• Nie Znaleziono Wyników

k

siążka ukazała się w serii

„Problemy pracy socjal-nej”. Dotyczy osób zajmujących się dziećmi, które z różnych powodów nie mogą pozostać we własnej rodzinie biologicz-nej. Monografia stanowi próbę udowodnienia tezy, że wspar-cia potrzebują nie tylko dzieci, ale też ich rodzice naturalni oraz osoby podejmujące się roli ro-dzica zastępczego. W odbiorze społecznym rodzice niezdol-ni do pełniezdol-nieniezdol-nia roli rodziciel-skiej najczęściej poddawani są

stygmatyzacji i etykietowaniu na skutek własnego nagannego zachowania wobec dziecka czy nieaprobowanej przez otoczenie postawy. Dlatego też wątki do-tyczące pedagogicznej edukacji rodziców, występujące na ła-mach prezentowanej książki, wydają się godne uwagi.

Uważny czytelnik nie znaj-dzie w książce oceny zachowań osób z rodzin biologicznych, które nie wypełniają swoich podstawowych funkcji. Jest za to rzetelne przedstawienie faktów, wskazanie problemów tych rodzin, a także zachowań, jakie mogą się w nich poja-wić. Takie ujęcie problematyki ma wartość informacyjną i edu-kacyjną, ponieważ uzmysławia pracownikom socjalnym i pe-dagogom, z jakimi typami osób

tworzących rodzinę biologiczną mogą mieć do czynienia. Ponad-to pozwala scharakteryzować faktyczne trudności i problemy doświadczane przez rodziny biologiczne. Faktograficzne uję-cie analizowanego zjawiska po-zwala na odarcie tej płaszczyzny społecznej z powszechnych mi-tów i stereotypów.

Książka podzielona jest na dwie części: teoretyczną analizę zjawiska i na praktyczne odnie-sienie do rozważań teoretycz-nych. Struktura publikacji po-zwala łatwo odnaleźć tematy naj-bardziej czytelnika interesujące.

Atutem poszczególnych tek-stów jest definiowanie omawia-nych terminów oraz zwięzłe przedstawianie podjętych kwe-stii. Uzupełnieniem teoretycz-nych rozważań są dogłębnie arkadiusz Żukiewicz

(red.), rodZicielStWo zaStępcze w per-SpeKtywie teorety- cznej i praKtycznej, toruń 2011, wyd. eduka-cyjne „akapit”, ss. 151.

cjach. Przekazywane przez nich wiadomości, wrażenia byłyby świetnym uzupełnieniem infor-macji podręcznikowych. Jak-że interesujące musiałyby być dla uczniów np. relacje koman-dosa czy żołnierza powracają-cego z misji pokojowych. Można by dzięki temu zachęcać mło-dzież do nauki języków obcych, geografii, przyrody. Są też licz-ne osoby, które mają bogate do-świadczenia w pracy za granicą, np. w dziedzinie ochrony zdro-wia. Są prokuratorzy, sędziowie, adwokaci, przeróżni hobbyści.

Niektórzy nauczyciele boją się jednak takiej „konkurencji”.

Podejmując współpracę z oso-bami spoza szkoły, trzeba mieć na uwadze, że uczniowie obda-rzą sympatią i zaufaniem kogoś

spoza grona nauczycielskiego.

Czy jednak z tego powodu ucier-pi autorytet nauczycieli?

Najmniej zamożni uczniowie, którzy mają trudności w nauce i których nie stać na korepety-cje, mogliby korzystać z pomo-cy emerytowanych pedagogów, którzy dzięki temu czuliby się bardziej potrzebni i bardziej szanowani.

Nietrudno wykryć w najbliż-szym otoczeniu osoby przydatne do dydaktycznego wykorzysta-nia. Zwłaszcza wówczas, gdy za-istniałaby możliwość wypłaca-nia im wynagrodzewypłaca-nia. Ale i bez rekompensaty pieniężnej można się spodziewać społecznej ak-tywności wielu ludzi. Nawiąza-nie z nimi kontaktu Nawiąza-nie stano-wi na ogół żadnego problemu.

Można więc stosunkowo łatwo sporządzić rejestr nazwisk sta-nowiący „zaplecze pedagogicz-ne” dla danej szkoły.

Równie pożyteczna byłaby inicjatywa ze strony stowarzy-szeń i organizacji społecznych.

Na razie ogranicza się do wyko-rzystania szkolnych grup wokal-nych, muzyczwokal-nych, scenicznych.

Uczniowie umilają swymi wy-stępami zebrania, jubileusze.

Poprzez działania lokalne, sa-morządowe, obywatelskie mamy wpływ na stosunki międzyludz-kie w wymiarze znacznie szer-szym. Należy też wspomnieć, że z inicjatywami tego rodzaju powinny wychodzić samorządy i kuratoria. W tej sprawie jest bowiem sporo do zrobienia.

Stanisław turowski

59

Trawkowska. Przedstawiona se-kwencja etapów diagnozowania problemów opiekuńczych w ro-dzinie może stać się kryterium przyjmowanym w pracy przez początkujących lub poszukują-cych odpowiednich metod pra-cowników pomocy społecznej.

Poszczególne kroki diagnozy i wynikające z niej korzyści mogą motywować do przyjęcia tych strategii za obowiązujące i przynoszące pozytywne skut-ki. Jest to związane z koniecz-nością stałego kształcenia się i doskonalenia oraz dobierania do pracy kompetentnej kadry, na co również zwracają uwagę współautorzy monografii (np.

Arkadiusz Żukiewicz).

Na łamach prezentowanej książki wskazane zostały także trudności, jakie mogą wystąpić w funkcjonowaniu rodziny za-stępczej w kontekście doświad-czeń dzieci i ich opiekunów (np.

w artykule Justyny Mańki i Ka-tarzyny Ornackiej). Ukazany został m.in. wpływ rodziny za-stępczej na dziecko, zwłaszcza w zakresie jego rozwoju intelek-tualnego i emocjonalnego.

Z lektury monografii wypły-wa przesłanie o konieczności profesjonalnego przygotowania osób, które chcą zostać rodzi-cami zastępczymi. Podkreśla się też, że ich zadaniem nie jest zastępowanie rodziny biologicz-nej, ale bycie jej uzupełnieniem.

Jest to ważne stwierdzenie, szczególnie w sytuacji funkcjo-nującego w społeczeństwie ste-reotypu, że odebrane rodzinie biologicznej dziecko nie wraca do niej, a rodzina, do której jest ono kierowane, ma zastąpić na-turalnych rodziców.

Atutem książki są prezento-wane w niej projekty i programy pomocy rodzinom biologicznym i rodzinom zastępczym oraz się od siebie nawzajem. Warto

podkreślić tezę wyrażoną w tym tekście, że to wychowawca wnosi „coś więcej” niż wynika to z jego obowiązków.

W kilku tekstach przewija się myśl, że dziecko opuszcza-jąc rodzinny dom postrzega ro-dzica (ocenianego przez pomoc społeczną jako dysfunkcyjny) w sposób wyidealizowany. Ro-dzina zastępcza (rodzinny dom dziecka) wzbudza jego niechęć, wynikającą z konieczności akceptowania nowych reguł i za-sad (zwracają na to uwagę m.in.

Jolanta Chrzanowska i Lucyna Telka). Wydaje się to ważne, zwłaszcza w kontekście dziecka idealizującego rodzica biologicz-nego, który nigdy nie wymagał, dawał niemal nieograniczoną swobodę w funkcjonowaniu i zaspokajaniu potrzeb. Może się więc zdarzyć, że dziecko nie za-akceptuje „daru bycia w rodzi-nie zastępczej”.

W pracy z dzieckiem i jego rodziną biologiczną ważną kwe-stią jest permanentne wspieranie wszystkich osób zainteresowa-nych niesieniem pomocy. Mówi o tym tekst ks. Zbigniewa Mar-ka pod tytułem „O odkrywaniu godności jako czynniku wspo-magającym proces rozwoju wy-chowanka”. Podłożem udziela-nia właściwej pomocy i wsparcia są odpowiednie zasady, na czele których jest respektowanie god-ności każdej osoby. Choć tekst traktujący o tych zagadnieniach napisany jest dość trudnym i za-wiłym językiem, zwraca uwagę na to, co wydaje się w wychowa-niu najistotniejsze.

Równie ważnym czynnikiem w pracy socjalnej jest postawie-nie adekwatnej diagnozy, pozwa-lającej na podjęcie odpowiednich działań pomocowych. Zwraca na to uwagę m.in. Dobroniega analizowane projekty i pogramy

wprowadzane w życie lub dopie-ro planowane, a dotyczące pracy pracownika socjalnego na rzecz rodzin zastępczych, funkcjo-nowania rodzinnych domów dziecka oraz sytuacji dzieci opuszczających rodziny biolo-giczne. Ciekawe i inspirujące jest szerokie spojrzenie na kon-kretne projekty – z jednej strony krytyczne i raczej wskazujące ujemne skutki ich wprowadze-nia, z drugiej – pozytywnie oceniające planowane modyfi-kacje w pracy socjalnej na rzecz rodzin zastępczych. Przykładem może być tekst Marka Oziem-kowskiego i Marzeny Samek pt.

„Projekt ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy za-stępczej w odniesieniu do prak-tyki działania środowiskowego”.

Założenia wspomnianej ustawy stanowią też kanwę artykułu Elżbiety Mirewskiej, która z tej właśnie perspektywy odniosła się do sylwetki zawodowej asy-stenta rodziny.

Interesująca jest analiza do-tycząca relacji pomiędzy wy-chowawcą w rodzinnym domu dziecka a podopiecznym. Tek-sty podnoszące to zagadnienie ukazują, w jaki sposób dysfunk-cjonalność rodziny biologicz-nej rzutuje na wychowujące sie w niej dzieci, tak pod względem ukształtowania procesów po-znawczych, jak i rozwoju sfery emocjonalnej i intelektualnej, co wymaga oddziaływań kom-pensacyjnych i rehabilitacyj-nych. Wśród opracowań podej-mujących tę kwestię wyróżnia się studium Lucyny Telki pt.

„Relacje społeczne dorosłego i dziecka w rodzinnych formach opieki nad dzieckiem – wybrane kwestie”. Autorka przedstawia koncepcję wymiany poprzez dar, pozwalającej na uczenie

60

informacje i recenzje

dzieciom. Bazują one na włas- nych doświadczeniach autorów reprezentujących miejskie ośrod-ki pomocy społecznej w Kra-kowie (Jolanta Chrzanowska, Marzena Samek, Marta Urba-nik, Agnieszka Wilk) i Poznaniu (Andżelika Korczak-Urban, Ka-tarzyna Szymańska, KaKa-tarzyna Zakamarka, Weronika Żytko-wiak-Braciak). Istotne z punktu widzenia czytelnika jest pokaza-nie, co powinno być przedmiotem diagnozy, jakie działania należy podejmować i jakie zachowania pracownika socjalnego są naj-bardziej stosowne i wspierające rodzinę biologiczną dziecka.

Na odnotowanie zasługu-ją również refleksje dotyczące trudności, z jakimi spotykają się pracownicy socjalni podejmując się motywowania dysfunkcyjnej rodziny do zmiany. Interesująca jest tu uwaga M. Oziemkow-skiego i M. Samek, „że praca z rodziną powinna opierać się na świadomym, dobrowolnym podejmowaniu przez rodzinę zo-bowiązań”, co jednak „z punktu widzenia praktyki pracy socjal-nej wydaje się stanowić swe-go rodzaju pobożne życzenie”

(s. 114). Zdarza się bowiem, że rodziny te stawiają opór i są niechętne do wprowadzania zmian w swoim życiu.

Książkę zamyka studium za-tytułowane „Kultura praktyki w pracy socjalno-wychowawczej z rodziną – uwagi na marginesie lektury”. Jego autorka – Ewa Ma-rynowicz-Hetka nie tylko odnosi się do całości rozważań zapre-zentowanych w publikacji, ale sy-gnalizuje też zagadnienia etycz-ne związaetycz-ne z pracą socjalną.

Udzielenie pomocy dziecku zaniedbanemu przez własnych rodziców daje poczucie satys-fakcji z możliwości działania niosącego poprawę jego sytuacji i wpływania na jego rodzinę –

naturalną, jak i podejmującą się opieki zastępczej. Pre-zentowana monografia mówi o ludziach, którzy podejmują się trudu opieki nad dziećmi w rodzinach zastępczych i ro-dzinnych domach dziecka oraz o pracownikach pomocy spo-łecznej, którzy im w codzien-nym trudzie towarzyszą. Jest to książka rzetelna, kompetent-na i bardzo potrzebkompetent-na.

małgorzata kowalczyk

nieprzewidywalne w atakach nagłego niepokoju lub gniewu.

Od kilkunastu lat depresja dzie-cięca stała się chorobą, którą wprawdzie z dużym trudem, ale próbuje się diagnozować, do-ciekając jednocześnie jej przy-czyn i starając się łagodzić jej skutki. O tym jak rozpozna-wać depresję dziecięcą, odróż-niać ją od innych obserwowa-nych u dziecka zaburzeń można dowiedzieć się z książki Wiolet-ty Radziwiłłowicz. Postaram się w wielkim skrócie streścić poru-szane przez nią wątki.

Do roku 2020 depresja może stać się drugim co do wielko-ści zagrożeniem zdrowotnym po chorobach układu krąże-nia – pisze autorka we wstępie do swej książki, powołując się na opinię Światowej Organizacji Zdrowia. Depresja – o czym już wspomniałam – była aż do nie-mal końca XX wieku chorobą znaną i dość często występują-cą, ale u ludzi dorosłych. Dzie-ci bywały natomiast smutne, nawet zrozpaczone, bojaźliwe lub tchórzliwe, pobudzone, apa-tyczne, agresywne, ale nigdy z tych powodów nie mówiło się o ich depresji, raczej o błędach w wychowaniu, nadmiarze stre-sów, nadwrażliwości. I dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku sugestia, że dziecko lub młody człowiek może cier-pieć z powodu depresji zaczęła pojawiać się w podręcznikach psychiatrii dziecięcej. Z wyraź-nym i mocwyraź-nym podkreśleniem, że stanowi ona jeden z najtrud-niejszych problemów diagno-stycznych i terapeutycznych.

W pierwszej części książki, nazwanej przez autorkę teo-retyczną, podaje ona modele ochrony i ryzyka, klasyfikując w ten sposób dzieci na grupy tych, które najczęściej, często lub rzadko cierpią z powodu wioletta radziwiłłowicz,

DepreSja U Dzieci i młoDzieŻy. Analiza systemu rodzinnego – ujęcie kliniczne, Kraków 2011, oficyna wydawni-cza impuls, ss. 423.

n

a pewno nie jest to książka dla każdego. Po pierwsze – autorka traktuje przedmiot swo-ich rozważań zbyt szeroko jak na potrzeby przeciętnego odbior-cy. Po drugie – jest to rozprawa naukowa, a nie popularnonau-kowa. Tak więc zawiłości meto-dologiczne, a nawet słownictwo wymagają dużej wiedzy specja-listycznej z zakresu psychologii, statystyki, a nawet medycyny.

Nie znaczy to jednak, że książka nie może okazać się przydatna w pracy wychowaw-czej i że nie ma dla niej miejsca w bibliotece nauczycielskiej.

Przeciwnie – praca jest niezwy-kle ciekawa, ponieważ traktuje o zagadnieniu, z którym spoty-kają się nie wszyscy (na szczę-ście) rodzice, ale na pewno każ-dy nauczyciel.

Kiedyś nie mówiło się o de-presji dziecięcej. Dzieci bywały płaczliwe, marudne, nietowa-rzyskie, przesadnie nieśmiałe (dziś powiedzielibyśmy – wy-cofane) lub nadmiernie lękliwe.

Lub nadpobudliwe, niespokojne,

61

depresji. Do czynników ochron-nych zalicza:

atrybuty dyspozycyjne u dziecka (m.in. temperament, 1)

kontekst pozarodzinny (pozytywne wzorce dorosłych, 3) m.in. nauczycieli, pozytywne doświadczenia szkolne, poczu-cie bezpieczeństwa, wspierające otoczenie).

Odwrotność tych atrybutów, cech rodzinnych i kontekstu pozarodzinnego może (choć nie musi) zwiększać czynniki ryzyka ujawnienia się depresji.

Choć depresyjnego nastroju doświadcza od 15 do aż 40%

osób dorastających, nie oznacza to jednak istnienia u nich tej choroby. Tylko 5-6% spośród nich spełnia kryteria syndromu depresyjno-lękowego, a zaled-wie 1-3% kryteria diagnostyczne dużej depresji. Stosując Między-narodową Klasyfikację Chorób i Problemów Zdrowotnych moż-na mówić o epizodach depresyj-nych, dużej depresji i wielkiej depresji. Jeśli chodzi o dzieci i młodzież dopuszcza się ter-miny: rozdrażnienia zamiast istotnego obniżenia nastroju;

pobudzenia, a nie spowolnienia psychoruchowego oraz braku przyrostów masy ciała zamiast istotnego zmniejszenia apetytu lub spadku wagi ciała.

Epizod depresyjny różni się od złego czy obniżonego nastro-ju (co może zdarzyć się każdemu dziecku) tym, że trwa co najmniej dwa tygodnie, a jego przyczyny nie są związane z używaniem substancji psychoaktywnych ani z zaburzeniem organicznym (choroba somatyczna). W epi-zodzie depresyjnym nastrój ob-niżony jest przez większą część

dnia i nie poprawia się pod wpły-wem pozytywnych wydarzeń zewnętrznych. Podczas epizodu depresyjnego dziecko (młody człowiek) traci na czas dłuższy zainteresowanie działaniami, które poprzednio sprawiały mu przyjemność, odczuwa zmęcze-nie i znużezmęcze-nie po każdym, nawet bardzo małym wysiłku fizycz-nym lub umysłowym. Jego sa-moocena jest wyraźnie zaniżona w stosunku do okresu wcześniej-szego, pojawiają się też natrętne myśli o śmierci lub samobój-stwie. Ma kłopoty ze skupieniem uwagi, racjonalnym myśleniem, okazuje niezdecydowanie w każ-dej, błahej nawet sprawie. Miewa też napady nagłych i nieuzasad-nionych lub niewspółmiernych do przewiny wyrzutów sumie-nia. Pojawiają się zaburzenia snu, lęki nocne i koszmary sen-ne oraz zaburzenia łaknienia (brak apetytu lub objadanie się).

Wszystkie te symptomy mogą ujawniać się w sposób dyskretny lub nasilony.

Podobnie podchodzą do dia-gnozowania depresji młodzień-czej A. J Rush i A. T. Beck, au-torzy artykułu zamieszczonego w „American Journal of Psy-chotherapy”. Jako jej symptomy wymieniają na pierwszym miej-scu zaburzenia emocjonalne (ob-niżenie nastroju, negatywna po-stawa wobec samego siebie, brak zainteresowania nauką i ludźmi, utrata poczucia humoru, płacz-liwość). Mówią o niskiej samo-ocenie, nasilonej tendencji do sa-mokarania, a także izolowaniu się i tendencjach samobójczych.

Na liście wymienianych przez nich objawów występują także zaburzenia somatyczne – nad-mierna męczliwość, brak łaknie-nia, brak zainteresowań seksual-nych, kłopoty ze snem.

Wielu autorów przyjmuje cztery typy manifestacji

depre-sji w okresie adolescencji. Są to: depresja czysta (obniżenie nastroju, nieokreślone lęki oraz lęk przed przyszłością), depresja z rezygnacją (poczucie bezsen-su życia, myśli i próby samo-bójcze), depresja z niepokojem (zmienność nastroju i tendencje do autodestrukcji); depresja hi-pochondryczna (koncentracja na urojonych dolegliwościach i chorobach somatycznych).

Wioletta Radziwiłłowicz bada i podkreśla powiązania „obrazu klinicznego depresji z wiekiem i płcią”. W badaniach prowa-dzonych w Krakowie, Gdań-sku i Warszawie od początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku stwierdzono, że u dzieci we wczesnym wieku szkolnym (6-8 lat) depresja może się mani-festować przede wszystkim zabu-rzeniami somatycznymi (kłopoty ze snem, brak lub nadmiar apety-tu). Dzieci mające tego typu pro-blem na ogół unikają kontaktów z rówieśnikami, potrzebują stałej obecności rodziców. Autorka stwierdza, że wyraźnym symp-tomem jest brak przyjaciela.

Dziecko nie ma kolegi/koleżanki na placu zabaw, w sąsiedztwie, w szkole, z którym chętnie spę-dza czas, bawi się, powierza mu swoje i dzieli z nim jego sekrety.

W okresie preadolescencji (9-12 lat) depresja nadal może ob-jawiać się głównie zaburzeniami somatycznymi. Dzieci te często skarżą się na bóle gardła, głowy, brzucha. Niedoświadczeni lub lekceważący dokładny wywiad lekarze stwierdzają „zapalenie gardła” lub niedyspozycję żo-łądkową i wypisują zwolnie-nia oraz – niestety – leki, które mogą łagodzić (choć najczęściej nie wywierają pożądanego skut-ku) objawy schorzenia. Z reguły nie dopuszczają nawet możli-wości występowania u pacjenta epizodu depresji.

62

informacje i recenzje

We wczesnej adolescencji, zwanej wiekiem dojrzewania, depresja staje się podobna w swo-ich manifestacjach do choroby osób dorosłych. Młody człowiek odczuwa znudzenie i znużenie życiem, pracą, nauką, izoluje się od otoczenia, ma tendencje do autodestrukcji. W późnej fazie adolescencji – przeciwnie: nara-sta bunt i agresja, młody czło-wiek może popełniać drobne (lub poważne) przestępstwa, ucieka z domu, nie radząc sobie z pro-blemami i samym sobą, chętnie sięga po używki i narkotyki.

Jakie są powody występowa-nia depresji u dzieci i młodzie-ży? Autorka książki wymienia czynniki genetyczne, zaburzenia struktury i funkcji ośrodkowego układu nerwowego, zaburzenia czynników aktywacyjnych tego układu. Wszystko to mieści się w określeniu „neurorozwojowe podłoże zaburzeń emocjonal-nych”. Powodem depresji mogą być również zmiany hormonalne zachodzące w okresie pokwita-nia. W tym okresie mogą też za-ostrzyć się zaburzenia wcześniej manifestowane jedynie okreso-wo i bardzo dyskretnie.

W części empirycznej, rozpo-czynającej się od rozdziału VI, autorka przedstawia strategię badań własnych nad funkcjo-nowaniem systemu rodzinnego u dzieci i młodzieży z rozpozna-niem depresji. Punktem wyjścia jest dla niej teoria przywiązania.

Twórcą tej teorii jest John Bowl-by, który od roku 1948 wraz z Jamesem Robertsonem rozpo-czął obserwacje małych dzieci hospitalizowanych i odseparo-wanych od matek. Wyniki ich obserwacji zostały umieszczone

w specjalnym raporcie sporzą-dzonym na wniosek WHO.

Wioletta Radziwiłłowicz ko-rzysta z badań Bowlby’ego i Ro-bertsona, ale własną teorię nazy-wa nieco inaczej – teorią więzi.

Największe odchylenie od opty-malnej ścieżki rozwoju występu-je wtedy, gdy dziecko doświad-czyło ostrej traumy w obrębie relacji przywiązania. Opuszcze-nie, odrzuceOpuszcze-nie, zaniedbywanie i dysfunkcyjne rodzicielstwo sprzyjają poczuciu bezbronno-ści i objawów depresji u dziecka.

Celem badań autorki było zatem określenie i ocena ewentualnego związku między relacjami emo-cjonalnymi w rodzinie i jakością związku rodziców.

Rola przywiązania w rozwo-ju dziecka nie maleje w okresie dojrzewania, ale się zmienia.

Przeformułowywane są wówczas więzi rodzinne, ale przywiąnie do rodziców, poczucie za-ufania i bliskości emocjonalnej z nimi ułatwia dojrzewającemu dziecku poznawanie zewnętrz-nego świata, opanowywanie nowych umiejętności, wchodze-nie w nowe role społeczne. Aby móc się separować (…) trzeba być najpierw związanym. Wiele dzieci i młodzieży z depresją ni-gdy nie mogło tego doświadczyć i w konsekwencji żyje w poczu-ciu izolacji, samotności i pustki.

Według Wioletty Radziwił-łowicz kluczowym przeżyciem dla depresji jest pustka obiek-tualna (zwana również obiektal-ną). Staje się ona jednostką cho-robową, gdy natężenie poczucia utraty więzi z obiektem jest nie do opanowania przez syste-my obronne, utrata nie do odża-łowania, a obiekt nie do zastą-pienia. Autorka sądzi, że tego

ro-dzaju doświadczenie może mieć miejsce w dzieciństwie i stać się przyczyną depresji występującej w innym okresie życia. Konklu-duje zdaniem – zdawałoby się tak często powtarzanym, że wręcz banalnym – żaden lek nie zastą-pi dziecku miłości rodzicielskiej i nie uchroni przed negatywny-mi wydarzenianegatywny-mi życiowynegatywny-mi.

Prawda trywialna, ale niemniej prawda.

Czytając książkę Depre-sja u dzieci i młodzieży trzeba przebrnąć przez bardzo długie i szczegółowe opracowania

Czytając książkę Depre-sja u dzieci i młodzieży trzeba przebrnąć przez bardzo długie i szczegółowe opracowania

Powiązane dokumenty