przyjechał na Columbię z wykładem. Twierdzi, że jest moim uczniem. Wielu uważa, że tego, co pisze, ani rusz nie można zrozumieć. Z tym drugim stwierdzeniem absolutnie się zgadzam”. Wypijając resztki kawy, dodawał: „Podobnie zresztą ma się sprawa z Gayatri Spivak. Nie‑

raz mam wrażenie, że ona sama dobrze nie wie, co mówi, i że to język mówi za nią”. Dwukrotnie udało mi się zorganizować Saidowi wykłady na Uniwer‑

sytecie Kolumbii Brytyjskiej. Raz jedliśmy obiad z Czaykowskimi. Przy stole wymienialiśmy się doświadczeniami dotyczącymi zetknięcia się z angielskim kolonializmem. Said opowiadał o angielskich szkołach w Kairze i Jerozolimie, Czaykowski o przeżyciach najpierw w Indiach, a później w Irlandii. Mimo że znał dobrze i cenił kulturę angielską, zwłaszcza literaturę, Czaykowski zawsze odczuwał pewną niechęć do Anglików. Kiedy znajdowaliśmy się w „mieszanym towarzystwie” — tzn. kiedy byli w nim Anglicy — miałem wrażenie, że ma mi za złe, iż — w terminologii gombrowiczowskiej — „stowarzyszam się” z nimi.

Natomiast Said w późniejszym okresie jak gdyby lepiej czuł się wśród Angli‑

ków niż w Ameryce, choć większość życia spędził w Stanach Zjednoczonych, miał amerykańskie obywatelstwo, był cenionym amerykańskim naukowcem, a w 1999 został wybrany prezesem Modern Language Association (najważniej‑

szego stowarzyszenia pracowników nauk humanistycznych w Ameryce). Uczu‑

cia emigrantów są skomplikowane i nieraz trudno je wytłumaczyć. Do Polaków Said żywił szczery sentyment — najprawdobodobniej ze względu na Conrada.

Sytuację polską nieraz omawialiśmy w okresie Solidarności oraz podczas sta‑

nu wojennego, a ja znów wysłuchiwałem z empatią Edwarda jeremiad pod‑

czas wojny libańskiej oraz obu palestyńskich intifad (powstań z lat 1987—1993 i 2000—2005). Ostatecznie, koncepcja i rzeczywistość „powstania”, zwłaszcza takiego, którego szanse zwycięstwa są raczej małe, nie jest nam Polakom obca.

Po 1989 Said oświadczył mi raz: „Wy, Polacy, jednak macie więcej szczęścia niż my Palestyńczycy”. Nie mogłem mu zaprzeczyć — przynajmniej na przełomie XX i XXI wieku.

W szkicach i wspomnieniach Said opisuje ewolucję swego stosunku do palestyńskiej narodowości, kultury i języka. W latach sześćdziesiątych, aż do klęski arabskiej w 1967 roku (kiedy Izrael zajął strefę Gazy, jordański Zachodni Brzeg, wzgórza Golan oraz część Jerozolimy), Said był przede wszystkim zajęty pracą naukową i karierą akademicką. Sprawy palestyńskie — jeśli nie były mu zupełnie obojętne — na pewno nie stanowiły centrum jego uwagi. Rok 1967 (wojna sześciodniowa), a potem 1973 (wojna Jom Kippur) zmieniły wszystko.

Od tego czasu Said coraz bardziej angażował się w politykę i działania zwią‑

73

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida

zane ze stworzeniem niepodległego państwa palestyńskiego. Przez 14 lat był doradcą Organizacji Wyzwolenia Palestyny, chociaż ze wzrastającą niechęcią.

Zrezygnował z tej funkcji po układach z Camp David (1978), pokłóciwszy się z Arafatem.

Podobnie, zewnętrzne bodźce (wydarzenia polityczne) wpływały na stosu‑

nek członków grupy Kontynenty do spraw polskich. Odwilż 1956 roku, Marzec 1968 i kampania antysemicka, wydarzenia grudniowe 1970, powstanie Solidar‑

ności, stan wojenny, koniec PRL ‑u w 1989 — to równie przełomowe momenty w naszej świadomości narodowej, ale też w życiu polityczno ‑społecznym wielu naszych rówieśników w Polsce. Wydarzenia te wywierały wpływ zarówno na nasz stosunek do kraju, jak i na nasze poczucie tożsamości kulturowej. Zwykle traktuje się tożsamość narodową jako coś niezmiennego — w rzeczywistości ma ona swoją psychiczną dynamikę, swoje przypływy i odpływy uczucia przywią‑

zania i przynależności10. Zresztą charakter i natężenie tych uczuć różniły się w przypadku poszczególnych członków grupy. Dodatkowym powikłaniem był nasz (członków grupy) stosunek do establishmentu emigracyjnego. Tu warto wziąć pod uwagę nie tylko względy polityczne; rzecz miała także swój wymiar psychologiczny — typowego konfliktu pokoleniowego.

Posłużę się znowu przykładem Czerniawskiego. Rodzina Adama Czerniaw‑

skiego, a zwłaszcza jego ojciec, reprezentowała w kontekście emigracyjnym orientację „zachowawczo ‑prawicową”. Natomiast młody Czerniawski buntował się przeciw tej narodowo ‑emigracyjnej ortodoksji, ożenił się z Angielką, jego dzieci stały się Anglikami, wszedł w życie angielskie, w publicystyce i poezji od‑

rzucał i krytykował ideologię tzw. niezłomnych. Charakterystyczny dla młodego Czerniawskiego jest wczesny wiersz Dulce et decorum, w treści esencjonalnie polski (w sensie kontestacyjnym), formą zaś nawiązujący do angielskich po‑

etów czasów pierwszej wojny światowej, zwłaszcza Siegfrieda Sassoona (może z lekkim ukłonem w stronę Coriolana Eliota):

Dulce et decorum

O mamo i orkiestra i generałowie wodzowie inkrustowani złotem medali w imieniu poległych hołd przyjmowali i ksiądz święcił groby i O mamo jak on cudnie mówił o makach czerwonych przesyconych krwią polską wylaną pod Narwikiem i na San Domingo i wiesz co? ja się rozpłakałem i Basia też

10 Sprawę tę omawia szeroko Janusz Pasterski w monografii: Inne wyzwania. Poezja Bogdana Czaykowskiego i Andrzeja Buszy w perspektywie dwukulturowości. Rzeszów 2011, s. 19.

74 Andrzej Busza

potem zagrali marsza — tyle ślicznych mundurów mam O — i wiatr sztandarami zatargał, zadzwoniły złote krzyże,

lud schylił głowy jak złoty łan zboża i zanucił: O boże, coś kraj nasz przez wieki zaślepiał, zlituj się nad nami11

Jednakże odrzucając jeden rodzaj uczuciowości patriotycznej, Czerniaw‑

ski nie przestał być przywiązany do kultury polskiej, o czym świadczy jego działalność translatorska oraz praca w angielskich mediach, gdzie promował literaturę polską. Z jednej strony pisał wiersze po polsku, których wirtualnym odbiorcą jest wyraźnie czytelnik angielski (na przyład And the Pleached Medlars of Oxborough Hall12), z drugiej odradzał Darowskiemu i mnie pisanie w języku angielskim. Podobne sprzeczności znajdziemy u Saida, który był ich głęboko świadom i omawiał je wnikliwie w swoich esejach i wspomnieniach. W wy‑

wiadzie ogłoszonym na łamach awangardowego czasopisma „Diacritics” przy okazji ukazania się pierwszej z dziedziny teorii książki Saida zatytułowanej Beginnings [Początki] mówi on:

Do stosunkowo niedawna prowadziłem dwa całkiem odmienne życia. Stąd moje głębokie uznanie dla „Tajnego sojusznika” Conrada. Z jednej strony je‑

stem badaczem literackim, krytykiem, nauczycielem, prowadzę niezbyt kontro‑

wersyjne życie na dużym uniwersytecie i większość tego, co piszę, trafia do uznanych wydawnictw naukowych. To jest wynik pewnego rodzaju wykształ‑

cenia, objaw pewnego zaplecza społecznego. Ale mam też inne życie, na temat którego inni pisarze milczą (i to jest rodzaj ekwilibrystyki, którą praktykują ci, którzy mnie znają, z moim współudziałem; całkiem mi się to udaje). To tak jakby to drugie życie nie istniało, choć wielu wie, że ono istnieje. Moje zaplecze środkowo ‑wschodnie, moje częste, a nieraz całkiem długie pobyty tam, moje polityczne powiązania: wszystko to istnieje w zupełnie innej szufladce niż ta, z której wyskakuję jako krytyk literacki, profesor, itd. A teraz to drugie, stare życie zaczyna na serio wdzierać się w to pierwsze i to stawia mnie w kłopo‑

tliwym położeniu13.

Takie meandry, fluktuacje i sprzeczności w istocie kulturowej tożsamości dają się zauważyć w różnych odmianach i stopniach natężenia u wszystkich członków grupy Kontynenty. Mnie osobiście te wahania są aż zbyt dobrze

11 A. Czerniawski: Sąd Ostateczny. Wiersze wybrane. Toronto—Rzeszów 2011, s. 19.

12 Antologia poezji polskiej na obczyźnie 1939—1999. Przedmowa, wybór i opracowanie B. Czay‑

kowski. Warszawa—Toronto 2002, s. 516.

13 E.W. Said: Power, Politics, and Culture. Interviews with Edward W. Said. Ed. G. Viswanathan.

New York 2001, s. 14. Przekład z angielskiego — A.B.

75

Grupa Kontynenty w perspektywie myśli Edwarda Saida

znane. Kolega z wydziału, Irlandczyk, raz powiedział, że gdy dla Buszy jest to wygodne, jak świstak daje nura z jednej kultury w drugą, nie uprzedzając nawet gwizdem.

Co jest jednak ciekawsze i bardziej istotne, zjawiska te ujawniały się w stylu

Co jest jednak ciekawsze i bardziej istotne, zjawiska te ujawniały się w stylu