• Nie Znaleziono Wyników

IMIENIA KOCHANOWSKIEGO,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1884, T. 3 (Stron 107-164)

odbyty w Krakowie,

, W D N IA C H 2 8 , 2 9 I JO M A JA R . B .

Akademia umiejętności, przekonana o pożytku zjazdów nauko­

wych, nie wypuściła z pamięci włożonego na nią, przez zjazd imienia Długosza obowiązku, zwołania za lat kilka ponownego zjazdu histo­

ryków, w najszerszćin tego słowa pojęciu i rozstrząsała w komisyack historycznych pytanie, czy teraz, kiedy już lat prawie cztery minęło, nie nadeszła pora do podjęcia myśli ówczesnćj. Rozstrząsanie to d o ­ prowadziło do przekonania, że w ogólnym stanie historycznej nauki i kierunku historycznej pracy nie zaszła zmiana, wymagająca pono­

wnych rozpraw nad zasadniczemi kwestyami, ale natom iast dostarcza powodów do zwołania drugiego zjazdu w pierwszym rzędzie stan histo- ryi naszej literatury i oświaty. B rak prac literackich według umiejętnćj metody, brak zupełny dobrych i każdemu dostępnych zbiorowych wydań najznakomitszych naw et pisarzy, brak krytyki w ocenianiu d a­

wnych czy nowszych dzieł, pisarzy lub okresów : oto motywa, które każą we wspólnćj naradzie rozstrząsnąć stan i potrzeby tej nauki, a za wspólnćm porozumieniem oznaczyć kierunek tych prac i starań, któ- remiby historyi naszćj literatury i oświaty dopomódz można.

A że nadto w tym roku przypadała rocznica śmierci Ja n a Ko­

chanowskiego, właściwa rzecz przeto uczcić tego, który literaturę całą dźwignął i uszlachetnił, a poezyą polską stworzył, przedsięwzięciem i czynem, służącym tćj, przez niego wysoko postawionćj literaturze polskiej i zwołać zjazd dla historyi literatury polskićj i oświaty, w których się mieści także historya języka polskiego.

Myśl ta znalazła nietylko w łonie członków Akademii, ale i poza Krakowem , u najwybitniejszych reprezentantów kierunku historyczno literackiego, przychylny odgłos; zarząd Akademii z prezesem na czele, postanowił dla uświetnienia zjazdu odłożyć doroczne swoje publiczne posiedzenie za zgodą protektora Akademii, arcyksięcia K arola Ludwi­

ka. Ze zjazdem postanowiono połączyć wystawę druków i rycin pol­

skich w. XVI.

Dnie 28, 29 i 30 maja r. b., przeznaczono na posiedzenia, k tó ­ rych przedmiotem miały być obrady na tle referatów, nadesłanych przez referentów, wydrukowanych i wcześnie uczestnikom rozesła­

nych, aby do rozpraw nad niemi przygotować się mogli. Referatów przy drukowaniu odezwy m iał komitet zapowiedzianych w sckcyi hi- storyczno-literackiśj 13, w sekcyi językowej 5, co dawało poniekąd rękojmią, że liczba ich co najmniój się podwoi. Komitet ograniczył ich objętość do pól arkusza druku i zaznaczył, że m ają podawać prze- dewszystkiem dokładnie sformułowane wnioski, streścić zasadnicze motywa i wskazać źródła, służące do objaśnienia motywów.

Takie były powody zjazdu i takie co do niego plany.

Z JA Z D H IS T 0 U Y C Z N Ó -L 1 T E E A C K I. 105

Dnia 28 maja o godz. 4 po południu, zgromadziła się liczna pu­

bliczność w górnćj sali Sukiennic, przeznaczonćj na Muzeum narodo­

we; nadesłane też obrazy artystów polskich zawieszono już na ścia­

nach stosownie pomalowanej sali, a u dwu przeciwległych wejść po­

stawiono z jednej „Gladyatora” Welońskiego, z drugićj „Pierwsze pod­

szepty miłości.”

Naprzeciw „Pochodni N erona,“ które tu królują, na ścianie wschodniej urządzono w ramach „H ołdu,“ tło z draperyi am arauto- wćj dla nadesłanego z Rzymu przez Welońskiego biustu spiżowego J. Kochanowskiego, przed którym na wzniesieniu ustawiono stó ł długi dla przewodniczącego, sekretarzy i referentów. Naprzeciw stołu przeznaczono siedzenia dla członków zjazdu, po bokffch, obok wspo­

mnianych dwu rzeźb dla publiczności, k tórą przeważnie płeć piękna reprezentowała. Uczestników zjazdu zamiejscowych nie wielu, za to miejscowi, przedewszystkiem członkowie Akademii, zapełnili dla człon­

ków zjazdu przeznaczoną przestrzeń.

W tej samej sali i wobec tćj samćj publiczności, odbyło się w po­

łudnie publiczne doroczne posiedzenie Akademii umiejętności, z oka- zyi zjazdu do tego dnia odłożone. Trzeba przyznać, że jak otoczenie tworzyło nader miłe i wdzięczne tło obrad, tak ten akt, niejako pro­

log zjazdu, nadał mu niezwykłą powagę i tworzył wspaniałe „przed- słowie.“

O 4 tej tedy godzinie, jak się rzekło powyżćj, zagaił zjazd pre­

zes komitetu, prof. St. Tarnowski długą przemową, w którćj wspo­

mniawszy z wyrazem boleści o śmierci ś. p. Szujskiego, urządzającego przed 4 laty zjazd im. Długosza, porównał warunki i cele tamtego z wa­

runkam i, celami i potrzebami obecnego zjazdu, a wskazawszy na patro­

nów zjazdu tam Długosza, tu Kochanowskiego—na to zrządzenie Opa­

trzności, która nam dała „historyka i polityka pierwśj niż poetę, jakby na znak i przestrogę, że to najpotrzebniejsze nam w życiu nauki,“ za­

kończył wskazaniem obowiązku, jaki na nas cięży w obec literatury, któ­

T om I I I . L ip ie c 1884. 14

rą Kochanowski stworzył, obowiązku dbałości „o prawdę, o rozum ni myśl, o szlachetną, form ę“ tego słowa, wyrazu zdobyczy na polu du­

cha, które, ja k Szujski powiedział, „musi być dla nas lekarstwem i po­

karmem razem .“

"W imieniu kom itetu postawione wnioski powołania na prezesa zjazdu p. Kazim. Jarochowskiego, na wiceprezesów: prof. Węclcwskie- go i p. W ł. Spasowicza, na sekretarzy w sekcyi literackiej prof. R.

P iłata i d-ra P. Chmielowskiego, a w językowćj prof. L. Ćwiklińskiego i prof. K. Morawskiego— przyjęto oklaskami.

W sprawie porządku referatów, z których wiele dopićro w osta­

tnim dniu drukowano, a nie wiele tylko przedtem do rąk uczestników dostać się mogło, zabrał głos prof. Bobrzyński, który proponował po­

rządek chronologiczny, przez zjazd przyjęty. Podług niego, pierw ­ szym miał być referat d -ra Chmielowskiego, p. t.: „Ja k należy tra k ­ tować utwory poezyi ludowćj w hist. lit. polskiej?,“ który atoli z po­

wodu nieobecności referenta na następny dzień odłożono; drugim, a raczćj pierwszym d-ra Tomkowicza „O potrzebie rozpatrzenia się w zbiorach kazań średniowiecznych, zwłaszcza pasyjnych, jako mate- ry ału do odtworzenia obrazu misteryów w Polsce.“ Dalćj następo­

wały kolejno referaty: prof. Bobrzyńskiego „O rozszerzeniu historyi literatury politycznćj polskićj w głąb średnich wieków;“ p. Br. Chle­

bowskiego „O znaczeniu różnic terytoryalnych etnograficznych i zwią- zanćj z niemi odrębności ekonomiczno-społecznych, politycznych i u- mysłowych stosunków dla naukowego badania dziejów literatury pol­

skiej;“ prof. II. Pilta: „ Ja k należy wydawać dzieła polskich poetow XVI i XVII w.;“ prof. L. Ćwiklińskiego: „W jaki sposób wydawać na­

leży poetów polsko-łacińskich XVI wieku;“ prof. K. Morawskiego:

„O wskazówkach dla poszukiwania źródeł humanizmu polskiego;“

prof. F r. Czernego: „O wpływie wielkich odkryć geograficznych na oświatę polską XVI i XVII w.;“ prof. J. Rostafińskiego: „O wpływie życia ziemiańskiego na literaturę XVI w.“ — nakoniec referaty treści ogólnćj prof. St. Tarnowskiego „O stanie obecnym historyi literatury polskićj i jćj potrzebach“ — d-ra Wł. Wisłockiego: ,,0 podjęciu wyda­

wnictwa biblioteki pisarzów polskich.“

Referaty sekcyi językowćj m iała sobie sam a sekcya w porządek

ułożyć. ___ ____

W sprawozdaniu naszem nie pójdziemy za porządkiem powyż­

szym, ale zaczniemy od referatu, który był najistotniejszym i najbli- żćj dotyczącym potrzeb historyi literatury, a ztąd najżywszą wywołał dyskusyą i na najszćrsze zasługuje omówienie. To referat prof. St.

Tarnowskiego: „O stanie obecnym historyi literatury polskićl i jćj po­

trzebach.“

Na polu historyi literatury polskiej posiadamy dwa dzieła zna­

komite: ustępy odnośne w Mickiewicza „K ursach“ lit. słow. i w Wi- szniowskicgo dziele, olbrzymio zakrojouem. Mickiewicz

charaktery-106

Z J A Z D

H 18T 0R Y C Z N 0-L 1T B R ACK1. 107 żuje okresy i ich reprezentantów „najczęściej trafnie, nieraz genialnie,“

ale nie m ając przysposobienia naukowego z braku czasu, „m usiał na ogólnych charakterystykach przestawać;“ Wiszniewski, oddawszy się badaniu naukowemu, nie mógł „złożyć organicznćj całości.“ B ra k o ­ wało złączenia obydwu pierwiastków, a to się dotąd nie stało. Na­

stępcy ich (Łukaszewicz, Dembowski, Kondratowicz, Majorkiewicz), dawali podręczniki, które „wiadomości dawały mało, a sądziły śmiało, czasem szumnie, często dowolnie i bez podstawy“— Wójcickiego: „Hist.

lit.“ „ani dokładna, ani zupełna“— Maciejowski „pomimo całej swojej nauki, nie mógł dać prawdziwego obrazu literatury, opanowany do­

ktryną i uprzedzeniem.“ A po uich jest zmiana na lepsze, jest po­

stęp, ale wszyscy pracujący na tćm polu, „więcej pracy poświęcają poetom, aniżeli prozaikom, więcćj najnowszej niż dawnej literatu rze,“

„wielu pisarzy nietkniętych prawie, wiele kwestyi nie rozjaśnionych.“

To tćż literatury „wszystkie powtarzają rzeczy znane, a nowych nie dodają,“ bo to jest owocem braku prac przygotowawczych. O auto­

rach mniejszych, stanowiących tło i podstawę dla najsławniejszych, nie ma wyczerpujących monografii, o związku literatury polskiej z in~

nemi europejskiemi prawie się zawsze zapomina.

Wiele nam przeto jeszcze do zrobienia pozostaje. „Są rzeczy, których żądać winniśmy od siebie: są inne, których domagać się m u­

simy od innych. Zaczuijmy od pierwszych. My, pracujący na polu hist. lit. poi., jeśli podnieść ją chcemy, powinniśmy naprzód p o k o ­ li a ć w s o b i e t e n n a ł ó g , czy to usposobienie, które nam każe takie przedmioty wybierać i tak je obrabiać, i ż b y w r a ż e n i e w ł a s n e w y s t a r c z y ć m o g ł o z a g ł ó w n y c z y n n i k i za sternika naszćj pracy. W ten sposób powstają recenzye i artykuły, nie naukowe p ra ­ ce, kształcą się feuilletoniści nie historycy literatury.“ „H istorya literatury ma być obrazem nie samćj tylko artystycznćj produkcyi, ani samego stanu uczuć w narodzie, ale obrazem jego pojęć, jego my­

śli, jego rozumu w różnych czasach i na różnych polach.“ To tćż nie wystarcza zajmowanie się tylko samymi poetami, bo to nie da całko­

witego obrazu — „psychologii narodowej,“ ale „studyum prozaików może nas tam zaprowadzić prędzej i skuteczniej,“ byleśmy pamiętali o związku zjawisk literackich z historycznemi.

„ Z a te m pierwsze nasze żądanie od siebie i pierwsza względem naszej nauki powinność: 1) Na przyszłość więcćj historyi, więcej jćj znajomości w naszem przygotowaniu się do zawodu, więcćj jej wpły­

wu i uwidocznienia w naszych pracach.

B rak tćż nieraz wielki najprostszych biograficznych faktów z ży­

cia autora, które przecież muszą być „szkieletem wszelkićj pracy o pi­

sarzach.“ 2) Dążyć zatćui wypada usilnie do zyskania wielkiego za­

sobu pozytywnych wiadomości, przez poszukiwanie w archiwach publi­

cznych i prywatnych.

Nie można też nakomec (3) przeoczyć potrzeby wydawnictwa

taniego dawniejszych polskich pisarzy, któreby umożliwiło czytanie szerszym kołom publiczności.

To są, główne sposoby podniesienia studyów lit. poi. Ale oprócz tych są, inne mniejsze, ale uiemuićj ważne: to w pierwszym rzędzie ustanowienie kated r literatury powszechnej na obu uniwersytetach galicyjskich i żądanie znajomości téj literatury od kandydatów na na­

uczycieli lit. poi. w szkołach średnich, i co w związku z tćm stoi: za­

prowadzenie systematycznej nauki hist. lit. w szkołach średnich (w VI i VII kl. gimnazyalnéj).

„To są nasze potrzeby i powinności względem literatury prze- szłśj i jćj historyi.“ Do niebezpieczeństw, jakie grożą literaturze obecnéj, zaliczyć trzeba w 1 rzędzie zepsucie języka, pochodzące bądź z nauki szkolnéj w obcym brauéj języku, bądź z szybkiego dzienni­

karskiego pisania (dodajmy i tłómaczenia z obcych dzienników). To, co się dziś dzieje, świadczy, „że z naszym językiem może być źle, j e ­ żeli się z jego zepsuciem oswoimy, jeżeli je czuć przestaniemy, jeżeli przeciw niemu protestować, przestrzegać głośno i bezustanku nie bę­

dziemy. Bo pamiętajmy, żejak zmieni swoję naturę język, ta forma myśli i uczuć, jak się on z obcemi zmiesza, to z niego ta zm iana może dostać się i głębićj. Z wyrzutu na skórze powstaje czasem zakażenie krwi.

Zatćm d b a ł o ś ć o j ę z y k , obrona jego czujna, cześć języka jak świę­

tości i ja k paladyum, to jeden nasz obowiązek względem literatury współczesnćj.“

Drugim obowiązkiem „sum ienna, śm iała krytyka autorów i dzieł współczesnych“ —• „obowiązkiem, który ściśle i pilnie pełnio­

nym być musi, jeżeli nie chcemy obniżenia i zjałowienia literatury, która, pamiętajmy o tćm, jest cnlebem duchowym narodu.”

Jako dodatek, wydrukowano przy powyższym referacie, któryś- my dokładnie streścić się starali, — zdanie d-ra J. K. Plebańskiego, nadesłane w liście prywatnym; w pierwszym rzędzie porusza ono p y ta­

nie, „o ile pod względem praktyki pedagogiczéj usprawiedliwioną jest opinia, że nie o podręcznikach, ale o monografiach przedewszystkiem myśleć należy?“ ponieważ ze względu na potrzeby szkoły, okazuje się nagła potrzeba podręcznika. „Do takiego podręcznika powinien się zabrać człowiek uczony, znający dokładnie naszę przeszłość i patrzący jasno na wszystkie ważniejsze ewolucye naszego ż^ycia umysłowego.”

Następnie żąda prof. Plebański „ścisłego rozgraniczenia między histo- ryą literatury i bistoryą cywilizacyi,” bo pomieszanie ich wprowa­

dza zamęt do studyów nad hist. lit. poi.

Wobec takiego postawienia kwestyi i kategorycznych do po- prawy,rzeczy dążących wuiosków, nic dziwnego, że się ożywiona i pou­

czająca rozwinęła nad tym referatem dyskusya, dotycząca najpierw nauczania hist. lit. poi. w szkołach średnich, jako jednego ze środków podniesienia téj nauki i powtóre wskazjuąca drogi umiejętnych badań monograficznych.

Głosy podniesione w picrwszćj sprawie żądały jćj

przcdyskuto-H IS T O R Y C Z N O -L IT E R A C K I. 1 0 9

wania, bo postulata postawione na takićm poważnćm zgromadzeniu muszą, wpłynąć na opinią władz i kraju (prof. Pieniążek, hr. Dziedu- szycki); zaprzeczyć tćż nie można, że nauka literatury poi. w gimna- zyach jest traktowana po macoszemu, że ma małe do działania pole, a nie ma ani systemu ani dobrego podręcznika, wszystko zaś opiera się na przepisach starych jeszcze z r. 1855 (prof. H abura); podręczniki szkolne powinny być napisane przez ludzi fachowych, posiadających już imię w nauce i powinny, wystrzegając się hipotez i nowych nie skontrolowanych jeszcze zdobyczy, traktow ać rzecz dogmatycznie (X.

M. Morawski). Jeden tylko głos (prof. Lewicki) odezwał się jako protest przeciwko traktow aniu tćj sprawy na Zjeździć, jako sprawy, wkraczającćj w zakres organizacyi szkolnćj i, zdaniem naszem, głos bardzo rozumny. Ale że sprawę tę, ja k szłusznie w ytknął prof. Ro­

stafiński, wzięto pod rozwagę sercem nie rozumem, że poruszono s tru ­ nę patryotyczną, dlatego głos prof. Lewickiego zagłuszono i echa nie znalazł. A jednak rozważywszy dobrze, co za korzyść wyniknąć może z poruszenia tćj sprawy na Zjeździe? Ż e je st wiele rzeczy cze­

kających naprawy w ustroju szkół średnich, wie to dobrze każdy nau- ciel, zna dokładnie sama Akademia Umiejętności, która temu d ała wyraz w swćm „Sprawozdaniu w sprawie reformy szkół średnich“

zredagowanćm; że przeto i nauka języka polskiego a nawet Szczegól- nićj ona wymaga reformy nie tajno nikomu. Ale jeśli wszystkich w ostatnich latach o reformie szkół średnich podnoszone głosy prze­

brzmiały prawie bez skutku, jeżeli cała czynność powołanych władz skończyć się musiała na sprawozdaniach, bo one egzekutywy nie m a­

ją i mimo jasnego rozumienia sprawy i woli i chęci poprawy niczego same nie dokażą, cóż pomogą życzenia nawet tak poważnego Zjazdu?

Przypuśćmy żeby się spełniło życzenie szan. referenta przed­

stawione już dawnićj w sprawozdaniu akademickićm i obecnie w refe­

racie postawione na nowo życzenie nauczania systematycznego hist.

lit. poi. w kl. VI i VII gimn. Do systematycznego nauczania potrzeba systematycznie i dobrze napisanego podręcznika, a skoro w obecnym stanie nauki, jak sam szan. referent w końcowćm przemówieniu zau­

ważył, nawet najstarannićj napisany podręcznik nie będzie wiele lep­

szy od dzisiejszych, więc zuowu będziemy narzekać na podręcznik, a czy ze złego podręcznika pobierana nauka nie będzie w owocach gorsza niż obecna, polegająca na t. zw. „litterar-historische Notizeu?“

Szkoła w rzeczy samćj nie może się b a w i ć w hipotezy i musi uczniom podawać dojrzałe owoce nauki-, skoro więc jeszcze poważne prace i studya na niwie hist. lit. poi. nie wyszły z granic postulatu, stawia­

nego na Zjeździe, „skoro naród nie ma podręcznika hist. literatury, j a ­ kże go mieć możemy w szkole i systematycznie uczyć niezbadanej nau­

ki. Zostaje alternatywa: albo uznać istniejący jaki podręcznik za względnie najlepszy, i domagać się na razie jego wprowadzenia i żądać systematycznćj nauki, opartćj na tćj podstawie, albo cierpliwie czekać lepszych dla historyi literatury i organizacyi szkolnćj czasów. Tuszymy

sobie, że wszyscy wybierzemy pierwsze, bo je st czemś pozytywném; za­

negowawszy wszystko, niczego nie osiągniemy.

Dla objaśnienia dodać jeszcze winniśmy, że prof. Tarnowski dlatego mówi o nauce hist. lit. poi. tylko w VI i VII kl. giran., bo ta ­ ki jest projekt Akademii, podług którego na klasę V przypada styli­

styka i teorya poezyi i prozy, a na VIII historya literatu ry powszecb- néj; obecnie jest nauka lit. poi. rozłożona na wszystkie wymienione 4 klasy i dlatego możeby stosowniéj było mówić o naprawie złego w ra ­ mach istniejących, niż sięgać w niepewną przyszłość organizacyi szkół średnich, przynajmniéj Przedlitawii.

W dyskusyi nad drogami badań historyczno-literackich więk­

szość głosów oświadczała się za pracam i monograficznemi.

Prof. Smolka, uważając obecną metodę tylko za metodę pochwał lub nagan, wynikającą z subiektywności rozwielmożnionćj, za nieodpo­

wiednią i niedostateczną, wskazuje drogę badań w kierunku historycz­

nym, bo literatura jest dyscypliną historyczną, przyczem kładzie nacisk na śledzenie pierwiastku genetycznego, na śledzenie rozwoju indywidu­

alności pisarzy i na badanie elementów treści i formy w dziełach. P ier­

wsze, jako kontrola autora nie jest ani złe ani niskie, bo zbadanie nawet drobiazgowe biograficzuych szczegółów pisarza położy tamę subjekty- wności. Nie radzi tćż zaniedbywać umiejętnego badania strony ję- zykowéj dzieł literackich. Potrzeba więc, żeby przyszły historyk lite­

ratury miał ścisłą historyczną metodę badania i krytykę historyczną, by był i filologicznie wykształcouym, osobliwie w filologii rom ańskiej, ku czemu k atedra jćj na uniwersytecie jest niezbędną. Tymczasem należy między uczniami uniwersytetu wyszukiwać pracowników przyszłych, osobliwie między filologami, zwracać im uwagę na potrze­

bę metodycznego wykształcenia historycznego, a potém» starać się, by za pomocą stypendyów mogli wyjechać dla szerszego wykształcenia

za granicę.

Prezes Zjazdu p. K. Jarochowski, uważając obecny kierunek b a ­ dań bibliograficzny i biograficzny za drobiazgowy i nieraz do a b su r­

dów dochodzący (np. z jakiego sklepu b ra ł kawę autor?!) zauważa, że ża­

dnego narodu literatu ra nie jest tak ściśle rodzimą ja k nasza, dlatego jest nieodłączną od historyi i jćj tćż metoda przy badaniu literatu ry wskazana. Praktyczny rezultat dyskusyi widzi w zachęcie do schwy­

tania żywych rysów literackich pojedyńczych prowincyj, osobliwie z ostatnićj epoki, póki jeszcze świadkowie ruchu żyją. Trzeba atoli przcdewszystkiem miłości'dla przedmiotu i objektywności bezwzglę- dnój. Dla nauki szkolnej poleca zapomniane a bardzo dobre Wypisy polskie A. Poplińskiego cz. II (Leszno 1838).

X. prof. Pawlicki nie godzi się ua traktow anie literatu ry sposo­

bem terytoryalnych, pojedyńczych prowincyj, a kładzie wagę na opra­

cowanie monograficzne, prof. Rostafiński radzi się trzymać metody porównawczćj, a prof. Ćwikliński, dziwiąc się wymaganiom, jakie sta ­

li O Z J A Z D

wia się przyszłemu historykowi literatury, któryby m usiał być polihi- storem widzi spełnienie życzeń referenta co do k ated ry lit. powszech.

w katedrze lit. romańskich, bo lit. powsz. dopiero w zawiązku. Nako- niec X. Dr. Pelczar (po osobistych wycieczkach skierowanych przeci­

wko prof. Ćwiklińskiemu, które bardzo przykre wywarły wrażenie) chce, by zwrócić baczniejszą uwagę na historyą lit. kaznodziejskiej i wydawać kazania łacińskie (?); a prof. Straszewski, żałując, że nie mógł wypracować referatu zapowiedzianego (O wpływie filozofii Lei- bnitza i Wolffa na ruch umysłowy w Polsce w XVIII-ym w.), zwraca uwagę na potrzebę uwzględnienia prądów filozoficznych w literaturze i na konieczność wykształcenia filozoficznego przyszłego historyka literatury.

Dr. Chmielowski oświadcza się stanowczo za opracowaniami monograficzućmi i to tak życiorysów, jak pojedynczych okresów, prze­

nosząc naturalnie drugie nad pierwsze. Uważa to za kardynalną w a­

dę wszystkich dotychczasowych literatur, że nie są historyam i litera­

tury, bo na rzucoućm tle haftują szereg biografii; wyobraźmy sobie w podobny biograficzny sposób napisaną historyą polityczną narodu, a zobaczymy, jak a to różnica. Dopóki metody historycznej nie będą się trzymać historycy literatury, nie może ta nauka mieć umiejętnego charaktern.

Prof. Bobrzyński mówi w myśl prof. Plebańskiego. Monografij pragnie, ale roztrząsających jakieś doniosłe kwestye literackie. Pod­

ręcznik uważa również za potrzebny, byle nie był kompilacyą ale owocem badań gruntownych, historycznych, samodzielnych, ja k tego pragnie prof. Plebański. Droga druga tylko możebna, stawia więc postulat aby ktoś (choćby tak „śm iały i bezczelny“ ja k on w historyi polskićj) zebrał razem wszystkie kwestye literackie i postawił je w ca­

łości przed oczy jako kwestyonarz, na który historyą literatu ry musi dać odpowiedź; monografie miałyby za zadanie poglądy rozszerzać i prostować.

Po tćj szerokiej dyskusyi zabrał głos sam szan. referent i kon­

statując, że głównych rezultatów referatu nik t nie atakow ał, zgadza się na traktow anie monograficzne poszczególnych epok, byle wszyscy badacze nie schwycili się jednśj z uszczerbkiem innych. Sposób tra ­ ktowania, osobliwie ostatniej epoki w sposób wskazauy przez p. Jaro- chowskiego uważa za dobry, ale takie przedstawienie terytoryalnych stosunków, ma się zdaniem referenta tak do hist. literatury jak pa­

miętnik do historyi. Podręcznika potrzeba, ale obecnie nie może on być wiele lepszym od innych, a mówiąc o szkolnych sprawach nie chciał ich tu rozwiązywać, ale poruszyć, bo sądzi że wołając ciągle,

miętnik do historyi. Podręcznika potrzeba, ale obecnie nie może on być wiele lepszym od innych, a mówiąc o szkolnych sprawach nie chciał ich tu rozwiązywać, ale poruszyć, bo sądzi że wołając ciągle,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1884, T. 3 (Stron 107-164)