• Nie Znaleziono Wyników

JAN ŁASKI, PRYMAS,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1884, T. 3 (Stron 164-186)

jako obrońca interesów narodowych w walce z polityką Zakonu krzyżackiego w Polsce.

N A P I S A Ł

S ta n isła w dM aroński.

Jednym z ważniejszych momentów historyi polskiej w wiekach średnich, jest urządzenie się państwa i Zakonu krzyżackiego w zie­

miach polsko-pruskich. W chwili gdy prymas Łaski na stolicy arcy­

biskupiej gnieźnieńskićj zasiadał, (od r. 1510 do r. 1531), stracili już wprawdzie Krzyżacy gru n t państwowy pod sobą, ale mimo to, nie przestawali wytężać wszystkich sił swoich, by rujnować i podcinać warunki bytu politycznego i społecznego Polski, by uietylko nie do­

puścić, ale turbować, udaremniać i niszczyć organiczuy rozwój pań­

stwa polskiego: ustępując z widowni politycznej jako państwo, siali jeszcze ziarno, z którego dalsze dla narodu polskiego miały rozplenić się uciążliwości i klęski, klęski, które nie pozostały bez wpływu na fa­

talny rezultat tego antagonizmu wiekowego.

W strętny jest zaiste obraz wcale niechrześciańskićj polity­

ki zakonu; oburzający jest widok jego niecnych intryg i przebiegliwości dyplomatycznćj, ażeby się utrzymać w organizacyi państwowćj nie­

mieckiej na dolnćm Powiślu, nad Bałtykiem . Państwo na tak od- miennćj organizacyi wsparte, wbite ostrym klinem w ciało Rzeczypo­

spolitej, miało stanowić tamę szerzeniu się narodowości i państwa pol­

skiego na zachodnio-północnych jego kresach, a równocześnie ciążąc ku wielkićj swej ojczyznie niemieckiej, miało być i nadal nietylko mu- rem ochronnym, ale apostołem energicznym interesów niemieckich przez to, żc dawało żywiołom germańskim, pchającym się na Wschód skuteczną podporę i opiekę, codzienną zachętę i pomoc w coraz dal­

szym ich postępie ku W schodowi.

T o m I H . S ie rp ie ń 1884. 2 l

Ciekawą zatem je st rzeczą, poznać dokładnie idee i kierunki, niemniej i sposoby, których trzym ała sig polityka polska w tych za­

pasach z polityką krzyżacką, żeby złamać tak niebezpiecznego sąsiada.

Polska wieku XVI szczyciła się dosyć pokaźnym zastępem zna­

komitych mężów stanu, którzy, zdawałoby się, powinni byli sprostać i najtrudniejszemu zadaniu chwili. Do nich zaliczyć przed innymi trzeba znanego prymasa, Jana Łaskiego, odznaczającego się i bystro­

ścią rozumu politycznego i wielkiemi zdolnościami dyplomatycznemi.

Prymas, świadom zupełnie tego, że sprawa krzyżacka jest kwestyą żywotną Polski, odegrał w tej walce z roszczeniami krzyżackiemi mo­

że najgłówniejszą rolę. Prym as nietylko reprezentuje stronnictwo narodowe, ale jest jego głową; w jego umyśle koncentrują się idee i promienie, co jasne rzucają światło na dążności innych stronnictw Rzeczypospolitej, zmierzających niepewnym krokiem do tego samego celu. Rozpoznanie polityki prymasa w sprawie krzyżackićj poda nam jeden klucz więcej do wyrozumienia idei i znaczenia polityki polskiej w wieku XVI.

Dla wyrobienia sobie dokładnego sądu o środkach, celach i pre- tensyach Krzyżaków, jak niemnićj dla sprawiedliwego ocenienia praw obrażonych, których korona polska bronić powinna była, wypada nam choćby kilku słowy sięguąć do źródła i do pierwiastków tych zapa­

sów wiekowych dwóch organizmów, różniących się między sobą cha­

rakterem narodowym i całym ustrojem organizacyi państwowej.

Zakon krzyżacki powstał w tym wyraźnym celu, aby poświęcał się szerzeniu Chrześciaństwa w walce z niewiernymi ludami: ślubując czystość i posłuszeństwo, przysięgał zarazem, że miecza swego tylko w obronie krzyża i przeciw wrogom kościoła rzymskiego używać bę­

dzie. W net przecież zapomniał o swojćm powołaniu i sk ład ał gor­

szące tego dowody, że iuisya tak poduiosła me kierow ała jego kroka­

mi; ale że ten wspaniały sztandar był mu tylko środkiem do osiągnię­

cia celów, dyktowanych przez uiepobożną żądzę podbojów i panowa­

nia świeckiego. Andrzej II, król węgierski, wierząc w szczerość ślu­

bów krzyżackich, przywołał r. 1211 do Siedmiogrodu licznych człon­

ków tego zakonu, żeby pomocą oręża nawracali pogańskich kuiuanów, po Mołdawii się rozpościerających. Wnet jednakowoż poznał się mądry węgier na obłudnych intencyach rycerskich mnichów. W idząc ja k ci apostołowie w państwie jego, w udzielne chcieli się urządzić państwo, wyprosił ich już r. 1220 z granic kraju swojego. Wypędzeni Krzy­

żacy spoglądali na wszystkie strony świata, czyby nie było gdzie ziemi obiecującćj lepsze owoce dla ich prac apostolskich. Znaleźli ją niebawem w Polsce.

Jeden z książąt ówczesnych polskich, nieodznaczający się ani rozumem ani charakterem , gdy nie mógł sobie poradzić z pogańskimi prusakam i, pustoszącymi niemiłosiernie jego kraje, i przeszkadzającymi mu w walkach z pokrewnymi książętami polskimi, przywołał około r. 12.H0 Zakon krzyżacki do Polski. Ten fatalny krok zrobił wyrodny

162 JAN ŁASKI.

j a n ł a s k i. 163

syn zacnego Kazimierza Sprawiedliwego, Konrad, książę mazowiecki.

Ale Konrad, przeznaczając Krzyżakom ziemię chełm ińską, zkąd mieli wychodzić na krwawą robotę przeciw prusakom, by na nich zdobywać sobie ziemię na własność udzielną '), uczynił to tylko w tćm rozu­

mieniu, iż im zwierzchnictwa nad ziemią, co dopićro wymienioną wca­

le nie ustępuje. Darowizny bowiem ziem w Polsce przez książąt bi­

skupom, klasztorom, panom i t. d. czynione, chociaż czasami obejmo­

wały obszar kilkadziesiątmilowy, regularnie tylko na podstawie p ra ­ wa prywatnego, ale nigdy publicznego, wydzielane były. Obdarzony, aczkolwiek razem z darowaną ziemią rozmaite odbierał przywileje, prawa i wolności, nigdy jednakowoż nie staw ał się już przez to samo udzielnym panem; stosunku jego, jako poddanego zwierzchności ksią- żęcćj bynajmnićj to nie zmieniało.

W ten sposób rozumiał tćż Konrad darowiznę ziemi chełmiń­

skiej przez siebie Zakonowi uczynioną, sądząc, że ona integralną pozo­

stanie zawsze częścią kraju jego 2). Inaczćj jednakowoż Krzyżacy myśleli, w skrytości na to godząc, by ona się sta ła zawiązkiem udziel­

nego państwa. Pouczeni niepowodzeniem na Węgrzech, postarali się u cesarza niemieckiego Fryderyka II w r. 1226 3) o potwierdzenie owćj darowizny, co tenże tćm chętnićj uczynił, iż szafując cudzą własnoś­

cią, tanim kosztem przychodził do mieszania się w sprawy, które go nie tyczyły. W posiadaniu więc tego dokumentu, nadali darowiźnie owćj znaczenie, jakiego nigdy mieć nie miała. To tćż zgóry się zaraz na ziemi chełmińskićj tak urządzać poczęli, jakoby w własnym, a udziel­

nym kraju; a gdy się Konrad spostrzegł na niebezpiecznych owych gościach, których tak niebacznie do domu swego wpuścił, już było za- późno, by sobie z nimi tak postąpić mógł, jak to Andrzćj, król węgier­

ski był uczynił. Zakładając warowne zamki, sprowadzając coraz to większe liufce zbrojnych rycerzy z Niemiec, zkąd zarazem tłumy wlo­

kły się niemieckich kolonistów, wobec niedołężności i niemocy Kon­

B u lle G rz eg o rz a I X , z r. 1 2 3 0 . 1 2 3 4 . D o g ie l, C od. D ip l. P o lo n ., I V , U . 1 2 .

2) P rz y z n a ją to te ra z i pow ażni h isto ry cy uiem ieooy, j a k np: L o h m c y c r G e sc h ic h te von O s t-u n d W e s tp re u s s e n , 1 8 8 0 , s tr . 6 0 . J a k o sm u tn y d o w ó d , żo w now szych jeszcze cza sa ch fałszo w an ie h is to ry i m a m ie jsc e , p rz y ta cz a m y p ism o , b ę d ąc e h a ń b ą lite r a tu r y h is to ry c z n e j, n ie ja k ie g o ś d -ra W a tte r ic h a , daw n ićj p ro fe s o ra p rzy lyoeum b ru n s b e rs k ić m , „l)ie G rü n d u n g des d e u ts c h e n O rd e n s s ta a te s , 1 8 5 7 . W a tte r ic h p rz e k rę c a ją c o d n o śn e św iad ectw a, w ym yślił fa k t, że K o n ra d ziem ię c h e łm iń s k ą p ierw szem u b isk u p o w i p ru s k ie m u , K ry s ty a - n o w i, ja k o u d z i e l n e p ań stw o d a ro w ał. J u ż n ie ty lk o R o m an o w sk i (D e C o n ra d i d u cis M asoviae atq u e o rd in is o ru c ife ro ru m p rim a m u tu a q u e c o n d itio - n e , 1 8 5 7 ) , a le i h isto ry c y n iem iec cy z o b u rz e n ie m n a p ię tn o w a li ta k ie p rz o k rę - oanio fak tó w h isto ry c z n y c h (W a itz , G ö ttin g e r g e l. A n z e ig e n , 1 8 5 8 , 11, 171 s q u .

3) D o g io l, I V , Btr. 3 sq u .

rada, wobec faktu, iż Polska pod władzą licznych, a srodze między so­

bą powaśuionych i niezgodnych książąt bezsilną była, spokojnie a szy­

derczo spoglądać mógł Zakon na wszelkie protestacye, gdyby z takiem i kiedykolwiek Konrad lub inny książę polski miał wystąpić.

Aby zaś tym większy był legalny pozór uroszczeń i pretensyi do ziemi chełmińskićj, nie wzgardzono też wedle potrzeby i fałszowa­

niem dokumentów ‘).

Tak więc podstęp i przemoc, to tytuł prawny posiadania ziemi chełmińskićj przez Krzyżaków.

Przypatrzm y się teraz, na jakićm to prawie posiadali Krzyża­

cy Pomorze polskie, późnićj Prusam i Królewskiemi, a teraz Zachodnic- mi zwane.

Jeszcze w ciągu wieku X III opanowali byli Krzyżacy całą ziemię pruską, dzisiejsze Prusy Wschodnie, na północ Mazowsza, od Wisły aż do Niemna. Brzegi morza Bałtyckiego zalały się krwią tępionych prusaków — miecz i ogień wyludnił kraj z rodzimego plemienia, a co się ostało, upodlono niewolą i poniżeniem. Miejsce zaś tubylców za­

stą p ił nieustauny napływ niemców. A gdy w owym już wieku Krzy­

żak niemieckie tam zorganizował państwo, spojrzał na szeroką ziemię, leżącą po lewćj stronie Wisły, a dzielącą go od ziemi swćj ojczystćj, od Niemiec, a dotykającą granic Pomorza i Brandenburgii. Dogo­

dny to most, łączący go z ziemiami, z których płynęły źródła jego po­

tęgi i władzy. Ziemia ta, owo Pomorze polskie, pod koniec X III wieku, przez króla Przemysława II w kilkadziesiąt lat po swojćm od­

padnięciu od Polski, została z nią połączona. Otóż ku tćj ziemi wy­

tężył Krzyżak pożądliwe oko, nie pomny, że zagarniając ziemię chrze- ściańską ręką zaborczą, zadaje kłam ślubom swoim, że urąga się św ię­

tości przysiąg, uroczyście przez niego składanych; że nogami depcze ideę, która Zakon stworzyła i która była moralną podstawą jego by­

tu, ideę szerzenia między poganami Chrześciaństwa.

Załatwiwszy się zatćm z skrupułam i, jakie mu jego powołanie i śluby nakładały, wyczekiwał Zakon tylko dogodnćj sposobności do zagarnięcia ziemi powyższćj. A że w wyborze środków również zanad­

to nie był skrupulatnym , to sposobność wnet znalazł.

W r. 1308 najechał był polskie Pomorze brandenburczyk, dzi­

wne do niego roszczący prawa i pretensye. W ładysław Łokietek, za­

jęty właśnie w Krakowskiem przytłumieniem zamieszek, jak o tćż zmu­

szony mieć się na baczności z powodu zatargów, grożących mu od ksią­

żąt szląskich, nie mógł sam przybyć do Pomorza, by wypłoszyć na- jezdnika; poruczył zatćm obronę kraju Bogusławowi, sędziemu pomor­

skiemu. Lecz ten, cofnąwszy się z rycerstwem swojćm do zamku obronnego w Gdańsku, został tu przez brandenburczyka oblężonym.

A gdy się przekonał, że dla większćj nieprzyjaciół mocy, w niedostatku żywności, nie może podołać sile przeciwnćj, przywołał za radą przeora

164 JAN ŁASKI.

1J LJerlliao h , die filtesto u p ru u ssig c h c n U rk u n d u n , s t r . 3 9.

Dominikanów gdańskich Krzyżaków na odsiecz, z którą sig ci nieba­

wem pospieszyli, zastrzegając sobie zwrot kosztów i wydatków przyna­

leżnych. Rada powyższa wzięła dla kraju nieszczęśliwy bardzo obrót.

Prawdać, że brandenburczyk, odparty, zmuszonym został Pomorze opu­

ścić; ale Krzyżak ze zamku gdańskiego już nie ustąpił. Okuwszy Ro- guszę w kajdany, częścią pojmawszy, częścią wypędziwszy ze zamku słabą załogę polską, oświadczył, że on teraz jest panem m iasta i ziemi pomorskiéj. A gdy ze strażą polską, znajdującą się w mieście, lud ka­

szubski, właśnie na jarm ark licznie zgromadzony, się połączył, ude­

rzyli na niego Krzyżacy, wpuszczeni do miasta przez niektórych zd ra­

dzieckich mieszczan niemieckiego rodu. Zaczęła się teraz rzeź, ledwie u dzikich ludzi widziana: co tylko nawinęło się ludu słowiańskiego na ulicy lub w domu, starzec i niemowlę, wszystko zabijano, w pień r ą ­ bano. Do 10,000 ludu bezbronnego paść miało '). Aby im zresztą na legalnym nie zbywało pozorze zagarnięcia ziemi, zażądali od W łady­

sława Łokietka jako wynagrodzenie za poniesione koszta tak bajeczoćj sumy, iż o zapłaceniu jéj mowy być nie mogło.

Haniebny ten czyn strasznym się stal w swoich następstwach.

Odtąd bowiem począł się szereg walk, krwawych bojów pomiędzy za­

konem a Polską, które niewypowiedziane sprowadziły klęski i n ie­

szczęścia na ziemie polskie. Ale w sto lat po owéj hańbie, bo w r.

1410 nemezys dziejowa zasłużoną wymierzyła karę na sprawcach tylu nieszczęść; a sprawiedliwość i prawo, do tyła sponiewierane, wspaniały odniosły tryumf. Zwycięztwo W ładysława Jagiełły pod Dąbrówna (Taunenbergiem ), było owym ciosem śmiertelnym, który oręż polski wymierzył w uadpsuty gmach Zakonu. Urok mniszych rządów na za­

wsze zniszczony. Powalony Zakon w swej potędze, nie m iał odtąd ża- dnéj przyszłości; a wykreślenie go z rzędu państw udzielnych już tylko było kwestyą czasu. Jeżeli mimo to przeszło wiek jeszcze się Zakon trzym ał, to tylko zawdzięczał to swéj zręczności w snuciu intryg, związ­

kom swym z cesarzem i książętami niemieckimi, niemnićj protekcyi pa­

pieża, głównie zaś niemocy polityki polskićj. Z nawróceniem pogańskićj Litwy, za sprawą Polski dokonanćm, gdy nie było więcćj pogan, by mógł z nimi wedle powołania swego walczyć, już Zakon był anachro­

nizmem i anomalią; a miał on jeszcze tém mnićj racyi bytu, iż nie czuł w tém sromoty, gdy niejednokrotnie z pogańskimi łączył się i wią­

zał iitwinami przeciw chrześciańskićj Polsce. Krom tego: zepsucie oby­

czajów i upadek moralny szerzyły się wpośród Zakonu, ogarniając zgni­

lizną podstawę jego egzystencyi. To tćż tylko przewaga i potęga fi- nansowo-militarna, którą Zakon w XIV wieku posiadał, podtrzymywa­

ła go w pozornćj jego okazałości. Gdy zaś pod Taunenbergiem zdru­

zgotaną została owa potęga, wewnętrzna niemoc i zgnilizna w prze­

r a ż a j ą c y sposób na jaw wyszła. Duch łupieztwa pozbawiony tćż pas­

twy zewnątrz, szukał jéj w domu. Okrucieństwo, despotyczne prześlado­

JAN ŁASKI. 165

*) K a r a s i . V I I I , 109, 110.

1 6 6 JAN ŁASKI.

wania poddanych, zdzierstwo, kradzież, przeniewierstwo grosza pu­

blicznego, pycha, porywanie z domów kobiet i dziewic, bezbożność, opil­

stwo, fałszerstwo, to sromotna kałuża występków i zbrodni, w którćj się Krzyżak tarz ał '). Nawet bezmierny chwalca Zakonu, profesor Voigt w swój historyi Prus, ze wstrętem i zgrozą kreśli ten straszny czas upadku, a kończąc swój opis, m ówi:2) „Poniżony, w sile swej zła­

many, zniszczony, z gruntu wyrodny, do szpiku kości zdemoralizowa­

ny,... z charakterem przez wady i grzechy spodlonym, niegodziwy w sposobie myślenia i czynach, Zakon oddawna sobie koniec swój zgo­

tował.“ Inny zaś pisarz niemiecki Ilutenberg, powiada 3), że „Inflanty były izbą pijaków, a Prusy jam ą zbójców, do którćj się młodzież szla­

checka niemiecka cisnęła.“

Wobec takiego moralnego upadku i takićj państwowej niemocy, niezadowolnieuie i wzburzenie ogólne ogarnęło mieszkańców, zdecydo­

wanych do stawienia oporu uiecnćj gospodarce ciemiężców i gwałtowni- ków. Szlachta niemiecka i polska połączyła się zatem z miastami niemieckieini, by temu nieznośnemu, a sromotnemu stanowi rzeczy kres położyć. Wypowiedziawszy Zakonowi posłuszeństwo i uległość, udali się prusacy roku 1454 do króla polskiego, Kazimierza Jagielloń­

czyka z prośbą, aby ich wybawił z ciężkiej niewoli: „Przychodzimy do ciebie, królu — mówili posłowie pruscy, — jako do opiekuna, założy­

ciela, kolatora Zakonu, co sam Zakon przyznaje, jako do prawego pana Pomorza i ziem chełmińskiej i michałowskićj; — przychodzimy, abyś nas przyjął za wieczyste twoje i Królestwa twego sługi i wier­

nych poddanych; abyś nas wcielił do państw twoich, od których nie­

gdyś nas oderwano, abyś powracającymi do jedności nie g a r d z ił4).“

Kazimierz przychylił się do ich próśb, lecz niestety, co natych­

miastową energiczną wojenną wyprawą w krótkim czasie było można dokonać, to dopiero 13-letnią, niedołężnie, bez najmniejszej stanow­

czości prowadzoną wojną osiągniętćin zostało. „Całe Prusy i Pomorze nie warte były tyle krwi chrześciańskićj i skarbów tyle,“ zawołał król z westchnieniem 5), gdy mu przedłożonym zostało obliczenie ofiar i strat, które ta wojna pochłonęła.

Wojna z Krzyżakami zakończoną została tak zwanym „wieczy­

stym pokojem,“ zawartym r. 1466 w Toruniu. Na mocy tego pokoju, wróciło do korony Pomorze gdańskie i ziemia michałowsko-chełmińska;

nowym nabytkiem były: ziemie malborska i warmińska. Prusy Wscho­

dnie z Królewcem zostały przy Zakonie na prawie lennćm, z

obowiąz-') Oogiol, I V , e tr . 1 4 i . a) G esc h. I’r e u s s . I X , 7 5 4 .

3) „Livlam l iat ilie S a u fh a lło u u d P r c u s s o u die UiluberhOlile, zu woł- c h c r sioh d» r j u n g ę , d e u ts o h o A d o l d rftn g t.’’ G os ohic hto d e r Osts ee provii» - zen , I I , 3 2 0.

4) D o g i c l, I V , 1 4 2 .

Sohtttz, W ah rh a iito ... l ie s c h r o i b u n g d e r L a u d e P r o u a s c u , N r . 3 3 2.

kiem składania hołdu królowi polskiemu, tak iż oboje P ru s —królewskie i zakonne— nierozdzielne z państwem polskićm tworzyć miały ciało.

Wielki mistrz, zrywając z cesarzem i rzeszą niemiecką, stał sig pol­

skim książęciem i senatorem koronnym, obowiązanym do niesienia zbrojnćj pomocy na żądanie króla. Zastrzeżono także, żeby polacy do Zakonu przyjmowani byli. T rak tat ten uroczyście przez obiedwie strony zaprzysiężony został ').

Zważywszy, że Polska po złamaniu Zakonu nie m iała powodu go oszczędzać, wobec krzywd i niewdzięczności, które z jego strony do­

znała; że owszem, jćj własny interes koniecznie tego wymagał, by na zawsze się pozbyć tak groźnego, a równie orężem jak fałszem, podstę­

pem i chytrością niebezpiecznego sąsiada, nasuwa nam się pytanie, czćm się to stało, że Polska na dalszą jego zezwoliła egzystencyą.

Wszakżeż i w radzie króla poważne odzywały się głosy, żeby nie mieć z wiarołomnym Zakonem litości, „że to jego obyczaj w nieszczęściu się płaszczyć a w szczęściu wynosić; że nieuczciwe nasienie najlepićj do szczętu wykorzenić, bo odrośnie i przez gw ałt i zdradę poniżenia swoje odwetuje.“ Wykonaniu atoli zamiaru tego stanęły na przeszko­

dzie wpływ cesarza i przychylne dla Zakonu usposobienie papieża. Gdy król Kazimierz wskazał legatowi papieskiemu, Rudolfowi, biskupowi lawetyńskiemu, wstawiającemu się wedle polecenia za Zakonem, na prawa narodu polskiego, jego ofiary i straty, wywołane niegodziwo- ścią Krzyżaków, padł Jegat na kolana przed królem i płacząc bła­

gał, aby „nie zważał na potęgę swoję, na szczęście swego oręża, tylko na honor stolicy św., aby nie przymnażał przelewu krwi i tak już ob­

ficie roztoczonej.“ Na to król zmiękł, rada się rozczuliła i na nieszczę­

ście Polski stało się zadość prośbie legata. Zaród dalszych zawikłań i groźnych następstw pozostał, a Polska poczęła wnet kosztować owocu błędućj swej polityki.

W pierwszych latach po owym pokoju, mistrzowie krzyżaccy lu­

bo z niechęcią i ociąganiem się dość wiernie wypełniali poprzysiężone warunki. Ze śmiercią jednakowoż w. mistrza Jana Tieffena r. 1497 nastąpiła w usposobieniu i zamysłach Krzyżaków zmiana. Uknuwszy w skrytości spisek wyłamania się z posłuszeństwa Polsce poprzysiężone- go i potargania krępujących więzów pokoju wieczystego uznali Krzyżacy, iż cel ten najlepićj się da osiąguąć, gdy wybiorą w. mistrzem członka potężnćj rodziny książęcćj niemieckiej, któryby był zarazem z domem królewskim polskim spowinowacony. Pierwsze obiecywało im sk ute­

czną pomoc materyaluą, drugie zaś nadzieję czyuiło, iż wyzyskując względy pokrewieństwa, uda się powstrzymać króla polskiego od uży­

cia surowych a energicznych środków i można będzie łudzić go układa mi. Wybór padł na księcia saskiego Fryderyka, którego brat Jerzy miał za żonę Jagiellonkę, B arbarę, siostrę króla Ja n a Olbrachta. W tćj samći chwili, kiedy książę posłom krzyżackim przyrzekał ani pokoju

wieczy-JA N Ł A S K I. 1 6 7

') DojTiel, IV , IG 3. Voigt, V I I I , 6 9 2 — 7 04.

stego nie uznawać, ani hołdu nie składać królowi polskiemu ■), brat jego Jerzy gorąco błagał króla, a szwagra swego, by przyzwolił na ten wybór, zaręczając, że Fryderyk posłusznym mu będzie a). Dobrodu­

szny król, nie domyślający się żadnych podstępnych planów, nietylko że chętnie na to przystał, ale nawet wybór jego Zakonowi mocno po­

lecił 3). Aliści wnet miał doznać, ja k grubo oszukanym został. F ry ­ deryk, wybrany mistrzem, nie poczuwał się bynajmniéj do wykonania królowi przysięgi wierności, a gdy go król wezwał by to uczynił, i na wojnę przeciw osmanom posiłków dostawił, zuchwale odmówił jednego i drugiego. Czynił to tém zuchwaléj, iż znalazł nie lada podżegacza w cesarzu niemieckim, Maksymilianie Habsburgu, którego historya n a­

zywa „ostatnim cesarzem-rycerzem“ w średniowiecznćm znaczeniu te­

go słowa. Dziwny to rycerz, co proteguje wiarołomnego rokoszanina, do buntu i wiarołomstwa sam nawołuje. Ten oto „cesarz-rycerz“ po­

świadczył chętnie na żądanie Fryderyka, że „ tra k ta t toruński z r.

1466 był oczywistym gwałtem, że dlatego też Fryderyk nie był zobowią­

zany do posłuszeństwa królowi“ ‘). Na mocy tak budującego świadectwa zażądał mistrz od króla i pana swego, by z tra k ta tu owego usunięte zostały trzy warunki: hołd, posiłki wojenne i przypuszczenie polaków do

zany do posłuszeństwa królowi“ ‘). Na mocy tak budującego świadectwa zażądał mistrz od króla i pana swego, by z tra k ta tu owego usunięte zostały trzy warunki: hołd, posiłki wojenne i przypuszczenie polaków do

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1884, T. 3 (Stron 164-186)