• Nie Znaleziono Wyników

g a d a m i

eurojiocentryzmu

Teza o wyższości w łasnej kultury znajduje sw oje uzasadnienie w grec­

kiej koncepcji barbarzyństw a i rzym skiej wizji im perium . Jej ślady widać w relacjach z podróży w ielkich odkryw ców i zw ykłych kupców, w opisach w ypraw do N ow ego Św iata i notatkach zakonników . O na to byw a zwykle argum entem polityki podbojów lub działalności m isyjnej, służy budow aniu stereotypu INNEGO, uspraw iedliw ia tendencje uniform izacji kulturow ej.

Teoretyczną próbę sform ułow ania istoty etnocentryzm u podjął w roku 1906 badacz am erykański W illiam G. Sum ner, a szerzej rozw inął tę proble­

m atykę M elville J. Herskovits. W Polsce podejm ow ał ją m.in. Jan Stanisław Bystroń, a ostatnio także Leszek K o ł a k o w s k i J u ż pierw si obserw atorzy stwierdzili, że każda grupa etniczna w ykazuje skłonność do przyznaw ania wyższości w łasnem u stylowi życia i zespołow i w artości, a ten „fundam en­

talny” etnocentryzm należy do inw ariantnych zjaw isk kultury.

Jedną z prób przezw yciężenia „fundam entalnego” etnocentryzm u i za­

razem jeg o silnym w zm ocnieniem stał się europocentryzni, będący pogło­

sem średniow iecznego kosm opolityzm u, a rozw ijający się jak o w yraz w spól­

noty interesów chrześcijańskiego św iata. E uropocentryzni znalazł pow ażne wsparcie teoretyczne w dorobku ew olucjonistów , którzy m iędzy innym i

za-,<w Por. W. G . S u m n er, Folkwayes: A Study o f the sociological im portance o f usages, m anners, customs, mores a n d m orals, B o sto n 1906; M. J, H e rsk o v its, M an a n d his works: The science o f cultural anthropology, N ew Y ork 1948; J. S. B y stro ń , M egalom ania narodowa, w: te g o ż . Tematy, które m i odradzano, W arszaw a 1980 (I w yd. K rak ó w 1924); L. K o ła k o w sk i, Szukanie barbarzyńcy.

Złudzenia uniwersalizmu kulturowego, w ; teg o ż. Cywilizacja na ławie oskarżonych. W arszaw a 1990.

kładali, że schem aty rozw ojow e poszczególnych kultur elem entarnych są do siebie podobne, a różnice w stopniu ich złożoności w ynikają przede w szyst­

kim z odm iennych uw arunkow ań historycznych i geograficznych. Taka dia­

gnoza m ogła w pełni uspraw iedliw iać zew nętrzną interw encję, w spom aga­

j ą c ą n ie u c h ro n n o ś ć p rz e m ia n . C e lo w e łą c z e n ie z m ia n y k u ltu ro w e j z w szelkiego rodzaju m isjami cyw ilizacyjnym i służyło jednocześnie dwóm spraw om : z jednej strony dynam izow ało rozw ój krajów w ysoko rozw inię­

tych, a z drugiej m iało pom agać w osiąganiu w yższego poziom u krajom do­

tychczas zacofanym . Tak przynajm niej brzm iały założenia teoretyczne. Prak­

ty k a z m ie rz a ła c z ę śc ie j w k ie ru n k u e k sp lo a ta c ji g o sp o d a rc z e j, w alki z pogaństw em , a nierzadko prow adziła także do fizycznego w yniszczenia ca­

łych narodów, które nie chciały lub nie umiały przysw oić sobie europejskie­

go stylu życia.

E uropocentryzm w swojej w arstw ie ideologicznej dążył do swoistej kon­

solidacji kultur Starego K ontynentu, do podkreślania ich w spólnych źródeł i podobieństw rozw ojow ych - głów nie po to, ażeby przeciw staw iać ich war­

tość zdeprecjonow anym zaborom krajów kolonizow anych. Europocentryzm to podstaw a solidarności m iędzy ludźm i białej rasy, to form a koniecznego zaw ieszenia broni m iędzy poszczególnym i narodam i kontynentu, to prze­

św iadczenie, że w zetknięciu z kulturam i pozaeuropejskim i lokalne antago­

nizm y pow inny zostać zapom niane. Jednocześnie postaw a europocentrycz- na w ym agała rezygnacji z w ybujałego patriotyzm u, z preferow ania interesów narodow ych - lub też takiego ich ustawienia, żeby nie pozostaw ały w sprzecz­

ności z w artościam i nadrzędnej w spólnoty cyw ilizacyjnej.

W tw órczości H enryka Sienkiew icza zaobserw ow ać m ożna znam ienną ew olucję od apologii patriotyzm u do deklaracji europocentrycznych, a w y­

m iernym efektem tego przeobrażenia je st rekord popularności uzyskanej w św iecie przez Q uo va d is? w stosunku do Trylogii, pozostającej w istocie

„p o lsk ą B ib lią". W tym k o n te k ście m odel e u ro p o cen try zm u W p u sty n i i u’ p u szc zy je st znacznie bardziej heterogeniczny i skom plikow any. Składa się nań przede w szystkim postaw a sam ego autora, przedstaw iciela narodu nie posiadającego od ponad stulecia w łasnej państw ow ości, a jednocześnie jednego z nielicznych w tym narodzie „obyw atela św iata” . W ielokrotnie pod­

kreślano, że trudno byłoby znaleźć w śród polskich intelektualistów przeło­

mu XIX i XX w ieku kogoś, kto podróżow ałby rów nie często, z rów ną pasją i rów ną um iejętnością adaptacji do każdych warunków. Zw łaszcza że nie chodziło tylko o w arunki podróżow ania, ale także o w arunki pracy twórczej.

U progu dw udziestego w ieku Sienkiew icz miał ju ż opinię klasyka literatury.

Popularność jeg o utw orów przejaw iała się zarów no w entuzjazm ie szerokie­

go grona czytelników , jak i w niezw ykle częstych w ypow iedziach krytycz­

no-literackich. Stał się człow iekiem -instytucją, którego poglądy były pilnie śledzone i kom entow ane. Praw o do bycia nie tylko Polakiem , ale i E uropej­

czykiem dała mu przede wszystkim sława pisarska, ale także znajom ość świata i bardzo szerokie kontakty, osobiste lub korespondencyjne, z w ielom a zna­

czącym i osobistościam i. M ając św iadom ość w łasnej pozycji, m usiał Sien­

kiew icz w ybrać pew ien model europejskości, który pozw alałby mu na za­

chow anie autonom ii w kontaktach z obcym i, a jed n o cześn ie byłby bliski i zrozumiały dla współziomków. M odel ten kształtował się em pirycznie i ew o­

lucyjnie. Sienkiew icz stopniow o odrzuca nuw oryszostw o i dynam ikę stylu am erykańskiego, który fascynow ał go w yraźnie w pierw szej fazie tw órczo­

ści. Rezygnuje z radykalizm u m łodych pozytyw istów i cygańskiego stylu życia pisarzy-społeczników . O pow iada się za konserw atyzm em politycznym , życiem salonow o-kurortow ym , ziem iańskim i rozryw kam i, nobliw ością po­

stawy i ubioru, starannym doborem przyjaciół. Bierze udział w w ielu inicja­

tywach społecznikow skich, ale pilnie dba o ich w łaściw y w ym iar politycz­

ny, w stosunku do szeregu zjaw isk zachow uje znam ienny dystans. M im o bardzo częstych kontaktów z A ustrią, Szw ajcarią i F rancją preferuje styl by­

cia angielskiego dżentelm ena. Ten model europejskości jest mu w yraźnie bliski. N aw et podróże przypom inają w ojaże A nglika, a przyw ożone pam iąt­

ki cechuje w yraźna fascynacja stylem kolonialnym . W ystarczy przypom nieć zdjęcia z polow ań czy w ystrój w arszaw skiego gabinetu. W ybór zresztą jest zrozumiały, skoro z przyczyn zasadniczych nie m ożna było korzystać z m o­

delu europejskości lansow anego przez kraje sąsiadów, a Francja ze sw oim stereotypem swobody obyczajow ej w chodziła w konflikt z rodzim ą dziew ięt­

nastow ieczną potrzebą społecznego A utorytetu. Pozostaw ał konserw atyzm angielski. Jednakże konserw atyzm przetw orzony, zdystansow any w obec sa­

m ego siebie i nieustannie trzym any w ryzach d obrego sm aku i d o b reg o w ychowania:

T ego zdania byt i pan T arkow ski, który p o d ejrz ew ał, że A nglia ż y ­ czy sobie w duszy, by M ahdi odebrał Sudan E giptow i po to, by później odebrać go M ahdiem u i u czynić z tej o grom nej krainy po siad ło ść a n g ie l­

ską. N ie p odzielił się je d n a k pan T arkow ski tym i pod ejrzen iam i z panem R aw lisonem nie chcąc o b rażać je g o uczuć p atrio ty czn y ch (s. 19) p ".

17,1 W szy stk ie c y taty p o c h o d zą z w y d an ia: H. S ie n k ie w ic z, W pustyni i w puszczy. W arszaw a 1956. W n aw iasach p o d aję c y to w an e strony.

W planie pow ieści pan Tarkow ski byw a niekiedy w yrazicielem poglą­

dów sam ego autora. D elikatność postępow ania bohatera staje się sygnałem krytycznego stosunku do przyjętego wzorca. W praw dzie konserw atyzm Sien­

kiew icza jest patriarchalny, ale jednocześnie silnie spokrew niony z rodzin­

nym i tradycjam i ziem iańskim i, a przy tym z reguły pozbaw iony gw ałtow no­

ś c i, w y ż y w a ją c y s ię r a c z e j w ir o n ii i z ło ś liw o s tk a c h , w a lu z ja c h i niedom ów ieniach. Jest to konserw atyzm arystokratyczny, ugodow y na co dzień, chociaż nie tracący z pola w idzenia interesów narodow ych i szans na odzyskanie niepodległości. K onserw atyzm niekiedy sprzeczny w ew nętrznie;

m ając na celu rekonstrukcję państw ow ości, jednocześnie w artość tejże kw e­

stionuje:

B iorąc rzecz najb ezstro n n iej, ze stanow iska czy sto filozoficznego, p ań stw o to je s t jed n y m z n ajciem n iejszy ch o b jaw ó w d u ch a ludzkiego w dziejach ludzkos'ci171.

Tak krytycznej ocenie poddał Sienkiew icz państw o pruskie, które pod w zględem organizacyjnym stanow iło jeden z w ażniejszych w yznaczników europejskości u progu dw udziestego wieku i które bardzo szybko przyjęło etnocentryzm za podstaw ow e cred o swej w ew nętrznej i zew nętrznej polity­

ki. Sław ny pisarz jednak najchętniej nie identyfikow ał się z przejaw am i dzia­

łalności państw ow olw órczej, a w społeczno-organizacyjnej brał udział, jak tw ierdził, jed y n ie z poczucia obow iązku. Identyfikow ał się natom iast z eu­

ropejskością klasyczną, z jej źródłam i i tradycjam i, z estetyzm em i arysto- kratyzm em ducha:

C o do m nie, podziw iałem w A m eryce potężną naturę ziemi i społecz­

ną energię m ieszkańców , ale m ieszkać bym tam nie chciał. Z byt na to lubię pył wieków, starożytne zw aliska, m iasta włoskie, galerie stw orzone nie przez pieniądz, ale przez geniusz W enecji, Florencji i R zym u. Z byt lubię H om e­

ra, Sofoklesa, zabytki G recji i jej ogrom ną tradycję, która, choć często o tym nie w iemy, płynie jak krew w naszych żyłach - i żyć bym ju ż bez tego nie m ógł, rów nie jak bez starych, szlachetnych książek i bez szlachetnych ludz­

kich postaci, pięknych nie z przypadku, ale z ra sy 172.

S iedzi we m nie za d u żo P e tro n iu sza, abym m ógł zrozum ieć podziw i uznanie dla w ypadków serbskich. Potrafię w yrozum ieć rew olucjonistów ideo w y ch , spiski, tajem n e sto w arzy szen ia, zam achy, krw aw ą w alkę z ty ­

171 Z listu d o M arii R ad z ie je w sk ie j z 8 lip ca 1903 r. P o d a ję za: Sienkiew icz i piękna Wielkopo- lanka, w stęp , w y b ó r i o p ra c o w a n ie K. K o liń sk a-S o c h ac z e w sk a , W arszaw a 1973, s. 1 0 2 -2 0 3 .

172 T am że, s. 88; z listu d o M arii R ad z ie je w sk ie j z 1 2 -1 3 V I 1903 r.

ranią i reak cją - w szy stk o dobrze. A le ta d zicz preto riań sk a rąb iąca m ar­

tw e ciato kobiety, choćby najgorszej, ci pastusi zam ienieni w o ficerów , ta m ieszanina św iniopastw a, k aw iarni, koniaku i z w ierzęceg o ok ru c ień stw a w ydaje mi się czy m ś w strętnym i p lu g aw y m 17’.

Czyż nie podobny stosunek ma narrator W p u styn i i w p u szc zy do poga­

niaczy wielbłądów, którzy liczyli na w ysokie nagrody i stanow iska jedynie z racji sw ego pokrew ieństw a z M ahdim i w ątpliw ych m oralnie zasług? O ce­

na pow stania sudańskiego i stosunek do efem erycznego państw a „dzikich wyznawców M ahdiego” w ydają się jednoznacznie negatyw ne. W ypadki afry­

kańskie przedstaw ione w pow ieści mają budzić w czytelniku niesm ak i gro­

zę, bo nieposkromione ambicje „półdzikich hord" są przedstaw ione jako jaw na przeszkoda w pokojow ej działalności m isyjnej pionierów cyw ilizacji i utrud­

niają poznaw anie „nieznanych geografom " krain. Sienkiew icz - pisarz i es­

teta identyfikuje się tu z Sienkiew iczem -obrońcą kulturow ego dorobku Eu­

ropy, anglofilem z wyboru, a z tradycji „nieodrodnym potom kiem obrońców chrześcijaństw a”, w którym płynie „praw a krew zw ycięzców spod C h o ci­

mia i W iednia” (s. 153).

O sobista konfrontacja z kulturam i Afryki zm usiła go niegdyś do w y­

pracow ania w łasnego system u ocen. Przym us ten pochodził nie tylko z w e­

wnętrznej potrzeby porządkow ania w rażeń i przeżyć, ale także był konse­

kw encją bardzo prozaicznych, bo finansow ych zobow iązań, jak ie podjął szukając sponsorów kosztow nej wyprawy. W izja C zarnego Lądu przekazana w Listach z A fryki była w yraźnie w spółkształtow ana przez w cześniejszą ko­

respondencję pisarza z Janczew ską i G odlew skim 174. Ale właśnie w toku tw o­

rzenia L istó w pow staw ały w yraźne ślady ocen, jak ie Sienkiew icz ostatecz­

nie zdecydow ał się w y staw ić m ieszk ań co m A fryki. K ońcow y w erdykt brzmiał: „Lubię czarnych, a nie cierpię A rabów ” 175.

W liście do Jadw igi Janczew skiej z 15 kw ietnia 18 9 1 r. znajdujem y zna­

mienne uzasadnienie:

W Suez, gdy na k om orze rew id o w an o nasze rzeczy. A rabow ie w y ła ­ m yw ali literalnie kraty, żeby dostać się d o kufrów i ponieść je na kolej.

U rzędnicy bili ich kijam i przez sztachety. G dy je otw arto - po prostu bitw a. M ając w ątrobę pow ięk szo n ą, uniosłem się ja k n ieboskie stw

orzc-171 Tam że, s. 1 0 5 -1 0 6 ; z listu d o M arii R ad z ie je w sk ie j z 8 lip ca 1903 r.

174 Z w ró cił na to u w ag ę J. K rzy żan o w sk i w Henryka Sienkiew icza żywot i sprawy. W arszaw a 1981, s. 1 3 7 -1 4 4 .

175 Tam że. s. 143.

n ic i w b r a k u la s k i c h w y c i ł e m t a k j e d n e g o z a g a r d ł o , a ż m u o c z y w y la z ł y . W te n s p o s ó b o b r o n i ł e m r z e c z y i k a z a ł e m j e w ł o ż y ć n a w ó z . C o z a p s y ! c o z a Z y d y , c o z a w a r c h o ł y ! M u r z y n i n a t o m i a s t s ą t o d u s z e z ł o t e . P o p r o s t u s ię ic h k o c h a . M i a ł e m 2 0 p o r t e r ó w - i n i g d y ż a d n e g o z a j ś c i a , ż a d ­ n e g o k ł o p o t u . P o s ł u s z n e to n a k a ż d e s k i n i e n i e , w e s o ł e , w r a ż l i w e , n i e s t r u ­ d z o n e . G d y s ię u ś m i e c h n i e s z , w s z y s c y s ię ś m i e j ą z r a d o ś c i, ż e j e s t e ś w d o ­ b r y m h u m o r z e , w id z i s ię ic h ż y c z l i w o ś ć i w z a j e m s ię im n i ą p ła c i. M o ż e m i s j o n a r z e p o s t a r a l i s ię o w y j ą t k o w o d o b r y c h l u d z i , a l e n i e t r z e b a b y ło n ig d y n a ż a d n e g o p a l c a z a k r z y w i ć . Z p o c z ą t k u k o m e n d e r o w a ł e m k r ó t k o , o s t r o , p o t e m c o r a z ł a g o d n i e j - w r e s z c i e m y ś lę , ż e z o s t a w i ł e m d o b r e w s p o ­ m n i e n i e . - N a w e t Z a n z i b a r y c i p r z y A r a b a c h w y d a j ą s ię j a k ś w i ę c i , c h o ć s ą w i ę c e j z e p s u c i o d M u r z y n ó w s t a ł e g o l ą d u 17".

Tak brzm i piękna, poetycka deklaracja złożona u kresu podróży. W cze­

śniej S ienkiew icz donosił:

U d a m t u t e j s z y c h n ie m a m p o w o d z e n i a d z i ę k i m e j c n o c i e i ic h z a p a ­ c h o w i 177.

0 swojej chorobie w spom inał:

P r z e z j a k i ś c z a s k a z a ł e m s ię n i e ś ć n a m o i m p o l o w y m ł ó ż k u , a le b y ł t o z ły s p o s ó b . W y z i e w y c i a ł m u r z y ń s k i c h d u s i ł y m n i e , a s ł o ń c e p i e k ł o j e s z c z e m o c n i e j 1™.

Rów nie naturalnie brzm i konstatacja:

w k r ó t c e w y p r ó ż n i ł e m z a r ó w n o m o j ą m a n i e r k ę , j a k i f l a s z k i , k t ó r e m ie li z e s o b ą M u r z y n i 17''.

W dw adzieścia lat później um iejętność w yrzekania się wody będzie m ia­

rą bohaterstw a czternastoletniego chłopca. W postępowaniu Sienkiewicza kry­

je się prześw iadczenie, że A frykanie mniej cierpią z pragnienia niż Europej­

czycy. A jednocześnie zw raca on uw agę na w ygląd, zapach, tem peram ent i odm ienność zachow ań, czyli cały arsenał środków, dzięki którym funkcjo­

nuje klasycznie rozum iana zasada „sw ó j-o b cy ” . Z tak ukształtow anego sys­

tem u ocen zrodziła się podstaw ow a aksjologia W p u styn i i w pu szczy. Świat A rabów to św iat krw aw ego barbarzyństw a, czarna A fryka to kraj „dobrych d z ikusów ". Ł agodnych z natury M urzynów m ożna pow oli cyw ilizow ać.

1 T am że. s. 141.

171 List d o red ak cji ..S ło w a ” /. 2 III 1891. P o d aję /a : J. S zc/.u h lew sk i, Żywot Sienkiewicza, W ar­

sz a w a 1989. s. 205.

'™ T am że, s. 207.

17,1 T am że. s. 207.

K rnąbrni A rabow ie są na edukację odporni. Nie w szyscy kolorow i są więc źli. Sienkiew iczow ska sym patia dla M urzynów je st na m iarę epoki paternali­

styczna, ale stanowi przecież żarliw y protest w obec instytucji niew olnictw a.

Rów nież i w tej perspektyw ie A rabow ie są godni potępienia.

Wartos'ciowanie kultury arabskiej, bo na tym problem ie pragnę się skon­

centrow ać, prow adzone je st w pow ieści dw om a m etodam i. Pierw sza, sto­

sunkow o prosta, sprow adza się do używ ania pojęć zdecydow anie nacecho­

wanych. Służą one do opisu i narracji bezpośredniej, a w w ersji bardziej złożonej uzyskują w zm ocnienie przez kontekst sytuacyjny. R ozpatrzm y kil­

ka przykładów. W yznawcy M ahdiego są przede w szystkim „dzicy i okrut­

ni”, następnie „głupi” lub „nierozum ni” . C zęsto „w ydają dzikie okrzyki”,

„wyją” , „znęcają się”, „m ordują” . C zynią to „z natury” i braku zaufania do świata białych. Ich stosunek do porw anych dzieci należy uznać za szczegól­

nie łagodny. Istotny w pływ ma tu zarów no urok Nel, którem u „nie um iały się oprzeć naw et dzikie nierozw inięte dusze A rabów ” (s. 106), jak rów nież póź­

niejszy rozkaz M ahdiego, podstępnie zam ieniony przez opiekuńczego G reka w urzędow ą troskę o dzieci, co zresztą spraw iło, że „G ebhr i C ham is mieli miny psów, którym nałożono kaganiec” (s. 163). G łów ny cel podróży pory­

waczy - O m durm an - „w yglądał raczej na w ielkie obozow isko dzikich”

(s. 141 ), a „w idok chłopca w europejskim ubraniu kupującego na rynku żyw ­ ność ściągał znow u grom ady półdzikich derw iszów , które przyjm ow ały go śm iechem i w yciem ” (s. 159). Na widok dzieci „niektórzy z dzikich |. . . ] wybuchali śm iechem i uderzali się z radości dłońm i po biodrach, inni złorze­

czyli im, niektórzy ryczeli jak dzikie zwierzęta wyszczerzając białe zęby i prze­

wracając oczym a” (s. 137). Ten dziki i krw iożerczy tłum m ożna było utrzy­

mać w ryzach jedynie przy pom ocy kar fizycznych, które były „w ym ierzane przez kalifów i em irów za nieposłuch lub przekraczanie praw ogłaszanych przez proroka” (s. 143), oraz dzięki autorytetow i M ahdiego, którego derw i­

sze otaczali fanatyczną czcią, m im o że w ocenie Europejczyków był to „dzi­

ki człow iek, który o niczym nie ma pojęcia” (s. 20).

W śród najbardziej spektakularnych przykładów stosow ania w yrażeń na­

cechow anych przez kontekst sytuacyjny należałoby w ym ienić „zm ieszanie”

M ahdiego, całkow icie zaskoczonego odw agą białego chłopca. Jest to len sposób w ykorzystania określeń pozornie neutralnych, opisow ych, który sta­

nowi pom ost do drugiej m etody konstruow ania osądów, a m ianow icie do fa­

bularnego kontrastow ania zachow ań bohatera pozytyw nego i je g o antagoni­

stów. Tu w ażne są zarów no postępki, ja k i zaniechania. Niem al w szystkie decyzje, jak ie podczas podróży podejm uje Staś, m ają sw oją genezę w sprze­

ciw ie i buncie w obec system u wartos'ci prezentow anych przez porywaczy.

Jak istotny to dla kom pozycji aksjologicznej kontrast, w idzim y przez pry­

zm at końcow ej oceny Nel:

I tatusiu! 1 nas p orw ali, i w ieźli nas na w ielbłądach, i G eb h r m nie uderzył i S taś m nie ob ro n ił - i p rzy jech aliśm y d o C h artu m u - i tam lu ­ d zie m arli z g łodu - i Stas pracow ał, żeby d ostać d la m nie daktyli - i b y ­ liśm y u M ah d ieg o i S taś nie chciał zm ienić re lig ii... (s. 417).

Ta gw ałtow na infantylizacja dziew czynki, która „ku w ielkiej wszystkich uciesze [...J zaczynała każde zdanie od i” (s. 417) je st kolejnym kontrastem w obec postaw y Stasia, który w czasie podróży bardzo zm ężniał i w ydoro­

ślał. Nel zachow ująca się często z bezkom prom isow ością św iadczącą o przed­

w czesnej dojrzałości i w ykształconym system ie wartości m oralnych, w koń­

cow ych scenach powieści wchodzi w rolę małej m askotki całego towarzystwa.

A le to w łaśnie jej m onolog pokazuje w retrospektyw nym skrócie precyzyjne sfunkcjonalizow anie zachow ań poszczególnych postaci, podporządkowanych nie tylko w artkości akcji, ale i - przede w szystkim - system atycznej budo­

wie ocen i osądów. W św iecie tym kultura europejska zyskuje niezaprzeczalny prym at. U dział obu inżynierów , a potem także i Stasia w um acnianiu tego prym atu je st naturalny i oczyw isty. W konfrontacji z w ielkością cyw ilizacji państw o M ahdiego, a potem A bdullahiego rozpada się, dzikość srom otnie przegryw a z w ielkością tak pew ną sukcesu, że działającą spokojnie, m eto­

dycznie. bez pośpiechu. Chw ilow y upadek wiary w Anglię, jaki staje się udzia­

łem Stasia na w idok głow y generała G ordona, je st szybko rekom pensow any rosnącym naw ałem inform acji na tem at „w iecznej A nglii” i jej zwycięstw.

Od strony kom pozycyjnej pow ieść jest prezentacją m onolityzm u ról spo­

łecznych. B ohaterow ie nie doznają olśnienia, nie przeżyw ają istotnych zała­

mań, nie odzyskują w łasnego człow ieczeństw a w drodze dram atycznych prze­

mian. Ich role są ściśle określone, w praktyce zam knięte raz na zawsze i jeżeli poszerzają się, to tylko w procesie pow olnej ew olucji. Jednoznaczność po­

staw i ocen w pisana je st w m odu s viven d i każdej postaci. A kcja prow adzona na styku kultur zm ierza w kierunku ilustrow ania nieprzekraczalnej granicy m iędzy dzikim św iatem islam u a cyw ilizacją chrześcijańską. K ażde odstęp­

stw o od ortodoksji jest zdradą i podłością.

Prym ityw na kultura łupu nastaw iona je st na efekt bezpośredni: należy zdobyw ać, zabierać lub odbierać, posiadać, zw yciężać, a zw yciężając zabi­

ja ć lub niew olić. Spontaniczności tych działań przeciw staw iony został w po­

wieści oparty na w yrachow aniu sposób istnienia społeczeństw cyw ilizow a­

nych, którym zależy przede w szystkim na efekcie trw ałym . D ążą więc do opanow ania, wchłonięcia, podporządkow ania i w ykorzystania, utożsam iając często swą m isję cyw ilizacyjną z procesem w ynarodow ienia.

Poszczególne postaci występujące w utworze wcielają niejako elem entarne wskazania obu konfrontowanych system ów wartości, ale tylko jeden z tych systemów jest na tyle ważny, by reprezentujący go bohater, wyposażony w od­

powiednią perspektywę, miał szansę na obiektyw ne w yłożenie swoich racji.

Mamy więc w powieści postaci, które wcielają interesy kultury europejskiej.

Mamy też postać Idrysa, pełniącego znaczącą rolę pośrednika, m ediatora i mo­

deratora między dw om a system am i. A le w powieści brak zracjonalizowanej perspektywy zwolenników M ahdiego, bo przecież trudno uznać strzępy od- narratorsko kom entowanych wypowiedzi proroka za obiektyw ną prezentację jego punktu widzenia. Natom iast wyznawcy pokroju Gebhra a p rio r i dezaw u­

ują racje m ahdystów w oczach europejskiego czytelnika. Te ograniczenia konstrukcyjne, z których autor niekiedy rezygnuje, odnotow ując jednostkow e motywacje niektórych czynów postaci negatyw nych, bardzo wyraźnie służą prezentacji postaw europocentrycznych. Niezłomność charakteru, wspom agana jednow ym iarow ością powieściowej roli pierwszo- i drugoplanow ych bohate­

rów, wręcz prowokuje do strukturalizacji schematu fabularnego i pytań o funkcje tak daleko posuniętych uproszczeń. Spróbujm y więc zrekonstruow ać ów sche­

mat, sprowadzając go do podstaw ow ych działań postaci, których im iona za­

mienione zostały w nazwy ról.

mienione zostały w nazwy ról.

Powiązane dokumenty