II. Skrzydlate słowa w rodzinie pojęć frazeologicznychw rodzinie pojęć frazeologicznych
15. operatory metajęzykowe i metatekstowe: jak to się mówi, w dosłownym tego słowa znaczeniu, mówiąc w przenośni, Tyle tytułem wstępu, Chciałbym na zakoń
5.1.3. Uogólnienia metodologiczne. Dokonany ogląd pozwala sformułować pewne uogólnienia odnośnie nie tylko do obu skrzydlatych kosmologizmów,
ale i do metod postępowania z językowym materiałem badawczym. Płynący z powyższych zestawień wniosek ogólny da się zawrzeć w zdaniu, iż według danych korpusów komputerowych stan zaawansowania derywacji semantycz
nej frazemu czarna dziura jest wielokrotnie mniejszy, niż by to wynikało z da
nych korpusu ręcznego. Który z tych obrazów jest bliższy faktycznemu stanowi rzeczy we współczesnym dyskursie polskim?
Bez wątpienia gromadzenie korpusu ręcznego obciążone jest skazą subiek
tywizmu. Rację ma Mirosław Bańko, gdy, przytaczając opinię Jana Tokarskiego o pracy nad „Słownikiem języka polskiego" pod red. Witolda Doroszewskiego - „ekscerptorzy, nastawieni na wyławianie materiału leksykalnego nie notowa
nego w słownikach, bardziej byli uczuleni na hasła i ich użycia rzadkie, niety
powe, niż na to, co jest w języku częste, pospolite" - dodaje od siebie: „Najwi
doczniej tak działa ludzki umysł, bardziej czuły na odstępstwa od normy niż na stan normalny. Dlatego metoda ręcznej ekscerpcji, stosowana tradycyjnie w lek
sykografii, nadaje się dobrze do wyszukiwania wyrazów i znaczeń rzadkich albo nowych, mniej zaś do tych, które są częste i utrwalone w języku" (Bańko 2001: 37-38). Zdałem sobie z tego sprawę, gdy, czytając niedawno w „Polityce"
(nr 16 z r. 2003) rozmowę z prof. Bohdanem Paczyńskim „Okna Kosmosu" - rozmowę, w której wyrażenie czarna dziura użyte zostało 12 razy, za każdym ra
zem w znaczeniu kosmologicznym - uświadomiłem sobie, że gdybym natknął się na ten tekst kilka lat temu, zapewne pominąłbym go zupełnie lub za
czerpnął zeń 1-2 cytaty (np. te, w których czarna dziura jest szczególnie celnie
7 - W. Chlebda, Szkice...
zdefiniowana), nie widziałbym bowiem wówczas celu w tym, by 12 razy wypi
sywać „jedno i to samo" - znane mi już z tylu innych użyć znaczenie kosmolo
giczne; mój umysł był już wtedy nastawiony na każdy niuans znaczeń przenoś
nych. Mówiąc prościej, liczba użyć wyrażenia czarna dziura w znaczeniu kosmologicznym (a pewnie i dosłownym) została w moim korpusie bezsprze
cznie zaniżona.
Ale ten niewątpliwy subiektywizm ekscerpcji ręcznej bynajmniej nie tłuma
czy innej zagadki, jaką jest dla mnie fakt, że w korpusie ręcznym znalazło się blisko 50 poświadczeń frazemu Wielki Wybuch (Big Bang), z czego 23 cytaty przynoszą użycie frazemu Big Bang (rzadziej Wielki Wybuch) w znaczeniu prze
nośnym - podczas gdy w MKJP wyszukiwarka znalazła 12 użyć grupy wyrazo
wej wielki wybuch w znaczeniu dosłownym, 14 użyć frazemu Wielki Wybuch - wszystkie w znaczeniu kosmologicznym - i ani jednego użycia frazemu Big Bang - nośnika znaczeń przenośnych! Oznacza to, że gdybym, pisząc o rozwoju semantycznym najnowszej naszej frazeologii, opierał się wyłącznie na danych próbki Korpusu Języka Polskiego PWN jako na źródle najbardziej obiektyw
nym i wiarygodnym, wyciągnąłbym wniosek stojący w całkowitej sprzeczności z obrazem udokumentowanym danymi pochodzącymi z korpusu ręcznego.
Pochylony nad „małą diachronią" frazeolog wysnuwa z tych obserwacji na
stępujące wnioski:
1. w obserwacji życia jednostek frazeologicznych nie ma użyć ważnych i nieważnych. To właśnie owe „kwanty diachronii", jakimi są pojedyncze uży
cia JF, są samą rzeczywistością (substancją) zmian językowych, której analiza pozwala na dokonywanie uogólnień. Ponieważ każde użycie JF ma miejsce w nowym kontekście (sytuacji), to w każdym użyciu zawarty jest zarówno mo
ment gruntowania istniejącego już, wytworzonego lub tworzącego się właśnie, psychicznego inwariantu danej JF, jak i moment nowości, innowacji, tak długo niedostrzegalny, dopóki nie odłoży się w postaci odcienia znaczeniowego, a po
tem i nowego znaczenia;
2. ty m s a m y m fra z e o lo g ii p o tr z e b n e je s t g ro m a d z e n ie d o k u m e n ta c ji fa k to g ra fic z n e j o c h a r a k te r z e te z a u r u s o w y m , c z e m u m o g ło b y s p rz y ja ć s p o r z ą d z a n ie m ik r o m o n o g r a fii p o s z c z e g ó ln y c h JF z m o ż liw ie p e łn ą (d la d a n e g o o d c in k a c z a s o w e g o ) d o k u m e n ta c ją , a ta k ż e s p e c ja ln y c h s ło w n ik ó w tra n sfo rm a c ji s tru k tu - r a ln o -s e m a n ty c z n y c h JF (z o b . MenepoBW H, M oKw em co 1997; MojcweHKO, Cwao- peHKo 1999; p o r. ta k ż e p o d e jś c ie z a p ro p o n o w a n e w : B ra le w sk i 1996 i 2003);
3. sporządzanie komputerowych korpusów tekstowych nie wyklucza meto
dy ekscerpcji ręcznej. Metoda ręczna, jak pokazałem, pozwala nie tylko na dokumentowanie zjawisk, którym swoista przypadkowość (selektywność) kor
pusów komputerowych nie daje zaistnieć w poddanej obróbce masie tekstów, ale czyni możliwym także wyłuskiwanie z tekstów przypadków transformacji strukturalnych tych JF, które nie są dostępne wyszukiwarkom, gdyż ich kom
ponenty zostały w tekstach odsunięte od siebie na zbyt dużą odległość lub uległy wymianie na komponenty inne niż zadane wyszukiwarce jako hasło.
Obie metody - ręczna i komputerowa - są więc raczej komplementarne wzglę
dem siebie, natomiast ich wiarygodność jako podstawy dokonywania uogól
nień powinna być dodatkowo zwiększana poprzez włączanie do pola obserwacji zarówno danych słownikowych, jak i wyników ankiet, testów psycholingwisty- cznych i im podobnych metod tworzących frazeologię eksperymentalną.
4. obraz procesów zachodzących we frazeologii zależy od poddanej analizie próbki materiałowej, przy czym nie tylko od jej wielkości (objętości), ale też, i to przede wszystkim, od jej składu: rodzaju wziętych pod uwagę typów tekstów i ich proporcji w strukturze próbki. Żadna z takich próbek nie obejmuje wszyst
kich realnie istniejących połaci danego dyskursu, można więc mówić tylko 0 większej lub mniejszej ich reprezentatywności (a więc i wiarygodności), a tym samym - jedynie o mniejszym lub większym przybliżeniu otrzymanego obrazu do rzeczywistości językowej. Zależność tę można by nazwać „lingwistyczną za
sadą nieoznaczoności". Wyprowadzona przez Wernera von Heisenberga z ob
serwacji w mikroświecie zjawisk objętych działaniem mechaniki kwantowej tzw. „zasada nieoznaczoności" mówi, że, jak zreferował to Grzegorz Białko
wski (1982: 85), „istnieją takie pary wielkości (jak np. pęd i położenie), których nie można jednocześnie zmierzyć, bo pomiar jednej wielkości nieuchronnie zakłóca pomiar drugiej" - a skoro możność pomiaru jednej wielkości danego zjawiska pociąga za sobą niemożność zmierzenia innej jego wielkości, rzeczy
wisty wymiar tego zjawiska pozostaje nieokreślony (nieoznaczony)45. Istota tej zasady wydaje się mieć charakter ogólnometodologiczny i ogarniać swym działaniem różne inne sfery zjawisk o dostatecznym stopniu złożoności. Nie
możliwe jest ustalenie częstotliwości występowania danego zjawiska werbalne
go w realnym dyskursie etnicznym, ponieważ łączna masa tekstów tego dysku
rsu nieustannie się powiększa. Niemożliwe jest oznaczenie tej częstotliwości nawet dla ściśle określonego momentu czasowego tego dyskursu, ponieważ jako obiekt obserwacji i analiz faktycznie dany on nam jest wyłącznie w indy
widualnych próbkach tekstowych o różnej objętości i różnej proporcji tekstów składowych. Wynik pomiaru częstotliwości danego zjawiska w próbce A jest wielkością obowiązującą tylko dla próbki A, a ponieważ ilość dających się po
myśleć próbek reprezentujących dany dyskurs jest nieskończona, ustalenie rze
czywistej wielkości param etru/danego zjawiska - nawet dla jednego tylko mo
mentu czasowego - możliwa jest wyłącznie jako seria przybliżeń, a nie jako oznaczenie faktycznego status quo badanego wycinka rzeczywistości językowej.
Można by powiedzieć, że rozpatrywane tu dwa terminy stanowią przy
padek nietypowy: zrodziły się w dziedzinie, dla której metaforyczność pojęć 1 terminów jest wręcz racją jej bytu46, w sferze szczególnie dla ogółu ludzi fascy
nującej, w atmosferze podsycanej spektakularnymi przykładami ludzkiej eks
ploracji Kosmosu, głośnymi filmami i literaturą science fiction, dzięki czemu ich
45 „Gdy badane zjawisko należy do tego samego kręgu, co i zjawiska leżące u podłoża procesu pomiarowego, musimy oczekiwać, że pomiar będzie wnosić istotne zakłócenia do przebiegu zjawi
ska badanego" (Białkowski 1982: 85).
46 O metaforze w nauce, zwłaszcza w naukach ścisłych, zob. np.: Heisenberg 1978, Gajda 1990:
109-113.
99
siła przebicia w dochodzeniu do obiegu powszechnego była wielokrotnie wię
ksza niż w wypadku terminów typu spółgłoska zwartoszczelinowa czy brudnica nieparka. Czytelna, wyrazista obrazowość czarnej dziury i Wielkiego Wybuchu ułatwiła ich wykorzystywanie nie tylko w odrębnych użyciach wtórnych i w znaczeniach wtórnie metaforycznych, ale i w takich tekstach nowych, dla których obrazowość ta i metaforyczność stanowiły kategorie postrzegania zja
wisk i czynniki programujące rozwój narracji (można zasadnie stwierdzić, że te
rminy typu Wielki Wybuch, czarna dziura, czerwony olbrzym, biały karzeł, horyzont zdarzeń, wszechświaty niemowlęce itp. mogą pełnić funkcję tekstotwórczą47). Tak jest istotnie: wszystkie opisane w tym akapicie czynniki są czynnikami szczegó
lnie sprzyjającymi uskrzydlaniu się jednostek języka.
Jednak nawet w tak uprzywilejowanej dziedzinie, jak astrofizyka i kosmolo
gia brane łącznie, liczba terminów, które się realnie uskrzydliły, stanowi nikły promil ogólnych zasobów terminologicznych tej dziedziny; w dziedzinach mniej nośnych należałoby zapewne mówić o ułamku promila. Czytamy w „Ga
zecie Wyborczej":
[55] „P opper jest też autorem w ielu koncepcji i pojęć, które w eszły na trwałe do filozofii.
Praw ie nikt ju ż nie pam ięta, co m iał na m yśli H enri Bergson, m ów iąc o „społeczeństw ie otw artym "; każdy rozum ie je zgodnie z definicją popperow ską. Falsyfikacja, którą Po
p p er zaproponow ał jak o przeciw ieństw o pozytyw istycznej w eryfikacji, pojęcie „cząstko
wej inżynierii społeczn ej", którą przeciw staw ił totalitarnej inżynierii holistycznej, a ta
kże antyutopizm , negatyw ny utylitaryzm , głoszący, że naszym celem nie pow inno być d ążenie do m ożliw ie najw iększego szczęścia m ożliw ie najw iększej liczby ludzi, lecz usu
w anie konkretnych cierpień i krzyw d, m etoda hipotetyczno-dedukcyjna, praw dou- podobnienie (coś odm iennego od praw dopodobieństw a), ontologiczna koncepcja
„trzech św iató w " - to tylko niektóre idee i term iny, które za spraw ą Poppera trafiły do słow nika różnych d yscyplin" (GW 2 5 6 /0 2 ).
Zwróćmy uwagę: „weszły do filozofii", „trafiły do słownika różnych dyscyp
lin" - a nie „weszły do polszczyzny" czy „trafiły do słownika języka polskie
go". Działa tu wspomniany w rozdziale I „syndrom Prousta": tak jak z ogro
mnego dokonania pisarskiego Marcela Prousta (polski) język ogólny przejął tylko sformułowanie w poszukiwaniu straconego czasu, tak z równie wielkiego do
konania Karla R. Poppera polszczyzna dzisiejsza (a i to w wąskim swoim zakre
sie) przejęła właściwie tylko sformułowanie społeczeństwo otwarte. Jest to już - w przeciwieństwie np. do czarnej dziury - termin o najbardziej klasycznej budo
47 Przykładem takiego tekstu w całości wywiedzionego z metafory SPRAWY ZIEMSKIE TO KOSMOS, może być artykuł P. Sarzyńskiego Olbrzymy, karły, meteory („Polityka" 2000, nr 52), które
go wprowadzenie brzmi: „W naszym rodzimym zbiorze gwiazd występują wszelkie istniejące we wszechświecie formy. Mamy więc czerwone olbrzymy (namaszczone jeszcze przez komunistów), białe karły (dawniej reakcyjne, bo namaszczone przez Zachód), supernowe (wynoszone na firma
ment natychmiast po debiucie), pulsary (pulsujące osiągnięciami - od wybitnych po mierne), a na
wet czarne dziury (trudno się dopatrzyć, by błyszczały). Najjaśniej świecą przelatujące przez nie
boskłon kom ety". Energia wyzwolona ze spożytkowania wymienionych kosmologizmów napędza cały dalszy rozwój tekstu, w którym o polskiej estradzie mówi się w kategoriach „konstelacji gwiazd , „gwiazdozbiorów" i zmian na „firmamencie" i „nieboskłonie".
100
wie: dwuczłonowej o strukturze Nom + Adj, w której przymiotnik w postpozycji zawęża czy specjalizuje treść inicjalnego rzeczownika, dzięki czemu dane poję
cie gatunkowe przeciwstawione jest innym porównywalnym pojęciom gatun
kowym w ramach tego samego pojęcia rodzajowego (klasy); tu na przykład w ogólnej klasie społeczeństw Popper wyróżnia społeczeństwo otwarte i prze
ciwstawia je społeczeństwu zamkniętemu. Liczba tego rodzaju terminów w skali nauki ogólnej idzie w miliony, z których realnie uskrzydla się, jak wspomniałem, nikły promil czy wręcz jego ułamek. Byłoby działaniem pożyte
cznym - nie tylko dla filologii - prześledzenie w aspekcie ilościowym i jakościo
wym zmian, jakim poszczególne korpusy terminów indywidualnych ulegają w procesie ich stopniowego upubliczniania się, tj. na drodze od sfery pierwszej (zbiór dzieł danego uczonego i jego idiolekt) przez sferę drugą (dyskurs nauko
wy) i trzecią (dyskurs popularnonaukowy) ku czwartej (dyskurs publiczny, ję
zyk ogólny). Ze w sensie ilościowym mielibyśmy do czynienia z postępującym na tej drodze kurczeniem się zbiorów wyjściowych, w sensie jakościowym zaś - ze stopniowym upraszczaniem (się) pierwotnych struktur znaczeniowych i/lu b przyrastaniem sensów wtórnych, to zdaje się nie ulegać wątpliwości. Warto
ściowe poznawczo byłoby odkrycie przyczyn i szczegółowych mechanizmów tych zmian48, ale prawdziwie interesujące wydają się przede wszystkim pytania 0 s k u t k i działania tych mechanizmów upraszczających. Także o skutki społeczne.
W literaturze skrzydlatologicznej panuje zgoda co do tego, że składową 1 efektem procesu uskrzydlania się ciągów wyrazowych jest częściowa lub całkowita utrata przez nie więzi z ich autorami i/lu b tekstami źródłowymi. Ter
miny na ogół nie wyłamują się z tej reguły, chociaż znamy wypadki, kiedy na
zwisko staje się wręcz składnikiem potocznej wersji terminu (imperatyw katego
ryczny Kanta, darwinowska walka o byt). Odwołanie się do nazwiska lub dzieła źródłowego zależy zresztą od sfery dyskursu i np. w eseistyce, artykułach przeglądowych, refleksjach historycznych itp., w jakich celuje zwłaszcza „Gaze
ta Wyborcza", wiązanie terminów z nazwiskami i tytułami dzieł jest na porządku dziennym. Jednak w obiegu powszechnym terminy, uskrzydlając się, osłabiają lub całkowicie zrywają nie tylko więź ze swym twórcą i tekstem ma
cierzystym, ale i - co ważniejsze - z tymi systemami pojęciowo-terminolo- gicznymi, których były organicznymi składnikami, tracą więc bodaj najistot
niejszą część własnej tożsamości. Pozwala im to jednak wchodzić - niejako bez obciążeń - w nowe, czasem doraźnie ustanawiane układy pojęciowe. Dość
48 W wypadku społeczeństwa otwartego zadziałały, jak się wydaje, głównie dwie przyczyny: fakt, że wyrażenie to było częścią tytułu dzieła (najczęściej używane było po prostu w funkcji tytułu właściwego), co ma zawsze szczególny walor sancjonujący (zob. podrozdział następny) oraz fakt, że dzieło to - „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie" - było wielokrotnie wznawiane, cieszyło się rozgłosem, a w Polsce miało dodatkowy smak owocu zakazanego (pierwsze krajowe wydanie dzieła Poppera ukazało się w r. 1987 w drugim obiegu). W momencie publikacji oficjalnej (1993) wyrażenie społeczeństwo otwarte miało już status nazwy użytkowej w publicystyce wysokiej tej częś
ci dyskursu społecznego, w której dyskutowano modele państwa i społeczeństwa po przełomie ustrojowym roku 1989.
101
przypomnieć los terminu opiekun spolegliwy, który w systemie etycznym Tadeu
sza Kotarbińskiego tworzy sieć nierozerwalnych uzależnień wzajemnych z po
jęciami realizmu praktycznego, sprawnego działania, dobrej roboty, dobra naczelnego, życia godziwego, sztuki życia, życia zgodnego z naturą, kooperacji negatywnej. To sieć ta sprawia, że termin opiekun spolegliwy (w którego składzie opiekun znaczy 'każdy, kto ma jako zadanie dbać o kogoś poszczególnego lub o taką czy inną gromadę istot, pilnując takiego lub innego ich dobra', spolegliwy zaś - '[taki, któ
remu] można słusznie zaufać jego opiece, że nie zawiedzie, że zrobi wszystko, co do niego należy, że dotrzyma placu w niebezpieczeństwie i w ogóle będzie pewnym oparciem w trudnych okolicznościach') pojmowany być powinien jako nieusuwalny składnik wzorca postawy życiowej człowieka postępującego skutecznie i moralnie - godziwie - zarazem49. Przedostawszy się do dyskursu powszechnego, termin opiekun spolegliwy utracił swój pierwszy człon i zaczął funkcjonować w postaci przymiotnika spolegliwy, który przestał się kojarzyć nie tylko z postacią Tadeusza Kotarbińskiego, ale i z wyznawanym przezeń syste
mem etycznym. W rezultacie uskrzydlony przymiotnik spolegliwy zyskał z cza
sem znaczenie 'uległy, konformistyczny' - w zasadzie przeciwstawne pierwot
nemu50. Proces uskrzydlania się terminów zmusza nas więc do wyróżnienia i rozróżniania pojęć „znaczenia intencjonalnego" i „znaczenia realnego" - pier
wszego wynikłego z intencji autorskich twórcy terminu, drugiego związanego z realnym funkcjonowaniem uskrzydlonej postaci terminu w dyskursie publi
cznym - i do sformułowania przyszłościowego postulatu przeprowadzenia szczegółowej analizy nie tylko samych różnic między takimi znaczeniami, ale też przyczyn, mechanizmów, a przede wszystkim skutków tych różnic w każ
dym poszczególnym wypadku terminów uskrzydlonych - takich, jak np.: duch czasu (Herder), kompleks niższości (Adler), monolog wewnętrzny (Bourget), awans społeczny (Chałasiński), walka o byt (Darwin), imperatyw kategoryczny (Kant), głos natury (Lessing), realizm magiczny (Bontempelli), wielość rzeczywistości (Chwi
stek), społeczeństwo obywatelskie (Ferguson), teatr ubogi (Grotowski), teologia wy
zwolenia (Guttierez), rzecz (sama) w sobie (Kant), jesień średniowiecza (Huizinga), realizm krytyczny (Gorki), dzieło otwarte (Eco), materializm dialektyczny (Dietzgen, Marks, Engels) itp. Postulat z całą oczywistością obejmuje także uskrzydlone te
rminy jednowyrazowe, takie jak np.: pragmatyzm (James), geopolityka (Kjellen), wyobcowanie (Hegel), ekologia (Haeckel), psychoanaliza (Freud), metafizyka (An- dronikos), surrealizm (Appolinaire), komunizm (Barmby), syjonizm (Birnbaum),
49 Zob.: T. Kotarbiński, M edytacje o życiu godziwym, Warszawa 1966. Przytoczone definicje znaj
dują się na s. 68.
50 Tak w NSPP: 956. Por. też znamienne spostrzeżenie w jednym z felietonów Z. Słojewskiego:
„Jest [premier Jerzy Buzek] spokojny, kulturalny, spolegliwy - jak gdzieś przeczytałem. Słowo spo
legliwy pochodzi z gwary śląskiej, gdzie oznaczało kogoś, na kim można polegać. Opiekun spoleg
liwy, opiekun, na którym można polegać - termin kluczowy w etyce niezależnej prof. Tadeusza Ko
tarbińskiego, który słowo spolegliwy wprowadził do obiegu ogólnokulturalnego. Dziś spolegliwy oznacza spokojny, uległy. Słowa oderwane od swoich korzeni stają się tak wieloznaczne, że prze
stają znaczyć cokolwiek albo też znaczą coś przeciwnego do tego, co znaczyły pierowotnie" ( Poli
tyka" 2000, nr 30, s. 44).
102
semantyka (Breal), nieświadomość (Carus), wandalizm (Gregoire), pesymizm (Lich- tenberg), impresjonizm (Leroy), biurokracja (de Gournay) itp. Jak pamiętamy, fun
kcjonują opinie, iż terminy, zarówno jedno-, jak i wielowyrazowe, nie odnoszą się do skrzydlatych słów (flime^KO 2002; przywoływałem już wiele argumen
tów przeciwko takiemu stanowisku. Ale los terminów spolegliwość, czarna dziura czy wymienionych wyżej uzmysławia dodatkowo, że wyeliminowanie termi
nów z pola badawczego skrzydlatologii pozostawi zapoznanym ten właśnie społeczny ich wymiar, którym terminologia jako dyscyplina lingwistyczna z reguły już się nie zajmuje. Granicą, do której sięga zainteresowanie terminolo
gii, jest co najwyżej sfera dyskursu popularnonaukowego (zob. Biniewicz 2002:
27), ale już nie obszary leżące dalej. To skrzydlatologia właśnie, ze sformułowa
nej tu definicji penetrująca status i losy terminów autorskich zarówno w ich wąskiej sferze macierzystej, jak i w najdalszych obszarach dyskursu publiczne
go, ma szansę zestawiania i porównywania terminów skrzydlatych w obu bie
gunowych sferach obiegu - dyskursywnonaukowej i publicznej - i wyciągania wszelkich wniosków semantycznych, pragmatycznych i kulturowo-społecz- nych, jakie z podobnych zestawień wynikają.
5.1.4. Terminologizmy. Zakres pojęcia „terminologizm", jakim będę się te
raz w trybie roboczym posługiwał, obejmuje dużą klasę środków nazewniczych o charakterze głównie imiennym, z których część tworzona jest przez konstru- kty terminopodobne (o charakterystycznej dla terminów właściwych strukturze dwuczłonowej typu Nom + Adj lub NomMian + NomDop, rzadziej innej, np.
3-członowej; por.: kapitalizm polityczny, terapia szokowa, cywilizacja śmierci, szybka ścieżka legislacyjna), część zaś - przez twory o innej konstrukcji formalno-znacze- niowej (jak np. w peryfrazach typu chłopak z Sosnowca 'Jan Kiepura', przerwy w pracy 'strajki', Rzeczpospolita Druga i Pół 'okres pierwszych lat po upadku PRL'). Za cechy wyróżniające terminologizmy uznałbym: (a) fakt, że mimo swej struktury (w której przymiotnik w postpozycji zawęża i/lu b specjalizuje treść pojęcia wyrażonego rzeczownikiem) i funkcji (nazewniczo-identyfikującej) ter
minologizmy nie są zwykle reprezentantami większych systemów pojęcio- wo-terminologicznych lub tworzą jedynie doraźnie ustanawiane mikrosystemy złożone z 2-3 jednostek (jak np. kłamstwo katyńskie utworzone na wzór kłamstwa oświęcimskiego, czy prezydent wszystkich ubeków przeciwstawiony prezydentowi wszystkich Polaków); (b) fakt, że swój początek jednostki te biorą często w żargo
nach (np. dziennikarskim czy urzędniczym), w związku z czym - w przeciwie
ństwie do terminów właściwych - bywają nacechowane ekspresywnie i/lu b wartościująco; (c) fakt, że jednostki te cyrkulują głównie w 3. i 4. z wymienio
nych wcześniej sfer. Granica między terminami i terminologizmami nie jest jed
nak ostra i niektóre jednostki - np. banalność zła, cywilizacja śmierci, ból świata - znajdują się na pograniczu między obiema tymi klasami. Pogranicze to rodzi się tam, gdzie zaczyna się zacierać granica klasy terminów, ale dziś nie potrafię powiedzieć, gdzie z kolei poczyna się rozmywać granica (pod)klasy termino- logizmów i w jaką klasę inną ona przechodzi; na razie jest to (pod)klasa otwar
ta, jak otwarte jest pytanie o naturę terminologizmów.
103
Za ujęciem terminologizmów w ramy specjalnej (pod)klasy przemawia jed
nak fakt, że mimo całą swą liczebność, niezwykłą różnorodność tematyczną i najszersze rozpowszechnienie społeczne (a co za tym idzie - i dużą rolę nazewniczo-wartościującą w dyskursie publicznym), twory te, dziś wyodręb
niane wciąż jeszcze intuicyjnie - kaszanka baltonowska, płatki kukurydziane, płaszcz ortalionowy, taśma klejąca, ścieżka szybkiego druku, kraina łagodności, królowa ludz
kich serc, ustawy okołobudżetowe, fałandyzacja prawa, kino niepokoju moralnego, pol
ska szkoła filmowa, młodzi zdolni, dżuma XX wieku, szara strefa, fakt prasowy, noc długich teczek, pluskwa milenijna, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Wigilijna Akcja Pomocy Dzieciom, Wielki Elektryk, Mengele polskiej gospodarki, Goebbels stanu wojennego itp. - przez dziesięciolecia pozostawały tworami w pewnym sensie lingwistycznie bezpańskimi. Co prawda w ostatnich kilku latach opublikowano w Polsce słowniki wyrażeń omownych - „Słownik peryfraz" (Bańko 2002),
„Słownik niekonwencjonalnych nazw geograficznych" (Kałuski, Komornicki
„Słownik niekonwencjonalnych nazw geograficznych" (Kałuski, Komornicki