• Nie Znaleziono Wyników

Kanada w poezji Floriana Śmiei

Stosunek do kraju osiedlenia oraz sposób obecności drugiej ojczyzny i jej realiów w twórczości emigrantów należą do najbardziej charakterystycznych, ale i do najbardziej złożonych zagadnień w literaturze polskiej powstałej na obczyźnie po zakończeniu drugiej wojny światowej. Podłoże tej relacji było najczęściej mocno zindywidualizowane, choć kwestią prymarną pozostawała decyzja ideowa o odmowie powrotu do Polski, oddanej przez aliantów w ręce Związku Sowieckiego, i wyborze życia poza krajem. Dalsze uwarunkowania były już jednak znacznie bardziej skomplikowane i wieloaspektowe. I tak za‑

sadnicze znaczenie miała tu kwestia wieku emigranta — młodszym ułatwiająca, a starszym utrudniająca procesy adaptacyjne, zdolność opanowania nowego języka, posiadanie przydatnych lub bezużytecznych (w nowych warunkach) kwalifikacji zawodowych, umiejętność nawiązywania relacji społecznych czy wreszcie zainteresowanie sprawami nowego kraju i akceptacja jego kulturowej odmienności. Ważną rolę odgrywał też sam czas, który doraźność zamieniał w trwałość i w konsekwencji zmieniał wcześniejszą optykę. Tematyką uwarun‑

kowań decyzji o pozostaniu poza krajem zajmowali się już wielokrotnie badacze drugiej emigracji niepodległościowej. Warto przypomnieć tutaj choćby znaną typologię Janusza Maciejewskiego, który wskazał cztery modele stosunku emi‑

granta do kraju osiedlenia: od pasywności i samoizolacji „wieśniaka w mieście”

po postawę „asymilującego się Żyda” w wariancie zupełnego „przeszczepienia”

lub w wariancie dwukulturowym1.

Szczególnie interesujący casus adaptowania się na obcej ziemi stanowiło najmłodsze pokolenie emigracji wojennej, dla którego pobyt na obczyźnie nie zamykał tak wielu możliwości jak dla generacji starszych. W tym przypadku wyraźniej można mówić o zastępowaniu emigracyjnej stygmatyzacji sprawnym

1 J. Maciejewski: Obcość jako szansa (kilka refleksji o jednym z przypadków kondycji emigranta).

W: Idem: Obszary i konteksty literatury. Warszawa 1998, s. 196—200.

106 Janusz Pasterski

nabywaniem kompetencji imigranckich2. Oczywiście, i tutaj sytuacja pozostawa‑

ła w dalszym ciągu złożona, bo de facto każdy szczegół indywidualnej biografii decydował o kolejnych wyborach życiowych i pisarskich. Jednakże polityczny aspekt sytuacji najmłodszych emigrantów równoważony był (a niekiedy i prze‑

zwyciężany) przez względy kulturowe. Adaptacja przez edukację i wychowanie okazywała się skutecznym sposobem wyjścia poza dialektykę emigracyjności oraz imigracyjności. Z Polaka nie czyniła wprawdzie Anglika, ale łagodziła kulturowy dystans i zdejmowała z przestrzeni zewnętrznej odium miejsca nie‑

chcianego. I chociaż młodzi poeci z kręgu „Kontynentów” pisywali o obcości Londynu (jak Zygmunt Ławrynowicz, Bogdan Czaykowski czy Andrzej Busza), to w okresie późniejszym nie byli już tak radykalni w ocenach i również w bry‑

tyjskiej stolicy odnajdowali przestrzeń duchowego zakorzenienia.

Przed młodymi londyńczykami (przynajmniej niektórymi) rysowało się jednak inne wyzwanie, któremu także niełatwo było sprostać. Kryła się za nim wyrazista wciąż niestabilność emigracyjnego losu mimo — wydawałoby się — sprawnego pokonania językowo ‑kulturowej bariery adaptacyjnej. La‑

bilność oznaczała w praktyce wybór kolejnego etapu emigracji i konieczność ponownego zawiązywania relacji z nowym otoczeniem. Taki był przypadek między innymi Bogdana Czaykowskiego, Andrzeja Buszy oraz Floriana Śmiei, którzy w różnych okresach swego życia zdecydowali się opuścić Europę i osiąść na stałe w Kanadzie. Ta dwuetapowość emigracyjnej biografii, w połączeniu z okresem tułaczki wojennej, siłą rzeczy wprowadzała dodatkowe komplikacje w procesy adaptacyjne czy akulturacyjne. Ambiwalentność tej sytuacji polega‑

ła jednak na tym, że poczucie obcości w nowym miejscu łączyło się z mocną chęcią zakorzenienia i wyzbycia się dojmującego stanu tymczasowości. Takie próby podejmował Bogdan Czaykowski, który pragnął odnaleźć własne miejsce w rzeczywistości nowego kraju, wnikając w jego historię i kulturową swoistość, zbliżając się do jego przyrody. Odmiennie natomiast postępował Andrzej Bu‑

sza, który wybrał raczej postawę pragmatyczną i nie łączył swego osiedlenia w Kanadzie z potrzebą duchowego wrośnięcia w jej wielokulturową tradycję.

Oczywiście, motywacje indywidualne oraz formy artystycznego wyrazu obu tych stanowisk były znacznie bardziej złożone i sytuowały się w relacji do innych jeszcze kręgów emigranckiej świadomości. Pamiętać jednak trzeba, że ten dwuetapowy charakter emigracji pogłębił dystans przede wszystkim wobec kultury polskiej, ale również wobec kultury angielskiej.

Jeszcze inny był przypadek Floriana Śmiei, który do Kanady trafił w roku 1969 w wieku 44 lat, a więc w zupełnie innym etapie życia niż na przykład

2 Zob. E. Prokop ‑Janiec: Ku wielokulturowości: literatura emigracyjna jako literatura imigrantów.

W: Proza polska na obczyźnie. Problemy — dyskursy — uzupełnienia. Red. Z. Andres, J. Pasterski, A. Wal. T. 1. Rzeszów 2007, s. 37—50.

107

Kanada w poezji Floriana Śmiei

27 ‑letni Busza czy 30 ‑letni Czaykowski3. Miał za sobą nie tylko studia z filologii angielskiej i hiszpańskiej, lecz także pracę lektora w School of Slavonic and East European Languages, doktorat z hispanistyki w King’s College, pracę wykła‑

dowcy w London School of Economics oraz w uniwersytecie w Nottingham.

Dłuższe też niż w przypadku Czaykowskiego czy Buszy było doświadczenie Śmiei w działalności literackiej i redakcyjnej. To drugie obejmowało okres od roku 1951, gdy poeta objął redakcję „Życia Akademickiego”, po rok 1964, kie‑

dy przekazał redakcję „Kontynentów” Zbigniewowi Grabowskiemu. Natomiast na dorobek literacki Śmiei składały się dwa zbiory poezji: Czuwanie u drzwi (1954) i Powikłane ścieżki (1964), a także wiele utworów drukowanych w czaso‑

pismach i antologiach. Pozycja społeczna i zawodowa poety była już stabilna, choć w kraju tradycyjnie konserwatywnym jak Anglia nie otwierała przed emi‑

grantem, nawet wykształconym, odpowiednio szerokich perspektyw. Większe możliwości stwarzała posada profesora w którymś z uniwersytetów północno‑

amerykańskich, chętnie zatrudniających wykładowców z Europy. Być może dodatkowym potwierdzeniem słuszności takiej drogi były udane przykłady zawodowej adaptacji w środowisku akademickim innych polskich pisarzy, na przykład Czesława Miłosza w Berkeley, Danuty Ireny Bieńkowskiej w Toronto, ale również młodszych kolegów Śmiei — Bogdana Czaykowskiego i Andrzeja Buszy w Vancouver.

Jak wspominał sam Florian Śmieja, jego pomysł wyjazdu do Kanady zrodził się dość przypadkowo i miał wiązać się z rocznym zatrudnieniem na wakującym stanowisku profesora gościnnego na Uniwersytecie Western Ontario w London.

Nie wymagał od razu dokonywania radykalnego wyboru, w większym stopniu brał się z racjonalnej refleksji wykorzystania nadarzającej się okazji. „Jesteśmy w pewnym wieku — odtwarzał po latach swoją argumentację skierowaną do żony — ja już jestem po czterdziestce, może to okazja, żeby zobaczyć, jak ten Nowy Świat funkcjonuje. Pojedźmy na rok, a potem wrócimy do siebie, na to samo stanowisko”4. Było zatem tak, że zarówno sam uniwersytet, warunki pracy i przyjęcie przez współpracowników, jak i samo miasto, realia życia czy nawet klimat zbliżony do polskiego już w tym pierwszym roku akademickim 1969/1970 przekonały poetę i jego rodzinę do wymówienia pracy w Nottingham oraz sprzedaży tamtejszego domu, a następnie ostatecznej przeprowadzki za ocean. Podkreślam rolę tego pierwszego wrażenia, bo ono zadecydowało już na samym początku o pozytywnym nastawieniu Floriana Śmiei do nowego

3 Maria Magdalena Rudiuk trafnie zauważyła, iż „różnice przeżywania kulturowych dystan‑

sów i bliskości wydają się […], w dużym stopniu, różnicami generacyjnymi”. Zob. M.M. Rudiuk:

Czy małe jest wielkie — o poezji Floriana Śmieji [!]. W: Parabole pamięci. Literacka i translatorska twórczość Floriana Śmieji [!]. Red. Z. Andres, J. Wolski. Toruń 2004, s. 60.

4 M. Kurek, J. Ziarkowska: Rzeczywiste i możliwe. Rozmowy z Florianem Śmieją. Wrocław 2005, s. 95.

108 Janusz Pasterski

kraju jako przyjaznego, otwartego i jednak lepszego dla polskiego emigranta niż Anglia, w której „my zawsze będziemy obcy”5.

To szybkie zadomowienie się Śmiei w Kanadzie zaowocowało intensywną pracą naukową, translatorską i społeczną (pisarz przyczynił się na przykład do utworzenia Polskiego Klubu Dyskusyjnego w 1972 roku). Śmieja zaczął także prężnie rozwijać pasję podróżniczą, która stała się zarazem inspiracją do rozległej twórczości reportażowej, będącej też efektem niesłychanej cieka‑

wości świata, miejsc, kultur, a przede wszystkim ludzi. Notabene, reportaże rozproszone w wielu czasopismach zasługują dzisiaj na książkowe scalenie, które pokazałoby jeszcze inne oblicze pisarstwa Śmiei jako krytyka kultury i cywilizacyjnych zaniedbań. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Śmieja — pisarz, badacz i tłumacz — zyskał w nowym miejscu niezwykły impuls kulturotwór‑

czy, pozwalający mu odnaleźć się „u siebie” i jednocześnie „otworzyć się” na różnorodność kulturową obu Ameryk.

W tych intensywnych latach siedemdziesiątych przygasła jednak aktywność poetycka Śmiei, jak gdyby aspekty życia codziennego i pasje zawodowe zdo‑

minowały ówczesną świadomość poety. Ożywienie przyszło natomiast w kolej‑

nych dekadach, znaczonych tytułami kolejnych tomów poetyckich (Kopa wierszy, 1981; Wiersze, 1982; Jeszcze wiersze, 1984; Przezorność czasu, 1992; Ziemie utracone, 1994; Mały wybór wierszy, 1994; Wśród swoich, 1998; Niepamiętanie, 1999; Bezrok, 2001; Nad jeziorem Huron, 2002; Późne notacje, 2004). Co tutaj ważne, w zbio‑

rach tych obok charakterystycznej dla dotychczasowej poezji Śmiei tematyki doświadczeń egzystencjalnych, moralnych zobowiązań oraz znaków pamięci zjawiły się również reminiscencje kanadyjskie. Nie był to zrazu zbyt szeroki nurt, ale za to bardzo wyrazisty.

Swoją poetycką relację z ziemią kanadyjską Florian Śmieja zaczął budować racjonalnie, bez zbędnego rozdzierania szat, twardo, „po śląsku”. Nie przy‑

woływał tradycyjnej topiki wygnańczej, która dzieliła świat na „tu” i „tam”

oraz waloryzowała opozycyjnie obie te przestrzenie6. Nowe miejsce osiedlenia traktował początkowo jako kolejną odmianę losu, wiążąc ją nie tyle z emigra‑

cyjną tułaczką, ile z nowoczesnym doświadczaniem zmienności życia. Kiedyś Polska z „plebiscytową granicą”, wczoraj Londyn i opowieści o Robin Hoodzie, a dzisiaj kanadyjskie Ontario — podsumowywał w wierszu Piosenka o ziemi na‑

szej7. To wszystko są ogniwa „życiowej lekcji o ziemi naszej”. W tym znaczeniu przystanek Kanada jest tylko etapem w życiowej wędrówce. Nic więc dziw‑

nego, że w puencie wiersza pojawiło się pytanie: „Gdzie nas zastanie jutro?”.

Bohater tego wiersza nie realizuje jednak wzoru Żyda Wiecznego Tułacza, lecz

5 Ibidem, s. 96.

6 Zob. E. Czaplejewicz: Poetyka literatury emigracyjnej. W: „Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny…”.

Topika polskiej współczesnej poezji emigracyjnej. Red. W. Ligęza, W. Wyskiel. Łódź 1995, s. 48—52.

7 F. Śmieja: Wiersze. Kraków 1982, s. 65.

109

Kanada w poezji Floriana Śmiei

odwołuje się raczej do uniwersalizmu ludzkich doświadczeń, które wiążą się ze zmiennością i z opuszczaniem „centrum” przestrzennego przy równoczesnym zachowaniu „centrum” aksjologicznego, czyli wspólnoty wartości.

W następnych utworach w postawie Śmiei zaznaczyła się jednak zmiana, a w odpowiedzi na pytanie o jutro zjawiła się wielokrotnie werbalizowana po‑

trzeba posiadania własnego miejsca czy też — jak ujął to Marek Pytasz — idea osiedlenia8.

Chciałem mieć swoje miejsce rzeczywiste, żywe: konglomerat jest w gruncie rzeczy nieprzytulny, zlepek nie daje oparcia9

— wyjaśniał poeta w wierszu Kupiłem wieś. To pragnienie nie pozostawało w sprzeczności z kategorią ojczyzny prywatnej, przywiązaniem do rodzinne‑

go Śląska, który nie zmienił przecież swojej roli krainy dzieciństwa i — by tak rzec — duchowej formacji. Skonstruowanie idei domu wynikało natomiast z próby ustanowienia porządku w egzystencjalnym planie życia oraz wytycze‑

nia własnej przestrzennej wizji świata. W zetknięciu z ogromnymi obszarami Nowego Świata wyznaczona musiała zostać nowa oś orientacyjna, jeszcze raz zdefiniowane strony świata. Określenie takiego paradygmatu miało pozwolić na pewne i trwałe oparcie w rzeczywistości. Grupowa lekcja z okresu „Konty‑

nentów”, gdy wspólnie domagano się prawa do swobody twórczej i uwolnienia od zobowiązań ideowych lub strojenia się w szaty tułacze, przynosiła teraz swój ważny plon.

W rozwijaniu idei miejsca pomocny okazał się kulturowy topos ziemi jako wartości wspólnej, skarbnicy życia i bogactw, pierwszej ojczyzny ‑matki. To przez ziemię prowadzi droga do zbliżenia z miejscem.

Ziemia

mnie znaczy, bo ją rękoma otwieram i dotykam szukając tętna, co bije w korzeniach i ku słońcu wynosi pędy10

— czytamy w wierszu Już nie tylko atrament. Sięganie do ziemi wprowadza poe‑

tę w ogrody natury (Wiosna), rodzi myśl o zamknięciu się w głuszy prowincji

 8 Zob. M. Pytasz: „Gdzie nas zastanie jutro?”. (O wierszach Floriana Śmieji [!]). W: Idem: Kilka opo‑

wieści o niektórych dolegliwościach bycia poetą emigracyjnym i inne historie. Katowice 2000, s. 149—150.

 9 F. Śmieja: Kupiłem wieś. W: Idem: Wiersze…, s. 66.

10 F. Śmieja: Już nie tylko atrament. W: Idem: Wiersze…, s. 71.

110 Janusz Pasterski

(Prowincja) lub troskę o los posadzonego drzewa (Do drzewa eukaliptusowego).

W konsekwencji w poezji Śmiei pojawia się wizja budowy nowego domu, so‑

lidnego, trwałego i bezpiecznego.

Tu będzie dom

przyjdą robotnicy o świcie mrukliwi rozgarną ziemię fundament postawią urosną mury na chłód a przed deszczem dach nas zakryje czerwony11

Temu jasnemu i prostemu optymizmowi towarzyszy jednak obawa o to, czy tak jak drzewa w sadzie i kwiaty w ogrodzie „przyjmie się człowiek”, czy stworzony dom będzie „oazą” czy „pułapką”. Z tego względu akt kreacji no‑

wego domu jest w tym utworze obarczony dozą niepewności, a w rezultacie — stanowi raczej zadanie do przemyślenia niż stanowczą deklarację. Tym bardziej że w większości tych tekstów realia pozostawały nieistotne, ważniejsza bowiem była uniwersalność jednostkowego położenia i wpisanie go w krąg egzysten‑

cjalnych doświadczeń człowieka. Podobne obawy wyraził Śmieja w utworze Montreal: Terre Des Hommes 1969, w którym z kolei kusząca nowoczesność montrealskiej wystawy Expo zderzała się z przeczuciem spóźnienia w realiza‑

cji możliwych planów życiowych („A coś mi przecież szepce nieodparcie, / że jest za późno”).

Punktem przełomowym w poetyckim adaptowaniu Kanady stały się dla Floriana Śmiei dwa ważne wiersze: Uzasadnienie oraz Nie jestem turystą. W tym pierwszym wyjaśniał powody, dla których „wybrał Kanadę, choć żywicą nie pachnie” i niewiele ma wspólnego z obiegowym fałszywym stereotypem z książki Fiedlera. Ważniejsze jest dla Śmiei odnalezienie się w przestrzeni natury, potwierdzenie w niej zapamiętanego porządku i wspomagającej go urody.

Chciałem mieć śniegi w zimie, latem chóry świerszczy.

ogromne niebo, mapę niebieską od jezior.

Świstak w ogrodzie oznajmia wiosnę, jastrząb cierpliwe łowy, słońce — motyli urodzaj.

Potem jesień czerwona wypala bezbłędnie nieskazitelne piękno męskich krajobrazów północy. Zimą, jak teraz, skwary miodowe do próżnowania wabiące przyśnią się w zamieć albo przypomną huczeniem wiatru w kominie12.

11 F. Śmieja: Nowy dom. W: Idem: Wiersze…, s. 69.

12 F. Śmieja: Uzasadnienie. W: Idem: Wiersze…, s. 91.

111

Kanada w poezji Floriana Śmiei

Wojciech Ligęza słusznie zauważył, że Śmieja dokonał w tym wierszu „apo‑

logii własnego wyboru” sprzed lat, a jego niegdysiejszą przypadkowość zastąpił potwierdzoną już pewnością13. Wyznanie poety wzmocniło jego podmiotowość i autonomiczność, wyzwoliło (przynajmniej do pewnego stopnia) od pokus emi‑

granckiej nostalgii, podkreśliło indywidualizm przyjętej postawy i zachęciło do postawienia następnego kroku w procesie kulturowej adaptacji.

Symbolicznym gestem zakorzenienia stał się wiersz Nie jestem turystą, poetycki manifest przynależności do przybranej ojczyzny, akceptacji nowej wspólnoty i jej wysiłków w budowaniu dostatku i równości. Pojawiająca się już wcześniej w poezji Śmiei idea budowania nowego domu zyskała tu jasną konkretyzację — to dom tutaj, w Kanadzie.

Patrzę na zachodzące słońce w bogatych czerwieniach, na czarne wiewiórki bez lęku na drodze,

oglądam pola dostatnie i głośne pastwiska i mówię do siebie: nie jestem turystą, ptakiem przelotnym bez ciepłego gniazda, nie idę tylko z zimnym obiektywem.

Tu chcę przyłożyć rękę do stawiania domu, będę przy karczowaniu lasu, ujeżdżaniu konia, budowaniu człowieka z uchodźczych łachmanów.

Obchodzi mnie Indianin w bliskim rezerwacie, Eskimos piękno nadający głazom.

Więc nie jestem turystą, pełną piersią chłonę czyste powietrze, wolne i bez granic, jak ląd ogromny, tylko oceanom prym oddający, choć nie bez oporu14.

To niewątpliwie jedna z najbardziej wyrazistych deklaracji akomodacyjnych w poezji emigracyjnej. Gest otwarcia oraz identyfikacji z nowym miejscem.

Spokojny rytm wywodu autora idzie w parze z pewnością i przekonaniem o słuszności dokonanego wyboru. Sama refleksja bierze swój początek z moc‑

nego osadzenia w naturze, potwierdzającej ład i trwanie uniwersum ludzkich wartości. Wobec takiego świata nie można być obojętnym. Figura „turysty”, którą trzeba tutaj rozumieć za Baumanem jako personę manifestującą zawsze swoją odmienność, nigdzie niezakorzenioną, choć wszędzie czującą się pewnie i bezpiecznie15, jest w wierszu Śmiei odwrotnością idei pioniera i osadnika, która z kolei legła u podstaw północnoamerykańskiego mitu zdobywców Nowego

13 W. Ligęza: Kanada polskich poetów. Szkice z natury. W: Poezja polska na obczyźnie. Studia i szkice.

Red. Z. Andres, J. Wolski. T. 1. Rzeszów 2005, s. 124.

14 F. Śmieja: Nie jestem turystą. W: Idem: Wiersze…, s. 87.

15 Por. Z. Bauman: Ponowoczesne wzory osobowe. „Studia Socjologiczne” 1993, nr 2, s. 7—31.

112 Janusz Pasterski

Świata. „Polityczny emigrant i uciekinier z cywilizacji”, jak nazwał Śmieję Marek Pytasz16, zamienił się w osiedleńca, wytrwale karczującego puszczę i stawiające‑

go od podstaw własny dom. „Te symboliczne czynności — zauważył Wojciech Ligęza — oznaczają kreowanie prywatnego kosmosu”17. Zrzucając „uchodźcze łachmany”, bohater Śmiei staje się człowiekiem powracającym do naturalnego rytmu życia, odbudowującym więzi ze światem, w którym przyszło mu za‑

mieszkać. Wykorzystuje do tego kanadyjskie emblematy historyczno ‑kulturowe:

postacie Indianina oraz Innuity (Eskimosa), a także topos monumentalnej prze‑

strzeni jako symbolizację wolności. Przyjęcie współodpowiedzialności za los rdzennych mieszkańców oraz potwierdzenie prymarnej roli mitu natury sta‑

nowią więc obrazowe dopełnienie formuły tytułowej.

Stopniowo w poezji Floriana Śmiei realia kanadyjskie zaczęły gościć co‑

raz częściej. Autor Nie jestem turystą z konsekwencją budował więź z nowym krajem, a krytyczny stosunek poety do kultu cywilizacji i urbanizmu znajdo‑

wał mocne wsparcie w spokojnym rytmie życia prowincji Ontario. Nawet jeśli ten ład bywał niekiedy zakłócony bezmyślnym działaniem (jak w ironicznym wierszu Kanadyjski incydent), to i tak pozostawał przestrzenią wolnej natury przeciwstawianej „faraońskim pejzażom” Nowego Jorku. Śmieja chciał widzieć w świecie przyrody gwaranta porządku i nie tyle ten świat idealizował, ile równoważył prawa przyrody ludzką refleksyjnością, głęboko humanistycznym odruchem moralnym. W tego poety wizji rzeczywistości każde istnienie zasłu‑

guje na szacunek i pamięć (Wiosna w Kanadzie).

Jeśli w krajobraz wchodzić masz, to z sobą.

Bo tak, z pustymi rękami, nie można18

— pisał Śmieja w utworze Intymność, domagając się obustronności w spotkaniu z ogrodem przyrody. Człowiek w tym zetknięciu musi także ofiarować coś od siebie, ma zatem obowiązki wobec świata, z którego wyszedł i do którego wciąż powraca.

Wiem że i we mnie

drzemią trele skowronków i smukłość drzew19

— potwierdzał poeta związek człowieka z naturą w wierszu Ucieczka.

16 M. Pytasz: Posłowie. „Zatajam ściśle znak okaleczenia”. O wierszach Floriana Śmiei. W: F. Śmieja:

Wiersze wybrane. Wybór, wstęp i opracowanie M. Pytasz. Katowice 1998, s. 84.

17 W. Ligęza: Kanada polskich poetów…, s. 122.

18 F. Śmieja: Intymność. W: Idem: Jeszcze wiersze. London (Canada) 1984, s. 6.

19 F. Śmieja: Ucieczka. W: Idem: Jeszcze wiersze…, s. 17.

113

Kanada w poezji Floriana Śmiei

Równocześnie w wierszach Floriana Śmiei zaczęły się pojawiać odbicia co‑

dziennego życia w Kanadzie, uwagi o sąsiadach, ich chorobach i pogrzebach (Bliskie stosunki), a także o prozaicznych czynnościach wypełniających kolejne dni. Jak w znanym wierszu Astronautka, gdzie dramat cudzej śmierci uruchamiał procesy alienacyjne, a uwagę człowieka zajęły nagle zastępcze działania:

dom trzeba odmalować, posadzić sałatę, ślimaki wytruć, przypilnować dzieci20.

Ponadto ważnym motywem związanym z kanadyjskim zakorzenianiem się poety stała się pamięć o rdzennych mieszkańcach tej ziemi, bezwzględnie i brutalnie zgładzonych przez europejskich przybyszy. Podobnie jak Czaykow‑

ski, Śmieja wielokrotnie upominał się o świadectwo indiańskiej obecności, po której pozostały tylko „nieruszone pokłady ciszy” (Las nad Huronem). Ta szcze‑

gólna wrażliwość na tragiczny los wypędzonych i mordowanych pierwszych narodów (ang. First Nations) jest wspólna wielu polskim emigrantom, którzy w tym doświadczeniu dostrzegali podobną do swojej dolę wydziedziczonych i wygnanych z ojczyzny. Śmieja przywoływał więc Indian Odżibwejów (Bitwa pod Saugeen), oddawał głos ich wodzowi (Lament wodza Shinguacouse), opisy‑

wał zdarzenia z ich przeszłości (Nad jeziorem Huron), a także relikty indiańskiej kultury (Łapacz snów). Z sarkazmem pisał też o potomkach Indian w wierszu Mississauga:

„Brązowymi Anglikami” nie chcieli być Indianie, lecz przyszli mniej wybredni praktyczni w czasach błyskawicznej kawy więc i narodowości do wyboru

głosili, że bez korzeni jest pięknie, byle było dostatnio i beztrosko21.

To, jak mocno Kanada wniknęła do poezji Floriana Śmiei, najwyraźniej wi‑

dać w tomie Nad Jeziorem Huron, wydanym w roku 2002. To zarazem jedyny ty‑

tuł zbioru poetyckiego Śmiei, który bezpośrednio odsyła do rzeczywistości kraju osiedlenia, wykorzystując konkretny toponim i wskazując określone miejsce.

W przypadku anglojęzycznego wyboru Not a tourist (1986) formuła tytułowa definiowała status podmiotu i akcentowała jego włączenie się we wspólnotę spod znaku klonowego liścia. Tom Nad Jeziorem Huron wykroczył natomiast poza wymiar deklaratywny i był próbą duchowego oraz poetyckiego odnalezie‑

nia się w przestrzeni Nowego Świata. Śmieja podążył tu sprawdzonym tropem

20 F. Śmieja: Astronautka. W: Idem: Wiersze wybrane…, s. 9.

21 Wiersz niepublikowany. Za jego udostępnienie dziękuję Autorowi.

114 Janusz Pasterski

zadomowienia w naturze, znanym choćby z twórczości Kazimierza Wierzyń‑

skiego, Czesława Miłosza czy Bogdana Czaykowskiego. Liryka krajobrazowa i kontemplacja przyrody niejeden raz okazywała się skutecznym sposobem za‑

korzenienia w nowym środowisku, i to ponad presją okoliczności historycznych i emigranckiego naznaczenia. „Poeta, kontemplując apolityczny i ahistoryczny ład krajobrazu — podkreślał Wojciech Ligęza — rozmyślając nad żywiołami przyrody, wyzwala się od przechowywanej w pamięci wojennej traumy”22. Takie

korzenienia w nowym środowisku, i to ponad presją okoliczności historycznych i emigranckiego naznaczenia. „Poeta, kontemplując apolityczny i ahistoryczny ład krajobrazu — podkreślał Wojciech Ligęza — rozmyślając nad żywiołami przyrody, wyzwala się od przechowywanej w pamięci wojennej traumy”22. Takie