• Nie Znaleziono Wyników

O Jezu, zostań z nami, B o już zapada zm rok . Nad T w y m i niech sługam i T w ó j św ięty czuw a w zrok.

A ch zostań, w net już minie Zbaw ienia drogi czas, T w e św iatło, B oży Synie, N iech nie odstąpi nas A ch zostańże, bo gaśnie Już w ia ry św ięty żar,

N iech w nas rozn ieci jaśnie T w ó j duch, ten św ięty dar.

Już szatan dokończenie Spraw przew iduje sw ych , W ię c w szelkie utrapienie Na w iern ych zsyła T w ych . O Panie, zostań z nam i!

A w niepokoje te

Pod Sw em i kryj skrzydłami Strw ożone dziatki T w e .

K a le n d a r z E w a n g e l i c k i . 3. 33

Choć żyjem y, Pana żyjem y. Kzym. 14,jpat

--ył sobie gdzieś człowiek. Ten był bogaty i 11

wiele dóbr. Dlatego też źył na każdy dzień hojSL i w radości. Pewnego dnia, wydawszy ucztę, E j i bódł w pijaństwie swego przyjaciela. A przyjaKz ów był równocześnie i przyjacielem króla. Słudzy królewŁn przybyli, związali mordercę i odprowadzili. do wiezieiŁ Biedak idzie teraz związany pomiędzy sługami królewski}^

a przy każdym kroku kapała kropla krwi z jednej rany K czole i spadała na ziemię. Gdy byli w pobliżu pałacu, sp I kała ich dziewczyna z wiadrem wody .w ręce. To wiai | stawia teraz dziewczyna na ziemię i zmywa krew z cz Lj związanego. A więzień zaczyna teraz płakać i mówi do sieAol

„Czy to się kiedy komu wydarzyło? “ A potem, gdy prŁjd łzami zalane oczy spojrzał na słońce poranne, wtedy zapleg, niło jego duszę coś tak dziwnego, jakby nieopisana słodlar i przyjemność.

Wokoło południa przybył stróż więzienia do celi i nitT m u: „Król nakazał, że jeszcze przed wieczorem umrzeć niej sisz.“ A wtedy krzyczał więzień z boleści i przerażenia: „iilyc nie, to się stać nie śmie“ — i krzyczał długo, długo —--leli A gdy się uspokoił, prosił sługę, żeby go. zaprowadził 11.

króla. Że wie, iż umrzeć musi, ale że odkrył tajemnicę, ktl ri pragnie królowi powiedzieć. A udało się* mu też mól p z królem. Gdy stanął przed nim, pokłonił się przed ifes i rzekł: „Nim mię zabić każesz, chcę ci powiedzieć tajemni i

tę: źe ludzie są ślepi, ale śmierć czyni ich dopiero widwla cymi. Ja szalałem w twoim więzieniu od strachu. A to g « 34

śmierci, ale nie tylko gwoli niej. Śmierci nie zna żaden żyjący. Ale że żyjący i życia nie znają, otóż to mię napeł­

niło takim strachem, ogromnym strachem. A dlatego tak strasznie krzyczałem. Królu, czy szedłeś związany przez ulicę a czy płynęła ci krew po czole, a czy przystąpił i do ciebie jaki dobry człowiek i omył ci ranę? Otóż, przy takiej spo­

sobności uczy się człowiek jednego, tego, źe świat wygląda inaczej, niżeli on sobie go przedtem przedstawiał. . . A czyś patrzał potem przez łzy w słońce, prowadzony na śmierć?

— Otóż przy takiej sposobności uczy się człowiek p y ta ć:

Czy dotąd żyłem? — Mnie był dotąd ten świat taką rzeczą naturalną a żyłem w nim jak bydlę. Dziś jest mi ten świat świętym; od rana tego dnia dzisiejszego, gdy mię uwięzić kazałeś, jest mi tak, jak gdyby się ręka niewidzialna do­

tknęła oczów moich. Królu, mnie ogarnęło ogromne zdumienie nad tym światem i nad sobą samym, a to jest to, com ci chciał powiedzieć."

Człowiekowi onemu otworzyły się oczy. Czem było do­

tąd jego życie? Używaniem wygód, spędzaniem czasu czem- kolwiekbądź — to było jego życie. A teraz przejrzywa i widzi, że życie, źe to coś wielkiego, coś tajemniczego i świę­

tego. A ogarnia go zdumienie. A teraz, gdy mu król życie darował, poznaje on dopiero to życie i odkrywa tajemnicę po tajemnicy.

Odkrywa np., że życie ma zewnętrzną stronę, ale prócz niej też i wewnętrzną. Kto widzi tylko zewnętrzną stronę życia, ten sądzi może, źe źyć znacży tyle, co pracować i we­

selić się, doprowadzić do czegoś, zająć stanowisko zaszczytne i t. d. Ale może uderzy potem raz wichr o gmach twego ż\ ci a i rozwali ćąłe ściany z niego. A potem namyśla się człowiek i powiada sob ie: życie jest jednak więcej jak wszystko to.

Jest we mnie niepokój a ten chce mieć także swój udział w życiu. A potem zaczyna się człowiek namyślać: Czem jest właściwie to życie?

Ż y ć z n a c z y b o j o w a ć ! A bojować musisz w życiu z mocami t6go rodzaju, co nędza, utrapienia, troski, słabość, podłość, siedzącymi czy to w tobie samym, czy wokoło ciebie,

z upadkiem i śmiercią. ,

Świat nieraz się na te złowrogie moce uskarża i ubolewa nad tein okropnie, że to nasze życie pełnem jest walk i bo­

jów i wiecznego niepokoju. Człowiek może wprawdzie tez zawsze a zawsze próbować uciec przed walka. Ale narzekanit i ucieczka — to nie jest życie. Nie, żyć to znaczy bojować, to znaczy z otwartemi oczyma i radosną energią walczyt i zwyciężać. Kto jest silniejszym, jak wszystko, co człowieka w życiu spotyka — a spotyka go wiele, ten tylko prawd ziwit żyje. Znam wdowę, która była tak niezmiernie szczęśliwy w króciucbnem swem małżeństwie. A teraz żyje z swenii dziećmi w samotności z swej biednej pensyi. W chwili śmierci małżonka była blizką rozpaczy. Ale ona się znowu zerwała i walczy odważnie i niezmordowanie. To znaczy bojować, zwy­

ciężać i żyć. Każdy dzień przynosi z sobą coś, o co się człowiek albo potknąć może, albo co pokonać może, niech już to bedzie i codzienny gniew. Kto jest mocniejszym jak wszystko, co przychodzi, kto zwycięża we wielkiem i małem, ten rozu­

mie życie a ten staje się coraz to żywszym.

Mam przed domem silne jabłonie. A z niemi lubię w<

wiośnie, gdy rozkwitają, rozmawiać A one mi powiadają:

„Myśmy nie zawsze były tak wielkie i silne. Byłyśmy raz małemi i nizkiemi, ale w nas żył ten popęd, który nam mb;

szeptał: W g ó rę ! A tak rosłyśmy z każdym rokiem, corai wyżej. A wy ludzie ziemscy, wy mielibyście też na swó sposób chcieć stać się doskonałymi jako i my. ^ I wy mieli byście każdego roku wydawać owoce swe.“ Tak, tak, wj drzewa kochane, i w nas ludziach jest też taki popęd, takii silne dążenie do wzrostu. I w nas chciałoby się nieiaz nie jedno dobre, szlachetne i czyste rozwinąć. Ale to jest ti

nieszczęście, że my ludzie ten tajemniczy popęd do wzrostu, 36

do zdziałania czegoś wielkiego i śmiałego, ludziom oczy otwie­

rającego, zdradzamy dla naszego tchórzostwa i dla naszej wygodności lub słabości. Ot, coby się stało z nami ludźmi, do jakiej doskonałości byśmy się byli już wzbili, gdyby wszyscy ladzie pozwolili temu rość, co w nich jest najlep­

szego ! O bodajbyśmy się nauczyli od tych drzew, że ż y ć z n a c z y t y l e , c o r o ś ć , d o j r z e w a ć , d o s k o n a l i ć si ę.

*

Żył to przed 1900 łaty na ziemi ktoś, co chodził w ludz-.

kiej postaci a jednak był tak całkiem innym, jako my. On nie był upartym, ani zazdrosnym, ani samosprawiedliwym, nie był chciwym, ani samolubnym. On był wcieloną dobrotli­

wością i czystością, łagoduością i siłą : On był jakby królem rządzącym, a zarazem jako najskromniejszy sługa królewski.

On był jako matka, która wszystko cierpliwie przyjmuje, ale i jako pan, który umie rozkazywać. On był jakby morzem dobroci. On był takim, że przez Niego było można patrzeć w serce Boże. W słowach niepodobna określić, czem On był.

Ale ci, którzy Go znali i w których sercu On żył, ci przy­

woływali na pomoc gwiazdy niebieskie, tajemnice ojców i Boga' samego, aby powiedzieć i słowami określić, kim On był. Odkąd ten jeden (a jest Nim, jak każdy zro­

zumiał, Jezus Chrystus), odkąd On tu na świecie żył swoje życie ożywiające, odtąd wiemy, ź e ź y ć z n a c z y , J e m u ż y ć , Je mu s t a ć s i ę p o d o b n y m , z J e g o s i ł y ż y ć .

*

Ale człowiekiem być znaczy t e ż : niedoskonałym być, znaczy grzeszyć, znaczy być słabym. A jednak masz czło­

wiecze i te słow a: Bóg stworzył człowieka na wyobrażenie swoje a dalej i to słow o: , Bądźcie doskonałymi jako i Ojciec wasz w niebiesiech doskonałym jest. Co j?st prawdą? Oboje!

Twoje własne siły są słabe. Ale przypomnijmy sobie znowu 37

ni I a te jabłonie, które nam tak piękne kazanie zrobiły. Czy « nam i tu nie pomogą? A one nam też rzeczywiście pou dają: My nie bierzemy wzrostu z samych siebie, ale z d?l źród eł: Po pierwsze mamy głęboko zapuszczone korzenis przez nie czerpiemy soki i siły z matki ziemi. A ty cJ wiecze, któryś stworzony na wyobrażenie Boże, zapuszcB twoje korzenie do t w o j e j ziemi, z której pochodzisz, toj do królestwa ducha, do królestwa Bożego, do królestwa ji ducha, z któregoś wzięty. A te drzewa owocowe powiad ci dalej : Nasze liście, to jakby wargi, które piją światli powietrze, to zarazem i nasze płuca, któremi oddychaj A ty człowiecze zasilaj twego ducha wszystkiem, co cię ol cza. Czynił to i ten jeden, o którym mówiłem: Jezus Chryst On to, jako pierwszy, korzeniami swej duszy czerpał i z Boga. A dla Niego było też wszystko ziemskie tylko poi bieństwem, tylko zwierciadłem, w którem widział Boga. On nam dopiero Boga na nowo odkrył, powiadając mam, że Bi że to nie tylko piękne słowo, ani sama idea, ale że to czyzna duszy, że to ziemia dla korzeni naszego ducha, ie powietrze życiowe, którego nasza dusza potrzebuje do o dechu, tak, jak nasze płuca powietrza. Ż y ć z n a c z y , i w ł ą c z n o ś c i z B o g i e m j a k o ź r ó d ł e m żywol n a s z e g o .

*

Jest księga, nazywają ją b i b l i ą . A w tej księdze je też mowa o tem nowem życiu z Ducha świętego. Kto ją ji czytał, ten wie, ilekroć i w jak radosnych słowach ti jest mowa o życiu, a w niej napotykamy też ludzi, któn nam przyświecają przykładem prawdziwego życia ludzkiego.

Tę księgę musimy znowu brać do ręki. Liczni ludz nie chcą wprawdzie nic o niej wiedzieć. Sądzą, że to baji Ale ta księga przetrwała ju ż niejedną zarozumiałość ludzką, przetrwa więc i tę nowoczesną, która mówi o bajkach bibli nych. Przyjdzie czas, a w nim ludzie, którzy tę księgę rozumi(|

będą z tęsknoty serca swego, a ci tego na sobie doświadcz, 38

źe ż y ć z n a c z y , ż y ć z t y c h s i ł , o k t ó r y c h ś w i a d ­ czy k s i ę g a b i b l i j n a .

Każdy człowiek, który nie jest tępym, ma w sobie jakieś niezadowolenie z siebie samego. Słusznie! Bo kto zna siebie, a kto zna i Onego jednego i tę jedną księgę, ten nie może być spokojnym ani zadowolonym z siebie. Temu też nie wystarcza być „szczęśliwym" albo być tak od ludzi nazwa­

nym, ten nie zadowala się też żyć w dobrych stosunkach.

Nie, ten przejęty jest tą tęsknotą: Precz z mojej nędzoty, słabości i próżności, a het do pełnego i bogatego życia Chry­

stusowego ! Nasze życie chce b y ć : niezmierną tajemnicą, a każdy dzień życia powinien nas zastać czujnymi. Życie, to trudna rzecz, lecz nie nieprzyjemna, życie, to ustawiczny wzrost i dojrzewanie, kto prawdziwie żyje, ten się z każdym rokiem odmładza. Życie, to religia, to wdychanie i wydy­

chanie Boga. Żyć, to znaczy, być ręką tworzącego Boga, a być tem, to jest prawdziwa sztuka życiowa. Amen.

Podług Ernesta K a i be.

39

Powiązane dokumenty