• Nie Znaleziono Wyników

Hasła i slogany. Mimo prób formalnego i semantycznego rozgrani

II. Skrzydlate słowa w rodzinie pojęć frazeologicznychw rodzinie pojęć frazeologicznych

15. operatory metajęzykowe i metatekstowe: jak to się mówi, w dosłownym tego słowa znaczeniu, mówiąc w przenośni, Tyle tytułem wstępu, Chciałbym na zakoń

5.3.0. Hasła i slogany. Mimo prób formalnego i semantycznego rozgrani

czania haseł i sloganów (zob. Kamińska-Szmaj 1996, Reboul 1980: 321-325), prak­

tyczne ich rozróżnianie jest dziś oparte raczej na intuicji; nie ma zresztą ono w perspektywie frazematycznej większego znaczenia, perspektywa ta skłania bowiem, przypomnę, do wyszukiwania raczej tego, co porównywane zjawiska językowe łączy, a nie dzieli. To zaś, co łączy np. slogan reklamowy, slogan wy­

borczy, hasło wiecowe, dewizę partyjną itp., to fakt, że: 1. strukturalnie zjawi­

ska te mają zwykle postać zdania lub jego równoważnika o zminimalizowanej objętości leksykalnej i takich cechach formalnych (rytmicznych, prozodycznych itp.), które ułatwiają ich zapamiętywanie i łatwe odtwarzanie; 2. semantycznie stanowią kondensat większych zespołów treściowych; 3. funkcjonalnie są zna­

kiem rozpoznawczym (emblematem) danego podmiotu (firmy, partii, ugrupo­

wania itp.), poprzez który ma się dokonywać perswazyjne oddziaływanie na inne podmioty danej przestrzeni komunikacyjnej. Emblematyczność haseł i slo­

ganów przejawia się w tym, że nawet gdy formalnie mają one postać regularne­

go zdania, funcjonalnie nie tyle orzekają o pewnym stanie rzeczy, ile - podob­

nie jak to było w wypadku tytułów - nazywają pewien kompleks pojęciowy.

Jak pisze Jerzy Bralczyk, „nawet slogany «zdaniowe», jak klasyczne cukier krzepi czy pasta Kiwi but ożywi, choć prymarnie (jako zdania) są orzekające, to jako wie­

lokrotnie powtarzane cytaty - a tak przecież funkcjonuje slogan - traktowane mogą być jako jednorodne impulsy, a nie normalne zdania opisujące

rzeczywi-9 - W. Chlebda, Szkice... 129

stość (Bralczyk b.d.: 171). Jak tytuł jest emblematem, znakiem rozpoznawczym czy „logo" swego dzieła, tak slogan czy hasło funkcjonuje jako znak rozpozna­

wczy czy „logo" partii, opcji politycznej, firmy itp. Z charakterystyki tej wynika więc, że nawet jeśli udałoby się precyzyjnie zdefiniować i tym samym odgrani­

czyć od siebie pojęcia sloganu, hasła, dewizy itp. jako swego rodzaju kohiponi- my, to i tak pojęcia te podporządkowane by zostały uogólniającemu od­

działywaniu tego hiperonimu, jakim jest dla nich pojęcie frazemu. Jeżeli bowiem przez frazem rozumieć będziemy, przypomnijmy, pewien konstrukt werbalny, który niezależnie od swych parametrów składniowych jest w okre­

ślonych sytuacjach regularnie odtwarzany dla wyrażania danego potencjału treściowego (tj. dla jego nazywania, frazem jest bowiem jednym z dwóch pod­

stawowych - obok leksemu - środków nominacji językowej), to slogany rekla­

mowe Twój kot kupowałby Whiskas, Nasze pokolenie już wybrało, Zawsze czysto, za­

wsze sucho, zawsze pewnie, Dobra do ostatniej kropli, Jesteś tego warta, Jakość za rozsądną cenę, No to Frugol, slogany wyborcze Wybierzmy przyszłość, Żeby Polska była Polską, Siła spokoju, deklaracje Nie oddamy ani guzika, Silni, zwarci, gotowi, Zbudujemy drugą Polskę, Naród z partią, partia z narodem, hasła wiecowe Balcero­

wicz musi odejść, Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela, Tiry na tory, Chleba i pracy, Nie ma wolności bez Solidarności!, Zima wasza, wiosna nasza, dewizy indywidualne i kole­

ktywne Totus Tuus, Gospodarka, głupcze!, Bóg, honor, ojczyzna, Alleluja i do przodu!, godła promocyjne Teraz Polska, Dobre, bo polskie, Polska zdrowa żywność itp. są na równi wzorcowymi wręcz przykładami frazemów, z ich definicji spełniając pie­

rwszy z konstytutywnych kryteriów skrzydlatości: rozpowszechnienie. Jest przy tym oczywiste, że tak jak frazematyczna odtwarzalność jest zrelatywizo- wana do miejsca, czasu i podmiotu mówiącego, tak i rozpowszechnienie haseł i sloganów jest wielkością relatywną. Zmienność promienia zasięgu i od­

działywania haseł i sloganów jest zresztą z reguły wpisywana w założenia tych akcji i kampanii, których hasła i slogany są motywami przewodnimi; jak słusz­

nie pisze Marek Kochan, „slogan jest przekazem skierowanym do konkretnego odbiorcy. Slogan, podobnie jak tekst perswazyjny w ogóle, jeśli odnosi się w równym stopniu do wszystkich odbiorców, nie jest w istocie dobrze zaadresowany do nikogo" (Kochan 2002: 39). Historia kampanii reklamowych (a zwłaszcza wyborczych) pokazuje też, że zapamiętywalność haseł i sloganów, ich powtarzalność, a więc i odtwarzalność często nie przekracza granic czaso­

wych danej kampanii - czy to z powodu wtłoczenia w kanały informacyjne zbyt dużej masy haseł mało wyrazistych i niczym istotnym się od siebie nieróż- niących, czy to wskutek szybkiego wygasania emocji elektoratu po wyborach, czy też dlatego, że podtrzymywanie sloganu w pamięci szerokiego odbiorcy przez dłuższy czas - np. okres paru czy parunastu lat - wymaga ogromnych nakładów finansowych. Z tych powodów istnieje duża ilość haseł i sloganów, które są aktywnie rozpowszechnione w węższych kręgach i/lu b krótszych od­

cinkach czasowych - i stosunkowo niewielka liczba haseł i sloganów, które podjęte zostały przez szersze kręgi danej wspólnoty, przekroczyły granice pier­

wotnych pól funkcjonowania (np. ramy kampanii wyborczej czy reklamowej) 130

i weszły do ogólnego dyskursu publicznego, gdzie zdolne są do życia w konte­

kstach, znaczeniach i funkcjach wtórnych. Wyraźna formalna i funkcjonalna analogia między sloganami (hasłami) i tytułami - zwartość, wyrazistość, podat­

ność na zapamiętywanie, rola bycia kondensatem i zarazem jednoznacznym re­

prezentantem większej całości, odtwarzalność w funkcji znaku tej całości itp. - pozwala powiedzieć o hasłach i sloganach to, co wcześniej powiedziane zostało 0 tytułach: są hasła i slogany, które zatrzymały się na stadium „ skrzydlatości 1 stopnia", są też hasła i slogany, które osiągnęły drugi stopień skrzydlatości, tj.

stadium skrzydlatości właściwej.

Będzie można tak powiedzieć, jeśli dowiedziemy, że hasła i slogany odpo­

wiadają też drugiemu kryterium konstytutywnego minimum skrzydlatości: in- deksowości. Wszak Program partii programem narodu, Partia kieruje, a rząd rządzi, Tysiąc szkól na tysiąclecie, Wrona orła nie pokona, Balcerowicz musi odejść, Oferta ZREMB-u zawsze na czasie, To się wie, co się ma, Cytrynowa świeżość itp. nie ko­

jarzą się z żadnymi nazwiskami, przywołując jedynie wpomnienie określonych czasów lub sytuacji, w najlepszym razie - nazwy instytucji, urzędów czy firm, które te hasła zamówiły i wykorzystywały. „Kto jest nadawcą sloganu? - pyta Jerzy Bralczyk (b.d.: 169) - firma, agencja, medium-przekaźnik reklamy, postać z tej reklamy? Nie chodzi oczywiście o autorstwo, ale o to, komu intuicyjnie przypisujemy każdorazowe nadawanie sloganu? Wydaje się, że, jak w wypad­

ku aforyzmów i przysłów, autorstwo jest tu traktowane jako anonimowe (...)".

Nam chodzi jednak także i o autorstwo, skoro ono to właśnie leży u pod­

staw definicji skrzydlatych słów. To, że slogany nie są (jak tytuły) sygnowane nazwiskami ich twórców, co więcej - że nazwiska takie bywają skrzętnie ukry­

wane, by slogan wyglądał jak naturalny wytwór danej zbiorowości65, nie zmie­

nia przecież faktu, że - jak to już kilkakrotnie podkreślałem - nawet w wypad­

ku haseł skandowanych masowo (typu WRON za Don!, Nie ma wolności bez Solidarności!, Balcerowicz musi odejść!) ktoś kiedyś musiał podobną konfigurację słów złożyć i wypowiedzieć jako pierwszy, musi więc istnieć ich autor jedno­

stkowy (jednoosobowy). Ustalenie autorstwa jest zwykle w wypadku haseł typu wiecowego niemożliwe (jeśli bywa ujawniane, to zwykle przez przypa­

dek), choć byłoby rzeczą poznawczo fascynującą prześledzenie przyczyn i me­

chanizmów, dzięki którym czyjaś prywatna, może przypadkowa konfiguracja wyrazów jest podchwytywana przez tysiące ludzi i przyjmowana przez nie za

„haseł wiecowych", „dewiz z transparentów", „sloganów naściennych" itp.

trzeba się zadowolić stwierdzeniem „autorstwa bezimiennego", w najlepszym wypadku - „autorstwa domniemanego".

Nieco inna sytuacja panuje w dziedzinie sloganów reklamowych, których twórcy (copywriterzy) budzą zainteresowanie choćby ze względu na osiągane przez nich zarobki; intrygująca, a nawet bulwersująca dla przeciętnego człowie­

65 Por.: „Większość [sloganów] czerpie swą silę z anonimowości; to właśnie wspomniane już «jak mówi się», zdanie, w którym przemilczany jest nadawca (...); potwierdza się w ten sposób amery­

kańska teoria sleeper ejfect, efektu hipnotycznego: wiarygodność przekazu ma wynikać z tego, że nie pamięta się o jego źródle lub autorze" (Reboul 1980: 319).

131

ka informacja, że za wymyślenie 2-3-wyrazowego zdania66 można otrzymać ro­

czne uposażenie zwykłego Kowalskiego, budzi zrozumiałe pytanie, kim są lu­

dzie, którzy za tak niewielki - w oczach Kowalskiego - wysiłek biorą tak wielkie pieniądze. Odpowiadając na to zainteresowanie ujawniono więc np., że slogany Mariola okocim spojrzeniu, Leetwo ojczyzno moja, No to Frugo! są autorstwa Konstantego Przybory, Cały ten smak, Raz a dobrze, Z Kasią ci się upiecze, Mnóstwo cytrynowa siła - Marcina Brykczyńskiego, Czas na EB, Wick - od razu lepiej - Bar­

bary Jankowiak, Miliard w środę, miliard w sobotę - Marcina Mroszczaka itd. (zob.

Mistewicz 1996); Markiewicz i Romanowski potwierdzają autorstwo Melchiora Wańkowicza przy sloganie Cukier krzepi i Agnieszki Osieckiej przy Coca Cola to jest to. Ujawniono jednak równocześnie, że ponieważ w jednej z firm agencje nie potrafiły przedstawić interesujących propozycji, konkurs na slogan ogłoszono wśród pracowników zakładu; „autor hasła Pracujemy dla ludzi i środowiska zado­

wolił się premią. Zdania Brok przez cały rok i Brok and Roli powstały w browarze, gdzie do szukania rymów zaangażowano personel. Konkurs prasowy przyniósł hasło Komu w drogę, temu Alpinus - zwycięzca otrzymał plecak i namiot. Z kolei firma Coty, producent płynu do płukania tkanin «Quanto», o pomoc poprosiła 40 dzieci. Spontaniczne wypowiedzi (To jest puszyste jak wiewiórka...) wykorzy­

stano w kampanii poprowadzonej przez ITM/McCann-Ericson" (Mistewicz 1996. 68). W szczególny sposób uwaga ta konkretyzuje zaproponowane przeze mnie wcześniej określenie „autorstwo bezimienne": autorzy sloganów są tu wskazani bardzo konkretnie - i mimo to pozostają bezimienni. Wydaje się nato­

miast, że jeśli na slogany i hasła patrzeć nie oczami Obserwatora, lecz przecięt­

nego Recypienta, to kwestia autorstwa całkowicie traci na znaczeniu. Przeciętni użytkownicy języka mają raczej świadomość raczej nie autorstwa, lecz źródła - reklamopochodności, telepochodności czy „firmopochodności" sloganu, szerzej - jego „zewnętrzności czy „naddania" wobec ich narracji własnej, co Obserwa­

torowi pozwala nazwać slogany i hasła „wyrażeniami cudzysłowowymi"67.

Odpowiedzmy teraz na pytanie, co sprzyja uskrzydlaniu się sloganów. Za­

danie, jakie stawiają przed sobą twórcy sloganów, przypomina w dużym stop­

niu zadanie, jakie stawia przed sobą autor szukający dla swego utworu (powie­

ści, dramatu, artykułu) optymalnego tytułu: i tytuł, i slogan powinny nie tylko

-66 A nawet nie za wymyślenie („od zera"), lecz za przejęcie połączenia wyrazów już istniejącego (w języku, w literaturze), a więc „jedynie" za użycie gotowego już wyrażenia w nowym kontekście, jak to miało miejsce np. w wypadku sloganów Raz a dobrze czy Ociec - prać?. Por. z uwagami na te­

mat grup wyrazowych Naprawdę warto, Tak było, Miałem sen w podrozdziale 5.1.4. tego rozdziału.

67

Wyrażeniami cudzysłowowymi nazwała Maria Renata Mayenowa fragmenty wypowiedzi będące „koniunkcją dwóch wyrażeń": informacji o pewnym stanie rzeczy oraz sygnału 'ktoś tak m ó w i; dalsza interpretacja zmierza ku rozszyfrowaniu owego «kogoś» (...). Znaczenie wyrażenia cudzysłowowego jest wielowarstwowe. Zależy nie od elementarnej znajomości języka, ale od znajo­

mości jego różnych subkodów" (Mayenowa 1974:148-149). Zdaniem uczonej, cudzyslowowość jest

„instrukcją dla interpretatora (...), że trzeba dszukać kod lub subkod, do którego dane wyrażenie należy, i wykonać pewną liczbę (...) wielorakich zestawień i porównań, pozwalających wyznaczyć

T5y3 ar U właściwe mieisce” (tamże). Uszczegółowienie takiej instrukcji zob. w: Chlebda

132

czasem wręcz nie tyle - nieść czystą informację o „produkcie", ile skupiać na nim uwagę odbiorcy, umożliwiać mu jego identyfikację, rozprzestrzeniając się w możliwie dużej populacji i utrzymując się w niej przez możliwie długi czas;

takich celów nie stawiają przed sobą np. twórcy terminów, dla których walory poetyckie (w rozumieniu Jakobsonowskim) i mnemotechniczne nie są, jak się zdaje, tak istotne. Katalog pożądanych ze względu na spełnianą funkcję cech sloganu sporządził Marek Kochan (2002: 99-103, 128-136 i 138-184), przy czym są w tym katalogu zarówno formalne i semantyczne cechy samego sloganu, jak i cechy kontekstów, w jakich slogan występuje: wewnętrznego (bezpośredniego obramowania tekstowego, w tym zwłaszcza ramy tekstu syntetycznego) i zew­

nętrznego (obudowy dyskursywnej czy, jeszcze szerzej, społecznej). W mojej opinii wśród cech zwiększających podatność sloganu na zapamiętanie i rozpo­

wszechnienie wymienić należy w pierwszym rzędzie:

1. wyrazistość wybranej matrycy syntaktycznej (której to wyrazistości sprzyjają szczególnie dychotomiczność i trychotomiczność struktury) oraz lapi­

darność (optymalny wymiar leksykalnego wypełnienia matrycy można, jak pa­

miętamy, określić na 2 do 5-8 wyrazów, optymalnym gatunkiem składniowym jest wypowiedzenie niewerbalne, czyli równoważnik zdania, i proste wypowie­

dzenie werbalne, czyli zdanie pojedyncze)68;

2. „dobrze zorganizowaną forma komunikatu", jak to określał Roman Jako- bson (1972: 32; por. też Ong 1992: 59-61), a więc np. wbudowywanie sloganów w takie schematy rytmiczne, które w danym języku odbierane są jako optymal­

ne dla odtwarzania i percypowania komunikatu, wykorzystywanie rymu, alite- racji, paronomazji itp.;

3. opieranie się na wzorcach znanych odbiorcom jednostek języka (idio­

mów, skrzydlatych słów, przysłów), z którymi dany slogan może wpadać w swego rodzaju „rezonans formalno-znaczeniowy" (zob. Chlebda 1996b:

58-60, Kochan 2002: 92-93, 140-145);

4. łamanie inercyjności percepcyjnej odbiorców np. poprzez naruszanie ko­

dowej łączliwości leksykalnej składników sloganu, budowanie intrygujących metafor, uaktualnianie potencjalnej wieloznaczności poszczególnych kompo­

nentów i sloganu w jego całości;

5. lokalizowanie w „nagłosie" lub - częściej - „wygłosie", czyli części finalnej);

6. proporcjonalne sprzęganie niezmienności formalnej sloganu z częstotli­

wości jego powtarzania.

68 Biorąc za podstawę hasłownik zbioru N. i M. Aszukinów, Świetlana Szuleżkowa obliczyła, że liczba komponentów odnotowanych tam skrzydlatych wielowyrazowców waha się od 2 do 22, przy czym zasadniczy masyw tego korpusu tworzą jednostki 2-8-wyrazowe (podkorpus jednostek 9-22-wyrazowych stanowi tylko 6,5% całego korpusu; IUyjie>KKOBa 2002:186-187). Potwierdzając te dane, Ludmiła Diadeczko przytoczyła też wyniki obliczeń pochodzące z analizy jej rosyjsko-ukraiń- skiego słownika skrzydlatych słów, notującego głównie skrzydlate jednostki nowe i najnowsze;

w opracowaniu tym średnia liczba komponentów skrzydlatych wielowyrazowców wynosi 5,6, przy czym podkorpus jednostek o liczbie komponentów od 2 do 4 stanowi 55,7% hasłownika (ogólnie ponad 92% zbioru stanowią jednostki o składzie małym i średnim, tj. do 9 wyrazów. Badaczka wiąże te prawidłowości z działaniem prawa Ingwe (flsmeHKO 2002: 172-175).

133

Ani żadna z tych cech oddzielnie, ani nawet wszystkie razem nie są auto­

matycznym gwarantem optymalnego rozpowszechnienia (a tym bardziej sku­

teczności) sloganu, stanowią raczej wyjściowe minimum cech sprzyjających rozpowszechnianiu (i skuteczności). Z pozoru składowe tego minimum wyklu­

czają się, ale że mamy tu do czynienia z dialektycznym sprzężeniem przeci­

wieństw - stałości i zmienności, standardu i nowatorstwa, nawyków i innowa­

cji - lepiej zapewne mówić nie o „wykluczaniu", lecz o „dopełnianiu się" tych cech; jedność przeciwieństw nie bez racji uważana jest za warunek żywotności odnośnych zjawisk i siłę napędową ich rozwoju.

Jednak zespół cech, które wymieniłem, sprzyja osiąganiu przez slogany i hasła przede wszystkim „skrzydlatości I stopnia". W tym stadium autorskie (choćby i „bezimiennie autorskie") konstrukty werbalne upowszechniają się w stopniu optymalnym dla nadawców, stając się językowym dobrem wspólnym wybranej przez nich odbiorczej „grupy docelowej" (tak zwanego „targetu") i funkcjonując tam w sytuacjach, kontekstach i znaczeniach prymarnych - rów­

nież przewidzianych przez nadawców. Nie podzielam opinii Marka Kochana (2002: 146), iż „z pewnością nadzieja, że slogan stanie skrzydlatymi słowami [sic], przyświeca wielu twórcom sloganów" - nadawcy tekstów reklamowych i twórcy sloganów muszą mieć świadomość, że stając się wyrażeniem stricte skrzydlatym, slogan wypływa na szerokie wody żywiołu mowy potocznej, gdzie nie sięga już nadawcza kontrola i opieka prawna i gdzie slogan wysta­

wiony jest na działanie obcych jego naturze mechanizmów. Slogan jako slogan (,sui geneńs logo) chroniony jest prawem; slogan w przestrzeni wolnej cyrkulacji skrzydlatych słów wyjęty jest spod prawa: może być modyfikowany, deformo­

wany, uwznioślany, ośmieszany itp. Tymczasem, jak pisze OHvier Reboul,

„obojętne, czy jest on zdaniem czy syntagmą, slogan nie ścierpi żadnej repliki.

(...) Prawdziwy slogan to taki, który nie daje przeciwnikowi szansy repliki, który wyklucza możliwość jakiejkolwiek odpowiedzi, jakiegokolwiek dialogu i stawia przed alternatywą - milczeć albo powtarzać go" (Reboul 1980: 308).

Opuszczając bezpieczną sferę kontekstów prymarnych, które tworzą zaplecze skrzydlatości ograniczonej (I stopnia), i stając się składnikiem kontekstów wtór­

nych (związanych i autonomicznych), w których wytwarza się skrzydlatość właściwa, slogan w istocie przestaje być sloganem.

Ogląd polskiej „wolnej przestrzeni komunikacyjnej" pozwala wysnuć wnio­

sek, że jeśli istotnie, jak twierdzi Reboul, „slogan jest bronią", to jest to broń obosieczna. Bodaj nie było takiego hasła politycznego czy sloganu reklamowe­

go, który nie zostałby przez Polaków „zreplikowany", „zripostowany" - czy to poprzez transformację strukturalną, czy przeniesienie do „kontrkontekstu", czy zbudowanie na fundamencie odnośnej frazy żartu, złośliwości, opowiastki, do­

wcipu. Znajdujemy się tu na osobliwym pograniczu frazeologii i folkloru ustne- go, pograniczu przez frazeologów niemal zapoznanym, wstępnie rozpoznanym natomiast przez folklorystów. Moją uwagę zwróciła zwłaszcza myśl, jaką w trakcie badań nad wpływem seriali telewizyjnych na powstawanie dziecię­

cych wyliczanek, rymowanek, anegdot i powiedzonek wypowiedziała Dorota 134

Simonides: „Każda (...) zmiana w obrębie tekstu jest próbą adaptowania go do współczesnych warunków i potrzeb. To, co jest «zbyt trwałe» - czego nie da się przetworzyć i zmienić, jest z góry skazane na zanik". Simonides podkreśla

„ścisłą gotowość folkloru na przyjęcie nowości, tego, co powszechne, spontani­

czne i aktualne" (Simonides 1973: 48-49; por. też Simonides 1976, Pisarkowa 1988: 82-83).

Otóż docierające dziś do odbiorców głównie za pośrednictwem telewizji hasła polityczne i slogany reklamowe nie okazały się w naszych warunkach

„zbyt trwałe", stanowiąc żywą dokumentację tezy, iż na rynku towarów kultu­

ry masowej nieuchronna jest możliwość zderzenia się ich wytwórców ze zjawi­

skiem „antytekstu" - z reakcją oporu, odrzucenia lub przynajmniej sparodiowa­

nia (por. Kowalski 1988: 70-72)69. Teoretycy reklamy przestrzegają zresztą, że możliwości percepcyjne reklamobiorców „są ograniczone przez system różno­

rakich «filtrów». (...) wielokrotnie nabywca poddawany działaniu reklamy, właśnie ze względu na owe «filtry», może na własny użytek zmodyfikować po­

daną przez nas informację, przez co w efekcie potrafi ona wywierać skutek od­

wrotny do zamierzonego" (Nagłowski, Smolak 1992: 74). Odniesione do haseł i sloganów, modyfikowanie to przejawia się głównie w folklorze ustnym, owo­

cując twórczością, której intensywności i zasięgu zdajemy się nie ogarniać i któ­

ra, nie utrwalana, przepada. Ale i w wypowiedziach utrwalonych drukiem dadzą się odnaleźć nieprzebrane pokłady semantycznego i strukturalnego pożytkowania sloganów w kontekstach i funkcjach wtórnych, nieprzewidzia­

nych przez producentów i copywriterów:

[150] Poseł-rzecznik spytany kiedyś, gdzie jego dzieci spędzą w akacje, odpow iedział:

„Od dzieci to ja m am żonę". Jego partyjni tow arzysze zaś uznają reklam y proszków do prania za piękne obrazki z życia czystych i szczęśliw ych rodzin. Jeśli tak ma w yglądać program , to ja, pieniąc się, „dziękuję ci O m o"... [K. Kofta; P 5 /9 3 ]; [151] „D rogie ZOM O, mój m ąż byl piłkarzem , ale pieniądze pobierał u W as. N iestety, przyszły ciężkie czasy, piłkarze w rócili na boiska, a pisarze do piór. N a stadionie nie m a pieniędzy, a nikt ju ż nie płaci tak jak W y ". D ziękujem y Ci ZO M O . D ziękujem y Ci Arm io, dziękujem y kopalnie i stocznie. Skończyły się listy płac z praw oskrzydłow ym i na lew ych etatach, ale nie ma nic w zam ian. [Wp 1 /9 3 ]; [152] N ie da się ukryć, że w A m eryce różni ludzie robią różne film y, ale naszych w idzów m ożem y przez tę dżunglę przeprow adzić za rękę. D ziękuje­

my ci D w ójko, [ironicznie o łopatologicznym kom entarzu, jakim TV P-2 poprzedziła em i­

sję film u „Restauracja A licji" w reż. A. Penna; P 4 2 /9 2 ]; [153] Inicjatyw a Państw ow ego

69 Fenomen „kontrmówienia", tworzenia „antytekstów", o którym pisałem wcześniej, wyrasta z nurtu działań spontanicznych, warto odnotować jednak i akcje zorganizowane: jak pisze Piotr Sa­

rzyński, istnieje ruch culture jamming („kulturowych zniekształcaczy"), którego członkowie „pro­

wadzą osobliwą krucjatę: ich wrogiem są wielkie korporacje (głównie tytoniowe i monopolowe) manipulujące naszą konsumpcją, zaś celem ataku - billboardy, neony, plakaty. Na czym polega owo «zakłócanie»? Na przerabianiu ulicznych reklam tak, by zrobić z nich antyreklamy poprzez doklejenia, przerabianie liter, dopiski. Na ośmieszeniu. Na zabawie, która równocześnie ma służyć podkopywaniu wiary ludzi w szlachetne intencje reklam. Najdłużej, od 1977 r., działa w ramach ru­

chu Front Wyzwolenia Billboardów, który prowadzi wręcz poradnictwo, jak twórczo przerabiać uliczne reklamy i nie dać się na tym złapać" („Polityka" 2003, nr 12, s. 72). O ruchach typu Reclaim the Streets - ruchach protestu przeciwko zawłaszczaniu przestrzeni publicznej przez wielkie korpo­

racje - zob. przede wszystkim: Klein 2004, zwł. rozdz. XIII, s. 329-341.

135

Instytutu W ydaw niczego [opublikow ania „D zienników " J. Lechonia] ze w szech miar zasługuje na uznanie. (...) To napraw dę w spaniała lektura. D ziękujem y ci PlW -ie! [P 1 1 /9 3 ]; [154] I znów sobie m yślę - jeżeli ta w iadom ość [o spraw dzeniu przez U O P w szy­

stkich pracow ników hotelu „B ristol"] to kaczka, to narażono U O P na brzydkie podejrze­

nia. Jeżeli nie, to... dziękujem y Ci autorze kom entarza w TV... [E. Łętow ska; P 5 1 /9 2 ]70 [155] Łódź się sypie, łuszczy, obłazi, kruszy i rozw ala z jed nym w yjątkiem . M ały frag­

m ent Piotrkow skiej lśni, błyszczy, oszałam ia: naw ierzchnia, ośw ietlenie, zieleń. To frag­

m ent Piotrkow skiej lśni, błyszczy, oszałam ia: naw ierzchnia, ośw ietlenie, zieleń. To frag­